Pro i contra, Niedziela 33/2001
Michnika donos na Polskę
Głos z 8 września przedrukowuje
szokujący wprost swą wyjątkową szkodliwością dla Polski tekst słowa
wstępnego Adama Michnika do ukazującego się akurat w Niemczech przekładu
Sąsiadów Jana Tomasza Grossa. To, co robi Michnik, jest wyjątkowym
skandalem. Naczelny Gazety Wyborczej napisał absolutny panegiryk na cześć
Sąsiadów Grossa, ani słowem nie wzmiankując o rozlicznych fałszach, jakie
historycy udowodnili Grossowi, ani o zadającej kłam jego tezom ekshumacji
( ok. 100 łusek z niemieckiej broni, dowody, że zginęło 150 do 250 osób, a
nie 1600 etc.). W tekście Michnika, wychwalającym bez reszty kalumniatora
Polaków, roi się od stwierdzeń typu: "Walczy on (Gross - J.R.N.) zawzięcie
od wielu lat o to, aby oczyścić polską świadomość historyczną z gęstego
bagna kłamstw, w którym ona tkwi (...). Wieloletnie milczenie o zbrodni w
Jedwabnem, a także o innych nie mniej ważnych, oraz nieustanna chęć jej
ukrycia niezmiernie ciążą na sumieniu Polaków. Dzisiaj Polska cierpi za
dziesięciolecia kłamstw (...). My, Polacy, wiemy dzisiaj, że wielu z nas
uległo niemieckiej propagandzie nazistowskiej i podburzeniu do
uczestnictwa w ludobójstwie". W książce 100 kłamstw J. T. Grossa
przytaczałem tekst deklaracji grupy żydowskich intelektualistów z maja
1990 r. w sprawie muzeum obozu Auschwitz-Birkenau, podpisanej m.in. przez
Grossa. Wtedy, w 1990 r., Gross jednoznacznie deklarował się jako żydowski
intelektualista, dziś przy różnych okazjach przedstawia się jako Polak
tylko po to, by mocniej dokopać Polakom, bo oto... nawet Polak sumituje
się za tak straszne polskie zbrodnie... I oto Michnik z całym cynizmem
wychwala Niemcom Grossa jako wzór samobiczującego się Polaka, ba,
przedstawia go jako świetnego kontynuatora narodowych samokrytyk
Mickiewicza czy Słowackiego.
Michnik pisze m.in.: "Gross swoją książką
wpisuje się w długi szereg świetnych intelektualistów polskich od
Mickiewicza i Słowackiego aż do Gombrowicza i Miłosza, którzy mieli odwagę
odkryć zakłamanie i powierzchowność panujące w rozległych obszarach
polskiej kultury narodowej". Kolejną oburzającą manipulacją Michnika jest
zestawienie rozliczeń Grossa z polskimi "winami" z podobnymi rozliczeniami
Jaspersa czy Manna z winami Niemców. Jak akcentuje Michnik: "Jego ( Grossa
- J.R.N.) odwaga stawia go w jednym szeregu z Karlem Jaspersem, który
pisał o winie Niemców, z Thomasem Mannem i Guanterem Grassem, którzy z
niezwykłą stanowczością oświetlili te ciemne strony niemieckiej
mentalności (...)". Porównywanie sprawy Jedwabnego z odpowiedzialnością
tak wielkiej części narodu niemieckiego za poparcie ludobójczego
hitleryzmu jest czymś skrajnie szokującym w wykonaniu polskiego autora,
piszącego takie zdania dla niemieckich czytelników. Jak widać, Michnik
robi wszystko, co tylko możliwe, dla umocnienia w nich przekonania, że
Polacy byli współodpowiedzialni za zbrodnie II wojny światowej.
Komentujący tekst Michnika Przemysław Mależko z Głosu pisze: "Niemcy
nareszcie dowiedzą się od Grossa o zbrodniczych wyczynach Polaków podczas
II wojny światowej. W niemieckiej edycji Jan Gross nie poczynił nawet
najmniejszej zmiany w stosunku do oryginalnego wydania Sąsiadów. Słusznie.
Po co Niemcy mają się dowiedzieć, że liczba 1600 zamordowanych (którą
podaje Gross) została podważona, a prawdziwa liczba ofiar z Jedwabnego to
nie więcej niż 250? Po co pisać o ekshumacji, o znalezionych w mogile
łuskach z niemieckich karabinów i niemieckiego pistoletu oficerskiego?".
Dużo uczciwiej niż Michnik
Na tle skandalicznych uwag Michnika,
faktycznie stanowiących jego kolejny "donos na Polaków" na użytek
zagranicy, tym bardziej godny polecenia jest tekst niemieckiego historyka
Thomasa Urbana: Poszukiwany Hermann Schaper, drukowany równocześnie 1
września na łamach Rzeczpospolitej i w bardzo popularnym niemieckim
dzienniku Suaddeutsche Zeitung. Nie z wszystkimi uogólnieniami
niemieckiego historyka na temat różnych spraw polskich można się zgodzić,
to oczywiste. Co najważniejsze jednak, okazuje się, że tenże niemiecki
historyk zdolny jest do o wiele uczciwszego potraktowania antypolskiej
książki Grossa od naczelnego redaktora największej polskiej gazety Adama
Michnika. Niemiecki historyk zarzuca Grossowi przede wszystkim, że
postawił nieprawdziwą tezę, iż Niemcy byli jakoby jedynie widzami wydarzeń
w Jedwabnem i nie zadał sobie trudu dotarcia w tej sprawie do Centrum
Dokumentacji Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu. Co więcej, Urban
wskazuje na jednoznaczne dowody popełnienia zbrodni w Jedwabnem przez
niemieckie Einsatzkomando na czele z Hermannem Schaperem.
Urban
eksponuje również - całkowicie pominięty przez Grossa w jego niemieckim
wydaniu Sąsiadów i przez Michnika we wstępie do tego wydania - dowód
niemieckiej zbrodni "w postaci prawie 100 łusek oraz kilku pocisków z
karabinu i pistoletu", dodając: "Skoro tylko mała część grobu została
zbadana, eksperci nie wykluczają, że znajduje się tam jeszcze kilkaset
dalszych łusek. Amunicja pochodziła z niemieckich karabinów 'Mauser', rok
produkcji 1938, oraz z pistoletu 'Walter', noszonego przez niemieckich
oficerów. Nie ma żadnych wskazówek, że strzały zostały oddane w innym dniu
niż owego 10 lipca (...). Wykopaliska wykazały ponadto, że w stodole nie
mogło zostać spalonych 1600 osób, jak głosiła tablica pamiątkowa z 1963
r., lecz około 250. ( ...) wersja Grossa, że istniało porozumienie między
radą miejską Jedwabnego a Niemcami w sprawie zamordowania żydowskiej
ludności, nie da się udowodnić na podstawie relacji świadków. Nie było
mianowicie w ogóle rady miejskiej w Jedwabnem. Niemcy użyli raczej
wygodnych dla siebie kolaborantów (...). Pojęcie rady miejskiej sugeruje,
że jej decyzje były akceptowane przez większość mieszkańców i że istniała
miejscowa elita. Ta jednak w ciągu dwóch lat okupacji radzieckiej została
deportowana przez tajną policję i większość z niej zginęła, m.in.
proboszcz, aptekarz, burmistrz, większość pozostałych członków rady
miejskiej, komendant posterunku policji, prawie wszyscy nauczyciele i
pozostała inteligencja, kilku rzemieślników. Gdy latem 1941 r. Niemcy
przybyli do Jedwabnego, zastali pozbawioną kierownictwa i zdezorientowaną,
straumatyzowaną społeczność, w której nie było żadnych autorytetów. (...)
szokująca teza, że jedna połowa mieszkańców napadła na drugą połowę,
wydaje się w świetle dokumentów i relacji świadków nie do utrzymania.
Materiały archiwalne i wyniki ekshumacji przemawiają przeciw tej tezie. To
raczej Niemcy ten mord wymyślili, zorganizowali, wyreżyserowali i swoją
bronią ostatecznie dopełnili". Dlaczego tego typu stwierdzeń, prostujących
fałsze Grossa, zabrakło choćby w najmniejszym nawet stopniu we wstępie
Michnika do niemieckiego wydania Grossa. Jak ocenić zachowanie autora z
Polski, który zrobił wszystko dla uwiarygodnienia w Niemczech (!)
antypolskich oszczerstw Grossa?
Antypolskie uogólnienia na użytek Szwedów
Niejednokrotnie krytykowano
szokujące, pozbawione choćby cienia prawdy i obiektywizmu uogólnienia ks.
Stanisława Musiała na temat stosunku Kościoła katolickiego i Polaków jako
narodu do Żydów (por. m.in. mój tekst na ten temat w Niedzieli sprzed paru
laty pt. Szkodliwe zniekształcenia). Ostatnio ks. Musiał dopuścił się
jednak szczególnie szkodliwego zniekształcenia, wypisując skrajne, powiem
wprost - antypolskie uogólnienia na użytek zagraniczny. Głos z 8 września
przedrukowuje jakże wymowne fragmenty tekstu ks. Musiała, publikowanego w
szwedzkim dzienniku: "Niewielu Polaków było gotowych przyznać, że
współpracowali z Niemcami przy zagładzie Żydów. Z tego względu uważali się
Polacy za lepszych od reszty Europy. Nagle Jedwabne, Wąsosz i Radziłów
dowodzi, że współpraca miała miejsce... W czasie okupacji niemieckiej
(wielu Polaków - przyp. tłum.) uznało, że Polska miała dwóch wrogów:
zewnętrznego ( Niemców) i wewnętrznego (Żydów). Możemy podziękować
Hitlerowi, że z powodu bezgranicznej pogardy dla Polaków nie ubiegał się o
polską współpracę w dużej skali przy zagładzie Żydów. Gdyby nie fałszywa
duma Hitlera i jego głupota, to mielibyśmy kilka tuzinów Jedwabnych (
...). Księża katoliccy nie zrobili nic, by powstrzymać swoich wiernych od
udziału w masakrze...".
JERZY ROBERT NOWAK
Powrot