Kapitulacja Ministerstwa Edukacji Narodowej Jan Engelgard |
Autorzy poradnika piszą: "Nauczanie o Holocauście w Polsce powinno
odgrywać szczególną rolę". Co to oznacza? Ano to, że tzw. ścieżka edukacyjna na
ten temat ma być obecna praktycznie na lekcjach wszystkich przedmiotów
humanistycznych - nie tylko historii, ale także języka polskiego, geografii,
religii i etyki, edukacji europejskiej, filozofii. Co więcej, np. Konsekwencje cenzury dokonywanej przez ŻIH mogą być daleko idące - praktycznie całe dzieje Polski zostaną "prześwietlone" pod kątem ideologicznych szaleństw judeocentryzmu. Łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądać będą podręczniki historii najnowszej traktujące o polskich partiach politycznych, w tym głównie o Narodowej Demokracji. Autorzy poradnika wprost zaproponowali podział polskich partii politycznych na "antysemickie" i inne. Łatwo sobie wyobrazić co będzie pisać się o Romanie Dmowskim i innych politykach ND. Już nieważne będzie to, że polityka Dmowskiego przyczyniła się walnie do odbudowy niepodległej Polski w 1918 i 1919 roku, nieważne będzie to, że stworzył on największy obóz polityczny i nowoczesną myśl, ważne będzie tylko to, że był "antysemitą". Ofiarami takiego podejścia padną też zapewne i inni politycy, tacy jak Wincenty Witos czy Wojciech Korfanty. Na "polu chwały" pozostanie tylko Józef Piłsudski, PPS i komuniści. Samo nauczanie o Holocauście ma jeden cel - kształtowanie wiedzy o II wojnie światowej wyłącznie pod kątem losu Żydów. To kolejny ahistoryczny absurd, który budzi nie tylko uśmiech politowania, ale i oburzenie. Podczas wojny zginęło ok. 50 mln ludzi, z tego kilka milionów Żydów (liczba 6 mln zamordowanych jest dzisiaj uznawana w kręgach historycznych za znacznie zawyżoną). Jak więc można z jednej strony mówić o poszanowaniu godności ludzkiej, humanizmu i tolerancji, a z drugiej w sposób nachalny i tendencyjny wywyższać jedną grupę narodowościową nad inną? To pachnie zwyczajnym rasizmem. Nie do przyjęcia jest także proponowane przez autorów nauczanie o stosunkach polsko-żydowskich podczas wojny. Podstawą ma tu być wiersz Czesława Miłosza pt. "Campo di Fiori", piętnujący postawy Polaków, ich obojętność na to, co się dzieje. Ten sam nurt prezentują autorzy książek i twórcy filmów podsuwani przez autorów jako "autorytety", by wymienić tylko Andrzeja Wajdę, Elie Wiesela czy Jan Błońskiego. Kłania się Orwell Cały program nauczania o Holocauście przesiąknięty jest ideologią politycznej poprawności w wydaniu dogmatycznym. Kiedy czyta się androny na temat ksenofobii, stereotypów, uprzedzeń itp. robi się niedobrze, tym bardziej, że te złe przypadłości dotyczą wszystkich, tylko nie Żydów. Jeśli mówi się o "chrześcijańskim antyjudaizmie", to chyba należałoby wspomnieć o "żydowskim antychrystianizmie", prawda? Unikając drażliwych tematów, sprowadza się całą historię do irracjonalnej nienawiści wszystkich wobec Żydów. Irracjonalnej, bo z tego nauczania nie wynika, dlaczego właściwie dochodziło do takiej niechęci. Na to pytanie próbowali odpowiedzieć ideolodzy syjonizmu na początku XX wieku. Ich odpowiedź była jasna - to sami Żydzi stworzyli kwestię żydowską, a jedyną drogą jej likwidacji jest utworzenie normalnego, żydowskiego państwa w Palestynie. Program nauczania o Holocauście jest niebezpieczny, i to z kilku powodów. Po pierwsze, jest naznaczony piętnem ideologii, a to oznacza zagrożenie dla prawdy. Po drugie, jest próbą podporządkowania historii Polski optyce żydowskiej, co już w samo w sobie jest nie do przyjęcia. Po trzecie, ubocznym następstwem narzucenia tego programu będzie wzrost antyżydowskich nastrojów i odwrócenie się młodzieży od historii jako takiej. To co w tej sprawie zdumiewa najbardziej, to kapitulancka postawa Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jak mogło dojść do tego, że resort ten lekką ręką oddaje nauczanie historii Polski Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu? Tworzy się coś na kształt Superministerstwa Prawdy rodem z Orwella. Dotychczasowa praktyka wykazuje, że historycy z ŻIH są skrajnie zacietrzewieni ideologicznie i tendencyjni. I oni mają zatwierdzać polskie podręczniki historii! Oto do czego doszliśmy. Chyba znowu nadchodzą czasy, kiedy dzieci uczyło się prawdziwej historii w domu. Jan Engelgard, Myśl Polska, nr 17, 2001. |