Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941 (V)
Prof. J. R. Nowak

 

Jak żydowscy "sąsiedzi" tępili katolików

Coraz bardziej potwierdza się słuszność oceny wyrażonej już kilka lat temu przez znakomitego polskiego naukowca Iwo C. Pogonowskiego z USA na temat prawdziwych intencji ataków J. T. Grossa w jego tekstach piętnujących zachowanie Polaków w czasie wojny. Prof. Pogonowski, jak już pisałem w pierwszym odcinku GŁOSU, wskazywał, że Gross jest tendencyjnym propagandystą, który chce przez niezwykle ostre ataki na Polaków - jako rzekomo "współwinnych zagłady Żydów" - wesprzeć naciski żydowskie zmierzające do uzyskania jak największych odszkodowań za mienie w Polsce.

Nie zważając na to, że Żydzi otrzymali wiele dziesiątków miliardów odszkodowań od Niemców, a Polska nie otrzymała odszkodowań od dwóch wielkich niszczycieli ziem polskich w czasie wojny: Niemiec i Rosji. 9 marca 2001 r. w "Rzeczpospolitej" ukazał się niezwykle wymowny tekst Edwarda E. Kleina, jednego z adwokatów żydowskich, którzy złożyli pozew przeciwko Polsce o zwrot żydowskiego mienia".

Tekst można by streścić właściwie jednym zdaniem: "Płaćcie za Jedwabne!". Oto, co pisze m. in. Klein: W Polsce i na świecie mówi się teraz dużo o masakrze Żydów w Jedwabnem. Polskie władze chcą przepraszać i prosić o wybaczenie. Naszym zdaniem zwrot mienia ocalałym z holocaustu Żydom, którzy nadal często uważają Polskę za swą ojczyznę, byłby jednym z najlepszych dowodów szczerości deklarowanych przez Polskę intencji uczciwego rozliczenia się z historią.

"Wielka niemowa" - Bartoszewski

W imię wyduszenia maksymalnych odszkodowań na Polsce, wokół książki Grossa rozpoczęto szczególnie gwałtowną, nie przebierającą w środkach ofensywę propagandową przeciw Polsce i Polakom, mającą na celu pogrążyć nas w opinii świata jako rzekomych szczególnie podłych sprawców zagłady Żydów. Szczególnie obrzydliwym przykładem tej ofensywy antypolonizmu był drukowany w wielce renomowanym dodatku literackim brytyjskiego "Timesa" (Times Literary Supplement") z 3 marca 2001 tekst Abrahama Brumberga. Autor tekstu jest jednym z najskrajniejszych żydowskich polakożerców, "wsławił się" m. in. publikowanym na początku lat 90-tych fanatycznym atakiem na prof. Normana Daviesa za jego "propolskość". Tym razem Brumberg poszedł dosłownie na całego - właściwie warto byłoby przedstawić jego ogromniasty tekst w całości polskim czytelnikom, jako szkolny wręcz przykład metod fabrykowania najgorszych kalumnii o Polakach. Zacytuję tu jeden z najskrajniejszych przykładów jego tekstu, kiedy oceniając losy Żydów w Polsce i w Niemczech przez stulecia, jednoznacznie akcentuje, że w Polsce mieli oni los bez porównania gorszy niż w Niemczech. Bo - jak pisze Brumberg -  Żydzi, którzy żyli wśród Polaków (...) przez pokolenia odnosili rany nanoszone przez pogardę, upokorzenie, dyskryminację, dziką nienawiść religijną i prześladowania fizyczne, nieporównywalne do doświadczeń relatywnie małej liczby Żydów żyjących na ziemiach niemieckich. 

Brumberg zapomniał tylko wyjaśnić, dlaczego na ziemiach Polski żyły na początku XIX wieku cztery piąte Żydów świata, podczas gdy w Niemczech tylko niewielkie gminy. A mógłby to bardzo łatwo sprawdzić sięgnąwszy choćby do największego XIX wiecznego historyka żydowskiego - Heinricha (Hersza) Graetza, który jakże wiele pisze o okrutnych niemieckich pogromach, które skłoniły Żydów niemieckich do masowej ucieczki do Polski, która stała się ich najlepszym schronieniem - "rajem dla Żydów" (paradisus Judeorum) - jak pisano w XVIII-wiecznej Wielkiej Encyklopedii Francuskiej.

Ofensywa antypolonizmu przybiera wciąż na sile, a tymczasem najbardziej miarodajne czynniki polskie milczą jak zaklęte, począwszy od ministra spraw zagranicznych Władysława Bartoszewskiego, który okazał się prawdziwie "wielkim niemową", jeśli chodzi o jakiekolwiek publiczne reakcje wobec antypolonizmu. To i tak oczywiście lepiej od zachowania obecnego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, który "popisał się" czymś szczególnym. Otóż jeszcze przed zakończeniem śledztwa o Jedwabnem, on - niedokończony magister (i to nie historii) wystąpił już z jednoznacznym wnioskiem - Polacy powinni przepraszać za Jedwabne jako swoją wielką narodową winę i on to osobiście zrobi w lipcu jako głowa państwa.

Za co przepraszać?

Na tle tego tak żenującego zachowania A. Kwaśniewskiego warto zacytować jakże wymowny fragment z pięknego listu Abrahama Vagemana z Izraela "Za co przepraszać?", publikowanego w "Rzeczpospolitej" z 10-11 marca. Wagemann pisze m. in.: 

Chciałem powiedzieć jedno: to Polacy uratowali 80 procent mojej całej rodziny w czasie wojny. Gdyby nie Polacy byśmy nie przeżyli. 

Dlatego chcę powiedzieć, że to, co usłyszałem o przeprosinach pana prezydenta, to dla mnie niesamowite rzeczy. Kto ma kogo przepraszać? Kto był winny temu wszystkiemu? Czy Polacy, czy Żydzi, czy Niemcy? To jest pierwsze pytanie. Kto chciał nas wszystkich zgładzić? Czy Polacy wymyślili holocaust? To Niemcy wymyślili holocaust (...). To, co się dzieje teraz w Polsce przypomina mi najgorsze czasy. To jest propaganda, sianie nienawiści między dwoma narodami. Jeżeli ktoś dzisiaj mówi komuś "przepraszam za wszystko", to ja się pytam, za co? Jestem poruszony tym, co pan prezydent Polski w tej chwili wymyśla. Ani Żydzi w Izraelu, ani Żydzi w Polsce, ani Polacy nie chcą tego (...).

Obalenie antychrześcijańskich oszczerstw Grossa

Do najskrajniejszych, wciąż powtarzających się oszczerczych wątków w "Sąsiadach" Grossa należy wysuwanie przez niego pomówienia pod adresem Kościoła katolickiego w Polsce, przedstawianego jako skrajnie antysemickie "czarne duchowieństwo" katolickie. Szczególnie jadowite oskarżenia padły w książce Grossa pod adresem łomżyńskiego biskupa Stanisława Łukomskiego i dwóch księży łomżyńskich. Biskupa Łukomskiego Gross, w oparciu o zupełnie niewiarygodną relację, oskarżał o to, że rzekomo wziął od delegacji żydowskiej z Jedwabnego srebrne lichtarze, a mimo to nie zapobiegł pogromowi Żydów w Jedwabnem. Redaktorzy z Katolickiej Agencji Informacyjnej: B. Łoziński i A. Petrowa-Wasilewicz w publikowanym w "Życiu" z 26 lutego 2001 r. tekście obalili fałsze Grossa, wskazując w oparciu o fakty, że opisany przez Grossa incydent nie mógł mieć miejsca z jednego choćby względu - ze względu na nieobecność biskupa Łukomskiego w Łomży we wspomnianym przez Grossa okresie. I cóż się okazało? "Nasz Dziennik" z 10-11 marca opisywał jak Gross wycofywał się rakiem ze swego zarzutu pod adresem biskupa łomżyńskiego, mówiąc przed osobami zebranymi na spotkaniu z nim w synagodze we Wrocławiu, iż Żydzi może dali te lichtarze nie jemu (biskupowi Łukomskiemu - J. R. N.), tylko temu, kto otworzył drzwi biskupiej siedziby? Biskupa mogło tam nie być, ale jakiś kontakt został nawiązany - Gross sugeruje uznanie przez Żydów innej osoby za biskupa.

Oszczerstwa Grossa coraz bardziej są demaskowane w zestawieniu z rzeczywistymi faktami. Redaktorzy KAI-u przypomnieli m. in. fakty dowodzące, że wbrew oszczerstwom Grossa biskup Łukomski nie tylko że był jak najdalszy od antyżydowskości, lecz wręcz jednoznacznie piętnował jej przejawy. Np. ksiądz Kazimierz Łupiński wspominał, że wśród księży było przekazywane ustne zalecenie bp. Łukomskiego, by odmawiać rozgrzeszenia Polakom, którzy brali udział w mordowaniu Żydów przez Niemców. Na temat innych zafałszowań antychrześcijańskich Grossa szerzej pisałem w "Niedzieli" z 11 marca. Tu chciałbym się skupić na sprawie całkowicie przemilczanej przez Grossa, a jakże istotnej przy badaniu całokształtu stosunków polsko-żydowskich. Chodzi mi o rolę, jaką odegrali zbolszewizowani Żydzi w walce z Kościołem katolickim na Kresach. Gross ciągle piętnuje zachowanie polskich "sąsiadów" Żydów, uogólniając zachowania ludzi z marginesu na całokształt polskiego narodu. Myślę, że warto przypomnieć jak zachowywała się wcześniej, przed lipcem 1941 r. duża część żydowskich sąsiadów Polaków. Pisałem już o roli odegranej przez wielu z nich w antypolskiej dywersji we wrześniu 1939 roku, w mordowaniu polskich oficerów i cywilów na Kresach. Warto zwrócić uwagę na inny bardzo istotny problem - ich działania za czasów okupacji sowieckiej wobec swych katolickich sąsiadów.

Po dziesięcioleciach tabu PRL-owskich, ciągle za mało przypomina się o jednym z najohydniejszych działań przeciw Polakom na Kresach po 17 września 1939 roku, w którym szczególnie "wyróżniła się" zbolszewizowana część tamtejszych naszych żydowskich "sąsiadów". Otóż ci tak wybielani przez Grossa "sąsiedzi" odegrali wyjątkowo dużą rolę w walce z religią i Kościołem katolickim na Kresach - byli swego rodzaju "prymusami" w tej walce. Sprzyjał temu głównie fakt, że nie mieli żadnych wcześniejszych bliskich związków z religią chrześcijańską. Przeciwnie, nierzadko byli oni do niej już a priori niechętnie nastawieni od dzieciństwa, w oparciu o niektóre antychrześcijańskie przekazy Talmudu (Dość przypomnieć, jak obnaża te antychrześcijańskie uprzedzenia słynny izraelski profesor Izrael Shahak w książce "Izraelskie dzieje i religia", tłum. M. J. Fijor, Warszawa-Chicago, 1997). W tej sytuacji właśnie zbolszewizowani Żydzi stawali się tym gorliwszymi realizatorami stalinowskich zaleceń w sprawie bezwzględnego zwalczania religii. Za to nikt nie przeprosił chrześcijan.

Gubelman (Jarosławski) - "morderca zza biurka"

Przez dziesięciolecia, chyba nieprzypadkowo, całokształtem sowieckiej walki z religią i Kościołem kierował komunista pochodzenia żydowskiego Jemelian Jarosławski (Gubelman), założyciel potężnego Związku Bezbożników. Jak pisał o jego roli obecny zastępca redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego" Andrzej Grajewski we wstrząsającej książce "Rosja i krzyż" (Wrocław 1989, s. 14): Zadanie stworzenia potężnego ruchu antyreligijnego zostało powierzone Jemelianowi Jarosławskiemu (właściwie Miniej Izrailewicz Gubelman), członkowi KC RPK (b), jednemu z kierowników radzieckiej prasy. Został on kierownikiem specjalnej grupy lektorskiej, specjalizującej się w zagadnieniach wychowania ateistycznego. Ten zawodowy rewolucjonista, syn żydowskich zesłańców w czasach caratu, stworzył wielki koncern prasy ateistycznej, opracował system wychowania ateistycznego oraz plan zniszczenia Cerkwi prawosławnej i innych grup religijnych. Do końca swego życia, tj. do 1943 roku, nadzorował przygotowanie wszystkich kampanii antyreligijnych, był autorem wielu opracowań, w których fałszując historię, starał się zdyskredytować znaczenie Cerkwi w życiu narodu rosyjskiego oraz uzasadniał konieczność bezwzględnej ateizacji wszystkimi dostępnymi państwu środkami. Ten morderca zza biurka był odpowiedzialny za katorgę tysięcy duchownych i ludzi świeckich, zniszczenie bezcennych zabytków starej kultury rosyjskiej, ruinę tysięcy cerkwi.

Ksiądz Roman Dzwonkowski nazwał w swej głośnej książce "Za wschodnią granicą 1917-1995" J. Jarosławskiego (Gubelmana) mózgiem i inicjatorem wszystkich akcji antyreligijnych i antykościelnych w ZSRR (por. "Za wschodnią granicą 1917-1993: O Polakach i Kościele w dawnym ZSRR. Z Romanem Dzwonkowskim SAC rozmawia Jan Pałyga SAC", Warszawa 1993, s. 74). Ksiądz Dzwonkowski zaakcentował również fakt, że Jarosławski (Gubelman) był członkiem KC w Moskwie, co jeszcze bardziej umacniało jego pozycję w działaniach antyreligijnych. Według ks. Dzwonkowskiego: Rola Jemeliana Jarosławskiego (Gebelmana) w walce z religią umacniała nieufność Polaków w Rosji do Żydów, jako organizatorów walki z religią (tamże, s. 150).

Rola Jarosławskiego (Gubelmana) jako mózgu i inicjatora wszystkich akcji antyreligijnych i antykościelnych w ZSRR była tym bardziej złowroga, że akcje te spowodowały eksterminację ogromnej rzeszy duchownych różnych wyznań. Według oficjalnych danych przedstawionych przez Aleksandra Jakowlewa, b. członka Biura Politycznego KC KPZR, przewodniczącego komisji powołanej dla zbadania przestępstw popełnionych w czasie rządów komunistycznych i rehabilitacji osób niewinnych w okresie od 1917 do 1985 r. pod rządami sowieckimi zamordowano około 200 tysięcy duchownych różnych wyznań, a 300 tysięcy internowano. Księży i zakonników krzyżowano na drzwiach kościelnych, rozstrzeliwano, duszono, a w zimie tak długo polewano wodą, aż zamarzali w bryłach lodowych. Tylko w latach 1918-1939 zamordowano ponad 130 biskupów prawosławnych. Według rządowych dokumentów archiwalnych po 1917 roku zburzono około 40 tysięcy cerkwi i kościołów.

W tej okrutnej walce z religią, poza jej głównym nadzorcą - Jarosławskim (Gubelmanem) bardzo wielką rolę odegrali również liczni inni zbolszewizowani Żydzi, którzy nie mieli większych skrupułów w zwalczaniu duchownych różnych wyznań chrześcijańskich. Przypomnijmy tu, że według opinii znanego żydowskiego historyka S. Barona "nieproporcjonalna liczba Żydów weszła do sowieckiej tajnej policji CZeKa". Spośród bolszewików żydowskiego pochodzenia wywodzili się m. in. szef piotrogradzkiej CZeKa M. Uricki, ludowy komisarz spraw wewnętrznych, główny nadzorca masowych represji w ramach wielkiej czystki G. G. Jagoda (z łódzkich Bałutów), twórca i główny nadzorca systemu łagrów (Gułagów), turecki Żyd N. A. Frankel. Wspomniany już b. przewodniczący komisji partyjnej badającej zbrodnie stalinowskie A. Jakowlew ujawnił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że na czele 11 spośród 12 istniejących kompleksów łagrów stali Żydzi (12, miński, kierowany był przez Ormianina).

Zbolszewizowani Żydzi ponoszą więc bardzo dużą odpowiedzialność za okrutny system terroru, który spowodował wyniszczenie około 200 tysięcy duchownych różnych wyznań. Nigdy ze strony czołowych organizacji żydowskich nie padło jednak nawet jedno zdanie przeprosin za tak potworne antychrześcijańskie działania Jarosławskiego (Gubelmana) et consortes. Ciągle jeszcze w świecie za mało wie się jednak zarówno o zbrodniach sowieckiego totalitaryzmu jak i o roli zbolszewizowanych Żydów w sukcesach i rozprzestrzenieniu tej odmiany totalitaryzmu. A przecież, jak pisał na ten temat w paryskiej "Kulturze" w grudniu 1986 roku jeden z najwybitniejszych sowietologów świata Alain Besancon: Oto u wejścia na scenę historii Żydzi skompromitowali się udziałem w przedsięwzięciu destrukcyjnym.

W książce "Walka z kościołem wczoraj i dziś" (Szczecinek 1999) szeroko pisałem o jednym z fragmentów bolszewickiej walki z Kościołem - bezwzględnym prześladowaniu polskiego duchowieństwa w ZSRR (m. in. procesie ks. arcybiskupa Jana Cieplaka, męczeństwie ks. Konstantego Budkiewicza, etc.).

Z rozlicznych relacji na temat walki z religią w Sowietach wynika, że Jarosławskiemu (Gubelmanowi) pomagała w jego bezlitosnym programie ateizacji niemała rzesza fanatycznych bezbożników żydowskiego pochodzenia. Wystarczy zajrzeć chociażby do tak przejmujących wspomnień księdza Teofila Skalskiego "Terror i cierpienie". Ksiądz Skalski niejednokrotnie wskazywał na wyjątkowo eksponowaną rolę żydowskich komunistów w okrutnych prześladowaniach Kościoła katolickiego na Ukrainie. Opisywał m. in. jakże aktywną rolę zbolszewizowanych Żydów w aresztowaniach duchownych katolickich i przeprowadzanych u nich rewizjach, szczególnie aktywną rolę młodzieży żydowskiej w tzw. festiwalach antyreligijnych (por. Ks. T. Skalski: "Terror i cierpienie. Kościół katolicki na Ukrainie 1900-1932. Wspomnienia", oprac. ks. J. Wołczański, Lublin - Rzym - Lwów 1995, s. 176, 177, 178, 157). Ksiądz Skalski szeroko pisał również o roli komunistów żydowskich w prowadzonym przez bolszewików na ogromną skalę rabunku kościołów z wszelkiego typu cennych przedmiotów (kielichów, monstrancji, krzyży, lichtarzy, nawet szatek na obrazach, precjozów na nich). Nader aktywną rolę w "wywłaszczaniu" świątyń z rzeczy cennych odegrał w Kijowie - według ks. Skalskiego - niejaki Michajlik, Żyd kijowski, przed rewolucją pokątny doradca, a przy Sowietach - generalny prokurator Respubliki Ukraińskiej (por. Ks. T. Skalski: op. cit., s. 218).

Warto przypomnieć, że łupem sowieckich konfiskat (czyt. grabieży) kościołów padły między innymi: zabrany z historycznej katedry w Kamieńcu Podolskim złoty krzyż z brylantami o wadze prawie siedmiu funtów, dwie złote monstrancje i szabla Wołodyjowskiego ze złotą rękojeścią (według: "Za wschodnią granicą 1917-1993. O Polakach i kościele w dawnym ZSRR z ks. R. Dzwonkowskim rozmawia ks. J. Pałyga SAC, Warszawa 1993, s. 58). Ksiądz R. Dzwonkowski wspomniał też o przedziwnych drogach sprzedaży skonfiskowanych przez bolszewików precjozów kościelnych, mówiąc: Czytałem gdzieś, że różne przedmioty z tej konfiskaty sprzedano później w pewnej dzielnicy Warszawy, której tu nie chcę wymieniać (por. tamże, s. 60).

Po zdradzieckiej napaści Sowietów na Polskę i zagarnięciu Kresów Wschodnich stopniowo przystąpiono do kampanii ateizacyjnej na anektowanych terenach. Bardzo znaczącą rolę odegrali w niej różni kolaboranci z żydowskiej Targowicy, z werwą włączając się w sowiecką akcję antyreligijną. Nader typowy pod tym względem był opublikowany 1 stycznia 1946 roku w gadzinowym "Czerwonym Sztandarze" artykuł Adama Ważyka (Wagmana) pt. "Radziecka choinka". Ważyk (Wagman) atakował w nim duchowieństwo za upowszechnianie przy choince wyobrażeń religijnych, piętnując ją jako rzekome fałszowanie historii i wypaczenie umysłu ludzkiego od maleństwa. I akcentował: Naród radziecki, łącząc choinkę z dniem Nowego Roku, bynajmniej nie nawraca do jakichś wierzeń pogańskich, gdyż wszelkie wierzenia religijne odrzuca jako pojęcia fałszywe i sprzeczne z podstawami myśli materialistycznej, pojęcia przezwyciężone w epoce socjalizmu; odnawia tylko piękny obyczaj ludowy, sprawiający tak wiele bezpośredniej radości dzieciom, łącząc go z dniem szturmowca, dając radości życia nową podstawę, nie religijną, lecz socjalistyczną, podstawę pracy i szlachetnego w niej współzawodnictwa (cyt. za J. Trznadel: "Kolaboranci", Komorów 1998, s. 450).

Żydów chętnie wykorzystywano w najbrutalniejszych metodach walki z Kościołem, bo najczęściej nie mieli oni żadnych zahamowań w represjach wobec księży, tak silnych w przypadku wierzących katolików. Jak silne nieraz bywały te zahamowania, najlepiej świadczy odnosząca się już do późniejszego okresu (po 1944 roku) historia opowiedziana we wspomnieniach Żyda, byłego oficera KGB, Maurice’a Shainberga. Opisał on tragiczny los Polaka, Zbigniewa Karla, świetnego studenta w szkole komunistycznego wywiadu. W pewnym momencie Karla uwięziono, bo nie zgodził się na to, by osobiście aresztować polskiego księdza. Mówił: jako wierzący rzymski katolik nigdy nie zgodzę się wziąć udział w aresztowaniu księdza. Zdesperowany Karl popełnił samobójstwo w więzieniu (por. M. Shainberg: "Breaking from the KGB", New York 1988, s. 225-226).

Niszczenie polskich kościołów i klasztorów

W relacjach z lat 1939-1941 niejednokrotnie podkreślano szczególną aktywną rolę agitatorów komunistycznych żydowskiego pochodzenia w zwalczaniu religii. Bardzo wymowne pod tym względem są m. in. uwagi zawarte w przygotowanym 16 sierpnia 1940 r. raporcie dr Ignacego Kleszczyńskiego z Ambasady Polskiej w Bukareszcie do Rządu RP w Londynie, omawiającym pięciomiesięczny okres okupacji ziem wschodnich przez ZSRR. Według raportu dr I. Kleszczyńskiego: W pierwszych (...) miesiącach po wkroczeniu stosunek władz sowieckich do religii cechowała bezwzględność. Nasłani agitatorzy komunistyczni, materiał bardzo bojowy, rozpoczął gwałtowaną kampanię, przede wszystkim z zewnętrznymi oznakami religii tych mieszkańców - z kościołami i cerkwiami. W dużej mierze akcję tę dążącą do zamknięcia świątyń prowadzili właśnie agitatorzy pochodzenia żydowskiego. W tym okresie zdarzyły się wypadki zmiany klasztorów czy kaplic na kina, jak np. w Łunińcu, gdzie kościół zamieniono na kino, w Niżniowie kaplicę SS. Niepokalanek zamieniono na żydowską restaurację (...). W klasztorze we Lwowie przy ul. Potockiego komuniści Żydzi przyszli, by spisać sprzęty i je wywieźć. Ludzie otoczyli klasztor i chcieli znajdujących się wewnątrz komunistów zlinczować. Dopiero interwencja samych Sióstr Zakonnych wyratowała ich z opresji, a klasztor pozostawiono nienaruszony (...) położenie kleru zakonnego jest gorsze przede wszystkim dlatego, że został on pozbawiony swoich klasztorów. Wyjątkowo szkalowane są klasztory żeńskie. I tak do poszczególnych klasztorów żeńskich przydzielono komunistki, przeważnie pochodzenia żydowskiego, które spełniają rolę komisarek. Komisarki te na każdym kroku przeszkadzają w normalnej pracy zakonnic, szczególnie je poza tym szykanując, jak to było na przykład u Sióstr Karmelitanek we Lwowie (cyt. za: "Z ziemi sowieckiej - z domu niewoli. Relacje, raporty, sprawozdania z londyńskiego archiwum prof. S. Kota". Wybór i oprac. J. Gmitruk, Z. Hemmerling, J. Sałkowski, Warszawa 1995, s. 48, 49, 50.).

W tekście publikowanym przez Romualda Szudejko na łamach "Biuletynu Żydowskiego Instytutu Historycznego" z grudnia 1998 roku można było przeczytać o kryminalnym wybryku antykatolickim, popełnionym przez grupę Żydów w Łomazach na Podlasiu. Jak pisał Szudejko: W trakcie pobytu Armii Czerwonej (Rosjanie przebywali w Łomazach od 24 września do 8 października 1939 r. - J. R. N.) grupa kilku Żydów i Żydówek dokonała napadu na miejscowy kościół rzymskokatolicki i plebanię niszcząc część szat liturgicznych, przedmiotów kultu religijnego i dokumentów parafialnych oraz dopuszczając się innych czynów kryminalnych (wg R. Szudejko: Społeczność żydowska w Łomazach - przyczynek do dziejów, "Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego", 1998, grudzień, nr 4, s. 87). Ponieważ autor tekstu w Żydowskim Instytucie Historycznym nie pisze nic, co by wskazywało, że kryminalni niszczyciele kościoła w Łomazach byli Żydami przyjezdnymi, można sądzić, ze napadu na kościół dokonali miejscowi Żydzi - "sąsiedzi" mieszkających tam Polaków.

Do walki z religią katolicką, w tym do barbarzyńskiego niszczenia przedmiotów kultu religijnego, szczególnie chętnie włączyli się młodzi zbolszewizowani Żydzi. To z nich rekrutowała się większość najbardziej fanatycznych aktywistów Związku Bezbożników. wojujący ateizm niektórych Żydów komsomolców czy milicjantów niejednokrotnie popychał ich do skrajnych przejawów antyreligijnego wandalizmu. Przyznawał to przed wielu laty, kiedy był jeszcze uczciwszy, nawet dzisiejszy oszczerca Kościoła katolickiego i Polaków Jan Tomasz Gross. Otóż we wstępie do książki "W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali" Gross pisał, że Żyd z miasteczka Wielkie Oczy wspominał młodzież żydowską, która, założywszy, jak powiada "komsomoł" objeżdżała później cały powiat, strącając kapliczki przydrożne i rozbijając je (por. "W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali. Polska a Rosja 1939-1942", wybór i oprac. J. T. Gross i I. Grudzińska-Gross, Warszawa 1989, s. 29). Ukraińsko-żydowska milicja w Łucku "popisała się" szczególnie barbarzyńskim wyczynem, wykłuwając bagnetami oczy na portretach biskupów umieszczonych w pałacu biskupim w Łucku (wg R. Szawłowski: "Wojna polsko-sowiecka 1939", Warszawa 1997, t. I, s. 399, t. II, s. 383). Profesor Edward Prus przytoczył w swej książce historię chuligańskiego zachowania się żydowskich wyrostków względem kościoła i klasztoru ojców karmelitów w Wiśniowcu po przybyciu tam Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku. Jak pisał Prus: Młodzi Żydzi obrzucili kościół kamieniami, wybijając historyczne witraże (por. E. Prus: "Holocaust po banderowsku. Czy Żydzi byli w UPA?", Wrocław 1995, s. 71). Józef Klimaszewski "Cień" pisał w pamiętniku z lat 1939-1950 pt. "W cieniu czerwonego boru" o tym, że w Zambrowie koło Łomży Żydzi podczas uroczystości pierwszomajowych 1940 roku obrzucili kamieniami figurę św. Jana co wywołało oburzenie ludności (wg maszynopisu J. Klimaszewskiego, za odpisem zrobionym w połowie lat 80-tych przez L. Żebrowskiego). Według pamiętnika ten akt wandalizmu potępili również miejscowi rabini podczas nauk w synagogach (por., tamże).

Do skrajnego aktu wandalizmu antyreligijnego ze strony żydowskich komunistów doszło w Borysławiu, w kilka dni potem jak młodzież szkolna podczas pochodu 22 lutego 1940 roku zaintonowała pieśń "Boże coś Polskę" zamiast zakazanej "Międzynarodówki". Jak pisał Leszek Żebrowski cytując raport polskiego podziemia: W kilka dni później miejscowi Żydzi-komuniści wtargnęli do kościoła, niszcząc i zabierając obrazy i urządzenia kościelne. W bójce, jaka się następnie wywiązała między Żydami a ludnością chrześcijańską, 6 Żydów zostało ciężko rannych (por. L. Żebrowski: Na manowcach dialogu, "Nasza Polska", 24 czerwca 1998).

Niechęć zbolszewizowanych Żydów do Kościoła katolickiego i polskiego duchowieństwa była okazywana przy rozlicznych okazjach. Na przykład w pisanej przez S. Alojzę Piesiewiczównę "Kronice Panien Benedyktynek Opactwa Świętej Trójcy w Łomży 1939-1954" (Łomża 1995, s. 57) czytamy pod datą 2 sierpnia 1940 r.: Dziś postanowiłyśmy zabrać ze spichrza siano, z którego zebraniem napotykałyśmy trudności. Dotychczasowy nasz stróż nie pozwalał nam go wywieźć, bo chciał je wziąć dla siebie, gdyż zamyślał odebrać nam i konie. Jakiś urzędnik-Żydek popierał go. Trzeba było bardzo energicznego wystąpienia Panny Alojzy, aby przełamać ich opór i zabrać siano. Na zakonnice nie ośmielali się podnieść ręki, ani w ich obecności, także na ludzi, którzy ładowali na fury siano.

***

Wiele rozproszonych informacji na temat przejmowania katolickich instytucji na Kresach pod zarząd zbolszewizowanych Żydów wymaga ciągle jeszcze uporządkowania i potwierdzenia w innych źródłach z tamtych czasów.

Apeluję do czytelników, by nadsyłali swoje informacje na ten temat na moje nazwisko do redakcji GŁOSU lub "Niedzieli".

 

JERZY ROBERT NOWAK

(ciąg dalszy nastąpi)

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1