Wokół Jedwabnego (5) ks. Zdzisław J. Peszkowski, Stanisław Z. Zdrojewski |
Po serii naszych artykułów naświetlających tło mordu Żydów w Białostockiem pora na podsumowanie i najważniejsze wnioski robocze. Ogół i margines
To nie sąsiedzi Ze względów choćby technicznych zamordowanie 1.600 Żydów w stodole o wymiarach 10 x 8 m było niemożliwe do zrealizowania. W objętości 160 m3 nie da się pomieścić 1.600 żywych ludzi, nawet ciasno ułożonych w sągi. Ponadto, w Jedwabnem, we wrześniu 1939 r., żyło 60-70 rodzin żydowskich, czyli maksymalnie 500-600 osób. Nadto, Żydzi ci byli już dwukrotnie eksterminowani podczas wejścia Niemców 10 IX i wyjścia 24 IX 1939 r. (wobec przekazania Łomżyńskiego Sowietom). Młody podchorąży HJ oceniał maksymalną liczbę Żydów - przybyszów z GG w większym od Jedwabnego Wysokiem Maz. na 8 proc. (czyli na 320 osób). Mimo iż zastrzegał, że w promieniu 60 km od Wysokiego Maz. nie było ani jednego Żyda, można ze znacznym prawdopodobieństwem stwierdzić, że w Jedwabnem było w lipcu 1941 r. maksymalnie 200-250 Żydów. Ani książka Grossa, ani żaden z żyjących w Jedwabnem naocznych świadków nie wspomina o przywożeniu ofiar spoza Jedwabnego do stodoły. W żadnym przypadku nie mogli to być sąsiedzi, jak kłamliwie konfabuluje Gross. Krąg zbrodni
Uwalniając się na moment od "afery
Jedwabnego", powiedzmy wyraźnie, że sprawa ma znacznie większy wymiar.
Zniesławia dobre imię Łomżan, całego Białostockiego, wręcz wszystkich
Polaków, znieważa pamięć o prawdziwych bohaterach, którzy tutaj żyli i
działali w piekle sowieckiego "raju". Zbrodni na Żydach i Polakach było
tutaj o wiele więcej, ofiarą represji padło blisko 300 tys. ludzi (wraz z
uciekinierami z centralnej Polski). I wcale nie najwięcej ucierpieli
Żydzi. Ślad ukraiński
Zastanawiając się nad tym, kto dokonał lub stał w tle
mordu w Jedwabnem, być może w formie hipotezy, warto rozważyć też ślad
ukraiński. Na terenach Białorusi rozpoczynali ludobójczą karierę
"bulbowcy" (dowodzeni przez "Tarasa Bulbę" - Maksima Borovca). Ich
nauczycielem był m.in. Icko Byszewski (faktyczne nazywał się Budzes Abram
Moisiejewicz, urodzony w 1898 r.). Był on redaktorem "Komunara" w Penzie
pod Uralem, od 1934 r. w Moskwie w KC WKP(b), osobisty sekretarz super
zbrodniarza - Jeżowa ("krwawego karła"), w 1939 r. skierowany na Białoruś
do pomocy innemu katowi Białorusi - Canawie (Ławrjentijowi nr 2). Oni to
organizowali żydowski margines ściągnięty z Mińska do "Komitetów",
przygotowywali prowokacje poprzedzające aresztowania, wybory, cykle
czterech wielkich deportacji. Krzywdę naprawić Bieg spraw wokół Jedwabnego, niezdarność wypowiedzi naszych najwyższych dostojników zasmuciły nas w wielkim stopniu. Czy można na serio traktować państwo, którego przywódcy uznają za winnych swoich obywateli, gdy toczy się jeszcze śledztwo? Ośmieszanie polskiej władzy sądowniczej przed zagranicą, samosąd dokonany przez naszych dostojników w tak złożonej sprawie, jaką jest mord w Jedwabnem, wydanie z góry wyroku na Polaków, są przestępstwem. Prosimy o naprawienie wielkiej krzywdy moralnej, wyrządzonej przez niegodziwych ludzi Łomżanom i całej Białostocczyźnie. Konsekwentnie postępując, należałoby skierować pozwy przeciwko p. Grossowi. Nie stać nas na tolerowanie spotwarzania ziemi, która wydała tylu bohaterów. Nie możemy pozwolić na zawłaszczanie naszej historii, bo staniemy się narodem parobków. Dziękujemy Miłosiernemu Bogu, że mieliśmy sposobność zabrać głos w tej przykrej dla Polaków sprawie.
ks. Zdzisław J. Peszkowski, |