Pro i contra, Niedziela 33/2001
Nie przeproszą za niewolnictwo
Anna Rogozińska-Wickers pisze w
korespondencji z Nowego Jorku, pt. Amerykanie nie chcą potępić syjonizmu
(Rzeczpospolita z 10 sierpnia) m.in.: "Protesty Waszyngtonu wywołuje
również żądanie, aby państwa kolonialne, które w przeszłości korzystały z
pracy niewolników, wypłaciły z tego tytułu odszkodowania. Ponadto USA
chce, by z dokumentu usunięto apel wzywający do przeproszenia za
niewolnictwo. Obawiają się one, że może stanowić to podstawę do
ewentualnych roszczeń".
Warto przyjrzeć się na przykładzie tej sprawy,
jak ostrożna i przewidująca jest dyplomacja amerykańska. Nie chcą
przepraszać za jakże odległą historię niewolnictwa Murzynów (a mieliby,
rzeczywiście, za co przepraszać), bo nie chcą dać pretekstów do roszczeń
finansowych. Co powiedzieć w tej sytuacji o postawie prezydenta RP
Kwaśniewskiego, który gotów był, pomimo ostrzeżeń, 10 lipca br. wystąpić z
oficjalnymi przeprosinami wobec Żydów za mord w Jedwabnem, choć wiadomo,
że to, co się działo w Jedwabnem, odbywało się wyłącznie z inicjatywy
niemieckich okupantów, jedynych odpowiedzialnych za mord w Jedwabnem w
sytuacji, gdy zniszczono struktury polskiej państwowości.
Do sprawy
tak szkodliwego dla Polski zachowania Kwaśniewskiego w Jedwabnem nawiązał
Remigiusz Włast Matuszak w Tygodniku Solidarność z 10 sierpnia. W tekście
zatytułowanym Bajka o złotej rybce red. Matuszak pisze m.in.: "Straty
moralne państwa polskiego w skali światowej, wywołane przez sprawę
Jedwabnego, są niewyobrażalne. No bo skoro nawet prezydent
Rzeczypospolitej uwija się w jarmułce na głowie na jedwabieńskich polach i
przeprasza, to znaczy, że Polacy są jednak winni. A skoro "'zrobili' to w
jednym miasteczku, to czy nie zrobili tego z pozostałymi 3 milionami
polskich Żydów? (...) Oczywiście, teraz po przeprosinach powinno nastąpić
przyznawanie (...) odszkodowań, rent itd.".
Jak oczernia się Polaków
Teresa Kuczyńska pisze w tekście:
Czy mam się zastrzelić? ( Tygodnik Solidarność z 3 sierpnia) o tym, jak
konsekwentnie działa się na rzecz zdeformowania świadomości historycznej
Polaków: "Zdarzenia czasu wojny zdominowały całkowicie - w wyniku
nagłośnienia w mediach - dwie sprawy: zagłady Żydów i wysiedlenia Niemców
z obszarów przyznanych Polsce po wojnie przez zwycięskie mocarstwa w
Jałcie. Przyćmiona została utrata przez Polskę większych terenów na
Wschodzie niż zyskano i przesiedlenie stamtąd ludności polskiej.
Nagłośnienie przez Niemców i kręgi publicystów w Polsce, szczególnie im
sprzyjających, wysiedleń niemieckich, przesłoniło w świadomości Polaków na
przykład fakt, że inicjatorami wysiedleń ludności na terenie Polski byli
Niemcy. To oni już na początku wojny z samej Wielkopolski (...) wysiedlili
kilkaset tysięcy Polaków, i to w nieporównanie okrutniejszych warunkach,
niż stało się to udziałem Niemców wysiedlanych po wojnie z Polski ( ...).
W Wielkiej Encyklopedii PWN, wydanej w tym roku, spalenie Żydów w
Jedwabnem przy współudziale Polaków awansowało do 'najdrastyczniejszego
przejawu wrogości do Żydów z lat wojny'. Już nie Auschwitz, Treblinka,
lecz Jedwabne. Ostrze oskarżeń kieruje się przeciw Polakom, uwalniając,
zapewne celowo, Niemców od winy.
W tej sytuacji nie ma już miejsca na
pamięć o Powstaniu Warszawskim, o zagładzie 120 tys. mieszkańców Warszawy
i powstańców AK-owskich, wywózce kilkudziesięciu tysięcy warszawiaków do
Auschwitz-Birkenau, Dachau, Bergen-Belsen (...) Umschlagplatz polskiej
ludności Warszawy, ów Zieleniak na Ochocie, z którego Niemcy
transportowali ją do obozów koncentracyjnych, nie istnieje w świadomości
historycznej warszawiaków, zabudowany całkowicie halami targowymi.
Pozostaje tylko pamięć o Umschlagplatzu żydowskim.
Nie dziwmy się
więc, że ta pamięć przesuwa Polaków coraz silniej z ofiar na oprawców. Na
to przenicowanie historii drugiej wojny światowej Niemcy spoglądają z
aprobatą i coraz mniej gotowi są pamiętać o swojej w niej roli. Coraz
rzadziej postrzegają siebie jako oprawców, a coraz butniej jako ofiary.
Temat krzywd ze strony polskiej buzuje w niemieckiej publicystyce. Gerhard
Bartodziej, historyk i działacz mniejszości niemieckiej na Śląsku, jako
reprezentant m.in. niemieckiej Fundacji im. Adenauera i Fundacji im.
Friedricha Eberta kpi publicznie z martyrologii wojennej Polaków, doznanej
jakoby od Niemców i obarcza winą za wywołanie wojny i śmierć milionów
Polaków ich samych. Publikowane są na Śląsku pochwały rządów hitlerowskich
( ...)".
Adam Krzemiński, podpora publicystyki w Polityce, kieruje w
jej ostatnim numerze list otwarty do Andrzeja Wajdy z gorącym apelem, by
nakręcił film na miarę Listy Schindlera Spielberga o zbrodni w Jedwabnem
"wykonanej przez sąsiadów na sąsiadach".
Niemcy skorzystali na Jedwabnem
Hanna Karaś poświęca tym samym
problemom ważny tekst: "Teatr absurdu" w Jedwabnem. Uroczystości 10 lipca
w oczach niemieckich reporterów (Głos z 28 lipca). Karaś skupia się
zwłaszcza na pełnym pomówień i insynuacji wobec Polaków tekście tygodnika
Der Spiegel. Komentując antypolskie ataki Spiegla, Karaś pisze, że tekst
tego tygodnika "po raz kolejny utrwali obraz Polaków jako ludzi
prymitywnych i głupich. Pewnie w sam raz takich, by mogli innych
mordować". (Na ten sam temat patrz: "Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" włączył się do kampanii antypolskich oszczerstw!" - wtr. WK.)
Zachowanie niemieckiej prasy w sprawie Jedwabnego wywołało
również odrębny komentarz Agnieszki Sabor Niemcy, Polacy - i Jedwabne w
Tygodniku Powszechnym z 12 sierpnia. Sabor pisze m.in., iż: "(...)
dochodzą z Niemiec niedobre sygnały. Przykładem niemieckich reakcji na
ostatnie wydarzenia w Polsce był opublikowany niedawno w Der Spiegel (
mającym sześć milionów czytelników opiniotwórczym tygodniku) reportaż z
uroczystości w Jedwabnem - histeryczny, niesprawiedliwy, nietaktowny,
utrzymany w tonie o wiele ostrzejszym niż większość relacji izraelskich i
amerykańskich. A nie jest to sygnał jedyny. Podobne, pojawiające się
ostatnio w Niemczech głosy budzą zrozumiały opór wśród Polaków,
utrudniając jakąkolwiek rozmowę. Sprawiają, że niemieccy czytelnicy takich
tekstów na międzynarodowym seminarium w Krakowie przerywają wykładowcy,
mówiąc, że jego opowieść o kilkuset latach żydowskiej historii na ziemiach
polskich to manipulacja, która ma służyć 'ukryciu prawdy' o Jedwabnem i
nie tylko (...), spotkany przypadkowo w dawnym obozie w Birkenau niemiecki
turysta-pielgrzym powiedział mi kilka dni temu: 'A więc po Jedwabnem
okazało się, że my, Niemcy, i wy, Polacy, jedziemy na tym samym
wózku'".
JERZY ROBERT NOWAK
Powrot