Rewolucja hunwejbinów (4)
Bohdan Poręba, Myśl Polska
 

Wyprzedzić prawdę!

Proces integracji z Unią Europejską i denuncjacja narodu polskiego, dokonana przez film Agnieszki Arnold "Sąsiedzi" i zapłodnioną tym filmem książkę Jana Tomasza Grossa, pod tym samym tytułem, charakteryzują dwa podobieństwa: obie mają rzucić Polaków na kolana i obie odbywają się w atmosferze wyścigu faktów dokonanych. Akcesja do Brukseli, to wyścig faktów przyśpieszających utratę suwerenności, by odebrać sens narodowemu referendum. Film Arnold, książka Grossa, usunięcie kamienia pamięci i pośpieszne zapowiedzi przeprosin w imieniu narodu, zmierzają do przypieczętowania oskarżeń Polaków przed wynikiem śledztwa prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej.

To wyścig z prawdą

Zarówno Arnold, jak i Gross, w zgodnym duecie, powtarzają hasło o konieczności nowego spojrzenia, na historię okupacji w Polsce. Doświadczony w dialogu polsko-żydowskim ks. prof. Waldemar Chrostowski w "Życiu" z 15.04 w następujący sposób określa kierunek "nowego spojrzenia": "- Po wojnie mówiono: Niemcy to prześladowcy, Żydzi i Polacy to ofiary. Dwadzieścia lat po wojnie, ten paradygmat się zmienił: Niemcy to prześladowcy, Żydzi ofiary a Polacy świadkowie. W latach 90. interpretacja historii znów się zmieniła: Niemcy prześladowcy, Żydzi ofiary, Polacy prześladowcy. Polaków przesunięto do kategorii, którą historiografia żydowska określa mianem: "naziści i ich sprzymierzeńcy". Zarówno Arnold, jak i Gross działają w nerwowym pośpiechu. Jakby pod czyjąś batutą. Wnikliwi czytelnicy Grossa widzą, iż jego książka pisana jest na kolanie. A Gross przyznaje, że zainspirował go film, wtedy jeszcze nie gotowy! Arnold w wywiadzie przed emisją wyznała, iż kończyła montaż w dniu emisji! Skąd ten pośpiech? Kto go narzucił? Kto udostępnił T. Grossowi niedostępne wtedy akta sądowe z 1949 roku? Czy książka i skanda1 międzynarodowy wokół niej, wsparty postawą naszych władz, miał wesprzeć ustawę reprywatyzacyjną, oczywiście bez wymogu polskiego obywatelstwa? Byłaby to więc realizacja planu "holocaust industry"? Ale moim zdaniem nie tylko.

Jak powstał film?

Arnold dysponowała czterema osobami: panią Adamczyk, nałogową alkoholiczką, o której proboszcz z Jedwabnego mówi w "Naszym Dzienniku", że "wszystko powie za wódkę", Stanisławem Ramotowskim, Leonem Dziedzicem, Antosią Wyrzykowską i anonimem bez twarzy. Nikt z nich nie był świadkiem bezpośrednim. Sieją horror, recytując tekst zaczerpnięty z zeznania Szmula Wassersztajna, złożonego przed Białostocką Żydowską Komisją Historyczną w dniu 5.04.1945. O tym zeznaniu powiem niżej. Pani Wyrzykowska, przerzucona przez wybawionych przez nią Żydów do USA, mówi, że została pobita przez mieszkańców za ukrywanie Żydów. Ukrywa natomiast fakt, że większość z nich, ze Szmulem Wassersztajnem na czele poszła na służbę do UB. A miejscowa ludność miała swoje porachunki z tą formacją... Stanisław Ramotowski ożenił się podczas okupacji za najbogatszą Żydówką w mieście, właścicielką młyna, paszarni i olejarni. Ciekawostką jest to, iż w tym młynie pracował przed wojną Karol Bardoń, późniejszy folksdojcz i żandarm niemiecki, który był obok reichsdojcza Karolaka, z naznaczenia Niemców, burmistrzem Jedwabnego, głównym realizatorem niemieckich rozkazów.

W science fiction Arnold i Grossa chodziło o obraz niemieckiej okupacji bez Niemców i komunizmu bez żydokomuny. Gross osiąga to eliminując niewygodnych świadków, jak Julia Sokołowska, która zeznała, że 10 lipca wykarmiła jako kucharka 68 gestapowców, a w mieście była chmara żandarmów. Jak Leokadia Błajszczak z domu Lesińska, która widziała dwie ciężarówki z żandarmami i w odróżnieniu od świadków Grossa była na rynku i nie widziała żadnego znęcania się przez Polaków nad Żydami.. Jak Chaja Finkelstein oraz wielu żydowskich świadków zasypujących dziś listami ks. Edwarda Orłowskiego. Gross lekceważy sobie prokuratora Waldemara Monkowicza, badającego i nadzorującego tę sprawę w latach sześćdziesiątych, Arnold osiąga te same efekty nożycami montażysty usuwając np. z wypowiedzi ks. Orłowskiego wszystkie wzmianki o Niemcach ("Nasz Dziennik", wypowiedź pt. "Manipulacja Prawdą"). Wszystko na zasadzie - "jeśli fakty się nie zgadzającym gorzej dla faktów" i goebbelsowskiej - "kłamstwo wielokrotnie powtarzane, zmienia się w prawdę".

Kiedy jednak, dzięki wielu patriotom, przede wszystkim prof. Tomaszowi Strzemboszowi oraz pismom "Myśl Polska", "Nasza Polska", "Nasz Dziennik", "Życie", "Rzeczpospolita", a nawet gazetom osiedlowym (doskonały artykuł Tadeusza Porębskiego w "Metropolii"), oraz odkryciom pracowników IPN zaczęła wyłaniać się prawda o niemieckiej zbrodni przy pomocy kolaborantów, którzy wyrzekli się polskości (Karolak i Bardoń) oraz kilku czy kilkunastu mętów społecznych (w tym zawodowych złodziei i bandytów), autorzy antypolskiej hecy poszli "w zaparte", wspierając się wzajemnie. Gross swą faryzejską polemikę z prof. Strzemboszem, zamieszczoną w "Rzeczpospolitej" z 11.04 pt. "A jednak sąsiedzi" rozpoczyna od słów: "Jak dziś już wiemy po audycji telewizyjnej filmu dokumentalnego "Sąsiedzi"... Po rewelacjach dotyczących komanda gestapowca Hermana Schapera, "Gazeta Wyborcza" odnalazła b. mieszkańca Jedwabnego, Stanisława Przechodzkiego, który powołując się na "kolegę z pracy i jeszcze jednego kolegę" oskarża mieszkańców wypowiadając myśli w stylu: "większego zagrożenia przez sąsiadów niż UB".

"Naiwny" Gross

W ogóle stosunek Grossa i jego satelitów do UB jest zadziwiający. Np. Gross stawia pytanie dotyczące śledztwa z 1949 roku: "Dlaczego UB miałoby zmuszać do fałszywego samooskarżania siebie i innych Polaków o zbrodnie na żydach"? Dziecko we mgle! Nigdy nie słyszał o "odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznym" synonimie niszczenia wszystkiego co polskie, które właśnie zostało proklamowane przez żydokomunę. Podczas rozprawy w sprawie Jedwabnego wszyscy podsądni mówią o katowaniu w śledztwie, Gross zaś stwierdza: "To było zupełnie rutynowe śledztwo". "W 49 Stalin jest jawnym antysemitą. Czyżby łomżyński UB składał się z dysydentów, którzy postanowili iść pod prąd obowiązującej linii partii"? Uwaga rodacy! Według Grossa, Światło, Brystygierowa, Fejgin, Czaplicki, Alster, Aspis, Humer, Brus-Wolińska, Michnik, Berman, Minc, Zambrowski byli antysemitami! Oto do czego prowadzi hunwejbińska rewolucja w historiografii!

Zeznanie

5 kwietnia 1945 roku śledczy UB z Łomży, Szmul Wassersztajn złożył zeznanie przed Żydowską Komisją Historyczną w Białymstoku. Zeznanie to nigdy nie zostało zweryfikowane, ale stało się podstawą całego oskarżenia Polaków. To właśnie to zeznanie recytują "świadkowie" wynajęci przez Agnieszkę Arnold, a za nimi Gross. To tu został namalowany horror o niemowlętach nadziewanych na widły. To tu pada magiczna cyfra 1600 spalonych. To tu Wassersztajn relacjonuje... co się działo na odprawie w Gestapo! Nikt też nie podważył, jednego: Wassersztajn nie był bezpośrednim świadkiem żadnego z przytaczanych wydarzeń! W rok później, 14 czerwca 1946 (jakże blisko kieleckich wypadków) przed tą samą komisją złożył zeznanie Menachem Finkelstein. Recytuje podobne okropności, tylko w "szczegółach" różni się z kolegą. Wassersztajn podaje, że spalono 1600 Żydów, Finkelstein 3000. Pierwszy mówi, iż ocalało 7, Finkelstein, że 302. Wassersztajn mówi, że Żydom kazano nieść na cmentarz szczątki pomnika Lenina, kolega, że portret Stalina. Wśród rewelacji Finkelsteina najciekawsza mówi, że "chuligani polscy zostali uzbrojeni przez Niemców w karabiny i pistolety" (na terenie, gdzie działał silny oddział partyzancki)! i że "Polacy sprowokowali Niemców, przez wywieszenie antyniemieckich plakatów (cóż, taka już wredna ta polska natura, że kazała Niemców prowokować przez całe 5 lat)!

Na tych zeznaniach i donosie Żydowskiej Komisji Historycznej oparło się śledztwo i sąd w 1949. I zeznaniach torturowanych Polaków. Mimo tortur, tylko jeden oskarżony, analfabeta, przyznał się do maltretowania Żydów! 16 i 17 maja 1949 odbył się w trybie przyśpieszonym sąd nad 22 osobami. 10 osób z miejsca sąd uniewinnił, Bardoń, folksdojcz i żandarm, został skazany na karę śmierci, Bierut zamienił mu wyrok na 15 lat. Pozostali otrzymali wyroki od 12 do 8 lat więzienia. Porównajmy te wyroki z masakrą sądową w Kielcach! Dziurawe były dowody winy. I wie o tym Gross. Ale jego książkę trzeba czytać od końca. Bo ostatnie rozdziały zdradzają jego główne zadanie. Odwrócenie koła historii ma być spełnieniem współczesnego zapotrzebowania - zdjęcia z części narodu żydowskiego winy komunizmu.

Gorzkie rachunki

Historii nie da się odwrócić. Mówi ona, że Polska, wraz z 3,5 miliona żydowskich obywateli, podjęła nierówną walkę z Hitlerem. Również w obronie Żydów. Zaatakowana zdradziecko przez Sowiety, toczyła swą walkę na wszystkich frontach świata i poprzez swe podziemne państwo, które zwalczało najeźdźców i karało zdrajców. Bez względu na ich pochodzenie. Wielu Żydów złamało lojalność wobec broniącego ich również państwa. W Jedwabnem tylko na trzech żydowskich domach nie wywieszono czerwonych płacht! Podziemna Polska karała zdrajców. Również po Jałcie. Również polskich. I to musi stać się punktem wyjścia do pojednania. Jak mówi ks. Waldemar Chrostowski, "Jedwabne dowodzi, że analiza stosunków polsko-żydowskich winna być prowadzona na planie czworokąta: Polacy-Żydzi-Niemcy-Sowieci. Ale czy strona żydowska, podobnie jak polska, zechce zmierzyć się z tą częścią swej najnowszej historii?" W podobnym duchu wypowiada się rabin Warszawy, Michael Schudrich: "Musimy przyznać, że byli Żydzi działający w służbie komunistów, czy wręcz hitlerowców, którzy popełnili zbrodnie przeciw Polakom, a także przeciw Żydom". Sprawiedliwe to słowa. Wspierają je listy sprawiedliwych Żydów kierowane do proboszcza Jedwabnego.

Panie Gross! Ponieważ bije pan w nasze piersi swoim kułakiem, może rozpętując antypolską hecę z powodu kilku czy kilkunastu mętów, może przy tym rachunku sumienia uderzy się pan i we własne piersi: za przewyższające Niemców okrucieństwa żydowskiej "żółtej" policji (w samej Warszawie ponad 3000), działalność żydowskiego Gestapo tzw. "13" Gancwajcha, za milczenie żydowskiej finansjery wobec zagłady... Czas również uczcić z okazji rocznicy walk w Getcie pomijany dotąd Żydowski Związek Wojskowy, składający się z Żydów-patriotów polskich, który stanowił trzon bojowników w Getcie Warszawskim. To oni, a nie komunistyczna ŻOB, wywiesili biało-czerwoną chorągiew! Czas też w miesiącu pamięci wspomnieć o AK-owcach wspomagających walkę Getta z zewnątrz i dwóch oddziałach, które walczyły w Getcie (20.04.43) pod komendą Józefa Lejewskiego i 27.04 pod porucznikiem Władysławem Zajdlerem. Oba oddziały straciły w Getcie 50 proc. stanów osobowych.

Zastanówmy się nad listem przesłanym na ręce księdza Orłowskiego przez Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej im. Janusza Korczaka: "Mamy świadomość, że są osoby, które nadal jątrzą i żyją z intryg. Obozy zagłady zostały zbudowane przez nazistów niemieckich na polskiej ziemi, wbrew woli narodu polskiego. Dotychczasowe urazy między Polakami i Żydami winny przejść do historii. Przyszłość należy budować na wzajemnym zrozumieniu losów własnych narodów"...

Czas na wnioski

Książka Grossa i film Arnold otworzyły puszkę Pandory. To szansa na prawdziwy dialog. Dotąd mieliśmy tylko jednostronny monolog. Sprawa ukazała prawdziwy stosunek naszych władz do narodu. Może to się odbić pozytywnie na najbliższych wyborach. Pana osoba wykazała dobitnie stosunek do Polski i Polaków osób opuszczających kraj po 1968 roku, Wassersztajn, ubek i enkawudzista, również wtedy wyjechał. Jak mordercy sądowi Brus-Wolińska i Michnik. To przyczynek do obalenia ostatniej białej plamy.

Bohdan Poręba, Myśl Polska

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1