Bij Moskala, bij!
Teresa Kuczyńska

 

O co chodzi w nagonce na prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej, organizowanej przez Gazetę Wyborczą? O obronę czci Jana Nowaka-Jeziorańskiego czy o skompromitowanie prezesa Edwarda Moskala, z którym "GW" walczy od dawna, jako politykiem o odmiennych poglądach i działaniach niewygodnych tej gazecie.

Huk armat, które grzmią z łamów tej gazety i z jej środowiska na prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala sugeruje nam, że treścią jego niedawnego oświadczenia jest oskarżenie byłego dyrektora Wolnej Europy o współpracę z hitlerowcami. Ale to zwyczajowa manipulacja Gazety. Tematem oświadczenia Moskala jest nie przeszłość Nowaka-Jeziorańskiego, ale jego aktualne zachowania. Jego zaangażowanie w sprawy szkodzące Polsce.
Edward Moskal krytykuje w swojej wypowiedzi stanowisko byłego dyrektora Wolnej Europy w kolejnych konfliktach polsko-żydowskich, a zwłaszcza w sprawie Jedwabnego
. Nowak-Jeziorański zaangażował się mianowicie - jak stwierdza Moskal - na rzecz "rzucenia Polaków na kolana, wyekspediowania z misją pątniczą prezydenta RP, premiera, prymasa do Jedwabnego, by na oczach reporterów i agencji medialnych z całego świata błagali naród żydowski o przebaczenie". Nowak-Jeziorański przyjął już bowiem w całej rozciągłości oskarżenie historyka-amatora Grossa, że mord w Jedwabnem jest wyłącznym dziełem Polaków. Mimo trwającego żmudnego wydobywania faktów przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej, mimo nowych faktów wnoszonych przez polskich historyków, zmieniających obraz wydarzeń przedstawiony przez Grossa. - Debata w Polsce zmierza w fałszywym kierunku - dowodzi Nowak-Jeziorański - ponieważ kwestionuje się wiarygodność książki Grossa.
Taka postawa człowieka, uważanego w Polsce za autorytet moralny, wzburza prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. Tym bardziej że agitując nas tak ostro do pokornego wzięcia całej winy na siebie i przeproszenia Żydów, Nowak-Jeziorański stosuje - zdaniem Moskala - metody obraźliwe dla Polaków, za przykład daje nam bowiem kanclerza Niemiec Willego Brandta, "który nie wahał się uklęknąć przed pomnikiem Bohaterów Getta, by przeprosić za czyny swoich rodaków". Trzeba naprawdę daleko odejść od rzeczywistości, by nie dostrzegać absurdu takiej analogii. Brandt przepraszał w imieniu autorów zagłady Żydów. Polacy nimi nie byli, choć przerzucanie winy za to na Polaków jest na najlepszej drodze, tyle że "legendarny kurier z Warszawy" nie powinien w tym uczestniczyć.
Edward Moskal krytykuje go też za to, że odmawia Polakom prawa do oczekiwania przeprosin od Żydów za ich winy wobec Polaków. Wprawdzie akty przeproszenia nie są towarami wymiennymi, i nie mogą być przedmiotem targu, ale jeśli jedna strona przeprasza, to ma dobre prawo oczekiwać, że uczyni to strona druga. Taka wszak filozofia przyświecała niegdyś biskupom polskim i niemieckim.

Prawda jest taka, że Polacy przepraszali w ostatnich latach Żydow wielekroć; przepraszali kolejni prezydenci (pamiętne wystąpienie L. Wałęsy w Knesecie) takoż premierzy - za winy prawdziwe i urojone. Spotkało się to z pozytywną reakcją Żydów z Izraela, natomiast reakcja Żydów amerykańskich była inna: nienawistne pomówienia, zniewagi i szantaże tylko się nasilały. Bo nie dochodzenie prawdy i pojednanie jest celem Żydów amerykańskich, lecz poniżenie Polski i przerzucenie winy za holokaust na polskie barki z niemieckich.
O tym wszystkim pisze Moskal w swoim emocjonalnym oświadczeniu, krytykującym Nowaka-Jeziorańskiego. Powodowany rozgoryczeniem i zniecierpliwieniem w ostatnim akapicie przypomina oskarżenie, skierowane swego czasu przeciw byłemu dyrektorowi RWE o jego pracę w czasie okupacji w niemieckim zarządzie majątkami pożydowskimi. Fakt powszechnie znany, wyjaśniany już przez dyrektora. Przypomnijmy: Nowak-Jeziorański, działając w głębokiej konspiracji AK i wykonując tajne i wymagające dużej odwagi misje kurierskie, musiał mieć tzw. dobre papiery. Te gwarantowała mu praca w zarządzie majątkami pożydowskimi, gdzie trafił za zgodą, więcej - na polecenie władz podziemnych. Pamiętajmy, że Państwo Podziemne miało swoich ludzi wypełniających niebezpieczne misje nawet w Gestapo na Szucha. Ludzie ci, głęboko zakonspirowani, musieli dobrze wykonywać pracę swoich pracodawców, czyli Niemców, gdyż inaczej w najlepszym razie by ją stracili. Nowak-Jeziorański we wspomnianym zarządzie musiał również dobrze pracować. Czy z tego powodu może doznawać jakiegoś psychicznego dyskomfortu? Na to pytanie tylko on sam może odpowiedzieć. W kontekście całego oświadczenia Edwarda Moskala jest to jednak nie tyle oskarżenie, jak przedstawia to Gazeta Wyborcza, co raczej przestroga, by - pamiętając o własnej historii - zachował większą powściągliwość w pochopnym obarczaniu winą Polaków. I zaprzestał agitowania na rzecz przedwczesnego przepraszania Żydów, skoro on sam nie uczynił tego, nie przeprosił Żydów, kiedy był oskarżany, lecz usiłował najpierw wykazać swoją niewinność.

Na tle tej dzikiej kampanii Gazety i jej "autorytetów moralnych" przeciw Moskalowi tylko jeden polityk wykazał odwagę i odpowiedzialność - Andrzej Stelmachowski, prezes Wspólnoty Polskiej, organizacji odpowiedzialnej za współpracę z Polonią za granicą. Nie uległ szantażowi organizatorów nagonki i na pytanie dziennikarzy odpowiedział, że "wszystko trzeba widzieć w odpowiednich proporcjach. Mamy do czynienia z manipulacją. Podaje się tylko fragmenty tekstu Moskala, a jeśli przeczyta się całość, wszystko wygląda trochę inaczej (...). Wywlekanie tego przez Gazetę Wyborczą i uruchamianie przedstawicieli najwyższych władz także nie służy".
Interes Polski nie jest jednak - jak widać - troską tej gazety. Niech kraj runie, byleby zwyciężyła nasza sprawa. Gazeta rozpętała tę awanturę przeciw prezesowi Kongresu Polonii Amerykańskiej tuż przed rozpoczęciem w Warszawie Zjazdu Polonii Światowej, na którym prezes Moskal miał być gościem honorowym. Wszystko wskazuje na to, że chodziło o jego wyeliminowanie z tego Zjazdu. Nie w obronie honoru Nowaka-Jeziorańskiego jest ta cała awantura, ale o pozbawienie prezesury amerykańskiej Polonii człowieka, który konsekwentnie zajmuje propolskie stanowisko w sprawach polsko-żydowskich i ma duży wpływ na to, że Polonia amerykańska w wyborach do polskiego parlamentu nie głosuje na postkomunistów i Unię Wolności, lecz na partie niepodległościowe. W ostatnich wyborach prezydenckich Krzaklewski zdobył przygniatającą większość głosów, Kwaśniewski zaś śladową. To Michnika musi bardzo boleć, a w konsekwencji Moskal stał się jego osobistym wrogiem, i widać to wyraźnie od lat na łamach "GW".
Na szczęście nie wszyscy przedstawiciele władz polskich ulegli manipulacji Gazety. Premier Buzek ma zamiar wziąć udział w Zjeździe Polonii, prof. Stelmachowski powitać go z całą atencją, gdyż pamiętają o ogromnym wkładzie osobistym Edwarda Moskala i całego Kongresu Polonii Amerykańskiej w odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1989 roku (Moskal stoi na czele amerykańskiej Polonii od l988 roku) oraz przyjęcie Polski do NATO. To nie mowy Geremka pomogły tej decyzji, lecz siła głosów wyborczych Polonusów, z którymi muszą liczyć się amerykańscy politycy. Politycy polscy zaś nie powinni ich lekceważyć w imię wspierania gier politycznych środowiska Gazety.

TERESA KUCZYŃSKA

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1