Będziemy zwalczać akty antypolonizmu...
Edward Moskal, prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej
Nasza Polska NR 29 (300) 16 lipca 2001

 

Oświadczenie prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej

Będziemy zwalczać akty antypolonizmu...

Dziennik Zwiazkowy

W świetle ostatnich wydarzeń żywotną rolę odgrywa kwestia wyartykułowania jednoznacznego stanowiska dotyczącego kilku podstawowych spraw.

Niektórzy nasi przeciwnicy, tu i za granicą, krytykują nas za mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski. Ciekawe, że tylko niewielu, jeśli rzeczywiście tacy byli, protestowało, gdy prowadziliśmy skuteczny lobbing na rzecz przyjęcia Polski do NATO. Ich obecne stanowisko można podsumować stwierdzeniem: "murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść". Musimy jednak wyjaśnić tutaj jedną kwestię. Gdy nieodpowiedzialne działania podejmowane przez rząd Polski bezpośrednio godzą i zagrażają interesom Polonii Amerykańskiej, to naszym świętym obowiązkiem jest zajęcie zdecydowanego stanowiska i obrona naszych interesów.

Na naszych oczach bowiem rewizji historii dokonują zwolennicy geobbelsowskiej zasady: "kłamstwo powtarzane wystarczająco często staje się prawdą". Jesteśmy ostatnim żyjącym pokoleniem, które było świadkiem wydarzeń podczas II wojny światowej i na nas ciąży obowiązek pozostawienia przyszłym generacjom dowodów sprzeciwiania się systematycznym próbom rewizji faktów historycznych. W przeciwnym przypadku zostaniemy potępieni przez następne pokolenia i przez historię.

My, Amerykanie polskiego pochodzenia, żyjemy w zróżnicowanym społeczeństwie w koegzystencji z innymi grupami etnicznymi. Czy pragniemy, aby nasze dzieci i wnuki uczono w szkole, że naród polski był wspólnikiem w eksterminacji innych ras, a oni sami są potomkami zbrodniarzy wojennych? Czy nie będą oni żyli w takim klimacie społecznym, w którym Amerykanie polskiego pochodzenia będą lękać się przyznania do swojego dziedzictwa w obawie przed reperkusjami w szkołach, miejscach pracy i lokalnych społecznościach? Chęć rządu polskiego do przypisywania zbrodni wojennych własnemu narodowi, który podczas niemieckiej okupacji wycierpiał jak żaden inny i którego członkowie ryzykowali życie, by ratować Żydów, jest sama w sobie karygodna i przestępcza. Czy to tylko krótkowzroczna próba przypodobania się obcym interesom z zamiarem przyciągnięcia większych inwestycji i zapewnienia Polsce przyjęcie do Unii Europejskiej, czy też może jest to podstępne podjęcie działań na rzecz czwartego i ostatniego rozbioru Polski?

Skąd bierze się ta gotowość do pokuty za czyny innych? Jest sprawą oczywistą, że wykorzystają to wrogie nam siły. Gdy rośnie wina Polaków, maleje odpowiedzialność Niemców. Czy jesteśmy już świadkami precedensu umożliwiającego wnoszenie pozwów sądowych domagających się od Polski odszkodowań za zbrodnie wojenne?

Aby zamącić całą sprawę, nasi przeciwnicy zarzucają nam antysemityzm, ksenofobię i bigoterię. Zarzuty te, oczywiście, są całkowicie absurdalne i rażąco nieprawdziwe. Zawsze utrzymywaliśmy doskonałe stosunki ze społecznością żydowską i możemy podać na to niezliczoną liczbę dowodów w postaci naszych inwestycji w Polsce z firmą Epstein, naszego poparcia dla żydowskich polityków, czy też ukazujących się w naszej gazecie korespondencji Henryka Szafira z Tel Awiwu oraz wiele innych. Będziemy jednakże zdecydowanie zwalczali wszelkie akty antypolonizmu bez względu na to, z jakich źródeł pochodzą.

W latach 70. i na początku 80. społeczność polsko-amerykańska była oburzona wizerunkiem Polaka przedstawionym w filmach, takich jak Tramwaj zwany pożądaniem i rozsiewaniem "kawałów o Polakach". Te incydenty bledną w porównaniu z nieodwracalnymi szkodami dokonywanymi obecnie, a wokół słychać niewiele głosów oburzenia w imieniu sumienia społecznego. W rzeczy samej, wielu uznaje nasze wysiłki za walkę Don Kichota z wiatrakami.

Bez wątpienia pragmatycznym, prawdopodobnie nawet rozważnym, działaniem z mojej strony byłoby pozostawanie na uboczu i pasywne przyglądanie się wydarzeniom. Wtedy byłbym przyjmowany z najwyższymi honorami zarówno przez rząd polski, jak i amerykański. Może inni na moim miejscu poszliby tą łatwiejszą drogą zamiast angażować się w coś, co niektórzy uważają za daremną walkę, ale dla mnie oznaczałoby to pozbycie się skrupułów i rezygnację z wypełniania obowiązków.

Dlaczego zarzuty o rzekomych zbrodniach Polaków wychodzą na jaw dopiero teraz, prawie 60 lat od zakończenia wojny? Czy czasem nie dlatego, że teraz znacznie trudniej udowodnić ich nieprawdziwość?

Edward Moskal
Chicago, 3 lipca 2001 r.

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1