Hajże na Moskala!
Zbigniew Łabędzki

 

No i rozpoczęło się nowe polowanie z nagonką na niesfornego prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. W prasie "oficjalnej", na grupach dyskusyjnych, wylazło robactwo wszelkie, aby z bezpiecznej odległości obrzucać błotem faceta, króry, gdyby został prezydentem RP, i działał z taką samą stanowczością i odwagą, jak to robi jako prezes KPA, szybko ustawiłby Polskę na właściwej drodze

Liberał wstrząśnie się tu ze zgrozą: Moskal??? Ten antysemita??? !!!

Dobra, drodzy liberałowie. Czy uzasadniona niechęć do jakieś określonej grupy niepolaków, czy nawet antypolaków, dyskredytuje Edwarda Moskala jako Polaka? Jako patriotę, których mało w dzisiejszej Polsce? Jako człowieka odważnego i nie bojącego się przeciwstawić antypolskiej nagonce? Wybaczcie, liberałowie, ależ są to przecież cechy, których potrzebujemy u naszych przywódców jak wody i chleba!  Gościa, który dla Polski będzie gryzł i kopał. Którego nie rzuci się na kolana, bo wielokrotnie tego bezskutecznie próbowano!

Jasne, Wy, liberałowie wolicie kogoś, kto będzie rozmawiał ze wszystkimi już nawet nie na kolanach, a w pozycji Araba podczas modlitwy, bijącego głową o ziemię. Tak robią nasi politycy. I widzimy skutki tych działań. Polska coraz szybciej staje się szambem moralnym, ekonomicznym i politycznym. I ci wszyscy walący łbami o podłogę Europie, oddający jej wszystko, co można Polsce zwędzić, karmiących Polskę przeżutą papką propagandy - ci wzyscy nagle poczuli odwagę i walą w Moskala. Bo wolno. Bo politycznie poprawne! 

A ja w tej całej nagonce widzę olbrzymi, nieukrywany STRACH. Bowiem, gdyby taki gość z ikrą, jak E. Moskal, został kiedykolwiek w Polsce prezydentem lub premierem, szybko społeczeństwo polskie dobrałoby się do skóry tym wszystkim kretynom i zdrajcom, co dzisiaj mienią się być władcami Polski.

PRAWDA???

Przedstawiam Państwu początek nagonki Gazety Wyborczej na Pana Edwarda Moskala. Tekst "Oświadczenia Edwarda Moskala" wzięty ze strony internetowej GW 

( www.gazeta.pl/ datowane sobota, 21 kwietnia 2001), nie jest jeszcze sprawdzony z oryginałem, na który wciąż czekam. Zastosowałem tutaj również odsyłacze, gdzie staram się zwrócić Państwa uwagę na niektóre tricki i przekręty Gazety Wyborczej. 

(22 kwietnia, 2001 - poprawiłem tytuł i podtytuł "oświadczenia" zgodnie z oryginałem, nie z tendencyjnym tytułem i podtytułem sfabrykowanym przez Gazetę Wyborczą.


OSWIADCZENIE PREZESA KONGRESU POLONII AMERYKAŃSKEJ  (1)
Oryginał

 

FARYZEJSKIE WZYWANIE
INNYCH DO PRZEPROSIN

I znów Jan Nowak Jeziorański, za sprawą jakże chętnie nagłaśniającej go Agencji Prasowej PAP, powtórzył publiczne wezwanie pod adresem Polaków: trzeba przeprosić za Jedwabne! Przypadek uporu godnego lepszej sprawy - czy też osobisty kompleks obciążonego sumienia? Zastanawiam się przede wszystkim - z jakich to pozycji Nowak-Jeziorański zwraca się wciąż do społeczeństwa i narodu polskiego. Czy jako noszący paszport amerykański były dyrektor rozgłośni "Wolna Europa", czy też jako były działacz i wiceprzewodniczący Kongresu Polonii Amerykańskiej, z którym lata temu się rozstał (choć lubi ten tytuł "byłego" i wciąż się nim podpisuje pod każdą petycją). Nie jest rzeczą bez znaczenia, kto i z jakiej pozycji tak często i chętnie chce przemawiać, aspirując wyraźnie do roli kogoś, komu dano specjalny mandat trybuna - i jest w tej mierze jakimś samozwańczym autorytetem moralnym".

Jerzy Robert Nowak (nie mylić z Janem Nowakiem-Jeziorańskim!) nie tak dawno miał odwagę w swojej "Encyklopedii Białych Plam" zaliczyć Jana Nowaka-Jeziorańskiego do kategorii "fałszywych autorytetów" - i po zapoznaniu się z jego wywodem przyznałem mu w duchu absolutną rację. Posłuchajmy jego opisu i definicji: "Od pewnego czasu obserwujemy nasilenie różnego typu grupowych wystąpień tzw. autorytetów. (...) "Autorytety" grupowo wyrokują, protestują, oceniają, potępiają, pouczają naród, co ma robić od zaraz. "Autorytety" najczęściej zabierają głos w sprawach, na których zupełnie się nie znają, ale to akurat im zupełnie nie przeszkadza" - pisze Nowak. "Łączy ich pokora wobec lobby żydowskiego - kontynuuje swoją charakterystykę autor hasła - są "kurierami" dziejowych zafałszowań" - dodaje. Rzeczywiście, jesteśmy w domu!

W swoim pierwotnym apelu zawartym w tekście "Rzeź w Jedwabnem" (na łamach styczniowego "Nowego Dziennika") Jan Nowak-Jeziorański domagał się od społeczeństwa polskiego "poczucia narodowego wstydu za czyny haniebne", faryzeuszowsko argumentując, "skoro dzielimy dumę narodową płynącą z czynów" (jakich - szlachetnych?). "Musimy zdobyć się na poczucie narodowego wstydu", domaga się uporczywie w swoim artykule Nowak, głosząc tam takie radykalne i apodyktyczne sądy jak: "Wysuwanie wniosku z pogromów w lecie 1941 r., że zagłada była wspólnym dziełem Polaków i Niemców, jest oszczerstwem". I zaraz dalej: "Każdy kto poczuwa się do polskości, ma obowiązek bronić się przed nim". Proszę mi powiedzieć w oparciu już o te zdumiewające sądy, kim właściwie jest ich autor, kogo reprezentuje - i czyich interesów tutaj broni?

Jest to o tyle paradoksalne, że cała ujawniająca się ostatnio naszym oczom baza dowodowa, żmudnie wydobywana przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej, zmierza dokładnie w stronę przeciwną. Dzień po dniu staje się jawne, że zbrodnia w Jedwabnym była, tak jak to przez 60 lat uważano, dziełem okupanta niemieckiego, a udział Polaków był w niej marginalny, wymuszony i niejasny. Nie są to tylko studia i analizy dokumentów czynione "w marszu" przez prof. Tomasza Strzembosza i kilku innych prawdziwych historyków, mających reputację i zasady, nie traktujących też swojej pracy jako koniunkturalne usługi dla określonych grup dzisiejszych polityków. Badaczy tych, dobrze znanych publicznemu ogółowi, nie można posądzać o to, o co Jan Nowak-Jeziorański pomawia w swoim artykule własnych rodaków, którzy ośmielają się podważać wiarygodność "Świadków" i "w ten sposób oddalają się od tego, co stanowi meritum sprawy".

Właśnie, co jest tutaj "meritum sprawy"? Z tekstu "Rzeź w Jedwabnem" wygląda, że nie jest nim bynajmniej dotarcie do prawdy i faktów, ale wyegzekwowanie planu rzucenia Polaków na kolana, wyekspediowanie z misją pątniczą" prezydenta RP, premiera, prymasa do Jedwabnego, aby na oczach reporterów i agencji medialnych z całego świat błagali naród żydowski o przebaczenie. Uchodzący za polskiego patriotę Jan Nowak-Jeziorański narzeka, że "debata zaczyna zmierzać w fałszywym kierunku", ponieważ kwestionuje się wiarygodność książki Grossa i założony z góry plan zaczyna się wykolejać. Tylko komu plan ten miał służyć - rodakom czy sponsorom książki "Sąsiedzi", którzy zamierzali na niej ubić swój moralny kapitał?

Ani przez chwilę Nowaka-Jeziorańskiego nie interesują publiczne szkody, jakie wyrządza książka Grassa, oparta na fałszywym założeniu i nie mająca wartości naukowego dokumentu, za to nagłaśniana już w wielu krajach zachodu przez doskonale wszystkim znanych, dawnych wrogów Polski, prawdziwych "polakożerców", z Abrahamem Brumbergiem na czele. Nowaka niepokoi wyłącznie "jakikolwiek wybuch neoantysemityzmu", czyli fali oburzenia Polaków na widoczną już dla każdego, grubo szytą manipulację. Taka ewentualność, zdaniem Nowaka - "w Polsce wyrządziłaby straszne szkody, nie Żydom, bo pozostało ich w Polsce zaledwie kilka tysięcy, lecz pozycji i dobremu imieniu Polski w świecie". Tak więc w każdym przypadku troską legendarnego "kuriera z Warszawy" są tylko i wyłącznie kalkulacje, plany i skuteczność akcji żydowskiego lobby...

Stąd ponowiony dziś apel, "by Polacy koniecznie przeprosili za Jedwabne" niezależnie już od tego, jakie konkluzje na temat sprawców przedstawi niebawem specjalnie powołana w tym celu Komisja Instytutu Pamięci Narodowej - rysuje się jako bardzo dziwny i zawiły myślowo. Nowak-Jeziorański w trybie przypominającym szamańskie zaklęcia, wmawia teraz czytelnikom: "Czy więc nie powinniśmy, jako Polacy, poczuwać się do moralnego obowiązku przeproszenia za czyn zbrodniczy, popełniony przez naszych braci?" Powołuje się przy tym i na kanclerza Brandta, który przepraszał za zbrodnie Hitlera, którego nie był ani sympatykiem ani wyznawcą, to znów na polskich biskupów, którzy "wybaczyli Niemcom i prosili o wybaczenie", choć tu Nowak zastrzega się już, abyśmy nie oczekiwali tej samej wzajemności od Żydów! Pisze: "Akty przeproszenia i przebaczanie nie są towarami wymiennymi i nie mogą być przedmiotem przetargu na zasadzie: ja przeproszę ciebie, jeśli ty mnie przeprosisz. W myśl nauki Chrystusa" (tak tak, pisze to Jan Nowak!) "żale za grzechy są obowiązkiem sumienia, więc nie mogą się opierać na zasadzie wzajemności".

Pozostawmy już w spokoju faryzejską spekulację, mętlik słów i pojęć, w których gmatwa się "fałszywy autorytet", tym razem starający się być ekspertem w kwestii nauk Kościoła(?!). Zapytajmy raczej, kto tak uporczywie ponawia wyzwania o coś, na czym mu osobiście tak bardzo zależy - czy doprawdy ktoś, kogo się słucha - i któremu się ufa, człowiek, który cieszy się społecznym autorytetem? W obsesji Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który z uporem desperata pcha koniecznie prezydenta RP, premiera i prymasa do wdziania pokutniczej sukni i ruszenia na kolanach, w prochu - do Jedwabnego, bo sytuacja ta i obraz są czymś, na czym chyba nie tylko jemu tak bardzo zależy, kryć się może daleko ciekawszy kompleks własnej winy, kompleks nie złożonych dotąd przeprosin i ekspiacji za niegodne, osobiste czyny.

Nie jest od dawna tajemnicą, bo ujawnili to już w paru publikacjach książkowych współpracownicy radia "Wolna Europa", wśród których pracował Jan Nowak-Jeziorański, że przegrał on lata temu proces o zniesławienie, wytoczony niemieckiemu funkcjonariuszowi, który zidentyfikował go jako współpracownika niemieckich władz okupacyjnych na terenie Generalnej Guberni. Po prostu, Jan Nowak-Jeziorański pracował dla hitlerowców jako ich zaufany i lojalny zarządca "przejętego mienia pożydowskiego". Pytany o ten epizod wyjaśniał, że do pracy tej skierowało go dowództwo Armii Krajowej, aby zapewnić mu "żelazne dokumenty", niezbędne w jego dalszej, konspiracyjnej pracy. Być może i w tym przypadku poznamy kiedyś pełną prawdę. Tym niemniej, Jan Nowak-Jeziorański nie przeprosił dotąd publicznie za funkcje jakie pełnił pod nadzorem ludzi z trupimi czaszkami na czapkach - ani swoich współbraci, ani swoich współrodaków. Może od tego powinien raczej sam zacząć zanim popędzi polskie społeczeństwo i jego liderów do Jedwabnego?

Edward J. Moskal prezes Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej


Obrzydliwość

Edward Moskal, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej, wydał oświadczenie szkalujące Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Moskal ma być jednym z głównych gości przyszłotygodniowego II Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy

Organizatorem zjazdu, który odbędzie się w Warszawie, Krakowie, Częstochowie i Pułtusku, jest Stowarzyszenie Wspólnota Polska. Jej działaniom patronuje Senat. O tym, kto będzie brał udział w zjeździe, decydowały organizacje polonijne oraz Wspólnota. Moskal podczas oficjalnego uroczystego otwarcia ma przemawiać w imieniu Polonii. W ub. tygodniu wydał on oświadczenie, dostępne m.in. na oficjalnych stronach internetowych Kongresu Polonii Amerykańskiej, w którym szkaluje Jana Nowaka-Jeziorańskiego, legendarnego kuriera z Warszawy. Moskal wydał je po wypowiedzi Nowaka-Jeziorańskiego na temat Jedwabnego.

"Przypadek uporu godnego lepszej sprawy - czy też osobisty kompleks obciążonego sumienia? Zastanawiam się przede wszystkim - z jakich to pozycji Nowak-Jeziorański zwraca się wciąż do społeczeństwa i narodu polskiego" - pisze Moskal. Przyznaje się dalej, że zgadza się z zupełnie innym Nowakiem - Jerzym Robertem, autorem "Encyklopedii Białych Plam" i artykułów antysemickich. Moskal powtarza za nim, że "obserwujemy nasilenie różnego typu grupowych wystąpień tzw. autorytetów. (...) >Autorytety< najczęściej zabierają głos w sprawach, na których zupełnie się nie znają, ale to akurat im zupełnie nie przeszkadza".

Takim fałszywym autorytetem, "uchodzącym za polskiego patriotę", Moskal nazywa Jana Nowaka-Jeziorańskiego.(3)

Pisze o nim: "Nie jest od dawna tajemnicą, bo ujawnili to już w paru publikacjach książkowych współpracownicy Radia Wolna Europa, wśród których pracował Jan Nowak-Jeziorański, że przegrał on lata temu proces o zniesławienie, wytoczony niemieckiemu funkcjonariuszowi, który zidentyfikował go jako współpracownika niemieckich władz okupacyjnych na terenie Generalnej Guberni.

Po prostu, Jan Nowak-Jeziorański pracował dla hitlerowców jako ich zaufany i lojalny zarządca >przejętego mienia pożydowskiego<. Pytany o ten epizod wyjaśniał, że do pracy tej skierowało go dowództwo Armii Krajowej, aby zapewnić mu >żelazne dokumenty<, niezbędne w jego dalszej pracy konspiracyjnej.

Być może i w tym przypadku poznamy kiedyś pełną prawdę. Niemniej jednak, Jan Nowak-Jeziorański nie przeprosił dotąd publicznie za funkcje, jakie pełnił pod nadzorem ludzi z trupimi czaszkami na czapkach - ani swoich współbraci, ani swoich współrodaków. Może od tego powinien raczej sam zacząć, zanim popędzi polskie społeczeństwo i jego liderów do Jedwabnego?".(4)

O skomentowanie wystąpienia Moskala poprosiliśmy tych, którzy wraz z Nowakiem-Jeziorańskim podpisali apel do społeczeństwa polskiego o przeprosiny za zbrodnie w Jedwabnem. - Nowak-Jeziorański jest bohaterem Polski podziemnej, żołnierzem AK, narażał życie, natomiast Edward Moskal był w tym czasie nikim. Oskarżanie bohatera o współpracę z hitlerowcami jest absurdem i podłością. Nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto czuje się Polakiem, mógł coś takiego napisać. To dyskwalifikuje Moskala, dlatego uważam, że nie należy go zapraszać na żadne oficjalne zjazdy - powiedział "Gazecie" Henryk Wujec, poseł UW.

A ks. prof. Michał Czajkowski (2) powiedział: - Mogę skomentować to jednym słowem: "obrzydliwość".

Katarzyna Montgomery, ml


Obsesje Moskala - komentuje Ernest Skalski

Kongres Polonii Amerykańskiej i cała Polonia amerykańska są od kilku lat degradowane(5) przez antysemicką obsesję Edwarda Moskala. W oczach Amerykanów obciąża to w jakimś stopniu wszystkich Polaków. Dawno już - nawiązując do słów Churchilla - jeden człowiek nie zrobił tak wiele zła tak wielu - pisze Ernest Skalski o wystąpieniu Moskala 

"Uchodzący za polskiego patriotę", "...Jan Nowak-Jeziorański pracował dla hitlerowców jako ich zaufany...", "...nie przeprosił... za funkcje, jakie pełnił pod nadzorem ludzi z trupimi czaszkami na czapkach". Nowakowi-Jeziorańskiemu, który z polecenia AK pracował w zarządzie miejskim Warszawy, w każdej chwili groziło, że ci z trupimi czaszkami zamordują go po straszliwych torturach na Szucha. Moskal rżnie głupa, licząc, że ludzie w Ameryce nie połapią się, o co chodzi.

Wolność w demokracji polega nie tylko na tym, że można wszystko powiedzieć, lecz i na tym, że nie ma przymusu zajmowania ważnych publicznych stanowisk, na których już pewnych rzeczy mówić nie wolno. Dotyczy to również prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. Kongres ten, jak cała Polonia amerykańska, jest od kilku lat degradowany przez antysemicką obsesję Edwarda Moskala. W oczach Amerykanów obciąża to w jakimś stopniu wszystkich Polaków. Dawno już - nawiązując do słów Churchilla, skoro się mówi o czasach wojny - jeden człowiek nie zrobił tak wiele zła tak wielu.


Sylwetka Edwarda Moskala

Edward Moskal urodził się w 1924 roku w Chicago. jest właścicielem restauracji, którą przejął po ojcu i prowadził do 1992 r. W wieku 18 lat wstąpił do Związku Narodowego Polskiego. Przez lata wytrwale budował w nim swą pozycję. W 1988 został prezesem ZNP i prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej. 

Moskal często zabiera głos w sprawach polsko-żydowskich. W maju 1996 w liście do prezydenta Kwaśniewskiego skrytykował przeprosiny ówczesnego szefa MSZ Dariusza Rosatiego za pogrom kielecki. Pisał, że "ewidentne błędy urzędników państwowych powodują, że Żydzi pozwalają sobie na coraz więcej". List wywołał rozłam w KPA. 

W styczniu 1998 skrytykował polski rząd za usunięcie symboli religijnych z terenu obozu w Oświęcimiu. Kiedy Moskal zaprosił ks. Henryka Jankowskiego, katolicki biskup Chicago Francis George zakazał Jankowskiemu odprawiania mszy i głoszenia kazań. 

W czerwcu 1998 prezes oświadczył: "Jeśli ktoś nazywa mnie antysemitą, noszę tę etykietkę z dumą". 

W oświadczeniu z 28 lutego "zastanawiał się, kto prof. Kieresa, prezesa IPN, zatrudnił. Czy nie są to ci sami "lokaje, którzy mają dziwne powinowactwo z żydowskimi żądaniami, bez względu na ich uzasadnienie, po to tylko, by zaspokoić ich nienasycony apetyt". 

Moskal skrytykował także nominację prof. Władysława Bartoszewskiego na przewodniczącego Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. 

Jednocześnie Moskal zmobilizował Polonię do pomocy ofiarom powodzi w 1997 roku. Gdy ważyły się losy przyjęcia Polski do NATO, wezwał polonusów, by zasypali Kapitol i Biały Dom listami z poparciem polskich aspiracji. Jest honorowym obywatelem Krakowa. (6)

Jarosław Kurski


Sylwetka Jana Nowaka-Jeziorańskiego

Jan Nowak-Jeziorański (właściwie Zdzisław Jeziorański), jest jednym z nielicznych ludzi, którzy mają prawo telefonować bez zapowiedzi do prezydentów USA. Zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych wymieniany jest wśród największych żyjących bohaterów II wojny.

Jego przodkowie walczyli we wszystkich powstaniach narodowych, on sam walczył niemal od pierwszego dnia II wojny. Jako podchorąży artylerii został wzięty we wrześniu 1939 r. do niewoli na Wołyniu. Uciekł, kontynuował walkę w podziemiu. W Armii Krajowej prowadził akcję "N" - służącą demoralizacji oddziałów niemieckich.

Jako kurier i spadochroniarz pięciokrotnie przekradał się do Londynu i okupowanej Polski. Raz, ukryty pod wilgotnym miałem węglowym na statku do Sztokholmu, omal nie zamarzł. W lipcu 1944 r. dotarł do Warszawy jako ostatni kurier przed wybuchem powstania. W przeddzień kapitulacji z rozkazu komendanta AK gen. Bora-Komorowskiego przedarł się z płonącego miasta do Londynu, wywożąc setki dokumentów i zdjęć świadczących o dramacie stolicy.

Po wojnie pracował w BBC, a od 1952 r. kierował sekcją polską Radia Wolna Europa, która była dla pokoleń Polaków mieszkających w PRL jedynym źródłem prawdziwej informacji.

Ma ogromne zasługi dla wprowadzenia Polski do NATO.

Mimo 89 lat nadal stale zajmuje się sprawami polskimi. Działał w środowiskach polonijnych, m.in. jako jeden z dyrektorów Kongresu Polonii Amerykańskiej, odszedł z Kongresu na znak protestu wobec antysemickich wystąpień prezesa KPA Edwarda Moskala. Ostatnio wielokrotnie apelował do władz polskich o przeproszenie Żydów za zbrodnię w Jedwabnem.

pw


Przypisy

(ods.1) GW od początku stosuje "ustawianie" czytelnika. Oto oryginalny tytuł z GW:

Pełny tekst oświadczenia Moskala (Nie prezesa, nie Edwarda, sam "Moskal" brzmi mniej "oficjalnie")

Publikujemy pełny tekst bulwersującego oświadczenia prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala 

(to "bulwersującego", ma też ustawić czytelnika "właściwie"!) (Powrót-1)

(ods.2) Ks. Czajkowski jest jednym ze współpracowników GW, tzw. "księży patriotów" Krótki opis Jego postawy jest tutaj) (Powrót-2)

(ods.3) To nie są słowa E. Moskala, a cytat z "Białych Plam" Prof. Jerzego Roberta Nowaka (powrót-3)

(ods.4) E. Moskal porównuje tu problem "współpracy" z Niemcami. Zwolennicy Grossa twierdzą, ze nawet współpraca wymuszona przez Niemców nie usprawiedliwia Jedwabian, stąd E. Moskal pyta: a równie wymuszona współpraca Nowaka-Jeziorańskiego, usprawiedliwia?? (powrót-4)

(ods.5) Kongres Polonii Amerykańskiej i cała Polonia amerykańska są od kilku lat degradowane przez antysemicką obsesję Edwarda Moskala ??? Ostatnie wybory E. Moskala na prezesa KPA pokazują, że jest popierany przez olbrzymią większość wyborców. Nie widać tam też żadnej degradacji, która niestety występuje w Kongresie Polonii Kanadyjskiej, opanowanym w części przez zwolenników komunistycznych rządów. (powrót-5)

(ods.6) I to pokazuje tę degradację, dzieło E. Moskala? (powrót-6)

Powrot do strony głównej

Hosted by www.Geocities.ws

1