"Tylko" kilkaset ofiar?
Wojciech Kamiński

 

Zakończyła się ekshumacja w Jedwabnem. Mimo to trudno ustalić dokładną liczbę zabitych.

W Jedwabnem zginęło znacznie mniej Żydów, niż podaje to w swej książce "Sąsiedzi" Jan Tomasz Gross, który pisze o 1600 zamordowanych - powiedział PAP minister sprawiedliwości Lech Kaczyński. Wczoraj zakończyła się ekshumacja w Jedwabnem.

Weryfikacja tej informacji to, według Kaczyńskiego, jedno z najważniejszych ustaleń śledztwa. - Według naszych bardzo zgrubnych obliczeń (...) są to setki i to bardzo nieliczne setki, dwie setki - stwierdził minister.

Podkreślił, że dokładnej liczby ofiar nie udało się ustalić "nie z winy prowadzących śledztwo, bo porozumienie ze stroną żydowską, oparte na regułach wyznania mojżeszowego, uniemożliwiało to".

- Nie można było zrobić wykopu w głąb, obok głównej mogiły. Okazało się, że grunt jest piaszczysty. Gdyby prowadzono prace, kości mogłyby się przesypać do wykopu. A w porozumieniu ze stroną żydowską przyjęliśmy zasadę, że duże zespoły kości nie będą przemieszczane - wyjaśnił dyrektor Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej prof. Witold Kulesza.

Jan Tomasz Gross pisał, że 10 lipca 1941 r. Polacy z Jedwabnego zamordowali ok. 1600 Żydów. Taka liczba ofiar widniała też na starym obelisku upamiętniającym śmierć żydowskich mieszkańców Jedwabnego. Jednak prof. Andrzej Kola, archeolog z Uniwersytetu Toruńskiego, po wstępnej analizie archiwalnych zdjęć lotniczych, jeszcze przed rozpoczęciem ekshumacji, twierdził, że w stodole mogło być spalonych około 400 osób.

- Które z tych danych wydają się bardziej prawdopodobne? - zapytało ŻYCIE prof. Kuleszę. - Raczej można mówić o kilkuset ofiarach niż ponad tysiącu - odpowiada szef pionu śledczego IPN. Zastrzega, że o liczbie ofiar można wnioskować jedynie na podstawie wielkości mogił. A większa z nich, znajdująca się na zewnątrz obrysu dawnej stodoły, ma długość 7 m, szerokość 2,5 m, a warstwa szczątków ludzkich ma grubość od 1,6 m do 2 m.

Wczoraj w ekshumacji uczestniczył rabin Morris Herschaft z Londynu. (W piątek zawieszono prace w Jedwabnem z powodu konieczności wyjazdu rabina Menachema Eksteina z Izraela.) Archeolodzy znaleźli 5 naboi i kilka łusek (liczbę łusek określono na około 100 - patrz "Ofiar znacznie mniej" wtr. moje WK.), prawdopodobnie z mausera. Natrafili także - jak poprzednio - na drobne przedmioty należące do ofiar: klucze, guziki.

Wcześniej ekshumacja przyniosła dwa ważne dla śledztwa prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej odkrycia. W obrębie fundamentu stodoły, w której spalono Żydów, odkryto drugą mogiłę, a w niej - oprócz szczątków ofiar - fragmenty pomnika Lenina. Według dotychczasowych relacji świadków taki grób miał znajdować się na starym cmentarzu niedaleko stodoły. To tam mieli być pochowani Żydzi, którzy zostali zmuszeni do noszenia, a następnie rozbicia popiersia wodza rewolucji. Na ciała miano wrzucić fragmenty pomnika Lenina.

Archeolodzy pracujący przy ekshumacji odnaleźli wśród szczątków ofiar "płaszcz" (czyli zewnętrzną część) kuli. Zdaniem prof. Kuleszy odkrycie to pozwala przyjąć hipotezę, że ktoś strzelał do ofiar.

Teraz specjaliści zbadają naboje, łuski i "płaszcz" kuli. Gdy zostanie ustalony rodzaj broni, z jakiej pochodziły, będzie można sprawdzić, czy tego typu uzbrojenie mieli tylko Niemcy. Jednak na podsumowanie wyniku prac i ich znaczenia dla śledztwa w sprawie Jedwabnego trzeba jeszcze poczekać.

Wojciech Kamiński

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1