– 32 –

 

IV.

 

Nieskazitelna istota chrześciaństwa. – Dwie boskie zasady. Pozorna potęga Rzymu. – Ukryty opór. – Upadek. – Potrójne przeciwieństwo królów i narodów. – Zawikłanie kościoła. – We Włoszech poznano się na papieztwie. – Odkrycia królów i narodów. – Fryderyk Mądry. – Jego umiarkowanie i oczekiwanie.

 

            Chorobą, na którą ówczesne chrześciaństwo cierpiało, były zabobony, niedowiarstwo, ciemnota, różne subtelne i niepłodne zaciekania się w myślach, jako też zupełne skalenie obyczajów. Wszystko to są naturalne owoce serca, ludzkiego, które, jak tego dowodzi historya, nie po piérwszy raz pojawiły się między ludźmi. Między pogańskiemi religiami Wschodu uległa niejedna téj zarazie, doszedłszy najwyższego stopnia swéj chwały. Religie te upadły i nie podniosły się więcéj.

 

            Czyż tedy i religii chrześciańskiéj podobne groziło niebezpieczeństwo? Azaż i ona miała uledz téj saméj potędze, która religie pogańskie pozbawiła życia ? Czyż rzeczywiście nie było już pomocy? Czyż ona potęga śmierci, pochłonąwszy wyżej wymienione religie, i nad gruzami kościoła Chrystusowego tryumfować miała?

 

            Nie ! Chrześciaństwo nie stoi na równi z religiami pogańskiemi. Ono nie składa się, jako te, z kilku ogólnych prawd zaprawionych bajkami i podaniami, które wcześniéj czy późniéj rozbiorowi rozumu ludzkiego uledz musiały; chrześciaństwo oparte jest na prawdach i zdarzeniach, które nie potrzebują lękać się próby, dokonanéj przez ludzi szczérych i oświeconych. Religia chrześciańska nie ogranicza się na wzbudzenie w duszy człowieka kilku niestałych uczuć religijnych, które raz przeminąwszy nie zachwycają więcéj serca, piérwotnym swym urokiem; owszem chrześciaństwo chce zaspokoić, i zaspakaja też rzeczywiście wszystkie religijne potrzeby serca ludzkiego bez względu na stopień oświecenia, na którym człowiek stoi. Ono nie jest dziełem człowieka przemijącém, przechodzącém w zapomnienie, jest owszem dziełem Boga, który, ca stworzył, i nadal utrzymuje. Słowa i obietnice Jezusa Chrystusa, jako boskiéj głowy kościoła, są tego pewnym zakładem.

 

– 33 –

 

            Pokolenie ludzkie nie obejdzie się nigdy bez chrześciaństwa. Jeźli się może na chwilę tą myślą łudziło, to znowu odżyło chrześciaństwo w nowéj młodości i sile, przynosząc jedyne lekarstwo duszy człowieka, a wtedy podupadłe na duchu pokolenia z zapałem powracają do dawnych, prostych i do duszy przemawiających prawd ewangelicznych, na które w godzinie upojenia patrzały z pogardą.

 

            To też chrześciaństwo 16 wieku tą samą, co w piérwszych wiekach, zajaśniało jasnością i siłą odradzającą umysły. Te same prawdy wydały po upływie piętnastu wieków te same owoce. Za czasów reformacyi Ewangelia te same, co za dni Piotra i Pawła, zwyciężyła nieprzebyte przeszkody. Potęga jéj nie znająca granic uwydatniła się między narodami, które pod względem obyczajów, usposobienia siebie są różne; wpływ jéj sięgał od północy aż ku południowi. Jako za czasów Szczepana i Jakóba, tak i naonczas, zapaliła Ewangelia w sercach podupadłych pokoleń ogień zapału i zaparcia samego siebie, i podnieciła go aż do wysokości męczeństwa umysłowego i rozwoju ducha zupełnie od.

 

            Jakże przyszło do takiego rozbudzenia i ożywienia kościoła i świata ?

 

            Bóg rządząc światem powoduje się zawsze dwiema zasadami, które i w tenczas były widoczne. Najprzód powoli i z daleka już przygotowuje On to, co wykonać zamierza. Ma czasu na to wieki:

 

            Po drugie, gdy przyjdzie godzina jego, to do wykonania największych rzeczy posługuje się najmniejszymi środkami. Tak działa Pan w świecie przyrody, tak między ludźmi.

 

            Gdzie ma wielkie wyróść drzewo, tam składa w łono ziemi ziarnko małe; jeźli kościół odnowić zamierza, posługuje się najpodlejszemi narzędziami do wykonania dzieła, którego ani cesarze, ani uczeni, ani najznakomitsi mężowie, żyjący w łonie kościoła dopełnić nie mogli. Wkrótce odszukamy i znajdziemy to ziarneczko, które ręka Boża w czasie reformacyi w ziemię zasiała; najprzód zaś obaczmy i rozpoznajmy te rozliczne środki, które za wolą Bożą do przygotowania reformacyi zmierzały.

 

            Na zaraniu reformacyi zdawał się pokój Rzymu być zabezpieczonym. Nic zgoła nie było w stanie zaniepokoić go w używaniu owoców odniesionego zwycięztwa. A że tryumf Rzymu istotnie był wielkim, temu zaprzeczyć się nie da. Sobory powszechne, te istne wyższe i niższe Izby katolicyzmu, przestały być niezawisłe, sekty Waldensów i Husytów poszły w rozsypkę. Wszystkie wszechnice, z wyjątkiem może jednéj paryskiéj, która czasami na znak przez krolów francuzkich dawany głos swój podnosiła, stawały w obronie nieomylności wyroków Rzymu.

 

– 34 –

 

            Władza papieżów nie doznawała prawie radnego oporu. Wyższe duchowieństwo wolało płacić dziesięcinę naczelnikowi, mieszkającemu tam gdzieś daleko, i dziewięć innych części swego dochodu trawić w pokoju, aniżeli pokuszać się o niezawisłość, nie obiecującą wielkich korzyści, i wymagającą może nie małych ofiar. Niższe zaś duchowieństwo ujęte widokiem lepszych posad, których w chciwości swéj się spodziewało, chętnie nadzieję tę okupiło resztkami swobody mu pozostałéj. Do tego przez wyższą hierarchią należycie w karbach trzymane, nie było prawie w stanie głosu swego podnieść, a tém mniéj zdolne stawić opór przełożonym. Lud uginał kolana swe przed ołtarzem rzymskim, królowie zaś, aczkolwiek w sercu dla biskupów rzymskich pogardę żywić zaczynali, nie odważyli się jednak podniéść ręki swéj przeciwko władzy, której naruszenie poczytywano naonczas za świętokradztwo.

 

            Lecz opór przeciwko władzy papiezkiéj w czasie powstania reformacyi ustał tylko na zewnątrz, na wewnątrz zaś się wzmocnił. Przypatrzywszy się z blizka nie jedną odkrywamy w wspaniałéj budowie papieztwa szczelinę, zapowiadającą jego upadek. Powszechne sobory utraciły wprawdzie swą niezawisłość, lecz zasady ich rozpowszechniły się wśród kościoła i w obozie przeciwnika wszczęło się rozdwojenie. Zwolennicy papieztwa rozpadli się na dwa obozy; jedni orędowali za nieograniczoną władzą papiery, opierającą się na zasadach Hildebranda, inni znowu życzyli sobie konstytucyjnego panowania papiezkiego, któreby zastrzegało kościołom pewną swobodę rozwoju.

 

            Co więcéj; wiara w nieomylność biskupa rzymskiego została u wszystkich stronnictw nader zachwianą. Nie podniósł się wprawdzie żaden głos celem obalenia jéj, ale tylko dla tego, ponieważ chciano sobie zachować jeszcze choć tę ręsztkę wiary; ponieważ lękano się i najmniejszego powiewu, aby całéj budowy nie obalił. Chrześciaństwo wstrzymywało prawie własny swój oddech, lękając się, by klęską, téjże grożącą, samo w gruzach nie legło. Lecz jeźli człowiek przekonanie jakie, któremu długi czas z całego serca bywał oddany, utracić się obawia, to dowodzi przez to, iż przekonania tego nie podziela więcéj, i zaniedługo porzucić musi, co przynajmniéj na pozór zachować się usiłował.

 

           

 

– 35 –

 

            Opatrzność boska torowała drogę reformacyi, sposobiąc powoli do niéj umysły na trzech polach życia ludzkiego, a mianowicie na polu polityki, na polu kościoła i na polu nauki i piśmiennictwa. Królowie i narody, chrześcianie i teolodzy, ludzie nauki i pióra, oni wszyscy wespół pomagali przygotować odrodzenie, którém odznacza się wiek 16. Poglądnijmy tedy na prądy opozycyjne, jakie na tych trzech polach się pojawiły, a zwłaszcza w tym porządku, iż zakończymy poglądem na prąd umiejętności i nauki, który w czasie poprzedzającym reformacyą był najpotężniejszy.

 

            Najprzód co do narodów i królów, to w oczach tychże przyćmiła się dawniejsza chwała Rzymu, a to z powodu zawinienia samego kościoła. Błędy i zabobonne wyobrażenia, któremi Rzym wiarę chrześciańską zaprawił, nie przyczyniły się zgoła do osłabienia jego potęgi. Chrześciaństwo byłoby pod względem religii i duchownego rozwoju musiało zająć stanowiska wyższe od kościoła, jeśliby w tym kierunku miało wydać sąd o kościele. Lecz znalazło się inne pole, na którém kościół nie stanął tak wysoko, iżby rozum ludzi świeckich nie był w stanie wytworzyć sobie o nim sądu. Było to pole jego świeckiego panowania. Królowanie duchowieństwa, które nad narodami panowało, mógło utrzymać się jedynie w ten sposób, jeźliby głowa duchowieństwa nie koroną ziemskiego panowania, lecz koroną świętobliwości w oczach ludu olśnioną była. Duchowieństwo atoli, niepomne właściwego powołania swego, zamieniło niebo za ziemię, porzuciło wyżyny światłości i chwały i zajęło się świeckiemi sprawami obywatelstwa i książąt. Duchowni, ci powołani wyobraziciele rzeczy ducha, zamienili takowy za sprawy cielesne; skarby umiejętności i władzę słowa nad duszami ludzkiemi porzucili, przywłaszczając sobie na miejsce jéj władzę świeckiego ramienia i fałszywy blichtr światowości.

 

            Stało się to bardzo prostym sposobem. Z początku nie omieszkał kościół występować w obronie spraw i celów życia duchownego, lecz broniąc takowe od zaczepek i oporu, stawianego ze strony narodów, posługiwał się niejednokrotnie środkami światowymi, urywając do walki nieraz podłéj broni, jaką cielesny rozum uważał za skuteczną. Zacząwszy takiéj urywać broni postradał kościół charakter swój, jako potęgi nad duchami. Gdy ramię jego stało się świeckie, stało się też i serce. W krótce przybrał kościół postać nową, piérwotnéj wręcz przeciwną. Przedtém urywał ziemi jako środka, mającego służyć do bronienia nieba, teraz używał nieba do bronienia ziemi. Formy teokratyczne stały się w ręku kościoła środkami do dopięcia świeckich zamiarów. Dary, które narody chrześciańskie najwyższemu kapłanowi swemu składały, obracano na utrzymanie przepychu dworu i wojsk papiezkich. Duchowna władza stała się drabiną, po któréj szczeblach wyniósł się papie ponad królów i narody, czyniąc je podnóżkiem nóg swoich.

 

 

– 36 –

 

            Ulotnił się urok, potęga kościoła upadła w téj saméj chwili, w któréj synowie tego świata mógli rzec o nim : „Stał się równym każdemu z nas." Wielcy tego świata poczęli piérwsi dochodzić prawideł, na których opierały się urojenia Rzymu. Ta już okoliczność byłaby zgoła wystarczyła zpowodować jego upadek, lecz na jego szczęście, wychowanie książąt spoczywało wszędzie w rękach przyjaciół i powierników Rzymu. Ci zaś wpajali w dusze wychowańców swych uczucia bojaźni i poszanowania dla papieżów. Królowie narodów wyrośli wśród świątyni kościoła. Książęta, nie posiadający nadzwyczajnych zdolności umysłowych, nie zdołali wyzwolić się z pod władzy téj; wielu ich nie pragnęło niczego tak gorąco, jako w godzinie śmierci powrócić na łono kościoła; woleli umierać w zakonnym habicie, niźli w koronie.

 

            Włochy, to istne jabłko niezgody w Europie, najwięcéj przyczyniły się do wyprowadzenia królów z przyjętego przez nich błędu. Ci bowiem wchodzili w układy z papieźami, nie jako z naczelnymi biskupami, lecz jako doczasowymi panami Państwa kościelnego. Królowie osłupieli z zadziwienia, widząc jako papieże dla osiągnięcia świeckich korzyści ani namyślali się zaprzeć się niektórych praw duchownych; przekonali się oraz, że ci powołani stróże prawdy znają się doskonale na podstępnéj przebiegłości polityki, że fałszem, udawaniem, nawet i krzywoprzysięstwem nie pogardzają.

 

            Teraz spadły łuski z oczu książąt i poznali rzeczy w inném świetle, niż oglądać ich nauczono. Przebiegły Ferdynand, król Arragonii używał podstępu przeciwko podstępowi. Niepohamowany Ludwik XII. kazał wybić monetę z napisem : „perdam Babylonis nomen" (zniszczę imię Babylonu). Poczciwy cesarz Maksymilian z domu Habsburgów, dowiedziawszy się o zdradzie papieża Leona X., powiedział bólem przejęty publicznie te słowa : „Tak tedy i w tym papieżu poznaję niegodziwego człowieka. Teraz mogę rzec, że mi w życiu mojém ani jeden papież nie dotrzymał słowa i wiary. Ten, da Bóg, będzie mi ostatni.”

 

            Królowie i narody poczęli się już zniechęcać ciężarami, które na nich wkładali papieże. Domagali się tedy uwolnienia od dziesięcin, podatków i opłat, które wyczerpywały ich siły. Francya ustanowiła przeciwko Rzymowi tak zwaną „sankcyą pragmatyczną," a cesarze z swéj strony poczęli domagać się także podobnych rzeczy. Roku 1511 wziął cesarz osobisty udział w soborze odbytym w mieście Pisa, miał nawet mieć zamiar nabyć godność papiezką dla samego siebie.

 

 

– 37 –

 

            Pomiędzy naczelnikami narodów nie stanął nikt w tak bliskich stosunkach do reformacyi, jako ten, w którego kraju takowa rozpocząć się miała, mianowicie Fryderyk Mądry, książę elektor saski. Zasiadłszy r. 1478 na tronie dziedzicznych państw swych, otrzymał Fryderyk od cesarza godność elektora. Roku 1493 odbył pielgrzymkę do Jerozolimy, gdzie go na „rycerza świętego grobu" pasowano. „Powaga, jaką był otoczony, jego bogactwo i szczodrobliwość uczyniły go najpotężniejszym między równymi jemu książętami. Wybrał go Bóg, i uczynił niby drzewem, aby pod jego ochroną ziarnko prawdy Bożéj piérwsze zapuściło korzonki, bezpieczne będąc od burzy, która się naokoło srożyła!” *)

            Nikt takiemu powołaniu nie odpowiadał lepiéj od niego. Fryderyk posiadał szacunek wszystkich ludzi, szczególnie zaś zaszczycony był zaufaniem cesarza Maksymiliana, piastując w nieobecności tegóż godność zastępcy cesarza. Mądrość jego nie zależała w pewnéj podstępnéj przebiegłości politycznych rokowań, lecz objawiała się w pewnéj oględnej i światléj roztropności, kierującéj się przedewszystkiém tą zasadą, aby nigdy nie przekładać prywatnego zysku nad wymagania honoru i religii.

 

            Przytém nie była sercu jego obcą potęga słowa Bożego. Pewnego razu, gdy znajdował się u niego jeneralny wikary Staupitz, przyszło między nimi do rozmowy o ludziach, którzy do ludu pięknie przemawiać umieją. Elektor odezwał się temi słowy : „Wszystkie mowy, które ograniczają się do sztucznych dowodzeń i wymysłów ludzkich, okrutnie są oziębłe i pozbawione ducha i siły. Każdemu, choćby najdowcipniejszemu dowodowi można przeciwstawić wymysł nie mniej dowcipny. Jedyne Pismo święte taką tchnie mocą i wspaniałością myśli, która wszystkie wywody rozumu ludzkiego wniwecz obraca i zniewala nas wyznać, że tak nigdy żaden człowiek nie mówił." Gdy Staupitz oświadczył, iż zdanie to podziela zupełnie, uścisnął mu elektor uprzejmie rękę i rzekł: „Niech mi pan przyrzecze, że temu przekonaniu zawsze pozostanie wierny!” **)

 

––––––––––––

            *)  Scultet annal. ad. a. 1520.

 

            **) Listy Lutra.

 

– 38 –

 

            Na początku reformacyi potrzeba było prawie takiego księcia, jakim był Fryderyk. Gdyby zwolennicy reformacyi byli słabszymi, niezawodnie byliby ulegli przemocy; gdyby byli prędszego usposobienia, toby ona burza, która powoli się przy gotowała, była się zerwała od razu. Książę elektor był człowiekiem rozważnym, lecz oraz stanowczym. Posiadał on cnotę chrześciańską, któréj Bóg po wszystkie czasy od wielbicieli swych żąda, tj. oczekiwał Pana, stosując się do rady mądrego Gamaliela, który powiedział: „Jeźlilieć jest z ludzi ta rada albo ta sprawa, wniwecz się obróci; ale jeźlić jest z Boga, nie będziecie mógli tego rozerwać.” (Dzieje A. 5:38.) „Taką postać,” rzekł razu pewnego książę do jednego z najoświeceńszych ludzi wieku onego, imieniem Spenglera, pochodzącego z miasta Nürnberg, „taką postać przybrała już ta sprawa, że jéj ludzie nie podołają więcéj, Bóg jedyny ją ukończy. Jego tedy wszechmocnej ręce poruczmy rzecz, która nam jest za trudną.” Zaprzeczyć się nie da; jest to podziwienia godzien wybór, który Opatrzność boska uczyniła, powierzając takiemu człowiekowi opiekę nad rozpoczynającém się dziełem reformacyi.

 

–––––––––– • ––––––––––

 

Wróć     Dalej

 

 

Hosted by www.Geocities.ws

1