Złożona przeszłość Nowaka-Jeziorańskiego Wojciech Wierzewski rozmawia z Krzysztofem Skowrońskim |
2 bm. (02.05.2001 - wtr. WK.) w Telewizji Puls "Wojciech Wierzewski: - (...) dużo gorszym doświadczeniem [dla uczestników zjazdu Polonii] były polskie gazety, a także dziennik telewizyjny. (...) Przez czterdzieści lat żyłem w Polsce, czytałem gazety, oglądałem telewizję, chodziłem do kina. Takiego poziomu sowieckiej propagandy w tamtych latach nie było. Dzisiaj postanowiono doprowadzić tamten format do kwadratu, a nawet jeszcze wyżej. (...) Sowiecka propaganda polega na tym, że nie bierze się udziału w faktach, nie sprawdza rzeczywistości, natomiast ilustruje z góry założoną tezę. Jest to metoda Dżigiwiertowa. Rewolucja październikowa pokazana jest przy pomocy kadrów: kronika filmowa z wojny 1914, pędzą konie, posąg Lenina, wiwatujące tłumy... [KS:] - To przejdźmy do sprawy prezesa Moskala. To znaczy prezes Moskal - o czym mówią polscy dziennikarze i o czym piszą polskie gazety - czy nie oskarżył Nowaka-Jeziorańskiego o to, że współpracował kiedyś z Niemcami w czasie II wojny światowej? [WW:] - Jak czytałem tę gazetę w Chicago, [z oświadczeniem prezesa KPA z 12.04 br. - dop. WM] to tekst pamiętam następujący, że w sytuacji, kiedy narzuca się polskiemu społeczeństwu konieczność oddawania hołdu, przepraszania za sprawę, które wciąż w toku, nie jest wyjaśniona, nie została ostatecznie zadecydowana, to warto by zapytać, czy osoba, która każe wkładać włosiennicę i na kolanach czołgać się prezydentowi Rzeczypospolitej, premierowi, a wreszcie Prymasowi Polski - posiada dostateczny autorytet moralny? I prezes Moskal odważył się powołać na trzy chyba książki, które wydali w latach 80. i 90. współpracownicy Radia Wolna Europa, w których przypomnieli proces w Kolonii w 1975 roku, kiedy to sąd niemiecki odrzucił starania pana Jana Nowaka-Jeziorańskiego o to, aby nie nazywać go kolaborantem niemieckim. Mianowicie osoba, która z nim współpracowała w czasie wojny, Niemiec, złożył takie oskarżenia. Pan Nowak nie był w stanie udowodnić, że nie są one prawdziwe. [KS:] - Ale 'Kuriera z Warszawy' pan czytał, historię Nowaka-Jeziorańskiego pan zna, zasługi Nowaka-Jeziorańskiego dla Polski pan zna, to, że Jan Nowak-Jeziorański był dyrektorem RWE, kiedy włączając Program I Polskiego Radia była sama nieprawda - to pan wszystko wie. [...] To w związku z powyższym mówienie tak o człowieku, który ma wiele, wiele lat i wiele, wiele zasług dla Polski jest czymś, co zaniepokoiło polskich dziennikarzy... [WW:] - Wie pan, ale to nie było wezwanie do rozprawy sądowej, to nie była ocena całego dorobku Jana Nowaka-Jeziorańskiego, którego też przez wiele lat znam i mam swój własny sąd na temat jego osoby. Ale podkreślam: był to krótki tekst prezesa, który starał się po prostu zapytać, czy ktoś jest autorytetem moralnym. [KS:] - Ale co? To znaczy, czy prezes Moskal miał wątpliwości, co do tego, czy Jan Nowak-Jeziorański jest autorytetem moralnym, tymczasem w Polsce takich wątpliwości nie ma! [WW:] - Być może żyjemy w dwóch różnych epokach, albo mamy dwa różne zbiory wiadomości na temat tej samej osoby. [KS:] - Ale to znaczy, że pan właściwie podtrzymuje twierdzenia prezesa Moskala, że właściwie są znaki zapytania w życiorysie Jana Nowaka-Jeziorańskiego. [WW:] - Zdecydowanie tak, i prezes napisał, o ile pamiętam, że być może doczekamy chwili, kiedy te rzeczy zostaną wyjaśnione. (...) Pan słusznie przypomniał, [że Jan Nowak-Jeziorański] posiada wiele zasług, wiele odznaczeń, ale jednocześnie pozostawia wiele wątpliwości do tego samego okresu, o którym mówimy w przypadku Jedwabnego. Widzi pan, jak wracamy sześćdziesiąt lat wstecz, to powinniśmy również sześćdziesiąt lat wstecz sięgnąć do biografii osoby, która zdaje się w tej sytuacji... [KS:] - ...Ale ta część biografii została przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego opisana. To, o czym mówił prezes Moskal, można przeczytać [w] "Gazecie Wyborczej" [sic!], to jest pisane na podstawie rozmaitych fałszywek Służby Bezpieczeństwa, a nic więcej. [WW:] - Bardzo przepraszam, my opieramy się na aktach sądu w Kolonii w 1975 roku, które wydał, [...] sąd kraju niezależnego, tj. Republiki Federalnej Niemiec (to nie jest NRD!) wyraźny werdykt, że sprawa niestety jest podtrzymana. Zarzuty są prawdziwe. [KS:] - To tym lepiej, bo to znaczy, że nie [Niemcy] nie znali tajnej struktury Armii Krajowej... [WW:] - Wie pan, tutaj też sprawa nie jest taka jasna, ponieważ rozmawialiśmy z panią Zofią Korbońską, która akurat powiedziała, że nie kierowano do takich zadań osób, które były w AK. Nie było [to] po prostu tradycją tej organizacji. Niestety, pan Stefan nie żyje, ale małżonka dość dobrze pamięta, co się wtedy działo. Zaprzeczyła ona, aby kierowano ludzi na takie stanowiska. Po drugie, powiedziała, że w przypadku, gdyby ktoś otrzymał takie zadanie, powinien mieć rozkaz na piśmie. Tego również nie ma. [KS:] - Czyli rozumiem, że Kongres Polonii Amerykańskiej, czyli dyrektor i prezes Moskal nie zmienią swojego stanowiska, bo uważają, że powiedzieli [...] to, co uważają.
[WW:] - Nie. My
mamy trochę inne zasady. Widzi pan, te materiały zostały wysłane do
pana Nowaka-Jeziorańskiego. On je otrzymał wiele miesięcy temu i
czekaliśmy na jego reakcję. Odpowiedział, że jako osobie stojącej
nad grobem na niczym mu już nie zależy".
WM |