Stalinizm u wrót
Zbigniew Lipiński
 

Po rozpętaniu sprawy Jedwabnego z mediów polskojęzycznych wylewają się strumienie antypolskich oszczerstw. Nie tylko. Odzywają się już pierwsze głosy domagające się wzięcia za mordę "antysemickiego" narodu. Jak za starych dobrych czasów Bermana, Zambrowskiego, Fejgina, Różańskiego, Światły, Brystygierowej czy Minca. Jedni dostarczają uzasadnienia "historiozoficznego", inni idą dalej - wysuwają już konkretne postulaty, jak usadzić "antysemickich" Polaczków. O ile postulaty te zostaną zrealizowane, następne zapewne dotyczyć będą reaktywowanie Urzędu Bezpieczeństwa wraz z jego "tradycjami" przesłuchań i obozów pracy. Już dzisiaj lewaccy bojówkarze mogą bezkarnie pobić "antysemitę" i nikt nie pociąga ich do odpowiedzialności.

Z przodującą w opluskwianiu Polaków "Gazetą Wyborczą" ostatnio ostro rywalizuje "Trybuna". Z pierwszego dziennika warto ostatnio zauważyć artykuł Hanny Świdy-Ziemby "Krótkowzroczność kulturalnych" ("GW" z 7-8.04.br.), z drugiego - wywiad z Krzysztofem Pomianem pt. "Znieprawianie". Oboje mają tytuły profesorów.

Przewodnik po polskim "antysemityzmie" ...

Socjolog Świda-Ziemba wyróżnia pięć rodzajów polskiego "antysemityzmu", które, jak zaznacza, są tylko "niektórymi przejawami". Pierwszy, to zakwalifikowanie kogoś jako Żyda. "Za owym "odkryciem" nie zawsze idzie cofnięcie sympatii czy szacunku ..., a jednak pada na niego cień" - wyjaśnia pani profesor i kontynuuje: "Taki jest najpowszechniejszy przejaw polskiego antysemityzmu. (...) ów podskórny antysemityzm jest tak głęboko zakorzeniony, że wręcz nie podlega wewnętrznej kontroli". Voila, "antysemityzm wyssany z mlekiem matki".

Drugi rodzaj, już "otwarty antysemityzm", to mówienie o "żydowskim niebezpieczeństwie". Jego przejawem są np. stwierdzenia, że stanowiska zajęte przez Żydów, to stanowiska objęte przez obcych.

Trzecim przejawem mają być "fantazmaty ... na temat perfidnych zamiarów Żydów mieszkających zarówno w Polsce jak i poza jej granicami". A więc np. informacje, że taki czy inny blok sprzedano potajemnie Żydom.

Czwarty gatunek rozpoznajemy po określeniu nielubianych polityków jako Żydów.

Piątym jest "drażliwa sprawa żydokomuny". Tu następuje dłuższy wywód, z którego wynika, że Żydzi stający się komunistami przestali być Żydami, a poza tym "całe rzesze Żydów były zaś przez państwo sowieckie poddawane represjom i większość Żydów ani ideologii ani systemu sowieckiego nie akceptowała". A więc państwo sowieckie było antysemickie. Mamy też inny argument, "wyjaśniający" ciągotki Żydów do komunizmu: "Założenia ideologii komunistycznej były humanitarne - to praktyka, najpierw rewolucyjna, a później biurokratyczno-państwowa była okazała się zbrodnicza". Nie inaczej wyjaśniali nam to, po kolejnych okresach "błędów i wypaczeń", kolejni pierwsi sekretarze KC. Ten "humanitarny" aspekt komunizmu pociągał Żydów, którzy mieli świadomość, że "są traktowani jako ciało obce i zbyteczne, że w każdej chwili czekają ich pogromy i poniewierka". Dzięki pani profesor wiemy nareszcie dlaczego owe "biedactwa" chroniły się masowo w szeregach UB, NKWD czy AVH.

... i donosy

Aczkolwiek rzecz dotyczy spraw poważnych i tragicznych, powyższe można byłoby - ze względu na argumentację zaczerpniętą żywcem ze stalinowskiej polit-agitki - określić mianem "smieszno". Jest jednak i "straszno", gdy autorka przechodzi do donosów. Bowiem, według niej, szóstą twarz "antysemityzmu" odczytujemy "pośrednio poprzez reakcje polskiego Kościoła katolickiego oraz władz państwowych na przejawy spektakularnego społecznego antysemityzmu". Autorka nie szczędzi nam przykładów: oddawanie czci Narodowym Siłom Zbrojnym przy jednoczesnym ignorowaniu lub zaprzeczaniu bezspornych - jak utrzymuje Świda-Ziemba - morderstw na Żydach. I w związku z tym uprzejmie donosi na ludzi tych instytucji, że "zachowują się tak, jakby antysemityzm był czymś zgoła nieistotnym wobec różnych faktów którym przypisują różną rangę". Tłumacząc "z polskiego na nasze" - brak gorliwości w zwalczaniu rzekomego antysemityzmu. To po pierwsze. Po drugie - oskarża władze polskie o zbyt późną reakcję na stawianie krzyży na Żwirowisku oraz o tolerowanie tam "krzyża zwanego papieskim, choć jego obecność przeszkadza wielu Żydom w modlitwie". (Zmartwienie przedwczesne - przyjdzie SLD i załatwi to, czego AWS nie dokończyła.) Po trzecie - dostało się też władzom miejskim za zbyt opieszałe usuwanie "obraźliwych i wręcz przestępczych napisów antysemickich na murach". Po czwarte - w sandomierskiej katedrze nadal wisi obraz oskarżający Żydów o zbrodnie rytualne na dzieciach, po piąte - ks. Jankowski "nie został bezwzględnie potępiony i na zawsze odsunięty od możliwości przemawiania do wiernych", po sześćdziesiąte, po dziewięćdziesiąte ...

Naród zbrodniarzy, to my!

Autorka zaznacza, iż dla niej istnieje "wyłącznie podmiotowość i odpowiedzialność indywidualna". Zaraz po tym stwierdzeniu dodaje jednak, że istnieje "zjawisko społecznego dziedziczenia postaw" oraz nieważne jest ilu Polaków brało w zbrodni udział i ilu Żydów spalono, albowiem "zbrodni dokonała miejscowa ludność". Więc jednak odpowiedzialność zbiorowa - tu mieszkańców Jedwabnego. Według Świda-Ziemby rzekome polskie zbrodnie w Jedwabnem, Radziłowie i Kielcach "tworzą sekwencję wskazującą, że odruchy zbrodnicze społeczeństwa polskiego wobec Żydów to nie były incydentalne przypadki". Dlaczego? Wiadomo, endecja, ONR, "antysemityzm" szerzony przez autorytety. Stąd wynika potrzeba nie tylko rewizji historii Polski, lecz także przyjętych stereotypów, a głównie mówiącego, że od "antysemityzmu", nawet drastycznego a zbrodnią istnieje przepaść. Według autorki przeciwnie: "... uprzedzenia od zbrodni dzieli tylko cienki lód, który w każdej chwili może się załamać. W nienawistnych uprzedzeniach tkwi ładunek wybuchowy zbrodni". Rzekome polskie zbrodnie na Żydach możliwe były ze względu na postawy "antysemickie". Świda-Ziemba oskarża: "Postawy morderców uwiarygodnione były nauczaniem w kościołach, uwagami i stwierdzeniami różnych autorytetów politycznych i społecznych. W ten sposób krąg odpowiedzialnych za zbrodnię w Jedwabnem i za inne zbrodnie popełnione na Żydach rozszerza się na wszystkich reprezentujących postawy antysemickie w Polsce, jak również - pośrednio - na obojętnych, którzy im się nie przeciwstawiali". Poza tym autorka uważa, że również obecnie postawy "antysemickie" są wszechobecne, a ujawniły się szczególnie po 1989 r.

Ten - siłą rzeczy przedstawiony w skrócie - wywód wystarczy, by przekonać się, iż zdaniem publicystki "GW" jesteśmy narodem zbrodniarzy.

Nagonka według wskazówek

To mimo wszystko i tak cichutka uwertura w porównaniu do tego, co zaprezentował - tym razem filozof i historyk - Krzysztof Pomian. Ten się nie patyczkuje, wali na odlew, jak "za starych dobrych czasów" walki z "reakcją", "bandami", "agentami wywiadu amerykańskiego", a wreszcie z "odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym". Bo też jego wywody to nic innego jak kontynuacja walki z tym "odchyleniem", tyle że poszerzonym na prawie wszystkich Polaków.

Stalinowcy, zanim unicestwili swoje ofiary, próbowali je zohydzić, prowadząc na nie nagonkę. Nie inaczej czyni Pomian. Według niego "Gazeta Polska" przeprowadziła atak zastępczy na współpracowników Kwaśniewskiego, aby ugodzić w obecną głowę państwa. Zresztą profesor poniekąd dywersyfikuje a nawet pomniejsza ich marcowe "przestępstwa". Wzywa natomiast do nagonki na innych: "... trzeba raczej zająć się tymi, którzy się tamtych poglądów nie wyrzekli i nie zmienili się". Wymienia ich z nazwiska i imienia: Wojciech Pomykało, Kazimierz Kąkol, Ryszard Gontarz. Cóż, nie przeprowadzili, stalinowskim obyczajem samokrytyki, więc należy ich zaszczuć, a jak by wynikało z wywodów oskarżyciela, Pomykałę dodatkowo usunąć z pracy, bo "uczy dziś młodzież, do czego - sądząc z wyczynów w marcu '68 - nie ma przecież żadnych kwalifikacji". Wezwanie do szczucia powtarza po raz drugi: "O ile mi wiadomo, osobami Ryszarda Gontarza, Kazimierza Kąkola, i ich przyjaciół z PAX-u nie zajmowano się na tamtych ["Gazety Polskiej"] łamach".

Falanga współrządziła PRL

W swej nienawiści do prawicy narodowej rozmówca "Trybuny" posuwa się do absurdu: "Polska prawica "narodowa" w niewielkim zakresie, ale jednak rządziła tym krajem na bardzo podporządkowanej pozycji sowieckiej agentury od czasu, gdy Bolesław Piasecki wyszedł wolny z rozmowy z generałem Sierowem". Zarzuca Piaseckiemu napisanie kilku artykułów w 1956, które "pod pozorem polskiej racji stanu broniły interesów sowieckich w Polsce" oraz "haniebną rolę" w czasie wydarzeń marcowych. Pomian bowiem nie tylko aparatowi partyjnemu zarzuca tzw. antysemityzm, lecz równą winą obciąża prawicę narodową. (Na temat postaw występujących w PZPR w okresie marcowym zamieścimy odrębny artykuł.)

Dmowski kreatorem nastrojów w PZPR

W swojej ślepej nienawiści do Ruchu Narodowego posuwa się do stwierdzeń kuriozalnych, wręcz kompromitujących: "Dmowski z lat 30 był jedną z najczarniejszych postaci ówczesnej historii Polski. Był współtwórcą klimatu, w którym dojrzewało Jedwabne. I inne pogromy. Klimatu, który pozostał po wojnie i przeżarł PZPR". Poucza nas także co to znaczy być Polakiem - to znaczy "poczuwać się do współwiny za różne czarne strony naszej historii ..., gdzie Polacy występowali w roli oprawców, morderców i gnębicieli". To już ziejąca nienawiść do Polaków, nie tylko do narodowców, również ugrupowania Antoniego Macierewicza, którego obdarza epitetem "patologicznego antysemity".

Do roboty!

Gość "Trybuny" nie tylko roztacza przed czytelnikami panoramę potwornego polskiego "antysemityzmu". Wysuwa też postulaty, jak "złu" zaradzić, raz w sposób bezpośredni, innym razem pośredni.

Zacznijmy od tych pierwszych. Jeden już omówiliśmy - przeprowadzić nagonkę na wskazanych przez niego "winowajców". Skoro nie ma do dyspozycji chłopców Różańskiego, którzy wiedzieli jak rozprawiać się z "antysemitami", to do podobnych skutków można doprowadzić nagonką prasową. Można przecież zaszczuć na śmierć. Można też stworzyć atmosferę, w której możliwe by było popełnienie bezkarnej zbrodni, takiej jak zamordowanie syna B. Piaseckiego - Bohdana.

Pomian domaga się ponadto zmiany nazwy Ronda Romana Dmowskiego. Łaskawie dodaje, że ewentualnie zgodziłby się, by jakąś "mała, dyskretną ulicę" nazwano jego imieniem, zastrzegając, czym wystawia sobie smutne świadectwo niewiedzy, "jeśli ... istotnie odegrał pozytywną rolę w okresie odbudowy państwa polskiego".

Postuluje poza tym przebudowę systemu wychowawczego, by nie tylko zwalczał antysemityzm, lecz również ksenofobię, nienawiść i przyjęto do wiadomości, że nie tylko Polaków gnębiono, "również Polacy gnębili". Nie sądzę, by z tym ostatnim żądaniem były kłopoty, wystarczy przywrócić do szkół podręczniki historii z okresu stalinowskiego - pełno tam o gnębieniu przez Polaków innych narodów. Pomian ostro krytykuje sądy, które produkcję i rozpowszechnianie druków, uznanych przez niego za antysemickie umarzają z powodu nikłej szkodliwości społecznej. Zaleca więc min. Kaczyńskiemu, by wydał "odpowiednią" instrukcję dla sądów.

Żądania pośrednie zawarte są w oskarżeniach o bezkarność i zaniechania oraz zgłaszanych "niepokojach". Np. w Radiu Maryja Pomian nie może się doszukać "najłagodniejszego choćby potępienia antysemityzmu", co gorsza "w Polsce istnieją siły polityczne, które nie wstydzą się antysemityzmu, ani nie boją się z antysemitami sprzymierzać". Z kolei Kościół "nie uruchomił ani mechanizmów, które by go oczyściły od wewnątrz, ani tych, które pozwoliłyby mu stać się instytucją wychowującą ..." Gość "Trybuny" ze zgorszeniem stwierdza: "Nie znam przypadku, sankcji wobec duchownego, który zajmuje stanowisko antysemickie..." Czyli Kościołowi potrzebna jest czystka!

Pogarda dla faktów

Zdumienie budzi fakt, że ludzie szczycący się tytułami naukowymi wykazują absolutną pogardę dla faktów, zarówno dotyczących historii, jak i współczesności, narażając się wręcz na śmieszność. Mówienie czy pisanie np. o prześladowaniu Żydów przez komunistów w Polsce czy w stalinowskim Związku Sowieckim jest czystą kpiną. To samo dotyczy wybielania kolaboracji Żydów z sowieckimi okupantami na Kresach Wschodnich czy przemożnym udziale tej nacji w UB lub w NKWD. Są to po prostu bijące w oczy kłamstwa. (Nawet uczciwi żydowscy badacze nie zaprzeczają tym faktom.) Ale kompromitowanie się, to ich sprawa.

Gorzej że artykuł Świdy-Ziemby, szczególnie w części opisu "gatunków antysemityzmu", wygląda jak zestaw wskazówek dla przyszłego ustawodawcy, a nie zapominajmy, że pojawiały się już głosy, by tzw. antysemityzm podlegał w Polsce penalizacji. Gorzej, że w wywiadzie Pomiana zawarte są określone postulaty określonych rozwiązań politycznych i posunięć na milę zajeżdżających stalinizmem.

Bo też stalinizm stoi i wrót. 

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1