Między pamięcią a obsesją
Teresa Kuczyńska

 

Zagłada Żydów europejskich jest wykorzystywana przez światowe organizacje żydowskie dla własnych celów politycznych i dla wzbogacenia się - stwierdza amerykański uczony pochodzenia żydowskiego Norman Finkelstein w swojej książce pt. "Przedsiębiorstwo Holokaust - jak eksploatuje się cierpienie Żydów".

Anglojęzyczne wydanie książki, które ukazało się w połowie ubiegłego roku, przeszło w USA bez większego echa, o co postarali się ponoć dysponenci najbardziej wpływowych mediów. Natomiast w zachodniej Europie książka stała się bestsellerem. W Niemczech początkowo pojawiły się żądania niewydawania jej, by nie ożywiła resentymentów, jednak uznano, że nie wolno zabraniać dyskusji o żadnym problemie.

Na spotkanie z autorem, który przyjechał z Ameryki, by stawić czoła spodziewanej krytyce, do prestiżowego domu kultury Urania w Berlinie przybyły tłumy.

Już przy wejściu było wiadomo, że chodzi o szczególną dyskusję. Przed drzwiami demonstranci z różnymi transparentami, samochody policyjne, w środku specjalne środki ostrożności, publiczność utkana policjantami w cywilu. Sala wypełniona po brzegi (9,50 DEM za wejście), a to, co działo się w sali głównej, transmitowano przez wideo do dwóch dalszych.

Już po pierwszych wystąpieniach Normana Finkelsteina, profesora historii nowojorskiego Uniwersytetu Princetown, zapanowała gorąca atmosfera. Część sali dawała wyraz swojej dezaprobacie głośnym buczeniem, część głośno klaskała.

Moralne nadużywanie holokaustu

Finkelstein stawia w swojej książce rzeczywiście bulwersujące tezy. Oskarża elity żydowsko-amerykańskie, skupione wokół Światowego Kongresu Żydów i Żydowskiej Konferencji Roszczeniowej (Jewish Conference Claims) o zinstrumentalizowanie i wykorzystywanie holokaustu. Mając do dyspozycji wpływowych polityków, adwokatów i media, środowiska te uczyniły biznes z procesów odszkodowawczych, prowadzonych w imieniu żydowskich ofiar. Szantażując rządy Niemiec, Austrii, Szwajcarii, wymuszają od nich pieniądze, z których tylko część wędruje do ofiar, natomiast większość kwot organizacje te zatrzymują dla siebie, przy okazji napełniając też prywatne kieszenie. Tak na przykład Żydowska Konferencja Roszczeniowa - dowodzi Finkelstein - domagała się w czasie ostatnich negocjacji odszkodowań dla 135 tysięcy byłych przymusowych robotników żydowskich, więźniów obozów koncentracyjnych i gett, argumentując, że tylu ich dziś żyje spośród 600 tysięcy ocalonych w 1945 r. Jednak według wyliczeń historyków, w maju 1945 ocalałych Żydów-byłych przymusowych robotników było maksimum 50-100 tysięcy. Do dzisiaj żyje około 20 tysięcy. Skąd więc po upływie pół wieku wzięło się 135 tysięcy? Za pozostałą "superatę" 115 tysięcy Żydów odszkodowania weźmie oczywiście amerykańska organizacja - konkluduje Finkelstein.

Także wcześniejsze odszkodowania, uzyskane od Niemiec przez żydowskie organizacje w imieniu ofiar żydowskich, nie w pełni dochodziły do rąk poszkodowanych. Finkelstein wnioskuje tak m.in. na podstawie doświadczeń swoich rodziców, polskich Żydów, którzy przeszli przez Treblinkę i Oświęcim. Matka otrzymała odszkodowanie w szczątkowym wymiarze, tylko ojciec dostał właściwą rentę. Na gruncie tych doświadczeń i swojej wiedzy Finkelstein uważa, iż "najwyższy czas pozamykać biura Żydowskiej Konferencji Roszczeniowej" - jak powiedział w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika Rhenischer Merkur.

Druga prowokująca teza Finkelsteina burzy głoszoną dotąd wyjątkowość i nieporównywalność holokaustu. Zdaniem Finkelsteina, nastąpiła swoista sakralizacja holokaustu, który w efekcie ma się stać nową religią Żydów, scalającą ich w obliczu odchodzenia wielu od wiary przodków i wtapiania się w lokalne społeczności. Holokaust stać się ma węzłowym punktem żydowskiej tożsamości. Dlatego znaczną część przechwyconych od ofiar odszkodowań organizacje żydowskie w USA kierują na budowę coraz to nowych muzeów holokaustu i wychowawcze o nim programy.

Ubocznym skutkiem sakralizacji holokaustu jest - zdaniem autora "Przedsiębiorstwa Holokaust" - postępujący antysemityzm czarnej ludności Ameryki, która nie godzi się na pomniejszanie tym sposobem ludobójstwa dokonanego na swych przodkach.

Protestując więc przeciw wywyższaniu przez Żydów swoich cierpień ponad wszystkie inne w dziejach ludzkości, Norman Finkelstein pisze: "od dawna nasze serca powinny się otworzyć na cierpienia innych ludzi, nie tylko boleć nad swoimi. To była główna lekcja, jaką otrzymałem od mojej matki. Nigdy od niej nie usłyszałem, że nie powinno się przyrównywać holokaustu do żadnego innego cierpienia. Moja matka zawsze dokonywała takich porównań".

Pamięć o holokauście oderwała się - uważa amerykański uczony - od rzeczywistych zbrodni na Żydach i służy jako narzędzie polityczne. W żądaniu uznania holokaustu za doświadczenie wyjątkowe, nieporównywalne z żadnym innym ludobójstwem, chodzi także o to, by Żydów generalnie - a państwo Izrael w szczególności - immunizować na wszelką krytykę. Finkelstein: - Głównym celem elit żydowskich w USA jest usprawiedliwianie wobec świata i popieranie zbrodniczej polityki Izraela wobec Palestyńczyków.

Na szczęście pisze to Żyd

Tezy Finkelsteina u jednych budzą irytację, u innych stają się potwierdzeniem tego, co sami w duchu myślą, lecz czego z obawy o zarzut antysemityzmu nie śmią wypowiedzieć. Tylko więc Żyd, którego rodzice byli ofiarami antysemityzmu, może sobie pozwolić na wyrażanie tych bulwersujących poglądów. W Niemczech podczas szerokiej i gwałtownej dyskusji nad książką jedni, jak np. Michael Mertes, zarzucają autorowi, że obsługuje swoimi poglądami wszystkie stereotypy na temat Żydów, począwszy od żądnego zysku Żyda po międzynarodowy spisek żydowski; inni zaś uważają jego książkę za współczesną wersję "Protokołów mędrców Syjonu". Ale są i tacy, którzy twierdzą, że lektura książki "Przedsiębiorstwo Holokaust" jest "jak otwarcie okna i wpuszczenie świeżego powietrza". Także Rafael Seligmann, wybitny pisarz niemiecki żydowskiego pochodzenia, zgadza się z tezą o instrumentalizacji zagłady dla utrzymania tożsamości narodu żydowskiego: - Powinniśmy zapytać, dlaczego w USA jedna synagoga po drugiej jest zamykana, a za to mnożą się muzea holokaustu.

Większość komentatorów niemieckich - a zabierają głos głównie Żydzi, bo inni czują się onieśmieleni tym tematem - uważa, że dobrze, iż tezy te zostały sformułowane i ogłoszone w Niemczech, bo społeczeństwo niemieckie zastygło w politycznej poprawności i nie podejmuje ważnych tematów. Jeżeli płynie poklask dla tez Finkelsteina z fałszywej strony, to należy to do ryzyka i ubocznych skutków prawdy.

Nic nowego

Tezy Finkelsteina były już wcześniej formułowane. To, że w negocjacjach z Bankiem Szwajcarskim i niemieckimi koncernami przedstawiciele ofiar żydowskich zawyżali ich liczbę, jest faktem znanym. Podobnie jak ten, że strona niemiecka uporczywie je zaniżała. Zarzuty wobec międzynarodowych organizacji żydowskich w USA o sprzeniewierzenie odszkodowań dla swoich politycznych celów i prywatnych kieszeni, są sprawą starą, pisał o tym wcześniej Raul Hilberg, Żyd amerykański, wybitny pisarz, autor najpoważniejszej, monumentalnej pracy pt. "Zagłada Żydów europejskich". Michael Kleiner, członek izraelskiego Knesetu, także krytykował Światowy Kongres Żydów i domagał się kontroli jego działalności.

W czasie negocjacji z Niemcami o odszkodowania dla przymusowych robotników, więźniów obozów koncentracyjnych i gett, Michael Hausfeld, jeden z czołowych adwokatów strony żydowskiej, krytykował światowe organizacje żydowskie za zawyżanie liczby swoich poszkodowanych dla uzyskania jak największych kwot, a także za uzurpowanie sobie prawa do reprezentowania wszystkich Żydów, w tym z Polski i z innych krajów wschodniej Europy. Mimo że byli oni temu przeciwni, opowiadając się za reprezentowaniem ich interesów przez rządowe delegacje ich krajów.

Zachłanności światowych organizacji żydowskich w Ameryce polscy Żydzi doświadczyli po 1990 roku, kiedy stała się możliwa restytucja nieruchomości gmin żydowskich w Polsce. Wówczas organizacje te wszczęły spór z polskimi gminami żydowskimi o prawo do dysponowania tym mieniem, a więc sprzedaży i przejęcia należności.

Autor "Przedsiębiorstwa Holokaust", jako syn polskich Żydów, szczególnie uważnie obserwuje stosunki polsko-żydowskie. Według amerykańskiego naukowca, Żydzi w USA liczą na wyegzekwowanie od Polski kilkudziesięciu miliardów dolarów. Dzięki reprywatyzacji zamierzają bowiem przejąć w swoje ręce całe mienie należące niegdyś do Żydów. Finkelstein jednak uważa, że państwo polskie powinno zwrócić mienie tylko tym Żydom, którzy dzisiaj mieszkają w Polsce. I tyle synagog, szkół, szpitali, ile potrzebuje żyjąca w naszym kraju społeczność żydowska. Byłoby niemoralne przekazanie całej infrastruktury społecznej, która do wojny służyła trzem milionom Żydów polskich, tym kilkunastu tysiącom, które obecnie żyją w naszym kraju.

- Co zaś do prywatnego mienia, to z wyjątkiem niezbicie udokumentowanych roszczeń rozdział ten powinien być zamknięty - mówił w ubiegłym roku Finkelstein korespondentowi Rzeczpospolitej w Ameryce Krzysztofowi Darewiczowi. - Ogromna większość byłych właścicieli już nie żyje, jakim więc prawem Kongres Żydów Amerykańskich i adwokaci mówią o kilkudziesięciu miliardach dolarów, skoro ocalała garstka? Przewodniczący Kongresu Edgar Bronfman lata własnym odrzutowcem i twierdzi, że potrzebuje pieniędzy dla "biednych" ofiar. Ja bym mu odpowiedział: proszę pana, ma pan własny majątek o wartości powyżej 3 miliardów dolarów, dlaczego pan się nie podzieli nim z ofiarami? Niech pan zostawi Polskę w spokoju.

TERESA KUCZYŃSKA

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1