Opowiesci niesamowite (2)
Leon Kalewski

 
Oryginal w "Nasza Polska Nr 51(272)" pod adresem: http://www.medianet.com.pl/~naszapol/0051kali.html

Należy strzec się takiego podejścia, jakie w sprawie Jedwabnego zaprezentował w swej książce prof. Jan Tomasz Gross, który z pełną świadomością (!!!) pominął wszelkie fakty i źródła, które psuły mu tok rozumowania. Nie jest to postawa historyka, lecz propagandzisty. Powinniśmy być na to szczególnie wyczuleni, bo mieliśmy z tym do czynienia przez prawie 50 lat. Czyżby nic się nie zmieniło?

Opowieści niesamowite (2)

Dyskusja na temat wydarzeń w Jedwabnem nabiera niezwykłego tempa. Wszystko wskazuje na to, że zamiast starannego badania i wyjaśniania, Gross i jego liczni zwolennicy chcieliby zamknąć sprawę do 10 lipca 2001 roku, aby w 60. rocznicę móc obwieścić światu: wszystko już wiemy i nic więcej nie możemy zrobić.

Ale im dalej w las, tym więcej drzew, jak mówi stare przysłowie... Głos zabierają coraz częściej ludzie, który nie mają o tej sprawie prawie żadnego pojęcia, nie prowadzili żadnych badań (i nie chcą, aby je prowadzić!), uważając, że ostatnie słowo powinno należeć do prof. Grossa. On zaś rzucił na szalę swój cały autorytet naukowy. Kto w tym sporze ma rację?

Dyskusja i "dyskutanci"

Włączenie się do dyskusji osób, które uważają, że strona żydowska zawsze ma rację, wcale jej nie pomaga. Przykładem tego może być stanowisko ks. prof. Michała Czajkowskiego (współprzewodniczącego Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów), który na łamach "Rzeczpospolitej" (18-19 listopada br.) wzywa już do bardziej oficjalnego i publicznego aktu ekspiacji niż odprawienie Mszy św. przez biskupa łomżyńskiego. Ks. Czajkowski zaś tyle wie o sprawie, że nie potrafi nawet prawidłowo odmienić nazwy tej miejscowości! Stanisław Krajewski, który jest współprzewodniczącym tej Rady ze strony żydowskiej, apeluje: Trzeba wesprzeć mieszkańców Jedwabnego, przygotować ich do zmierzenia się z ciężarem tragedii i perspektywą, że nazwa ich miasta nabierze złowrogiej symboliki, nawet poza Polską. (...) niechaj odbędzie się to na najwyższym szczeblu: z udziałem prezydenta, prymasa i premiera ("Wprost", 3 grudnia 2000 r.).

Końca dyskusji nie będzie

Do dyskusji włączyły się już tzw. czynniki międzynarodowe. W "Gazecie Wyborczej" (z 29 XI) mogliśmy przeczytać wywiad z Szewachem Weissem, obecnym dyrektorem Instytutu Pamięci Yad Vashem, który stwierdził: Ponad 90 proc. Polaków nie miało żadnego udziału w mordowaniu Żydów. Ponieważ ta wypowiedź dotyczyła całości polskiego społeczeństwa podczas II wojny światowej, to łatwo obliczyć, że zarzutem mordowania Żydów objął on około 2 mln Polaków! Idąc zaś dalej tym tokiem rozumowania, łatwo wydedukować, że jeśli każdy z nich zamordował (lub brał udział w zamordowaniu) choćby jednego Żyda, to jesteśmy odpowiedzialni - jako naród! - za śmierć około 2 mln Żydów. I co dalej z tą przerażającą wypowiedzią? Czy mamy przy okazji przeprosić także Niemców za dotychczasowe pomówienia wobec nich, że holokaust to ich dzieło?

Najbardziej smutne jest to, że polskie czynniki oficjalne przyjmują takie stwierdzenia milcząco, czyli, jak to się mówi w dyplomacji - ze zrozumieniem. Nie rozumie tego natomiast zwykły obywatel, że jego reprezentanci (posłowie i senatorowie, czynniki rządowe i Kancelaria Prezydenta) są już tak obojętni na sprawy polskie, że w ogóle na to nie reagują.

W tej samej "GW" jej redakcja stwierdza autorytatywnie, że Polacy wymordowali tam [chodzi o Jedwabne] w 1941 r. ok. 16000 Żydów. To nic, że w następnym numerze ukazało się ledwo widoczne sprostowanie, że powinno być ok. 1600 Żydów. Pierwsza informacja poszła przecież w jednoznacznym kontekście w świat, a "GW" stać przecież na nieco lepszą korektę...

Można się spodziewać, że na temat Jedwabnego czeka nas nie kończąca się dyskusja. Swoje grosze będą dokładać politycy i dziennikarze, czynniki oficjalne i uczeni wszelkich specjalności, co będzie o tyle wiarygodne, że tytuł przed nazwiskiem - w ich mniemaniu - zwalnia ich w dzisiejszych czasach od odpowiedzialności za słowo. Ale tak być nie powinno. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że ze względu na fakt, iż od tamtych wydarzeń minęło prawie 60 lat i niezwykle mało jest źródeł pisanych wówczas na bieżąco, pełnej prawdy możemy nigdy nie poznać. Tym większa odpowiedzialność spoczywa na historykach i organach sądowych: należy niezwykle pieczołowicie zrekonstruować to wszystko, co jeszcze jest możliwe. Trzeba ujawnić wszelkie źródła, zawierające informacje, mające wpływ na ocenę tego wydarzenia i przybliżające nas do prawdy, niezależnie od tego, jaka ona była.

I należy strzec się takiego podejścia, jakie zaprezentował w swej książce prof. Jan Tomasz Gross, który z pełną świadomością (!!!) pomija wszelkie fakty i źródła, które psuły mu tok rozumowania. Nie jest to bowiem postawa historyka, lecz propagandzisty. Powinniśmy być na to szczególnie wyczuleni, bo mieliśmy z tym do czynienia przez prawie 50 lat. Czyżby nic się nie zmieniło?

Co należy ustalić?

Oczywiście wszystko to, co jeszcze jest możliwe. A przede wszystkim:

1 - niewątpliwie: sprawców i uczestników zbrodni; czy byli tam Niemcy, jaką odegrali rolę i jaki był ich udział w zbrodni. Ta kwestia jest oczywiście najważniejsza i najpilniejsza do załatwienia. Na razie są to tylko hipotezy, tym bardziej skomplikowane, że - wg różnych relacji żydowskich (które Gross całkowicie ignoruje) - sprawcami tragedii miało być... polskie podziemie. Kierowniczą rolę w prześladowaniach Żydów sprawowali tzw. polscy "partyzanci", którzy w okresie władzy sowieckiej ukrywali się lub przebywali w więzieniach (...) - twierdzi jeden ze świadków. Inny zaś widział, że byli to goje (...) z karabinami i nożami w rękach! Jeszcze inny też to potwierdza: goje z karabinami w rękach zabijali na prawo i lewo (...). I tak dalej: Polscy mordercy, brudne ręce ludzi ze świata podziemnego (...).

Podobnie miało być też w okolicy: w Radziłowie jakoby działająca tam "AK" [nie było wówczas takiej nazwy, pojawiła się dopiero w lutym 1942 r.!] utrzymywała kontakty z Niemcami w okresie okupacji sowieckiej. Wystąpiła, aby pomóc Niemcom w momencie rozpoczęcia przez nich inwazji. Niemcy mieli to docenić, albowiem władze niemieckie rozdały broń zaufanym ludziom, aby jej użyli przeciwko bolszewikom i Żydom. (...) Rozdali "gangsterom" broń i wyjechali. (...) gangsterzy uzbrojeni [byli] w karabiny maszynowe i rewolwery (...). Polacy mieli witać wkraczających Niemców portretami Hitlera! (ciekawe, skąd je wzięli?) i swastykami. To wszystko ważne fakty do wyjaśnienia. Tym bardziej że w sprawie pogromu kieleckiego też pojawiał się ten wątek: sprawcami mieli być: akowcy, andersowcy, harcerze, "szlachta"...

Wątek tak dobrego uzbrojenia uczestników popełnionego mordu (w rewolwery i karabiny maszynowe!), to całkowicie nowy obraz wydarzeń. Gross wymownie to przemilczał, wiadomo bowiem, że Niemcy nie uzbrajali ludności na terenach przez siebie "wyzwolonych". Nie pozwoliliby także Polakom tak wyposażonym paradować po ulicach zajętych przez siebie miasteczek. Czyli - prokurator będzie miał co robić...

2 - liczbę faktycznych ofiar; w tej chwili padają liczby, z których wynika, że łącznie mogło to być prawie 2 tys. ludzi! Podaje się przecież, że 1600 Żydów spalono w stodole, wielu z nich zabito pomiędzy wkroczeniem na te tereny wojsk niemieckich 22 czerwca a 10 lipca 1941 r.; ponadto, poza spalonymi w stodole, w dzień zbrodni bardzo wielu Żydów miało być zamordowanych w miasteczku i okolicy, w tym na pobliskim cmentarzu żydowskim.

Pewna nieznana bliżej liczba Żydów zdążyła ewakuować się z uciekającymi bolszewikami. (Kiedy Niemcy zaatakowali Rosjan w 1941 r., wielu Żydów uciekło do Rosji - twierdzi w swej relacji Itzchak Yaakow). Gdy doliczymy do tego około 200 Żydów, którzy ocaleli (trafili później do getta w Łomży) oraz tych, którzy ukrywali się po tym fakcie w okolicy (choć spośród nich nie wszyscy jednak dożyli do końca wojny), daje to w sumie liczbę ponad 2 tys. Żydów w Jedwabnem! Czy to jest w ogóle możliwe? Gross w swej książce podaje stan liczby ludności miasteczka (przed wojną): 2167 obywateli - w przeszło sześćdziesięciu procentach pochodzenia żydowskiego. Wynika z tego rachunku, że było tam ok. 1200 Żydów. (Z liczbami, podawanymi przez Grossa, jest jednak pewien kłopot: żongluje on bowiem nimi jak prestidigitator w cyrku. W innym miejscu twierdzi bowiem, że mieszkało tam circa 2500 osób, przez co samorzutnie liczba Żydów zwiększa mu się już do 1500, co jednak w sumie i tak nie daje 2 tys.).

Skądinąd wiadomo, że w całym rejonie jedwabieńskim (była to jednostka administracyjna pod okupacją sowiecką) na trzydzieści kilka tys. mieszkańców, było ok. 1400 Żydów. Takie kolejne sprawdzanie faktów podważa znacznie wiarygodność wszelkich innych ustaleń Grossa.

3 - w celu starannego wyjaśnienia okoliczności zbrodni (co być może - pomoże też w ustaleniu jej sprawców), konieczne jest przeprowadzenie ekshumacji ofiar. Skądinąd wiadomo, że chowano je w różnych miejscach: w pobliżu spalonej stodoły, na cmentarzu żydowskim; jeszcze gdzieś? Dałoby to możliwość - być może - sprawdzenia, czy niektóre ofiary były rzeczywiście zastrzelone przez Niemców, jak to wynika z polskich relacji. Ponadto, mogłoby przybliżyć nas do ustalenia liczby ofiar, co w postępowaniu sądowym (ale nie tylko) jest dość istotne.

Okres okupacji sowieckiej 1939-1941

Gross pisze o tych czasach następująco: (...) obszerne, bo aż 115-stronicowe, opracowanie dziejów powiatu łomżyńskiego w oparciu o 125 ankiet zebranych od świadków omawianych wydarzeń przez Biuro Historyczne Armii Andersa [sic!] zawiera tylko trzy ogólnikowe wzmianki o Żydach z Jedwabnego, sugerujące ich nadmierną gorliwość na rzecz nowego ustroju. (...) Tak więc nasza wiedza o tym, co się działo akurat w miasteczku Jedwabne, jest pobieżna. Przypatrzmy się temu bliżej. Znowu mamy przykład stosowania przez niego psycholingwistyki! W tym przypadku polega ona na tym, że używa liczby mnogiej (nasza wiedza), co sugeruje, że my wszyscy tylko tyle wiemy, i nic więcej. A tak nie jest, o czym za chwilę.

Ponadto, informacje o zachowaniu się miejscowych Żydów określa jako ich nadmierną gorliwość na rzecz nowego ustroju. Co to może oznaczać? Np. terminowe płacenie podatków; udział w tzw. wyborach bez konieczności stosowania wobec nich jakichkolwiek środków przymusu; lojalne wykonywanie poleceń i zarządzeń sowieckiej administracji itp. To wszystko byłoby naturalne i jak najbardziej zrozumiałe. Wszak nie wszyscy są bohaterami i nie wszyscy musieli stosować opór wobec nowej władzy. Nie ma natomiast w analizie Grossa słowa kluczowego: kolaboracja. Ono bowiem oznacza nie tyle lojalną postawę wobec nowej władzy, ale współpracę z nią, polegającą na braniu udziału w represjach wobec innych współobywateli, którzy już tak lojalni nie są. Były to akty dobrowolne, a nie wymuszone.

Zobaczmy zatem, co Gross całkowicie świadomie pominął i zignorował. Oto fragment relacji Mariana Łojewskiego, ślusarza z Jedwabnego: Po wkroczeniu armii czerwonej do naszej miejscowości zarządzono na wstępie oddanie wszelkiej broni znajdującej się w posiadaniu miejscowej ludności. Grożono za zatrzymanie takowej nawet śmiercią. Następnie dokonywano rewizji w różnych domach, a to z powodu oskarżeń żydów handlujących, którzy oskarżyli, że w czasie ich nieobecności Polacy pokradli im różne towary. Dokonano licznych aresztowań ludzi, do których miejscowi komuniści żydzi mieli pretensje za ściganie ich przez Państwo Polskie i ich prześladowanie. W miejscowym Domu Katolickim (skąd usunięto wszystko, co było przedtem, czyli oznaki kultu religijnego!) urządzano "mityngi", podczas których miejscowe komunistki: Nejmark i Krystowczyk urządzały "prelekcje". Naganiacze byli miejscowi żydzi i donosiciele, po ulicach chodziły patrole z karabinami, ludność pod taką groźbą była bierna tak zakończyły się wybory do deput. Cała gehenna nastąpiła po wyborach, tego tak obiecywanego rajskiego życia (rel. nr 8455).

Józef Rybicki, stelmach z Jedwabnego: Armię czerwoną przyjmowali żydzi którzy pobudowali bramy. Zmienili władzę starą, a zaprowadzili nową spośród ludności miejscowej (żydzi i komuniści). Aresztowano policję, nauczycielstwo. (...) Rewizje odbywały się u zamożniejszych gospodarzy, zabierali meble, ubranie i rzeczy wartościowe, a po kilku dniach w nocy ich aresztowali. Na zebrania zabierali siłą - opornych uznawali za tzw. wreditiela, aresztowali. (...) Komisja składała się z wojskowych i żydów i tamtejszych komunistów. Kandydatów do zgromadzenia narzucali z góry, byli to żydzi, przybyli z ZSSR i tamtejsi komuniści (rel. nr 8356).

Tadeusz Kiełczewski, pracownik samorządowy, Jedwabne: Zaraz po wkroczeniu Armii Sowieckiej samorzutnie powstał komitet miejski, składający się z komunistów polskich (przewodniczący polak Kry[s]towczyk Czesław, członkowie zaś byli żydzi, milicja składała się też z żydów komunistów. Represji z początku nie stosowano, ponieważ nie znali ludności, dopiero po zrobieniu doniesienia przez miejscowych komunistów, zaczęły się aresztowania. Rewizje robili miejscowi milicjanci... (rel. nr 10708).

O okolicznościach przeprowadzanych aresztowań wiemy z relacji rolnika Antoniego Bledziewskiego ze wsi Mąkowskie (gm. Jedwabne): Przed każdem aresztowaniem, które były wyłącznie nocą, przyjeżdżało kilku "bojców" i miejscowa milicja, składająca się przeważnie z naszych żydków, otaczała dom aresztowanego, kilku wchodziło do mieszkania, aresztowanemu każą położyć się na podłogę; jeden przykłada broń do głowy, reszta natomiast przeprowadza szczegółową rewizję.

Gross bezwiednie stwierdził, że nie ma powodów, aby sądzić, że stosunki między Żydami a resztą społeczności lokalnej były wówczas gorsze tam właśnie [czyli w Jedwabnem], aniżeli w jakiejkolwiek innej miejscowości. I chyba niechcący, ale trafił w sedno!

Jak to było "pod Sowietami"

O okupacji sowieckiej na ziemiach polskich w latach 1939-1941 wiemy wprawdzie coraz więcej, ale ta prawda powoli przebija się przez skorupę dawnej i obecnej propagandy. Dochodziło bowiem do rzeczy szokujących: samorzutnie (a niekiedy przy pomocy agentury NKWD, działającej wśród przedwojennych komunistów) powstawała tzw. milicja, stosunkowo nieźle uzbrojona, która korzystała z zamętu i chaosu wojennego, wprowadzając rewolucyjne "porządki". Nagminne było strzelanie do wycofujących się oddziałków i grup polskich żołnierzy, mordowanie rannych (w okrutny sposób!). Napady na dwory i zamożniejszych obywateli, zabójstwa, gwałty na kobietach i rabunki były na porządku dziennym. W Grodnie miejscowi komuniści żydowscy wywołali rewoltę, usiłując zdezorganizować obronę miasta przed Armią Czerwoną....

Pierwsze dni po wejściu Sowietów były okresem zamierzonych i świadomych gwałtów i samowoli, w których miejscowa ludność żydowska odegrała znaczącą rolę (przede wszystkim z powodu jej zaangażowania w przedwojennych, nielegalnych organizacjach komunistycznych). Budowa "nowego ustroju" zaczęła się od krwawej likwidacji istniejącego dotychczas. Tysiące obywateli polskich zamordowano, okaleczono i ograbiono z wszelkich dóbr. Tak przybliżano "raj na ziemi". To wszystko czeka na swego dziejopisa. Z pewnością nie będzie nim Gross, bo tu nie wolno manipulować źródłami. On zapewne całkowicie przemilczałby tak haniebne epizody początków odbywającej się tam rewolucji, jak np. wydarzenia w Kobryniu, gdzie niemieckie władze okupacyjne porozumiały się z miejscowymi komunistami (w tym - z Żydami!) i dostarczyły im broni. Ci zaś przystąpili natychmiast do tworzenia oddziałów dywersyjnych do walki z Wojskiem Polskim. Ta dziwaczna i paradoksalna współpraca zaowocowała także w wymiarze symbolicznym: nad miastem zawisły dwie flagi: jedna z nazistowską swastyką, druga zaś czerwona. Sojusz narodowych socjalistów z międzynarodowymi komunistami niejedno zatem miał imię.

Podobnie było w Lubomlu: tam także wkroczenie nazistów oznaczało powołanie żydowsko-ukraińskiej "milicji"...

Przyczyny zbrodni

Wszyscy dotychczasowi dyskutanci i publicyści, opierający swą wiedzę na "ustaleniach" Grossa, zgadzają się z nim na ogół także w tej kwestii: gotowość do zniszczenia tego, co obce, a w pierwszej kolejności Żydów, nie tylko przetrwała na polskiej wsi, ale co raz to była manifestowana w paroksyzmach gwałtu. Tak naprawdę Żydzi nie byli "obcy", także na polskiej wsi. To oni całkowicie zmonopolizowali drobny handel wiejski i pośrednictwo skupu, znaczną część rzemiosła i usług. Każdy chłop na wsi miał do czynienia codziennie z jakimś Żydem: kupcem, sklepikarzem, rzemieślnikiem, sąsiadem.

Dzieci polskie i żydowskie chodziły do wspólnych szkół, razem się bawiły (chyba że istniała stosunkowo silna społeczność ortodoksów, utrzymujących swe jeszyboty i chedery, co świadczyło o sporej autonomii dla ludności pochodzenia żydowskiego). Jeśliby zatem chłopi byli tak zawsze "gotowi" do niszczenia Żydów, jak twierdzi Gross, to powinno się to objawić w Jedwabnem przede wszystkim na początku września, gdy na te tereny wkroczyli Niemcy. Nikt przecież wówczas nie wiedział, że po stosunkowo krótkiej okupacji niemieckiej wejdą tam Sowieci. Tymczasem nic takiego się wówczas nie stało!

Przyczyny nienawiści do Żydów musiały zatem mieć swe źródło w okresie okupacji sowieckiej 1939-1941. A więc także należy solidnie zbadać i to zagadnienie. Ale do tego konieczna jest solidna praca archiwalna, przede wszystkim w archiwach postsowieckich. Gross już pokazał, że taka praca mu "nie leży". Musi być opracowany wykaz strat ludności polskiej z tego okresu: zabitych na miejscu, "deportowanych", obrabowanych, prześladowanych. Tyle ostatnio mówi się o zagadnieniu kolaboracji z okupantami niemieckimi. Dlaczego to zagadnienie nie jest rozszerzone na kolaborację z Sowietami? Czy była ona "lepsza", to znaczy czy powody ideologiczne (komunizm) rzeczywiście ją uszlachetniały i usprawiedliwiały?

Konieczność szczegółowych badań

Ktoś to wszystko musi zrobić. Nie może być tak, że w takich chwilach, jak rozpętana przez Grossa dyskusja, jesteśmy właściwie bezradni i tak naprawdę nic nie wiemy. A czeka nas prawdopodobnie ciąg takich zdarzeń, z czego jeszcze nie zdajemy sobie sprawy. W takiej sytuacji tacy uczeni jak Gross wyrastają na rzetelne autorytety, choć jego wiarygodność zarówno w szczegółach, jak też w metodzie pracy pozostawia tak wiele do życzenia.

I - jakby mimochodem - nie zwracamy nawet uwagi na jego błędy logiczne, językowe i gramatyczne. Oto niektóre z nich: raz stosuje on odmianę nazwy miejscowości jako: Jedwabnem, innym zaś - Jedwabnym; na rozprawę przeciwko dwudziestu dwóch oskarżonych (zamiast: dwudziestu dwóm); Gniatowski (zamiast: Gnatowski); żydowstwa (zamiast: żydostwa); rządaniom (zamiast: żądaniom); protokuł (zamiast: protokół); UB zatrzymało (powinno być: U[rząd] B[ezpieczeństwa] zatrzymał) i wreszcie: Żydów (...) zamordowali nie żadni hitlerowcy (...) tylko społeczeństwo. Jeśli społeczeństwo - to zamordowało.

Jeśli prawdą jest, że pracował nad tekstem tej książki aż cztery lata, to mógł się lepiej do tego przyłożyć. Zarówno do jej treści, jak i do formy.

Leon Kalewski

Cdn.


Opowieści niesamowite (1)

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1