Michał Nowicki

Rewolucja kubańska na tle innych ruchów rewolucyjnych XX wieku

(wersja nie dokończona -8 X 2005)

Zwycięstwo Rewolucji Kubańskiej w 1959 r. obaliło wiele mitów funkcjonujących w międzynarodowym ruchu robotniczym, czy szerzej mówiąc w ruchach rewolucyjnych i stało się inspiracją nie tylko dla ludów Ameryki Łacińskiej, gdyż jej echa do dzisiaj widać prawie na całym świecie, w postaci kultu Ernesto Guevary. Obalony został przede wszystkim dogmat, jakoby obalenie kapitalizmu mogło być tylko i jedynie dziełem silnej partii robotniczej, która umiejętnie wykorzysta sytuację rewolucyjną, rozumianą w sensie leninowskim – jako totalną kompromitację dotychczasowej władzy, kiedy to za sprawą wojny lub kryzysu gospodarczego[1] „władza leży na ulicy”. Ernesto Guevara w swojej książce napisanej rok po zwycięstwie, Wojna Partyzancka, będącej swoistym podręcznikiem dla nowych partyzantów, już na samym początku pisze, że: „ 2. Nie zawsze należy oczekiwać, aby spełniły się wszystkie warunki rewolucji; ognisko powstańcze może te warunki stworzyć”.[2] Tym samym został rozwiązany największy dylemat wszystkich przeciwników kapitalizmu, którzy do tej pory musieli rezygnować z walki, bo byli zbyt słabi i musieli czekać na „sytuację rewolucyjną” będącą swoistym darem niebios. Marks wykazał w „Kapitale”, że system kapitalistyczny regularnie popada w cykliczne kryzysy gospodarcze. Z kolei Lenin w swojej koncepcji imperializmu – jako najwyższego stadium kapitalizmu opisał, jak rywalizacja między krajami imperialistycznymi musi w końcu doprowadzić do wojny, która będzie początkiem końca tego systemu. Rewolucjoniści mogą więc spać spokojnie – raz na kilka lat kapitalizm popada w kryzysy a w dodatku generuje wojny, które także powodują sytuację rewolucyjną. Zadaniem rewolucjonistów, jest więc budowanie partii i czekanie, aż kapitalizm znowu się potknie – kiedy będzie można go ostatecznie dobić.

Koncepcja ta jednak posiada jedną podstawową wadę – zakłada, że wróg klasowy bezmyślnie wpadnie w zastawione sidła, których nie może ominąć, gdyż takie są bezwzględne prawa historii. Tymczasem burżuazja udowodniła w XX wieku, że potrafi wyciągnąć wnioski z doznanych klęsk i uniknąć zastawionej przez komunistów pułapki. Na skutek I wojny światowej, kapitalizm został obalony w Rosji – co dodało skrzydeł komunistom w całej Europie, gdzie wzorem rosyjskim powstawały rady robotnicze, a nawet doprowadziło do powstania lokalnych republik radzieckich (Węgry, Bawaria)[3]. Z kolei wielki kryzys rozpoczęty w USA w 1929 r., który spowodował obniżenie produkcji – w prawie całym świecie kapitalistycznym, był dla wielu ostatecznym dowodem, na słuszność tez Marksa. Dlatego też podjęto kroki, których celem było nie dopuścić do nowej sytuacji rewolucyjnej. Powołanie Ligi Narodów po I wojnie światowej, a zwłaszcza powołanie ONZ i groźba wojny nuklearnej – była skutecznym straszakiem przed nową wojną światową. Także na polu gospodarczym pod wpływem Keynesa ujarzmiono zgubny chaos gospodarski wolnorynkowej – poprzez państwowy interwencjonizm. W efekcie po II wojnie światowej mieliśmy do czynienia z prawie 30 letnim nieustannym wzrostem gospodarczym.

Burżuazja w końcu przestała lekceważyć przeciwnika i ze strachu przed nową rewolucją, zrobiła wszystko, włącznie z realizowaniem wielu lewicowych postulatów, byle by tylko nie doprowadzić do nowej sytuacji rewolucyjnej. To wszystko rozbroiło ideologicznie różne ruchy rewolucyjne, które dogmatycznie naśladując partię bolszewicką, skazane były na bierność. Była to jedna z głównych przyczyn popularności rewolucji kubańskiej, która swoim przykładem udowodniła, że władzę można zdobyć w wyniku wojny rewolucyjnej, a nie tylko w sytuacji rewolucyjnej, gdy „władza leży na ulicy”.

Celem pracy nie jest pisanie szczegółowej monografii dotyczącej rewolucji kubańskiej –czy biografii jej przywódców, gdyż tematy te są dobrze opracowane i swoje zadanie musiałbym ograniczyć do przepisania innych prac. Ja tymczasem mam ambicje dodania swoich „trzech groszy”, gdyż wydaje mi się, że pewne tezy, które chcę postawić mają charakter nowatorski i na podstawie dość obfitej literatury przedmiotu do której dotarłem, nie zetknąłem się z wnioskami, które w pełni pokrywałyby się z moją oceną. Praca będzie miała charakter eseju, gdyż zgadzam się z prof. Marcinem Kulą, że forma ta nie jest zbyt doceniana[4].

Nawiązując do hasła z II deklaracji hawańskiej, wychodzę z założenia, że „głównym zadaniem rewolucjonistów, jest robienie rewolucji”.[5] Choć brzmi to trochę tautologicznie, chce na samym początku zdefiniować rewolucjonistę, jako działacza politycznego, którego celem jest wywołanie rewolucji. W moim przekonaniu istnieje wyraźna różnica, pomiędzy teoretykiem, który akceptuje materializm historyczny i konieczność obalenia kapitalizmu na drodze rewolucji w bliżej nieokreślonej przyszłości –a rewolucjonistą –praktykiem, który chce przeprowadzić antykapitalistyczną rewolucję za swojego życia. Nie wystarczy więc zgadzać się z rewolucyjną ideologią jaką jest marksizm – by automatycznie należeć do grona rewolucjonistów – zwłaszcza jeśli wyciąga się z marksizmu wnioski anty rewolucyjne. Zanim rewolucjoniści mogli w ogóle rzucić wyzwanie klasom posiadającym, musieli wcześniej stoczyć polemiczne pojedynki w ramach swojego własnego obozu – często z byłymi bliskimi przyjaciółmi – by wykazać im, że rewolucja jaką planują jest zgodna z teorią marksistowską. Marksizm jest pierwszą i jak dotąd chyba jedyną ideologią rewolucyjną, która stawia sobie ambicje teorii naukowej. Jest to jeden z głównych powodów, ogromnej popularności tej idei, ale równocześnie marksizm jest skażony grzechem pierworodnym „przeintelektualizowania”, co de facto może rodzić konsekwencje anty rewolucyjne. Marksizm jako ideologia rewolucyjna, z ogromną siłą niszczy na polu teoretycznym zastany status quo. Doskonale sprawdza się jako teoria krytyczna i w krajach kapitalistycznych cieszy się nieustanną popularnością. Jednak wszelkie próby, kodyfikacji, dogmatyzowania, systematyzowania, czynione np. w Bloku Wschodnim, tworzące z marksizmu ideologię legitymizującą władzę okazały się jałowe. Marksizm stalinowski zatracił swoje krytyczne, a więc rewolucyjne żądło - stał się ideologią martwą i nieatrakcyjną, czego najlepszym dowodem jest wyrzekanie się marksizmu w następstwie kapitalistycznej transformacji.

Jak połączyć krytyczne ostrze teorii marksistowskiej z dogmatycznym, bałwochwalczym stosunkiem do Marksa i innych klasyków – jest od lat największym dylematem marksistów. Problem ten zarysowuje się szczególnie ostro, gdy z marksizmu, a konkretnie z materializmu historycznego – wyciąga się wnioski anty rewolucyjne. Czy cały świat musi przechodzić przez kapitalistyczny etap rozwoju? A jeśli tak – to co mają robić rewolucjoniści w kraju, gdzie pełny kapitalizm nie został jeszcze zbudowany. Podziw Marksa dla dynamicznego kapitalizmu, który na swojej drodze zniszczył europejski feudalizm, można tłumaczyć historyczną perspektywą. Dla Marksa żyjącego w Anglii, najbardziej rozwiniętego kraju kapitalistycznego – feudalizm był już odległą przeszłością i z perspektywy komunizmu – dobrze się stało, że został obalony przez kapitalizm. Co jednak mają robić socjaliści rosyjscy – gdzie kapitalizm dopiero się rodził? Czy ważniejsza jest walka w obronie klas pracujących – czy też zgodność z naukowym schematem? A może schemat nie do końca został dopracowany? Może nawet taki geniusz jak Marks popełnił w tej dziedzinie błąd i bazując na marksistowskiej metodologii można ten błąd naprawić – nie rezygnując tym samym z ideologii naukowej.

Dopóki Marks żył, sam mógł rozwiązywać różne problemy teoretyczne wynikające z jego teorii. W swoim słynnym liście do Wiery Zasulicz z 8 marca 1881, Marks zrewidował swoje stanowisko i dopuścił możliwość niekapitalistycznej drogi rozwoju – a więc tym samym dał zielone światło dla rewolucjonistów z Woli Ludu, którzy już rozpoczęli walkę o obalenie caratu i zastąpienie go bezpośrednio socjalizmem. Ze stanowiskiem tym nie zgadzał się „ojciec rosyjskiego marksizmu” –Jerzy Plechanow. Plechanow był wierny koncepcji Marksa wyłożonej w „Kapitale” i swoją walkę socjalistyczną w Rosji odkładał do momentu, aż zostanie tam zbudowany kapitalizm, który stworzy swojego grabarza – klasę robotniczą. A dopóki kapitalizmu w Rosji nie ma – to należy na niego biernie czekać i nie podejmować walki z rodzącą się burżuazją – gdyż jest to klasa historycznie postępowa, która musi obalić carat. Tak jak podczas Rewolucji Francuskiej – klasy pracujące współpracowały z burżuazją w ramach Stanu Trzeciego, tak rosyjscy socjaliści powinni współpracować z partiami burżuazyjnymi. Chory Marks dwa lata później umarł, nie publikując nigdzie swoich przemyśleń na temat Rosji, co wykorzystał Plechanow, który zakazał publikacji tego listu.[6]

Od tego czasu w całym ruchu marksistowskim, wielokrotnie pojawiały się spory, na temat zasadności walki rewolucyjnej, gdzie obie strony odwoływały się do marksizmu. Z jednej strony było bojowe wezwanie z Manifestu Komunistycznego: „Komuniści uważają za niegodne ukrywanie swych poglądów i zamiarów. Oświadczają oni otwarcie, że cele ich mogą być osiągnięte jedynie przez obalenie przemocą całego dotychczasowego ustroju społecznego. Niechaj drżą panujące klasy przed rewolucją komunistyczną. Proletariusze nie mają w niej nic do stracenia prócz swych kajdan. Do zdobycia mają cały świat. Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”[7] z drugiej zaś odwoływanie się do nauki i praw historycznych, gdzie rewolucjonistów określano jako naiwnych woluntarystów.

Przez cały czas istnienia II międzynarodówki, rewolucjoniści byli w defensywie i dopiero kompromitacja tej organizacji w 1914 roku mogła zmienić ten stan rzeczy. O sukcesie Lenina na polu teoretycznym nie zadecydowały jednak ostre polemiki wymierzone w „papieża marksizmu” Kautsky’ego, lecz zwycięstwo Rewolucji Październikowej, która obaliła w praktyce anty rewolucyjne dogmaty. Historię piszą zwycięzcy i jest tylko jedna metoda udowodnienia, że rewolucjonista ma racje – zwycięstwo rewolucji. A dopóki zwycięstwa nie odniesie, pozostaje jedynie śmiesznym ultra lewakiem, którego nie trzeba traktować poważnie. Tak traktowano narodników i tak traktowano Lenina do Października 1917 r. Odwaga Lenina polegała więc na umiejętności krytycznego myślenia i płynięcia pod prąd. Zanim partia bolszewicka odniosła sukces, Lenin wielokrotnie był atakowany przez dominujący w II międzynarodówce nurt anty rewolucyjny, gdzie dyskredytowano go jako marksistę.

Sukces rosyjskiej rewolucji był inspiracją dla rewolucjonistów na całym świecie co doprowadziło do powstania Międzynarodówki Komunistycznej. Niestety Lenin, który tak długo musiał walczyć z dogmatyzmem o swoją pozycję w ruchu marksistowskim – po dojściu do władzy, narzucił III Międzynarodówce –a więc komunistom na całym świecie – nowe dogmaty. Dramat sekcji Kominternu polegał na tym, że wizja partii narzucona przez Moskwę, różniła się od doświadczeń partii bolszewickiej. Bolszewicy od samego początku działali w sposób od nikogo niezależny. Frakcja SDPRR skupiona wokół Lenina, przekształciła się następnie w partię, ale cały czas zachowywała swoją hierarchiczną strukturę, na której szczycie stał Lenin i jego najbliżsi współpracownicy. To wszystko powodowało wielki autorytet dla przywódcy, bez którego sukces w 1917 r. byłby niemożliwy. Tymczasem sekcje Kominternu były budowane zgodnie ze sławnymi słowami Majakowskiego: „jednostka niczym, jednostka zerem…” sugerujące, że to partia jest najważniejsza – a jej funkcjonariusze, nawet najwyższego szczebla, są tylko posłusznymi narzędziami. Bolszewicy po dojściu do władzy, bardzo dużo poświęcili energii na wspieranie ruchów rewolucyjnych na całym świecie. Niestety zamiast ograniczać się do pomocy, dla nowych bolszewików – uzależniono te partie od Moskwy, powodując, że sekcje Kominternu nigdzie nie mogły osiągnąć dojrzałości i zdobyć autorytetu jakim cieszyła się partia bolszewicka w Rosji. A zwycięskiej rewolucji nie może przeprowadzić partia pozbawiona autorytetu. Zanim bolszewicy doszli do władzy, działali na wielu różnych płaszczyznach, wykorzystując możliwości działalności legalnej – jak też nie cofając się przed działalności nielegalną. Z jednej strony posiadali własnych posłów i wydawali legalną gazetę, z drugiej organizowali działalność terrorystyczną np. o charakterze rabunkowym[8]. Warto pamiętać, że dominujące w II międzynarodówce skrzydło anty rewolucyjne – potępiało działalność terrorystyczną i decydując się na ten krok bolszewicy narażali się nie tylko na represje państwowe, ale też na potępienie ze strony zachodnich towarzyszy. Lenin by nie zostać zdyskredytowany jako anarchista, musiał liczyć się z ich opinią i w swoich tekstach publicystycznych bardzo rzadko na ten temat pisał.[9] Ważniejsze jednak od słów, dla polityki partii była jej działalność praktyczna.

Nie zgadzam się z Lwem Trockim, założycielem Czwartej Międzynarodówki, jakoby degeneracja Kominternu rozpoczęła się wraz z dojściem Stalina do władzy. Moim zdaniem stalinizm tą degeneracje jedynie pogłębił, ale największą wadą tej organizacji były jej niezdrowe fundamenty. Likwidacja KPP i tysięcy polskich komunistów, bez słowa sprzeciwu, była możliwa dzięki strukturze Kominternu opartej na bezwzględnym posłuszeństwie krajowych sekcji – wobec Moskwy. Taka struktura zabija rewolucyjnego ducha, gdyż rewolucjonista, to człowiek cechujący się wielką odwagą i samodzielnym myśleniem, czego nie tolerują biurokratyczne struktury. Światowa rewolucja była instrumentalnie traktowana przez rząd radziecki, dla którego priorytetem było bezpieczeństwo socjalistycznej ojczyzny. A im głośniej stawiano na budowę socjalizmu w jednym kraju – tym zaangażowanie w pomoc dla rewolucjonistów w innych krajach była coraz mniejsza, przekształcając się w końcu w działalność anty rewolucyjną. Zdrada rewolucji chińskiej 1925-27 r. [10], mordowanie sił rewolucyjnych w czasie hiszpańskiej wojny domowej – czy w końcu fizyczna likwidacja tysięcy polskich komunistów, to tylko niektóre przykłady –anty rewolucyjnej działalności Międzynarodówki Komunistycznej.

Nowi rewolucyjni przywódcy musieli pójść śladami Lenina i odrzucić sowiecki dogmatyzm. Nie jest moim zdaniem przypadkowe, że z sekcji Kominternu – tylko Komunistyczna Partia Chin samodzielnie zdobyła władzę, gdyż po klęsce rewolucji 1925-27 i jej zdradzie przez ZSRR Mao zaczął wykazywać więcej samodzielności i wbrew Moskwie zaczął budować partię złożoną głównie z chłopów. Celem mojej pracy nie jest idealizowanie tej czy innej formy działalności. Historyczne doświadczenia ruchów rewolucyjnych uczą, że każda izolowana forma walki może być łatwo pokonana. Gdyby istniała jakaś genialna recepta na obalenie kapitalizmu, to system ten zapewne był by już obalony, a jego trwanie świadczy o wyjątkowej trwałości i umiejętności znajdywania skutecznych metod walki z nowymi rewolucyjnymi koncepcjami. Każda nowa forma rewolucyjnej walki, zmusza burżuazję do wynajdywania kontrrewolucyjnej antytezy. Zadanie rewolucjonistów nie polega więc na dogmatycznym trzymaniu się tej czy innej formy walki – lecz na wykorzystywaniu ciągłej inicjatywy strategicznej przy równoczesnym korzystaniu z wielu różnych środków. Doświadczenia Mao są dla nas szczególnie ważne, gdyż podobną drogą poszli kubańscy rewolucjoniści.

Ten długi wstęp bardzo luźno związany z kubańską rewolucją miał na celu odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: jak to się stało, że to nie komuniści czy trockiści odwołujący się do tradycji marksistowskiej, lecz homo novus w ruchu rewolucyjnym – Fidel Castro, nie związany organizacyjnie z żadną organizacją marksistowską, przeprowadził rewolucję, której treść miała charakter socjalistyczny. Moim zdaniem główna przyczyna bierności „oficjalnych marksistów” tkwi w ich biurokratycznych strukturach, które zabijają rewolucyjną inicjatywę, i sprowadzają te organizacje jedynie do roli obserwatorów procesu rewolucyjnego. Doświadczenie Lenina i Mao Tse Tunga wykazały, że zwycięstwo rewolucji zawsze wiąże się z walką z dogmatyzmem. Tylko osoba mająca odwagę, by głosić własne poglądy – nawet za cenę dyskredytacji wśród bliskich współpracowników, może zdobyć niezbędne doświadczenie i autorytet rewolucyjnego przywódcy, bez którego zwycięstwo rewolucji nie jest możliwe. Zanim Fidel Castro trafił ze swoimi partyzantami do Sierra Maestra, przeszedł polityczną szkołę, której nie mieli oficjalni kubańscy marksiści. Zanim rozpoczął walkę, starał się wzorem bolszewików, wykorzystać wszystkie dostępne możliwości działalności legalnej. To brak możliwości działalności legalnej pchnął go na drogę rewolucji i spowodował, że był wiarygodny dla innych Kubańczyków. Fidel od samego początku był niezależny i w odróżnieniu od kubańskich komunistów nie był ograniczony zimnowojenną strategią „pokojowego współistnienia”, zgodnie z którą komuniści nie dążyli do rewolucji w amerykańskiej strefie wpływów – do jakiej zaliczona była cała Ameryka Łacińska. Fidel nie czekał też na sytuację rewolucyjną. Można się spierać o ocenę szturmu na koszary Moncada 26 lipca 1953 r. –czy akcja ta miała szanse powodzenia. Jedno jest jednak pewne – ani komuniści, ani trockiści na taką akcję nigdy by się nie zdecydowali, gdyż partie te były zbyt skostniałe by podejmować takie ryzyko. Jak wielkie było to ryzyko –świadczą krwawe represje wobec towarzyszy Fidela, z których ponad 80 zostało zamordowanych już po poddaniu[11]. To wszystko w połączeniu z talentem oratorskim Fidela, który na procesie przez 5 godzin przemawiał, a tekst tego przemówienia kursował następnie na Kubie pod nazwą „Historia mnie uniewinni” spowodowało, że stał się znany w całym kraju. Choć poniósł klęskę i stracił liczący prawie 200 osób oddział, to jednak rozgłos jaki zyskał spowodował, że stał się moralnym zwycięzcą i zdobył to, czego nie mieli nigdy pogrążeni w sekciarstwie komuniści –poparcie społeczne. Ten aspekt rewolucji kubańskiej często jest pomijany, a bez niego trudno zrozumieć sukces partyzantki w Sierra Maestra. Kiedy Fidel lądował w Sierra Maestra to był powszechnie znany na Kubie – znany też był jego program wyrażony w przemówieniu sądowym.

Fidel doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej sławy i tylko dlatego nie tracił optymizmu –nawet gdy doznał kolejnej klęski pod Alegria del Pio, gdzie jego 82 osobowy oddział został zdziesiątkowany.[12] Niestety wydaje mi się, że ani Che Guevara w swojej pracy: „Wojna Partyzancka” ani Francuz Regis Debray, w swojej książce „Rewolucja w rewolucji?” zbyt wielką uwagę poświęcają „ognisku partyzanckiemu” (foco guerrillero), nie rozumiejąc, że doświadczeń rewolucji kubańskiej nie da się mechanicznie powielić, gdyż zdobywanie poparcia społecznego i budowa rewolucyjnego autorytetu, to proces, który nie poddaje się łatwym schematom, ale do tego tematu jeszcze wrócimy. Na temat rewolucji kubańskiej funkcjonuje wiele mitów: 1.Miasta nie brały udziału w kubańskiej rewolucji, która miała przede wszystkim charakter chłopski. 2.Fidel Castro marksistą został dopiero w przed dzień inwazji w Zatoce Świń -16 kwietnia 1961. 3. Rewolucja na Kubie miała charakter tylko narodowo-wyzwoleńczy, a więc jest czymś jakościowo gorszym od socjalistycznej Rewolucji Październikowej.

Wszystkie te kwestie sprowadzają się właściwie do odpowiedzi na pytanie – kim politycznie był Fidel – zanim ogłosił, że jest socjalistą. W książce Brata Betto „Fidel i religia”, która jest wywiadem-rzeką z kubańskich przywódcą, opublikowaną w 1986, Fidel twierdzi, że marksistą został już na studiach.[13] Znaczyłoby to więc, że zarówno podczas szturmu na koszary Moncada, jak i w Sierra Maestra był już marksistą i mówi: „Wówczas - jak już ci mówiłem - byłem już w pełni ukształtowanym marksistą-leninistą. Kiedy w 1950 roku ukończyłem uniwersytet, w krótkim czasie, można by powiedzieć, stworzyłem sobie całkowitą koncepcję rewolucji nie tylko w sferze idei, lecz także celów oraz form, w jakich należało je urzeczywistniać w praktyce, metod dostosowywania ich do warunków naszego kraju.”. Historyk nie może bezkrytycznie podchodzić do relacji pisanych prawie 30 lat po opisywanych wydarzeniach, gdyż istnieje groźba nie obiektywnej oceny własnej osoby. Fidel, który w 1961 r. ogłosił socjalistyczny charakter rewolucji – był już w tym czasie przynajmniej 25 lat socjalistą i mógł się wstydzić swojej przeszłości, więc po fakcie, chciał ją poprawić. Groźba ta wydaje mi się jednak mało realna. Na obronę tezy, że Fidel już w 1950 r. był marksistą można postawić przynajmniej dwa argumenty. Pierwszy to praktyka historyczna – rewolucja zrealizowała program socjalistyczny i wydaje się to mało prawdopodobne – gdyby Fidel nie był marksistą. A drugi argument wynika z leninowskiej taktyki, zgodnie z którą czasami można przemilczeć swoje prawdziwe poglądy –byle by tylko dotrzeć do mas: „trzeba bezwarunkowo pracować tam, gdzie są masy. Trzeba umieć ponosić wszelkie ofiary, przezwyciężyć największe przeszkody, aby systematycznie, uporczywie, wytrwale, cierpliwie prowadzić propagandę i agitację w tych właśnie instytucjach, stowarzyszeniach, związkach –choćby najbardziej reakcyjnych- gdzie są masy proletariackie lub półproletariackie(…) Trzeba umieć przeciwstawiać się temu wszystkiemu, zdecydować się na wszelkie ofiary, nawet –w razie potrzeby –zdecydować się na wszelkie wybiegi, fortele, nielegalne chwyty, przemilczanie, ukrywanie prawdy, byleby się dostać do związków zawodowych, pozostać w nich, prowadzić w nich za wszelką cenę działalność komunistyczną”[14] Co prawda cytowany fragment nie dotyczy ludowej partyzantki (gdyż takie w tym czasie nie istniały), lecz związków zawodowych – ale sądzimy, że potrzeba bycia z masami, nawet za cenę chwilowego ukrywania prawdy –ma charakter uniwersalny.

Fidela usprawiedliwiają przynajmniej trzy rzeczy: a) antykomunistyczna histeria w USA, rozpętana przez senatora Macarthyego. b) zimnowojenna taktyka USA, zwalczająca wszelkie przejawy ekspansji komunizmu – pod tym pretekstem dokonano min. interwencji wojskowej w Gwatemali obalając prezydenta Arbenza[15] c) sekciarstwo kubańskich komunistów. Dalej jednak pozostaje wiele wątpliwości, czy Fidel rzeczywiście był już wtedy socjalistą – skoro po zdobyciu władzy wielokrotnie od komunizmu się odcinał. 19 kwietnia 1959 doszło do spotkania w Waszyngtonie między Fidelem Castro a wiceprezydentem USA Richardem Nixonem, który w szczegółowej notatce dla prezydenta napisał: „Castro jest albo nieprawdopodobnie naiwny, jeśli chodzi o komunistów, albo przeciwnie, jest wyjątkowo przebiegłym komunistą [16] Z kolei w sierpniu 1959 Fidel oświadczył: „że nasza rewolucja nie jest czerwona, lecz oliwkowo-zielona, ponieważ oliwkowo-zielony to właśnie nasz kolor, kolor rewolucji przyniesiony przez armię rewolucyjną z samego serca Sierra Maestra”[17]

By w pełni zrozumieć postawę Fidela między styczniem 1959, kiedy to doszedł do władzy, a kwietniem 1961, kiedy to został ogłoszony socjalistyczny charakter rewolucji trzeba wiedzieć, że nie każdy marksista akceptował politykę ZSRR. Fidel musiał wiedzieć o mordowaniu komunistów przez Stalina i choć Chruszczow odciął się od stalinowskich zbrodni, to jednak decyzję o wkroczeniu wojsk na Węgry podjął już Chruszczow. Fidel nie chciał być radziecką marionetką. Dodatkowym argumentem na rzecz chwilowego nie ujawniania rzeczywistych poglądów Fidela, była chęć wzmocnienia władzy – na wypadek realnej groźby wojskowej interwencji północnego sąsiada. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna –ze względu na inspiracje rewolucją kubańską nie tylko w Ameryce Łacińskiej. Czy przykład Kuby może mieć charakter uniwersalny? Czy Rewolucja Kubańska doszła do socjalizmu w wyniku świadomej polityki jej przywódców – czy też raczej należy postrzegać ją jako wektor i to czynniki zewnętrzne wymusiły socjalistyczną ewolucję rewolucji. W dalszej części pracy będę bronił stanowiska, że przykład kubański, przynajmniej w krajach Trzeciego Świata ma charakter uniwersalny i socjalistyczna awangarda, jest w stanie podczas rewolucyjnej wojny radykalizować i posuwać ruch partyzancki na lewo, aż do zwycięskiego końca i ogłoszenia socjalistycznego charakteru rewolucji.

Ewolucja rewolucji w kierunku socjalizmu nie jest zresztą wynalazkiem kubańskim. Rewolucja Październikowa, która dla wielu jest właśnie modelowym przykładem socjalistycznej rewolucji – też wewnętrznie ewoluowała. Bolszewicy dochodzili do władzy na hasłach postępowych – ale nie socjalistycznych – a postulowana reforma rolna, która była postulatem lewicowych eserowców, nawet oddalała bolszewików od socjalizmu. Budowa socjalizmu zakłada likwidację prywatnej własności środków produkcji. Zarówno Lenin jak i Castro stopniowo nacjonalizowali przemysł. 28 czerwca 1918, a więc dopiero 7 miesięcy po zdobyciu władzy ogłoszony został dekret Rady Komisarzy Ludowych o nacjonalizacji całego wielkiego przemysłu[18]. Na Kubie nacjonalizowano zaś kolejne sektory gospodarki, jako reakcja na wrogie kroki USA. Nawet Lenin, o którym wszyscy wiedzieli, że był marksistowskim teoretykiem, nie postulował od razu po rewolucji natychmiastowego wywłaszczenia burżuazji. „Taktyka sabotażu, stosowana w tym okresie przez kapitalistów, zmusiła władzę radziecką –do bezwzględnej walki, wymagającej likwidacji starych stosunków w znacznie szerszym zakresie niż przewidywała początkowo partia bolszewicka[19]. Lenin jako marksista doskonale wiedział, że nie da się zbudować socjalizmu bez wywłaszczania burżuazji. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie czuł się na tyle pewnie, by wprost ogłosić „jesteśmy komunistami – więc likwidujemy burżuazję jako klasę –gdyż to wynika z naszego programu” i musiał sięgać po różne preteksty „kapitalistycznego sabotażu”. Lenin doskonale wiedział, że dla sprawnego funkcjonowania gospodarki konieczne są kontakty handlowe zarówno z krajami kapitalistycznymi, jak i ograniczona współpraca z kapitalistycznymi koncernami (chociażby na polu technologii) i dlatego każde posunięcie wymierzone w klasę kapitalistyczną, musiało być sankcjonowane jakimś pretekstem.

Przy analizie rewolucji kubańskiej, ważniejsze od słów, są czyny, a na polu praktycznym Fidel nie ustępował Leninowi – i systematycznie nacjonalizował kolejne sektory gospodarki, przybliżając kraj w kierunku socjalizmu. Warto też zauważyć, że kubańska reforma rolna była bliższa socjalizmowi od bolszewickiego dekretu o ziemi. Zarówno w Rosji, jak i na Kubie, przed rewolucją ogromna część ziemi należała do wielkich właścicieli. Bolszewicy razem z lewicowymi eserowcami – sprywatyzowali tą ziemie –a Kubańczycy stworzyli rolnicze spółdzielnie. Wymuszony względami taktycznymi dekret o ziemi, stworzył nową klasę bogatych chłopów -kułaków, której drogi wkrótce rozeszły się z władzą radziecką. Do pierwotnych postulatów bolszewickich, wrócił po 12 latach Stalin nakazując przymusową kolektywizację, której tragiczny bilans jest powszechnie znany. Kubańczycy postąpili zaś dużo rozsądniej, a członkowie spółdzielni rolniczych byli od samego początku jednym z filarów rewolucji. Należy dodać jednak, że Kubańczykom było dużo łatwiej ze względu na inną strukturę rolnictwa. Wielkie majątki ziemskie na Kubie należały do amerykańskich korporacji cukrowych, które uprawiały na Kubie trzcinę cukrową. W odróżnieniu od europejskich wsi – gdzie chłop uprawia ziemię obok swojego domu i przez to się z nią zżywa – ścinacze trzciny cukrowej bardziej przypominali robotników fabrycznych niż europejskich chłopów. Byli razem skoszarowani w barakach i wożeni ciężarówkami, z jednego miejsca w drugie. Jako pracownicy najemni, zawsze pracowali kolektywnie i przez to byli dużo lepiej przygotowani do kolektywizacji – od rosyjskich chłopów. Gospodarka kubańska była uzależniona od eksportu cukru i Fidel tego nie zmienił, gdyż wkrótce zyskał nowy rynek zbytu dla kubańskiego cukru – kraje RWPG. O ile w Rosji jeszcze na początku XX wieku, było jeszcze dużo elementów gospodarki naturalnej – to kubańskie rolnictwo przed rewolucją było już całkowicie kapitalistyczne. Eksportowano trzcinę, a importowano żywność i w ten sposób, kubańscy chłopi (czy raczej pracownicy rolni) byli znacznie bardziej uzależnieni od miast niż miało to miejsce w Rosji. Znano też doświadczenia ZSRR i krajów RWPG na polu reformy rolnej, dzięki czemu można było uniknąć ich błędów. To wszystko sprawiło, że kubańska kolektywizacja była dużo łatwiejsza – ale nie zmienia to faktu, że na tym polu Kubańczycy znacznie bardziej zbliżyli się do socjalizmu – niż bolszewicy w pierwszych latach władzy. Wyższość kubańskiej reformy rolnej dostrzegł też francuski filozof  Jean Paul Sartre w swojej książce: „Huragan nad cukrem” [20]

Wojna rewolucyjna na Kubie doprowadziła do socjalistycznych przemian podobnych w ZSRR, tym samym obaliła leninowski schemat – jakoby antykapitalistycznej rewolucji mogła dokonać tylko partia robotnicza. Każdy rewolucjonista walczący o socjalizm, nie mógł pozostać wobec tego faktu obojętny, zwłaszcza, że wraz z socjalistycznymi przemianami, Kuba coraz głośniej mówiła o potrzebie eksportu rewolucji. Rozgromienie inwazji amerykańskich najemników w Zatoce Świń w kwietniu 1961, wzmocniło autorytet Fidela nie tylko na wyspie – ale na całym świecie. O ile jednak stosunkowo łatwo poradzono sobie z oddziałem 1500 kubańskich emigrantów, to dalej wisiała nad Kubą groźba inwazji amerykańskiego wojska, zwłaszcza, że USA posiadało bazę wojskową w zatoce Guantanamo. Cała ta operacja była wielką kompromitacją największego mocarstwa na świecie. Odnoszę wrażenie, że powszechna w Polsce fascynacja Ameryką, powoduje, że ten wstydliwy temat jest rzadko poruszany, w każdym razie znacznie rzadziej – niż na to zasługuje ze względu na historyczne znaczenie –dlatego też polecam cytowaną już książkę W. Breuera: „Vendetta! Castro i bracia Kennedy”[21]. Narażona na wojskową interwencję amerykańskiego imperializmu Kuba, zdała sobie sprawę, że tylko eksport rewolucji, „stworzenie dwóch, trzech, wielu Wietnamów”, który zmusi Amerykanów do rozproszenia sił, jest jedyną szansą na przetrwanie rewolucji na wyspie.[22]. Dlatego też Fidel rzucił hasło: „Uczyńmy z Andów Sierra Maestra Ameryki Łacińskiej”[23] 4 lutego 1962 uchwalono II Deklarację  Hawańską zwaną też „Manifestem Komunistycznym Ameryki Łacińskiej”, której konkluzją jest stwierdzenie, że „obowiązkiem każdego rewolucjonisty jest wywoływanie rewolucji”[24].

Michał Chmara, podsumował ten tekst w czterech punktach: „1.rewolucja jest nieunikniona, ma ona charakter ludowy i zmieni wielowiekowe zacofanie tego regionu. 2. procesy gospodarcze i społeczne prowadzą na kontynencie do polaryzacji stanowisk, a co za tym idzie do powstania konfliktu klasowego. 3. rewolucja może odnieść sukces jedynie na drodze walki zbrojnej. 4. rewolucja będzie miała charakter kontynentalny”[25]. W tym miejscu pojawia się kolejna różnica pomiędzy Kubą a ZSRR dotycząca eksportu rewolucji. Rosja carska była mocarstwem i największym państwem na świecie. Kuba zaś kilkaset lat była hiszpańską kolonią, a od 1898 była mocno uzależniona od USA. Bolszewicy po rozgromieniu Białych i armii interwencyjnych byli świadomi wojskowej potęgi nowego państwa. Olbrzymie terytorium ZSRR było też szansą na niezależność gospodarczą. Zarówno bezpieczeństwo militarne, jak i bezpieczeństwo gospodarcze powodowało rezygnację ze światowej rewolucji, na rzecz budowy socjalizmu w jednym kraju.[26] Na taką politykę Kuba pozwolić sobie nie mogła i to popychało ją do wspierania innych ruchów rewolucyjnych. Izolowana rewolucja była zagrożona amerykańską inwazją i dlatego szukanie sojuszników było dla Kuby rzeczą konieczną.

Jak mawiał Marks- byt kształtuje świadomość, a ciągłe zagrożenie ze strony USA radykalizowało kubańskich komunistów i powodowało różnice z komunistami radzieckimi. Już w czasach Lenina, po upadku europejskiej rewolucji – zastąpiono wezwanie do światowej rewolucji – pokojowym współistnieniem z krajami kapitalistycznymi. W pierwszych latach rewolucji – bolszewicy często mówili, że Rosja jest tylko pomostem do zwycięstwa rewolucji w uprzemysłowionych Niemczech, ale izolacja rosyjskiej rewolucji zmusiła bolszewików do modyfikacji tej doktryny. Wbrew trockistom, którzy obwiniali Stalina o zdradę rewolucji, uważam, że istotna zmiana dokonała się już w czasach Lenina. W cytowanej już tutaj pracy: „Dziecięca choroba „lewicowości” w komunizmie” Lenin odcina się od „ultralewicowych” koncepcji, zrywając tym samym w pewnym sensie z doświadczeniami samych bolszewików sprzed rewolucji. W ramach SDPRR, to bolszewicy byli frakcją najbardziej radykalną, to samo można powiedzieć o działalności Lenina na forum II Międzynarodówki. Niestety myśl Marksa, że to byt kształtuje świadomość, okazała się ponadczasowa i Lenin jako przywódca największego państwa na świecie, tracił swój dawny radykalizm.

Celem pracy publicystycznej Lwa Trockiego, było udowodnienie, że to właśnie on jest konsekwentnym leninistą, a Stalin będąc wrogiem Trockiego, tym samym działał wbrew Leninowi. Trocki dowodził więc, że teoria możliwości zbudowania socjalizmu w jednym kraju była wysunięta dopiero po śmierci Lenina i gdyby Lenin żył, to by ją potępił. Trocki w swojej analizie degeneracji rosyjskiej rewolucji, za każdym razem podkreśla, że poglądy Stalina są determinowane przez warstwę biurokracji partyjno-państwowej[27], której przewodził. W teorii tej jest jednak jeden ważny szkopuł –do tej samej warstwy co Stalin należeli Lenin i Trocki. Walka biurokraty Trockiego z biurokratą Stalinem, wykorzystująca autorytet nieżyjącego biurokraty Lenina, nie mogła zaktywizować klasy robotniczej, którą Trocki uważał, za jedyną siłę mogącą zastopować degenerację rewolucji. Niestety w swoich pismach wielokrotnie podkreślał intelektualny prymitywizm swojego konkurenta, zaciemniając tym samym główne przesłanie swojej teorii, tworząc pozory, że gdyby na czele państwa stał lepszy marksista, to problem by zniknął. Zarówno Trocki, jak i Lenin – wraz z upadkiem światowej rewolucji – coraz bardziej reprezentowali interesy biurokracji. Trocki, który przeciw Stalinowi chciał zmobilizować klasę robotniczą, nie mógł być dla robotników wiarygodny, jeśli kilka lat wcześniej chciał „zmilitaryzować” związki zawodowe i strajkujących robotników traktować tak jak dezerterów na polu bitwy. Lenin musiał wtedy (rok 1920) Trockiemu uświadomić, że „nasz państwo jest robotnicze z biurokratycznym wypaczeniem[28]. Trocki słusznie stwierdził, że teoria o budowie socjalizmu w jednym kraju –była w interesie biurokracji, ale nie chciał przyznać, że Lenin w 1923 dopuścił tą możliwość.

„musimy przyznać, że cały nasz pogląd na socjalizm uległ gruntownej zmianie. Ta gruntowna zmiana polega na tym, że główny nacisk kładliśmy i musieliśmy kłaść na walkę polityczną, rewolucję, zdobycie władzy itd. Obecnie zaś główny nacisk przenosi się gruntownie gdzie indziej –na pokojową, organizacyjną „kulturalną” pracę (…) A ta praca kulturalna wśród chłopstwa ma za swój cel ekonomiczny właśnie uspółdzielczenie. W warunkach całkowitego uspółdzielczenia stalibyśmy już obiema nogami na gruncie socjalistycznym (…)Ta rewolucja kulturalna wystarczy nam teraz do tego abyśmy się stali krajem w pełni socjalistycznym[29]

(dokończyć ten wątek)

Różni to wyraźnie bolszewickiego przywódcę od Che Guevary, którego radykalizm raczej się pogłębiał. Nie bez znaczenia dla radykalizmu jest też duża różnica wieku, na którą zwrócił Anastas Iwanowicz Mikojan w czasie swojej pierwszej wizyty na Kubie.[30] Na marginesie tej tezy można dodać, że dzisiejsza polityka starzejącego się Fidela, nie ma nic wspólnego z radykalizmem z lat sześćdziesiątych. Ważniejsza jednak od różnic pokoleniowych –była dramatyczna sytuacja Kuby narażonej na wojskową interwencję USA. Choć Wietnamem rządzili socjaliści, to jednak radziecki parasol atomowy nie uchronił tego państwa przed wojną z USA.

„Gdy analizujemy samotność Wietnamu, ta nielogiczna chwila w dziejach ludzkości napawa nas smutkiem. Imperializm północnoamerykański jest winien agresji; jego zbrodnie są ogromne i rozrzucone po całej kuli ziemskiej. Wiemy już o tym, panowie! Winni są jednak również ci, którzy w decydującej chwili wahali się uczynić z Wietnamu nienaruszalną część terytorium socjalistycznego, czym - owszem - ryzykowaliby wojnę światową, ale również zmusiliby imperialistów północnoamerykańskich do refleksji. Winni są także ci, którzy prowadzą wojnę polegającą na rzucaniu obelg i wzajemnym podkładaniu sobie nóg, jaką już dłuższy czas temu rozpętali przedstawiciele dwóch największych mocarstw obozu socjalistycznego. Pytamy oczekując uczciwej odpowiedzi: czy Wietnam jest izolowany, czy nie, czy uprawia niebezpieczną ekwilibrystykę między dwoma skłóconymi mocarstwami?”[31]

Dla kubańskich przywódców polityka ZSRR jak i Chin w sprawie Wietnamu była zdradą socjalizmu. W sprawach zasadniczych – a do takich należała obrona państwa socjalistycznego Che Guevara nie uznawał kompromisów i wzywał do solidarności z Wietnamem nawet za cenę wojny światowej. Stary Lenin, który szczyci się tym, że: „w całej historii bolszewizmu, zarówno przed jak i po rewolucji październikowej, pełno jest wypadków lawirowania, ugód, kompromisów[32] nie znalazłby wspólnego języka z Guevarą, którego uznałby za „dziecinnego ultralewaka”.

Potwierdzeniem tezy, że to nie wiek, a położenie międzynarodowe w decydujący sposób wpływa na radykalizm rewolucyjnych przywódców – jest stanowisko Korei Północnej, której położenie międzynarodowe było podobne do Kuby. Współpraca kubańsko-koreańska była widoczna min. na polu Organizacji Trójkontynetalnej, do której to władz weszły Kuba, KRLD i Wietnam[33]. Tak jak na radykalizm Kuby znacząco wpłynęła inwazja w Zatoce Świń, tak na radykalizm KRLD wpłynęła wojna koreańska, w trakcie której zginęło kilka milionów ludzi.[34] Kim Ir Sen nie uznawał podziału półwyspu i z jego punktu widzenia, Korea Południowa była państwem pod amerykańską okupacją. Obecność amerykańskiej armii na 38 równoleżniku, była realną groźbą, wznowienia wojny, zwłaszcza, że zarówno atak na Kubę jak i na Wietnam spotkały się z biernością Bloku Socjalistycznego. W pierwszą rocznicę śmierci Che Guevary, Kim Ir Sen opublikował artykuł w czasopiśmie „Trikontinental” organie teoretycznym Organizacji Solidarności Narodów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej, w którym całkowicie utożsamia się z Che Guevarą. Pozostali przywódcy Bloku Wschodniego byli zwolennikami pokojowego współistnienia i jeśli już wspominali o Guevarze to jako „przykładzie moralnym”, szlachetnym rewolucjoniście, który jednak kroczył błędną drogą. Ponieważ na ten tekst, wydany notabene po polsku w Phenianie, natknąłem się przypadkiem, gdyż jest on unikatowy i stanowisko Kim Ir Sena, jest zupełnie pomijane w opracowaniach dotyczących rewolucji kubańskiej –to postanowiłem zacytować w przypisie dość obszerne fragmenty – na dowód zbieżności koreańskiego przywódcy z argentyńskim rewolucjonistą.[35]

Znacząco różnią się też podejmowane próby eksportu rewolucji. W czasie wojny z Polską Piłsudskiego, bolszewicy nie zawahali się zagrać na nucie rosyjskiego szowinizmu i wielu dawnych carskich oficerów wstąpiło do Armii Czerwonej. Radzieccy przywódcy odziedziczyli niestety po caracie mocarstwowy stosunek do armii, która powinna być jak największa. Aby zrealizować cel, można nawet odejść od zasad internacjonalizmu. Znowu nie zgodzę się z trockistami, którzy wielkoruski nacjonalizm widzą dopiero w czasach Stalina.  Wielka wojna ojczyźniana, była tylko rozwinięciem bolszewickiego pragmatyzmu w kwestii narodowej. Dużo ważniejsza jednak od samych haseł jest polityka rekrutowania rewolucyjnej armii. Bolszewicy postawili niestety tylko na ilość i do armii wcielano wszystkich, zdolnych do noszenia broni. Diametralnie różni się to od polityki kubańskiej, która tworząc ogniska partyzanckie stawiała na jakość. Kubańczycy, którzy z Che Guevarą walczyli w Kongo i Boliwii byli ochotnikami. Zarówno sam Guevara, jak i jego towarzysze była to świadoma rewolucyjnych celów awangarda.[36] Przy analizowaniu tekstów Marksa, często przeciwstawia się młodego Marksa, którego teksty są pełne emocji i w centrum zainteresowania jest człowiek, staremu Marksowi, który zwłaszcza w „Kapitale” posługuje się suchym naukowym językiem.

Wycofanie radzieckich rakiet z Kuby, było dla kubańskich przywódców wielkim wstrząsem i dowodem na oportunizm Chruszczowa i Bloku Wschodniego co zmusiło Kubę do rozwoju strategii kontynentalnej czyli wzmożenia wysiłków na rzecz eksportu rewolucji w Ameryce Łacińskiej. Kubańscy rewolucjoniści, nie byli pierwszymi, którzy z pozycji marksistowskich krytykowali ZSRR. Fidel jako przywódca Kuby, miał mniejsze pole manewru niż Guevara, który wielokrotnie powtarzał, że rewolucja kubańska jest tylko etapem rewolucji kontynentalnej i dlatego to raczej z jego postacią kojarzy się „odchylenia” trockistowskie czy maoistowskie. Po zniknięciu Guevary na wiosnę 1965 r. antyfidelowskie środowiska często lansowały tezę, jakoby doszło do konfliktu między Guevarą i Fidelem, podobnym do walki Trockiego ze Stalinem. Ja jednak przybliżam się do stanowiska Zbigniewa Marcina Kowalewskiego, który twierdzi, że żadnego konfliktu nie było.[37] Żaden tekst Guevary tezy o konflikcie z Fidelem nie potwierdza. Jeśli więc mówię o inspiracji trockizmem – to nie w sensie rywalizacji z Fidelem na Kubie – tylko konfliktu w ramach światowego ruchu socjalistycznego. Jak twierdzi Jean Cormier, Guevara czytał Trockiego a spotkanie z Mao Tse Tungiem wywarło na nim wielkie wrażenie.[38]. Rewolucja kubańska współpracowała zarówno ze Związkiem Radzieckim, Chinami jak i ruchem trockistowskim, co wynikało z anty sekciarskiej strategii rewolucji kontynentalnej. Jednak do interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 r. kiedy to Fidel w obawie przed odwetową inwazją USA na Kubę spokorniał, rząd kubański prowadził niezależną politykę i potrafił ostro skrytykować ZSRR, Chiny i pseudo rewolucjonistów – czego dowodem jest cytowany już tekst Che Guevary. Poprzez krytykę nie dążono do zerwania kontaktów, lecz do nawiązania współpracy na warunkach kubańskich. Równocześnie więc ostro krytykowano a nawet represjonowano kubańskich trockistów[39], jak i dążono do wciągnięcia latynoskich trockistów do wojny partyzanckiej. Konsekwentne wzywanie do rewolucyjnej wojny partyzanckiej przyniosło zresztą rezultaty powodujące zmianę stanowiska największej organizacji trockistowskiej –Zjednoczonego Sekretariatu, który „uważał, że strategia wojny partyzanckiej powinna stać się obowiązującą dla wszystkich sekcji międzynarodówki w Ameryce Łacińskiej, organizacje ZS powinny zaś włączyć się w nurt komunistyczny skupiony wokół Fidela Castro.”[40].

Lew Trocki w swojej walce ze Stalinem, wielokrotnie podkreślał, że to właśnie on, był drugim po Leninie przywódcą Rewolucji Październikowej. Podkreślał też, że nawet będąc poza partią bolszewicką, do której wstąpił dopiero w 1917 r., prawie zawsze zgadzał się z Leninem, delikatnie przemilczając ostre konflikty jakie się zdarzały w długim czternastoletnim okresie między drugim zjazdem a Rewolucją Październikową. Trocki też w pełni akceptował politykę Lenina po 1917 r. i akceptował główne tezy „Dziecięcej choroby „lewicowości” w komunizmie”, choć zdawał sobie sprawę, z mankamentów tej książki, o czym świadczy „Przedmowa do polskiego wydania” z 1932 r. „Lenin(…) niestety! - nie zabezpieczył się przed nadużyciami ze strony różnej maści oportunistów, którzy w ciągu 12 lat, jakie upłynęły od ukazania się tej książki, setki i tysiące razy powoływali się na nią dla poparcia swojej polityki pojednawczej, pozbawionej zasad.” [41]Co więc skłoniło trockistów do poparcia taktyki Che Guevary, którego Lenin, a więc i Trocki uważaliby za ultra lewaka. Jest wiele odpowiedzi na ten temat i dość popularnym argumentem była „latynoamerykańska specyfika” – ja jednak odpowiedzi doszukiwałbym się w ostatnich stronach najważniejszej książki Trockiego – „Zdradzonej Rewolucji”.

"Na półwyspie Pirenejskim, we Francji, w Belgii rozstrzyga się teraz problem Związku Radzieckiego. [...] Jeżeli [...] mimo zespolonego sabotażu reformistycznych i "komunistycznych" przywódców, proletariat Zachodniej Europy przebije sobie drogę do władzy, to wtedy otworzy się nowy rozdział w historii ZSRR. Pierwsze zaś zwycięstwo rewolucji w Europie przebiegnie niczym prąd elektryczny poprzez masy radzieckie, wyprostuje im karki, pobudzi ducha niezależności, przebudzi tradycje 1905 i 1917 roku, podważy pozycje bonapartystycznej biurokracji i nada Czwartej Międzynarodówce znaczenie nie mniejsze, niż Rewolucja Październikowa nadała Trzeciej. Tylko na tej drodze pierwsze państwo robotnicze zostanie ocalone dla socjalistycznej przyszłości"[42]

Po wymordowaniu trockistów w ZSRR, przywódca Czwartej Międzynarodówki nadzieje na ocalenie, widział w rewolucji w innym kraju, której przykład doprowadziłby do obalenia stalinizmu. Ale słowa Trockiego cytujemy nie tylko ze względu na trockistów, którzy mimo wszystko byli na marginesie partyzantki, lecz ze względu na politykę Kremla wobec kubańskiej strategii kontynentalnej. Zwycięstwo wojny rewolucyjnej i socjalistyczne przemiany w całej Ameryce Łacińskiej, nie tylko podważyłoby dominację ZSRR w ruchu socjalistycznym, ale nawet mogło doprowadzić do antybiurokratycznej rewolucji w Bloku Wschodnim. Dlatego też Komunistyczna Partia Boliwii Mario Monje związana z ZSRR, zdradziła Che Guevarę w Boliwii.

Ernesto Guevara poznał w Meksyku Fidela Castro w 1955 r. i choć był Argentyńczykiem to wziął udział w kubańskiej rewolucji. Cały czas jednak marzył o rewolucji kontynentalnej. Gawrycki cytuje wypowiedź sekretarza Che, gdy na początku 1961 r. został ministrem przemysłu: „zostaniemy tu pięć lat, a następnie wyjedziemy. O pięć lat starsi będziemy jeszcze w stanie walczyć w partyzantce”.[43] W tej samej książce możemy przeczytać, że już w 1963 r. po kryzysie rakietowym, Che Guevara miał zostać komendantem ogniska partyzanckiego w ojczystej Argentynie. Ognisko miał przygotować argentyński dziennikarz Jorge Ricardo Masetti i przyjął tytuł „comandante segundo” rezerwując tym samym kierownictwo dla Guevary –ognisko jednak zostało rozbite. Dwa lata później Che Guevara wyjechał do Kongo, co przez wiele lat było utrzymywane w tajemnicy, ten mało znany epizod z życia Guevary opisał Z.M. Kowalewski[44]. Wybierając Kongo jako zarzewie rewolucji kontynentalnej Che Guevara poniósł klęskę, gdyż nie mógł ze względu na barierę językową, zrealizować swojego postulatu symbiozy partyzantki z chłopstwem, który postulował w Wojnie Partyzanckiej. „Należy zawsze udzielać chłopom pomocy technicznej, gospodarczej, moralnej i kulturalnej. Partyzant powinien być "aniołem stróżem" chłopa (…)Partyzant, jako reformator społeczny, powinien nie tylko świecić przykładem innym, ale również prowadzić pracę ideologiczną wśród mas, powinien dzielić się swoimi planami na przyszłość, powinien przekazywać masom ludowym swoje doświadczenia, nabyte w wojnie partyzanckiej.”[45]. Dlatego też pierwsza porażka Guevary, nie ma dla nas większego znaczenia przy ocenie taktyki wojny partyzanckiej, której strategiem był Che.

Dla przeciwników wojny partyzanckiej, śmierć Che Guevary w Boliwii jednoznacznie dowodzi, że taktyka ta jest skazana na klęskę. Z tezą to zgodzić się nie mogę. Zarówno zwycięstwo rewolucji kubańskiej, jak i późniejsze o 20 lat zwycięstwo w Nikaragui –pokazują, że drogą tą można wygrać, pod warunkiem spełnienia określonych warunków. „Partyzanci wyrażają dążenia wyzwoleńcze ludu. Jeśli pokojowe metody walki nie dały wyników, rozpoczynają oni walkę zbrojną, stają się uzbrojoną awangardą walczącego ludu. Rozpoczynając walkę partyzanci dążą do zniszczenia niesprawiedliwego ustroju”. Partyzantkę więc tworzą ludzie, którzy zawiedli się na pokojowej działalności. Tak było na Kubie, gdzie terror dyktatury zmusił młodych towarzyszy Fidela, do wystąpienia zbrojnego i takie warunki istniały też w Boliwii. Boliwia od dawna była wstrząsana walkami społecznymi i zanim Guevara przyjechał do Boliwii prowadzono negocjacje z różnymi grupami lewicowymi. Partyzantka miała być rozwinięciem walki, które te grupy prowadziły do tej pory metodami pokojowymi. Organizacje te były zakorzenione w boliwijskiej klasie robotniczej i mogły być pośrednikiem między ogniskiem partyzanckim a boliwijskimi masami ludowymi. Koncepcja Guevary zakładała pozbawioną sekciarstwa współpracę, miedzy różnymi partiami lewicowymi, a więc także z Komunistyczną Partią Boliwii. Kiedy Fidel w 1956 przypłynął Granmą do wybrzeży Kuby, był w sytuacji dużo lepszej. Kubańscy stalinowcy nie przyłączyli się do rewolucji, w każdym razie nie w pierwszym jej etapie, ale Fidel był znany w całej Kubie i miał własne kontakty w miastach. Che Guevara też był znany w Boliwii i mógł jako przywódca zjednoczyć boliwijską lewicę w walce rewolucyjnej, ale jego własne kontakty były zbyt słabe i ograniczały się do agentów kubańskiego wywiadu. Rewolucja kubańska rozbiła dawny układ polityczny, podporządkowując sobie wszystkie partie polityczne. To samo zamierzał zrobić Guevara i Moskwa nie była zainteresowana utratą lojalnych organizacji, nie mówiąc już o wrogości wobec samej idei rewolucji kontynentalnej.

Guevara nie był naiwny i zdawał sobie sprawę, że będzie musiał przełamać sekciarskie podziały i wrogość partii promoskiewskich partii komunistycznych.

„<<Latynoamerykańskie partie komunistyczne –wyjaśnił [Che] nazajutrz po naszym przyjeździe –mają strukturę instytucjonalną, która jest nieadekwatna do warunków obecnej walki. Sprawia ona, że nie są zdolne do zdobycia władzy. Poza tym wielu ich przywódców(…)skostniało i stało się osobami anachronicznymi>> Po tej analizie dał wyraz wierze, iż gdzieś na tym kontynencie istnieje jakaś partia komunistyczna, która była by zdolna do zajęcia postawy rewolucyjnej. Che uważał, że mogła to być PCB (Komunistyczna Partia Boliwii). <<Odnoszę takie wrażenie –rzekł-gdyż jest to młoda partia i ma młodych przywódców, ale przede wszystkim ze względu na ogromną wagę moralną zobowiązań, które już dość dawno podjęła wobec rewolucji kubańskiej>> Pogląd ten świadczy o czystości moralnej Che, jego nieskazitelnej lojalności i bezwzględnym poszanowaniu zobowiązań.”[46]

W konfrontacji z Moskwą Guevara nie był pozbawiony szans. Rewolucja kubańska silnie oddziaływała na lewicę latynoamerykańską, a Fidel czy Che, cieszyli się znacznie większym autorytetem niż Breżniew. A mimo zgrzytów między Hawaną a Moskwą, ZSRR dalej pomagał Kubie i oficjalnie państwa te były po tej samej stronie. O ile Trocki, który marzył, że powstanie Czwartej Międzynarodówki rozbije Komintern, był skazany na klęskę, gdyż prowadzono przeciw niemu bezlitosną walkę, to Guevara, jako „oficjalny przyjaciel” był dla Moskwy dużo groźniejszy. Powyższe słowa napisał Guido „Inti” Peredo, który choć należał do PCB, to jednak wybrał partyzancką walkę, wbrew kierownictwu swojej partii. Guevara de facto doprowadził tym samym, do rozłamu.

„w listopadzie Monje przebywał w Bułgarii, Być może jednak dotarł wtedy aż do Moskwy, gdzie otrzymał instrukcję od rosyjskich władz, czternastodniowego pobytu w Sofii starczyło na taki wypad. Z jego zachowania dało się wywnioskować, że stanowisko sowieckie jest jasne: na mocy porozumienia zawartego ze Stanami Zjednoczonymi po aferze rakietowej ZSRR nie będzie się mieszał w sprawy Ameryki łacińskiej. Moskwa nie chciała poprzeć marzeń Che i manipulowała Monjem w taki sposób, by ekspedycja boliwijska ugrzęzła na mieliźnie. W tym celu wykorzystano też podróż Monje na Kubę wiosną roku 1966” [47]

Można się spierać z Cormierem, czy ZSRR kierował się układami z USA, czy też był przeciwnikiem każdej niezależnej od Moskwy rewolucji– jedno jest jednak pewne – wycofanie się Monje z partyzantki 1 stycznia 1967 i odcięcie się PCB było spowodowane naciskami Kremla. Tylko tym można tłumaczyć, porzucenie członków PCB – takich jak bracia Peredo, którzy zaangażowali się już w walkę u boku Che. Śmierć Che Guevary w Boliwii, spowodowała, że dyskusja nt. rewolucyjnej wojny partyzanckiej odżyła z nową siłą. Echa tej dyskusji – widać także w polskim wydaniu do dzienników Guevary z Boliwii, gdzie ścierają się ze sobą dwa skrajne stanowiska, z jednej strony Fidela Castro, który był dla Guevary wzorem do naśladowania a z drugiej Ryszarda Kapuścińskiego, który tą taktykę krytykuje.

„Stąd też w Dzienniku Guevary stałe wyczekiwanie na udział chłopa, stale podsycana wiara, że tym chłopem coś wstrząśnie, coś nim poruszy, i że chłop się przyłączy. W rzeczywistości nie przyłączył się nikt. Streszczona powyżej teoria rewolucji –obok wielu dyskusyjnych założeń –zawiera jedną zasadniczą sprzeczność: mały początkowy oddział partyzancki znajduje się zawsze wobec trudnego dylematu: z jednej strony aby przetrwać –musi ukrywać się w miejscach najbardziej bezludnych, bezludnych drugiej –walcząc na bezludziu, nikogo nie przyciąga, jest odcięty od bazy. W takiej właśnie sytuacji znajdował się przez cały czas oddział Guevary.(…) Ataki Fidela Castro na KP Boliwii są po prostu niesprawiedliwe. „Konieczny wstęp” stwarza wrażenie, jak gdyby nie przyłączenie się partii jako całości do oddziału Che stało się przyczyną porażki tego oddziału. Jest to nieporozumienie, KP Boliwii jest partią małą i słabą, w dodatku rozbitą. Nie powinno się również zapominać jednego faktu –większość boliwijskich partyzantów partyzantów oddziale Guevary była członkami tej partii.”  [48]

We wcześniejszym nie cytowanym tutaj fragmencie Kapuściński obszernie rekonstruuje koncepcje „foco guerrillero”. Ze smutkiem musimy jednak przyznać, że robi to nieuczciwie i koncepcje tą zniekształca, aby później łatwiej ją obalić odkrywając „sprzeczność”. Modelowym przykładem wojny partyzanckiej jest rewolucja kubańska – jak i teksty samego Guevary, które te doświadczenie uogólniały. W czasie rewolucji kubańskiej od samego początku istniała ścisła współpraca między partyzantami a lewicą w mieście, ba, można nawet powiedzieć więcej – gdyby nie ta współpraca do przypłynięcia Granmy nigdy by nie doszło. W marcu 1957, a więc gdy ognisko powstańcze było już przygotowane, szczupłe siły Fidela zostały uzupełnione przez oddział 50 nowych ludzi, którzy byli liczniejsi od walczących do tej pory partyzantów.[49] Wojna partyzancka wymaga cierpliwości –pierwszym jej etapem, jest przygotowanie partyzanckiej bazy, do której stopniowo będą napływać wcześniej wtajemniczeni bojownicy z miast. Najistotniejsze jest dla nas to, że na pierwszym etapie, armie partyzancką tworzy się z bojowników działających wcześniej w miastach. Wciąganie chłopów do partyzantki następuje dopiero wtedy, gdy został zrealizowany podstawowy plan – desant z miasta.

Kapuściński jako tłumacz doskonale wiedział o zdradzie KP Boliwii, gdyż temat ten Guevara porusza wielokrotnie: „Tak jak się tego spodziewałem, postawa Monje była początkowo wykrętna, a potem zdradziecka. Partia już nas zwalcza i nie wiem, jak daleko się w tym posunie, ale to nas nie powstrzyma…”[50]. Tym bardziej więc dziwi naiwna obrona KP Boliwii, która najpierw deklarowała Kubańczykom chęć walki zbrojnej – a kiedy już Che trafił do Boliwii to się wycofali ze wcześniejszych zobowiązań. Kapuściński na dowód słusznej postawy PCB daje przykład działaczy tej partii walczących w partyzantce, świadomie jednak pomija fakt, że kierownictwo PCB domagało się później ich dezercji.

Mogliby też być zainteresowani w tym, aby Dziennik ten nigdy się nie ukazał, różni pseudorewolucjoniści, oportuniści i frazesowicze, którzy nazywając siebie samych marksistami, komunistami itp. nie zawahali się przed stwierdzeniem, że Che się mylił, przed określeniem go jako awanturnika i w najlepszym wypadku — jako idealistę, którego śmierć jest łabędzim śpiewem rewolucyjnej walki zbrojnej w Ameryce Łacińskiej. „Jeżeli Che — wołają oni — najwyższy reprezentant koncepcji walki zbrojnej i doświadczony partyzant zginął w partyzantce, a jego ruch nie wyzwolił Boliwii, to jest to dowodem, jak dalece się mylił!" Iluż z tych nędzników musiało się cieszyć ze śmierci Che nie czerwieniąc się nawet na myśl, że ich stanowisko i rozumowanie zbiegają się całkowicie ze stanowiskiem i rozumowaniem imperializmu i najbardziej reakcyjnych oligarchii! W ten sposób usprawiedliwiają oni samych siebie lub usprawiedliwiają tych zdradzieckich przywódców, którzy w pewnym określonym momencie nie zawahali się zabawić w walkę zbrojną z zamiarem — jak się potem można było przekonać - zniszczenia oddziałów partyzanckich, zahamowania akcji rewolucyjnej i narzucenia swoich haniebnych i śmiesznych kompromisów politycznych, ponieważ byli całkowicie niezdolni do żadnej innej linii politycznej; w ten sposób usprawiedliwiają tych, którzy nie chcą walczyć i nigdy nie będą walczyć za lud i jego wyzwolenie i którzy skarykaturowali idee rewolucyjne czyniąc z nich opium dogmatyczne, pozbawione treści i oderwane od mas, którzy zamienili organizacje walki ludu w narzędzie ugody z wyzyskiwaczami wewnętrznymi i zewnętrznymi, głosząc politykę nie mającą nic wspólnego z rzeczywistymi interesami wyzyskiwanych ludów tego kontynentu. Che uważał swoją śmierć za coś naturalnego i możliwego w procesie walki i starał się podkreślić, szczególnie w swoich ostatnich pismach, że ta ewentualność nie powstrzyma nieuchronnego postępu rewolucji w Ameryce Łacińskiej.”[51]

Fidel doskonale ujął sedno problemu, ze śmierci Che Guevary w Boliwii cieszyli się nie tylko imperialiści, ale także polityczni przeciwnicy określający się jako marksiści. Najpierw więc go zdradzono, a gdy został zamordowany ośmiesza się sens jego walki. Grabski i Ługowska w swojej książce o trockizmie apriori przyjęli tezę, że wojna partyzancka jest drogą błędną. Z tego punktu widzenia, cieszy ich śmierć Guevary, gdyż potwierdza ich tezę. Większość tekstów dotyczących wojny partyzanckiej, niestety zupełnie nie rozumie istoty problemu. Zamiast rzeczowej analizy zjawiska, mamy co najwyżej stwierdzenie faktu, że na Kubie się udało a w Boliwii nie – ale bez stawiania sobie pytań o różnice. W średniowiecznych procesach czarownic często powoływano się na „sąd boski”, zgodnie z którym wrzucano oskarżoną do wody z przywiązanym kamieniem do szyi, a jeśli utonie to znaczy, że była czarownicą. Podobne wnioski wysuwane są po śmierci Guevary – skoro przegrał, to znaczy, że ta taktyka nie ma sensu. Jak jednak tą metodą zrozumieć zwycięstwo na Kubie?

Jednym z najczęstszych argumentów na dyskredytację Che Guevary jest przeciwstawienie partyzantów walce górników. Skoro walka ta była nieskoordynowana, to znaczy, że Guevara ignorował ruch masowy. Jednak osoby posługujące się tym argumentem zapominają, że w polityce nie ma pustki i walka klasowa, zwłaszcza ta na dużo skalę jest koordynowana przez partie, związki zawodowe lub żywiołowo wyłonionych przywódców. To przywódcy decydują o formie walki. Marcin Kula zastanawia się „dlaczego górnicy nie napływali do jego oddziału”[52] Nie jest to do końca ścisłe, gdyż górnicy walczyli w partyzantce, przyprowadzeni przez górniczego działacza Moisesa Guevarę. Zanim Che przybył do Boliwii – prowadził rozmowy z różnymi organizacjami – nie pominął też organizacji górniczych, czego dowodem jest pro chiński komunista Moises Guevara, który zginął w walce 31 sierpnia 1967. Odpowiadając na pytanie Kuli można powiedzieć, że zdradziecka postawa PCB spowodowała izolacje partyzantki, która doprowadziła do sytuacji, że nie tylko górnicy – ale nikt nie napływał do partyzantki. „Na podstawie tego czystego przypadku nasi krytycy dochodzą do wniosku, że błędna jest nasza droga. Nie odnoszą się do przyczyn, które spowodowały naszą częściową i chwilową klęskę, i ich nie analizują. Nie czynią tego ponieważ musieliby sądzić samych siebie. Przyglądali się naszej walce z daleka. Więcej! Izolowali ją zupełnie, odmówili współpracy i rozpętali propagandę antypartyzancką wśród swoich członków.”[53] Nie mogę się też zgodzić z tezą, że „Barrientos przestraszył się nie partyzantki, lecz ruchu, który całkowicie niezależnie od działającego w głębi kraju oddziału wybuchł w kopalniach w czerwcu 1967 r.”[54]. Ruch o którym mówi Kula był całkowicie bezbronny wobec potęgi wojska, a przez to nie mógł mu zagrozić.

„Ileż pokojowych manifestacji, w których uczestniczyło wiele tysięcy robotników i prostych ludzi, zdławił przemocą rządowy aparat represji  powodując setki strat w ludziach! Świeżo mamy w pamięci wydarzenia z maja i września 1965 roku, kiedy to brutalnie mordowano robotników fabrycznych i górników, którzy niemal nie stawiali oporu. Mamy za sobą krwawą Noc Świętojańską 1967 roku, kiedy to zamordowano z zimną krwią prostych i bezbronnych górników, podczas gdy w tym samym czasie nasza licząca zaledwie czterdziestu ludzi partyzantka zadawala ciężkie ciosy tej samej masakrującej górników armii, wskutek czego ponosiła ona poważne straty w ludziach i demoralizowała się wewnętrznie (…) Chłopi poprą konkretnie ognisko partyzanckie tylko wtedy, gdy wykaże im swoją siłę. Dlatego na pierwszym etapie celem walki partyzanckiej jest umocnienie partyzantki i przetrwanie na terenie operacji, przy czym sprawą zasadniczą jest pomoc, jakiej udziela się jej w miastach. W naszym przypadku siły polityczne, które wiedziały o istnieniu naszego ruchu, odmówiły nam takiej pomocy[55]

Wbrew powszechnej, przynajmniej w polskiej literaturze opinii, nie uważam, jakoby klęska Guevary w Boliwii dyskredytowała wojnę partyzancką jako metodę walki z kapitalizmem. Zaledwie 12 lat później sandinowscy partyzanci zwyciężyli w Nikaragui. Sam Che zresztą tak nie uważał, mówiąc poetycko: „Moja klęska nie będzie oznaczała, że nie można było zwyciężyć. Wielu doznało zawodu, starając się osiągnąć szczyt Everestu, i w końcu Everest został zdobyty.”[56] Wracając do rozważań ze wstępu, uważam, że przyczyną klęski nie były błędy Che Guevary w czasie kampanii boliwijskiej, lecz błędna strategia kubańskiego rządu wobec ruchów rewolucyjnych w Ameryce Łacińskiej. Tak jak szanuje szczerą chęć eksportu rewolucji – przez bolszewików – przynajmniej w pierwszym okresie rewolucji – tak nie podważam rewolucyjności kubańskiego rządu. Kuba popełniła niestety wiele bolszewickich błędów. Jednym z nich była struktura OLAS, rewolucyjnej „piątej międzynarodówki” uzależnionej od Hawany. „F. Castro czy E. Guevara przekonywali o konieczności wyjścia poza dogmaty marksizmu-leninizmu. Jednakże promowana przez nich koncepcja także zawierała wiele dogmatów, których złamanie było ostro karcone przez Hawanę[57]. Organizacja te była scentralizowana i na wzór Kominternu podporządkowana władzom w Hawanie, które uzależniały swoją pomoc dla rewolucjonistów w innych krajach od ich lojalności. Zarówno Lenin, jak i Fidel były to silne jednostki, które potrafiły iść pod prąd, wykształcając w sobie cechy rewolucyjnego przywódcy. Jednak Komintern i OLAS preferowały posłusznych aparatczyków i zabijały rewolucyjną inicjatywę.

Przywódcą rewolucji kontynentalnej miał być Che Guevara a biorąc pod uwagę wspólnotę językową Latynosów, projekt ten miał duże szanse na sukces. Tutaj pojawia się jednak ważne pytanie towarzyszące poprzednim rewolucjom – co zrobić gdy zabraknie przywódcy. Jest całkiem prawdopodobne, że bez Lenina Rewolucja Październikowa nigdy by się nie zaczęła, zwłaszcza, że do ostatniej chwili w samej partii bolszewickiej istniała opozycja przeciw rewolucji (Kamieniew, Zinowiew). Gdyby w czasie rzezi, która była następstwem ataku na koszary Moncada, bracia Castro zostali zamordowani, to rewolucja socjalistyczna też raczej by nie zwyciężyła. Prędzej czy później Batistę obalił by demokratyczny ruch ludowy, lub inny dyktator, ale kraj ten niczym by się nie różnił, od reszty Ameryki Łacińskiej. Czy można uzależniać tak wielki projekt jak rewolucja kontynentalna od życia jednostki?

Gdziekolwiek Guevara budował ognisko partyzanckie, tam pojawiał się problem – kto ma dowodzić. Zarówno w Kongo jak i w Boliwii pojawiły się spory między miejscową rewolucyjną lewicą a Kubańczykami. Problem dowodzenia w Boliwii był dla Monje pretekstem do porzucenia partyzantów. Kubańczycy oczekiwali przywództwa i gdyby zaangażowanie w rewolucje kontynentalną było całkowicie szczere to być może, rzeczywiście wszyscy by się im podporządkowali. Niestety, musimy to powiedzieć uczciwie – rząd kubański, tak jak wcześniej bolszewicy, instrumentalnie traktował eksport rewolucji. „Deklaracja z Santiago de Cuba z 1964 r. jest tak sformułowana, że pomoc udzielana ruchom rewolucyjnym, Kuba traktowała jako retorsję wobec latynoamerykańskich rządów, oraz że Hawana instrumentalnie podchodziła do wspierania latynoskich ruchów partyzanckich”[58] Gdy w czasie kryzysu rakietowego Chruszczow dogadał się z Kennedy’m, bez konsultacji z rządem kubańskim, to wywołało to słuszne oburzenie kubańskich przywódców, którzy nie chcieli być traktowani jak pionki na zimnowojennej szachownicy. Dlatego tym trudniej zrozumieć, dlaczego taką samą politykę prowadzono wobec latynoskich rewolucjonistów. Wystarczyło by to czy inne kapitalistyczne państwo, nawiązało z Kubą stosunki dyplomatyczne, by wstrzymać pomoc dla miejscowych rewolucjonistów.

Wchodząc we współpracę z emisariuszem kubańskim należy ujawnić swoje struktury, które budowało się wiele lat i ryzykuje się, że gdy rząd Kuby dogada się z rządem kraju gdzie buduje się partyzantkę – to zostaną one zdekonspirowane. W cytowanym wyżej Orędziu do Organizacji Trójkontynentalnej Che Guevara potępia kraje Bloku Wschodniego za bierność wobec wojny w Wietnamie. Rząd kubański jednak nie był aż tak radykalny i tworzył „nowe Wietnamy” tylko w krajach wrogich Kubie. Była to kwestia, która delikatnie różniła dwóch kubańskich przywódców. Obaj opowiadali się za rewolucją kontynentalną, ale dla Fidela, ważniejsza była obrona Kuby. Dla Guevary zaś Kuba, była tylko etapem światowej rewolucji. Znowu wraca tutaj marksowskie motto: „byt kształtuje świadomość”. Che Guevara bardzo dużo podróżował po krajach Trzeciego Świata jako przedstawiciel Kuby. Rozmawiał z wieloma różnymi rewolucjonistami, z którymi planował tworzenie nowych ognisk partyzanckich. Podróże i kontakty z rewolucjonistami na całym świecie, były czynnikiem, który nie tylko podtrzymywał w Guevarze radykalizm ale sądzę, że nawet go wzmacniał. Fidel zaś jako przywódca kubański musiał wchodzić w kompromisy – np. z ZSRR i swój radykalizm tracił. W 1953 r. Fidel zakończył swoją słynną mowę obrończą słowami: „Skażcie mnie, nie dbam o to, historia mnie uniewinni!”.[59] Kilka lat później Jean Paul Sartre opisuje w swojej książce „Huragan nad cukrem” swoje wrażenia z kilkutygodniowego pobytu na Kubie. Podróżował z Fidelem bez ochrony po Kubie i zostali zatrzymani przez rosłego murzyna, który w trosce o życie kubańskiego przywódcy powiedział: „dlaczego podróżujesz bez ochronuy, imperialiści mogą Cię zabić, Twoje życie nie należy już do Ciebie, tylko do Kuby…”[60] 15 marca 1965 Guevara wrócił z bardzo długiej, trzymiesięcznej podróży po wielu krajach, w trakcie której wielokrotnie krytykował najważniejszego sojusznika Kuby – ZSRR.

Na lotnisku czekał Fidel, z którym Guevara prowadził prawie dwudniową rozmowę w cztery oczy. Cormier twierdzi[61], że doszło wtedy do układu, Guevara zrzekał się kubańskiego obywatelstwa i jego radykalne przemówienia nie mogły już szkodzić Kubie. W zamian Fidel zadeklarował wojskową pomoc dla Guevary, a więc de facto Kuba czynnie zaangażowała się w eksport rewolucji. Stawianie Guevary na czele rewolucji kontynentalnej, mogło budzić opór miejscowych działaczy lewicowych, ale jak pokazał przykład z PCB a zwłaszcza braci Peredo, autorytet Guevary był ogromny i wraz z rozwojem partyzantki zapewne doszło by do współpracy – na wzór relacji między Ruchem 26 Lipca a kubańskimi komunistami.

Zasadniczy problem tkwił jednak w czym innym. W XX wieku burżuazja wykazała ogromną zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, o czym pisałem już wcześniej. Po rewolucji kubańskiej, przywódcy latynoamerykańscy, przy pomocy USA, znacznie poważniej podchodzili do nowych partyzantek od Batisty. Państwo, które przez marksistów jest definiowane jako narzędzie panowania klasowego, bez trudu jest w stanie zniszczyć każdą izolowaną formę działalności rewolucyjnej. Batista popełnił błędy, z których wnioski wyciągnęli latynoamerykańscy dyktatorzy, jeszcze bardziej zaostrzając represyjną politykę wobec rewolucyjnej lewicy. Amerykańscy instruktorzy z CIA udowodnili, że stosując taktykę spalonej ziemi bez trudu można zniszczyć każdą partyzantkę. Obszar działania partyzantki należy zamknąć szczelnym pierścieniem, a ludność wysiedlić. Następnie krok po kroku, licząca tysiące żołnierzy armia systematycznie eksterminuje niewielkie ognisko partyzanckie. To samo dotyczy innych metod walki. Wszelka działalność legalna, czy to demonstracja, strajk czy otwarte spotkania zawsze są narażone na przeciwdziałanie państwa, wobec którego lewicowi aktywiści są bezbronni. Nawet doskonale zakonspirowana partyzantka miejska jest bezbronna wobec masowych represji, w czasie których aresztuje się setki ludzi, po czym bezlitośnie wszystkich torturuje. Partyzant miejski może zmienić całe swoje życie, przestrzegać zasad konspiracji, ale jeśli pewnego dnia cały blok w którym mieszka zostanie aresztowany –to konspiracja go przed tym nie uchroni.[62]

Ideolodzy partyzantki bardzo często moim zdaniem zapominali o banalnej prawdzie, że państwo zawsze jest silniejsze od rewolucjonistów. Partyzanci mogą wojnę wygrać, ale pod warunkiem, że umiejętnie to państwo sparaliżują – np. na polu ideologicznym. Nie można rozpoczynać wojny partyzanckiej bez odpowiednich nastrojów społecznych. Nastroje społeczne nie są czymś obiektywnie danym, lecz pod wpływem aparatu propagandowego można je kształtować. Fidel Castro był znany na Kubie zanim rozpoczął partyzantkę. Moim zdaniem partyzantka ma tylko wtedy szansę na sukces, gdy dla wszystkich jest jasne, że jest ona konsekwencją brutalnych represji wobec ruchu pokojowego. Kiedy wszyscy są przekonani, że inaczej działać się nie da. Na gruncie europejskim można podać wiele przykładów, jak to brak dalszej możliwości działalności legalnej rodzi walkę terrorystyczną. Pierwsze dwa przykłady dotyczą Rosji. W latach 70 tych istniał masowy i pokojowy ruch narodnicki, który organizował robotników, demonstracje a także słynną akcję pójścia w lud (w narod). Skończyło się to trzema wielkimi procesami w wyniku których skazano kilkaset osób.[63] Państwowe represje zmusiły pokojowych działaczy do zejścia na drogę terrorystyczną, która aktywnie prowadzono w latach 1878-1881, czego efektem było zabicie samego cara Aleksandra II. Drugim przykładem rosyjskim jest krwawa niedziela w Rosji, która rozpoczęła Rewolucję 1905 r. Zamordowanie tysięcy robotników spowodowało rozwój walki terrorystycznej na niespotykaną dotąd skalę. Nawet partie, które wcześniej odrzucały tą drogę jak np. SDPRR zaczęły tworzyć własne drużyny bojowe i prowadzić działalność terrorystyczną.[64] Trzecim przykładem jest działalność komunistów w antyfaszystowskim ruchu oporu. We Włoszech i Francji, komuniści byli jedną z głównych sił antyfaszystowskich, a w Jugosławii wyzwolono kraj bez pomocy ZSRR. Gdyby nie zniszczenie KPP, to i Gwardia Ludowa była by najsilniejszą organizacją antyfaszystowską.

Na koniec przykład bezpośrednio związany z rewolucją kubańską – a więc masowy ruch protestu w 1968 r., którego jednym z patronów był Che Guevara. Zarówno w Europie Zachodniej jak i w Stanach Zjednoczonych na bazie antywojennego ruchu przeciw wojnie w Wietnamie powstały organizacje partyzantki miejskiej, z których najbardziej znane to zachodnioniemiecki RAF, włoskie Czerwone Brygady, grecki 17 listopad, belgijskie Walczące Komórki Komunistyczne (CCC), francuska Akcja Bezpośrednia, czy amerykańscy Meteorolodzy i afroamerykańskie Czarne Pantery. Wszystkie te organizacje inspirowały się hasłem Guevary tworzenia nowych Wietnamów – ognisk walki z imperializmem. Ale decydującym elementem o zejściu na drogę partyzantki miejskiej były państwowe represje wobec masowego ruchu protestu w roku 1968.

Wszędzie więc mamy następujący schemat – najpierw masowy ruch, później państwowe represje, które prowadzą do zmiany taktyki w kierunku walki zbrojnej. Stanowisko Guevary, że ognisko partyzanckie jest w stanie stworzyć sytuację rewolucyjną jest prawdziwe pod warunkiem, że istnieje odpowiedni klimat ideologiczny, którego stworzenie jest dużo bardziej skomplikowane od desantu garstki bojowników na wieś. Taktykę tą w ostatnich latach do perfekcji opanowali Amerykanie. W dwóch byłych republikach radzieckich, Ukrainie i Gruzji, które do tej pory były w orbicie wpływów rosyjskich, sfinansowano przewrót, który wprowadził te kraje w orbitę wpływów amerykańskich. Nie było by „pomarańczowej rewolucji”, gdyby wcześniej przez wiele miesięcy, albo i lat – Amerykanie różnymi kanałami nie finansowali pro zachodniej opozycji i jej mediów. Pretekstem do wyjścia na ulicę, było podanie informacji w prozachodniej (tzn. finansowanej przez Zachód) telewizji – informacji, że wybory wygrał Juszczenko. Następnie podano informacje o sfałszowaniu wyborów i wezwano do wyjścia ludzi na ulicę. Długotrwała i profesjonalna propaganda przyniosła oczekiwane rezultaty, których efekty są powszechnie znane. Zarówno walka zbrojna, jak i działalność propagandowa, nie są czynnikiem przypisanym tej czy innej opcji politycznej. Amerykanie docenili potęgę wojny partyzanckiej finansując afgańskich mudżahedinów do walki z ZSRR, czy Contras w Nikaragui do walki z rządem socjalistycznym. Rząd kubański w swojej strategii eksportu rewolucji niestety pominął ten ważny element – budowania ruchu masowego. Fidel Castro i Guevara, którzy przed rozpoczęciem rewolucji, jak i w jej trakcie, spierali się z innymi ugrupowaniami lewicowymi, które preferowały działalność pokojową, po dojściu do władzy, wspierali prawie wyłącznie tylko ruchy partyzanckie. Był to moim zdaniem zasadniczy błąd, który wynikał z nie zrozumienia kubańskiej lekcji. Partyzanci byli najważniejszym elementem opozycji antybatistowskiej – ale nie jedynym.

Na Kubie istniał odpowiedni klimat ideologiczny do działalności partyzanckiej, który tworzyły partie nie będące w partyzantce. To właśnie ten klimat spowodował, że Batista popełnił największy błąd swojego życia i pod wpływem masowego ruchu – wypuścił braci Castro z więzienia. Państwo jest silniejsze od partyzantów i jeśli będzie pozbawione hamulców – to bez trudu może ich zniszczyć. Tutaj właśnie potrzebny jest masowy ruch pokojowy, który nagłaśnia wszelkie przejawy łamania praw człowieka i powoduje, że państwo musi walczyć w sposób dużo bardziej cywilizowany – a przez to jest słabsze. Najskuteczniejszą bronią wobec organizacji działających w konspiracji są długotrwałe tortury, które powodują, że nawet najtwardsi rewolucjoniści miękną.

To czy rewolucjonista mięknie zależy nie tylko od jego psychicznego przygotowania –ale też od tego co się dzieje poza więzieniem. Jeśli wie, że pisze się o nim w gazetach, że ludzie wychodzą na ulicę w jego obronie, że stał się osobą publiczną, której nie można tak po prostu zabić – to czuje się pewniej i ma nadzieje, że jego walka ma sens – przez co stawia opór i zachowuje milczenie. Jeśli zaś tej nadziei jest pozbawiony to nie tylko ból fizyczny, ale poczucie klęski i bezsensu walki powoduje, że zaczyna sypać. Ruch masowy ma do wykonania bardzo ważne zadanie – tworzenie wolnej przestrzeni do działania. W tym sensie przydatne dla partyzantów są nie tylko organizacje skrajnej lewicy, ale też organizacje, które z lewicą nie mają nic wspólnego – jak obrońcy praw człowieka, czy nawet Kościół, który poważnie traktuje przykazanie „nie zabijaj”. Te różne siły przyczyniły się do uwolnienia Fidela z więzienia jak też patrzyły państwu na ręce podczas akcji wymierzonych w partyzantów.

Wojna partyzancka jest wojną psychologiczną. Fidel zdobył władzę, mimo, że armia z którą walczył dalej zachowała w pełni sprawność operacyjną. Była to jednak armia zdemoralizowana, która tak jak rosyjscy żołnierze podczas rewolucji lutowej – przeszła na stronę ludu. Skoro dla zwycięstwa rewolucji konieczne jest nie zniszczenie armii, ale spowodowanie by przeszła ona na stronę rewolucji – to konieczne do tego celu są nie tylko środki militarne, ale też działalność propagandowa. Kubańczycy zaś popadli w dogmatyzm i poprzez pomoc jedynie dla partyzantów – popadli w skrajny militaryzm, co było jedną z przyczyn klęski Guevary w Boliwii – i lud się nie przyłączył.

Guevara też w znacznie mniejszym stopniu od Fidela w Sierra Maestra – wykorzystywał burżuazyjne media. W czasie wojny rewolucyjnej Fidel wielokrotnie udzielał wywiadów, przez co był znany nie tylko na Kubie, ale i na całym świecie. Jeden z takich wywiadów opisał w swoich wspomnieniach Che Guevara, z których wynika, że Fidel świetnie rozumiał nowoczesną propagandę i bardzo wiele uwagi jej poświęcił.[65] Roli mediów w rewolucji, dużo uwagi poświęcił też ideolog partyzantki miejskiej Carlos Marighella w swoim: „Mini-podręcznik partyzanta miejskiego”

Wojna nerwów czy wojna psychologiczna jest agresywną technologią opartą na bezpośrednim lub pośrednim stosowaniu mass mediów i rozprzestrzenianiu słuchów w celu demoralizowania rządu. W wojnie psychologicznej rząd jest zawsze w niekorzystnej sytuacji, ponieważ narzuca cenzurę mediom i zajmuje pozycję obronną, nie dopuszczając, by przez jej filtr przedostało się cokolwiek przeciw niej. W tym punkcie wpada on w desperacje, wciąga się w wielkie sprzeczności i utratę prestiżu, i traci czas i energię w wyczerpującym wysiłku kontrolowania tego, co jest podatne na zerwanie w każdej chwili. Celem wojny nerwów jest wyprowadzanie w pole, rozsiewając kłamstwa wśród władz, w których każdy może uczestniczyć, przez to tworząc atmosferę nerwowości, nieufności, niebezpieczeństwa, niepewności i zaniepokojenia po stronie rządu.[66]

Partyzanci miejscy do perfekcji opanowali taktykę wykorzystywania burżuazyjnych mediów do walki z burżuazyjnym państwem. W społeczeństwie wolnorynkowym, media ze sobą wzajemnie rywalizują i ta gazeta lepiej się sprzedaje, która ma lepsze tematy. Organizacja rewolucyjna, która prowadzi działalność partyzancką, wzbudza wielkie społeczne zainteresowania i dlatego zawsze dziennikarze chętnie robili z nimi wywiady. Taki wywiad, powielony w gazecie wielkonakładowej i cytowany następnie w innych gazetach docierał do całego społeczeństwa, znacznie skuteczniej niż dokumenty wydawane własnym sumptem.

Wszystko to zostało nie docenione przez Kubańczyków i ponieważ nie mieli własnego ruchu masowego (albo raczej był on zbyt słaby), własnych mediów, to byli uzależnieni od miejscowych partii komunistycznych. Promoskiewscy komuniści wiedzieli, że Guevara jest na nich skazany i dlatego tym łatwiej go zdradzili. Gdyby obok starych partii działających w miastach istniała organizacja na tyle silna by nagłośnić partyzancką walkę – to wraz z rosnącym poparciem dla partyzantów, PCB – tak jak komuniści kubańscy musieliby poprzeć Guevarę. Patrząc na doświadczenia różnych ruchów rewolucyjnych, a zwłaszcza tych zwycięskich dochodzę do wniosku, że jednym z najważniejszych elementów decydujących o zwycięstwie jest korzystanie z szerokiego wachlarza różnych metod działania. Rewolucja kubańska nie była tylko dziełem bojowników z Sierra Maestra. W miastach też była prowadzona bardzo ważna walka – od działalności propagandowej, po partyzantkę miejską. No i w końcu najważniejszy czynnik – bezpośrednim powodem zwycięstwa, a więc obalenia Batisty był strajk generalny, który wzorem 1905 roku miał charakter polityczny. Słowa Guevary, że ognisko partyzanckie może stworzyć sytuację rewolucyjną, nie znaczą, że cały proces rewolucyjny jest dziełem tego ogniska. Teoretycy wojny partyzanckiej zresztą to rozumieli a Debray użył poetyckiej metafory, gdzie mały motor (foco) uruchamia duży motor (lud). Skoro więc zwycięstwo rewolucji jest dziełem wielu różnych czynników, dlaczego skupiono się tylko na jednym – może i najważniejszym – ale nie decydującym.

Rok po śmierci Che Guevary nastąpił niespotykany dotąd rozwój, niedocenianej przez Kubańczyków formy walki –partyzantki miejskiej. Co ciekawe rozwój partyzantki miejskiej w Brazylii, był przez jej inicjatorów traktowany jako tymczasowa forma walki, jako krok do budowy partyzantki na wsi.

Carlos Marighella rzucał hasło walki partyzanckiej na wsi, stając wszakże zarazem wobec problemu, w jaki sposób pokonać sprzeczność między zamysłem budowy strategicznych kolumn partyzanckich przyszłej armii wyzwolenia narodowego na terenach wiejskich a faktem, iż zasoby materialne i rewolucyjne kadry skupione są w miastach. Szansę rozwiązania tej sprzeczności on i jego towarzysze dostrzegli w taktycznych akcjach partyzantki miejskiej, od których miała się zacząć walka zbrojna po to, żeby mogła ona następnie rozwinąć się na wsi.[67]

Ale w silnie zurbanizowanym Urugwaju nie było już mowy o traktowaniu partyzantki miejskiej, jako pomostu i Tupamaros Paula Sendicia[68] kolejny raz zrewolucjonizowali dotychczasową taktykę rewolucjonistów. Po śmierci Guevary, w Argentynie, Urugwaju i Brazylii powstały bardzo silne ruchy partyzantki miejskiej, które nową taktyką nie tylko inspirowały Amerykę Łacińską, ale też rozwinięte kraje kapitalistyczne, które były silnie zurbanizowane. Dla radykalnej lewicy w Europie Zachodniej czy USA, Guevara mógł inspirować swoim poświęceniem dla rewolucji, ale nie jako drogowskaz mówiący, jak trzeba działać. Tymczasem guevaryzm w wersji urugwajskiej, który oznacza kurs na walkę zbrojną w miastach, silnie oddziaływał na rozwinięte kraje kapitalistyczne przez całe lata siedemdziesiąte tworząc tzw. „lewacki terroryzm”. O wpływie Guevary na Tupamaros świadczy chociażby fakt, że swoją największą akcję, zajęcie miasta Pando, przeprowadzili w drugą rocznicę jego śmierci, a swoją ulotkę zakończyli słowami: „Składamy dziś hołd wielkiemu Amerykaninowi, zamordowanemu przed dwoma laty w Boliwii, czynem dowodząc, że jego walka nie poszła na marne. Pando, 8 października 1969 r. W imieniu MLN Grupa Bojowa im. Che Guevary”[69]

Partyzantka miejska nie doprowadziła jednak nigdzie wtedy do zwycięstwa, gdyż jej inicjatorzy też popadli w dogmatyzm. Warto jednak zauważyć, że dwie zwycięskie rewolucje socjalistyczne, były przeprowadzone przez organizacje, które akceptowały tą formę walki, jako jedną z wielu skutecznych broni. Jest jednak zasadnicza różnica między „eksami”, które Stalin starał się robić po cichu bez zbędnego rozgłosu, a działalnością RAF, które podczas napadu na bank agitowała zakładników. Lenin trzeźwo podchodził do tej formy walki i wiedział, że o pewnych rzeczach lepiej nie mówić. Tym samym zdobywszy odpowiednie środki, mógł się skupić na pracy propagandowej, a do RAF została przypięta łatka terrorystów i złodziei, która coraz bardziej izolowała grupę, od społeczeństwa, powodując jej klęskę. Omawiając latynoamerykańskie partyzantki miejskie nie można pominąć jeszcze jednego tragicznego elementu – ogromnej represyjności państwa[70].

Podsumowując dotychczasowe rozważania, chciałbym przede wszystkim zauważyć, że w historii ruchu socjalistycznego, powielanie sprawdzonych gdzie indziej schematów nigdzie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu – tzn. eksportu rewolucji. Z jednej strony, burżuazja wyciąga wnioski i nie popełnia dwa razy tych samych błędów, z drugiej zaś zwycięzcy rewolucjoniści, mając zbyt duże ambicje by kontrolować światowy ruch rewolucyjny powodują jego niezdolność do samodzielnego działania. Ze wszystkich ruchów partyzanckich w Ameryce Łacińskiej działających w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych na wsi i w mieście, które inspirowały się rewolucją kubańską i Che Guevarą zwyciężyli tylko sandiniści w Nikaragui, którzy działali niezależnie od władz w Hawanie.

FSLN zwyciężył nie tylko nie próbując zastosować teorii E. Guevary czy R. Debraya, ale właśnie dlatego, że całkowicie odrzucił tezy sformułowane chociażby w „Rewolucji w rewolucji?”. Kluczem do zwycięstwa nie było ognisko powstańcze, ale utworzenie szerokiego frontu polityczno-wojskowego zdolnego do obalenia dyktatury. H. Ortega stwierdził: <<Połączyliśmy trzy sposoby walki: strajk, bunt i ofensywę militarną oraz osiągnęliśmy jedność wśród sandinistów, bez której trudno byłoby zwyciężyć bez tych trzech elementów (…) nie było by możliwe zwycięstwo rewolucji”[71]

Nie chodzi mi tutaj o prymitywne anarchistyczne dogmaty, że rewolucjonista gdy zwycięży, staje się przeciwnikiem rewolucji, lecz o zrozumienie dialektycznej zależności, między obaleniem kapitalizmu w jednym kraju, która powoduje większą czujność pozostałych państw burżuazyjnych. Zarówno Lenin, jak i Fidel zanim zwyciężyli byli traktowani z przymrużeniem oka – jako niegroźni szaleńcy. Kiedy jednak doszli do władzy, to ich zwolennicy w innych krajach byli już w sytuacji znacznie gorszej. Che Guevara doskonale zrozumiał logikę wojny klasowej: „Wojnę należy prowadzić tam, gdzie prowadzi ją wróg - w jego domach i lokalach rozrywkowych, uczynić ją totalną. Należy sprawić, aby poza swoimi koszarami, a nawet w ich obrębie nie miał ani chwili wytchnienia, ani chwili spokoju, atakować go gdziekolwiek się znajdzie, zmusić, aby czuł się wszędzie jak osaczony drapieżnik. Jego morale zacznie wówczas upadać. Stanie się jeszcze bardziej bestialski, ale pojawią się u niego oznaki rozkładu”. Zwycięstwo jednej rewolucji powoduje, że burżuazja w innych krajach staje się jeszcze bardziej bestialska. Nie musimy daleko szukać – wystarczy spojrzeć na politykę polskich władz wobec KPP. Władysław Gomułka, który był raczej szeregowym członkiem, opisuje w swoich wspomnieniach[72], aresztowania i pobyt w wielu polskich więzieniach, tylko dlatego, że był działaczem KPP. Za sam kolportaż wydawnictw KPP groził areszt, a nawet więzienie, a za przynależność do KPP obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej.

W trockistowskiej analizie faszyzm jest często określany brutalną formą panowania burżuazji, który jest spowodowany strachem klas panujących przed wzmożoną aktywnością klas wyzyskiwanych. Represje wobec KPP w przedwojennej Polsce, obozy koncentracyjne w III Rzeszy czy „zniknięci” w Ameryce Łacińskiej, mają ten sam antykomunistyczny korzeń. Skompromitowane w czasach wielkiej kolektywizacji hasło Stalina, że wraz z umacnianiem się socjalizmu, zaostrza się walka klasowa, jest moim zdaniem aktualne w sensie międzynarodowym. Dlatego też rewolucjoniści, którzy poważnie traktują marksizm, nie mogą zapominać, że cała historia ludzkości, była historią walki klas i dopóki gdziekolwiek na świecie istnieje podział klasowy – dopóty ta walka będzie trwać, a to powoduje, że raz zaczętą walkę trzeba prowadzić aż do zwycięskiego końca. Zrozumiał to Ernesto Guevara i zrezygnował z bezpiecznego życia na Kubie, na rzecz walki rewolucyjnej w innych krajach. To właśnie ten osobisty przykład był decydującym czynnikiem wielkiego zainteresowania tą postacią, choć jak pisze Z.M. Kowalewski Guevara był też marksistowskim teoretykiem, o czym mało kto wie.

„Na ogół uważa się Che Guevarę za jednego z najsłynniejszych współczesnych praktyków i teoretyków wyzwoleńczej walki partyzanckiej w trzecim świecie. Dzięki opublikowaniu w Polsce jego podręcznika wojny partyzanckiej oraz dziennika kampanii boliwijskiej, także i u nas utożsamia się go z tym -właśnie aspektem działalności. Niewiele natomiast wiadomo w Polsce o Guevarze jako przywódcy i teoretyku procesu budowy socjalizmu na Kubie. W publicystyce często przypisuje mu się poglądy utopijno-socjalistyczne i idealistyczno-romantyczne, wiedza zaś o nich pochodzi z drugiej czy trzeciej ręki, a nie z rzetelnej analizy czy choćby w  jakimś   stopniu   systematycznej   lektury  jego   prac. Obecnie nie tylko w Ameryce Łacińskiej, ale i daleko poza jej granicami myśl społeczna Ernesto Guevary trafia na coraz liczniejsze warsztaty badawcze i na forum dysput ideowych. Traktowana jest ona - zgodnie z intencjami samego Guevary,  internacjonalisty  w  czynie  i  myśli  - jako wkład do debaty wykraczającej daleko poza ramy społeczeństwa kubańskiego i problemów rewolucji kubańskiej, jako wkład do debaty o kształcie i drogach rozwoju socjalizmu.”[73]

Choć od napisania tych słów minęło już ponad 30 lat, to niestety do dzisiaj tekstów Guevary dostępnych po polsku jest bardzo nie wiele. Na koniec tych rozważań, chciałbym odpowiedzieć na pytanie, kto to jest rewolucjonista. Czy poznanie rewolucyjnej teorii i utożsamianie się z nią – czyni już z człowieka rewolucjonistę? Czy marksistowski teoretyk, który na gruncie praktycznym ogranicza się do działalności wewnątrz systemowej może być określany tym zaszczytnym terminem? Czy „bycie rewolucjonistą” to cecha wieczna, czy też można ją nabyć i wraz z utratą radykalizmu można ją stracić? Czy najlepszy rewolucjonista musi być zarazem najlepszym teoretykiem? Historia ruchu socjalistycznego pokazuje, że nie zawsze najmądrzejsi są równocześnie najbardziej ideowi. Teoretyk marksistowski, który robi karierę akademicką, często nie jest już w stanie, zerwać ze swoim otoczeniem i tak jak Che Guevara walczyć z kapitalizmem z bronią w ręku. To samo dotyczy działaczy socjalistycznych, którzy trafili do parlamentu i dawny rewolucyjny radykalizm zastępują ewolucyjnym reformizmem.

Ja jestem zwolennikiem raczej wąskiej definicji tego słowa i nie każdy socjalista, staje się od razu rewolucjonistą. Sergiej Nieczajew zaczął swój słynny „Katechizm rewolucjonisty” od słów: „Rewolucjonista – to człowiek stracony. Nie ma własnych interesów, spraw, uczuć, przywiązania, własności, nawet nazwiska. Cały jest pochłonięty jedyną i wyłączną sprawą, jedyną myślą, jedyną namiętnością – rewolucją.”[74] Guevara wyjeżdżając, świadomie zrezygnował z rodzinnego szczęścia i innych przyjemności, był więc rewolucjonistą do końca życia. Nie można tego samego niestety powiedzieć o Fidelu, jak i innych przywódcach Bloku Wschodniego. Trudno jednak dokładnie ocenić, kiedy Fidel stracił swój radykalizm, gdyż jeszcze w latach osiemdziesiątych Kuba wspierała partyzantkę w Salwadorze. Sytuacja międzynarodowa Kuby, hamuje spadek radykalizmu Fidela gdyż w przypadku amerykańskiej inwazji – to właśnie międzynarodowa lewica będzie bronić Kuby i dlatego nie może z nią stracić kontaktu.

Esencją marksizmu jest dla mnie walka klas i każdy marksista, który zapomina, że marksizm jest przede wszystkim ideologią walki, nie jest rewolucjonistą. Tak jak musiały upaść społeczeństwa niewolnicze i feudalne, tak musi upaść kapitalizm i na tym polu nie ma mowy o żadnych kompromisach. Guevara to zrozumiał, i nawet po zwycięstwie na Kubie, nie mógł złożyć broni, gdyż rewolucjonista to postać tragiczna – dopóki istnieje kapitalizm – wszędzie i zawsze trzeba z nim walczyć. Następnym etapem była rewolucja na kontynencie latynoamerykańskim i nawet zdrada promoskiewskiej partii komunistycznej, nie wpłynęła na zmianę jego postawy. Tak jak Spartanie Leonidasa pod Termopilami – tak Guevara w Boliwii wolał umrzeć w walce niż się wycofać.


[1] „Oto na czym polega podstawowe prawo rewolucji, potwierdzone przez wszystkie rewolucje, zwłaszcza zaś przez wszystkie trzy rewolucje rosyjskie w XX wieku: aby wybuchła rewolucja nie wystarczy, by masy wyzyskiwane i uciskane uświadomiły sobie, że nie można żyć po staremu i zażądały zmiany; aby wybuchła rewolucja, konieczne jest, by wyzyskiwacze nie mogli żyć i rządzić po staremu. Wtedy dopiero, kiedy „doły” nie chcą starego, a „góry” nie mogą po staremu –wtedy dopiero rewolucja może zwyciężyć. Innymi słowy, prawda ta brzmi: rewolucja jest niemożliwa bez ogólnonarodowego kryzysu”. Włodzimierz Lenin, Dziecięca choroba „lewicowości” w komunizmie, Dzieła Wszystkie, tom 41, Książka i Wiedza, Warszawa 1988 str.67.

[2] Ernesto Guevara: Kuba: Wojna Partyzancka, MON, Warszawa 1961 str …

[3] Więcej na temat sytuacji rewolucyjnej po I wojnie światowej w …

[4] Marcin Kula –Narodowe czy rewolucyjne…

[5] Marcin Florian Gawrycki –Kuba i rewolucje

[6] Więcej na ten temat w książce, Andrzeja Walickiego –Marksizm i skok do królestwa wolności –dzieje komunistycznej utopii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996, str. 224.

[7] Marks, Engels, Manifest Partii Komunistycznej…

[8] Odsyłam do różnych biografii Stalina

[9] Lenin – Wojna partyzancka, Lenin –Działalność oddziałów armii rewolucyjnej

[10] Chinska rewolucja… -sprawdzic

[11] Więcej o szturmie…

[12] cytat z Huberman, sweezy – anatomia rewolucji kubańskiej

[13] „(…)Ale kiedy atakowaliśmy koszary Moncada, byłem już marksistą.

FREI BETTO: Był pan już marksistą?

FIDEL CASTRO: Tak, miałem już za sobą marksistowsko-leninowskie przygotowanie i ukształtowane idee rewolucyjne.

FREI BETTO: Zdobył je pan na uniwersytecie?

FIDEL CASTRO: Tak, zdobyłem je rzeczywiście wtedy, kiedy byłem studentem uniwersytetu.
FREI BETTO: Na uniwersytecie, w walce politycznej na uniwersytecie?

FIDEL CASTRO: Tak, zdobyłem je na uniwersytecie, poprzez obcowanie z literaturą rewolucyjną. Ale ciekawa rzecz, zauważ: zanim jeszcze zetknąłem się z literaturą marksistowską, studiując jedynie ekonomię polityczną kapitalizmu, zacząłem wyciągać socjalistyczne wnioski i wyobrażać sobie społeczeństwo, którego gospodarka funkcjonowałaby w sposób bardziej racjonalny. Najpierw byłem utopijnym komunistą. Chyba dopiero na trzecim roku studiów zetknąłem się naprawdę z ideami rewolucyjnymi, z teorią rewolucji, z Manifestem Komunistycznym, z pierwszymi dziełami Marksa, Engelsa i Lenina. Przede wszystkim - i mówię ci szczerą prawdę - ogromne wrażenie wywarły na mnie prostota, jasność i bezpośredniość, z jaką Marks objaśnił nam świat i nasze społeczeństwo w Manifeście Komunistycznym (…)Kiedy zacząłem wyznawać idee rewolucyjne i zetknąłem się z literaturą marksistowską, ujrzałem bardzo dokładnie kontrasty między bogactwem a ubóstwem, między rodziną posiadającą rozległe pola a tymi, którzy nie mieli absolutnie nic. Czy ktoś musiał wyjaśniać mi problemy podziałów klasowych, wyzysku człowieka przez człowieka, jeśli ja to widziałem na własne oczy i jeśli w pewnej mierze sam tego doznałem? Jeśli są w tobie pewne cechy buntownicze i jeśli spotkasz się z ideą, która ci wszystko rozjaśni w głowie, tak jak mnie ta idea pomogła zrozumieć świat i społeczeństwo, w jakim żyłem i jakie wszędzie widziałem, to jak możesz nie uznać tego za prawdziwe objawienie polityczne? Ta literatura poruszyła mnie głęboko, naprawdę mnie podbiła. Jeśli Odyseusza oczarowały śpiewy syren, to mnie urzekły niekwestionowane prawdy literatury marksistowskiej. Chwyciłem to od razu, zacząłem rozumieć, zacząłem widzieć; przekonałem się potem, że podobnie się działo z wieloma moimi rodakami, gdyż wielu towarzyszom, którzy nie mieli nawet pojęcia o tych sprawach, ale którzy byli ludźmi uczciwymi i pragnącymi położyć kres niesprawiedliwości w naszym kraju, wystarczyło dostarczyć kilku elementów teorii marksistowskiej, by skutek był ten sam.(…) Wówczas - jak już ci mówiłem - byłem już w pełni ukształtowanym marksistą-leninistą. Kiedy w 1950 roku ukończyłem uniwersytet, w krótkim czasie, można by powiedzieć, stworzyłem sobie całkowitą koncepcję rewolucji nie tylko w sferze idei, lecz także celów oraz form, w jakich należało je urzeczywistniać w praktyce, metod dostosowywania ich do warunków naszego kraju.

[14] Lenin –Dziecięca choroba „lewicowości” w komunizmie –str. 36-38.  Dzieła tom 41 –Książka i Wiedza, Warszawa 1988.

[15] W Gwatemali w tym czasie przebywał Che Guevara i temat ten jest opisany w każdej jego biografii. 

[16] William B. Breuer, Vendetta! –Castro i bracia Kennedy, Wydawnictwo Magnum 1998, str. 73. Podczas tej samej wizyty Fidel powiedział: „Strasznym problemem naszej epoki jest konieczność dokonania dla świata wyboru pomiędzy kapitalizmem, który ludzi głodzi, a komunizmem, który rozwiązuje problemy ekonomiczne, ale prześladuje wolność. Kapitalizm poświęca człowieka. Państwo komunistyczne, w wyniku totalitarnej koncepcji wolności, poświęca prawa człowieka. Dlatego właśnie nie zgadzamy się ani z kapitalizmem, ani z komunizmem. Nasza rewolucja jest autonomiczną rewolucją kubańską” –Jean Cormier, Che Guevara, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2004 str. 275.

[17] Cytat pochodzi z książki C.Wright Mills „Słuchajcie Jankesi” wydanej przez Książkę i Wiedzę w 1961 r. s.144. Książka jednak została napisana rok wcześniej i autor bronił tezy, że rewolucja kubańska nie ma charakteru komunistycznego. Polska redakcja książki dodała przypis zaczynający się od słów: „Ocena stanowiska i roli komunistów kubańskich przez autora jest błędna” Dalej następuje cytat Fidela Castro z 1 II 1961 r.

[18] Więcej o nacjonalizacji w ZSRR –w Encyklopedii Rewolucji Październikowej, Wiedza Powszechna, Warszawa 1987 str. 266-267.

[19] Encyklopedia Rewolucji Październikowej… str. 266

[20] „Niewątpliwie rewolucja spotkałaby się z żywym oporem, gdyby się określała jako socjalistyczna. Ale reforma rolna obywała się bez nazwy. I słusznie: była atakiem na system własności, jakiego nigdzie się nie spotyka (chyba że w krajach zacofanych) - atakiem na ustrój feudalny.(...) Ale na Kubie spółdzielnia rolna wynikała już z samej   natury   rzeczy.   Trzcina   cukrowa   potrzebowała w każdym razie wielkich przestrzeni. Rozumie się samo przez się, że okraiwano dawne latyfundia z obszarów leżących odłogiem i przyznawano innym rolnikom, by zaprowadzili na nich inne uprawy. Ale rozkawałkowanie plantacji, z jej milionami zielonych łodyg, prowadziłoby do rozbicia produkcji cukru. Czy więc rzucać na plantację dwadzieścia tysięcy drobnych, działających w pojedynkę producentów, których przeciwstawiają sobie i konkurencja, i interesy, i różnorodność narzędzi oraz technik? I jak wyznaczyć w tym dziewiczym lesie granice każdej własności? Ponadto jest jeszcze sprawa cukrowni, która daje zamówienia i czeka na dostawę zbiorów. Po co więc brać ten kawałek plantacji na prywatną własność, jeżeli trzcinę trzeba ścinać wspólnie i posiadać wspólne środki transportu? Krótko mówiąc trzcina domaga się zespołowej gospodarki; dotąd istniała feudalna wspólnota dziadów, najmitów, bezrolnych, którzy tonęli po uszy w długach i byli mocno trzymani w garści - zamiast niej będzie jutro spółdzielnia produkcyjna. Tutaj liczą się nie zasady czy przekonania: dawny system sam się przeobraża w organizację kolektywną. I jeden jest tego powód: stosując się do wymogów cukru, feudalna plantacja była już zorganizowana jako wspólnota pracy. W tym też i szczęście Kuby, że nie znajdzie się tam sprzeczności, które kiedyś skrwawiły socjalistyczną Europę. Konieczność pracowania na ziemi we wspólnocie nie zderzyła się z pazernym pragnieniem robotników rolnych, żeby ziemię posiadać w pojedynkę.”  Jean Paul Sartre, „Huragan nad cukrem” Iskry, Warszawa 1961, str. 92-93

[21] Godny polecenia jest nie tylko rozdział dotyczący samej inwazji, lecz też cała sprawa z uwolnieniem jeńców.. „Castro traktorów nie chciał, ale w dobroci serca, jak oświadczył, może ewentualnie przyjąć ekwiwalent w gotówce dwudziestu ośmiu milionów dolarów, na tyle bowiem wyceniał wartość pięciuset buldożerów. W rokowaniach znów nastąpił impas. Pod koniec czerwca minął umówiony termin. Castro ponownie wytaczał propagandowe działa przeciwko „jankesom”, wyraźnie zachwycony, że daje im popalić. Urządził nawet przyjęcie dla wybranej grupy jeńców, drażniąc ich przy drinkach stwierdzeniem: „No i co chłopcy, Kennedy nie chce dać za was tych traktorów”. Potem wdał się w dłuższy monolog. Eleonor Roosevelt, najbardziej aktywną członkinię komitetu na rzecz uwolnienia jeńców, obdarzył niewybrednym epitetem stara, głupia baba” str. 179.

[22] „Jakże świetlana i bliska byłaby przyszłość, gdyby na powierzchni kuli ziemskiej nastąpił rozkwit dwóch, trzech, wielu Wietnamów! Co prawda spowodowałby on śmierć i ogromne tragedie, ale nasze codzienne bohaterstwo, ciosy zadawane raz po raz imperializmowi i coraz silniejsze porywy nienawiści ze strony ludów całego świata zmusiłyby go do rozproszenia sił.” Ernesto Guevara, Orędzie do Organizacji Trójkontynentalnej [w:] Rewolucja nr 1, str 391.

[23] M.F. Gawrycki –Kuba i rewolucje… str. 14

[24] Kuba i rewolucje… str. 51

[25] Michał Chmara, Ideologia rewolucji kubańskiej (1959-1970), Poznań, 1991 str. 113-117.

[26] Cytat z Ideologii Niemieckiej…

[27] Nie brakuje też prac pisanych językiem marksistowskim, które określają biurokracje jako klasę: Tony Cliff, Państwowy kapitalizm w Rosji, Milovan Dżilas, Nowa klasa.

[28] Włodzimierz Lenin, O związkach zawodowych, Dzieła Wszystkie tom 42, Książka i Wiedza, Warszawa 1988 str. 200.

[29] Włodzimierz Lenin, O spółdzielczości, Dzieła Wszystkie tom 45, Książka i Wiedza, Warszawa 1989 s. 368-369.

[30] „Przylecieliśmy do Hawany 4 lutego 1960 roku na otwarcie wystawy osiągnięć radzieckich w dziedzinie nauki, techniki i kul tury - mówi Anastas Iwanowicz. - Na lotnisku witali nas premier towarzysz Fidel Castro, towarzysz Ernesto Che Guevara ówcześnie zajmujący stanowisko dyrektora Narodowego Banku Kuby, minister spraw zagranicznych towarzysz Raul Roa i inni działacze kubańskiej rewolucji. Na lotnisku zebrało się wielu ludzi pracy. Powitanie było ciepłe, serdeczne. Od razu poczułem, że jestem wśród przyjaciół, ludzi o tych samych poglądach. Młodość przywódców kubańskich, ich rewolucyjna zapalczywość, wiara w swą sprawę oraz taki sam entuzjazm i wiara w sprawę rewolucji szerokich warstw narodu - wszystko to świadczyło, że rewolucja kubańska odpowiadała oczekiwaniom i nadziejom mas pracujących.” Ławriecki Josif , Ernesto Che Guevara Wydawnictwo Literackie Kraków 1974 –sprawdzić stronę

[31] Ernesto Guevara, Orędzie do Organizacji Trójkontynetalnej, Rewolucja nr 1 str. 381.

[32] Lenin, Dziecięca choroba… str. 52

[33] Sprawdzić u Gawryckiego daty…

[34] Waldemar J. Dziak, „Kim I Sen”, Wiedza Powszechna, Warszawa 2001 –autor podaje liczbę 6 milionów ofiar str. 71

[35] Kim Ir Sen, „Wielki antyimperialistyczny czyn rewolucyjny narodów Azji, Afryki i ameryki Łacińskiej jest niezwyciężony” Artykuł opublikowany w czasopiśmie „Trikontinental”, organie teoretycznym Organizacji Solidarności Narodów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej 8 października 1968 roku. Wydawnictwo Literatury w Językach Obcych, Korea, Phenian 1970. „W celu doprowadzenia do ostatecznego zwycięstwa rewolucji narody, które zdobyły władzę w warunkach okrążenia przez międzynarodowy kapitał muszą za wszelką cenę umocnić swoje własne siły, a zarazem uzyskać odpowiednią pomoc od innych oddziałów rewolucji socjalistycznej na świecie, szerokie międzynarodowe wsparcie klasy robotniczej wszystkich krajów oraz uciskanych narodów całego świata. Innymi słowy należy imperialistyczne okrążenie zastąpić okrążeniem socjalistycznym, dokonując jednej rewolucji za drugą w większości krajów świata, a przynajmniej w kilku krajach sąsiednich, należy zniszczyć bariery imperializmu, otaczające kraj socjalistyczny i torować drogę przekształcenia dyktatury proletariatu w system światowy, należy znieść izolację oblężonej twierdzy socjalistycznej w jednym kraju i zadzierzgnąć silne więzy bojowej solidarności międzynarodowej klasy robotniczej i uciśnionych narodów świata. Tylko w tym wypadku można będzie całkowicie uniknąć zbrojnych interwencji imperialistów i ich prób odrestaurowania kapitalizmu; tylko wówczas można będzie powiedzieć, że ostateczne zwycięstwo socjalizmu zostało zapewnione.

Walka wyzwoleńcza narodów jest ruchem międzynarodowym podobnie jak międzynarodowy jest potencjał kapitału. Ruch rewolucyjny w każdym kraju ma charakter narodowy, a zarazem jest częścią składową rewolucji światowej. Rewolucyjne walki narodów wszystkich krajów wzajemnie się wspierają i uzupełniają, zlewają się w jeden potok: światowej rewolucji. Rewolucja, która zwycięża wcześniej, musi swoim doświadczeniem i przykładem pomóc rewolucji w krajach, w których jeszcze nie odniosła ona zwycięstwa, swoją potęgą polityczną, ekonomiczną i wojskową musi udzielić aktywnego poparcia i pomocy walce wyzwoleńczej narodów świata, natomiast narody tych krajów, które nie doprowadziły jeszcze do zwycięstwa rewolucji, prowadząc tym aktywniejszą walkę muszą bronić zwycięskiej rewolucji w innych krajach, stawiając czoła próbom ich zdławienia przez imperialistów oraz przyspieszać zwycięstwo rewolucji we własnym kraju. Takie jest prawo rozwoju ruchu światowej rewolucji, taka jest wspaniała tradycja, zrodzona już w samym procesie walki wyzwoleńczej narodów.

Rewolucja Kubańska jest organiczną częścią składową rewolucji światowej, a w szczególności decydującym ogniwem rewolucji latynoamerykańskiej. Obrona Rewolucji Kubańskiej, umacnianie i rozwijanie jej zwycięstw, stanowią nie tylko obowiązek narodu kubańskiego, ale i internacjonalistyczną powinność uciskanych narodów Ameryki Łacińskiej oraz wszystkich rewolucyjnych narodów świata. Jeżeli obrona zdobyczy Rewolucji Październikowej w Rosji, która dokonała pierwszego wyłomu w światowym systemie kapitalistycznym, była kwestią pierwszorzędnej wagi, decydującą o losach rozwijającej się rewolucji światowej, to obrona zdobyczy Rewolucji Kubańskiej, która dokonała pierwszego wyłomu w kolonialnym systemie imperializmu amerykańskiego w Ameryce Łacińskiej, stanowi kwestię pierwszorzędnej wagi, decydującą o losach rewolucji latynoamerykańskiej.
Dla obrony Rewolucji Kubańskiej rzeczą niezmiernie ważną jest rozwijanie ruchu rewolucyjnego w krajach Ameryki Łacińskiej sąsiadujących z Kubą. Jeśli płomień rewolucji rozgorzeje w szeregu krajów Ameryki Łacińskiej, w których usadowił się amerykański imperializm, to siły imperializmu USA zostaną rozproszone i osłabione, a imperialiści amerykańscy i ich najmici nie zdołają uniknąć fiaska swych knowań zmierzających do zdławienia Kuby poprzez koncentrację sił. Jeśli następnie rewolucja zwycięży w kilku innych krajach Ameryki Łacińskiej, to Kuba uwolni się od totalnego okrążenia przez imperializm, powstaną sprzyjające warunki dla rewolucji na Kubie i w Ameryce Łacińskiej, a rewolucja światowa ulegnie wydatnemu przyspieszeniu. (…) Jeśli Che Guevara ramię w ramię z rewolucjonistami Ameryki Łacińskiej pod sztandarem proletariackiego internacjonalizmu, pod sztandarem walki antyimperialistycznej i antyamerykańskiej, nie dbając o własne życie z bronią w ręku rozwinął czynną i bohaterską walkę rewolucyjną w różnych krajach Ameryki Łacińskiej w imię obrony Rewolucji Kubańskiej, w imię przyśpieszenia dnia wyzwolenia uciśnionych narodów tego rejonu, to było to przedsięwzięcie jak najbardziej słuszne i w najwyższym stopniu godne uznania. Rewolucyjne narody całego świata wyrażają uczucia gorącej sympatii dla mężnych poczynań Che Guevary, który wraz z latynoamerykańskimi rewolucjonistami rozwinął heroiczną walkę zbrojną. Świetlany przykład Che Guevary służy za wzór nie tylko dla walki rewolucyjnej narodów Ameryki Łacińskiej, ale i dla walki wyzwoleńczej narodów Azji i Afryki i pobudza je do bohaterskich czynów.(…) W chwili obecnej podstawowa strategia amerykańskiego imperializmu, ukierunkowana na agresję w światowej skali, polega na tym, by nie pogarszając w miarę możliwości stosunków z dużymi krajami i unikając konfrontacji z nimi, doprowadzić do zniszczenia przy użyciu siły zbrojnej, po kolei jeden po drugim, rewolucyjnych krajów socjalistycznych, małych i podzielonych i młodych niepodległych państw oraz poprzez wzmożenie ofensywy ideologicznej i politycznej wywołać od wewnątrz rozkład tych krajów, które są ideologicznie słabe, które nie chcą przeprowadzić rewolucji, które rozpowszechniają wśród narodów iluzję co do imperializmu, rozprawiając jedynie o pozbawionym zasad współistnieniu z imperializmem, i które pragną żyć z nim w harmonii.
W oparciu o tę światową strategię amerykańscy imperialiści zbroją się na wielką skalę i umacniają jeszcze bardziej swoje bazy wojskowe i agresywne sojusze wojskowe w celu zaatakowania krajów socjalistycznych i postępowych państw. Przygotowując się na wielką skalę do wojny totalnej i nuklearnej, amerykańscy imperialiści otwarcie weszli na drogę "wojny lokalnej" oraz "wojny specjalnej" w Wietnamie i w wielu innych rejonach.
Jednocześnie amerykańscy imperialiści podejmują z jednej strony rozpaczliwe próby przekupienia tchórzliwych elementów w szeregach ruchu robotniczego, obawiających się rewolucji i starają się je wykorzystać, jako swoich agentów, a z drugiej strony uciekają się do nowego rodzaju zimnej wojny w celu pobudzania procesu "liberalizacji" i "demokratycznego rozwoju" w niektórych krajach. Głosząc zasadę "najwyższego uprzywilejowania" pewnych państw, rozszerzenia "kontaktów i wymiany" między Wschodem i Zachodem itd. starają się przy pomocy tych (środków przemycić swoją reakcyjną ideologię i kulturę, ideologicznie zdegradować narody i zahamować ich rozwój gospodarczy. W ten sposób usiłują oni zniszczyć owe kraje od wewnątrz. Imperialiści prowadzą wywrotową działalność i podejmują próby zamachów stanu, żeby wyrwać z antyimperialistycznego frontu jeden po drugim, młode niepodległe państwa. Uciekając się do jawnej przemocy, przenikają oni jednocześnie do młodych niepodległych krajów, posługując się "pomocą" jako przynętą i w ten sposób interweniują w sprawy wewnętrzne tych krajów. Amerykańscy imperialiści klecąc reakcyjne ugrupowania prawicowe usiłują je nakłonić do przeciwstawienia się siłom postępowym i do sprowadzenia niektórych młodych niepodległych państw na drogę kontrrewolucji.

Innymi słowy amerykańscy imperialiści trzymając w jednej ręce gałązkę oliwną, a w drugiej strzałę i wymachując nimi, łączą nuklearny szantaż z "pokojową penetracją" oraz represje z ugodą i oszustwem i w ten sposób usiłują jeden po drugim pochłaniać kraje rewolucyjne drogą zbrojnej agresji i wywołać rozkład krajów ideologicznie słabych poprzez agresję ideologiczną i kulturalną.(…) Aby odnieść zwycięstwo w walce z imperializmem amerykańskim należy zadawać mu ciosy we wszystkich krajach, zarówno dużych jak i małych. Jest tutaj rzeczą szczególnie ważną, żeby małe kraje Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej uwolniły się od serwilizmu wobec wielkich mocarstw, polegającego na szukaniu oparcia w dużych krajach, i żeby wzięły aktywny udział w walce przeciwko imperializmowi amerykańskiemu. Niesłusznym jest mniemanie, jakoby było rzeczą niemożliwą zniszczenie amerykańskiego imperializmu, jeśli w walce nie wezmą udziału duże kraje. Lepiej byłoby oczywiście, gdyby duże kraje wspólnie z małymi krajami walczyły przeciwko amerykańskiemu imperializmowi. Dlatego małe kraje powinny wzmóc starania o zespolenie się z dużymi krajami. Jednakże w żadnej mierze nie oznacza to, że nie będąc dużym krajem nie można prowadzić walki z amerykańskim imperializmem i pokonać go.”

[36] O wysokim poziomie moralnym i politycznym świadczą listy opublikowane w książce Ławriecki Josif , Ernesto Che Guevara Wydawnictwo Literackie Kraków 1974 –sprawdzić stronę

[37] „Tę największą i najtrwalszą „białą plamę” w biografii Guevary usunął wreszcie Taibo. Dziejom ekspedycji kongijskiej poświęcił oddzielną książkę, napisaną do spółki z dwoma dziennikarzami kubańskimi, pt. rok, w którym nigdzie nas nie było. Zebrał obszerne relacje uczestników. Przytoczył fragmenty dziennika prowadzonego przez Guevarę w Kongu i książki, którą ten napisał po wyjeździe stamtąd pt Epizody wojny rewolucyjnej (Kongo). Władze kubańskie trzymają oba te teksty pod kluczem. Taibo miał okazję zapoznać się z nimi w okolicznościach, o których uznał za konieczne zachować daleko posuniętą dyskrecję. Nie obeszło się bez oskarżeń, że uległ manipulacji kubańskich służb specjalnych. Książka bowiem miała by zatkać usta tym, którzy w wielu punktach świata postulują, aby Castro zgodził się wreszcie na opublikowanie kongijskich pism Guevary, a on zgodzić się nie chce, bo zawarte są w nich rzekomo dowody, że między nim a Guevarą doszło do sporów politycznych lub nawet do zerwania. Stara to teoria, której ciągle nie daje się niczym podeprzeć, więc się twierdzi, że dowody na to są, lecz niestety w sejfie u Castro. Dane zawarte w książce Taibo całkowicie przeczą jakiemukolwiek konfliktowi Guevary z Castro.”. Zbigniew Marcin Kowalewski, Che Guevara czyli walka, która nie zna granic, Lewą Nogą nr 10 str. 77.

[38] „Tym razem przyjęty został przez Mao, otoczonego członkami rządu; spotkanie trwało ponad trzy godziny. Godziny te okazały się najintensywniej przeżywane i najważniejsze w życiu Che. Zawsze żywił ogromny szacunek dla przywódcy chińskiego –w Buenos Aires, współpracując z pismem „Tackle”, podpisywał swe artykuły schińszczoną wersją swego przydomka „prosiaczek Chan-cho” –Chang Cho. Hilditę nazywał „swym maleńkim Mao”, a w okresie Inwazji jego grupę bojową nazwano los Mao Mao i to wcale nie po to, by go zirytować. Drugie spotkanie odbyło się w gronie złożonym z Mao, Czou En-laja i Lin Piao(…) Rozmawiano o uzbrojeniu, o związkach politycznych z ZSRR, pozycji Chin w Afryce. Mao zapewnił Che, że gotów jest dopomóc Patric’owi Lumumbie w Kongo, dostarczając mu broń, a Ernesto wyszedł ze spotkania z przekonany, że marksizm-leninizm zachował się w Chinach w postaci czystszej niż w ZSRR.” Jean Cormier, Che Guevara str.307-308 „zainstalował tam swą bibliotekę. Rozmieścił około dwóch tysięcy tomów na pięciu stelażach, zajmujących całą ścianę. Przypatrywało się im popiersie Bolivara. Na górnych półkach stanęły dzieła filozofów marksistowskich, Lenina, Stalina oraz publikacje na temat historii narodu kubańskiego. Poniżej znalazły się pracę Trockiego, Garaudy’ego (La Liberte), Mao oraz książki na temat Chin i rewolucji kubańskiej” Cormier…str. 311. Stosunek Guevary do maoizmu i trockizmu to wątek, który rodzi wiele kontrowersji czego przykładem jest biografia Guevary napisana przez Josifa Ławrieckiego: „Śmierć Che zrodziła dziesiątki i setki książek oraz broszur, wydanych w wielu językach świata. Poświęcone są mu wiersze, poematy, dramaty, opowiadania, opowieści i filmy. Oczywiście, że piszą o nim nie tylko życzliwi mu ludzie i przyjaciele, lecz także podstępni i przebiegli wrogowie. Ci ostatni, zadawszy mu śmierć fizyczną, usiłują obecnie uśmiercić go politycznie, gdyż obraz rewolucjonisty Che jest dla nich nie mniej niebezpieczny, niż był nim żywy Che. Czego nie wypisują o nim ci sprzedajni pismacy... Jedni czynią z niego superbohatera działającego w osamotnieniu, tragiczną postać, samobójczego rewolucjonistę, inni znów przedstawiają go jako anarchistę, trockistę, zwolennika Mao Tse-tunga, jak to czyni, na przykład, wykonując polecenie Centralnej Agencji Wywiadowczej, w swej biografii Che Daniel James. Cała ta falsyfikatorska robota szyta jest grubymi nićmi. Che nie znosił rewolucyjnej pozy, pseudo bohaterstwa, wszelkiego rodzaju sekciarzy, drobnomieszczańskich łgarzy i ultrasów, trockistów i tym podobnych prowokatorów, których jednoczyła i jednoczy nienawiść do komunizmu i Związku Radzieckiego. Ale jak nie staraliby się oszczercy, nie uda się im "przywłaszczyć" świetlanego obrazu Che, komunisty i przyjaciela Związku Radzieckiego, jakim był w rzeczywistości i jakim na zawsze pozostanie w pamięci wszystkich postępowych ludzi świata.”

[39] O represjach pisze Gawrycki – w rozdziale poświęconemu stosunkom trockistów z Kubą…

[40] Urszula Ługowska, August Grabski, Trockizm doktryna i ruch polityczny, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2003 str. 142. Stosunkowi trockistów do partyzantów poświęcone są dwa podrozdziały: „Zwrot ku ruchom partyzanckim” jak i „Boliwia i Argentyna -partyzancka linia w praktyce”, ale temat ten jest obecny także na innych stronach. Nie jest to może zbyt dobre źródło, gdyż pod względem faktograficznym temat został potraktowany bardzo ogólnikowo, ale to co jest dla nas istotne to krytyka trockistów współpracujących z partyzantami i krytyka samych partyzantów. Autorzy powielają różne mity, z którymi polemizowali stratedzy wojny partyzanckiej –ale do tego tematu jeszcze wrócimy.

[41] Lew Trocki, Przedmowa do polskiego wydania "Dziecięcej choroby lewicowości w komunizmie", napisane w 1932 r.  http://www.marxists.org/polski/trocki/1932/10/06przedmowa.htm

[42] Lew Trocki, Zdradzona Rewolucja, Wiet., Warszawa 1991 str. 216.

[43] Gawrycki str. 158.

[44] Zbigniew Marcin Kowalewski, 1965 - Che Guevara w partyzantce afrykańskiej, Na odsiecz rewolucji kongijskiej "Dalej!" (Warszawa) nr 24, jesień 1997 r.

[45] Che Guevara, Wojna Partyzancka –sprawdzić strony

[46] Guido „Inti” Peredo, Moja kampania u boku Che [w:] Rewolucja nr 2, str.351. Zdradzie PCB poświęcony jest cały rozdział: „Dezercja partii komunistycznej”.

[47] Jean Cormier, Che Guevara, str. 389-390.

[48] Ryszard Kapuściński, Wstęp od tłumacza [w:] Che Guevara, Dziennik z Boliwii, Książka i Wiedza 1969 s. 8-10.

[49] Ernesto Che Guevara, Moja Rewolucja (nowsze wydanie Epizodów Wojny Rewolucyjnej), rozdział „Posiłki” str. 59-63, mireki, Kraków 2004.

[50] Ernesto Guevara, Dziennik z Boliwii, Książka i Wiedza 1969 s. 95.

[51] Fidel Castro, Konieczny wstęp [w:] Dziennik z Boliwii… str. 16-17

[52] Marcin Kula, Anatomia rewolucji narodowej (Boliwia w XX wieku), Wrocław 1999, s.353. 

[53] Guido „Inti” Peredo, Orędzia z podziemia, Rewolucja nr 2, s. 444

[54] Marcin Kula, Anatomia rewolucji narodowej (Boliwia w XX wieku), Wrocław 1999, s.352

[55] Guido „Inti” Peredo, Orędzia z podziemia, Rewolucja nr 2, s. 444-445

[56] Josif Ławriecki… s.303

[57] Gawrycki s.192

[58] Gawrycki s. 55

[59] Fidel Castro, Moncada nauczyła nas jak przekształcać klęski w zwycięstwa, Książka i Wiedza, Warszawa 1974, str. 102

[60] Sartre, sprawdzić stronę i dać dokładny cytat

[61] Jean Cormier… str. 341-342

[62] Dobrym źródłem do badania krwawych dyktatur w Ameryce Łacińskiej, jest książka Artura Domosławskiego, Gorączka latynoamerykańska, Świat Książki, Warszawa 2004.

[63] Więcej na ten temat w mojej pracy o działaczu Wielkiego Proletariatu i Narodnej Woli, Stanisławie Kunickim. http://www.geocities.com/kunicki1886/089michal.htm

[64] Polecam dwa mało znane teksty Lenina: „Wojna partyzancka”, tom 14, Książka i Wiedza, Warszawa 1986, str. 1-11, „Zadania oddziałów armii rewolucyjnej”, tom 11, Książka i Wiedza, Warszawa 1985, str. 315-319.

[65] Ernesto Che guevara, Moja rewolucja… 69-74

[66] Carlos Marighella, Mini-podręcznik partyzanta miejskiego http://www.geocities.com/che_lbc/027podrecznik.htm

[67] Zbigniew Marcin Kowalewski, Guerilla latyno-amerykańska, wstęp (sprawdzić stronę i miasto) 1978

[68] Więcej o urugwajskich Tupamaros w książce Marii Esther Gilio -"Tupamaros", a zwłaszcza we wstępie Z.M. Kowalewskiego.

[69] Maria Esther Gilio -"Tupamaros” –rozdział –wywiad z pewnym tupamaro

[70] „Miniatura VIII (terroryzm państwowy) Notatki z lektur i rozmów z profesorem Romero: 1.Porwania, tortury, skrytobójstwa staty się codziennością życia w Argentynie pod rządami junty. 2. Ideologią wojskowych byta walka z "wywrotowcami". Tak jak w sąsiednich krajach, nazwano to "doktryną bezpieczeństwa narodowego". Stany Zjednoczone popierały doktrynę słowem, czynem, pieniądzem. Junta Videli nie rozróżniała uczestników grup zbrojnych i zwykłych działaczy politycznych, związkowców, dziennikarzy, adwokatów. Wojskowi dążyli do unicestwienia całej tak zwanej klasy politycznej; wszystkiego, co stanowi o istnieniu społeczeństwa obywatelskiego, niezależnie od poglądów. Nazwano to Procesem Reorganizacji Narodowej (Proceso de Reorganizacioń Nacional). 3.Dyktatura udawała za dnia, że jest normalnym państwem, terror siała nocą. Agenci policji i wojska wyciągali ludzi z domów, uprowadzali, torturowali, a na stępnie więzili w zakonspirowanych obozach (Centros Clandestinos de Detención). W obozach tysiące porwanych znikało. "Znikniętych" zakopywano w masowych grobach, palono, strącano z samolotów - skatowanych, półżywych – do Atlantyku. 4.Więziono, torturowano, zabijano nie tylko "wywrotowców" i działaczy politycznych, lecz także ich rodziny, przyjaciół, znajomych ("zbrodnie na podstawie notesu telefonicznego ofiary"). Unicestwiali "wywrotowca", ale również wszystkich wokół niego, którzy mogliby być zarażeni "wywrotowymi" ideami - strategia spalonej ziemi. Ofiarami padali przypadkowi ludzie, niedziałający ani w grupach zbrojnych, ani w partiach, ani w stowarzyszeniach; niekiedy dzieci. 5. Bilans państwowego terroryzmu z lat 1976-1983: trzydzieści tysięcy "znikniętych". Przykładowe metody tortur, opisane przez więźniów w raporcie Nunca Mas (Nigdy więcej); rażenie prądem najbardziej wrażliwych części ciała - genitaliów, ust, dziąseł piersi - po uprzednim przywiązaniu torturowanego do metalowego łoża, wprowadzanie do odbytu lub pochwy szerokiej rury, wpuszczanie do niej szczura i zamknięcie odwrotu - tak, aby szczur szarpał wnętrzności ofiary, torturowanie dzieci w obecności rodziców, rodziców na oczach dzieci, wypalanie na skórze, zrywanie paznokci, polewanie skatowanego ciała osoloną wodą, gwałty, fikcyjne egzekucje.” Artur Domosławski, Gorączka latynoamerykańska, Świat Książki, Warszawa 2004, str. 198-199.

[71] Gawrycki, str. 216

[72] Władysław Gomółka, Pamiętniki; red. nauk. Andrzej Werblan. T. 1. Warszawa BGW, 1994. 

[73] Zbigniew Marcin Kowalewski, Rewolucja kubańska w myśli społecznej Ernesto Guevary, Kultura i Społeczeństwo, rok XVI, nr 2, 1972 str. 154-5

[74] Siergiej Nieczajew, Katechizm rewolucjonisty, http://www.geocities.com/lbc_1917_2/133nieczajew2.htm

Hosted by www.Geocities.ws

1