Dziękuje Ci bardzo, Panie Prezydencie
Wilhelm Głowacki
Widziane z Prawa - Gazeta internetowa. Lipiec 2001. Numer 13(16). Rok IV.

 

Dziękuje Ci bardzo, Panie Prezydencie.

Nie po raz pierwszy Panie Prezydencie, zostałem zaskoczony pańska dumną postawą jako prawdziwego z krwi i kości Polaka. Co prawda, można by się było przyczepić co nie co do krwi, ale akurat hematologia nie jest przedmiotem mojego podziękowania. Ogladając Pana na ekranach zagranicznych telewizji, a szczególnie kiedy teleobiektywy pokazały pańskie nakrycie głowy, nie mogłem oprzeć się mej narodowej dumie, że nareszcie świat docenił pański, osobisty wkład do globalnego trendu mody na małe, okrągłe czapeczki, lubo czarne kapelusze. Kiedy zaś zaczęto emitować pański pełen pokory i skruchy glos, który niefortunnie został przygłuszony marnym zresztą tłumaczeniem na różne niepolskie języki, myślalem ze siedzę na Pegazie, unosząc się pod niebiosa.

Tu musze się posłużyc tekstem pewnej pani spikerki z BBC, która wymieniła jednym tchem "1600 ofiar, choć może i więcej". A przecież Pan akurat tego nie powiedział, choć jeszcze niedawno mowił Pan inaczej. Aby uzyskać powtórnie choć namiastkę mojej euforii, pozwalam sobie na częściowe przypomnienie pańskich słów:

"Dzisiaj jako człowiek, obywatel i jako prezydent Rzeczypospolitej Polskiej przepraszam. Przepraszam w imieniu swoim i tych Polaków, których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią. W imieniu tych, którzy uważają, że nie można być dumnym z wielkości polskiej historii, nie odczuwając jednocześnie bólu i wstydu z powodu zła, które Polacy wyrządzili innym."

Tu, w tym miejscu, musze również podkreslić, że mnie Pan przyjemnie zaskoczył, pomijąc moją skromną osobę w elegii, jako że pod żadnym pozorem, nie należę do czujących się winnymi. A raczej osobiście, czuję się poniekąd ofiarą donosu i wieloletniej zsyłki z rodziną, za którą, ani Sowieci, ani później PRL, ani tez obecny rząd Izraela nie raczył był przeprosić. Tu się więc zasadniczo różnimy w interpretacji winy i bezkarności.

Wracając jednak do tematu, sądziłem ze pańskie dumne słowa, pełne pokory, pokuty i żalu, echem odbite na całym świecie, spotkają się zapewne ze zrozumieniem, aprobatą i również przeprosinami za ewidentną współpracę z Sowietami, a później za krwawe czystki dokonane rękoma UB i prokuratury. Byłby to gest dobrej woli ze strony tych, których przedstawiciel uznał na przełomie lat 1942/43, większą wartość każdej krowy palestyńskiej nad wszystkimi polskimi Żydami, razem wziętymi. I się nie pomyliłem, tyle ąe inaczej.

Agencja AP piórem Andrzeja Stylińskiego, nazwijmy go "prawdziwego polskiego patrioty", pozwoliła sobie na tytuł "Polska próbuje odpokutować za zarzynanie", jako że angielskie słowo "slaughter" użyte w tytule, jest odpowiednikiem pewnej czynności w rzeźniach.

Oczywiście, bo jakżeby inaczej, p.Styliński podkreśla niezadowolenie środowisk żydowskich z napisu na pomniku, który winien jasno i wyrażnie wymienić tylko Polaków jako winnych. Jak do tego można dopasować łuski z niemieckich karabinów, to autor tego nie pisze, ale jeżeli kiedyś Józef Stalin był uważany za "ojca wszystkich polskich dzieci", to może się nawet okazać za parę lat, że Polska rozpoczęła Drugą Wojnę Œwiatową, celem oczywiście "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej".

Rownież ta sama agencja publikuje artykuł pióra Melissy Eddy, napisany z Warszawy, który relacjonuje "Gniew krewnych zmasakrowanych Żydów", przybyłych na uroczystości żałobne w Jedwabnem. Cytowane są słowa Jakuba Pecynowicza, uratowanego z rzezi przez polską rodzinę, który "lamaną polszczyzną mówi o dobrych i złych Polakach", używając matematycznych sformułowań. Według niego, "jeden dobry Polak w Jedwabnem przypadał na 1000 złych". Bez dalszych dywagacji matematycznych, można się dowiedzieć z artykułu, że w Jedwabnem było tylko 2.5 dobrego Polaka, a reszta była złymi. Inna krewna ofiar, p. Laura Klein z Argentyny stwierdziła że "żałobne nabożeństwo jest niczym, jak rządowym przedstawieniem", de facto zbędnym. Być może, była ona trochę rozgoryczona, jako że nie dopuszczono ją do głosu podczas uroczystości, co zresztą również podkreśliła.

Kolejny reporter, p. Marcin Grajewski, tym razem dla Reutersa, tytułuje "Polska, twarzą do przeszłości, przeprasza za pogromy podczas Drugiej Wojny Œwiatowej". Cóż może być dalszego od tejże "prawdy" ? Przecież nie raz, czy dwa, światowe środki masowego przekazu pisywały o "polskich formacjach SS", czy "oddziałach AK współpracujących z Niemcami", "morderstwach i pogromach żydowskich", a także i "pomocy Polaków w tłumieniu Powstania w Getcie". Niestety, ani Pan, ani tez p.Bartoszewski, nie raczyli wtedy zabrać głosu. Miast tego, pan Bartoszewski, tradycyjnie już w ukłonach, podczas swojej, niedawnej podróży na Ukrainę, przeprosił w imieniu Polaków za wojnę polsko-ukrainską. W zasadzie, żadne novum, bo z listy przeprosin p.Bartoszewskiego, byłaby wcale pokażna broszura.

Nic więc dziwnego, że i pan Grajewski, cytując fragmenty pańskiego przemówienia, przywołuje za "polskim" historykiem Grossem, 1600 ofiar Jedwabnego. Podkreśla także fakt nieobecności na uroczystościach Prymasa Polski, ale pomija jakimś dziwnym trafem nieobecność delegacji niemieckiej. Na dobrą sprawę, pocóż jej obecność, skoro znaleziono winnych, a nadto 60 miliardów marek zapewniło polityczny spokój. W dzisiejszych czasach, pieniądze robią cuda, wiec nie dziwota, że wczorajszy wróg, okazuje się być najlepszym obecnie przyjacielem.

Pozostając dalej przy Reutersie, nie sposób pominąć Jakoba Bakera, Rabiego Nowego Jorku, pochodzącego z Jedwabnego, który raczył był tak powiedzieć:

"Mamy zobowiązanie. Potrzebujemy tej ziemi, potrzebujemy naszej Polski, aby uczyć nasze dzieci w szkołach i na uniwersytetach o gettach i Holocauście, a także co Żydzi zrobili dla polski przez 1000 lat." Jak więc widać z powyższego, pańskie przemówienie w jakiś tam sposób odniosło nawet większy skutek, niż zamierzono. Bowiem przynajmniej ktoś zdobył się na odwagę cywilną i wyłożył kawę na ławę, sprowadzając sprawę do przypomnienia 60 rocznicy obnoszenia się z transparentami "Nasze kamienice, a wasze ulice".

Nie pozostały w tyle łamy

  • The Independent (London),
  • The Boston Globe,
  • Financial Times,
  • The Guardian (London),
  • akcentujące pańskie słowa "Polacy zamordowali 1600 Żydow w Jedwabnem". Zgodnym chórem dołaczyły się także szpalty,
  • The Jerusalem Post,
  • Los Angeles Times,
  • The New York Times,
  • The Jewish Journal of Greater Los Angeles,
  • Newsday (New York, NY),
  • Orlando Sentinel Tribune,
  • St. Louis Post-Dispatch,
  • The Times (London),
  • Toronto Star (Canada),
  • The National Post,
  • The Globe and Mail,
  • The Province,
  • USA TODAY,
  • Chicago Tribune,etc.
  • I znów te same motywy; pańskie przeprosiny i magiczne "1600 ofiar". Jak sam Pan widzi, pańskie "dobre" intencje, przyniosły jeszcze "lepsze" rezultaty, jako że nikt nie wspomina już o niedawnej ekshumacji, dokonanej pod kuratelą rabinów i odkryciu około 200 ofiar. Nikt tez nie wspomina o archiwach w Ludwigsburgu, nikt również nie zadał sobie trudu (poza paroma wyjątkami) nadmienić o trwającym ciągle śledztwie, którego wyniki maja być znane na jesieni.

    Cytowania prasy z innych kontynentów, głownie przedruków, pozwalam sobie darować, jako że słowa i melodia były podobnymi.

    Przy okazji, pańskie zachowanie i przeprosiny spowodowały także lawinę artykulow, polemik i reklam książek, które podkreślają bohaterskie gesty i czyny innych krajów europejskich, którym było "bardzo daleko do polskiego antysemityzmu", w szczególności podczas II WS.

    Taka na przyklad Bułgaria, mimo że była sojusznikiem Niemiec, zrobiła wszystko, aby uratować "wszystkich swoich Żydów". Tam bowiem, w odróżnieniu od polskiego kleru, ichni kapłani wraz z biskupami "kładli się na torach kolejowych, aby zapobiec deportacji Żydów do polskich obozów koncentracyjnych". Tak przynajmniej doniósł w maju tego roku The Record (NEW JERSEY NEWS), powtarzając tenże artykuł właśnie 10 lipca tego roku. Zapewne jakiś dziwny zbieg okoliczności sprawił odnalezienie "zaginionych" archiwów. Dania, Finlandia, Węgry, nawet obecne Kosowo, także dogrzebały się w swoich annnałach postaci różnych bohaterów, którzy uchowali od zagłady "setki i tysiące Żydów". Trudno jest co prawda zrozumieć w tejże materii milczenie Instytutu Yad Vashem, ale i tu analogia do dzieci i Stalina, znajduje swoje potwierdzenie.

    Panie Prezydencie.

    Tylko dziecku w żłobku można by wmówić, że pńskie przeprosiny za Jedwabne, mają być kamieniem milowym w nawiązaniu nowych relacji miedzy oboma narodami, opartymi na wzajemnym poszanowaniu i wzajemnemu wybaczeniu. Mówi się potocznie, ze do tanga potrzeba dwie osoby, co zresztą nie raz zostało udowodnione. Jak zaś wygląda to w praktyce, niech czas będzie dowodem.

    Od uroczystości w Jedwabnem minęło już parę zdrowych dni i jak do tej pory, nikt oficjalnie ze strony żydowskiej nie wyraził słów aprobaty na pański gest. Trudno bowiem uznać za oficjalne wypowiedzi, tuzinkowe, grzecznościowe słowa rabinów, lub nawet ambasadora Izraela. Nikt także nie raczył zauwazyć oficjalnie, że spora grupa Żydów była sprawcami okrucieństw dokonanych na Polakach, podczas wojny i później, za czasów "wyzwolonej" Polski, dokonanych częsciowo rękoma partii, której Pan, trochę później, był wiernym członkiem.

    Nikt także, kto obserwuje obecną sytuację polityczną i rozwój stosunków polsko-zydowskich, absolutnie nie ma złudzeń co do intencji nagłośnienia sprawy znanej od lat. Pan Singer, w 1996 roku, oficjalnie zapowiedział w Nowym Jorku, co będzie się robiło na świecie względem Polski tak długo, jak długo nie będzie rozwiązana sprawa odszkodowań za mienie pożydowskie.

    Takie postawienie sprawy nazywa się szantażem, obojętnie z jakich przyczyn. Pan wie to równie dobrze, jak ja i miliony Polaków na całym świecie. Równie dobrze zdaje Pan sobie sprawę z faktu, ze nagłośnienie sprawy Jedwabnego, to dopiero początek zmasowanej kampanii propagandowej, tak od wewnątrz, jak i z zewnątrz granic Polski. Krajowych redaktórow pokroju p. Maca zawsze znajdzie się za pieniądze, a światowe media już dawno przestały być obiektywnymi i niezależnymi.

    George Orwell kiedyś powiedział słusznie "Kto kontroluje przeszłość, ten ma klucz do przyszłości. Kto zaś kontroluje teraźniejszość, ten kontroluje przeszlość". Nic bardziej i trafniej nie odzwierciedla sytuacji wokól wydarzeń w Jedwabnem. Ale jest i także stare powiedzenie hebrajskie mówiące "Każda połprawda jest wielkim kłamstwem", o czym Szanowny Panie Prezydencie, radzę ze szczerego serca nie zapominać. Historia bowiem, bez względu na manipulacje, zawsze wychodzi na wierzch.

    Wilhelm Głowacki

    "Widziane z Prawa"- Magazyn internetowy.

    Redakcja: Wilhelm Glowacki [email protected]
    Organizacja: One Man Media OnLine.
    Wydanie wirtualne: Zbigniew Kozioł [email protected]
    Redakcja techniczna: Mirosław J.Wiechowski [email protected]
    Wydawca: Internet Young Polonia www.iyp.org/wzp/
    [Copyright (C) 1998-2001 by Wilhelm Głowacki]

    Powrot

    Hosted by www.Geocities.ws

    1