Po nagonce - histeria
Maciej Walaszczyk

 
Wszyscy podważający tezy zawarte w książce Jana Grossa o wydarzeniach w Jedwabnem w lipcu 1941 r. reprezentują "opinie negatywne" - uważa rabin Warszawy i Łodzi Michael Schuldrich. Dobrymi ludźmi są tylko ci, którzy się z nimi zgadzają. W opinii ks. Michała Czajkowskiego, najważniejszą sprawą w tej chwili nie jest szukanie i ustalenie prawdy, ale "doprowadzenie do uznania winy i przyjęcia prawdy" przez Polaków. Podczas poniedziałkowego spotkania w warszawskiej synagodze ani razu nie poruszono tematu ekshumacji szczątków ofiar pogromu i związanych z tym odkryć weryfikujących "prawdy" zawarte w "Sąsiadach" Jana Grossa.

W poniedziałek w warszawskiej synagodze Nożyków odbyła się dyskusja poświęcona sprawie Jedwabnego. Wzięli w niej udział autor książki "Sąsiedzi" Jan Gross, Agnieszka Arnold, twórczyni filmu pod tym samym tytułem, ks. Michał Czajkowski, były publicysta "Tygodnika Powszechnego", a obecnie lewicowego tygodnika "Polityka" Adam Szostkiewicz oraz biorący udział w ekshumacji rabin Schuldrich. Panel przebiegał w atmosferze przygnębienia. Wszyscy dyskutanci zgodni byli co do tego, że nie udało im się przekonać Polaków nie tylko o ich winie za dokonaną w 1941 roku zbrodnię, ale przede wszystkim, że osoby, które godzą się z opiniami Grossa znalazły się w zdecydowanej mniejszości i defensywie. Jak się można domyślać, powodem tego są sukcesywnie ujawniane dokumenty i kolejne dowody, które burzą skonstruowany przez Grossa obraz wydarzeń. O nich jednak przez ponad dwie godziny spotkania nie padło ani jedno zdanie. Przeciwnie, w opinii ks. Czajkowskiego, obecnie rozgrywa się kolejny akt tragedii, kiedy to - jak podkreśla - autor książki podawany jest do sądu. Przypomnijmy, że w ubiegłą środę do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął wniosek o wszczęcie postępowania o zniesławienie przeciwko Janowi Grossowi, złożony przez Kazimierza Laudańskiego, syna świadka wydarzeń z 1941 roku. Jest to pierwszy tego typu wniosek w tej sprawie, choć zdaniem niektórych historyków, po analizie publikacji Grossa, można byłoby założyć co najmniej kilka podobnych spraw.

Nie chodziło o debatę

Czy nagłaśniana od kilku miesięcy przez media tzw. sprawa Jedwabnego miała na celu ustalenie prawdy na temat tych tragicznych wydarzeń? Czy miała raczej charakter propagandowy, prowokacyjny, wywołanie tematu i oskarżenie Polaków o dokonanie tej zbrodni? Dzisiaj już można odpowiedzieć na te i podobne pytania z większą pewnością niż wcześniej. Po kilku miesiącach batalii okazuje się, że właśnie ci, którzy od samego początku udawadniali, iż nie chodzi tutaj o spór historyczny, mieli rację. Byli odsądzani od czci i wiary, zarzucano im antysemickie fobie i hołdowanie utartym stereotypom historycznym. Mieli przeciw sobie większość mediów w Polsce z "Gazetą Wyborczą" i telewizją publiczną na czele, wiele tytułów prasy zagranicznej, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, a także najważniejszych przedstawicieli władz państwowych, łącznie z Prezydentem RP. Część historyków milczała, bojąc się podejmowania tematu, inni starali się bezkrytycznie hołdować temu, co w "Sąsiadach" napisał Jan Gross. Na palcach jednej ręki można policzyć historyków, którzy zdecydowali się publicznie przerwać kampanię fałszerstw na temat Jedwabnego.

Sam Adam Szostkiewicz przyznał w poniedziałek, że dyskusja nad sprawą Jedwabnego nie powinna być sporem historycznym, ale debatą moralną. Temu przytakują tak przedstawiciele gminy żydowskiej, jak i Agnieszka Arnold oraz ks. Czajkowski.

Generalnie, zdaniem publicysty "Tygodnika Powszechnego", stan dyskusji jest zły, choć, jak zauważa, wcześniej szło dobrze.

- Dyskusja utknęła w martwym punkcie, podziały są, tak samo głębokie jak na początku i grupa domagająca się narodowego rachunku sumienia jest w mniejszości - dodaje. Specyficznej klasyfikacji osób uczestniczących w debacie dokonał rabin Michael Schuldrich. Uznał on bowiem, że głosy popierające opinie reprezentowane przez Jana Grossa są głosami pozytywnymi, głoszonymi przez ludzi dobrych. Natomiast każdy głos podważający tezy Grossa to opinie negatywne. Nie powiedział co prawda, że wygłaszają je ludzie źli, ale odwołując się do poprzedniej myśli, można dojść do takiego wniosku.

Tym gorzej dla faktów

- Jest to polska zbrodnia popełniona na polskich Żydach - oświadczyła Arnold, dzieląc się refleksjami na temat obecnego stanu dyskusji nad sprawą Jedwabnego. Podczas spotkania w warszawskiej synagodze ani razu nie padło stwierdzenie, że przeprowadzona kilka tygodni temu ekshumacja zweryfikowała wiele z tez Grossa. Nikt nie podniósł problemu, że nie zgadza się nie tylko liczba zamordowanych Żydów, ale także podważona została po raz kolejny najważniejsza teza jego książki, mówiąca o tym, że głównymi sprawcami mordu byli Polacy.

Arnold oświadczyła, że mieszkający dotąd w Jedwabnem Leszek Dzięgiel, człowiek, który jako właściwie jedyny powtarzał to, o czym pisał Gross, wyjechał do USA i nie będzie uczestniczył w zaplanowanych na 10 lipca przeprosinach.

- 10 lipca to już nie będzie uroczystość, o jaką nam chodziło - uważa autorka filmu. W jej opinii, jeśli prezydent Kwaśniewski będzie przepraszał zza kordonu policji, to będzie gorzej niż jest obecnie. Wcześniej Agnieszka Arnold powiedziała, że Polacy powinni prosić Żydów o to, by móc w ogóle przeprosić.

Propaganda szeptana

Mimo że spotkanie odbywało się w synagodze, dyskutanci nie zawahali się opowiedzieć kilku dowcipów dotyczących sprawy Jedwabnego. Między innymi od ks. Czajkowskiego uczestnicy spotkania dowiedzieli się, że "Żydzi najbardziej lubią jedwabne koszule" oraz to, że aby czarnoskóry piłkarz Olisadebe mógł być prawdziwym Polakiem powinien przeprosić za Jedwabne.

Ksiądz Czajkowski, nawiązując do odsłonięcia w warszawskim kościele pw. Wszystkich Świętych tablicy upamiętniającej polskich księży, którzy za ratowanie Żydów ponieśli śmierć, powiedział, że nie musimy się chwalić tymi, którzy pomagali Żydom, ale wstydzić za tych, którzy mordowali.

Spotkanie zakończyło się optymistycznym - w odczuciu jego uczestników - akcentem. W ich opinii, z nadzieją należy spoglądać na młode pokolenie, które łatwiej przyjmie "prawdę o stosunkach polsko-żydowskich" niż jego rodzice.

- Najgorsze, najbardziej twarde jest to pokolenie urodzone tuż po wojnie - puentowała Agnieszka Arnold.

Maciej Walaszczyk

[Czyżby w mniemaniu Arnold miało to oznaczać, że my, "urodzeni tuż po wojnie", a co za tym idzie, od najmłodszych lat poddawani komunistycznej propagandzie i jej nieakceptujący, od najmłodszych lat z ta propagandą walczący, jesteśmy nauczeni oddzielac ziarno od plewy, prawdę od manipulcji i bezczelnego kłamstwa, widzimy ją samą i jej towarzysza Grossa takimi jacy naprawdę są? Wrogami ziejącymi antypolskością, wrzodami na naszym ciele, wrogami którzy starają się rzucić naszą Ojczyznę na kolana i ja pohańbić. Widzimy was takimi jacy naprawdę jesteście. I nic wam nie pomoże strojenie się w piórka liberalizmu, fałszywej moralności a nawet przebieranie się w strój krakowski. Diabeł się w ornat przebrał i na mszę ogonem dzwoni. I my, to właśnie "urodzone tuż po wojnie" pokolenie, mówimy wam głośno i wyraznie: NIE PRZEJDZIECIE. I będziemy toczyć z wami nieustępliwą walkę o umysły młodego pokolenia. Będziemy im wpajać dumę z tego kim są, z jakiego dziedzictwa się wywodzą, miłość do Polski, nie do Judeo-Polonii, tak jak nasi rodzice i dziadkowie wpajali tą dumę nam. I pomimo waszej potęgi finansowej, pomimo waszych manipulacji i kłamstw, pomimo tego, że opanowaliście środki masowego przekazu nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, MY zwyciężymy. Przeciwko takim Grossom, Arnoldom, Michnikom, Geremkom, Kwaśniewskim, Czajkowskim i innym TARGOWICZANOM prowadzącym swoją krecią robotę. Wyszliście z ciemności, i w ciemność powrócicie. My się wam nie poddamy. Bo na dłuższa metę, prawda zawsze zwycięża przeciwko kłamstwu. Dopisek mój.K.J.]

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1