(fragment dotyczący Jedwabnego z Pro i contra - cyklu felietonów prof. J.R.Nowaka zamieszczony w nr 14/2001 "Tygodnika Katolickiego Niedziela" - wtr. WK.)
Wali się gmach kłamstw
W ostatnich dniach wyraźnie wali się jak domek z kart
misterna antypolska konstrukcja, tak mocno nagłaśniana przez legion
klakierów książki J. T. Grossa. Z dnia na dzień dowiadujemy się o nowych
przemilczeniach lub otwartych kłamstwach autora Sąsiadów. 27 marca w
Rzeczpospolitej, która kiedyś tak poparła oszczerstwa Grossa, na pierwszej
kolumnie dziennika wydrukowano tekst Andrzeja Kaczyńskiego: Świadkowie
mówią o udziale Niemców. Już na początku tekstu stwierdza się:
"Dwadzieścia osiem nieznanych dotychczas historykom zeznań o zagładzie
Żydów 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem odnaleziono w Archiwum Państwowym w
Łomży. (...) We wszystkich jako sprawcy mordu wymienieni są Niemcy. Nikt z
zeznających nie wspomniał, by jakikolwiek udział w dokonaniu tej zbrodni
mieli Polacy". Co zaś szczególnie istotne - pięciu autorów relacji,
akcentujących rolę Niemców jako sprawców mordu, było osobami narodowości
żydowskiej. 29 marca Życie w artykule Wojciecha Kamińskiego Świadkowie
jednoznacznie zaakcentowało: " To nie Polacy, lecz Niemcy byli
inspiratorami i wykonawcami zbrodni w Jedwabnem. Świadczą o tym zeznania
świadków w procesie przeprowadzonym w 1949 r. - mówią historycy, którym
wreszcie udało się dotrzeć do tych akt. Jan Tomasz Gross znał te archiwa,
ale potraktował je wybiórczo ( ...). Profesor Strzembosz nie potrafi
wytłumaczyć, dlaczego Gross zlekceważył te relacje. (...) Teraz, kiedy sam
poznałem te relacje, jestem po prostu zaszokowany zachowaniem Grossa.
(...) Zdaniem Gontarczyka ( Piotr Gontarczyk: historyk badający akta
procesowe - J. R. N.) Gross pisząc Sąsiadów oparł się na niewiarygodnych
zeznaniach i relacjach. - Wybrał te, które mu pasowały (...). Tymczasem są
to zeznania świadków, którzy w czasie mordu byli poza Jedwabnem. I już
wtedy zostali wyeliminowani przez sąd jako niewiarygodni. Bo jeden z nich
nigdy nie mieszkał w Jedwabnem, a drugi był miejscowym złodziejem (...)".
Powrot
|