Zapomniany heroizm Jedwabnego prof. JERZY ROBERT NOWAK |
Z cyklu "Pod prąd" z "Tygodnika Katolickiego - Niedziela"
W ciągu ostatniego roku przez
najbardziej wpływowe w Polsce media przetoczyła się cała fala
tendencyjnych oskarżeń przeciw miasteczku Jedwabne i ogółowi jego
mieszkańców. Ton nadał tu główny kalumniator Jan Tomasz Gross, pisząc, że
żydowskich mieszkańców Jedwabnego wymordowało społeczeństwo (czytaj: ogół
mieszkających tam Polaków). We wspierających Grossa niektórych mediach
amerykańskich zaczęto pisać (nie bez jego wiedzy), że polska połowa
mieszkańców Jedwabnego wymordowała drugą - żydowską połowę. Dodajmy, że wszystko to działo się po ponad półtora roku trwającej okupacji sowieckiej, w czasie której okrutnie zdziesiątkowano elity Jedwabnego i całego regionu jedwabińskiego, aresztując, mordując i deportując na Syberię dziesiątki najbardziej patriotycznych, ofiarnych, a zarazem najbardziej wykształconych tamtejszych Polaków. Częstokroć Polacy byli aresztowani na podstawie donosów swych żydowskich sąsiadów, którzy niejednokrotnie aktywnie uczestniczyli w aresztowaniach lub deportacjach polskich patriotów z Jedwabnego i okolic. Według autorów tekstu dla KAI - B. Łozińskiego i A. Petrowicz-Wasilewicz, w aresztowaniu miejscowego bohaterskiego ks. Mariana Szumowskiego "uczestniczył również miejscowy Żyd, współpracujący z NKWD" (wg Życia z 3-4 marca 2001). Szczególnie mało znany - jak dotąd jest fakt, że Jedwabne i region jedwabiński padły ofiarą wyjątkowo okrutnych sowieckich represji, płacąc nader wysoką cenę za niebywale ofiarny, pełen poświęcenia opór przeciwko sowieckim okupantom. Oszczerczy żurnaliści, wydając pochopny wyrok na ogół mieszkańców Jedwabnego, starannie przemilczeli ( najczęściej z totalnej ignorancji) wszystko to, z czego jedwabnianie mogą być prawdziwie dumni. A przede wszystkim fakt, że właśnie Jedwabne i cały region jedwabiński mają prawo stać się symbolem najbardziej heroicznego oporu przeciwko Sowietom w czasie pierwszej okupacji sowieckiej w latch 1939-41. Według znanego badacza tej problematyki - dr. hab. Krzysztofa Jasiewicza: "Z dokumentów NKWD, znajdujących się w Mińsku, wynika, że w okolicach Jedwabnego polskie podziemie liczyło 1500 osób (stanowi to 4% Polaków w rejonie, nie licząc ich rodzin. (...) Czy nienawiść do systemu sowieckiego, którego symbolem byli Żydzi, nie wyrażała swoiście pojętej postawy patriotycznej? Nie dowiemy się tego z książki Grossa" (K. Jasiewicz: Sąsiedzi niezbadani, Gazeta Wyborcza, 9-10 grudnia 2000). Konspiratorzy z regionu Jedwabnego i okolic przechodzili do coraz aktywniejszych działań - organizowali zamachy na sowieckich żołnierzy i milicjantów. Zabrano się też do likwidacji najbardziej znienawidzonych kolaborantów z Sowietami. Szczególnie głośny stał się zamach na skrajnie antypolskiego żydowskiego kolaboranta z Wizny - Lejbę Gutowskiego, agenta NKWD. Gutowski od początku 1940 r. sprawował stanowisko zastępcy dyrektora szkoły w Wiznie i równocześnie funkcję sekretarza komórki partyjnej WKP(b). Szczególne oburzenie wśród Polaków wzbudził swym zachowaniem podczas manifestacji pierwszomajowej w 1940 r. Stojąc wówczas na cokole zniszczonego pomnika POW, zawołał do spędzonych tam siłą Polaków: "( ...) musicie raz na zawsze zapamiętać, że Polska nigdy nie wróci. Wielki Związek Rad i my jesteśmy właścicielami tej ziemi" (cyt. za S. Gawrychowski: Na placówce AK (1939-45), Warszawa - Łomża 1997, s. 64). A potem - jak pisze Gawrychowski: "wznosili okrzyki 'Niech żyje Armia Czerwona', 'Niech żyje wielki wódz - ojciec Stalin!'. Rosjanie wołali 'Hurra', Żydzi bili brawo, a sponiewierani i bezsilni Polacy ze łzami i nienawiścią w oczach patrzali na zdrajców i okupantów" ( Tamże). W czerwcu 1940 r. żołnierze polskiego podziemia zastrzelili Lejbę Gutowskiego na drodze z Jedwabnego do Wizny. Historyk Piotr Gontarczyk wspomniał również o innej akcji podziemia, podjętej w celu odstraszenia kolaborantów. Dokonano jej w Rajgrodzie, wrzucając granaty do sali domu kultury, w którym bawili się czerwonoarmiści i miejscowa młodzież żydowska. Spowodowało to śmierć 4 osób i poranienie wielu innych. Szczególnie głośnym wyczynem polskiego podziemia w regionie Jedwabnego stało się zastrzelenie szefa miejscowego NKWD - Szewiełowa. Coraz bardziej śmiałe akcje polskiego podziemia popchnęły Sowietów do gwałtownego przeciwdziałania. 17 czerwca 1940 r. doszło do kolejnej wielkiej fali aresztowań w regionie Jedwabnego (ich ofiarą padło ok. 70 osób). Pod koniec czerwca 1940 r. Rosjanie rozpoczęli z zaskoczenia nagły atak na główną bazę partyzantów na Uroczysku Kobielne. Doszło do zaciętej walki, która zakończyła się całkowitym rozbiciem partyzantów, choć zginęło przy tym wielu Rosjan. Jednym z najbardziej dramatycznych epizodów tej bitwy był bój o gajówkę, bronioną bohatersko także przez dwie kobiety - żonę gajowego Wojsława i Jadwigę Laudańską. Podczas gdy mężczyźni strzelali, obie kobiety rzucały granaty przez okna, by nie dopuścić Sowietów do wnętrza domu. Laudańska zginęła od kuli w serce, Wojsławowej pocisk rozerwał brzuch i męczyła się, mając rozerwane jelita. Obie bohaterskie kobiety osierociły swe maleńkie córki. Wraz z rozbiciem polskiej organizacji podziemnej, Sowieci zintensyfikowali zmasowane okrutne represje wobec polskiej ludności Jedwabnego i okolic. Piszę o tym szeroko w wydanej przed dwoma tygodniami książce 100 kłamstw J. T. Grossa, stanowiącej wielokrotne rozszerzenie cyklu publikowanego wcześniej na łamach Niedzieli. Profesor Tomasz Strzembosz tak pisał w tekście Uroczysko Kobielne (Karta nr 5 z 1991 r.) o losach okrutnie represjonowanych za udział w konspiracji antysowieckiej mieszkańców Jedwabnego i pobliskich regionów: "Schylam nisko głowę przed tymi ludźmi, z których wielu to prawdziwi męczennicy, walczący przez długie miesiące śledztwa już nie o życie, lecz o zachowanie ludzkiej godności i ratowanie od więzienia nie wykrytych przez oprawców kolegów. Z ich samotnym bohaterstwem mało co się może porównać. Ludzie prości, nie znający literackich wzorców romantycznego bohaterstwa, z pobudek ludzkich i chrześcijańskich potrafili zdobyć się na tę wielkość, nad którą zalega tylko milczenie. Pokrywało ono ich doświadczenie, ich los przez pół wieku - czas, który wystarczył, by większość z nich odeszła do wieczności". Najwyższy czas, by przypomnieć tak długo niechlubnie przemilczany w dobie PRL-u heroizm mieszkańców Jedwabnego, uczestniczących w oporze przeciw sowieckiej przemocy. Uczestniczyli przecież w czymś, z czego mogą być wyjątkowo dumni - w liczącej 1500 osób antysowieckiej partyzantce niepodległościowej, prowadzonej w czasie, gdy tak wielu Polaków straciło wszelkie nadzieje (po katastrofalnej klęsce Francji) . Jakże niewiele się wie - poza regionem jedwabińskim - o ryzykanckich wyczynach tamtejszych partyzantów. W Polsce niemal powszechnie znane jest bohaterstwo walczącego przeciwko Niemcom majora "Hubala" - Dobrzańskiego i jego elitarnej formacji. Tym bardziej żal, że w tym samym czasie ciągle na marginesie ludzkiej pamięci pozostaje wspomnienie o bohaterstwie setek zwykłych prostych ludzi z polskiego podziemia antysowieckiego w Łomżyńskiem - potomków drobnej szlachty zaściankowej i patriotycznego chłopstwa, którzy nie chcieli się pogodzić z triumfem potężnego okupanta. |