Książka "Sąsiedzi" zawiera tylko dwie prawdy. Jedną, że zbrodnia
miała rzeczywiście miejsce, i drugą, że profesor Gross usiłuje za wszelką
cenę hańbą tej zbrodni okryć polskich mieszkańców Jedwabnego. Autor
potępia proces sądowy w Łomży z maja 1949 roku, a mimo to cytatami z tych
akt obciąża podejrzanych i nazywa ich zbrodniarzami z imienia i
nazwiska.
Następnie pan Gross w swoich oskarżeniach opiera się na
"zeznaniach" Szmula Wasersztajna, który był wszędzie, widział i słyszał
wszystko... Po prostu drugi Sherlock Holmes w czapce niewidce. Słyszał, co
powiedział proboszcz, jak działał biskup łomżyński, dokładnie wie, co
ustalili członkowie zarządu miasta z ośmioma gestapowcami, np. że gestapo
wolałoby oszczędzić rzemieślników żydowskich, a Polacy domagali się
wymordowania wszystkich Żydów. Wasersztajn widział, jak wybranych 75 Żydów
niosło pomnik Lenina na czele z rabinem niosącym czerwoną chorągiew,
następnie sami Żydzi wykopali dół, a kilkunastu wyrostków polskich zabiło
ich i razem z pomnikiem wrzuciło do dołu. Na stronie 71 inny świadek
zeznaje, że Żydów, którzy nieśli popiersie Lenina, nie zabito, tylko razem
spalono, a rabin idący na czele niósł czapkę na kiju. Dół ten "łatwo"
przecież odkryć i sprawdzić, czy Wasersztajn mówi prawdę. Wasersztajn
"zeznaje", że widział, jak Polacy widłami wrzucali dzieci żydowskie do
ognia, jak obciętą głowę Żydówki kopano jak piłkę. Widział, jak tu Polacy
topili Żydów, a tam zabijali ich kamieniami. Widział, jak zgwałcono i
zabito Żydówkę Ibram, palono brody, zabijano niemowlęta u piersi matek, a
orkiestra grała... Czy jak na jednego małolatka nie za dużo on widział i
słyszał? Ten zbiór opowiadań Wasersztajna pan Gross bezkrytycznie uznaje
za prawdę.
Po spaleniu, według Grossa, miało pozostać jedynie siedmiu
Żydów. Prawdą jest, że ocalała cała grupa, dla której Niemcy zorganizowali
getto przy Starym Rynku, aby niebawem wywieźć do Treblinki. Szmul
Wasersztajn do roku 1968 był zdolnym funkcjonariuszem Urzędu
Bezpieczeństwa i dlatego prof. Gross jako wytrawny i doświadczony
historyk, obdarzył go zaufaniem, a nawet pominął "wysłuchanie i drugiej
strony".
Kazimierz Laudański
Powrot
|