Czy to ten sam naród?
Bohdan Poręba

 

Andrzej Wajda zakończył swoją ekranizację "Popiołów" Żeromskiego sceną, w której legioniści Dąbrowskiego, posłani przez Napoleona na Haiti, rozstrzeliwują walczących o wolność Murzynów. Wywołało to burzę prasową, która zjednoczyła Polaków, wtedy jeszcze wyczulonych na plucie im w twarz.

W dyskusji o "antybohaterszczyźnie" i "szkole szyderców", zawsze gotowych do fałszowania historii Polski i podcinania jej skrzydeł, wzięło szerokie spektrum społeczeństwa. Od partyjnego płk. Zbigniewa Załuskiego (którego "Siedem Polskich Grzechów Głównych" powinno obok "Myśli Nowoczesnego Polaka" i "Kto ty jesteś" Stanisława Bełzy stanowić nasz katechizm narodowy), po niedawno wypuszczonego z więzienia, prawicowego opozycjonistę, Melchiora Wańkowicza. Ech, łza się kręci na myśl, że kiedyś podział na lewicę i prawicę oznaczał rzeczywistą różnice poglądów...

Czy naród, który biernie się przygląda, jak szarga się jego świętości: od Powstania Warszawskiego po Papieża, któremu co chwila podważa się racje i sens przelewanej za Polskę krwi i spekuluje się trupami poległych z rąk niemieckich, sowieckich, ukraińskich i żydowskich lub w obronie Żydów, który zniósł "Wielki Tydzień" i "Listę Schindlera", który codziennie widzi w prasie i TV jak gwałci się i odwraca do góry nogami jego narodowy i katolicki system wartości, to ten sam naród, który oburzył się na fałsz historyczny Wajdy?

Cóż za Polacy wyrosną z naszej młodzieży bez Sienkiewicza, który tak krzepił nasze serca w niewoli, żeśmy umieli zmartwychwstać? Czy to gorszy laureat Nobla niż pewna pani, która specjalizowała się w stalinowskich panegirykach lub pan zawsze gotowy do ataku na "polski nacjonalizm"? Bo oni pozostali w obowiązkowych lekturach. Widocznie nie przeszkadzają młodzieży w otwieraniu się na "Europę". Przeszkadzają natomiast Mickiewicz i Słowacki.

Ostatnio toczyła się w Sejmie walka o uwzględnienie w ustawie reprywatyzacyjnej roszczeń obcokrajowców. Bez brania pod uwagę wyroków historii. Mamy płacić za grabież niemiecką i sowiecką. Z Zachodu przyszło wraz z książką "Holocoust Industry" Normana Finkelsteina (której druk w Polsce przedziwnie się wydłuża) ostrzeżenie o planie ograbienia Polski na sumę 65 miliardów dolarów. Prawda, jak to współgra z poprawkami do ustawy. Ciekawe, że przez cały czas rządów stalinowskich żydokomuny nie wyciągnięto Jedwabnego. Dla zaszantażowania niepokornych Polaków musiano uciec się do ohydnej prowokacji w Kielcach, w której w większości żydowskie UB zorganizowało wraz z zaangażowanym przezeń motłochem pogrom własnych braci. Zbrodnię na współbraciach przypieczętowano krwią skazanych na śmierć kilkunastu Kielczan wyłapanych na zasadzie hitlerowskiej ulicznej łapanki. A prof. Krystyna Kersten musiał dla potwierdzenia polskich win posłużyć się zdjęciami z pacyfikacji Żydów przez Litwinów. Gdyby Jedwabne było niepodważalnym oskarżeniem, o ile więcej mielibyśmy wówczas wyroków, egzekucji i tortur!

Trudno śledzić wszystkie przejawy antypolonizmu. Wyraźnie bada się wytrzymałość narodu, na ile jest jeszcze narodem polskim. Znarkotyzowany mediami, musiał dotąd wierzyć, że zwalcza SLD, czyli liberalną "lewicę", głosując na AWS, czyli liberalna "prawicę". Ta prawica to "postsolidarnościowa" AWS i "postsolidarnościowa" Unia Wolności. I jak tu nie mieć oczopląsu i budyniu w głowie? I jak to jest: "Solidarności" nie ma, bo zaraz po objęciu władzy została "pluralistycznie" rozwalona. Została po niej "Gazeta Wyborcza" i "postsolidarnościowcy". A co by mieli do roboty "postsolidarnościowcy", gdyby nadal istniała "Solidarność"?

A jeden "autorytet moralny", pan Marek Edelman, w chwili szczerości powiedział w TV, że "Solidarność" wywodzi się z Bundu, czyli partii żydowskich socjalistów. Bo najpierw był Bund, z tego KOR, a z KOR-u "Solidarność". Z KOR-em mogę się zgodzić, ale żeby "Solidarność"? Wprawdzie wiem, że nazwał ją tak Karol Modzelewski, bo przed wojną była w Bielsku loża masońska o tej nazwie... A czy nie trzeba było zamyślić się, co miał na myśli Kardynał Tysiąclecia ostrzegając: "Pamiętajcie, aby "Solidarność" była polska"? Może dziś, w roku beatyfikacji Prymasa, te słowa przyniosą refleksję?

Czas na pointę artykułu. Wracam do Wajdy. Telewizyjna "Fronda" (jak się jeszcze uchowała?), nadała z Haiti program "Murzynopolacy". O potomkach legionistów Dąbrowskiego. Wieś Chazala zamieszkują Murzyni o polskich nazwiskach. Nawet żona obecnego prezydenta jest Polką. Także biskup. Wszyscy są dumni ze swego pochodzenia. I wszyscy jednym głosem opowiadają, że jak Polacy zorientowali się, że Murzyni walczą o wolność, stanęli po ich stronie. Jak zawsze Polacy? "Za naszą i Waszą...", jak i wtedy, gdy jedyni na świecie stanęliśmy w obronie ofiar Holocoustu. Murzyni nagrodzili nas dekretem, w którym podczas deportowania znienawidzonych białych, uznali nas za Murzynów. Jak się odwdzięczają inni?... Tak wygląda polski rasizm. I tak w świetle prawdy padną wszystkie oskarżenia o ksenofobię i antysemityzm. Jak domki z kart. Nawet budowane przez laureatów Oskara.

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1