Prawda historyczna czy publicystyczna?
Piotr Gontarczyk

 

Wyniki badań przemawiają na rzecz napisu na pomniku w Jedwabnem proponowanego przez min. Przewoźnika

W końcu maja 2001 r. sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik podał do wiadomości publicznej treść napisu, jaki ma się znaleźć na pomniku ofiar tragedii w Jedwabnem. Napis ten miał brzmieć następująco: "Pamięci Żydów z Jedwabnego i okolic, mężczyzn, kobiet, dzieci, współgospodarzy tej ziemi, zamordowanych oraz żywcem spalonych w tym miejscu 10 lipca 1941 roku. Ku przestrodze potomnym, by rozpalony przez niemiecki nazizm grzech nienawiści już nigdy nie obrócił przeciwko sobie mieszkańców tej ziemi".

Projekt napisu wywołał liczne kontrowersje. 5 czerwca 2001 roku w "Gazecie Wyborczej" ukazał się komunikat wydany przez kilka organizacji żydowskich w Polsce. Jego autorzy poinformowali, iż nie zgadzają się na zwrot o "niemieckim nazizmie" oraz chcą dopisania stwierdzenia, iż "tego dnia została unicestwiona społeczność żydowska Jedwabnego".

O najważniejszym zarzucie pod adresem tablicy nie mówiono wprost, ale można go było wyczytać z licznych porównań i aluzji. Piotr Pacewicz z "Gazety Wyborczej" napisał na przykład: "Skrawek pola, gdzie Żydzi, obywatele Rzeczpospolitej, ginęli z ręki współobywateli Polaków, nie wydaje się właściwym miejscem do szukania kompromisu. Nawet jeśli nie do końca wyjaśniono udział Niemców w zbrodni". Treść tej i innych podobnych wypowiedzi jest dość oczywista. Chodzi o to, by na spornej tablicy było wyraźnie napisane, że jedwabieńskich Żydów wymordowali Polacy.

Można przypuszczać, że zgłaszając powyższe zastrzeżenia przedstawiciele społeczności żydowskiej oraz dziennikarz "Wyborczej" opierali się na książce Jana Tomasza Grossa, który całą odpowiedzialnością za tragedię z 10 lipca 1941 roku obciążył właśnie tytułowych polskich "sąsiadów". Autor ten stwierdził na przykład, że przedstawiciele społeczności polskiej podpisali umowę z gestapo w sprawie wymordowania Żydów, których część Niemcy chcieli nawet uratować, tylko Polacy im nie pozwolili. Hitlerowcy - zdaniem Grossa - w ogóle nie brali udziału w zbrodni, tylko fotografowali, jak Polacy znęcają się nad Żydami.

Przedstawiona przez Grossa wersja wydarzeń przez wiele miesięcy uważana była za rzetelny i wiarygodny opis. Do czasu. Potem do kluczowych dla sprawy dokumentów - przez długi okres niedostępnych ze względu na zamieszanie wokół tworzenia Instytutu Pamięci Narodowej - dotarli wreszcie historycy. Wówczas wyszło na jaw, że scenariusz przedstawiony w "Sąsiadach" jest, mówiąc łagodnie, mocno wątpliwy. Autor książki po prostu usunął z opisywanych wydarzeń rzeczywistą rolę Niemców, a swoje twierdzenia oparł na zeznaniach osób, które w ogóle nie były świadkami wydarzeń w Jedwabnem. Okazało się również, że wszystkie kluczowe dla Grossowskiej konstrukcji elementy - takie jak chociażby podpisanie umowy z gestapo - to informacje niewiarygodne lub zwykłe plotki, które znalazły się w debacie publicznej tylko dzięki specyficznym "metodom warsztatowym" autora książki.

"Sąsiadów" poddano gruntownej krytyce, która, nie licząc kilku inwektyw pod adresem prof. Tomasza Strzembosza, nie spotkała się z rzeczową repliką autora, co wydaje się najlepszym świadectwem rzetelności inkryminowanej książki. Czyżby teraz "ustalenia" J.T. Grossa miały znaleźć się na pomniku? Treść zachowanych dokumentów archiwalnych nie pozostawia większych wątpliwości co do przebiegu wydarzeń w Jedwabnem. Zbrodnia na tamtejszych Żydach nie była pomysłem miejscowych Polaków. Jej inicjatorami, nadzorcami i aktywnymi uczestnikami byli funkcjonariusze hitlerowskiego aparatu bezpieczeństwa, którzy feralnego 10 lipca 1941 roku pojawili się w miasteczku. Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę z bardzo silnych nastrojów antyżydowskich i antykomunistycznych miejscowej ludności, będących skutkiem tragicznych przeżyć z czasów okupacji sowieckiej i - wedle zachowanych dokumentów władz niemieckich - próbowali w takich sytuacjach wykorzystywać je do swoich celów. Tym przede wszystkim należy tłumaczyć fakt, iż trudna do precyzyjnego określenia grupa Polaków - w tym część pod przymusem - wzięła udział w gromadzeniu Żydów na rynku, pilnowaniu ich, a następnie wpędzeniu do stodoły, w której zostali zamordowani. Ale przecież w niczym nie zmienia to faktu, że te tragiczne wydarzenia były elementem szerszej polityki Niemców na terenach zajmowanych po rozpoczęciu wojny z ZSRR. Sam fakt, iż wśród miejscowych Polaków znalazły się męty, które wzięły aktywny udział w realizacji niemieckiego przedsięwzięcia, wydaje się być niewystarczający do uznania jedwabińskiego mordu za "polską zbrodnię" czy obciążenia nim całego społeczeństwa miasteczka.

Badania archiwalne prowadzone ostatnimi czasy przez Instytut Pamięci Narodowej potwierdziły taką wersję wydarzeń. Odnaleziono między innymi niemieckie dokumenty, które wskazują, że zbrodni mogła dokonać Einsatzgruppe gestapowca Schapera z Ciechanowa.

Jeszcze bardziej interesujące wyniki dały prace ekshumacyjne. Dzięki nim odnaleziono kule i łuski, jednoznacznie świadczące o prawdziwej roli Niemców. Ustalono też przybliżoną liczbę ofiar, która prawdopodobnie wynosi ok. 150-250, a nie, jak twierdził Gross, 1600 osób. Paradoksalnie więc jedyną faktycznie nieprawdziwą informacją, umieszczoną na starym, usuniętym już pomniku, wydaje się wielokrotnie zawyżona liczba ofiar.

W świetle powyższych faktów można uznać, że główne zarzuty stawiane inskrypcji zaproponowanej przez ministra Przewoźnika są bezpodstawne. Twierdzenie, że 10 lipca 1941 r. unicestwiono całą żydowską społeczność Jedwabnego jest nieprawdziwe - zginęło wówczas ok. 150-250 osób z ponad tysiąca Żydów, którzy u progu drugiej wojny światowej zamieszkiwali miasteczko. Wielu z nich dalej mieszkało w Jedwabnem, nim zostali deportowani do łomżyńskiego getta. Również teza, iż za zbrodnię odpowiada niemiecki nazizm wydaje się być - z naukowego punktu widzenia - jak najbardziej uzasadniona.

Ale nie można zapominać, że rzetelny opis rzeczywistości jest bardziej skomplikowany i zawiera znacznie więcej elementów. Trzeba również pamiętać o wrogości i niechęci do Żydów, które były przed wojną rozpowszechnione wśród wielu Polaków, o tragicznych skutkach stosunków pomiędzy obydwoma narodami w latach 1939-41 r. oraz o wielu, wielu innych istotnych elementach.

Kłopot jednak w tym, że na symbolicznej tablicy można umieścić jedynie główne przyczyny tragedii, a nie solidną rozprawę naukową. Z tego punktu widzenia fraza o "niemieckim nazizmie" wydaje się jak najbardziej słuszna i uzasadniona. Udział w zbrodni niektórych Polaków budzi oczywiście wstyd i wyrazy najsurowszego potępienia. Ale to nie wystarcza, by całą odpowiedzialnością za tragedię obarczyć polską społeczność Jedwabnego. Taki napis na pomniku byłby znacznie bardziej odległy od prawdy niż ten, który znajdował się tam poprzednio.

Sprawa chwilowo ucichła, ale to wcale nie znaczy, że stała się mniej aktualna. Niektórzy przedstawiciele społeczności żydowskiej już zapowiedzieli, że będą się poważnie zastanawiać, czy 10 lipca 2001 r. przyjadą do Jedwabnego. Tak więc kwestia napisu stała się elementem poważnej kontrowersji, w której jedna ze stron zasygnalizowała ewentualny bojkot zbliżających się rocznicowych uroczystości. A nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego wszystkim nam powinno zależeć, by do niego nie doszło.

Kto ustąpi? Jak zachowają się władze polskie wobec nacisków społeczności żydowskiej? Czy będą bronić zasadności umieszczenia na pomniku proponowanej inskrypcji, czy też ugną się przed perspektywą ewentualnego bojkotu? Co zwycięży? Wymowa faktów historycznych czy teorie J.T. Grossa, który w rozmowach z dziennikarzami opowiada o "diabłach zstępujących na ziemię" oraz twierdzi, iż do swojej wersji wydarzeń doszedł nie metodą naukowej dedukcji, tylko "iluminacji"? Czy władze polskie podzielą stanowisko Piotra Pacewicza z "Wyborczej", którego nie interesuje, jaką rolę w całej j tragedii odegrali Niemcy, bo i tak winni są Polacy? Co ostatecznie będzie konstytuowało naszą wiedzę na temat tych tragicznych wydarzeń: prawda historyczna czy sprzeczne z nią postulaty przedstawicieli społeczności żydowskiej i niepoważne opinie publicystów?

Piotr Gontarczyk

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1