Udowadnianie "polskiego antysemityzmu"
Jerzy Biernacki
 

Polski Pen Club, Redakcja "Więzi" i Stowarzyszenie przeciwko Ksenofobii i Antysemityzmowi "Otwarta Rzeczpospolita", które kilka miesięcy temu żądało zaprzestania kolportowania "Naszej Polski" przez "Ruch", zorganizowały 4 października br. spotkanie poświęcone przemianom w Kościele katolickim w zakresie stosunków polsko-żydowskich pod nazwą Kościół - Żydzi - Polacy. Ponad godzinną relację przedstawił z niej II program Polskiego Radia. Z uwagi na charakter i ton używanych na spotkaniu sformułowań przytaczamy najważniejsze fragmenty.

Udowodnienie "polskiego antysemityzmu"

W spotkaniu wzięli udział: metropolita lubelski ks. arcybiskup Józefa Życińskiego oraz Stanisław Krajewski, przewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Inicjatorem i prowadzącym był Jerzy Jedlicki z "Więzi". Spotkanie to stało się kolejnym pretekstem, by w stosunku do Polaków ponownie wysunąć oskarżenia o antysemityzm, jak zwykle je generalizując, ale nie tylko: wzniecono bowiem i "nowe", wymyślone po przeszło 50 latach, oskarżenie o wymordowanie przez Polaków, pod okiem Niemców, ale bez ich udziału, 1600 Żydów w Jedwabnem. Fakt, że prawdomówni historycy dowiedli zupełnie innego charakteru tego wydarzenia, a także tego, że ludobójstwa dokonało prawdopodobnie ok. 250 niemieckich gestapowców i żandarmów, nie przeszkodziły Janowi Tomaszowi Grossowi opublikować w książce Sąsiedzi nieprawdziwej wersji wypadków (o czym pisaliśmy w poprzednim numerze "Naszej Polski").

Pierwsze kłamstwo: o antysemityzmie

Arcybiskup Życiński nawiązał do zagrożeń dla dialogu polsko-żydowskiego: (...) Niewątpliwie, są to oznaki antysemityzmu, który nie jest polską specyfiką, bo tego typu niepoważne teksty czy napisy można znaleźć w wielu innych krajach. Ale są takie oznaki antysemityzmu, które wynikają z pewnych archetypów myślowych, gdzie szuka się prostych tłumaczeń dla skomplikowanych zagadnień. Wtedy pokusa szybkiego wytłumaczenia, że Żydzi są wszystkiemu winni, jawi się jako atrakcyjna. Jest to pseudointelektualna pokusa dla środowisk nie grzeszących subtelnością intelektualną. I uwarunkowania społeczne tych środowisk w moim poczuciu wymagałyby znacznie głębszej refleksji niż to się czyni obecnie. (...)

Pojednanie, czyli dyktat

S. Krajewski zaprezentował typową dla części środowisk żydowskich wizję dialogu żydowsko-chrześcijańskiego, rozumianego wyłącznie jako dyktat tej pierwszej: (...) Dla naszego tematu: "Kościół a Żydzi", po uwzględnieniu wspomnianej asymetrii, oznacza to przede wszystkim dwa pytania: czy ma miejsce swoista teszuwá Kościoła i czy Żydzi ją akceptują. Odpowiadam na to: tak, ma miejsce, i pytam: jak odpowiadali na to Żydzi? Otóż według rabina Michaela Signera z Ameryki, widać było "powtarzającą się choreografię": najpierw dialog, potem oświadczenie odpowiedniej watykańskiej komisji, a potem - kakofonia głosów żydowskich. Jedni mówią: to nie dosyć, a inni: uszliśmy nieco dalej na naszej drodze, kontynuujmy! Jestem pewien jednego: zastrzeżenia i pretensje, nawet uzasadnione, nie powinny przysłonić zasadniczego faktu: Kościół dokonał niezwykłego, imponującego postępu. Przewartościował swoje nauczanie. Żydzi, ulubiony teologicznie i społecznie negatywny punkt odniesienia - nagle zaczęli być traktowani jak partnerzy. Mimo wszelkich meandrów, jest to osiągnięcie zdumiewające. O jego rewolucyjności najlepiej świadczy fakt, że w deklaracji "Nostra aetate" nie ma odnośników do wcześniejszych dokumentów kościelnych. Sposób, w jaki Jan Paweł II sformułował i realizuje wezwanie do rachunku sumienia - to jest to wezwanie z 1994 roku - jest chyba bez precedensu. I może być wzorem dla wszystkich. Jak mówi rabin Szulweiss, badanie przez jakąś wspólnotę wiary swoich ciemniejszych stron da się tylko określić jako heroizm. Jak często, ba, czy kiedykolwiek przywódcy religijni publicznie wyznawali grzechy swoich wiernych? Wzywali do bolesnego przewartościowania swych słów i czynów wobec ludzi innej wiary? Kluczem do przebaczenia - jak to sformułował Papież na placu Św. Piotra w marcu tego roku - jest rozeznanie win. Otóż o czym myślimy, mówiąc o winie Kościoła? Autorzy dokumentu teologicznego z 1999 roku myślą o pojedynczych członkach Kościoła. Podobnie Papież. Kościół jako taki jest z założenia bezgrzeszny. Rzecz jasna, trzeba rozróżniać członków Kościoła od Kościoła jako całości, podobne rozróżnienie w sensie teologicznym funkcjonuje w żydowskiej tradycji: świętość Izraela, a brak świętości poszczególnych dzieci Izraela.

Jednakże, pozostając z zewnątrz, patrzę na Kościół też, a może głównie, jako na instytucję, która jako całość przez długi czas była dla Żydów zagrożeniem. Natomiast niektórzy członkowie Kościoła byli życzliwi i przyjacielscy. To się zmieniało i zmienia, chociaż nie dla wszystkich te zmiany są widoczne. Muszę powiedzieć ze wstydem, że w szkołach izraelskich nauczanie o Kościele nie wykracza poza okres II wojny światowej - nie ma tam nic o Soborze Watykańskim II i zmianach tam poczynionych. Tak w każdym razie było przed wizytą Papieską. Mam nadzieję, że ta wizyta umożliwi, czy może już umożliwiła, zmiany w tym zakresie. Niedawno została ogłoszona deklaracja "Dabru emet" - żydowskie oświadczenie na temat chrześcijan i chrześcijaństwa. Jest to bez zastrzeżeń uczyniona pochwała Kościoła za zmianę oficjalnej postawy wobec Żydów. I co więcej, jest to apel do Żydów, by się zastanowili, co judaizm ma mówić o chrześcijaństwie. Dabru emet znaczy: powiedzcie prawdę, mówcie prawdę jeden drugiemu. (...) Chodzi o prawdę o pozytywnych cechach chrześcijaństwa z żydowskiej perspektywy. O przezwyciężenie widzenia chrześcijaństwa wyłącznie przez pryzmat wielowiekowego nauczania pogardy i kościelnych prześladowań. Oświadczenie w zasadzie pomija te, dobrze znane fakty, co uważam za jego wielką zaletę. Podejście autorów oświadczenia dowodzi możliwości wniesienia się ponad postawę wyznaczoną przez urazy. Jestem przekonany, że jest to potrzebne, ale, oczywiście, nie oznacza to, że należy zapominać o złych kartach.

To chrześcijaństwo, a nie tylko Niemcy muszą podjąć wyzwanie zagłady Żydów

Krajewski nawiązał też do kwestii holokaustu: (...) Tak jak deklaracja "Nostra aetate" wyraziła nową postawę i zarazem zaczęła kształtować nowe postawy, w duchu swoim, tak, sądzę, i ta deklaracja "Dabru emet", niezależnie od wszelkich różnic, oczywiście, ułatwi Żydom, którzy tego chcą, pozytywne mówienie o chrześcijaństwie i wpłynie na przyśpieszenie ewolucji postaw wielu osób. Polska i polski Kościół, a także my, polscy Żydzi, również uczestniczymy w tej wielkiej ewolucji, można powiedzieć, w tym pozytywnym dramacie ostatnich dziesięcioleci. W Polsce istnieje pewien ogólny problem, ponieważ Polska była tak mocno - i w pewnym sensie jeszcze jest - doświadczona i obolała z powodu niemieckiej okupacji, że szczególnie trudno jest przyjąć do wiadomości, że to chrześcijaństwo właśnie, a nie tylko Niemcy, musi podjąć wyzwanie, jakim jest zagłada Żydów w czasie wojny.

Oskarżeni o wrogość i obojętność

Jak podkreślił jednak: (...) polski Kościół uczestniczy w tym procesie reorientacji. Swym najnowszym dokumentem z 25 sierpnia wprowadza on coś nowego właśnie w tej dziedzinie, dzięki temu, że wspomina, cytuję, "o grzechach z czasów zagłady", a mianowicie, cytuję, "obojętności i wrogości wobec Żydów." To jest nowość - to, że się mówi o wrogości. Nie ma przykładów, ale i tak wykracza to daleko poza dotychczasowe sformułowania. Możliwość spojrzenia na tematy, które są trudne, bolesne i w zasadzie tabu. To jest uczestniczenie w tym procesie "teszuwy", to jest ten proces u swego początku, a nie u swego końca, moim zdaniem. Mały przykład, dobrze znany z prasowych dyskusji w ostatnich miesiącach - to jest kwestia obrazu w katedrze w Sandomierzu. Rozumiem, że nikomu nie jest miło, gdy ktoś z zewnątrz wtrąca się w to, jak urządzić wnętrze kościoła. Jednak udawanie, że sprawy nie ma - nie rozwiąże tej kwestii. Ona też musi być częścią procesu "oczyszczania pamięci" - że użyję słów z watykańskiego i polskiego dokumentu kościelnego. Jeśli on ma trwać. Polska Rada Chrześcijan i Żydów, której mam zaszczyt być współprzewodniczącym, proponowała, żeby umieścić tabliczkę z wyjaśnieniem przy tym obrazie. To się dotychczas nie spotkało z pozytywnym odzewem. Jest to rzecz dziwna i niepokojąca, bo sprawa ciągnie się już wiele lat. Profesorowie zza granicy sygnalizowali ten problem już przed kilkunastu laty. Niestety, nic się nie zmieniło w tej tak oczywistej i łatwej, wydawałoby się, sprawie. Bo umieszczenie tabliczki, że nie było mordów rytualnych, a papieże zakazywali oskarżania Żydów o mordy rytualne począwszy od XIV wieku - to nie jest trudny krok. Jesteśmy w Polsce w szczególnej sytuacji. To tu jest miejsce, gdzie dokonała się zagłada. Chcemy czy nie chcemy. Najbardziej na świecie znaną nazwą polskiej miejscowości, choć może to być dla wielu z nas trudne do zaakceptowania, jest Auschwitz. To jest sytuacja, w której musimy się poruszać. Do tego potrzebna jest odwaga, o czym mówi bardzo trafnie odpowiedni fragment listu Konferencji Episkopatu z sierpnia br. W dokumencie "Pamiętamy" z 1998 czy z początku 1999 roku jest powiedziane (cytuję): "Kościół głęboko żałuje błędów i upadków tych synów i córek Kościoła, którzy zawinili...". Czym? Cytuję dalej: "Nie wiemy jak wielu chrześcijan w krajach okupowanych lub rządzonych przez nazistów i ich sprzymierzeńców było przerażonych zniknięciem ich żydowskich sąsiadów, a jednak nie byli oni w stanie podnieść głosu w proteście". Przerażeni, ale nie byli w stanie... Gdybyż to tylko o to chodziło!

Oskarżeni o zabór mienia

Poruszając ten wątek, Krajewski posunął się do oskarżenia Polaków o zabór mienia żydowskiego, choć czyniły to władze komunistyczne o sowieckim rodowodzie ideologicznym, oskarżenia współbrzmiącego w tonie z uzasadnieniem pozwu obywateli amerykańskich narodowości żydowskiej złożonego w Nowym Jorku w 1999 r. (którego treść "Nasza Polska" jako pierwsza zaczęła publikować): Otóż to nie za to, że byli przerażeni i nie podnieśli głosu, mają pretensje Żydzi. Obojętność, a także wrogość, o której była mowa w tym dokumencie, a wreszcie zadowolenie, że Hitler "załatwił" problem żydowski. My w Polsce pamiętamy ukrytą lub otwartą satysfakcję, że Żydzi znikli z miasteczka i można przejąć ich domy. Tysiące domów i sprzętów zostało przejętych przez sąsiadów. Ile? Nie wiemy, bo nikt nie robił takich szacunków. Historycy nie badali zakresu zjawiska przejmowania własności pożydowskiej. A tym bardziej zasięgu wrogości wobec niedobitków, którzy wracali do swoich domów, po dwu, trzech czy czterech latach. Wielu z nich musiało uciekać. Niektórzy zostali zamordowani. Nie mamy pełnego obrazu sytuacji. Ogół Polaków nie ma wyobrażenia o tych faktach. To jest w zasadzie temat tabu. Zaiste, nie wiemy, jak wielu chrześcijan - cytuję ten dokument watykański - w Polsce było winnych owych postaw. Jednak jest to część rzeczywistości, której nie można pominąć, jeżeli proces "teszuwy" i pojednania ma się rozwijać. Nie to jest jednak najtrudniejsze.

Polscy chrześcijanie mordowali w Jedwabnem!

Jak mówił Krajewski: Polscy chrześcijanie byli nie tylko świadkami zagłady, prawie wszyscy, bywali jej beneficjantami, ale nie tylko to. Niektórzy byli jej uczestnikami. W maju tego roku ukazała się książka Jana Tomasza Grossa o zagładzie Żydów w Jedwabnem. Ukazał się też artykuł pana Kaczyńskiego w "Rzeczpospolitej". Minęło niemal pół roku - i nic. Przypomnijmy: W lipcu 1941 roku, w ciągu jednego dnia, ludzie z miasteczka Jedwabne i spoza tego miasteczka wymordowali ponad 1600 swoich żydowskich sąsiadów. Pod okiem Niemców, ale nie z ich rozkazu. Niemcy nie uczestniczyli. Mordercy nie mogli podołać zadaniu, używając siekier i tym podobnych narzędzi, więc spędzili Żydów do stodoły i ją podpalili. O tym wiedzieli wszyscy w miasteczku, wszyscy to widzieli, słyszeli, czuli. Nie wyobrażam sobie, by w jakimkolwiek domu nie było to tematem rozmów. Rozmowy przy kuchennym stole trwają zapewne do dziś. Jednak nigdy nie stało się to w Polsce tematem publicznych rozważań, rekolekcji w kościele. Przez ponad 50 lat nie postawiono pomniczka ku czci ofiar, na którym byłaby chociaż aluzja do faktów, do prawdy. Prawda była zbyt straszna, by jej spojrzeć w oczy. Sprawa nie weszła do polskiej świadomości historycznej. Historycy o niej nie pisali. Nikt nie śmiał zapytać, czy jest to całkowity wyjątek, czy może nie... Co, jeśli nie...? A co, jeśli tak? Jakie szczególne okoliczności zaistniały w Jedwabnem? Winni są, oczywiście, tylko niektórzy ludzie. Młodsze pokolenia są siłą rzeczy tylko pośrednio związane z tragedią. Ale milcząc, jest się jakoś winnym wspólnictwa. Wtedy, gdy to się dokonywało, było zapewne trudno przeciwstawić się tym, którzy mordowali. Ale potem? Lata potem, dziesięciolecia potem? Nie wyrażono solidarności z ofiarami, nie wyrażono poczucia hańby czy choćby dyskomfortu w sposób publicznie widoczny. Dlaczego? Może dlatego, że tych uczuć i poczuć nie było. Czy to znaczy, że nie ma ich do dziś. Milczenie by to potwierdzało. To milczenie jest nie tylko moralnym problemem - to jest coś niedobrego dla Polski. Jeszcze chwila, a mord w Jedwabnem stanie się powszechnie znany na świecie. Stanie się symbolem, który przyćmi pogrom kielecki. Książka Grossa ukaże się po angielsku. Jeśli nic nie zostanie uczynione, to winni będziemy my wszyscy. I słusznie będą zarzucać zza granicy, że Polacy nie są w stanie sami podjąć bolesnych spraw ze swojej historii, że muszą to wymuszać na nich cudzoziemcy. Co należy uczynić? To, że sędziowie z trybunału badania zbrodni przeciwko narodowi polskiemu chcą się tym zająć jest ważne, ale jest w tym pewna groźba: że wszyscy poczują się zwolnieni z czynienia czegokolwiek. Otóż nie, ani nie ma na to czasu, ani możliwości, żeby sprawy toczyły się w milczeniu. Potrzebne jest uroczyste uznanie prawdy i złożenie hołdu ofiarom publicznie i otwarcie, i powinno się to odbyć na najwyższym szczeblu - z udziałem Prymasa, Prezydenta i Premiera.

Sami swoi dyskutanci

Następnie rozpoczęła się dyskusja i pytania z sali.

Prof. Jan Garewicz zauważył: Fakty świadczące o istnieniu antysemityzmu przed wojną w Polsce są powszechnie znane. Mógłbym tutaj dorzucić jeszcze wiele innych. Natomiast zupełnie nieznane są fakty, gdy Kościół zabierał głos w inny sposób. Pytanie pod adresem ks. abpa Życińskiego: czy jest mu znany list pasterski kardynała Augusta Hlonda z roku 1934 r., w którym potępił on antysemityzm? Spotkałem się z tym listem w małym pisemku lokalnym na Pomorzu, wydawanym w kościele. Ten list nigdy nie został ogłoszony w archidiecezji warszawskiej, tym niemniej taki list istniał. Próbowałem go odnaleźć, nigdy mi się to nie udało.

Prof. Jerzy Tomaszewski podkreślił stałą obecność antysemityzmu w Polsce: Z zainteresowaniem i uznaniem słuchałem słów ks. arcybiskupa, ale wyczuwam pewną nadmierną nutę optymizmu w tej wypowiedzi, w tym sensie, że jeżeli rzeczywiście procesy przeobrażeń są bardzo istotne, doniosłe i co do tego trudno mieć jakąkolwiek wątpliwość, to mnie zawsze niepokoi, w jakim stopniu to dociera do tego najniższego poziomu. Wiem, że w seminariach duchownych bardzo dużo się zmieniło, ale mimo wszystko mam te obawy. Co prawda to było już dość dawno, ale ilekroć w kościele jezuitów na Rakowieckiej poszukiwałem jakichś publikacji o Żydach, łatwiej było tam o druki antysemickie, a wypowiedzi Papieża były tylko w "Osservatore Romano". Marginesowa uwaga o tym obrazie: otóż nie chodzi tylko o ten obraz, ale o to, że wiara w przesądy, w istnienie mordu rytualnego u Żydów nie jest jeszcze całkowitą przeszłością w naszym społeczeństwie.

Monika Krajewska wyraziła radość z powodu przemian w Kościele katolickim i zapytała, czy nie można by poprosić o pomoc ludzi dobrej woli w Kościele w następującej sprawie: jej syn, jeden z nielicznych młodych żydów wychowywanych po żydowsku, wybiera się na Uniwersytet Warszawski, gdzie u samego wejścia na stoiskach książkowych pełno jest publikacji antysemickich. Jak on, i jego koledzy, polscy młodzi Żydzi, mają się czuć, patrząc na to i wiedząc, że to jest przejaw agresji wobec nich. Jest to ból i strach - zakończyła.

Minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski opowiedział najpierw o swoim spotkaniu w polskim konsulacie w Nowym Jorku z rabinem z Jedwabnego, który przeżył holokaust, ocalony przez gojkę. Niestety, opowieść ta nie wniosła nic nowego do sprawy, była wyraźnie swoistą, dosyć żenującą autolaudacją pana ministra. Następnie, zaproponował on ni mniej, ni więcej (choć tylko pośrednio, powołując się na podobny przypadek w pewnej wsi w Tyrolu), by wspomniany obraz z sandomierskiej katedry usunąć. Jak z tego widać, pan minister wybiega, już nie pierwszy raz, przed orkiestrę, i chce uczynić nawet więcej niż sami Żydzi żądają (chodzi o tabliczkę z odpowiednim napisem). Po trzecie, Bartoszewski potwierdził istnienie listu kardynała Hlonda, z tym, że pamięta, iż zetknął się z nim jako licealista, w roku 1936, kiedy już istniał ONR, bijące serce endecji, który zastosował metody gwałtu fizycznego, a nie tylko haseł bojkotu, niechęci, czy nawet nienawiści. I o ile pamiętam, tak to wtedy rozumiałem i do dzisiaj rozumiem, choć nie mam tego tekstu w tej chwili w domu, to ksiądz kardynał Hlond napisał tam, że metody przemocy fizycznej w stosunku do Żydów nie są do pogodzenia z zasadami etyki chrześcijańskiej. Chodziło więc o jasne odcięcie się od zwyrodnienia myśli endeckiej przez ONR.

Prof. Andrzej Wielowieyski mówił o "wynormalnieniu": To, co mówił ksiądz arcybiskup i pan Krajewski, trafiało w nasze doświadczenia, w naszą dotychczasową świadomość. Jestem szczęśliwy jakoś, że ten naród, ludzie w tym kraju (podkr. moje - J.B.), między Odrą a Bugiem, bardzo się zmienili. Że w porównaniu z tym, co było w latach 30., o czym mówił pan Bartoszewski, ten naród, nie gorszy chyba od innych, ale też i nie lepszy, normalny był, ze swoimi mniejszościami i sąsiadami mocno zantagonizowany, może dlatego, że miał ciężki los przez pokolenia. I teraz jest dużo, dużo lepiej, wynormalnieliśmy. Tutaj mówiliśmy głównie o urazach z przeszłości, o odradzających się grupkach nacjonalistycznych, o obrazie sandomierskim, o Jedwabnem. To ostatnie to bardzo ważne. Ale nie mówiliśmy o tym, że obecnie na przełomie wieków przyśpiesza się gwałtownie zróżnicowanie społeczne. Rozchodzimy się, poszerza się zakres marginalizacji, jest coraz więcej ludzi, którzy zostają w tyle, którzy nie przyjmują bardzo wielu propozycji. To jest dla nas wyzwaniem. I wszystkie dawne urazy będą odżywać na nowo, jeżeli my w naszym wysiłku medialnym, edukacyjnym nie będziemy próbować stale od nowa przełamywać tych stereotypów. Bardzo się cieszę z obecności tutaj pana ambasadora Pawłyczki, bo w tym wyjściu do innych problemem największym dla Polaków są Ukraińcy i Żydzi.

Prof. Janusz Tazbir zażądał ścigania przez służby policyjne autorów publikacji "antysemickich". Wyraził przekonanie, że prawdopodobnie postawa arcybiskupa Życińskiego jest wyjątkowa, i że zarzut pozostawania w tyle może dotyczyć nie tylko "dołów" kościelnych, ale i prawie całego Episkopatu. Następnie powołując się na książkę Henryka Arciszewskiego Najwięksi zbrodniarze ludzkości, kupioną przed Uniwersytetem Warszawskim, w której jest postawiona teza, iż Hitler i jego akolici byli zakamuflowanymi Żydami i wymordowali chrześcijan i Żydów po to, by objąć (by wreszcie prawdziwi Żydzi objęli) władzę nad światem oraz gdzie jest dokładny opis mordu rytualnego, prof. Tazbir zażądał, by wydawcy tego rodzaju publikacji byli ścigani przez policję.

*****

Nazwiska dyskutantów wskazują jednoznacznie, że nad stanem relacji polsko-żydowskich deliberowali wyłącznie reprezentanci jednej opcji: filosemickiej, związanej najczęściej z Unią Wolności. To, co usłyszeliśmy w Polskim Radiu (a Nasi Czytelnicy mogli w skróconej formie przeczytać w powyższym tekście), pokazuje, że dialog, na tak wysoki poziom wzniesiony przez Ojca Świętego, Jana Pawła II, ze strony pewnych środowisk żydowskich i filosemickich nie jest prowadzony w prawdzie i zamienia się w dyktat.

Pojęcie "antysemityzmu" jest przecież od dawna uznawane za wysoce nieprecyzyjne, stanowi jakże często okazję do swoistego szantażu ze strony grup żydowskich.

Stąd nie dziwi, że uczestnicy nie zająknęli się ani słowem o atakach antypolonizmu ze strony Żydów amerykańskich (o czym tak precyzyjnie mówił kilkakroć ks. dr Waldemar Chrostowski), mających de facto na względzie wydobycie od Polski jak największych odszkodowań (na rzecz Kongresu Żydowskiego). Echa tego rodzaju dążeń zabrzmiały w wypowiedzi S. Krajewskiego. Ks. arcybiskup Życiński bardzo precyzyjnie mówił o nauczaniu papieskim, ale dawał do zrozumienia, że nawet w Kościele hierarchicznym w Polsce nie przywiązuje się do niego dostatecznej wagi, co nie jest prawdą.

Co do Jedwabnego: pomijając już fakt, że mord Polaków na Żydach wszyscy obecni uznali za udowodniony, choć komisja IPN-u dopiero obiecała się tym zająć! - a materiały publikowane w "Naszej Polsce" przeczą tezie wysuwanej przez Grossa - warto podkreślić, iż już sam fakt wydobywania tej sprawy dopiero 55 lat po wojnie, przy określonych, specjalnie stymulowanych nastrojach antypolskich, czyni ją niewiarygodną. Ale przecież w tej dyskusji nie szło o dialog, a o jątrzenie.

Opracowanie

Jerzy Biernacki


Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1