Relacje świadków wiarygodne
dokumenty z Archiwum Państwowego w Łomży
 
Szef Archiwum Państwowego w Łomży Leszek Kocoń zapowiedział, że w aktach sądowych tego archiwum sprawdzane będą informacje, czy w mordzie w Jedwabnem zginęli Polacy.

Jest to efekt wczorajszych informacji przekazanych przez dyrektor generalną Archiwów Państwowych Darię Nałęcz dotyczących zawartości archiwum w Łomży. W dokumentach z powojennych spraw sądowych o uznanie za zmarłe osób, które zginęły w Jedwabnem, każda z 28 relacji złożonych w 1947 r. przez 19 świadków, w tym 9 Żydów, wymienia jako sprawców zbrodni Niemców. Do tej pory przeglądano przede wszystkim wnioski dotyczące zgonu osób narodowości żydowskiej. Teraz do przejrzenia jest ponad tysiąc teczek sądowych dokumentów.

Relacje przedstawione przez Darię Nałęcz zostały odnalezione w aktach spraw cywilnych, które odbywały się przed łomżyńskimi sądami grodzkimi w latach 1946-49. W ubiegłym roku po 50 latach przechowywania ich w archiwach sądowych przejął je łomżyński oddział Archiwów Państwowych.

Kocoń powiedział, że w aktach Gminnej Rady Narodowej w Jedwabnem z lat 1945-50 znaleziono wykaz Polaków pomordowanych tam w czasie II wojny światowej. Są tam nazwiska trzech osób, mieszkańców wiosek położonych obok Jedwabnego, przy których jako datę zgonu wskazano rok 1941, a miejsce - Jedwabne. Zostanie sprawdzone, czy przypadkiem któraś z rodzin nie wniosła do sądu sprawy o uznanie ich za zmarłe, a relacje świadków będą wskazywały, że te osoby zginęły 10 lipca 1941 r.

Nałęcz stwierdziła, że mord w Jedwabnem był częścią działań niemieckich w ramach eksterminacji ludności żydowskiej. Zaznaczyła, że w Jedwabnem zginęli również Polacy, którzy byli też ofiarami tej zbrodni.

Nałęcz sceptycznie odniosła się do tezy, m.in. sekretarza generalnego Rady Ochrony Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika, mówiącej o tym, że to strach przed represjami ówczesnych władz przyczynił się do pominięcia w zeznaniach świadków na temat mordu w Jedwabnem udziału w nim Polaków. Według niej, taką tezę wyklucza m.in. to, że jeden z Żydów w chwili składania swojego oświadczenia przeznaczonego dla polskich sądów mieszkał w Palestynie.

Stwierdziła, że nie było powodu do obaw z powodu podnoszenia takiego wątku, ponieważ proces odbył się w 1949 roku, czyli bardzo krótko po tym, jak były składane oświadczenia. Argumentowała, że takich obaw nie miał świadek, który zeznawał w tej sprawie z Palestyny.

Jej zdaniem, na korzyść wiarygodności odnalezionych dokumentów przemawia fakt, że są to relacje krewnych ofiar, najczęściej naocznych świadków wydarzenia. Jedna z osób, która przebywała już w czasie prowadzenia sprawy w Palestynie, nie występowała w niej jako świadek, ale jako powód wniosła o uznanie swoich krewnych za zmarłych, a jej oświadczenie potwierdzili świadkowie przez nią wskazani.

Dyrektor Archiwów Państwowych uważa ujawnione relacje za wiarygodne. - Moim zdaniem, świadkowie nie mieli motywów, żeby nie mówić prawdy. Zeznawali na ogół prości ludzie. Pomyłki, które czynili, na przykład w datach, wskazują na to, że polegali głównie na własnej pamięci. Gdyby tę wiedzę narzucał im na przykład protokolant, nie byłoby takich pomyłek. W okresie, gdy prowadzona była sprawa, nie istniał jeszcze jakiś jeden obowiązujący model relacji o wydarzeniach w Jedwabnem. Nie było literatury, filmów, całej tej propagandowej otoczki, która mogła wywierać presję na świadków.

Również dokumenty pochodzące z Archiwum Federalnego w Ludwigsburgu w Niemczech, zawierające zeznania świadków na temat mordu w Jedwabnem składane w Nowym Jorku przed przedstawicielami prokuratury niemieckiej z Dortmundu, potwierdzają dokonanie mordu przez Niemców. W zeznaniu bezpośredniego świadka wydarzeń w Jedwabnem, który wtedy pracował przy obsłudze maszyn w młynie, możemy natrafić na słowa potwierdzające udział żołnierzy niemieckich w tej zbrodni.

Świadek ten twierdzi, że w lipcu 1941 r. do Jedwabnego przybyli umundurowani Niemcy. Dołączyli oni do przebywających już tam funkcjonariuszy gestapo. Po ich przybyciu żołnierze niemieccy wraz z gestapowcami zebrali Żydów przy młynie. Według relacji świadka byli tam mężczyźni, kobiety i dzieci - cała żydowska ludność Jedwabnego w liczbie od 500 do 1000 osób. Wszyscy oni zostali spędzeni przez Niemców do stojącej poza miastem stodoły, należącej do Bronisława Śleszynskiego. Stodoła leżała 500 metrów od młyna i z tej odległości świadek widział buchający z niej dym i płomienie. Stwierdził jednoznacznie, że to Niemcy spalili żydowskich mieszkańców Jedwabnego. Potwierdził jednocześnie, że niewielka liczba Żydów uratowała się z pogromu.

Zbigniew Kusiak, PAP

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1