Prawo rzymskie czy talmudyczne?
 
Od chwili gdy prezydent Kwaśniewski ogłosił swój pomysł przeproszenia Żydów w imieniu wszystkich Polaków za zbrodnię w Jedwabnem wszystkie media wałkują tę sprawę zgodnym chórem, zapewniając, jaki to wspaniały pomysł. Są też nieśmiałe próby protestu, że przecież śledztwa nie ukończono i nie wiadomo czy sprawcami byli naziści (wojnę światową rozpętali przecież hitlerowcy, przegrali faszyści, a Niemców tam wcale nie było) czy Polacy. Doszło do tego, że nawet rozebrano obelisk upamiętniający to makabryczne zdarzenie, na którym jako sprawcy mordu wskazani byli hitlerowcy. Skoro bowiem przeprasza cały Naród, to i pomnik musi wystawić proporcjonalnie duży. Co innego tablica pamiątkowa postawiona na własny koszt dla uwiecznienia zbrodni małej, nic nie znaczącej przecież grupki nazistów. Wszyscy jednak przestali dostrzegać (według zasady, że ogromne jest tak duże, iż się go nie dostrzega), że pomalutku i po cichutku odchodzimy od podstaw naszej cywilizacji, tj. zasad prawa rzymskiego, które chcemy, czy nie, jest podwaliną europejskiego ładu prawnego i społecznego. Odchodzi bowiem w niepamięć zasada domniemania niewinności podejrzanego do czasu udowodnienia mu winy przed sądem, zasada odpowiedzialności sprawców pośrednich (podżeganie do przestępstwa) i bezpośrednich (wykonawcy) i to odpowiedzialności indywidualnej w oderwaniu od rodzin, rodów, nacji społeczeństw i jeszcze nawet większych zbiorowisk ludzkich, takich jak np. związek narodów radzieckich.

Przeciwieństwem takiego traktowania sprawców jest stosowanie odpowiedzialności zbiorowej charakterystyczne dla mniej kulturowo rozwiniętych ludów starożytnych, w szczególności nomadów, którzy, jeśli ktoś im podpadł, wycinali w pień nie tylko jego samego i najbliższych krewnych, ale też wszystkich pozostających w ich zasięgu współplemieńców, a nawet ich zwierzęta.

Zasada odpowiedzialności zbiorowej odradzała się w przeszłości jeszcze wielokrotnie, ale w historii europejskiego prawa była zawsze piętnowana i traktowano ją jako pokrętną wymówkę, będącą nieudolną próbą usprawiedliwienia masowych morderstw, czyli zwyrodniałego okrucieństwa. Okazuje się jednak, że umasowienie wykształcenia, jak każda produkcja wielkoseryjna powoduje wzrost liczby tandety intelektualnej, co wprost przekłada się na wzrost liczby ludzi nie mających elementarnej kultury prawnej. Gdy dodamy do tego prawo do nieskrępowanej wypowiedzi, to uzyskamy w efekcie zgodę większości na powrót odpowiedzialności zbiorowej jako uprawnionej formy dawania zadośćuczynienia. Stąd pomysły przepraszania narodów za zbrodnie jednostek i wybaczania przez narody za krzywdy doznane przez jednostki (choćby bardzo liczne), za czyny jednostek. Przyjmijmy jednak hipotetycznie, że zbiorowa odpowiedzialność jest pomysłem niegłupim i na dodatek sprawdzonym historycznie.

Zgodzimy się więc usłyszeć "przepraszam" od nadredaktora Adama za czyny porucznika Stefana. I wtedy - być może - z Izraela pozdrowi nas Prezydent, przepraszając w imieniu swojego narodu za Morela, Minca, Zambrowskiego prokurator Wolińską, pułkowników: Fejgina, Światło, Kokoszyna, Krzemienia, Fonkowicza oraz wielu, wielu innych ubowców żydowskiego pochodzenia.

A kiedy już zakończymy wzajemne przeprosiny, powróćmy do normalności i do zasad, które nawet zbrodnie i zbrodniarzy sprowadzają do właściwego wymiaru miejsca i czasu.

Jan Kowalski

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1