Petone i Wellington jako "dar Boga na urodziny Nowej Zelandii" oraz dowody kontynuacji specjalnego potraktowania i opieki Petone przez Boga
(po polsku Dla polskiej wersji kliknij na tą flagę i angielsku For English version click on this flag)
Zaktualizowano: 2024/3/3

Najnowsze aktualizacje: Wstęp, #K5 i #364, #J3b, #K1a



Menu 1:

(Wybór języka:)


(Organizujące:)

Strona główna

Skorowidz

Menu 2

Menu 4

FAQ

Tekst [11] w PDF



(Po polsku:)

Petone

Petone w PDF

26ty dzień

Źródłowa replika tej strony

Trzęsienia ziemi

Sejsmograf

Artyfakt

Lawiny ziemne

Zburzenie hali w Katowicach

Tornada

Huragany

Katrina

Chmury-UFO

Columbia

Przepowiednie

Bóg

Dowód na istnienie Boga

Wymieranie lat 2030-tych

Pitna woda deszczowa

Energia słoneczna

Darmowa energia i perpetuum mobile

Telekinetyczne ogniwo

Grzałka soniczna

Telekinetyka

Samochody bez spalin

Telekineza

Strefa wolna od telekinezy

Telepatia

Trzęsienia ziemi

Sejsmograf

Artyfakt

Koncept Dipolarnej Grawitacji

Naukowa Teoria Wszystkigo 1985 roku

Totalizm

Pasożytnictwo

Karma

Prawa moralne

Nirwana

Teoria Życia z 2020 roku

Dowód na duszę

Wehikuły czasu

Nieśmiertelność

Napędy

Magnokraft

Komora oscylacyjna

Militarne użycie magnokraftu

Tapanui

Nowa Zelandia

Atrakcje Nowej Zelandii

Dowody działań UFO na Ziemi

Fotografie UFO

Chmury-UFO

Bandyci wśród nas

Tornado

Huragany

Katrina

Lawiny ziemne

Zburzenie hali w Katowicach

Ludobójcy

26ty dzień

Petone

Przepowiednie

Plaga

Podmieńcy

WTC

Columbia

Kosmici

UFOnauci

Formalny dowód na istnienie UFO

Zło

Antychryst

O Bogu naukowo

Dowód na istnienie Boga

Metody Boga

Biblia

Wolna wola

Prawda

Dr Pająk portfolio

Widea z moim udziałem

"Smart" TV

O mnie (dr inż. Jan Pająk)

Krótkie "o mnie"

Poszukuję pracy

Aleksander Możajski

Świnka z chińskiego zodiaku

Zdjęcia ozdobnych świnek

Radości po 60-tce

Kuramina

Uzdrawianie

Owoce tropiku

Owoce w folklorze

Postępowanie z żywnością

Ewolucja ludzi

Wszystko-w-jednym

Grecka klawiatura

Rosyjska klawiatura

Rozwiązanie kostki Rubika 3x3=9

Rozwiązanie kostki Rubika 4x4=16

Playlisty piosenkowe dla TV i PC

Instrukcja piosenkowych playlist

Wrocław

Malbork

Milicz

Bitwa o Milicz

Św. Andrzej Bobola

Liceum Ogólnokształcące w Miliczu

Klasa Pani Hass z LO Milicz

Absolwenci PWr 1970

Nasz rok

Wykłady 1999

Wykłady 2001

Wykłady 2004

Wykłady 2007

Wieś Cielcza

Wieś Stawczyk

Wszewilki

Zwiedzaj Wszewilki i Milicz

Wszewilki jutra

Zlot "Wszewilki-2007"

Unieważniony Zjazd "2007"

Poprzedni Zlot "2006"

Raport Zlotu "2006"

Korea

Hosta

Lepsza ludzkość

Pająk do sejmu NZ 2014

Pajak na Prezydenta 2015

Pajak na Prezydenta 2020

Pajak dla prezydentury 2020

Partia totalizmu

Statut partii totalizmu

FAQ - częste pytania

Replikuj

Memoriał

Sabotaże

Skorowidz

Menu 2

Menu 4

Źródłowa replika strony menu

Źródła wpisów do blogów

Tekst [18] w PDF

Tekst [17] w PDF

Tekst [13] w PDF

Tekst [12] w PDF

Tekst [11] w PDF

Tekst [10] w PDF

Tekst [8p/2]

Tekst [8p]

Tekst [7]

Tekst [7/2]

Tekst [7b]

Tekst [6/2]

[5/4]: 1, 2, 3

Tekst [4c]: 1, 2, 3

Tekst [4b]

Tekst [3b]

Tekst [2]

[1/3]: 1, 2, 3

X tekst [1/4]

Monografia [1/4]:
P, 1, 2, 3, E, X

Monografia [1/5]



(In English:)

Petone

Petone in PDF

26th day

Source replica of this page

Earthquakes

Seismograph

Artefact

Landslides

Demolition of hall in Katowice

Tornados

Hurricanes

Katrina

Cloud-UFOs

Columbia

Prophecies

God

Proof for the existence of God

The Great Purification of 2030s

Drinking rainwater

Solar energy

Free energy

Telekinetic cell

Sonic boiler

Telekinetics

Zero pollution cars

Telekinesis

Telekinesis Free Zone

Telepathy

Earthquake

Seismograph

Artefact

Concept of Dipolar Gravity

Scientific Theory of Everything of 1985

Totalizm

Parasitism

Karma

Moral laws

Nirvana

Theory of Life of 2020

Proof of soul

Time vehicles

Immortality

Propulsion

Magnocraft

Oscillatory Chamber

Military use of magnocraft

Tapanui

New Zealand

New Zealand attractions

Evidence of UFO activities

UFO photographs

Cloud-UFOs

Bandits amongst us

Tornado

Hurricanes

Katrina

Landslides

Demolition of hall in Katowice

Predators

26th day

Petone

Prophecies

Plague

Changelings

WTC

Columbia

Aliens

UFOnauts

Formal proof for the existence of UFOs

Evil

Antichrist

About God

Proof for the existence of God

God's methods

The Bible

Free will

Truth

Dr Pajak portfolio

Videos with me

"Smart" TVs

About me (Dr Eng. Jan Pajak)

Old "about me"

My job search

Aleksander Możajski

Pigs from Chinese zodiac

Pigs Photos

Healing

Tropical fruit

Fruit folklore

Food handling

Evolution of humans

All-in-one

Greek keyboard

Russian keyboard

Solving Rubik's cube 3x3=9

Solving Rubik's cube 4x4=16

Song playlists for TV and PC

Instruction for song playlists

NZ Driving Licence advice

Wrocław

Malbork

Milicz

Battle of Milicz

St. Andrea Bobola

Village Cielcza

Village Stawczyk

Wszewilki

Wszewilki of tomorrow

Korea

Hosta

1964 class of Ms Hass in Milicz

TUWr graduates 1970

Lectures 1999

Lectures 2001

Lectures 2004

Lectures 2007

Better humanity

Pajak for parliament 2014

Pajak regarding 2017

Pajak for parliament 2017

Party of totalizm

Party of totalizm statute

FAQ - questions

Replicate

Memorial

Sabotages

Index of content with links

Menu 2

Menu 4

Source replica of page menu

Text [13] in PDF

Text [11] in PDF

Text [8e/2]

Text [8e]

Text [7]

Text [7/2]

Text [6/2]

Text [5/3]

Figs [5/3]

Text [2e]

Figures [2e]: 1, 2, 3

Text [1e]

Figures [1e]: 1, 2, 3

X text [1/4]

Monograph [1/4]:
E, 1, 2, 3, P, X

Monograph [1/5]


(Auf deutsch:)

Dr Pająk portfolio

Über mich

Freie Energie

Telekinesis

Moralische Gesetze

Totalizm


(En français:)

Énergie libre

Telekinesis

Lois morales

Totalizm

Au sujet de moi


(En espańol:)

Energía libre

Telekinesis

Leyes morales

Totalizm

Sobre mí


(In italiano:)

Energia libera

Telekinesis

Leggi morali

Totalizm

Circa me




Menu 2:

(Przesuwne)

Oto wykaz wszystkich stron które powinny być dostępne pod niniejszym adresem (tj. na tym serwerze), w zestawieniu językowym - w 8 językach. Jest on częściej aktualizowanym powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1". Wybierz poniżej interesującą Cię stronę manipulując suwakami, potem kliknij na nią aby ją uruchomić:

Tu powinna być wyświetlona strona menu2_pl.htm.

(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na "Menu 2".)



Menu 3: (Alternatywne adresy tej strony:)

(Na płatnych serwerach:)

pajak.org.nz

totalizm.pl

(Na darmowym hostingu z FTP:)

drobina.rf.gd

geocities.ws/immortality

gravity.ezyro.com

nirwana.hstn.me

(Rzadziej aktualizowane:)

tornados2005.narod.ru




Menu 4:

(Przesuwne)

Oto wykaz adresów wszystkich totaliztycznych witryn działających w dniu aktualizacji tej strony. Pod każdym z owych adresów powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne strony wyszczególnione w "Menu 1" i "Menu 2", włączajac w to również ich odmienne wersje językowe (tj. wersje w językach: polskim, angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, włoskim, greckim i rosyjskim). Najpierw więc w poniższym okienku wybierz adres serwera z każdego masz zamiar skorzystać manipulując suwakami, potem kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy się strona reprezentująca ów serwer wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z "Menu 2" interesującą cię stronę i kliknij na nią aby ją uruchomić i przeglądnąć:

Tu powinna być wyświetlona strona menu.htm.

(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na "Menu 4".)


WSTĘP:
       Czy wiesz iż każdy kraj i naród zaczyna swe istnienie od "urodzinowego daru od Boga". Przykładem takiego daru jest stolica Wellington i miasto Petone powstałe w najbardziej korzystnym dla wyspiarskiej Nowej Zelandii miejscu i do dziś istniejące wyłącznie w wyniku takiego potwierdzonego unikalnym podpisem Boga "stworzenia urodzinowego daru Nowej Zelandii dla nowo rodzącego się wówczas chrześcijańskiego kraju i narodu". Jeśli zaś masz jakieś opory aby w to uwierzyć, przyglądnij się poniższym zdjęciom Fot. #1a (góra) i #J3d (dół) zestawionym po sobie aby pokazać przykłady dwóch trwałych tablic wmurowanych w obu tych miastach zaś historycznie dokumentujących ten urodzinowy dar Boga i nawet powtarzalnie potwierdzany unikalnymi "podpisami" iż jest właśnie od Boga. Jeśli zaś stać cię na to aby wybrać się do Nowej Zelandii, wówczas możesz obie te tablice osobiście zobaczyć a nawet je dotknąć, zaś w lokalnych bibliotekach i muzeach poczytać sobie ich historyczne udokumentowanie. Znaczenie obu tych historycznych tablic i ich historię streściłem nieco szerzej pod Fot. #F1ab oraz w #F1 i #F3 ze swej strony internetowej pigs_pl.htm i z wpisu #368 do blogów totalizmu, w #N1 do #N3 ze strony newzealand_visit_pl.htm i z wpisu #369 do blogów totalizmu, oraz w #L1 poniżej na niniejszej stronie. Oto moje zdjęcia pokazujące jak te historyczne płyty wyglądają (odnotuj na #1a symbolicznie udokumentowaną górę o zboczu kontynuującym zagłębianie się w morze):

Fot. #1a

Fot. #J3d
Fot. #1a (góra) (też Fot. #F1a (góra) strony "pigs_pl.htm"):
http://pajak.org.nz/i_am/wellington_1a.jpg

Fot. #J3d (dół) (też Fot. #F1b (dół) strony "pigs_pl.htm"):
http://pajak.org.nz/nz/odnowiony_napis_krzyza.jpg

Fot. #J3b niniejszej strony "petone_pl.htm":
http://pajak.org.nz/nz/celtycki_krzyz_petone.jpg

Fot. #1a (góra) i Fot. #J3d (dół): Górne zdjęcie "Fot. #1a" pokazuje powyżej jeden przykład z całej linii pamiątkowych płyt o wymiarach około 91 na 46 cm, wmurowanych w chodniki ulic miasta Wellington, które wraz z płytą z dolnego zdjęcia "Fot. #J3b" historycznie dokumentują "urodzinowy prezent unikalnie stworzony przez Boga dla noworodzącej się Nowej Zelandii" i jednocześnie zawierają potwierdzenie i ostrzeżenie mądrze zakodowanej w nie biblijnej wiadomości od Boga "Ja Jestem". Więcej zdjęć owych płyt z Wellington można wyszukiwać w internecie np. słowami kluczowymi: Shoreline 1840 plaque Wellington . Z kolei dolne zdjęcie "Fot. #J3d" pokazuje tablicę z "celtyckiego krzyża" w odległym o około 8 km od Wellington przemysłowym mieście Petone. Bóg mądrze zaszyfrował swój unikalny "podpis" pod "aktem Boga" jaki wyniósł w górę płaski ląd pod budowę Wellington i Petone, poprzez celowe oddzielenie ich około 8 km linią zbocza górskiego wzdłuż której dno morza NIE zostało wyniesione w górę oraz poprzez pozostawienie niewyniesionymi wszystkie pozostałe brzegi Zatoki Wellingtońskiej - patrz punkt #L1 poniżej. O takim wyróżnianiu swymi "Aktami Boga" Bóg też powtarzalnie przypomina np. unikalnymi "podpisami" pozostawiającymi miasto Petone nietkniętym kiedy jakiś kataklizm niszczy miejscowości z obu 4 stron świata wokół niego - np. przypadkiem wzmiankowanego też w niniejszym wstępie trzęsienia ziemi w Kaikoura z 13 na 14 listopada 2016 roku. Tymczasem gdyby owe "Akty Boga" były powodowane przez działającą przypadkowo naturę a NIE przez Boga, tak jak wmawia nam to kontrolowany przez UFOnautów monopol "oficjalnej nauki ateistycznej", wówczas niemożliwością byłoby zrujnowanie miejscowości z 4 stron świata wokół Petone, a pozostawianie specjalnie traktowanego przez Boga Petone zupełnie nietkniętym. Tablica z dolnego Fot. #J3d ujawnia też wysłannika Boga i datę jakie zainicjowaly w Petone "Akt Boga" powodujący owo "urodzinowe stworzenie daru Nowej Zelandii". Więcej faktów o owym jednoznacznie "podpisanym" przez Boga urodzinowym prezencie dokumentuję w punkcie #L1 poniżej na niniejszej stronie.
       Najistotniejsze jednak i najbardziej radosne jest iż Bóg do dzisiaj kontynuuje swoją opiekę i specjalne potraktowanie miasta Petone. Streśćmy więc tu chociaż krótko także opisywane szerzej na niniejszej stronie rodzaje cudów - którymi do dzisiaj cieszy się miasteczko Petone z powodu posiadania u siebie omawianego tu krzyża celtyckiego oraz istniejącego wokół niego "świętego miejsca pod gołym niebem". I tak, czy zastanawiało cię czytelniku, dlaczego właśnie opisane na tej stronie internetowej małe miasteczko Petone z Nowej Zelandii prawdopodobnie ma najwięcej słonecznych dni ze wszystkich miast Nowej Zelandii - tak jak "kontrast" z pobliskim Wellington w roli ustanowionego przez Boga "świadka" potwierdza to w blogu #366 oraz w #D1 do #D1a strony wtc_pl.htm. Kiedy więc w innych miejscowościach Nowej Zelandii szaleją burze, huragany, lub powodzie, nad Petone może formować się okrągłe "okno błękitnego nieba" i świecić słońce. Rozważ więc także co może sobą dowodzić wieloznaczność naukowych wyjaśnień dla takich powtarzalnych pojawień się "błękitnych okien w niebie ponad Petone" zilustrowanych na Fot. #I3ab poniżej na tej stronie. Wszakże ich częste manifestowanie tylko ponad Petone jednocześnie wymownie ilustruje definiowany i przypominany w moich publikacjach tzw. "kanon niejednoznaczności". Dokładniej ów "kanon niejednoznaczności" jest opisany w publikacjach wskazywanych jego nazwą linkami pozestawianymi na stronie skorowidz.htm - przykładowo w punkcie #H1 i w podpisie pod Fot. #H2a strony biblia.htm. Z kolei doskonała ilustracja jego wdrożenia w praktyce jest podana w #C2 mojej strony tornado_pl.htm. Zamanifestowanie tego kanonu zawsze jest cechą rozpoznawczą dla wszystkiego co spowodowane zostało za zgodą, albo nawet aktem, samego Boga.
       Czy rozważałeś też np. dlaczego Petone omijają niszczycielskie kataklizmy przez monopol "oficjalnej nauki ateistycznej" opisywane jako "naturalne", które obecnie podobnie jak w reszcie świata, coraz częściej trapią inne miejscowości Nowej Zelandii. (Odnotuj jednak iż upadłe moralnie ale technicznie zaawansowane cywilizacje kosmiczne jakich niektóre zdolności udokumentowałem w #K1 do #K6 niniejszej strony, są w stanie wszystkie te kataklizmy skrycie powodować na Ziemi swoimi gwiazdolotami UFO - o czym skrótowo ostrzegam m.in. w podpisie pod Fot. #N3b strony cielcza.htm, zaś szeroko wyjaśniam we wpisach od #363 do #359 do blogów totalizmu.) Przykładowo miasteczko Petone zupełnie ominęły efekty trzęsienia ziemi z jakie uderzyło NZ koło Kaikoura o północy z 13 na 14 listopada 2016 roku - a jakie opisałem szerzej m.in. w #J2 poniżej oraz w punkcie #R2 i na "Fot. #R2abc" ze strony o nazwie quake_pl.htm. Tamto trzęsienie ziemi z Kaikoura zburzyło budynki w sąsiednich miejscowościach położonych we wszystkich czterech kierunkach świata od Petone. Petone ominęły też efekty szeregu powodzi typu np. tej jaka dnia 2023/1/27 poszkodowała NZ miasto Auckland oddalone o około 666 kilometrów na północ od Petone, a nawet ominęła je furia potężnego cyklonu Gabrielle - jaki zdewastował niemal połowę Wyspy Północnej NZ na której Petone jest zlokalizowane. Tymczasem ani tzw. "zbiegi okoliczności" ani "przypadki" mające jakoby cechować tzw. "naturę" typowo NIE łamią aż tak wyraźnie matematycznego prawdopodobieństwa jakie zgodnie z "materialistycznym redukcjonizmem" naszej ateistycznej oficjalnej nauki ma jakoby rządzić byciem "poszkodowanym" lub "ominiętym" przez "akty natury".
       Albo rozważ dlaczego w Nowej Zelandii istnieje tylko jedna kolonia białych czapli i to oddalona setki kilometrów od Petone, chociaż jeden z tych mistycznych ptaków adorowanych przez religie Wschodu uparł się aby wysiadywać na samochodzie autora tej strony i wpatrywać się w okna jego mieszkania - tak jak ilustruje to zdjęcie z Fot. #B2ab niniejszej strony. Albo rozważ tajemniczo brzmiącą nazwę "Arawa" już około lat urodzin autora tej strony przyporządkowaną do mieszkania jakie on zakupił w 2012 roku, znaczenie zaś jakiej wyjaśnił dopiero w 2021 roku i opisał je w punkcie #A3 swej strony klasa.htm oraz we wpisie #352 do blogów totalizmu. Albo docieknij "co" i "dlaczego" symbolicznie starało się nam uświadomić "serce" wypalone w centralnym pasie trawy z najważniejszej promenady Petone - pokazane poniżej na Fot. #J3c , a także "dlaczego" na chodnikach Petone nagle tak często zaczęły mrowić się wytopienia stóp UFOnautów, poniżej dokumentowane w #K1 i w #K3 do #K5 tej strony, niedawne zamrowienie się owych śladów w Petonie ja wyjaśniam reakcją "przeciwników Boga i ludzi" starających się przeciwdziałać skutkom ujawnienia się w Petone chrześcijańskiego świętego obszaru pod gołym niebem jaki wskazuję poniżej już w następnym paragrafie.
       Wszystkie powyższe niezwykłe zagadki nieustannie nam podkreślają iż ich źródłem zawsze jest udokumentowany w punktach #J1 do #J3v niniejszej strony empiryczny materiał dowodowy manifestowany przez obszar przy położonym na obrzeżu petońskiej plaży tzw. "krzyżu celtyckim". Zdaniem autora tej strony krzyż ten oznakowuje chrześcijański święty obszar pod gołym niebem jedyny taki w całej Nowej Zelandii i wyraźnie błogosławiący Petone specjalnym potraktowaniem i ochroną Boga. Jednocześnie krzyż ten wskazuje też położenie Petońskiego "energetycznego czakramu Ziemi", o których to chakramach wiadomo iż typowo są umiejscowione właśnie w świętych obszarach. Na użytek okolicznej ludności czakramy te emitują uspokajające nerwy i wzmacniające ciało energie i uczucia pokoju od zagrożeń oraz odprężenia od trosk. Owa inteligentna energia bijąca z czakramu w owym świętym obszarze z Petone jest aż tak silna, że kiedy ja siadam na jednej z umieszczonych tam ławeczek i po odcięciu swych zmysłów od wpływu zewnętrznych zakłóceń skupię całą swoją uwagę na wewnętrznych doznaniach, wówczas jestem w stanie fizykalnie odczuć jej kojący przepływ przez ciało i jej odprężające działanie na umysł - w odczuwaniu czego mi zapewne dopomaga pamięć doznań uprzednio przeżytego zjawiska zapracowanej nirwany. Energie czakramów Ziemi są także znane ze swych zdolności intuicyjnego przyciągania do takich świętych miejsc wszystkiego co żyje i co cechuje się wyższą od innych wrażliwością na doznawane odczucia - tak jak opisałem to we WSTĘPie i od #J2 do #J2c ze strony stawczyk.htm oraz we wpisie #344 do blogów totalizmu. W Petone to przyciągające działanie owej cudownej energii przenoszonej przez Drobiny Boga np. powoduje iż w dni kiedy pogoda i jednocześnie dzień wolny od pracy zaludniają petońską plażę, wówczas niemal połowa ludzi odpoczywających na tej relatywnie długiej plaży intuicyjnie gromadzi się właśnie w bliskości owego krzyża celtyckiego. Stąd moim zdaniem "moce" ochrony przez Boga, czynienia cudów i wypełniania próśb zawartych w ludzkich modlitwach przez ów petoński święty obszar pod gołym niebem daje się oszacować na w przybliżeniu równe "mocom" jakimi cechuje się Bazylika i energetyczny czakram ziemi z Jasnej Góry w polskiej Częstochowie - które to oszacowania tychże "mocy" zdają się być potwierdzane przez wyniki badań i osobistych doświadczeń opisywanych np. w #R2 do #R2ab ze strony quake_pl.htm i we wpisie #278 do blogów totalizmu, jak i być potwierdzane przez znaczenie słowa "Arawa" wyjaśnione w #A3 do #A4 ze strony klasa.htm i we wpisie #352 do blogów totalizmu, a także przez postulaty z #J2 do #J2c strony stawczyk.htm i wpisu #344 do blogów totalizmu.
       Wiele mówiąca jest też data wyniesienia w górę lądu pod zabudowę Petone. Aż do maja 1840 roku, obecny obszar Petone stanowiło rozległe bagno porośnięte dżunglą. NIE zniechęciło to jednak angielskiej kompanii osadniczej do sprzedawania działek pod budowę domów na owym bagnie, zaś przybyłym z Anglii osadnikom NIE przeszkodziło to budować tam drewniane i trzcinowe chałupy. Jednak omawiana msza z dnia 23 lutego 1840 roku odbyta w miejscu obecnie wskazywanym powyższym "krzyżem celtyckim", zmieniła to wszystko. Dokładnie w trzy miesiące później, bo dnia 26 maja 1840 roku w Petone oraz w pobliskim Wellington zaczęła się seria łagodnych trzęsień ziemi. Stopniowo wyniosły one Petone i Wellington do obecnej wysokości oraz wysuszyły jej bagno. W Wellington do dzisiaj na chodnikach ulic wmurowane są plakietki oznaczające granice tamtejszego lądu i morza na początku 1840 roku. Pierwsze z tych trzęsień ziemi jest raportowane w artykule miejscowej gezety opublikowanym na stronie internetowej https://teara.govt.nz/en/document/4379/first-record-of-a-wellington-earthquake . Trzęsienia te były jednak litościwe dla osadników z Petone i nie poniszczyły ich domów. Dopiero na ich końcu, zapewne aby otoczyć to wywyższenie obszaru Petone niepewnością "kanonu niejednoznaczności" i stąd aby NIE łamać "wolnej woli" ludzi poznających te fakty, ostatnie z tych trzęsień zaszłe dnia 23 stycznia 1855 roku, zaś opisane na stronie https://www.nzgeo.com/stories/the-day-the-earth-shifted/ , było na tyle silne aby zniszczyć co bardziej prymitywne budynki, aczkolwiek w Petone nikt NIE został przez nie uśmiercony. Szczerze mówiąc to przebieg i następstwa tych trzęsień ziemi i wywyższenie przez nie bagnistego lądu obecnego Petone oraz części niedalekiego Wellington na mnie sprawia wrażenie iż już od owej historycznej mszy w dniu 1840/2/23 ów obszar z Petone został zaplanowany przez Boga jako święty obszar - tyle iż, niestety, obszar ten musiał odczekiwać aż ktoś odkryje manifestacje jego świętych cech. (Później sąsiedzkie Wellington też zgodnie z planem Boga zostało stolicą kraju aby w swych instytucjach utrzymywało historyczne zapisy jakie m.in. dopomogły w udokumentowaniu opisywanego na tej stronie świętego obszaru Petone, a także aby tym co poszukują prawdy wyraźnie ilustrować odmienność cech zdarzeń zaszłych w Petone od zdarzeń z jego sąsiedztwa.)
       Specjalne potraktowanie przez Boga i boską opiekę nad tym świętym obszarem (i nad położonym tuż przy nim całym miasteczkiem Petone) po raz pierwszy odnotował dopiero autor tej publikacji. Z kolei materiał dowodowy jaki to potwierdza opisuje on na niniejszej stronie. Niefortunnie, wielu z nas ludzi NIE rozumie iż aby NIE łamać ogromnie istotnej tzw. "wolnej woli" osób jakie z nim się zapoznają, ów materiał dowodowy musi spełniać tzw. "kanon niejednoznaczności" który - aby ciągle Bóg mógł odróżniać tych co są zdolni zidentyfikować prawdę od tych ślepych na prawdę, musi cechować absolutnie wszystko co dotyczy Boga. Z powodu działania tego kanonu, odnotowanie opisanego tu specjalnego potraktowania miasteczka Petone przez Boga wymagało umiejętności dostrzegania oznak, na które osoby niewytrenowanie w wypatrywaniu tego co powszechnie niedostrzegane często patrzą a NIE widzą - tak jak to Biblia wielokrotnie powtarza w swych wersetach (np. w "Mateuszu" 13:14). Ponadto wymagało to także odwagi publicznego stwierdzania prawdy aż tak niepopularnej w obecnych czasach iż za jej głoszenie coraz częściej jest się karanym. Na dodatek, w tym przypadku owo odnotowanie nastąpiło także na przekór iż na swe życie autor zarabiał jako "zawodowy naukowiec" - czyli pracował w "zawodzie" dzisiaj typowo zachowującym się jakby był on opłacany za negowanie istnienia Boga. W swej karierze badawczej z kilku uniwersytetów świata autor zajmował też stanowiska profesorskie w aż dwóch odmiennych dyscyplinach naukowych, żadna z których z badaniami Boga NIE ma nic wspólnego (tj. w "Inżynierii Mechanicznej" i "Budowie Maszyn" oraz w "Informatyce" i "Naukach Komputerowych") - patrz jego strona autobiograficzna. Co intrygujące, od czasu swych studiów siebie samego uważał za "ateistę" - na szczęście tylko do czasu opracowania przełomowej Teorii Wszystkiego z 1985 roku (jaka aby unikać sekretnych blokad jej publikowania jest także upowszechniana pod odmienną nazwą Koncept Dipolarnej Grawitacji) - która to teoria zainspirowała go m.in. do sformułowania aż kilku naukowo niepodważalnych dowodów iż Bóg istnieje. Dwa najnowsze z tych dowodów obejmują empiryczny bazujący właśnie na ustaleniach "Inżynierii Mechanicznej" i "Informatyki" a opracowany w 2021 roku zaś zaprezentowanego w punktach #D1 do #D4 strony 2020zycie.htm, oraz nieco wcześniejszy dowód formalny na istnienie Boga z 2007 roku (tj. w jednostkach "lata ludzkie" starszy o dwukrotność świętej liczby "siedem"), opracowany podczas profesury na Uniwersytecie Ajou z Korei Południowej, zaś wraz z kilkoma poprzedzającymi go pokrewnymi dowodami empirycznymi zaprezentowany w punktach #G2 i #G3 strony god_proof_pl.htm. W odnotowaniu przez autora tego specjalnego potraktowania miasteczka Petone przez Boga znacząco też pomogło iż w swym życiu emigranta powtarzalnie tracącego uczelniane posady z powodu oficjalnie prześladowanej tematyki jego badań, autor nieustannie zmuszony był zmieniać miejsca swego zamieszkania - doskonale więc wiedział jak wygląda życie w miejscowościach mieszkańcy jakich pozapominali o Bogu. Kiedy więc w 2001 roku autor przeniósł się do Petone, natychmiast już od wówczas odnotował jego niezwykłość i z rosnącym podziwem zaczął badać oraz systematycznie dokumentować zdarzenia z tego miasteczka. Dopiero jednak w słoneczną jesienną środę dnia 2018/4/25 zostało mu ujawnione, że niezwykłość obszaru oznakowanego pamiątkowym krzyżem celtyckim z petońskiej plaży opisywanym i zilustrowanym w punkcie #J3 poniżej na tej stronie, ma historyczne uzasadnienie, tj. że świętość tego obszaru z wybrzeża Petone najprawdopodobniej wynika z faktu iż było ono miejscem pierwszej w całej Nowej Zelandii mszy chrześcijańskiej (prezbyteriańskiej), czyli że jest ono rodzajem "świątyni pod gołym niebem".
(Przed ową datą autor posądzał iż w bliskości tego miasteczka żyje owych wymaganych przez Biblię "10 sprawiedliwych" jakich opisuje np. w #I1 do #I2 ze strony o nazwie quake_pl.htm.) W jakiś czas po odnotowaniu świętości obszaru położonego przy w/w krzyżu celtyckim z petońskiej plaży, autor tej strony przekonał się również, że podobne święte obszary Bóg postwarzał w zasięgu pielgrzymki możliwej do odbycia przez każdego mieszkańca planety Ziemia ufającego prawdom z wersetów Biblii. Wygląda więc na to iż celem stworzenia całej sieci tych świętych obszarów jest umożliwienie i nakłonienie każdego wierzącego w Boga aby w obecnych przełomowych czasach egazminu ludzkości przynajmniej raz w swym życiu udał się na osobistą pielgrzymkę do któregoś z takich świętych obszarów i poprzez swą szczerą, własną i omijającą wszelkich pośredników modlitwę ustanowił bezpośredni związek ze swym Bogiem i Stwórcą, a jednocześnie aby poprzez aktywne podjęcie takiej pielgrzymki udokumentował Bogu moc swej wiary i stworzył sobie okazję aby w owym miejscu specjalnego potraktowania przez Boga móc osobiście poprosić o opiekę i pomoc we wszelkich sprawach jakie są najważniejsze dla przebiegu i efektów jego/jej życia.
       Jak to dobrze iż w zainicjowanych pandemią "covid-19" czasach egzaminu i przykładowego zakwalifikowania każdej osoby i społeczności do biblijnej kategorii "ziarna" lub "plew", mamy Biblię zaś Bóg ujawnia nam też przykłady takie jak Petone. Wszakże bosko-precyzyjnie sformułowane wersety Biblii znacznie precyzyjniej od wielu religii wyjaśniają nam cel dla którego Bóg nas stworzył, a także wskazują jak mamy żyć. To z kolei co Bóg zilustrował w Petone demonstruje jak efektywne są metody działania Boga - a jednocześnie pozwalające aby w zgodzie ze swą "wolną wolą" każdy wybrał i zadecydował swój los. Warto więc aby np. symboliczna wymowa owocowego drzewka figa, w Biblii opisanego np. w wersetach 11:12-14 z "Marka", w 21:18-19 z "Mateusza", 13:6-9 z "Lukasza", nakłoniła nas do ochotniczego wzięcia sobie do serca tych dwóch przykładów. Wszakże podobnie jak coraz więcej dzisiejszych ludzi i społeczności, to drzewko figowe także np. w wersetach 11:20-21 z "Marka" doskonale nam ilustruje do czego prowadzi ignorowanie celu swego istnienia czyli zamiast rodzenia trwałych owoców dla dobra innych, samolubne obrastanie krótkotrwałymi liśćmi powodującymi tylko czyjś własny wzrost.

* * *

Treść tej strony autoryzuje dr inż. Jan Pająk, czyli badacz, odkrywca i wynalazca Nowej Zelandii i Polski oraz WorldCat Identity (tj. "Tożsamość Światowej Kategorii" - patrz strona http://worldcat.org/identities/), losy życiowe którego opisane są na jego autobiograficznej stronie o nazwie pajak_jan.htm. Z zawodu dr inż. Jan Pająk to nauczyciel akademicki, który uczył studentów i prowadził badania na 10 uczelniach świata gdzie wykładał całą gamę przedmiotów z aż dwóch odmiennych dyscyplin, tj. z dyscypliny Inżynierii Mechanicznej i Budowy Maszyn najpierw na swej rodzimej Politechnice Wrocławskiej, potem zaś na uniwersytetach w Nowej Zelandii (Canterbury), Malezji (Kuala Lumpur) i Borneo (Kuching), a także z dyscypliny Inżynierii Softwarowej oraz Języków Programowania na czterech uczelniach Nowej Zelandii (tj. na: Invercargill College, Dunedin University, Timaru Polytechnic i Wellington Institute of Technology) oraz na uniwersytetach z Cypru (Famagusta) i Korei Południowej (Suwon). Na aż czterech z tych uczelni (tj. na uniwersytetach z Cypru, Malezji, Borneo i Korei) był zatrudniony na stanowisku profesora uniwersyteckiego. W początkowej części 21 wieku dr inż. Jan Pająk tym wyróżnił się też z grona nadal żyjących wówczas odkrywców i wynalazców oraz jednocześnie obywateli Polski lub/i Nowej Zelandii, że stał się najszerzej z nich znanym wtedy w świecie, najróżnorodniej interpretowanym, a ponadto najbardziej produktywnym - na przekór prowadzenia badań bez finansowania i na zasadach jakoby prywatnego "hobby" naukowego wymuszanego oficjalną dezaprobatą badanych przez niego obszarów wiedzy, oraz na przekór iż wyniki jego badań stanowią jedną ze skrycie najzacieklej obecnie na świecie zwalczanej i ukrywanej wiedzy i prawdy. Aby dać tu jakieś pojęcie ile trudu, środków i ekspertyzy ktoś niewypowiedzianie potężny wkłada aby skrycie wyszydzać wyniki badań autora tej strony - oglądnij około półgodzinne wideo Ruch Oporu – Bity Nadśliskie full album, lub poczytaj #I4 oraz #A5 do #A5.1 ze strony totalizm_pl.htm. (Odnotuj iż na wypadek, że kiedyś może jednak się to wydać - tak jak obiecuje to Biblia w wersecie 10:26 z "Mateusza", ów ktoś bardzo fachowo dopilnowuje także aby wyszydzać na sposób legalnie dziś NIE zabraniany.) Poznając metody tego wyszydzania i obrzydzania przekonasz się, że właśnie przeglądasz stronę jednego z najbardziej kosztownie prześladowanych, wyszydzanych i blokowanych naukowców ludzkości, który pechowo dla siebie tym się naraził jakiejś potężnej mocy iż odkrył to co wyjaśnił w {10} do {12} z punktu #H2 strony o nazwie biblia.htm i we wpisie #354 do blogów totalizmu, zaś empirycznie potwierdził np. w #K1 do #K4 niniejszej strony petone_pl.htm i we wpisach #347 oraz #355 do blogów totalizmu. Tylko krótkie streszczenie i zilustrowanie najważniejszego dorobku jego odkryć, wynalazków, teorii i naukowo niepodważalnych dowodów formalnych wymagało przygotowania aż szeregu półgodzinnych filmów nauczających udostępnianych za darmo w internecie albo w trzech językach, tj. polskim, angielskim i niemieckim - przykładowo: filmu "Dr Jan Pająk portfolio" polskojęzyczną wersję którego można oglądnąć pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM i filmu "Napędy Przyszłości" polskojęzyczna wersja którego upowszechniana jest z adresu https://www.youtube.com/watch?v=lBVQfl2bbtI; czy angielskojęzycznego i niemieckojęzycznego 4-minutowego filmu "How big is the Magnocraft" upowszechnianego z adresu https://www.youtube.com/watch?v=hkqrVePSj6c; albo też filmów udostępnianych z narracją w języku polskim ale z napisami w języku angielskim (niestety, od połowy 2022 roku często przez kogoś sekretnie blokowanymi) - przykładowo: filmu "Świat bez pieniędzy: Ustrój Nirwany" udostępnianego pod internetowym adresem https://www.youtube.com/watch?v=W9YFI6Fer9E, czy filmu "Zagłada ludzkości 2030" upowszechnianego pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=o06UvHgahr8 (odnotuj, że owe napisy w języku angielskim, jeśli NIE są dla danego obszaru lub osoby blokowane, wówczas mogą być "włączane" lub "wyłączane" na życzenie klikaniem na ikonkę "cc", tj. "subtitles/closed captions", z dolnej-prawej części danego filmu). Niestety, dotychczasowe efekty przełomowych wyników jego badań stanowią ilustrację jak doskonale dzisiejszą sytuację z prawdą, wiedzą i "oficjalną nauką ateistyczną" odzwierciedla mądrość życiowa wersetów Biblii z Mateusza 13:57, Łukasza 4:24 i Jana 4:44, a także mądrość ludowa zawarta w przysłowiu "prawda w oczy kole". Wszakże np. w Nowej Zelandii aż do dzisiaj o istnieniu i wynikach jego badań niemal nikt NIE chce wiedzieć. Z kolei np. w Polsce dla unieważnienia, zaprzeczenia, wyciszenia i zwalczenia jego odkryć, wynalazków i dowodów formalnych sporo rodaków konspiruje się w gangi postępujące jak monopole wypaczające prawdę i zapominające o Bogu (tak jak przykładowo dokumentuje to od #A5 do #A5.1 strona o nazwie totalizm_pl.htm), a stąd jakie przyszłym pokoleniom usiłują pozostawić tylko kłamstwa, śmieci, pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę. Najgorsze jednak iż gro opanowanych chroniczną pasywnością dzisiejszych mieszkańców Ziemi utrzymujących się z oderwanych od życia "prac umysłowych" i wygłaszania "przemówień" bogatych w słownikowe obietnice "co" jednak zupełnie pozbawionych wyjaśnień inżynierskiej procedury "jak" ich zrealizowania, tak już odwykło od wykonywania produktywnej "pracy fizycznej" i rzeczywistych działań opisywanych np. w punktach #G3 do #G5 strony wroclaw.htm i tak zatopiło się w iluzji, zakłamaniu i propagandzie swych komórek, komputerów i telewizji, że NIE są już w stanie nawet posadzić na nieużytkach, miedzach lub przy drogach kilku drzew wysoce użytecznych w nadchodzących czasach powszechnego głodu a opisywanych pod Fot. #A1 z mojej strony cielcza.htm, posiać w swych ogródkach jadalne warzywa i sadzonki, czy podjąć jakiekolwiek rzeczywiste działania broniące ich, ichnich potomków oraz pozostałych bliźnich przed szybko nadchodzącą zagładą lat 2030-tych.

Warto też wiedzieć, że wielkość druku zarówno tej, jak i wielu innych stron autora daje się zwiększać aż do około 300% standardowej wielkości tego druku. To zaś pozwala aby stronę tę łatwo czytać bez użycia okularów. Każde bowiem software użyte do jej wyświetlania ma wbudowany w siebie tzw. "zoom". Np. w "Google Chrome" ów "zoom" odsłania się kliknięciem na pionowy "trzykropek" w prawym górnym rogu ekranu, poczym druk można zwiększać lub pomniejszać klikając na plus lub minus owego "zoom". "Firefox" ten sam "zoom" odsłania kliknięciem tam na trzyliniowy myślnik, zaś "Internet Explorer" - po kliknięciu tam na 8-zębowy "trybik". Także zdjęcia i widea z tej i z innych stron autora też daje się powiększać nawet do 500% ich oryginalnej wielkości - co pozwala np. na dokładne oglądnięcie sobie twarzy kogoś kto nas interesuje. Najprościej takie powiększanie zdjęcia uzyskać najpierw na nie klikając - tak aby ukazało się ono w odrębnym okienku. Potem należy (też kliknięciem) pokazać je sobie z tego odrębnego okienka na ekranie komputera. Mając zaś je już na ekranie komputera, można otworzyć sobie dla niego "zoom" jaki opisałem powyżej dla powiększania druku tej strony, poczym klikając na + lub - owego zoom można sobie owo zdjęcie z ekranu dowolnie zwiększać lub pomniejszać.

Część #A: Informacje wprowadzające tej strony:

      

#A1. Co mnie zamotywowało do przygotowania tej strony:

Motto: "Prawdziwie święte miejsca zawsze wyglądają bardzo skromnie - na przekór iż są ono ustanawiane aby upewniać wierzących, że za podejmowanie trudów odbycia do nich pielgrzymki wszystkie modlitwy o interwencję są tam pilniej i przychylniej wysłuchane."

      
       Pretendujemy, że jesteśmy "wysoce cywilizowani". Jednak żyjemy w szczególnie niemoralnych czasach. Gdyby przykładowo Jezus pojawił się teraz wśród ludzi i czynił to co w Biblii opisywane jest jako przykłady wyjątkowo moralnego postępowania nakazywanego ludziom przez Boga, wówczas wszystko to co by uczynił dzisiaj okazywałoby się już nielegalne i karalne. Ludzkie zrozumienie moralnie poprawnego postępowania uległo bowiem w międzyczasie aż tak znacznemu powypaczaniu i dewaluacji w porównaniu z ponadczasowymi standardami moralnymi zdefiniowanymi w Biblii, że nawet najbardziej moralne postępowanie samego Jezusa dzisiaj okazałoby się karane przez prawo, byłoby brane za obrazę przez wielu krzykliwych lecz wpływowych ludzi, oraz przyjmowane byłoby wrogo przez wielu bogaczy i polityków - tak jak satyrycznie ilustrują to punkty #D1 i #C3 strony o nazwie antichrist_pl.htm oraz punkt #G3 strony o nazwie przepowiednie.htm. W rezultacie, w dzisiejszych niemoralnych czasach Jezusa też zapewne spotkałby podobny los jak w starożytności, zaś w obliczu aż tak jawnego nieposłuszeństwa Bóg ponownie zmuszony byłby karać, prześladować i rozpraszać po świecie odpowiedzialny naród - tak jak przez cały czas trwania chrześcijaństwa Bóg czyni to z Żydami. Ta dzisiejsza wysoka niemoralność ludzi wynika z monopolu i nieudolności dotychczasowej oficjalnej nauki ateistycznej, która swymi prymitywnymi narzędziami ciągle NIE jest w stanie dociec i ogarnąć Boga, dlatego insynuuje iż "Boga NIE ma" i promuje postępowanie typu "hulaj dusza piekła NIE ma" (patrz punkt #A2 poniżej, lub punkt #I1 strony o nazwie god_istnieje.htm). Jeśli zaś jakiś dzisiejszy zawodowy naukowiec bada już oficjalnie Boga (np. bada nakazy Boga wyrażone w Biblii), wówczas aby się "NIE wychylać", zawsze czyni to z intencją "negowania" - np. udowadniania, że dany cud mógł zostać sfabrykowany, wyjaśnienia że dane zdarzenia były tylko ciągiem "przypadków", itp. Przy takim zaś anty-boskim nastawieniu, owi ateistyczni naukowcy NIE są w stanie odnotować wielu prawd, które dla znacznej liczby ludzi okazują się potem sprawą życia i śmierci. Przykładowo, ateistyczni naukowcy NIE są w stanie odnotować, że niemoralnie postępujące społeczności są przez Boga trapione śmiercionośnymi kataklizmami - tak jak wyjaśniają to punkty #I3 do #I5 niniejszej strony, punkty #G2 oraz #H2 do #H7 strony o nazwie tapanui_pl.htm, punkty #C1 i #E2 strony o nazwie day26_pl.htm, czy cała strona o nazwie 2030.htm oraz bazujący na niej darmowy film z YouTube o tytule Zagłada ludzkości 2030. Albo odnotować, że instytucje, które zaprzestały słuchania głosu sumienia są przez Boga "eliminowane", zaś indywidualni ludzie głusi na głos swego sumienia są przez Boga przedwcześnie uśmiercani - zgodnie z "zasadą wymierania najniemoralniejszych" (wyjaśnioną szerzej m.in. w punktach #G4 i #G1 strony o nazwie will_pl.htm, w punkcie #A2.7 strony o nazwie totalizm_pl.htm, czy w punkcie #B1 strony o nazwie changelings_pl.htm). Albo zrozumieć, że każdą wojnę zawsze w ostatecznym rozrachunku przegrywa agresor - tak jak wyjaśniają to punkty #I2 i #E3 ze strony o nazwie bitwa_o_milicz.htm. Albo przyjąć do wiadomości, że tzw. "naukowa moralność", wzmiankowana w punkcie #I5 tej strony, w rzeczywistości jest odmianą "niemoralności" i jest przez Boga karana tak samo surowo jak każda inna forma niemoralnego zachowania. (Owa "naukowa moralność" to reguły moralne które spełniają naukową definicję "moralności" przytoczoną w punkcie #B2 strony morals_pl.htm, a stąd które są zalecane ludziom przez reprezentantów najróżniejszych dyscyplin dzisiejszej oficjalnej nauki - na przekór, że wcale NIE spełniają one definicji "faktycznej moralności" nakazanej ludziom przez Boga, jaka to definicja została przytoczona w punkcie #B5 owej strony morals_pl.htm, zaś przykładem jakiej to naukowej moralności jest ukrywanie przez dzisiejszą "oficjalną naukę ateistyczną" dowodów na istnienie Boga i równoczesne upowszechnianie "teorii ewolucji" - tak jak to ilustrują np. rozważania z #D1 do #D6 ze strony 2020zycie.htm.) Poprzez też ignorowanie faktu, że Bóg ma swoje cele do osiągnięcia i metody prowadzące do owych celów, owi naukowcy NIE są również w stanie wykryć, że wszystkie społeczności mogą efektywnie bronić się przed kataklizmami - tak jak wyjaśniają to punkty #H1, #I2 i #J1 strony quake_pl.htm, że instytucje mogą łatwo unikać zostania "wyeliminowanymi" - dzięki poprawnemu wdrożeniu u siebie zaprojektowanego przez Boga "schematu wzrostu" wyjaśnionego w punkcie #J5 niniejszej strony, zaś indywidualni ludzie mogą oddalać niebezpieczeństwo przedwczesnej śmierci poprzez przestrzeganie nakazów i wymagań Boga zawartych w Biblii oraz podpowiadanych nam przez organ "sumienia", lub poprzez zwykłą zmianę praktykowanej filozofii na totalizm - tak jak wyjaśniają to np. punkty #G6 i #G7 strony will_pl.htm, oraz punkt #J5 niniejszej strony. W rezultacie tych ignoranckich postępowań oficjalnej nauki ateistycznej, nasza cywilizacja coraz bardziej oddala się od prawdy o Bogu, coraz bardziej zbliża się do anarchii i samozniszczenia, coraz częściej jest karana za swą niemoralność narastająco niszczycielskimi kataklizmami, zaś długowieczność ludzi zamiast wzrastać, ostatnio zaczęła ulegać skróceniu z powodu konieczności przedwczesnego uśmiercania przez Boga najniemoralniejszych osobników i społeczności. Na szczęście dla prawdy, niedawno powstała odmienna i konkurencyjna wobec dotychczasowej, nowa nauka zwana "nauką totaliztyczną" (tj. ta nauka opisywana w punkcie #A2 niniejszej strony). Nauka ta pomału prostuje kłamstwa, błędy i wypaczenia powprowadzane przez starą, monopolistyczną, "oficjalną naukę ateistyczną" (tj. przez tą starą, monopolistyczną, oficjalną naukę, której kłamstw i błędnych twierdzeń my ciągle musimy uczyć się w szkołach i na uczelniach). Jednym z tematów objętych owym prostowaniem błędów i wypaczeń oficjalnej nauki jest prawda stwierdzeń Biblii. Niniejsza strona w swej "części #I" (szczególnie w jej punktach #I3 i #I3.1) dostarcza materiału dowodowego jaki potwierdza prawdę zawartej w Biblii obietnicy Boga, że "Bóg NIE ześle żadnego kataklizmu który by zniszczył czy poważnie poturbował miasto albo społeczność w obrębie której zamieszkuje co najmniej 10 tzw. 'biblijnych sprawiedliwych' ". (Kim dokładnie są owi "biblijni sprawiedliwi", oraz jak każdy może przeprowadzić test czy on sam należy do tej wyjątkowej kategorii, wyjaśniam to w punkcie #I1 ze swej strony o nazwie quake_pl.htm.) Ów materiał dowodowy jest opisany w punktach #I3, #I3.1, #I5 i #J2 tej strony. Pozostaje on też sprawdzalnym dla każdego czytelnika tej strony. Wszakże dotyczy on dobrze udokumentowanych faktów i miejscowości (tj. bazuje na faktach opisanych w artykułach z gazet dostępnych w internecie, dotyczy zjawisk i miejscowości też opisanych w internecie - np. dzisiejszego nowozelandzkiego miasteczka "Petone", zlokalizowanego na przedmieściu Wellington, w którym to miasteczku mieszka m.in. autor niniejszej strony, itp.: po przykłady patrz punkty #J1 do #J3 niniejszej strony). W sytuacji więc, kiedy powtarzalnie potrząsane aż do dzisiaj przez Boga miasto Christchurch NIE spojrzało nawet na publiczną ofertę autora tej strony, aby zastopować tam dalsze trzęsienia ziemi z pomocą bazującej na moralności metody opisanej w punktach #J1 i #P5.1 strony o nazwie quake_pl.htm, być może wiele lat musi dalej upłynąć zanim powszechnie dostępny stanie się także jakikolwiek inny podobnie naukowo potwierdzony materiał dowodowy na absolutną prawdę stwierdzeń i obietnic z Biblii. W międzyczasie zaś miasteczko Petone i miasto Christchurch z Nowej Zelandii zapewne zdążą już przejść do legend o moralności - podobnie jak do legend przeszło już miasto "Niniwa" opisane w Biblii i polskie miasto "Wineta" opisana w punkcie #H2 na stronie tapanui_pl.htm.
Petone, Nowa Zelandia, 17 października 2012 roku


#A2. Materiał dowodowy tej strony mógł być zgromadzony tylko dzięki powstaniu "totaliztycznej nauki" z jej "a priori" podejściem do badań:

       Już jako małe dzieci wszyscy się przekonujemy o jednej z najbardziej fundamentalnych prawd naszego świata fizycznego, mianowicie, że "aby coś poznać naprawdę dokładnie, trzeba to oglądać, egzaminować lub badać z więcej niż jednej strony, punktu widzenia, podejścia, itp." To dlatego nawet jako małe dzieci, każdą zabawkę i każdą rzecz oglądamy od przodu i od tyłu, z boku i od góry, oraz pod każdym możliwym kątem widzenia jaki jest dla nas dostępny. Kiedy zaś dorośniemy, nie kupimy sobie samochodu, domu, ani nie wejdziemy w posiadanie niczego innego (np. żony) jeśli dokładnie tego sobie nie oglądniemy przynajmniej od przodu i tyłu, a często także i z każdej innej możliwej strony. Niestety, o tej fundamentalnej prawdzie najwyraźniej zapomnieli ludzcy luminarze nauki. Wszakże obecna oficjalna nauka ziemska bada całą otaczającą nas rzeczywistość z tylko jednego filozoficznego podejścia, które nazywane jest "a posteriori" czyli "od skutku do przyczyny". W rezultacie, nauka ta poznaje co najwyżej tylko "połowę" otaczającej nas rzeczywistości. Wszakże aby poznać drugą połowę tej rzeczywistości, ludzkość musi oficjalnie ustanowić także drugą, kompletnie nową naukę, która będzie "konkurencyjna" wobec dotychczasowej starej, oraz która podejmie naukowe badania otaczającej nas rzeczywistości z zupełnie przeciwstawnego podejścia, przez filozofów zwanego "a priori", czyli "od przyczyny do skutku" albo "od Boga rozumianego jako nadrzędna przyczyna wszystkiego, do otaczającej nas rzeczywistości rozumianej jako skutek działań tegoż Boga".
       Dotychczas bowiem, jeśli jakiś ziemski naukowiec bada, lub badał, coś oficjalnie z owego podejścia "a posteriori" (np. bada lub badał powstanie wszechświata, czy stwierdzenia Biblii), wówczas jego najważniejszym chociaż ukrytym celem automatycznie staje się, lub stawało się, "zanegowanie Boga" (np. próba udowodnienia, że wszechświat powstał bez udziału Boga, albo udowodnienia, że wszystkie stwierdzenia Biblii dały się sformułować bez potrzeby istnienia Boga). Wszakże podejście "a posteriori" (tj. "od skutku do przyczyny") dotychczasowej oficjalnej nauki bazuje na założeniu o nieistnieniu Boga, wyrażonym tzw. "Brzytwą Occama". Założenie owo stanowi fundament filozoficzny dzisiejszej oficjalnej nauki ziemskiej. (NIE bez powodu nauka ta przez niektórych nazywana jest "ateistyczną nauką ortodoksyjną".) Co gorsza, niektórym "luminarzom nauki" wcale NIE wystarcza że stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" jako całość neguje Boga, a sami, zupełnie prywatnie, wykorzystują swoje tytuły naukowe, pozycje akademickie, oraz wysokie zarobki (finansowane z podatków), aby podejmować publiczne kampanie nastawione na przekonanie ludzi do postawy wyrażanej staropolskim powiedzeniem "hulaj dusza piekła nie ma". Przykładem takiej kampanii było niedawne umieszczanie na autobusach Anglii i Nowej Zelandii ogłoszenia "There's probably no God. Now stop worrying and enjoy your life" (tj. "Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań więc się martwić i ciesz się życiem") opisywanego np. w punkcie #E1 totaliztycznej strony o nazwie will_pl.htm czy w punkcie #A2 totaliztycznej strony o nazwie timevehicle_pl.htm. Na dodatek do tego, tacy "luminarze nauki" okupujący pozycje decydentów, wywierają ogromny nacisk na swoich podwładnych i na innych naukowców, aby i ci we wszystkim co oficjalnie czynią też "negowali Boga". W rezultacie więc, niemal do dzisiaj, nikt na Ziemi NIE podejmował naukowych badań otaczającej nas rzeczywistości z owego drugiego podejścia filozoficznego zwanego "a priori", jakie pozwoliłoby poznać ludzkości także "tą drugą", przeaczaną przez oficjalną naukę, część prawdy.
       Na szczęście jednak dla prawdy, w 1985 roku sformułowana została jedyna dotychczas faktyczna teoria wszystkiego zwana Konceptem Dipolarnej Grawitacji (w skrócie "Kodig"). Formalnie udowodniła ona istnienie Boga. Tym zaś formalnym dowodem stworzyła ona fundamenty filozoficzne i naukowe dla zupełnie nowej nauki, zwanej "totaliztyczną nauką". Ta nowa nauka bada otaczającą nas rzeczywistość właśnie z owego (przeciwstawnego do dotychczas używanego przez monopol oficjalnej nauki) podejścia "a priori" - tj. bada rzeczywistość "od przyczyny do skutku". W tym zaś podejściu ta nowa nauka jest już w stanie poznać także ową drugą, przeaczaną przez starą naukę i brakującą nam połowę prawdy o otaczającej nas rzeczywistości. (Np. badaniem wszechświata może ona naukowo ustalić jak naprawdę wszechświat powstał - po szczegóły tego faktycznego powstania wszechświata patrz podrozdziały A1 do A3 z tomu 1 mojej najnowszej monografii [1/5]. Badaniem zaś Biblii może ona już naukowo ustalić "jak" i "dlaczego" Bóg dokonuje tego co Biblia stwierdza, "jaki materiał dowodowy to potwierdza", itp.) Niniejsza strona prezentuje wyniki niektórych z ustaleń tej nowej nauki totaliztycznej.
       W obecnych czasach nasilają się naciski starej oficjalnej nauki aby zagwarantować jej absolutny "monopol" w ugruntowywaniu u ludzi wyłącznie wyznawanych przez tą naukę ateistycznych poglądów. Naciski te manifestują się już praktycznie w każdym obszarze życia. Ich doskonałym przykładem mogą być coraz to większe prześladowania chrześcijańskich wierzeń i systemów wartości, wyrażające się np. oficjalnym podejmowaniem prześladowczych działań opisywanych m.in. w artykule [1#C3] z punktu #C3 poniżej czy opisywanych w artykule [1#A2] o tytule "Christians persecuted by courts, ex-archbishop says" - tj. "chrześcijanie są prześladowani przez sądy, stwierdził były arcybiskup", ze strony B1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z wtorku (Tuesday), April 17, 2012; albo działań opisywanych w artykule [2#A2] o tytule " 'No right' to wear cross at UK work" - tj. "ubieranie krzyża 'zabronione' poczas pracy w Anglii", ze strony B3 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), March 12, 2012. (Intrygujące iż dzisiejsi naukowcy zdają się NIE odnotowywać, że takie naukowe prześladowania chrześcijan i "nowożytna krucjata" oficjalnej nauki przeciwko "wierze w Boga", faktycznie reprezentuje jeszcze jedno potwierdzenie dla istnienia Boga. Wszakże postępowanie tej nauki tylko potwierdza, że wobec tzw. "intelektu grupowego" cechowanego własną "moralnością grupową", jakim to "intelektem grupowym" są m.in. chrześcijanie, właśnie zaczyna działać grupowa wersja zwrotu karmy oraz rządzącego tym zwrotem karmy tzw. "Prawa Bumerangu" - opisywanego m.in. w punkcie #C4.4 strony o nazwie morals_pl.htm czy w punkcie #B3 strony o nazwie mozajski.htm, zaś na odmiennym przykładzie nałogu "meth" (methamphetamine) stanowiącego grupowy zwrot karmy dla mieszkańców byłego Imperium Brytyjskiego za tzw. "wojny opiumowe w Chinach" zilustrowane też w punkcie #C4.1 z mojej strony o nazwie immortality_pl.htm. (Czym dokładnie są "intelekty grupowe" i cechująca je "moralność grupowa" wyjaśnia to szerzej punkt #E2 strony totalizm_pl.htm.) To "Prawo Bumerangu" powoduje, że obecnie chrześcijanie otrzymują m.in. od ateistów tzw. "zwrot karmy grupowej" za potraktowanie jakiemu poddawali ateistów w czasach inkwizycji i palenia niewiernych na stosach, podobnie jak najróżniejsze inne "intelekty grupowe" też otrzymują obecnie zwroty karmy za to co one czyniły kiedyś w przeszłości - np. Anglia otrzymuje zwrot karmy kolonializmu, Europa otrzymuje zwrot karmy za swe "wyprawy krzyżowe", Nowa Zelandia otrzymuje zwrot karmy sprzed około 200 lat, tj. z czasów przybycia tam pierwszych białych osadników, USA otrzymuje zwrot karmy z czasów niewolnictwa, itd., itp. Sam zaś fakt, że owo Prawo Bumerangu działa w rzeczywistym życiu i wymierza "samoregulującą się" sprawiedliwość, jest potwierdzeniem istnienia Boga, ponieważ tak naprawdę to tylko Bóg jest w stanie nadzorować i wyegzekwować takie "bumerangowe" działanie mechanizmów moralności.) Innymi przykładami takich nacisków starej nauki na przyjmowanie przez ludzi ateistycznych poglądów może być owo wyżej opisane umieszczenie na autobusach ogłoszeń nakłaniających do ateizmu (tj. ogłoszeń w rodzaju "There's probably no God. Now stop worrying and enjoy your life" - tj. "Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań więc się martwić i ciesz się życiem" z londyńskich autobusów opisane m.in. w punkcie #E1 strony o nazwie will_pl.htm); czy też oficjalne wdrażanie najróżniejszych sposobów moralnego (ateistycznego) korumpowania dzisiejszej młodzieży - np. patrz takie sposoby korumpowania młodzieży opisane w punkcie #B5.1 w/w strony will_pl.htm, lub opisane w punkcie #D3 strony o nazwie god_istnieje.htm. Najbardziej jednak groźne dla ludzkości jest ustanowienie "monopolu oficjalnej nauki" w nauczaniu w szkołach wyłącznie ateistycznych poglądów. Manifestacją tego monopolu jest m.in., że naukowcy otwarcie już zabraniają nauczania "kreacjonizmu" w szkołach i wymuszają aby nauczany tam był jedynie "ewolucjonizm". Przykładem owych nacisków są losy tzw. "Monkey Bill" (czyli prawa do nauczania kreacjonizmu w szkołach) - opisane w artykule [3#A2] o tytule "Scientists campaign for veto on controversial Monkey Bill" (tj. "naukowcy walczą aby zawetować kontrowersyjne prawo do nauki kreacjonizmu w szkołach, zwane Monkey Bill"), ze strony B1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), April 11, 2012. Z kolei uleganie owym naciskom wprowadza bardzo niebezpieczny precedens ustanawiania monopolu na tylko jeden rodzaj poglądów (tj. ateistycznych). Dlatego jednym z celów jaki postawiła dla siebie nowa "totaliztyczna nauka", jest uświadamianie ludziom że wszelkie monopole, włączając w to "monopol na wiedzę i na poglądy" starej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej", są wysoce niebezpieczne i ogromnie szkodliwe dla ludzi - co najszczegółowiej stara się wyjaśnić punkt #H1 strony o nazwie humanity_pl.htm. "Totaliztyczna nauka" argumentuje więc, że zamiast dotychczasowego nauczania w szkołach tylko jednokierunkowych poglądów, np. obecnie tylko "naukowego ewolucjonizmu", albo w przyszłości tylko "totaliztycznego kreacjonizmu" (tj. "kreacjonizmu" bazującego na nowej teorii wszystkiego zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji oraz na wynikającej z tej teorii moralnej filozofii totalizmu), najwięcej korzyści przyniesie ludzkości oficjalne nauczane w szkołach obu tych poglądów równocześnie - tak aby zdrowa i wnosząca postęp naukowa "konkurencja" pomiędzy nimi mogła inspirować i przyspieszać odkrywanie przez ludzi gdzie faktycznie leży prawda.
       Więcej informacji o obu powyższych, "konkurencyjnych" wobec siebie naukach, tj. o starej "ateistycznej nauce ortodoksyjnej" oraz o nowej "nauce totaliztycznej", a także o ich podejściach i możliwościach, prezentuje m.in. punkt #A2.6 strony o nazwie totalizm_pl.htm, punkty #C1 do #C6 strony o nazwie telekinetyka.htm, punkt #J2 strony o nazwie pajak_jan.htm, punkt #B1 strony o nazwie tornado_pl.htm, punkty #F1.1 do #F3 strony o nazwie god_istnieje.htm, a także kilka innych totaliztycznych opracowań.


#A3. Niniejsza strona prezentuje wyniki kolejnych badań skompletowanych przez całą jednoosobową "totaliztyczną naukę", jakie na bazie empirycznego materiału dowodowego weryfikują naukowo i bezstronnie prawdę stwierdzeń (obietnic Boga) wyrażonych w autoryzowanej (zainspirowanej) przez Boga Biblii:

       Problem z naszą obiektywną wiedzą na temat Boga i na temat stwierdzeń zawartych w Biblii polega na tym, że faktycznie to dotychczas nikt NIE stosował nowoczesnych metod naukowych aby dokonywać obiektywnych i bezstronnych weryfikacji naszej wiedzy dotyczącej Boga - co nieustannie staram się wyjaśniać i podkreślać w swoich publikacjach (np. patrz punkt #A2 strony o nazwie healing_pl.htm). Wszakże religie nakazują nam aby "wierzyć im na słowo" we wszystkich sprawach dotyczących Boga i dotyczących prawdy stwierdzeń świętych ksiąg. Natomiast stara tzw. "ateistyczna nauka ortodoksyjna" skupia się głównie na spekulatywnym "negowaniu" wszystkiego co dotyczy Boga (zamiast na obiektywnym tegoż badaniu) - co wyjaśniam i podkreślam m.in. we wstępie do niniejszej strony. Stąd nowa "nauka totaliztyczna" jest pierwszą nauką w dziejach Ziemi, która z użyciem nowoczesnych narzędzi dzisiejszej nauki stara się obiektywnie weryfikować na dostępnym jej empirycznym materiale dowodowym prawdę naszej wiedzy na temat Boga, na temat stwierdzeń zawartych w Biblii, na temat istotnych różnic jakie musiałyby istnieć pomiędzy hipotetycznym "światem pozbawionym Boga" a światem stworzonym i inteligtentnie rządzonym przez wszechmogącego Boga w którym my żyjemy (tak jak owe istotne różnice opisuje punkt #B1 ze strony o nazwie changelings_pl.htm), itp., itd.
       Do dnia dzisiejszego nowa "nauka totaliztyczna" zdołała już obiektywnie i naukowo zweryfikować na dostępnym jej empirycznym materiale dowodowym aż cały szereg stwierdzeń zawartych w Biblii. Wylistowane teraz tutaj będą tematy owych weryfikacji oraz linki do tych punktów na totaliztycznych stronach i publikacjach, w których wyniki owych obiektywnych weryfikacji stwierdzeń Biblii przez "totaliztyczną naukę" zostały zaprezentowane. Oto one:
       1. Obietnica Boga z Biblii, że NIE zniszczy on miejscowości w której zamieszkuje co najmniej 10 tzw. "sprawiedliwych". Obietnica ta okazuje się niewypowiedzianie istotna dla ludzi. Wszakże w dzisiejszych czasach kataklizmów i nieszczęść oddaje ona nam do ręki bardzo skuteczną i relatywnie łatwą do urzeczywistnienia metodę obrony i samoobrony przed kataklizmami. Wyniki weryfikacji tej ogromnie istotnej obietnicy zostały zaprezentowane w punktach #I3 do #I5 niniejszej strony. Z kolei aż cały szereg bazujących na tej obietnicy Boga metod obrony przed kataklizmami opisany został w punktach #I1 do #J1 strony o nazwie quake_pl.htm.
       2. Dyskretne ostrzeżenia Boga z Biblii, że uśmiercona będzie każda osoba która zaprzestanie słuchania głosu swego sumienia. Następstwem zaś owego ostrzeżenia jest, że np. jeśli jakiś rodzic NIE dyscyplinuje swoich dzieci lub nastolatków z pomocą przysłowiowej "rózgi", wówczas pozwala im wyrobić w sobie głuchotę na głos sumienia, a tym samym prawdopodobnie skazuje je na śmierć jeszcze w młodym wieku. Interpretację przykładów owych ostrzeżeń Boga, a także mechanizmu jaki u dzieci pozbawionych dyscyplinowania rózgą może powodować przedwczesną śmierć tych dzieci, zaprezentowano w punkcie #G1 odrębnej strony o nazwie will_pl.htm. Jak też ustaliła to nowa "nauka totaliztyczna", owo uśmiercanie niemoralnie postępujących ludzi (tj. ludzi głuchych na głos swego sumienia) jest jedną ze składowych konsekwentnie wdrażanej na Ziemi przez Boga zasady "przeżywania najmoralniejszego". (Inne składowe tej samej zasady "przeżywania najmoralniejszego" obejmują np. bankrutowanie przez Boga instytucji które stały się głuche na głos sumienia, czy przegrywanie wojen zawsze przez agresorów.) Ta zasada "przeżywania najmoralniejszego" faktycznie jest wdrażanym przez Boga odpowiednikiem dla darwinowskiej zasady "przeżywania najsilniejszego" - która jednak na Ziemi obowiązuje tylko w świecie dzikich zwierząt pozbawionych sumienia. Niestety, niekompetentna stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" błędnie wmawia ludzkości, że owa zasada "przeżywania najsilniejszego" ze świata zwierząt obowiązuje także wyposażonych w organ sumienia ludzi. Generalna zasada "przeżywania najmoralniejszego" została opisana dokładniej w punkcie #B1 strony o nazwie changelings_pl.htm. Z kolei szczegółowa prezentacja wyników obiektywnej weryfikacji omawianego tu ostrzeżenia Boga na dostępnym empirycznym materiale dowodowym, zaprezentowana została w punktach #G1 do #G7 owej strony o nazwie will_pl.htm.
       3. Wyjaśnienie Boga z Biblii, że wszystko co jest dla ludzi "widzialne" zostało stworzone z tego co dla ludzi pozostaje "niewidzialne". Wyjaśnienie nowej "totaliztycznej nauki", iż cały nasz widzialny "świat fizyczny" został uformowany poprzez odpowiednie zorganizowanie naturalnym "programem" niewidzialnej dla ludzi i inteligentnej tzw. "przeciw-materii", opisane zostało w (5) z punktu #C12 strony o nazwie biblia.htm. Wyjaśnienie to bazuje na wykrytej dopiero przez ową "teorię wszystkiego" zwaną Konceptem Dipolarnej Grawitacji, niewidzialnej dla ludzi substancji zwanej "przeciw-materią". Warto tutaj też odnotować, że ów naturalny "program" który organizuje tamtą niewidzialną "przeciw-materię" w widzialną dla ludzi "materię", w Biblii jest zwany "słowem" Boga. W czasach zaś kiedy nie znano jeszcze dzisiejszego pojęcia "program", pojęcie "słowo" doskonale już oddawało to co dzisiaj nazywamy "informacją", a także "algorytmem" i "programem".
       4. Wyjaśnienie Boga z Biblii, że "kobiety" zostały stworzone jako uzupełnienie i poszerzenie "mężczyzn", które w unii z mężczyznami formuje coś znacznie lepszego niż każda z tych dwóch płci wzięta oddzielnie, a nie jako kopie mężczyzn przeznaczone do niezależnego od mężczyzn życia, decydowania, zarządzania, prokreacji, itp. Wyjaśnienie to potwierdzone zostało w punkcie #B2 strony o nazwie antichrist_pl.htm.
       5. Nakaz Boga w Biblii, że obszar w którym pojawi się "płonący krzew" należy taktować jako miejsce święte. Taki zaś "płonący krzew" wodorostu, jaki telepatycznie "przemawiał" do autora tej strony, pojawił się w nowozelandzkim miasteczku Petone - co opisałem dokładniej w punkcie #J3 niniejszej strony oraz w podpisach pod ilustracjami i wideami jakie punktowi temu towarzyszą. Co ciekawsze, z czasem ujawniać się zaczęło coraz więcej materiału dowodowego, jaki dodatkowo podpiera religijne znaczenie tamtego pojawienia się "płonącego krzewu".
       6. Upomnienie Boga z Biblii, że ludziom NIE wolno oddawać się praktykom homoseksualnym. Wysoką szkodliwość społeczną homoseksualnych praktyk objętych tym upomnieniem Boga potwierdza i wyjaśnia punkt #B4 ze strony o nazwie antichrist_pl.htm. Z kolei jeden ze sposobów na jaki Bóg dyskretnie dziś karze (bez odbieranie ludziom ich "wolnej woli") promowanie otwartego praktykowania homoseksualizmu, został udokumentowany materiałem dowodowym w punkcie #I3.1 poniżej na niniejszej stronie.
       7. Sugestia duskretnie zawarta w tym co napisane w Biblii oraz co w niej pominięte, że przerwanie ciąży NIE jest morderstwem - aczkolwiek dla wielu powodów NIE wolno go stosować lekkomyślnie. Wyjaśnienie tej sugestii zawarłem w punkcie #C6 z innej mojej strony o nazwie soul_proof_pl.htm.
       Jak czytelnik sam może też sobie sprawdzić z pomocą owych procedur weryfikacyjnych zaprezentowanych pod w/w linkami, każde ze stwierdzeń Biblii jakie zostało obiektywnie i naukowo zweryfikowane przez nową "totaliztyczną naukę", okazuje się wyrażać absolutną "prawdę" Na dodatek, stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" jedynie bezpodstawnie natrząsa się z Biblii, negując jej treść wyłącznie w sposób spekulatywny jaki NIE opiera się na żadnym empirycznym materiale dowodowym, a jaki jedynie jest produktem teoretycznych wypocin indywidualnych naukowców. Żaden też naukowiec nigdzie jeszcze NIE udowodnił bezspornie, że w Biblii zawarta jest nieprawda czy jakiekolwiek zwodnicze stwierdzenie. To zaś razem wzięte, nakłania abyśmy zaczęli jednak traktować i studiować stwierdzenia Biblii z naukową powagą, rzeczowością i obiektywnością na jakie one zasługują, a z jakimi zaczęła do nich się odnosić dopiero nowa "nauka totaliztyczna". (Więcej na temat naukowego potwierdzania stwierdzeń Biblii wyjaśnia też punkt #G7 na stronie o nazwie will_pl.htm.)


#A4. Jaki więc jest główny cel tej strony:

       Głównym celem tej strony jest naukowe udokumentowanie na sprawdzalnych przez każdego badacza, rzeczywiście zaistniałych przykładach, że z kilku odmiennych powodów (np. obecności w Petone świętego obszaru oznaczonego przez krzyż celtycki przy petońskiej plaży opisywany i zilustrowany w punkcie #J3 poniżej na tej stronie, a być może też relatywnie trwałe zamieszkiwanie tzw. "10 sprawiedliwych" w bliskości nowozelandzkiego miasteczka Petone), miasteczko Petone cieszy się "specjalnym potraktowaniem i opieką" Boga - i (tak jak Biblia to obiecuje) faktycznie jest ono wyraźnie chronione przed kataklizmicznymi zjawiskami, które kłopoczą inne otaczające je pobliskie miejscowości.
       Szczerze mówiąc, to spory materiał dowodowy jaki na temat owego "opieki i specjalnego potraktowania Petone przez Boga" ja gromadzę praktycznie począwszy od 2001 roku (tj. począwszy od roku, w którym zamieszkałem w Petone i zacząłem odnotowywać niezwykłe cechy tego unikalnego miasteczka), aż do dzisiaj, zaś nadający się do opublikowania fragment jakiego staram się na niniejszej stronie udokumentować chociaż częściowo, coraz intensywniej przekonuje mnie do wysunięcia dość rewolucyjnej tezy. Teza ta stwierdza, że "miasteczko Petone z Nowej Zelandii powtarzalnie manifestuje zdarzenia i zjawiska, jakie osobom głęboko wierzącym ujawniają, że zostało ono zaszczycone przez Boga przyznaniem Petone przywilejów obszaru "ogólno-chrześcijańsko świętego" zdolnego realizować cuda i spełniać modlitewne prośby tych osób dowolnej wiary, jakie na to spełnienie sobie zasłużyły poprawnym moralnie postępowaniem". Najbardziej do prawdy tej tezy przekonują mnie zdarzenia jakie opisałem w punktach #J1 do #J3 tej strony. Niestety, jako naukowiec nawykły do dowodzenia każdego swego stwierdzenia czuję się tu dość bezsilnym, bowiem prawdy tej tezy (z moich badań wynika, że aby NIE odbierać nikomu tzw. "wolnej woli"), ani ja sam, ani prawdopodobnie nikt inny, NIE jest, ani zapewne NIE będzie, w stanie udowodnić naukowo ponad wszelką wątpliwość. Przykładowo, powtórzenia się omawianej w Biblii obserwacji "płonącego krzewu" jaką opisałem w punkcie #J3 tej strony, a jaka ma potencjał aby jednoznacznie potwierdzić pewność (na bazie treści wersetów Biblii), że obszar ten jest miejscem świętym, NIE zdołałem już zaobserwować (a stąd i udokumentować) ponownie, chociaż do miejsca pojawienia się tego "gorejącego krzewu" wybieram się praktycznie niemal codziennie począwszy od 2018/4/25 - jeśli tylko pogoda i moja sytuacja mi na to pozwalają. Jedyne więc osoby, które będą w stanie prawdę tej tezy odnotować, to zapewne te nieliczne głęboko wierzące osoby, które "patrzą i widzą" (jako przeciwieństwo owej przeważającej większości dzisiejszych ludzi, sporo z których także mieszka w Petone, a którzy "patrzą jednak NIE widzą"). Wszakże chociaż wykaz odmiennych lokacji, w których ja zamieszkiwałem nieco bardziej długotrwale w swym życiu, liczy już około 40 adresów, jednak w miejscowości powtarzalnie doświadczającej podobnie cudownych zdarzeń jak Petone, ja nigdy uprzednio NIE miałem przyjemności mieszkać (i to nawet pamiętając o cudach i niezwykłościach jakich doświadczyłem w rodzinnych Wszewilkach). Niestety, wszelkie moje próby zwracania uwagi innych ludzi na cechy świadczące o świętości Petone, jak dotychczas zdają się spełzać na niczym. Podobnie bowiem jak większość dzisiejszych ludzi odrzuca Boga, ludzie ci odrzucają też prawdę, iż Bóg może wyraźnie traktować miasteczko Petone jako jedyne w Nowej Zelandii miejsce "ogólno-chrześcijańsko święte". Pytanie więc jakie warto sobie zacząć zadawać, to czy widząc takie odrzucanie prawdy, Bóg będzie trwał w swym utrzymywaniu świętości i unikalności Petone, czy też z czasem także zdecyduje, iż NIE można wmuszać przywileju świętości tym ludziom, którzy sami tak usilnie świętość tę odrzucają?


#A5. Niniejsza strona jest kolejną z całej serii stron jakie autoryzuję, a jakie poświęcone są niezwykłym miejscowościom moje zamieszkiwanie w których wpłynęło na wykształtowanie się filozofii totalizmu:

       Do innych takich stron, które ja też autoryzuję, a które opisują miejscowości w jakich kiedyś mieszkałem i jakich wyróżniający się czymś mieszkańcy wpłynęli na stopniowe wykształtowanie się obecnej formy filozofii totalizmu i nowej "totaliztycznej nauki", zaliczają się (kliknij na poniższe ich nazwy aby je przeglądnąć): wszewilki.htm, wszewilki_jutra.htm, stawczyk.htm, milicz.htm, bitwa_o_milicz.htm, sw_andrzej_bobola.htm, wszewilki_milicz.htm, wroclaw.htm, malbork.htm, przepowiednie.htm, korea_pl.htm. Niemal też jedyną miejscwością na temat której nadal NIE ukończyłem jeszcze pełnej odrębnej strony internetowej, chociaż mieszkałem w niej przez niemal cały rok szkolny i chociaż wywarła ona znaczący wpływ na moją świadomość filozoficzną, jest polska wieś Cielcza koło Jarocina. Wprawdzie już przygotowałem i opublikowałem w internecie odrębną stronę o owej wiosce Cielcza, jednak strona ta ciągle wymaga końcowego "wypolerowania" i "dostrojenia". Wszakże dla jej ukończenia potrzebuję więcej informacji i więcej danych - które będę w stanie zgromadzić dopiero kiedy następnym razem będę w Polsce (zamierzam wówczas odwiedzić tę wioskę, odświeżyć swoją pamięć, potem zaś dokończyć już rozpoczętą stronę internetową o nazwie cielcza.htm w całości przygotowywaną na jej temat i na temat wpływu jaki wioska ta wywarła na wykształtowanie się nowej filozofii totalizmu).


Część #B: Co to takiego "Petone":

      

#B1. Gdzie znajduje się Petone:

       Petone jest małym miasteczkiem zlokalizowanym około 8 kilometrów na północ od centrum Wellington - tj. od stolicy Nowej Zelandii. W dniu 17 kwietnia 2012 roku statystyki podawały zaludnienie Petone jako równe 6609 osób - czyli w przybliżeniu było równe liczbie ludzi mieszkających w polskiej wsi Cielcza, którą wzmiankuję w punkcie #A3 tej strony. (Jednak od owej daty zaludnienie miasteczka Petone zapewne już się obniżyło - tak jak opisuje to artykuł [1#B1] o tytule "Skilled and cashed-up Kiwis flee in numbers" - tj. "wykwalifikowani i dobrze zarabiający Nowozelandczycy uciekają masowo", ze strony A5 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku-Thursday, December 22, 2011. Wszakże rozliczne monopole, którymi obrosła Nowa Zelandia, sprowadziły na ów kraj tyle podwyżek cen, takie drożyzny, oraz taki poziom biurokracji, komplikacji, nieudolności i bezrobocia, że życie staje się tam coraz trudniejsze zaś coraz większa liczba Nowozelandczyków klepie coraz większą biedę.) Właściwie to Petone jest uważane przez miejscowych za jedno z przedmieść stolicznego Wellington. Ponieważ jednak z Wellington łączy je tylko jedna szosa i jedne tory kolejowe przebiegające wzdłuż krawędzi (styku) stromego zbocza łańcucha górskiego widocznego na horyzoncie fotografii z "Fot. #B1a", oraz zatoki morskiej zwanej "Wellington Harbour" - też ujętej na owej fotografii, zaś wąska wykuta w skale półka skalna po której owa szosa i tory przebiegają NIE pozwala aby umieszczane na niej były także jakieś zabudowania, faktycznie Petone jest odrębnym miasteczkiem oddzielonym od Wellington przez aż kilkukilometrowy obszar braku zabudowań ludzkich.
       Petone jest położone na wylocie długiej doliny obrzeżonej przez dwa pasma górskie i wycelowanej w morze w kierunku z północy na południe. Petone jest ostatnią miejscowością na południowym końcu owej doliny. Po Petone dolina ta zagłębia się już w morze i formuje rodzaj zatoki morskiej zwanej "Welligton Harbour". Położone na południe od Petone stoliczne miasto Wellington, rozlokowane jest już nie w owej dolinie, a na szczytowych częściach zachodniego pasma górskiego ograniczającego tą dolinę - w miejscu gdzie owo pasmo zagłębia się w morze aż tak mocno, że szczyty niektórych z owych gór schodzą w dół niemal do poziomu morza. Na północ od Petone, w tej samej dolinie rozlokowany jest aż cały szereg innych miejscowości, z których najbliższa do Petone jest "Lower Hutt". Od Lower Hutt Petone oddzielona jest jedynie dosyć szeroką rzeką o nazwie "Hutt River", ujście której do Wellington Harbour widoczne jest na zdjęciu z "Fot. #B1a". Po dopłynięciu do Petone ta rzeka przecina dolinę na ukos, od jej zachodniego grzbietu górskiego ku wschodniemu grzbietowi. Będąc więc ograniczone aż z trzech stron przez: (1) ową rzekę, (2) zachodni grzbiet górski, oraz (3) plażę Wellington Harbour, zabudowania Petone zmuszone są do rozprzestrzeniania się po obszarze o kształcie trójkąta.
       Z Wellington Petone jest połączone jedną szosą i jedną linią kolejową - obie biegnące wzdłuż owej półki skalnej na krawędzi owej Wellington Harbour. Z lotniska w Wellington do Petone najłatwiej się dostać za pomocą pomarańczowo pomalowanego autobusu numer 91 o nazwie "Airport Flyer". Przejazd z lotniska w Wellington do Petone trawa około pół godziny. Ceny biletu nie jestem w stanie zdefiniować jednoznacznie, bowiem co krótkie okresy czasu ponownie ona wzrasta. W chwili gdy pisałem ten paragraf bilet ten kosztował około 10 dolarów.
       Podobnie jak w niemal całej Nowej Zelandii, również w Petone wszystko działa na zasadzie "znajomości". Wszakże niemal wszyscy się tu znają - czasami nawet od kilku generacji. Każdy też do każdego zwraca się tu "po imieniu". Jako dla twórcy totalizmu oraz dla badacza filozoficznych trendów, jest dla mnie więc wysoce interesujące porównywanie działania mechanizmów życiowych w Petone, z mechanizmami jakie ciągle pamiętam z polskiej wsi Cielcza - w której wszystko także załatwiane było na zasadach "znajomości". Powodem dla którego budzi to taką moją ciekawość, jest że obie te miejscowości okupują niemal przeciwstawne końce moralnego spektrum.

Fot. #B1a
Fot. #B1b

Fot. #B1ab: Widoki miasteczka Petone z przedmieścia Wellington, Nowa Zelandia. Zdjęcia te ilustrują typowy wygląd miasteczka Petone w pogodny dzień. Niestety, ostatnio takie pogodne dni mają miejsce raczej rzadko w stolicznym mieście Wellington, które w Nowej Zelandii jest znane jako "windy city" - czyli "miasto wiatrów". Z powodu zaś bliskości Petone do owego omiatanego wiatrami, przeważnie zachmurzonego i okrywanego mgłą Wellington, także typowa pogoda w Petone to wietrzny dzień, zachmurzone niebo, mgła ponad lotniskiem, oraz częsty deszcz. Tyle, że w następstwie bliskości owych tzw. "10 sprawiedliwych" (wyjaśnionego lepiej w punkcie #I2 tej strony), Petone jest nieporównanie rzadziej trapione mgłami niż Wellington - co doskonale ilustruje zdjęcie z "Fot. #B1a" - które uchwyciło mgłę w typowe dni gromadzącą się ponad Wellington, podczas gdy Petone jest wolne od mgły. (Wszakże, przeciwstawnie do chmur, mgły są częstym powodem trudności komunikacyjnych, paraliży lotnisk, zderzeń i wypadków samochodowych, itp. Stąd, podobnie jak kataklizmami, także m.in. mgłami inteligentna "matka natura" manifestuje swoje wyzwalane mechanizmami moralności "dezaprobaty", "ostrzeżenia", "nieprzyjazne nastawienia do danych społeczności", itp.) Dni więc kiedy niebo nad Wellington i Petone jest wolne od chmur, tak jak na powyższych zdjęciach, są bardziej wyjątkiem niż normą. (Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
       Fot. #B1a (góra): Ogólny widok Petone sfotografowany w kierunku od wschodu ku zachodowi z wierzchołka wąskiego łańcucha górskiego który oddziela miasteczko Petone od miejscowości Wainuiomata. Z powodu owego łańcucha górskiego, Wainuiomata NIE należy już do tego samego "zasięgu zniszczenia" co Petone. (Czym jest ów "zasięg zniszenia", wyjaśnia to punkt #G2 strony day26_pl.htm.) Stąd wiele kataklizmów które powodują spore zniszczenia w owym Wainuiomata, nie czyni żadnej szkody w Petone. Odnotuj na owym zdjęciu zatokę morską zwaną "Wellington Harbour", ujście rzeki zwanej "Hutt River", oraz odcinek długiej, prostej petońskiej plaży pokrytej czarnym żwirem. Po owej prostym odcinku plaży ja lubię spacerować w pogodne dni w godzinach lunchu. Lubię też przesiadywać na ławce i delektować się widokami z owego wybiegającego w morze petońskiego molo jakiego cieniutki zarys widać na zdjęciu około połowy długości prostego odcinka plaży. Przy połowie lewej krawędzi zdjęcia widać też na zatoce morskiej fragment najbliższej do Petone wyspy zwanej "Somes Island" - która jest też widoczna na zdjęciach "Fot. #B1b" i "Fot. #I3a" z niniejszej strony. Wyspa ta jest obecnie rezerwatem przyrody, zaś w przeszłości była miejscem kwarantanny (i wygnania) ludzi posądzanych iż przynoszą do Nowej Zelandii jakąś groźną chorobę. Na uwagę zasługuje także generalna "atmosfera" tego zdjęcia. Wszakże doskonale ilustruje ona ustalenie "totaliztycznej nauki" wyjaśnione w punkcie #I4 strony o nazwie day26_pl.htm, że pogoda i natura danego miejsca na ziemi jest zawsze odzwierciedleniem stanu moralnego społeczności która zamieszkuje w owym miejscu.
       Fot. #B1b (dół): Widok zatoki morskiej "Wellington Harbour" sfotografowanej w pogodny dzień podczas jednego z moich ulubionych spacerów w godzinach lunchu po żwirowej (wulkanicznej) plaży petońskiej. (Tj. spacery po owej plaży były moim ulubionym sposobem odpoczynku aż do czasu pojawienia się tam plagi krwiopijnych "muszek piaskowych" (po angielsku zwanych "sand-flies") opisywanych w punkcie #B3 tej strony.) Owa żwirowa plaża widoczna w dolnej części tego zdjęcia jest dosyć istotna strategicznie. Wszakże w przypadku jakiejś wojny i inwazji Nowej Zelandii (spowodowanej np. nadchodzącą na Ziemię epoką "wielkiego głodu" - tak jak wyjaśnione w punkcie #H3 strony przepowiednie.htm), to najprawdopodobniej właśnie na niej wylądowałby desant morski usiłujący opanować stolicę Wellington - tak jak wyjaśniłem to w punkcie #C2 poniżej. Odnotuj że na tym zdjęciu grzbiety fal morskich są ustawione równoległe do linii plaży - co jest typowym zachowaniem dla morza. Zdjęcie to wykonałem z obiektywem aparatu wycelowanym w kierunku na południe. Dlatego oprócz pobliskiej wyspy "Somes" z zabudowaniami kwarantannymi na swym wierzchu, na horyzoncie zdjęcie uchwyciło też zabudowania niedalekiego Wellington - które to miasto w pogodne dni jest doskonale widoczne z Petone i dla którego Petone jest jednym z przedmieść. (Wyspę Somes widać także na "Fot. #I3a", jednak NIE widać tam już zabudowań Wellington, ponieważ zakryte one tam były nisko zawisającymi chmurami.) Interesującym zjawiskiem też uchwyconym na opisywanym tu zdjęciu są owe rozwiewane przez silne nowozelandzkie wiatry, długie białe chmury. Od właśnie takich długich, białych chmur, Nowa Zelandia bierze swoją maoryską (rodzimą) nazwę "Aotearoa" - czyli "Ląd Długich Białych Chmur".


#B2. Satelitarne zdjęcie i mapa Petone:

       Satelitarne zdjęcie Petone można sobie oglądnąć pod adresem http://maps.google.com. Z kolei mapa Petone jest dostępna pod adresem http://maps.google.com. Zachęcam do ich oglądnięcia.


#B3. Niezwykłości i ciekawostki miasteczka Petone:

       Z jakichś tajemniczych powodów Petone jest raczej niezwykłym miasteczkiem. Przykładowo, zostało ono zasiedlone przez europejskich emigrantów znacznie wcześniej niż pobliskie Wellington - bo już w 1840 roku. W tamtym czasie dzisiejsze Petone było miastem portowym i nazywane "Port Nicholson". Ulica na której obecnie mieszkam do dzisiaj nosi nazwę drugiego z trzech statków z osadnikami jaki wówczas przybył z Anglii aby uformować to miasteczko.
       Dla niniejszej strony najważniejsze są oczywiście niezwykłości i ciekawostki Petone mające związek z moralnością. Najważniejszą z tych moim zdaniem jest fakt, że w bliskości Petone mieszka owych wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych", którzy chronią to miasteczko przed wszelkimi kataklizmami i anomaliami pogodowymi - tak jak dokładniej dokumentują to punkty #I3, #I3.1 i #I5 z niniejszej strony. Zanim podjąłem systematyczne badania owego miasteczka, ja policzyłem ilu jest tych "sprawiedliwych", zaś wyniki swoich podliczeń opisałem w punkcie #I3 strony o nazwie day26_pl.htm. Doliczyłem się wówczas, że w bliskości Petone rzeczywiście zamieszkuje ich 9-ciu - których osobiście miałem honor poznać, zaś wierzę, że istnieje też co najmniej jeden dalszy którego NIE wliczałem do owej dziewiątki, stąd niemal z pewnością wokoło Petone mieszka ich co najmniej 10-ciu. Tę liczbę potwierdza też zupełny brak kataklizmów jakie dotykałyby Petone podczas gdy dotykają one już sąsiednie miejscowości - tak jak dokumentuje to empiryczny material dowodowy zaprezentowany w punktach #I3, #I3.1 i #I5 tej strony. Od czasu kiedy zamieszkałem w Petone takie kataklizmy i niszczycielskie anomalie pogodowe systematycznie omijają bowiem to miasteczko, na przekór, że zgodnie z wyjaśnieniami z punktu #C2 tej strony, Petone okazuje się być jednym z najbardziej niebezpiecznych dla swych mieszkańców miejscowości na świecie. Jak też wiadomo z historii owego miasteczka, w przeszłości dotykały je bardzo niszczycielskie kataklizmy. Przykładowo, kiedyś niemal całe spłonęło, tak że większość jego pozbawionych dachu nad głową mieszkańców po owym pożarze go opuściła. Było też dotknięte dwoma wysoce niszczycielskimi trzęsieniami ziemi, które znacząco wyniosły w górę jego nabrzeże zas spłyciły morze, uniemożliwiając w ten sposób dalsze działanie jego portu morskiego "Port Nicholson" (z powodu użyteczności którego to portu oryginalnie miateczko to powstało) - tak że większość jego ludności żyjącej wówczas z obsługi statków zmuszona była przenieść się do pobliskiego Wellington. Szalała w nim też śmiertelna epidemia grypy hiszpańskiej, która uśmierciła sporą proporcję jego mieszkańców. Innymi słowy, obecne zamieszkiwanie w pobliżu Petone owych co najmniej 10 "sprawiedliwych" jest więc rodzajem unikatu, jaki zupełnie odmienił losy tego miasteczka. Według mojego rozeznania sytuacji, żadna inna miejscowość w całej Nowej Zelandii NIE spełnia tego wymogu Boga zawartego w Biblii. Wszakże wymogu tego NIE spełnia nawet najgościnniejsze miasto Invercargil, którego mieszkańcy - według moich osobistych doświadczeń, są najbardziej mili, przyjacielscy, oraz bezinteresowni z całej Nowej Zelandii. Nie bez powodu to właśnie w Invercargill do dzisiaj działa jedyna w całej Nowej Zelandii uczelnia, która NIE domaga się opłat za naukę od swoich studentów, podczas gdy wszystkie inne uczelnie Nowej Zelandii przekształciły się w generatory bogactwa, które pozwalają zdobyć dyplomy tylko tym studentom, jacy są w stanie płacić za naukę - tak jak wyjaśnia to punkt #E1 strony o nazwie rok.htm oraz jak zachwala to artykuł "Cashing in on overseas students" (tj. "bogacenie się na zagranicznych studentach") ze strony A11 gazety The New Zealand Herald, wydanie ze środy (Wednesday), May 16, 2012.
       W dzisiejszych czasach powszechnej chciwości i nastawienia na zyski, moralną ciekawostką jest też to co na temat pobliskiego do Petone miasteczka Upper Hutt pisze artykuł "Mayor and council turn down $8600 salary increases" (tj. "burmistrz i jego konsule odrzucili 8600 dolarową podwyżkę zarobków"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), May 3, 2012. Stanowią oni jedyny przypadek w całej Nowej Zelandii, kiedy jacyś wybieralni politycy odrzucili podwyżkę zarobków nakazywaną im przez rządowe tzw. "Renumeration Authority", ponieważ wiedzą że aby zgromadzić pieniądze na jej wypłacanie, finansujący ich mieszkańcy zmuszeni będą płacić zwiększone opłaty za czynsz - co w panujących w kraju ciężkich dla każdego czasach ekonomicznej depresji NIE stanowi moralnie właściwego postępowania. Artykuł ten stworzył więc przykład do naśladowania dla innych ludzi przy władzy, którzy na przekór ciężkich czasów ciągle nieustannie podwyższają własne zarobki każąc za to płacić zwykłym ludziom. Być może iż z tego właśnie powodu, już w dwa tygodnie później ukazał się następny artykuł o tytule "Unwanted pay rise on way" (tj. "niechciana podwyżka zarobków już nadchodzi"), ze strony A5 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), May 17, 2012, który poinformował że owo "Renumeration Authority" zadecydowało iż burmistrzowi i jego konsulom NIE wolno odrzucić przyznanej im podwyżki zarobków. Czyżby więc owi decydenci obawiali się że takie odrzucenie podwyżki może dać niewłaściwy sygnał tym tysiącom bezrobotnych i z trudem "wiążących koniec z końcem" ludzi, jakimi przepełniona jest Nowa Zelandia. Wszakże na temat wybieralnych polityków i osób przy władzy z praktycznie całej Nowej Zelandii jedyne co daje się wyczytać w gazetach to informacje w rodzaju: "MPs get pay rise package of $7000" (tj. "posłom na sejm przyznano podwyżkę 7000 dolarów"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), November 17, 2011; "I'm worth a $68 000 rise" (tj. "jestem wart podwyżki o wysokości 68000 dolarów"), ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), January 5, 2012; "$44 000 another council boss pockets huge pay rise" (tj. "jeszcze jeden szef konsulów zaportfelował ogromną podwyżkę 44000 dolarów"), ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), January 25, 2012; "Residents to protest over CEO's pay rise" (tj. "mieszkańcy podejmują protest z powodu podwyżki zarobków CEO"), ze strony A2 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), February 2, 2012; itd., itp.
       W Petone moim zdaniem interesujące są też niezwykłości natury. Ich przykładem może być biała czapla pokazana poniżej na Fot. #B2ab . W 2011 roku i na początku 2012 roku jej ulubionym miejscem przesiadywania był bowiem mój samochód zaparkowany na podwórku przed mieszkaniem które wówczas wynajmowałem - patrz "Fot. #B2ab" poniżej. Kiedy zaś po 11 latach tam zamieszkiwania, na przełomie lutego i marca 2012 roku wyprowadzałem się z owego mieszkania, czapla ta przybyła tak jakby chciała ze mną się pożegnać - patrz Fot. #B2b . W wielu krajach, np. w Korei, białe czaple są symbolem duchowości. Uważa się je tam niemal za święte ptaki i przypisuje im cały szereg niezwykłych zdolności. Widok takiej białej czapli przesiadującej na moim samochodzie nie byłby niczym niezwykłym gdyby ptak ten był widywany w Nowej Zelandii równie często jak np. wróble, lub gdyby jego kolonia rozrodowa mieściła się gdzieś w pobliżu na Wyspie Północnej Nowej Zelandii, tj. niedaleko od Petone. Tymczasem jednak, zgodnie z artykułem "NZ's 10 most endangered species" (tj. "dziesięć nowozelandzkich stworzeń najbardziej zagrożonych wymarciem"), ze strony A10 Weekend Herald (wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012) w całej Nowej Zelandii żyje obecnie już tylko 126 owych białych czapli. Należą one też do grupy 10 najbardziej zagrożonych wymarciem stworzeń Nowej Zelandii. Co zaś najciekawsze, jedyna w całej Nowej Zelandii kolonia rozrodowa białych czapli istnieje w prowincji Westland na brzegu rzeczułki Waitangiroto (tj. ok. 30 km na północ od lodowca "Franz Josef"), czyli na innej wyspie i w odległości około 600 km na południe od Petone. Skąd więc wzięła się w Petone owa samotna biała czapla, oraz dlaczego lubowała się w przesiadywaniu na moim samochodzie? Czy jej pojawienie się i dziwne zachowanie ma symbolicznie nam przekazać jakąś istotną wiadomość?
       Inną niezwykłością natury odnotowywalną w Petone jest silny zapach końskiej uryny jaki rozprzestrzenia się od sportowego terenu rekreacyjnego położonego w samym centrum miasteczka (tuż przy budynkach miejscowej politechniki). W bezwietrzne dni i typowo zaraz po deszczu, ów zapach uryny rozprzestrzenia się po całym Petone i uderza on w nosy w każdym miejscu tego miasteczka. Natomiast podczas silnych wiatrów można go jedynie wyczuć w deszczowe lub mokre dni jeśli pospaceruje się wówczas po owych pokrytych trawą terenach. Kiedyś bardzo dawno temu Petone powtarzalnie organizowało wyścigi końskie i zbudowało sobie nawet w tym celu trawiasty tor wyścigowy położony w samym centrum owego miasteczka. Jednak wyścigów tych zaniechano spory czas temu, zaś przez owe 12 lat w jakich ja zamieszkiwałem w Petonie NIE odbył się tam już żaden wyścig koński. Natomiast ów były trawiasty tor wyścigowy zamieniono w rodzaj sportowego terenu rekreacyjnego, na którego trawie w weekendy miejscowe drużyny grają w rugby lub w krykieta, zaś w dni powszednie ludzie wychodzą tam na spacer lub wypuszczają dzieci i psy aby sobie pobiegały. Niezwykłością jednak owego byłego trawiastego toru wyścigów końskich jest, że do dzisiaj przesiąkniety jest on silnym zapachem końskiej uryny. Jest to dziwne zjawisko, bowiem ja znam wiele innych podobnych trawiastych torów wyścigowych dla koni, na których jednak tego zapachu wcale się NIE czuje. Przykładowo w Dunedin mieszkałem w domu przylegającym do czynnego wówczas i wysoce aktywnego takiego toru, jednak NIE bił od niego żaden zapach. Tymczasem w Petone zapach ten jest wprost uderzający. Pod owym petońskim torem wyścigowym przebiega ów słynny "fault geologiczny" jaki opisuję w punkcie #C2 tej strony. Jest więc możliwe, że z tego "fault'u" wydobywają się spod ziemi jakieś gazy wulkaniczne które nieustannie jakby "odnawiają" i "intensyfikują" ów zapach końskiej uryny. Jakże bowiem inaczej wytłumaczyć dlaczego ów smród trwa przez aż tak długi okres czasu oraz dlaczego jest on aż tak silny że zagłusza on nawet śmierdzące wyziewy z miejscowej ogromnej fabryki papierosów, a uprzednio także i trujące wyziewy z fabryki Exide (obie te fabryki opisane są w punkcie #I3 niniejszej strony).
       Prawdopodobnie do niezwykłości petońskiej natury należy także plaga krwiopijnych "muszek piaskowych" o bardzo bolesnych ukąszeniach - po angielsku nazywanych tam "sand-fly", zaś po polsku podobno nazywanych "mustyk". Owe muszki są bardzo małe. Ich wielkość NIE przekracza bowiem wielkości polskiej "muszki owocowej". Jednak ich ukąszenie jest relatywnie bolesne - czasami można je odczuć jak ukąszenie polskiego bąka. Co gorsze, potrafią one kąsać nawet przez pojedyńczą warstwę odzieży, np. przez skarpetki, spodnie, lub koszulę. Trudno się więc przed nimi opędzać. Na dodatek, podczas ukąszenia wprowadzają one do rany rodzaj jadu, który powoduje że miejsce ich ukąszenia nie chce się potem goić i swędzi oraz gnije przez około miesiąc czasu. Rozmnażają się one w piasku w którym ich larwy żywią się zawartą tam masą organiczną - stąd bierze się ich angielska nazwa "muszka piaskowa". W Nowej Zelandii najczęściej można być przez nie ukąszonym na plaży, bowiem tam jest najwięcej piasku - a stąd i tych muszek. Po raz pierwszy pojawienie się owej plagi na petońskiej plaży (tj. na tej plaży którą widać na "Fot. #B1") odnotowałem dopiero w październiku 2012 roku. Wprawdzie bowiem te bolesne muszki były zawsze obecne w całej Nowej Zelandii, jednak na plaży w Petone spotykało się je raczej rzadko i stąd dawało się tam przed nimi opędzać. Na przekór więc, że po plaży tej poprzednio spacerowałem niemal każdego dnia, bywałem tam przez nie kąsany nie częściej niż około raz na miesiąc - co byłem w stanie wytrzymać. Jednak w październiku 2012 roku (tj. podczas nowozelandzkiej wiosny) nagle pojawiły się ich tam całe chmary. Było ich już aż tak dużo, że NIE dawało się przed nimi opędzać. Z ich powodu zmuszony więc byłem zaprzestać swych ulubionych spacerów po plaży. Co gorsza, ponieważ moje mieszkanko leży około 200 metrów od plaży, zaczęły one pojawiać się nawet w mieszkaniu, znacząco uprzykszając życie. Ich pojawienie moim zdaniem wynika z faktu ponadprogowego zanieczyszczenia wody w rzece "Hutt River" odpadami organicznymi - tak jak opisuje to artykuł "No swimming: 52% impure NZ" (tj. "nie wolno pływać: 52% nieczysta Nowa Zelandia"), ze strony A1 gazety The New Zealand Herald, wydanie ze środy (Wednesday), October 17, 2012. Gęsta bowiem jak zupa woda owej rzeki wpływającej do "Wellington Harbour" nasyca swymi organicznymi odpadami petońską plażę, dostarczając wymagane pożywienie larwom tych muszek. W rezultacie ich liczebność eksplodowała. Uprzednio ja już raz byłem świadkiem bardzo podobnej masowej eksplozji malezyjskiej krewniaczki tej samej muszki piaskowej. Było to na mojej ulubionej tropikalnej plaży w Port Dickson, Malezja. Przed 2005 rokiem ja często przybywałem na tamtą plażę w Port Dickson, aby pobrodzić sobie po gorącym tropikalnym morzu owej plaży o złotych piaskach. Nic bowiem wówczas mnie tam NIE kąsało. Niestety, około 2005 roku tamtejsze władze zdecydowały aby zbudować rurociąg jaki odprowadza surowe miejskie ścieki do morza tuż przy owej plaży. Ścieki te szybko nasyciły piasek owej plaży odpadkową masą organiczną - co spowodowało tam eksplozyjne pojawienie się chmar owych bolesnych muszek piaskowych. (Malezyjska wersja tych muszek jest mniejsza od nowozelandzkiej, bo zaledwie wielkości ziarenka maku, stąd jeszcze trudniej ją odnotować i przed nią się opędzać. Jej jad jest także bardziej znieczulający, stąd jej ukąszenia nie są aż tak bolesne jak te w Nowej Zelandii. Jednak jej jad równie długo gnije potem w ciele i równie diabolicznie potem swędzi.) Z kolei ukąszenia tych muszek powystraszały wszystkich plażowiczów. W rezultacie obecnie nikt tam już po owej plaży nie brodzi. Jako wynik więc odprowadzania do morza ścieków z Port Dickson, złote plaże owego miasteczka zupełnie opustoszały - co z czasem sprowadziło ruinę do miejscowych businesów. Kiedyś buszujący życiem i turystami Port Dickson obecnie stał się obumarłą i śpiącą mieściną, w której trudno zobaczyć człowieka. Podobnie może więc się stać i w Petone (a także w Wellington i w reszcie Nowej Zelandii). Szczególnie, że podobnie jak owe muszki, w Nowej Zelandii szybko rośnie też liczba miejscowych monopoli i karteli - tak jak wyjaśnia to punkt #H2 na stronie humanity_pl.htm. Owe zaś monopole i kartele podnoszą ceny wszystkiego, a obniżają jakość i produktywność - co dla portfeli turystów staje się nawet bardziej bolesne niż muszki piaskowe dla ich ciał.
       Jeszcze inną niezwykłością natury odnotowywalną w Petone są dziwne eliptyczne okna w niebie jakie od czasu do czasu pojawiają się w warstwie gęstych chmur ponad owym miastem. Zdjęcie jednego z takich okien pokazałem (i opisałem) na "Fot. #I3ab" poniżej na tej stronie. Ciekawe czy i owe okna też mają być jakimś rodzajem wiadomości albo przekazu do miejscowych ludzi.

Fot. #B2a
Fot. #B2b

Fot. #B2ab: Jedna z niezwykłości miasteczka Petone - czyli samotna biała czapla która lubowała się w wysiadywaniu na moim samochodzie zaparkowanym przed poprzednim mieszkaniem jakie wynajmowałem w Petone w latach 2001 do 2012. Kiedy wyprowadzałem się z owego mieszkania na przełomie lutego i marca 2012 roku, czapla ta przyleciała prawdopodobnie aby się pożegnać ze mną lub z moim samochodem. Wpatrwywała się w okna mieszkania które niedawno opuściłem i sprawiała wrażenie jakby zasmuconej i osamotnionej z tego powodu. (Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
       Fot. #B2a (góra): Zdjęcie samotnej białej czapli która w latach 2011 i 2012 lubowała się przesiadywać na moim samochodzie. (Odnotuj, że ten sam mój stary samochód był świadkiem dla wielu dziwów naszego świata fizycznego. Przykładowo, ten sam samochód jest też obecny na "Fot. #H2" ze strony o nazwie seismograph_pl.htm i na "Fot. #D1" ze strony o nazwie mozajski.htm.) Zdjęcie to wykonałem podczas nowozelandzkiej zimy 2011 roku. Niezwykłość tego ptaka wynikała z faktu, że białe czaple wcale NIE mieszkają w bliskości Petone, zaś najbliższa ich kolonia mieszka na innej wyspie w obszarze oddalonym o około 600 km od Petone. Zgodnie z artykułem "NZ's 10 most endangered species" (tj. "dziesięć nowozelandzkich stworzeń najbardziej zagrożonych wymarciem") ze strony A10 gazety Weekend Herald (wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012), w całej Nowej Zelandii żyje już tylko 126 owych ptaków. Białe czaple należą bowiem do grupy 10 najbardziej zagrożonych wymarciem stworzeń Nowej Zelandii. Warto też wiedzieć, że w niektórych innych krajach, np. w Korei, białe czaple uważane są za wysoce uduchowione i symboliczne ptaki, które odznaczają się kilkoma niezwykłymi cechami. Ciekawe więc jaką symboliczną wiadomość ma wyrażać pojawienie się i dziwne zachowanie powyższego ptaka?
       Fot. #B2b (dół): Owa biała czapla siedząca smutna i samotna na płocie przy miejscu obok którego zwykł być zaparkowany mój samochód oraz wpatrująca się w okno i drzwi pustego mieszkania w którym uprzednio mieszkałem. (Okno i drzwi tego mieszkania widoczne są na parterze przy lewej krawędzi zdjęcia.) Na mnie czapla ta sprawiała wrażenia, że przyleciała wiedząc iż się wyprowadzam, z zamiarem aby ze mną się pożegnać. Zdjęcie to wykonałem 15 marca 2012 roku.


Część #C: "Jakie zabójcze kataklizmy" i "dlaczego" nieustannie zagrażają Petone oraz jego okolicom:

      

#C1. Nawet Starosta Christchurch (tj. miasta niedawno zniszczonego trzęsieniami ziemi) bał się pobytu w Wellington i NIE mógł się doczekać swego odlotu z Wellington z powrotem do niemal nieustannie wstrząsanego miasta Christchurch:

       W artykule [1C1] "Parker frightened to be in Wellington" (tj. "Parker boi się przebywać w Wellington") ze strony A3 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), February 29, 2012, zostało podkreślone, że starosta nowozelandzkiego miasta Christchurch, po przybyciu do Wellington publicznie dał znać że odczuwa strach przed przebywaniem w tym mieście, ponieważ obawia się trzęsienia ziemi którego groźba wisi ponad głowami Wellingtonian. Trzeba zaś pomiętać, że Christchurch niedawno zostało poważnie zniszczone morderczym trzęsieniem ziemi z wtorku, dnia 22 lutego 2011 roku (opisanym w punkcie #P6 ze strony o nazwie quake_pl.htm) - które uśmierciło tam około 185 osób oraz zniszczyło sporą część Christchurch, oraz które w okresie wizyty owego starosty w Wellington było ciągle powtarzalnie wstrząsane przez serie wtórnych trzęsień ziemi. Jeśli więc starosta miasta Christchurch boi się przebywać w Wellington, można sobie wyobrazić jak oczywiste, żywe i jak poważne jest zagrożenie Wellington trzęsieniami ziemi i falami tsunami. Ponieważ zaś każdy kataklizm który uderzy Wellington, uderzy także w jego przedmieście Petone, tamte obawy Starosty miasta Christchurch można extrapolować także i do Petone.
       Aby zrozumieć powyższe opory Starosty miasta Christchurch, poniżej w punktach #C2 do #C4 podsumuję najważniejsze zagrożenia jakie wiszą nad miasteczkiem Petone. Ponieważ jednak obie nauki opisane w punkcie #A2 tej strony zasadniczo różnią się w swom zdefiniowaniu co to takiego "zagrożenie kataklizmem", poniżej najpierw w punkcie #C2 opiszę zagrożenia które wiszą nad Petone w zrozumieniu "kataklizmów" wyznawanym przez dotychczasową oficjalną naukę. Potem zaś w punkcie #C3 opiszę zagrożenia kataklizmami wiszące ponad Petone w zrozumieniu owych "kataklizmów" wypracowanym przez nową "totaliztyczną naukę". Obie te kategorie zagrożeń razem wzięte ujawniają, że miasteczko Petone, a z nim również wszystkie sąsiednie miejscowości (np. Wellington, Lower Hutt, itp.), są prawdopododobnie jednymi z najbardziej niebezpiecznych miejscowości na świecie. Zapewne bowiem żadne inne miejscowości na świecie NIE są wystawione na aż tyle najróżniejszych potencjalnych zagrożeń kataklizmami, jak one. Nic więc dziwnego że nawet Starosta powtarzalnie trzęsionego miasta Christchurch wyrażał obawy przed dłuższym przebywaniem w Wellington.


#C2. Jakie kataklizmy zagrażają miasteczku Petone (a także zagrażają miejscowościom sąsiadującym z Petone, takim jak Wellington, Lower Hutt, itp.) - zgodnie z definicją "kataklizmów" wyznawaną przez dotychczasową "oficjalną naukę ateistyczną":

       Nasza "oficjalna nauka ateistyczna" definiuje, że "kataklizmy są to zdarzenia wynikające z ekstermalnego działania praw i mechanizmów natury, jakie powodują znaczące zniszczenia lub nawet śmierci ludzi". Innymi słowy, zgodnie z dotychczasową oficjalną nauką, przyczyną kataklizmów jest nieco potężniejsze niż normalnie zadziałanie mechanizmów natury, zaś skutkiem kataklizmów są zniszczenia lub śmierci ludzi. Warto tutaj też odnotować, że przy takim zdefiniowaniu kataklizmów, ludzie nie są w stanie przed nimi się bronić ani im zapobiegać.
       Aby ujawnić jakie typowe kataklizmy zagrażają dzisiejszej ludzkości, poniżej wyszczególnię te ich rodzaje jakie zagrażają miasteczku Petone, oraz miejscowościom z Petone sąsiadującycm, tj. Wellington, Lower Hutt, itp. Wszakże miasteczko Petone jest aż tak poważnie i tak oczywiście zagrożone najróżniejszymi zabójczymi kataklizmami, że niektórzy ludzie wprost obawiają się w nim zamieszkać czy nawet tylko przebywać (to zapewne z tego powodu ceny mieszkań i domów są w Petone niższe niż w niektórych innych miastach Nowej Zelandii). Oto więc wykaz najróżniejszych kataklizmów na jakie wystawione jest Petone, a także inne miejscowości o cechach Petone. (Niektóre z owych zagrożeń opisane są także w punkcie #I1 strony o nazwie day26_pl.htm.)
       1. Trzęsienia ziemi. Bezpośrednio pod domami Petone, a także bezpośrednio pod budynkami Wellington, przebiega najważniejszy "fault" sejsmiczny który obiega naokoło całego Pacyfiku - a który określany jest mianem "pacyfikowego kręgu ognia". "Fault" ten praktycznie bez przerwy się "trzęsie". To ten sam "fault" był powodem m.in. trzęsienia ziemi i fal tsunami które w piątek dnia 11 marca 2011 roku zniszczyły Japonię - po ich opisy patrz punkt #C7 strony seismograph_pl.htm. To także aby powtarzalnie przypominać miejscowej ludności o obowiązku moralnego zachowywania się i przestrzegania nakazów Boga, ten sam "fault" co jakiś czas jest ożywiany przez Boga i powoduje liczne trzęsienia ziemi, które od czasu do czasu wstrząsają zarówno miasteczkiem Petone jak i pobliskim miastem Welington - jednak które z powodów wyjaśnionych i udokumentowanych w punktach #D1 i #I3 tej strony, narazie NIE czynią w żadnym z nich poważniejszych szkód. Jednym z najbardziej wymownych, ilustratywnych i upewniających takich trzęsień ziemi, było to które wstrząsnęło Petone i Wellington we wtorek dnia 3 lipca 2012 roku o godzinie 22:36, a które opisane jest m.in. w artykule "Big quake rocks capital but no damage reported" (tj. "potężne trzęsienie ziemi zakołysało stolicą jednak zniszczenia nie są raportowane") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), July 4, 2012. Jego wymowność polega na tym, że siła tego trzęsienia ziemi wynosiła 7 ma skali Richtera - czyli była nawet większa od siły trzęsienia ziemi które zdewastowało miasto Christchurch i które opisane jest w punkcie #P6 strony o nazwie quake_pl.htm. Podobnie też jak w Christchurch, towarzyszył mu głośny "ryk" matki ziemi. Na przekór jednak tego wszystkiego, ani w Petone, ani w Wellington, nic NIE uległo zniszczeniu. Ów więc brak zniszczeń może być interpretowany jako zapewnienie Boga, że "przez cały czas kiedy Petone spełnia wymóg jaki zaznaczyłem w swojej obietnicy z bibilijnej "Księgi Rodzaju", werset 18:32, będzie ono chronione przed zniszczeniem przez jakikolwiek kataklizm".
       2. Fale tsunami. W dniu 23 stycznia 1855 roku Wellington zostało uderzone potężnym trzęsieniem ziemi o sile 8.2 w skali Richtera, po którym ulice tego miasta zostały zalane falami tsunami o wysokości około 3 metrów, podczas gdy pobliskie wybrzeża "Wairarapa" doświadczyły tsunami o 10-cio metrowej wysokości. Zginęła wówczas masa ludzi, zaś większość budynków miasta uległa zniszczeniu. Tamte tragiczne dni Wellington opisane zostały w aż dwóch artykułach, mianowicie w artykule "If you think it couldn't happen here ... It already has" (tj. "Jeśli myślisz że to nie mogłoby zdarzyć się tutaj... To już się zdarzyło") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post Weekend (wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), March 19, 2011), a także w artykule "What happened on January 23, 1855" (tj. "Co się zdarzyło 23-ciego stycznia 1855 roku"), ze strony A2 tej samej nowozelandzkiej gazety The Dominion Post Weekend (wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), March 19, 2011). Innymi słowy, mniej niż 200 lat temu miasto Welligton zostało potraktowane niemal podobnie śmiercionośnymi kataklizmami jak niedawno Japonia, a jakie omówiłem w punktach #C7 i #I1 strony o nazwie seismograph_pl.htm, a także w punkcie #M1 strony o nazwie telekinetyka.htm.
       3. Wybuchy wulkanów. Petone znajduje się w zasięgu zniszczeń aż kilku czasowo uśpionych wulkanów, które już od dawna są dojrzałe do kolejnego wybuchu. Gdyby zaś któryś z owych wulkanów nagle zbudził się z wielowiekowej drzemki i wybuchnął, wówczas los Petone (oraz sąsiadujących z Petone miejscowości) byłby zapewne godny pożałowania. Na dodatek do tego, ów "fault" sejsmiczny jaki przebiega pod Petone też ma potencjał aby niespodziewanie wygenerować zupełnie nowe i uprzednio nieistniejące wulkany. Nie wolno więc wykluczać możliwości, że pewnego dnia w Petone zdarzy się to co już zdarzyło się w Christchurch - tj. mieszkańcy obudzą się do rodzaju aktywności sejsmicznej jakiej istnienia pod swymi nogami zupełnie nie podejrzewali.
       4. Opady popiołów wulkanicznych. Opady te reprezentują ten sam rodzaj kataklizmu, który zniszczył starożytną Pompeję koło Neapolu, Włochy. Dla Petone kataklizm taki mógłby być łatwo wywołany potężnym wybuchem któregoś z pobliskich wulkanów.
       5. Zagazowanie. Z tzw. "faultów", których jeden z największych w świecie przebiega właśnie pod Petone, czasami wydobywają się trujące gazy. Od czasu do czasu gazy takie na małą skalę pojawiają się w nowozelandzkim miasteczku Rotorua, zatruwając tam pojedyńczych ludzi lub pojedyńcze rodziny. Prawdopodobnie na małą skalę pojawiają się one także w pobliżu Petone, powodując masowe śmierci ptaków i innych stworzeń jakie usiłują coś zbierać na ziemi (śmierci takie opisane są m.in. w punkcie #C5 strony o nazwie newzealand_pl.htm). Jednak gazy takie mogą tez pojawiać się na większą skalę, wypełniając całe doliny i uśmiercając wszystkich mieszkających tam ludzi. Gdyby gazy takie pojawiły się w dolinie w której znajduje się miasteczko Petone, wówczas istnieje groźba że uśmierciłyby one wszystkich mieszkańców zarówno Petone jak i sąsiadujących z Petone miejscowości, tj. Wellington, Lower Hutt, itp.
       6. Epidemia (lub pendamia) zabójczej choroby. Nieustanne przepisywanie antybiotyków dla praktycznie niemal każdej dolegliwości spowodowało że ludność Nowej Zelandii jest szczególnie nieodporna na zarazki. A zarazków tych nieustannie przybywa - tak jak wyjaśnia to punkt #B1 na stronie o nazwie plague_pl.htm. Istnieje więc spore niebezpieczeństwo, że jakaś śmiertelna zaraza pewnego dnia zaatakuje Nową Zelandię. Będąc zaś położone przy tuż stolicy, do której nieustannie przybywają ludzi z całej Nowej Zelandii oraz z zagranicy, w takim przypadku Petone będzie jedną z pierwszych ofiar zarazy.
       7. Masowe zatrucie. Nie daje się też wykluczyć niebezpieczeńśtwa, że pewnego dnia cała ludność Petone ulegnie masowemu zatruciu. Wszakże np. większość ludności pije tu tą samą wodę, która może ulec skażeniu jakimś trującym agentem - co zresztą na małą skalę prawdopodobnie miało już tu miejsce (tak jak opisałem to w punkcie #G2.2 strony healing_pl.htm). Wszakże w Nowej Zelandii nieustannie zrzucane są z samolotów i wylewane na pola najróżniejsze trujące substancje - tak jak opisane jest to w punkcie #E1 strony cooking_pl.htm. Dostają się one potem w "łańcuch pokarmowy" i mogą wylądować np. w wodzie pitnej lub w jakiejś popularnej żywności. Ponadto, na przekór protestów ludności i braku niezawodnych zabezpieczeń, są w niej prowadzone też liczne eksperymenty nad inżynierią genetyczą - np. patrz artykuł "GM attack 'threatens NZ's edge' " (tj. "atak inżynierii genetycznej zagraża krawędzi Nowej Zelandii") ze strony A10 nowozelandzkiej gazety Weekend Herald, wydanie z soboty (Saturday), April 14, 2012. Owe zaś eksperymenty genetyczne prowadzone w Nowej Zelandii mają to do siebie, że chronicznie i powtarzalnie wymykają się one spod kontrol naukowców.
       8. Zjawiska które powodują pobliskie masowe śmierci ryb, królików, owadów, itp. Niedaleko od Petone mają miejsce masowe śmierci najróżniejszych stworzonek, np. ryb, królików, owadów, itp. Śmierci te opisuje np. punkt #C5 strony newzealand_pl.htm i (1) z punktu #D4 oraz w punkcie #I1 strony o nazwie day26_pl.htm. Nigdzie jednak NIE natknąłem się na wyjaśnienie co je powoduje. Cokolwiek zaś powoduje te śmierci, zapewne ma potencjał aby spowodować też masowe śmierci mieszkańców Petone.
       9. Potężne eksplozje. Na obrzeżu Petone zlokalizowane są potężne zbiorniki na benzynę i na inne paliwa. Oczywiście, przez jakiś przypadek, wypadek, sabotaż, lub akt terroryzmu, zbiorniki te mogą eksplodować. Ich zaś eksplozja zniszczyłaby dokumentnie całą Petone, a prawdopodobnie także i pobliski Wellington i Lower Hutt. Ponadto, niedaleko od Petone, tj. w Taranaki, wykryty i eksploatowany był gaz ziemny. Nie daje się wykluczyć, że pokłady takiego gazu znajdują się i pod Petone, zaś jakieś niewielkie trzęsienie ziemi może spowodować pęknięcia skorupy ziemskiej jakie wyzwolą ulatnianie się palnego gazu na powierzchnię. W takim przypadku jedna iskra też wystarczyłaby aby spowodować eksplozję która zmiotłaby Petone z powierzchni ziemi. Wszakże nie tak daleko od Petone, w tzw. "Pike River Mine", miała miejsce właśnie taka eksplozja gazu - nawet w chwili pisania tego punktu ciągle uwięzione tam były ciała 29 górników. W końcu, rzeka Hutt River obecnie nanosi sobą ogromną ilość organicznych odpadków, których osadzanie się wyzwala dużo gazu metanu. Gaz ów ma tendencję do gromadzenie się w dolinie, zaś przy odpowiednim stężeniu też może on eksplodować. Petone zaś właśnie leży w dolinie, co chwila tez pojawiają się w nim płomienie i iskry zdolne zaidukować taką eksplozję gazu.
       10. Pozar całej miejscowości. Niemal wszystkie budynki Petone zbudowane są z drzewa lub z dykty. Są też budowane blisko obok siebie. Takie zaś całe miasteczko zbudowane z palnych materiałów, w którym palne domy niemal się stykają, aż się doprasza o katastrofalny pożar który objąłby je całe naraz. Wszakże takie pożary całych miast historycznie już się zdarzały - ostatnim z nich była "czarna sobota" w stanie Wiktoria z Australii w dniu 7 lutego 2009 roku - kiedy to spłonęło tam 173 ludzi. Nie wolno więc wykluczać możliwości, że jakiś wypadek, przypadek, sabotaż, czy akt terroryzmu pewnego dnia może spowodować także taki pożar całego miasteczka Petone. Szczególnie gdyby pożar ten zainicjowany został jakąś eksplozją omówioną w poprzednim punkcie. W takim zaś przypadku niemal wszyscy mieszkańcy Petone spłonęłiby żywcem w swoim miasteczku - tak jak niedawno miało to miejsce w Australii. Wszakże, jak wyjaśnia to punkt #C4 poniżej, Petone jest zbudowane na kształt "pułapki na szczury" z której w przypadku jakiegokolwiek kataklizmu niemal NIE ma możliwości ucieczki.
       11. Anomalie pogodowe. W dobie ocieplania się klimatu cały świat traktowany jest coraz bardziej niszczycielskimi anomaliami pogodowymi. Niektóre z nich, szczególnie silne wiatry, sztormy, powodzie, mrozy, susze, itp., już od dłuższego czasu trapią Nową Zelandię i atakują ją z coraz większą furią. Stąd pewnego dnia miasteczko Petone także może paść ich ofiarą. Szczególnie, że położone jest tuż przy Wellington, które znane jest w całej Nowej Zelandii jako "wietrzne miasto" (po angielsku "windy city"), oraz szczególnie że położone jest ono w dolinie pomiędzy dwoma grzbietami górskimi których oddzialywanie na chmury ma potencjał wyzwalania ulewnych deszczy i gwałtownych powodzi.
       12. Błyskawiczne powodzie (po angielsku zwane "flash flooding"). Owe powodzie to rodzaje "ścian wody" które toczą się wzdłuż obszarów na jakie nastąpiło "oberwanie chmury". Cechują się one błyskawicznym wzrostem poziomu wody. Znaczy, woda podnosi się w nich aż tak szybko, że np. zalewa ona domy już po czasie rzędu minut, a nie np. godzin czy dni - jak to ma miejsce w przypadku zwykłych powodzi (te "zwykłe powodzie" po angielsku są zwane "surface flooding"). Dlatego owe błyskawiczne powodzie są szczególnie niebezpieczne w górskich dolinach, gdzie cały opad wody zaczyna się toczyć wzdłuż relatywnie wąskiego wąwozu lub doliny. Tam bowiem powodzie te przyjmują formę wysokich ścian wody jakie toczą się z aż tak dużą szybkością, że pochłaniają one wszystko na swej drodze. Ludzie NIE mają więc tam czasu aby przed nimi uciec. Dalsze opisy owych "błyskawicznych powodzi" są też przytoczone w punktach #K1.1 i #K1.9 strony newzealand_pl.htm.
       Błyskawiczne powodzie są zjawiskiem raczej nietypowym i rzadkim. Przykładowo, kiedy ciągle mieszkałem w Polsce, nigdy o nich tam NIE słyszałem. O ich istnieniu dowiedziałem się dopiero w Nowej Zelandii, gdzie są one relatywnie częstrze niż w innych krajach. Jak też wyjaśniam to w opisach z punktu #K1.9 strony newzealand_pl.htm, jedna z nich prawdopodobnie uderzyła nawet w sąsiadującą z Petone "złą doliną" zwaną "Rimutaka". Podobnie więc jak każda miejscowość Nowej Zelandii zlokalizowana w dolinie i otoczona oceanami, także Petone jest wystawiona na owe "błyskawiczne powodzie" które mogą powstać z powodu "oberwania się chmury" przedzierającej się przez szczyty okolicznych gór.
       13. Zatopienienie wodami morza. Jak informują nas ortodoksyjni naukowcy, ocieplanie się klimatu ziemi powoduje szybkie topienie się lodowców. Z kolei woda z owych lodowców podnosi poziom oceanów i mórz. Jeszcze nawet bardziej intrygujący trend ujawnia punkt #I5 niniejszej strony. Zgodnie z nim, w obszarach których ludność praktykuje grupowo tzw. "naukową moralność" (tj. wypaczoną moralność wmuszaną obecnie ludzkości przez "ateistyczną naukę ortodoksyjną"), poziom morza wzrasta znacznie szybciej niż w pozostałych miejscach ziemi. Przykładowo, według artykułu [3#I5] z tamtego punktu #I5, poziom morza w Wellington wzrasta najszybciej ze wszystkich wybrzeży Nowej Zelandii. Petone leży niedaleko od Wellington i nisko nad poziomem morza. Chociaż więc poziom morza w Petone wzrasta znacznie wolniej niż w Wellington, ciągle w przypadku gdy poziom ten znacznie się podniesie, Petone ulegnie zatopieniu. Petone może też zostać zatopione jeśli w wyniku jakiegoś trzęsienia ziemi jego powierzchnia ulegnie obniżeniu. Wszakże w 1840 roku Petone, podobnie jak Wellington, zostały wyniesione w górę zaistniałym wówczas trzęsieniem ziemi. (Do dzisiaj na ulicach Wellington można zobaczyć mosiężne tablice z napisem "Shoreline 1840" które oznaczają granicę fragmentu Wellington jaki wówczas został wyniesiony w górę z dna morza - tablice takie m.in. można zobaczyć tam tuż przy bramie do parlamentu.) Skoro zaś miejscowości te zostały wyniesione w górę z dna morza jednym trzęsieniem ziemi, inne trzęsienie ziemi może je pogrążyć w morzu - tak jak stało się to kiedyś z miastem Wineta koło Świnoujścia, opisanym w punktach #H2 i #G2 strony o nazwie tapanui_pl.htm.
       14. Tornada. W okolicach Petone pojawiały się już tornada. Niedawno jedno z nich zasiało spustoszenia w niedalekim New Plymouth. Nie wolno więc wykluczać możliwości, że pewnego dnia jakieś śmiercionośne tornado uderzy i w Petone.
       15. Huragany. Huragany relatywnie często przetaczają się ponad Petone - co dokumentuje m.in. materiał dowodowy z punktu #I3 niniejszej strony. Może się więc zdarzyć, że któryś z nich dokona odnotowalnych zniszczen, lub nawet odbierze komuś życie.
       16. Obsuwiska ziemi. Leżąc w dolinie, Petone jest wystawione na katastrofalne obsuwiska ziemi. Szczególnie że jedyne dwie drogi dojazdowe do Petone przebiegają tuż pod zboczami gór - stąd moga być łatwo zablokowane co większymi obsuwiskami ziemi. Także rzeka "Hutt River" w niektórych miejscach przepływa tuż przy zboczu gór. Ona także może być zablokowana takim obsuwiskiem, w ten sposób formując zarówno powódź jak i błyskawiczną powódz.
       17. Meteoryty. Tak jak niemal każda inna miejscowość na Ziemi, również Petone może zostać zniszczone uderzeniem meteorytu o znacząco wyższej masie niż typowe meteoryty. Takim wlaśnie zniszczeniom od meteorytów poświęcone byly nawet całe filmy fabularne.
       18. Spalenie ludności promieniowaniem kosmicznym. Okresowo Petone łatwo może się znaleźć w zasięgu tzw. "dziury ozonowej" jaką ludzie otworzyli ponad południowym biegunem ziemi. (Dziura ta, a także jakieś inne tajemnicze mechanizmy wyniszczające które wyniszczają ludność Antypodów, opisane zostały m.in. w punkcie #G1 strony o nazwie newzealand_visit_pl.htm.) Niekontrolowane powiększenia tej dziury eliminują ochronę Ziemi i ludzi przed morderczym promieniowaniem kosmicznym. Może się więc zdarzyć, że jakieś zdarzenie na Ziemi, przykładowo jakaś eksplozja lub błędne zadziałanie w którejś z ogromnych fabryk chemicznych, spowoduje nagłe i masowe usunięcie ozonu z atmosfery. W takim zaś przypadku ludność niemal całej Nowej Zelandii, włączając w to mieszkańców Petone, prawdopodobnie zostałaby spalona morderczym promieniowaniem kosmicznym.
       19. Katastrofa nuklearna. Nowa Zelandia nie posiada własnych reaktorów nuklearnych ani własnych bomb jądrowych, aby sama spowodowała kataklizm nuklearny w rodzaju tego opisanego w punktach #M1 do #M1.3 strony o nazwie telekinetyka.htm. Jednak w 2009 roku się okazało, że spora część australijskiego eksportu uranu przepływa przez nowozelandzkie porty. Ponadto miasteczko Petone leży nad morzem, w którym pływają atomowe łodzie podwodne. Nad Petone latają też samoloty i satelity innych niż Nowa Zelandia krajów - zaś nie zawsze wiadomo co jest na ich pokładzie. Wcale NIE daje się więc zupełnie wykluczyć możliwości jakiegoś wypadku czy przypadku, w którym Petone padłoby ofiarą nuklearnej katastrofy podobnej do tej z Fukushima w Japonii czy z Czernobyla na Ukrainie.
       20. Katastrofa i upadek jakiegoś urządzenia latającego. Do dzisiaj ludzie nabudowali ogromną liczbę latających urządzeń, sporo z których często przelatuje ponad Petone. Stacje orbitalne, satelity, rakiety, samoloty wojskowe, transportowe i pasażerskie, itp. Niektóre z tych urządzeń niosą w sobie sporo paliwa jakie może eksplodować, a czasami nawet izotopy radioaktywne lub nawet bomby nuklearne. Nie daje się więc wykluczyć, że któreś z owych urządzeń pewnego dnia uderzy w Petone i np. skazi je radioaktywnie albo np. zniszczy jakąś eksplozją.
       21. Anarchia, bezprawie, upadek państwowości, rabunki, głód, wyludnienie, itp. W okresach średniowiecznych plag niektóre obszary Europy doświadczyły kompletnego upadku cywilizacyjnego, połączonego z anarchią, rabunkami, upadkiem produkcji żywności, głodem, wyludnieniem, itp. Przykładowo, w okresie plagi cholery z 1680 roku, jednym z takich obszarów cywilizacyjnego upadku stał się teren dzisiejszego Dolnego Śląska z Polski, szczególnie jego część leżąca na pograniczu dzisiejszej Polski i Czech. Popędzani głodem ludzie opuszczali wówczas miasta i wsie i wędrowali w poszukiwaniu żywności, rabując i niszcząc wszystko na swej drodze. Ci co dłużej nie mogli już wytrwać umierali gdzie popadło. Na dodatek, mieszkańcy sąsiadujących obszarów w których ciągle panował relatywny ład, organizowali "oczyszczające wyprawy wojenne" do takiego zanarchizowanego terenu w celu pozabijania resztek takich zdziczałych i głodnych włóczęgów - tak aby włóczędzy ci NIE mogli przenosić rabunków i anarchii także na sąsiadujące obszary. W rezultacie, drogi i pola zostały tam zaścielone ludzkimi szkieletami i czaszkami. W sto lat później, gdy ład i cywilizacja powróciły do tego obszaru, miejscowy ksiądz Wacław Tomaszek pozbierał z pól niektóre z owych kości i czaszek, oraz powykładał nimi ściany i sufit słynnej obecnie na cały świat i tłumnie odwiedzanej "kaplicy czaszek" w Czermnej k. Kudowy Zdroju, Polska. W owej kaplicy zgromadzone zostało niemal 25 tysięcy ludzkich czaszek. Przyczyną która w średniowieczu powodowała pojawianie się tych okresów anarchii, bezprawia i masowych śmierci, było nagłe wymieranie z powodu zarazy specjalistów którzy są absolutnie niezbędni dla podtrzymania cywilizacyjnego ładu na danym terenie, tj. nagłe wymieranie młynarzy, piekarzy, rolników, itp. W rezultacie bowiem tego nagłego wymierania, reszta społeczeństwa doświadczała nagłego głodu. Zmuszona więc była do rabowania żywności - co powodowało dodatkową eskalację głodu, upadku produkcji żywności, wymierania, wyludniania, zdziczenia, itp. Co jednak dosyć intrygujące, chociaż z zupełnie odmiennej przyczyny, na obszarze Nowej Zelandii zaczynają pogłębiać się warunki niebezpiecznie podobne do tych jakie powodowały tamte średniowieczne upadki państwowości, wyludnienia, okresy anarchii, głodu, rabunków, itp. Mianowicie, począwszy od 2008 roku z Nowej Zelandii coraz bardziej masowo uciekają do Australii specjaliści absolutnie niezbędni do podtrzymywania cywilizacyjnego ładu całego kraju - po szczegóły patrz np. artykuł "Thousands of disillusioned Kiwis pay $15 each for chance to attain the mass exodus to OZ" (tj. "tysiące rozczarowanych Nowozelandczyków płaci $15 każdy za szansę aby uczestniczyć w masowej ucieczce do Australii"), ze strony A1 gazety The New Zealand Herald, wydanie z poniedziałku (Monday), April 14, 2012. Jeśli więc owa masowa ucieczka specjalistów NIE zostanie jakoś powstrzymana, progowa ilość specjalistów wymaganych dla utrzymania cywilizacyjnego ładu w kraju może zostać zaniżona. W takim zaś przypadku wystarczy jakiś niewielki dodatkowy kataklizm, np.trzęsienie ziemi, powódź, susza, duży pożar, nagły mróz, itp., który uniemożliwi dystrybucję żywności, a nagle pojawią się braki żywności, co z kolei może spowodować raptowną ucieczkę ludności z miast, rabunki, anarchię, upadek produkcji żywności, głód, oraz szybkie wymieranie całej ludności. Przy kontynuowaniu więc owego niebezpiecznego trendu zapoczątkowanego jeszcze w 2008 roku NIE daje się całkowicie wykluczyć mozliwości, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli i że Nowa Zelandia jako pierwsza w świecie doświadczy nowoczesnej wersji tamtych średniowiecznych okresów anarchii, bezprawia, wyludnienia i głodu. Stałoby to w zgodzie ze starą przepowiednią opisaną w punkcie #H1 strony przepowiednie.htm, że zaludnienie Ziemi kiedyś aż tak się obniży, iż "człowiek będzie całował ziemię kiedy zobaczy na niej ślady innego człowieka". Oczywiście, gdyby przypadkiem taka anarchia, wyludnienie i głód nadeszły do Nowej Zelandii, Petone leżące tuż przy stolicy kraju byłoby miastem które od niego by ucierpiało jako jedno z pierwszych i jedno z najsilniej poturbowanych.
       22. Rewolucja. Ta ma miejsce, kiedy znaczna proporcja ludności danego kraju zaczyna tak mieć dosyć ustroju lub rządu jaki panuje w owym kraju, że podejmuje zbrojną walkę o usunięcie tego ustroju lub rządu. Najlepszym przykładem rewolucji jest owa "Rewolucja Październikowa" w Rosji z 1917 roku. (Chociaż zaczęła się ona kiedy mniej niż 20% ludności carskiej Rosji wykazało wysokie niezadowolenie z ustroju i rządu, ciągle była ona zwycięska.) Była ona też równie krwawa i niszczycielska, jak typowa wojna domowa. Żaden kraj na świecie NIE jest wolny od niebezpieczeństwa rewolucji. Wszakże aby rewolucję wywołać, wystarczy że rząd danego kraju alienuje się od swego narodu. A może wyglądać na to, że tak właśnie ma się obecnie sytuacja z rządem Nowej Zelandii. Przykładowo, w artykule "Low value of vote, lack of trust, key to poor election turnout" (tj. "Niska wartość głosowania, brak zaufania, klucz do niskiego uczestnictwa w wyborach") ze strony A6 nowozelandzkiej gazety Weekend Herald (wydanie z soboty (Saturday), April 28, 2012) zostało poinformowane, że w wyborach z 2011 roku, ponad milion uprawnionych do głosowania obywateli Nowej Zelandii (czyli około 25%), wykazał tak dużą niechęć do rządu i do obecnego systemu politycznego, że NIE poszedł głosować. A Nowa Zelandia ma teraz zaledwie cztery i pół miliona mieszkańców. Innymi słowy, już obecnie w Nowej Zelandii jest większy procent zniechęconych do swego rządu i systemu politycznego, niż było ich w carskiej Rosji w chwili wybuchnięcia tam Rewolucji Październikowej. Nie należy więc być zdziwionym, jeśli pewnego dnia dzienniki będą miały wiele do powiedzenia na temat Nowej Zelandii.
       23. Wojna domowa. Ta ma miejsce kiedy jedna część danego kraju lub narodu zaczyna działania zbrojne wymierzone przeciwko drugiej części tego samego kraju lub narodu. Z reguły są one też nawet bardziej krwawe i niszczące niż wojny. Wszakże każda z walczących stron stara się w nich kompletnie unicestwić drugą ze stron. (Podczas gdy w wojnie agresor zwykle chce tylko uzyskać dostęp do zasobów naturalnych zaatakowanego kraju - jest więc zainteresowany aby zasoby te pozostawały relatywnie nieuszkodzone.) Zgodnie z ustaleniami filozofii totalizmu, aby w danym kraju lub narodzie wybuchła jakaś wojna domowa, spełnione muszą być co najmniej dwa warunki. Mianowicie: (1) muszą tam istnieć co najmniej dwa tzw. "intelekty grupowe" o tych samych cechach jednak o nawzajem kolidujących ideologiach, oraz (2) historycznie pomiędzy tymi dwoma intelektami grupowymi musi istnieć nagromadzenie niezbalansowanej "karmy grupowej" (czym jest owa "karma grupowa" wyjaśnia to zgrubnie punkt #A2 tej strony). W przypadku Nowej Zelandii, warunek (1) moim zdaniem jest spełniony. Chociaż bowiem nie natknąłem się jeszcze na wymagane badania, odnoszę wrażenie że faktycznie zamieszkują ją dwa tożsame intelekty grupowe o podobnych cechach genetycznych jednak o kolidujących ideologiach, mianowicie (a) Nowozelandczycy wychowani w wierze, że są potomkami Maorysów którzy około 800 lat temu odebrali całą Nową Zelandię od uprzednio ją zamieszkujących tzw. "Moa Hunters", a stąd którzy wierzą że mają wyłączne prawo do wszelkich zasobów naturalnych owego kraju, oraz (b) Nowozelandczycy wychowani w wierze, że są potomkami Europejczyków którzy kilka pokoleń temu zakupili lub odebrali część Nowej Zelandii od Maorysów, a stąd którzy wierzą że mają prawo do korzystania przynajmniej z częsci zasobów naturalnych tego kraju. Co do spełnienia warunku (2) NIE wykonałem wymaganych analiz. Wszakże analizy takie wymagałyby wysoce pracochłonnej moralnej quantyfikacji dotychczasowych wojen domowych jakie już zaszły pomiędzy oboma tymi intelektami grupowymi. Jednak na podstawie efektów działalności tzw. Trybunału Treaty of Waitangi odnoszę wrażenie, że, niestety, ciągle istnieje taka niezbalansowana karma pomiędzy owymi dwoma intelektami grupowymi. Z kolei ewentualne istnienie takiej karmy oznaczałoby, że któregoś dnia może dojść pomiędzy nimi do jakiejś formy wojny domowej. Oczywiście, Petone położone tuż przy stolicy kraju prawdopodobnie podczas takiej wojny domowej ucierpiałoby znacząco (jeśli nie najbardziej).
       24. Wojna. Mogłoby się zdawać że Petone jest zbyt daleko od reszty świata aby jakakolwiek wojna mogła zagrażać temu miasteczku. Jednak jeśli sprawdzi się historię drugiej wojny światowej, wówczas staje się jasnym że Nowa Zelandia tylko "o włos" uniknęła inwazji. Jakaś zaś wojna ciągle może się powtórzyć - wszakże świat jest pełen polityków z nadmiernie rozdmuchanym ego oraz zagłuszonym sumieniem. Nadchodząca zaś na Ziemię epoka "wielkiego głodu" może spowodować sytuację, że jakiś zagłodzny kraj lub naród pokusi się o zdobycie dostępu do żywności którą masowo produkuje Nowa Zelandia. W przypadku zaś wojny, gdyby ktoś zaplanował inwazję na militarnie bardzo słabą Nową Zelandię, wówczas Petone padłoby zapewne pierwszą jej ofiarą. Wszakże każda inwazja zawsze wymierzana jest najpierw w stolicę (w tym przypadku w Wellington). Jednak położenie Wellington powoduje, że strategicznie bardziej opłacalnym byłoby aby desant do Wellington skierować na plażę w Petone. Wszakże Petone ma jedyną plażę w bliskości Wellington, na której łatwo mogą wylądować dowolne desantowe wehikuły - podczas gdy desant byłby ogromnie trudny w górzystym Wellington (które to miasto zapewne będzie też lepiej niż Petone przygotowane do obrony). Desant zaś w Petone umożliwiałby proste odcięcie Wellington od reszty Nowej Zelandii, a więc od posiłków i od zaopatrzenia - wszakże jedyne dwie drogi do Wellington przebiegają tuż przy Petone. Petone leży też w płaskiej dolinie - znacznie trudniejszej do obrony niż Wellington. W końcu z Petone przyszłoby łatwo okrążyć i zaatakować Wellington ze wszystkich stron, czego NIE dałoby się dokonać z żadnego innego miejsca desantu. W sumie, w przypadku ewentualnej wojny i inwazji Nowej Zelandii, jest niemal pewnym, że Petone byłoby jej pierwszą nowozelandzką ofiarą i zapewne miejscem które ucierpi od niej najwięcej.
       Podsumowując powyższe, liczba kataklizmów które mogą zniszczyć miasteczko Petone, a z nim zniszczyć również wszystkie sąsiednie miejscowości (tj. Wellington, Lower Hutt, itp.), jest prawdopododobnie jedna z nawyższych w świecie. Praktycznie bowiem Petone (a z nim wszystkie sąsiadujące z nim miejscowości) jest "zagrożone" niemal każdym kataklizmem jaki jest możliwy na Ziemi i jaki zagraża dowolnej innej miejscowości na świecie. Bez przesady można więc twierdzić, że Petone jest jedną z najbardziej niebezpiecznych miejscowości na świecie. Z tego bowiem co mi wiadomo, żadne inne miejscowości na świecie NIE są wystawione na aż tyle najróżniejszych potencjalnych kataklizmów, jak Petone. Nie powinno więc nas dziwić, że nawet Starosta powtarzalnie trzęsionego miasta Christchurch wyrażał obawy przed dłuższym przebywaniem w sąsiadującym z Petone stolicznym mieście Wellington.


#C3. Na jakie dalsze zagrożenia jest wystawione miasteczko Petone (a także wystawione są miejscowości sąsiadujące z Petone, takie jak Wellington, Lower Hutt, itp.) - zgodnie z definicją "kataklizmów" wypracowaną przez nową "totaliztyczną naukę":

       Nowa "totaliztyczna nauka" (ta skrótowo opisana w punkcie #A2 niniejszej strony), wypracowała definicję "kataklizmów" która jest drastycznie odmienna od definicji wyznawanej przez starą "ateistyczną naukę ortodoksyjną". Mianowicie, z ustaleń nowej "totaliztycznej nauki" wynika, że "kataklizmem" nazywane jest każde działanie Boga które "koryguje grupową moralność ludzi" poprzez zasiewanie znaczących zniszczeń lub nawet śmierci jakie zmuszają potem daną społeczność do podjęcia swej odnowy moralnej i filozoficznej. Więcej informacji na temat owych kataklizmów korygujących ludzką moralność zawarte jest m.in. w punktach #C1 i #E2 strony o nazwie day26_pl.htm. Z kolei definicje "moralności" oraz "grupowej moralności" wypracowane przez nową "totaliztyczną naukę" podane są w punkcie #B5 strony morals_pl.htm oraz w punkcie #E2 strony o nazwie totalizm_pl.htm.
       Drastyczna odmienność powyższej definicji "kataklizmów" wypracowanej przez nową "totaliztyczną naukę", od definicji "kataklizmów" wyznawanej przez starą "ateistyczną naukę ortodoksyjną" i przytoczonej w punkcie #C2 powyżej, wprowadza szereg znaczących konsekwencji. Wszakże przykładowo, przed kataklizmem zsyłanym ludziom przez Boga ludzie mogą się bronić poprzez wyeliminowanie powodów dla których ów kataklizm jest zsyłany. Ponadto już obecnie ludzie mogą im zapobiegać, a nawet powstrzymywać z pomocą obietnic jakie Bóg udzielił ludzkości w tej sprawie.
       Zgodnie też z powyższą definicją "kataklizmów", nowa "totaliztyczna nauka" będzie kompletnie inaczej definiowała "zagrożenia" jakie mogą sprowadzić jakiś kataklizm na dane miasto czy daną społeczność. Przy takim bowiem zdefiniowaniu "kataklizmów", zgodnie z ustaleniami nowej totaliztycznej nauki "zagrożeniem" będącym w stanie sprowadzić "kataklizm" na dane miasto czy daną społeczność jest "każde grupowe odejście od praktykowania moralnego życia". Innymi słowy, według totaliztycznej nauki, kataklizmy są tylko skutkami, podczas gdy przyczynami pojawiania się kataklizmów, są grupowe odejścia danych miast czy społeczności od zasad prowadzenia moralnego życia. Aby więc zilustrować tutaj jakie rodzaje "zagrożeń" według nowej "totaliztycznej nauki" mogą spowodować nadejście kataklizmu, poniżej wskażę na przykładzie miasteczka Petone (i miejscowości je otaczających) jakie zagrożenia pojawiają się dla owego miasteczka. Oto wykaz najważniejszych z nich (zestawione w kolejności szacowanej przez autora ich aktualności dla Petone i dla sąsiadujących z Petone miast):
       1. Niebezpieczeństwo spadku liczby "sprawiedliwych" poniżej minimum 10-ciu wymaganych przez Boga. Prawdopodobnie jedynym powodem dla którego miasteczko Petone (a stąd także i miasto Wellington, Lower Hutt, itp.) ciągle NIE doświadczyło jeszcze jakiegoś niszczycielskiego kataklizmu, jest że w "zasięgu zniszczenia" od Petone nadal mieszka owych co najmniej "10 sprawiedliwych" wymaganych przez Boga - tak jak wyjaśnia to m.in. punkt #I1 strony o nazwie quake_pl.htm, zaś opisują punkty #G2 i #I1 strony o nazwie day26_pl.htm. Niestety, w ostatnich czasach pojawiła się "inicjatywa" miejscowych władz, która w efekcie końcowym może spowodować spadek liczby owych "sprawiedliwych" poniżej wymaganej liczby dziesięciu. Inicjatywą tą jest opisywany w artykule [1#C3] o tytule "Quake fears strike Catholic churches" (tj. "obawy trzęsinia ziemi uderzyły kościoły katolickie"), ze strony A1 gazety The Dominion Post Weekend, wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012. Zgodnie z nim, w okolicach Petone około 25 kościołów katolickich może zostać zamknięte, ponieważ sposób na jaki zostały one zbudowane nie wypełnia dzisiejszego "kodu budowlanego" jaki legalnie jest wymagany w Nowej Zelandii. Z kolei niespełnianie owego "kodu budowlanego" powoduje, że kościoły te nie mogą zostać ubezpieczone - czyli że w razie jakiegokolwiek wypadku władze kościóła ponosiłyby wszelkie koszta. Jest zaś oczywistym, że jeśli kościoły owe faktycznie zostaną zamknięte na dobre, księża którzy w nich odprawiają msze, zostaną przeniesieni do innych rejonów kraju, lub nawet do innych krajów. Owo masowe zamykanie kościołów w okolicach Wellington (czyli także i Petone) zostało ponownie potwierdzone artykułem [2#C3] o tytule "Number of Catholic parishes set to halve" (tj. "liczba katolickich parafii zadecydowana do pomniejszenia o połowę"), ze strony A5 gazety The New Zealand Herald (wydanie z wtorku (Tuesday), May 14, 2013). Tego typu więc "inicjatywy" miejscowych władz, zagrażają że już wkrótce może się okazać iż w okolicach Petone zabraknie kilku osób z grona owych wymaganych "10 sprawiedliwych", brakuje więc kompletu tych co chronili zarówno Petone jak i okoliczne miejscowości przed jakimś kataklizmicznym zdarzeniem jakie już od dawna zagraża tym miejscowościom.
       2. Następstwa niemoralnych postępowań ludzi. W wielu miejscach Biblii zawarte są ostrzeżenia, że jeśli ludność jakiegoś miasta zacznie postępować niemoralnie, wówczas miasto to zostanie zniszczone kataklizmem. Przykłady bibilijnych miast zniszczonych w taki sposób to Sodoma i Gomora. Natomiast bibilijny przykład miasta które uchroniło się od takiego zniszczenia, a stąd dało nam przykład jak my możemy się bronić przed kataklizami, to Niniwa. (Niniwa to stolica dawnej Asyrii, zwana także "Nowym Bibilonem". Jej ruiny zlokalizowane są na obszarze dzisiejszego Iraku. Zgodnie z artykułem "Detective work proves Hanging Gardens existed, but not in Babylon", ze strony B6 gazety Weekend Herald (wydanie z soboty (Saturday), May 11, 2013), to właśnie w Niniwa miały się znajdować słynne "wiszące ogrody" w starożytności uważane za jeden z 7 "cudów świata".) Jaki jednak los może spotkać niemoralnie postepujące miasta, ilustrruje nam to NIE tylko Biblia, ale także aż cały szereg przykładów historycznych i dzisiejszych. Do takich przykładów opisanych na totaliztycznych stronach, należą m.in. średniowieczne miasto Wineta, które kiedyś istniało koło dzisiejszego Świnoujścia, a którego zniszczenie opisane jest w punktach #H2 i #G2 strony o nazwie tapanui_pl.htm, a także miasta Salamis i Saeftinghe opisane w punktach #H3 do #H4 strony tapanui_pl.htm.
       3. Następstwa niemoralnych decyzji i działań polityków. Wellington jest stolicą Nowej Zelandii. Jak zaś przystało na stolicę, to w Wellington podejmowane są najróżniejsze decyzje których następstwa dotykają potem cały kraj. Kiedy więc któreś z owych decyzji i działań nie spełniają definicji "moralnie poprawnego postępowania" (tj. nie spełnią definicji przytoczonej w punkcie #B5 strony o nazwie morals_pl.htm), wówczas ich następstwa indukują skargi i narzekania ludzi. Z kolei takie właśnie skargi i narzekania ludzkie są powodem dla którego określone miejscowości są karane kataklizmami przez Boga - tak jak wyjaśniają to "2" i "Ad. 2" z punktu #B5 strony o nazwie seismograph_pl.htm. Ujmując powyższe innymi słowami, to co czynią politycy w Wellington, jest powodem iż m.in. ponad Wellington i ponad Petone gromadzą się coraz cięższe chmury nadchodzącego kataklizmu.
       4. Unikanie przez lokalną społeczność oficjalnego podjęcia wdrożania którejkolwiek z bazujących na moralności metod ochrony przed kataklizmicznymi zjawiskami. Ani Petone, ani żadna inna miejscowość w Nowej Zelandii NIE podjęła jeszcze oficjalnego wdrożenia którejkolwiek z bazujących na moralności metod obrony przed kataklizmicznymi zjawiskami, w rodzaju metod opisanych w punktach #H1, #I2 i #J1 strony o nazwie quake_pl.htm czy w punkcie #I3.1 strony o nazwie day26_pl.htm.
       5. Unikanie przez lokalną społeczność próby choćby tylko przetestowania efektywności bazujących na moralności metod ochrony przed kataklizmami - w rodzaju metody opisanej w punkcie #J1 strony quake_pl.htm czy metody opisanej w punkcie #I3.1 strony o nazwie day26_pl.htm.
       6. Pogłębiające się odchodzenie od wiary w Boga i uleganie ateistycznym naciskom dzisiejszej oficjalnej nauki. Jak zaś wyjaśniłem to w punkcie #A2 niniejszej strony; jak podkreśla to artykuł "Worried scientists call for veto of Monkey Bill" (tj. "zmartwieni naukowcy nawołują do zawetowania ustawy o dozwoleniu nauki kreacjonizmu, zwanej Monkey Bill") ze strony A14 gazety The New Zealand Herald, wydanie ze środy (Wednesday), April 11, 2012; a także jak ujawnia to aż kilka innych totaliztycznych stron - dla przykładu patrz punkty #D1 i #C3 na stronie o nazwie antichrist_pl.htm czy punkt #G3 na stronie o nazwie przepowiednie.htm, stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" niemal już siłą zmusza obecnie ludzi do coraz bardziej niemoralnego postępowania. Drastycznym przykładem tego procesu ulegania ateistycznej nauce, jest pojawienie się także na nowozelandzkich autobusach ogłoszenia dla Londynu opisywanego w punkcie #A2 tej strony.
       7. Niemoralne konsekwencje kapitalistycznej gospodarki. Jedyne o co kapitalizm dba, to dochód. Owa jednak pogoń za zyskiem zbyt często odbywa się kosztem zatrucia, zanieczyszczenia lub zniszczenia naturalnego środowiska, wykorzystywania i eksploatacji robotników, itd., itp. W ten sposób rośnie przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi mieszkańcami Nowej Zelandii, rośną więc także ilości skierowanych do Boga skarg biedagów dopraszających się sprawiedliwości. Z kolei np. gleba i woda w Petone mogą zostać zatrute jakąś niechlujną fabryką, tak jak do niedawna zatruwane one były sproszkowanym ołowiem i chemicznymi wyziewami zlokalizowanej w Petone fabryki "Exide". Natomiast woda lokalnej rzeki "Hutt River" może być zatruwana produktami gospodarki rolnej, gnojówką, odchodami ludzkimi, oraz odpadami przemysłowymi, które z kolei zatrują aż dokumentnie środowisko basenu "Wellington Harbour", że oprócz owadów nic zdrowego nie będzie chciało tam się rodzić. Już obecnie okolice Petone są trapione przez chmary krwiożerczych "muszek piaskowych" (po angielsku zwanych "sand flies") na których ukąszenia wielu ludzi, włączając w to mnie, jest uczulonych. W pobliskich wodach zagnieździł się też nowy rodzaj komara - tego samego który w tropiku roznosi chorobę "żółtą febrę" oraz "dengue".
       Każde z powyższych zagrożeń moralnych może byc eskalowane powyżej karalnego przez Boga poziomu. W takim zaś wypadku Bóg może zesłać na dane miasto czy społeczność dowolny z kataklizmów opisanych w punkcie #C2 tej strony. Dlatego w interesie każdego miasta i społeczności leży podejmowanie świadomych działań aby utrzymywać każde z tych moralnych zagrożeń na możliwie najniższym poziomie. Niestety, wygląda na to że naukowa wiedza o Bogu ciągle narazie jest zbyt niska zarówno w samym Petone, jak i w całej Nowej Zelandii, a nawet w całym świecie, aby jakeś miasto lub społecznść już obecnie podjęły taką świadomą obronę przed kataklizmami. Stąd, jak narazie, zamiast celowego działania, wszędzie ludzie bronieni są przed kataklizmami tylko przez działanie przypadków i zbiegów okoliczności.
       Szczerze mówiąc, jeśli porówna się powyższy wykaz zagrożeń, a także realia moralne panujące na miejscu w Petone i w pobliskich do Petone miejscowościach, wówczas staje się jasnym, że jakieś kataklizmiczne zjawisko już dawno temu powinno uderzyć w owe miejscowości. Jedynym zaś racjonalnym wytlumaczeniem dla faktu, że jeszcze ono NIE uderzyło, jest czysto przypadkowe zamieszkiwanie w zasięgu zniszczeń od Petone owych chroniących przed kataklizmami co najmniej "10 sprawiedliwych". Jak zaś na przypadki przystało, pewnego dnia jego ochronne działanie może się zakończyć.


#C4. Petone jest zbudowane jak przysłowiowa "pułapka na szczury" - w przypadku kataklizmu NIE da się z niego ani uciekać, ani pomoc NIE będzie mogła do niego przybyć:

       Ktoś kto nawykł do europejskiego sposobu zarządzania miastami, kiedy to miejskie starostwa faktycznie podejmują decyzje i wdrażają jakiś dobrze przemyślany plan dla zabudowy, struktury komunikacyjnej, wody i kanalizacji danego miasta, po przybyciu do Nowej Zelandii doznaje szoku. Aczkolwiek bowiem Nowa Zelandia ma wiele zalet w porównaniu z Europą i oferuje sporo dobrych rzeczy, np. ciągle znaczną wolność wypowiedzi, otwarte przestrzenie, dbałość o naturę i o zwierzęta, itp., kiedy jednak jej miasta porówna się do tych z Europy, odkrywa się że panuje w nich rodzaj "wolnej amerykanki" albo "dzikiego wschodu". Władze miejskie niemal jako reguła NIE mają tu żadnego długoterminowego planu, brak jest dyscypliny publicznej i jednorodności potraktowania, zaś każdy buduje tu gdzie tylko zechce (szczególnie jeśli jest krewniakiem lub szkolnym kolegą starosty, albo jeśli należy do rodziny która mieszka w danym mieście już od kilku pokoleń). W rezultacie w Nowej Zelandii powstają takie dziwolągi jak np. Petone w którym ja mieszkam. Znaczy, powstają miejscowości które są bardziej podobne do miejskich "labiryntów", niż do miast. Na przekór ogromnych połaci ziemi jakie miasta te zajmują, ulice są w nich wąskie i kręte, szosy które wyglądają na główne nagle się kończą na jakimś budynku, aby zaś dostać się do danego miasta, lub aby z niego wyjechać, trzeba doskonale znać drogę bowiem przychodzi w nim się poruszać jak w obrębie skomplikowanego labiryntu.
       Takie ukształtowanie nowozelandzkich miast w formę skomplikowanych labiryntów, w powiązaniu z rodzajem potencjalnych kataklizmów jakie im zagrażają, zamieniają owe miasta w rodzeje "pułapek na szczury". Aby zaś zrozumieć ich pułapkową naturę, wystarczy przyglądnąć się zabudowie miasteczka Petone w ktorym ja mieszkam. Wszakże Petone jest maleńkim miasteczkiem, z którego w przypadku nadejścia kataklizmu powinno być łatwo uciec. Tymczasem ma ono właśnie zabudowę typowej "pułapki" z której efektywna ucieczka ludzi jest wręcz niemożliwa. Przykładowo, ma ono kształt trójkąta, który od południa przystaje do morza (tego widocznego m.in. na zdjęciu z "Fot. #B1b"). Oczywiście, w przypadku kataklizmu NIE daje się uciekać do morza - szczegółnie jeśli kataklizmem tym będzie tsunami, trzęsienie ziemi, czy wybuch wulkanu. Od wschodniej strony ów trójkąt przystaje do rzeki zwanej "Hutt River" - której ujście widoczne jest na zdjęciu z "Fot. #B1a". Przez ową rzekę przeprowadzone są tylko dwa mosty, istniejące na obu krańcach Petone. Jednak dojazd do owych mostów jest krętymi i wąskimi uliczkami. Gdyby więc w przypadku nadejścia kataklizmu ktoś usiłował uciekać samochodem przez owe mosty, wówczas utknie w zatorach na owych wąskich i krętych uliczkach i nawet nie dotrze do żadnego z nich. Z kolei gdyby ktoś uciekał piechotą, wówczas dystans do mostów jest aż tak duży, że nie zdąży do nich dotrzeć. Ponadto pierwszy z tych mostów, widoczny na zdjęciu z "Fot. #B1a", znajduje się tuż przy morzu. W przypadku więc np. fali tsunami, zostanie on zmieciony już w pierwszej fazie kataklizmu. Ostatni z boków trójkątnej zabudowy Petone przylega do ogrodzonych torów kolejowych i do ogrodzonej płotami szosy - jakie obie biegną obok siebie wzdłuż zachodniego grzbietu górskiego doliny w które miasteczko to leży. Przez owe tory kolejowe i szosę też z Petone przeprowadzone są tylko dwa wyjścia, do których dostęp jest równie kręty i równie wąskimi uliczkami, jak dostęp do mostów na Hutt River. Gdyby więc ktoś usiłował uciekać przez nie, wówczas też ucieczka taka okaże się niemożliwa - niezależnie czy będzie uciekał piechotą czy też samochodem, W sumie Petone jest więc zbudowane jak rodzaj "pułapki na szczury" - tyle że w przypadku jakiegokolwiek kataklizmu, złapani w tej pułapce i uśmiercani będą ludzie, a nie gryzonie. Relatywnie podobna sytuacja ma też miejsce w praktycznie niemal każdej większej miejscowości Nowej Zelandii, włączjąc w to stolicę Wellington.
       Na dodatek do tego, gdyby kataklizm już uderzył, wówczas ani do Petone, ani do miast z nim sąsiadujących, np. do Wellington, pomoc NIE ma jak przybyć. Wszakże z resztą świata miejscowości te są połączone poprzez tylko dwie główne szosy, obie wąskie, kręte i przebijające się przez strome góry. W przypadku więc niemal każdego istotnego kataklizmu, szosy te ulegną zatarasowaniu przez obsuwiska ziemi i staną się nieprzejezdne. Wszakże obsuwiska takie nawet bez większych kataklizmów nieustannie trapią sporo pozagrażanych erozją dróg tego kraju.
       Interesująco, już po moim opublikowaniu niniejszej strony, nagle władze pobliskiego Wellington opublikowały wynik jakichś analiz, z których wynika że w przypadku gdyby owo miasto uderzyło trzęsienie ziemi o sile ponad 7 w skali Richtera, wówczas Wellington (a z nim także i Petone) zostanie odcięte od połączenia drogowego z resztą wyspy na okres około 4 miesięcy. Wyniki owych analiz opublikowane są m.in. w artykule "Lifeline cut for four months" (tj. "lina ratownicza odcięta na cztery miesiące") ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), July 5, 2012. Z doświadczeń przeszłości jednak wiadomo, że po chwilowym pobudzeniu sensacji, takie ustalenia są szybko odkładane gdzieś na półkę i nikt NIE podejmuje żadnych działań na ich bazie.
       Przez tak długo jak tylko sięgam pamięcią prowadzone są dyskusje o zbudowaniu jeszcze jednej, tym razem już bezpiecznej szosy, bo biegnącej wzdłuż jednej z dolin wybiegających na Wellington. Jednak owe dyskusje niemal na zawsze pozostają tylko dyskusjami. Natomiast gdyby ktoś liczył np. na użycie helikopterów podczas kataklizmu, wówczas także się zawiedzie. Wszakże sumaryczna liczba helikopterów jakimi Nowa Zelandia dysponuje, z ledwością wystarczyłaby na udzielanie pomocy rodzinom rządu i dygnitarzy zamieszkujących Wellington, zaś do pomocy i ratowania zwyklych ludzi zwyczajnie nie wystarczyloby im już "mocy przerobowej".


#C5. W obliczu zagrożeń i sytuacji opisanych w poprzednich punktach, tzw. "łaska Boga" jest jedynym ratunkiem na jaki Petone może liczyć - na szczęście w Petone istnieje "święta ziemia" opisana w #J3 poniżej:

       Podsumowując informacje opisane w poprzednich punktach #C1 do #C4, istniejące i wysoce realne zagrożenia kataklizmami, oraz brak możliwości otrzymania pomocy w przypadku gdyby kataklizm faktycznie nadszedł, pozostawia bezpieczeństwo Petone wyłącznie "w rękach Boga". Nic dziwnego, że co bardziej ateistyczni ludzie nawet NIE próbują się osiedlić w owym miasteczku!
       Na szczęście, na petońskim nadbrzeżu morskim istnieje obszar "świętej ziemi" jaki Bóg wyróżnił zaszłymi tam cudami. Obszar ten i oznaczający go "Celtycki Krzyż" opisałem i zilustrowalem szczegółowo w #J3 do #J3xyz poniżej a także w #A3 do #A3de z innej swej strony o nazwie klasa.htm. Jak dotychczas, obszar ten obronił Petone przed doświadczeniem aż całego szeregu kataklizmów jakie opisałem w punkcie #I3 poniżej. Kataklizmy te rujnowały fragmenty innych sąsiadujących z Petone miejscowości, jednak Petone pozostawiały one nietknięte. Do ich opisów linkuję w punktach #J1 do #J2 poniżej. Niestety, tak jak wyjaśniam to w punkcie #K1 tej strony, okupujące, eksploatujące i umartwiające ludzkość "złe moce" już mobilizują się przeciwko Petone. Czy więc zadedykowanie Bogu mieszkańców Petone będzie wystarczająco trwałe aby Bóg kontynuował bronienie tego miasteczka przed atakami owych "złych mocy"?


Część #D: Dlaczego więc będąc aż tak zagrożone kataklizmami, Petone ciągle NIE oberwało:

      

#D1. Chroniąca moc "10 sprawiedliwych" zamieszkujących w okolicach Petone oraz jej obszar "świętej ziemi":

       Aczkolwiek wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Petone już dawno powinno oberwać od jakiegoś kataklizmu, fakt że nadal ono NIE oberwało wynika z zamieszkiwania w jego pobliżu owych wymaganych przez obietnicę z Biblii co najmniej "10 sprawiedliwych" - o jakich piszę w punkcie #I2 tej strony. Ilość owych "sprawiedliwych" mieszkających w pobliżu Petone ja osobiście policzyłem, zaś wyniki swych podliczeń opisałem w punkcie #I3 strony o nazwie day26_pl.htm. Jak też wykażę to materiałem dowodowym z punktów #I3, #I3.1 i #I5 tej strony, faktycznie obecność owych "10 sprawiedliwych" efektywnie chroni Petone przed nadejściem jakiegokolwiek niszczycielskiego kataklizmu lub anomalii pogodowej.


Część #E: "Po następstwach je poznacie" - czyli jak odróżnić "specjalne potraktowanie" miasteczka Petone od tzw. "przypadkowych wydarzeń":

      

#E1. Rodzaje "potraktowań":

       Rodzaje potraktowań, jakie zależnie od moralności i filozofii praktykowanej przez daną społeczność, Bóg serwuje tej społeczności, opisane są w punkcie #I4 strony o nazwie day26_pl.htm.
       W tym miejscu warto też podkreślić, że w świecie stworzonym i rozumnie rządzonym przez wszechwiedzącego i wszechmogącego Boga (w jakim my żyjemy) NIE istnieje takie coś jak "przypadek" - co staram się wyjaśnić dokładniej w punkcie #B1 strony o nazwie changelings_pl.htm. Wszystko bowiem co w takim świecie z Bogiem się zdarza jest zamierzonym działaniem Boga o ściśle zdefioniowanym celu i następstwach. "Przypadek" więc jest czyjmś, co w naszym świecie NIE istnieje, a co jest wymyślone i używane przez "ateistycznych naukowców ortodoksyjnych" aby zamaskować ich brak wiedzy i brak zdolności do wyjaśnienia.


#E2. Czego wypatrywać aby rozpoznać "specjalne potraktowanie":

       "Specjalne potraktowanie" trzeba odróżniać od ekstremalnych zjawisk pogodowych jakie są normalne dla danego obszaru. Wszystko bowiem co okazyjnie powtarza się przez całe dzisiątki lat, włączając w to czasy na króko po drugiej wojnie światowej - kiedy to ludność niemal każdego kraju i miejsca na Ziemi zachowywała się przykładowo moralnie, to ekstremalne zjawiska pogodowe jakie są normalne dla danego obszaru. Natomiast specjalne potraktowanie to nieszczęścia i kataklizmy jakie nas omijają, chociaż zdewastowały one innych w naszym pobliżu i chociaż zgodnie z prawami przyrody powinny one zdewastować także i nas.


Część #F: Czy "specjalne potraktowanie" dla Petone jest tymczasowe i wynika tylko z pobliskiej obecności "10 sprawiedliwych"?

      

#F1. Czy dotychczasowe "specjalne potraktowanie" Petone się skończy, kiedy liczba "sprawiedliwych" spadnie poniżej 10, oraz czy Petone, a z nim i pobliski Wellington, mogą doświadczyć wtedy coś niezbyt pożądanego?

       Tak jak my wszyscy, także mieszkańcy Petone wcale NIE są "świętymi" i NIE różnią się od mieszkańców innych miast Nowej Zelandii. Stąd, aż do czasu ujrzenia owego "płonącego krzewu" opisanego w punkcie #J3 poniżej, ja wierzyłem, że jedyną rzeczą która zamieniła Petone w wyjątek, jest ten jakby przypadkowy "zbieg okoliczności", że w tzw. "zasięgu zniszczenia" tego miasteczka zamieszkuje owych wymaganych przez obietnicę z Biblii, tzw. "10 sprawiedliwych". (Jak ja osobiście wierzę - patrz punkt #J5 poniżej, owo zamieszkiwanie "10 sprawiedliwych" w bliskości Petone też zostało celowo "zorganizowane" przez Boga, aby zaistniała możność zbadania i naukowego udokumentowania jego następstw, oraz udostępnienia wyników tych badań do wglądu i wiadomości innych ludzi.) Dlatego kiedy z jakichś powodów któryś z owych "10 sprawiedliwych" przeniósłby się w inne miejsce, ochrona Petone by się zakończyła i miasteczko to zaczęłoby obrywać - tak jak obrywają miejscowości z jego pobliża. Ja osobiście jednak wierzę, że NIE stanie się to "za mojego życia". Uprzednio też wierzyłem, że jedynym sposobem aby Petone zostało objęte trwałym "specjalnym potraktowaniem" przez Boga, byłaby kontynuacja udoskonalania filozofii i moralności przez mieszkańców tej miejscowości - tak jak opisuje to punkt #H1 strony quake_pl.htm.
       Jednak sytuacja może być inna, jeśli Petone zostało błogosławione statusem "chrześcijańsko-świętego miejsca" - tak jak opisałem to w punkcie #J3 z niniejszej strony. W takim bowiem przypadku Petone miałoby szansę pozostawać wyjątkiem praktycznie na zawsze.


Część #G: Jak możliwą "tymczasowość" obecnego "specjalnego potraktowania" dałoby się zamienić na jego "trwałość":

      

#G1. Aby przekonać Boga, konieczne jest "zademonstrowanie swojej pokory" poprzez publiczne, oficjalne i otwarte zadeklarowanie i wdrożenie działań zmieniających filozofię:

       Więcej na temat upublicznienia, uoficjalnienia i otwarcia swoich zamierzeń i wysiłków, czyli "zademonstrowania Bogu swej pokory", wyjaśniają m.in. punkty #A2 i #G1 na stronie o nazwie quake_pl.htm.


Część #H: Dlaczego wzrost "specjalnego potraktowania" dla Petone leży w interesie sąsiadujących z nim miejscowości:

      

#H1. Działanie na zasadzie chińskiego przysłowia "im potężniejsze drzewo tym większy obszar chronią jego konary":

       Przez tak dlugo jak Petone cieszy się "specjalnym potraktowaniem Boga", również przed nieszczycielskimi kataklizmami chronione są przez owo Petone wszystkie miejscowości które leżą na tyle blisko Petone, że zniszczenie Petone dotykałoby i je (a także że zniszczenie ich dotknęłoby także i Petone). Tak więc w chwili obecnej Petone chroni sobą także miasto Wellington, jak i miasteczko Lower Hutt. Dlatego w interesie mieszkańców tamtych miejscowości także leży aby "specjalne potraktowanie" przedłużało się dla Petone możliwie przez jak najdluższy okres czasu, a jesli się da, to aby mieszkańcy Petone podjęłi oficjalny program utotaliztycznienia swojej filozofii.


#H2. Miejscowości spoza "zasięgu zniszczenia" wyłączone są z ochronnego działania Petone:

       Poza tzw. "zasięgiem zniszczenia" miasteczka Petone leży np. sąsiadująca z Petone miejscowość zwana Wainuiomata. (Wainuiomata zlokalizowana jest w "złej dolinie Rimutaka", tuż przy tzw. "Rimutaka Forest Park" znanego z działania "mrocznych mocy" opisywanych m.in. w punkcie #K1.9 strony o nazwie newzealand_pl.htm.) Miejscowość Wainuiomata jest oddzielona od Petone tylko wąskim grzbietem górskim z którego wierzchołka wykonane zostało zdjęcie z "Fot. #B1a". Niemniej jej ewentualne zniszczenie NIE dotknęłoby Petone. Dlatego Wainuiomata NIE jest chroniona przez mechanizmy moralne chroniące Petone przed kataklizmami. Jak też opisuje to punkt #I3 tej strony, Wainuiomata jest trapiona kataklizmami które ominęły Petone.


Część #I: Materiał dowodowy który potwierdza, że faktycznie nowozelandzkie miasteczko Petone otrzymuje od Boga "specjalne potraktowanie":

      

#I1. Niniejsza "część #I" reprezentuje powtórzenie, uzupełnienie i poszerzenie materiału dowodowego zaprezentowanego w "części #I" odmiennej strony o nazwie day26_pl.htm:

       Poczatkowo, przy okazji kolejnej aktualizacji i przeredagowywania strony o nazwie day26_pl.htm, do jej "części #I" włączyłem opisy tych kataklizmów, które nastąpiły już w czasach po moim zamieszkaniu w Petone (i już po przeredagowaniu początkowej treści tamtej strony "day26_pl.htm"), a które zgodnie z zachowaniami się natury powinny uderzyć w miasteczko Petone i wyrządzić w nim spore szkody. Każdy bowiem z owych kataklizmów czynił szkody w pobliżu Petone, jednak przez Petone przeskakiwał nie wyrządzając tu żadnych zniszczeń. Potem się okazało że takich kataklizmów jest niespodziewanie dużo i że ich skrupulatne opisywanie zaczyna powiększać tamtą stronę "day26_pl.htm" do niepożądanej długości. Dlatego w dniu 30 marca 2012 roku postanowiłem zaprzestać dalszego wydłużania tamtej strony, zas opisy owych kataklizmów przerzucić do niniejszej strony i tutaj kontynuować je dalej. Tak powstała niniejsza "część #I" tej strony. Poza jej punktem #I3 (który jest dokładnym powtórzeniem opisów takich kataklizmów zaprezentowanych w punkcie #I3 strony day26_pl.htm), wszystkie pozostałe punkty niniejszej strony mają prezentować odmienne ustalenia nowej "totaliztycnzej nauki" niż odpowiadające im punkty ze strony "day26_pl.htm".


#I2. Dlaczego oryginalnie ja podjąłem gromadznie i zestawianie materiału dowodowoego zaprezentowanego w niniejszej "części #I":

       Oryginalnie podjąłem gromadznie i zestawianie materiału dowodowego zaprezentowanego w niniejszej "części #I" (szczególnie zaś w jej punkcie #I3), aby naukowo sprawdzić czy Bóg faktycznie dotrzymuje swojej obietnicy zawartej w Biblii - którą to obietnicą Bóg gwarantuje ludziom, że NIE zniszczy miast ani społeczności w których gronie zamieszkuje na stale co najmniej tzw. "10 sprawiedliwych". (Ową boską gwarancję opisuję dokładniej w punktach #I1 i #I2, zaś dodatkowo wzmiankuję ją w punktach #P5.1, #A2, #G1, #H3 i #K2, swej strony o nazwie quake_pl.htm. Z kolei wymogi przynależności do owych "sprawiedliwych" wyjaśniłem w punkcie #G2 swej strony o nazwie day26_pl.htm.) Jak bowiem wykazały moje osobiste sprawdzenia, w pobliżu miasteczka Petone faktycznie mieszka na stałe co najmniej 10 osób spełaniających bibilijną definicję "sprawiedliwych". Stąd, zgodnie z obietnicą Boga, Petone powinno być omijane przez wszelkie niszczycielskie kataklizmy aż do czasu gdy liczba "sprawiedliwych" spadnie dla owego miastaczka poniżej wymaganych co najmniej 10-ciu. Jak też moje sprawdzenie dokumentuje to naukowo za pomocą materiału dowodowego zaprezentowanego w punkcie #I3 poniżej, faktycznie owa obietnica Boga wypełniana jest dla Petone z iście "żelazną konsekwencją". Opisywane tu Petone jest więc pierwszą miejscowością nowożytną, dla której zostało sprawdzone naukowo wypełnianie przez Boga obietnicy zawartej w Biblii.


#I3. Materiał dowodowy potwierdza, że pobliskie goszczenie "10 sprawiedliwych" naprawdę oddala kataklizmy od nowozelandzkiego miasteczka Petone (tak jak Bóg obiecuje to w Biblii):

       Poniżej zestawiam przypadki kataklizmicznych zdarzeń jakie dotknęły nowozelandzkie miejscowości zlokalizowane niedaleko od Petone. Cechą tych zdarzeń jest, że ich cechy, natura i przebieg sugerowały iż powinny one dotknąć kataklizmicznie także miasteczko Petone. Jednak faktycznie "przeskakiwały" one przez to miasteczko NIE czyniąć w nim żadnej szkody. Ten fakt zaś potwierdza "specjalne potraktowanie" jakie miasteczko Petone cieszy się od Boga. Oto więc te kataklizmiczne zdarzenia, które oryginalnie ja obserwowałem, analizowałem naukowo i opisałem w punkcie #I3 odmiennej strony o nazwie day26_pl.htm:
       1. Chmura rodząca tornada. Najdoskonalszym przykładem takich właśnie przypadków był "fenomen atmosferyczny" opisany w artykule [1#I3] "Southerly buster hits Wellington, ripping off roofs, and halting trains" (tj. "Południowy wicher uderzył Wellington zrywając dachy oraz zatrzymując pociągi"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety "The Dominion Post Weekend", wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), March 13-14, 2010. Fenomenem tym była soczewko-kształtna chmura wyglądająca jak gigantyczny wehikuł UFO, jaka przeleciała wzdłuż niemal całej Nowej Zelandii, generując huraganowy wiatr wirowy jaki zasiewał zniszczenia i chaos na jej drodze, zrywał dachy i obalał drzewa, itp. Chmura ta czasami generowała nawet mini-tornada na swoim obrzeżu. Ten inteligentnie zachowujący się fenomen pogodowy pozostawił ścieżkę zniszczenia na niemal całej swojej drodze, włączając w to stolicę Wellington (oddalnoą od Petone tylko o około 8 km) - do którego to miasta dotarł około 16:30 owego piątku. Jednak kiedy po Wellington doleciał do Petone, jedynie rubasznie postraszył trochę przechodniów łamiąc w tym celu kilka gałęzi na drzewach, poczym poszybował dalej. Już jednak w następnej miejscowości poza Petone (tj. w Lower Hutt) zaczął ponownie szaleć tarasując drogę, obalając drzewa i zatrzymując pociągi.
       2. Ulewne deszcze idukujące powodzie. Innym przykładem niszczycielskiego fenomenu pogodowego który także ilustratywnie potwierdził ową regułę omijania miejscowości Petone bez wyrządzania w niej poważniejszych szkód, były dwutygodniowe przewlekłe opady ulewnych deszczy jakie dotknęły Nową Zelandię w drugiej połowie maja i na początku czerwca 2010 roku. Deszcze te spowodowały poważne powodzie, obsuwiska ziemi, ewakuacje miejscowości, oraz zniszczenia dróg zarówno na północnym jak i na południowym końcu długich jak kiszka dwóch głównych wysp Nowej Zelandii. Jednak w centrum tych wysp, gdzie właśnie położone jest Petone, deszcze te jedynie zmoczyły wysuszoną glebę NIE czyniąc praktycznie żadnych szkód. Na temat tych powodziowych deszczy i ich następstw, niemal codziennie ukazywały się wówczas alarmujące artykuły w nowozelandzkich gazetach, np. patrz artykuł [2#I3] "Heavy downpours to hamper clean-up operations" (tj. "Ciężkie ulewy uniemożliwiają operacje oczyszczania"), ze strony A5 gazety The New Zealand Herald wydanie ze środy (Wednesday), May 26, 2010 roku; artykuł [3#I3] "After the floods and a landslide, now get set for bitter cold and snow" (tj. "Po powodziach i obsuwisku ziemi, teraz przygotuj się na kąsające zimno i śnieg"), ze strony A3 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), May 27, 2010; artykuł [4#I3] "Nature's fury" (tj. "Furia natury") ze strony A1 gazety The New Zealand Herald wydanie ze środy (Wednesday), June 2, 2010 roku (jaki opisuje i pokazuje zdjęcia z kataklizmicznej powodzi na obszarze Nowej Zelandii zwanym "Bay of Plenty" - który jest oddalony od Petone tylko o odległość znacznie mniejszą niż zasięg układu niżowego który spowodował te powodzie, chociaż ten sam układ niżowy wcale NIE zaszkodził mojej miejscowości); czy artykuł [5#I3] "Residents flee homes as Whakatane hit by water bomb" (tj. "Mieszkańcy uciekają z domów gdy Whakatane uderzone zostało bombą wody"), ze strony A4 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), June 3, 2010 (jaki to artykuł dyskutuje dane liczbowe katastroficznie intensywnego opadu deszczu w owym obszarze zwanym "Bay of Plenty").
       3. Trzęsienie ziemi z Christchurch. Jeszcze jednym potwierdzeniem chroniącego działania owych "10 sprawiedliwych", było silne trzęsienie ziemi którego nadejście ja przewidywałem już na kilka miesięcy wcześniej i ostrożnie zapowiedziałem w treści niniejszej strony, a które w sobotę dnia 4 września 2010 roku uderzyło w miasto Christchurch. (Owo trzęsienie ziemi z Christchurch opisane zostało dokładniej w punkcie #C5 odrębnej strony o nazwie seismograph_pl.htm - poświęconej omówieniu urządzenia do zdalnego wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi, oraz w punkcie #P5 odrębnej strony o nazwie quake_pl.htm - poświęconej opisowi bazujących na mechanizmach moralności metod zapobiegania wszelkim kataklizmom.) Jak bowiem wyjaśniam to w punkcie #I2 powyżej na tej stronie, Wellington (a więc także i Petone) należy do owych 3 głównych miast Nowej Zelandii, jedno z których musi zostać zniszczone jakimś kataklizmem, jeśli koniecznym się okaże dokonanie wymuszonej przez Boga odnowy moralnej i filozoficznej tego kraju. Na dodatek, z naukowego punktu widzenia, Wellington ma nieporównanie większe szanse na doświadczenie silnego trzęsienia ziemi, niż oba pozostałe z tamtych 3 miast, tj. niż Auckland lub Christchurch. Wszakże dokładnie pod Wellington przebiega ów morderczy "Ring of Fire" - który jednak Christchurch i Auckland omija z dosyć daleka. Ponadto, jakikolwiek rodzaj filozofii lub zachowań by nie zadominował w reszcie Nowej Zelandii, ich pochodzenie zawsze daje się wytropić do Wellington. Wszakże Wellington jest stolicą w której politycy podejmują wszelkie decyzje i ustanawiają wszelkie prawa jakie potem muszą być wypełniane przez całą Nową Zelandię. Niemniej - jak się okazało, dla doświadczenia niszczycielskich trzęsień zimi (które zaczęły się tam w 2010 roku, trwały przez cały rok 2011, oraz ciągle były kontynuowane w 2012 roku - kiedy to aktualizowałem niniejszy punkt) Bóg wybrał jednak Christchurch. (Można spekulować, że ma to jakiś związek z nazwą "Christ-church", tj. "kościół-Chrystusa", która to nazwa jest szczególnie "zobowiązująca" - tak jak wyjaśnione to zostało w punkcie #G2 storny o nazwie przepowiednie.htm.) Co też ciekawe, owo pierwsze potężne trzęsienie ziemi nastąpiło kiedy ja właśnie przebywałem na wakacjach w Kuala Lumpur, Malezja.
       4. Całotygodniowy lodowaty sztorm. Począwszy od soboty 18 września 2010 roku przez cały następny tydzień Nowa Zelandia była bita przez lodowaty sztorm jaki zamroził na śmierć tysiące owieczek na łąkach, powalił sporo linii wysokiego napięcia, zawalił stadion sportowy w Invercargill, tarasował liczne drogi, zakłócał łączność, oraz pozalewał gospodarstwa rolne. W tygodniu owego sztormu telewizja była pełna raportów o zniszczeniach, zaś gazety aż roiły się od artykułów w rodzaju "Chaos as big blow hits" (tj. "Chaos jak potężny podmuch uderza") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety Weekend Herald, wydanie z soboty (Saturday), September 18, 2010, czy "Three days of storm leave trail of damage" (tj. "Trzy dni sztormu pozostawia ścieżkę zniszczeń") ze strony A3 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), September 20, 2010. (Ten ostatni artykuł opisuje rówmież m.in. zawalenie się dachu niemal nowego stadionu sportowego w Invercargill, opisywane także w 1 z punktu #E1 totaliztycznej strony o nazwie rok.htm.) Na przekór jednak że niemal cała Nowa Zelandia była bita przez ów sztorm, Petone w którym mieszkam niemal dzień po dniu miało słoneczną pogodę i tylko lekki wiaterek - tak jakby Bóg celowo chciał podkreślić, że jest to miejscowość o wyjątkowym potraktowaniu. Co ciekawsze, to już w sąsiedniej miejscowości o nazwie "Lower Hutt" piorun z owego sztormu uderzył i spalił domostwo (choć jego mieszkanka została uratowana) - co opisuje artykuł "Lower Hutt woman's lucky strike" (tj. "Uderzenie szczęśliwe dla kobiety z Lower Hutt"), ze strony A1 gazety The Dominion Post Weekend, wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), September 18-19, 2010.
       5. Powódź "jedna na 150 lat" w pobliskiej "Golden Bay". Niedaleko od Petone, bo tylko po przeciwnej stronie wąskiej "Cieśniny Cook'a", leży obszar zwany "Golden Bay". Faktycznie to gdyby nie łańcuch górski który ją zasłania, wówczas owa "Golden Bay" prawdopodobnie byłaby widoczna z Petone. W dniu 28 grudnia 2010 roku jej obszar został zniszczony sztormem i niszczycielską powodzią. Powódź tą publikatory opisywały jako zdarzającą się raz na 150 lat - patrz artykuł "Clean-up begins after storm inflicts worst flooding in 150 years" (tj. "Sprzątanie się zaczyna po tym jak sztorm spowodał najgorszą powódź od 150 lat") ze strony A2 gazety The New Zealand Herald (wydanie z czwartku (Thursday), December 30, 2010). Szokująco, w dniu tego kataklizmicznego sztormu i deszczu w pobliskiej "Golden Bay", w Petone świeciło słońce. (Odnotuj że ową "powódź 150-lecia" opisuję także w 9 z punktu #C5 na stronie seismograph_pl.htm.)
       6. Powódź od "królewskiego przypływu" i sztormu w Auckland z niedzieli dnia 23 stycznia 2011 roku. W ową niedzielę w Petone padal sobie zwykły deszczyk-kapuśniaczek, który korzystnie ponawadniał miejscową glebę i rośliny. Był on zbyt mały aby np. powstrzymać mnie przed udaniem się do miejscowej biblioteki. Kiedy jednak wieczorem włączyłem telewizor, przeżyłem szok. Cała wyspa północna Nowej Zelandii, włączając w to Petone w jakim ja mieszkam, była owego dnia pokryta złowrogo wyglądającą eliptyczną chmurą niżową o kształcie podobnym do cyklonu silnego sztormu tropikalnego. Sztorm ten zalał miasto Auckland i tzw. "Bay of Plenty" kilkunastoma centrymetrami deszczówki. Jednocześnie tzw. "królewski przypływ" (po angielsku "king tide") dodatkowo powiększony ssącym działaniem owego niżu sztormowego podniósł wody oceanu do góry, tak że zaczęły wlewać się one na ulice miasta. W wieczornych dziennikach telewizyjnych na kanałach "3" i "Prime" raportowano o incydencie niedawnej budowy niskiego murku jaki miał odgradzać wody oceanu od miasta. Podczas owej budowy podobno mieszkańcy pobliskich domów błagali inżyniera prowadzącego tą budowę, aby zbudował znacznie wyższy mur. Ów inżynier jednak zignorował prośby miejscowych, twierdząc że z jego obliczeń wynika iż morze nigdy NIE podniesie się aż tak wysoko. Jednak owej niedzieli morze się podniosło i zalało miasto - ciekawe czy ów inżynier będzie pociągnięty do odpowiedzialności za "odwalenie tak niefachowej lipy". W rezultacie, w telewizji pokazywano ulice Auckland zamienione w rwące rzeki, fale morskie wdzierające się do miasta, oraz ludzi brodzących po kolana w kuchniach własnych domów. Ta sama więc chmura niżowa która w Petone spowodowała jedynie korzystny dla roślinek kapuśniaczek, dla Auckland okazała się źródłem kataklizmicznej powodzi. Zdjęcia z owej powodzi, oraz mapę wywołanych nią zniszczeń, można sobie oglądnąć w artykule "Nature's brutal king hit" (tj. "Brutalne królewskie uderzenie natury") ze stron A1 i A5 gazety The New Zealand Herald (wydanie z poniedziałku (Monday), January 24, 2011). Owa powódź w Auckalnd była faktycznie pierwszym poważniejszym kataklizmem jaki dotknął owo miasto. Przed tą powodzią Auckalnd było jedyne "ostrzegane" przerwami w dopływie prądu, oraz dziwnymi awariami transportu publicznego. Wygląda więc na to, że albo Auckland właśnie weszło w poziom praktykowania filozofii pasożytnictwa którego Bóg NIE jest już gotowy dalej tolerować, albo też że uprzednio miasto to było chronione owymi "10 sprawiedliwymi" - jednak właśnie z jakichś powodów ich liczba spadła poniżej minimum wymaganych 10-ciu. Którakolwiek jednak z owych dwóch przyczyn by nie spowodowała że Auckland dołączyło właśnie do miast Nowej Zelandii "karanych" przez Boga kataklizmami, ciągle z całą pewnością już wkrótce ponownie coś usłyszymy na jego temat.
       7. Dewastacja miasta Auckland i jego okolic przez tropikalny cyklon "Wilma". W zaledwie 6 dni po powodzi opisanej w poprzednim punkcie, tj. od soboty wieczorem dnia 29 stycznia 2011 roku, niemal cała północ Nowej Zelandii, włączając w to miasto Auckland, została zalana wodą i obita wiatrami tropikalnego cyklonu o nazwie "Wilma". Raporty zniszczeń od owego cyklonu są podsumowane w artykule "Cyclone Wilma leaves sodden trail of damage in its wake" (tj. "Cyklon Wilma pozostawia zalaną wodą ścieżkę zniszczeń na swej drodze") ze strony A4 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), January 31, 2011. Tym razem również jedynie (słabe) obrzeże owego cyklonu przetoczylo się ponad Petone. Zrosiło ono tylko glebę dosyć obfitym deszczem, oraz porozsiewało dzikie nasiona silnym wiatrem, jednak ludziom NIE wyrządziło żadnych szkód. Jak widać Bóg dotrzymuje swej obietnicy, omijając kataklizmami Petone i potwierdzając w ten sposób że owo miasteczko jest faktycznie chronione przez "10 sprawiedliwych".
       8. Wizja maoryskiego jasnowidza. W niedzielę, dnia 6 lutego 2011 roku, Nowa Zelandia obchodziła doroczne święto rodzimych Maorysów zwane "Waitangi Day". Jak zwykle przy tej pokazji, w oficjalnych uroczystościach brały udział tłumy Maorysów, oraz wielu dygnitarzy rządowych. Ku zaskoczeniu tych tłumów, maoryski jasnowidz (który również jest kapłanem jednego z kościołów Nowej Zelandii) wykorzystał swoje przemówienie z okazji tego święta, aby publicznie ujawnić wizję którą miał 38 lat temu. Ta wizja ujawniona przez niego publicznie powtórzona została owego dnia w wieczornych dziennikach telewizyjnych Nowej Zelandii, a także w dzień później była opublikowana w artykule "Kaumatua's earthquake prophecy will come true ... eventually" (tj. "Przepowiednia maoryskiego jasnowidza o trzęsieniu ziemi ulegnie wypełnieniu ... pewnego dnia") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), February 7, 2011. W swojej wizji ów jasnowidz widział miasto Wellington uderzone morderczym trzęsieniem ziemi. Widział jak ulice tego miasta wyłożone zostały zwłokami niezliczonych ludzi. Widział jak budynki na zboczach Wellingtońskich wzgórz zwyczajnie znikały. Widział jak dach parlamentu mieszał się z ruinami pobliskich budynków. Widział jak wody Welingtońskiej zatoki morskiej najpierw się wycofały, potem zaś z furią wróciły aby uderzyć w miasto zabójczym tsunami. W jego wizji wszystkie te zniszczenia miały nastąpić w miesiący czerwcu - tyle że NIE wiedział którego roku. Ponieważ niepodważalnie wierzył on w nadprzyrodzoną prawdę tej wizji, przez 38 lat każdego czerwca z obawą wypatrywał czy ona się wypełni. Jednak narazie owo trzęsienie ziemi jeszcze NIE nastąpiło. Zdecydował się więc aby o nim ostrzec innych ludzi w swoim publicznym przemówieniu. (Ja osobiście rozumiem jego pewność, ponieważ sam też kiedyś miałem wizję pobytu we wsi Stawczyk dalekiej przyszłości - co opisałem w punkcie #J3 totaliztycznej strony o nazwie wszewilki_jutra.htm oraz w punkcie #C4 ze strony o nazwie stawczyk.htm. Wiem więc jak pewnym jest się prawdziwości tego co w takich wizjach się widzi.) Aczkolwiek wielu zajęło wysoce sceptyczne stanowisko co do merytu owej maoryskiej wizji, generalnie niemal każdy się zgadza że Wellington ma już przedawniony termin nadejścia takiego silnego trzęsienia ziemi, oraz że NIE ma wątpliwości iż kiedyś ono nadejdzie, jedynie narazie nie wiadomo "kiedy" to nastąpi. Wszakże Welligton leży na silnym geologicznym "fault". Ja do tego bym dodał, że Wellington, jako stolica kraju, jest też "przyczyną" i "mózgiem" wszystkiego tego za co inne obszary Nowej Zelandii już od dawna biorą łomotanie od Boga. Wszakże jeśli np. Nowozelandzczycy nie dyscyplinują swoich dzieci zgodnie z wymaganiami Biblii - tak jak to opisane jest w punkcie #B5.1 strony will_pl.htm, "przyczyną" tego są prawa i nakazy uchwalone właśnie w Wellington. Jeśli Nowa Zelandia jest oblazła niemoralnymi monopolami - tak jak wyjaśnia to (1) z punktu #E1 strony o nazwie rok.htm, przyczyną tego są układy, nawyki i działania zapoczątkowane w Wellington. Itd., itp. Innymi słowy, zarówno zgodnie z logiką, jak i zgodnie z wizją Maoryskiego jasnowidza, Wellington powinno być "ukarane" jakimś znaczącym kataklizmem znacznie nawet wcześniej niż wszystkie inne miejsca opisywane w niniejszym punkcie, a także w punktach #C5 i #C5.1 strony o nazwie seismograph_pl.htm. Skoro więc taki kataklizm jak dotychczas omija Wellington (a stąd i Petone w którym ja mieszkam), jedynym znanym nam wytłumaczeniem tego omijania jest chroniąca przed kataklizmami moc obecności w owym mieście i w jego okolicy tych "10 sprawiedliwych" którzy narazie bronią to miejscowości przed tym co nieuchronne. Na przekór więc że zapewne data nadejścia kataklizmu do Wellington i do Petone jest już przedawniona, ciągle opisywana tu wizja NIE ulegnie spełnieniu aż do czasu kiedy z jakichś tam powodów liczba zamieszkujących tu "sprawiedliwych" spadnie poniżej dziłających ochronnie "co najmniej 10-ciu".
       9. Potężny sztorm jaki szalał nad Nową Zelandią przez ponad tydzień, począwszy od 26 kwietnia 2011 roku. Zniszczenia od owego sztormu opisywane były w całym szeregu artykułów, np. w [1#I3(9)] "Gale-force fury" (tj. "Furia potężnych wiatrów"), ze strony A1 gazety nowozelandzkiej The New Zealand Herald, wydanie ze środy (Wednesday), April 27, 2011. Sztorm ten jest opisywany w podpisie pod "Fot. #M1" ze strony telekinetyka.htm jako główna przyczyna dla której jego wiatry wyrzuciły na brzeg plaży w Petone, Nowa Zelandia, jedną z owych słynnych już w calym świecie "żółtych kaczuszek" które wrzucone były do morza koło wschodnich wybrzeży USA, oraz dryftowały potem z prądami morskimi praktycznie po całym świecie. Ów potężny sztorm wyrządził całą masę zniszczeń i szkód dosłownie w każdym kierunku od Petone, kiedy łomocząc Nową Zelandię zataczał on jakby ogromny okrąg w jakiego centrum znajdowało się Petone, jednak samo Petone zostało przez niego pozostawione niemal nietknięte (tj. podczas tego sztormu w Petone padał jedynie słaby deszcz i wiał typowy dla Petone wiatr). Ogrom zniszczeń tego sztormu (który niszczył pobliskie miejscowości, jednak strannie omijał Petone) można prześledzić z artykułów jakie ukazały się wówczas na ten temat w prasie Nowej Zelandii. Sztorm ten np. w tzw. "Hawkey's Bay" zalał domy tak nagłą i tak silną powodzią, że ludzie musieli być tam ewakuowani helikopterami. Ich domy zostały zalane, bydło i owce potopione, drogi zniszczone obsuwiskami ziemi i błota, mosty pouszkadzane, linie elektryczne pozrywane, zaopatrzenie w wodę uszkodzone, itp. - po więcej informacji patrz np. artykuły [2#I3(9)] "Heavy rain 'worse than Bola' wreaks havoc in Hawke's Bay" (tj. "Silny deszcz 'gorszy niż z huraganu Bola' wszczyna zniszczenia w Hawke's Bay"), ze strony A3 nowozelandzkiej gazety "The Dominion Post", wydanie z piątku, April 29, 2011; czy [3#I3(9)] "Storm battering gets fierce" (tj. "Uderzenia sztormu stają się coraz zajadlejsze"), ze strony A1 gazety The New Zealand Herald, wydanie z poniedziałku (Monday), May 2, 2011. Co mnie najbardziej zastanawia, to że ów sztorm był pierwszym jaki wywołał znaczące zniszczenia w przeciwstawnej niż Petone części Wellington (tj. w mieście dla którego Petone jest przedmieściem). Najwyraźniej z jakichś powodów ostatnio owo Wellington przestało być już chronione przez "10 sprawiedliwych" - którzy jednak nadal chronią Petone.
       10. Sztorm który nieco na południowy-zachód od Petone pozalewał powodzią nabrzeża rzeki "Grey river", zaś nieco na północny-wschód od Petone (tj. w Masterton) zabił przechodnia. Na przekór jednak, że przechodził on też ponad Petone, oraz że zasiał on znaczące zniszczenia w obu przeciwstawnych kierunkach od Petone, w samym Petone był on niemal nieodnotowalny. Sztorm ten, a także jego ofiary, są opisane i zilustrowane w artykule [1#I3(10)] o tytule "Couple crushed in weather chaos" (tj. "Para zmiażdżona w pogodowym chosie") ze strony A1 gazety The New Zealand Herald, wydanie z wtorku (Tuesday), November 22, 2011.
       11. Trzęsienie ziemi które uszkodziło budynek w samym Wellington, zaś w pobliskim Petone było już niemal nieodnotowywalne. Owo trzęsienie ziemi o sile 5.7 na skali Richtera uderzyło w Wellington o godzinie 19:19 w sobotę dnia 3 grudnia 2011 roku - uszkadzając niemal nowy budynek który był naczelną siedzibą zarządu firmy "Meridian" sprzedającej ludności energię elektryczną. Opis tego trzęsienia ziemi i zniszczeń jakie ono spowodowało zawiera artykuł [1#I3(11)] o tytule "New city building damaged by quake" (tj. "nowy budynek miasta uszkodzony przez trzęsienie ziemi") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku, December 5, 2011. Z powodu więc uszkodzenia jedynie tego właśnie budynku, warto byłoby zadać sobie pytanie, "czy owa firma 'Meridian' jest np. odpowiedzialna za niekontrolowany (niemoralny) wzrost cen energii elektrycznej w Nowej Zelandii?" - po badziej szczegółowe dane patrz artykuł "Power chiefs' mixed fortunes" (tj. "zmienne losy wodzów elektryczności") ze strony C1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), October 22, 2009, lub artykuł "Power rises defended amid 'windfall profits'" (tj. "podrożenie elektryczności utrzymywane na przekór 'kokosowych zysków' ") ze strony A2 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z piątku (Friday), December 12, 2008. (Odnotuj, że fakty opisane w owych artykułach miały miejsce w czasach kiedy z powodu światowego kryzysu ekonomicznego normalni Nowozelandczycy zmuszeni byli "zaciskać pasa".) Wszakże owe niemal już astronomiczne ceny energii elektrycznej, którą Nowa Zelandia generuje przecież prawie za darmo w jej licznych i już dawno pospłacanych elektrowniach rzecznych, są powodem dla którego wielu co biedniejszych mieszkańców tego kraju jest niemoralnie poddawane cierpieniom - przykładowo ponieważ emerytów przestaje już być stać na używanie elektryczności do ogrzewania swych mieszkań, zaś bezrobotnych przestaje być już stać na użycie elektryczności do gotowania swej żywności. Z kolei liczba takich coraz uboższych ludzi w NZ gwałtownie się zwiększa - np. patrz artykuł [2#I3(11)] "NZ rich-poor gap widens faster than rest of world" (tj. "W Nowej Zelandii przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi poszerza się szybciej niż w reszcie świata"), ze strony A6 gazety The New Zealand Herald, wydanie ze środy (Wednesday), December 7, 2011. W tej sutuacji 42% podwyżka ponad milionowej pensji "naczelnego" owej firmy "Meridian Energy", opisana w artykule [3#I3(11)] "Public CEOs hit paydirt" (tj. "Naczelni z państwowych firm na żyle złota") ze strony A1 gazety The New Zealand Herald, wydanie z poniedziałku (Monday), March 26, 2012, jest NIE tylko niemoralnością, ale także arogancją. Czyżby więc uszkodzenie tego właśnie budynku oznaczało, że istniały wyraźne "moralne powody" dla których z całego Wellington uderzonego tym sporym trżesieniem ziemi, wymownie tylko budynek firmy Meridian został uszkodzony? Czy więc teraz powinniśmy też się spodziewać, że następne trzęsienia ziemi zniszczą też kwatery główne niektórych innych firm nowozelandzkich niemoralnie indukujących ludzkie cierpienia, przykładowo monopolistycznej firmy która podniosła tak wysoko ceny mleka w Nowej Zelandii, że mleko to stało się niedostępne dla większości zwykłych Nowozelandczyków? - np. patrz artykuł "Price families pay for milk an outrage, says health chief" (tj. cena jaką rodziny płacą za mleko jest hańbą, stwierdza szef zdrowia") ze strony A7 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), February 16, 2011, czy artykuł "Milk products tipped to get even pricier" (tj. "produkty mleczne wytypowane do podwyżki cen") ze strony A2 gazety The New Zealand Herald, wydanie z czwartku (Thursday), February 17, 2011. (Odnotuj że Nowa Zelandia jest jednym z największych w świecie producentów mleka. Niestety, jej mieszkańcy są bezpardonowo ograbiani z korzyści tak wysokiej produkcji mleka przez monopolistyczną instytucję która, zgodnie z informacją podaną w wiadomościach wieczornych na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej w środę dnia 8 lutego 2012 roku w godzinach 18:00 do 19:30, płaci rolnikom tylko 65 centów za litr mleka, jednak potem pozwala aby to mleko było sprzedawane w supermarketach za cenę około cztery razy wyższą.) Więcej informacji na temat najróżniejszych "monopoli" które zwolna "zaduszają" Nową Zelandię, zawartych jest w punkcie #H2 strony o nazwie humanity_pl.htm oraz w punkcie #D5 strony o nazwie fruit_pl.htm.
       12. "Najgorsza od 50 lat" powódź, która zdewastowała miasto Nelson i jego okolice. Opisana jest ona dokładniej np. w artykule [1#I3(12)] o tytule "Torrent sweeps farmer outside" (tj. "rwący prąd wody wyrzucił rolnika z domu") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post Weekend, wydanie z soboty (Saturday), December 17, 2011. Miasto Nelson niemal "sąsiaduje" z Wellington i z Petone, bowiem leży na przeciwległym niż Wellington brzegu wąskiego przesmyku "Cook Strait". Jednak kiedy w środę i czwartek, dnia 14-15 grudnia 2011 roku, Nelson zostało zalane "oberwaniem chmury" i niszczycielską powodzią, w Petonie trudno było wypatrzyć jakiegokolwiek deszczu. Faktycznie też w ostatnich czasach pogoda w Wellington i jego okolicach (m.in. w Petone) stała się aż tak przyjemna i aż "przyjacielska" wobec ludzi, że jej nietypowa łagodność ze zdumieniem zaczęła nawet być komentowana w wieczornym dzienniku telewizyjnym na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej z godziny 18-19 we wtorek dnia 27 grudnia 2011 roku. Wszakże w czasach poprzedzających moje przeprowadzenie się do przedmieścia Wellington, miasto to znane było jako "stolica wiatrów" (tj. "windy city") i miało opinię jednego z najburzliwszych miast Nowej Zelandii o wprost trudnej do wytrzymania, wietrzystej pogodzie.
       13. Zapowiedź poprawy sytuacji z zanieczyszczeniem powietrza w Petone. Obecna depresja ekonomiczna na świecie powoduje, że niemal wszędzie tzw. "ochrona środowiska" schodzi teraz na dalszy plan i jest zupełnie zaniedbywana. Wszakże niemoralnie postępujący kapitaliści którzy powodują dzisiejsze katastrofalne zanieczyszczania powietrza, wody, gleby, lasów, itp., mają teraz doskonałą wymówkę dla swoich niemoralnych zapędów zatruwania naszej planety, twierdząc że zmuszeni są do "walki o przetrwanie" w trudnych warunkach ekonomicznych i że NIE mają już rezerw finansowych aby także dbać o naturalne środowisko i o naszą planetę (który to "brak rezerw" wcale jednak NIE przeszkadza większości z nich osiągać wyższe niż uprzednio zyski). Wszędzie więc zanieczyszczenia powietrza, wody, gleby, lasów, itp., są teraz gwałtownie eskalowane. Dlatego mile zaskakująca była dla mnie wiadomość opublikowana w artykułach [1#I3(13)] "Residents hail Exide closure" (tj. "mieszkańcy wiwatują zamknięcie Exile") ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), February 16, 2012; oraz [2#I3(13)] "Exide plant closure plan within week" (tj."plan zamknięcia zakładu Exide będzie gotowy za tydzień" ze strony A6 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post Weekend, wydanie z soboty (Saturday), February 18, 2012. W owych artykułach upowszechniana była bowiem wiadomość, że jeden z najbardziej śmierdzących, nieczystych i niebezpiecznych zakładów przemysłowych Nowej Zelandii, który zatrudniał tylko około 40 robotników jednak od niepamiętnych czasów zatruwał powietrze i środowisko w Petone, zostanie zamknięty na dobre w dniu 31 marca 2012 roku. Zakład ten, należący do "Exide", przetwarzał stare i zużyte akumulatory. Z jego komina i licznych wentylatorów wyrzucane były nieustannie na Petone smugi ciężkiego, lepkiego, śmierdzącego dymu i pyłu, pełnego trujących ludzkie organizmy, ciężkich pierwiastków, sproszkowanego ołowiu i najróżniejszych morderczych chemikaliów. W rezultacie tych zanieczyszczeń, mieszkańcy Petone niemal nieustannie chorowali na najróżniejsze choroby układu oddechowego, rodziło się tu też sporo dzieci ze zwyrodnieniami, gleba, trawa i wszysko co tylko tu rosło pokrywane było warstewką trujących substancji jakie docelowo trafiały do organizmów ludzi, zaś kołnierzyki koszul pokrywały się brązową warstwą już w kilka godzin po ich ubraniu. Przez też tak długo jak tylko mieszkam w Petone (tj. od 2001 roku), słyszę jak miescowi ludzie bezskutecznie walczą i procesują się o zamknięcie tego zakładu. Wszystko jednak co ludzie dotychczas czynili szło na marne. Jakiż bowiem decydent słucha głosu zwykłych ludzi, kiedy ma też wybór aby wysłuchać perswazji kapitalistów i ich kapitału - zaś wiadomo że "money talk" (tj. "pieniądze przemawiają"). W rezultacie przez wszystkie te lata owa fabryka arogancko smrodziła wprost w twarze mieszkańcom Petone i wszyscy wiedzieli że trzeba będzie jakiegoś cudu aby ją zamknąć i zakończyć to jej smrodzenie. I tak oto ów cud się zdarzył właśnie w lutym 2012 roku - jak ja osobiście wierzę, tylko ponieważ niedługo wcześniej Petone i jej okolica zaczęła być zamieszkiwana przez ową minimalnie wymaganą liczbę co najmniej 10-ciu "sprawiedliwych". Faktu, że zamknięcie to faktycznie miało charakter nadprzyrodzonej interwencji - a NIE moralnie zamierzonego działania ludzkich decydentów, najlepiej daje się wywnioskować z informacji zawartych w treści artykułu [3#I3(13)] "Exide was wrong; NZ not a backwater" (tj. "Exide się pomylił; Nowa Zelandia nie jest zaściankowością") ze strony B4 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post (wydanie z poniedziałku (Monday), February 20, 2012) oraz artykułu [4#I3(13)] "Council seeks more info on Exide shutdown plan" (tj. "Starostwo poszukuje dalszych informacji o zamknięciu Exide") ze strony A4 gazety The New Zealand Herald (wydanie ze środy (Wednesday), March 7, 2012). Artykuły te ujawniają bowiem, że ów zakład wcale NIE został zamknięty z powodu nacisku opinii publicznej czy z powodu czyjejś moralnie właściwej decyzji. Został on zamknięty tylko ponieważ mechanizmy rynkowe spowodowały iż Korea i Filipiny zaczęły płacić znacznie więcej za zużyte nowozelandzkie akumulatory niż cena za jaką akumulatory te gotowi byli skupywać właściciele zakładu Exide. Właściciele Exide odwoływali się nawet aż do sądu aby powstrzymać ten lukratywny export zużytych akumulatorów i aby nadal móc je skupywać niemal za darmo. To zaś że przy okazji zatruwali otoczenie i mieszkańców Petone oraz że rozsiewali sproszkowany ołów, NIE martwiło ani polityków ani decydentów. Owe fakty dowodzą więc, że zamknięcie tego zakładu zostało spowodowane mechanizmami rynkowymi sterowanymi przez Boga i uwarunkowanymi ludzką moralnością, a nie moralnie właściwym postępowaniem ludzkich decydentów czy polityków.
       Wygląda też na to, że Bóg NIE tylko przywróca czystość środowiska do Petone, ale także zamierza już wkrótce udowodnić naocznie wszystkim otwartym na prawdę, że owo przywrócenie czystości wcale NIE było przypadkiem. Zgodnie bowiem z artykułem [5#I3(13)] "US High-Tech firm considers making furnaces in Hutt" (tj. "Amerykańska firma zaawansowania technicznego rozważa produkcję pieców w Hutt"), ze strony C11 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), March 3, 2012, jakiś amerykański zakład produkujący piece zdecydował się otworzyć fabrykę w sąsiadującej z Petone miejscowości zwanej Lower Hutt. Wiadomo zaś, że producenci pieców są znani w świecie z rozsiewania wysoce szkodliwych dla zdrowia zanieczyszczeń (zarówno chemicznego, ceramicznego, albo azbestowego typu, jak i niebezpiecznych dla zdrowia ciężkich metali). Zapewne więc ów zakład jest "wykopywany" z USA właśnie za zanieczyszczenia jakie generuje. Prawdopodobnie wybrał więc niemal pozbawioną praw anty-zanieczyszczeniowych Nową Zelandię aby móc bezproblemowo kontynuować swoje niebezpieczne emisje. Bóg będzie miał więc doskonałą okazję aby udowodnić osobom otwartym na prawdę, że i ów zakład spotka podobny los jak Exide. Dla mnie będzie więc wysoce interesującym obserwować dalej (i raportować czytelnikom na łamach niniejszej strony) jak Bóg rozwiąże sprawę utemperowania zanieczyszczeniowych ambicji tego zakładu. Czy więc np. Bóg spowoduje, że wlaściciel tego amerykańskiego zakładu nagle ulegnie atakowi serca czy śmiertelnemu wypadkowi, albo zbankrutuje, czy też np. zakład ten będzie trapiony nieustannymi strajkami, problemami z robotnikami, sabotażami, wypadkami, kataklizmami, kłopotami legalnymi, wykroczeniami finansowymi, itp., aż w końcu będzie zmuszony wynieść się z Nowej Zelandi - pozyjemy, zobaczymy!!! Faktem jest bowiem, że jeśli ktoś działa przeciwstawnie do intencji Boga wówczas nikt NIE chciałby znaleźć się w jego skórze!
       14. "Bomba pogodowa" ("weather bomb") jaka przemieściła się ponad Petone w weekend z dni 3 i 4 marca 2012 roku. Klimatolodzy NIE wiedzieli jak nazwać zjawisko które nawiedziło Nową Zelandię w ów weekend. Nazwali więc je "bombą pogodową". Zjawisko to było bowiem czymś pośrednim pomiędzy tornadem a huraganem. Znaczy, niosło bardzo silne wiatry - w porywach osiągające 150 km na godzinę, falę zimna, oraz jednocześnie potężne opady deszczu. Przemieszczało się ono w poprzek Nowej Zelandii wzdłuż linii łączącej tzw. Taranaki (z jego centralną miejscowością New Plymouth) oraz Wairarapa (z jej centralną miejscowością Masterton). Niszczycielskie obrzeże tej "bomby" przechodziło więc też i ponad Petone. Na przekór jednak że w innych miejscowościach spowodowało ono milionowe szkody, w Petone popodlewało jedynie kwiatki nieco obfitszym niż zwykle deszczem, oraz wyperswadowało ludziom aby dla odmiany spędzili swój weekend w domu. Owa nietypowa "bomba pogodowa" została opisana szerzej m.in. w artykułach [1#I3(14)] "Weather bomb will be like a bull in a china shop" (tj. "bomba pogodowa będzie jak byk w sklepie z porcelaną") ze strony B2 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post Weekend, wydanie z soboty (Saturday), March 3, 2012, oraz [2#I3(14)] "Millions in damage after gale battering" (tj. "minionowe zniszczenia od bijących wiatrów") ze strony A3 gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), March 5, 2012.
       Najbardziej wymowne działanie tej "bomby pogodowej" opisane zostało w artykule [3#I3(14)] o tytule "High winds and floods hit Wainui" (tj. "silne wiatry i powodzie uderzyły Wainui") ze strony 15 lokalnej gazety The Hutt News, wydanie z wtorku (Tuesday), March 6, 2012. Chodzi bowiem o to, że opisana w owym artykule miejscowość Wainuiomata położona jest zaledwie jakieś 2 km od Petone, zaś oddzielona od Petone jedynie przez wąski grzbiet górski. Z powodu owej bliskości do Petone, należałoby się spodziewać, że uderzona ona zostaje dokładnie takimi samymi wiatrami i opadami jak Petone. Jednak Wainuiomata NIE należy do tego samego "obszaru zniszczenia" co Petone. Na dodatek, gro jej mieszkańców należy do odmiennej kategorii moralnej niż mieszkańcy Petone. (Np. sporą proporcję ludności Wainuiomata stanowią więźniowie dużego zlokalizowanego tam więzienia "Rimutaka Prison". Wiadomo zaś, że w więzieniu rzadko lądują osoby postępujące wzorcowo moralnie.) Dlatego moralna odmienność Rimutaka powoduje, że całą dolinę w jakiej leży miejscowość Wainuiomata, Bóg zakwalifikował jako "złą dolinę". Niemal bez przerwy trapią ją więc najróżniejsze nieszczęścia. Stąd podczas omawianej tu "bomby pogodowej", straż pożarna z Wainuiomata była wołana do około 20 wypadków zerwania dachów przez wichurę, do wbijania się trampolin do garaży i do mieszkań, oraz do zalewania domostw i szkoły. Kilka ludzi doznało tam obrażeń ciała spowodowanych obiektami porwanymi przez wichurę. Drzewa i linie elektryczne zostały tam powalone przez silny wiatr, zaś kierowca samochódu tylko cudem wyszedł bez szwanku z kolizji z jednym z nich. Itd., itp. Wszystko to się stało kiedy w pobliskiej Petone niemal nic podobnego NIE miało miejsca.
       Refleksją więc wynikającą z owej "bomby pogodowej" jest, że Petone (a przy nim także Wellington) jest rodzajem "wyjątka" zlokalizowanego w samym centrum "kataklizmicznego trójkąta". Podczas gdy ów cały "kataklizmiczny trójkąt" powtarzalnie "łomotany" jest najróżniejszymi kataklizmami, Petone położone w jego centrum zawsze wychodzi bez szwanku. Ów zaś trójkąt obejmuje aż trzy prowincje (tj. jakby województwa) Nowej Zelandii, mianowicie tzw. Taranaki - z centralnym miastem New Plymouth, Wairarapa z centralnym miastem Masterton, oraz Tasmania obrzeżona przez trzy miasta, tj. przez Nelson, Westport i Graymouth. Ponadto, tuż przy Petone, odzielona jedynie wąskim grzbietem górskim, znajduje się też "zła dolina Rimutaka" która też powtarzalnie doświadcza najróżniejszych nieszczęść i kataklizmów. Co jednak najwymowniejsze, jeśli przeanalizuje się kataklizmy uderzające w ów trójkąt, wówczas ani geografia, ani geologia, ani też żadne cechy zjawisk natury, NIE pozwalają wyjaśnić "dlaczego?" kataklizmy te z furią atakują wszystkie trzy prowincje owego trójkąta, jednak zawsze omijają Petone położone w jego centrum. Jedynym więc powodem jaki pozwala na wyjaśnienie omijania Petone przez kataklizmy, są różnice w moralności ludzkiej oraz obecność owych co najmniej "10 sprawiedliwych". Wszakże, zgodnie z opisami z punktow #H3 i #H4 strony o nazwie quake_pl.htm, takie powtarzalnie nękane danych społeczności przez coraz potężniejsze "anomalie pogodowe", reprezentuje ostrzeganie mieszkańców owych terenów przez Boga, iż ich filozofia zaczyna już osiągać karalny poziom filozofii pasożytnictwa, a stąd że jeśli społeczności te NIE podejmą działań aby zmienić swoją filozofię albo aby osiedlić u siebie owych wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych", wówczas będą tam wysłane jeszcze bardziej niszczycielskie rodzaje kataklizmów. W tym miejscu być może warto więc aby czytelnik też się zastanowił, czy i jego miejscowość NIE jest przypadkiem ostrzegana przez Boga właśnie w podobny sposób.
       15. Niszczycielski sztorm jaki wyłomotał Wyspę Północną Nowej Zelandii w dniach 20 do 22 marca 2012 roku. Sztorm ten opisany został m.in. w artykułach [1#I3(15)] "Family run for their lives as gale rips off roof" (tj. "rodzina ucieka z życiem kiedy wichura zerwała dach") ze strony A5 gazety The New Zealand Herald wydanie ze środy (Wednesday), March 21, 2012, oraz [2#I3(15)] "Brace for more violent weather" (tj. "trzymaj się bo więcej dzikiej pogody") ze strony A3 gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), March 21, 2012. Sztorm ten najwięcej szkód wyrządził w pobliskiej do Petone prowincji Taranaki, a także w Northland - na północnym czubku Nowej Zelandii. W pobliskim New Plymouth (centralnego miasteczka Taranaki) jego wiatry sięgały 113 km/h powodując wyrywanie drzew z korzeniami, obalanie linii wysokiego napięcia, wywracanie samochodów oraz zrywanie dachów. Spektatularny przykład spowodowanego nim zniszczenia pokazany został na zdjęciach ilustrujących artykuł [3#I3(15)] "End of line on cards for train track" (tj. "w widoku koniec użycia torów kolejowych") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), March 28, 2012, oraz artykuł [4#I3(15)] "Slips leave 100 m of track dangling" (tj. "obsuwisko ziemi pozostawia 100 m torów wiszących nad przepaścią") ze strony A6 gazety The New Zealand Herald wydanie ze środy (Wednesday), March 28, 2012. Zdjęcia te pokazują odcinek torów kolejowych o długości około 100 metrów wiszący wysoko w powietrzu ponad przepaścią. Sztorm spowodował bowiem obsunięcie się zboczy dwóch gór po obu stronach głębokiej doliny którą uprzednio tory te przecinały. Ponieważ obecnie NIE ma już na czym oprzeć owych torów, zaś przecięcie tej doliny w innym miejscu byłoby zbyt drogie i nieekonomiczne, zapewne cała linia kolejowa łącząca miasta Napier i Gisborne będzie z powodu tego sztormu musiała być zlikwidowana. Sztorm ten spowodował też rozległe powodzie. Jednak w Petone deszcz i wiatr niemal niczym się nie różnił od tych panujących tam normalnie.
       Obserwując przebieg najnowszych wydarzeń trudno oprzeć się wrażeniu, że w ostatnich czasach Nowa Zelandia zaczęła obrywać od "matki natury" coraz częściej i coraz silniej. Wiedząc zaś z treści takich stron internetowych jak quake_pl.htm czy morals_pl.htm "za co" matka natura sprawia ludziom łomotanie, wystarczy przeglądnąć nagłówki dzisiejszych nowozelandzkich gazet, lub oglądnąć wiadomości telewizyjne tego kraju, aby natychmiast zrozumieć "dlaczego" owo obrywanie od natury tak w niej się nasila, oraz "co" Nowozeladczycy powinni zacząć czynić aby powstrzymać jego dalszą eskalację.
       Tamten sztorm zaczął się uspokajać w piątek, dnia 23 marca 2012. Kiedy więc w godzinach "lunchu" ponad Petone zaświeciło słońce, ja wybrałem się na spacer po plaży. Tam ponownie moją uwagę przykuło zjawisko idealnie eliptycznego "okna na niebie", jakie istniało wówczas dokładnie ponad Petone w gęstej warstwie chmur, oraz jakie spowodowało ową słoneczną pogodę która nakłoniła mnie do wyjścia na spacer. "Okno" to było tak ulokowane na niebie, że poza Petone żadna inna pobliska miejscowość NIE otrzymywała wtedy słońca. Takie eliptyczne "okna" ja widywałem ponad Petone już kilkakrotnie wcześniej (najłatwiej je zobaczyć i odnotować z miejscowej plaży) - i nawet często się zastanawiałem jak możnaby je udokumentować fotograficznie bez potrzeby użycia samolotu czy satelity które byłyby wymagane aby uchwycić na jednym zdjęciu ich całość i ich niemal idealnie eliptyczne kształty. (Poza Petone takich precyzyjnie uformowanych eliptycznych "okien w niebie" NIE widziałem w żadnym innym miejscu na Ziemi.) Tego dnia okazało się, że okno to było tak rozlokowane, iż swoim zwykłym aparatem zdołałem sfotografować oba jego zaokrąglone końce z krawędzi plaży po jakiej wtedy spacerowałem - wycelowując obiektyw swego aparatu na południe i potem na północ. Kształt bowiem i położenie owych końców elipsy dokumentował jak cała elipsa była rozlokowana ponad Petone. Oba zdjęcia jakie wtedy wykonałem pokazane zostały na "Fot. #I3" poniżej. Dokumentują one fotograficznie, że Bóg na swój dyskretny sposób daje zainteresowanym znać, iż Petone otrzymuje od Niego unikalne "specjalne potraktowanie". Wszakże gdy cała Wyspa Północna Nowej Zelandii zakryta była grubą warstwą gęstych chmur - które też widoczne są na owych zdjęciach, ponad Petone widać było czyste błękitne niebo. Aby jednak dostarczyć wyjaśnienia także i dla sceptyków - tak jak Bóg zawsze to czyni, to swoje potwierdzenie "specjalnego potraktowania" dla Petone wyraził On w typowy dla Boga sposób - tj. taki który zawiera w sobie aż co najmniej trzy (3) niezależne wytłumaczenia opisane w punkcie #C2 tej strony (a nawet jeszcze lepiej opisane w punkcie #C2 strony o nazwie tornado_pl.htm).

Fot. #I3a.
Fot. #I3b.

Fot. #I3ab: Dokumentacja zdjęciowa jednego z owych "okien w niebie" (albo "pogodowych aureoli") o kształtach wydłużonych elips, jakie powtarzalnie otwierają się (są formowane) ponad Petone. Powyższe "eliptyczne okno w niebie" pojawiło się ponad Petone w piątek dnia 23 marca 2012 roku, w fazie uspokajania się trzydniowego niszczycielskiego sztormu jaki w dniach 20 do 22 marca 2012 roku sprawiał "łomot" większej części Wyspy Północnej Nowej Zelandii, a jaki opisany jest w (15) z punktu #I3 tej strony. Jednak "okna" podobne do niego ja widywałem wcześniej już aż kilkakrotnie ponad Petone - zawsze z ciekawością analizując ich cechy i zastanawiając się jak mógłbym je udokumentwać zdjęciowo bez użycia samolotu. Poza Petone, tak precyzyjnych "eliptycznych okien w niebie" NIE widziałem ponad żadnym innym miejscem na Ziemi. (Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
       Powtarzalne pojawianie się ponad Petone takich "okien w niebie" o gładkim zarysie brzegów i o kształtach wydłużonych elips, NIE daje się naukowo wytłumaczyć żadnym znanym zjawiskiem atmosferycznym. "Okna" te mają bowiem kształty wydłużonych elips (a NIE okrąglych kół). Ich środki symetrii są zawsze trwale osadzone jakby ponad moim mieszkaniem. (Ponieważ moje mieszkanie jest zlokalizowane w pobliżu plaży, tylko ich większa połowa rozciąga się dokładnie ponad zabudowaniami Petone, mniejsza zaś połowa zachodzi ponad petońską plażę oraz ponad petońską część zatoki morskiej.) Nigdy też NIE obejmują swym zasięgiem żadnej innej miejscowości sąsiadującej z Petone. Ponadto, ich obrzeża są relatywnie gładkie, wyglądające jakby ktoś je precyzyjnie powycinał. Wcale NIE dryftują one z wiatrem - tak jak czyni to warstwa chmur w jakich są formowane, a po prostu wiszą nieruchomo ponad Petone aż do czasu swego zaniku. Kiedy zaś zanikają, po prostu w całym ich obrębie, na uprzednio błękitnym niebie nagle zaczynają się kondensować coraz gęstrze kłęby chmur. Po krótkim więc czasie, po prostu chmury te przestają być odróżnialne od warstwy chmur w jakiej dane "okno" wcześniej było uformowane.
       Jedyne zjawiska atmosferyczne o jakich mi wiadomo, że także formują podobne, tyle że "okrągłe", "okna w niebie", to tzw. "oka cyklonów". Mianowicie, w samych centrach wirujących formacji pogodowych zwanych "cyklonami", zawsze istnieje jedno idealnie okrągłe "okno", w którym typowo panuje cisza i piękna pogoda. Jednak takie "oka cyklonów" wykazują aż kilka cech które znacząco różnią się od cech owych "okien w niebie" ponad Petone o kształcie wydłużonych idealnych elips. Mianowicie, zawsze są one okrągłe, a NIE eliptyczne. Ponadto są one trwałe i dryftują wraz z danym cyklonem, a NIE (jak w Petone) pojawiają się tylko jako bezruchowe tymczasowe twory "zakotwiczone" pośród ruchomych chmur, poczym po około godzinie czasu zanikają poprzez kondensowanie chmur w swoim obrębie.
       Następne pojawienie się "okna w niebie" podobnego do powyższego, jakie odnotowałem, miało miejsce w czwartek, dnia 12 kwietnia 2012 roku - także w godzinach popołudniowych. Kiedy je odnotowałem natychmiast udałem się na miejsce wykonania zdjęć pokazanych tu na "Fot. #I3ab" - aby także wykonać podobne jego zdjęcia. Kiedy jednak tam dotarłem, okno to zaczęło już generować wypełniające je chmury i zanikać. Na wykonanych zdjęciach chmury te psują wygląd jego uprzednio gładkich, eliptycznych zarysów. Ciekawe czy gdzieś są dostępne do zwykłych ludzi satelitarne zdjęcia obszaru Petone z godzin od około 14 do 15 owego dnia. Na takich bowiem zdjęciach ciągle powinien być widoczny jeszcze niepopsuty eliptyczny zarys tamtego "okna w niebie".
       Fot. #I3a (góra): Fotografia południowego końca wydłużonej elipsy opisywanego tu "okna w niebie". Ujawnia ona jak idealnie eliptyczne są owe "okna", oraz jak formują one rodzaj nieruchomego tunelu w sięgającej niemal do ziemi i ruchomej wartwie gęstych chmur. Przykładowo, w prawej części tego zdjęcia powinen być uchwycony widok miasta Wellington - które w pogodne dni jest doskonale widoczne z tego miejsca petońskiej plaży, Jednak owa sięgająca aż do ziemi warstwa chmur całkowicie miasto to ukryła. (Miasto Welligton częściowo jest widoczne na zdjęciu Fot. #C1 ze strony o nazwie cloud_ufo_pl.htm - które także wykonane zostało w przybliżeniu z tego samego miejsca plaży w Petone, oraz w przybliżeniu w tym samym kierunku, co powyższe zdjęcie.) Odnotuj, że nawet przebieg fal morskich uchwyconych na tym zdjęciu znacząco różni się od typowego. (Typowo fale morskie zawsze mają grzbiety ułożone równoległe do linii brzegu plaży.)
       Fot. #I3b (dół): Północny koniec wydłużonej elipsy opisywanego tu "oka w niebie". Koniec ten został sfotografowany z tego samego miejsca petońskiej plaży co jej koniec południowy pokazany na zdjęciu "Fot. #I3a". Tyle, że aby go uchwycić, po wykonaniu zdjęcia "Fot. #I3a" przy aparacie wycelowanym ku południu, odwróciłem się o 180 stopni i pstryknąłem powyższe zdjęcie "Fot. #I3b" przy aparacie wycelowanym ku północy. (Niestety, NIE mam do dyspozycji helikoptera, samolotu, ani satelity, aby uchwycić tą elipsę w widoku z góry i aby udokumentoiwać jej idealnie eliptyczne kształty oraz precyzję a jaką otwarła się ona dokładnie ponad Petone.) Kształt i rozmiary tej elipsy ujawniają, że została ona tak uformowana iż przeświecające przez nią słońce rzucało promienie wyłącznie na miejscowość Petone. Żadna inna sąsiadująca z Petone miejscowość NIE była włączona do zakresu tego "okna w niebie". Ów zaś fakt, moim zdaniem, reprezentuje sposób na jaki Bóg subtelnie daje znać mieszkańcom Petone, że narazie ich miejscowość cieszy się wyjątkowo rzadkim "specjalnym potraktowaniem", oraz że potraktowanie to może być kontynuowane - jeśli Petone jako całość włoży wysiłek w wypełnianie nałożonych przez Boga wymogów moralnych. Dlatego, moim zdaniem, mieszkańcy Petone mają naprawdę wiele do stracenia, jeśli będą pozostawali pasywnymi w odniesieniu do przedsięwzięć w rodzju tych opisanych w artykule [5#I3(13)] powyżej, lub opisanych w artykule [5#I3(15)] o tytule "Tabacco deal turns Petone into the big smoke" (tj. "umowa tytoniowa czyni Petone wielkim zadymiaczem") ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), March 26, 2012. (Ten ostatni artykuł [5#I3(15)] był potem krygowany listem czytelnika opublikowanym pod tytułem [6#I3(15)] "Imperial Tobacco expansion is bad news" (tj. "powiększanie fabryki Imperial Tobacco jest złą wiadomością") na stronie B4 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), March 29, 2012. Ów czytelnik wyliczył w swoim liście, że każdy nowy robotnik zatrudniony tam przy produkcji papierosów spowoduje w Nowej Zelandii śmierć 15 ludzi oraz będzie kosztował Nową Zelandię 5.4 miliona dolarów strat w kosztach medycznych leczenia chorób wynikających z nałogu palenia tytoniu.)


#I3.1. Anomalie pogodowe i kataklizmy które już po założeniu niniejszej strony "przeskoczyły Petone" bez wyrządzenia w nim szkody (chociaż miasteczko to stało na ich drodze), a stąd które dodatkowo potwierdzają, że Petone cieszy się "specjalnym potraktowaniem" od Boga z uwagi na zamieszkiwanie przy nim owych wymaganych przez obietnicę z Biblii co najmniej 10-ciu "sprawiedliwych":

       Po założeniu niniejszej strony zaprzestałem dalszego uzupełniania punktu #I3 ze strony day26_pl.htm dokumentacjami następnych anomalii pogodowych i kataklizmów jakie wyglądały iż zamierzają uderzyć w miasteczko Petone, jednak jakie "przeskakiwały" przez Petone bez wyrządzania w nim szkody (tj. zaprzestałem dalszego uzupełniania owego punktu #I3 z tamtej strony, który został powtórzony na niniejszej stronie również jako punkt #I3). Aczkolwiek już po zaprzestaniu owego uzupełniania, Nowa Zelandia co jakiś czas była powtarzalnie "łomotana" kolejnymi takimi anomaliami pogodowymi, ja byłem zbyt zajęty badaniam kilku innych tematów i stąd NIE miałem czasu na dokumentowanie faktu celowego omijania Petone przez owe anomalie. Dopiero w dniu 17 października 2012 roku zaawansowałem tamte swoje inne badania do stanu w którym mogłem powrócić do dokumentowania owych anomalii. Tak zaś się złozyło, że kilka dni wcześniej wzdłuż Nowej Zelandii przemieścił się kolejny potęzny sztorm, który jednak (jak zwykle) przeskoczył ponad Petone bez wyrządzenia w nim szkody. Swój powrót do dokumentowania w niniejszym punkcie owych następnych niszczycielskich anomalii pogodowych i kataklizmów mogłem więc rozpocząć od podania danych dla tamtego sztormu. W ten sposób niniejszy punkt #I3.1 staje się przedlużeniem poprzedniego punktu #I3, tyle że jest on już obecny tylko na niniejszej stronie, zaś spisywane w nim dane NIE są już powtarzane na stronie o nazwie day26_pl.htm. Oto więc raporty z następnych niszczycielskich wydarzeń które przetaczały się ponad Petone i turbowały inne miejscowości, jednak z powodu "szczególnego potraktowania" jakim Petone cieszy się od Boga, NIE wyrządzały one w Petone żadnej szkody:
       16. Niszczycielski sztorm "Vile" który przetoczył się ponad całą Nową Zelandią w weekend, 12 do 14 października 2012 roku. Sztorm ten wywołał sporo zniszczeń, obalając drzewa na budynki, przerywając linie elektryczne, rzucając samochód dostawczy na pasażerski samolot z lotniska w Auckland, powodując potężne obsuwisko głazów i ziemi na jedyną drogę wiodącą do Milford Sound, uniemożliwiając 700 zagranicznym pasażerom statku wycieczkowego "Sea Princess" powrót na pokład po zwiedzeniu miasteczka Akaroa, itp. - po szczegóły patrz np. artykuł [1#I3.1(16)] o tytule " 'Vile' storm hits country" (tj. "sztorm 'Vile" uderzył w kraj") ze strony 5 nowozelandzkiej gazety Herald on Sunday wydanie z niedzieli (Sunday), October 14, 2012. Jak jednak z szokiem pomału zaczynają to odnotowywać nawet nowozelandzkie publikatory, jak zwykle sztorm ten przeskoczył przez Petone i przez inne sąsiadujące z Petone miejscowości (np. przez Wellington - tj. przez stolicę Nowej Zelandii) bez uczynienia w nich najmniejszej szkody - po raport zaszokowanych tym faktem dziennikarzy patrz artykuł [2#I3.1(16)] "Capitol 'unscathed' as storm batters country" (tj. "stolica 'nietknięta' kiedy sztorm łomocze kraj"), ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), October 15, 2012. Jak wynika z treści owego artykułu, nowozelandzkie publikatory pomału zaczynają odnotowywać to co ja dokumentuję i wyjaśniam już od szeregu lat m.in. na tej stronie, mianowicie że Petone cieszy się "specjalnym potraktowaniem" ze strony Boga - z czego korzystają także miejscowości najbliższe do Petone - w tym stolica Nowej Zelandii, czyli miasto Wellington. Przykładowo, na przekór że Petone (i ów Wellington) są historycznie znane w całej Nowej Zelandii jako miejscowości o wyjątkowo wietrznej, deszczowej i paskudnej pogodzie, w artykule [3#I3.1(16)] o tytule "Coolest little capital warm up" (tj. "najchłodniejsza mała stolica nagrzewa się"), ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), October 3, 2012, ktoś z zaskoczeniem wyjaśnił, że w miesiącu wrześniu 2012 roku miasto Wellington było najbardziej słonecznym miastem w całej Nowej Zelandii. (Odnotuj jednak, że faktycznie tym najsłoneczniejszym miejscem w całej Nowej Zelandii było wówczas miasteczko Petone. Tyle, że dla Petone nikt oficjalnie NIE rejestruje pogody, chociaż z powodów opisanych na tej stronie w dzisiejszych czasach to właśnie Petone decyduje i zarządza jaką pogodę ma stolica Wellington.) Co też wysoce ciekawe, oficjalne prognozy pogody przygotowane dla Wellington i nadawane w nowozelandzkich dziennikach telewizyjnych, w ostatnich czasach niemal zawsze się mylą i niemal zawsze opisują one pogodę która jest znacznie gorsza niż ta jaka faktycznie tam nadchodzi - chociaż typowo te same prognozy pogody w dużym procencie się spełniają dla innych miejscowości Nowej Zelandii. (Odnotuj, że Petone jest uważane za zbyt małoznaczące aby otrzymywać własne prognozy pogody nadawane przez telewizję którą ja oglądam. Na szczęście do Petone odnoszą się prognozy pogody przygotowane dla Wellington.) Ten fakt niemal chronicznej błędności prognoz pogody przygotowanych dla Wellington także dowodzi i potwierdza, że pogoda w Petone jest sterowana przez Boga w "specjalny sposób" - który zupełnie wymyka się spod praw i regularności znanych klimatologom i używanych przez nich dla prognozowania pogody. Ponieważ zaś owo "specjalne potraktowanie" przez Boga pogody w Petone wpływa też na pogodę w Wellington, NIE należy się dziwić, że prognostycy nie są w stanie przewidzieć równie dokładnie jak dla innych miast Nowej Zelandii jaka pogoda właśnie nadchodzi nad Wellington (czyli faktycznie nad Petone).
       17. "Klęska" słonecznej, ciepłej, letniej pogody z pierwszego kwartału 2013 roku. Czytelnicy z Europy wiedzą doskonale, że gdy nadchodzi lato, wówczas należy się też spodziewać około trzech miesięcy słonecznej, ciepłej pogody, kiedy to jest na tyle gorąco, że mężczyźni ubierają krótkie spodnie zaś kobiety letnie sukienki, oraz kiedy w środku dnia trzeba czasami uciekać do cienia. Niestety, w Nowej Zelandii lato (przychodzące tam w miesiącach styczeń do marca), typowo jest zupełnie odmienne. Typowo bowiem w Nowej Zelandii latem pada niemal każdego dnia, zaś zimne podmuchy znad Antarktydy typowo powodują, iż nienawykli do nich emigranci z Europy, tacy jak ja, dla ochrony przed zimnem bez przerwy ubierają długie spodnie i co najmniej koszule z długim rękawem. Szczególnie zimno i deszczowo, typowo bywało w Petone, które wszakże jest przedmieściem Wellington znanego w całej Nowej Zelandii jako "miasto wiatrów" ("windy city"). Praktycznie aż przez kilka pierwszych lat od czasu kiedy przeprowadziłem się do Petone w dniu 12 lutego 2001 roku, NIE miałem okazji założenia tam koszuli z krótkimi rękawami ani krótkich spodni. Zimne wiatry wiały zaś tam aż tak potężnie, że jednego dnia wyrwały mi z ręki właśnie otwierane drzwi mojego samochodu i wydarły te drzwi z zawiasów. Jednak z chwilą kiedy w okolicach owego miasteczka zamieszkała w końcu owa minimalnie wymagana przez Boga liczba "10 sprawiedliwych" (o których piszę w punkcie #I2 tej strony), sytuacja pogodowa zaczęła szybko się tam zmieniać. Najwyraźniej Bóg zdecydował, że za udzielenie gościny owym "10 sprawiedliwym" działającym na resztę mieszkańców jako przykład moralnego postępowania, całemu miasteczku Petone należy się nagroda ciepłego, słonecznego lata - wszakże miasteczko to ma własną plażę, której posiadaniem jego mieszkańcy powinni być w stanie się cieszyć. Począwszy więc od około 2005 roku, kolejnymi latami pogoda w Petone zaczynała stawać się coraz bardziej słoneczna, aż latem 2013 roku stała się tak ciepła i słoneczna, jak pamiętam ją z czasów swej młodości w Polsce. W 2013 roku przez trzy kolejne miesiące, tj. od stycznia do marca, w Petone niemal bez przerwy świeciło słońce i brak było owych zimnych wiatrów spod Antarktydy - znanych mi z uprzednich lat. Począwszy zaś od 8 lutego aż do 16 marca 2013 roku, w Petone NIE spadł żaden deszcz. Dopiero w sobotę dnia 16 marca do całej Nowej Zelandii powróciły pierwsze deszcze - co oczywiście natychmiast spowodowało najróżniejsze problemy (np. patrz artykuł [1#I3.1(17)] "Flooding in Wairarapa" - tj. "powodzie w Wairarapa", ze strony A5 gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), March 20, 2013). Normalną zaś dla całej Nowej Zelandii przeplatankę niemal codziennych deszczy z zimnymi wiatrami sponad Antarktydy Bóg przywrócił w typowy dla siebie sposób, tj. wraz z dyskretnie zaszyfrowaną do niej wiadomością - zesyłając ją w wysoce symbolicznym dniu, bo począwszy od Wielkanocnej Niedzieli z dnia 31 Marca 2013 roku. Z kolei owa mieszanina deszczy i wiatrów przywróciła zieleń na wyschnięte pastwiska, oraz uśmiechy na twarze rolników żyjących z wypasu bydła lub owiec. Oczywiście, tamta wspaniała, letnia pogoda, dla mieszkańców Petone była rodzajem "daru Boga", błogosławieństwa i przedmiotem radości. Ponieważ zaś jej zasięg rozciągał się na spory obszar reszty Nowej Zelandii, "darem od Boga" i błogosławieństwem stała się ona także dla szeregu innych miejscowości Nowej Zelandii - szczególnie dla tych, które są znane z sadów i z produkcji owoców. Przykładowo, właściciele winnic stwierdzili, że zbiór winogron zapowiadał się dla 2013 roku jako najlepszy od co najmniej 30 lat - po szczegóły patrz artykuł [2#I3.1(17)] "Grape growers revelling in the hot, dry conditions" - tj. "uprawiający winogrona cieszą się z gorących, suchych warunków", ze strony A23 gazety The New Zealand Herald, wydanie z czwartku (Thursday), March 21, 2013. Z kolei plantatorzy oliwek stwirdzili, że susza dała im najlepszy zbiór wszystkich czasów - po szczegóły patrz artykuł [3#I3.1(17)] o tytule "Olives aplenty" (tj. "zatrzęsienie oliwek") ze strony B8 gazety The Dominion Post, (wydanie z czwartku (Thursday), May 16, 2013).
       Jednak będąc "boską nagrodą" dla Petone i dla niektórych wybranych społeczności, ta sama słoneczna pogoda okazała się równocześnie być "boską karą" dla sporej liczby innych obszarów Nowej Zelandii - szczególnie dla tych których rolnicy żyli z hodowli krów lub owiec. W przeciwieństwie bowiem do rolników Europy, typowi rolnicy Nowej Zelandii NIE są przygotowani na sytuację, że deszcz przestaje padać, zaś słoneczna pogoda wysusza ich pastwiska oraz zwalnia odpływ ścieków w rzeczułkach z których ich trzoda pije wodę. Wszakże Nowa Zelandia NIE ma problemu braku wystarczającej ilości deszczu, za to ma problem braku przygotowanej przez ludzi infrastruktury jaka powstrzymywałaby czystą wodę która spada w deszczu przed zanieczyszczeniem i przed jałowym spłynięciem do morza. Tylko nieliczni rolnicy Nowej Zelandii mają przygotowane baseny lub studnie jakie dostarczałyby ich trzodzie czystej wody do picia. Niemal żadna farma NIE ma w niej systemu zagospodarowania gnojówki i innych odchodów posiadanej trzody. Rzadko też który rolnik ma zgromadzoną paszę lub siano na wypadek suszy lub śniegów. W rezultacie, owe trzy miesiące ciepłej, słonecznej, letniej pogody, zaczęły być traktowane w Nowej Zelandii jako rodzaj narodowej klęski - wszakże wypas bydla i owiec stanowi podstawę ekonomii tego kraju. Na całej Wyspie Północnej ogłoszono stan "klęski suszy". W gazetach ukazały się mapy najsuchszych obszarów - np. patrz artykuł [4#I3.1(17)] o tytule "Forecast: Rain many days away" (tj. "prognoza: deszcz odległy o wiele dni"), ze strony A7 gazety The New Zealand Herald, wydanie z poniedziałku (Monday), March 11, 2013. Natomiast w telewizji zaczęto pokazywać wypalone słońcem i pozbawione żadnego drzewka pastwiska rolników.
       Podczas uważnej analizy tego co owa "klęska suszy" zaczęła ujawniać, mi osobiście rzuciły się w oczy najróżniejsze wysoce wymowne regularności, które dowodowo podpierają główną tezę tej strony internetowej (tj. tezę, że "klęski naturalne mają bezpośredni związek z poziomem moralności społeczności dotykanych tymi klęskami"). Przykładowo, (A) opublikowane wtedy mapy najsuchszych obszarów ujawniły, że obszary najbardziej poszkodowane tą suszą są równocześnie obszarami, które na mapie "centrów grzeszenia" Nowej Zelandii zostały oznaczone jako nowozelandzkie ośrodki grzechów, czyli oznaczone tam jako obszary o najwyższym nasileniu "grzeszenia" przez zamieszkującą je ludność - aby zobaczyć ową mapę "centrów grzeszenia" należy sięgnąć do artykułu [5#I3.1(17)] o tytule "City of Sails in the sin-bin" (tj. "miasto żagli w kotle-grzeszników"), ze strony A19 gazety The New Zealand Herald, wydanie z czwartku (Thursday), February 28, 2013. Inną taką wymowną regularnością jaka rzuciła mi się w oczy, to (B) że ci rolnicy, jakich owa słoneczna pogoda najbardziej poszkodowała, typowo NIE mają posadzonego na swoich posiadłościach niemal żadnego drzewa, podczas gdy gospodarstwa tych rolników, którzy raportowali, że są przygotowani na ową suszę, mają wysadzone drzewami granice, pobocza dróg, oraz celowo ocieniowane wysepki na pastwiskach - tak że ich trzoda ma cienie w których może się ukrywać przed palącym słońcem, deszczem, lub śniegiem. (W Nowej Zelandii trzoda przez cały rok przebywa na pastwiskach, zaś rolnicy NIE mają obór, stajni czy chlewów, jak rolnicy Europy.) Ciekawe więc teraz, jaki jest mechanizm owego związku pomiędzy sadzeniem drzew na posiadłościach rolników, a brakiem problemów z suszą. Przykładowo, czy mechanizm ten działa poprzez (1) naturę (tj. czy owe drzewa podtrzymują wilgotność gleby i stąd pobudzają wzrost trawy która pomaga trzodzie przeżyć), poprzez (2) dodanie użytecznego zasobu naturalnego do swych łąk (tj. czy dzięki wycinaniu zielnych gałęzi i liści drzew takich jak wierzby lub topole, oraz karmieniu nimi swej trzody, co bardziej zapobiegliwi rolnicy mogą łatwiej przetrzymać okresy suszy - tak jak to wyjaśnia artykuł [6#I3.1(17)] "Tree cuttings keep heard fed during drought" (tj. "gałązki drzew utrzymują stado syte podczas suszy"), ze strony B7 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013). poprzez (3) cechy charakteru rolników (tj. czy drzewa są sadzone tylko przez pracowitych i zapobiegliwych rolników, których dalekowzroczność nakłania też na przygotowanie się do ewentualności suszy), czy poprzez (4) moralność (tj. czy Bóg widząc cierpienia zwierząt dla jakich ich właściciele NIE raczyli nawet przygotować cienia na lato i osłony przed opadami i wiatrami, karze tych rolników najbardziej surowo). Jeszcze inną wymowną regularnością jaka rzuciła mi się w oczy, to (C) kolejne potwierdzenie faktycznego działania owej moralnej zasady wyjaśnionej w punkcie #E2 totaliztycznej strony o nazwie totalizm_pl.htm, a stwierdzającej, że wszyscy uczestnicy danego "intelektu grupowego" (np. danego społeczeństwa czy kraju) ponoszą też zbiorową odpowiedzialność moralną (np. wszyscy są razem nagradzani lub karani przez Boga) za skutki działania każdego z uczestników tego "intelektu grupowego". W przypadku omawianej tutaj suszy, owa zbiorowa odpowiedzialność wyraża się sytuacją, że już w najbliższym czasie wszystkim obywatelom Nowej Zelandii przyjdzie płacić za brak przygotowania do suszy niektórych rolników i instytucji tego kraju. Wszakże przykładowo, jeszcze owa susza się NIE zakończyła, a już w publikatorach zaczęły się ukazywać ostrzeżenia, że z jej powodu ceny mleka i mięsa ulegną w Nowej Zelandii jeszcze jednemu podrożeniu. Po przykład takich ostrzeżeń patrz artykuł [7#I3.1(17)] o tytule "Drought tipped to push up milk and red meat prices" (tj. "susza zapowiada podwyżki cen mleka i mięsa"), ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku-Monday, March 18, 2013. Z kolei pojawianie się tego typu ostrzeżeń może zaindukować najróżniesze zapytania. Przykładowo zapytanie, czy przypadkiem Bóg celowo nie zaplanował tego słonecznego lata w taki właśnie sposób, aby NIE tylko lato to stało się nagrodą dla zasługujących na nie społeczności (np. dla Petone, czy dla miejscowości żyjących z sadów lub winnic), ale stało się także rodzajem kary dla tych społeczności, które swoją biernością popierają niemoralnie postępujące monopolistyczne instytucje które są odpowiedzialne za głód i niedobory jakie cierpi coraz większa proporcja mieszkańców tego zasobnego kraju. Albo pytanie, czy przypadkiem owo słoneczne lato NIE było rodzajem pierwszego ostrzeżenia dla tych monopolistycznych instytucji, które swoimi machinacjami rynkowymi spowodowały, iż na przekór że Nowa Zelandia jest jednym z największych w świecie producentów mleka i mięsa, jest ona równocześnie krajem, w którym ceny mleka i mięsa odniesione do zarobków ludności są jednymi z najdroższych na świecie (jeśli nie najdroższymi) - tj. są one nawet droższe niż w niektórych krajach do których produkty te są eksportowane z Nowej Zelandii.
       Wieczorem w środę dnia 17 kwietnia 2013 roku, w wellingtońskim parlamencie odbyło się głosowanie w którym 77 posłów na sejm głosowało "za", zaś 44 - "przeciwko", wprowadzeniu prawa czyniącego z Nowej Zelandii 13-ty kraj na świecie w jakim homoseksualiści mogą zawierać małżeństwa, cieszyć się tymi samymi prawami jakie przysługują tradyzyjnym małżeństwom kobiet z mężczyznami, a stąd otwarcie kultywować swoje zboczenia. Więcej informacji na temat tego prawa można znaleźć np. w artykule [8#I3.1(17)] "Gay marriages likely within months" ze strony A1 gazety The Dominion Post, wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013. Faktycznie to obok tzw. "prawa przeciw-klapsowego" opisanego w punkcie #B5.1 mojej strony o nazwie will_pl.htm, to nowe prawo dla homoseksualistów jest kolejnym prawem które zostało "wmuszone" społeczeństwu Nowej Zelandii. Parę bowiem godzin przed tym parlamentarnym głosowaniem, program telewizyjny "Campbell Live" przeprowadził telefoniczne głosowanie w tej samem sprawie, w którym 78% biorących udział opowiedziało się przeciwko prawu homoseksualistów do zawierania małżeńśtw, z jedynie 22% popierało takie małżeństwa. Prawo więc uchwalone przez polityków wyraźnie biegnie przeciwko przeważającej woli narodu którą to wolę politycy ci jakoby mają reprezentować! Przy okazji oficjalnego uchwalenia owego prawa, jeden z posłów na sejm wygłosił przemówienie w którym zawarty był żart starający się przekonywać, że z całą pewnością susza jaka właśnie doświadczyła Nową Zelandię nie była zesłana przez Boga jako kara za uchwalanie tego prawa. Ja jednak bym polemizował z intencją tamtego żartu. Z moich badań wynika bowiem, że każde działanie Boga zawsze jest tak dokonywane, aby osiągało równocześnie aż cały szereg odmiennych celów. Wiem też jakie jest stanowisko Boga wyjaśnione w Biblii na temat praktykowania homoseksualizmu, oraz jak bardzo społecznie szkodliwe (a stąd niemoralne) są otwarte zachowania homoseksualne - którą to opinię i szkodliwość starałem się wyjaśnić w punkcie #B4 strony antichrist_pl.htm. Nie bez powodu miasto Sodoma, niemoralne praktyki mieszkańców którego dały nazwę dla "sodomii" (czyli dla męskiej wersji homoseksualnej kopulacji), zostało przykładowo spalone przez Boga, zaś jego los został utrwalony w Biblii jako ostrzeżenie i przykład kary dla uprawiających tę formę rozpusty i zboczenia. Tamten bibilijny przykład dosyć jednoznacznie więc sugeruje, że na typowe dla Boga dyskretne sposoby, które NIE łamią niczyjej "wolnej woli", przy każdej sposobności Bóg nie tylko dawał, ale z boską konsystencją także daje i będzie dawał do zrozumienia tym co zwracają uwagę na Jego sygnały, iż NIE aprobuje niczego co nakładnia do niemoralności, w tym nie aprobuje także posunięć nowozelandzkich polityków którzy uchwalają prawa jakie zamieniają ten do niedawna bogobojny kraj w dzisiejszy odpowiednik bibilijnej Sodomy. Ja zresztą wcale NIE jestem jedynym który wyznaje takie poglądy - dla przykładu patrz też artykuł [9#I3.1(17)] o tytule "Church group claims Chch quakes 'warning from God' " (tj. "kościelna grupa twierdzi że trzęsienia ziemi z Christchurch są 'ostrzeżeniem od Boga' "), ze stron 3 i 4 lokalnej gazety The Hutt News, wydanie z wtorku (Tuesday), April 16, 2013.
       18. Serie ulew i tzw. "błyskawicznych powodzi" jakie zaczęły nękać Nową Zelandię począwszy od uchwalenia w dniu 17 kwietnia 2013 roku prawa homoseksualistów do zawierania małżeńśtw. Jak wyjaśniłem to już w (17) powyżej, wieczorem w środę dnia 17 kwietnia 2013 roku parlament Nowej Zelandii uchwalił prawo jakie pozwala homoseksualistom na oficjalne zawieranie małżeństw. Tak jednocześnie się zdarzyło, że zaraz po uchwaleniu tego prawa, nad Nową Zelandię zaczęły nadciągać fale ciężkich chmur sztormowych, jakie już w dwa dni później spowodowały całą serię rzadkich i nietypowych tzw. "błyskawicznych powodzi" (po angielsku zwanych "flash floods" - patrz opis tych powodzi dostępny w punkcie #C2 powyżej na tej stronie). Od tych "błyskawicznych powodzi", a także od towarzyszących im tornad i piorunów, ucierpiał aż cały szereg nowozelandzkich miejscowości, chociaż regularnie omijały one miasteczko Petone (za to sąsiednie miasto Nelson zostało nimi poszkodowane). Przykłady opisów tamtych "błyskawicznych powodzi" czytelnik znajdzie np. w artykule [1#I3.1(18)] o tytule "Wild weather sweeps across NZ" (tj. "dzika pogoda zmiata długość Nowej Zelandii"), ze strony A5 gazety The New Zealand Herald, wydanie z poniedziałku (Monday), April 22, 2013; lub np. w artykule [2#I3.1(18)] "Waihi Beach braced for another deluge" (tj. "miejscowość Waihi Beach przygotowuje się do następnej powodzi"), ze strony A2 gazety The Dominion Post, wydanie z poniedziałku (Monday), April 22, 2013; czy w artykule [3#I3.1(18)] "Relief to Nelson residents as torrential rain get to ease" (tj. "wytchnienie dla mieszkańców Nelson jako że ulewny deszcz zaczyna słabnąć"), ze strony A5 gazety The New Zealand Herald, wydanie z wtorku (Tuesday), April 23, 2013.
       Owe burzowe opady i błyskawiczne powodzie ciągle wisiały nad nowozelandzkimi miejscowościami kiedy w dniu 1 maja 2013 roku spisywałem niniejszy raport. Przykładowo, w wieczornych dziennikach telewizyjnych z 30 kwietnia 2013 roku była pokazywany taka "błyskawiczna powódź" jaka owego dnia nastąpiła w mieście Christchurch. (Na uwagę zasługuje tu fakt, że poseł na sejm wybrany w mieście Christchurch głosował "za" uchwaleniem dyskutowanego tu prawa.) Oczywiście, dla naukowej ścisłości, kiedy przygotowywałem niniejszy raport w dniu 1 maja 2013 roku, podjąłem także poszukiwania jakichś pisanych informacji o tamtej błyskawicznej powodzi z Christchurch - tak aby czytelnik mógł je łatwo sam sobie poczytać. Informację [4#I3.1(18)] na jej temat, przygotowaną o godzinie 16:24 w dniu 30/04/2013, znalazłem w internecie, gdzie była ona udostępniona pod tytułem "Hail, thunderstorms batter Canterbury". Na przekór jednak usilnych poszukiwań w gazetach które standardowo czytam, NIE znalazłem w nich nawet najmniejszej wzmianki na temat owej powodzi z Christchurch. To milczenie gazet na jej temat jest bardzo dziwne. Wszakże owe gazety opisują dokładnie powodzie i zdarzenia z każdego innego miasta, jednak o powodzi w Christchurch nawet NIE wspomniały - na przekór, że wiadomo iż cała Nowa Zelandia z ogromną uwagą śledzi co w owym mieście się dzieje. Czy jest więc możliwe, że cenzura celowo zablokowała opisy tej błyskawicznej powodzi z Christchurch, aby już dalej NIE podsycać szybko narastającego w Nowej Zelandii przekonania, wyrażonego m.in. artykułem [8#I3.1(17)] referowanym powyżej, iż Bóg najwyraźniej NIE aprobuje postępowań na jakie niektóre grupy ludzi działających w owym mieście sobie pozwalają? W 6 dni później, bo w poniedziałek dnia 6 maja 2013 roku, telewizyjne dzienniki wieczorne ponownie pokazywały sceny z gwałtownej powodzi w Christchurch, jaka miała tam miejsce owego dnia. Ponownie też następnego dnia nie mogłem znaleźć żadnej informacji o owej powodzi w gazetach jakie czytam. Za to w gazetach tych był obszerny artykuł [5#I3.1(18)] o tytule "Sunny spell forecast as country recovers from heavy dose of rain" (tj. "słoneczny okres przewidywany kiedy kraj otrząsa się z obfitej dozy deszczów"), ze strony A3 gazety The New Zealand Herald, wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013. Opisywał on podobne gwałtowne powodzie, jakie owego poniedziałku 6 maja 2013 roku nastąpiły w miastach Auckland i Wellington. Z obu opisanych tam powodzi najbardziej zastanawia gwałtowna powódź z Wellington (siedziby parlamentu), opisana i zilustrowana także w artykule [6#I3.1(18)] o tytule "Wellington residents wake to find their streets under water" (tj. "mieszkańcy Wellington zbudzili się aby znaleźć ich ulice pod wodą"), ze strony A2 gazety The Dominion Post, wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013. Wszakże Wellington jest oddalone jedynie o około 8 kilometrów od Petone oraz leży w tej samej dolinie i nad tą samą zatoką morską co Petone - czyli powinno mieć identyczne opady jak Petone. Tymczasem, chociaż w Petone też trochę padało - tak jak czyni to zwykle o tej porze roku, w Wellington opady były aż tak gwałtowne, że woda pozatykała kanalizację i spowodowała powodzie. Czyżby więc owym powodziowym deszczem zalewającym miasto nowozelandzkiego parlamentu Bóg ponownie przekazywał nam jakąś pilną wiadomość lub nawet ostrzeżenie? Na tym intrygującym pytaniu wcale zresztą NIE koniec.
       W w/w artykule [5#I3.1(18)] zawarta jest też jeszcze inna dosyć zastanawiająca informacja. Mianowicie, artykuł ten stwierdza m.in., cytuję: 'Federacja Rolników ujawniła, że deszcze zdołały ominąć obszary rolnicze które najbardziej desperacko ich potrzebują. ... "Rolnikom aż zołądki wywraca widok bibilijnych ilości spadającego deszczu podczas gdy oni mają szczęście jeśli zdoła im się uzbierać go więcej niż kilka milimetrów." ' (W oryginale angielskojęzycznym: 'Federated Farmers said the rain had managed to miss the farming areas most desperate for it. ... "Farmers are gutted to see biblical quantities of rain falling while they are lucky to scrape up more than a few millimetres." ') Innymi słowy, podczas gdy miejscowości kraju znane nam już od dawna z najróżniejszych innych trapiących je kataklizmów, są zalewane powodziami, te obszary rolnicze które uprzednio dotknięte były suszą opisaną w 17 powyżej, jak dotąd spryskiwane są z rzadka zaledwie kilkoma skąpymi kroplami deszczu. Ta sytuacja az się prosi, aby zacząć zadawać sobie chociaż te najbardziej istotne pytania. Wszakże totalizm nas uczy, że kluczem do poznania prawdy jest zadawanie właściwych pytań, zaś bez poznania prawdy NIE ma postępu. Oto więc owe najbardziej istotne pytania, odpowiedzenie sobie na które być może przyniosłoby odpowiadającemu rozwiązanie i dla jego własnych problemów. (1) Gdyby faktycznie zjawiska pogodowe były sterowane tylko przez przypadkowe zadziałania mechanizmów bezrozumnej natury - tak jak wmawia nam to oficjalna tzw. "ateistyczna nauka ortodoksyjna", to jak wówczas wytłumaczyć ów inteligentnie selektywny wybór społeczności i obszarów kraju na które opadają odmienne ilości deszczu i jak tłumaczyć zgodność tych ilości deszczu z nasileniem odmiennych rodzajów kataklimów jakie jjuz od dawna trapią te społeczności i obszary? (2) Jakie jest kryterium które decyduje o owym inteligentnie selektywnym zróżnicowaniu ilości opadającego deszczu, a które powoduje, że w Nowej Zelandii daje się teraz wyróżnić aż 3 kategorie obszarów, mianowicie te (jak miasto Christchurch) które zalewane są powodziami, te (jak miasteczko Petone) które otrzymują ilość deszczu jaka normalnie jest im potrzebna, oraz te (jak pastwiska owych objętych suszą rolników) które otrzymują zbyt mało deszczu? (3) Czy owa selektywna dystrybucja deszczu przynosi w sobie jakąś wiadomość dla tych których ona dotyka, zaś jeśli tak, to co owa wiadomość stara się przekazać społecznościom poturbowanym powodziami, oraz co ona stara się uświadomoć rolnikom dotkniętym suszą?
       Z moich badań wynika, że każde działanie Boga jest tak zaprojektowane, aby osiągało aż cały szereg celów - w tym m.in. przekazywało zainteresowanym osobom "wiadomość od Boga" dotyczącą powodów, znaczenia, itp., tegoż boskiego działania. Stąd, w świetle owych badań NIE powinno uważać się tylko za "przypadek", że owe serie rzadkich i nietypowych "błyskawicznych powodzi" nadciągnęły nad Nową Zelandię zaraz po uchwaleniu przez jej parlament owego prawa do małżeństwa osób praktykujących zakazywany przez Boga homoseksualizm. Jestem też pewien, że gdyby ktoś dokładnie przeanalizował które miejscowości i które okręgi wyborcze Nowej Zelandii wybrały posłów na sejm jacy głosowali "za" owym prawem, a także ustalił w jakich miejscowościach znajdują się dobra owych posłów głosujących "za", potem zaś porównał uzyskane dane z wykazem miejscowości poszkodowanych tamtymi "błyskawicznymi powodziami", wówczas zapewne uzyskałby dodatkowe wyjaśnienie owej wiadomości od Boga. Tyle tylko, że na pozór iż badania te wyglądają niby prosto, w praktyce są one bardzo trudne - wszakże do posłów przyporządkowane są jedynie nazwy ich okręgów wyborczych, które typowo NIE mówią jakie miejscowości należą do owych okręgów, a ponadto NIE wiadomo który poseł gdzie posiada dom czy jakieś dobra - co wcale NIE jest łatwe do ustalenia z powodu tzw. "prawa prywatności". Stąd, niestety, na przekór iż jest powszechnie wiadomym który poseł na sejm jak głosował nad omawianym tu prawem - bowiem ich głosy zostały opublikowane np. w artykule [7#I3.1(18)] "How they voted - final reading" (tj. "jak oni głosowali - ostateczne odczytanie"), ze strony A8 gazety The New Zealand Herald (wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013); ja sam NIE mam ani czasu, ani środków, ani wymaganego oficjalnego statusu aby przeprowadzić takie badania. Z kolei poza mną prawdopodobnie NIKT inny w całej Nowej Zelandii NIE jest zainteresowany w obiektywnym i NIE nastawionym na celowe zanegowanie przeprowadzeniu tego rodzaju badań (tak jak oficjalnie zawsze negują Boga tzw."ateistyczni naukowcy ortodoksyjni").
       W punkcie #T1 odrębnej strony internetowej o nazwie humanity_pl.htm, opisywana jest cecha wszelkich niemoralnych działań ludzkich, powodująca że jeśli te niemoralne działania NIE są w porę zastopowane, wówczas ulegają one eskalowaniu aż do poziomu przy którym wywołują one wpisaną w nie katastrofę. Jak też się okazuje, eskalacja niemoralności wyzwolona nadaniem homoseksualistom prawa do oficjalnego zawierania małżeństw, już zaczęła się rzucać w oczy - chociaż minął zaledwie około miesiąc od uchwalenia omawianego tu prawa. Jak bowiem opisuje to artykuł [8#I3.1(18)] o tytule "Gay man rejected as priest goes to court" (tj. "homoseksualista odrzucony jako ksiądz podał sprawę do sądu"), ze strony A2 gazety The New Zealand Herald (wydanie z poniedziałku (Monday), May 6, 2013), homoseksualista podał biskupa Auckland do sądu oskarżając go o dyskryminację i o spowodowanie upokorzenia za to że ów biskup odmówił przyjęcia go do seminarium duchowego - chociaż ów homoseksualista twierdzi, że czuje powołanie aby zostać księdzem. Teraz więc sądy i prawnicy nowozelandzcy mają poważny problem na głowie. Z jednej bowiem strony powinny karać przypadki dyskryminacji i upokarzania, z drugiej zaś strony NIE powinny narzucać religiom kto musi lub nie może zostać księdzem. Niestety, kolejny artykuł [9#I3.1(18)] o tytule "Church urged to accept same-sex marriages as archibishop sworn in" (tj. "kościół przynaglany do zaakceptowania małżeństw osób-tej-samej-płci kiedy nowy arcybiskup ślubowany"), ze strony A2 gazety The Dominion Post, (wydanie z poniedziałku (Monday), May 13, 2013), ujawnia, że takie narzucanie kościołowi co powinien i musi czynić, już się zaczęło. W jeszcze innym artykule [10#I3.1(18)] o tytule "Family First finds unlikely ally in charitable status fight" (tj. "Rodzina Najpierw znalazła nieprawdopodobnego sprzymierzeńca w swej walce o charytatywny status"), ze strony A10 gazety The New Zealand Herald (wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013), zostało ujawnione, że rząd właśnie podjął decyzję rozwiązania charytatywnej organizacji o nazwie "Family First" (tj. "Rodzina Najpierw"), ponieważ organizacja ta w obronie rodziny przeciwstawia się owemu prawu homoseksualistów do zawierania małżeństw oraz zwalcza też uchwalone przez rząd "prawo przeciw-klapsowe" opisywane w punkcie #B5.1 strony o nazwie will_pl.htm. Największe jednak obawy i zatroskanie może wzbudzać groźna eskalacja wydarzeń, jaka już została zapoczątkowana w Nowej Zelandii, a jaka ostrzega o nadchodzącej konfrontacji pomiędzy tymi ludźmi którzy chcą prowadzić moralne życie zgodne z nakazami Boga, a tymi na umysłach których już został wyciśnięty "znak bestii" jaki nakłania ich do eskalowania wypaczonego zrozumienia praw i zasad moralnych. Opisy tej eskalacji wydarzeń zapoczątkował artykuł [11#I3.1(18)] o tytule "Guest house refuses to let gay couple sleep together" (tj. "właściciele domu z pokojami gościnnymi nie zgodzili się aby para homoseksualistów spała w tym samym łóżku"), ze strony A1 gazety The Dominion Post Weekend (wydanie z soboty (Saturday), May 11, 2013). Artykuł ten informuje, że para lesbijek podała do Komisji Praw Człowieka (tj. do rodzaju sądu zajmującego się przypadkami dyskryminacji) małżeńśtwo będące właścicielami prywatnego domu z pokojami gościnnymi do wynajęcia. Zasady religijne i moralne wyznawane przez to małżeństwo NIE pozwalały mu bowiem wynająć we własnym domu pokoju z jednym łóżkiem o podwójnej szerokości, jaki to jedno-łóżkowy pokój zażądała od nich owa para lesbijek (małżeństwo to oferowało jednak lesbijkom pokój z dwoma wąskimi łóżkami). Kolejny artykuł o tym samym małżeństwie właścicieli pokojów gościnnych, tj. artykuł [12#I3.1(18)] o tytule "Lesbian ban sparks threats and abuse" (tj. "odrzucenie lesbijek zaincjowało pogróżki i wyzwiska"), ze strony A6 gazety The Dominion Post (wydanie z wtorku (Tuesday), May 21, 2013), raportuje że owi właściciele domu z pokojami do wynajęcia właśnie stali się obiektem zawziętych prześładowań z powodu zasad moralnych które wyznają, że są obrzucani wyzwiskami, zaś ostatnio zaczęto nawet grozić im śmiercią. Taka zaś eskalacja sytuacji uświadamia, że w dzisiejszych niby nowoczesnych czasach świat zwolna powraca do powtórzenia sytuacji z pierwszych dni chrześcijaństwa - kiedy to ci którzy chcieli prowadzić moralne życie zgodne z nakazami Boga byli przez pogan prześladowani i rzucani lwom na pożarcie. Aby zrozumieć nienaturalność owej sytuacji, trzeba sobie uświadomić, że oto zaczęta już została konfrontacja dwóch postaw życiowych, każda z których twierdzi iż obstaje przy słusznych prawach. Tyle tylko, że jedna z owych postaw reprezentuje wypaczoną moralność otwarcie zabranianą ludziom przez Boga, że upiera się przy prawie do publicznego praktykowania swoich powypaczanych żądz o jakich wiadomo iż są społecznie wysoce szkodliwe, że podejmuje agresywną kampanię jaka nosi wszystkie cechy osobistej zemsty, oraz że nadaje tej kampanii cechy represji - bowiem na zwykłe odmówienie wynajęcia pokoju odpowiada groźbami śmierci. Tymczasem w drugiej postawie NIE ma nic osobistego, a jedynie jest próba obstawania przy bezosobowych ideałach wywodzących się od Boga i przy swoim własnym prawie do praktykowania we własnym domu moralnego życia zgodnego z nakazami Boga. Jak więc powyższe uświadamia, politycy Nowej Zelandii właśnie wypuścili z klatki wysoce agresywną bestię opisywaną i symbolicznie zapowiadaną jeszcze w bibilijnej Apokalipsie, która będzie teraz zamęczała i pożerała tych, co w imię swych religijnych ideałów pragną w swoim prywatnym życiu przestrzegać zasady moralne nakazywane im przez Boga.
       19. Dziesięć dni powodzi, śnieżycy i wichury. Począwszy od czwartku, 13 czerwca 2013 roku, na Nową Zelandię nadeszła fala 10 dni wyjątkowo paskudnej pogody. Najpierw lunęły nietypowo-obfite deszcze, które w niektórych obszarach w przeciągu kilku godzin zrzuciły ilość wody jaka typowo NIE spada tam nawet w przeciągu całego mokrego miesiąca czerwca. Deszcze te szybko zamieniły spore połacie kraju w jedno ogromne jezioro. Woda załała domy mieszkalne, zatopiła drogi, pozrywała mosty, podmyła tory kolejowe, poodcinała dopływ elektryczności do wielu osiedli, poobsuwała całe zbocza gór, zaś koło miasta Nelson potężnym obsuwiskiem ziemi zmiotła cały dom mieszkalny i uśmierciła jego mieszkankę - patrz artykuł [1#I3.1(19)] o tytule "Woman dies as slip destroys home" (tj. "kobieta umarła kiedy obsuwisko ziemi zniszczyło dom"), ze strony A3 gazety The New Zealand Herald (wydanie z poniedziałku (Monday), June 17, 2013). Natychmiast po powodzi przyszła fala zimna, opadów śniegu, oraz potężnej wichury - patrz artykuł [2#I3.1(19)] o tytule "Polar blast to follow the flooding" (tj. "wichura z bieguna podąża za powodzią"), ze strony A5 gazety The Dominion Post, (wydanie z wtorku (Tuesday), June 18, 2013). Wichura była tak potężna, że zrywała dachy domów i obalała stare drzewa. W stolicy Wellington wiatr w porywach osiągał szybkość 202 km/h. Stąd w Wellington wiatr pozostawił około 30000 domów bez elektryczności, zerwał prom morski z kotwicy, unieruchomił komunikację publiczną, zaś pędzone wiatrem fale morskie poobalały betonowe mury zaporowe, zniszczyły cały szereg nadbrzeżnych budynków, zmyły odcinki nadbrzeżnej linii kolejowej, oraz pozrywały nawet wielometrowe płyty asfaltu - np. patrz artykuł [3#I3.1(19)] o tytule "Freezing Antarctic blast could be worst in decades" (tj. "mroźny wiatr z Antarktydy może być najgorszym od dziesięcioleci"), ze strony A3 gazety The Dominion Post, (wydanie z piątku (Friday), June 21, 2013). Z kolei opady śniegu o ponad metrowej głębokości poodcinały szereg miejscowości od reszty kraju, zasypały pastwiska, uwięziły w śniegu owce i krowy - tak że trzeba je było indywidualnie odkopywać, pozbawiły elektryczności jeszcze więcej domów, oraz pozamykały szkoły. Zła pogoda raptownie skończyła się w niedzielę 23 czerwca 2013 roku, kiedy to praktycznie na całą Nową Zelandię powróciła cisza i słoneczna pogoda.
       Na przekór zniszczeń jakie doświadczyły inne miejscowości, jak zwykle Petone wyszło niemal bez szwanku. Miasteczko to NIE doświadczyło ani powodzi, ani opadów śniegu. Wprawdzie wichura poroznosiła w nim nieco śmieci po chodnikach i po podwórkach, jednak wiatr czyni to zawsze. Trudno więc dopatrzyć się różnicy pomiędzy następstwami dla Petone owych 10 dni wyjątkowo złej pogody, a pogodą typową dla owego miasteczka.
       W zdarzeniach owego 10-dniowego ataku złej pogody na Nową Zelandię, ponownie daje się odnotować intrygujące regularności, które zdają się upominać ludzi aby zrozumieli, że istnieje związek pomiędzy grupową moralnością danej społeczności, a zdarzeniami jakie społeczność tą dotykają (odnotuj tu religijną wymowę owej liczby 10). Przykładowo, najbardziej poszkodowanymi społecznościami ponownie okazały się być te same, które są słynne z odmiennych powodów i były już uprzednio trapione najróżniejszymi kataklizmami - przykładowo Christchurch, Nelson, czy Dunedin. (Np. Dunedin słynie ze studenckich hulanek, a także słynie np. z wojny prowadzonej z morzem - które zjada jego chodniki.) Na dodatek, owa niby ślepa niepogoda jakby celowo omijała niektóre obszary kraju - np. miasteczko Petone, czy niemal całą prowincję Southland wraz z jej miastem Invercargill - i to na przekór, że zarówno Petone jak i Invercargill leżały na drodze owej 10-dniowej niepogody. Co też najciekawsze, chociaż owa niepogoda ominęła Petone, poważnie poturbowała ona pobliską stolicę Wellington, której przedmieściem jest Petone. NIE była to zresztą pierwsza anomalia pogodowa jaka poszkodowała Wellington a ominęła Petone. Wszakże począwszy od czasu kiedy parlament w Wellington uchwalił owo prawo homseksualistów do zawierania małżeństw (opisywane w podpunkcie 17 powyzej), praktycznie kazde przyjście złej pogody uderza teraz w Wellington z całą mocą swojej furii, jednocześnie zaś omija Petone.
       20. Kolejne 10 dni sztormowej pogody jaka trapiła Wellington. Zaledwie w parę dni po zaniknięciu serii śnieżyc i wichur opisanych w poprzednim podpunkcie, nad Nową Zelandię nadciągnęło następne 10 dni ulewnych deszczy i potężnych wiatrów. Aczkolwiek owa kolejna fala niepogody poturbowała wiele miejscowości, najmocniej poszkodowała ona stoliczne miasto Wellington. Dosyć symboliczną wymowę miało dla mnie satelitarne zdjęcie Nowej Zelandii jakie pokazywali w dzienniku telewizyjnym w jednym z końcowych dni jej trwania. Na zdjęciu tym wyglądała ona bowiem jak rodzaj wąskiej dzidy rzuconej znad Antarktydy, jaka ugodziła w Wellington. Owa 10-dniowa fala niepogody pozrywała w Wellington dopływ prądu do wielu domów, w porcie zerwała z kotwicy prom morski, spowodowała groźne obsuwiska ziemi, obaliła sporo drzew, podmyła tory kolejowe, zatrzymała loty pasażerskie na lotnisku, itd. W najgorszym (końcowym) jej okresie, sztormowy wiatr osiągał przy Wellington szybkość 165 km/h. Opisy niektórych z następstw tej fali niepogody są zaprezentowane np. w artykule [1#I3.1(20)] o tytule "Storm lashes capital again" (tj. "sztorm ponownie łomocze stolicę"), ze strony A1 gazety The Dominion Post (wydanie z poniedziałku (Monday), July 15, 2013). Słońce i łagodna pogoda powróciły do Wellington i Petone dopiero we wtorek dnia 16 lipca 2013 roku.
       Ponownie niezwykłością owych kolejnych 10 dni sztormowej pogody było, że kiedy łomotała ona Wellington, w Petone niewiele różniła się ona od typowych dni deszczowej i wietrznej pogody. W przeciwieństwie też do Wellington, w Petone owa fala niepogody NIE spowodowała żadnych zniszczeń. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Petone leży tak blisko Wellington, iż kiedy Petone jest chronione przez Boga przed skutkami jakiegoś Aktu Boga, wówczas ochronne działanie Petone powinno się rozciągać także i na Wellington. Faktycznie też, aż do daty uchwalenia w Wellington prawa opisanego w podpunkcie 17 powyżej, kiedy jakaś anomalia pogodowa przeskakiwała przez Petone bez wyrządzania w nim szkody, typowo podobnie przeskakiwała ona również i przez Wellington. Jednak po uchwaleniu owego prawa, ta sytuacja uległa zmianie. Mianowicie, praktycznie każdy Akt Boga jaki pojawia się w Nowej Zelandii z furią uderza teraz w Wellington, zaś przeskakuje tylko przez Petone bez wyrządzania w nim szkody. Ciekawe, czy ma to oznaczać, że Bóg daje nam w ten sposób dyskretnie do zrozumienia jakie jest Jego stanowisko w sprawie owego prawa uchwalonego w Wellington? Ciekawe też czy owe okresy trwania złej pogody przez 10 dób celowo liczą tyle dni aby przenosiły w sobie jakąś wiadomość?
       21. Serie trzęsień ziemi, jakie uderzyły Wellington począwszy od piątku, dnia 19 lipca 2013 roku. Spokój i słoneczna pogoda panowały w Wellington jedynie przez 3 dni. Już bowiem o godzinie 9:06 rano w piątek dnia 19 lipca 2013 roku, Wellington zostało uderzone trzęsieniem ziemi o sile 5.7 w skali Richtera. Trzęsienie owo wyraźnie odczuwało się także w Petone, chociaż w Petone NIE wyrządziło ono żadnej szkody. Po owym pierwszym wstrząsie, Wellington zaczął być potrząsany długimi seriami trzęsień ziemi, najsilniejsze z których, o mocy 6.5 w skali Richtera, miało miejsce o godzinie 17:09 w niedzielę dnia 21 lipca 2013 roku. W wyniku owych trzęsień ziemi, miasto Wellington doznało znacznych zniszczeń. Opisy owych zniszczeń można sobie poczytać ze stron A1 do A7 gazety The New Zealand Herald (wydanie z poniedziałku (Monday), July 22, 2013) - szczególnie patrz tam artykuł [1#I3.1(21)] ze stron A2 do A3 o tytule "Residents terrified as tremors rock capital" (który to artykuł podaje wykaz zniszczeń zaistniałych w stolicy Nowej Zelandii). Podobne opisy zniszczeń w Wellington zawarte są też na stronach A1 do A5 gazety The Dominion Post (wydanie z poniedziałku (Monday), July 22, 2013) - szczególnie patrz tam artykuł [2#I3.1(21)] ze strony A4 o tytule "Quake equal to 100 nuclear bombs" (który to artykuł wyjaśnia, że owo trzęsienie ziemi w Wellington o sile 6.5, faktycznie przenosiło w sobie znacznie więcej niszczycielskiej energii niz tamto które w dniu 22 lutego 2011 roku zniszczyło miasto Christchurch i które opisałem w punkcie #P6 strony o nazwie quake_pl.htm - tyle że wstrząsy jakie uderzyły w Wellington miały łagodniejszy charakter).
       Niezwykłością tamtych trzęsień ziemi, jakie w Wellington spowodowały znaczące zniszczenia, było że w Petone nie odnotowałem żadnych zniszczeń. Jest to dziwne, bowiem faktycznie owe trzęsienia dokonały zniszczeń praktycznie w każdym kierunku od Petone, jednak NIE w samym Petone. Przykładowo, niezależnie od sąsiedniego Wellington położonego jakieś 8 km na południe od Petone, ucierpiała od niego także sąsiadująca z Petone Wainuiomata leżąca na wschód od Petone, a także sąsiedni Lower Hutt który graniczy z Petone od północnej strony. Ponadto, trzęsienia owe były znaczące. Towarzyszyły im też głośne dudnienia oraz łoskot. Kiedy np. w Petone rozpoczęło się owo niedzielne trzęsienie ziemi z godziny 17:09, oboje z żoną natychmiast wybiegliśmy z mieszkania do ogrodu. Odnotowałem wówczas, że budynek naszego mieszkania, a także pobliskie drzewa i domy, falowały jak łodzie na wzburzonej wodzie. Ziemia tak mocno kołysała się pod nogami, że moja zona NIE mogła ustać na nogach i musiała usiąść na ławce. Aż dziw bierze, że ceglany budynek naszego mieszkania NIE uległ przy tym rozsypaniu. Ja sam wprawdzie ustałem na nogach, jednak fale telepatyczne emitowane przez to trzęsienie ziemi były tak silne, że powodowały w mojej głowie rodzaj szoku, zamętu, oraz blokady zdolności do myślenia - nic dziwnego, że owe fale telepatyczne są w stanie zdalnie zaincjować działanie urządzenia ostrzegającego opisanego w częściach #D do #H strony o nazwie seismograph_pl.htm.
       Jako naukowca obiektywnie badającego metody działania Boga, mnie najbardziej zastanawia pytanie: "czy kiedy Bóg zesyła jakiś kataklizm, to czy wówczas w przedmioty i rodzaje zniszczeń jakie kataklizm ów wywołuje, Bóg dyskretnie wpisuje wiadomość co do powodów jego zesłania?" Oczywiście, dla większości kataklizmów nie ma jak zdobyć powszechnie dostępnych danych aby móc zadowalająco odpowiedzieć na owo pytanie. Jednak dla opisywanego tu trzęsienia ziemi ja mam dostęp do wymaganych danych. Wszakże trzęsienie to dotknęło stoliczne miasto Wellington leżące niemal na progu mojego mieszkania. Podzielę się więc teraz z czytelnikiem faktami jakie zdołałem w nim odnotować. Pierwszym z tych faktów jest informacja pokazywana w dzienniku telewizyjnym zaraz po owym niedzielnym trzęsieniu ziemi o sile 6.5. Ujawniła ona, że jednym z najbardziej poszkodowanych budynków w Wellington była dawna biblioteka parlamentu. Jeśli więc Bóg przekazuje nam jakąś wiadomość, wówczas jedno z jej słow kluczowych brzmi "parlament". Znacząco poturbowane w Wellington okazały się też inne biblioteki. Jedna z nich została zalana wodą. Z kolei zbiory w innej bibliotece (tej przy wydziale prawa uniwersytetu w Wellington) zostały pozrzucane z półek i pomieszane. Kolejne więc słowa kluczowe jakie można dodać do owej dyskretnej wiadomości brzmiałyby "prawo" i "mieszanie idei i praw". Najliczniejsze szkody wyrządzone w Wellington stanowiło szkło jakie powylatywało z okien poszczególnych budynków. Stąd następne słowa kluczowe owej dyskretnej wiadomości brzmiałyby zapewne "wypaczanie lub niszczenie ludzkich perspektyw i poglądów". Znacząco oberwał też port eksportowy Wellington, spory fragment którego zapadł się w morze. Omawiana tu wiadomość zawierałaby więc zapewne słowo kluczowe o znaczeniu "eksport" lub "wysyłanie w świat". Na sporej też liczbie ulic Wellington pojawiły się pęknięcia i zapadliska ziemi. Słowa kluczowe omawianej tu wiadomości zapewne obejmowałyby też "utratę gruntu pod nogami" lub "utratę stabilności". Podsumowując więc tutaj symboliczną wymowę chociaż tylko powyżej-opisanych przedmiotów i rodzajów zniszczeń, możnaby argumentować, że jeśli w omawianym trzęsieniu ziemi zawarta jest jakaś dyskretnie przekazywana wiadomość, wówczas wiadomość ta stwierdza coś w rodzaju "prawo parlamentu jakie wypacza ludzkie poglądy, usuwa ludziom grunt pod nogami, oraz eksportuje do reszty świata pomieszane idee". Pytanie więc na jakie odpowiedzi warto będzie dalej szukać w cechach i skutkach opisywanego tutaj trzęsienia ziemi, oraz w cechach i skutkach innych kataklizmów jakie ostatnio powtarzalnie trapią stoliczne miasto Wellington, to czy powodem tych Aktów Boga stało się uchwalenie przez parlament z Wellington owego sprzecznego z nakazami Biblii prawa opisanego w podpunkcie 17 powyżej?
       22. Najróżniejsze dalsze przypadki niszczycielskich zjawisk, których trajektoria nacelowana była na Petone, które nawet sprawiły łomot miejscowościom leżącym tuż przed Petone, jednak które przeskoczyły przez Petone bez uczynienia w nim szkód, poczym ponownie zaczęły łomotać miejscowości leżące zaraz za Petone. Po udokumentowaniu opisywanego powyżej całego szeregu obserwacji jak najróżniejsze naturalne kataklizmy wycelowane w Petone zachowują się po dotarciu do owego miasteczka, odkryłem że niezależnie od tego jaki jest to rodzaj kataklizmu, zawsze jego przebieg i scenariusz wygląda w przybliżeniu niemal tak samo. Mianowicie, każdy taki kataklizm typowo zbliża się do miasteczka Petone, sprawiając po drodze łomot miejscowościom leżącym przed naszym miasteczkiem i zasiewając tam zniszczenia. Jednak po dotarciu do Petone jego niszczycielska siła jakby czasowo zanika, NIE wyrządzając w Petone żadnych poważniejszych szkód. Niemniej po przeskoczeniu przez Petone szybko odzyskuje on siły, ponownie łomocząc miejscowości na jego dalszej drodze. Scenariusz ten jest aż tak powtarzalny, że można go znaleźć w praktycznie każdym katakliźmie jakiego niszczycielska trajektoria przebiegała przez Petone po 2009 roku. Chociaż więc po kataklizmach udokumentowanych powyżej ciągle przez jakiś czas spisywałem sobie artykuły w gazetach dokumentujące dalsze takie kataklizmy nacelowane na Petone, po przeanalizowaniu ich opisów doszedłem do wniosku, że NIE ma już powodów aby ich dokumentacjami dodatkowo poszerzać objętość niniejszej strony (i tak już dosyć obszernej). Wszakże ich działanie zawsze jest takie samo, a ponadto, jeśli któryś z czytelników dla istotnych powodów zapragnie przeanalizować taką dokumentację, wówczas może do mnie oficjalnie po nią się zwrócić abym mu ją dosłał - prywatnie bowiem narazie ciągle kontynuuję jej spisywanie. Ponadto zainteresowani czytelnicy sami też mogą znaleźć sobie opisy dalszych tego typu kataklizmów - wszakże w powyższych dokumentacjach przytaczam też linki do stron internetowych gazet które ja sam systematycznie czytam i które typowo publikują opisy kataklizmów przetaczających się przez Petone (a stąd i przez stoliczne miasto Wellington). Kopie wielu z tych gazet czytelnicy mogą też przeglądnąć sobie w serwisie gazetowym jaki opisuję dokładniej w punkcie #D9 swojej strony o nazwie faq_pl.htm. Tu na tej stronie dodam następny opis już tylko w przypadku, jeśli w przyszłości wydarzy się jakiś naprawdę niezwykły "Akt Boga" - jakiego przykładu nadal NIE miałem okazji aby tutaj udokumentować. Wszakże dotychczas udokumentowałem tu już wystarczająco dużą liczbę typowych dla Petone Aktów Boga, aby z punktu widzenia statystyki i teorii prawdopodobieństwa dowieść konklusywnie, że Bóg faktycznie chroni miasteczko Petone przed kataklizmami - tak jak dla wszystkich miejscowości goszczących u siebie wymaganą przez Boga liczbę co najmniej "10 sprawiedliwych" wyjaśnia to punkt #I1 na mojej stronie o nazwie quake_pl.htm. Niemniej uwadze czytelnika polecam tu fakt, że chociaż NIE dokumentuję tutaj już dalej owych przypadków gdy następne z takich "przeskakujących przez Petone" kataklizmów się wydarzają, ciągle do czasu kiedy w dniu 23 grudnia 2013 roku dodawałem tu niniejsze wyjaśnienie, praktycznie co najmniej jeden z nich przetaczał się przez Petone niemal każdego miesiąca.


#I3.2. Niezwykłe ożywienie ekonomiczne i wzrost znaczenia, które po 2009 roku miasteczko Petone doświadczyło równocześnie z zanikiem trapiących je kataklizmów:

       Ja zamieszkałem w Petone począwszy od 12 lutego 2001 roku. Przez pierwszych 9 lat mojego pobytu w owym miasteczku, pod niemal każdym względem było ono podobne do innych miejscowości kraju o podupadającej gospodarce i opróżniających się kościołach. Znaczy, jego jedyna główna ulica (zwana Jackson Street) świeciła licznymi oczodołami pustych lokali "do wynajęcia" - tak jak dla czasów po utracie władzy przez najbardziej moralnego ze znanych mi przywódców Nowej Zelandii opisuję to w punkcie #B1 swojej strony o nazwie pajak_jan.htm. Domy i mieszkania były wówczas w Petone relatywnie tanie (jak na Nową Zelandię), bowiem nikt NIE chciał się osiedlać w "zapomnianym przez Boga" i "śpiącym" miejscu. Na dodatek pogoda była paskudna - Petone niemal bez przerwy było wówczas łomotane sztormami, gnębione mgłami, omiatane silnymi wiatrami, zaś dni słoneczne mozna było tu policzyć na palcach. Ja też widząc jak sprawy wyglądają zamierzałem pozostać w Petone tylko na czas kiedy miałem tu zatrudnienie, potem zaś z niego uciekać do jakiegokolwiek miejsca bardziej przyjaznego ludziom (w owym czasie moim marzeniem było zamieszkanie w Christchurch, które w tamtych czasach uważałem za najfajniejsze miasto Nowej Zelandii - tyle że w Christchurch nigdy NIE mogłem znaleźć dla siebie pracy).
       Jednak po 2009 roku wszystko zaczęło w Petone się zmieniać. Najpierw odnotowałem wówczas, że wokoło Petone mieszka już owych co najmniej "10 sprawiedliwych" wymaganych przez Boga - który to fakt opisałem dokładniej w punkcie #I3 swej strony o nazwie day26_pl.htm. Potem odnotowałem, że pogoda w Petone stopniowo zaczyna się poprawiać i staje się znośna. Faktycznie to z uprzednio jednej z najgorszej w tym rejonie kraju, pogoda w Petone stała się jedną z najlepszych. Przykładowo, aczkolwiek Petone jest zbyt małym miasteczkiem aby ktokolwiek systematycznie publikował statystyczne dane pogodowe na jego temat, ciągle dane takie są publikowane dla pobliskiego stolicznego miasta Wellington - dla którego Petone jest przedmieściem. Stąd w słoneczne dni, oraz poza czasami sztormów i kataklizmów, pogoda w Wellington jest więc niemal tak samo przyjemna jak pogoda w Petone - tyle że Wellington jest trapiony mgłami i chmurami znacznie częściej niż Petone. Tymczasem w dniu 20 grudnia 2013 roku, wieczorny dziennik telewizyjny na rządowym kanale 1 telewizji nowozelandzkiej podawał oficjalnie, że w ostatnim roku Wellington stał się najbardziej słonecznym miastem Nowej Zelandii - miał bowiem najwięcej dni słonecznych ze wszystkich miast całej Nowej Zelandii. Oczywiście, owa wiadomośc dziennika telewizyjnego NIE wzmiankowała nawet, że taka doskonała słoneczna pogoda w Wellington wynika z faktu, że owo Wellington jest położone niedaleko od miasteczka Petone - które to miasteczko właśnie cieszy się "specjalnym potraktowaniem" od Boga.
       Począwszy od 2010 roku zacząłem też dokumentować fakty opisywane w punktach #I3 do #I5 tej strony. Fakty te stopniowo potwierdziły mi obiektywną prawdę, że Petone rzeczywiście otrzymuje od Boga owo "specjalne potraktowanie" obiecane w Biblii za goszczenie wymaganych "10 sprawiedliwych". Głównym rodzajem potwierdzenia tej prawdy było moje obiektywne ustalenie, że Petone faktycznie jest chronione przed następstwami kataklizmów. Na dodatek do tego zacząłem też odnotowywać niezwykłe ożywienie gospodarcze miasteczka Petone. Owe oczodoły uprzednio pustych lokali "do wynajęcia" wszystkie poznikały. Ceny mieszkań i domów nagle zaczęły też szybko rosnąć - co dla mnie okazało się raczej przykrą niespodzianką, kiedy po trzęsieniu ziemi w Christchurch opisywanym m.in. w punkcie #G2 mojej strony o nazwie przepowiednie.htm, zmieniłem swoje uprzednie zamiary i zdecydowałem się osiedlić w Petone na stałe. W międzyczasie Petone stało się bowiem rodzajem "jadłodajni" i miejsca zakupów dla mieszkańców pobliskiego Wellington i kilku innych miejscowości. Dniami liczni przyjezdni z owych miejscowości zaludniają chodnik głównej ulicy Petone, wizytując dzisiątki sklepów jakie w międzyczasie na niej się pojawiły. Wieczorami zaś, szczególnie w weekendy", główna uliczka Petone stała się niemal równie gwarna i równie pełna ludzi wizytujących jej blisko 100 restauracji, kawiarń i jadłodajni, jak główna ulica Courtenay ze stolicznego Wellington - tyle tylko, że w Petone tłum wizytujących wykazuje bardziej kulturalne i bardziej przyjemne zachowanie niż tłum z pobliskiego Wellington. Wszystko to zaś na przekór, że owo ożywienie gospodarcze Petone nastąpiło kiedy praktycznie cała reszta Nowej Zelandii była skuwana coraz potężniejszym kryzysem ekonomicznym i bezrobociem. W sumie okazało się więc także, iż do niedawna ospałe i zapomniane Petone, zaczyna zwolna się stawać przedmiotem zazdrości ze strony innych sąsiednich miejscowości, które też chciałyby radzić sobie tak dobrze jak Petone. Wszystko to powyższe nagle mi uświadomiło, że niezależnie od spokoju i obrony przed kataklizmami, miejscowości chronione obecnością owych wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych" otrzymują także od Boga zasobność gospodarczą i ożywienie ich znaczenia oraz życiodajnych aktywności. Innymi słowy, jest więcej korzyści w czyimś zyskaniu poparcia od Boga, niż "ateistycznym filozofom" kiedykolwiek się śniło.


#I4. "Uczuciowość" zachowań pogody jako "znaki" że dana społeczność ma swoich "10 sprawiedliwych" lub że np. jako całość praktykuje ona totalizm:

Motto: "Lokalna natura zawsze dostraja się do dominującej filozofii miejscowych ludzi. Innymi słowy, jeśli wyraźnie oddzielić charakterystykę klimatu od zachowań natury i pogody, wówczas zachowania natury i pogody na danym obszarze zawsze dokładnie odzwierciedlają filozofię praktykowaną przez społeczność ludzką żyjącą na tym obszarze."

       Według moich dotychczasowych obserwacji, istnieją jednoznaczne "znaki" jakie relatywnie niezawodnie informują nas o stanie moralności i o filozofii społeczności zamieszkującej dane miasto czy dany obszar. "Znaki" te dosyć klarownie informują każdego zainteresowanego co do jednej z 3 możliwych sytuacji filozoficznych ludności mieszkającej na danym obszarze, mianowicie informują one czy dana społeczność jako całość: (a) praktykuje jakąś formę totalizmu (np. "totalizm intuicyjny"), albo czy (b) praktykuje ona pasożytnictwo jednak współzamieszkuje w niej na stałe owych "10 sprawiedliwych", albo też czy jako całość (c) praktykuje ona pasożytnictwo i wcale NIE ma w swym gronie żadnych "sprawiedliwych". "Znakami" tymi są rodzaje "uczuć" jakie przebijają z zachowań pogody i natury na danym obszarze, które to uczucia mogą reprezentować: albo (a) "serdeczność", albo jakby (b) "uprzejmość" czy "oficjalną przyjacielskość" (w stylu tej jaką wykazują nam np. "stewardessy" w samolotach), albo też wręcz (c) "wrogość". Znaczy, zachowania miejscowej pogody i natury zawsze są jak zachowania zakochanej kobiety która swoim postępowaniem daje obiektowi swojej miłości jednoznacznie znać co myśli na temat jego postępowania. Mianowicie, jeśli tzw. "anomalie pogodowe" zawsze wykazują wręcz "serdeczne" potraktowanie danej społeczności, wówczas jest to znakiem że społeczność ta jako całość praktykuje totalizm. Owo "serdeczne" potraktowanie objawia się na wiele sposobów. Przykładowo, nawet w zimnym klimacie, takim jaki ma Polska, deszcz może być "ciepły" - tak że np. dzieci będą tam lubiły bawić się w deszczu, bowiem jest on jak przyjemny jak ciepły prysznic. Albo objawia się tym, że np. kiedy dana społeczność czy miasto znajdzie się na drodze jakiejś przykrej anomalii pogodowej, takiej jak silna śnieżyca, grad, mróz, wiatr, deszcz, spiekota, susza, itp., wówczas następstwem tej anomalia jest zupełny brak wyrządzanych szkód bez względu na siłę tej anomalii. Natomiast jeśli pogoda i natura wykazują "uprzejme" albo "przyjazne" chociaż jakby "oficjalne" potraktowanie, które jest typowe jeśli społeczność ta praktykuje pasożytnictwo ale ciągle ma swoich "10 sprawiedliwych", wówczas następstwem dowolnej anomalii pogodowej jest minimum możliwe szkód wyrządzanych przy danej sile tej anomalii. Jeśli zaś pogoda i natura na danym obszarze wykazuje "wrogość" wobec miejscowej ludności, co jest znamienne dla praktykowania przez nia filozofii pasożytnictwa i NIE posiadania własnych "10 sprawiedliwych", wówczas praktycznie każdy rodzaj pogody, nawet tej najlepszej, wyrządza miejscowej ludności maksimum szkody i cierpień jakie przy danej sile tej pogody jest ona w stanie wyrządzić. Także jeśli spada tam deszcz, wówczas zawsze jest on zimny i nieprzyjemny. Często też zamiast deszczu będzie tam padał duży i niszczycielski grad. Co też istotne, w dzisiejszych czasach internetowych prognoz pogody, każdy może sobie zdalnie sprawdzić jaki rodzaj "znaku" pogoda i natura z danego obszaru wysyła w świat na temat ludności zamieszkujących ten obszar. (Np. w czasach pisania tego punktu w kwietniu 2010 roku, aktualną pogodę Nowej Zelandii można było poznać ze stron internetowych metservice.com/national/ oraz tvnz.co.nz/weather-forecast.) Tyle że aby sprawdzić ten "znak", trzeba porównywać pogodę ze zdarzeniami jakie mają tam miejsce - to zaś już wymaga dosyć długich badań (stąd najłatwiej sprawdzać to na miejscu poprzez odwiedziny przy możliwie najgorszej pogodzie). A sprawdzić ten "znak" naprawdę warto - jeśli np. zamierza się tam zamieszkać. Wszakże znak ten definiuje dokładnie jak miejscowi ludzie nas tam przyjmą i jak tam będziemy się czuli. Filozofia ludzi najwyraźniej i najdrastyczniej bowiem się ujawnia w ich odnoszeniu się do słabszych od siebie, do emigrantów, oraz do "obcych" przybyszy z innych stron.
       Przykładem niezwykle "serdecznego" zachowania się pogody i natury jakiego ja osobiście doświadczyłem, była moja rodzina wieś Wszewilki w czasach mojej młodości (tj. pomiędzy 1946 i 1964 rokiem). W owych czasach wieś Wszewilki była definitywnie "totaliztyczną" wsią która jako całość zdecydowanie praktykowała filozofię totalizmu. Interesująco, kiedy jakiś wyniszczający fenomen natury pojawiał się w pobliżu Wszewilek, zawsze jakimś dziwnym "zbiegiem okoliczności" omijał on z daleka ową wieś, nie wyrządzając w niej praktycznie żadnej szkody. Z kolei kiedy przyszła jakaś nieprzyjemna pogoda, wówczas tak jakoś się działo że pogoda ta nikomu NIE szkodziła a jedynie wprowadzała urozmaicenie do życia mieszkańców Wszewilek. Innym dosyć niezwykłym przykładem był mój pobyt w nowozelandzkim mieście zwanym "Invercargill" w latach 1983 do 1987. W owym czasie ludność tego miasta jako całość również praktykowała totalizm (chociaż wcale NIE była tego świadoma). Na przekór więc iż w Nowej Zelandii owo "Invercargill" słynie jako miasto o podobno najgorszej pogodzie z całego kraju, w czasie gdy tam mieszkałem owa niby "zła" pogoda była tam tak "serdeczna" dla ludzi, że wogóle się tam NIE czuło iż jakoby pogoda jest tam gorsza niż gdziekolwiek indziej. Faktycznie ja wówczas odebrałem tamtejszą pogodę jako całkiem przyjemną.
       Przykładem "przyjacielskiego" choć jakby "oficjalnego" zachowania się pogody i natury jest opisywane tu miasteczko Petone (w którego okolicy mieszka owych co najmniej "10 sprawiedliwych"). Jak bowiem powtarzalnie potwierdzają to miejscowe zdarzenia, przykładowo przepowiadane w telewizji przez służby meteorologiczne przypadki szczególnie złej pogody, niemal nigdy się nie spełniaja dla Petone - chociaż typowo spełniają się dla innych pobliskich miejscowości. Ponadto, wszelkie anomalie pogodowe zawsze w samej Petone wyrządzają minimum szkód możliwych przy danej ich sile - chociaż już w pobliskich miejscowościach wyrządzają maksimum możliwe zniszczeń. Doszło do tego, że lokalne służby meteorologiczne jakby czuły się zaambarasowane ogłaszać prognozę złej pogody dla Petone, bowiem ich ewentualne ostrzeżenia na temat anomalii pogodowych zagrażających tej miejscowości niemal już z góry są skazane iż potem okażą się błędne.
       Jeśli jakaś społeczność zasłuży sobie na to rodzajem filozofii którą praktykuje, wówczas zamiast wykazywania "przyjacielskości", anomalie pogodowe mogą też wykazywać wręcz "wrogość". W latach 1999 i 2000 mieszkałem w niewielkiej nowozelandzkiej miejscowości zwanej Timaru. Tam właśnie wyraźnie dawała się odnotować owa "wrogość" pogody. W rezultacie, nawet przy maksymalnie korzystnych warunkach, takich jak słoneczna pogoda i zupełny brak wiatru, natura też potrafiła tam maksymalnie pognębić miejscowych ludzi np. poprzez zwiększanie zapylenia powietrza i indukowanie alergicznych oraz astmatycznych reakcji - np. patrz artykuł "Timaru now smog capital" (tj. "Timaru obecnie stolicą zapylenia") ze stron 1 i 3 miejscowej gazety The Timaru Herald, wydanie z niedzieli (Sunday), 8 July 2000. Innym miejscem gdzie natura daje wyraźnie poznać ludziom swoją "wrogość", jest tzw. "Rimutaka Forest Park" o którym piszę szerzej w punkcie #K1.9 strony newzealand_pl.htm. Przy owym parku znajduje się jedno z największych więzień Nowej Zelandii w jakim odbywają swoje wyroki praktycznie wyłącznie ludzie o pasożytniczej filozofii. Na przekór też iż ów park jest oddzielony zaledwie grzebietem górskim od Petone (a stąd już NIE należy do tego samego "obszaru zniszczenia"), natura postępuje tam z ludźmi zupełnie odwrotnie niż w Petone - faktycznie w sposób otwarcie "wrogi" wobec ludzi i dokładnie pasujący do filozofii pensjonariuszy z Więzienia Rimutaka.


#I5. Jeśli mieszkańcy jakiegoś obszaru zasłużą sobie na to moralnym postępowaniem i grupowym praktykowaniem filozofii totalizmu, wówczas natura działa na ich korzyść nawet kiedy powinna im szkodzić (z niemoralnymi zaś społecznościami dzieje się dokładnie odwrotnie):

Motto: "Wrogość lub przyjacielskość miejscowej natury zawsze jest proporcjonalna do poziomu grupowej niemoralności lub moralności ludzi którzy zamieszkują daną miejscowość."

       Jak przyjazna może być natura dla najbardziej moralnych społeczności które grupowo praktykują intuicyjną wersję filozofii totalizmu, wykazują to badania raportowane w niepozornym artykule [1#I5] o tytule "Islands in Pacific are growing, study says" (tj. "Wyspy Pacyfiku rosną, wykazują badania"), ze strony A6 gazety The New Zealand Herald wydanie z czwartku (Thursday), June 3, 2010. Artykuł ten raportuje wyniki empirycznych badań nad wyspami dwóch archipelagów Pacyfiku, mianowicie Tuvalu i Kiribati. Problem jaki wyspy te mają polega na tym, że obecne indukowane przez ludzi i przemysł ocieplanie się klimatu Ziemi wiedzie do nieustannego podnoszenia się poziomu wody w oceanach. Z kolei podnoszenie się poziomu wody w oceanach, zgodnie z twierdzeniami starej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej" powinno wieść do zalewania co niżej położonych wysp i nabrzeży - takich jak właśnie Tuvalu i Kiribati (np. patrz artykuł "Sea level to rise 13 cm in a century", ze strony 8 malezyjskiej gazety New Straits Times wydanie z piątku (Friday), July 23, 2010). Tymczasem się okazało, że 7 wysp z Tuvalu oraz 3 wyspy z Kiribati faktycznie urosły w przeciągu ostatnich 60 lat - tj. w czasach kiedy wykonywane były ich fotografie lotnicze i satelitarne. Owo ich urośnięcie miało miejsce na przekór że poziom oceanu podniósł się tam już o 12 cm - stopniowo zalewając wiele innych nisko położonych wysp koralowych Pacyfiku. Innymi słowy, jeśli mieszkańcy danych wysp zasłużą sobie na to praktykowaniem zasad moralnych wymaganych od nas przez Boga, a opisywanych dokładnie m.in. filozofią totalizmu, ich wyspy zamiast tonąć w wyniku ocieplania się klimatu Ziemi i wzrostu poziomu oceanów, raczej zaczynają coraz bardziej wynurzać się z morza.
       Powyższe zjawisko z wysp Tuvalu i Kiribati jest tylko jednym małym przykładem z całego zatrzęsienia materiału dowodowego który potwierdza odkrycie nowej "nauki totaliztycznej" publikowane w punkcie #I4 strony day26_pl.htm, a stwierdzające, że "zachowania natury na danym obszarze zawsze są odzwierciedleniem 'moralności grupowej' ludzi zamieszkujących ów obszar i stąd dotykanych przez te zachowania". (Czym jest owa "moralność grupowa" wyjaśnia to dokładniej punkt #E2 strony o nazwie totalizm_pl.htm.) Niestety, stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" (tj. ta oficjalna nauka której ciągle uczymy się w szkołach i na uczelniach, zaś której rozliczne wady omawia szerzej punkt #A2 niniejszej strony) interpretuje zupełnie niewłaściwie zjawiska jakie zawierają w sobie owo zatrzęsienie dowodów. Sztucznie wzmacniając ateistyczność swych wyjaśnień, nauka ta przeacza bowiem, lub celowo ignoruje i pomija, związek tych zjawisk z poziomem "grupowej moralności" ludzi których one dotykają - znajomość którego to związku okazuje się być najistotniejszym wymogiem postępu ludzi. Wszakże aby te zjawiska zinterpretować poprawnie i ujawnić ich dowodową wartość jako następstw działania mechanizmów moralnych, owa oficjalna nauka musiałaby najpierw pozbyć się swego ateizmu. Jednak zarzucenie ateizmu przez dzisiejszą oficjalną naukę NIE jest już możliwe. Ateizm bowiem jest jej fundamentem filozoficznym, na którym nauka ta jedzie tak samo jak pociąg jedzie po swych szynach - co dokładniej opisują punkty #F1.1 i #F2 strony god_istnieje.htm. W rezultacie, jeśli ludzkość NIE obali dotychczasowego "monopolu na wiedzę" owej starej nauki np. poprzez oficjalne ustanowienie konkurencyjnej i nowej "nauki totaliztycznej" bazującej na dowodach i ustaleniach relatywnie nowej "teorii wszystkiego" zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji (obalenie którego to monopolu jest silnie rekomendowane w punkcie #C1 na stronie telekinetyka.htm), wówczas naukowcy nigdy NIE podejmą obiektywnych badań faktu iż natura demonstruje ludności danego obszaru wrogość lub przyjacielskość jaka jest proporcjonalna do poziomu "grupowej niemoralności" lub "grupowej moralności" ludzi zamieszkujących ów obszar. Wszakże "dzisiejsza nauka zachowuje się jak rozpędzony pociąg który sam NIE potrafi się już zatrzymać nawet jeśli wszystkim jest już wiadomym, że szyny na których on jedzie zmierzają ku przepaści i do katastrofy". Z tego powodu, bez obalenia obecnego monopolu "ateistycznej nauki ortodoksyjnej", materiał dowodowy dokumentujący opisywane tu ustalenie nowej "totaliztycznej nauki" nigdy NIE będzie mógł być oficjalnie zaprezentowany w jakiejkolwiek publikacji naukowej ani oficjalnie dyskutowany w programie jakiejkolwiek konferencji naukowej. Z kolei bez naukowego uznania faktu iż zachowaniem natury rządzi grupowa moralność ludzi żyjących na danym obszarze, NIE jest możliwe dla nauki wypracowanie i wdrożenie efektywnych metod obrony ludzkości przed naturalnymi kataklizmami - w rodzaju metod obrony opisywanych na stronie o nazwie quake_pl.htm, zaś potwierdzanych empirycznie m.in. dowodami z punktu #I3 niniejszej strony.
       Wróćmy jednak do materiału dowodowego z w/w wysp Tuvalu i Kiribati. Dokumentuje on, że na wyspach które praktykują właściwy rodzaj "moralności grupowej", relatywny poziom wody morskiej (tj. poziom wody odniesiony do poziomu lądu) zachowuje się przeciwstawnie do trendu z reszty świata, czyli opada (podczas gdy w reszcie świata relatywny poziom wody morskiej wzrasta). Powodowanie tego zjawiska przez mechanizmy moralne jest dodatkowo potwierdzane przez odmienny materiał dowodowy, który dokumentuje też zupełnie odwrotny trend. Mianowicie, istnieje też materiał dowodowy który dokumentuje, że na obszarach zamieszkałych przez co bardziej niemoralnie zachowujących się ludzi, relatywny poziom morza postępuje odrotnie niż na w/w wyspach Tuvalu i Kiribati - czyli poziom ten podnosi się tam wielokrotnie szybciej niż w reszcie świata i zagraża tam już niedalekim zalaniem lądu. Niestety, ów materiał dowodowy prawdopodobnie NIE zostanie udokumentowany dla obszarów w których ludność już od dawna zeszła na praktykowanie wysoce niemoralnej filozofii pasożytnictwa. Wszakże naukowcy z krajów obezwładnionych przez filozofię pasożytnictwa są już zupełnie niezdolni do dokonywania jakichkolwiek kompleksowych i nowatorskich badań eksperymentalnych z powodu panującej wśród nich tzw. "wynalazczej impotencji" - opisywanej m.in. w punkcie #H1 i #G1 strony o nazwie eco_cars_pl.htm. (Naukowcy dotknięci "wynalazczą impotencją" są co najwyżej zdolni do produkowania "naukowej makulatury" poprzez wycinanie nożyczkami fragmentów starych artykułów, oraz publikowanie ich jako nowe po uprzednim ich posklejaniu razem.) O fakcie, że "natura" rzeczywiście jest tam wroga wobec miejscowej ludności, można więc dedukować jedynie pośrednio z raportów o licznych tam zabójczych trzęsieniach ziemi, tsunami, tornadach, huraganch, powodziach, suszach, upałach, pożarach, mrozach, itp. (a także rozruchach, wojnach, rewolucjach, aktach terroru i terroryzmu, katastrofach, formach wyzysku, bankructwach, depresjach ekonomicznych, aktach niesprawiedliwości społecznej, przestępczści, itd.). Tak jednak się składa, że na świecie istnieją też już obszary których ludność coraz szerzej praktykuje "naukową moralność" (tj. praktykuje ten rodzaj powypaczanej moralności opisanej we wstępie do niniejszej strony, którą wmuszają społeczeństwom ignoranckie twierdzenia dzisiejszych ateistycznych naukowców, zaś utwierdzają potem prawa uchwalane przez głuchych na głos sumienia polityków). Jak zaś bardzo owa "naukowa moralność" różni się już od "faktycznej moralności" wymaganej od ludzi przez Boga, satyrycznie ilustruje to punkt #G3 na stronie o nazwie przepowiednie.htm. Tymczasem dzisiejsi ateistyczni naukowcy zdołali już wmówić niektórym społeczeństwom, że ignorancko formowana przez nich owa powypaczana "naukowa moralność" jest jakoby "faktyczną moralnością". Niestety, empiryka ujawnia, że przez Boga owa "naukowa moralność" jest traktowana jako odmiana "niemoralności" - a więc jest surowo karana. (Tj. jej praktykowanie przez całe "intelekty grupowe" jest karane m.in. śmiercionośnymi kataklizmami i bankructwami, zaś jej praktykowanie przez pojedyńcze "intelekty indywidualne" jest karane przedwczesnymi śmierciami - tak jak dokumentują to punkty #G1 do #G7 strony will_pl.htm.) Wszakże owa "naukowa moralność" coraz bardziej odbiega od "faktycznej moralności" nakazywanej ludziom przez Boga - zaś zdefiniowanej w punkcie #B5 strony o nazwie morals_pl.htm. Jednak narazie owa "naukowa moralność" NIE paraliżuje jeszcze eksperymentalnych badań naukowych do tego samego stopnia jak czyni to praktykowanie wysoce niemoralnej filozofii pasożytnictwa. Dlatego naukowcy z takich obszarów czasami są nadal w stanie dokonywać jakichś wysoce konserwatywnych (a stad nadal modnych) badań eksperymentalnych, włączając w to niektóre komplesowe badania relatywnego wzrostu poziomu morza. Wyniki z takich właśnie badań są już nawet stopniowo publikowane. Totaliztycznie zorientowani badacze mogą więc je przeanalizować i samemu sobie sprawdzić, czy faktycznie w obszarach których mieszkańcy praktykują ową "naukową moralnść", relatywny poziom morza wzrasta znacznie szybciej niż z pozstałych miejscach świata. Jeden z przykładów takich wyników jest raportowany m.in. w artykule [2#I5] o tytule "Sharp sea level rise in 'hot spot' threatens US cities" (tj. "Ostry wrost poziomu morza we 'wrażliwym obszarze' zagraża miastom Stanów Zjednoczonych") ze strony A11 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie ze środy (Wednesday), June 27, 2012. Artykuł ten omawia wyniki badań alarmujących wzrostów relatywnego poziomu morza na wschodnich wybrzeżach Stanów Zjednoczonych - jakie okazują się być już 3 do 4 razy większe niż średni wzrost relatywnego poziomu morza w reszcie świata. To z kolei oznacza, ze takie miasta Stanów Zjednoczonych jak Nowy Jork, Boston, czy Filadelfia, są zagrożone już niedalekimi powodziami morskimi lub nawet zupełnym utonięciem w morzu. Co ciekawsze, zgodnie z owym artykułem także Kalifornia, leżąca przecież po przeciwstawnej (zachodniej) stronie Stanów Zjednoczonych, też doświadcza ostatnio nietypowo dużego relatywnego wzrostu poziomu morza. Inny przykład podobnych wyników jest raportowany w artykule [3#I5] o tytule "Time and tide" (tj. "czas i przypływ") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post, wydanie z piątku (Friday), July 13, 2012. Artykuł ten ujawnia, że aż dwa raporty potwierdziły iż na wybrzeżach miasta Wellington (tj. stolicy Nowej Zelandii) relatywny poziom morza wzrasta najszybciej ze wszystkich wybrzeży całej Nowej Zelandii. Czy nie jest więc już najwyższy czas aby mieszkańcy takich obszarów zaczęli zadawać sobie pytanie, dokąd prowadzi ich praktykowanie owej "naukowej moralności", oraz czy aby "matka natura" NIE używa owego przyspieszonego wzrostu relatywnego poziomu morza aby im zakomunikować, że NIE aprobuje "grupowej moralności" ludzi zamieszkujących te obszary, oraz że jest wrogo nastawiona wobec zachowań ludzkich jakie wynikają z owej "grupowej moralności".
       Czym taki ogólnoświatowy wzrost poziomu morza może się skończyć dla ludności obszarów które w porę NIE podejmą praktykowania "moralności grupowej" nakazywanej ludziom przez Boga (tj. które NIE zaadoptują jakiejś wersji filozofii totalizmu), doskonale ilustrują to nam przypadki opisywane historią. Przykładowo, na wybrzeżach Morza Bałtyckiego opowiadane są legendy o mitycznej wyspie-mieście Vineta (po polsku "Wineta") którą opisałem m.in. w punktach #G2 i #H2 strony tapanui_pl.htm. Mieszkańcy owej wyspy-miasta wyznawali zaawansowaną formę filozofii pasożytnictwa, praktykując niemoralność, obżarstwo (włączając zjadanie nawet ludzkiego mięsa), rozpustę, zwyrodnienia seksualne, nieuczciwość, bezbożność, itp. Społeczność owej wyspy została więc ukarana jako całość i wyspa ta utonęła w odmętach Morza Bałtyckiego, zaś niemal wszyscy jej mieszkańcy zginęli. Tak samo stało się z równie niemoralnymi i dekadentnymi mieszkańcami starożytnego miasta Salamis z wyspy Cyprus na Morzu Śródziemnym - którego los przypomniałem m.in. w punkcie #H3 ze strony tapanui_pl.htm zaś szerzej opisałem w podrozdziale #D3 z monografii [5/4] i w podrozdziale V5.2 z tomu 17 mojej najnowszej monografii [1/5]. Stąd nie powinno nikogo zdziwić, kiedy potopione lub unicestwiane (w podobny sposób jak owa społeczność niemoralnej wyspy-miasta Wineta z okolicy polskiego Świnoujścia, czy podobnie do zwyrodniałego i niemoralnego miasta Salamis na Cyprze) będą też i niektóre dzisiejsze najbardziej niemoralne społeczności, które albo otwarcie praktykują ową wysoce niemoralną filozofię pasożytnictwa (tak jak ma to miejsce w sporej już liczbie krajów jakie łatwo zidentyfikować po nieustannie trapiących ich trzęsieniach ziemi, tsunami, tornadach, huraganach, powodziach, upałach, suszach, pożarach, wojnach, rewolucjach, terrorze, aktach terroryzmu, itp.), albo też praktykują "naukową moralność" - która jednak obecnie drastycznie odeszła już od moralności wymaganej od ludzi przez wszechmogącego Boga. Początki tego zatapiania i unicestwiania już dzisiaj widzimy. Nie trzeba też specjalnej wyobraźni czy wiedzy, aby sobie dodedukować, co się stanie dalej jeśli dane społeczeństwa NIE zaadoptują w porę tej właściwej "moralności grupowej" wymaganej od ludzi przez Boga, tj. NIE zaadoptują "moralności grupowej" opisanej w punkcie #E2 strony o nazwie totalizm_pl.htm i rekomendowanej wszystkim do pedantycznego praktykowania przez filozofię totalizmu, jakiej formalna definicja przytoczona jest w punkcie #B5 strony o nazwie morals_pl.htm. Wszakże bez praktykowania właściwej moralności, takie kataklizmy i katastrofy będą się tam nasilały aż do poziomu jaki może zupełnie wyniszczyć społeczności, narody i kraje które najbardziej uparcie praktykują niewłaściwy rodzaj moralności - np. praktykują rodzaj "grupowej moralności" zalecany im przez starą "ateistyczną naukę totaliztyczną" (zamiast moralności grupowej nakazywanej nam przez Boga i zalecanej np. przez sumienie czy przez rekomendacje filozofii totalizmu), a stąd które są najbardziej uparte w coraz głębszym niemoralnym prowadzeniu się samemu oraz w propagowaniu niemoralnych zachowań po reszcie świata.


Część #J: Niezwykłości Petone:

      

#J1. Niezwykłości i ciekawostki Petone już opisane na tej stronie:

       Praktycznie cała niniejsza strona poświęcona jest opisowi niezwykłości i ciekawostek miasteczka Petone. Sporą liczbę z nich już wyszczególniłem i opisałem w punkcie #B3 na początku niniejszej strony - stąd tutaj NIE będę ponownie powtarzał ich wyszczególniania. Tu wymienię jedynie najważniejsze i jednocześnie najbardziej niezwykłe z omawianych w innych punktach niż ów #B3, zaś dla poznania ich opisów odeślę czytelnika do odpowiednich punktów niniejszej strony. Oto one:
(1) Sytuacja przysłowiowej "pułapki na szczury" - tj. z której NIE ma ucieczki w przypadku jakiegoś raptownego kataklizmu, np. tsunami. Sytuację tę opisałem dokładniej w punkcie #C4 niniejszej strony, zaś kataklizmy jakie nieustannie zagrażają miasteczku Petone wyszczególniłem w punktach #C2 i #C3.
(2) Omijanie Petone przez kataklizmy i anomalie pogodowe. Pomimo całej masy potencjalnych zagrożeń na jakie miasteczko Petone jest nieustannie wystawione, wszystkie kataklizmy oraz anomalie pogodowe, jakie w czasach mojego zamieszkiwania w Petone przykro doświadczyły lub pouszkadzały miejscowości sąsiadujące z tym miasteczkiem, w samym Petonie dotychczas NIE wyrządziły żadnej szkody (po ich przykłady patrz punkty #I3 i #I3.1 powyżej, oraz (c) z punktu #J2 poniżej).
(3) Ożywienie i zasobność w okresach krajowej depresji ekonomicznej. Opisuję je w punkcie #I3.2 niniejszej strony.
(4) Ciąg niezwykłych zdarzeń, włącznie z cudem opisywanym począwszy od punktu #J3 poniżej aż do podpisów pod "Wideami #J3xyz", jaki zdaje się dowodzić, że Bóg ma szczególny plan długoterminowy co do przyszłej roli miasteczka Petone.
(5) Dziwne zrządzenia losu jakie powodują, że Petone stało się miejscowością, w której zamieszkuję przez najdłuższy okres czasu w całym swym życiu, znaczy już przez ponad 18 lat (tj. zaczynając od początku roku 2001 aż do dzisiaj). Dwie inne miejscowości gdzie uprzednio mieszkałem najdłużej, to Wszewilki oraz Wrocław - w każdej z nich też mieszkałem przez okresy około 18 lat. Intrygująco, w pozostałych 7 miejscowościach do jakich przeprowadzałem się jakby "na stałe", tj. w Christchurch, Invercargill, Dunedin, Famagusta, Kuala Lumpur, Kuching i Timaru, sumarycznie też zamieszkiwałem przez około 18 lat. Stąd na mój wiek 72 lat z chwili pisania niniejszego punktu, składały się 4 takie okresy 18-letniego zamieszkiwania - jest to bardzo dziwna i szokująca mnie prawidłowość (coś jakby zalążek jeszcze jednej "Tablicy Cykliczności" podobnej do tablic opisanych w punktach #J1 do #J7 z mojej strony o nazwie propulsion_pl.htm.) Odnotuj, że po 2001 roku aż kilkakrotnie zabierałem się do przeprowadzki do jakiejś innej niż Petone miejscowości, jednak zawsze następowało jakieś zdarzenie, jakie przeprowadzki te mi uniemożliwiało - przykładowo kiedy po przejściu na emeryturę zabierałem się za przygotowanie swej przeprowadzki do Christchurch, nastąpiło tam dewastujące trzęsienie ziemi. Ciekawe też, że w żadnej poprzedniej niż Petone miejscowości w której zamieszkiwałem, moich planów przeprowadzki nic mi NIE uniemożliwiało - tj. kiedykolwiek poprzednio poczułem, iż nadszedl czas aby ruszyć dalej w swą życiową drogę, zawsze mi się to udawało.
* * *
Odnotuj, że nawet już tylko fakt istnienia materiału dowodowego jaki wskazuję w niniejszym punkcie #J1 wystarcza aby się zorientować, że miasteczko Petone cieszy się szczególnymi względami u Boga.


#J2. Niezwykłości i ciekawostki Petone, które opisałem już na innych swych stronach:

       Przykładami takich niezwykłości i ciekawostek miasteczka Petone, które opisałem już na innych niż niniejsza swych stronach internetowych, mogą być:
(a) Moje natknięcie się w Petone na "orba", czyli na jedną z całej serii miniaturowych, sterowanych komputerowo sond UFO jakie operują na Ziemi - zaś szersze opisy techniczne jakich przytaczam m.in. w punkcie #J3 ze swej strony internetowej o nazwie hurricane_pl.htm. Tamto swe natknięcie się na "orba" opisałem m.in. w punkcie #I3 swej strony o nazwie explain_pl.htm. Sposób jego pojawienia się poprzez "wylecenie spod ziemi" zaś oznacza, że pod Petone może znajdować się np. jakaś ukryta podziemna baza takich sond UFO lub nawet wehikułów UFO.
(b) Morskie molo jakie dostarcza historycznego porównania dla trwałości tzw. "księżycowego drewna" - które to drewno gnije dziesiątki razy wolniej od zwykłego drewna. Molo to opisałem dokładniej w podpisie pod "Fot. #D2abc" ze swej strony internetowej o nazwie tapanui_pl.htm, zaś owo "księżycowe drewno" opisałem tam w punkcie #D2.1. Odnotuj tu iż do lutego 2024 UFOnauci zdołali już hipnotycznie przeprogramować lokalnych decydentów aby nakazali rozebranie tego historycznego molo (którego naprawa kosztowałaby niewiele wiecej niż jego rozbiórka) a tym samym aby usunąć z ludzkiego widoku dowody iż w Petone mają miejsce sprzeczne z ateistyczną nauką zjawiska, np. jak "księżycowe drewno" owego molo.
(c) Zagrożenia, uszkodzenia i zniszczenia trapiące najbliższe miejscowości położone wokół Petone, kiedy jednocześnie omijały one samo Petone leżące na drodze danego kataklizmu. Oto wykaz najważniejszych takich przypadków:
(c1) Chroniczne unikanie zniszczeń przez kataklizmiczne zdarzenia jakie niszczyły coś tuż przy Petone, jednak NIE w niej samej. Wykaz takich przypadków i ich powodów omawiam w punkcie #I3 na stronie day26_pl.htm.
(c2) Uniknięcie zniszczeń od trzęsienia ziemi z dnia 2016/11/13 jakie zrujnowało budynki w każdej z najbliższych miejscowości otaczających Petone. Uszkodzenie to i zniszczenie było spowodowane trzęsieniem ziemi jakie uderzyło NZ koło Kaikoura o północy z 13 na 14 listopada 2016 roku - a jakie opisałem szerzej m.in. w punkcie #R2 i na "Fot. #R2abc" ze strony o nazwie quake_pl.htm. Tamto trzęsienie ziemi pozawalało, a także pouszkadzało, budynki odległe zaledwie o kilka kilometrów we wszystkich czterech kierunkach świata od Petone, tj. na wschód, zachód, północ i południe od tego małego miasteczka. Niektóre z owych pouszkadzanych budynków były nadal rozbierane w 2018 roku. Jednak w Petone (zlokalizowanym w samym środku pomiędzy tak zdewastowanymi obszarami) żaden budynek NIE uległ zawaleniu ani odnotowalnemu uszkodzeniu - co nawet jeśli ktoś NIE wierzy w cuda ciągle powinno go głęboko zastanowić zważywszy moc owego trzęsienia ziemi jaką opisałem w punkcie #R2 wyżej wymienionej strony quake_pl.htm, a także zważywszy że wiele budynków z Petone demonstruje posiadanie podobnych, lub nawet słabszych, konstrukcji i materiałów, jak budynki poniszczone w innych obszarach.
(c3) Wykluczenie Petone (a także wykluczenie leżącego przy tej samej zatoce morskiej miasta Wellington) z zagrożenia nadchodzącym "tsunami" (które na szczęście potem okazało się nieszkodliwe) - jakie w czwartek dnia 2021/3/5 było spowodowane aż trzema potężnymi trzęsieniami ziemi o siłach od 7.1 do 8.1 w wodach oceanu przy wybrzeżu Nowej Zelandii - szczegółów poszukuj w Google używając słowa kluczowe: tsunami 5 march 2021. Owo tsunami i towarzyszące mu zdarzenia opisałem w punkcie #R3 strony quake_pl.htm.
(d) Prawdopodobne działanie studni artezyjskiej w Petone, jako wskaźnika poziomu zatrucia nowozelandzkich wód gruntowych. Działanie to opisałem szerzej m.in. w punkcie #G2.3 i na "Fot. #G2abc" swej strony o nazwie healing_pl.htm.


#J3, blog #296. Inteligentny "płonący krzew" wodorostu emitujący "błędny ognik", jaki na zapełnionej ludźmi plaży w Petone (Nowa Zelandia) dnia 25 kwietnia 2018 roku około godziny 16 ujawnił, że jest w stanie "omamiać" fascynującym "tańcem", a także "inspirować", NIE tylko w mrokach ciemnych nocy, ale i w pełni słonecznego dnia:

Motto: "Chociaż folklorystyczną wiedzę i ludowe opowieści oficjalna nauka traktuje jak bajki dalekie od prawdy, w rzeczywistym życiu częściej przytrafia nam się to co stwierdza folklor, niż to co wmawia nam oficjalna nauka."

       W czasach swej młodości nasłuchałem się sporo opowieści ludowych o typowo wrogich ludziom, podstępnych, zwodniczych, inteligentnie zachowujących się światłach, przez polski folklor najczęściej zwanych "błędne ogniki" - aczkolwiek w Polsce znanych też pod całym szeregiem innych nazw, np. "strażników" (ponieważ jakoby strzegą one zbójeckich skarbów), "ogni szatańskich" (ponieważ typowo wyrządzają one zło tym co dadzą się im zwieść), "zwodniczych ogników" (ponieważ podstępnie zwodzą one na zatracenie osoby które ulegną ich czarowi), oraz kilku jeszcze innych określeń. Światła te znane są też w folklorach wielu innych krajów. Przykładowo po łacinie nazywane są "ignis fatuus" (tj. "podstępny ogień"), po angielsku "will-o'-the-wisp" lub "ghost-light" (tj. "świetlisty duch"), w Malezji znane są pod nazwą "The Spirit of the Jungle" (tj. "Duch Dżungli") - ponieważ zwodzą one ludzi zapuszczających się do dżungli. W Nowej Zelandii też je znają, typowo używając dla nich albo nazwy "The Watchman" (tj. "Strażnik"), albo też jakieś opisowe określenia.
       Ja osobiście od dawna interesuję się zjawiskiem "błędnych ogników". Wszakże znam sporo ludzi którzy je widzieli (niektórzy z nich widzieli je nawet wielokrotnie). Z kolei raporty kilku obserwatorów tych ogników powtarzałem w aż szeregu swoich publikacji - przykładowo we wstępie do rozdziału C oraz w podrozdziałach C1 i D1 z traktatu [4b] o tytule Tunele NOL spod Babiej Góry, a także w punkcie #E3 z mojej strony internetowej o nazwie newzealand_pl.htm. Z moich teoretycznych analiz wynika, że ateistyczna ideologia dzisiejszej oficjalnej nauki połączona z brakiem naukowych badań zarówno tego zjawiska, jak i świetlistych zjawisk mu pokrewnych, powoduje iż do jednego worka "błędne ogniki" typowo wrzuca się aż cały szereg zupełnie odmiennych zjawisk jakie powodują emitowanie światła, a jakie wykazują zarówno "nadprzyrodzone", jak i "naturalne" pochodzenie. Przykładowo, za "błędne ogniki" najczęściej bierze się miniaturowe i sterowane komputerowo sondy UFO, popularnie zwane "orb" lub "rod" - które przy słabym świetle i nocami jarzą się błękitnym światłem (po przykład zdjęcia jednego z nich patrz "Fot. #G2ab" na mojej stronie internetowej o nazwie landslips_pl.htm). Sporo materiału dowodowego sugeruje, iż istnieje też jakaś wersja także niebiesko lub srebrzyście świecących duchowych błędnych ogników typowo jednak o nieregularnym kulistym kształcie, które pojawiają się w lokalizacjach katastrof z licznymi ofiarami, miejscach zbrodni, oraz np. na cmentarzach. Na mokradłach faktycznie widywane są też płonące gazy, zaś typowo przed trzęsieniami ziemi oraz w czasie burz elektrycznych niektórzy widzą ogniste kule elektryczności. W lasach spróchniały fragment drzewa także może emitować nieruchome światło. Niektórzy zaś "eksperci" posuwają się nawet do zakamuflowanego oskarżania, że raportujący takie "błędne ogniki" zapewne widzieli jedynie świecące nocą owady. (Jakże podobne jest to oskarżenie do posądzeń niektórych naukowców, że osoby raportujące UFO musiały być pijane.) Z mrowia tamtych obserwacji zdecydowanie odcinają się jednak najrzadziej raportowane, zwodniczo-inteligentne w zachowaniu, a stąd zapewne faktyczne "błędne ogniki", jakie NIE mają kulistego kształtu, a są rodzajem inteligentnie tańczących podłużnych języków złotego, pomarańczowego lub czerwonego ognia. Te moim zdaniem są najbardziej tajemnicze - chociaż narazie niemal nikt ich NIE bada. Ich tajemniczość powiększa fakt, iż z wyglądu i zachowania przypominają one płomień jaki wydobywał się z "płonącego krzewu" (często też zwanego "krzewem gorejącym") widzianego przez Mojżesza, tj. płomienia opisanego w Biblii w wersetach 3:1-5 z "Księgi Wyjścia".
       Aż do przypadku opisanego w niniejszym punkcie, ja sam nigdy takich podłużnych języczkowatych "błędnych ogników" czy płomyka "krzewu gorejącego" NIE widziałem - chociaż widziałem już aż kilka orbów (tj. miniaturowych sond UFO). Jednak na popołudniowym spacerze po czarnej żwirowej plaży niedaleko od swego mieszkania w Petone (Nowa Zelandia) w ciepłą, słoneczną, jesienną środę dnia 2018/4/25, w końcu sam zobaczyłem jedną z wersji, czy manifestacji, tego niezwykłego zjawiska, które w niniejszym opisie też będę tu nazywał "błędnym ognikiem" - chociaż z jego cech i z materiału dowodowego z nim związanego wynika, że był to telepatycznie "sprzeczający się" ze mną "płonący krzew". Ku mojemu zdumieniu, długi języczek tego ognika zaistniał na upakowanej ludźmi plaży w pełnym świetle słonecznego dnia i jarzył się bardzo silnym czerwonawym światłem widocznym już z odległości około 100 metrów - chociaż w jego opisach typowo się twierdzi, iż pojawia się on jedynie na bezludziach i tylko mrocznymi nocami, zaś jego światło jakoby jest zbyt słabe aby było widoczne w pełni dnia. Dla naukowej rzetelności poniżej przytaczam więc swój szczegółowy raport z tej fascynującej obserwacji - jakiej najważniejszym moim zdaniem elementem było potwierdzenie, że faktycznie ów ognik zademonstrował posiadanie inteligencji i umiejętności telepatycznego "omamiania".
       Około godziny 16, pięknej, słonecznej i bezwietrznej środy, dnia 2018/4/25, spacerowałem po czarnej petońskiej plaży żwirowej. Kiedy po zawróceniu zdążałem już w kierunku swego mieszkania, w obszarze plaży leżącej na wprost wzniesionego przy tej plaży celtyckiego kamiennego krzyża pamiątkowego lokalnie nazywanego też "Iona Cross of Petone" (patrz "Fot. #J3b" poniżej) spostrzegłem języczek silnie świecącego się czerwonego płomyka jaki buchał jakby z wysuszonego na kość fragmentu krzewu jakiegoś wodorostu leżącego na owej plaży - po angielsku zwanego kelp seaweed. Wymiary widocznej dla mnie części języczka tego płomyka przy oglądaniu go z bliskiej odległości oceniałem na: szerokość około 2 cm, wysokość około 5 cm. Płomyka tego NIE widziałem kiedy uprzednio też przechodziłem koło owego miejsca jakieś pół godziny wcześniej. Sam ów płomyk w jakiś dziwny sposób fascynował i przyciągał do siebie moją uwagę. W jego zachowaniu było bowiem coś inteligentnego, nieprzypadkowego i jakby "ludzkiego". Wyglądał bowiem jakby "tańczył" żywo i radośnie, chociaż nie było wówczas wiatru, którym można byłoby wyjaśnić jego rytmiczne, intrygujące i jakby inteligentnie egzekwowane taneczne poruszenia. Jego ruchy mi przypominały pełne gracji i rytmu taneczne poruszenia dzisiejszych pojedyńczo tańczących kobiet. (Odnotuj tutaj, że jedynie kobiety tańczące bez bycia zniewolonymi tanecznymi uściskami swych partnerów demonstrują owe pełne gracji i rytmu ruchy pokusy i uwodzenia, jakie demonstrował też ów płomyk.) Ja potrafię szybko odnotować i rozpoznać te ruchowe kuszenie i uwodzenie tańczących kobiet, ponieważ znam je dobrze ze swoich "playlists" z ulubionymi piosenkami i tańcami, które zaprogramowałem osobiście do częstego oglądania na "smart" telewizorach firmy LG i na komputerch PC pracujących pod wyszukiwarką "Google Chrome" - a stąd które czytelnik też może sobie oglądnąć np. pod adresami http://drobina.rf.gd/p_nfj.htm czy http://pajak.org.nz/p_nfi.htm. Na przekór swych niewielkich rozmiarów, płomyczek ten jarzył się aż tak silnie, że przykuł do siebie mój wzrok już kiedy byłem jeszcze w znacznej od niego odległości, jaką oceniłbym na około 100 metrów od niego. Jego intensywność, jaskrawość i kolor już z tak dużej odległości mi przypominały oglądany z bliska nocny płomień z lampy naftowej - jaką moja babcia mieszkająca w Cielczy oświetlała nocami swoje pozbawione elektryczności mieszkanko. Tyle, że będąc podobnie szeroki jak niski płomyk unoszący się z knota lampy naftowej, widzialny fragment języczka owego płomyka z Petone miał wysokość około trzykrotnie wyższą od swej szerokości.
       Ja spacerowałem bardzo wolno tuż przy krawędzi wody, podczas gdy morze było wówczas znacząco cofnięte odpływem. Stąd ów języczek płomyka tańczył w odległości około 20 metrów na lewo od przedłużenia trajektorii mojego spaceru. Ponieważ odnotowałem go już ze sporej odległości, stąd spacerując wolno oglądałem go i analizowałem przez okres co najmniej około 5 minut. Jednak już po pierwszym jego ujrzeniu natychmiast ogarnęły mnie jakieś niezrozumiałe i silne wątpliwości na jego temat. Kiedy później już w swym mieszkaniu zacząłem analizować te wątpliwości, doszedłem do wniosku iż ów płomyk jakby telepatycznie starał się mnie "omamić" i nakłonić abym przestał się nim interesować i kontynuował swój spacer w sposób niezakłócony. Tak się bowiem zdarzyło, że ja dobrze już znałem ów telepatyczny przymus ze swoich uprzednich przypadkowych natknięć się na wehikuły UFO - które też typowo rozsiewają wokół siebie telepatyczny nakaz stwierdzający coś w rodzaju "to co widzisz jest niczym niezwykłym, przestań więc się tym interesować i kontynuuj czynienie tego co czynisz". (O owym telepatycznym nakazie czytelnik może poczytać sobie w podrozdziale VB4.1.1 z tomu 17 mojej monografii [1/4]. To właśnie z powodu wykrycia istnienia tego silnego nakazu, w swych publikacjach wypracowałem i zalecam czytelnikom zachowanie "najpierw fotografuj, a dopiero potem deliberuj" - którego zrealizowania, niestety, ja sam haniebnie zaniedbałem w sprawie opisywanego tutaj "błędnego ognika" czy "płonącego krzewu".) Pierwsza z tych silnych wątpliwości jaka mnie ogarnęła, to że płomyk ten wcale NIE jest niczym niezwykłym. W ów bowiem dzień piękna pogoda sprawiła, iż na plaży było sporo ludzi. Kilku z nich siedziało w niedużych odległościach po niemal wszystkich stronach owego płomyka. Najbliżej, bo jedynie jakieś 5 metrów poza owym tańczącym języczkiem płomyka był niski murek jaki odgradza plażę od chodnika (poza którym to chodnikiem stoi ów krzyż celtycki pokazany na "Fot. #J3b"). Na murku tym siedziała grupka około 5 młodych osób (NIE zadałem wówczas sobie trudu aby dokładnie ich policzyć), zwróconych w kierunku morza, a stąd i w kierunku owego płomyka. Ponieważ zaś ów tańczący płomyk najpierw mi przypominał też płomyk silnej zapalniczki do papierosów, początkowa wątpliwość jaka mnie ogarnęła, stwierdzała iż ktoś z owej grupy ludzi wcisnął zapewne palącą się zapalniczkę w piasek, ukrywając ją w leżącym na plaży wyschniętym fragmencie krzewu wodorostu, zaś obecnie wszyscy oni zabawiają się śledzeniem jak spacerowicze i przechodnie na to zareagują. (NIE mam pojęcia skąd taka jakby teleptycznie narzucona mi z zewnątrz wątpliwość przyszła do mojej głowy, bowiem ja sam nigdy ani NIE widziałem nikogo kto by tak uczynił, ani NIE słyszałem o nikim kto by tak postąpił.) Zdecydowałem więc, że chociaż bez przerwy kontynuowałem uważne śledzenie owego płomyka, dalej będę spacerował w sposób niezakłócony, udając że wcale NIE interesuję się tym płomykiem. Kiedy jednak byłem w punkcie spaceru jaki leżał najbliżej od owego płomyka, zaś tylko około 25 metrów od grupki owych młodych osób, odnotowałem, że wcale NIE patrzą oni na miejsce gdzie tańczył ów płomyk, a oglądają morski horyzont leżący w oddali. Faktycznie na mnie sprawili wówczas wrażenie, iż płomyka tego wcale NIE widzą - chociaż "tańczył" on tuż pod ich nosami. Zmieniłem więc swój zamiar i zdecydowałem się podejść bliżej aby sprawdzić co wytwarza ów fascynujący mnie płomyk. Kiedy podszedłem na odległość około 10 metrów od niego, płomyk zaczął się zachowywać, jakby miał inteligencję i zmysły jakiegoś dzikiego zwierzątka, które odnotowało, że ktoś do niego się zbliża. Zaprzestał bowiem swego fascynującego mnie "tańca" i znieruchomiał jakby nasłuchując czy też obserwując. Ponieważ kontynuowałem swoje zbliżanie się do niego, zaczął zwolna jakby przykucać, czy chować się w dół, nadal stojąc nieruchomo i jedynie pomału obniżając swoją wysokość (tj. zachowywał się jak człowiek, który się ukrywa, a odnotował iż ktoś do niego się zbliża). Gdy podszedłem na odległość około 5 metrów, płomyk nagle zniknął. Podszedłem więc do wysuszonego fragmentu krzewu wodorostu z którego płomień się wydobywał aby sprawdzić, czy ukryta jest w nim zapalniczka - jednak nic tam NIE było. (Jak w przybliżeniu taki fragment wysuszonego na kość krzewu wodorostu wygląda, pokazałem to na "Fot. #J3a" poniżej.) Także sam ten fragment krzewu wodorostu NIE miał na sobie żadnych śladów upalenia, zwęglenia, dymu, czy sadzy - co jest bardzo dziwne zważywszy, iż płomyk palił się przez raczej spory okres czasu, a stąd fragment wysuszonego krzewu wodorostu z jakiego się wydobywał powinien częściowo się spalić, zwęglić, lub zakopcić. W sumie więc ów krzew wysuszonego wodorostu wykazywał taki sam brak popalenia jak płonący krzew opisany w wersetach 3:1-5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia" - ze środka którego też wydobywał się płomień ognia, jednak krzew od ognia tego NIE spłonął. Nogą przesunąłem więc ów krzew wodorostu na bok aby odsłonić piasek plaży i sprawdzić co jest pod nim - jednak ponownie ani żadnego otworu, ani też sadzy, dymu, popiołu, zwęglenia, popalenia, czy czegokolwiek odmiennego od normalnego piasku, pod tym wysuszonym krzewem wodorostu NIE odnotowałem. Piasek i wodorost wyglądały tak, jakby języczek owego tajemniczego ognika powstawał w powietrzu zamiast wydobywać się z ziemi czy z czegokolwiek, oraz jakby NIE generował ani gorąca, ani żaru, popiołu, sadzy, czy dymu. Ponieważ pobliscy plażowicze zaczęli zwracać uwagę na to co czynię, NIE sprawdziłem już piasku ani wodorostu czy są gorące, a wycofałem się na odległość około 10 metrów od owego miejsca i zacząłem tam czekać aby sprawdzić czy płomyk ponownie się pojawi. Jednak już się NIE pojawił. Za to zarówno owa grupa około 5 osób, jak i inni ludzie siedzący niedaleko na plaży, wszyscy oni zaczęli się zachowywać jakby moje dziwne dla nich działania pobudziły ich ciekawość i zainicjowały ich szeptane komentowanie. Doszedłem więc do wniosku, iż oni zapewne płomyka tego NIE widzieli. Aby zaś niepotrzebnie NIE stwarzać im okazji do przypisania mi etykiety osoby dziwnie zachowującej się na plaży, zaprzestałem dalszego wyczekiwania czy płomyk ponownie się ukaże i wyruszyłem w drogę powrotną do swego mieszkania. Wszakże z tego co na mój temat pisze się w polskim internecie doskonale już wiem, iż dla każdego tak zaetykietowanego mieszkańca małomiasteczkowego Petone uzyskanie takiej etykiety indukowałoby potem równie niepożądane następstwa, jak dla mnie ma zaetykietowanie mnie przez Polaków i przez niemal całą Polskę etykietą "pseudonaukowca" i rzekomego wyznawcy "teorii spiskowych" (podczas gdy tak naprawdę, to ja naukowo i nieodpłatnie staram się badać i popularyzować wszystko, czego zbadania odmawia nasza kosztowna oficjalna nauka ateistyczna - w tym przypadku badać zjawisko "błędny ognik" czy też "płonący krzew" wodorostu).
       Dopiero w swym domu ochłonąłem z tego niewyjaśnionego "omamu" jaki spowodował u mnie widok i bliskość owego płomyka, który jasno świecił, jednak nic NIE popalił ani osmolił. Zacząłem bowiem sobie uświadamiać, że byłem świadkiem wysoce rzadkiego, tajemniczego i raczej niezwykłego zjawiska najczęściej nazywanego "błędnym ognikiem" - do istnienia jakiego referują tysiące legend ludowych, chociaż oficjalna nauka ignoruje jego istnienie. Co nawet jeszcze dziwniejsze, ognik ten pojawił się na plaży pełnej ludzi podczas światła dziennego i to w ładny słoneczny dzień - podczas gdy panuje dość powszechne przekonanie, że płomyki takie są widywane niemal wyłącznie na odludziach i tylko podczas niemiłych dla ludzi i złowróżebnie mrocznych nocy. Płomyk ten wykazywał też inteligentne zachowania i telepatyczne zdolności (np. jakby telepatycznie "sprzeczał się" ze mną). Ponadto, płomyk ten pojawił się w bliskości pamiątkowego krzyża celtyckiego. Z tyłu bowiem za owym murkiem, na którym siedziało około 5 młodych osób, istnieje kamienny krzyż celtycki, z wmurowaną w niego pamiątkową tablicą, zdjęcie jakiego to krzyża czytelnik może sobie oglądnąć poniżej na "Fot. #J3b", a także m.in. w Google, zaś napis na pamiątkowej tablicy którego może sobie przeczytać z fotografii jego zbliżenia, w kwietniu 2018 roku pokazywanego na stronie https://goo.gl/images/WbbfQa. Tablica ta informuje, że dnia 23 lutego 1840 roku, w owym miejscu odbyła się pierwsza nowozelandzka msza publiczna przysłanego właśnie ze Szkocji Reverend'a, który założył wówczas Kościół Prezbyteriański Nowej Zelandii. Można się domyślać, że podczas owej mszy, prowizoryczny ołtarz umiejscowiony był właśnie w miejscu w jakim pojawił się ów niezwykły płomyk - wszakże płomyk ten swym wyglądem przypominał, między innymi, tzw. "wieczne lampki", kiedyś palące się w kościołach, niezwykłą tradycję jakich to lampek opisuję szerzej m.in. w punkcie #J2 swej strony o nazwie immortality_pl.htm zaś sporo historycznych faktów o ich znajdowaniu zawiera np. ok. 18-minutowe wideo "Zagadka wiecznych lamp - lampy, które świecą od tysięcy lat!" w marcu 2023 roku upowszechniane pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=DECJdZUptRg. Z opisywanych m.in. w punktach #D2, #E2 i #E3 strony o nazwie malbork.htm moich badań na temat akumulowania się tzw. "energii moralnej" w obszarach i obiektach będących odbiorcami ludzkich modlitw zdaje się wynikać, że z powodu historycznego znaczenia owego krzyża celtyckiego dla rozwoju chrześcijaństwa w Nowej Zelandii, oraz efektów późniejszych modlitw nowozelandzkich chrześcian, cały obszar związany z tradycją owego krzyża, w tym zapewne spory fragment miasteczka Petone (prawdopodobnie wraz z położonym niedaleko tego krzyża moim mieszkaniem) akumuluje w sobie energię moralną - stopniowo nabierając nadprzyrodzonych cech. Wcale by mnie więc NIE zdziwiło, gdyby z czasem ów obszar (i krzyż) nabrał zdolności do czynienia cudów, np. w rodzaju zjawisk podobnych do tych jakie tu raportuję, czy np. przyszłej zdolności do cudownego uzdrawiania ludzi albo do wypełniania podjętych w tym miejscu realistycznych marzeń (tak jak takie wypełnianie się marzeń już następuje w mojej rodzinnej wsi Stawczyk, zaś jak opisałem to szerzej m.in. w punktach #A1 i #F2 z mojej strony o nazwie wszewilki.htm).
       Fakt, że ów "błędny ognik" pojawił się w wysuszonym krzewie wodorostu i w obrzarze o historycznym i modlitewnym znaczeniu dla rozwoju chrześcijaństwa w Nowej Zelandii - upamiętnianym wzniesionym tam celtyckim krzyżem, tamtemu mojemu doświadczeniu nadaje też jeszcze innej wymowy. Wszakże niezależnie od przykładu "omamienia", doświadczenie to może także reprezentować sobą "zainspirowanie", "ujawnienie" oraz "upewnienie" - w których owo celowe "omamienie" mnie, w połączeniu np. z brakiem dowodowej fotografii owego "błędnego ognika", może służyć zasadzie utrzymywania "wolnej woli" u osób sceptycznych jakie wyznają odmienne poglądy. Taka "ujawniająca" i "upewniająca" rola tego zdarzenia zdaje się nawet być potwierdzana analogią jego przebiegu do "płonącego krzewu" zaobserwowanego przez Mojżesza, a opisanego w w/w wersetach 3:1-5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia" (który to opis z powodu swej wagi został potem dodatkowo powtórzony, poszerzony i uściślony w wersetach 7:30-43 z bibilijnych "Dziejów Apostolskich"). Wszakże jeden z wersetów z bibilijnej "Księgi Wyjścia" (też z naciskiem powtórzony w "Dziejach Apostolskich"), tj. werset 3:5, stwierdza m.in. - cytuję: "... miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą". Nowa Zelandia praktycznie NIE posiada jeszcze miejsca jakie byłoby uznane przez jej mieszkańców za chrześcijańsko-święte - takie jakim np. w Polsce jest cała Jasna Góra z Częstochowy. Wprawdzie w NZ jest sporo obszarów i obiektów, np. kamieni, wzgórz, miejsc czyichś lądowań, pól bitew, cmentarzy, legowisk tzw. "Taniwha", itp. - przez miejscowych Maorysów uważanych za "święte", jednak charakter i pochodzenie tych obiektów wykazuje cechy w Biblii definiowane jako pogańskie. (Jako ich przykład rozważ kamień "Te Kohatu-O-Hatupatu" pokazany na "Fot. #D1" i opisany w punkcie #D1 z mojej strony o nazwie newzealand_pl.htm.) Skoro zaś chrześcijaństwo docelowo ma rozprzestrzenić się po całym świecie, takie chrześcijańsko-święte miejsce zapewne pojawi się i w Nowej Zelandii. Jeśli więc Bóg zdecydował się ustanowić takie chrześcijańsko-święte miejsce i w NZ, zapewne będzie stwarzał i udostępniał do poznania miejscowym ludziom cały szereg jakichś wymownych znaków - tyle, że tak zaprojektowanych i zamanifestowanych, aby NIE łamały one sobą niczyjej "wolnej woli" (czyli znaków podobnych do zdarzeń oraz manifestacji opisywanych i zilustrowanych w niniejszym punkcie #J3). Na bazie też sporej liczby takich właśnie znaków, jakie autor niniejszej strony już odnotował i tutaj opisał i to w czasie zaledwie do pół roku od zaobserwowania owego płonącego krzewu wodorostu, z dużym prawdopodobieństwem wolno nam wnioskować, że obszar otaczający miejsce na plaży w Petone, gdzie zamanifestowany został ów ogromnie wymowny znak religijny, zapewne jest miejscem "chrześcijańsko świętym" - tj. miejscem, które NIE jest ani prezbyteriańsko święte, ani protestancko święte, ani katolicko święte, ani pogańsko święte, a właśnie ogólno-chrześcijańsko święte, czyli święte dla błogosławieństwa i użytku wszystkich ludzi jakich religia lub wierzenia bazują na treści chrześcijańskiej Biblii. To zaś także oznacza, że w owym miejscu i w jego okolicy (w tym również w całym NZ miasteczku Petone) w przyszłości będzie działo się znacznie wiecej "niewyjaśnionych" zdarzeń, podobnych do tych jakie dotychczas ja zdołałem odnotować i udokumentować na całej niniejszej stronie (jedyny problem będzie w tym, czy dzisiejsi ludzie, których oczy są trwale poprzyklejane do ich telewizorów i do telefonów komórkowych, będą w stanie odnotować te znaki).
       Przebieg opisanego powyżej zdarzenia charakteryzował się aż szeregiem cech, które można nazwać co najmniej "zagadkowymi", a które namnożyły u mnie pytań - jednak NIE udzieliły na nie definitywnych odpowiedzi. Przykładowo, jak to możliwe, iż ów "błędny ognik" czy "płonący krzew" pojawił się w miejscu publicznym, świetle dziennym i to przy słonecznej pogodzie - wszakże nigdy uprzednio o jego publicznym i dziennym pojawianiu się NIE słyszałem. Jak to możliwe, iż zalecając w swych publikacjach "najpierw fotografuj, a dopiero potem deliberuj" i mając w kieszeni aparat fotograficzny, ja ognika tego NIE sfotografowałem - czyli postąpiłem tak samo jak w sytuacji opisywnej w podrozdziale Q1 z tomu 14 mojej monografii [1/4] postąpił mój znajomy, A.J. Huddy, który uwielbiał operowanie kamer telewizyjnych, zaś jego domek zawalony był gotowymi do działania kamerami, jednak kiedy o 2:56 nad ranem dnia 23 marca 1989 roku za jego oknem pojawiło się czteropędnikowe UFO, jedynie obserwował je wzrokowo zamiast złapać jedną ze swych kamer aby UFO to trwale udokumentować. Jak też to możliwe, iż prawdopodobnie byłem jedyną osobą na owej plaży, która zobaczyła i analizowała ten ognik, podczas gdy "tańczył" on dosłownie "pod nosem" wielu innych plażowiczów - najbliżsi z których siedzieli jedynie około 5 metrów od niego zwróceni wprost w jego kierunku? Dlaczego ja go NIE widziałem pół godziny wcześniej, kiedy uprzednio przechodziłem koło owego miejsca w przeciwstawnym kierunku swego spaceru - czy wówczas ognik ten jeszcze się NIE pojawił, czy też i wtedy już "tańczył", ale ja go NIE odnotowałem? Dlaczego ognik ten NIE upalił, zwęglił, czy pokrył sadzą ani suchego wodorostu, ani piasku plaży, z jakich gdyby był fizycznym zjawiskiem wówczas musiałby się wydobywać? Dlaczego ów ognik telepatycznie aż tak mnie "omamił", iż zapobiegł tym abym go sfotografował (wszakże w Google istnieje już sporo zdjęć i wideów podobnych ogników - jedno czy kilka ich więcej jakie ja wykonałbym NIE uczyniłoby więc niemal żadnej różnicy)? Jaka "moc" kryła się za inteligentnymi i omamiającymi działaniami tego ognika? Czy jest możliwe, że ów "błędny ognik" czy "płonący krzew" starał się potwierdzić na moim przykładzie, iż w zamierzony i inteligentny sposób może on jednak "omamiać" i telepatycznie wpływać na ludzkie postępowania - tj. iż może on każdego (w tym nawet mnie) dowolnie "omamić" - tak jak na temat omamiającej natury i cech owych ogników od dawna twierdzą ludowe opowieści praktycznie wszystkich narodów świata? Wszakże w jego przypadku postąpiłem zupełnie odwrotnie do swego naukowego treningu, myślenia i dotychczasowego doświadczenia. Czy jest możliwe, że owo moje "omamienie" miało jedynie być NIE odbierającym innym ludziom ich "wolnej woli" sposobem "ujawnienia", "poinformowania" i "upewnienia"?
       Z innych moich badań "niewyjaśnionych zjawisk" też jasno wynika, iż wszelkie zdarzenia, które mają pozostawiać ludziom swobodę zachowywania ich "wolnej woli" poprzez możność bycia interpretowanymi na dowolny sposób, są celowo tak sterowane, aby NIE wygenerowały sobą niezbitego materiału dowodowego - po więcej szczegółów patrz punkt #C2 na mojej stronie o nazwie tornado_pl.htm. Innym słowy, zawsze tak się dzieje, że do istotnej prawdy ludzie muszą przekonywać się świadomym wysiłkiem procesu swego własnego poznawania, a NIE być np. zmuszanymi wymową bezwysiłkowo sprezentowanego im przez kogoś materiału dowodowego. Ale aby mogli oni podejmować proces takiego własnego poznawania, najpierw ktoś (tak jak ja tutaj) musi swym bliźnim dopomóc poprzez ich naprowadzenie na kierunek pod którym prawda się ukrywa, poprzez np. udostępnianie im wiedzy jaka ma potencjał aby skierować ich myślenie na właściwe tory - podczas gdy proces przekonywania siebie do tej prawdy bliźni będą potem mogli realizować już własnym wysiłkiem.
* * *
P.S. (2019/1/27): Instrukcja jak dojechać do najprawdopodobniej "świętego miejsca" z Petone. Kiedy znajdziesz się na głównej ulicy Wellington (stolicy NZ), znajdź przystanek autobusu numer 83 (zwykłego = tańszego) lub numer 91 (pospiesznego = droższego) i u jego kierowcy wykup bilet do Petone. Po około pół godziny jazdy tym autobusem wzdłuż pozbawionego zabudowań brzegu Zatoki Wellingtońskiej dotrzesz do głównego przystanku miasteczka Petone - zlokalizowanego około środka długości jego ulicy "Jackson Street". Łatwo poznasz ten przystanek, ponieważ po lewej (północnej) stronie ulicy jaką przybyłeś zobaczysz przy nim czerwone oznakowania urzędu pocztowego (po jej prawej/południowej stronie jest lokalny budynek policji - ale oznakowany niezbyt rzucająco się w oczy). Ponadto, dla pospiesznego autobusu numer 91 jest to jedyny przystanek w Petone. Odnotuj gdzie się znajdujsz, bowiem swą powrotną drogę do Wellington też zaczniesz z przystanku po przeciwnej (prawej/południowej) stronie owej ulicy autobusem o tym samym numerze. Po opuszczeniu autobusu kontynuuj pieszą wędrówkę tą samą ulicą "Jackson Street" w kierunku wschodnim - w jakim odjedzie autobus jakim przyjechałeś (tj. przeciwstawnym do swego przybycia z Wellington). Jak daleko przyjdzie ci iść natychmiast odnotujesz po ujrzeniu przed sobą skrzyżowania ze światłami z "Cuba Street" - jakie jest widoczne już z przystanku autobusowego. Najlepiej jeśli będziesz wędrował po prawej/południowej stronie owej ulicy. Po jakichś 300 metrach (czyli ok. 10 minutach) tej wędrówki dotrzesz do wylotu małej uliczki położonej po twej prawej/południowej stronie i zwanej "Tory Street". Poznasz ją po tym, że będzie to ostatnia mała uliczka bez świateł położona jakieś 30 metrów tuż przed skrzyżowaniem ze światłami sygnalizacyjnymi. Skręć w prawo (tj. w kierunku ku południu) w ową uliczkę "Tory Street" i podążaj nią aż dotrzesz do końca jej zabudowań (tj. przez kolejne ok. 10 minut). Przed sobą ujrzysz tam szary "Krzyż Celtycki" z kamieni i cementu, wznoszący się na obrzeżu plaży. Jakieś 5 metrów za murkiem oddzielającym ów krzyż od plaży, mi zamanifestował się "gorejący krzew" jaki opisałem w punkcie #J3 i w towarzyszących mu ilustracjach z tej strony. Przy krzyżu znajdują się dwie ławki osłonięte żywopłotem. Po usiądnięciu na którejś z nich będziesz już na "świętym gruncie" i możesz w swej prywatnej modlitwie przedłożyć Bogu prośbę w sprawie dla jakiej podjąłeś swą podróż aż do tego "świętego miejsca".
       Gdyby ktoś mnie pytał czym się różni modlitewna prośba skierowana do Boga w "świętym miejscu" od podobnej prośby skierowanej w dowolnym "zwykłym" miejscu, np. we własnym mieszkaniu, czy w kościele, wówczas odpowiedziałbym, że zgodnie z moimi doświadczeniami - "priorytetem". Wyjaśniając to żartobliwie, jeśli w "zwykłym" miejscu prosi się o coś Boga na zasadach wyrażonych staropolskim przysłowiem "kiedy trwoga to do Boga", wówczas prosić może nam przyjść aż do czasu kiedy boska tolerancja bycia nieustannie bomardowanym naszymi prośbami się skończy, stąd aby nas uciszyć np. spełni On tę naszą prośbę (chyba, że ma się wiarę większą od opisanego w Biblii "ziarnka gorczycy" - patrz wersety 17:20 i 21:21-22 z "Mateusza", albo też zna się jakiś wysoce efektywny sposób modlenia się - np. ten jaki opisałem w punkcie #G7 swej strony o nazwie will_pl.htm i we wpisie numer #224 do blogów totalizmu). Tymczasem jeśli ktoś podejmie trud związany z pomodleniem się o coś dla niego istotnego w miejscu jakiemu Bóg przyznał status "miejsca świętego" to jeśli NIE istnieją jakieś istotne powody dla których Bóg wogóle NIE zdecyduje się wypełnić danej prośby, wówczas będzie wystarczało aby proszący przedłożył tam modlitewnie tylko jeden raz to o co pragnie Boga poprosić.

Fot. #J3a
Fot. #J3b
Fot. #J3c

Fot. #J3abc: Trzy fotografie jakie mogą mieć tajemniczy związek z omawianym powyżej "płonącym krzewem" czy "błędnym ognikiem" - niestety, były one pstrykane w innych dniach niż dzień kiedy to cudowne zjawisko mi się zamanifestowało.
       Począwszy od dnia dokonania niezwykłej obserwacji jaką opisałem w punkcie #J3 powyżej, praktycznie niemal codziennie (i zawsze też około tego samego czasu jak w oryginalnym zdarzeniu) staram się ponownie wybrać na miejsce tego cudu - chyba że jakieś okoliczności, np. nadmierne zimno, deszcz, sztorm, itp., mi w tym przeszkadzają. Aczkolwiek w międzyczasie zaobserwowałem, doświadczyłem osobiście, lub dane mi było poznać, aż cały szereg dalszych zdarzeń i zjawisk jakie mają bezpośredni związek z owym cudownym jak wierzę płonącym krzewem (najbardziej objektywne z których to zdarzen i zjawisk starannie udokumentowałem szeregiem ilustracji i wideów przytoczonych poniżej), ów niezwykły płomień drugi raz już mi się NIE ukazał - co z jednej strony ponownie potwierdza, iż NIE mógł być on spowodowany ulatującym gazem (wszakże z miejsc na Ziemi gdzie taki podziemny gaz ulatuje, doskonale już wiadomo, że ich ulot nigdy NIE jest jedynie krótkotrwałym zjawiskiem, a zawsze trwa przez wiele lat), zaś z drugiej strony potwierdza to iż aby NIE odbierać nikomu "wolnej woli" owo cudowne zjawisko NIE może zostać udokumentowane w sposób odbierający wszelkie wątpliwości tym osobom co się z nim zapoznają.

       Fot. #J3a (góra): Wysuszony na kość fragment krzewu wodorostu po angielsku zwanego kelp seaweed. Sfotografowałem go jak leżał na petońskiej plaży jeden dzień później po tym jak zaobserwowałem omawiany powyżej "błędny ognik". Niestety, tamtego fragmentu, z którego buchał ów "błędny płomyk", zaś który odsunąłem swą nogą aby zobaczyć czy znajduje się pod nim jakiś otwór, opalenie, zadymienie, zapalniczka, lub cokolwiek innego wyjaśniającego pochodzenie owego dziwnego ognika, w dzień później NIE mogłem już znaleźć. Sfotografowałem więc inny kawałek wysuszonego wodorostu, też leżący na petonskiej plaży, aby dać czytelnikowi zgrubne rozeznanie jak taki wysuszony na kość fragment "kelp seaweed" wygląda.
       Fot. #J3b (środek): Oto moje zdjęcie pamiątkowego celtyckiego krzyża kamiennego wzniesionego przy plaży w Petone (pstryknięte dnia 2008/7/5, skompresowane 2018/5/3). Szereg rzekomych "zbiegów okoliczności" jakich doświadczyłem w Petone zdaje się sugerować, że dziwne zjawiska i cuda jakie wyszczególniam i opisuję we WSTĘPie i w punktach #J1 do #J5 niniejszej strony zapewne dzieją się w związku ze znaczeniem owego krzyża jako symbolu wskazującego gdzie w Petone Bóg ustanowił święty obszar - czyli rodzaj świątyni pod gołym niebem. (W punkcie #J5 poniżej wyjaśniam szczegółowo, dlaczego w świecie dalekowzrocznie rządzonym przez wszechmogącego Boga za pośrednictwem Omniplanu, NIE istnieje takie coś jak "zbiegi okoliczności", a istnieją wyłącznie wszechstronnie zaplanowane działania Boga.) Przykładowo, ów "płonący krzew" (który ja w chwili jego zaobserwowania wziąłem za "błędny ognik"), pojawił się na plaży koło owego krzyża - czyli w miejscu w którym podczas upamiętnianej tym krzyżem historycznej mszy świętej znajdowałby się ołtarz. Z kolei po przeciwstawnej niż plaża stronie tego krzyża, tj. na wąskim pasie wysuszonej trawy istniejącym pomiędzy obu pasami petońskiej jezdni zwanej "The Esplanade", około lutego 2011 roku wylądowało UFO najmniejszego typu K3, wypalając tam w trawie zarys "serca" powszechnie uznawany jako znak "miłości" - zdjęcie śladów tego lądowania pokazałem na najniższym zdjęciu "#J3c". Ponadto, od czasu kiedy zobaczyłem koło tego krzyża ów "płonący krzew", odnotowałem kilka dalszych intrygujących zdarzeń, część z których udokumentowałem poniżej z pomocą "Fot. #J3def". Osobiście też wierzę, że inne opisywane na tej stronie dziwne zjawiska, np. fakt że wokoło Petone skupiło się owych 10 "sprawiedliwych" opisywanych w Biblii i że los (Omniplan) sprawił iż ja tu także zamieszkałem, czy fakt że wszelkie kataklizmy jakie dotykają okoliczne miasta pozostawiają Petone nietknięte, też mają jakiś związek ze zdarzeniami i modlitwami upamiętnianymi owym krzyżem. Wszakże przytoczone powyżej w opisach punktu #J3 cytowanie z wersetu 3:5 bibilijnej "Księgi Wyjścia" zdaje się sugerować, że wydobywanie się ognia z fragmentu wysuszonego krzewu wodorostu, bez spowodowania popalenia ani osmolenia tego krzewu, wskazuje miejsce w Petone będące "ziemią chrześcijańsko świętą" - co wyjaśnia też pochodzenie owych dziwnych zjawisk graniczących z cudami, jakich zachodzenie od dawna już odnotowuję i obserwuję w Petone oraz opisuję na niniejszej stronie.
       Jak potężna jest owa cudowna moc z otoczenia petońskiego Celtyckiego Krzyża jaki wskazuje położenie jak wierzę jedynego w całej Nowej Zelandii świętego obszaru będącego rodzajem "świątyni pod gołym niebem" poświadcza fakt iż efektywnie chroni ona przed coraz częstrzymi w NZ kataklizmami całe miasteczko Petone, podczas gdy wszystkie miejscowości otaczające Petone kataklizmy te znacząco dotykają. O efektywności ochrony Petone przez tą cudowną moc ze świętego obszaru w Petone czytelnik może się dowiedzieć czytając moje dowodowo dobrze udokumentowane raporty przytoczone na niniejszej stronie petone_pl.htm - szczególnie w jej WSTĘPie albo np. w #K5 do #K5e. Przykładowo, moc ta jest aż tak potężna, że kiedy mój ulubiony i niemal nowy zegar elektroniczny około 31 maja 2023 roku przez jakieś "mroczne moce" został celowo i złośliwie popsuty i to aż tak bardzo iż NIE potrafiły go już ożywić nawet nowiutkie baterie, jednak po niemal 4 miesiącach jego NIE działania zapewne aby ze mnie zakpić coś zmyślnie zaczęło nocami przestawiać jego nieruchome wskazówki na coraz to inne wskazania, poszedłem do owego świętego obszaru i modlitwą poskarżyłem się na to wszystko Bogu, zaś kiedy stamtąd wróciłem do domu z szokiem ujrzałem iż ów przez niemal 4 miesiące popsuty zegar sam podczas mej modlitwy się naprawił i już działa poprawnie.
       Z innych miejsc na świecie, które demonstrują podobnie niezwykłe atrybuty jak Petone, takich jakim w Polsce jest np. "Jasna Góra" - szeroko znana z jej cudownych uzdrowień, czy jest np. uważana za "typową" wieś zwana Wszewilki - w której jednak wypełniają się realne marzenia i widywane są niezwykłe zjawiska (np. deszcz z żywych rybek, niewytłumaczalnie zachowujące się ciała niebieskie, nadprzyrodzone stworzenia, itp.), już wiadomo, że gdyby Bóg właśnie ustanowił w Petone np. "obszar chrześcijańsko-święty", zaś np. mi powierzył zaszczyt NIE łamiącego niczyjej "wolnej woli" powiadomienia bliźnich o tym ustanowieniu, wówczas w miejscu tym NIE tylko będą działy się trudne do racjonalnego wyjaśnienia zdarzenia, ale zaczną też spełniać się np. modlitwy osób proszących Boga o cudowne uzdrowienie, o spełnienie jakichś życzeń, o uwolnienie od określonych problemów, o załagodzenie zasłużonej kary, itp. Tyle, że w NZ narazie niemal nikt NIE wie o takiej możliwości, nikt więc zapewne w ewentualnym "petońskim chrześcijańsko-świętym miejscu" NIE modli się do Boga o spełnienie czegoś, co dla niego, lub dla niej, jest bardzo istotne. Jeśli więc ty czytelniku, po poznaniu tego co opisałem w niniejszej "części #J", pomodlisz się w koło owego petońskiego krzyża o coś realnego, nie przeciwstawnego do boskich planów i nakazów, oraz dla ciebie bardzo istotnego (najlepiej formułując swą modlitwę w sposób jaki opisałem w punkcie #G7 ze strony will_pl.htm), zaś prośba z twojej modlitwy z upływem czasu zostanie spełniona, wówczas NIE zapomnij osobiście poinformować bliźnich o tym fakcie - tak aby dla innych bliźnich twoje poświadczenie też otwarło dostęp do cudownego potencjału tego miejsca. Przecież w dzisiejszych czasach telefonów komórkowych, SMSów, internetu, emailów, itp., takie udostępnienie bliźnim swych osobistych upewnień dla większości osób NIE stanowi już problemu. Jednocześnie z powodu korupcji dzisiejszych kapłanów - którą wyjaśniam szczegółowiej np. w (1) z punktu #T2 i w (1) z punktu #U1 strony woda.htm, oraz w punkcie #S4 strony 2030.htm, zaś o której Biblia ostrzega np. w wersetach 4:4-9 "Księgi Ozeasza", a także z powodu podziałów i sprzeczności poszczególnych odłamów chrześcijaństwa, NIE ma już co liczyć, że na oficjalne głoszenie takiego upewnienia będzie miała odwagę się zdobyć którakolwiek z istniejących instytucji religijnych - podobnie jak poprawności, prawdy, oraz zgodności z otaczającą nas rzeczywistością mojej Teorii Wszystkiego zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji NIE mają już odwagi potwierdzić dzisiejsi pracownicy oficjalnej nauki ateistycznej.
       Fot. #J3c (dół): Lądowisko UFO o kształcie "serca", które w kwietniu 2011 roku "przypadkowo" zauważyłem poczym sfotografowałem na owym pasie trawy ze środka dwukierunkowej ulicy "The Esplanade" przebiegającej po przeciwnej niż plaża stronie celtyckiego krzyża z Petone. Odnotuj tu, że powyżej udokumentowane fotograficznie "serce" jest jednym z tylko trzech takich serc jakie widziałem (i udokumentowałem fotograficznie) w całym swoim życiu - aczkolwiek widziałem i przebadałem setki lądowisk UFO o innych niż serce kształtach. Jak też wyjaśniłem to poniżej w punkcie #J4, każde z trzech miejsc na świecie w jakich ujrzałem i sfotografowałem takie "serca", posiada historycznie przełomowe znaczenie dla postępu ludzkiej wiedzy o Bogu, a stąd z religijnego punktu widzenia faktycznie jest "miejscem świętym". I tak powyższe "serce" pojawiło się w miejscu przy plaży w Petone, gdzie odbyła się pierwsza w Nowej Zelandii msza święta. Przed nim zaś inne "serce" (pokazane poniżej na "Fot. #J4a" i "Fot. #J4c") pojawiło się pod moim mieszkaniem z Kuching, Borneo, w którym to mieszkaniu jako pierwszy zawodowy naukowiec na świecie doznałem i przebadałem zjawisko nirwany, na bazie którego później opracowałem opisywany w punktach #A1 do #A4 strony partia_totalizmu.htm idealny ustrój społeczny, w którym "praca moralna" będzie wynagradzana nirwaną, a stąd który Bóg zapewne wdroży w przyszłym społeczeństwie ludzi o nieśmiertelnych ciałach, zaś którym już obecnie ludzie mogliby spróbować zastąpić ustroje kapitalizmu i komunizmu jakie pracę wymuszają strachem lub pieniędzmi. Jeszcze inne "serce", które niestety z powodu ujęcia go pod niewłaściwym względem słońca kątem na mojej fotografii jest widoczne nieco mniej wyraźne, widziałem w dniu 2008/9/11 (i też sfotografowałem - kliknij na niniejszy zielony link aby je zobaczyć) w Malaka, Malezja, w pobliżu miejsca gdzie zbudowany był przez Portugalczyków pierwszy w Azji kościół katolicki i pierwsza twierdza zarządzana przez chrześcijańskich Europejczyków. Na dodatek do powyższego, odnotuj też, że zgodnie z ustaleniami mojej pierwszej w świecie i nadal jedynej naukowej Teorii Wszystkiego z 1985 roku zwanej też Koncept Dipolarnej Grawitacji:
(1) Bóg zna myśli i wierzenia każdej osoby na świecie - wie więc doskonale że kształt "serca" dla wszystkich ludzi stanowi symbol "miłości"; oraz
(2) absolutnie żadne zdarzenie z naszego świata fizycznego (w tym pojawienie się gdzieś zarysu "serca", czyli symbolu miłości) NIE zachodzi tylko przez przypadek, a wszystko co się zdarza jest starannie zaplanowane i wyegzekwowane przez Boga, ma za zadanie osiągać aż kilka istotnych boskich celów naraz, oraz zawiera w sobie najróżniejsze boskie przekazy i wiadomości adresowane do ludzi - po więcej informacji patrz podpis pod "Widea #J3xyz" i punkty #J4 i #J5 poniżej.
Powyższe lądowisko UFO w kształcie "serca" pojawiło się na wąskim trawniku umiejscowionym pomiędzy oboma przeciwstawnymi pasami jezdni o nazwie "The Esplanade" - jaka przebiega wzdłuż petonskiej plaży tuż za owym krzyżem celtyckim. Fotografię tego lądowiska wykonałem w kwietniu 2011 roku, czyli zaraz po tym kiedy je po raz pierwszy dostrzegłem. Jednak samo lądowisko już wówczas wyglądało jakby wypalone zostało przez UFO jakieś dwa miesiące wcześniej, czyli około lutego 2011 roku (czyli zapewne w 171 rocznicę przełomowej mszy zaistniałej w tamtym miejscu - odnotuj symbolikę cyfr 1+7+1). Ponieważ kiedy wykonywałem jego zdjęcie cała trawa owego trawniczka była już wyschnięta, stąd normalnie dobrze widoczne zarysy trawy wypalonej polem magnetycznym lądowania UFO, na tym zdjęciu są trudne do wizualnego odróżnienia od pozostałej, też suchej trawy. Jednak uważne przyglądnięcie się zdjęciu ciągle pozwala odnotować nieco silniejsze wypalenia trawy aż do gołej ziemi układające się w kształt właśnie "serca". Lądowiska UFO w kształcie "serca" mogą formowane kiedy lądujące UFO działające w trybie wiszącym jest nachylone pod znacznym kątem - zwykle większym od 45 stopni. Wyraźniej widoczny kształt oraz ilustrację zasady wypalania w trawie tych serco-kształtnych lądowisk przez wirujące obwody magnetyczne takiego UFO pokazałem na poniższej ilustracji "Fot. #J4abc". Odnotuj, że UFO typu K3 jest najmniejszym załogowym gwiazdolotem, osiem bocznych pędników magnetycznych którego jest rozlokowanych na obwodzie okręgu o średnicy d=3.1 metra. Ponieważ jednak wehikuły te podczas swych "lądowań" faktycznie zawisają nieruchomo w powietrzu, stąd zależnie od wysokości na jakiej się zatrzymają, ich eliptyczne obwody wypalają "lądowiska" o mniejszych średnicach niż owa "d". Jak precyzyjnie wygląda taki gwiazdolot UFO typu K3, czytelnik może się dowiedzieć z 4-minutowego wideo w YouTube o adresie youtube.com/watch?v=hkqrVePSj6c, lub z ilustracji opublikowanych na mojej stronie o nazwie magnocraft_pl.htm (przeglądanie pokazanych tam ilustracji warto rozpocząć od poczytania krótkiego punktu #K2 tamtej strony).

Fot. #J3d
Fot. #J3e
Fot. #J3f

Fot. #J3def: Kolejne trzy fotografie jakie dokumentują, że na przekór iż linki do moich ciągle aktualizowanych stron internetowych są przez jakieś mroczne moce ukrywane aż tak usilnie, iż zapewne nikt w Nowej Zelandii (a także tylko bardzo niewielu w Polsce) ma jakąkolwiek szansę aby strony te odnaleźć i przeczytać, jednocześnie nadal jakaś anonimowa i potężna moc uważnie analizuje to co piszę i dyskretnie daje mi o tym znać. Stąd np. po opublikowaniu w internecie opisów zawartych w powyższym punkcie #J3 o zaobserwowaniu na petońskiej plaży "płonącego krzewu" - nagle przy miejscu pojawienia się tego krzewu, a także w moim życiu, zaczęły się dziać zdarzenia związane z owym zjawiskiem i zaadresowane wyłącznie do mojej uwagi, na jakie dotychczas nigdy się NIE natknąłem, chociaż mieszkam w pobliżu miejsca pojawienia się tego płomienia i spaceruję regularnie koło niego od 2001 roku. Poniżej zilustruję zdjęciami przykłady niektórych z nich, jakie nieco bardziej od innych kwalifikowały się do opublikowania. (Kliknij na wybrane z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w powiększeniu.)
       Fot. #J3d (góra): Odnowienie napisu na krzyżu. Ja mieszkam w Petone of 2001 roku. Jako, że nic istotnego NIE umyka tam mojej uwadze, przez cały ów okres odnotowywałem zaniedbanie napisu na omawianym tu celtyckim krzyżu z "Fot. #J3b". Stąd w czasie gdy dokumentowałem swe ujrzenie "płonącego krzewu" napis ten był aż tak zaniedbany, iż z trudem dawało się go odczytać. Zamiast więc samemu wykonać zdjęcie tego napisu i powołać się na NIE podczas pisania powyższego punktu #J3, uznałem że tym co zechcą napis ten przeczytać lepiej jest wskazać w internecie gdzie jest on czytelniej zreprodukowany. Ku swemu jednak zaskoczeniu, w kilka dni po opublikowaniu swych opisów ujrzenia "płonącego krzewu" właśnie koło tego krzyża, przejeźdżając koło niego samochodem odnotowałem, że napis ten został odnowiony i jest już wyraźnie widoczny. Tyle, że aby go czytelnie sfotografować musiałem odczekać aż ustaną nieprzerwane deszcze jakie zaczęły padać w Petonie zaraz po opublikowaniu moich opisów ujrzenia płonącego krzewu i jakie przerwały padanie tylko na jeden dzień 2018/6/14 - w którym mogłem wreszcie pstryknąć powyższą fotografię. Oczywiście, owo odnowienie napisu właśnie w owym czasie możnaby uważać za "przypadkowy zbieg okoliczności". Tyle, że wiedząc to co wyjaśniam poniżej w punktach #J4 i #J5, mianowicie iż wszystko co zdarza się w naszym świecie fizycznym najpierw musi być celowo i trwale wprogramowane przez Boga do tzw. "Omniplanu", wiem też już ponad wszelką wątpliwość, iż w naszym świecie fizycznym "zbiegi okoliczności" po prostu NIE istnieją, a istnieją jedynie dalekowzrocznie zaplanowane działania Boga. Ponadto, to odnowienie napisu było zaledwie jednym z całego szeregu nietypowych zdarzeń jakie zacząłem odnotowywać iż rozpoczęły się dziać koło tego krzyża i jakie wykazywały wielopoziomowe związki z "płonącym krzewem" jaki tam mi się ukazał. (Niestety, nie każde z tych zdarzeń kwalifikowało się do opublikowania. Nie każde też z nich można było obfotografować i tu pokazać - dla przykładu jak udokumentować, że po zbudowaniu swego zestawu do wyłapywania pitnej deszczówki opisanego w punktach #J1 i #J2 strony woda.htm w NZ niemal przestały padać deszcze - tak, że czystą wodę pitną zmuszony byłem zakupywać w supermarketach. Od czasu jednak zaobserwowania "płonącego krzewu" w Petone pada z regularnością szwajcarskiego zegarka każdej niedzieli do wtorku, a niekiedy nawet dłużej, tak że obecnie regularnie mogę wyłapywać potrzebną mi ilość czystej wody do picia.)
       Fot. #J3e (środek): Oto zdjęcie znaku spirali ułożonej z muszli oraz z nadal zielonych i mokrych wodorostów (wyraźnie tylko chwilę wcześniej zaczerpniętych z morza), którą znalazłem w kilka dni po opublikowaniu w internecie treści punktu #J3 powyżej. (Odnotuj datę pojawienia się i sfotografowania tego znaku - "17" zawiera wszakże cyfrę 7, której Biblia nadaje znaczenie świętej, obie cyfry 1+7 dają nam sporo do zrozumienia, zaś suma cyfr "1+7=8" daje liczbę "8" - przez Chińczyków uznawaną za świętą.) Znak ten pojawił się w bardzo zimny dzień w miejscu w jakim uprzednio widziałem ów płonący krzew. Owego dnia niemal bez ustanku padał też zmienny deszcz, czasami nawet "lejąc jak z cebra", a stąd poza mną praktycznie nikt wówczas NIE był na tyle zdeterminowany aby wyjść na spacer po plaży ryzykując zmoknięcie i przeziębienie. Odnotuj z owego zdjęcia, że powierzchnia plaży na jakiej widnieje owa spirala wyraźnie jest mokra, oraz że sama ta spirala wygląda jakby ktoś sporządził ją pracowicie tylko kilka sekund przed moim jej dostrzeżeniem - aczkolwiek z powodu zimna i deszczowej pogody, poza mną nikt inny NIE znajdował się wtedy na plaży. Oczywiście, każdy sceptk zapewne stwierdzi, iż to wszystko jest tylko szeregiem "zbiegów okoliczności" - co wniesie potem odpowiednie następstwa też i dla niego (tak jak wyjaśniam to poniżej w #J4 i #J5). Zastanawiające w tej spirali jest także, iż jej zakończenie zostało przez kogoś jakby "zamykane" - czyżby więc symbolicznie przekazywała ona wiadomość "powstrzymywania" czegoś, lub potwierdzała sobą treść strony 2030.htm?
       W tym miejscu muszę przypomnieć, że znak spirali jest świętym w praktycznie wszystkich kulturach świata i ma bardzo wzniosłe znaczenia. Przykładowo oznacza on moc niebios, narodziny, życie i cykle życiowe, postęp, wzrost, fortunę, szczęście, oraz szereg jeszcze innych "dobrych omenów". Stąd w niektórych krajach świata znakiem spirali są uświęcane co bardziej istotne miejsca i obiekty. (Ja jednak nigdy NIE widziałem spirali ułożonej na plaży - wszakże jej układanie jest trudne i pracochłonne, szczególnie zimą i na mokrym piasku, zaś ludzie wychodzą na plażę głównie dla przyjemności i odpoczynku.) Stąd, przykładowo, wmurowane spirale mogą ozdabiać budynki - jak ta w centrum malezyjskiego miasta Melaka. Mogą one także ozdabiać masowo produkowane przedmioty, jakie komuś mają przynosić fortunę, szczęście, czy zdrowie, np. plastykowy kubek do japońskiej zupy "miso". Spirale ozdabiały także kocioł znicza olimpijskiego podczas olimpiady w Chinach z 2008 roku.
       Fot. #J3f (dół): W sprawie "płonącego krzewu" jaki mi się ukazał koło krzyża celtyckiego z Petone, zaś jaki zapewne wskazywał pierwsze w Nowej Zelandii miejsce będące "ziemią chrześcijańsko świętą", mnie zaczęły także zastanawiać dziwne (jak sceptycy by to nazywali) "zbiegi okoliczności" - aczkolwiek opisy działania Omniplanu podane w punkcie #J5 poniżej ujawniają, że z pewnością były to dalekowzrocznie zaplanowane działania Boga. Przykładowo, przeglądając internet dnia 2018/6/29 przypadkowo natknąłem się na blog z adresu candour.presbyterian.org.nz/2017/02/22/the-burning-bush - z treści którego wynika, iż bibilijny "płonący krzew" został wybrany jako "logo" NZ kościoła prezbiteriańskiego. To moje przypadkowe natknięcie się na informację, że "płonący krzew" stanowi "logo" NZ kościoła prezbiteriańskiego, w połączeniu ze wskazującą go spiralą ułożoną m.in. z wodorostów, upewniło mnie konklusywnie, iż "płonący krzew" wodorostu, jaki widziałem na petońskiej plaży, połączony został w jedną spójną całość ze statystycznie zbyt wielką liczbą innych wymownych zdarzeń, powiązań i symboli, aby nadal ignorować jego znaczenie, jako NIE odbierającego ludziom "wolnej woli" znacznika miejsca szczególnie wyróżnionego przez Boga. Na dodatek do tego, całe miasteczko Petone, czyli otaczająca ten krzyż celtycki miejscowość jego twórców, dosłownie tonie w wyglądającym jak "płonące krzewy" kwiatostanie drzew zwanych Pohutukawa - przez Maorysów obdarzanego duchowymi mocami, a przez Nowozelandczyków nazywanego też "Drzewem Bożego-Narodzenia" (tj. "Christmas tree") - patrz pokazane powyżej zdjęcie tego celebrującego narodziny Jezusa drzewa Pohutukawa rosnącego niedaleko mojego mieszkania. Od tak dawna jak pamiętam, drzewa te zakwitały na Boże Narodzenie - czyli w środku nowozelandzkiego lata. Jednak w 2018 roku, odnotowałem iż owe drzewa obsypane są kwiatami właśnie w czasach kiedy na plaży pojawił się opisywany tu płonący krzew. Ich kwitnięcie było nadal kontynuowane nawet przez okres najcięższych czasów nowozelandzkiej zimy, bowiem ze zdumieniem ich kwiaty oglądałem w centrum Petone jeszcze w dniu 5 lipca 2018 roku.

Fot. #J3g

Fot. #J3g: Zdjęcie jakie dokumentując niezrozumiałe zmiany liczby ramion w żywych rozgwiazdach znalezionych na petońskiej plaży, pobudza do zadawania pytania, czy zmiany te to: (1) manifestacja rozmachu i szerokich możliwości boskiego stwarzania "bardzo dobrych" żyjątek np. już podczas pierwszych 7 dni tworzenia opisywanych w Biblii, czy też (2) wynik postępów w niedawno rozpoczętym i trwającym do dzisiaj chorobliwym "mutowaniu się" owych rozgwiazd spowodowanym ludzkimi zanieczyszczeniami naturalnego środowiska? Udokumentowana tym zdjęciem niezrozumiała powszechność sześcioramiennej wariacji gatunku najszerzej spotykanej w NZ i "normalnie" pięcioramiennej morskiej rozgwiazdy zwanej Patiriella Regularis, jaka swym wyglądem mi przypomina religijnie wysoce znaczące "Gwiazdy Dawida" oraz jaka współistnieje z wariacjami tego samego gatunku owej rozgwiazdy ale już o 4 i 7 ramionach, nakłoniła mnie do podjęcia badań rozstrzygających, która z powyższych opcji/zapytań (1) czy (2) wyraża prawdę. Wyniki tych badań zaprezentowalem w punkcie #B1.1 z innej swej strony internetowej o nazwie woda.htm oraz we wpisie numer #306 do blogów totalizmu. Wszystkie pokazane powyżej wariacje kształtów tej rozgwiazdy znalazłem dnia 2019/1/18 zaplątane w długim na około 10 metrów zwale zgniłych trocin i wodorostów, wyrzuconym przez fale na plażę w Petone. Dla naukowej rzetelności, a także dla kilku innych powodów jakie opisałem dokładniej w owym punkcie #B1.1 ze strony o nazwie woda.htm, ze zwału tego zacząłem wygrzebywać rozgwiazdy o innej niż 5 liczbie ramion - która to liczba 5 ramion jest typowa dla NZ rozgwiazd "Patiriella Regularis". (Tę typową 5-ramienną rozgwiazdę pokazałem w samym centrum powyższego zdjęcia.) W tymże zwale gnijących trocin i wodorostów widziałem kilkadziesiąt, a może nawet ponad 100 takich 5-ramiennych żywych rozgwiazd. (Precyzyjne ich policzenie było jednak niemal niemożliwe w tamtej sytuacji która nakłaniała do pośpiechu w poszukiwaniach ponieważ temu co tam starałem się osiągnąć z dezaprobatą przyglądało się sporo pobliskich plażowiczów). Ja jednak skoncentrowałem się na szybkim sprawdzeniu niemal każdej z nich ile ma ramion. Po zaś umyciu owych innych niż 5-ramienne rozgwiazd z oblepiających je gnijących trocin i wodorostów, poukładłem je na fragmencie czystej plaży i sfotografowałem - zaś ich zdjęcie przytaczam powyżej. Wszakże pierwsza naukowa myśl jaka się narzuca patrząc na nie, to że gdyby zróżnicowanie liczb ich ramion w przyszłych badaniach faktycznie okazało się wynikać z chorobliwego "mutowania" powodowanego jakimiś zanieczyszczeniami, wówczas być może wskazałoby nam to też nadające się do wyeliminiowania powody, dlaczego czasami ludzie mogą się rodzić np. bez rąk czy bez palców, albo ze zwielokrotnionymi organami czy z aż sześcioma palcami. Wszakże np. z badań pszczół już wiemy, że o tym czy siostrzane ich organizmy wyrosną na różniących się od siebie budową ciała i funkcjami: pszczelą matkę, robotnicę, czy trutnia; decydują wyłącznie dodatki jakie dostają się do ciał ich płodów wraz z pokarmem.
       Moje poszukiwania takich być może chorobliwie "zmutowanych" rozgwiazd zostały zainicjowane dwa dni wcześniej (tj. w środę dnia 2016/1/16) przez ateistycznie ani naukowo niewytłumaczalne zdarzenia, jakie nastąpiły tuż przy miejscu na petonskiej plaży, w którym niemal rok wcześniej, bo w środę dnia 2018/4/25, zamanifestował mi się bibilijny "gorejący krzew" (patrz werset 3:5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia"), a stąd na bazie tego co wyczytałem z Biblii, który to obszar od owego czasu ja osobiście uważam za miejsce "chrześcijańsko-święte". Mianowicie, owej środy dnia 2016/1/16, wyrzucone zostało na plażę przy tamtym prawdopodobnie "świętym miejscu" parę pięknie ukształtowanych rozgwiazd sześcioramiennych, wyglądających jak miniaturowe szare poduszki ozdobnie uszyte na kształt sześcioramiennej izraelskiej Gwiazdy Dawida. Ponieważ nauki biologiczne NIE są przedmiotem moich zainteresowań, widząc wówczas tamte 6-ramienne żywe miniaturki Gwiazd Dawida, NIE wiedziałem wtedy jeszcze, że w innych częściach świata, gdzie woda jest mniej zanieczyszczona, takie rozgwiazdy typowo mają jedynie po 5 ramion. Tamtego więc ujrzenia paru pięknie uformowanych, dużych rozgwiazd o kształcie Gwiazdy Dawida, NIE uznałem za na tyle "niezwykłe zdarzenie" aby je sfotografować (a szkoda, kiedy bowiem około pół godziny później wracałem do domu, już tam ich NIE było). Kontynuowałem więc swój spacer wzdłuż plaży w sposób niezakłócony. Jednak pamiętając, że ich kształt był identyczny do zarysu Gwiazdy Dawida, po jakimś czasie w moim umyśle coś zwolna zaczęło indukować coraz bardziej intrygujące mnie zapytanie, noszące niemal cechy jakby czyjegoś podszeptu, a stwierdzające: "skoro sześcioramienna izraelska Gwiazda Dawida oraz owe sześcioramienne rozgwiazdy bazują na tej samej figurze geometrycznej, to czy bibilijny Dawid (ten sam, który zabił Goliata) zaczerpnął natchnienie do przyjęcia sześcioramiennej gwiazdy jako swojego "herbu" np. z powodu uprzedniego oglądania takich morskich rozgwiazd? Z kolei owo zapytanie skłoniło mnie do uważnego przyglądnięcia się kilku innym rozgwiazdom, jakie owej środy fale też wyrzuciły na plażę - tyle że w nieco dalszych jej miejscach. Z szokiem jednak wówczas odkryłem, że te inne rozgwiazdy "Patiriella Regularis" typowo mają po 5 ramion, a NIE po 6, oraz że wcale NIE wyglądają jak Gwiazdy Dawida. Aby więc ustalić "co jest grane" zacząłem liczyć liczbę ramion w każdej następnej napotkanej tam rozgwieździe. W rezultacie, pierwsza rozgwiazda "Patiriella Regularis" o innej niż 5 liczbie ramion, jaką potem tam odnalazłem, miała tylko 4 ramiona - natychmiast więc ją sfotografowałem po ułożeniu na czystej plaży obok "normalnej" rozgwiazdy pięcioramiennej (kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć w widoku od góry) lub (kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć po odwróceniu pokazującym jej spodnią część). Po jakimś czasie znalazłem też rozgwiazdę "Patiriella Regularis" z 7 ramionami - (kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć w widoku od góry) lub (kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć po odwróceniu pokazującym jej spodnią część). W końcu po dłuższych poszukiwaniach znalazłem też i rozgwiazdę "Patiriella Regularis" z 6 ramionami, jednak ta wyglądała NIE tak symetrycznie i pięknie jak tamte widziane przy miejscu ujrzenia "płonącego krzewu" - (kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć w widoku od góry) lub (kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć po odwróceniu pokazującym jej spodnią część).
       Tamto spostrzeżenie, iż siostrzane rozgwiazdy tego samego gatunku "Patiriella Regularis" mogą się rodzić i żyć z aż tak odmiennymi liczbami ramion, zaindukowało we mnie podobne uczucia i myśli, jak uprzednie wielokrotne ujrzenia, iż niektórzy ludzie urodzili się albo zupełnie bez rąk czy palców, albo też np. z podwójnymi głowami czy z sześcioma palcami. Ponadto, zaindukowało u mnie też pytanie, czy owe zmienne liczby ramion u tych rozgwiazd NIE są przypadkiem maniefestacjami chorobliwego "mutowania się" wynikającymi z zanieczyszczania przez ludzi ich środowiska najróżniejszymi chemikaliami, truciznami, zanieczyszczeniami i odpadkami. Z kolei, z uprzednich swych doświadczeń jakie zgromadziłem o tamtym miejscu ukazania mi się "gorejącego krzewu", wiem już ze sporej liczby innych zdarzeń jakie tam zaobserwowałem, a dla jakich dzisiejsza "oficjalna nauka ateistyczna" NIE ma wiarygodnego wytłumaczenia, że zawsze zdarzenia te symbolicznie przekazywały sobą jakąś istotną wiadomość. Stąd, zacząłem posądzać, że również ujrzenie owych paru sześcioramiennych rozgwiazd zaistniało tam dla przekazania podobnie istotnej wiadomości. Zdecydowałem więc, że pod takim kątem sprawę tę zbadam z pomocą tego co na jej temat ujawniają publikacje powszechnie dostępne w internecie - wszakże ja sam NIE mam wymaganej ekspertyzy w naukach biologicznych. Wnioski zaś wynikające ze swych badań opiszę dokładniej w punkcie #B1.1 ze swej innej strony o nazwie woda.htm. Niestety, kiedy po powrocie do domu rozpocząłem czytanie w internecie najróżniejszych publikacji innych autorów na temat rozgwiazd "Patiriella Regularis", zamiast prowadzić do znalezienia odpowiedzi na opcje/pytania (1) lub (2) z pierwszego zdania podpisu pod niniejszą "Fot. #J3g", publikacje te raczej zniechęcały do poszukiwania jakiejkolwiek prawdy. Okazały się one bowiem być aż na tyle "politycznie poprawne" i unikające podjęcia jakiegokolwiek ryzyka choćby tylko najmniejszej wzmianki w rodzaju "dlaczego", "ile", "kiedy", albo "co to implikuje", że faktycznie nic konkretnego z nich NIE daje się dowiedzieć. (Jeśli ktoś mi tu NIE wierzy, wówczas proponuję, aby na bazie dostępnych obecnie publikacji o "Patiriella Regularis" oraz ustaleń mojej Teorii Wszystkiego zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji, szczególnie zaś wynikającego z tej teorii formalnego dowodu, że Bóg istnieje, spróbował ustalić, lub chociaż wstępnie uzasadnić, prawdę lub nieprawdę któregokolwiek z obu możliwych opcji/pytań (1) lub (2) postawionych w pierwszym zdaniu podpisu pod niniejszą "Fot. #J3g" (pamiętając przy tym, że najróżniejsze naciski na dzisiejszych reprezentantów nauk biologicznych powodują, iż bez względu jakie są ich faktyczne wierzenia, w swych publikacjach i oficjalnych stwierdzeniach zawsze inteligentnie zamierzane działania twórcze Boga z opcji (1) zastępują oni ślepymi wynikami bezrozumności "przypadkowej ewolucji"). Tymczasem publikacje naukowe, które NIE podpierają ani NIE negują żadnej z tamtych dwóch fundamentalnych opcji (1) lub (2) wyczerpujących cały zakres istniejących w danej sprawie możliwości, faktycznie nic nowego NIE wprowadzają do ludzkiej wiedzy. Jedyne więc czemu takie opracowania zdają się służyć, to zwiększanie liczby tytułów publikujących je naukowców - tylko im potrzebne do utrzymywania zajmowanych stanowisk.
       Następnego dnia wybrałem się ponownie na petońską plażę aby spróbować dokonać własnych oszacowań ilościowych. Jednak ani jednej rozgwiazdy już tam NIE było. Podobnie w dwa dni później - też na niemal całej plaży rozgwiazd już NIE było. Jakimś jednak cudem, w najdalszym punkcie swego spaceru niespodziewanie natknąłem się na około 10 metrowej długości zwał gnijących trocin wymieszanych z wodorostami i żywymi rozgwiazdami, jakie fale tam jedynie wyrzuciły na plażę (choć przy sztormowej pogodzie, niekiedy fale potrafią zawalić takimi gnijącymi trocinami, tyle że już pozbawionymi rozgwiazd, niemal całą petońską plażę). Aczkolwiek więc pobliska obecność licznych plażowiczów spowodowała iż zaniechałem wówczas dokonania ilościowych badań czy dłużej trwających poszukiwań, w zwale tym ciągle zdołałem wyszukać powyżej pokazane "mutacje". Ponadto, ponieważ ja wiem już z całą pewnością, że w naszym świecie fizycznym nic się NIE przytrafia jedynie przez "przypadek" (po szczegóły patrz wyjaśnienia z punktu #J5 pniżej), obecnie się zastanawiam, czy ów jedyny na całej plaży zwał zgniłych trocin wymieszany z wodorostami i z rozgwiazdami, na jaki natknąłem się dnia 2019/1/18, NIE reprezentuje też sobą jakiejś celowo nam podsuwanej symbolicznej wiadomości? Wszakże rozgwiazdy (i reszta żyjątek) stworzone zostały do życia w czystych wodach i środowiskach, podobnie jak organizmy ludzi też były stworzone do zjadania naturalnego pokarmu, picia niezatruwanej wody, oraz oddychania niezanieczyszczanym powietrzem. Niestety, chciwość niektórych ludzi i inne nieposkramiane ich przywary zamieniły ludzi i inne stworzenia w schorowanych i alergicznych degeneratów żyjących na dzisiejszych wysypiskach śmieci. Jednocześnie politycy, którzy przez swoje narody zostali obdarzeni mandatem rozwiązywania dzisiejszych problemów i naprawiania pomyłek przeszłości, od lat na bankietach ze swych międzynarodowych zjazdów pięknie ubierają w słowa to czego wprowadzanie w życie poprawiłoby losy ludzkości, jednak po powrocie do własnych krajów nadal wdrażają tylko szkodliwe dla ludzi i natury odwrotności tego co na owych zjazdach tak pięknie deklarowali.


Wideo #J3v: Jeśli czytelnika interesuje jak wyglądał nadprzyrodzony płomień "płonącego krzewu", wyjątkowy honor ujrzenia którego na plaży w Petone został udzielony właśnie mi, wówczas rekomenduję mu przejrzenie chociaż powyższego krótkiego (2:22 minuty) angielskojęzycznego wideo, a jeszcze lepiej - przejrzenie wszystkich darmowych wideów z YouTube pokazujących tzw. "Eternal Flame Falls", czyli "wieczysty płomień" zlokalizowany w maleńkiej grocie pod wodospadami (a ściślej poza lustrem wody jednego długiego wodospadu o skomplikowanym przebiegu) ze szlaku wędrownego w parku narodowym "Chestnut Ridge Park" ("Orchard Park") w zachodnim Nowym Jorku, USA. Wodospady te i ich cudowny "wieczysty płomień" są zgrubnie opisane na angielskojęzycznych stronach i blogach możliwych do znalezienia w google.com z użyciem słów kluczowych: Eternal Flame Falls. Niestety, proces filmowania typowo wypacza ilościowy, jakościowy i uczuciowy odbiór wrażeń wzrokowych. Stąd powoduje on m.in., iż ów nowojorski nadprzyrodzony płomień na wideach z YouTube wygląda mniej czerwony i mniej intensywnie świecący, niż nadprzyrodzony płomień jaki ja ujrzałem na plaży w Petone. (Intensywność petońskiego płomienia mi przypominała intensywność olśniewającego oczy światła generowanego podczas elektrycznego spawania - tyle że światło elektrycznej spawarki zwykle ma kolor niebieski, podczas gdy światło płomienia z petońskiej plaży miało kolor intensywnie czerwony.) Jeśli jednak uwzględnić fakt owego wypaczania, wówczas ów "wieczysty płomień" z Nowego Jorku manifestuje te same cechy, zachowania i skutki swego działania, co płomień z petońskiego "płonącego krzewu" jaki ja opisałem w punkcie #J3 powyżej. Oba też opisywane tu płomienie, tj. zarówno ten z petońskiej plaży, jak i tamten z Nowego Jorku, dokumentują posiadanie atrybutów jakie dowodzą iż mają one nadprzyrodzone pochodzenie. (Kliknij na powyższy starter tego wideo aby sobie je przeglądnąć.)
       Na upowszechniane jedynie przez prywatnych entuzjastów internetowe informacje o cudownym "wieczystym płomieniu" (po angielsku: "Eternal Flame") z Nowego Jorku, o istnieniu którego ja nigdy wcześniej NIE słyszałem, natknąłem się jakby "przypadkowo" w sposób doskonale ilustrujący metodę działania Boga opisywaną staropolskim przysłowiem, że "Kiedy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno". Oczywiście, z powodu jaki wyjaśniłem dokładniej w punkcie #J5 poniżej, ja wiem już z całą pewnością, że w naszym świecie fizycznym "przypadki" NIE istnieją - a wszystko co w nim zaistnieje jest celowym działaniem Boga. Niemniej rozumiem, że owo niby "przypadkowe" odkrycie oficjalnie ignorowanych informacji o tym cudownym płomieniu przez stulecia widywanym poza szybą wody nowojorskiego wodospadu, ma na celu uniknięcie łamania czyjejkolwiek "wolnej woli". Rozumiem więc, że programy boskiego "Omniplanu" NIE mogły pozwolić mi na zdjęciowe udokumentowanie petońskiego "płonącego krzewu" z użyciem "drzwi" powyższego staropolskiego przysłowia. Wszakże moje wykonanie jego zdjęć mogłoby przymusić kogoś do wierzenia w to co opisałem w punkcie #J3 powyżej. Tymczasem we wszystko co wiąże się z Bogiem i w co ludzie mają uwierzyć, powinni oni uwierzyć ochotniczo (a NIE poprzez zostanie jakkolwiek do tego przymuszonym, np. dowodami, czyimś autorytetem, groźbą, namową, szantażem, korupcją, itp.). To zapewne dlatego udokumentowanie owo Bóg dopomógł mi skompletować dopiero po otwarciu dla mnie "okna" z powyższego staropolskiego przysłowia. Tak więc, przeglądając internet we wtorek, dnia 31 lipca 2018 roku, "przypadkowo" natknąłem się na ślad darmowych wideów z YouTube, które ilustrują wygląd innego płomienia, który wygląda i zachowuje się bardzo podobnie do inteligentnego płonącego krzewu wodorostu, jaki ze mną telepatycznie "się sprzeczał" na petońskiej plaży. Pierwszym z tych napotkanych wówczas wideów było około 20-minutowe, dosyć sceptycznie komentowane wideo angielskojęzyczne z youtube.com o tytule "This Mysterious Island Appears Out of Nowhere & What Happens Next Is Surprising" - dostępne pod adresem https://youtu.be/sO1O7V926s0. Na swej długości od 6:22 do 8:17 minut wideo to pokazywało wodospad Eternal Flame Falls (którego nazwa tłumaczy się: "Wodospady Wieczystego Płomienia"), z parku narodowego "Chestnut Ridge Park" w zachodnim Nowym Jorku, USA. Już pierwsze ujrzenie tego wieczystego płomienia poruszyło mnie do głębi jego zgodnością z tym co widziałem na plaży w Petone. Natychmiast więc poszukałem w internecie dalszych o nim informacji. Odkryłem wówczas, że ów cudowny wodospad, wraz z jego "wieczystym płomieniem", pokazywany jest na znacznie większej liczbie wideów wykonanych przez prywatne osoby. Tyle tylko, że większość z nich powtarza kłamstwa oficjalnej nauki ateistycznej, jakie wmawiają oglądającemu, że tamten wieczysty płomień, jakoby ma proste wytłumaczenie i NIE reprezentuje sobą nadprzyrodzonego zjawiska. Na szczęście, mi doskonale są już znane kłamstwa, nieudolność, niedbałość, luki metodologiczne i brak podbudowy teoretycznej, badawcze lenistwo, itp., z jakimi dzisiejsi niedoinformowani naukowcy swymi spekulacjami przysłowiowo "powysysanymi z palca" i obiektywnie niepodpieranymi żadnymi rzeczowymi badaniami usiłują zaprzeczać istnieniu Boga i manifestacjom nadprzyrodzonego. Z łatwością więc poustalałem i ujawniłem w poniższych punktach najróżniejsze błędy, niezgodności i przeoczenia zawarte w owych "naukowych spekulacjach" na temat cudownego wieczystego płomienia z zachodniego Nowego Jorku.
       W moim ujawnianiu kłamstw i błędnych spekulacji jakimi naukowcy usiłują wmówić zainteresowanym, iż nowojorski płomień wcale NIE ma nadprzyrodzonego pochodzenia, dopomogło mi uprzednie obserwowanie nadprzyrodzonego "płonącego krzewu" na petońskiej plaży, oraz odnotowanie cech i następstw jakimi ów petoński nadprzyrodzony płomień się charakteryzował, a jakie opisałem już w punkcie #J3 tej strony. Jedyne więc co potrzebowałem uczynić, aby wykazać że podobnie jak petoński, także nowojorski płomień ma nadprzyrodzone pochodzenie, to przeglądnąć uważnie widea i poczytać uważnie publikacje, jakie ukazują i omawiają ów nowojorski płomień, poczym wskazać i podkreślić tu ujawniane nimi te cechy i następstwa nowojorskiego płomienia, które poznałem już wcześniej dzięki obserwacji petońskiego nadprzyrodzonego płomienia i opisałem w punkcie #J3 powyżej, a które NIE wystąpiłyby w nich obu, gdyby owe płomienie NIE posiadały cudownego pochodzenia. Oto więc wyszczególnione w punktach owe cechy i następstwa, jakie świadczą o nadprzyrodzonym pochodzeniu obu omawianych tu płomieni (odnotuj, że poniżej omawiam jedynie cechy i następstwa nowojorskiego płomienia, ponieważ dla płomienia z Petone, opisałem je już w punkcie #J3 powyżej - tyle że w innej niż tutaj kolejności):
       (1) Inteligentne zachowywanie się, mezmeryzujący wpływ na oglądających, telepatyczne oddziaływanie na przybyłych. Jak przystało na nadprzyrodzone zjawisko, podobnie jak petoński, także nowojorski płomień zachowuje się inteligentnie. Przykładowo, za każdym razem wygląda on, płonie i tańczy nieco inaczej. Każdorazowo też jakby bucha z innego punktu podłogi w miniaturowej grocie w jakiej płonie - chociaż gaz wydobywający się spod ziemi NIE mógłby zmieniać szczelin w skale przez jakie uchodzi. Czasami go widać jako jeden płomień, innym razem pokazuje się jako kilka płomyków zaczynających się w odmiennych miejscach ich małej groty. Czasami pokazuje się jako solidny, cienki i długi język, innym razem jest niski i szeroki. Itd., itp. Z analizy wideów wykonanych przez oglądających daje się też odnotować, że ma na nich mezmeryzujący wpływ, intryguje i pobudza ich podniecenie swym tańcem, oraz telepatycznie na nich oddziaływuje zależnie od ich wierzeń, historii, moralności, charakteru i celów aktualnego działania.
       (2) Płonięcie w miejscu o cechach "obszaru świętego". W kilku opracowaniach na temat nowojorskiego wieczystego płomienia jest ostrożnie dawane do zrozumienia, że miejsce jego zaistnienia od wieków (albo nawet tysiącleci) było znane lokalnym Indianom i uważane przez amerykańskich Indian za święty obszar. O miejscach zaś świętych i o miejscowościach noszących świetą nazwę moja filozofia totalizmu ustaliła, że zgodnie z francuską maksymą "szlachectwo zobowiązuje" ("noblesse oblige"), na zachowania osób jakie w miejscach tych się znalazły Bóg nakłada szczególnie ostre wymagania moralne - tak jak wyjaśniam to szerzej m.in. w punkcie #C4 strony seismograph_pl.htm. Nie powinno więc nikogo dziwić, że świętość miejsca nowojorskiego "wieczystego płomienia" podkreślają też między innymi wypadki, a nawet śmierć, jakim ulegają osoby NIE wykazujące tam swym zachowaniem wymaganego respektu dla świętości tego miejsca. Nie daje się też wykluczyć, że to właśnie pobliska obecność prastarego świętego miejsca stała się między innymi przyczyną wydarzeń opisywanych na mojej stronie o nazwie wtc_pl.htm, czy zlokalizowania ONZ właśnie w Nowym Jorku. Osobiście posądzam, aczkolwiek narazie NIE znalazłem żadnej pisanej dokumentacji na ten temat, że podobnie jak już to zaczyna się potwierdzać dla obszaru otaczającego petoński "Krzyż Celtycki", pomodlenie się o coś przy owym nowojorskim wieczystym płomieniu, np. o uzdrowienie jakiejś chronicznej choroby, czy o rozwiązanie trapiącego kogoś problemu, także spowodowałoby wypełnienie się owej prośby dla ludzi jacy swym moralnym zachowaniem na nie sobie zasłużyli.
       (3) Podsuwanie ludziom wieloznacznego materiału dowodowego dla celowego unikania łamania "wolnej woli" u tych osób, które NIE chcą uwierzyć w nadprzyrodzone pochodzenie płomienia. W okolicach miniaturowej groty w jakiej nowojorski płomień się pojawia, daje się zarejestrować wieloznaczny materiał dowodowy, który między innymi pozornie sugeruje proste wyjaśnienie dla mechanizmu jaki spowodował pojawienie się tego płomienia - w zgodzie z tym co wyjaśniłem w punkcie #C2 swej strony o nazwie tornado_pl.htm na temat co najmniej trzech odmiennych kategorii materiału dowodowego, jaki dla uniknięcia łamania czyjejkolwiek "wolnej woli" Bóg zawsze włącza w każdą ujawnianią przez siebie manifestację, a także w zgodzie z moim odkryciem opisanym m.in. w punkcie #A2.2 strony totalizm_pl.htm, w #A3 do #A3abc ze strony klasa.htm oraz w innych opracowaniach linkowanych słowami kluczowymi "Bóg celowo dostarcza materiał dowodowy potwierdzający każde silne wierzenie ludzi" z mojej strony o nazwie skorowidz.htm, iż jeśli ktoś bardzo silnie w coś wierzy, wówczas nawet jeśli jest to przeciwstawne do manifestacji rzeczywistości uznawanej za jedyną prawdę przez "materialistyczny redukcjonizm" naszej obecnej oficjalnej nauki ateistycznej, ciągle dla nadrzędnych powodów (np.: inspirowania poszukiwań prawdy przez ludzi, otwarcia drogi do nieograniczonego rozwoju naszego świata materii, itp.) Bóg fabrykuje na użytek tak silnie wierzącego jakiś materiał dowodowy potwierdzający mu iż ma rację w swych wierzeniach. Przykładowo, w pobliżu tego płomienia z "Chestnut Ridge Park" roznosi się smród zepsutych jajek, z powodu jakiego czasami jego działanie (i miejsce) nazywa się nawet grubiańsko "płonącymi wypierdzinami natury" (po angielsku: "flaming fart of nature"). Okoliczne zbiorniki wodne dokumentują też istnienie wycieków podziemnych gazów. Na przekór tego, naukowcom do dzisiaj NIE udało się jednak wykryć co faktycznie zasila i podtrzymuje wielowiekowe płonięcie tego świętego płomyka.
       (4) Ukazywanie się jedynie tym ludziom, którzy zasłużyli na jego zobaczenie. Aczkolwiek większość ludzi, którzy podjęli trud pielgrzymki do miejsca zaistnienia nowojorskiego płomienia, zastają go już płonącym, napotkałem też widea, że niektórzy, szczególnie ci co w swej drodze do płomienia NIE wykazują wymaganego respektu, zastają go wygaszonym i NIE są w stanie go zapalić - nawet jeśli usilnie się starają.
       (5) Płonięcie bez generowania oddziaływującego na otoczenie ciepła ani dymu czy sadzy. Płomienie zasilane podziemnym gazem typowo generują sporo ciepła, dymu i sadzy, jakich znaczące oddziaływania zmieniają cechy ich otoczenia. Stąd przykładowo na wideo o adresie https://youtu.be/UhjXhh-jhWA - pokazującym płomyki z góry Chimera w Turcji zasilane podziemnym gazem, a także na wideo o adresie https://youtu.be/a5Dv2o1em8M - pokazującym podobne płomyki z okolic Murchison w Nowej Zelandii, też zasilane podziemnym gazem, owe typowe produkty i następstwa spalania gazu są wyraźnie udokumentowane. Tymczasem w nowojorskim wieczystym płomieniu, NIE widać: (a) ani kłębów pary wodnej w jaką powinny być zamieniane odpryski wodospadu przez taki indukujący ciepło płomień gazowy, (b) ani owa maleńka grota skalna (w jakiej "gaz" ten jakoby płonie) jest zadymiona, zapełniona wyziewami i rozgrzana niemal do czerwoności przez ów długotrwale płonący tam ogień, (c) ani też płomień ten NIE gaśnie - chociaż zwykły płomień gazowy szybko zostałby wygaszony opryskującą go wodą.
       (6) Zawieranie ukrytych dowodów na swe nadprzyrodzone pochodzenie. Przykładem takich dowodów przykładowo jest kształt (i kolor) samego płomienia. Płomienie gazowe mają kształt jakby "postrzępionego" oraz chaotycznie drgającego i zawijającego się liścia. Ich kolor typowo jest niebieski. Tymczasem nadprzyrodzony płomień zachowuje się dostojnie, tańczy fascynująco, jest jednolity (niepostrzępiony) i ma unikalnie intensywny czerwony kolor zachodzącego (lub wschodzącego) Słońca.
       (7) Niezdolność dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej do ustalenia faktycznego mechanizmu powstawania tego płomienia. W kilku co odważniejszych publikacjach na temat nowojorskiego płomienia zawarte jest napomknięcie, że oficjalna nauka nadal NIE jest w stanie wyjaśnić zadowalająco i sprawdzalnie, skąd ów płomień faktycznie się bierze - na przekór iż oficjalnie rozgłasza się stwierdzenia, iż jakoby wszystko na jego temat jest proste i doskonale już wiadome. Przykładowo, naukowcy nadal mają zasadnicze trudności z pomierzeniem, empirycznym przebadaniem, oraz naukowym udokumentowaniem: (a) "jaki" naprawdę "gaz" się pali, (b) "skąd" ten "gaz" tam się bierze, (c) "dlaczego" produkty i proces spalania owego nowojorskiego "gazu" różnią się aż tak znacząco od produktów i procesu spalania naturalnych gazów w innych wskazywanych powyżej miejscach świata (np. w Chimera z Turcji, czy w Murchison z Nowej Zelandii), itp. Powinienem tutaj dodać, że w punktach #J1 do #J3 i w podpisie pod #J1a ze swej strony o nazwie 1985_teoria_wszystkiego.htm, a także we wpisie #349 do blogów totalizmu, zaprezentowałem dowody iż światło można dowolnie wysterować i ukształtować, oraz że Bóg swą zdolność sterowania światłem już wiele tysięcy lat temu opisał nawet w Biblii. Ta zaś umiejętność pozwala Bogu zasymulować oglądanie opisywanego tu płomienia w dowolnym miejscu, czasie, cechach oraz w demonstracji dowolnego zachowania przez ten płomień! Dla Boga NIE istnieje więc nic niemożliwego.
       Co ciekawe, dnia 2022/10/01 natknąłem się na jeszcze jedno miejsce na świecie, które obok Petone opisanego w #J3 powyżej i nowojorskiego "Chestnut Ridge Park" opisanego w tym podpisie do #J3v, jest już trzecim znanym mi miejscem świata, gdzie takie tańczące i niewytłumaczalne naukowo cudowne płomienie NIE tylko iż się ujawniły (a na tym trzecim miejscu jest aż 9 płomieni) ale w dwóch z tych miejsc były one także (oraz są do dziś) obserwowane i czczone od wieków. Opisy i filmy z tego trzeciego miejsca można wyszukiwać w Internecie za pomocą np. słów kluczowych Jwala Devi Temple in Kangra India Eternal Flame (znaczących: Świątynia Jwala Devi w Kangra India Wieczysty Płomień). Z wideów jakie oglądałem o tych płomieniach, a także z ich obiektywnych opisów jakie unikają "naukowo stronniczych" spekulacji i uwag, jasno wynika, że płomienie te charakteryzują się również wszystkimi wyżej wymienionymi 7 cechami nadprzyrodzonych ogni. To z kolei oznacza, że prawdopodobnie za pomocą wszystkich trzech opisanych tutaj obszarów nadprzyrodzonych ogni Bóg wyznaczył i już wskazuje dla tych z ludzi, którzy są otwarci na prawdę, co najmniej trzy odmienne "święte obszary" na świecie, do których, zgodnie z tym, co opisałem w #A3 do #A3abc ze strony klasa.htm oraz w poście #352 do blogów totalizmu, zwykli (a nawet biedni) ludzie mogą teraz odbywać pielgrzymki, aby modlić się do Boga o Łaskę w czymś ogromnie dla nich istotnym.


Widea #J3xyz, blog #303: Wszystko co Bóg czyni i czemu pozwala się zamanifestować za pośrednictwem albo natury, albo słów i działań ludzi, faktycznie jest istotną częścią gigantycznego boskiego planu nastawionego na dobro wielu ludzi. Innymi słowy, wszystko co Bóg czyni, jest np. częścią gigantycznego planu edukowania i postępu całej ludzkości - nawet jeśli wygląda to jedynie jak coś małoznaczące lub krótkotrwałe.

Motto wideów #J3xyz: "Nawet jeśli działasz samotnie i wierzysz iż jesteś jedyną osobą na świecie, która dane coś czyni, faktycznie jesteś tylko jedną z elementarnych składowych większego planu realizowanego i koordynowanego przez Boga, w którego urzeczywistnienie Bóg angażuje wielu wymaganie zainspirowanych ludzi."

Metoda postępowania Boga, że każde zaaprobowane lub urzeczywistnione przez Niego zdarzenie i działanie zawsze jest taką elementarną składową jakiegoś większego boskiego planu, powoduje że także moja obserwacja płonącego krzewu wodorostu opisanego w punkcie #J3 powyżej na niniejszej stronie, wprawdzie może sprawiać wrażenie nieistotnej i przypadkowej, jednak z całą pewnością jest którymś z fragmentów większego planu jaki Bóg właśnie wprowadza w życie. O takiej roli "składowej większego boskiego planu" wypełnianej przez każde zdarzenia lub każdą manifestację, ja wiem już od dawna z aż całego szeregu teoretycznych przesłanek. Przykładowo, jedną z tych przesłanek jest filozoficzna zasada, że każde zdarzenie lub każda manifestacja jest skutkiem jakiejś przyczyny, która jest skutkiem jeszcze innej poprzedzającej ją przyczyny, zaś pierwotną przyczyną całego formowanego w ten sposób łańcucha przyczynowo-skutkowego musi być sam Bóg. Inną przesłanką są wyniki moich badań nad boskimi metodami działania, opisywanymi na całym szeregu stron linkowanych hasłami ze strony o nazwie skorowidz.htm. Jeszcze zaś inną taką teoretyczną przesłanką jest działanie boskiego systemu rządzenia, edukowania i egzaminowania ludzi, jaki opisałem w punkcie #J5 poniżej na tej stronie. Co jednak najciekawsze, dane mi też już było poznać pierwsze praktyczne potwierdzenie, że powyższa moja obserwacja płonącego krzewu z plaży w Petone, jest tylko jednym z licznych fragmentów większego boskiego planu. To pierwsze potwierdzenie zostało mi ujawnione z okazji ogłoszenia przez NZ kościół katolicki, że niedziela 7 października 2018 roku była dorocznym dniem modlitw ku intencji czcigodnej Suzanne Aubert. Od szeregu już "ludzkich lat" kościół ten prowadzi bowiem proces jej kanonizacji na świętą, obecnie zaś apeluje do wierzących aby modlili się do Boga o ujawnienie cudów jakie są niezbędne aby móc uznać ją za świętą. Łącznikiem zaś i powodem dzięki jakiemu zwolna ujawnia się bezpośredni związek pomiędzy obserwacją płonącego krzewu w Petone, a owym religijnie istotnym planem kanonizacji Suzanne Aubert, jest zapowiedź zawarta w już szeroko upowszechnianych w internecie publikacjach na ten temat, że kiedy kanonizacja ta zakończy się sukcesem, wówczas stworzony zostanie w NZ szlak religijnych pielgrzymek śladami Suzanne Aubert. Trasa zaś fragmentu tego szlaku będzie przebiegała w pobliżu miejsca w Petone, gdzie ja widziałem właśnie ów płonący krzew wodorostu opisany w punkcie #J3 powyżej. Jeśli więc intencją Boga w pokazaniu mi owego płonącego krzewu było przyszłe oficjalne uznanie tego obszaru za miejsce "chrześcijańsko święte", wówczas ów większy boski plan, którego składową było m.in. pokazanie owego płonącego krzewu, zapewne będzie obejmował między innymi jakiś sposób włączenia tego świętego miejsca do szlaku przyszłej religijnej pielgrzymki śladami Suzanne Aubert. Wszakże w miłości Boga do wszystkich ludzi, a także w filozofii życiowej czcigodnej Suzanne Aubert, leży zasada równego traktowania wszystkich i wszystkiego - bez względu na religię i na rasę do jakich są zakategoryzowani. Jeśli więc kiedykolwiek trwały szlak omawianej tu pielgrzymki faktycznie zostanie stworzony, wówczas zgodnie z tą zasadą, a także z logiką, jego składową powinna stać się też możliwość wizyty pielgrzymów w opisywanym tu szczególnym miejscu z Petone - gdzie będą oni mogli modlić się do Boga o wszystko co do czego już im wiadomo, iż w cudownych miejscach świata może to uzyskać błogosławieństwo spełnienia. Niestety, aczkolwiek owa zasada i wniosek logiczny same się nasuwają, w dzisiejszych czasach, kiedy istnieje już ponad 1000 odmiennych odłamów chrześcijaństwa, zaś każdy z nich skupia swą uwagę na tym co go dzieli od innych oraz każdy uważa siebie za ów "jedyny poprawny", włączenie do katolickiego szlaku pielgrzymkowego świętego miejsca zainicjowanego modlitwami prezbyterianów wcale NIE będzie ani proste, ani łatwe. Wszakże tylko w maleńkim Petone, zamieszkałym przez mniej niż 7 tysięcy mieszkańców (w/g cenzusu z 2013 roku), ja wiem o istnieniu i działaniu co najmniej 11 kościołów, każdy z których skupia wierzących z drastycznie odmiennego odłamu chrześcijaństwa (tj. wiem już o następujących kościołach - aczkolwiek posądzam iż może być ich w Petone nawet jeszcze więcej: Congregational Christian Church Of Samoa - 132 Cuba St, Greek Orthodox Community Church - 23 Bay St, HCUC - Wesley Multicultural Methodist Chruch - 42 Nelson St, Petone Baptist Church - 38 Buick St, Petone Spiritualist Church - 88 Richmond St, The Salvation Army Church - 72 Cuba St, Sacred Heart Catholic Church - 41 Britannia St, St Augustine's Anglican Church - 12 Britannia St, St David's Multicultural Church - 2 Britannia St, The Church of Jesus Christ of Latter-Day Saints - 2 Kensington Ave, The Olive Tree Church - 476-486 Jackson St). A Petone wcale NIE jest miejscowością o największej liczbie odmiennych kościołów - wszakże otaczające to miasteczko miejscowości, np. Wainuiomata, Lower Hutt, czy Wellington, mają takich kościołów (a stąd i religijnych podziałów) nawet znacznie więcej. Ja nigdy też NIE odnotowałem, aby którykolwiek z tych kościołów utrzymywał jakiekolwiek oficjalne związki czy współpracę z innymi - tak jak wiemy, iż na codzień taką współpracę praktykowała Suzanne Aubert, oraz jak czynili inni duchowni jej czasów. Stąd zapewne, aby prezbyteriańskie miejsce "płonącego krzewu" z Petone móc oficjalnie włączyć do katolickich pielgrzymek, potrzebnych byłoby wiele modlitw, sporo dalszych interwencji Boga, a także znaczny wysiłek i dobra wola wielu ludzi wierzących iż uwagę trzeba skupiać na tym co nas łączy, zamiast na tym co nas dzieli. Ponadto, w obecnej kruchej sytuacji pogłębiającego się ateizmu, braku odpowiedzialności, dalekowzroczności, wizji i bibilijnej wiedzy u dzisiejszych ludzi, dodatkowo jeszcze pogarszanej podwyższaniem murów dzielących poszczególne odłamy chrześcijaństwa, potrzebne byłyby też liczne modlitwy o pomoc i inspirację Boga dla znalezienia rozwiązania jakie w przyszłości NIE postawiłoby żadnego z kościołów ani z ich wiernych w trudnej lub przegranej sytuacji, bez względu na to co długoterminowo Bóg zaplanował w sprawie pobłogosławienia Nowej Zelandii i jej mieszkańców udostępnieniem im chrześcijańsko świętego miejsca potencjalnie zwiastowanego owym "płonącym krzewem" z plaży w Petone. Niniejszym wskazuję więc zainteresowanym osobom linki do trzech najważniejszych moim zdaniem wideów gratisowo dostępnych dla każdego w youtube.com, które to widea zapewne ilustrują sobą m.in. dyskretnie zainspirowane i nam przekazywane przez Boga fragmenty Jego nadrzędnego planu w owej sprawie. (Uwaga, niemal wszystkie widea i publikacje o Suzanne Aubert, wraz z tymi, linki do których wskazuję poniżej, są w języku angielskim - jeśli więc czytelniku sam NIE znasz tego języka, wówczas lepiej jeśli będziesz je przeglądał z youtube.com razem z kimś kto zna angielski.)

Linki do widea #J3x o adresie: https://youtu.be/QivzdX2LCII (1:20 min - aby przeglądnąć to wideo kliknij na któryś z podanych tu linków): W Nowej Zelandii, czyli kraju większość mieszkańców którego jest albo emigrantami, albo też potomkami emigrantów, podjęto proces kanonizacji na świętą francuskiej emigrantki, Suzanne Aubert (1935-1926) - patrz strony internetowe dostępne poprzez Google i poświęcone tej niezwykłej kobiecie, która do dziś budzi podziw i najgłębszy szacunek. Przy życiowych osiągnięciach i poglądach tej emigrantki, to co osiągają oraz w co wierzą dzisiejsi nawet najwybitniejsi lokalnie urodzeni ludzie, wygląda bardzo blado i mizernie. Przykładowo, stworzyła ona unikalny dla NZ, nowy religijny order katolicyzmu, zwany "Siostry Współczucia" (w angielskojęzycznym oryginale zwane "Sisters of Compassion"). Opiekowała się chorymi, sierotami, bękartami, starszymi, niedołężnymi, oraz tymi których społeczeństwo odrzuciło. Otworzyła też pierwszą w NZ kuchnię serwującą głodującym darmową zupę - która to kuchnia działa do dziś i na wzór której ostatnio powstaje coraz więcej podobnych jej kuchni. Stworzyła darmowy system pomocy socjalnej. Była też przyjaciółką Maorysów - na pomocy i radach której oni polegali jak na przysłowiowym Eliaszu. Napisała sporo imponujących publikacji poświęconych leczeniu najróżniejszych chorób nowozelandzkimi ziołami. Jej religijny order stał się też największym w NZ producentem lekarstw ziołowych faktycznie leczących ówczesne istotne choroby z jej czasów. (Czyli lekarstw lepszych od dzisiejszych - wszakże zamiast leczyć, obecne lekarstwa typowo łagodzą jedynie symptomy chorób aby zaspokajać czyjąś zachłanność poprzez dożywotnie uzależnianie chorych od kupowania i zażywania tych lekarstw - po szczegóły patrz punkty #I1 do #I3 na mojej stronie o nazwie healing_pl.htm.) Była pionierką leczniczego użycia marihuany - czyli w przeciwieństwie do dzisiejszych polityków i niektórych pseudo-moralistów, którzy potrafią jedynie zakazywać wszystkim ludziom to czego złe następstwa kilku nielicznych zacznie nadużywać, wiedziała iż wszystko co Bóg stworzył i nam udostępnił może służyć zarówno dobru, jak i złu, a stąd faktyczny postęp i moralność wcale NIE polegają na zakazywaniu, a na poznaniu i na szerokim upowszechnianiu wiedzy jak wykorzystywać dobro przez dane coś wnoszone, a jednocześnie jak unikać złych tego następstw. Jej motywacją do działania było, że "wszyscy ludzie są równi - bez względu na to jaką religię praktykują i z jakiego kraju pochodzą", oraz że pomagać trzeba natychmiast i w miejscu gdzie zło zaistniało. Módlmy się więc wszyscy aby Bóg szybko urzeczywistnił cuda związane z tą niezwykłą kobietą - jakie w kościele katolickim są wymagane dla ogłoszenia ją świętą. Wszakże w dzisiejszym rosnąco zakłamanym i wypaczonym świecie jest ona coraz bardziej nam potrzebnym przykładem ludzkich wartości moralnych i niedoścignionym wzorcem do naśladowania.

Linki do widea #J3y o adresie: https://youtu.be/IZiWNqhFo2Q (0:30 min - kliknij na któryś z tych linków aby przeglądnąć owo wideo): Wideo to ilustruje planowaną trasę religijnych pielgrzymek po Nowej Zelandii śladami Suzanne Aubert - o jakich to pielgrzymkach już opublikowane materiały sugerują, że kościół katolicki obiecuje stworzyć możliwość masowego ich odbywania przez zainteresowanych wiernych zaraz po tym jak Suzanne Aubert zostanie ogłoszona świętą. Jest to ogromnie konstruktywna, moralnie poprawna i religijnie potrzebna inicjatywa. Wszakże z europejskich doświadczeń o szlakach katolickich pielgrzymek już wiadomo, że kościół tak je nadzoruje i utrzymuje, iż typowo zabezpieczają one pielgrzymom NIE tylko bezpieczne i wysoce edukujące podróżowanie, ale także darmowe lub tanie noclegi oraz podstawowe wyżywienie. Wdrożenie więc tych samych zasad w NZ pozwoliłoby wierzącym pielgrzymom z nawet najskromniejszymi zasobami finansowymi tanio zwiedzić praktycznie całą Nową Zelandię oraz na własne oczy podziwiać stworzone przez Boga wspaniałości i cuda jakimi Bóg obdarzył ten normalnie jeden z najdroższych w świecie i jednocześnie widokowo najwspanialszych krajów turystycznych. Wszakże ochotnicy kościoła katolickiego zadbają o wszystko wzdłuż całej trasy owych pielgrzymek. Przez zaś "przypadek" tak się też złożyło, że w wielu segmentach pielgrzymkowej trasy rząd Nowej Zelandii już wybudował turystyczne trasy rowerowe jakie pozwalają na tanie i interesujące podróżowanie rowerami (lub nawet piechotą). Jednocześnie przebieg trasy tych pielgrzymek pokrywa się z widokowo najpiękniejszymi oraz turystycznie najciekawszymi obszarami wartymi zwiedzenia w Nowej Zelandii - jakie to obszary NIE tylko są celami wizyt wycieczek i turystów organizowanych przez oficjalne agencje, ale także kryją liczne cuda i niezwykłości oficjalnie przemilczane, jednak opisywane w szeregu moich publikacji. Linki do opisów najważniejszych z tych oficjalnie przemilczanych niezwykłości Nowej Zelandii podam pod następnym (dolnym) z linkowanych stąd wideów. Odnotuj także, iż planowana trasa owej pielgrzymki przebiega przez Wellington, czyli bardzo blisko petońskiej plaży i krzyża opisywanych w punkcie #J3 powyżej - o której to lokacji zwolna ujawniają się najróżniejsze zdarzenia i przesłanki sugerujące iż z dużym prawdopodobieństwem jest to "miejsce chrześcijańsko święte", a stąd że pod ciężarem empirycznych obserwacji i doświadczeń ludzkich z upływem czasu zostanie ono potwierdzone jako takie. To zaś oznacza, że nawet najbiedniejsi Nowozelandczycy, którzy w przypadku konieczności modlenia się bezpośrednio do Boga o coś ogromnie dla nich ważnego NIE byliby w stanie sfinansować swojej podróży do któregoś z zaoceanicznych miejsc świętych znanych ze spełniania modlitewnych próśb kierowanych do Boga, obecnie będą mogli w swym własnym kraju modlić się np. o uzdrowienie czy o wypełnienie jakiegoś szczególnego życzenia - stąd NIE będą już musieli daleko i długo podróżować aby móc pomodlić się o to samo w jakimś zagranicznym świętym miejscu z odległego kraju.

Linki do widea #J3z o adresie: https://youtu.be/vP3hZrbVdd8 (8:30 min): Wideo to ujawnia materiał dowodowy o jednej z oficjalnie nieuznawanych niezwykłości Nowej Zelandii, mianowicie o obecnie już zasypanej popiołem wulkanicznym prawdopodobnie ogromnej piramidzie z płaską powierzchnią górną (tj. typu używanego w Amerykach m.in. do obrządków religijnych) - lokalnie znanej pod nazwą Kaimanawa Wall. (Najbliżej NZ położona inna piramida z taka płaską powierzchnią górną, to "Borobudur" z Indonezji, pokazany między innymi na 11 minutowym polskojęzycznym wideo o tytule Tajemnica Niezwykłej Piramidy Borobudur z Indonezji.) Podobnie jak jest to z innymi oficjalnie nieuznawanymi niezwykłościami NZ, linki do najważniejszych z których tutaj wskażę, niedaleko od tej kamiennej struktury "Kaimanawa Wall" przebiega planowany przez NZ kościół katolicki przebieg trasy religijnej pielgrzymki śladami Suzanne Aubert. Dzięki temu uczestnicy owej pielgrzymki będą mieli okazję aby poznać niektóre z cudownych dzieł Boga, jakie nadal ukrywa obszar Nowej Zelandii, oraz jakiego istnienie nadal jest oficjalnie zaprzeczane i ukrywane. Przykładowo z badań nowej "totaliztycznej nauki" wynika, że aby dać pierwszym stworzonym przez siebie ludziom wszystko co im do życia potrzebne, oraz aby zainspirować ich przyszłe pokolenia do poszukiwań prawdy i do działań twórczych, na użytek tych pierwszych ludzi to sam Bóg postwarzał z kamienia całe starożytne miasta, piramidy, mury, świątynie, naczynia, ozdoby, przedmioty codziennego użytku, itp. - jakich istnienie na Ziemi, dla odwrócenia uwagi od Boga i od Jego stworzeniowej mocy, wrogowie Boga najpierw przypisywali organizacji i ambicjom pradawnych władców Egiptu, Inków, Chin, itp., obecnie zaś, kiedy już się okazało, że owi pradawni władcy NIE dysponowali techniką zdolną do powznoszenia tak doskonałych kamiennych monumentów - zaczęli przypisywać istotom przybyłym z gwiazd. Jednym z licznych takich boskich dzieł w starożytności postwarzanych z kamienia jest właśnie powyższa zapewne zasypana popiołem piramida z NZ - po więcej szczegółów o stworzeniu przez Boga pierwszych kamiennych piramid, murów, miast, świątyń, itp., patrz m.in. 4 z punktu #B2 na mojej stronie o nazwie humanity_pl.htm, lub wyszukaj sobie ich linki na stronie o nazwie skorowidz.htm. Do innych niezwykłości postwarzanych przez Boga w NZ i wartych odwiedzenia, jednak NIE włączanych do oficjalnych tras wycieczkowych (za to leżących na trasie, lub w pobliżu trasy, omawianej tu religijnej pielgrzymki) należą m.in.: znany wśród Maorysów jednak nadal nieodkryty dla Europejczyków "Śpiący Olbrzym" opisany w punkcie #J3.3 mojej strony god_proof_pl.htm, niezwykły "chodzący" kamień z Atiamuri NZ o nazwie "Te Kohatu-O-Hatupatu", który po przestawieniu podobno wraca na swoje uprzednie miejsce - opisany i pokazany na zdjęciu z punktu #D1 mojej strony o nazwie newzealand_pl.htm; Krzyż Celtycki oraz przylegającą do niego plażę z Petone gdzie miało miejsce moje ujrzenie telepatycznie "sprzeczającego się" ze mną płonącego krzewu wodorostu opisywanego w punkcie #J3 powyżej; kamienne "płytki Jezusa" w dobrej wierze poinstalowane jeszcze w 1999 roku na centralnym placu "Cathedral Square" z Christchurch poczym zawzięcie zwalczane przez sporo wojowniczych indywidułów - opisane w punkcie #G2 i zilustrowane na "Fot. #G1ab" ze strony przepowiednie.htm; maleńkie muzeum geologiczne z Otago University z Dunedin, w którym kiedyś znajdowały się aż dwa samorodki jakiegoś tajemniczego metalu szlachetnego nieodróżnialnego od złota, które jednak były namagnesowane - jeden z tych samorodków pokazałem na zdjęciu "Rys. #8ab", zaś razem z innym (też podobno namagnesowanym samorodkiem zwanym "Honourable Roddy" i podarowanym królowej Anglii) opisałem w punkcie #E3 ze swej strony o nazwie tapanui_pl.htm - niestety, z chwilą kiedy opublikowałem ich opisy, wszystkie te samorodki w jakiś tajemniczy sposób poznikały, podobnie jak poznikały wszystkie poodkrywane w NZ szkielety gigantów, jeden z których opisałem w punkcie #I2 na swej stronie o nazwie newzealand_pl.htm; niezwykłe wzgórze zwane "Saddle Hill" koło miasta Dunedin, o którym osoby uprowadzone do UFO (jakie kiedyś badałem w czasach swej pracy jako wykładowca na Uniwersytecie Otago) raportowały mi iż poddane były badaniom po zostaniu teleportowanym na pokład UFO jakie zawisało w jaskini istniejącej we wnętrzu tego wzgórza (legendy Maorysów twierdzą, iż w jaskini tej ma swe legowisko "płaczący" olbrzym "Taniwha") - tak jak opisałem to w punkcie #F2 swej strony o nazwie newzealand_pl.htm; miejsce eksplozji UFO z "Pukeruau" koło miasteczka Tapanui, opisane i zilustrowane na stronie tapanui_pl.htm; podziemne tunele odparowane przez UFO (np. tzw. "Cathedral Caves" i tunel pod "Grey River") opisywane m.in. w punkcie #C9.1 na mojej stronie o nazwie ufo_proof_pl.htm; oraz cały szereg jeszcze innych niezwykłości NZ - linki do jakich podałem na swej stronie o nazwie skorowidz.htm.


#J4, blog #296. Ważny jest NIE tylko kształt "serc" wypalanych przez UFO w trawie dwóch miejsc świata odległych od siebie o tysiące kilometrów, ale i wiadomości wyrażone przez te symbole miłości (tj. serca):

Motto: "W świecie rządzonym przez wszechwiedzącego i wszechmogącego Boga każde zdarzenie następuje aż dla wielu istotnych powodów naraz - w każde też takie zdarzenie Bóg wpisuje wielopoziomowe wiadomości jakich zrozumienie podnosi poziom naszej wiedzy i świadomości."

       W dawnych czasach (które jednak ja nadal pamiętam), każda historyjka miała tzw. "morał". Ponadto, jeśli zaszło wówczas jakieś zdarzenie, ludzie doszukiwali się w nim wiedzy z aż dwóch odmiennych obszarów, tj.: (1) fizykalnego (np. w jaki spsób i dlaczego to zdarzenie zaszło), oraz (2) nadrzyrodzonego (np. jaką wiedzę i przekaz od Boga do ludzi zdarzenie to sobą wnosi). Przykładowo, na końcu podpisu pod "Fot. #C2a" ze swej strony o nazwie wszewilki.htm opisałem przypadek jaki według tradycji rodzinnej zdarzył się na prastarym cmentarzu ze wsi Wszewilki. Mianowicie, miejscowy zabijaka i kazanowa, podobno aż tak silny, że twierdził iż nie boi się niczego (nawet samego diabła), założył się z koleżkami, że o północy pójdzie na wszewilkowski cmentarz i wbije kołek w grób jednego z samobójców. Kiedy rano koleżkowie znaleźli go nieżywego na owym grobie, szukali odpowiedzi NIE tylko na pytanie "jak" i "dlaczego" fizykalnie on umarł, ale także "jakie reguły i wiedzę nam przekazuje jego los" (tj. wiedzę, że "NIE ma odważnych ani silnych, kiedy przychodzi do praw tego drugiego świata").
       Tragedią ludzkości dzisiejszych czasów jest, że dla "politycznych" powodów jakie opisuję w punktach #A1 do #A4 swej strony internetowej o nazwie partia_totalizmu.htm, oficjalna nauka ateistyczna zniszczyła ową dawną tradycję, aby niezależnie od fizykalnego "jak" i "dlaczego", w każdym zdarzeniu doszukiwać się także nadprzyrodzonego przekazu reguł i wiedzy. Zniszczenie tej tradycji wynika z sukcesu z jakim oficjalna nauka ateistyczna kłamliwie wmówiła większości ludzi, że Boga NIE ma, a stąd NIE istnieje nic nadprzyrodzonego, zaś w każdym zdarzeniu należy doszukiwać się wyłącznie jego fizykalnych przyczyn i mechanizmów - co dzisiejsza oficjalna nauka ateistyczna czasami czyni (chociaż NIE zawsze - np. wcale NIE szuka ona fizykalnych przyczyn i mechanizmów rzekomego tzw. "wielkiego bangu" - zapewne bowiem większość jej pracowników jest równie pewna jak ludzie wierzący w Boga, że "wielki bang" w rzeczywistości nigdy NIE zaistniał, co zresztą niepodważalnie wynika z mojego formalnego dowodu naukowego iż Bóg jednak istnieje - zaprezentowanego w punkcie #G2 strony o nazwie god_proof_pl.htm). W następnym punkcie #J5 niniejszej strony postaram się więc wyjaśnić "czym", "jak" i "dlaczego" oficjalna nauka popełnia radykalny błąd w tej sprawie, zaś owym błędem i kłamstwami jakie z niego wynikają spycha całą dzisiejszą ludzkość ku upadkowi i ku konieczności jej oczyszczenia.
       Jest powszechnie wiadomym, że oficjalna nauka NIE tylko kłamliwie wmawia ludziom, że Bóg NIE istnieje, ale także obstaje przy wielu innych sprawach jakie coraz bardziej oddalają ją od prawdy. Przykładowo, do dzisiaj uparcie NIE uznaje istnienia UFO - implikując tym, że wszystkie osoby raportujące UFO lub badające materiał dowodowy formowany na Ziemi przez UFO, są albo kłamcami, albo też coś z nimi nie tak. Stąd przykładowo, wcale by mnie NIE zdziwiło, że jeśli "serce" wypalone w trawie pojawi się w jakimś publicznym miejscu, wówczas ktoś z naukowców z ekspertyzą od trawy wyda np. oświadczenie, że "serce" to ma około 50% "naukowej szansy", iż powstało w wyniku przypadkowego działania bezmyślnej sfory zakochanych psów, które biegały po trajektorii o kształcie serca i sikały na trawę aby uwiecznić w ten sposób swoje uczucia. (Kiedyś, gdy w NZ aktywnie działało jeszcze tzw. "skeptic society", zaś ja badałem i upowszechniałem lądowiska UFO, faktycznie natknąłem się m.in. na bardzo podobne do powyższego wyjaśnienie "sikaniem" lądowisk UFO w trawie.)
       W latach 1996 do 1998, podczas swej profesury na tropikalnej wyspie Borneo mieszkałem przy trawniku na jakim pojawił się symbol "serca". Zdjęcia tamtego "serca" pokazuję i wyjaśniam poniżej na "Fot. #J4abc". Niestety, w czasach jego pojawienia się byłem aż tak zajęty badaniem, analizowaniem i rozwijaniem fizykalnej i technicznej strony zasad działania moich Magnokraftów - czyli gwiazdolotów z napędem magnetycznym jakie ja wynalazłem, zaś o których dopiero w jakiś czas po ich wynalezieniu odkryłem, iż używają one dokładnie ten sam rodzaj napędu magnetycznego jaki używany jest przez gwiazdoloty UFO, a jednocześnie byłem też wówczas aż tak zmartwiony nieustannymi problemami, szkodami i zniszczeniami jakie działania UFOnautów (w połączeniu z ludzką nagonką na mnie za ich badanie) wywoływały w moim życiu, że też nawet NIE rozważałem innej niż fizykalna i techniczna wymowy tego co już istniejące gwiazdoloty UFO wówczas czyniły. NIE powiązałem więc wówczas symbolu "miłości" jakim wszakże było owo wypalone przy moim mieszkaniu "serce", np. z faktem iż to w tymże mieszkaniu w swoim wolnym czasie rozpracowywałem wtedy związek pomiędzy gromadzeniem w sobie energii moralnej oraz czynieniem dobra - co później doprowadziło do odkrycia aż kilku kolejnych udoskonaleń jakie Bóg powprowadzał do dusz i ciał ludzi, a jakie to udosokonalenia opisałem w punkcie #A1 swej strony internetowej o nazwie evolution_pl.htm. Nie powiązałem też pojawienia się tego "serca" przy swym ówczesnym mieszkaniu np. z faktem, iż to właśnie podczas zamieszkiwania w nim, jakie pierwszy zawodowy naukowiec na świecie przez aż 9 miesięcy przeżywałem i równocześnie naukowo badałem zjawisko tzw. totaliztycznej nirwany. Tymczasem ówczesne naukowe przebadanie przeżytej wówczas totaliztycznej nirwany z upływem czasu doprowadziło do odkrycia iż to właśnie na wynagradzaniu "pracy moralnej" poprzez zjawisko nirwany Bóg zamierza oprzeć organizację działania społeczności (tj. "ustrój") przyszłych ludzi o nieśmiertelnych ciałach - tak jak wyjaśniam to w punktach #A1 do #A4 swej strony internetowej o nazwie partia_totalizmu.htm. Ponadto, ta sama "totaliztyczna nirwana" natchnęła mnie później do zaprojektowania nieporówannie doskonalszgo niż wszelkie uprzednie (w tym znacznie doskonalszego od kapitalizmu i komunizmu) ustroju politycznego jaki bazowałby na wynagradzaniu pracy moralnej właśnie doświadczaniem nirwany, stąd jaki wyeliminowałby rujnujące całą ludzkość i wypaczające charatery indywidualnych ludzi wymuszanie pracy za pomocą "strachu" i "pieniędzy" jakie praktykują wszystkie dotychczasowe ustroje na Ziemi. (Ten nowy "ustrój nirwany", jaki okazuje się być nieporównanie doskonalszy od wszystkich znanych poprzednio ustrojów na Ziemi, też opisałem szczegółowiej w owych punktach #A1 do #A4 swej strony partia_totalizmu.htm - mając nadzieję, że zainteresuje on usilnie dotychczas eksploatowanych ludzi, a stąd że znajdą się ochotnicy jacy pomogą mi go wdrożyć na Ziemi już obecnie. Niestety, zawiodłem się i w tej sprawie. Nawet bowiem ani przysłowiowy "pies z kulawą nogą" NIE zainteresował się tym wspaniałym ustrojem, jaki dla dobra ludzkości został zaprojektowany i wprogramowany w nasze dusze osobiście przez samego Boga.)
       Powyżej opisane fakt zacząłem wiązać dopiero w 2007 roku, kiedy to opracowałem pierwszy w świecie formalny dowód naukowy na istnienie Boga przeprowadzony metodami logiki matematycznej, który opublikowałem potem m.in. w punkcie #G2 strony god_proof_pl.htm. (Odnotuj, że przed 2007 rokiem też formalnie dowiodłem istnienia Boga aż kilkoma odmiennymi metodami, tyle że uprzednio użyłem w tym celu empirycznych metod dowodzenia, odmiennych od owej najszerzej uznawanej w dzisiejszym świecie teoretycznej "metody logiki matematycznej". Opisy tamtych moich wcześniej użytych metod dowiedzenia istnienia Boga wyszczególniłem i polinkowałem między innymi w punkcie #G3 z wyżej wymienionej strony o nazwie god_proof_pl.htm.) Sformułowanie owego formalnego dowodu na istnienie Boga zwolna bowiem mi uświadomiło, że "UFO i UFOnauci są jedynie tymczasowymi "symulacjami" wysyłanymi przez Boga na Ziemię dla zrealizowania istotnych boskich celów" (które to cele NIE zawsze muszą okazywać się przyjemne dla doświadczanych nimi ludzi - np rozważ pełnienie przez UFOnautów roli "aniołów śmierci" jaką opisałem w 3 z punktu #A2 swej strony o nazwie 2030.htm). Pełne ugruntowanie u mnie wierzenia, że pojawienie się "serca" wypalonego w trawie przez UFO, niezależnie od swego znaczenia fizykalnego i technicznego jako manifestacji określonego użycia praktycznego zasad działania gwiazdolotów z napędem magnetycznym (tj. działania jakie ja wynalazłem dla zastosowań w moim Magnokrafcie), wyraża też sobą nadprzyrodzone przekazy od Boga (np. przekazy miłości), nastąpiło dopiero po głębokim przemyśleniu powodów "dlaczego" przy krzyżu celtyckim opisanym uprzednio w punkcie #J3 tej strony dane mi było zobaczyć ów "płonący krzew" zgodnie z Biblią oznaczający "chrześcijańsko święte miejsce". Przemyślenia te ujawniły mi bowiem, że wszystkie trzy zarysy "serca" jakie w swym życiu znalazłem wypalone w trawie, oznaczają miejsca w jakich zaszły zdarzenia posiadające przełomowe znaczenie dla chrześcijaństwa, a stąd jakie w sensie wiary są świętymi miejscami.
       W punkcie #J3 i na "Fot. #J3c" niniejszej strony opisałem i pokazałem wypalenie trawy o kształcie "serca" (tj. symbolu miłości), jakie sfotografowałem przy celtyckim krzyżu z nowozelandzkiego miasteczka Petone. W niniejszym punkcie pokażę i opiszę takie same "serco-kształtne" wypalenie trawy jakie sfotografowałem przy swym mieszkaniu w odległym o tysiące kilometrów od Petone mieście Kuching na tropikalnej wyspie Borneo, w którym to mieszkaniu odkryłem i opisałem istnienie "energii moralnej" (zwow) a także przeżyłem "totaliztyczną nirwanę" jaka spowodowała późniejsze wypracowanie owego idealnego ustroju politycznego opisywanego w punktach #A1 do #A4 mojej strony partia_totalizmu.htm - Wszakże pojawienie się podobnie fizykalnie wypalonych "serc" (symboli miłości) w dwóch miejscach świata odległych od siebie o tysiące kilometrów, wnosi sobą aż kilka istotnych przesłań. Warto więc zastanowić się na bazie ustaleń mojej Teorii Wszystkiego zwanej Koncept Dipolarnej Grawitacji "jakie" są to wiadomości (tj. co "serca" te symbolizują) oraz "dlaczego" pojawiły się one w owych dwóch miejscach świata. Potem warto będzie też poznać z punktów: niniejszego i #J7 tej strony, jak teoria gwiazdolotu mojego wynalazku nazywanego Magnokraft wyjaśnia techniczne zasady wypalania lądowisk o kształcie "serca", oraz jak trudnie fizykalnie jest wykonanie wypalenia takiego kształtu "serca" w trawie - nawet jeśli posiada się do swej dyspozycji gwiazdolot o cechach mojego Magnokraftu. Jak bowiem się okazało w praktyce, kiedy razem z utalentowanym graficznie Dominikiem Myrcik próbowaliśmy komputerowo wygenerować zaledwie ilustrację pokazującą jak obwody magnetyczne Magnokraftów podczas lądowania wypalają w trawie zarysy takiego "serca", trudności komunikowania się emailem na odległość dla wyjaśnienia złożonych szczegółów działania napędu Magnokraftów okazały się aż tak duże, iż do chwili pisania niniejszego paragrafu zajęło nam już niemal dwa miesiące nieustannych konsultacji i współpracy, zaś rysunki wyczerpująco wyjaśniające i ilustrujące zasadę wypalania takiego "serca" nadal NIE są gotowe. Tłumacząc to więc np. na dzisiejszy stan techniki i na możliwości dzisiejszych ludzi w kierowaniu skomplikowanych wehikułów takich jak Magnokrafty, posądzam że nawet gdyby ludzkość dzisiaj już posiadała latające Magnokrafty, narazie ich piloci nadal NIE byliby w stanie w zamierzony sposób wypalać w trawie zarysów "serca". Natomiast np. wyłożenie zboża Magnokraftami w zarys któregoś z powszechnie pojawiających się na Ziemi tzw. "piktogramów" - np. tego jaki pokazałem i opisałem w punkcie #A6.1 swojej strony o nazwie portfolio_pl.htm, moim zdaniem nawet dla całych ogromnych instytucji takich jak NASA - na obecnym poziomie rozwoju technicznego których ich pracownicy wykazują podstawowe trudności ze zrozumieniem działania Magnokraftów, zapewne wogóle NIE byłoby jeszcze możliwe dla ludzi. Fakt więc, że takie "serca" i "piktogramy" pojawiają się jednak na Ziemi, ujawnia jak nadrzędna w stosunku do ludzi jest inteligencja i umiejętności istot sterujących gwiazdolotami UFO, oraz jak istotne jest dla nich aby przekazać ludzkości informacje wyrażane owymi "sercami" oraz "piktogramami".
       Symbol "serca" w praktycznie wszystkich kulturach świata oznacza miłość, miłość Boga, sumienie, dobroć, wdzięczność, uznanie, szacunek, miłosierdzie, zrozumienie, podświadomą wiedzę (jako przeciwstawność rozumowej wiedzy - rozważ fragment utworu "Romantyczność" Adama Mickiewicza: "miej serce i patrzaj w serce"), oraz kilka jeszcze innych nadprzyrodzonych i pozytywnych znaczeń. Symbol ten nabiera też szczególnego znaczenia, jeśli zostaje stworzony w jakiś nadprzyrodzony sposób, np. w formie lądowiska UFO, czy zarysu wzrostu słoi drzewa. Ja w swoich publikacjach dokumentuję zdjęciami, że lądowiska UFO najróżniejszego kształtu pojawiały się praktycznie pod oknami każdego mieszkania jakie w swym życiu zajmowałem - np. patrz "Rys. #A2" z tomu 1 swej monografii [1/4]. Na dodatek, w swych naukowych badaniach UFO analizowałem setki dalszych lądowisk UFO, jakie celowo wyszukiwałem wówczas na łąkach, polach i w zasiewach. Wśród owych setek lądowisk jakie przebadałem, tylko dwa - jakich fotografie pokazuję w niniejszej "części #J" tej strony, miały właśnie ów wyraźnie widoczny kształt "serca". W sumie zaś, w swych badaniach setek lądowisk UFO, pamiętam iż napotkałem zaledwie trzy lądowiska o kształcie "serca" - większe, trzecie z nich (po UFO typu K5), niestety wypalone niekompletnie, a stąd u oglądającego mogące budzić najróżniejsze wątpliwości (kliknij na niniejszy link aby je zobaczyć), napotkałem i sfotografowałem w dniu 2008/9/11 w malezyjskim miaście Melaka w obszarze, w którym upowszechniający tam chrześcijaństwo Portugalczycy, wkrótce po podboju Melaka w 1511 roku zbudowali pierwszy w Azji europejski kościół, a także zbudowali pierwszą zarządzaną przez Europejczyków twierdzę - obecnie już nieistniejącą. Ta więc rzadkość owych "serc" dla mnie jest informacją, że przekaz "miłości" jakie opisywane tu dwa "serco-kształtne" lądowiska UFO sobą reprezentowały jest unikalny i wyjątkowo ważny. Jeśli zaś chodzi o treść przekazu jaki wyrażają sobą znacząco bardziej niż "serca" kompleksowe "piktogramy" pojawiające się w zbożach, to moim zdaniem są one manifestacjami dezaprobaty i pokpiwania z ludzkiej krótkowzroczności, zarozumiałego uporu i braku logiki, ponieważ ich treść możnaby interpretować np. słowami "ludzie, przestańcie się okłamywać nawzajem i zacznijcie w końcu uznawać prawdę jaką od dawna ujawnia wam moja pierwsza w świecie i nadal jedyna naukowa Teoria Wszystkiego z 1985 roku - z powodu prześladowań upowszechniana po świecie pod swoją pierwszą nazwą Koncept Dipolarnej Grawitacji, a także ujawnia wam konstrukcja, działanie i teoria mojego gwiazdolotu zwanego Magnokraft.
       Od czasu ujrzenia opisywanego tu płonącego krzewu, kiedykolwiek tylko pogoda mi na to pozwala, ja wychodzę obecnie na spacer po plaży koło petońskiego celtyckiego krzyża, aby sprawdzić czy przypadkiem NIE pojawi się tam ponownie opisywany w punkcie #J3 płomień, a także aby zbadać co nowego tam się dzieje. Wszystko też co dotychczas tam odnotowałem, zaś co nadawało się do opublikowania, opisałem w niniejszej "częsci #J" tej strony. Analizując te zdarzenia, mi osobiście rzuca się w oczy kilka istotnych regularności czy wniosków końcowych. Pierwszy z nich, to że owe liczne zjawiska oraz zdarzenia, jakie opisuję w niniejszej "części #J", tylko z pozoru są ze sobą niezwiązane. Faktycznie jednak wykazują one ukryte wzajemne powiazania i linki zarówno z innymi z owych zjawisk i zdarzeń, jak i z płonącym krzewem oraz petońskim krzyżem celtyckim. Tych ukrytych powiązań jest zaś aż tak dużo, że praktycznie eliminują one prawdopodobieństwo, iż wszystko co tu opisuję to jedynie ciąg "zbiegów okoliczności" czy "przypadków" (że NIE są to jedynie "zbiegi okoliczności" ani "przypadki" naukowo wykazałem także w punkcie #J5 tej strony). Drugi zaś z owych regularności i wniosków, to że musiał istnieć jakiś istotny powód dla którego to właśnie mi przypadł zaszczyt ujrzenia płonącego krzewu na plaży w Petone. W chwili obecnej sam sobie odpowiadam na owe trudne pytanie "dlaczego ja", iż prawdopodobnie byłem najbardziej odpowiednią osobą aby informację o zaistnienia cudu pojawienia się w Petone płonącego krzewu przekazać innym bliźnim w sposób jaki NIE łamie ich "wolnej woli". Z moich badań bowiem wynika, iż wszystko co Bóg czyni, zawsze dokonywane jest w taki sposób, aby ludzie ochotniczo i dobrowolnie przekonywali się do prawdy, a NIE aby zostawali do tego przekonywania się czymś przymuszeni. To zapewne właśnie aby przymuszaniem dowodami NIE łamać niczyjej "wolnej woli", Bóg NIE pozwolił mi wykonać zdjęcia owego płonącego krzewu. To też zapewne dlatego wszystko w sprawie tego specjalnego krzyża celtyckiego Bóg pootaczał najróżniejszymi kontrowersjami. Przykładowo ów krzyż celtycki leży na wylocie na plażę krótkiej petonskiej ulicy zwanej "Tory Street". Przy przeciwstawnym zaś wylocie tej ulicy, tam gdzie wpada ona na ulicę "Jackson Street", zlokalizowana jest pizzeria zwana "Hell" (czyli "Piekło"). Co też ciekawe, w internecie sam krzyż celtycki jest m.in. propagowany jako symbol nacjonalizmu i białej supremacji - przykładowo często hitlerowcy go używali w swoich flagach i oznakach, obecnie zaś używają go różne neo-nazistowskie grupy. Warto też odnotować, że ów symbol miłości, czyli "serce", wypalone niedaleko od petońskiego krzyża, zostało wypalone przez UFO - faktycznemu istnieniu którego zarówno oficjalna nauka ateistyczna, jak i spora proporcja ludzi, nadal energicznie zaprzecza. W sumie więc, aby ktoś uznał, iż w Petone faktycznie Bóg ustanowił "chrześcijańsko-święte miejsce", musi w tym celu dobrze przeanalizować ukryte powiązania, które istnieją pomiędzy całym owym materiałem dowodowym jaki tu prezentuję, oraz musi uczynić ochotniczo to na bazie swej otwartości na poznanie prawdy, a NIE wskutek np. zostania przymuszonym do takiego uznania np. poprzez ujrzenie czegoś, co wyglądałoby jakby było niepodważalnym dowodem!

Fot. #J4a
Fot. #J4b
Fot. #J4c

Fot. #J4abc: Trzy ilustracje pokazujące wygląd i zasadę powstawania serco-kształtnego lądowiska UFO. (Kliknij na którąś z powyższych ilustracji aby zobaczyć ją w powiększeniu.)
       Fot. #J4a (góra): Moje (tj. dra inż. Jana Pająk) zdjęcie przy uformowanym na kształt "serca" (tj. symbolu "miłości") lądowisku UFO typu K3 wypalonym na trawniku koło mieszkania jakie zajmowałem podczas swojej profesury na tropikalnej wyspie Borneo. To właśnie podczas życia i pracy w tamtym mieszkaniu przeżyłem i jako pierwszy zawodowy naukowiec świata dokładnie przebadałem cudowne zjawisko "totaliztycznej nirwany" jaką opisałem na stronie nirvana_pl.htm. Zdjęcie to było pstryknięte we wrześniu 1998 roku. Odnotuj, że kształt i wielkość owego lądowiska pokrywa się z kształtem i wielkością lądowiska UFO też typu K3, jakie około 13 lat później sfotografowałem w Petone i pokazałem na poprzedniej "Fot. #J3c". Faktyczną jednak wymowę "dlaczego" owo lądowisko UFO miało kształt "serca" (tj. symbolu "miłości") wydedukowałem jednak dopiero kiedy zająłem się naukowym rozpracowywaniem przyszłościowego "ustroju nirwany" jaki w przeciwieństwie do wszystkich uprzednich ustrojów politycznych na Ziemi, zamiast jak one używać "strachu" lub "pieniędzy" w celu zmuszania do pracy, będzie motywował ludzi do ochotniczego wykonywania ciężkiej fizycznej "pracy moralnej" nagradzaniem ich przeżyciami niedoścignionej w inny sposob szczęśliwości zjawiska nirwany. Owo wyjaśnienie "dlaczego tamto 'serce' zostało wypalone przy moim mieszkaniu na Borneo" opisałem dokładniej w punkcie #A3.1 strony partia_totalizmu.htm. Tamta strona wyjaśnia też w punktach #A1 do #A4 jak Polacy zbiorowym wysiłkiem mogliby demokratycznie wprowadzić u siebie ów "ustrój nirwany" już obecnie - gdyby potrafili zdobyć się na ochłonięcie z obecnego szału egoistycznego odracania się tyłem do Boga, bliźnich i natury, poczym zaczęli słuchać przysłowiowych "głosów rozsądku". Szybkie wprowadzenie "ustroju nirwany" byłoby bowiem dowodem zrozumienia błędności i zmiany swych uprzednich postępowań oraz sposobem zbiorowego wybłagiwania od Boga uchronienia Polski i Polaków przed doświadczaniem śmierci i rozpaczy nadchodzącej zagłady ludzkości lat 2030-tych.
       Fot. #J4b (środek): Ilustracja "Rys. F35" z tomu 3 mojej monografii [1/4]. Wyjaśnia ona jak wirujące obwody magnetyczne gwiazdolotu UFO (zaczernione) zawisającego niedaleko od ziemi w pozycji wiszącej formują wypalone lądowisko w trawie. W dolnej części (c) tego "Rys. #F35" pokazany jest wygląd tak wypalonego lądowiska przyjmującego kształt pierścienia, które powstaje jeśli gwiazdolot UFO zawisa w pozycji przy jakiej jego podłoga jest dokładnie równoległa do powierzchni trawy, zaś jego obwody magnetyczne wirują dotykając ziemi. Przykłady lądowisk UFO o takim właśnie kształcie pierścienia pokazałem na "Rys. V1" z tomu 17 mojej polskojęzycznej monografii [1/5]. Z kolei przy nieruchomych obwodach magnetycznych powstaje wypalenie o kształcie (b) - tj. o koncentrycznie zbiegających się liniach. Przykład takiego lądowiska UFO pokazałem na "Fig. M4 (Upper)" z mojej angielskojęzycznej monografii [1e]. Chociaż ja sam NIE przygotowałem jeszcze rysunku, który by ilustrował jak zmieniłaby się ta sytuacje gdyby UFO zawisało pochylone pod dużym kątem, czytelnik sam może sobie wypracować, że obwody magnetyczne pochylonego gwiazdolotu wirujące po trajektoriach o kształcie "skórki z donut" powodowałyby wówczas, iż wypalone przez UFO lądowisko przyjęłoby właśnie kształt "serca" - ponieważ wtedy część owych palących trawę trajektorii wirującej " skórki z donut" zawracałaby jeszcze w powietrzu, zamiast już po wniknięciu pod powierzchnię trawy. Jak dokładnie owa "skórka z donut" wypala w trawie kształt "serca", razem z Dominikiem Myrcik staramy się to zaprezentować w komputerowo-wygenerowanych ilustracjach z punktu #J7 niniejszej strony.
       Fot. #J4c (dół): To samo lądowisko UFO w kształcie "serca" co w części "#J4a", tyle że sfotografowane około pół miesiąca później. Ponieważ jednak sfotografowałem je już bez pokazania na nim mojej osoby - zdjęcie ujawnia iż lądowisko to faktycznie ma kształt "serca" (tj. symbolu miłości), niemal identyczny do kształtu lądowiska z "Fot. #J3c" powyżej. Odnotuj tutaj, że identyczny kształt "serca" obu lądowisk UFO pokazanych na niniejszych zdjęciach "Fot. #J4ac" oraz na poprzednim zdjęciu "Fot. #J3c", zaś wykonanych w dwóch odległych od siebie o tysiące kilometrów wyspach świata, dokumentuje nam dowodowo aż cały szereg prawd naraz, których oficjalna nauka NIE chce badać, zaś o których zwykli ludzie NIE chcą wiedzieć - chociaż owe prawdy znacząco wpływają na losy życiowe każdego mieszkańca Ziemi. (Np. poczytaj-o i oglądnij-sobie bliznę na nodze pokazaną na "Fot. #B4" z mojej strony o nazwie ufo_pl.htm - a po uważnym przeegzaminowaniu swej i bliskich nogi, przekonasz się naocznie, że masz ją także, oraz że mają ją wszyscy twoi bliscy.)


#J5, blog #299. Czyżby moje opisanie działania stworzonego przez Boga zaś odkrytego i opisanego dzięki Konceptowi Dipolarnej Grawitacji systemu rządzenia, edukowania i egzaminowania ludzi, przypadkowo ujawniło co i dlaczego bibilijny Eliasz udostępnił ludzkości pod nazwą "kabała" i jej drzewo życia - oraz jak ów system stosowany przez Boga wskazuje proste sposoby przestawiania na generowanie wzrostu tych ludzi i instytucji, które dotychczas powodowały upadek:

Motto: "Stworzony przez Boga system rządzący losami ludzi i instytucji, jaki poznaliśmy z odkryć i materiałów dowodowych wypracowanych dzięki Konceptowi Dipolarnej Grawitacji, formuje efektywnie działający mechanizm zarządzający, edukujący i osądzający, który swą strukturą i działaniem przypomina drzewo życia z narzędzia o nazwie kabała udostępnionego ludziom przez bibilijnego Eliasza zapewne w celu wypracowywania nim indukujących wzrost udoskonaleń w ludzkich systemach zarządzania uprzednio znanych z powodowania upadku."

       Jeśli czytelnik przyglądnie się uważnie mojemu dorobkowi naukowemu (z obszaru wiedzy zwykle określanego jako moje "hobby" badawcze), wówczas odkryje, że większość tego dorobku stara się naukowo zidentyfikować, zdefiniować, rozpracować i opisać dla użytku innych ludzi wszystkie narzędzia Boga, które mają decydujący wpływ na przebieg, jakość i wyniki naszego życia. Proces gromadzenia tego dorobku naukowego w sposób świadomy prowadzę nieustająco począwszy od 1985 roku. W 1985 roku sformułowałem bowiem trzy najważniejsze składowe swego "hobbystycznego" dorobku naukowego, tj. moją Teorię Wszystkiego zwaną Koncept Dipolarnej Grawitacji, oraz wynikające z tego konceptu opisy wzrostowej filozofii totalizmu i opisy upadkowej filozofii pasożytnictwa. Nieświadomie zaś gromadzenie to prowadzę od początku swego życia. Do chwili więc kiedy w czerwcu 2018 roku przystąpiłem do opracowywania niniejszej "części #J" tej strony, moje publikacje zidentyfikowały i ujawniały już zainteresowanym czytelnikom nazwy, definicje i opisy ogromnej liczby tych narzędzi Boga. Stąd wysiłki jakie wówczas podjąłem aby zdefiniować to co wyjaśniam na całym szeregu swych stron internetowych, mianowicie że w naszym świecie fizycznym absolutnie nic NIE zdarza się przez tzw. "przypadek", uświadomiły mi iż nadszedł już czas, aby zestawić w jeden efektywnie działający system, poczym zilustrować graficznie te z owych narzędzi, które wpływają na przebieg, jakość i wyniki życia każdej osoby oraz każdej instytucji. W ten sposób podjąłem formułowanie opisów niniejszego punktu, a także ilustracji jakie pokazałem jako kolejne części "Rys. #J5" poniżej.
       W swoich wysiłkach opisania i zilustrowania tu wpływu poszczególnych narzędzi Boga na życie każdej rozpatrywanej osoby czy instytucji, staram się pokazać wyniki porównań procesu zarządzania osobami i instytucjami w dwóch przeciwstawnych podejściach filozoficznych, jakie w moich publikacjach powtarzają literaturowe nazwy: (1) "a priori", oraz (2) "a posteriori" - po wyjaśnienia tych nazw patrz linki do owych haseł podane na mojej stronie internetowej o nazwie skorowidz.htm. W obszarze badań naukowych jakim ja się zajmuję, podejście "a priori" (czyli od przyczyny do skutku, czyli od Boga do otaczającej nas rzeczywistości) jest reprezentowane przez mój Koncept Dipolarnej Grawitacji oraz przez wzrostową filozofię totalizmu - jakie razem wzięte stworzyły nowy rodzaj nauki, w moich publikacjach nazwywany "totaliztyczną nauką". Z kolei podejście "a posteriori" do badań (tj. od skutków do przyczyn) jest używane przez starą, upadkową "oficjalną naukę ateistyczną" - która w powodu swego przejścia na praktykowanie upadkowej filozofii pasożytnictwa ponosi odpowiedzialność za bagno w jakie jej postępowania i jej metody rządzenia ludźmi i instytucjami wprowadziły dzisiejszą ludzkość. Narzędzia i systemy używane przez obie te przeciwstawne do siebie nauki (tj. wzrostową "naukę totaliztyczną" i upadkową "oficjalną naukę ateistyczną") aby zarządzać życiem ludzi i instytucji poddanych ich wpływom, postaram się nazwać, opisać i polinkować w niniejszym punkcie, poczym zaprezentować je graficznie poniżej na "Rys. #J5".
       Moja filozofia totalizmu informuje, że aby zamienić obecny upadek ludzkości na jej wzrost, konieczne jest użycie w zarządzaniu życiem ludzi tych samych (lub bardzo podobnych) narzędzi i systemów jakie używa Bóg. Tylko bowiem kopiowanie przez ludzi dalekowzrocznych i ponadczasowo działających metod, narzędzi oraz zasad postępowania Boga daje gwarancję iż w praktyce okażą się one budujące postęp i wzrost. Moje zaś analizy narzędzi Boga, jakie zidentyfikowałem iż przy podejściu "a priori" kształtują one przebieg, jakość i wyniki życia osób i instytucji, wykazały iż narzędzia Boga można podzielić na trzy odmienne kategorie. Pierwszą i najważniejszą ich kategorię można nazwać "egzekutorami" (lub "wykonawcami") - ponieważ wprowadzają one w życie wszystko co decyduje o przebiegu, jakości i wynikach rozpatrywanego życia. We wszystkich częściach "Rys. #J5" owe "egzekutory" zilustrowałem ponumerowanymi prostokątami. Drugą kategorię tych narzędzi Boga można nazwać "mechanizmami zarządzającymi" - ponieważ rządzą one działaniem wszystkich innych narzędzi Boga. W częściach "a", "b" i "c" z "Rys. #J5" te boskie mechanizmy zarządzające pokazałem jako ponumerowane symbole "serca" - bowiem głównym powodem dla jakiego Bóg je stworzył i nieustannie obecnie utrzymuje ich działanie, jest miłość do swych stworzeń i wynikająca z owej miłości dbałość o możliwie najlepszą przyszłość tychże stworzeń. Natomiast w częściach "d" do "g" z "Rys. #J5" te same mechanizmy zarządzające, jednak użyte w upadkowych systemach zarządzania przez ludzi, pokazałem jako symbole "tarczy" - bowiem głównym powodem dla jakiego upadłe instytucje je powprowadzały i utrzymują, jest osłanianie i bronienie swych interesów, dochodów, sławy i władzy przed resztą świata usiłującą uracjonalnić ich wpływy i metody rządzenia, oraz wyeliminować ich monopole. Odnotuj przy tym, że wszystkie owe "mechanizmy zarządzające" zawsze ustanawia i kontroluje "egzekutor numer 1", który jest rodzajem twórcy czy nadawcy wszystkiego co definiuje wyniki życia "egzekutora numer 10" będącego odbiorcą zarządzania i produktów tegoż nadawcy. Trzecią i ostatnią kategorię omawianych tu narzędzi używanych do zarządzania można nazwać "produktami działań odbiorcy" - ponieważ są one generowane w następstwie postępowań i życia egzekutora numer 10 - tj. osoby czy instytucji, życie których rozpatruje się dokonywanymi właśnie analizami jako "odbiorcę (10)" działań zarządzających "nadawcy (1)". Na całym "Rys. #J5" owe produkty działań odbiorcy zilustrowałem ponumerowanymi okręgami. Pomiędzy poszczególnymi narzędziami z wszystkich trzech kategorii działają dwa rodzaje połączeń. Pierwsze z tych połączeń to "kanały przesyłu". Na "Rys. #J5" są one pokazane jako odcinki linii prostej. W każdym schemacie łączą one między sobą każde dwa narzędzia, które przesyłają sobie nawzajem jakieś produkty swego działania. Ich przykładem może być kanał przesyłu łączący narzędzia Boga numer 3 i 6. Drugie z tych połączeń to "kanały nadzoru i komunikowania się". Występują one jednak tylko w schematach wzrostu - poniżej pokazanych w częściach "a" i "b" z "Rys. #J5". Łączą one i formują "sprzężenia zwrotne" pomiędzy "egzekutorem numer 1" a każdym innym elementem lub narzędziem. Na "Rys. #J5" pokazane są one jako zakrzywione fragmenty czerwonych łuków lub elips. Ich przykładem może być połączenie pomiędzy nadawcą 1 (tj. Bogiem) a odbiorcą 10 (tj. egzekutorem numer 10) - które to bezpośrednie połączenie z Bogiem w rzeczywistym życiu działa w nas jako tzw. "sumienie". W schematach upadku, kanałów "nadzoru i komunikowania się" jest brak. Ich nieobecność jest tam też jednym z głównych powodów upadku instytucji zarządzanych bez ich udziału. Najlepiej widzimy to na przykładach dzisiejszych rządów - im mniej konsultacji i sprzężenia zwrotnego pomiędzy rządem i narodem, tym upadek tam szybszy, zaś życie pełniejsze opresji i strachu. Aż więc żal pomyśleć co czeka ludzkość, skoro w dzisiejszych nawet najbardziej demokratycznych krajach konsultacje, łączność z narodem i sprzężenie zwrotne zanikają z chwilą gdy politycy są już wybrani do rządów. Wszakże bez względu na to co "złotoustnie" jest twierdzone w tzw. "obietnicach wyborczych", po wyborach każdy z polityków albo wdraża własne "widzimisie", albo też spłaca swymi przysługami zadłużenie zaciągnięte u bogaczy za sfinansowanie bycia wybranym. W rezultacie życzenia narodu są uwzględniane tylko jeśli pokrywają się z zamiarami rządzących polityków - tak jak dokumentują to losy referendum "przeciw-klapsowego" opisanego w punkcie #B5.1 mojej strony o nazwie will_pl.htm.
       W przykładzie podejścia "a priori" do życia i do badań, ilustrowanym "Rys. #J5a" i "Rys. #J5b", a stosowanym praktycznie przez mój Koncept Dipolarnej Grawitacji i przez filozofię totalizmu (a stąd i przez nową "naukę totaliztyczną" jaką swymi badaniami właśnie tworzę), najważniejszymi "egzekutorami", czyli najważniejszymi istotami, osobami, narzędziami, lub mechanizmami, jest Bóg i osoba lub instytucja jakiej życie właśnie się analizuje. Bóg jest "egzekutorem numer 1" (czyli "nadawcą"), zaś osoba lub instytucja, życie której właśnie analizujemy (np. czytelnik, jakaś konkretna osoba, oficjalna nauka, rząd, religia, itp.) jest egzekutorem numer 10 (czyli odbiorcą). Z kolei egzekutorem napędowym, którego działanie jest rodzajem "silnika" dla całego danego systemu zarządzania np. daną instytucją, państwem, planetą, czy całym naszym światem fizycznym, jest "egzekutor numer 6".
       Istnieje sporo powodów dla których dzisiejszym ludziom, kiedyś włączając w to i mnie, z takimi trudnościami przychodzi zrozumienie i zaakceptowanie prawdy jaką staram się tu opisać i zilustrować, tj. prawdy iż dzięki stworzeniu przez Boga egzekutora numer 6 (tj. Omniplanu), każde zdarzenie z naszego świata fizycznego, nawet to najbardziej banalne, jest przez Boga najpierw bardzo starannie zaplanowane, potem wyczerpująco wytestowane w działaniu czy faktycznie jest ono najoptymalniejsze z grupy wszelkich możliwych przebiegów danego zdarzenia (tj. używając zwrotu Boga z bibilii, czy jest ono najbardziej "bardzo dobre"), a dopiero na końcu jest ono pedantycznie wyegzekwowane. Takie pracochłonne zaplanowanie, przetestowanie i egzekwowanie każdego zdarzenia przez Boga (tj. przez "egzekutora numer 1" z "Rys. #J5abc" - zarządzającego całą ludzkością i wszystkim co dzieje się w świecie fizycznym), jest możliwe ponieważ na długi "czas ludzki" zanim owo zdarzenie zachodzi, Bóg już je wprogramował do swego Omniplanu (tj. do egzekutora nr. 6). Jako zaś w takie, niezależnie od wymowy fizykalnej danego zdarzenia, Bóg ma czas, możliwość i powody, aby dodatkowo wpisać w nie najróżniejsze wielopoziomowe przekazy wiedzy, uczuć, wzorców, zasad moralnych, przykładów, itp., zamierzonych jako sposób powiększania naszej wiedzy, moralności, dojrzałości, poziomu świadomościowego, itp. - tak jak starałem się to wyjaśnić m.in. w punktach #J3 i #J4 niniejszej strony.
       Najważniejszym z powodów tych naszych trudności w zrozumieniu i zaakceptowaniu opisywanej tu prawdy (że w naszym świecie fizycznym "przypadki" nie istnieją) jest korupcja wszystkich kluczowych dzisiejszych instytucji, w tym także dzisiejszych instytucji religijnych, dzisiejszej oficjalnej nauki, polityki, bankowości, publikatorów, itp. W rezultacie bowiem tej korupcji, przez większość życia jesteśmy bombardowani kłamliwymi stwierdzeniami kapłanów, zwodniczymi zapewnieniami oficjalnej nauki, polityków, bankierów, telewizji, prasy, itp., jakie notorycznie już zaprzeczają temu co stwierdza Biblia i prawdę czego naukowymi metodami niezależnie od Biblii potwierdziły już ustalenia mojego Konceptu Dipolarnej Grawitacji i mojej filozofii totalizmu. Wszakże zarówno dzisiejsze oficjalne stwierdzenia kapłanów niemal wszystkich religii świata, a także oficjalne teorie naukowe, oraz deklaracje polityków, wmawiają nam kłamliwy obraz naszego świata fizycznego, w jakim albo zupełnie NIE ma Boga, albo też wprawdzie Bóg w nim istnieje - jednak jakoby obecnie NIE egzekwuje on swej zdolności do zarządzania "żelazną ręką" wszystkim co się dzieje w naszym świecie fizycznym. Tymczasem zarówno Biblia jak i mój Koncept Dipolarnej Grawitacji oraz filozofia totalizmu ujawniają nam wręcz odwrotną sytuację - mianowicie, że NIE tylko istnieje wszechmożny i wszechwiedzący Bóg, ale także nic w naszym świecie fizycznym NIE zachodzi bez uprzedniego zaprogramowania tego przez Boga we wręcz doskonały, wszechstronny i dalekowzroczny sposób. Przywróćmy więc prawdę do naszego zrozumienia świata jaki nas otacza i poznajmy jak sytuacja i postępowanie Boga wyglądają naprawdę w świetle ustaleń mojego Konceptu Dipolarnej Grawitacji.
       Zgodnie z moją Teorią Wszystkiego zwaną Koncept Dipolarnej Grawitacji, cały nasz świat fizyczny ma formę precyzyjnie działającego mechanizmu softwarowo-hardwarowego na "Rys. #J5" pokazanego w miejscu "egzekutora numer 6". W mechaniźmie tym składową hardwarową jest struktura materialna celowo utworzona przez Boga z programowalnej przeciw-materii, której poprawne działanie sterowane jest przez składową softwarową będącą rezydującymi w owej przeciw-materii programami przygotowanymi przez Boga. Ten "egzekutor numer 6" rezyduje w cztero-wymiarowym świecie zwanym "przeciw-światem", jaki istnieje odrębnie od naszego trzy-wymiarowego "świata fizycznego". W swoich opracowaniach cały mechanizm tego egzekutora nr 6 najczęściej nazywam "Omniplanem". Ów "Omniplan", czyli także cały nasz świat fizyczny jaki on formuje i jakiego działaniem on steruje, składa się ogromnej ilości odrębnych, niezwykle cieniutkich warstewek, ponakładanych na siebie wzdłuż niekończenie długiej rozmiarowo osi "wgłębnej (G)" przeciw-świata (tj. wzdłuż czwartego wymiaru liniowego przeciw-świata). Swą strukturą fizykalną Omniplan przypomina więc pomarszczony stos cieniutkich "naleśniczków" ponakładanych na siebie wzdłuż owej osi "wgłębnej (G)" przeciw-świata. (Więcej informacji na temat czwartego "wgłębnego (G)" wymiaru liniowego przeciw-świata jest podane w punkcie #D3 strony god_proof_pl.htm.) W każdą z tych cieniutkich warstewek, czy naleśniczków, Bóg wprogramował "zamrożoną" w bezruchu jedną z niemal nieskończonych sytuacji całego naszego trzy-wymiarowego świata fizycznego - włącznie z wszystkimi obiektami istniejącymi w całym naszym świecie fizycznym w danej chwili czasowej reprezentowanej jedną warstewką czy naleśniczkiem. Każdy zaś z nas, to jest każdy z ludzi, instytucji i istot żywych, tj. każdy z egzekutorów numer 10 będących odbiorcami działań Boga, z częstotliwością egzekwowaną przez mechanizmy sterujące zawarte w jego genach przeskakuje swoją świadomością z jednej takiej warstewki (czy naleśniczka) do następnej. Pomiary jednej z osób (DM) współpracujących ze mną ustaliły, że częstotliwość owych przeskoków pomiędzy warstewkami Omniplanu jest równa którejś z harmonicznych od 11 Hz - po szczegóły patrz punkt #D2 ze strony o nazwie immortality_pl.htm. Każdy z nas (tj. każdy z egzekutorów nr 10, czyli odbiorców rządów i działań Boga) odbiera to szybkie przeskakiwanie z jednej warstewki (naleśniczka) Omniplanu do następnej warstewki, właśnie jako upływ naszego "ludzkiego czasu" - tj. sztucznego czasu zaprogramowanego dla nas przez Boga, w jakim my ludzie (i wszelkie inne istoty żywe) się starzejemy, a jaki w swych opracowaniach nazywam "nawracalnym czasem softwarowym". W wyniku tego przeskakiwania, to co Bóg zaprogramował jako bezruchowe i podobne do sytuacji z pojedyńczej klatki filmowej, owe przeskoki naszej świadomości z warstewki do warstewki Omniplanu czynią ruchome, żywe i mające przebieg oraz cechy zmieniające się skokowo z upływem czasu - tak jak obraz w kinie zmienia się skokowo, ożywia i staje się ruchomy w wyniku szybkich przeskoków pojedyńczych klatek filmu z unieruchomionymi na nich sytuacjami. Powyższe wyjaśnienie budowy i działania Omniplanu stanowi też esencję i podsumowanie ustaleń Konceptu Dipolarnej Grawitacji o działaniu "ludzkiego czasu" oraz o budowie i działaniu naszego świata fizycznego - jakie to ustalenia, oprócz punktów niniejszego i #J6 z tej strony, wyjaśniam też szerzej aż na całym szeregu innych swych stron internetowych (których przeczytanie przez osoby zainteresowane treścią niniejszego punktu gorąco zalecałbym) - przykładowo wyjaśniam w punkcie #D3 swej strony o nazwie god_proof_pl.htm, w punktach #J2, #C3 do #C4.1, oraz #D1 i #D2 ze swej strony o nazwie immortality_pl.htm, a skrótowo także m.in. we wstępie, punkcie #G4 i częściowo też punkcie #D4 swej strony o nazwie dipolar_gravity_pl.htm. Z ustaleń tych wynika bardzo istotny dla nas wniosek, mianowicie, że wszystko co zdarza się w naszym świecie fizycznym już uprzednio Bóg uważnie i przewidująco wprogramował w warstewki czasowe swego Omniplanu - nic więc nigdy NIE zdarza się np. przez "przypadek", a wszystko zawiera wpisane w siebie wielopoziomowe cele i informacje jakie Bóg zamierza tym osiągnąć i przekazać do naszej wiadomości.
       Dzięki swemu Konceptowi Dipolarnej Grawitacji do chwili obecnej zdołałem już zgromadzić i opisać w swych publikacjach ogromny materiał dowodowy jaki potwierdza, że faktycznie opisany powyżej Omniplan został stworzony przez Boga w sposób na jaki go opisałem i działa tak jak go opisałem. Materiał ten zaprezentowałem relatywnie dobrze w innych swych publikacjach, zaś linki do niego można znaleźć w skorowidz.htm. Na jego temat istnieje też coraz więcej wideów w YouTube - tyle że trzeba znać mój Koncept Dipolarnej Grawitacji aby widea te móc poprawnie zrozumieć. Aby niepotrzebnie NIE wydłużać niniejszego punktu, NIE będę tu już powtarzał opisów tych dowódow. Wspomnę tu tylko, że obejmują one m.in. empiryczne dowody: iż "ludzki czas" faktycznie upływa skokami, iż nasz czas jest nawracalny - bowiem wielu ludzi, istot, lub obiektów jest cofanych do tyłu w czasie lub przypadkowo "wypada" przez czasowe "portale" do czasów innych niż ich własne, iż cofnięcia "ludzkiego czasu" często zmieniają dookoła nas pamiętaną uprzednio rzeczywistość, iż istnieje "deja vu", itd, itp.
       Dzięki powyżej opisanej budowie i działaniu całego naszego świata fizycznego, wszystkie zachodzące w nim zdarzenia następują wyłącznie ponieważ uprzednio Bóg wprogramował je już do Omniplanu - czyli do "egzekutora nr 6" z "Rys. #J5abc". Innymi słowy, na przekór tego co kłamliwie nam wmawiają naukowcy, kapłani, politycy, sceptycy, leniwcy, tumiwisicy, opluwacze, itp., w naszym świecie fizycznym absolutnie wszystko zachodzi wyłącznie z udziałem i pośrednictwem Boga. Wszakże ludzie oraz wszelkie stworzenia i obiekty, w świecie fizycznym mogą zrealizować jedynie te działania, które uprzednio Bóg już wprogramował w ów Omniplan - i to tylko kiedy w swym przeskakiwaniu przez kolejne warstewki (naleśniczki) "ludzkiego czasu" dotrą oni do warstewki czasowej (naleśniczka), w której zrealizowanie tych działań jest zaprojektowane i już wprogramowane (aczkolwiek z powodu 365 tysięcy razy wolniejszego upływu naszego "ludzkiego czasu" niż "czasu Boga", Bóg zawsze ma wystarczająco dużo czasu aby większość szczegółowych przebiegów co mniej istotnych zdarzeń wprogramowywać do Omniplanu już po tym jak my podejmiemy myślową i motywacyjną decyzję o ich zrealizowaniu). Następstwa ludzkiej drogi poprzez Omniplan też więc są wyłącznie takie jakie Bóg w niego wprogramował. Powodem zaś, dla którego nam się zdaje, że zdarzenia dzieją się głównie z powodu ludzkich (naszych) wysiłków, jest ponieważ aby NIE odbierać nam "wolnej woli" w owym wprogramowywaniu działań i zdarzeń do Omniplanu Bóg przestrzega określonych zasad. Przykładowo, zasady iż żadne zdarzenie wprowadzana do Omniplanu NIE może łamać "wolnej woli" osób jacy zdarzenie to urzeczywistniają, a stąd że szczegóły przebiegu danego działania i wynikającego z niego zdarzenia typowo są wprogramowane do Omniplanu tylko jeśli osoba czy instytucja go realizująca faktycznie z własnej "wolnej woli" (tj. z własnej chęci i z już posiadanych motywacji) chce je zrealizować oraz właśnie podejmuje aktywnie wysiłki i kroki zmierzające do zrealizowania tego działania. Ponadto, zasady iż dane działanie i wynikające z niego zdarzenie są uniemożliwiane przez Boga poprzez NIE wprogramowanie ich do Omniplanu tylko jeśli istnieje osoba lub instytucja celowo i aktywnie starająca się je uniemożliwić, lub jeśli Bóg już uprzednio wprogramował w Omniplan ciąg takich zdarzeń lub zjawisk, jakie wyraźnie ilustrują, że działanie to i zdarzenie są niemożliwe do zrealizowania. W rezultacie, w naszym świecie "wolna wola" ludzi wcale NIE polega na czynieniu tego co ludzie uczynić zechcą (wszakże uczynić mogą jedynie to czego uczynienie przez nich zostało uprzednio wprogramowane przez Boga do Omniplanu), a jedynie sprowadza się do wolności generowania tego co można nazywać "produktami działań odbiorcy", a co na "Rys. #J5abc" pokazałem okręgami o numerach 2, 4 i 7 (czyli generowania wypacowaną przez nas "moralność (2)" w totaliztycznym jej rozumieniu jako "ochotniczej posłuszności z jaką wypełniamy nakazy i wymagania Boga" opisane w treści Biblii - patrz totaliztyczna definicja moralności z punktu #B5 strony morals_pl.htm, a także przysparzania naszej "wiedzy (4)" oraz manifestacji "fizykalnych dokonań (7)" - które wprawdzie realizuje Bóg, jednak w większości normalnych zdarzeń czyni to zgodnie z naszymi wysiłkami i zamiarami). Odnotuj tutaj, że każdy z owych "produktów działań odbiorcy" ma liczne składowe - przykładowo składowymi "moralności (2)" są nasze: pamięć, myśli, uczucia, postawy, nastawienia, intencje, wypowiedzi, niektóre cechy charakteru, itp., jakie w "odbiorcy (10)" są indukowane przez każde zdarzenie, zaistnienia którego odbiorca ten będzie świadomym. Innymi słowy, zgodnie z ustaleniami mojej Teorii Wszystkiego zwanej Koncept Dipolarnej Grawitacji, absolutnie wszystkimi "zdarzeniami" jakie dotykają poszczególnych ludzi bezpośrednio zarządza "los" i "przeznaczenie" tych ludzi uprzednio wpisane przez Boga w warstewki czasowe Omniplanu, natomiast bezpośrednia "wolna wola" ludzi ogranicza się wyłącznie do wolności zaledwie myśli, uczuć, postaw, itp., jakie owe dotykające ich zdarzenia w nich zaindukują. Jednak na szczęście dla ludzi, z pomocą połączenia 1 z 10 (tego czerwonego) z "Rys. #J5ab", Bóg uważnie śledzi i analizuje każdą myśl i każde uczucie jakie indukują w poszczególnych ludziach zachodzące zdarzenia. Wszakże fragment programu Boga jest zapisany w 12-tym poziomie pamięciowym każdej drobiny przeciw-materii, z jakiej uformowana została materia naszego świata - po szczegóły patrz punkty #D3 i #A0 z mojej strony o nazwie god_proof_pl.htm. Stąd Bóg śledzi "od wewnątrz" absolutnie wszystko co dzieje się w każdej cząsteczce ciała i umysłu każdego z nas. Na podstawie też znajomości treści ludzkich doznań, uczuć i myśli, Bóg odpowiednio przeprogramowuje Omniplan. Jeśli więc swymi moralnymi myślami i uczuciami ludzie ci zasłużą sobie na odpowiednio korzystne dla nich następstwa, Bóg tak wprogramowuje w Omniplan przyszłe zdarzenia, że zdarzenia te wynagradzają ich uprzednie myśli i uczucia. W ten sposób, chociaż ludzka "wolna wola" NIE daje im bezpośredniego wpływu na zdarzenia jakie ich dotkną w przyszłości, faktycznie sprzężenie zwrotne ich "wolnej woli" (tj. ich myśli, uczuć, postaw, modlitw, itp.) z przeprogramowaniami wprowadzanymi przez Boga do Omniplanu, powoduje iż pośrednio ta ludzka "wolna wola" wpływa jednak na to co każdego spotyka, tyle że wpływ ten działa jako rodzaj łańcucha "przyczynowo-skutkowego" idącego od ludzkich myśli, uczuć, itp. - zaindukowanych danymi zdarzeniami, poprzez analizy i decyzje Boga wiodące do przeprogramowania Omniplanu, a w końcu do zdarzeń jakie Bóg wprogramował do przyszłości (lub do przeszłości) owych ludzi po poznaniu ich myśli, uczuć, postaw, intencji, itp.
       Wyjaśniając naszą drogę przez "ludzki czas" zamodelowany Omniplanem, mam obowiązek aby dodatkowo tu wyjaśnić, że zgodnie z Biblią każdą osobę Bóg aż kilkakrotnie cofa w czasie do tyłu. Aby jednak NIE dostarczać gotowych rozwiązań dla leniwców i nieuków, oraz aby NIE łamać niczyjej "wolnej woli", fakt owego aż kilkakrotnego cofania każdego z nas, podobnie jak każdy inny istotny fakt jaki decyduje o naszym awansie świadomościowym i cywilizacyjnym, Biblia przekazuje nam tylko w zakodowany sposób w wersetach 33:25-30 z "Księgi Hioba". Czyli dla zrozumienia owych wersetów, najpierw trzeba (tak jak ja) intelektualnie odkryć (lub zaakceptować moje odkrycie), iż faktycznie jesteśmy aż wielokrotnie cofani w czasie. Dobrze zaszyfrowaną informację zawartą w owych wersetach ja dokładniej i szerzej zinterpretowałem w punkcie #B4.1 ze swej strony immortality_pl.htm. Ta bowiem wiedza o fakcie naszego powtarzalnego bycia cofanym w czasie przez Boga, jest dla nas ogromnie istotna z powodów dotychczas błędnego zrozumienia przez ludzi pojęć "przyszłość" i "przeszłość". Wszakże to co Bóg zadecyduje w wyniku analizy czyjegoś dojrzałego lub końcowego życia, może dla tej osoby zostać potem wprogramowane do Omniplanu np. w "ludzkie czasy" jej dzieciństwa lub nauki - zaś wyegzekwowane ponownie po cofnięciu tej osoby do owych czasów. Owo aż kilkakrotne cofanie ludzi w czasie przez Boga powoduje więc, że pojęcia "przyszłość" i "przeszłość" istnieją jedynie przy mierzeniu upływu czasu zgodnym z tzw. "nienawracalnym czasem absolutnym wszechświata" - który to absolutny "czas Boga, atomów i minerałów" zawsze upływa wyłącznie do przodu. Natomiast nasz "czas ludzki" może zarówno upływać do przodu jak i być cofany do tyłu. Dla nas więc "przyszłością" - w zrozumieniu tamtego czasu absolutnego, może też być nasza "przeszłość". Przykładowo, w Omniplan ludzi, którzy są głusi na głos swego sumienia i stąd co do których w ich dorosłym życiu Bóg utraci już nadzieję na ich właściwe wychowanie, ich śmierć może zostać wprogramowana do ich lat dziecięcych i zrealizowana po ich cofnięciu do czasu dzieciństwa - tak jak opisałem to np. w punkcie #D3 strony god_istnieje.htm.
       Oczywiście, powyższy opis powszechnego u dzisiejszych ludzi błędnego zrozumienia pojęć "przeszłość" i "przyszłość" jest tylko jednym z ogromnej liczby spraw jakie wymagały zbadania, przedefiniowania i zrozumienia po wypracowaniu mojej Teorii Wszystkiego zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji - która była pierwszą i dzisiaj nadal jedyną teorią dostępną dla ludzi, jaka ujawniła nam m.in. prawdę o budowie i działaniu świata fizycznego oraz czasu. Przykładem kolejnej podobnie złożonej sprawy jest zidentyfikowanie i opisanie mechanizmu jaki Bóg używa aby zawsze wypracować, wytestować i wdrożyć do użytku ludzi najbardziej optymalne (tj. używając wyrażenia z Biblii - najbardziej "bardzo dobre") i jednocześnie zgodne z planami Boga rozwiązania dowolnego problemu jaki zaistniał w naszym świecie fizycznym. (Które to najoptymalniejsze i stąd faktycznie "bardzo dobre" rozwiązania Boga, ludzie potem z uporem maniaków będą psuli swoimi krótkowzroczymi "usprawnieniami", tak jak już popsuli np. oryginalnie bardzo dobre: żywność, wodę i swoje ciała - co wyjaśniłem szczegółowiej m.in. w punktach #A1 do #A5 ze swej strony o nazwie cooking_pl.htm, na całej stronie o nazwie woda.htm i w punkcie #I3 strony o nazwie healing_pl.htm.) O tym mechaniźmie "testującym" i o jego działaniu dotychczas NIE doszukałem się ani jednej wzmianki w Biblii, oraz ani jednej wskazówki w otaczającej nas rzeczywistości. Jednak moje doświadczenie życiowe, naukowy trening, oraz empiryczna wiedza jaką zdobyłem w trakcie błąkania się po świecie "za chlebem" i konieczności wykładania na poziomie profesorskim wszystkich odmiennych dyscyplin jakie moi pracodawcy zlecali mi wykładać (np. wykładania inżynierii mechanicznej, obrabiarek i narzędzi, obrabiarek sterowanych numerycznie, systemów napędowych, obróbki, miernictwa, komputeryzacji, mechaniki klasycznej, programowania, języków komputerowych, elektroniki, fizyki, matematyki, elektrotechniki, logiki, rysunku technicznego, CAD, inżynierii softwarowej, oraz kilkudziesięciu jeszcze innych), jednoznacznie mi podpowiadają, że taki mechanizm wypracowywania, testowania i wdrażania Bóg musi posiadać i używać. Skoro jednak NIE mam żadnych zewnętrznych wskazówek jak taki mechanizm mógł zostać przez Boga stworzony, ani "jak" i "gdzie" on działa, w sprawie jego zidentyfikowania i opisania także użyję takiej samej metody rozwiązywania zagadek otaczającej nas rzeczywistości, jaką nawykłem używać "hobbystycznie" podczas dokonywania niemal wszystkich swoich odkryć naukowych. Mianowicie, najpierw rozważę jak ja bym tę sprawę rozwiązał gdybym był w sytuacji w jakiej zachodzi potrzeba jej rozwiązania, potem wkomponuję to rozwiązanie w strukturę modeli zilustrowanych na "Rys. #J5", w końcu zaś zacznę szukać materiału dowodowego jaki pozwoli mi potwierdzić poprawność moich modeli oraz korygować lub dopracowywać te ich szczegóły, jakie NIE są jeszcze zgodne z empirycznymi dowodami na które się natknę. Używając tej metody rozwiązywania zagadek natury, moja wiedza i doświadczenie już mi podpowiadają, że jedyny sposób na jaki daje się sporządzić taki efektywnie działający boski mechanizm wypracowywania, testowania i wdrażania optymalnych rozwiązań problemów naszego świata fizycznego, wymaga aby główną składową owego mechanizmu stanowił softwarowy model całego naszego świata fizycznego, czyli "kopia Omniplanu". Model ten na "Rys. #J5" pokazuję w pozycji "egzekutor numer 11" - jakiego istnienie jest dokładnie ukryte przed ludzmi, zaś jakiego działanie wypracowuje, testuje i wspiera działanie najważniejszego dla nas "egzekutora numer 6" (czyli wspiera działanie faktycznego Omniplanu). Jednocześnie mój Koncept Dipolarnej Grawitacji implikuje, że jedynym miejscem gdzie ta "kopia Omniplanu" daje się fizycznie umiejscowić, jest drugi kierunek przebiegu "wgłębnej (G)" osi czwartego wymiaru przeciw-świata - tj. kierunek przeciwstawny do kierunku "ku górze" w jakim Bóg programuje kolejne warstewki (naleśniczki) czasowe Omniplanu i naszego świata fizycznego. Wszakże owa oś "wgłębna (G)" przeciw-świata rozciąga się w nieskończoność w obu swych kierunkach. Tymczasem od kiedy w trakcie bibilijnego Wielkiego Potopu Bóg przetworzył ciała ludzi z życia w "nienawracalnym czasie absolutnym wszechświata" na życie w "nawracalnym czasie softwarowym", owe warstewki czasowe w Omniplanie są progamowane i nakładane tylko w kierunku "pod górę" naszego świata fizycznego. Stąd kierunek "w dół" począwszy od momentu zerowego w czasach Wielkiego Potopu, NIE jest używany do bezpośredniego zarządzania światem fizycznym w jakim my faktycznie żyjemy. Bóg miał więc możność umieszczania w tym drugim kierunku "w dół" owej "testowej" kopii, czy wersji, całego Omniplanu dla naszego świata fizycznego - zawierającej kopie wszystkiego co istnieje w naszym świecie fizycznym, w tym kopie wszystkich warstewek (naleśniczków) czasowych Omniplanu, oraz kopie każdego z nas. Tyle, że wszystkie owe kopie z "testowej wersji Omniplanu" NIE żyją tak jak my, a jedynie są używane do testowania i do wypracowywania najoptymalniejszych rozwiązań problemów. Oczywiście, nazywanie tu tamtej "testowej wersji Omniplanu" terminem "kopia" naszego świata fizycznego (tj. kopią Omniplanu), jaką dla wytłumaczenia jej ludzkim językiem zmuszony jestem tu używać w celu opisywania owego "świata testowego", jest znaczną niedoskonałością. Wszakże tamta dodatkowa kopia Omniplanu z kopią całego naszego świata fizycznego musi mieć zupełnie odmienne oprogramowanie od naszego. Oprócz bowiem oprogramowania praw fizycznych, wszystkich obiektów i istot, oraz psychiki, historii i cech każdego z nas, jakie tam będą niemal identyczne jak w naszym świecie fizycznym, musi tam być dodane oprogramowanie, które przykładowo po każdym zakończeniu przebiegu testowego jakim Bóg wypracuje jakieś najoptymalniejsze (tj. najbardziej "bardzo dobre") rozwiązanie dla określonego problemu pojawiającego się w naszym świecie fizycznym, oprogramowanie tamtego "świata testowego" musi być w stanie automatycznie przywrócić stan tamtego świata testowego dokładnie do stanu naszego świata fizycznego. Ponadto, aby móc szybko wypracowywać najlepsze rozwiązania problemów naszego świata, tamta kopia Omniplanu i świata fizycznego musi działać tysiące razy szybciej niż egzemplarz faktycznego Omniplanu i faktycznego naszego świata fizycznego. Z moich dawnych badań UFO-nautów (tj. badań boskich "aniołów śmierci" - po szczegóły patrz punkt #G1, 1 z punktu #B2 i 3 z punktu #A2 strony 2030.htm oraz patrz punkt #M1 strony o nazwie antichrist_pl.htm) wynikało, że cały proces wyszukiwania i testowania "bardzo dobrego" rozwiązania dla jakiegoś problemu naszego świata fizycznego, typowo trwał wtedy około dwóch "ludzkich tygodni" - podczas gdy w naszym Omniplanie działanie naszego świata aż do "końca świata" mającego nastąpić dopiero w, lub po, roku 2656, ciągle wówczas wymagało upłynięcia co najmiej 650 "ludzkich lat". Warto tu też dodać, że ową "kopię testową Omniplanu (11)" Bóg zaprogramował dopiero po, lub w trakcie, bibilijnego potopu. Niektóre przesłanki sugerują, że przed bibilijnym potopem jego rolę prawdopodobnie spełniała sąsiadująca z Ziemią planeta Mars. (Odnotuj, że aby NIE zwiększać i tak sporej już objętości opisów z niniejszego punktu, jeśli w przyszłości natknę się na jakiś materiał dowodowy, iż w niniejszym opisie jestem na właściwej drodze do poznania i opisania prawdy o "kopii Omniplanu" używanej przez Boga jako mechanizm do wypracowywania, testowania i wdrażania optymalnych, tj. bardzo dobrych i ponadczasowych, rozwiązań problemów świata fizycznego, wówczas ów materiał dowodowy zaprezentuję w jakimś innym miejscu swych opracowań, zaś poniżej wstawię tylko link, który wskaże czytelnikom gdzie ów materiał dowodowy mogą odnaleźć.)
       Niezaleźnie od opisanych powyżej "egzekutorów", omawiany tutaj boski system zarządzający zawiera jeszcze "otaczającą nas rzeczywistość (9)", która wywiera najróżniejszy rodzaj nacisków na jeszcze jeden egzekutor, tj. na "odbiorcę (10)", czyli na każdego z nas.
       Kolejna kategoria trzech istotnych narzędzi Boga składających się na opisywane tu systemy, to "mechanizmy zarządzające" - na "Rys. #J5" pokazywane jako ponumerowane zarysy "serc" dla "schematu wzrostu", lub "tarcz" dla "schematu upadku". W swym systemie zarządzania z "Rys. #J5ab" Bóg ustanowił trzy z tych mechanizmów, mianowicie boski "wymiar sprawiedliwości (3)", boskie "cele, plany i intencje (5)", oraz boskie "nakazy i wymagania (8)" - wyjaśniane nam dokładniej treścią Biblii.
       Wzięte razem i połączone w konsystentnie działający system wszystkie opisane powyżej składowe uzyskały działanie jakie stopniowo przysparza wiedzę Bogu i ludziom oraz powoduje wzrost świadomościowy i cywilizacyjny osób i instytucji, które są posłuszne nakazom i wymaganiom Boga opisywanym w Biblii. Jako taki, system "a priori" pokazany na "Rys. #J5ab" można nazwać "schematem wzrostu".
       Aby zrozumieć działanie tego obrazowanego "schematem wzrostu" z "Rys. #J5ab" boskiego systemu rządzenia ludźmi i instytucjami, wystarczy z moich opisów Konceptu Dipolarnej Grawitacji oraz filozofii totalizmu poznać działanie i wzajemne współdziałanie każdej z używanych w nim składowych. Przykładowo, jeśli w otaczającej nas rzeczywistości (9) zajdzie jakieś zdarzenie, które wprowadzi coś nowego (zmianę) do moralności (2) rozpatrywanego odbiorcy (10) - tj. do moralności osoby lub instytucji z operatora nr 10, wówczas owa zmiana natychmiast będzie odnotowana przez Boga dzięki kanałom nieustannego śledzenia myśli, postaw, uczuć, itp., owego odbiorcy (tj. kanałom łączącym 1 z 2 i z 10 pokazanym czerwonym kolorem), w rezultacie pobudzając Boga (1) i boski system sprawiedliwości (3) do wypracowania i do wytestowania w kopii Omniplanu (11) najoptymalniejszych zmian w przyszłych zdarzeniach, poczym wprogramowania tych zmian do Omniplanu (6), jakie to zmiany spowodują sobą zmianę otaczającej mas rzeczywistości (9), a stąd i zmianę losów i sytuacji rozpatrywanego odbiorcy (10) - tj. losów i sytuacji rozpatrywanej osoby albo instytucji. W podobny sposób zmiany losów i sytuacji odbiorcy spowodują także zmiany w jego wiedzy (4) lub/oraz dokonaniach (7).
       Zaskakujące i zagadkowe w moim "schemacie wzrostu" z "Rys. #J5ab" jest, że na przekór iż ja schemat ten wypracowałem dzięki swym odkryciom wynikającym z Konceptu Dipolarnej Grawitacji, czyli niezależnie od podobnych schematów omawianych w literaturze, jego struktura i działanie wykazują intrygujące podobieństwo do tzw. "drzewa życia" z systemu zwanego "kabała". Mnie samego bardzo zdziwiło i zastanowiło odkrycie tego intrygującego podobieństwa. Zacząłem więc poszukiwać powodów skąd ono mogło się wziąść. W wyniku tych poszukiwań doszedłem do wniosku, że powodem zapewne jest pochodzenie kabały. Zgodnie bowiem z literaturą, kabała została ujawniona starożytnym Izraelitom przez Eliasza - tj. przez tego samego sprawdzonego już aż w dwukrotnym poprzednim działaniu na Ziemi "żołnierza Boga", o którym wyjaśniam w "części #H" swej strony 2030.htm, że zarówno bibilijny werset 9:12 z "Ewangelii św. Marka", jak i przepowiednie Indian Hopi, dosyć zgodnie nas informują, że będzie on ponownie przysłany na Ziemię przed nadchodzącą zagładą aby ponaprawiać wszystko co ludzie popsuli. Co dosyć ciekawe, dawniej, w tym w czasach Eliasza, drzewo życia kabały NIE zawierało "egzekutora numer 11" - do dzisiaj zresztą NIE umieszczanego na sporej proporcji drzew życia wystawianych w internecie. To, wraz z brakiem jej opisu w Biblii, zdaje się sugerować, że "testowa kopia Omniplanu" zaczęła być używana przez Boga relatywnie niedawno. Przez kilkaset też pierwszych lat po ujawnieniu kabały przez Eliasza, wiedza o niej była przekazywana jedynie ustnie, bez sporządzenia jakiegokolwiek dokumentu pisanego który by utrwalał jej działanie. W trakcie więc tego jej ustnego przekazywania zapewne wiele elementów kabały zostało wypaczonych i pozmienianych. Stąd nawet gdyby oryginalnie Eliasz przekazał ludziom z pomocą kabały opisywany tutaj i pokazany na "Rys. #J5" ogromnie istotny dla ludzi boski mechanizm zarządzania zdarzeniami naszego świata fizycznego i życia, ciągle owe późniejsze wypaczenia i zmiany jej rozumienia powprowadzane ustnie do niej przez dalszych użytkowników zamieniłyby ją w jedynie to co opisują dzisiejsze źródła literaturowe i mistycy.
       Niestety, kłamliwe twierdzenia dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej wyjaśniają działanie postulowanego przez tą naukę "świata bez Boga" (tj. naszego świata fizycznego) zupełnie inaczej (i błędnie) niż wyjaśnione powyżej działanie "świata z Bogiem" odkryte i opisane dopiero dzięki mojemu Konceptowi Dipolarnej Grawitacji. Wszakże zgodnie z owymi błędnymi (a stąd niemożliwymi do dowiedzenia jako poprawne) twierdzeniami dzisiejszej oficjalnej nauki, wszystkie zdarzenia zachodzące w całym "naukowym wszechświecie" wywoływane są NIE przez działanie boskiego Omniplanu, a przez działanie "przypadków", które oficjalna nauka typowo wyjaśnia wymyślonymi przez siebie i "naukowo brzmiącymi" zjawiskami prawdopodobieństwa, zdarzenia losowego, efektu placebo, itp. (które to jednak zjawiska faktycznie są zaobserwowanymi "skutkami" jakich nauka NIE jest w stanie zignorować, jednak dla jakich po zaprzeczeniu istnienia Boga oficjalna nauka ateistyczna NIE zna mechanizmów "przyczyn" umożliwiających zaistnienie tychże "skutków"). Najszerzej zaś znanymi przykładami "przepadków", które na przekór bycia "skutkami" jakie NIE posiadają swej "przyczyny" ciągle oficjalna nauka uważa za "wyjaśniające już wszystko", to ów przypadkowy "wielki bang", przypadkowe zadziałania praw natury, przypadkowe zdarzenia, przypadkowe wyewoluowanie się żyjątek i ludzi, przypadkowe działania ludzi czy innych ludzko-podobnych istot myślących (co do istnienia których to istot oficjalna nauka ateistyczna nadal jednak NIE ma pewności), itp. Owe "przypadki" w twierdzeniach oficjalnej nauki ateistycznej pełnią więc rolę "egzekutora (6)", jaki według tej nauki jest "motorem" wszelkich zdarzeń w całym "wszechświecie". W takim więc rządzonym przypadkami "świecie bez Boga", opisywanym teoriami i stwierdzeniami dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej, jakoby nic NIE jest realizowane rękami Boga. Bóg więc NIE jest w nim wogóle potrzebny. Wraz zaś z brakiem potrzeby Boga, w tym zmyślonym przez naukę, nierealnym, oraz NIE posiadającym mechanizmów napędowych i realizacyjnych "świecie bez Boga" NIE są też potrzebne ani prawa i wzorce moralności, ani przestrzeganie nakazów i wymagań Boga, ani poszerzanie wiedzy, ani dbałość o naturę, ani oczywiście miłość i opieka nad innymi bliźnimi, itp. Aby zaś wbrew zaprzeczającym nauce manifestacjom otaczającej nas rzeczywistości wmuszać ludzion wiarę w poprawność takiego naukowego "świata bez Boga", oficjalna nauka ateistyczna ucieka się do "kłamstwa" pełniącego dla niej rolę "egzekutora (11)" - który to egzekutor w boskim mechaniźmie zarządzania jest używany do testowania poprawności każdego z rozwiązań. (Przykładami tego "kłamstwa", jakie już zostały zdemaskowane przez mój Koncept Dipolarnej Grawitacji, mogą być: (1) że jakoby Bóg NIE istnieje, pomimo że opublikowanych jest już wiele dotychczas przez nikogo niepodważonych formalnych dowodów naukowych na istnienie Boga - patrz #G2 i #G3 strony god_proof_pl.htm; (2) że jakoby wszechświat ma skończone wymiary i czas istnienia, oraz że właśnie się rozpręża, pomimo że niezmienność praw fizycznych i cech materii poświadcza inaczej - patrz #D4 strony dipolar_gravity_pl.htm; (3) że "perpetuum mobile" jakoby NIE daje się zbudować, pomimo że od 1150 roku znane jest na Ziemi doskonale działające w tej funkcji Koło Bhaskara - patrz punkty #J1 do #J3 z mojej strony free_energy_pl.htm; (4) że jakoby telepatia NIE istnieje zaś fale telepatycznie to fale grawitacyjne, pomimo tego co dokumentuję między innymi w #E1.1 i #F1 swej strony telepathy_pl.htm; (5) że jakoby atomy i nieożywiona materia starzeją się zgodnie z upływem tego samego rodzaju czasu co człowiek i inne żywe stworzenia, pomimo tego co wyjaśniam w niniejszym punkcie oraz w #C3 do #C4.1 strony immortality_pl.htm; a ponadto aż cały szereg jeszcze innych kłamstw oficjalnej nauki ateistycznej, opisy jakich polinkowałem ze swej strony o nazwie skorowidz.htm.) Wszakże w przeciwieństwie do Boga, oficjalna nauka ateistyczna NIE posiada żadnego modelu czy mechanizmu, jaki sprawdzałby w działaniu jej szkodzące ludzkości "usprawnienia" naszego świata fizycznego, jak będą one się spisywały w długotrwałym przebiegu czasu - co doskonale ilustruje nam np. bezrozumne wprowadzenie przez nią do powszechnego użycia antybiotyków, plastyku, pestycydów, chemikalii, teorii względności, oraz innych niefortunnych wytworów - czego opłakane skutki widzimy już dzisiaj. Z braku zaś takiego mechanizmu, w jego roli nauka używa kłamstwa - którym ukrywa swoje błędy i szkodliwość. (W podobny sposób, z braku jakichkolwiek sprawdzeń, sporo innych dzisiejszych instytucji kluczowych też używa kłamstwa - to dlatego w swoich kampaniach wyborczych w Polsce ja postulowałem nadanie specjalnej funkcji urzędowi Prezydenta, tak aby wszystkie decyzje i działania rządu były sprawdzane czy są one zgodne z treścią Biblii lub są kopią rozwiązań Boga, ani czy NIE są przeciwstawne do metod działania Boga - wszakże Biblia oraz kopiowanie metod działania i rozwiązań Boga, dla nas ludzi nadal stanowi najdoskonalsze wzorce i wymogi dalekowzrocznie poprawnego działania.) W oczach dzisiejszych naukowców nasz świat fizyczny jest więc jak "dzicz", gdzie każdy zjada każdego, liczy się wyłącznie bogactwo, sława i władza, przetrwać zaś w nim jakoby mogą jedynie ci najsilniejsi - którzy potrafią pogryźć swych bliźnich w najboleśniejszy sposób i okłamywać ich w najbardziej przekonywujący sposób, zaś gdzie kluczowe instytucje rządzące tym światem używają upadkowo zorientowanych narzędzi zilustrowanych na "Rys. #J5de". Jako takiego, działanie tego upadkowego świata wymyślonego i upowszechnianego przez oficjalną naukę ateistyczną, zaś realizowanego obecnie przez niemal wszystkie inne kluczowe instytucje ludzkości, NIE może być obrazowane "schematem wzrostu" pokazanym na "Rys. #J5ab", a musi być obrazowane odmiennym "schematem upadku" pokazanym na "Rys. #J5de", zaś skrótowo opisanym i wyjaśnionym pod tamtymi rysunkami. Zrozumienie jego działania też jest łatwe, jeśli rozumie się działanie omówionego uprzednio "schematu wzrostu", oraz jeśli pozna się z moich opisów Konceptu Dipolarnej Grawitacji i filozofii pasożytnictwa działanie wszystkich jego elementów składowych.
       Wielka szkoda, że w dzisiejszych czasach jedynie bardzo nieliczni nieskorumpowani jeszcze zwykli ludzie (jednak już NIE ani skorumpowani kapłani, naukowcy, politycy przy władzy, itp.) interesują się opisanym tu wyjaśnieniem "jak" i z "pomocą czego" Bóg rządzi naszym światem fizycznym. Wszakże wiedza na ten temat pozwala poznać i zrozumieć co jest najważniejsze w naszym życiu i świecie, stąd na wypełnianie czego należy zwracać największą uwagę. Ponadto, wiedza ta pozwala przykładowo na porównywanie działania "schematu wzostu" z "Rys. #J5ab", ze "schematem upadku" z "Rys. #J5de". Wszakże w dzisiejszych czasach, niezależnie od oficjalnej nauki ateistycznej, po zaledwie niewielkich zmianach, ów "schemat upadku" używany jest także przez praktycznie wszystkie inne kluczowe instytucje ludzkości - np. przez rządy, administracje państwowe, religie, systemy finasowe, banki, opiekę zdrowotną, podatki, przemysł, organizacje międzynarodowe, itp., powodując ich upadki, a stąd i spychanie ludzkości ku zagładzie. Porównanie więc "schematów upadku" owych instytucji, z działaniem "schematu wzrostu" pokazanego na "Rys. #J5ab", uświadamiałoby powody i mechanizmy ich upadkowego postępowania, a stąd pozwalało zatrzymać dalsze szkodzenie ludzkości przez te kluczowe instytucje poczym stopniowo przekierować je na postępowanie wzrostowe. To z kolei zapewne zapobiegłoby nadejściu zagłady ludzkości 2030 roku - opisywanej dokładniej na mojej stronie o nazwie 2030.htm.
       Raportowane w niniejszym punkcie ustalenia mojej Teorii Wszystkiego zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji na temat używanego przez Boga systemu zarządzania ludźmi i instytucjami wiodą do szokującego wniosku. Ustalenia te ujawniają bowiem, że rzeczywistość w jakiej żyjemy działa zupełnie odwrotnie niż zdaje się nam to podpowiadać codzienne doświadczenie oraz niż bazując na wysoce mylącym podejściu "a posteriori" do badań wierzy i rozgłasza cała instytucja obecnej oficjalnej nauki ateistycznej. Mianowicie ów szokujący wniosek stwierdza, że absolutnie żadne zdarzenie z naszego świata fizycznego NIE zachodzi przez "przypadek", przez działanie sił natury, ani ponieważ my ludzie (lub inne stworzenia) je zrealizowaliśmy, a wszystko co się zdarza zaistniało, uzyskało przebieg jaki nam się ujawnia, oraz generuje wyniki jakie poznajemy, tylko i wyłącznie ponieważ Bóg wcześniej to wprogramował do Omniplanu w sposób aż tak dalekowzroczny, nadludzko inteligentny, oraz wyczerpująco posprawdzany na testowej kopii Omniplanu, iż zawsze wiedzie to do wzrostu i postępu zarówno indywidualnych ludzi, jak i ludzkości oraz całego świata fizycznego. Jedynymi zaś powodami dla których my ludzie odnosimy wrażenie, iż to NIE Bóg, a owe wszystkie inne przyczyny realizują każde zdarzenie, jest zbór nadrzędnie inteligentnych zasad i metod, które Bóg rozważnie przestrzega przy realizowaniu każdego zdarzenia, tak aby dzięki ich przestrzeganiu uniknąć łamania czyjejkolwiek "wolnej woli".

Rys. #J5a-g: Poniżej pokazane są schematy ilustrujące zasadnicze podobieństwa i różnice w budowie i działaniu systemu mechanizmów rządzących przebiegiem i efektami życia pojedyńczych ludzi lub instytucji w przykładach dwóch zasadniczych podejść filozoficznych do badań, mianowicie: (1) w podejściu "a priori" stosowanym przez moją Teorię Wszystkiego zwaną Konceptem Dipolarnej Grawitacji oraz przez wynikającą z niej nową "naukę totaliztyczną", a także (2) w podejściu "a posteriori" stosowanym przez starą, monopolistyczną, oficjalną naukę ateistyczną.
       Każdy z obu pokazanych poniżej przykładów systemów działa na tej samej zasadzie posługiwania się trzema odmiennymi rodzajami ponumerowanych elementów lub narzędzi, mianowicie: (a) "egzekutorów" pokazanych poniżej jako prostokąty, (b) "mechanizmów zarządzających" - pokazanych poniżej jako "serca" lub "tarcze", oraz (c) "produktów działań odbiorcy" - czyli produktów życia zarządzanych tym systemem ludzi i instytucji - pokazanych poniżej jako okręgi. Poszczególne z tych składowych połączone są ze sobą "kanałami przesyłu" w formie odcinków linii prostej, zaś w schematach wzrostu "egzekutor numer 1" jest dodatkowo połączony bezpośrednio z każdym innym elementem za pomocą czerwonego "kanału nadzoru i komunikowania się" o łukowatym przebiegu.
       W tym miejscu czuję się w obowiązku aby nadmienić, że kiedy identyfikowałem, badałem i opisywałem oba poniższe systemy, zaintrygowało mnie ich podobieństwo do tzw. drzewa życia rysowanego i opisywanego przez osoby praktykujące kabałę. Wszakże "drzewo życia" posiada wszystkie elementy moich "schematów wzrostu", tyle że nieco inaczej skonfigurowane, ponazywane, oraz połączone ze sobą - np. posiada ono nawet owe czerwone "kanały nadzoru i komunikowania się", jakie np. na ostatnim "Rys. 8 – Drzewo Życia" ze strony aetherius.pl/notatki-o-kabale-drzewo-zycia/ są pokazane niebieskimi wektorami ze strzałkami. O owej "kabale" zaś wiadomo, że wśród starożytnych Izraelitów upowszechnił ją ten sam już dwukrotnie sprawdzony w działaniu "żołnierz Boga" w Biblii zwany Eliasz, o którym w "części #H" swej strony 2030.htm wyjaśniłem, iż zarówno bibilijny werset 9:12 z "Ewangelii św. Marka", jak i przepowiednie Indian Hopi, dosyć zgodnie nas informują, że będzie on ponownie przysłany na Ziemię przed nadchodzącą zagładą aby ponaprawiać wszystko co ludzie popsuli. Niestety wiedza Eliasza na temat kabały przez pierwszych kilkaset lat była upowszechniana wyłącznie ustnie. Natomiast zgodnie z moimi badaniami np. tych z religii, które też początkowo NIE miały formy pisanej, a były powtarzane z ust do ust w formie mówionej (np. religii NZ Maorysów, czy oryginalnych religii Grecji oraz Rzymu), takie ustne powtarzanie typowo znacząco wypacza wiele istotnych szczegółów i zastępuje je pomysłami powtarzających. Moja osobista hipoteza na ten temat jest więc taka, że faktycznie to kabała Eliasza oryginalnie starała się ujawnić ludziom (dla późniejszego kopiowania w celu optymalnego rozwiązywania przyszłych ludzkich problemów) racjonalny opis tego samego sprawdzającego się jako niezawodny boskiego systemu zarządzania losami ludzi i instytucji, który obecnie ja staram się pokazać i opisać w niniejszym punkcie #J5. Tyle, że powprowadzane do niej późniejsze wypaczenia i ludzkie pomysły z czasem zamieniły ją w owo narzędzie magii i mistyki, za jakie kabałę uważa się obecnie.
       Dziękuję tu Dominikowi Myrcik, za wygenerowanie swym komputerem pokazanych poniżej schematów. Moje ręczne ich wykonywanie NIE bardzo nadaje się bowiem do internetowego pokazywania - co staram się zilustrować i podkreślić swym "Rys. #J5f" poniżej.
       (Kliknij na dowolny z poniższych rysunków aby zobaczyć go w powiększeniu.)


Rys. #J5a
Rys. #J5a: Ogólnikowy schemat mechanizmów wzrostu i upadku. Ilustruje on ogólną budowę i działanie stworzonego przez Boga wzrostowego systemu zarządzania życiem pojedyńczych ludzi i instytucji, odkryty, zidentyfikowany i opisany przez mój Koncept Dipolarnej Grawitacji. To ten schemat z jakichś intrygujących powodów jest zdumiewająco podobny do "drzewa życia" z "kabały" ujawnionej ludziom przez bibilijnego Eliasza.

Rys. #J5b
Rys. #J5b: Przykład opisowej wersji "schematu wzrostu", który dzięki mojemu podejściu "a priori" do badań został odkryty, zidentyfikowany i opisany ustaleniami Konceptu Dipolarnej Grawitacji jako system zarządzania przez Boga życiem indywidualnych ludzi i instytucji. Ten opisowy schemat wzrostu powstał poprzez uzupełnienie niebieskimi nazwami opisowymi ponumerowanych operatorów (tj. okręgów, prostokątów i serc) ze schematu tego samego systemu wzrostowego ogólnikowo zilustrowanego na "Rys. #J5a". Opisowe nazwy przyporządkowane do poszczególnych jego operatorów wynikają z działania boskich narzędzi jakie opisałem powyżej w punkcie #J5, zaś stwierdzają co następuje: 1 = Bóg (nadawca), 11 = testowa kopia Omniplanu, 2 = moralność odbiorcy, 3 = Boski wymiar sprawiedliwości, 4 = wiedza odbiorcy, 5 = cele, plany i intencje Boga, 6 = Omniplan, 7 = dokonania odbiorcy, 8 = nakazy i wymagania Boga, 9 = otaczająca nas rzeczywistość, 10 = zarządzana wzrostowo osoba lub instytucja (odbiorca).
       Warto tu wiedzieć, że niniejszy "schemat wzrostu", po zamienieniu jego "egzekutorów" i operatorów na organizacje, instytucje, mechanizmy działania, itp., jakie są najodpowiedniejsze dla danego jego ludzkiego zastosowania, jest rekomendowany przez Boga do szerokiego wprowadzania w życie przez ludzi. To dlatego w sposób zamierzony schemat ten został udostępniony ludziom poprzez boskiego wysłannika na Ziemię, tj. przez sprawdzonego w działaniu "żołnierza Boga" w Biblii nazywanego "Eliasz", zaś przez Indian Hopi - "Pahana" czyli "Biały Brat". (Więcej informacji o Eliaszu i o Pahana zawarłem w "części #H" ze strony o nazwie 2030.htm.) Gdyby więc jakiś naród, przykładowo Polacy, zdecydował się na iście rewolucyjne posunięcie adoptowania tego "schematu wzrostu" na zreformowaną strukturę działania swego rządu, wówczas poprawne wdrożenie tego schematu w zarządzaniu krajem odwróciłoby wieloletni trend pogarszania się stardardu życia jego mieszkańców, oraz stopniowego ześligiwania się całego kraju w coraz wyższą korupcję, wyzysk, niesprawiedliwość, chaos, kłamstwa, prywatę, społeczne niezadowolenie, itp. Ponadto zdołałoby uchronić cały kraj i niemal wszystkich jego mieszkańców przed szybko nadchodzącą zagładą lat 2030-tych - najbardziej skrótowo opisaną w punkcie #E4 i na "Rys. #E4" ze strony przepowiednie.htm, a obrazowo zilustrowaną darmowym filmem z YouTube o tytule "Zagłada ludzkości 2030". Niestety, przetransformowanie jakiegokolwiek obecnego systemu rządzenia na taki sprawdzony przez Boga system wskazywany powyższym schematem, wymagałoby daleko-idących zmian politycznych graniczących niemal z "bezkrwawą rewolucją" i przywróceniem faktycznej demokracji, sprawiedliwości, równości obywateli, moralności, poszanowania natury i bliźnich, itd., itp. Przykładowo wymagałoby powołania "urzędu weryfikującego", opisywanego dokładniej, między innymi, we wstępie (blog #276) i w punktach #A2, #A3 (całym), #A4, #F1, oraz #J3 ze strony internetowej o nazwie pajak_dla_prezydentury_2020.htm. Urząd ten sprawowałby funkcję "egzekutora" numer (11) z powyższego schematu - podczas gdy reszta rządu i urzędów rządowych kraju sprawowałby wówczas funkcję "egzekutora" numer (1). W ten sposób "urząd weryfikujący" w praktyce działałby jak ludzki odpowiednik organu grupowego "sumienia" dla całego kraju, zaś jego poprawne działanie uniemożliwiałoby niemoralnym osobnikom (jacy w każdych czasach np. sprytem, przekupem, kumoterstwem, itp., zawsze potrafią znaleźć jakiś sposób aby "wślizgnąć" się do rządu) dokonywanie ich niszczycielkiego spychania całego kraju w dół z drogi wypełniania przykazań i wymogów Boga oraz gromadzenia tylko pożądanej karmy - tak jak wyjaśnia to dokładniej ów punkt #E4 z mojej strony o nazwie przepowiednie.htm, zaś uzupełniają szczegółami inne opisy powoływane z tamtego punktu #E4.

Rys. #J5c
Rys. #J5c: Opisane "drzewo wzrostu" narysowane z zachowaniem tej samej konfiguracji jego elementów składowych, jaką typowo używają dzisiejsi praktykujący kabałę podczas rysowania ichnich drzew życia. Drzewo to jednak zostało celowo tak opisane, aby obrazowało objaśniany tutaj system zarządzania przez Boga życiem indywidualnych ludzi i instytucji. To opisane "drzewo wzrostu" jest tu pokazane w celu zilustrowania, że opisowa wersja "schematu wzrostu" z "Rys. #J5b" wykazuje istnienie dokładnie tych samych elementów i ich wzajemnych oddziaływań (połączeń) jak "drzewo życia" z kabały ujawnionej ludzkości przez bibilijnego Eliasza - co podpiera moją hipotezę, że kabała oryginalnie reprezentowała raport o systemie narzędzi używanych przez Boga dla zarządzania ludzkością. Odnotuj tu jednak, że pokazana powyżej konfiguracja "drzewa życia" rysowanego przez praktykujących kabałę posiada kilka niedoskonałości w porównaniu ze "schematem wzrostu" z "Rys. #J5ab". Przykładowo, niewłaściwe umiejscowione jej operatory o numerach (11), (6) i (9) uniemożliwiają podzielenie tego drzewa granicami (G) i (Z) z "Rys. #J5ab" na owe trzy atrybutowo odmienne segmenty, tj. na: (górny - leżący ponad G) dotychczas niepoznawalny dla ludzi, (środkowy - pomiędzy G i Z) rozumowo poznawalny, bo zdalnie zarządzający ludźmi, oraz (dolny - poniżej Z) fizykalnie poznawalny dla ludzi (w tym poznawalny, chociaż błędnie, nawet dla dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej). Ponadto użycie w kabale "kanałów przesyłu" łączących (6) z (7) i (8), błędnie reprezentuje obecność programów Boga w 12-tym poziomie pamięci każdej drobiny przeciw-materii formującej wszelką materię, a stąd w systemie zarządzanym przez Boga funkcje owych "kanałów przesyłu" są sprawowane przez czerwone "kanały nadzoru i komunikowania się", poprawniej pokazane na "schemacie wzrostu" z "Rys. #J5ab" powyżej.

Rys. #J5d
Rys. #J5d: Ogólnikowy "schemat upadku" przy "a posteriori" podejściu do zarządzania. Ilustruje on jak życiem pojedyńczych ludzi i instytucji błędnie, nieodpowiedzialnie i zwodniczo zarządza dowolna dzisiejsza osoba lub instytucja na ziemi praktykująca filozofię pasożytnictwa (np. dzisiejsza: oficjalna nauka ateistyczna, rząd, religia, fabryka, rodzina, itp.). Różni się ono tym od "schematu wzrostu" z "Rys. #J5ab", że wszystkie wzrostowe narzędzia zostały w nim zastąpione przez ich upadkowe odwrotności, że symbol miłości i dbania o bliżnich (tj. serce) został w nim zastąpiony przez symbol chronienia siebie i obrony (tj. tarczę), a ponadto że NIE posiada on "kanałów nadzoru i komunikowania się" ponieważ dzisiejsi ludzcy rządzący typowo unikają konsultacji, sprawdzeń, oraz sprzężeń zwrotnych rządzonych przez nich ludzi - które to kanały na schematach z części "a" i "b" są ilustrowane czerwonymi zakrzywionymi połączeniami przebiegającymi pomiędzy (1) a pozostałymi składowymi tego schematu.

Rys. #J5e
Rys. #J5e: Opisowy schemat upadku wypracowany dla przykładu dzisiejszej instytucji oficjalnej nauki ateistycznej, praktykującej filozofię pasożytnictwa i "a posteriori" podejście do badań. Powstał on przez uzupełnienie ponumerowanych operatorów (tj. okręgów, prostokątów i tarcz) z "Rys. #J5d" niebieskimi nazwami opisowymi użytych w nim egzekutorów, mechanizmów zarządzających i produktów działania, jakie opisałem powyżej w punkcie #J5 dla nieistniejącego "świata bez Boga" zwodniczo wmawianego nam przez oficjalną naukę ateistyczną - tj. przez uzupełnienie: 1 = oficjalna nauka ateistyczna (nadawca), 11 = kłamstwo, 2 = władza, 3 = korupcja i zastraszanie, 4 = sława, 5 = znajomości, 6 = przypadek, 7 = bogactwo, 8 = monopol, 9 = opinia publiczna, 10 = sterowana na upadek osoba lub instytucja (odbiorca).

Rys. #J5f
Rys. #J5f: Ogólnikowe "drzewo życia" dla upadku wywoływanego postępowaniem oficjalnej nauki ateistycznej (tym razem narysowane ręcznie przeze mnie) - sporządzone z zachowaniem tej samej konfiguracji jego elementów składowych, jaką typowo używają dzisiejsi praktykujący kabałę podczas rysowania ichnich drzew życia. (To samo, jednak już opisane przez Dominika Myrcik komputerowymi narzędziami graficznymi, upadkowe "drzewo życia" pokazuje "Rys. #J5g" poniżej.) Celem tej ilustracji jest pokazanie, że na przekór iż dla zwiększenia informatywności, ja zaprojektowałem swe schematy inaczej niż uprawiający kabałę konfigurują swe drzewa życia, ciągle operatory w moich schematach mają te same połączenia i przeznaczenia, jak operatory w drzewach życia z kabały (za wyjątkiem połączeń od "przypadku (6)" do "bogactwa (7)" i "monopolu (8)" - które w schematach upadku powodowanego przez dzisiejszą oficjalną naukę ateistyczną, NIE wywierają wpływu na dążenia do bogactwa i monopolu przez większość osób i instytucji). Ponadto pokazując tu ilustrację jaką osobiście narysowałem ręcznie, ukazuję nią także, na ile wzrokowo przyjemniejsze jest oglądanie ilustracji generowanych komputerowymi narzędziami graficznymi, jakimi mistrzowsko posługuje się Dominik Myrcik (zaś na jakich zakup i opanowanie ja NIE chcę się porywać finasowo ani czasowo), od rysunków jakie ja jestem jedynie w stanie przygotować dawną techniką rysowania ręcznego.

Rys. #J5g
Rys. #J5g: Już opisane "drzewo życia" dla upadku wywoływanego błędami i postępowaniem dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej. Jego fachowo wyglądającą ilustrację wygenerował komputerowo Dominik Myrcik.


#J6. Charakterystyka, zalety i możliwości naszego świata fizycznego i "ludzkiego czasu", działanie których jest oparte na mechaniźmie Omniplanu i na schemacie wzrostu, a także najważniejsze cechy naszego życia w takim świecie i nawracalnym czasie:

Motto: "Jeśli ponownie przeżywasz swoje życie po zostaniu cofniętym w czasie - tak jak opisuje to Biblia, wówczas większość ludzi z którymi rozmawiasz i współżyjesz, w 'nienawracalnym czasie absolutnym wszechświata' umarła i jest nieżywa od wielu już tysięcy lat, a ty, ani oni, nadal NIE zdajecie sobie z tego sprawy."

       Jest oczywistym, że Bóg NIE tylko stworzył i posiada mechanizmy zarządzania naszym światem fizycznym, jakie w poprzednim punkcie #J5 tej strony opisałem, wyjaśniłem i zobrazowałem boskim "schematem wzrostu", ale także nieustająco używa owe mechanizmy. To zaś oznacza, że wybrane osoby, jakie swą moralnością, dyscypliną i zachowaniem rokują nadzieję, iż uda się ich wychować na "żołnierzy Boga" o wymaganych cechach, Bóg powtarzalnie cofa do tyłu w ich "nawracalnym czasie softwarowym" (tj. w ich "ludzkim czasie") w celu udoskonalenia tych fragmentów ich osobowości, oraz wyników tych ich działań, które w uprzednich ich przejściach przez czas nadal NIE osiągnęły wymaganego poziomu doskonałości, a także w celu naprawienia ewentualnych pomyłek w ich wychowaniu i w następstwach ich życia. W rezultacie, opisana w punkcie #J5 budowa i działanie naszego świata fizycznego pozwala Bogu na nieustające podnoszenie jakości zarówno wychowywanych przez Boga ludzi i ludzkości, jak i na podnoszenie doskonałości działania całego naszego świata fizycznego. Wszakże z jednej strony, poprzez wielokrotne cofanie "ludzkiego czasu" osób podatnych na boskie zabiegi wychowawcze, poczym stopniowe poddawanie tych osób coraz bardziej trafnym zabiegom wychowawczym, użyciem takiej metody "iteracji" Bóg coraz lepiej wychowuje sobie owych ludzi na potrzebnych mu "żołnierzy Boga". Z drugiej zaś strony, stosując w podobny sposób powtarzalne cofanie do tyłu czasu kluczowych ludzi i naprawiając zaszłe w przeszłości ich niewłaściwe działania, także tym samym procesem "iteracji" Bóg stopniowo udoskonala całą ludzkość.
       Z powodu nieustającego używania przez Boga opisywanego w powyższym paragrafie "iteracyjnego" udoskonalania ludzkości i całego świata fizycznego, wyniszczające ludzkość zdarzenia, które faktycznie zaistniały w poprzednich przejściach ludzkości przez jej nawracalny "czas ludzki", w rodzaju trzeciej wojny światowej, czy właśnie nadchodzacej zagłady lat 2030-tyh, są przez Boga stopniowo eliminowane z Omniplanu poprzez wprowadzanie takich zmian do przeszłości, jakie stopniowo powodują niezaistnienie tychże zdarzeń w sytuacjach i w ludzkich zachowaniach, które uprzednio je wywoływały. (Jako przykład takiego wyeliminowania z Omniplanu zajścia trzeciej wojny światowej, rozważ opisany w podrozdziale C5 traktatu [4b], czy w punkcie #J5 strony o nazwie bitwa_o_milicz.htm, przypadek prawdopodobnego wyrycia roku 1962 na kamieniu koło Mokrego Stawu z Babiej Góry, jako roku rozpoczęcia się trzeciej wojny światowej w jednym z uprzednich przebiegów "ludzkiego czasu" - które to rozpoczęcie owej wojny zostało jednak potem wyeliminowane przeprogramowaniem w Omniplanie kluczowych zdarzeń zainicjowanych przez usiłujących wywołać tę wojnę ludzi.) Z kolei stopniowe eliminowanie z naszej przeszłości takich niefortunnych zdarzeń powoduje, że zarówno przeszłość, jak i przyszłość każdego z ludzi, oraz całej ludzkości, nieustannie się zmienia. W rezultacie np. przepowiednie wywodzące się od ludzi niemal nigdy się NIE spełniają, ponieważ w swoich przeprogramowaniach Omniplanu Bóg stara się utrzymać ważność jedynie kluczowych przepowiedni jakie zapisane są w Biblii. Dla mnie osobiście interesujące jest obserwowanie jak zaledwie od czasu opublikowania strony 2030.htm (opisującej zagładę ludzkości w latach 2030-tych) szybko zmieniają się sytuacje, które uprzednio stanowiły powody działania mechanizmów wywołujących ową zagładę. Stąd bardzo ciekawe jest dla mnie, czy poprzez cofanie w czasie i poddawanie coraz bardziej edukującym doświadczeniom lub eliminacjom ludzi na kluczowych stanowiskach, którzy postwarzali przyczyny pojawienia się owej zagłady lat 2030-tych, Bóg zdoła zagładzie tej zapobiec jeszcze w naszym obecnym przechodzeniu przez "czas ludzki", czy też (niestety) ci z ludzi, którzy zostali cofnięci w czasie do obecnej chwili, też zagładę ową będą jednak musieli ponownie doświadczyć?
       Ja jestem świadomy, że to co już wyjaśniam w niniejszym punkcie aż do tego miejsca, może być szokiem dla czytającego. Dlatego spróbujmy klarownie tu podsumować, jakie są cechy i skutki naszego życia w świecie fizycznym zarządzanym Omniplanem i innymi mechanizmami opisanymi w uprzednim punkcie #J5 niniejszej strony oraz w punkcie #D3 strony o nazwie god_proof_pl.htm. Wszakże ów świat fizyczny wcale NIE jest zbudowany ani NIE działa tak jak kłamliwie nam to wmawia oficjalna nauka ateistyczna, a faktycznie działa na zasadzie naszego skokowego odwiedzania z częstotliwością harmoniczną (pochodną od 11 Hz) coraz to następnych zamrożonych w ruchu cieniutkich warstewek (naleśniczków) czasowych ze stosu Omniplanu zaprogramowanego przez Boga wzdłuż "wgłębnej-G" osi czterowymiarowego przeciw-świata, które to warstewki będąc jakby trójwymiarowymi odpowiednikami dwuwymiarowych klatek z dzisiejszych filmów w kinach, w naszej świadomości symulują ruch, życie, zmiany i upływ nawracalnego "ludzkiego czasu" w jakim my wszyscy się starzejemy. Podsumowanie to dokonam tu w punktach, w każdym z których to punktów wyjaśnię jakąś cechę naszego świata tak rządzonego, poczym wyjaśnię też następstwa/skutki owej cechy.
       (1) Wszystko w naszym świecie fizycznym jest statyczne (tj. unieruchomione w poszczególnych warstewkach-naleśniczkach Omniplanu i faktycznie martwe). Wrażenie zaś ruchu i życia my uzyskujemy ponieważ wbudowany w nasze geny mechanizm zarządzania przechodzeniem przez nawracalny "czas ludzki" szybko przerzuca naszą świadomość z jednej takiej warstewki-naleśniczka Omniplanu do następnej, w sposób podobny jak filmowy projektor w kinach przerzuca klatki przeglądanego filmu. W każdej następnej z tych warstewek-naleśniczków Omniplanu jest pokazana kolejna z sytuacji naszej drogi przez życie.
       (2) Żyjemy w świecie fizycznym, w którym całość jego istnienia zawarta w Omniplanie już się wypełniła co najmniej jeden raz. Znaczy, wszyscy ludzie i stworzenia oraz wszelkie zdarzenia z całego naszego świata fizycznego co najmniej jeden już raz przeszli swoim życiem przez cały dany im "czas ludzki", poczym poumierali. Ponieważ jednak na ich życie składały się przeliczne statyczne sytuacje zamrożone w poszczególnych warstewkach-naleśniczkach Omniplanu, ludzie ci, stworzenia, oraz obiekty, nadal istnieją oraz jakby ożywają, kiedy ktokolwiek zostanie cofnięty w czasie do tyłu i ponownie przeżywa czas jaki przeżywał wraz z nimi.
       (3) Zgodnie z Biblią (patrz wersety 33:25-30 z "Księgi Hioba"), każdy z ludzi jest cofany w czasie aż kilkukrotnie, aż Bóg uzna iż wyczerpał możliwości wychowania go na maksymalnie Bogu przydatną osobę. Owe cofanie w czasie każdej osoby wyjaśniłem już w całym szeregu swych opracowań (wszakże Biblia pisze o nim w sposób dobrze zaszyfrowany), proponuję więc sobie je przypomnieć np, z punktu #J5 powyżej, a jeszcze lepiej z punktu #B4.1 mojej strony o nazwie immortality_pl.htm.
       (4) Kiedy Bóg cofa nas w nawracalnym "ludzkim czasie" do tyłu, większość ludzi z którymi przychodzi nam obcować, współpracować i współżyć w naszej ponownej drodze przez "ludzki czas", w zrozumieniu upływu "nienawracalnego czasu absolutnego wszechświata" faktycznie będzie już martwa i to przez bardzo długi czas. Jeśli więc wiemy to co na temat działania "ludzkiego czasu" piszę w swoich opracowaniach, wówczas łatwo odkryjemy, że ludzie ci nadal istnieją (zostają ożywieni) tylko ponieważ to my przechodzimy przez ten sam czas w jakim oni kiedyś żyli, jednak ich poglądy, myślenie, świadomość i działania są jakby zamrożone w przeszłości i NIE ulegają już zmianom ani wzbogacaniu wraz z upływem czasu, tak jak nasze poglądy i świadomość zmieniają się w miarę jak kontynuujemy swą drogę przez czas.
       (5) Po zostaniu cofniętym w czasie, NIE jesteśmy już w stanie zmienić ani postępowania, ani systemu wartości, ani poglądów, ludzi z którymi obcujemy, a którzy NIE zostali cofnięci w czasie równocześnie z nami - jedyne więc co jesteśmy wówczas jeszcze w stanie zmienić, to swe własne postępowania i ich wyniki. Wszakże ludzie ci postępują i utrzymują system wartości oraz poglądów, tak jak czynili to w czasach kiedy faktycznie żyli. Z szokiem więc wtedy odnotowujemy, jak bardzo wszelkie nasze cechy, sposoby myślenia i postępowania oddalają się od cech, sposobów myślenia i postępowań ludzi z którymi obcujemy.
       (6) W trakcie ponownego życia już po zostaniu cofniętym w czasie, wszystko zaczyna dziać się i działać w szokujący nas sposób. Wszakże w opisywanym tu rozwiązaniu budowy i działania naszego świata fizycznego świat ten ponownie staje się ruchomy i żywy, nawet jeśli ktoś zostaje cofnięty do tyłu w swym "ludzkim czasie" z czasów jakie dla Boga leżą już daleko w przyszłości w zrozumieniu upływu absolutnego "czasu Boga" według upływu którego ten ktoś wyląduje w swej przeszłości, a stąd kiedy wszyscy owi ponownie żywi i poruszający się inni ludzie żyjący dawniej w owym cofniętym u niego czasie faktycznie już dawno poumierali. Takie więc ponowne przeskakiwanie tej cofniętej w czasie indywidualnej osoby z jednej warstewki (naleśniczka) Omniplanu do następnej tylko sprawia wrażenie w jej umyśle, że owe zamrożone w czasie sytuacje z jej przeszłości ponownie ożyły i są ruchome. Faktycznie zaś owe sytuacje są statyczne i nieruchome, a jedynie ponowna wędrówka tej osoby przez warstewki Omniplanu powoduje pozorne ich uruchamianie i ożywianie.
       (7) Po zostaniu cofniętym w czasie, najbardziej szokuje nas odwiedzanie miejsc i ludzi, wśród których żyliśmy w czasach poprzedzających nasze cofnięcie i stąd pamiętamy ich ówczesne wyglądy, sytuacje, czy działania. Okazuje się bowiem, że niemal wszystko uległo u nich drastycznej zmianie. Wszakże wszystko co ujrzymy będzie produktem zmian powprowadzanych podczas cofania w czasie też wielu innych ludzi, jacy byli cofani kiedy upływ naszego czasu już się zatrzymał.
* * *
       Warto tu odnotować, że opisane powyżej cechy charakterystyczne, zalety i możliwości naszego świata fizycznego o działaniu opartym na mechaniźmie Omniplanu i na schemacie wzrostu, wyjaśniają aż cały szereg zjawisk od dawna dobrze znanych ludziom, które to zjawiska stanowią jednocześnie materiał dowodowy potwierdzający, że nasz świat fizyczny faktycznie działa tak jak to powyżej opisałem. Wymieńmy więc w punktach najszerzej znane przykłady owych zjawisk.
       (A) Deja vu. Praktycznie niemal każdy z ludzi na jakimś tam etapie życia doświadczył zjawiska najczęściej zwanego "deja vu" (od francuskiego "już widziane"). NIE powinno ono nas dziwić, skoro w naszym życiu aż kilkakrotnie jesteśmy cofani do tego samego przebiegu naszego czasu. Wszakże nawet jeśli nasza świadoma pamięć tego co przeżyliśmy już uprzednio została wymazana, ciągle niektóre istotniejsze szczegóły przypomina nam nasza podświadoma pamięć.
       (B) Reinkarnacja. Wytłumaczmy komuś to co tu opisane na temat powtarzalnego przeżywania swego życia aby udoskonalać jakość swego charakteru, a po kilku pokoleniach ustnego przekazywania tego z generacji na generację, stopniowo poprzekręcanego złą pamięcią tych co to przekazują, otrzymamy opisy tego co dzisiaj jest nam wmawiane pod pojęciem "reinkarnacja".
       (C) Konsystencja wyników sprawdzeń stanu moralnego osób jakie umarły w młodym wieku, jakie to sprawdzenia ujawniają, iż osoby te NIE są posłuszne głosowi swego sumienia. To zaś oznacza, że NIE było już nadziei na ich wychowanie na moralnych, zdyscyplinowanych "żołnierzy Boga", a stąd jedyna ich użyteczność dla innych ludzi polegała na poddaniu ich edukującej innych śmierci - po więcej szczegółów patrz opisy z punktu #D3 mojej strony god_istnieje.htm.
       (D) Podróże w czasie. W literaturze, zaś obecnie nawet w YouTube.com, zgromadzony został już ogromny materiał dowodowy, jaki potwierdza istnienie podróży w czasie i osób podróżujących w czasie (po angielsku zwanych "time travelers"). Sporą ilość przykładów i odmiennych kategorii tego materiału dowodowego udokumentowałem w punkcie #J2 swej strony internetowej o nazwie immortality_pl.htm.
       (E) Fizykalne zjawiska potwierdzające iż żyjemy w dyskretnie (skokowo) upływającym "czasie ludzkim" sztucznie dla nas zaprogramowanym przez Boga (jaki to "czas ludzki" upływa około 365 tysięcy razy wolniej od "czasu Boga, izotopów i nieożywionej materii" w jakim oficjalna nauka ateistyczna datuje wiek wszechświata, Ziemi, warstw geologicznych, węgla, skamienielin, itp.). Najpowszechniej znanym z tych zjawisk, jest pozorne zawracanie kierunku obracania się rozpędzanych wirujących obiektów, jakiego pojawianie się w świetle dziennym oficjalna nauka ateistyczna NIE jest w stanie zadowalająco wytłumaczyć, jednak jakie doskonale tłumaczy przeskakiwanie naszej świadomości z jednej warstweki-naleśniczka Omniplanu do następnej. Po opisy tego zjawiska i jego następstw patrz punkty #D1 i #D2 z mojej strony immortality_pl.htm.
       (F) Stwierdzenie UFOnauty, że "czas faktycznie nie płynie a to my poruszamy się przez niego" - patrz paragraf numer N-126 z raportu "Miss Nosbocaj" z jej uprowadzenia do UFO, opublikowanego w podrozdziale UB1 z tomu 16 mojej monografii [1/5]. Stwierdzenie to potwierdza kluczową cechę mechanizmu działania "ludzkiego czasu" jaki opisałem w punkcie #J5, a jaki stwierdza, że faktycznie to czas wcale NIE płynie wokoło nas podczas gdy my stalibyśmy w jednym miejscu (tak jak implikuje to zrozumienie czasu przez dzisiejszą oficjalną naukę ateistyczną), a w rzeczywistości to czas stoi w miejscu i jest jak krajobraz przez który to my podróżujemy swoim życiem. Odnotuj, że paragraf numer N-130 tego samego raportu implikuje także, że swoje życie przeżywamy więcej niż jeden raz, tak że raz zaszłe spotkanie z kimś, może być potem powtarzane w naszych ponownych przejściach przez te same punkty czasowe.
* * *
       Czytelnikom, których zainteresowały wyjaśnienia z punktów niniejszego i #J5, o działaniu i cechach nawracalnego "czasu ludzkiego", a także o istnieniu dwóch odmiennych czasów (tj. "czasu ludzkiego" oraz "czasu Boga, atomów i izotopów"), rekomendowałbym poznanie dalszych szczegółów wyjaśnień na temat działania czasu wynikających z mojego Konceptu Dipolarnej Grawitacji. Oprócz punktów #J5 i #J6 z tej strony, owe szczegóły są wyjaśnione, między innymi, w punkcie #D3 strony god_proof_pl.htm, oraz punkcie #J2 mojej strony immortality_pl.htm. Z kolei ogólne opisy obu czasów działających równocześnie na Ziemi i we wszechświecie podane są skrótowo we wstępie i punkcie #G4 strony dipolar_gravity_pl.htm, zaś wyjaśnione szczegółowo w punktach #C3 do #C4.1 z mojej innej strony o nazwie immortality_pl.htm.


#J7. Co nam uświadamia komputerowe wygenerowanie dotychczas najbardziej pracochłonnej ilustracji zasady wypalania zarysu "serca" przez lądujące gwiazdoloty z napędem używanym przez Magnokrafty mojego wynalazku:

Motto: "Będąc wynalazcą Magnokraftu, szczegółowe opisanie kompleksowych zasad działania tego gwiazdolotu aby ułatwić pracę przyszłym jego budowniczym, przychodzi mi znacznie trudniej i bardziej pracochłonnie niż przyszłoby mi jego osobiste zbudowanie - wielka więc szkoda, że dzisiejsi mieszkańcy Ziemi pogardzili szansą szybkiego urzeczywistnienia z moją pomocą tych 'drzwi ludzkości do gwiazd'."

       W poprzednich punktach #J3 i #J4 tej strony wyjaśniłem i zilustrowałem, że lądowania wehikułów UFO używających magnetycznego napędu jaki na Ziemi ja wynalazłem i opisałem dla gwiazdolotu zwanego Magnokraftem, umożliwia fizykalne formowanie w trawie wypalonych zarysów "serca" - oczywiście jeśli dysponenci owych gwiazdolotów zechcą komuś przekazać wiadomość symbolizowaną owym sercem. W niniejszym więc punkcie, z pomocą ilustracji jakie dzięki emailowej współpracy na odległość z moim przyjacielem Dominikiem Myrcik pracowicie staramy się wygenerować komputerowymi narzędziami, spróbuję objaśnić jak takie zarysy "serca" fizykalnie są wypalane w trawie przez wirujące obwody magnetyczne gwiazdolotu typu K3 zawisającego w pozycji wiszącej tuż nad ziemią. Ponadto zwrócę tu także uwagę czytelnika na najważniejsze następstwa faktu, że wyjaśnienie w zrozumiały sposób bardzo złożonych zasad działania Magnokraftu jest ogromnie trudne - stąd z powodu pogarszania się poziomu wiedzy w obecnych społeczeństwach coraz mniej dzisiejszych ludzi posiada wystarczającą wiedzę, wyobraźnię, oraz dojrzałość intelektualną do zrozumienia działania tego gwiazdolotu.

Rys. #J7abc: Rysunki jakie dzięki współpracy z Dominikiem Myrcik zdołaliśmy wygenerować komputerowo aby oglądającemu postarać się wyjaśnić zasadę formowania "serco-kształtnego" wypalenia w trawie przez wirujące obwody magnetyczne gwiazdolotu o napędzie opisywanym moją Teorią Dyskoidalnego Magnokraftu. Przygotowanie około 20 coraz doskonalszych komputerowo generowanych rysunków starających się klarownie wyjaśnić ową zasadę, tylko najinformatywniejsze z których to rysunków pokazane są poniżej, okazało się być projektem w jaki ja i Dominik Myrcik włożyliśmy dotychczas najwięcej pracy, uzgodnień, prób, eksperymentowania, czasu, itp., zaś jaki podjęliśmy wspólnie aby klarownie zilustrować zaledwie pojedynczy i małoznaczący aspekt działania Magnokraftu. (Zrealizowanie projektu zilustrowania tej zaledwie jednej z wielu milionów możliwych sytuacji pojawiających się w lądowaniach Magnokraftu, już zajęło nam obu ponad dwa miesiące czasu! Szczerze mówiąc, to ilustrowanie to ujawnia, że mając ku temu warunki łatwiej przyszłoby nam zbudowanie działającego Magnokraftu, niż klarowne i przekonywujące wyjaśnienie laikom, jak ten gwiazdolot działa!) Tak ogromna pracochłonność tego zdawałoby się relatywnie prostego projektu wyjaśnia więc także aż cały szereg innych "zagadek" jakie dotychczas wiązały się z Magnokraftem. Przykładowo, wyjaśnia (1) dlaczego tak mało ludzi, w tym także tak mało naukowców, jest w stanie ze zrozumieniem przeczytać moje opracowania opisujące kompleksowe zasady działania Magnokraftu. Wyjaśnia (2) dlaczego osoby o pasożytniczej filozofii życiowej po odkryciu iż ich intelekty NIE dorosły jeszcze do zrozumienia działania Magnokraftu ani innych moich wynalazków, zamiast uzupełnić swoją wiedzę i poszerzyć swe horyzonty myślowe, raczej wolą szydzić, opluwać i wyżywać się na Magnokrafcie, na innych moich wynalazkach, oraz na mojej osobie. Wyjaśnia też (3) dlaczego NIE tylko NASA (która była jedną z pierwszych instytucji jakim zaproponowałem, iż zbuduję im Magnokrafty), ale wręcz każda dzisiejsza instytucja naukowa w obecnie szybko zdążającym do upadku świecie boi się podjęcia projektu badań i rozwoju Magnokraftu - wszakże tylko zrozumienie działania tego gwiazdolotu przekracza możliwości intelektualne większości zatrudnianych przez te instytucje naukowców. Wyjaśnia (4) dlaczego musi minąć aż ponad 200 lat od daty zbudowania silnika magnetycznego, zanim ludzie dorosną intelektualnie do podjęcia budowy pierwszego pędnika magnetycznego (po szczegóły patrz dane z "Tablicy Cykliczności" pokazanej jako "Tab. #J4" na mojej stronie o nazwie propulsion_pl.htm). Wyjaśnia też (5) dlaczego, gdyby to mi (tj. wynalazcy tego gwiazdolotu) stworzone zostały warunki do podjęcia budowy Magnokraftu i gdybym otrzymał też wymaganą do tego pomoc wykonawczą, wówczas zapewne zbudowałbym ów gwiazdolot w przeciągu zaledwie około 10 lat (tak jak wyjaśniam to w punktach #J1 i #J3 ze swej strony o nazwie magnocraft_pl.htm), podczas gdy po moim "odejściu" to samo zbudowanie zapewne zajmie tysiącom badaczy i budowniczych co najmniej kilkanaście lat. Dowodzi też (6) ogromnej dedykacji i cierpliwości Dominika Myrcik, że pomimo tak dużej pracochłonności oraz tak znacznej trudności wykonania tych obiektywnie małoznaczącej ilustracji, ciągle wytrwale i z oddaniem stara się współpracować abyśmy mogli dokończyć ów projekt (ilu zaś dzisiejszych ludzi altruistycznie poświęcałoby swój czas i wysiłek dla dobra i dla duchowego wzrostu nieznanych im osób jakie będą żyły dopiero w przyszłości - wielu z których to osób zapewne potem odpłaci się za to obelgami). Ponadto (7) uświadamia też laikom, że pomimo iż dotychczas tego NIE ujawnialiśmy, w każdy z projektów jaki wykonujemy wspólnie z Dominikiem Myrcik, oboje wkładamy ogromną ilość pracy, wysiłku, prywatnego czasu, motywacji, itp. - poświęcenie których dla dobra i postępu ludzkości, jak wierzę, bardzo nieliczni z dzisiaj żyjących na świecie ludzi zdołaliby się zdobyć (szczególnie zaś pracochłonne wykonawczo są edukacyjne widea celowo nagrywane zgodnie z uprzednio opracowanym scenariuszem - jakich zestawienie pokazałem na stronie o nazwie djp.htm). Itd., itp. (Klikaj na wybraną z poniższych ilustracji, aby oglądać ją w powiększeniu.)

Rys. #J7a
Rys. #J7a: Końcowy komputerowo-generowany rysunek jaki stara się pokazać zasadę formowania "serco-kształtnego" zarysu wypalenia w trawie przez wirujące obwody magnetyczne gwiazdolotu o napędzie mojego Magnokraftu. Odnotuj, że wypalające "serce" obwody magnetyczne gwiazdolotu pokazane są powyżej jako ciemne wstęgi o przebiegach (kształtach) nieco podobnych do elips tzw. "krzywych łańcuchowych" - najniższe z jakich, na swej drodze od pędników bocznych do pędnika głównego Magnokraftu przenikają pod ziemię, po drodze wypalacąc trawę w miejscach swego wniknięcia pod, oraz wynikania z, ziemi. Z kolei na powyższym rysunku drogi wirowania owych obwodów są pokazane jako zaciemniona powierzchnia o kształcie "skórki z donut" otaczajacej obustronnie zamkniętą przestrzeń po powierzcniach której krążą obwody magnetyczne tego gwiazdolotu. Aby NIE zaciemniać obrazu, na ilustracji tej NIE zostały pokazane przebiegi obwodów magnetycznych statku zawracających pod ziemią i wynurzajacych się spod ziemi po przeciwstawnej stronie wypalanego przez nie obrysu serca. Ponadto NIE zostały też ukazane obwody magnetyczne wytwarzane przez pędniki z górnej części Magnokraftu, które z powodu zawracania w tej samej odległości od pędników Magnokraftu co obwody wnikające pod ziemię, w swej drodze wirowej wogóle NIE dosięgają do ziemi. Odnotuj też, że aby pokazać pędniki tego gwiazdolotu, nieprzenikalna dla pola magnetycznego powłoka z prawej jego połowy została wysunkowo wyrwana ukazując jego wnętrze (oczywiście, działające Matgnokrafty NIE będą miały tego wyrwania powłoki).

Rys. #J7b
Rys. #J7b: Jeden z szeregu przejściowych rysunków, celem sprządzenia jakich było wypracowanie i pokazanie unieruchomionych przebiegów obwodów magnetycznych Magnokraftu typu K3 zdolnych do wypalenia "serca" w trawie. Ponieważ w owym wypalaniu w trawie kształtu "serca" biorą udział jedynie tzw. "międzypędnikowe" obwody magnetyczne tego gwiazdolotu - pokazne m.in. jako "M" na "Rys. G24" i "Rys. G27" z tomu 3 mojej monografii [1/5], a przebiegające od wylotów pędników bocznych do wylotu pędnika głównego, dlatego pokazanie tu pozostałych obwodów, też istniejących w Magnokraftach (tj. pokazanie obwodów "centralnych (M)" oraz "bocznych (S)"), zostało celowo pominięte na niniejszych ilustracjach. Wszakże pokazanie tych dodatkowych obwodów jedynie by zaciemniło i tak trudne dla oglądającego zrozumienie zasady wypalania "serca" w trawie - jaką to zasadę razem z Dominikiem Myrcik staraliśmy się tu pokazać i wyjaśnić. Odnotuj z powyższego rysunku, że zarys obwodu "serca" jest wypalany w trawie tylko przez te międzypędnikowe obwody magnetyczne z dolnej połowy gwiazdolotu, które z powodu nachylenia Magnokraftu przenikają na swojej drodze pod ziemię i zawracają pod ziemią. Natomiast obwody międzypędnikowe z górnej połowy Magnokraftu, całość przebiegu których następuje w powietrzu, NIE biorą udziału w wypalaniu w trawie zarysu "serca". Odnotuj także, że obwody magnetyczne z powyższej ilustracji pokazane są jako statyczne (tj. nieruchome), podczas, gdy "serca" wypalają w trawie obwody jakie wirują, a ponadto, że dla pokazania lokalizacji kulistych pędników Magnokraftu (na powyższej ilustracji wyróżnionych czerwonym kolorem) w prawej górnej ćwiartce tego gwiazolotu chroniąca jego załogę nieprzenikalna dla pola powłoka została wyrwana - podczas gdy w rzeczywistych Magnokraftach pokrywa ona cały statek.

Rys. #J7c
Rys. #J7c: Jeden z pierwszych komputerowo wygenerowanych rysunków, jaki odwzorowuje przebiegi wirujących obwodów magnetycznych (tu pokazanych jako jakby powierzchnia "skórki" z zaciemnionego powietrza otaczającej ukształtowaną jak "donut" wolną od pola przestrzeń zawartą we wnętrzu tej "skórki", w którym to wnętrzu pole statku NIE wypala trawy). Rysunek tej ilustruje więc co się staje z obwodami pokazanymi uprzednio na "Fot. #J4b", kiedy zaczną one wirować, a stąd nadadzą owej "skórce" zdolności do wypalania trawy w miejscach przez jakie skórka ta przenika pod powierzchnię ziemi. Rysunek ten reprezentował kilka pierwszych ilustracji, wizualnie sprawdzających środki graficzne jakie można użyć dla zaprezentowania pokazywanej tu zasady wypalania zarysu "serca". Jednak do końcowej prezentacji "serca" ten rysunek się NIE nadaje z powodu zbytniego skrócenia długości obwodów magnetycznych generowanych przez gwiazdolot w jakim siłę nośną generują silne pola pędników bocznych (zaś w jakim słabe pole pędnika głównego jedynie stabilizuje cały gwiazdolot), tj. ich skrócenia w stosunku do długości tych obwodów rzeczywiście mającej miejsce podczas lotów Magnokraftów. (Odnotuj tu, że komputery pokładowe tych gwiazdolotów regulują długość obwodów magnetycznych ilością mocy magnetycznej jaka jest wkładana we formowanie owych obwodów.) Wszakże takie skrócone obwody magnetyczne byłyby niezdolne do objęcia swym wirowaniem całego zarysu "serca" na penetrowanej przez tej obwody powierzchni porośniętej trawą gleby. Odnotuj też, że powyższy gwiazdolot został pokazany z ilustracyjnym wyrwaniem w swym kołnierzu bocznym, ukazującym jego pędniki bioczne, oraz że ustawiony został w zawisie bez nachylenie, podczas gdy wypalenie w trawie zarysu serca wymaga aby był on nachylony i oddalony od ziemi na taką odległość jaka pozwala iż tylko niektóre (dolne) z jego licznych obwodów magnetycznych w swym ruchu wirowym wnikają pod ziemię i zawracają pod ziemią.


Część #K: Petońska nieziemska istotka i zło z wyrządzania jakiego jest znana (tj. około 80 cm UFOnautka, z "rasy" maleńkich "diablic" w staropolskim folklorze zwanych: zmora, diablica kurza-stopka, żeński krasnoludek, karzeł króla, itp.):

      

#K1, blog #347. Trzypalcowa UFOnautka o wzroście około 80 cm jaka zimną jesienną nocą ślady swych stóp i wzlotu w powietrze wytopiła w twardym NZ asfalcie chodnika z Petone:

Streszczenie: Dokumentuje i ilustruje zdjęciami oraz opisuje ślady stóp wytopione zimną jesienną nocą w twardym asfalcie NZ chodnika, o których inżynierskie "jak" (tj. "jak" wyjaśnione w #G3 do #G5 ze strony wroclaw.htm i we wpisie #341 do blogów totalizmu) ujawnia zrywanie się do lotu w powietrzu nieziemskiej istoty mającej około 80 cm wzrostu i tylko trzy szponiaste palce - największym z których jest środkowy (u ludzi zawsze największym jest palec na wewnętrznym obrzeżu). Raportuje też już poznane przez ludzi wyglądy, cechy i postępowania tych nieziemskich, nocnych i ukrywających się przed ludźmi istotek, jakich istnienie i fizyczne szkodzenie ludzkości potwierdzają badania licznych UFOlogów, Biblia, oraz mądrość ludowego folkloru, jednak uparcie zaprzeczają liczni "eksperci" - specjalnie ci, którzy sami też zwykle wykazują pozaziemskie cechy anatomiczne i szczegóły wyglądu.

Motto: "Istnieje już szeroko dostępne zatrzęsienie materiału dowodowego o niepodważalnej jakości, który w wielu ziemskich sądach czasami umożliwiałby skazywanie oskarżonych nawet na karę śmierci i który już od tysiącleci dowodzi iż ludzkość jest sekretnie okupowana, eksploatowana i zamęczana przez nieziemskie istoty o szatańskiej moralności, obecnie nazywane "UFOnautami" zaś przez religie zwane "diabłami", jakie dysponują niewypowiedzianie nadrzędniejszą niż ludzka techniką, wiedzą, organizacją i dyscypliną, a także jakie używają swych zaawansowanych urządzeń, opanowania telepatii i technicznego wydawania po-hipnotycznych nakazów skrupulatnie wypełnianych potem przez ludzi, aby móc nieustająco pobudzać ludzi do sąsiedzkiej niezgody, wojen, przestępstw, niemoralności, zachłanności, rabunkowej gospodarki, wyniszczania natury, odwracania się od Boga, itp., a także do zatrudniania na kluczowych stanowiskach decyzji, doradctwa i ekspertyzy reprezentantów owych nieziemskich istot wykazujących bliskie pokrewieństwo i podobieństwo do ludzi, co pozwala im potem np. nakłaniać rządzących do unikania badania UFO lub budowania urządzeń technicznych broniących ludzkość przed UFO - choć konstrukcja i działanie tych urządzeń była darowana ludzkości przez pomagającącą nam totaliztyczną cywilizację z gwiazd, tj. unikania budowy urządzeń obronnych w rodzaju: 'urządzenia wykrywającego' te z owych nieziemskich istot jakie podszywają się pod ludzi, albo 'piramidy telepatycznej' pozwalającej natychmiastowo komunikować się z pomagającą nam cywilizacją z gwiazd, czy też 'Seismografu Zhang Henga' jaki umożliwia zdalne wykrywanie nadchodzących trzęsień ziemi - sporo z których to trzęsień ziemi zostaje sekretnie spowodowane właśnie przez UFOnautów" (Gorzka prawda o potędze infiltracji, rządzenia ludzkością i wpływu na nasze postępowania skrycie podszywających się pod ludzi nieziemskich istot o ludzkim wyglądzie jednak szatańskiej moralności jakie okupują, eksploatują, zamartwiają, utrzymują w prymitywiźmie, zwodzą, podjudzają do wojen i powtarzalnie wyniszczają zarazami naszą cywilizację od wielu tysięcy już lat.)

       Był jesienny wtorek dnia 24 maja 2022 roku. Pogoda w Petone była bezdeszczowa ale chłodna (dniem jedynie około 13 stopni Celsjusza, uprzedniej zaś nocy około 7 stopni). Około godziny 16:30 wybrałem się więc na spacer po petońskiej plaży. Przechodząc obok narożnika płotu naszej sąsiadki, na chodniku przy skrzyżowaniu naszej ulicy z prostopadłą do niej ulicą odnotowałem wytopione w asfalcie cztery ślady trzypalcowych stóp jakich uprzednio tam NIE było - patrz Fot. #K1abc poniżej. Sprawdziłem ręką czy ich asfalt nadal jest miękki i lepki, ale był już twardy jak kamień. Widać ślady te były wytopione uprzedniej nocy - tj. w czasie kiedy po miasteczku grasują formujące je nieziemskie istoty. Wróciłem więc do domu po linijkę aby ukazać rozmiar śladów i sfotografowałem z nią najwyraźniejszy z nich. Jego zdjęcie pokazuję na Fot. #K1a poniżej. W swym ogrodzie mam termometr, sprawdziłem więc też temperaturę powietrza tego dnia - wynosiła 13 stopni Celsjusza. Wieczorem myślami powróciłem do owych śladów. Pamięć narastającej mocy ich wytapiania sugerowała iż znana z latania w powietrzu istotka wytopiła je pędnikami spod swoich stóp, kiedy właśnie podrywała się do lotu w powietrzu. Zdecydowałem więc, że następnego dnia powinienem sfotografować wszystkie cztery wytopienia stóp, chociaż pozostałe z nich NIE były aż tak dobrze widoczne, aby ich inżynierskim zinterpretowaniem "jak" móc udokumentować potem podrywanie się tej istotki do lotu w powietrzu.
       Jak wyglądała trzypalcowa istotka jaka wytopiła owe ślady w twardym asfalcie, najlepiej opisuje to ballada "Pani Twardowska" pióra polsko-litewskiego poety Adama Mickiewicza - oto cytat odnośnego opisu: "... Diablik to był w wódce na dnie: Istny Niemiec, sztuczka kusa; Skłonił się gościom układnie, Zdjął kapelusz i dał susa Z kielicha aż na podłogę Pada, rośnie na dwa łokcie, Nos jak haczyk, kurzą nogę, I krogulcze ma paznokcie ..." W tej balladzie wyjaśnienia wymaga aż kilka staropolskich wyrażeń i faktów. Przykładowo, warto wiedzieć iż staropolski "łokieć" był długi na 57.6 cm. Stąd "dwa łokcie" w dzisiejszych czasach oznaczają około 115 cm - co informuje o przybliżonym wzroście Mickiewiczowego "Diablika". Fakt jego małych rozmiarów potwierdza też użycie wyrażenia "sztuczka kusa" od staropolskiego "kusy" znaczącego "mini, krótki, niedługi" - przykładowo rozważ staropolską nazwę "kusyk" lub "kucyk" dla małego konika - po angielsku pony. Stąd wyrażenie "sztuczka kusa" dzisiaj można rozumieć np. jako "w wersji mini". Nic więc dziwnego iż będąc takiego miniaturowego wzrostu, ich maleńkie kobietki-diablice (w polskim folklorze dawniej zwykle nazywane "zmora" albo "mara") preferują nocne hipnotyzowanie i gwałcenie około 9-letnich chłopców ich wzrostu, zamiast czynić to ze zbyt dla nich ogromnymi dorosłymi ludzkimi mężczyznami - tak jak opisałem to szczegółowiej np. w podpisie pod Fot. #F3ab oraz w punkcie #H3 ze swej strony o nazwie wszewilki.htm. Być może iż UFOnautka która wytopiła opisywane tu ślady właśnie poszukiwała jakiegoś samotnie śpiącego około 9-letniego chłopca aby po zahipnotyzowaniu móc go zgwałcić, wszakże aż kilku takich chłpców mieszka w bliskości owych śladów. Wyrażenie "Nos jak haczyk" oznacza typowy dla polskiej "zmory", "Baby Jagi" oraz angielskiej "witch" czyli "czarownicy" nos jaki pokazałem na Fot. #E2b ze swej strony o nazwie ufo_pl.htm. Powinienem jednak dodać, że niektórzy UFOnauci posiadają podobnie długie i "marchewkowate" nosy, ale wyprostowane czyli bez haczykowatego zagięcia, ale z takim samym cieniutkim końcem mającym rowek na czubku - patrz Fot. #G1c ze swej strony o nazwie evil_pl.htm. Z kolei dawne wyrażenie "kurzą nogę" oznacza właśnie trzypalcowe stopy i dłonie z krogulczymi paznokciami, podobne do kurzych stopek - czyli dokładnie takie jakie wykonały wytopienie asfaltu pokazane poniżej na Fot. #K1a (góra) a także o jakich opowiadają staropolskie i słowiańskie legendy o Baba Yaga (Baba Jaga). Natomiast w podrozdziale V9.1 z tomu 16 mojej monografii [1/4] zaprezentowałem mój formalny dowód naukowy jaki wykazuje iż szatańskie istoty które Mickiewicz i dawni ludzie nazywali "diabłami", obecnie dla mylenia ludzi nazywane są "UFOnautami" (tj. dowód iż dawni "diabły" i obecni "UFOnauci" to dwie nazwy tych samych fizykalnych i możliwych do zwalczenia istot o nadrzędnej technice i wiedzy).
       Na temat UFOnautów (kiedyś zwanych "diabły") wiemy już bardzo wiele. Tyle, że decydenci naszej cywilizacji infiltrowani i hipnotycznie programowani przez tychże UFOnautów ulegają ich intrygom oraz zaawansowanej technice i medycynie, pozwalając raczej aby ludzkimi rękami, wojnami i zarazami UFOnauci wyniszczali całą ludzką cywilizację i powtarzalnie wysłali nas z powrotem do jaskiń i na drzewa. Ludzkość nadal więc czeka na kogoś o faktycznym przywódczym talencie i odwadze, kto tak jak przystało na prawdziwego przywódcę, po wodzowsku poprowadzi ludzkość do wyzwolenia się spod tysięcy lat okupacji, eksploatacji i wyniszczania przez UFOnautów. Wszakże UFOnauci podszywający się pod ludzi i programujący naszych decydentów zwykle charakteryzują się dość nietypowymi szczegółami wyglądu - jakie opisałem np. w #C9a ze strony nirvana_pl.htm czy np. w punkcie #I5 ze strony o nazwie 1985_teoria_wszystkiego.htm i w bazującym na owym #I5 wpisie numer #346 do blogów totalizmu. Ponieważ jednak podobne szczegóły wyglądu prawdopodobnie mają również niektórzy z ludzi, stąd owych UFOnautów podszywających się pod ludzi ostatecznie pozwolą nam identyfikować tylko zaawansowane instrumenty, których budowę w ramach "dostaw urządzeń obronnych" ludzkość już otrzymała od pomagającej nam cywilizacji z gwiazd, zaś opisuje je np. traktat [7b] pod nazwą "urządzenie ujawniające UFO i UFOnautów ukrywających się w stanie telekinetycznego migotania". Niestety, ludzkość konfundowana przez telepatycznie i po-hipnotycznie programowanych decydentów jacy NIE wykazują zdolności przywódczych i wymaganej dla swej roli odwagi, nadal skupia swoją energię i uwagę na walce z symptomami bycia okupowaną przez UFOnautów, tj. ludzkość nadal skupia się na wojnach, kryzysach, użyciu pieniędzy, głodzie, alkoholu, nikotynie, narkotykach, zarazach, zmianie klimatu, itp. - indukowanych intrygami oraz zaawansowaną medycyną i techniką UFOnautów, zamiast skoncentrować swe wysiłki na walce z samym źródłem wszelkiego zła, czyli na pokonaniu i wyeliminowaniu z Ziemi wyniszczających nas UFOnautów oraz na wyeliminowaniu narzędzi ich władzy nad nami takich jak pieniądze, chciwość, kłamstwa, pokusy łamania przykazań Boga, wynagradzanie wyniszczania natury, itp.
       Dokładniejszy wygląd żeńskiej wersji tych istot poniżej pokazuje zdjęcie jej ulicznej rzeźby z Suwon, Korea, zilustrowane tu jako Fot. #K1c (dół). Ich ulubiony sposób ubierania się ilustruje zaś Fot. #F2b ze strony o nazwie aliens_pl.htm. Z kolei w locie (zaraz po przeniknięciu przez mury zamku w Malborku dzięki lotowi w stanie telekinetycznego migotania opisanym w #C1 strony dipolar_gravity_pl.htm) taki lecący w powietrzu UFOnauta "dwu-łokciowego" wzrostu udokumentowany jest na Fot. #G1a ze strony o nazwie malbork.htm.
       Warto tu dodać, że użycie przez UFOnautów "magnetycznego napędu osobistego" powoduje iż tylko przy lotach wzdłuż linii sił pola magnetycznego Ziemi (tj. tylko przy lotach w kierunkach na północ albo na południe oraz pionowo w górę lub w dół) NIE wytwarzają oni jarzenia powodowanego przez wir magnetyczny ich napędu jonizujący powietrze. Natomiast jeśli składowa pozioma ich kierunku lotu przecina linie sił pola magnetycznego, wówczas w locie ich napęd wytwarza silne jarzenie jakie mogłoby zaalarmować ludzi a zaistnienie jakiego ilustruje np. 1:05 minutowe wideo "Was This an Alien Abduction or Illusion?"
       Spory już materiał dowodowy potwierdza iż UFOnauci którzy infiltrują ludzkość i podszywają się pod ludzi imitują wszystkie ludzkie rasy jakie zamieszkują kontrolowany przez tych UFOnautów obszar Ziemi. Jednak równocześnie omawiane w moich publikacjach drobne szczegóły wyglądu ich uszu, oczu, rowka pomiędzy brwiami, włosów, nosa i podbródka pozostają u nich identyczne do tych widywanych na pokładach UFO. I tak, zależnie jacy ludzie zamieszkują dany obszar, operujący tam i uprowadzający ludzi UFOnauci mogą NIE tylko mieć wygląd Europejczyków, ale także osób o czarnej skórze (tj. Murzynów), Azjatów, lub reprezentantów wszelkich innych ludzkich ras. To reprezentowanie przez UFOnautów wszelkich ras ludności zamieszkującej Ziemię potwierdza aż cały szereg kategorii materiału dowodowego, przykładowo: (a) widywanie na Ziemi UFOnautów o cechach wszelkich ludzkich ras - co np. dla murzynów dokumentuje paragraf numer {3820} z naszego traktatu [3b] "Kosmiczna układanka" upowszechnianego stroną tekst_3b.htm; (b) występowanie we wszystkich rasach ludzi indywidułów jacy zarówno popełniają nieludzkie niegodziwości a jednocześnie wykazują się owymi typowo posiadanymi przez UFOnautów szczegółami wyglądu wspominanymi np. we wyżej wymienionym #C9a ze strony nirvana_pl.htm, zaś zilustrowanymi np. Fot. #G2f ze strony o nazwie evil_pl.htm; (c) istnienie szczegółów w mitologii niektórych narodów jakie opisują stworzenie człowieka a jakie po przeinterpretowaniu na dzisiejszą wiedzę o UFO pozwalają ustalić iż Ziemia została zaludniona w wyniku przywiezienia na nią ludzi w wehikułach UFO typu K7 lecących poprzez pozbawiony grawitacji kosmos - przykład właśnie takich wyników naukowego zinterpretowania opisów Raju ze starej mitologii hebrajskiej opublikowałem np. w podrozdziale P6.1 z tomu 14 swojej monografii [1/5].
       UFOnauci wykazują też wszelkie znane zachowania okupantów eksploatujących ludzkość i świadomych iż operują wśród wrogiej sobie ludności miejscowej - co Polakom najlepiej zademonstrowali Hitlerowcy. Przykładowo: (a) swoje bazy dla wehikułów UFO zakładają w dobrze bronionych i trudno lub niemożliwie dostępnych dla ludzi miejscach - np. w podziemnych jaskiniach, na Antarktydzie, na Księżycu lub innych planetach, a być może nawet na orbicie Ziemi - co wyjaśniałoby motyw dlaczego prom kosmiczny "Columbia" został zniszczony przez UFO (jeśli np. jego załoga udokumentowała coś niedozwolonego); (b) zawsze do działania ruszają w grupach i nawet w tak zdawałoby się intymnej sprawie jak seksualne gwałcenie ludzi - dla własnego bezpieczeństwa czynią tylko gdy oprócz gwałcącego w pobliżu dla ochrony i dla ewentualnego ratowania gwałtowi temu przyglądają się jego/jej kamraci; (c) wchodząc do ludzkich domów lub pomiędzy ludzkie zgromadzenia zawsze dla swego bezpieczeństwa zabierają ze sobą broń (np. urządzenia do natychmiastowego hipnotyzowania i paraliżowania ludzi) oraz włączają stan telekinetycznego migotania jaki czyni ich ciała fizykalnie niezniszczalnymi; (d) działając na Ziemi wszystko co uczynią lub planują utajniają przed ludźmi i nawet przed własnymi kamratami; (e) systematycznie niszczą lub w inny sposób unieważniają każdy dowód materialny jaki ludziom potwierdza ich istnienie lub zdradza ich cechy, używane urządzenia techniczne i metody działania.
       Zilustrowane tutaj ślady wytapiane lub wypalane przez urządzenia napędowe UFOnautów NIE są jedynymi na jakie natknąłem się w swych wieloletnich badaniach naszych skrytych okupantów i dręczycieli z kosmosu. Inny przykład śladów takiego UFOnauty opisałem i zilustrowałem np. w Fot. #D18 ze strony o nazwie wroclaw.htm, oraz w podrozdziale R3 i na Rys. R6 z tomu 15 swej monografii [1/5]. Tyle iż tamte ślady wypalone zostały pędnikami spod stóp UFOnauty, który używał odmiennie działającego i bardziej zaawansowanego osobistego napędu telekinetycznego (zamiast opisywanego tutaj "osobistego napędu magnetycznego"). Pędniki bowiem napędu telekinetycznego NIE wytapiają, a telekinetyzują, nadają białego koloru, utrwalają, udoskonalają i ozonują strukturę chemiczną tego na co zadziałają. Moje publikacje pokazują także ślady fizyczne wypalane na ziemi przez napęd gwiazdolotów UFO. Przykłady takich śladów od całych gwiazdolotów UFO opisałem i zilustrowałem w wielu swych publikacjach, np. na Fot. #D7c ze strony o nazwie explain_pl.htm, czy w podrozdziale V5.1 i na Rys. V1 z tomu 17 swej monografii [1/5].
       Jest już wiadomo, iż owe 3-palcowe istoty NIE są dobrych zamiarów wobec ludzi. Okupują one, eksploatują, oraz umęczają ludzi. Jak z nami postępują po uprowadzeniu do UFO doskonale to ilustruje bazujący na prawdziwym uprowadzeniu film "Fire in the Sky" omówiony szerzej w #A2 do #A2cd i w #B4 mojej strony o nazwie ufo_pl.htm - szczegółnie oglądnij tam krótki film Alien Experiments z Filmy #A2ab. Niestety, nieopisanie naiwni, pasywni i bez szemrań poddający się eksploatowaniu ludziska nawet w sprawie tego dobrze udokumentowanego uprowadzenia do UFO ponownie raczej wolą wierzyć owym konfundującym ludzkość decydentom programowanym i kontrolowanym przez UFOnautów, zamiast wierzyć samemu uprowadzonemu do UFO i jego kolegom z pracy - którzy na własne oczy widzieli jego porwanie przez UFO. Tak nawiasem mowiąc to czytelniku NIE dawaj się zwieść w sprawie pokazywanej tu dokumentacji fizycznego istnienia oraz boleśnie doświadczanego umęczania i eksploatacji każdego z nas przez tych potwornych okupantów, bowiem i w sprawie tej dokumentacji UFOnauci natychmiast zrealizują swe ukryte ale efektywne metody eliminowania materiału dowodowego i zasiewania "propagandy" nastawionej na zwodzenie ludzi i kontynuowanie swej okupacji, eksploatacji i wyniszczania naszej prymitywnej, niesamowicie naiwnej i pasywnej cywilizacji - tak jak dla poprzednich swych wysiłków zbudzenia ludzkości z omamu to systematyczne eliminowanie dowodów działania UFO na Ziemi opisałem np. w #A5 strony totalizm_pl.htm, zaś zilustrowałem np. na Fot. #G1c ze strony o nazwie sw_andrzej_bobola.htm. Ponadto młodym czytelnikom chciałbym tu zagwarantować, że niezwykłe i tajemnicze zdarzenia, których "jak" NIE przyśniło się nawet Szekspirowym filozofom, dzieją się także tuż przy (i w) waszym miejscu zamieszkania, a NIE jedynie w dalekich i egzotycznych krajach. Tyle, że aby zacząć odnotowywać, dokumentować i rozumieć ich zaistnienie i znaczenie najpierw trzeba zaprzestać ograniczania swego widzenia otaczającej rzeczywistości do jedynie starannie dobranych i spreparowanych wiadomości oficjalnej TV czy do SMSów ze swej komórki, a trzeba wyjść do ludzi i do natury oraz o wszystkim co się widzi, słyszy i odczuwa nauczyć się zadawać właściwe pytania w rodzaju "skąd" się to wzięło, "jak" i "dlaczego" powstało i działa, itp.


Fot. #K1abc: Oto zdjęcia wytopionych w asfalcie chodnika odcisków stóp 3-palcowej około 80 cm wysokiej istotki (tj. UFOnautki o wyglądzie pokaznym na najniższym zdjęciu #K1c), która właśnie zastartowała do lotu swoje pędniki podstopowe z używanego przez siebie "osobistego napędu magnetycznego" opisywanego dokładniej w "rozdziale E" z tomu 2 mojej monografii [1/5]. Wytopienia te odkryłem we wtorek dnia 2022/5/24 o godzinie 16:30 przy skrzyżowaniu ulic koło domu mojej sąsiadki w Petone. W dniu gdy odnotowałem iż owe wytopione odciski stóp tej nieziemskiej istotki właśnie pojawiły się na tamtym chodniku, temperatura powietrza wynosiła jedynie 13 stopni Celsjusza. Wszakże miesiąc maj w NZ ma pogodę będącą odpowiednikiem listopadowej pogody w Polsce. Wszystkie pokazane tu zdjęcia tych wytopień są wykonane w takim samym zorientowaniu geograficznym. Ich kierunek od dołu do góry zdjęcia wskazuje kierunek ze wschodu na zachód magnetyczny, zaś kierunek marszu stóp owej istotki (tj. od lewego do prawego boku zdjęcia) wskazuje marsz od południa na północ magnetyczną. To właśnie zastartowanie działania tych pędników do lotu w tzw. "trybie bijącym" z południa na północ (który to tryb NIE indukuje silnego świecenia jakie nocą mogłoby zaalarmować ludzi) spowodowało wytopienie na tym asfaltowym chodniku tylko czterech kolejnych stąpnięć owej istotki. Fakt iż owa istotka pozostawiła jedynie cztery wytopienia swych stóp na twardym NZ asfalcie chodnika - który to asfat NIE topnieje nawet w najgorętsze dni NZ lata, w połączeniu z faktem iż kierunek zmierzania tej istotki wyraźnie pokrywał się z kontynuacją tego wyasfaltowanego chodnika prowadzącego dokładnie ku północy magnetycznej, inżynierskim "jak" daje nam do zrozumienia, iż istotka ta uprzednio spacerowała sobie po owym chodniku, jednak zdecydowała się poderwać do lotu w powietrzu poprzez włączenie pędników swego napędu osobistego. Fakt tego włączenia pędników potwierdza też narastająca moc wytopienia asfaltu w każdym następnym z jej czterech kroków. Pierwsze bowiem dwa ślady, tj. te najbardziej lewe dwa pierwsze ślady z "Fot. #K1b (środek)", jakie sfotografowałem i pokazałem też oddzielnie na pajak.org.nz/nz/two_first_footprints.jpg , wykazują jedynie nieznaczne wytopienia asfaltu pod oboma stopami owej istotki. Trzeci zaś od lewej ślad, widoczny około środka zdjęcia "Fot. #K1b (środek)", wykazuje już nieco większe wytopienie pod lewą stopą tej istotki. Czwarty zaś i ostatni ślad widoczny tuż nad dniem 25 z daty wykonania środkowego zdjęcia, zaś pokazany w zbliżeniu na zdjęciu "Fot. #K1a (góra)", wykazuje najsilniejsze wytopienie asfaltu pod prawą stopą tej trzy-palcowej istotki. Magnetyczny napęd osobisty, pędniki jakiego wytopiły w asfalcie powyższe ślady, pokazałem i omówiłem na szeregu swych publikacji, np. jako Fot. #H3 ze strony o nazwie wszewilki.htm.

       Fot. #K1a (góra) Oto zdjęcie wytopionego asfaltu chodnika jakie uwidacznia najwyraźniej wytopiony odcisk prawej stopy 3-palcowej nieziemskiej istotki (UFOnautki), która po włączeniu pędników swego napędu magnetycznego podrywała się do lotu na chodniku ze skrzyżowania ulic przy domu mojej sąsiadki. Odcisk tej stopy ma długość 12 centymetrów, a szerokość w najszerszym miejscu (tj. u nasady palców) 5.6 cm. To oznacza, że jeśli stosunek jej wzrostu do długości jej stopy byłby taki sam jak u mnie (u mnie on wynosi 167/25) wówczas istotka jaka ślad ten wytopiła w asfalcie miałaby 80 cm wzrostu. Z kolei jej wysokość wynosząca jedynie około 80 cm - zamiast Mickiewiczowych "dwóch łokci", oznacza iż była ona żeńską UFOnautką, bowiem UFOnautki (tak jak ludzkie kobiety) typowo są odnotowalnie niższe od męskich UFOnautów. Ów nieludzki wytop odcisku stopy wyraźnie dokumentuje nieziemskie pochodzenie owej istotki - wszakże: (a) jej największym palcem jest środkowy - podczas gdy u ludzi zawsze największy jest palec przy wewnętrznym obrzeżu stopy, (b) stopa ma tylko trzy palce rozstawione szeroko czyli inaczej niż u ludzi ale dokładnie tak jak ilustruje to rzeźba z "Fot. #K1c", (c) zamontowane pod stopami tej istotki są pędniki "osobistego napędu magnetycznego" bowiem tylko moc takich pędników mogła zimną jesienną nocą wytopić twardy asfalt NZ chodnika jakiego NIE potrafi wytopić nawet letnie NZ słońce, oraz (d) wszystkie cztery odciski na chodniku ilustrują zrywanie się do lotu ich miniaturowej właścicielki - choć wiadomo iż ludzie NIE opanowali jeszcze tej zdolności, a nawet gdyby ją już mieli NIE pozwoliliby nocą latać 80cm maleńkim dzieciom. Zastanawiające, że zgrubnie daje się oszacować iż obok powyższego śladu codziennie przechodzi co najmniej około 100 osób. Jednak poza mną samym jakby nikogo innego ów ślad NIE zainteresował. Zaiste dzisiejsi ludzie "patrzą a NIE widzą" (Biblia, Mateusz 13:14), a ściślej "patrzą ale NIE chcą widzieć". Najpierw usiłowałem więc namówić swoją żonę, potem zaś wizytującego mnie od dawna znanego mi znajomego, że pokażę im ów ślad - jednak każdy z nich odmówił przejścia ze mną kilkudziesięciu metrów aby ślad zobaczyć. Miejsce tego śladu leży też w zasięgu widzenia czegoś, co mi wygląda na kamerę TV jakichś oficjalnych służb. Jeśli zaś jest to działającą kamerą, wówczas dla tych co nadzorują jej obraz najwyraźniej widok istotki wyglądającej jak mała dziewczynka spacerująca bez rodziców w środku nocy i nagle ulatująca w powietrze NIE wygląda na cokolwiek warte uwagi i zbadania. Najpopularniejsza oficjalna nazwa dla tej maleńkiej rasy UFOnautów po polsku brzmi sukkuby (demony nocne) zaś staropolski folklor ludowy nazywa je zmory - patrz opisy mojego bycia "duszonym" przez żeńską zmorę kiedy miałem tylko około 9 lat, zawarte w podpisie pod Fot. #F3ab oraz w punkcie #H3 strony wszewilki.htm. Jednak inne narody nazywają je też odmiennie. Przykładowo w krajach angielskojęzycznych nazywają je też Gremlin, zaś np. w Malezji - Toyol lub Pontianak. Faktycznie jednak wszystkie istoty opisywane tymi nazwami i wykazujące przypisywane im przez folklor cechy, widywane są na pokładach UFO. Stąd wszystkie one faktycznie reprezentują sekretnie okupujących nas UFOnautów. Warto też wiedzieć iż folklor ludowy wielu narodów opisuje nawyki UFOnautów jak niemal u seksualnych maniaków. Przykładowo męskie wersje tych istot przez folklor zwane inkuby w wielu krajach są oskarżane folklorem o lubowanie się w nocnym gwałceniu zahipnotyzowanych przez siebie ludzkich kobiet we własnych domach i łóżkach tychże kobiet. Po takich gwałtach na rękach, biodrach, lub nogach zgwałconych przez UFOnautów kobiet często pozostawiają wyraźnie widoczne sińce - tyle iż są one bezbolesne bowiem wyleczone przez medyczną technikę UFOnautów (bazującą na polu telekinetycznym) z typowej dla ludzkich sińców bolesności. Przez Chińczyków te bezbolesne sińce są nazywane uszczypnięcia ducha - tj. po angielsku ghost pinch . Zaraz po ich powstaniu te bezbolesne sińce mają niebieskawy (siny) kolor. Jednak zwykle już następnego dnia stają się czerwonawe, poczym wkrótce zupełnie znikają. U mężczyzn są one widoczne albo na ramionach zwykle w formie trzech odcisków końców grubych palców czasami każdy z wyraźnie widocznym uciskiem od szpona jakie trzypalcowi ufonauci z rasy zmora pokazani poniżej na Fot. #K1c mają w miejscach swych paznokci. Osoby płci męskiej, w tym nawet młodzież, niekiedy znajduje na swoich penisach znacznie mniejsze takie sińce po szponiastych palcach żeńskich wersji tych UFOnautów, zwanych sukuby. W jakich sytuacjach powstają te sińce na penisach można tylko sobie wyobrażać. Opisy tych sińcowych dowodów uprowadzeń do UFO oraz gwałcenia ludzi na pokładach UFO zawiera też #4 z podrozdziału U3.3 w tomie 15 monografii [1/4]. Co nawet jeszcze bardziej bulwersujące, takie właśnie bezbolesne sińce dość regularnie i powtarzalnie pojawiają się u wielu ludzi - w tym zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Ponadto opisy raportów z uprowadzeń ludzi do UFO zbyt często zawierają opisy zostania zgwałconym na pokładach UFO. Istnieją też przypadki ciąży u kobiet, które NIE miały stosunku z ludzkim mężczyzną.
       Warto tu też dodać, że ilustrowane powyżej ślady "UFOnautki-zmory" wtopione w asfalt NZ chodnika okazują się być niezwykle trwałe. Przykładowo, najwyraźniejszy z tych śladów ponownie fotografowałem dnia 2023/5/24 - czyli po upływie dokładnie jednego roku - patrz Fot. #K1a_2023, a uprzednio także dnia 2022/12/24 - czyli po upływie dokładnie 7 miesięcy - patrz Fot. #K1a7m (kliknij na ten link aby zdjęcie to zobaczyć). Okazało się wówczas iż wygląda on niemal tak samo jak w chwili kiedy go po raz pierwszy ujrzałem. Tyle iż na zdjęciach może on wyglądać nieco inaczej ponieważ pogoda i warunki jego oświetlenia słońcem nieco wówczas się zmieniły (np. w grudniu przypada środek NZ lata), a także ponieważ tym razem fotografowałem go już telefonem komórkowym - wszakże w sobotę 2022/6/11 UFOnauci przepalili mi mój elektroniczny aparat fotograficzny (tak jak przepalenie to opisuję w Fot. #K2b i w punkcie #K3 poniżej na tej stronie - w owym #K3 patrz też Fot. #K3h z tym samym śladem i patrz tam zdjęcia śladów niewidzialnego ok. 3-metrowego giganta UFOnauty). Na tych późniejszych zdjęciach jeszcze lepiej niż na zdjęciu z Fot. #K1a uwidocznione zostało okrągłe wytopienie asfaltu o średnicy około 10 mm położone dokładnie pod pędnikiem z obcasu buta tej UFOnautki. To okrągłe wypalenie zapewne jest odpowiednikiem okrągłych wypaleń w płytkach PWC z polskiego Wrocławia, na tej stronie pokazanych i opisanych na Fot. #K3b . Wiele mówiące jest też iż w międzyczasie, jak szacuję, nawet dla grudniowego zdjęcia po powyższym śladzie przechodziło co najmniej 1000 przechodniów, a nigdzie NIE pojawiła się jakakolwiek wzmianka iż ktoś go odnotował na tym publicznym chodniku i nim się zainteresował. Jednocześnie miasteczko Petone ma własne muzeum jakie desperacko potrzebuje eksponatów. Praktycznie jest ono jednym z najbardziej ubogich w eksponaty muzeów jakie w swym życiu odwiedziłem. Nic dziwnego iż z braku eksponatów niemal nikt go NIE odwiedza. Jeszcze bardziej intrygującym jest iż w tym petońskim muzeum znajduje się wykonana z czerwonego drewna piękna maoryska rzeźba 3 palcowej istoty, pokazanej tutaj na Fot. #K1f (kliknij na niniejszy link aby zdjęcie to zobaczyć) - doskonale znanej nowozelandzkim Maorysom, cechy której, np. trzy palce jakie pokazuje na swym brzuchu a także wzór na skórze (Moko), potwierdzają jej pokrewieństwo ze zmorą-UFOnautką jaka wytopiła omawiany tu ślad w asfalcie petońskiego chodnika (tj. rzeźba podobna do tych pokazanych na fotografii #G2a oraz na fotografii #G2c z mojej strony internetowej o nazwie sw_andrzej_bobola.htm). Dlatego przy aż dwóch okazjach odwiedzenia tego petońskiego muzeum proponowałem zatrudnionym tam pracownikom aby oficjalnie wycięli ów petoński ślad UFOnauty z asfaltu chodnika i pokazali go jako eksponat towarzyszący posiadanej przez nich maoryskiej rzeźbie. Wszakże takie jego pokazanie z jednej strony ujawniłoby empiryczny materiał dowodowy potwierdzający obecność przysłowiowego "ziarna prawdy" w maoryskich legendach na temat tych trzypalcowych istot, z drugiej zaś strony wzbogaciłoby wiedzę oglądających to muzeum o prawdy jakie nadal są przed nimi ukrywane a jakie staram się ujawniać na swych stronach. Wszakże to właśnie maoryskie legendy naprowadziły mnie na odkrycie opisanej stroną tapanui_pl.htm potężnej eksplozji UFO jaka zmieniła losy całej naszej cywilizacji. Niestety, obie owe moje propozycje włączenia do eksponatów petońskiego muzeum omawianego tu wytopienia stopy UFOnautki NIE wywołały żadnej reakcji za wyjątkiem bardzo dziwnego wyrazu twarzu u słuchających. Z tego wyrazu twarzy domyślam się iż przy dzisiejszym usilnym wdrażaniu tzw. politycznej poprawności wyeksponowanie materialnego śladu "istoty wprawdzie pokazywanej w owym muzeum we formie maoryskiej rzeźby jednak przez "oficjalną naukę ateistyczną" uznawaną za ludowy mit, łamałoby niepisane "tabu" i stąd NIE może mieć miejsca w Petone. Tymczasem to właśnie owo uparte odmawianie przez dzisiejszych "nowoczesnych" ludzi łamania tego typu "tabu", prowadzi do obecnej sytuacji na Ziemi, kiedy najbardziej istotne dla niepodległości ludzkości prawdy na temat UFO są utajniane, blokowane i zaduszane na śmierć za pomocą "kokona" jaki szczegółowiej opisałem i udokumentowałem we wpisie #360 do blogów totalizmu oraz w opisach z #D1 do #D1c swej strony o nazwie military_magnocraft_pl.htm. Jednocześnie inne prawdy uznanie jakich mogłoby uratować naszą cywilizację przed zagładą lat 2030tych, opisywane od #L1 do #L2a ze strony evil_pl.htm, ludzkość uparcie odrzuca i ignoruje.
       Fot. #K1b (środek) Oto zdjęcie pokazujące wszystkie cztery ślady stóp wytopione w twardym asfalcie NZ chodnika jaki NIE topnieje nawet w najgorętsze dni lata, sfotografowane przy domu mojej sąsiadki przy zachmurzonym niebie (jak wyglądają one po oświetleniu ich słońcem pokazuje zdjęcie pajak.org.nz/nz/3_toes_alien_in_sun.jpg - dla oglądnięcia kliknij na jego link). Poodalane one są wzajemnie od siebie o 64 centymetry. Najwyraźniejsze wytopinie z górnego zdjęcia Fot. #K1a na niniejszym zdjęciu jest widoczne tuż ponad dniem 25 z daty tego zdjęcia. Wytopienia te obejmują: dwa od prawej nogi i dwa (jeden w środku zdjęcia) od lewej nogi. Jeśli połączyć linią prostą oba odciski prawej nogi, wówczas odcisk lewej nogi ze środka zdjęcia jest oddalony od tej linii o 13 centymetrów - co oznacza iż uruchomione pędniki w podeszwach tej istotki już odpychały od siebie obie jej nogi. Podobnie oddalone są dwa pierwsze wytopienia udokumentowane na NIE pokazanym powyżej zdjęciu pajak.org.nz/nz/two_first_footprints.jpg, ale oglądalnym po kliknięciu na ów jego link. Ciekawe iż chodnik i owa wzlatująca istotka są skierowane dokładnie z południa ku północy, co oznacza, iż istotka ta wzlatywała w tzw. "bijącym" trybie działania jej magnetycznego napędu osobistego - tj. trybie który nocami NIE indukuje jasnego jarzenia jakie zwracałoby na nią uwagę ludzi. Jednak dwa pierwsze NIE aż tak wyraźne wytopienia ujawniają iż przed udokumentowanym tu swym wzlotem istotka ta wędrowała piechotą (tj. z wyłączonymi pędnikami) wzdłuż chodnika wiodącego od wchodu ku zachodowi, aby na sfotografowanym tu skrzyżowaniu ulic skręcić w prawo i ulecieć ku północy. Intrygująco, dwa skrzyżowania wcześniej w kierunku z jakiego ona przywędrowała, prawdopodobnie pod ziemią mieści się pieczara używana przez te istoty na bazę gdzie ukrywają siebie i swe gwiazdoloty. Wszakże to tam w 2006 roku zaobserwowałem orba (tj. miniaturową sondę UFO) jaki wyłonił się spod ziemi, a jakiego opisałem w #I3 ze swej strony explain_pl.htm oraz we wpisie #97 do blogów totalizmu (o adresach z #Z3 poniżej). Zgromadzony więc do dzisiaj materiał dowodowy indukuje pytanie czy takie podziemne bazy UFO istnieją pod każdą miejscowością w jakiej mieszkają osoby mające wpływ na decyzje i działania większej liczby ludzi? Wszakże taką możliwość zdaje się potwierdzać dzisiejszy wpływ UFOnautów na ludzi jaki wszechogarnia wszystkie decyzje i działania ludzkości, a także zdaje się potwierdzać odwieczny zwyczaj UFOnautów iż od najdawniejszych czasów ich reprezentanci bywali cichymi doradcami i osobistościami wpływającymi na decyzje wszystkich królów - jako przykłady rozważ Stańczyka, karła króla Zygmunta Starego, który współorganizował "Hołd Pruski", albo rozważ diabła o nazwie Procopius jaki cesarzowi Justynianowi pomagał zbudować w Istambule bazylikę "Aya Sophia" - co opisałem w punkcie #K2 ze swej strony god_istnieje.htm, czy też rozważ podziemną bazę UFO pod zamkiem krzyżackim w Malborku jaką opisałem w punkcie #G1 swej strony o nazwie malbork.htm, oraz bazę UFO we wnętrzu dominującej NZ miasto Dunedin góry "Saddle Hill", którą pokazałem na Fot. #B3a a krótko omówiłem w puncie #F2 ze strony o nazwie newzealand_pl.htm i także pod Fot. #E1 ze swej strony telekinetyka.htm. (Odnotuj iż zarówno zatrzęsienie krążących wśród miejscowych ludzi przypadków zaobserwowania potwierdzeń istnienia tam baz UFO, a także dziwne milczenie w tej sprawie przez samych UFOnautów - którzy zawsze podnoszą duży "krzyk" aby zaprzeczać każdej prawdzie jakiej zwalczanie NIE nakłoni ludzi do rzeczowego zbadania tejże prawdy, tylko potwierdza faktyczne istnienie owych podziemnych baz UFO.)
       Fot. #K1c (dół) Rzeźba pokazująca 3-palcową, żeńską wersję diablicy-UFOnautki, sfotografowaną w widoku z boku. Folklor niemal wszystkich narodów twierdzi iż w oczach tych ludzi którym istotki te ochotniczo pozwalają się zobaczyć, wyglądają one na urzekająco piękne i ponętne - aczkolwiek kiedy są rozochocone seksualnie wówczas gryzą, drapią, szczypią i zgniatają jak krwiożercze tygrysice. Ponieważ zaś ich broń oraz napędowe i wspomagające urządzenia nadają im ogromnej siły i zdolności do zdalnego hipnotyzowania, pomimo swego czaru i miniaturowej wielkości są w stanie obezwładnić i sobie podporządkować nawet najsilniejszych wojowników. To takie właśnie stopy jak "trzypalcówki" tej "diablicy" nadtopiły asfalt chodnika przy domu mojej sąsiadki - co pokazują obie poprzednie fotografie. Jej rzeźba szczególnie dobrze ujawnia ułożenie i boczny wygląd szponiastych palców na rękach (patrz jej ręce z "krogulczymi paznokciami" widoczne na czubku peleryny z kombinezonu jej napędu osobistego) i na nogach tejże istotki. Aby oglądnąć jej nogi warto się dobrze przyglądnąć jej lewej nodze. Ponadto zdjęcie to dobrze też ukazuje wygląd ich 3+1 palcowych dłoni. (Jej prawdziwe dłonie są te wzniesione do góry aby rozpostrzeć dołączną do nich pelerynę ułatwiającą manewrowanie podczas lotów w powietrzu.) Niniejsze zdjęcie "diablicy-UFOnautki" w obu jej widokach oryginalnie opublikowałem oraz szerzej objaśniłem na Fot. #G1 z mojej innej strony internetowej o nazwie sw_andrzej_bobola.htm, a także z boku i z przodu na Fot. #H2 z mojej innej strony internetowej o nazwie korea_pl.htm.
       Fot. #K1d: NIE włączone do pokazania powyżej zdjęcie zbliżenia dwóch pierwszych najmniej widocznych wytopień stóp tej istotki - które można zobaczyć np. klikając na link: pajak.org.nz/nz/two_first_footprints.jpg. Są to najmniej wyraźnie widoczne wytopienia powstałe w pierwszej chwili zaraz po włączeniu przez tę istotkę jej napędu osobistego. Ich inżynierska analiza "jak" ujawnia iż napęd uniósł ją nieco ponad asfalt chodnika, tak że wytopienia są niewyraźne, zaś jej ruchy nieco je wydłużyły. Przykładowo prawy z nich (dolny - nadal skierowany ku zachodowi, widoczny tuż ponad rokiem 2022 z daty i pokazujący zarys trzech szponów z palców stopy) ma długość 16 cm, zaś górny lewej nogi, powstały już po częściowym skierowaniu się ku północy, ma długość 19 cm. Wzajemna odległość czubków palców z obu tych wytopień wynosi 18.5 cm. Natomiast wzjemna odległość od siebie końców ich pięt - 39 cm. Takie ich rozmieszczenie potwierdza, iż powstały one zaraz po włączeniu napędu osobistego jako wynik lekkiego podniesienia istotki i zatrzymania jej poprzedniego ruchu ku zachodowi (prawa stopa) oraz nieużywanego przez ludzi obrotu lewej stopy i zainicjowania jej poślizgiem nowego kierunku ruchu ku magnetycznej północy. Warto dodać, że ustawienia nóg owej istotki utrwalone tym zdjęciem dość dobrze dokumentują wykonywanie przez nią poruszeń nogami niemal niemożliwych do wykonywania przez nogi ludzi. Takie zaś właśnie nieludzkie poruszenia nocnych miniaturowych istotek utrwalane są na świecie np. przez CCTV - po przykład 2-minutowego widea z US "Weird Alien in Surveillance" jaki je udokumentował patrz pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=kzSNLqx6O6c, zaś wyszukuj inne reprodukcje widea tej samej istoty rozkazem https://www.youtube.com/results?search_query=Creature+LaJunta+home+Colorado.
       Fot. #K1e: oto zdjęcia gipsowego odlewu śladu stopy "Lizard Man" w google.com - kliknij na niniejszy zielony link aby je wyszukać. Podobnie jak ludzko-kształtna rasa UFOnautów widywanych na pokładach UFO przylatuje na Ziemię w wielu rodzajach różniących się wzrostem (począwszy od "krasnoludków" o wysokości butelki po lemoniadzie - patrz Fot. #H4ab z mojej strony o nazwie explain_pl.htm, a skończywszy na ponad 3-metrowych gigantach empirycznie udokumentowanych zdjęciami w #K3 do #K3h poniżej na tej stronie), również opisywani tutaj UFOnauci z rasy "zmora" o centkowanej jak jaszczurki skórze też pojawiają się na Ziemi aż o kilku wzrostach. Ogromna wersja owych UFOnautów z rasy "zmora" o pocentkowanej zielonej skórze wyglądającej jak skóra u jaszczurki często widywana jest w okolicach miejscowości Bishopville z South Carolina, USA. Faktycznie istoty te stały się źródłem turystów, dochodów i utrzymania dla sporej proporcji mieszkańców tego miasteczka - patrz jak na wjeździe do niego miasteczko to się reklamuje. W YouTube dostępne są już dziesiątki wideów dokumentujących owego "Lizard Man" - patrz https://www.youtube.com/results?search_query=lizard+man+bishopville+sc. W 1988 roku zdołano tam nawet wykonać gipsowy odlew śladu-odcisku ogromnej trzypalcowej stopy z dużymi szponami, kiedy jeden z tych potworów o oczach rozjarzonych czerwonym światłem przez pole jego "magnetycznego napędu osobistego", nocą zaatakował samochód miejscowego studenta. Odlew ten do dzisiaj znajduje się w "South Carolina Cotton Museum" z miejscowości Bishopville, South Carolina, USA, zaś jego kwadratowy biały odlew w gipsie pokazują zdjęcia wyszukiwane w google.com na początku niniejszego opisu. Analizując ów odlew widać iż trzypalcowa stopa tamtego wielkoluda z wyraźnie odciśniętymi ogromnymi szponami na końcu każdego z jej trzech palców, była więc niemal identyczna do stopy 80 cm UFOnautki-zmory z Petone w Nowej Zelandii, tyle iż była znacząco większa. Ta bowiem utrwalona na odlewie stopa miała wymiary: długość 14 cali (tj. niemal 36 cm) a szerokość 7 cali (tj. niemal 18 cm) - wszakże jeden inch/cal = 2.54 cm. Potwornego wielkoluda-UFOnauta z taką stopą lokalnie nazwano tam "Lizard Man". Niezależnie od pocentkowanej skóry podobnej do skóry "UFOnautki-zmory" z Fot. #K1c" oraz czerwonego jarzenia się jego oczu jakie dowodzi iż ów "Lizard Man" też używał jakiejś formy "magnetycznego napędu osobistego" jaki wywołował promieniowanie jego oczu, obrys kształtu jego trzypalcowej stopy i jej wygląd są niemal identycznie do stopy UFOnautki-zmory pokazanej powyżej na Fot. #K1a - ale około 3 razy większe. Wiedząc więc iż stopa z Fot. #K1a powyżej miała długość około 12 cm przy szerokości 5.6 cm, oraz korzystając z empirycznej wiedzy wszystkich tropicieli śladów jacy ustalili iż rozmiary stopy każdego rodzaju stworzeń są odzwierciedleniem ich wzrostu, można zgrubnie oszacować iż ów UFOnauta zwany "Lizard Man" był około 2.5 metra wysoki. Dokumentacja przypadku z Bishopville, w tym odlew odcisku owej stopy, a także historia agresji owego UFOnauty-potwora, zaprezentowane były na jednym z odcinków telewizyjnego serialu "Mysteries at the Museum", w grudniu 2022 roku nadawanego codziennie w telewizji nowozelandzkiej na kanałach 8 i 18 "eden", zawsze w godzinach 17 do 18 (na kanale 8) oraz 18 do 19 (na kanale 18). Odcinek z owym "Lizard Man" transmitowany był tam w piątek, dnia 30 grudnia 2022 roku, zaś omówienie przypadku tego trzypalcowego, gigantycznego UFOnauty-potwora nastąpił w godzinach 17:11 do 17:21 (kanał 8), oraz 18:11 do 18:21 (kanał 18). W opisach tego odcinka podano następującą informację: Don Wildman examines a failed invention, a maritime mystery and a swamp creature (co w polskim tlumaczeniu oznacza: Don Wildman egzaminuje popsuty wynalazek, żeglugową tajemnicę, oraz potwora z bagna). Jeśli więc któryś z moich czytelników zainteresowanych prawdą o eksploatacji ludzkości przez pasożytnicze UFO (jaką to prawdę potwierdziłem Biblią w {11} z punktu #H2 strony biblia.htm) znajdzie się w miejscowości Bishopville z Południowej Karoliny w USA, wówczas rekomenduję mu aby zaglądnął do powyższego muzeum, oglądnął sobie ów odlew szponiastej stopy, poczym zapoznał się dokładniej z całym tym niezwyklym przypadkiem ataku agresywnego UFOnauty-wielkoluda "Lizard Man" na miejscowego studenta. Z tego bowiem co już wiemy o tych 3-palcowych potworach, ich natura jest podobna do natury owada "modliszka". Przykładowo maleńkie kobietki tej rasy "zmora", w folklorze Zachodu znane pod nazwą sukuby, lubują się w hipnotyzowaniu swą bronią i gwałceniu wymaganych dla ich wzrostu małych chłopców, zwykle w wieku około 9 lat. Z kolei mężczyźni rasy "zmora", zwani też inkuby, lubują się w nocnym gwałceniu ludzkich kobiet po uprzednim zahipnotyzowaniu ich swą technicznie wysoce zaawansowaną bronią do zdalnego hipnotyzowania - po jakim to zgwałceniu na ciałach kobiet (a czasami i mężczyzn) pozostają niebieskie sińce w kształcie 3 lub 3+1 odcisków palców wynikające z żelaznego uścisku ich 3+1 palcowych dłoni. (Chińczycy owe sińce, hipnotycznie czynione bezbolesnymi, nazywają "ghost pinch" co znaczy "uszczypnięcie ducha".) Zapewne warto więc zacząć zadać sobie też pytanie czy np. owa "epidemia" znikania bez śladu ludzi samotnie wędrujących po parkach narodowych NIE oznacza przypadkiem iż owe potwory mają też smak na ludzkie mięso?


#K2, blog #348. Inżynierska analiza "jak" sfilmowanej istoty niezgodnie z prawdą nazywanej "Orang Pendek" (tj. "Mały Człowiek"), a faktycznie będącej utrwalonym na wideo z Aceh w Indonezji UFOnautą z rasy przez folklor Polski zwanej "zmora" zaś w balladzie "Pani Twardowska" Adama Mickiewicza opisanej jako "Diablik w wersji mini" (tj. jako "sztuczka kusa"):

Streszczenie: Niniejszy punkt #K2 inżynierską procedurą "jak" analizuje przypadek sfilmowania w Aceh z Indonezji UFOnauty około jednometrowego wzrostu z miniaturowej rasy przez polski folklor ludowy zwanego "zmora" - patrz Wideo #K2a poniżej. Analiza ta koncentruje się głównie na docieknięciu znaczenia tych poprzeaczanych przez innych badaczy szczegółów owego filmu, jakie dowodzą używania przez udokumentowaną nim istotę wysoce zaawansowanego "magnetycznego napędu osobistego", którym dysponują jedynie skrycie okupujący Ziemię UFOnauci, a także szczegółów jakie poświadczają iż ta mini-istota należy do tej samej rasy brutalnych wobec ludzi UFOnautów o trzech szponiastych palcach, jaką polski folklor ludowy nazywa "zmory" zaś najważniejsze cechy postępowań i wyglądu jakiej już omówiłem w punkcie #K1 niniejszej strony i we wpisie #347 do blogów totalizmu (ów wpis #347 stanowi adaptację powyższego punktu #K1) oraz ujawniają je też opisy uprowadzenia do UFO Polaka, Ś.P. Andrzeja Domała, opublikowane w traktacie [3b] o tytule "Kosmiczna układanka".

Motto: "Moja filozofia totalizmu naucza, że różnica czy ktoś celowo nas okłamywał ponieważ praktykuje filozofię pasożytnictwa, czy też jedynie niezamierzenie stwierdza nieprawdę ponieważ jest tylko niedoskonałym człowiekiem jaki popełnia pomyłki i NIE wie wszystkiego chociaż w swym życiu stara się praktykować jakąś formę moralnie poprawnej filozofii totalizmu, kryje się tylko w jego motywacji, zaś jego motywację zwykle pozwala nam poznać jego reakcja na wykazanie mu iż kłamał i na naszą próbę sprostowania jego kłamstwa: mianowicie celowo nas okłamujący zareaguje wówczas gniewem, wysiłkami zemsty i upieraniem się przy kontynuowaniu okłamywania, natomiast praktykujący jakąś formę moralnie poprawnego totalizmu wówczas albo otwarcie albo chociaż tylko w duchu przyzna nam rację i będzie się starał NIE popełniać ponownie tej samej pomyłki czy błędu." (Opisana w punkcie #A2.13 ze strony totalizm_pl.htm totaliztyczna metoda odróżniania nienaprawialnie złych już do kości, którzy notorycznie i celowo już kłamią i wywijają świństwa - stąd dla własnego dobra których należy unikać i utrzymywać najbardziej od siebie daleko, od tych jacy starają się żyć moralnie tak jak przystało na totaliztów, ale z powodu swych ludzkich niedoskonałości lub braku wiedzy w danej sprawie czasami popełniają zwykłe pomyłki lub błędy powodujące iż niektóre ich stwierdzenia też mijają się z prawdą.)

       Wystarczy oglądnąć dzisiejsze dzienniki z wiadomościami, aby odnotować iż cała nasza cywilizacja tonie już w głębinach celowego kłamania. Jednocześnie wiadomo, że wszystko ma swoją przyczynę i jest tylko skutkiem czegoś co to powoduje. To zaś oznacza iż istnieje też jakaś fizyczna przyczyna i źródło tego kłamania. Od tysiącleci przyczynę tę i źródło wskazuje Biblia, zaś w najnowszych czasach coraz intensywniej te wskazania Biblii potwierdzają rzeczowe badania UFO. Jak z nich się okazuje, najbardziej pierwotnym źródłem i przyczyną zalewania ludzkości obecnym strumieniem oficjalnego kłamania, jest skryta okupacja, eksploatacja, wyniszczanie i zamęczanie ludzkości przez nieziemskie i moralnie nienaprawialnie już powypaczane istoty, jakie Biblia, religie i folkor ludowy nazywają "diabłami", natomiast co do jakich w dzisiejszych czasach wdrażane są wysiłki aby "nowocześniej" nazywać je "UFOnautami", która to nazwa opisuje jednak istoty zachowujące się dokładnie tak samo jak dawne "diabły" (po identyczność zachowań i cech UFOnatów i Diabłów patrz podrozdział V9.1 z tomu 16 mojej monografii [1/4] - albo nawet nazwać je jakimiś jeszcze bardziej zwodząco powymyślanymi nazwami. Istoty te są fizyczne i materialne tak samo jak ludzie, tyle że będąc nieporównanie wyżej od ludzi zaawansowane technicznie, naukowo i medycznie, na ludziach moce i możliwości stwarzane ich techniką mogą sprawiać wrażenie niemal istot "nadprzyrodzonych". Z tego co o nich już wiemy, np. z traktatu [3b] "Kosmiczna Układanka" o uprowadzeniach przez UFO i na planetę "Nea" Polaka, Ś.P. Andrzeja Domała, krótko też omawianego na ok. 26-minutowym wideo o tytule "Andrzej Domała - Uprowadzony na planetę Nea" i o adresie https://www.youtube.com/watch?v=R86lKRd3ADQ, owi "obcy" przybywający do nas w gwiazdolotach UFO są jak rodzaj "kosmicznej zarazy", która najpierw przerzuca swe macki i żywą tkankę na coraz to nowe planety, potem zaś zamienia te planety w zatrute wysypiska śmieci na jakich dalsze życie jest już niemożliwe, a stąd w końcu musi się przerzucać na następne z planet. (Tak nawiasem mówiąc, za upowszechnienie prawd które Pan Domała zgromadził podczas swych uprowadzeń przez UFO na planetę Nea, jak wierzę, potem została na nim skrycie użyta owa słynna "maszyna do indukowania raka" - pokazywaniem której UFOnauci grożą uprowadzonym do UFO iż pozbywają się nią niewygodnych lub nieposłusznych im osób, zaś do opisów której linkuje strona skorowidz.htm.) Aby więc zaludniać coraz to nowe planety a jednocześnie dzięki posiadaniu pracujących na nich niewolników wieść leniwe, wygodne i nastawione tylko na przyjemności życie, owi szatańsko pasożytniczy UFOnauci utrzymują też całe planety swych niewolników, tak jak o sytuacji Ziemi i jej mieszkańców wyjaśniłem to na stronie "evil_pl.htm". Mieszkańców zaś tychże planet swych niewolników nieustająco potem eksploatują ze wszelkich surowców jakie są im absolutnie niezbędne dla kontynuowania tejże roli "kosmicznej zarazy", np. eksploatują głównie z materiałów rozrodczych (spermy i ovule), z tzw. "energii moralnej", z poprawnych osiągnięć ich wiedzy i techniki, itp. Aby zaś bez końca utrzymywać swych niewolników (w tej liczbie ludzkość) w takiej roli ichnich niewolników i dostawców wymaganych surowców, nieustająco propagują i bezwybiorczo nagradzają "pieniędzmi" wszelkie formy okłamywania, aż do sytuacji jaką np. na Ziemi widzimy obecnie - kiedy to im wyżej ktoś przy władzy lub bogactwie, tym bardziej zmuszany jest do okłamywania swych bliźnich aby utrzymywać swoją lukratywną pozycję i dochody. Ponadto to oni powtarzalne wyludniają Ziemię wojnami, zarazami i kataklizmami powodowanymi ich zaawansowaną techniką, medycyną, oraz zmyślnymi intrygami. (Przykładami tych wyludnień może być celowe eksplodowanie stosu wehikułów UFO koło obecnej miejscowości Tapanui w Nowej Zelandii - opisane na stronie tapanui_pl.htm, a także celowe spowodowanie morderczego tsunami opisywanego na stronie day26_pl.htm a wywołane umyślnym eksplodowaniem wehikułu UFO przy brzegach prowincji Bandar Aceh z Indonezji - w której sfilmowano UFOnautę-zmorę omawianego w niniejszym punkcie #K2.) Z kolei to chroniczne kłamanie i wyludnianie szybko przybliża na Ziemi nadejście sytuacji z naszego filmu "Zagłada ludzkości 2030".
       Odnotuj iż wskazywany i linkowany powyżej gratisowy film "Andrzej Domała - Uprowadzony na planetę Nea" na swej długości od 12:20 do 12:45 minut omawia znaczenie umiejętności aby dokonywać "zawijania światła" jaką nabyli nasi pasożytniczy krewniacy mieszkający na planetach Oriona, którzy tysiące lat temu zaludnili Ziemię swymi potomkami aby móc potem aż do dzisiaj nieustająco okupować, eksploatować i umartwiać nas sekretnie na tysiące najróżniejszych sposobów. To właśnie fragment sił skrycie okupujących Ziemię na zlecenie owych naszych pasożytniczych krewniaków z Oriona, stanowią UFOnauci-zmory, sfilmowanie jednego z których opisuję w niniejszym punkcie #K2. Andrzej Domała omawia to "zawijanie światła" w swym wywiadzie ponieważ opanowanie tej niezwykłej umiejętności podnosi międzygalaktyczną cywilizację, która ją używa, na następny (najwyższy) poziom nauki i techniki, w sposób podobny jak ludzkość zostanie podniesiona na wyższe poziomy nauki i techniki kiedy zbuduje i zacznie używać wynalezione przeze mnie Komory Oscylacyjne, Magnokrafty oraz baterie telekinetyczne - co staram się wyjaśnić w punktach #J1 do J4 ze swej strony o nazwie 1985_teoria_wszystkiego.htm. Niezwykłością zaś faktu iż "zawijanie światła" stanowi wskaźnik poziomu technicznego i naukowego w rozwoju danej cywilizacji międzygalaktycznej, jest iż już od ponad 2000 lat w tejże roli potwierdza je "[Ω] Pieczęć Boga" zakodowana w Biblii, między innymi, wersetem 3:33 z "Księgi Barucha" - tak jak dokumentują to i szczegółowiej wyjaśniają opisy z punktu #J1 wyżej wymienionej strony 1985_teoria_wszystkiego.htm.
       Ponieważ niniejsza "część #K" tej strony poświęcona jest omówieniu najbardziej oczywistych i niepodważalnych dowodów materialnych na fizykalne istnienie okupujących Ziemię UFOnautów, w niniejszym punkcie #K2 postaram się wykazać, że nawet w tak zdawałoby się jednoznacznej sprawie jak interpetacja wideów dokumentujących nieludzko wyglądających i zachowujących się UFOnautów, ciągle ktoś oficjalnie i skrycie przemyca kłamstwa jakie mają odwracać uwagę ludzi od materialnej natury i istnienia UFOnautów oraz ich celowego ukrywania się przed ludźmi przy pomocy możliwości i mocy ich ogromnie zaawansowanej techniki. Wykazania tego dokonam na dostępnych w internecie licznych kopiach widea, które pokazują około jednometrowego UFOnautę o nieziemskich możliwościach, jaki został sfilmowany w Aceh z Indonezji, zaś najlepiej opracowana wersja którego to wideo dostępna jest pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=9rqan-UsN7g - patrz Wideo #K2a poniżej. Jak czytelnik sam może sprawdzić, na temat tego mini-UFOnauty już obecnie upowszechniane są najróżniejsze zwodzące ludzi kłamstwa, np. że jest on człowiekiem normalnego wzrostu, zaś jego mały wzrost to złudzenie optyczne jakie wynika np. z działania tzw. "fotograficznej persektywy", że wcale NIE jest on ukrywającym się przed ludźmi "obcym" (tj. "alien" czyli "UFOnauta"), a tylko nadal nieznanym ludzkości dzikim człowieczkiem "Orang Pendek", który stroni od cywilizacji, itp., itd. Aczkolwiek ja sam też jestem tylko omylnym człowiekiem jaki NIE wie wszystkiego, stąd niekiedy w swych inżynierskich analizach "jak" też mogę czasami się mylić, niemniej w zaprezentowanych poniżej swych licznych argumentach z całą pewnością prostuję niektóre kłamstwa jakie na temat tego UFOnauty-zmory są już upowszechniane.
       Omawiane w niniejszym punkcie #K2 jest wideo męskiego UFOnauty sfilmowane w Indonezji, mnogie obecnie kopie którego opatrzone komentarzami ich autorów czytelnik może gratisowo wyszukiwać sobie w YouTube np. rozkazem https://www.youtube.com/results?search_query=dwarf+indonesia+aceh+orang+pendek . Moim osobistym zdaniem najlepiej opracowana kopia tego wideo dostępna jest pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=9rqan-UsN7g. Jest to już drugie bardzo dobre udokumentowanie na wideo faktu istnienia materialnych jak ludzie UFOnautów około jednometrowego wzrostu, którzy przez folkor ludowy są nazywani "zmora", zaś których Mickiewicz opisuje pod nazwą "Diablik" w dokładniej omówionej w punkcie #K1 powyżej balladzie "Pani Twardowska", a jednocześnie których inny przykład udokumentowany też został w wideo linkowanym na końcu podpisów pod zdjęciami Fot. #K1abc a wyszukiwanym za pomocą rozkazu https://www.youtube.com/results?search_query=Creature+LaJunta+home+Colorado , zaś wytopienie szponiastej trzypalcowej stopy których w twardym asfalcie NZ chodnika pokazałem na Fot. #K1a powyżej w #K1 na niniejszej stronie i we wpisie #347 do blogów totalizmu. Niestety widea tego maleńkiego UFOnauty sfilmowanego w Indonezji są albo analizowane przez tych co celowo starają się wprowadzać ludzi w błąd, albo też przez ludzi którzy NIE mają niemal żadnego doświadczenia ani w badaniach UFO, ani też w inżynierskim wypracowywaniu procedur "jak" - ogromną wiedzo-twórczą istotność których to procedur podkreślają punkty #G3 do #G5 ze strony o nazwie wroclaw.htm. Dlatego wnioski do jakich analizy te prowadzą typowo zawierają sporo przeoczeń i pomyłek. Na szczęście w środę dnia 2022/6/1 na blogach totalizmu (tj. blogach o adresach z punktu #Z3 niniejszej strony) opublikowaniem już swój wpis #347 zawierający "raport z moich badań wytopień śladów stóp UFOnautki-zmory w asfalcie NZ chodnika", tj. opublikowałem informacje opisane powyżej w punkcie #K1 niniejszej strony "petone_pl.htm". Z raportem tym aż tak się spieszyłem aby mógł on ukazać się na blogach totalizmu już w tydzień po odkryciu omawianych w nim śladów zmory-UFOnautki (czyli ukazać się już w środę dnia 2022/6/1) - tak aby zanim zostanie opublikowany ów materiał dowodowy mający formę zdjęć śladów stóp tej mini-UFOnautki, ślady te NIE miały czasu aby zniknąć z chodnika na jakim zostały wytopione. Stąd dzięki zakończeniu tamtego projektu swych rzekomo "hobbystycznych" badań (wszakże pozbawionych oficjalnego poparcia i finansowania), uzyskałem nieco czasu i mocy przerobowej aby zająć się dodaniem inżynierskiego "jak" do słownikowego "co" kryjącego się w owym filmie o mini-UFOnaucie sfilmowanym w Aceh z Indonezji. Niniejsze moje ustalenia w tej sprawie, od tej samej środy dnia 2022/6/1 są więc już dostępne w tym punkcie #K2 z mojej strony o nazwie "petone_pl.htm". Zapraszam do ich poczytania.
       Omawiane tu wideo raportuje sfilmowanie mini-UFOnauty w prowincji Aceh z Indonezji - tj. w tym samym obszarze, który w 2004 roku został zdewastowany morderczym morskim "tsunami" też spowodowanym celowo przez UFOnautów a opisanym szeroko na mojej stronie day26_pl.htm (być może ów miniaturowy UFOnauta-zmora był tam aby zbadać konsekwencje tsunami, które oni spowodowali). Ponieważ większość kopii tego wideo zwykle ma narrację w języku angielskim, najpierw streszczę po polsku sytuację jaką one dokumentują. I tak grupa terenowych motocyklistów z Indonezji, która uprawia sportowe ujeżdżanie w naturalnym terenie swej wyspy, jadąc w rzadko zalesionym bezludnym obszarze niemal bez zarośli i trawy, nagle została zaskoczona przez mini-istotę (tj. przez zmorę-UFOnautę) jaka wybiegła na drogę, którą oni właśnie jechali. Ciekawe iż widząc owych motocyklistów, ów UFOnauta wcale się przed nimi NIE ukrył, chociaż mógł, bowiem motocykle rajdowe czynią wiele hałasu, stąd słyszał z daleka ich nadjeżdżanie - jednak będąc pewnym swego bezpieczeństwa wyszedł na drogę na jakiej do niego podjeżdżali. Pierwsi dwoje z motocyklistów tak go się wystraszyli, że jeden z nich upadł a oboje aż zatrzymali swe motocykle - co sugeruje, że swymi telepatycznymi urządzeniami osobistej broni UFOnauta nadał im rozkaz aby się go bali (co UFOnauci typowo czynią w takich sytuacjach). Ponieważ jednak potem zaczął biegiem od nich się oddalać wzdłuż przedłużenia drogi jaką oni jechali, motocykliści ruszyli za nim w pościg. Jednak biegnięcie tej istoty okazało się być aż tak szybkie iż bez względu na to jak motocykliści się starali, istota ta bez przerwy oraz bez wyraźnego wysiłku utrzymywała swe od nich oddalenie. Kiedy dobiegła do obszaru zarosłego trawą o jakiej ów film ujawnia iż była wysoka na około jeden metr, istota bez pośpiechu weszła na ścieżkę wiodącą poprzez ową trawę i zniknęła z dalszego widoku motocyklistów.
       Na temat owych mini-UFOnautów i działania ich techniki opublikowałem już sporo informacji pod adresami podanymi powyżej w punkcie #K1. Informacje podane w niniejszym punkcie #K2 raportują wyniki mojej inżynierskiej analizy "jak" faktów i prawd zawartych w opisywanym tu wysoce edukującym wideo wyszukiwalnym np. rozkazem: https://www.youtube.com/results?search_query=dwarf+indonesia+aceh+orang+pendek, moim zaś zdaniem najlepiej zilustrowanych na 9:40 minutowym wideo o tytule "Orang Pendek, Entity, Alien ?? - Breakdown" upowszechnianym gratisowo pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=9rqan-UsN7g. Do najważniejszych ustaleń mojej analizy "jak" należą następujące fakty, które są ilustracyjnie udokumentowane przez zdarzenia zarejestrowane i pokazane na owym filmie:
{1} Telepatyczna emanacja uczucia paraliżującej grozy. Analizowany tutaj film zaczyna się od pokazania konfuzji dwóch pierwszych z motocyklistów biorących udział w jeździe poprzez dziki obszar Indonezji. Widać na nim iż oboje motocykliści byli czymś wysoce wystraszeni, a motocykl jednego z nich nawet leży na ziemi. A źródłem ich strachu okazuje się być maleńki, ok. 1-metr wysoki, ludzik (zmora-UFOnauta). Porównanie tego obrazu z doświadczeniami innych ludzi jacy nagle natknęli się na takich maleńkich UFOnautów, a jakich przeżycia ja dawniej badałem, wyjaśnia co wówczas naprawdę się stało. Mianowicie owi metrowej wielkości UFOnauci dysponują bronią nieśmiercionośną w działaniu nieco podobną do używanego przez dzisiejszą milicję niemal wszystkich krajów świata tzw. "paralizatora" (po angielsku zwanego taser). Tyle, że u UFOnautów ich broń działa na nieporównywalnie wyższym poziomie technicznym. Przykładowo, broń UFOnautów ma formę na stałe wbudowanego w ich ciała niewielkiego implantu, stąd zawsze noszą oni ją ze sobą. Implant ten automatycznie wykonuje polecenia jakie UFOnauci wykonawczo sformułują w umyśle. Ma ona też aż dwa tryby pracy, mianowicie (a) "tryb telepatycznego wysyłania uczucia grozy oraz nakazu jaki odstrasza od danego UFOnauty wszelkie inne żywe istoty", oraz (b) "tryb natychmiastowego hipnotycznego paraliżowania potencjalnego agresora". Posądzam iż na owych dwóch motocyklistach użyty został jedynie tryb (a) odstraszania. Tryb (b) paraliżowania jest bowiem głównie używany kiedy owi mali UFOnauci wchodzą do czyjegoś mieszkania, np. aby zgwałcić lub porwać do UFO znajdującą się tam osobę. W ludowej mądrości użycie tego paraliżującego trybu (b) jest najczęściej opisywane pod nazwą atak "zmory" (patrz przykłady tego ataku, raportowane w komentarzach czytelników pod 7:06-minutowym polskojęzycznym wideo o tytule "Paraliż senny, czyli nocne zmory"), albo też pod nazwą atak "nocnej mary". Niestety, zaprogramowana na "zaprzeczanie prawdzie" oficjalna medycyna ludzkości nazywa użycie tej broni UFOnautów "naukowym" i wysoce wszystkich zwodzącym wyrażeniem "paraliż senny". Jak bowiem zwykle, naukowcy medycyny celowo ignorują prawdę - w tym przypadku NIE uznają prawdy raportów osób sparaliżowanych działaniem tejże broni UFOnautów, stwierdzające iż niemal zawsze kiedy paraliż ten kogoś unieruchamia, w pokoju jego ludzkiej ofiary znajduje się już jakaś nieziemska mała istota (tj. "zmora"), która na dodatek po sparaliżowaniu zwykle fizycznie odczuwalnie gwałci tak obezwładnioną osobę - którego to gwałtu większość osób będących ofiarami "ataku zmory" jest całkowicie świadoma a ponadto mają na to dowody na własnym ciele w formie bezbolesnych tzw. "uszczypnięć duchów" opisanych w #K1 powyżej a pozostawiających podleczone na bezbolesność sińce na ich rękach, biodrach i nogach. Ja doskonale jestem świadomy działania tej broni UFOnautów, bowiem doświadczyłem ją co najmniej dwa razy w swym życiu. Za pierwszym razem jako 9-letni chłopiec byłem nią obezwładniony, a jednocześnie widziałem UFOnautkę-zmorę która jej użyła aby mnie obezwładnić z zamiarem zgwałcenia. Za drugim razem byłem dotknięty poczuciem ogromnej grozy podczas odbywania mojej profesury w Korei, kiedy obserwowałem tzw. MIB (tj. "men in black"), jacy inspektowali zamiar usunięcia rzeźby zmory-UFOnautki pokazanej na "Fot. #K1c" z niniejszej strony i we wpisie #347 do blogów totalizmu, zaś omówionej dokładniej w podpisie pod Fot. #G1c z mojej innej strony o nazwie sw_andrzej_bobola.htm. Inne osoby jakie były konfrontowane z tymi maleńkimi UFOnautami-zmorami też doświadczały na sobie działania tej ich broni. Jeden z przykładów jej użycia jaki poznałem w swych badaniach, miał przebieg bardzo podobny jak ów zarejestrowany na omawianym tu wideo. Doświadczył go mój znajomy, Wojciech Godziszewski, mieszkający wówczas w miejscowości Dobra Szczecińska. Jego przeżycie miało miejsce tuż po godzinie 21, dnia 18 marca 1978 roku. Opisałem je dokładnie w podrozdziale R2 z tomu 15 mojej monografii [1/5], oraz w podrozdziale R2 z tomu 7 mojej starszej monografii [1/3]. Z użyciem przez "zmory-UFOnautów" omawianej tu broni jaka za pomocą technicznie indukowanej głębokiej hipnozy kompletnie paraliżuje życiowe funkcje ciała ofiary, wiąże się bardzo poważny problem ludzkości. Problem ten, zamiast dotychczasowego ignorowania i ukrywania poza zwodzącą ludzi terminologią "paraliż senny" jaka celowo unika uwypuklenia jego groźnej dla życia natury, raczej powinien być właściwie nazywany (np. "zastrzelenie techniczną hipnozą") oraz starannie badany. Źródło tego problemu wywodzi się z szeroko znanej cechy każdej odmiany hipnozy, że aby zahipnotyzowane ciało mogło powrócić do normalnego funkcjonowania, najpierw musi być odhipnotyzowane. Nikt jednak się NIE zastanawia, co stanie się z ciałem sparaliżowanym taką bronią technicznie indukowanej paraliżująco-głębokiej hipnozy, jeśli z jakichś powodów po zastrzeleniu kogoś tą bronią ów zmora-UFOnauta NIE odhipnotyzuje potem swej ofiary (np. ponieważ musi uciekać z miejsca zdarzenia, albo ma krótką pamięć, albo też jest bardzo złośliwą istotą). Tymczasem jest bardzo istotnym aby zacząć zadawać pytania w rodzaju: czy z "atakami zmory" NIE jest przypadkiem związana owa spora liczba ludzi, którzy budzą się z rzekomego medycznie potwierdzonego stanu śmierci zaledwie na krótką chwilę tuż przed tym kiedy już mają być pochowani, a także czy to owe "ataki zmory" NIE są faktycznie odpowiedzialne za sytuacje iż dokonujący ekshumacji zwłok czasami raportują znajdowanie w grobach nienaturalnie poskręcanych ciał jakie przecież w chwili pochowunku były ułożone w wyprostowanej i jakby śpiącej pozie?
{2} Technicznie wysoko zaawansowany "osobisty napęd magnetyczny" używany przez UFOnautę z tego widea, jaki pozwala UFOnaucie utrzymywać się w stałej i bezpiecznej odległości około 50 metrów od ścigających go motocyklistów. Fakt użycia tego napędu potwierdza wiele zilustrowanych na owym wideo sytuacji. Przykładowo widać to z sytuacji iż pomimo wysiłków motocyklistow aby dogonić "uciekającego" mini-UFOnautę, istota ta bez trudu utrzymywała ich za sobą na bezpiecznej odległości około 50 metrów, a nawet wykazywała brak obawy iż ją zdołają dogonić (np. zatrzymywała się aby popatrzeć na ich reakcję). Któż zaś z biegnących wyłącznie na własnych nogach jest w stanie NIE dawać się dogonić przez motocykle prowadzone doświadczonymi w jeździe po terenie rękami? Aby biegać aż tak szybko jak terenowy motocykl, trzeba albo wyjątkowo szybko przebierać nogami, albo też wydłużać swe kroki. Z widea wynika, że "uciekający" przed motocyklami UFOnauta przebierał nogami niemal tak samo szybko jak biegnący człowiek - który pomimo posiadania nóg dłuższych od owego UFOnauty, ciągle NIE miałby szansy utrzymywać wymagane wyprzedzenie 50 metrów przed tymi motocyklami. To zaś oznacza, że ów UFOnauta wydłużał zasięg każdego ze swoich kroków, co na wideo jest potwierdzone siłą z jaką jego stopy wyrzucały ziemię, zaś w zasadzie działania napędu osobistego UFOnautów ilustruje też iż sterowanie działania tego napędu jest komputerowo sprzężone z zamiarami myślowymi i z sygnałami myślowymi sterującymi działaniem mięśni ciała tego UFOnauty. Niestety, w internecie NIE ma danych o odciskach stóp tego UFOnauty, szczególnie jak długie były poszczególne kroki w jego biegu. Na szczęście, długość tych kroków można zgrubnie ocenić poprzez analizowanie przesunięcia się tego UFOnauty przy pojedyńczym swym skoku biegowym z jednej nogi na drugą nogę. Przykładowo, w ostatnich ujęciach tego wideo (niestety, kiedy UFOnauta już zwolnił swój bieg) trzema krokami ukośnie przecina on drogę po jakiej biegnie z prawej jej strony ku lewej. Ze śladów kół na owej drodze można zaś wnioskować iż jeździły po niej ciężkie ciężarówki z przyczepami (prawdopodobnie wywożące z lasu pościnane drzewa), stąd jej szerokość zapewne wynosi ponad trzy metry, co oznacza iż UFOnauta około jedno-metrowego wzrostu nawet w swym zwolnionym biegu stawiał kroki o większej długości niż jego wzrost - co samo w sobie jest już dowodem iż używał on "magnetycznego napędu osobistego" dla wspomagania szybkości swego biegu. Wszakże biologicznie jest niemożliwe, aby mała istota była w stanie stawiać kroki dluższe od swego wzrostu. Oczywiście, długości jego kroków w tym wideo dałoby się dokładniej oszacować poprzez analizę np. klatek cofanych do tyłu - ale aby dokonać tego precyzyjnie trzebaby mieć wymagany sprzęt, jakim oczywiście prowadząc badania jako hobbysta ja NIE dysponuję. Dowodem na użycie napędu osobistego, pędniki którego nadają też UFOnaucie niespotykanej u ludzi siły, jest także grubość i wielkość "kija" jaki ów UFOnauta niósł w jednej ręce podczas swego "uciekania" utrzymując go w wymagającej ogromnej siły pozycji oddalenia od swego ciała. Wszakże grubość tego "kija" motocyklista ludzkiego rozmiaru jedynie z trudnością zdołał objąć swymi dłońmi i podnosił go aż dwoma swymi rękami, podczas gdy UFOnauta potrafił trzymać go w tylko jednym ręku biegnąc z nim równie szybko jak terenowy motocykl i wywijal nim w powietrzu jakby była to leciutka trzcinka.
{3} Bycie ubranym w brązowy, obcisły i częściowo przeźroczysty kombinezon UFOnauty, obejmujący, między innymi, kaptur ochronny na głowę. Innymi słowy, ubiór tego UFOnauty stanowił zaprojektowaną dla klimatu tropiku termo-regulującą wersję podobnego kombinezonu jaki dla chłodniejszego klimatu chronił UFOnautę sfilmowanego w miasteczku LaJunta stanu Colorado, US, w 2019 roku - wideo którego jest linkowane na końcu podpisów pod Fot. #K1abc powyżej w punkcie #K1 na tej stronie za pomocą rozkazu https://www.youtube.com/watch?v=kzSNLqx6O6c. Szczególnie podobne do siebie w kombinezonach obu tych UFOnautow są nakrycia na głowę. Wszakże zgodnie z folklorami wielu krajów, w tym także Polski, te miniaturowe istoty mają ogromne "psie uszy" jakie wystają wysoko ponad ich głowę. Stąd gdy ktoś z ludzi ich zobaczy, wówczas od razu z owych uszu wie iż NIE są one ludźmi. Dlatego, aby ukryć te uszy, na Ziemi używają owych obszernych kapturów na głowę. Jedno z potwierdzeń iż motocykliści NIE sfilmowali kogoś goło-skórego, a właśnie kogoś ubranego w taki obcisły kombinezon termo-regulujący widziany u opisywanego tu UFOnauty z prowincji Aceh w Indonezji, jest np. wytarcie i wybielenie tego kombinezonu na tyłkowej części ciała owego mini-UFOnauty - prawdopodobnie spowodowane długotrwałymi przesiadywaniami w obcisłych fotelach załogi gwiazdolotu UFO małego typu (np. typu K3).
{4} Wzrost owego UFOnauty wynoszący zaledwie około jednego metra - co potwierdza iż należał on do męskiej wersji tej samej rasy UFOnautów, żeńska wersja jakiej wytopiła w twardym asfalcie NZ chodnika ślady stóp omawiane w #K1 niniejszej strony i pokazane tam na Fot. #K1a. Tej 1-metrowej wysokości jego wzrostu dowodzi porównanie jego i trawy w której bez pośpiechu ani obawy ów mini-UFOnauta znika na końcu swej "ucieczki". Z kolei porównując wysokość owej trawy do wysokości motocykli oraz motocyklistów, daje się ustalić iż górna krawędź tej trawy była właśnie trochę ponad jedno-metrowej wysokości, zaś ów UFOnauta był nieco niższy od krawędzi tejże trawy.
{5} Obecność "szponów" na rękach i nogach UFOnauty oraz jego nadludzka siła. Ciekawe czy czytelnik zwrócił uwagę i odnotował trudność i sposób trzymania tej sporej i grubej niemal "belki", którą pod koniec wideo jeden z motocyklistów pochwycił oboma rękami i z wyraźnym wysiłkiem podniósł ponad swoją głowę, zaś którą podczas swego biegu "zmora-UFOnauta" wywijał jakby to była leciutka "trzcinka" lub "kijek"? Albo czy odnotował iż wideo podczas biegu czasami ujawnia, że pięta owego UFOnauty znacząco odstaje od reszty stopy tak jak (czwarty - tylni) pazur odstaje od stopy posągu owej UFOnautki pokazanej na Fot. #K1c powyżej na tej stronie? Zacznijmy więc myśleć racjonalnie: jakież to jednoznaczne wnioski daje się z tego wyciągnąć?
{6} Możliwość iż całe to zdarzenie zostało zainscenizowane przez UFOnautów. UFOnauci są w stanie przez tysiące lat okupywać, eksploatować, umęczać i ukrywać się przed ludźmi tylko ponieważ mają wysoce inteligentnie zaprojektowane i realizowane metody odwracania uwagi ludzkości od swego istnienia i działalności na Ziemi. Jedna z takich wyjątkowo mądrych metod może być wyrażona powiedzeniem "jeśli chcesz ukryć drzewo, posadź wokół niego cały las", zaś doskonały przykład jak w praktyce jest ona realizowana omawiam w #A5 do #A5bc ze strony totalizm_pl.htm. Z kolei przykład zainscenizowanego przez UFOnautów zdarzenia jakie posłużyło im dla odwracania uwagi ludzi od swojej działalności na Ziemi, to uprowadzenie na planetę Nea Polaka, Andrzeja Domała - opisane w naszym traktacie [3b]. Istnieje cały szereg przesłanek jakie sugerują iż całe zdarzenie zilustrowane na omawianym tu wideo zostało właśnie zainscenizowane jako jeszcze jedno takie "sadzenie lasu wokół drzewa które ma być ukryte". Najważniejszą moim zdaniem z tych przesłanek są owe legendy indonezyjskie twierdzące iż w obszarze gdzie zdarzenie to zaistniało ma jakoby sekretnie żyć jakiś szczep nieznanych nauce miniaturowych wersji ludzi, przez miejscowych zwanych "Orang Pendek". Stąd spotkanie mini-UFOnauty daje się "naukowo wyjaśnić" jako spotkanie z takim miniaturowym człowiekiem - rzucając w ten sposób "oficjalne" wątpliwości na wszelkie inne twierdzenia o obserwacjach UFOnautów. Kolejnym jest wybranie całej grupy motocyklistów na świadków filmujących to zdarzenie - co pozwala na ukrycie sporej liczby informacji jakie w innych przypadkach mogłyby zostać udokumentowane. Przykładowo, grupa motocykli dokładnie zniszczyła ślady stóp owej istoty, uniemożliwiając ich pomierzenie i udokumentowanie. Ubiory motocyklistów i szybkość ich jazdy oraz całego zdarzenia uniemożliwiają też rozeznanie czy wszyscy oni są ludźmi, czy też pod któregoś z nich np. podszywa się UFOnauta-przywódca, który wykazuje posiadanie typowych dla UFOnautów szczegółów wyglądu. Także fakt iż mini-UFOnauta oczekiwał tuż przy drodze przez jaką motocykliści będą jechali, poczym zamiast kucnąć aby się ukryć i pozwolić im przejechać, poraził ich swą telepatyczną bronią powodującą strach i paraliź, poczym zaczął "uciekać" wzdłuż drogi jaką oni właśnie zamierzali podążać. Ponadto kilka jeszcze innych przesłanek o podobnie subtelnej naturze. Wszakże nasz problem z ewentualnym odkryciem iż owo zdarzenie zostało celowo zainscenizowane jest taki sam jak problem z całą okupacją Ziemi przez cywilizacje UFO oraz z naszym podjęciem obrony przed byciem eksploatowanymi przez tych UFOnautów. Problem ten zaś polega na tym, że w porównaniu z ludźmi są oni aż tak wyżej zaawansowani technicznie, naukowo, medycznie i swą inteligencją, że dla większości z nas wyglądają wprost jak "nadprzyrodzone istoty". Przykładowo, ich technika i nauka pozwala im natychmiastowo przylatywać na Ziemię z innych galaktyk używając napędu telekinetycznego (jak dowodzą tego moje badania wyjaśnione w [A5b] z punktu #I3 mojej strony 1985_teoria_wszystkiego.htm gwiazdoloty telekinetyczne mogą latać z nieskończoną szybkością). Dla ludzi mogą też stawać się niewidzialni. Ponadto mogą też przenikać przez mury i to bez szkody dla swych ciał ani też dla murów. Mają broń jaka techniczną hipnozą natychmiastowo nas paraliżuje i NIE możemy się nawet poruszyć (postrzelenie tą bronią mądrość folkloru ludowego nazywa "atakiem zmory" - niestety otumanieni przez UFOnautów nasi lekarze wmawiają nam iż jest to jedynie "paraliż senny"). Ponadto potrafią telepatycznie i po-hipnotycznie programować każdego jak tylko zechcą, np. aby absolutnie NIE wierzył w istnienie UFO (to dlatego przywódcy i najbardziej wpływowi "eksperci" ludzkości tak właśnie zaprogramowani do dzisiaj wszystkim wmawiają iż UFO są np. "przywidzeniami" i wcale NIE istnieją) - i to na przekór iż każdy z ludzi na własnej nodze nosi znak iż UFOnauci jednak istnieją fizycznie. Wszakże podobnie jak każdy Polak ma przyporządkowany sobie tzw. numer PESEL, UFOnauci "numerują" i "identyfikują" każdą osobę na Ziemi poprzez wprowadzenie w kość piszczelową jego nogi specjalnego "implantu identyfikacyjnego". Po wwierceniu owego implantu, na boku nogi u każdego z ludzi na Ziemi pozostaje niewielka blizna, jaką pokazałem na Fot. #B4 ze swej strony internetowej o nazwie ufo_pl.htm, zaś omówiłem tam w punkcie #B4. Tyle, że u niektórych z osób rana po wierceniu dla wstawienia tej blizny może zagoić się lepiej niż u innych, stąd wówczas staje się ona niemal niewidoczna. Każdy też z ludzi jest uprowadzany do UFO co najmniej raz w miesiącu, ponieważ UFOnauci "doją" od niego materiał reprodukcyjny i tzw. "energię moralną" - którą opisałem nieco dokładniej w punktach #D3 i #D2 ze swej strony o nazwie nirvana_pl.htm, a której z uwagi na swą antyboską i pasożytniczą filozofię sami UFOnauci NIE są w stanie wygenerować - tymczasem "energia moralna" jest aż tak niezbędna do zdrowia "duszy" jak tlen jest niezbędny dla zdrowia i życia "ciała" (czyli jej brak może zabić, podczas gdy obecnie jej deficyt jest powodem m.in. depresji psychicznych i masowych histerii). Niektóre osoby, w tym i mnie, UFOnauci uprowadzają regularnie co tydzień, między innymi aby dodatkowo wprogramować w nich po-hipnotyczne nakazy, a ponadto aby pod hipnozą poznać od nich nową wiedzę jakiej w międzyczasie osoby te nabyły, oraz aby dowiedzieć się nad czym osoby te aktualnie pracują i co zamierzają uczynić. Wziąwszy pod uwagę wszystko powyższe, aż strach ogarnia iż trzebaby jakiegoś ogromnego cudu aby uwolnić ludzkość od tych okupantów i eksploatatorów, wszakże jak narazie NIE widać najmniejszej szansy iż coraz bardziej bezbożni i zaprogramowani na egoizm sami ludzie będą w stanie kiedykolwiek choćby spróbować uczynienia czegokolwiek w kierunku próby uwolnienia się od nich.
       Jak widzimy z powyższego, wykonanie inżynierskiej analizy "jak" bazującej na wiedzy o wynikach badań UFO, choćby dla tak krótkiego wideo jak to tutaj omawiane, już wydobywa na światło dzienne wiele faktów jakie dotychczasowa niekompetencja i po-hipnotyczne nakazy wydawane luminarzom oficjalnej nauki ateistycznej i sterującym ludzkością decydentom ukrywały i blokowały przed dotarciem do publicznej wiadomości. A trzeba pamiętać, że analiza ta jest tylko zgrubna, bowiem aby była dokładniejsza potrzebny byłby dostęp do precyzyjnego sprzętu badawczego (jakiego to dostępu ja NIE mam) a także potrzebne byłyby środki na poprowadzenie systematycznych poszukiwań, badań i wywiadów wymagających podróży do miejsc zdarzeń oraz osobistego spotykania się ze świadkami - przykładowo w przypadku omawianego tutaj incydentu z Indonezji wysoce pomocne do ustaleń prawdy byłoby przeprowadzenie pomiarów odległości i wymiarów na miejscu zdarzenia, uzyskanie odpowiedzi na właściwe pytania zadane osobom jakie zdołały wykonać ów przełomowy film, a także precyzyjne sfotografowanie lub sfilmowanie oraz pomierzenie śladów biegnącej istoty. W dawnych czasach, kiedy jeszcze badałem UFO, ja na własny koszt i we własnym prywatnym czasie przeprowadzałem właśnie tego rodzaju wyjazdy, wywiady, pomiary, fotograficzne dokumentowanie i badania. To one pozwoliły mi zgromadzić wiedzę jaką prezentują moje publikacje. Teraz zaś, niestety, żyjąc tylko z emerytury, na takie działania już mnie NIE stać. Natomiast NIE ma co liczyć, że zaprogramowani lub podszywani przez UFOnautów i wynagradzani za ukrywanie istnienia UFO nasi decydenci kiedykolwiek zdobędą się na oficjalne sfinansowanie jakichkolwiek rzeczowych i nastawionych na ustalanie prawdy badań sytuacji z okupacją Ziemi przez UFO.
       NIE ma też co tu ukrywać, że nawet tylko oglądanie oficjalnej "propagandy" i np. wiadomości w TV już nam zaczyna potwierdzać, że kierunek w jakim zmierza sytuacja okupowanej przez UFOnautów ludzkości dokładnie pokrywa się z tym co Ś.P. Andrzej Domała zdołał ustalić kosztem własnego życia. Zacytujmy więc poniżej przykłady własnych zdań Pana Domała jakie zawarł w "rozdziale B" swoich raportów dotyczących postępowań UFO a opublikowanych w traktacie [3b] o tytule "Kosmiczna układanka". Odnotuj z poniższych jego zacytowań, że nawet przed opublikowaniem traktatu [3b] w 1998 roku Pan Domała już wiedział iż telekinetyczne gwiazdoloty UFOnautów podróżują poprzez przeciw-świat z nieskończoną szybkością, podczas gdy prawdę o faktycznym istnieniu nieskończonej szybkości w przeciw-świecie ja naukowo zdołałem udowodnić dopiero pod koniec lutego 2022 roku - tak jak opisałem to w [A5b] z punktu #I3 swej strony 1985_teoria_wszystkiego.htm oraz we wpisach #345 i #346 do blogów totalizmu. Oto te cytaty jego słów zaczerpnięte z:
[3b] Podrozdział B5.2: Owa wewnętrzna niewytłumaczalna siła nakazała mi żebym jeszcze raz pojechał w to samo miejsce. / Nagle, niecałe 200 metrów przed celem, samochód niespodziewanie przestał pracować. / Silnik sam zgasł, jakby zabrakło paliwa. / Trzymając swą prawą rękę na moim lewym ramieniu, stał człowiek w skafandrze i w okrągłym przeźroczystym chełmie na głowie. / Odwrócił się i powoli poszedł przodem, nieco śmiesznym krokiem, jakby podskakując, jakby mu nie było śpieszno. / Ręka natrafiła na przeszkodę niewidzialną dla oka. / moim oczom ukazał się wyraźnie widoczny, ogromny statek kosmiczny w kształcie dysku - spodka, / Kari ciągnął swój monolog, że oto tym pojazdem ONI mogą teraz w czasie zerowym (według naszego pojęcia) podróżować w czasie i przestrzeni w dowolne miejsca. / Kari z małym chłopcem wzrostu około nieco ponad metr / na palcach nie było paznokci / Orianie są rasą podobną do nas i Neatańczyków, jednak tych ostatnich znacznie wyprzedzają technologicznie. To co my robimy z ciastem z mąki, Neatańczycy robią z czasem, natomiast Orianie robią ze światłem. / Dalej Seen powiedział, że są cywilizacje, które co prawda znacznie nas wyprzedzają technologicznie, ale jednocześnie bardzo obawiają się nas. Dlatego też czynią one wszystko to, co może nam przynieść jak najszybszą zagładę i zgubę, odpowiednio manipulując naszymi umysłami i w pośredni sposób doprowadzając do różnych kataklizmów które degradują nas oraz nasze naturalne środowisko. Najbardziej obawiają się tego, że nasza Ziemia ma najbardziej korzystne warunki do rozwoju człowieka. W warunkach tych człowiek rozwija się rytmem jednostajnie przyspieszonym. Ta sytuacja OBCYM jest nieznana, i już teraz nas obawiają się tak bardzo, że chcieliby zatrzymać nas w rozwoju. A ponieważ jest to dla nich niemożliwe, to najlepiej nas zniszczyć. Ponieważ jednak z przyczyn mi nieznanych nie mogą zrobić sami tego bezpośrednio, postanowili więc niszczyć nas powoli, ustawicznie, ale w pośredni sposób. Tak więc to właśnie oni, ale naszymi rękami, niszczą Ziemię, dla której nie ma już ratunku. / On przyrzekł mi że spotkamy się z nim jeszcze dwukrotnie zanim zamieszkamy razem na innej planecie o bardziej sprzyjających warunkach jakie panują na Nea czy na Ziemi. Będzie tam ewakuowane 3 bedrygi ludzi, zaś jedna bedryga to 6 społeczności, zaś jedna społeczność to 666 osób. / Radyjko bowiem w samym tym miejscu przestawało grać, zaś w odległości 1 metra okropnie trzeszczało. / Nie mogłem zrobić najmniejszego ruchu. / ja stałem niemy cały spięty i sparaliżowany, nie mogąc nawet odwzajemnić uścisku. / proszą mnie o pomoc, o dostarczenie im energii, bo wszystek zapas zużyli / potężne przeszkody, bariery celowo postawione na ich drodze przez intruzów okupujących Ziemię, aby nikt inny do nas nie mógł dotrzeć.
[3b] Podrozdział B5.3: Przystąpię teraz do opisania niektórych z niezwykłych przeszkód jakie nagle zaczęły się na mnie walić kiedy rozpocząłem pracę nad przygotowaniem treści niniejszego podrozdziału. / piszę na uszkodzonej maszynie bo bez żadnych fizycznych i technicznych przyczyn, nagle się zepsuła / stress wywoływany przez tajemnicze niemal-wypadki drogowe / Jacuś często "coś widzi". Zarówno w domu, jak i na dworze. Jest to coś czego on się boi.
[3b] Podrozdział B6: TVP. Plan byłby, że w początkowej części programu opowiedziałbym o swoich doświadczeniach z UFO, natomiast w następnej części - odwołałbym to wszystko aby tą tematykę ośmieszyć. / mas-media sprzysiężone są jakąś zmową milczenia.
       Powyższe warto uzupełnić też informacją, że za bohaterski wkład Pana Domały do wiedzy o zagrożeniu niepodległościowej sytuacji Polaków i całej ludzkości przez naszych kosmicznych okupantów, należy mu się jakieś pośmiertne (post mortem) odznaczenie, zaś naszym obywatelskim obowiązkiem jest zorganizowanie oficjalnego wystąpienia w tej sprawie do polskiego rządu - tak jak wyjaśniam to i uzasadniam w Uwaga #1 oraz w Część #J ze strony o nazwie tekst_3b.htm, a także w podpisie pod Wideo #J1a ze strony o nazwie 1985_teoria_wszystkiego.htm i we wpisie numer #349 do blogów totalizmu. Aby zaś uświadomić tutaj, jak znaczący wkład do podjęcia ewentualnego wyzwolenia się ludzkości spod bycia okupowaną przez konfederację jej kosmicznych wrogów, wprowadzają owe informacje najwyraźniej zdobyte i raportowane kosztem utraty życia przez Ś.P. Andrzeja Domała, ujawnię tutaj iż według moich zgrubnych estymacji, jeśli przyrost nowej wiedzy ludzkości spełniającej totaliztyczną definicję "faktyczny postęp" opublikowaną w punkcie #G4 strony o nazwie eco_cars_pl.htm będzie utrzymywał tempo jakie mu nadaje szybkość nowych odkryć naukowych i wynalazków technicznych dokonywanych przez dzisiejszą monopolistyczną "oficjalną naukę ateistyczną", wówczas do wiedzy o "zawijaniu światła" samodzielnie ludzkość doszłaby po upływie aż kilku następnych tysięcy lat. Tyczasem dzięki wkładowi i odwadze Pana Domała, oraz dzięki przyszłościowej wiedzy zaszyfrowanej w wersety Biblii - która potwierdziła prawdę zdobytej przez niego informacji przystemplowaniem do niej "[Ω] Pieczęci Boga", tę niesamowicie zaawansowaną wiedzę o technice przyszłości otwarci na prawdę badacze mogą poznawać już dzisiaj z traktatu [3b] współautoryzowanego przez Ś.P. Andrzeja Domała i oferowanego w internecie do gratisowego poczytania. Ponadto, jeśli wiedza zdobyta przez Ś.P. Andrzeja Domała i udostępniona ludzkości kosztem jego życia zostanie oficjalnie uznana i potraktowana z rzeczowością na jaką faktycznie zasługuje, wówczas ma ona moc aby ocalić przed zmarnowaniem ogromną ilość ludzkiego mienia oraz ludzkiego życia - uzasadnienie dla powodów i działania ocalającej mienie i życie mocy tej wiedzy wyjaśniłem szczegółowiej w punktach #J1 do #J4, szczególnie zaś w podpisie pod Wideo #J1a , ze swej strony 1985_teoria_wszystkiego.htm. To właśnie dlatego już podjąłem starania aby zorganizować oficjalne wystąpienie do rządu Polski o w/w pośmiertne odznaczenie dla Ś.P. Andrzeja Domała, postępy w organizowaniu jakiego to wystąpienia systematycznie teraz raportuję we w/w Uwaga #1 oraz w Część #J ze strony o nazwie tekst_3b.htm.


Wideo #K2a: Oto moim zdaniem najlepsza z dostępnych obecnie w internecie prezentacji internetowych indonezyjskiego wideo jakie udokumentowało męskiego UFOnautę około jednometrowago wzrostu z rasy przez polski folklor ludowy nazywanej "zmora". Użycie przez owego UFOnautę "magnetycznego napędu osobistego" pozwoliło mu z łatwością zwiększyć szybkość swego biegu do poziomu iż nowoczesne ludzkie motocykle NIE były w stanie go dogonić.

Fot. #K2b

Fot. #K2b: Oto udokumentowany licznymi ogłoszeniami w Google dowód ogromnego sukcesu UFOnautów w absolutnym stłamszeniu prawdy o ich skrytej okupacji, eksploatacji i wyniszczaniu ludzkości. (Niestety, prawdy o istnieniu tej skrytej okupacji, NIE tylko iż poza mną nikt inny NIE rozgłasza, ale nawet celowo ją się ukrywa i blokuje.) Kiedy w Petone, NZ, każdy mógł oglądnąć sobie materialne i prawdziwe ślady UFOnautki-zmory jakie opisałe i zilustrowałem w #K1 do #K1abc powyżej (zaś dzięki linkom z niniejszego punktu #K2 tej strony - oglądnąć też sobie prawdziwe filmy pokazujące około jednometrowych UFOnautów z umęczającej i gwałcącej ludzi rasy "zmora") zaledwie około 3 kilometry od tychże śladów UFOnautki ich prawdziwości przeciwstawiona była fikcyjność artystycznej wystawy o UFO pod tytułem The truth is out there (tj. "Tam daleko jest prawda") - szeroko i kosztownie promowana w telewizji, radiu, internecie, a nawet Google. Nic dziwnego iż prawda i faktyczne ślady UFO NIE interesowały praktycznie nikogo, za to uwadze wszystkich kosztownie polecano fikcję o UFO. Jak widać UFOnauci zdołali wyperswadować moim bliźnim z NZ iż lepiej finansować tego typu wystawy promujące fikcję na temat UFO jakie służą UFOnautom ponieważ odwracają uwagę od ustalania prawdy o UFO, zamiast np. finansować rzetelne badania naszych kosmicznych okupantów z UFO. I to na przekór iż w NZ aż roi się od materialnych śladów okupacyjnej działalności UFOnautów, np. w rodzaju: (a) miejsca eksplozji UFO koło Tapanui i do dzisiaj panującej tam choroby o symptomach podobnych do następstw choroby popromiennej jednak zwodniczo nazywanej grypą Tapanui (Myalgic Encephalopathy), (b) starannie zainscenizowanego przypadku uprowadzenia do UFO niejakiej Miss Nosbocaj opisanego szerzej w podrozdziale UB1 z tomu 16 mojej monografii [1/5], (c) przelicznych lądowisk UFO magnetycznie powypalanych na NZ pastwiskach - a omawianych np. w punkcie #K1 powyżej i potem powtórzonych jako wpis #347 do blogów totalizmu, (d) najróżniejszych substancji odpadających lub wydalanych z UFO - przykład jednego rodzaju których (tj. "węgla warstwowego") opisałem w punkcie #B3.1 zaś pokazuję np. na Fot. #B3.1 ze swej strony o nazwie evidence_pl.htm, zaś przykład "kału" niektórych UFOnautów omawiam np. w (g) z punktu #H3 swej strony 2020zycie.htm, (e) śladów obrażeń ciał doświadczanych przez ludzi podczas uprowadzeń do UFO, zaś opisywanych w #A2 do #A2cd i w #B4 ze strony ufo_pl.htm, a także pokazanych tam blizn po implantach UFO możliwych do znajdowania na ciele niemal każdej osoby, itd., itp. Niestety, na rzetelne badania tych i innych prawd o UFO jakoś nigdy NIE było (i zapewne już NIE zdąży być) żadnych funduszy ani dobrej woli. Czyli, jeśli Bóg NIE uczyni jakiegoś cudu, NIE będzie ratunku dla ludzkości i losy naszej cywilizacji potoczą się owym złowrogim torem o jakim od lat ostrzegają nas informacje zdobyte kosztem życia przez Ś.P. Andrzeja Domała i skrótowo "hasłami" podsumowane powyżej pod koniec #K2, zaś w pełnych rozmiarach opisane np. w rozdziałach B5.2 i #B5.3 oraz rozdziale B jego raportu zawartego w traktacie [3b] o tytule "Kosmiczna układanka".
       Ową wystawę The truth is out there reklamowała nawet NZ telewizja w swym wieczornym dzienniku dnia 2022/6/10 - czyli tego samego dnia wieczorem kiedy opublikowałem angielskojęzyczny wpis #347E do blogów totalizmu będący adaptacją treści punktu #K1 niniejszej strony. Oczywiście, natychmiast zdecydowałem iż następnego dnia, tj. w sobotę 2022/6/11, udam się aby wystawiane niemal tuż przy nas jej eksponaty dotyczące UFO oglądnąć. NIE widziałem jednak, że UFOnauci mogą NIE zaaprobować mojego odwiedzenia tej wystawy, zaś dysponując wehikułami czasu oraz kurierami czasowymi, mogą postwarzać liczne przeszkody efektywnie mnie "zniechęcające" do jej oglądnięcia - pojawianie się których to niezwykłych przeszkód we wszystkich sytuacjach gdy UFOnauci NIE lubią tego co ktoś z ludzi dokonuje najdoskonalej opisał Ś.P. Domała w częściowo cytowanych pod koniec #K2 zdaniach podrozdziału B5.3 w/w traktatu [3b]. To zapewne takim przeszkodom zawdzięczam, że najpierw żona zaplanowała gdzieś pojechać naszym samochodem i NIE była gotowa "podrzucić" mnie do owej wystawy, a potem długo NIE nadjeżdżał żaden jadący tam autobus, zaś pogoda była bardzo zimna i niebo wyglądało iż wkrótce może lunąć zimny jesienny deszcz. Stąd na przejście piechotą około 3 kilometrów dzielących mnie od tej wystawy zabrakło mi ochoty. Kiedy autobus w końcu dowiózł mnie w pobliże tej wystawy, idąc ku niej chodnikiem nagle jakaś siła obróciła moje ciało o około 90 stopni, co spowodowało iż NIE byłem w stanie utrzymać równowagi i upadłem. Aby powstrzymać uderzenie głową w twardy beton chodnika zamortyzowałem swój upadek oboma rękami - swym upadkiem zdzierając o chropowaty beton chodnika skórę na obu dłoniach. Krew się polała, jednak zdecydowalem iż skoro aż tak bardzo NIE chcą abym wystawę tę oglądnął, lepiej jeśli zobaczę co w niej takiego czego NIE powinienem zobaczyć. Stąd nie mając opatrunku ani nawet chustki do nosa, po prostu zlizałem rany swym językiem aby je oczyścić z krwi i z brudu, poczym kontynuowałem drogę do wystawy. Po przybyciu okazało się iż przy wejściu do jej lokacji NIE ma żadnego o niej ogłoszenia i że umiejscowiono ją bez oznakowania w jakimś tylnim pomieszczeniu jakie trudno znaleźć i o drogę do niego trzeba wypytywać. To być może wyjaśniało dlaczego na przekór ogłaszania w dzinniku telewizyjnym i bliskości południa w sobotę - kiedy to wielu ludzi przechodziło tuż przy jej lokacji, niemal nikogo z ludzi w pomieszczeniu tej wystawy NIE było. Na wystawie, która na mnie sprawiała wrażenie iż ktoś pospiesznie ją sklecił aby się pozbyć niepotrzebnych mu już staroci, nic interesującego NIE znalazłem. Było tam głównie kilka wycinków ze starych gazet, oraz kilka starych cytatów jakie wcale NIE zachęcały do tematyki UFO, a także parę "nowoczesnych" malunków fikcyjnie reprezentujących tematykę UFO (jakich jednak ja wstydziłbym się komukolwiek pokazać). Gdybym ja był jej organizatorem, wówczas wyciąłbym z chodnika w Petone chociaż owo wytopienie odcisku stopy UFOnautki-zmory w twardym asfalcie pokazane na Fot. #K1a powyżej i pokazałbym je jako jeden z jej eksponatów - a jestem pewien, że przy zgodnym z prawdą opisie stałby się on najciekawszą jej składową. Na ścianie wisiał mały manekin z maską jaką opisałem w punkcie #G5, zaś pokazałem na Fot. #2, ze swej strony o nazwie antichrist_pl.htm. Postanowiłem sfotografować tego manekina i jego maskę. Kiedy jednak uruchomiłem swoj aparat cyfrowy, okazało się że zamiast obrazu pokazuje "wodospad" kolorowych linii, zaś jego elektronika zwariowała. To mi uświadomiło iż w tym samym pomieszczeniu zapewne znajduje się niewidzialny dla oczu gwiazdolot UFO w "stanie telekinetycznego migotania" - wszakże około 3000 Hz pulsacji jego potężnego pola magnetycznego (patrz #14 z punktu #B4 strony wtc_pl.htm) jest znane ze spalania i niszczenia ludzkiej elektroniki. Stąd bez możności wykonania nawet jedngo zdjęcia opuściłem wystawę i podjąłem drogę do domu. Na dworze właśnie wówczas zaczął podać ów oczekujący na właściwy moment jesienny deszcz - do momentu kiedy dobiegłem do przystanku autobusu lało już jak z cebra. W domu zdezynfektowałem i zacząłem leczenie ran skóry zdartej z obu dłoni, a także swych potłuczeń. Przed położeniem się do łóżka w celu odchorowania tego wyjścia na "wystawę", sprawdziłem ponownie swój aparat fotograficzny - nadal jego elektronika wariowała zaś zamiast obrazu pokazywał tylko wodospad linii najróżniejszych kolorów. Jestem dość zawiedziony iż znając dobrze UFOnautów ciągle NIE przewidziałem, że owa wystawa może być rodzajem "pułapki" zorganizowanej przez wrogich nam UFOnautów aby dodatkowo zniechęcać każdego zbyt ciekawskiego do interesowania się nimi. Kiedy aktualizowałem niniejsza stronę w dniach 2022/7/12 i 2022/12/28 ponownie sprawdziłem czy elektronika mojego aparatu fotograficznego jest przepalona już nienaprawialnie. Niestety, jak się okazuje jej trwałe zniszczenie dodaje dalsze koszta utraty dobrego elektronicznego aparatu fotograficznego jaki dobrze mi służył od 2004 roku, do tej mojej nieprzemyślanej ciekawości "dlaczego ktoś zorganizował wystawę o UFO" zaledwie około 3 kilometry od mojego mieszkania i od odcisku stopy 80cm UFOnautki-zmory - wtopionego w twardy asfalt NZ chodnika.
       Powinienem tutaj też wyjaśnić, że z opublikowaniem niniejszego "raportu z moich inżynierskich badań 'jak' ujawniających niedomówienia w interpretacji wideo UFOnauty-zmory z Aceh, Indonezja", tj. z opublikowaniem niniejszego #K2 do #K2b, ponownie się spieszyłem aby mógł on się ukazać na blogach totalizmu jak najszybciej po opublikowaniu omawianych w poprzednim punkcie #K1 śladów 80cm zmory-UFOnautki (czyli w formie niniejszego #K2 do #K2a ukazać się już dnia 2022/6/1, zaś w formie wpisu #348 do blogów totalizmu ukazać się już w poniedziałek dnia 2022/6/20). Chodziło mi bowiem o to aby materiał dowodowy w formie owych śladów stóp UFOnautki wytopionych w twardym asfalcie NZ chodnika nadal był dostępny dla zainteresowanych badaczy lub do umieszczenia w muzeum kiedy niniejszy wpis zostanie już opublikowany. Wszakże jednocześnie, na ten sam temat mini-UFOnautów, ich brutalności wobec ludzi i działania ich techniki, już od dnia 2022/6/1 zarówno na wpisach #347 i #348 do blogów totalizmu, jak i w punktach #K1 i #K2 z moich stron internetowych (tj. z niniejszej polskojęzycznej strony "petone_pl.htm" i jej angielskojęzycznego tlumaczenia "petone.htm"), są już opublikowane zdjęcia i informacje o owych śladach, podczas gdy z moich dawniejszych badań UFO wynika iż kiedykolwiek opublikowany zostaje jakikolwiek materiał dowodowy iż UFO istnieją materialnie i obiektywnie oraz okupują i umęczają ludzkość, zaś z danej publikacji daje się ustalić jego lokalizacja, wówczas dowody te bardzo szybko i tajemniczo znikają lub ich warość dowodowa zostaje zasabotażowana. Faktycznie też istnieją przesłanki, jakie opisałem w punkcie #J2 ze strony 1985_teoria_wszystkiego.htm a jakie miały formę niebieskiej spirali UFO o działaniu "wehikułu czasu" sfilmowanej ponad naszymi głowami (po jej wygląd patrz wideo z adresu: https://www.youtube.com/watch?v=bRcK3yEin08 ) i prawdopodobnie odpowiedzialnej za zniszczenie czy przypadkowe eksplodowanie stalowej rury wodociągowej na naszej ulicy niedaleko od owych śladów UFOnautki-zmory, wszystkie które to przesłanki sugerują, że UFOnauci podjęli już próbę skrytego zniszczenia tychże śladów UFOnautki. Na szczczęście, za tamtym pierwszym razem tego zniszczenia śladów NIE udało się UFOnautom dokonać - ciekawe czy ponownie podejmą próby aby je zniszczyć, bowiem dnia 2022/7/12 te wytopione w twardym NZ asfalcie ślady nadal były wyraźnie widoczne dla zainteresowanych ich oglądnięciem lub zbadaniem.


#K3, blog #355. Białawy trop zarządzającego Ziemią UFOnauty o ponad 3-metrowym wzroście spacerującego w "stanie telekinetycznego migotania" po ciemnym asfalcie nowozelandzkiego chodnika z Petone w kierunku od zachodu (W) na wschód (E):

Streszczenie: Jak czytelniku byś się czuł, gdybyś wiedział iż jakiś twój daleki krewny mający efektywniejszą niż twoja broń i złowrogie nawyki podgląda cię z ukrycia w złych zamiarach w twojej własnej sypialni i czasem nawet w najbardziej intymnych chwilach? Wszakże w niniejszym punkcie #K3 zaprezentowałem materiał dowodowy, jaki w połączeniu z innymi wynikami badań dowodzi iż każdy z ludzi NIE rzadziej niż raz w miesiącu jest sekretnie podglądany, a potem co najmniej obrabowany z jego najcenniejszych surowców, tj. z "energii moralnej" oraz ze spermy lub ovule - rabunek ten szczegółowiej wyjaśniłem w {11} z punktu #H2 swej innej strony o nazwie biblia.htm. Ten punkt #K3 dokumentuje bowiem: (1) empiryczny (fotograficzny) materiał dowodowy, że po chodniku nowozelandzkiego miasteczka Petone w jakim mieszkam od 2001 roku, niedaleko od mojego mieszkania, zuchwało spacerował gigantyczny UFOnauta o ponad trzy-metrowej wysokości, ślady którego ujawniają jego usiłowania podglądania ludzi. Ten UFOnauta technicznie utrzymujący się w stanie niewidzialności dla ludzi, należał do ludzkopodobnej rasy "Orionian" (tj. z rasy UFOnautów będących najbliższymi krewniakami ludzi i stąd wyglądających jak ludzie z Ziemi, tyle iż trwale zamieszkującej na planetach z gwiazdozbioru Orion). O owej rasie już nam wiadomo iż zarządza ona całą konfederacją ateistycznych UFOnautów praktykujących brutalną i bezduszną filozofię szatańskiego pasożytnictwa, jaka pozwala im aby od tysięcy już lat skrycie okupowali i eksploatowali Ziemię oraz ludzkość - i to na przekór iż ludzie są najbliższymi ich krewniakami. O istnieniu tej ludzko-podobnej rasy UFOnautów rzadko się słyszy nawet w literaturze UFOlogicznej, aczkolwiek pisze o nich Biblia w wersetach dotyczących "upadłych aniołów" - seksualne związki których z ludzkimi kobietami powodowały narodziny gigantów na Ziemi. (Tj. między innymi powodowały narodziny ludzkich gigantów szczepu "Te Kahui Tipua", które aż do około 18 wieku żyły w Nowej Zelandii, zaś badania tajemniczo znikających szkieletów których - tj. szkieletów jakie też skrycie powykradali nam okupujący ludzkość UFOnauci, opisuję m.in. w punktach #D1 i #I2 strony o nazwie newzealand_pl.htm.) Spotkania z ludźmi i opisy tej gigantycznej rasy UFOnautów są aż tak rzadkie, ponieważ jej przedstawiciele pełnią głównie władcze i zarządzające urzędy. Stąd poza jakimiś wyjątkowymi okazjami NIE zniżają się do poziomu wykonywania jakichkolwiek działań, które zmuszałyby ich do ukazywania się ichnim ludzkim niewolnikom. Stąd jeśli kiedykolwiek ci ogromni UFOnauci przybywają na Ziemię, czynią to albo z ciekawości - czyli jakby w celach "turystycznch", albo w celach inspekcji swej "posiadłości" jaką jest cała Ziemia i cała ludzkość, albo też dla jakichś badań, treningu czy przetestowania nowej metody czy teorii zarządzania ludzkością - np. patrz film z YouTube o tytule "Beware of Angels" w którym taki gigantyczny UFOnauta podający się za "anioła" nakazuje jednej rodzinie aby wymordowała swych sąsiadów powodując niezwykły przypadek w literaturze opisywany jako tzw. Halstead case, zaś streszczany krótko w (6) z punktu #A2 mojej strony o nazwie ufo_pl.htm. Niezależnie od owego (1) materiału dowodowego (tj. zdjęć) jakim udokumentowałem inspekcję Petone przez tego niewidzialnego giganta-UFOnautę, w tym punkcie #K3 także staram się ujawnić: (2) istniejące trudności z identyfikowaniem, interpretowaniem, dokumentowaniem, badaniem i upowszechnianiem materiału dowodowego potwierdzającego prawdy jakie nadal pozostają nieznanymi naszej cywilizacji; (3) problemy utrudniające gromadzenie materiału dowodowego typu tutaj opisywanego i umiejętności wymagane aby problemy te pokonywać; oraz (4) przykład rodzaju niebezpieczeństw wiążących się z badaniami prawdy w dzisiejszej sytuacji ludzkości gdy większość ludzi NIE chce już poznawać nowych prawd i jest nastawiona wrogo do osób które usiłują badać i upowszechniać nadal nieznane prawdy, a także (5) poziom odwagi i ostrożności wymaganej dla prowadzenia badań takich nieznanych wcześniej i skrycie karalnych prawd. Niniejszy punkt #K3 szczególnie polecam tym bliźnim, którzy na boku swej nogi, w rowku międzymięśniowym w połowie wysokości pomiędzy kostką a kolanem, znajdą wyraźnie widoczną bliznę (u mężczyzn po prawej stronie prawej nogi, u kobiet po lewej stronie lewej nogi), omówioną i zilustrowaną na Fot. #B4 w/w strony ufo_pl.htm. Blizna ta jest bowiem dowodem iż systematycznie co najmniej raz każdego miesiąca, wcale NIE wiedząc o tym, po hipnotycznym uśpieniu są oni skrycie eksploatowani przez UFOnautów, którzy od tak zniewolonych ludzi pozyskują wypracowaną każdego miesiąca "energię moralną" a także spermę lub ovule dla zaludniania następnych planet bezrozumnie poddającymi się eksploatowaniu ludzkimi niewolnikami.

Motto: "Natura ludzka została celowo tak stworzona, aby tylko kłamstwo lub pospolite informacje typu słownikowego 'co' można było komuś sprezentować lub w niego wmusić obowiązkową edukacją, natomiast na poznanie prawdy, lub na nabycie mądrości znajdowania poprawnego rozwiązania 'jak', każdy musi osobiście sobie zapracować swym własnym wysiłkiem i inicjatywą" (Wniosek jaki sam się wyłania z moich badań podsumowanych w #G3 do #G5 strony wroclaw.htm oraz w #H1 do #H2a strony biblia.htm.)

       Był czwartek, dnia 2022/12/1. Około drugiej po południu uporałem się z publikowaniem kolejnego wpisu numer #354 do blogów totalizmu - jaki powtarzał to co opisuję w #H1 do #H2a strony biblia.htm. Ponieważ mój umysł czuł się wyczerpany wielogodzinnym wysiłkiem dokończania owej publikacji, postanowiłem wyjść na spacer aby go odprężyć. Niestety, chociaż był to pierwszy dzień nowozelandzkiego lata, wiał lodowaty wiatr spod Antarktydy jaki powodował iż mój typowy spacer wzdłuż petońskiej plaży groził załapaniem przeziębienia. Postanowiłem więc skierować się na spacer wzdłuż najbliższego do mojego mieszkania chodnika z miasteczka "Petone", jakiego przebieg w kierunku W-E i jego budynki zasłaniają mnie przed podmuchami tego zimnego południowego wiatru. Po chodniku tym powtarzalnie spacerowałem w co zimniejsze dni. To on wiedzie też ku miejscu gdzie w 2006 roku zaobserwowałem wyłaniającą się spod ziemi miniaturową sondę UFO zwaną "orb" (opisaną w punkcie #I3 strony explain_pl.htm i we wpisie #97 do blogów totalizmu), a stąd gdzie posądzam znajduje się podziemna baza ludzkopodobnych UFOnautów z gwiazdozbioru "Oriona" - zbliżona swą funkcją do bazy UFOnautów z rasy "zmora" istniejącej pod krzyżackim zamkiem w Malborku - patrz punkt #G1 oraz Fot. #G1ab na mojej stronie o nazwie malbork.htm. Dlatego spacerując tym chodnikiem przyglądałem się jego asfaltowi czy przypadkiem nie odkryję na nim kolejnego wytopienia asfaltu stopami jakiegoś UFOnauty - np. podobnego do opisanego w punktach #K1 i #K2 niniejszej strony o nazwie petone_pl.htm.
       Uszedłem zaledwie około 100 metrów od swego mieszkania, kiedy na krótkim odcinku chodnika relatywnie świeżo wylanym ciemnym asfaltem jakieś cztery miesiące wcześniej, ze zdumieniem ujrzałem wężowato zawijający się długi trop uformowany z białawych plam trwale wtopionych w ciemny asfalt tego chodnika. Podobne tropy śladów kroczenia UFOnautów uprzednio wielokrotnie już widywałem. Jednak zawsze były one wypalane w trawie, jaka od działania pola z pędników w podeszwach butów UFOnautów przyjmowała unikalnie czerwony kolor - który dokumentuje np. zdjęcie nowo-uformowanego lądowiska wehikułu UFO z Fot. #B1a mojej strony evidence_pl.htm. Niestety, wiatr zawsze szybko rozwichrzał trawę formująca zarysy tych tropów. Chociaż więc w trawie dawało się je odnotować "gołym okiem", niestety ich rozmierzwione przebiegi NIE pozwalały na ich czytelne sfotografowanie. Jednak tym razem trop usformowany w relatywnie nowym asfalcie był wyraźny i fotografowalny. Jego przebieg dokumentował iż stąpnięcia wykonała istota bardzo wolno spacerująca po tym chodniku. Te białe plamy formowały bowiem trop kogoś z ciekawością rozglądającego się dookoła, a stąd wijący się jak wąż i przechodzący od jednej strony szerokiego chodnika ku drugiej stronie i jakby wypatrujący do którego mieszkania jeszcze warto byłoby zaglądnąć - patrz Fot. #K3a oraz Fot. #K3d poniżej. Tyle iż na przekór, że wyraźnie ów ktoś spacerował wolno i leniwie jak relaksujący się turysta, jego kroki były około dwukrotnie dłuższe niż moje jakie stawiam kiedy dla odprężenia umysłu też spaceruję wolno i rekreacyjnie. Tak długie kroki człowiek mógłby stawiać tylko gdyby biegł i uprawiał sport czyniący go nawykłym do biegania długimi krokami. Gdyby zaś był to np. UFOnauta, wówczas musiałby być gigantycznego wzrostu. Wiem bowiem iż UFOnauci nigdy NIE biegają. Wszakże mają swój "napęd osobisty" jaki opisałem dokładniej w rozdziale E i podrozdziale R3 z tomów 2 i 15 mojej monografii [1/5], a jaki pozwala im, kiedykolwiek tylko zechcą, aby latali nawet szybciej niż ludzkie samoloty. A że z pewnością był to UFOnauta dowodziły owe białe plamy, które dokumentowały iż spowodowało je silne natelekinetyzowanie asfaltu przez pędniki w podeszwach butów "telekinetycznego napędu osobistego" UFOnauty. Silnie natelekinetyzowana materia zmienia bowiem wszystkie swe cechy - w tym kolor na kredowo biały, tak jak opisałem to dokładniej m.in. w podrozdziałach od H8 do H8.2 z tomu 4 oraz w całym rozdziale KB z tomu 9 mojej monografii [1/5].
       Ja wiem iż istnieje rasa gigantycznych UFOnautów. Wprawdzie ludzie widują ją ogromnie rzadko, bowiem rasa ta reprezentuje samych przywódców konfederacji UFOnautów zarządzających skrytą okupacją i eksploatacją Ziemi i ludzkości. Krótko reprezentantów tej rasy opisałem w podrozdziale V5.3.3 o "władcy świata" z tomu 17 mojej monografii [1/5]. Ufonauci ci są opisywani jako mający znacząco wyższy niż ludzie wzrost przy jednoczesnym niewypowiedzianym pięknie ich ciał i twarzy o ludzkich proporcjach i o wyglądzie jak te u ludzi. Każdy z ludzi którzy ich widzieli, NIE potrafi ukryć swego zachwytu i podziwu pięknem ich ciał i twarzy oraz gracją i dostojeństwem ich ruchów - reakcje ludzi po zobaczeniu tych istot doskonale więc imitują treść opisów "Lucyfera" z wersetu 28:12-15 w "Księdze Ezechiela" z Biblii - na które to opisy powołuję się w {11} z punktu #H2 swej strony biblia.htm gdzie udowadniam iż "[Ω] Pieczęć Boga" z Biblii swymi dalekowzrocznymi opisami diabłów i Lucyfera mądrze i przewidująco nas ostrzega iż Ziemię okupują materialne i biologiczne istoty (dziś zwane "UFOnauci") których cielesna natura różni się od duchowej natury prawdziwych aniołów Boga. Pechowo dla nas, UFOnauci dysponują techniką jaka w ludzkich oczach wygląda jak nadająca im "nadprzyrodzone" zdolności. Ja w swych badaniach miałem nawet okazję spotkać kogoś, kto widział parę tych gigantycznych istot obu ich płci, męskiej i żeńskiej. Ów ktoś nawet potem wyrażał swój podziw dla wyglądu tych istot w programie TV o nazwie "Holmes" z dnia 3 maja 1989 roku, jaki w TV NZ raportował o moich badaniach miejsca eksplozji UFO koło Tapanui. (To ów program w TV i reakcje jakie wywołał on na uczelni w której wykładałem potem stał się bezpośrednią przyczyną wyrzucenia mnie z Otago University.) Także Polak, Ś.P. Andrzej Domała, prawdopodobnie zamordowany przez UFOnautow ich słynną "maszyną do indukowania raka" za ujawnianie prawdy o okupujących nas UFOnautach (patrz od #J1 do Rys. #J1b ze strony o nazwie tekst_3b.htm lub wpis #350 do blogów totalizmu), też słyszał o owych "władcach świata" od innych UFOnautów jakim owi "Orianie" ogromnie imponują. W swych raportach nazywał ich "Orianie" ponieważ zamieszkują planety z gwiazdozbioru "Oriona". Przykładowo raportował o nich iż są jedyną cywilizacją w konfederacji okupujących nas UFOnautów, którzy potrafią nawet "zawijać światło" - co szczegółowiej wyjaśniłem w punktach od #J1 do #J3 i ze strony o nazwie 1985_teoria_wszystkiego.htm oraz we wpisie #349 do blogów totalizmu, a także w #A1 do #A1c strony tapanui_pl.htm i wpisie #350 do blogów totalizmu. Owi "władcy świata", czyli UFOnauci gigantycznego wzrostu zawsze opisywani są jako darzeni ogromnym szacunkiem przez wszystkie inne rasy UFOnatów, mający niezwykle piękny wygląd, oraz nigdy NIE wykonujący żadnej pracy bowiem wszystko co ma być dla nich wykonane rozkazują albo innym UFOnautom, albo też telepatycznie lub hipnotycznie wymuszają na ludziach. Pomiędzy bowiem poszczegółnymi rasami owej konfederacji panują takie same stosunki jak UFOnauci zdołali już wdrożyć na Ziemi. Najdyplomatyczniej stosunki te można opisać staropolskim przysłowiem "każdy sobie rzepkę skrobie" - czyli nikt nikomu tam NIE pomaga, a jedynie rozkazuje i wymaga. Każda też rasa pozostawiona jest samej sobie. Najilustratywniej takie ich zasady postępowania ujawnia ów angielskojęzyczny, jednogodzinny film z 2017 roku o tytule "Beware of Angels" (tj. "Strzeż się Aniołów") upowszechniany w YouTube pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=Lzgr6jXMhkg . Wielkie dla nas ludzi szczęście iż nawet w ich ciałach i duszach każda "Drobina Boga" w swej 12 pamięci i mózgu zawiera w sobie nadrzędny program Boga - tak iż podobnie jak oni sterują i dysponują ludźmi, Bóg jest w stanie sterować i dysponować ich postępowaniem, zaś kiedy staną się już zbędni Bogu - nawet zakończyć ich obecne "nieistniejące istnienie" opisywane w #H5 mojej strony immortality_pl.htm.
       Posiadając całą tę wiedzę - linki do jakiej wskazałem powyżej, oraz widząc te białe ślady jakby ludzkiego kroczenia, zrozumiałem iż moim obowiązkiem naukowej rzetelności wobec bliźnich nadal niegodziwie okłamywanych w sprawie UFOnautów, jest obiektywne przebadanie, naukowe zinterpretowanie, oraz udokumentowanie i opublikowanie prawdy o tym co owe ślady nam ujawniają. Wszakże jestem świadom iż inni ludzie, nawet gdyby byli naukowcami, będą po nich stąpali i na przekór iż mają oczy i uszy, jednak NIE widzą ani NIE słyszą (a może NIE chcą widzieć ani słyszeć) - tak jak uzasadniam to w podpisie pod Fot. #H2a z mojej innej strony o nazwie biblia.htm oraz ze wpisu #354 do blogów totalizmu. Tyle, że zdając sobie sprawę jak trudno będąc już emerytem i przy obecnym nastawieniu ludzi do prawdy przyjdzie mi wykonywać te badania, oraz z iloma niebezpieczeństwami, przeszkodami i brakami będę musiał się borykać w ich realizowaniu, rozumiałem iż ich wykonanie zajmie mi wiele czasu jakiego zawsze mi brakuje. Stąd postanowiłem iż badania te zacznę już następnego dnia od pomierzenia i sfotografowania tych śladów, systematycznie spisując tu swe ustalenia i ich wyniki, a także ciekawostki na temat samego procesu ich przeprowadzania. Z uprzednich doświadczeń wiem bowiem iż każde moje badania prowadzone w jakimś publicznym miejscu, z jakichś dziwnych powodów (prawdopodobnie ponieważ istoty te mają wehikuły przenoszące ich przez czas, stąd mogą w przyszłości poczytać sobie z moich opracowań o miejscach, czasach i szczegółach tego co badam) są źródłem wielu przygód i niebezpieczeństw łatwo indukowanych przez kogoś dysponującego techniką czynienia siebie niewidzialnym i zdolnego telepatycznie i hipnotycznie zaprogramować ludzi potrzebnych mu potem do wdrożenia tego, czemu ma służyć owo zaprogramowanie.
       Pierwszym z problemów z jakim musiałem się uporać zanim zacznę dokumentowanie tychże śladów, było przygotowanie aparatu fotograficznego. Wszakże mój uprzedni elektroniczny aparat, który dobrze mi służył od lat, został w sobotę dnia 2022/6/11 przepalony przez UFOnautów na wystawie UFO - tak jak opisałem to pod Fot. #K2b niniejszej strony. Na nowy zaś NIE chcę wydawać swych funduszy emeryta. Postanowiłem więc iż użyję gorszej jakości aparat wbudowany w jeden z telefonów komórkowych jakie nam darowano. Różni nasi znajomi widząc bowiem iż NIE używamy tych telefonów co jakiś czas darowują nam swój stary telefon kiedy kupują sobie nowy. Mając aż kilka z nich musiałem najpierw wybrać który mam użyć. Wiem bowiem iż aparaty fotograficzne z większości telefonów NIE pozwalają na automatyczne wpisywanie do zdjęcia daty i godziny jego wykonania. Tymczasem dla naukowej rzetelności na dokumentujących zdjęciach data i czas ich wykonania są istotne. Zacząłem więc od znalezienia w Internecie który telefon ma opcję wpisywania daty i czasu - okazał się nim być "android" chińskiej produkcji jaki mamy. Po jego zaprogramowaniu na wpisywanie do zdjęcia daty i czasu jego wykonania, byłem gotowy do podjęcia dokumentowania tych śladów już następnego dnia.
       Następny dzień, tj. piątek 2022/12/2, okazał się mieć słoneczną pogodę. Kiedy więc słońce było już wysoko wybrałem się aby pofotografować i pomierzyć owe ślady. NIE zdołałem jednak pomierzyć całej długości fotografowanego odcinka chodnika na którym aż 22 tych śladów widniało najwyraźniej, ponieważ NIE miałem nikogo kto by potrzymał jeden koniec taśmy mierniczej kiedy ją rozciągałem, zaś na twardym chodniku NIE było jak końca tego zamocować lub utwierdzić bez ściągania uwagi i reakcji pobliskich ludzi wykonywaniem jakichś nietypowych działań. "Na oko" jednak szacuję iż faktycznie miał on długość na jaką wskazuje 22 tych krokowych śladów o długości około 94 cm każdy. Po powrocie do domu z rozczarowaniem stwierdziłem jednak iż śladów tych na zdjęciach niemal NIE widać, zaś prawie wszystkie moje zdjęcia psuje cień słupa i linii elektrycznej jaka przebiegała ponad owym chodnikiem. Zdecydowałem więc iż muszę wybrać się ponownie o nieco późniejszym czasie następnego dnia aby fotografować gdy cień ten zmieni swe położenie. Kiedy jednak w sobotę 2022/12/3 dotarłem do tych śladów, odnotowałem iż korzystając z wolnej soboty mieszkaniec domu przy owych śladach mył i czyścił swój samochód. Stąd gdy zacząłem swe fotografowanie on kilka razy wyszedł na środek chodnika aby wywnioskować moje intencje aż tak długiego tam przebywania - z jego zachowania odnotowałem jednak, że na istnienie tych śladów NIE zwrócił uwagi. To mnie zastanowiło jaka byłaby jego reakcja gdybym mu wyjaśnił np. iż: "fotografuję ślady gigantycznego UFOnauty, który inspektował nasze miasteczko zaglądając do ludzkich sypialni". Skróciłem więc swą sesję fotografowania i powróciłem do domu. Potem się okazało iż na zdjęciach kontrast pomiędzy czernią asfaltu chodnika a bielą tych kredowych śladów jest zbyt mały aby po opublikowaniu tych zdjęć czytelnik mógł wyraźnie je oglądać. Postanowiłem więc wykonać kilka następnych sesji w czasie kiedy na ślady nadejdzie już cień, jednak ich oświetlenie odbitym światłem słońca nadal jest dobre. Niestety, z powodu niskiej jakości aparatu w telefonie jakim dysponowałem nawet i te wyszły mizernie. Jedyne co mi pozostało, to wybrać najlepsze z już wykonanych i je opublikować na niniejszej stronie.
       Moje doświadczenie w programowaniu stron internetowych ujawniło mi też następny poważny problem ze zdjęciami wykonanymi aparatem z telefonu. Mianowicie, zajmują one zbyt dużo pamięci. Przykładowo aby w dzisiejszych czasach strona internetowa zbyt długo się NIE ładowała - szczególnie przy międzykontynentalnym jej przeglądaniu, doświadczenie nakazuje aby ilustrujące ją zdjęcia zajmowały pamięć co najwyżej do około 200 KB. Tymczasem telefon jaki używałem wykonywał zdjęcia o około 30 razy większym zapotrzebowaniu na pamięć. Aby więc móc je opublikować na swej stronie internetowej zmuszony byłem zdjęcia te przeprogramować dla zmiejszenia ich zapotrzebowania na pamięć - co dodatkowo pomniejszało i tak już niską ich jakość (kontrastowość). Oczywiście, NIE "odchudzone" oryginały zachowałem na wypadek iż w przyszłości znajdzie się dla nich jakieś użyteczne dla kogoś zastosowanie.
       Kiedy mierzyłem rozpiętość kroków tego tropu okazało się iż każdy z nich był oddalony od innego o taką samą odległość około 94 cm. Zakładając więc iż rozpiętość kroków zrelaksowanego spaceru istot ludzkokształtnych jest proporcjonalna do ich wzrostu, oraz wiedząc iż przy takim samym rodzaju leniwego spaceru jakby odprężającego się "turysty" moje własne kroki są rozstawione co około 50 cm przy wzroście 167 cm, daje się wyliczyć iż wzrost owego UFOnauty wynosił ponad 3 metry. To oznacza, że jeśli dzięki użyciu napędu telekinetycznego - który pozwala mu przenikać przez mury i płoty wprost do ludzkich mieszkań i podglądać tam ludzi pozostając niewidzialnym dla naszych oczu, UFOnauta ten uległby swemu nawykowi bycia "peeping Tom" (tj. po polsku tzw. "podglądaczem"), jednak wkradłby się do któregoś z nowozelandzkich parterowych domów, wówczas aby w domu tym zmieścić się pod sufitem i móc rozglądnąć dookoła musiałby on przykucnąć - co jednak uwłaszczałoby jego "godności" władcy i właściciela ludzkości. Z kolei aby rozglądać się na stojąco najpierw musiałby wejść do co najmniej jednopiętrowego budynku i stojąc na parterze rozglądać się po sypialniach z pierwszego piętra. Ponieważ wiem iż na tej samej ulicy i niedaleko od miejsca w którym zobaczyłem te ślady, stoi właśnie jednopiętrowy budynek relatywnie rzadki w parterowej zabudowie miasteczka Petone, poszedłem sprawdzić czy badane ślady - które wiodły właśnie od kierunku tamtego budynku, NIE wychodzą przypadkiem z niego. Ku swemu zdumieniu, chociaż asfalt chodnika przy owym budynku był już nieco starszy, a stąd na tyle już wyblakły iż ślady owego UFOnauty bardziej trudno było na nim odróżnić od białawych plam samego asfaltu, ciągle widać tam było ślady tego UFOnauty w miejscu gdzie wyszedł on z owego budynku i przeniknął na chodnik przez otaczający ów budynek podmurowany płot. Ślady te opisałem poniżej w podpisie pod, oraz zilustrowałem na, Fot. #K3f, zaś ich wysoce wymowny przebieg dodatkowo pozaznaczałem plastykowymi numerkami jaskrawo-żółtego koloru na Fot. #K3f22. Najwyraźniej wcześniej ów UFOnauta zabawiał się w "peeping Tom" (czyli zboczeńca po polsku zwanego "podglądacz") i zaglądał w owym budynku do pomieszczeń położonych na pierwszym piętrze (w NZ zwykle to tam mieszczą się bowiem sypialnie właścicieli). Czyż więc NIE jest intrygujące iż za pomocą np. polskich słów kluczowych: podglądacz prawdziwe historie albo np. angielskich słów kluczowych: true peeping tom stories w internecie daje się znaleźć raporty przelicznych ludzi wpadających w panikę i histeryzujących na samą myśl iż ktoś ich podgląda w intymnych chwilach. Jednocześnie ci sami ludzie od lat już ignorują wyniki moich badań i nawet empiryczny materiał dowodowy jak np. ten tutaj zaprezentowany zaś w Biblii dodatkowo podparty potwierdzeniem "[Ω] Pieczęcią Boga" udokumentowaną w {11} z punktu #H2 mojej strony o nazwie biblia.htm, chociaż dowody te niezbicie udowadniają chcącym poznać prawdę iż praktycznie każda osoba co najmniej raz w miesiącu jest NIE tylko bez jej wiedzy skrycie podglądana w nawet najbardziej intymnych sytuacjach, ale także bez jej zgody brutalnie rabowana ze wszystkiego co ma najcenniejszego, a więc z "energii moralnej" oraz z ovule lub spermy, a czasami przy okazji tego rabowania jest nawet gwałcona pod hipnozą.
       Fakt iż ślady te pojawiły się jedynie około 100 metrów od mojego mieszkania i to na chodniku po którym niekiedy spaceruję, oznacza iż Bóg z góry planujący nasze działania skonfigurowaniem "Omniplanu" - tak jak opisałem to w punkcie #J5 powyżej na tej stronie, już dawno temu zaplanował abym ślady te zobaczył, przebadał i opublikował. To zaś empirycznie potwierdza iż w "Drobinach Boga" (tych opisanych najdokładniej w punktach #K1 i #K2 z mojej strony god_istnieje.htm oraz we wpisach #325 i #326 do blogów totalizmu) najwyższa bo 12 pamięć i mózg, faktycznie są używane przez Boga, zaś jako nadrzędne mogą one nawet Lucyferowi i jego "diabłom" (czyli praktykującym ateizm UFOnautom) wmusić podjęcie decyzji pospacerowania po tym właśnie chodniku, jaką to decyzję Bóg z góry zaplanował dla umożliwienia mi odnalezienia i zbadania tych śladów.
       Z kolei fakt iż około 4 miesiące wcześniej właśnie i tylko ów odcinek chodnika został wylany świeżym asfaltem aby białe stąpnięcia UFOnauty były wyraźnie widoczne na jego ciemnym tle, wskazują jak starannie i precyzyjnie Bóg planuje każde zdarzenie jakie nas spotyka. Wszakże aby to ów chodnik został wylany asfaltem, decyzję musiały podjąć właściwie dobrane osoby we władzach miasteczka Petone, którym to osobom z jakichś powodów zależało aby to właśnie ten chodnik wybrać do odnowienia. (A NIE wybrać jakiś inny stary chodnik - po jakim ja nigdy NIE spaceruję a stąd tam ślady UFOnauty przez nikogo NIE zostałyby odkryte.) Z kolei aby właśnie to te osoby były wybrane do urzędu miasta (inne bowiem wybrałyby odmienny stary chodnik też wymagający odnowienia), wcześniej trzeba było przygotować kampanię i wyborców aby odpowiednio głosowali na właściwych kandydatów, itd., itp. To więc potwierdza jak długoterminowo, starannie, precyzyjnie i ucząco Bóg planuje losy wszystkiego co się dzieje w naszym "świecie materii" i w życiu każdego z nas ludzi - tak jak wyjaśniam to w punkcie #J5 niniejszej strony. W swoim życiu wielokrotnie bowiem odnotowywałem iż każde zdarzenie jest aż tak precyzyjnie i długoterminowo przygotowywane przez Boga. Jako inny przykład tego przygotowania proponuję czytelnikowi rozważyć ile czasu i pracy zajęło nakręcenie widea o odlewie gigantycznego odcisku trzypalcowej stopy UFOnauty-potwora nazwanego "Lizard Man" o czerwono świecących się oczach, omawianego dokładniej na niniejszej stronie w podpisie pod Fot. #K1e powyżej, oraz pod Fot. #K3h poniżej. Odlew odcisku trzypalcowej stopy tego wielkoluda, wyglądającej identycznie do pokazanej na Fot. #K3h trzypalcowej stopy UFOnautki-zmora, jest jedną z głównych atrakcji turystycznych w "South Carolina Cotton Museum" z miasteczka Bishopville, South Carolina, USA, oraz całego tamtego miasteczka. Stąd abym ja odcisk ten mógł uznać za istotny bo ujawniający nieznaną wcześniej prawdę, najpierw konieczne było abym zdołał go zobaczyć na wideo pokazywanym w NZ telewizji z kanału 8 "eden" dopiero w dniu 2022/12/30 o godzinie 17:14 do 17:21. Czyli prace nad pokazaniem tego odcisku musiały być podjęte wiele miesięcy (a może i lat) wcześniej, poczym prezentacja ich wyników w NZ musiała być precyzyjnie zesynchronizowana z moimi badaniami. Wszakże, jak wierzę, celem emisji tego wideo o "Lizard Man" było potwierdzenie i empiryczne poszerzenie udokumentowania prawdy iż także miniaturowi UFOnauci z trzypalcowej rasy "zmora", podobnie jak każda inna rasa UFOnautów, też mają swych gigantycznych odpowiedników jak ten opisywany w niniejszym punkcie #K3. Abym jednak ja mógł najpierw odnotować a potem przekonywująco udokumentować i tę prawdę, najpierw musiałem zgromadzić empiryczny materiał dowodowy jaki prezentuję w niniejszym punkcie #K3 a jakiego istnienie odkryłem dopiero w dniu 2022/12/1. Czyli data nadania w TV NZ wideo z Fot. #K1e tej strony o około 2.5-metrowym wielkoludzie "Lizard Man", oraz treść tamtego wideo, musiały być precyzyjnie zaprojektowane - który to fakt powtarzalnie mnie uderza we wszystkim czego zaistnieniem Bóg zarządza w naszym "świecie materii". Chociaż bowiem w YouTube dostępne są już dziesiątki wideów dokumentujących owego "Lizard Man" - patrz https://www.youtube.com/results?search_query=lizard+man+bishopville+sc , jeśli dzięki pomocy Boga NIE dowiemy się "gdzie" i "jak" szukać o nim informacji, NIE mamy szansy aby poznać prawdę na jego temat. Wielka więc szkoda iż tak niewielu innych ludzi odnotowuje tę pomoc Boga, zaś w rzadkich przypadkach swego odnotowania - typowo ateistycznie uznaje iż jest to tylko niezwykły tzw. "przypadek" albo "zbieg okoliczności". Wszakże gdyby zaczęli to odnotowywać i wzięli sobie do serca jako to czym zdarzenia te faktycznie są, czyli za celową precyzję działań Boga, wówczas nasi potomkowie i przyszłe pokolenia ludzi NIE musiałyby żyć w owym "przedsionku piekła" jaki nieświadomi tej prawdy ludzie, a stąd i NIE bojący się konsekwencji grzeszenia, przygotowują przyszłym mieszkańcom Ziemi swymi decyzjami idącymi po linii największego błędu.
       Jako emerytowany badacz, zdaję sobie sprawę iż udokumentowane tu badania dają dużo do życzenia. Przykładowo zdjęcia są niskiej jakości zaś pomiary są tylko zgrubne. Dobrze spełniają więc tzw. "kanon niejednoznaczności" szerzej opisywany na stronie internetowej biblia.htm - np. patrz tam podpis pod Fot. #H2a . Zapewne celowo tak przeznaczył je udokumentować "Omniplan" - wszakże to niejednoznaczność owego kanonu inspiruje ludzi do poszukiwań prawdy. Niemniej w sytuacji w jakiej ja się znajduję i przy możliwościach jakimi dysponuję tylko takie zdjęcia i pomiary stanowią wszystko co jestem w stanie uczynić samotnie, nie mając żadnego pomocnika ani wymaganego ekwipunku, oraz pamiętając z uprzednich swych doświadczeń życiowych o powszechnej dezaprobacie prawdy jaką te badania ujawniają oraz o długiej tradycji innych bliźnich aby wszelkie próby ujawniania tej prawdy oraz wysiłki znajdowania sposobów poprawienia tragicznej sytuacji w jakiej ludzkość się znajduje, traktować jak przestępstwo wymagające surowego ukarania. Wielka też szkoda iż pasywność oraz marazm dzisiejszych ludzi spowoduje iż ci zawodowi badacze, którzy mają wielu pomocników i dysponują wymaganym sprzętem, pozwolą aby z tymi śladami stało się tak samo jak tego doświadczył ślad z Fot. #K1a niniejszej strony - tj. aby ich istnienie było kompletnie zignorowane przez wszystkich, oraz aby owo chroniczne już u ludzi ignorowanie zagrożeń od UFOnautów mogło dodatkowo zwiększyć zuchwałość, bezczelność i arogancję UFOnautów comiesięcznie podglądających i eksploatujących każdego z ludzi, w tym także i owych badaczy oraz tych których owi badacze kochają.
       NIE widzę też możliwości wykonania wszystkich badań jakie dla owych śladów UFOnauty-giganta powinny być wykonane. Przykładowo, silnie natelekinetyzowany ciemny asfalt jaki zmienił kolor na kredowo-biały, to unikalna substancja. Wszakże o takich kredowo-białych, natelekinetyzowanych substancjach i proszkach się twierdzi iż mają cudowne własności - np. wykazują utratę dużej proporcji swej masy i podobno mają niezwykłe zdolności lecznicze. Możnaby więc uważnie zeskrobać część tej substancji z mikroskopowo cieniutkiej białej warstewki jaka się utworzyła na powierzchni asfaltu i zmieszanych z asfaltem kamyków. Potem możnaby uzyskaną tak próbkę tej substancji poddać dalszym badaniom. Ale skoro tylko sfotografowanie tych śladów już budziło nieprzychylne reakcje, łatwo wydedukować jak by mógł się skończyć widok kogoś precyzyjnie zeskrobującego tę białą substancję z chodnika i we wymaganie skomplikowany sposób potem ją zasysającego z chodnika aby ją pozyskiwać. Wszakże po zeskrobaniu NIE byłaby ona łatwa do zebrania z nierówności i szczelin pełnego kamyków asfaltu (np. patrz Fot. #K3c). Ponadto skąd w dzisiejszej sytuacji ekonomicznego upadku i drożyzny taki jak ja emeryt mógłby potem wziąść fundusze na rzetelne przebadanie fizykalnych i biologicznych cech tej substancji? Wszakże obecne laboratoria działają tylko za wysoką odpłatnością i dawno przeminęły już czasy kiedy badania ktoś mógł wykonać na zasadach koleżeńskiej przysługi.
       Mnie osobiście najbardziej zastanawia efetywność z jaką nawet najbardziej oczywiste dowody na istnienie UFO jakaś grupa wszechmocnych "zaprzeczaczy" (najprawdopodobniej będących ludzko-podobnymi ekspertami z grona samych UFOnautów celowo na Ziemię przysłanymi w celu odwodzenia ludzkości od rzetelnych badań UFO) potrafi unieważnić i obrzydzić te dowody w oczach zwykłych ludzi będących ofiarami eksploatacji dokonywanej przez tychże UFOnautów. Wszakże chociaż dawno już temu zarzuciłem swe badania UFO, ciągle tylko w 2022 roku moje zasady naukowej rzetelności wprost zmusiły mnie abym poinformował bliźnich o aż trzech rodzajach dowodów owej dobrze ukrywanej okupacji i eksploatacji ludzkości przez UFOnautów, które to dowody wbrew moim intencjom same nachalnie mi się narzuciły będąc ujawnianymi NIE dalej niż około 100 metrów od mojego mieszkania. Dwa z tych dowodów miały formę opisanych w niniejszym punkcie #K3 i w powyższym #K1 śladów stąpnięć UFOnautów wtopionych w asfalt NZ chodników. Trzecim zaś był lecący w powietrzu UFOnauta też odległy nie dalej niż około 100 metrów od mojego mieszkania. Tego lecącego w powietrzu UFOnautę zobaczyłem w niedzielę dnia 2022/12/18. Tamtej niedzieli wstałem wcześniej niż zwykle bowiem planowałem odbyć bardzo dla mnie ważną zagraniczną rozmowę telefoniczną. Prowadząc ją patrzyłem przez okno mojego mieszkania skierowane ku północy. Pomimo lekko zachmurzonego nieba, był już wtedy jasny, dobrze rozświetlony porannym słońcem dzień NZ lata. Kiedy ta druga strona rozmowy coś mi dłużej tłumaczyła, ja nagle ujrzałem ludzką figurę lecącą w powietrzu od zachodu ku wschodowi (tj. w kierunku opisywanych tutaj śladów ponad 3-metrowego UFOnauty) - w poprzek obszaru widoczności z tego okna. Kątowy wzrost owej ludzko wyglądającej figury zwróconej do mnie ukośnie prawym bokiem i przodem odpowiadał temu co się widzi patrząc na dorosłych ludzi będących w odległości około 100 metrów od nas. W figurze tej jednak uderzała jej rzadko widywana w Nowej Zelandii szczupłość, zaś w porównaniu z typowo kurpulentnymi lokalnymi, niemal wręcz chudość - jakby kogoś niedożywionego. Figura leciała NIE wymachując rękami ani NIE przebierając nogami, tak jakby sobie stała w powietrzu zaś coś szybko niosło ją ku wschodowi - chociaż w owym czasie wiatr wiał od północy ku południu. Aczkolwiek wiem iż mogła włączyć "stan telekinetycznego migotania" jaki uczyniłby ją zupełnie niewidzialną dla ludzkich oczu, pozostawała wyraźnie widoczna. To zaś znaczy iż albo doskonale znała zwyczaje ludzi i wiedziała że w niedzielę rano niemal wszyscy w miasteczku nadal będą spali - zaś jeśli ktoś ciągle przypadkowo ją dostrzeże wówczas zapewne pomyśli iż jest to kontynuacja jego/jej nocnego snu i potem będzie bał się o tym wspomnieć nawet własnej rodzinie, albo też już nawykła do aż tak zuchwałego postępowania i aroganckiego lekceważnenia wiedzy oraz spostrzegawczości u ludzi, że była pewna tego co Biblia o nas twierdzi, tj. iż nawet chociaż mają oczy i patrzą, jednak ciągle nie widzą. Była ubrana w ciemno-szary kombinezon ściśle przylegający do jej ciała, jednak miała też kilka jaśniejszych fragmentów ubioru, w tym buty, pas i okrycie głowy. Wyraźnie nic NIE niosła z sobą ani NIE miała na sobie niczego co by wyglądało jak plecak albo skrzydła. Ja od sporego już czasu powtarzalnie natykam się w YouTube na dużą liczbę wideów dokumentujących takie właśnie latające w powietrzu figury ludzko-podobne, które można sobie wyszukiwać np. rozkazem https://www.youtube.com/results?search_query=flying+humanoid - jako przykłady tych udokumentowań patrz krótsze niż półtorej-minuty widea z adresów: https://www.youtube.com/watch?v=yp1sAh11Sgk , https://www.youtube.com/watch?v=y6Wjc9vtsNM , https://www.youtube.com/watch?v=w2DWRrT6Twk , czy https://www.youtube.com/watch?v=hWsLMCUNm_k . Mnie wcale więc nie zdziwiło osobiste ujrzenie jednej z nich. Jednak z powodu rozproszenia mojej uwagi tym zdarzeniem podczas prowadzenia ważnej telefonicznej rozmowy NIE byłem w stanie się powstrzymać od zaskoczenia osoby z jaką rozmawiałem poprzez natychmiastowe podzielenie się informacją o szczegółach właśnie ujrzanej ludzko-podobnej istoty lecącej w powietrzu - proszę sobie wyobrazić rodzaj wrażenia jakie ta informacja wzbudziła.
       Ja wiem iż większość ludzi, nawet jeśli się dowiaduje o wynikach moich badań, z góry kategoryzuje je jako "fantazja" lub nawet "niedorzeczność". Mało z nich kiedykolwiek się zastanawia: a co jeśli owa mnogość materiału dowodowego potwierdzająca te wyniki oznacza iż ujawniają one prawdę - NIE jakąś tam niczym NIE dowodzoną fantazję czy niedorzeczność, oraz jaki wpływ taka prawda ma na własne losy, przebieg życia i myśli w końcowych chwilach każdego z ludzi, w tym i każdego unikającego poznawania prawdy. Wszakże na żaden temat jaki UFOnauci pozwalają badać pracownikom monopolistycznej "oficjalnej nauki ateistycznej" ludzkość NIE zgromadziła do dziś aż tak ogromnej ilości naukowo niepodważalnego materiału dowodowego jak na temat UFO i UFOnautów. Ponadto, szatańska natura tych samych materialnych i biologicznych UFOnatów została ujawniona i potwierdzona "[Ω] Pieczęcią Boga" raportowaną w {11} z punktu #H2 mojej strony internetowej o nazwie biblia.htm. Gdyby więc nie fakt iż to skrycie przysłani na Ziemię ludzko wyglądający UFOnauci rządzą nami i za ludzi podejmują wszystkie istotne decyzje, NIE byłoby możliwym aby sprawa sekretnej eksploatacji i okupacji ludzkości przez UFO była ignorowana przez aż tak długo, ani NIE byłoby możliwym iż owi decydenci swym albo celowym unikaniem działania, albo też podejmowaniem działania odwrotnego do wymaganego, skrycie spychają ludzkość ku samozagładzie lat 2030-tych.


Fot. #K3abc: Oto zdjęcia, dokumentacja i moja interpretacja tropu białych śladów kroczenia UFOnauty wtelekinetyzowanych w nadal ciemny, bo niedawno wylany, asfalt nowozelandzkiego chodnika z miasteczka Petone. Z wyliczeń zaprezentowanych powyżej w punkcie #K3 wynika, iż UFOnauta ten był ponad 3-metrowego wzrostu, stąd najprawdopodobniej pochodził z ludzkopodobnej rasy "Orionian" jaka zarządza całością okupacji Ziemi i innych planet przez konfederację szatańskich UFOnautów, a stąd z rasy bardzo rzadko raportowanej nawet w literaturze UFOlogicznej. Ten gigantyczny UFOnauta prawdopodobnie inspektował miasteczko Petone zaledwie około 100 metrów od mojego mieszkania spacerując po chodniku w niewidzialnym dla ludzkich oczu "stanie telekinetycznego migotania" opisywanym dokładniej w punkcie #C1 z mojej innej strony o nazwie dipolar_gravity_pl.htm - jaki to stan pozwala UFOnautom na przenikanie przez mury i płoty. Pełną dokumentację białych śladów jakie pędniki z butów jego telekinetycznego napędu osobistego drugiej generacji wtelekinetyzowały w ciemny asfalt niemal nowego nowozelandzkiego chodnika wylanego zaledwie około czterech miesięcy wcześniej prezentuję tutaj na szeregu zdjęć, trzy z których (tj. #K3a, #K3b i #K3c) trwale wyświetlam powyżej, pozostałe zaś czytelnik może sam sobie wyświetlić klikając na ich zielone linki jakie umieszczam w poniższych ich opisach.

       Fot. #K3a (góra). Zdjęcie końcowego fragmentu tropu tego UFOnauty na nowym asfalcie chodnika. Jeśli czytelnik ma trudności z odnotowaniem położenia poszczególnych śladów jego tropu, to na odmiennym zdjęciu Fot. #K3a22 (kliknij na ten link aby je zobaczyć) położenie indywidualnych śladów tropu celowo oznaczyłem kolorowymi platykowymi numerkami, ostanią zaś, 22-gą ich plamę oznaczyłem literką X. Odnotuj tam iż na części tropu UFOnauta podchodzi aż tak blisko płotu, że jego ciało musiało przenikać przez materię płotu, jednak NIE zmieniło to rytmu ani wzajemnych odległości jego śladów. To ujawnia jak doskonały jest "stan telekinetycznego migotania", do opisów którego linkuję jego nazwą w skorowidzu badanych pojęć ze strony skorowidz.htm. W stanie tym, obiekty z materii stałej przenikane przez UFOnautę używającego napędu telekinetycznego, NIE stawiają przechodzącej przez nie istocie żadnego oporu ani fizykalnej siły. Po tej ostatniej z białych plam tego tropu, dalszych śladów już NIE ma - choć ów nowy ciemny chodnik został wylany przez znaczną jeszcze długość owej ulicy. To zaś ich zniknięcie dokumentuje iż UFOnauta poderwał się do lotu w powietrzu używając swego "napędu osobistego" i albo dalsze inspektowanie Petone odbywał już "z lotu ptaka", albo też powrócił na pokład swego "prezydenckiego" UFO "władcy świata" - w którym oblatywał inspektowane przez siebie "posiadłości" na Ziemi i na innych planetach. Zdjęcie to wykonałem w kierunku wschód (E) ku zachodowi (W). Najwyraźniej ilustruje ono ostatnie stąpnięcie UFOnauty (jakby wynikłe z silniejszego pola jego napędu niż w poprzednich krokach) widoczne tuż przed wybrzuszeniem rozlanej czarnej smoły kończącej ten fragment odnowionego chodnika. Ponadto ilustruje też odcinek tropu wiodący do tego ostatniego stąpnięcia a idący wzdłuż płota. Najwyraźniejsza widoczność białawych plam tego tropu jest przy ich oglądaniu w nieco zaciemnionym pomieszczeniu i na czystym ekranie komputera, a jeszcze lepiej przy ich oglądaniu np. po znacznym powiększeniu zdjęcia. (Jak najłatwiej powiększać zdjęcie wyjaśniam pod koniec wstępnej części do niniejszej strony.)
       Fot. #K3b (środek). Oto zdjęcie pokazujące jeden z również ułożonych krocząco śladów UFOnauty - tyle że używającego magnetyczny napęd osobisty. (Napęd taki opisałem i zilustrowałem np. na Fot. #H3 z mojej strony o nazwie wszewilki.htm zaś ślad jaki on pozostawia - np. na Fot. #D18 z innej strony o nazwie wroclaw.htm.) Ślad ten pozostawiony został na podłodze z płytek PWC w mieszkaniu Jerzego Wasilewskiego z Wrocławia, Polska, w dniu 4 września 1979 roku. UFOnauta jakiego inspekcja tamtego mieszkania wypaliła owe ślady należał do rasy "zmora", niewiasty której są około 80 cm wzrostu, zaś mężczyźni mogą dorastać nawet do 120 cm wzrostu. Tamte wrocławskie ślady średnio miały około 13 milimetrów średnicy i uwidaczniały czarny zafalowany wzór na swej powierzchni - co sugeruje iż były one uformowane przez pędnik napędu magnetycznego. Oryginalnie powyższy ślad jest pokazany i omówiony na Rys. R6 z tomu 14 mojej monografii [1/4].
       Fot. #K3c (dół). Oto zdjęcie zbliżenia pojedyńczego śladu wtelekinetyzowanego w asfalt NZ chodnika przez pędnik z podeszwy buta "telekinetycznego napędu osobistego" omawianego tu UFOnauty ponad 3-metrowego wzrostu. Wszystkie ślady tego UFOnauty, niezależnie czy z lewej czy też z prawej nogi, ukazują sobą niemal identyczny wzór, jaki ujawnia zasadę działania użytą w całym symetrycznym napędzie osobistym tego UFOnauty. Ślady te mają kształt białej jakby plamy wtelekinetyzowanej (czyli jakby wtopionej) na powierzchnię ciemniejszego alsfaltu, w kształcie jakiego daje się dopatrzyć zaokrąglony zarys ośmioboku - czyli zarys wylotu telekinetycznego pędnika używającego ośmiobocznej komory oscylacyjnej pokazanej na Rys. F8 z tomu 2 mojej monografii [1/5]. Poza obrębem podeszwy buta tego UFOnauty niekiedy wtelekinetyzowane były mniej wyraźne plamy, jedną z których na zdjęciu #K3c dotyka dolny-lewy narożnik linijki z cyfrą 30 mm. Średnica białej plamy każdego śladu wynosiła około 7 cm. Gdyby więc przyjąć bardzo zgrubne założenie, że średnica wylotu z pędnika w butach musi być proporcjonalna do wzrostu rasy osób jakie ów pędnik będzie unosił, oraz pamiętając iż wrocławski ślad o średnicy około 13 mm pokazany i omówiony na Fot. #K3b był wypalony przez pędnik unoszący około 80 cm wysoką UFOnautkę z rasy "zmora" opisywaną też w punktach #K1 i #K2 niniejszej strony, wówczas możnaby wyliczyć iż omawiane tu ślady były wtelekinetyzowane w asfalt NZ chodnika przez pędniki w butach budowane dla UFOnautów o wzroście około 4 metrów. Ponieważ jednak konstrukcja pędników telekinetycznych jest znacznie bardziej skomplikowana, a stąd i obszerniejsza, niż u pędników magnetycznych tutaj pokazywanych i omawianych na Fot. #K3b, dokładny wzrost dla jakiego są one budowane zapewne będzie nieco niższy niż ten wyliczony powyżej na podstawie śladu od pędnika czysto magnetycznego.
       Fot. #K3d (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). Oto widok całego tropu śladów UFOnauty po tym samym odcinku chodnika jak pokazany na Fot. #K3a powyżej, tyle że tym razem sfotografowanych w kierunku od zachodu (W) ku wschodowi (E), czyli w kierunku "spaceru" tego inspektującego UFOnauty. Ponieważ istnieje raczej nikły kontrast pomiędzy owymi śladami a ciemnym asfaltem chodnika, najlepiej ślady te odnotować po powiększeniu powyższego zdjęcia. (Jak dokonywać powiększania zdjęć wyjaśniłem na końcu części WSTĘPnej do niniejszej strony.) Przykładowo, najłatwiej odnotować ślad położony blisko środka dolnej krawędzi tego zdjęcia, leżący na lewo od roku 2022 jego daty w kierunku jakie godzinowe wskazówki zegarów pokazują o godzinie 10. Następny widać w kierunku zdążania chodnika. Trzeci z kolei widać na lewo od kwadratowego białego zaworu wodociągowego przy płocie. Dalsze wężowo wijące się tropy podobnych do poprzednich śladów najpierw skręcają jakby w kierunku słupa elektrycznego i jezdni, potem zaś zakręcają w kierunku ku płotu. Jeśli zaś czytelnik ma trudności z odnotowaniem położenia poszczególnych śladów tego tropu, to na odmiennym zdjęciu Fot. #K3d22 (kliknij na ten link aby je zobaczyć) położenie indywidualnych jego śladów celowo oznaczyłem kolorowymi platykowymi numerkami, pierwszą zaś ich plamę z tego odcinka chodnika oznaczyłem literką X.
       Fot. #K3e (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). Zdjęcie podobne do Fot. #K3d tyle iż wykonane innego dnia i przy innym położeniu słońca. Wykonałem je z nadzieją iż ukaże ono stąpnięcia, które niezbyt wyraźnym kontrastem uwidaczniały zdjęcia Fot. #K3a i Fot. #K3d. Zarówno bowiem w dzień słoneczny jak i w pochmurny, na zdjęciu wykonanym telefonem komórkowym jakim dysponowalem i jaki nadrukowywał datę i godzinę wykonania zdjęcia, bardzo trudno jest odróżnić te ślady od powierzchni asfaltu, chociaż oglądane "gołym okiem" na tym niedawno wylanym nowym asfaltem chodniku wprost "rzucają się" one w oczy. Moim zdaniem najlepiej ślady te widać przez słonecznym dniu jednak kiedy równocześnie znajdą się już w cieniu - tak jak na Fot. #K3a i Fot. #K3d. Jednak nawet wówczas aby je zobaczyć trzeba mieć bardzo czysty ekran komputera i najlepiej dodatkowo je powiększyć.
       Fot. #K3f (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). Oto słabo widoczny na tle nieco wyblakłego już asfaltu chodnika, białawy ślad stąpnięcia omawianego tu ogromnego UFOnauty. Ślad ten znajduje się tuż przy podmurowaniu płotu, zaś następne podobne do niego stąpnięcie już w głębi chodnika wskazuje iż powstał on kiedy UFOnauta przenikał przez ów płot gdy wychodził z jednopiętrowego domu jaki płot ten ogradza. To zaś jest dowodem iż tamten UFOnauta-podglądacz przenikający w tym miejscu przez podmurowany płot od ulicy odgradzający jednopiętrowy dom, wyszedł przez mur i płot właśnie z tego domu. Czyli zapewne podglądał co dzieje się w sypialniach na piętrze owego budynku, gdzie z powodu swego ponad 3-metrowego wzrostu mógł się rozglądać bez potrzeby przykucnięcia - jakie dla "władcy ludzkości" byłoby zbyt degradujące jego "ego". Aby czytelnik odnotował ten wyłaniający się z podmurowania płotu pierwszy ślad stąpnięcia owego UFOnauty, położyłem pod nim kawałek mojej przeźroczystej linijki. Po powiększeniu owego zdjęcia ów ślad jest relatywnie dobrze widoczny. Następne ze stąpnięć tego UFOnauty, które także zmieściło się na zdjęciu Fot. #K3f jest trochę poniżej i na lewo od tego oznaczonego linijką śladu, na około 2/3 odległości linijki od napisu rok 2022. Dalej ślady te wiodą ku lewej krawędzi zdjęcia, czyli ku owemu nowo-wyasfaltowanemu odcinkowi chodnika, gdzie rzuciły mi się w oczy i gdzie łatwiej niż powyżej mogłem udokumentować je na zdjęciach od Fot. #K3a do Fot. #K3e. Jeśli na powyższym zdjęciu czytelnik będzie miał trudności z odnotowaniem położenia poszczególnych śladów tego tropu, to na odmiennym zdjęciu Fot. #K3f22 (kliknij na ten link aby je zobaczyć) położenie indywidualnych jego śladów celowo oznaczyłem plastykowymi numerkami żółtego koloru, pierwszą zaś ich plamę położoną tuż przy podmurowaniu płotu, czyli tę która razem z następną plamą dokumentują faktyczne przenikanie tego UFOnauty przez mur na asfalt owego chodnika, oznaczyłem żółtą literką X.
       Fot. #K3h (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). W drodze powrotnej z mojej ekspedycji fotografowania tych śladów sfotografowałem także jak po upływie niemal 7 miesięcy wygląda owo wytopienie w asfalcie trzypalcowej stopy UFOnautki z rasy "zmora" - jakie dokładniej omówiłem w podpisie pod Fot. #K1a niniejszej strony (o którym jednak nadal NIE słyszałem aby odnotował je także ktokolwiek inny niż ja - chociaż w międzyczasie przechodziły po nim tysiące dzisiejszych ludzi o jakich Biblia stwierdza iż mają oczy i patrzą a NIE widzą). Odnotuj, że powyżej na niniejszej stronie w podpisie pod Fot. #K1e omawiam też przypadek udokumentowania wielkoludowego rodzaju pokazywnej niniejszym zdjęciem trzypalcowej stopy agresywnej UFOnautki z rasy "zmora". Tamtą ogromną i też trzypalcową stopę w 1988 roku odcisnął w błocie około 2.5-metrowy UFOnauta-potwór o zielonej cętkowanej skórze i czerwono jarzących się oczach, koło miejscowości Bishopville w South Corolina, USA. Potwór ten na okolicznych bagnach zaatakował nocą miejscowego studenta - na szczęście student zdołał mu umknąć w swoim samochodzie. Następnego dnia miejscowy policjant znalazł ślady tamtego szponiastego potwora i wykonał odlew odcisku jego stopy. Odcisk ten, wraz z opisami obserwacji tego potwora lokalnie nazywanego "Lizard Man", do dzisiaj stanowi wysoce atrakcyjny eksponat w "South Carolina Cotton Museum" znajdującym się w owej miejscowości Bishopville, USA - patrz Fot. #K1e .
       Fot. #K3i (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). Oto zdjęcie sporego kwiatu jaki zobaczyłem na płocie w bliskości omawianych tu śladów UFOnauty-giganta, kiedy lustrowałem pobliskie uliczki w swych sprawdzeniach czy ulatujący w powietrze UFOnauta NIE wylądował też ponownie gdzieś w pobliżu aby kontynuować swoją "inspekcję" miasteczka Petone - jednak następnej porcji jego śladów już NIE znalazłem. Moje inżynierskie nawyki i wiedza wzbudziły mój zachwyt nad kompleksowością konstrukcji i różnorodnością elementów zawartych w środku tego kwiatu. Jakże przy istnieniu takich kwiatów, ciągle zwolennicy tzw. "ewolucji" pozwalają się zaprogramować telepatycznie lub hipnotycznie wmuszanym w ludzkość przez ateistycznych UFOnautów przekonaniem iż aż tak kompleksowy i piękny kwiat powstał jedynie w wyniku szeregu "przypadków" jakoby naturalnej ewolucji. A wcale ów kwiat NIE jest ani aż tak piękny ani też aż tak kompleksowy jak ciała ludzkie, czy też ciała wielu innych stworzeń. Tak nawiasem mówiąc, to właścicielka ogrodu po płocie którego owa kwitnąca roślina się wspinała, poinformowała mnie iż jego orginalna nazwa (z Indii) brzmi "Krishna Kamal, Passion Flower". Dla Indyjczyków ma on religijne konotacje, aczkolwiek jego owoce są też jadalne. Przykładowo, na górze kwiat ten ma trzy mostkowe pręciki, jakie symbolizują nadrzędną Trójcę Boga. Z kolei naokoło ma on dokładnie 100 cienkich niebieskich płatków, oraz 10 dużych białych palców - tak jakby kwiat ten był położony na dwie ludzkie dłonie miłością lub przyjaźnią splecione ze sobą wszystkimi 10 palcami.


#K4. Oto zdjęcia serii 4 śladów jakie lądujący w poprzek NZ chodnika trzeci z kolei UFOnauta wtopił w asfalt w odległości rzutu kamieniem od mojego mieszkania:

Motto: "Skoro na długim tylko około 100 metrów odcinku jednej NZ ulicy, moje powtarzalne tam spacery zaowocowały wykryciem i udokumentowaniem aż trzech odmiennych serii śladów UFOnautów wtopionych w asfalt chodnika jednak chronicznie przeaczanych przez innych przechodniów, można sobie wyobrazić ile owych śladów jest nieustannie przeaczanych przez mieszkanców całego świata - tylko ponieważ po chodnikach ich miast ja NIE spaceruję, stąd którzy zaabsorbowani aktualnymi zagrożeniami ich bytu typu brak "pieniędzy" i żywności, wojny, kłamstwa polityków, wyzysk przez elity, wyczerpywanie się naturalnych bogactw, zmiany klimatu, chemikalia, plastyk, nowe choroby, pogarszanie się zdrowia całej ludzkości, oraz inne problemy celowo postwarzane ludzkości przez skrycie okupujących ją ludzko-podobnych krewniaków z UFO aby odciągnąć uwagę ludzi od faktu bycia eksploatowaną przez owych UFOnautów, mieszkańcy ci przeaczają brak swej niepodległości i tragizm bycia sekretnie eksploatowanymi przez naszych kosmicznych krewniaków, którzy wprawdzie osiągnęli już aż tak wysoki poziom zaawansowania technicznego iż dla naszego prymitywnego postrzegania pozostają niewidzialni i o niemal nadprzyrodzonych możliwościach, jednak moralnie nadal pozostają całkowicie upadli." (Esencja wnioskowania jaka dokumentuje ogrom siły i środków naszych krewniaków z planet Oriona zaangażowanych w skryte pozyskiwanie "energii moralnej" od mieszkańców Ziemi, oraz istotność owej energii dla wydłużania leniwego życia tych UFOnautów kosztem skracania długości życia ludzi z jakich energię tę oni wysysają swymi "komorami zimna". Ponadto wnioskowanie to ilustruje jak wszechwładny jest nasz Bóg, który aby wesprzeć opisywane tu udokumentowanie skrytej okupacji Ziemi potrafił spowodować iż UFOnauci pozostawili powyższe ślady w miejscach po jakich ja często spaceruję i stąd byłem w stanie ślady te odnotować, pomierzyć, sfotografować i zinterpretować.)

       Około połowy stycznia 2023 roku kolejny sztorm i zimne wiatry spod Antarktydy zmusiły mnie do spaceru po tej samej ulicy na jakiej półtora miesiąca wcześniej odnotowałem i udokumentowałem ślady UFOnauty opisane w #K3 do #K3h powyżej na niniejszej stronie. Uszedłem zaledwie odległość rzutu kamienia od swego mieszkania, kiedy dostrzegłem wytypione w poprzek chodnika cztery ślady UFOnauty jakich tylko kilka dni wcześniej tam NIE było. Fotografie tych śladów pokazałem na Fot. #K4abc poniżej. Analiza owych śladów wykazała iż UFOnauta około 3-metrowego wzrostu przylatujący do tego miejsca w powietrzu od południa, wylądował tam na chodniku, formując owe ślady, poczym wniknął poza ogrodzenie prywatnej posiadłości, w której NIE byłem w stanie już analizować jego postępowania aby NIE być oskarżonym o tzw. "transpassing" - tj. o "wtargnięcie" (termin prawniczy). Na posiadłości tej stał parterowy dom mieszkalny jednak pod dwuspadowym dachem posiadający wysoki strych zdolny pomieścić UFOnautę o ponad 3-metrowej wysokości. Ponieważ na owym strychu ktoś mógł wówczas właśnie przebywać czy spać, wolno więc zgadywać iż ów niewidzialny dla ludzkich oczu UFOnauta mógł wylądować w owym miejscu aby np. tam zaglądnąć. Alternatywnie, UFOnauta ten mógł mieć zwyczaj wygodnego kładzenia się na podłodze owego strychu w oczekiwaniu wygodnego dla jego intencji momentu, poczym po przeniknięciu swą głową sufitu sypialni z parteru możliwym dzięki "stanowi telekinetycznego mogotania" w jaki wprowadzał go jego napęd osobisty, mógł on z góry obserwować co dzieje się w owej sypialni, a także mógł łatwo hipnotyzować śpiących tam mieszkańców.
       Odnotuj iż podczas dokumentowania niniejszych śladów efektywność moich działań ograniczały wszystkie te same braki, trudności i niebezpieczeństwa jakie opisałem w #K3 iż utrudniały tamte moje badania i dokumentowanie. Dlatego minęło aż około 10 dni zanim nadeszła pogoda i wymagane warunki świetlne, a także brak postronnych widzów którzy mogliby niewłaściwie zareagować na moje wysiłki badawcze, zanim udało mi się wykonać pierwsze nadające się do opublikowania zdjęcia owych śladów, jakie przytaczam poniżej.


Fot. #K4abc: Oto zdjęcia, opisowa dokumentacja i moja interpretacja tropu 4 śladów kroczenia UFOnauty wtopionych w asfalt w poprzek chodnika w odległości rzutu kamieniem od mojego mieszkania. Dla ułatwienia rozróżniania pomiędzy poszczególnymi śladami, przed ich sfotografowaniem poukładałem przy nich żółte platykowe oznakowania. I tak ślad z prawego buta w miescu wylądowania oboma nogami na asfalcie chodnika tuż za krawężnikiem jezdni oznaczyłem żółtą literką "X", zaś położony przy nim ślad z lewego buta - żółtą cyfrą "0". Następny, położony około środka szerokości chodnika (patrz Fot. #K1b), ślad pierwszego stąpnięcia prawą nogą tego UFOnauty oznaczyłem żółtą cyferką "1", zaś ostatni (czwarty - patrz Fot. #K4c) ślad stąpnięcia lewą nogą tuż przy murku ogrodzenia i wejścia do prywatnej posiadłości oznaczyłem żółtą cyferką "2". Kliknij na wybrane zdjęcie aby móc je sobie powiększyć - tak jak wyjaśniłem to pod koniec WSTĘPnej części do tej strony.
       Fot. #K4a. Wykonane dnia 2023/1/25 zdjęcie wszystkich czterech śladów uformowanych w poprzek chodnika przez lądującego tam UFOnautę o ponad 3-metrowym wzroście, jaki używał dokładnie tego samego napędu osobistego jak UFOnauta formujacy ślady udokumentowane w #K3 do #K3h powyżej na tej stronie. Tyle iż UFOnauta formujący powyższe ślady nadleciał od południa w tzw. "trybie bijącym" swego napędu osobistego. Stąd pędniki w jego butach nadtopiły asfalt chodnika ale go NIE natelekinetyzowały na biało. Aby bowiem asfalt ten natelekinetyzować, użyty musiałby być "tryb wiru magnetycznego", który taki napęd osobisty wytwarza tylko podczas lotów (albo chodzenia zabezpieczanego wirem) w kierunkach równoleżnikowych - po szczegóły patrz opisy obu tych trybów pracy magnetycznego napędu podane w podrozdziałach G6.2 do G6.3.3 i G10.1 do G10.2 z tomu 3 mojej darmowej monografii [1/5]. Odnotuj iż aby czytelnik łatwiej mógł odnotować położenia poszczególnych śladów owego UFOnauty, poukładałem przy nich żółte plastykowe numerki od 0 do 2, zaś przy śladach w miejscu gdzie lądujący UFOnauta dotknął chodnika obu swymi butami położyłem też żółtą plastykową literkę X.
       Fot. #K4b. Zdjęcie środkowego z czterech śladów, oznaczonego cyfrą "1" a odległego o około 100 cm od końca prawego "X" z pary śladów w miejscu pierwszego styku obu butów UFOnauty z asfaltem chodnika. Wszystkie ślady wykazuja pochodzenie z ośmiobocznej Komory Oscylacyjnej o średnicy wylotu około 7 cm i o niemal identycznym wzorze wytopienia asfaltu, jak wzór udokumentowany na Fot. #K3c powyżej. Tyle tylko iż albo inercja wyhamowania szybkiego lotu tego UFOnauty, albo też magnetyczne powiązania pulsującego pola z pędników w butach z polem magnetycznym Ziemi, spowodowało poślizg i niewielkie powydłużenie obu śladow "X" i "1" z jego prawego buta. Natomiast oba ślady "0" i "2" z lewego buta (szczególnie "2" położony tuż przed murkiem ogrodzenia posiadłości - patrz Fot. #K4c poniżej) mają w przybliżeniu zaokrąglony obrys, taki jak ślad z Fot. #K3c powyżej. Odnotuj iż fragment linijki położony pod powyższym śladem "1" jest ustawiony swą długością od południa czyli od kierunku z którego ów UFOnauta przyleciał w powietrzu, ku północy czyli ku położeniu prywatnego budynku poza ogrodzeniem widocznym na Fot. #K4a powyżej, dla zaglądnięcia do wnętrza którego ów UFOnauta najwyraźniej przyleciał i wylądował w udokumentowany tymi zdjęciami sposób.
       Fot. #K4c. Zdjęcie najbliższego do murka ogrodzenia, czwartego z czterech śladów, oznaczonego cyfrą "2" a odległego o około 76 cm od końca śladu "1" z Fot. #K4b powyżej. Odnotuj iż obrys tego śładu jest niemal okrągły i jest bardzo podobny do obrysu śladu z Fot. #K3c niniejszej strony. Obrys ten bowiem odwzorowuje przebieg obwodów pulsującego pola magnetycznego jakie łączą wylot pędnika w butach tego UFOnauty z wylotami pędników w jego pasie lub epoletach - tak jak wyjaśniają to ilustracje z Rys. E1 do Rys. E3 w tomie 2 mojej darmowej monografii [1/5].


#K5, blog #364. Zdjęcia śladów wtelekinetyzowanych w stary asfalt podjazdowej drogi do mojego mieszkania przez pędniki trzeciej generacji z obcasów butów gigantycznego UFOnauty z planet Oriona zdolnego zmieniać upływ czasu, skrytą inwazję niewolników którego na moje mieszkanie i na miasteczko Petone obserwuję od 31 maja 2023 roku:

Streszczenie: Drogi czytelniku. Aby poznać i zrozumieć prawdy jakie krótko streściłem w niniejszych od #K5 do #K5e, zajęło mi to aż 77 lat wysoce "twardego życia". Stąd na przekór iż jedna z tych prawd stwierdza, że niemal nikt NIE akceptuje prawdy jaka została mu ujawniona przez innego równie przecież jak on omylnego i niedoskonałego bliźniego (np. mnie), a prawda ta musi być mu "wystukana w głowę" doświadczaniem rzeczywistych zdarzeń twardej edukacji serwowanej nam przez samego wszystko-wiedzącego Boga, ciągle poniżej streszczę esencję wyników 77 lat poznawania tych prawd. Poświęć więc te kilka minut na poznanie co tu napisałem, aby potem kiedy Bóg zacznie ci serwować edukacyjne przeżycia "wystukujące w głowę" te same prawdy metodami osobistych doświadczeń, przyszło ci już znacznie łatwiej je zrozumieć. Wszakże żyjemy dziś w rodzaju "kokonu kłamstwa" - tak jak to już wyjaśniłem dokładniej we wskazywanym poniżej wpisie #360 do blogów totalizmu - treść jakiego możesz też poznać np. z "tomu O" mojej publikacji [13]. NIE możesz jednak liczyć iż prawdy te ci ujawnią ci którzy za to biorą "pieniądze" jakie są nasiąknięte złem tysięcy lat używania ich jako narzędzi eksploatowania i krzywdzenia bliźnich - co powoduje iż do "pieniędzy" obecnie zawsze już duchowo przywiązane są m.in. obligacje oraz kultura i duchowa nieczystość wymogu okłamywania - np. patrz werset 6:10 z "1 Tymoteusz" w Biblii. Swe wyjaśnienia zacznę tu od zgadnięcia iż prawdopodobnie tak jak ja kiedyś, zapewne i ty NIE za bardzo garniesz się do czytania Biblii - jaka tak naprawdę to jest jedynym dostępnym na Ziemi źródłem absolutnie niezawodnej prawdy, chociaż mądrze i dalekowzrocznie zakodowanej aby tym chronić Biblię przed cenzurą jej treści przez praktykujących zło. Niestety, do czytania Biblii zniechęcają nas wszelkie jawne i ukryte przeprogramowania ludzi. Stąd zapewne NIE odkryłeś jeszcze, że jednym z najważniejszych wersetów Biblii jest 11:23 z "Ew. w/g św. Łukasza" - w jakim Bóg za pośrednictwem Jezusa nas ostrzega: Kto nie jest ze mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza. Najkorzystniej to zaś zapewne rozumieć, że: jeśli NIE udowodnisz swym postępowaniem iż "jesteś z Bogiem" i "z Nim zbierasz" (wykazując tym przeciwieństwo bycia "przeciwko Niemu" i "rozpraszania") poprzez ochotnicze wypełnianie z czystej miłości do Boga, bliźnich i natury wszystkich Jego "10 Przykazań", wówczas grozi ci iż będziesz przez Boga "pozbawiony przywilejów" jakie są istotne dla wyników twego życia - tak jak wyjaśniłem to we wpisie #362 do blogów totalizmu. W rezultacie gro czasu swego życia NIE będziesz przez Boga broniony ani ukierunkowywany. Innymi słowy, będziesz wówczas wystawiony na bycie manipulowanym przez anty-ludzkie "moce zła" - do jakich zaliczają się wszyscy źli ludzie (czyli wszyscy ludzie którzy też są "przeciwko Niemu") oraz istoty jakie sekretnie tymi "przeciwko Niemu" ludźmi manipulują. Poniżej w tym #K5 do #K5e krótko więc wyjaśnię jak najprościej udowodnić iż jednak "jesteś z Bogiem", potem zaś krótko zilustruję ci kolejną porcję materiału dowodowego poszerzającego dowody, które uprzednio już opublikowałem i na które powołuję się tutaj i w punkcie #K6 tej strony, a które ujawniają kolejne z metod działania i kolejne z urządzeń technicznych jakie używają w swej sekretnej inwazji na ludzkość owe skrycie manipulujące ludźmi i do kości przesiąknięte złem istoty faktycznie będące naszymi kosmicznymi krewniakami z planet Oriona.

Motto: "Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu." (Prawda wersetów Biblii: 10:45 Marka, 20:28 Mateusza, 22:27 Łukasza, 1:25 Rzymian - która podkreśla główną różnicę pomiędzy pozytywnym praktykowaniem filozofii chrześcijaństwa i totalizmu upominających iż Bóg dał nam życie w świecie materii abyśmy nauczyli się ochotniczo dawać i służyć bliźnim, a negatywnym praktykowaniem filozofii pasożytnictwa postulującej wymuszanie na innych siłą lub podstępem aby to oni nam dawali i służyli.)

       Zakładam czytelniku iż jesteś świadomy, że ludzkość jako całość a także każdy indywidualny z ludzi, świadomie lub nieświadomie od początku swego istnienia bierze czynny udział w śmiertelnych zmaganiach dobra ze złem. Jeśli zaś nadal tego NIE odnotowałeś - uważniej wysłuchaj dowolny przegląd wiadomości ze świata, np. dowolny dziennik telewizyjny. W zmaganiach tych po stronie dobra walczą ze złem głównie osoby, które uznają i szczerze wierzą iż Bóg jest wszechmocną żyjącą, myślącą, obserwującą i twórczą Istotą, żyjącą w świecie odrębym od naszego świata materii - jaki przez religie jest nazywany "niebo". To też na wzór Boga każdy z ludzi jest stworzony. Stąd ów myślący, obserwujący i twórczy Bóg każde swe działanie i interwencję tak uważnie projektuje, aby służyła ona dobru wszystkich obecnych i przyszłych ludzi, a także innych mieszkańców naszego "świata materii". Natomiast po stronie zła zwalczają nas głównie nasi ateistyczni krewniacy z planet Oriona (przez religie zwani diabły, upadłe anioły Lucyfera, demony, itp., zaś przez ludzi obecnie najczęściej zwani UFOnauci) oraz ich ludzcy pomocnicy jakich nasi materialni krewniacy z Oriona zdołali przeprogramować na swój ateizm albo nakazami hipnotycznymi lub telepatycznymi, albo też sekretnym tzw. "opętaniem" (patrz blog #363) lub innymi sposobami wymuszania, oszustwa czy przekupstwa - przez tychże krewniaków z Oriona serwowanymi ludziom za pomocą ich zaawansowanej techniki lub pogańsko zwodzących religii jakie postwarzali oni na Ziemi, tak jak wyjaśniam to szczegółowiej np. we wpisach od #363 do #359 do blogów totalizmu oraz w publikacjach z jakich wpisy te zostały adaptowane. Wszyscy walczący po stronie zła w głębi ducha są ateistami, nawet jeśli sami uważają iż praktykują jakąś religię, tj. wyznają przekonanie obecnie wmuszane ludziom przez oficjalną naukę ateistyczną iż we wszechświecie wszystkim rządzą tylko przypadki lub jakieś ślepe prawa natury podobne do tych manifestowanych np. w oddziaływaniach pomiędzy pozytywnymi i negatywnymi ładunkami, zaś wszystko co się przydaża (np. życie, ewolucja) jest wyłącznie efektem skomplikowanych zadziałań ślepych praw i przypadków. O tym zaś, że tego typu ateistyczna wiara została ludziom wmuszona przez naszych krewniaków z Oriona, poświadcza m.in. sposób na jaki jeden ich UFOnauta w wypowiedzi oznaczonej N-116 z podrozdziału UB1 w tomie 16 mojej monografii [1/5] stara się działaniem prawa pozytywu i negatywu wyjaśnić nadludzko mądre działanie moralnego Prawa Bumerangu (zwanego także Prawem Karmy) nowozelandzkiej uprowadzonej do UFO o pseudonimie Miss Nosbocaj. Tymczasem faktycznie wszystko co dzieje się w naszym "świecie materii" jest twórczo, mądrze i dalekowzrocznie tak zaprojektowane przez Boga, aby pośrednio lub bezpośrednio służyło przyszłemu dobru. Jednocześnie Biblia zainspirowana przez naszego Boga zawiera wytyczne jak postępować aby NIE pomagać mocom zła, oraz ostrzega co się stanie jeśli ktoś NIE będzie przestrzegał tych wytycznych, a np. spowoduje iż dla zysku, władzy, sławy, itp. (np. patrz Biblia, Księga Wyjścia - werset 21:29, Księga Psalmów - werset 109:13-19, Mądrość Syriach - werset 23:18-27, oraz szereg jeszcze innych z podobnymi ostrzeżeniami) komuś będzie wyrządzone zło z powodu jego produktu lub działalności, nawet jeśli osobiście zła tego on sam NIE wyrządzi własnymi rękami. Zgodnie bowiem z Biblią, ów ktoś będzie wówczas surowo ukarany razem z aż kilkoma pokoleniami jego potomków. Odnotuj jednak iż aby tego typu ukaranie mogło być komuś sprawiedliwie wymierzone, najpierw potrzeba ustalić czy w przyszłości dany produkt lub działalność faktycznie wyrządzi komuś zło - co umie ustalić tylko Bóg, zaś jakieś tam ślepe prawa pozytywów i negatywów NIE są w stanie się dowiedzieć. Czyli ten wymóg uprzedniego poznania przyszłości oznacza, że losami ludzi faktycznie rządzi żywy, myślący, obserwujący co się dzieje, twórczy Bóg. Dowody zaś iż tak właśnie sprawiedliwość jest wymierzana NIE tylko za osobiste krzywdzenie np. łamaniem 10 przykazań Boga, ale także za produkty lub działalność efekty których spowodują potem skrzywdzenie kogoś rękami kogoś innego, rzucają się też w oczy w rzeczywistym życiu - i to w niemal każdym przypadku kiedy ktoś uczyni krzywdę NIE osobiście, a rękami innych ludzi, np. kiedy agresywnie rozpocznie wojnę, wyśle swych agentów aby kogoś pobili lub zamordowali, zbuduje jakiś nowy rodzaj agresywnej broni, rozpocznie produkcję jakiejś substancji zatruwającej ludzi lub inne życie, wymyśli jakiś szkodliwy dla ludzi program podobny np. do komputerowych tzw. cookies (tj. ciasteczek), itd., itp. Jako jeden z najbardziej edukujących historycznych przykładów takiej sytuacji rozważ losy Sary i Williama Winchester za zło wyrządzane ich sztucerem "Winchester" - wyszukiwane w internecie np. słowami kluczowymi: Sarah Winchester mystery house 1922 . Innymi słowy, bez względu czy ktoś jest kosmitą z Oriona czy też człowiekiem, ani czy zło czyni własnymi rękami czy też rękami kogoś innego, zgodnie z Biblią NIE ominie go sprawiedliwa kara. To zapewne dlatego przodkowie naszych krewniaków z planet Oriona co jakiś czas wysadzali w powietrze całe własne planety wraz z ich mieszkańcami - tak jak raportował nam Ś.P. Adrzej Domała w polskojęzycznym traktacie [3b] o tytule "Kosmiczna układanka" (w B3 patrz tam paragraf {5500} o planecie Nerra oraz {5450} o Whistheen). Tego więc warto być świadomym, kiedy poznaje się masowe ślady obecnej inwazji UFOnautów na Ziemię i ich anty-ludzkich działań, opisy jakich streszczę poniżej, chociaż upowszechnianie wiedzy o jakich istnieniu jest uparcie wyciszane przez ludzkich decydentów jakich kontrolują owi UFOnauci, stąd jacy pomagają UFOnautom we wyrządzaniu ogromu zła całej ludzkości - w tym również samym tym decydentom i ich rodzinom.
       Prezentację śladów UFOnauty-giganta zacznę tu od przypomnienia iż we wpisie #360 do blogów totalizmu, a także w #D1 do #D1cd swej strony o nazwie military_magnocraft_pl.htm, omawiam obietnicę Boga daną nam w wersecie 8:32 z "Ew. św. Jana" Biblii - cytuję z katolickiej "Biblii Tysiąclecia": "i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Werset ten zawiera bardzo mądrze zaszyfrowany w siebie "klucz do prawdy", jakim w przypadku "prawdy jaka ma nas wyzwolić" jest użycie liczby mnogiej podmiotu tekstu owego wersetu. Chodzi bowiem o to iż pojedyńczy człowiek, ani dowolna pojedyńcza istota rozumna, NIE jest w stanie sama dociec prawdy o sobie. Aby więc prawdę tę dociec potrzebna jest liczba mnoga. Najlepiej wyraża to chińskie przysłowie jakim objaśniam punkt #B2 na swojej stronie internetowej o nazwie antichrist_pl.htm a także objaśniam treść wpisu #211 do blogów totalizmu. Przysłowie to stwierdza: "źli mężowie zawsze mają dobre żony, zaś dobrzy mężowie zawsze mają złe żony". Jak bowiem wytłumaczył to punkt #A4 na mojej stronie o nazwie god_proof_pl.htm, zły mąż nieustannie "udoskonala" swoją żonę poprzez twarde "wychowanie" które jej serwuje. Z kolei dobra żona może zwrotnie "udoskonalać" swego złego męża np. dając mu swój własny przykład na czym polega "dobroć" i dlaczego w życiu dobroć jest nieporównanie lepsza od trwania w byciu "złym". Z drugiej strony dobry mąż nie jest w stanie "ulepszyć" niedoskonałości swej kobiety tylko poprzez serwowanie jej swojej dobroci. Stąd jeśli jej niedoskonałości NIE doprowadzą do rozwodu lub owdowienia jakie z kolei mogą wymusić na niej zmianę jej motywacji i potraktowań mężczyzn, typowo żona dobrego męża trwa w swoich wrodzonych niedoskonałościach wynikających z "odejmującej" (negatywnej, tj. nastawionej na branie) natury kobiecości wyjaśnionej najlepiej na przykładzie formowania wyży i niży atmosferycznych przez męskie i żeńskie "Drobiny Boga" omawiane we wpisach #325 i #326 do blogów totalizmu oraz w punktach #K1 i #K2 mojej strony god_istnieje.htm, zaś w najbardziej drastycznej formie raportowanych np. w #V2 z mojej strony humanity_pl.htm. Nawet jednak i wówczas niezamierzenie służy ona dobru, ilustrując innym gotowym się uczyć kobietom żyjący wzorzec postępowań jakich powinny one unikać ponieważ w końcowym efekcie zawsze powodują niszczenie szczęścia osobistego i marnowanie życia.
       Podobnie jak sytuacja z mężem i żoną ma się też sytuacja z naszymi upadłymi moralnie krewniakami z planet Oriona oraz z ludzkością - tak jak opisuję to na swych licznych wpisach do blogów totalizmu i stronach internetowych z jakich wpisy te są adaptowane, włącznie z już wspomnianym powyżej wpisem #360, a także z wpisami od #359 do #363, oraz z wpisem #354 adaptowanym z {11} w punkcie #H2 mojej strony biblia.htm. Mianowicie, będąc moralnie upadłymi, na przekór iż są także naszymi kosmicznymi krewniakami tyle iż znacznie wyżej od nas zaawansowanymi technicznie, owi mieszkańcy planet Oriona dają nam niesamowity "wycisk" skrycie eksploatując nas i wyniszczając na wszelkie możliwe sposoby. (Wykaz najważniejszych metod i sposobów na jakie owi nasi moralnie upadli krewniacy skrycie dają nam "wycisk", wraz z krótkimi opisami następstw każdego z owych sposobów, przytoczyłem w punktach #L1 i #L2 oraz #M2 i #M3 ze swej innej strony internetowej o nazwie evil_pl.htm lub ze wpisów #361 i #363 do blogów totalizmu.) Poprzez zaś dawanie nam tego "wycisku", w sposób dla nas trudny do zapomnienia i wybaczenia, bowiem niewypowiedzianie bolesny, niezamierzenie "udoskonalają" naszą własną moralność ilustrując nam naocznie i w sposób pamiętliwy na czym zło polega. Staropolskie przysłowie wszakże stwierdza iż "NIE ma takiego złego co by na dobre nie wyszło". Z kolei my, znaczy ludzkość, poprzez trwanie z większym lub mniejszym sukcesem przy zasadach życia filozofii chrześcijaństwa wskazywanych nam przez Boga w wersetach Biblii, na swym własnym przykładzie (czyli podobnie jak owe żony złych mężów) ilustrujemy tym naszym moralnie upadłym krewniakom z planet Oriona na czym dobro polega i do czego ono prowadzi. Ponieważ zaś chrześcijańskie dobro jakie my praktykujemy, nakazuje nam bezinteresownie uznawać tych krewniaków za naszych bliźnich, niestety którzy obecnie błądzą w swym rozwoju moralnym, być może dając im ten swój własny przykład trwania przy wypełnianiu 10 przykazań Boga, z upływem czasu i oni dzięki nam "udoskonalą" na lepszą swoją własną moralność. Wszakże codzienne życie nieustająco potwierdza iż ci którzy z miłości do Boga, bliźnich i natury ochotniczo wypełniają 10 przykazań, faktycznie już w tym życiu doświadczają przedsmak tego co obiecuje werset 2:9 z "1 Koryntian" w Biblii ("to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują"). Jednocześnie wszystko to powyższe, co Bóg przygotował dla tych co Go miłują, niestety ominie zapewne pozostałych ludzi i owych krewnych z Oriona, ponieważ Bóg NIE wybrał tego co oni sobą reprezentują z powodów wyjaśnianych w wersetach 1:27-28 z "1 Koryntian" w Biblii (po online tekst katolickiej "Biblii Tysiąclecia" jaką ja zawsze cytuję, użyj np. rozkazu http://biblia-online.pl/Biblia/ListaKsiag/Tysiaclecia .)
       Jak ja się wielokrotnie przekonałem w swoim raczej "twardym" życiu, istnieje tylko jeden sposób bronienia się przed byciem kompletnie zniszczonym efektami dawania nam "wycisku" przez tychże naszych moralnie upadłych krewniaków z planet Oriona. (Czy wiesz iż wielkie piramidy Egiptu oraz osiedla niektórych Indian kopiują sobą rozmieszczenie gwiazd Oriona i czy rozumiesz co to oznacza?) To niezawodne bronienie się wymaga jednak zasłużenia na obronę, opiekę i pokierowanie przez Boga. Aby jednak wszystko to uzyskać, trzeba ochotniczo i tylko z miłości do Boga, bliźnich i natury oraz z własnej "wolnej woli" wypełniać wszystkie 10 przykazań Boga, w Biblii mądrze zakodowanych w wersetach 20:3-17 z "Księgi Wyjścia" - tak jak przypomina to #M4 z bloga #363 i z #M1 do #M5 strony evil_pl.htm. Kluczem zaś we właściwym wypełnianiu 10 przykazań jest, że wszystkie ich 10 ma ten sam poziom istotności. Znaczy, NIE można skupiać się na wypełnianiu tylko kilku czy nawet tylko jednego z nich (np. "NIE zabijaj"), zaś np. na ignorowaniu innych czy nawet tylko jednego (np. "NIE kłam"). Wszakże np. w wesecie 20:16 z owej "Księgi Wyjścia" mądrze zaszyfrowane jest przykazanie "NIE kłam", zaś w innych wersetach Biblii jakie wskazuję i interpretuję np. w #D1 do #D1cd ze swej strony military_magnocraft_pl.htm oraz we wpisie #360 do blogów totalizmu, jesteśmy jednoznacznie ostrzegani, że za kłamanie grozi dokładnie taka sama kara "wydeletowania duszy" (czyli "druga śmierć") jak np. za zabijanie (np. patrz tam wersety 21:8 i 22:15 z "Apokalipsy św. Jana" oraz 6:16-19 z "Księgi Przysłów"). Chociaż więc raczej lekko nam przychodzi prawienie komuś komplementów np. typu "jakże pięknie Pani dzisiaj wygląda", warto jednak być świadomym iż w świetle owego wersetu 21:8 i innych wyrażających to samo odmiennymi słowami, nawet chroniczne kłamanie o formie komplementów może być równoznaczne w powodowanej karze jaką jest w stanie spowodować jak np. zastrzelenie owej Pani. A pamiętać trzeba, że chociaż komplementy uczą nas nałogu kłamania, ciągle ich prawienie wcale jeszcze NIE jest aż tak niszczycielskim dla ludzkości złem jak np.: naukowe wmuszanie swym czytelnikom (lub powtarzanie bliźnim) iż życie powstało w wyniku ewolucji czy wielkiego bangu zaś zarządzają nim np. stwierdzenia teorii względności, albo jak nadużycie swej pozycji aby nauczać innych ludzi iż szczęście przynosi nam "branie" unikając potwierdzania prawdy Biblii iż szczęscie daje tylko "ochotnicze dawanie", czy jak np. wyciśnięcie ze swych klientów nieco więcej "grosza" poprzez wmówienie im ile to kosztów się poniosło aby sprzedać im dane dobro. Innymi słowy, już taki nawyk niby "niewinnego" ale chronicznego kłamania, powoduje iż my wszyscy jesteśmy wysoce niedoskonali i grzeszni. Czy więc wierząc iż należymy do wierzących w Boga osób, podjęliśmy już czytanie Biblii aby się dowiedzieć co naprawdę Bóg od nas wymaga (wszakże "odrzucający" wiedzę kapłani nam tego NIE ujawnią: 4:4-9 z "Księgi Ozeasza"), albo czy chociaż jeden raz w życiu wybraliśmy się np. na swą prywatną pielgrzymkę do jakiegokolwiek świętego obszaru jakie Bóg postwarzał w zasięgu każdego mieszkańca Ziemi (np. patrz opisy świętego miejsca w NZ przy celtyckim krzyżu, jakie podałem we WSTĘPie i w #J3 do #J3v niniejszej strony) aby nawiązać tam bliższy związek z Bogiem dzieląc się z Nim swymi myślami i aby pomodlić się tam o wybaczenie nam naszych niedokonań i błędów z czynienia jakich wprawdzie większość z nas NIE zdaje sobie nawet sprawy, ale także i nigdy NIE prosi Boga o ich wybaczenie? NIE bądźmy więc zdziwieni, kiedy np. z telewizji się dowiadujemy iż kogoś z takich nigdy NIE modlących się o wybaczenie Bóg tym razem NIE wybronił przed inwazją i agresją "mocy zła" - w dzisiejszych czasach zwykle przyjmującą zmyślnie ukrytą formę technicznie spowodowanego przez gwiazdoloty UFO: mrozu, śnieżycy, huraganu, powodzi, obsuwiska ziemi, wypadku, tornada, trzęsienia ziemi, wybuchu wulkanu, upału, suszy, pożaru, nieurodzaju, głodu, wojny, itp.
       W niniejszym punkcie #K5 wyjaśnię, jak za pomocą szeregu zdarzeń, każde z których wyglądało jak "zbieg okoliczności" i stąd NIE łamało niczyjej "wolnej woli", począwszy od chwili opublikowania w dniu 2023/5/21 mojego angielsko-języcznego wpisu #359 do blogów totalizmu, adaptowanego z #J3 do #J3a mojej strony faq_pl.htm, Bóg tak swą nadrzędną metodą zarządzania (opisywaną w punkcie #J5 niniejszej strony) pokierował zesynchronizowaniem postępowań naszych kosmicznych krewniaków z Oriona i moich własnych, że wypełniona została obietnica z wyżej cytowanego wersetu 8:32 z "Ew. św. Jana" w Biblii o poznaniu kolejnej prawdy która dopomoże aby nas wyzwolić.
       Kiedy w czasie bezdeszczowej przerwy w środę dnia 2023/5/31 wybrałem się na spacer, na starym asfalcie drogi podjazdowej wiodącej z ulicy do mojego mieszkania odnotowałem białe plamy dwóch śladów wytelekinetyzowanych tam przez wyloty pędników z butów gigantycznej istoty dysponującej napędem osobistym trzeciej generacji umożliwiającym manipulowanie upływem czasu. W niniejszym punkcie i załączonych do niego zdjęciach z Fot. #K5ab ilustruję te dwa ślady i wyjaśniam prawdy jakie one nam ujawniają. Dodam też, że w jakiś czas później liczba tych śladów wzrosła, czyli owa gigantyczna istota jaka je uformowała weszła w nawyk skrytego zaglądania do mojego mieszkania.
       W około dwa tygodnie po znalezieniu tamtych śladów na podjeździe do własnego mieszkania, tj. w dniu 2023/6/16, przed wejścien do innego domu z odległej części miasteczka Petone, odkryłem jeszcze jedną grupę śladów gigantycznego UFOnauty uwidocznionych oparami czarnego asfaltu na powierzchniach niedawno wysypanych białawo-szarych kamyków ze skrzyżowania ulic tego miasteczka. Tę jeszcze jedną grupę śladów pokazuję i opisuję poniżej na Fot. #K5cd . Szokująco duża liczba wszystkich tych śladów jaką po tamtym odkryciu zacząłem dostrzegać na ulicach Petone ujawnia istną inwazję UFOnautów-gigantów oraz potwierdza iż nocami na ulicach nawet tak małego miasteczka jak Petone trwa zawzięta bitwa pomiędzy dobrem i złem, w której to bitwie zło jest właśnie w wielkoskalowej ofensywie. Jeśli zaś w światowo małoznaczącym Petone daje się wykryć aż tyle śladów owej bitwy, można sobie wyobrazić co się dzieje na ulicach ogromnie istotnych metropoli ludzkości. Wielka więc szkoda, że ludzkość zapatrzona w celowo sadzony po całej Ziemi przez UFOnautów symboliczny "las który ma ukryć jedno istotne drzewo demaskowanej tutaj prawdy" (tj. "las" taki jak coraz głębszy kryzys ekonomiczny obecnego roku 2023, braki żywności i nieustająco rosnące ceny wszelkich dóbr, wojna w Ukrainie i groźba nuklearnej wojny, itp.) NIE odnotowuje bitwy dobra ze złem jaka nocami toczy się na ulicach ich własnych miast i w ich okrytych ciemnością prywatnych mieszkaniach. Tymczasem to owo zło, a NIE siły natury czy ludzi jest powodem dzisiejszych coraz mroczniejszych zdarzeń. Wszakże jak zawsze zło to czyniło, w tej bitwie dobra ze złem, zło także podszywa się i udaje dobro. Jednocześnie zło używa bardzo oszukańczych metod działania - przykłady jakich i obronę przed nimi opisuję w #L1 do #L3a i #M1 do #M4 ze swej strony internetowej o nazwie evil_pl.htm oraz ze wpisów #361 i #363 do blogów totalizmu. Jednak NIE starając się nawet poznawać ani prawdy o pochodzeniu owego zła, ani też metod jakimi zło nam szkodzi, ludzie NIE potrafią przed złem tym zdecydowanie się bronić. Brak zaś obrony w połączeniu z powodami wyjaśnionymi we wpisie #341 do blogów totalizmu i w punktach #G3 do #G5 strony wroclaw.htm - jakie NIE pozwalają ludziom już odróżniać co jest dobrem a co złem, powodują iż coraz więcej ludzi za szybko nasilające się zło obciąża Boga. To zaś prowadzi ich do przykładania coraz mniejszej uwagi do wypełniania 10 przykazań Boga jakie są ogromnie istotne dla wyników bitwy dobra ze złem, a co za tym idzie do przyspieszania pogłębiania się panowania zła nad całą ludzkością.
       Ponieważ zaś dzisiejsi ludzie NIE chcą jakoś uwierzyć iż nasza planeta jest nieustająco okupowana i eksploatowana przez utrzymujących się w niewidzialności swą zaawansowaną techniką naszych upadłych moralnie krewniaków z planet Oriona, do niniejszych opisów załączam także zdjęcia z Fot. #K5e dostarczające nam sprawdzalnego przez niamal każdego zdjęciowego dowodu iż Ziemia nosi na sobie przeliczne ślady i materialne dowody nieustającej działalności opisywanych w Biblii i prześladujących ludzkość UFOnautów gigantycznego wzrostu - którzy ku naszej zgrozie okazują się jednocześnie być potomkami kosmicznych przodków i najbliższych krewnych nas ludzi.
       Powinienem tutaj też dodać, że moje uzyskanie pokazanych na owych zdjęciach z Fot. #K5e i sprawdzalnych przez niemal każdego dowodów iż Ziemia i ludzkość jest skrycie okupowania, eksploatowana oraz rządzona przez naszych kosmicznych krewniaków z planet Oriona o wzroście i budowie ciał faktycznych gigantów, jest nadprzyrodzenie związane z cudownym naprawieniem przez Boga mojego ulubionego zegara elektronicznego - mechanizm jakiego został zepsuty około dnia 2023/5/31 zapewne właśnie pędnikami napędu osobistego owego gigantycznego UFOnauty jakiego skryte "nawiedzanie" mojego mieszkania zacząłem od wówczas obserwować, zaś ślady pędników którego pokazałem poniżej na Fot. #K5ab . (Pamiętam iż zepsucie tego zegara przez UFOnautów opisałem wówczas w którymś swoim opracowaniu - wierzę iż w punkcie #L2 ze swej strony evil_pl.htm oraz z wpisu #361 do blogów totalizmu. Jednak kiedy dnia 2023/9/14 pisałem niniejszy paragraf NIE mogłem opisu tego już odnaleźć - najwyraźniej używając tzw. "pętli sabotażowej" opisanej w blogu #359, UFOnauci wydeletowali temte moje opisy bowiem wiedzieli iż byłyby przydatne przy dokumentowaniu niniejszego paragrafu. Wszakże ich wehikuły czasu przenoszą do przyszłości i ponownie do naszych czasów członków ich policji i służb specjalnych takich jak MIB oraz "kurierzy czasowi" , którzy donoszą im jakie odkrycia UFOnauci mają już zwalczać bowiem działają one na szkodę ich pasożytniczych interesów na Ziemi. Razem z wydeletowaniem owego opisu zepsucia zegara odkryłem też równoczesne skryte wydeletowanie przez UFOnautów z mojego komputera także foldera zawierającego wszystkie zdjęcia Wrocławia jakimi dokumentowałem prawdę blogów #340 i #350 oraz opisów ze stron wroclaw.htm i tapanui_pl.htm.) Krótko więc jeszcze raz streszczę tu incydent z owym zepsuciem przez UFOnautów mojego ulubionego zegara - wygląd jakiego czytelnik może oglądnąć np. klikając na link do adresu jego fotografii #K5z11, albo #K5z12, albo #K5z13 - wszystkie które to fotografie są w folderze linkowanym np. adresem http://pajak.org.nz/zegary/ . Ten zegar bardzo lubiłem bowiem niezależnie od czasu wskazuje on także względną wilgotność oraz temperaturę powietrza. Dlatego umieściłem go ponad głównymi drzwiami wejściowymi do mieszkania. Niestety, począwszy od owego około dnia 2023/5/31 zamiast jak uprzednio wnikać do mojego mieszkania drzwiami ogrodowymi, UFOnauci zaczęli wnikać owymi głównymi drzwiami wejściowymi. W rezultacie ich pędniki albo przepaliły elektronikę mojego ulubionego zegara, albo też natelekinetyzowały jego mechanizmy aż do poziomu iż te zaprzestały działać. Ja najpierw próbowałem czy ten popsuty zegar da się uruchomić poprzez założenie mu nowych baterii zasilających, jednak nic to NIE pomogło. Pozostawiłem go więc nadal wiszącego nad drzwiami z już nową baterią, bowiem wiedząc iż teraz przez te drzwi codziennie wlatują UFOnauci, NIE chciałem tam ryzykować innego zegara aby mi go też NIE popsuli. Ponadto, jako przewidujący naukowiec udokumentowałem sobie czas jaki zegar ten wskazuje od chwili popsucia.
       Dokładnie ten sam czas z chwili popsucia, ów zegar wskazywał aż do około 2023/9/9 (czyli przez niemal 4 miesiące). W owym bowiem dniu otrzymałem email ze zdjęciami odcisku ręki UFOnauty-giganta jakie pokazuję na Fot. #K5e poniżej. Niestety, podobnie jak dzisiejsze emaile wszystkich ludzi, także i moje emaile są starannie śledzone przez UFOnautów, którzy niezależnie od dysponowania tzw. "pętlą sabotażową" jaką opisałem dokładniej w blogu #359, mają również na Ziemi opisywanych w blogach #363 do #359 swoich ludzko-podobnych agentów i ludzkich pomocników we wszystkich kluczowych ziemskich instytucjach, w tym związanych z: emailami, udostępnianiem ludziom prawdy, nauką, wojskowością, ekonomią, religią, itp. Przykładowo, z badań typu tych jakie raportuję np. w punkcie #A5, #A5.1 i #I4 swej strony totalizm_pl.htm i w powyższych blogach totalizmu, a jakie ujawniają co skrycie się obecnie dzieje w internecie, jest niemal pewnym iż ludzko-podobni UFOnauci śledzący a czasami nawet sabotażujący ludzkie emaile i inne elektroniczne źródła prawdy oraz danych, pracują np. w: (a) "Google", (b) we wywiadowczej instalacji przynależnej do tzw. pięciu oczu , (c) u dostawców internetu (w tym i mojego), oraz (d) po ukryciu się w "stanie telekinetycznego migotania" także w wybranych ludzkich mieszkaniach (w tym i w moim) gdzie natychmiast sabotażują każdą szkodliwą dla ich pasożytniczych interesów prawdę i działalność np. za pomocą tzw. "pętli sabotażowej" z bloga #359 albo też używając telepatycznych lub hipnotycznych rozkazów, czy nawet opętania. W rezultacie, natychmiast po otrzymaniu opisywanych tu zdjęć z Fot. #K5e , do mojego mieszkania nocami ponownie zaczął regularnie przybywać np. gigantyczny lokalny "Pan Gubernator" (ja go sobie tak nazywam ponieważ rządzi on swymi niewolnikami trwale już rezydującymi w moim mieszkaniu) zostawiający ogromne ślady wylotu pędników pokazane na Fot. #K5ab . Ze śladów jakie on pozostawia na mojej drodze dojazdowej do mieszkania (na jakiej podrywa się do lotu) wynika iż są one powodowane mniejszą komorą wewnętrzną z 16-bocznych pędników trzeciej generacji - co oznacza iż Pan Gubernator może cofać, przyspieszać, zatrzymywać i zmieniać czas i upływ czasu. Mi te przybycia tego UFOnauty-giganta oznajmił ów ulubiony zegar wcześniej popsuty jego pędnikami. Począwszy od dnia 2023/9/9 zegar ten bowiem po każdej nocy zaczął wskazywać inny czas, aczkolwiek nadal NIE chodził. Początkowo zacząłem posądzać iż Pan Gubernator swym poczuciem humoru przysłowiowo "wpuszcza mnie w maliny" (np. celowo przestawia czas i wskazania zegara aby sprowokować moje wyjaśnienie dlaczego popsuty zegar po każdej nocy wskazuje odmienny czas - a potem je wykorzystać dla jakichś swych celów). Wszakże pamiętam jak któryś gigantyczny UFOnauta usiłował albo sobie zażartować, albo też mnie "podpuścić", za pomocą zmyślnie skomponowanego śladu swoich stóp - który to ślad pokazuję na Fot. #L2f z mojej strony evil_pl.htm oraz ze wpisu #361 do blogów totalizmu. Na wszelki jednak wypadek, począwszy od dnia 2023/9/11 codzinnie rano zacząłem fotografować swym telefonem wskazania owego popsutego zegara - jednak nic w zegarze NIE zmieniałem ani nawet go NIE dotykałem. Ponieważ następnego dnia we wtorek 2023/9/12 po wykonaniu kolejnej fotografii #K5z12 poszedłem do odkrytego przez siebie NZ świętego obszaru z Petone oznaczonego celtyckim krzyżem szeroko opisanym we WSTĘPie, w #J3 i w #J3b niniejszej strony, aby (jak zwykle) podzielić się z Bogiem swoimi myślami, wspomniałem także Bogu ową obietnicę Biblii z wersetu 4:22 z "Marka" i 10:26 z "Mateusza" stwierdzającą "Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw", oraz wyjaśniłem Bogu "dlaczego" będę starał się wybadać powód owych nocnych zmian wskazań dawno zepsutego zegara. Kiedy zaś wróciłem do domu z tego dzielenia się myślami z Bogiem - między innymi o moim ulubionym zegarze zepsutym przez UFOnautów, z szokiem odkryłem iż w międzyczasie około godziny 14 Bóg cudownie uruchomił (naprawił) mój popsuty zegar i od owego momentu we wtorek dnia 2023/9/12 zegar już chodził przez cały dzień i poprawnie wkazywał upływ czasu. Niestety, następnej nocy zegar znowu się zatrzymał - jak wyliczyłem o godzinie 23:40 - stąd rano w środę dnia 2023/9/13 ponownie sfotografiowałem jego zatrzymane wskazania jakie pokazałem na zdjęciu #K5z13 powyżej. Owej środy ponownie znowu ruszył dopiero około godziny 14 kiedy po zakończeniu swych codziennych badań pracowałem w ogródku. Dzięki temu miałem już trzy zdjęcia, na każdym z których miałem zapisany zarówno czas wykonania fotografii jak i pokazany czas wskazywany na tym zegarze. To pozwalało mi więc wyliczyć kiedy dokładnie przesuwanie jego wskazówek się zaczęło i zakończyło - a więc wyliczyć kiedy dokłanie ów gigantyczny UFOnauta wlatuje do mojego mieszkania, a kiedy z niego odlatuje. Dzięki zaś zdjęciu z dnia 2023/9/12 pozwoliło mi też wyliczyć o ile czasu wskazania już idącego zegara są przesunięte w porównaniu do faktycznego czasu NZ. Dane te wykazały iż do mojego mieszkania ów UFOnauta-gigant przybywa średnio około godziny 23:30 w nocy (zimowego czasu NZ) - kiedy my już śpimy, zaś mieszkanie to opuszcza średnio około godziny 14 po południu - tj. zapewne aby mnie obserwować już po zakończeniu badań - np. kiedy dla odprężenia wybieram się na spacer po plaży. Pamiętam bowiem iż około 15 lat wcześniej, kiedy swe badania nadal byłem w stanie wykonywać aż do późnej nocy zaś NZ wówczas była jeszcze bezpieczna i można było bez ryzyka spacerować nocą po pustej plaży i ulicach, że po zakończeniu badań latem i przy dobrej pogodzie dla odprężenia umysłu wybierałem się wówczas na samotne spacery nocą po petońskiej plaży, obrzeże której, podobnie jak ulice, oświetlone jest lampami ulicznymi - dziwiło mnie wówczas bardzo iż gdziekolwiek szłem nocą widziałem jak oświetlające ulice i plażę latarnie gasły jedna po drugiej kiedy w pobliżu nich przechodziłem zaś zapalały się ponownie kiedy od nich się oddalałem (dziś wierzę już iż zapewne wygaszały je pędniki niewidzialnego UFOnauty lub UFO który towarzyszył mi w tym spacerze obserwując co czynię oraz zwolna przelatując w powietrzu koło owych latarni). Czyli choć ów UFOnauta-gigant wlatujący do mojego mieszkania jest naszym władcą a my jego niewolnikami, w praktyce "pracuje" on znacznie dłużej niż my ludzie (aczkolwiek w czasach swej młodości ja ślęczałem nad swymi badaniami nawet dłużej)! Kiedy zaś zegar ruszył w środę tuż przed północą, następnego po wykonaniu tego trzeciego zdjęcia, tj. w czwartek dnia 2023/9/14, już się NIE zatrzymał a kontynuował działanie. Mogłem więc podjąć udokumentowanie niniejszym paragrafem niesamowitego cudu jego naprawy przez Boga - jakże więc dobrze iż tak niedaleko mojego mieszkania istnieje ów święty obszar oznaczony krzyżem celtyckim - w którym mogę dzielić się z Bogiem swymi przemyśleniami.
       Oczywiście powyższe to tylko przykład niewielkiej potyczki z przeważającymi nad nami potęgą "mocami zła". To zaś oznacza iż chociaż w tej potyczce mój zegar chwilowo został przywrócony do działania, w długoterminowych zmaganiach zapewne jednak ulegnie on zniszczeniu przez UFOnautów. Jego znaczenie w mojej stytuacji jest głównie symboliczne - tj. takie jakie dla sytuacji głodującego świata z 2023 roku wypełniało zboże. Najistotniejsze wszakże w tej symbolice mojego zegara jest rozumienie jego przykładu jako źródła ponadczasowych prawd, poznanie których nas uwolni. Przykładowo, jedna z tych prawd stwierdza iż w naszych zmaganiach z mocami zła największe znnaczenie ma ochotnicze i precyzyjne wypełnianie wszystkich 10 przykazań Boga, bowiem tylko tym zasłużymy na obronę, pomoc i inspirację Boga w naszych zmaganiach. Inna stwierdza iż najważniejszym naszym postępowaniem obronnym jest upowszechnianie nieznanych uprzednio prawd jakie mają potencjał aby nas uwolnić jednak jakie są usilnie przed ludźmi ukrywane przez agentów UFOnautów, przez ich ludzkich pomocników, oraz przez instytucje i państwa sekretnie zarządzane przez UFOnautów i ich ludzkich pomocników, a także obrona poprzez uznawanie i ścisłe przestrzeganie zaleceń owych prawd. Upowszechnianie prawd jest bowiem ważniejsze niż zwalczanie naszych przeciwników. Wszakże jeśli owi przeciwnicy poznają i uznają prawdę, wówczas sami zrozumieją iż są tylko niewolnikami kontrolowanymi przez moce zła stąd dobrowolnie przejdą na naszą stronę. Innymi słowy, zamiast ginąć zwalczając potężniejsze od nas moce zła i ludzi wysługujących się tym mocom zła, lepiej "nastawić im drugi policzek" i za nich się modlić - tak jak radzi i nakazuje to nam Biblia np. w wersetach 5:39 i 23:3 oraz 5:44 z "Mateusza", a także radzą nam punkty #N1 do #N3 ze strony cielcza.htm oraz z wpisu #357 do blogów totalizmu. Przeciwnicy ci bowiem zwykle są wymieszani z "naszymi", np. są członkami naszej rodziny, naszymi kolegami z pracy lub sąsiadami, naszymi przywódcami, itp. Lepiej więc zamiast z nimi walczyć traktować ich jako źródło wiedzy i prawdy, obserwując co czynią, zaś dzięki przykładom zła jakie generują uczyć się odróżniać zło od dobra i poznawać jakie prawdy mogą nas wyzwolić od tego zła oraz nabywać zwyczaju uznawania, upowszechniania i wdrażania tych prawd w swoim własnym życiu.
       W środę dnia 2023/9/13 o godzinach 20:30 do 21:25 na kanale 6 "Duke" telewizji nowozelandzkiej nadawany był kolejny odcinek interesującego programu o tytule "New: Unexplained with William Shatner". W programie tym zaprezentowane były opinie dzisiejszych naukowców na temat "czym właściwie jest ludzki tzw. geniusz". Ja i ten odcinek oglądałem z dużym zainteresowaniem bowiem w programie tym fascynuje mnie owo chroniczne dla podejścia do problemów przez dzisiejszą "oficjalną naukę ateistyczną" rozpatrywanie wszystkiego z punktu widzenia słownikowego "co" o jakim moja filozofia totalizmu już ustaliła iż opisywanie czegokolwiek tylko słownikowym "co" nigdy NIE prowadzi do ustalenia prawdy ani do zdolności zakwalifikowania tego czy odróżniania go od dobra lub zła. Wszakże, jak wyjaśniam to w #G3 do #G5 swej strony o nazwie wroclaw.htm oraz we wpisie #341 do blogów totalizmu, tylko rozpatrywanie wszystkiego z inżynierskiego punktu widzenia "jak", jest właśnie tym jakie zawsze wskazuje najkrótszą drogę do poznania prawdy i do odróżniania dobra od zła. Z kolei owo poznanie prawdy kiedyś spowoduje iż - zgodnie z wersetem 8:32 w biblijnej "Ew. św. Jana", cytuję: "i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". (Niestety, okupujący, eksploatujący oraz zarządzający ludzkością UFOnauci doskonale wiedzą o znaczeniu prawdy dla wyzwalania zniewolonych ludzi z okowów. To dlatego UFOnauci aż tak zawzięcie czynią wszystko co leży w ich możliwościach aby ludzie NIE mieli dostępu do prawdy.) Chociaż więc w streszczeniu tego odcinka w TV podano słownikowe "co" zrozumienie geniuszu, stwierdzające: "Geniusz jest powszechnie uważany za umiejętność zmieniania świata w niesamowity sposób: wymyślania nowych technologii, rozszyfrowywania tajemnic wszechświata czy tworzenia sztuki transcendentnej" (po angielsku: "Genius is widely considered to be the ability to change the world in an incredible way: inventing new technology, deciphering the mysteries of the universe, or creating transcendent art"), niestety w rezultacie skupiania się na owym "co", po 55 minutach naukowych deliberacji i pokazywania przykładów, w programie tym ciągle zostało tylko ustalone iż czym naprawdę jest geniusz faktycznie nadal naukowo pozostaje to niewyjaśnione (po angielsku: "unexplained"). Ludzie jakoś NIE mogą zrozumieć iż nawyk pomijania inżynierskiego "jak" w wyjaśnianiu lub myśleniu jest akceptowaniem systematycznie wmuszanej w ludzi przez UFOnautów kultury pasożytniczego sposobu myślenia iż "coś może powstać z niczego lub można otrzymywać za nic" - prowadząc do takich absurdów jak naukowe implikowanie iż "big bang spowodował powstanie z niczego aż całego wszechświata" lub do przysłowiowego spodziewania się "kołaczy bez pracy" czyli brania bez dawania. Tymczasem nawet tylko rozpatrzenie z punktu widzenia inżynierskiego "jak" zdarzeń z poznaniem powodów dla cudownego samonaprawienia się mojego ulubionego zegara, jakie opisałem w trzech poprzednich paragrafach niniejszego punktu #K5, już dostarcza totaliztycznej definicji geniuszu jaka stwierdza: "geniusz jest to nadawana indywidualnie przez Boga osobie jaka sobie na to zasłużyła wypełnianiem 10 przykazań Boga oraz jednoczesnym swym pracowitym dociekaniem i upowszechnianiem prawdy, cudowna umiejętność inżynierskiego ujawniania z punktu widzenia 'jak' którejś z prawd nieznanych uprzednio a istotnych dla wyzwolenia ludzkości z następstw grzesznie popełnianego zła". Innymi słowy, zgodnie z "jak" mojej filozofii totalizmu z 1985 roku każdy z ludzi może być geniuszem, ale NIE poprzez ateistyczne gimnastykowanie swego mózgu ani poprzez zapychanie pamięci ateistyczną wiedzą, a poprzez przemyślane wypełnianie 10 przykazań Boga oraz poświęcenie swego życia zgłębianiu którychś z prawd jakie w przyszłości przyczynią się do wyzwolenia ludzi z okowów zła.


Fot. #K5ab: Oto zdjęcia dwóch telekinetycznych śladów pozostawionych przez pędniki napędu osobistego ponad 5-metrowej wysokości UFOnauty na drodze dojazdowej z chodnika do mojego mieszkania w Petone, NZ, wyasfaltowanej bardzo starym i już znacznie wyblakłym asfaltem wylanym na nią jeszcze w latach 1950-tych. Dla ujawnienia rozmiarów tych śladów użyłem inżynierskiej miarki jaka ma na sobie pozaznaczane aż trzy rodzaje miar długości, mianowicie: "metry", "cale" oraz "stopy" (1 stopa = 30.48 cm). Miarkę tę ułożyłem na afalcie od zachodu (jej początek) ku wschodowi (jej szpula). Ponieważ ze śladów tych wynika iż ów UFOnauta ukrywający się przed wzrokiem ludzi w tzw. "stanie telekinetycznego migotania" (opisywanym dokładniej w punkcie #C1 strony dipolar_gravity_pl.htm, zaś wykrywalnym darowanym nam przez totaliztyczną cywilizację z gwiazd urządzeniem opisanym w traktacie [7b]) właśnie opuścił moje mieszkanie, zaś owe dwa ślady jego pędniki pozostawiły kiedy podrywał się do lotu aby przenieść się do wnętrza elitarnego gwiazdolotu UFO czekającego na niego gdzieś w bliskości naszego budynku, można zgadywać iż ów UFOnauta był jakimś lokalnym gubernatorem sprawdzającym i nadzorującym pracę swych podwładnych UFOnautów obecnie niemal już nieprzerwanie niewidzialnie stacjonujących w moim mieszkaniu ukryci w "stanie telekinetycznego migotania" i operujących omawianą we wpisie #359 do blogów totalizmu tzw. "pętlę sabotażową" z mikroprocesora mojego komputera aby w sposób skryty psuć wszystko nad czym właśnie pracuję. Wszakże w filozofii szatańskiego pasożytnictwa, którą UFOnauci ci praktykują w swym pasożytniczym życiu, im ktoś bardziej rosły i potężniejszej budowy, a stąd im jest silniejszy i stąd jego bliźni tym bardziej się go obawiają, tym wyższy urząd i władzę on sprawuje. Ponad 5-metrowy wzrost tego UFOnauty i takie jego skryte przybycie do mojego mieszkania (w celu nadzorowania jego niewolników realizujących jego rozkazy w moim mieszkaniu) upodabniają go więc do ponad 5-metrowego króla starożytnej Sumerii leżącej na obszarze obecnego Iraku, znanego nam z Biblii, legend i wykopalisk archeologicznych jako Gilgamesh (Nephilim King). (Odnotuj iż ponieważ wzrost "h" każdej ludzko-podobnej istoty jest średnio równy "h=6.666*l długości "l" stóp owej osoby", stopy owego Gilgamesh miały długość około 77 cm - czyli były podobnie ogromne jak owe odciski stóp jakie wraz z dzisiejszymi wideami ukrywających się przed nami UFOnautów-gigantów z planet Oriona są pokazane na wideo z YouTube o tytule "Unbelievable Videos Of Giants You Won't Be Able To Explain". Stąd u UFOnauty o wzroście ponad 5 metrów, ślady jakiego ilustruję powyżej, każdy z jego butów zapewne miał długość przykraczającą 75 cm.) Na temat tego Króla Gilgamesh istnieje wiele angielskojęzycznych wideów w YouTube, jakie można tam wyszukiwać np. rozkazem https://www.youtube.com/results?search_query=17+feet+tall+king+gilgamesh . Treści tych wideów, np. tego o tytule "Gilgamesh Nephilim King FOUND INTACT in TOMB - Fallen Angels Retrieved for DNA GENOMES" i adresie https://www.youtube.com/watch?v=0DalF1Jeu8Q , pobudzają intrygujące pytania, np. czy naprawdę znamy faktyczny powód najnowszej wojny z Irakiem. Wszakże wiedząc iż zgodnie z Biblią (patrz wpisy #354 i #360 do blogów totalizmu) "władcami tego świata" są nasi moralnie upadli krewniacy z Oriona jacy m.in. niestrudzenie nas okłamują i niszczą wszelki materiał dowodowy na Ziemi potwierdzający istnienie UFO i biblijnych gigantów, NIE powinniśmy wykluczać iż prawdą jest sytuacja, że hipnotycznie i telepatycznie wmusili oni ludzkości aby wojna ta była wszczęta właśnie w celu zablokowania i ukrycia przed dostępem i wiedzą dzisiejszych ludzi ponad 5-metrowe ciało Króla Gilgamesh potwierdzające prawdę mądrze zakodowanych w wersetach Biblii stwierdzeń iż starożytni giganci istnieli materialnie i wywodzili się z gwiazd na niebie.
       Fot. #K5a. Wykonane w zbliżeniu zdjęcie wtelekinetyzowanego w asfalt dojazdu do mojego mieszkania jakby eliptycznego śladu o najmniejszej średnicy tej elipsy wynoszącej około 12 cm. Ten ślad z pędnika prawej nogi owego UFOnauty jest tym na jakim spoczywał ciężar tego UFOnauty kiedy przełączył on pracę obu swych pędników na wzlot z chodnika aby ulecieć w górę do transportującego go UFO. Na następnej fotografii #K5b biała plama owego jakby eliptycznego śladu widoczna jest tuż ponad czerwonym napisem "3 ft" (tj. "3 stopy") na sfotografowanej pod śladami miarce. Ten ślad z prawej nogi jest więc jakby odpowiednikiem śladu okrągłego wytopienia o około 10 mm średnicy (tj. 1 cm) pozostawionym przez wylot pędnika umieszczonego w obcasie buta UFOnautki-zmory o wzroście zaledwie około 80 cm, jaki pokazałem powyżej na zdjęciach z Fot. #K1a. Porównanie wielkości powyższego śladu ze śladem o średnicy około 7 cm pozostawionym przez UFOnautę z Oriona o ponad 3 metrowym wzroście a pokazanym uprzednio na Fot. #K3c pozwala wyliczyć, że ów UFOnauta skrycie wnikający do mojego mieszkania miał wzrost znacznie przekraczający 5 metrów. Oba pokazane tu ślady wykazują pochodzenie z 16-bocznej Komory Oscylacyjnej o średnicy wylotu około 12 cm i o bardziej równomiernie zaokrąglonym wzorze natelekineztyzowania asfaltu niż ośmioboczny wzór udokumentowany uprzednio na Fot. #K3c. (Brak nienatelekinetyzowanego obszaru w centrum tego śladu dowodzi iż komora ta była tą mniejszą wewnętrzną komorą "kapsuły dwukomorowej" z buta tego UFOnauty - tak jak opisałem to w Rys. #L2bc z bloga #361 oraz z #L2 do #L3a na stronie evil_pl.htm.) To zaś oznacza iż but i stopa tego UFOnauty musiały być gigantyczne aby pomieścić całą "kapsułę dwukomorową" znacznie większą od komory formującej omawiane tu ślady, a także oznacza iż pędniki owego UFOnauty inspektującego moje mieszkanie były już trzeciej generacji pozwalającej mu na manipulowanie szybkością i kierunkiem upływu czasu. Także bardziej szczegółowa analiza obwodu elipsy owego śladu wykazuje na obwodzie tym istnienie 16 obszarów silniejszego natelekinetyzowania pooddzielanych od siebie obszarami słabszego natelekinetyzowania - co dodatkowo potwierdza iż pędniki jakie spowodowały te ślady zawierały 16-boczne komory oscylacyjne trzeciej generacji. Mogę tu więc jedynie z szacunkiem i respektem ukłonić się owemu UFOnaucie i naszemu krewniakowi z planet Oriona, admirując tak ogromny poziom zaawansowania ich techniki jaką oni dyponują - o istnieniu jakiej to techniki niemal nikt z naukowców Ziemi NIE ma najmniejszego pojęcia i jak dotąd wcale NIE chce wiedzieć. Doskonale zdaję sobie też sprawę iż ów UFOnauta, czyli nasz krewniak z Oriona, też symbolicznie ukłonił się i mi, ponieważ mając ponad 5 metrów wzrostu, NIE był w stanie sprawdzić pracy swoich podwładnych obecnie niemal już bez przerwy skrycie przebywających w moim mieszkaniu ani NIE był w stanie przyglądnąć się dokładniej mojej skromnej osobie, bez wejścia do mojego mieszkania (dach którego wznosi się jedynie około 3 metry ponad powierzchnią ziemi) i albo bez przyklęknięcia lub co najmniej bez symbolicznego gestu pochylenia swej głowy - jaki w ludzkiej kulturze uważany jest właśnie za złożenie ukłonu. Miejmy nadzieję, że pamiętając iż wyznając drastycznie przeciwstawne filozofie życia nadal NIE przestajemy być kosmicznymi krewniakami, pewnego dnia te symboliczne obustronne ukłony przekształcą się we wzajemne zrozumienie, uszanowanie i zaakceptowanie filozoficznych oraz religijnych różnic istniejących między naszymi narodami, oraz we współpracę dla dobra wszystkich i dla zupełnego wyeliminowania zła z całego naszego świata materii.
       Fot. #K5b. Wykonane dnia 2023/6/3 zdjęcie obu śladów telekinetycznie uformowanych w starym asfalcie podjazdu z chodnika ulicy do mojego mieszkania, przez UFOnautę z planet Oriona o ponad 5-metrowym wzroście, jaki używał napędu osobistego trzeciej generacji zdolnego do manipulowania czasem. Jakby półksiężycową białą plamę śladu z pędnika zamontowanego w obcasie jego lewego buta (właśnie unoszonego w górę) widać tuż ponad początkiem miarki położonej pod oboma tymi śladami. Natomiast nieco jakby eliptyczna biała plama śladu z jego prawego buta (na którym właśnie spoczywała cała waga tego ogromnego UFOnauty), w zbliżeniu pokazana też powyżej na fotografii #K5a, jest widoczna tuż ponad czerwonym oznaczeniem "3 ft" (tj. "3 stóp") na owej miarce (powiększ powyższe zdjęcie aby móc zobaczyć oznaczenia miarki). To oznacza iż ów UFOnauta poderwał się do lotu wolniutko wychodząc ku wschodowi z mojego mieszkania i ulatując w kierunku od zachodu ku wschodowi - jaki to kierunek jego lotu wymagał użycia wiru magnetycznego. Potwierdzeniem tego kierunku ulotu jest iż aby asfalt ten natelekinetyzować (tj. aby spowodować iż smoła zawarta pomiędzy kamykami asfaltu uzyskała kolor białej jakby polewy czy proszku), użyty musiał być "tryb wiru magnetycznego", który taki napęd osobisty wytwarza tylko podczas lotów (albo chodzenia zabezpieczanego takim wirem) w kierunkach wzdłuż-równoleżników - po szczegóły patrz opisy obu tych trybów pracy magnetycznego napędu podane w podrozdziałach G6.2 do G6.3.3 i G10.1 do G10.2 z tomu 3 mojej darmowej monografii [1/5].


Fot. #K5cd: Oto dwa zdjęcia trzech śladów UFOnauty-giganta używającego napędu osobistego drugiej generacji jaki w pędnikach z obcasów jego butów ma zamontowane kapsuły dwukomorowe każda z dwoma ośmiobocznymi komorami oscylacyjnymi drugiej generacji pracującymi w trybie "dominacji strumienia zewnętrznego". Górne zdjęcie (#K5c) pokazuje najwyraźniejszy ślad z dwóch śladów lądowania tego UFOnauty, które to ślady na dolnym zdjęciu (#K5d) są połączone ze sobą taśmą mierniczą. Na dolnym zdjęciu ten najwyraźniejszy ślad oznaczyłem żółtą plastykową cyfrą 1 i literą X. Natomiast dolne zdjęcie (#K5d) pokazuje fragment skrzyżowania ulicy na jakim wszystkie te cztery ślady zostały uformowane wraz w progiem furtki do domu do którego ów UFOnauta zapewne wniknął. Wszystkie te ślady znalazłem na nieco oddalonym od mojego mieszkania skrzyżowaniu ulic opisywanego tą stroną miasteczka Petone, Nowa Zelandia (NZ). Skrzyżowanie to zostało nowo-wysypane dobrze wprasowanymi w asfalt kamykami jakich górne powierzchnie NIE zostały jeszcze spryskane asfaltem. Pokazane na powyższym zdjęciu ślady mają zarysy ośmioboka nieco zaokrąglonego na swych krawędziach wirowaniem pola magnetycznego produkowanego przez zewnętrzną komorę oscylacyjną pędnika z obcasu buta UFOnauty. Średnica zewnętrzna owego ośmioboka we wszystkich trzech śladach z ulicy wynosiła około 28 cm (tj. 11 cali). W odległości około 170 cm (tj. 67 cali) w kierunku południowo-wschodnim od tego najwyraźniejszego śladu 1 znajdował się drugi prawie identyczny ślad, na dolnym zdjęciu (#K5d) połączony z nim taśmą mierniczą i oznaczony żółtą plastykową cyfrą 2. Oba te ślady były tak usytułowane iż wskazywały, że dany UFOnauta uformował je podczas lądowania nadlatując z kierunku od północnego zachodu i zamierzając wejść do furtki budynku położonej dokładnie na owym skrzyżowaniu - tyle iż w locie został zniesiony nieco ku południu od bezpośredniego trafienia we wejście owej furtki. W odległości około 190 cm (tj. niemal 75 cali) i w kierunku na północ od tego drugiego śladu na ulicy uformowany był też trzeci ślad leżący dokładnie na wylocie z furtki domu na tym skrzyżowaniu ulic, stąd sugerujący iż został odparowany kiedy ten sam UFOnauta-gigant wzlatywał w powietrze po opuszczeniu owego domu. Na dolnej fotografii (#K5d) ten trzeci ślad oznaczyłem pomarańczowym numerkiem 2. Można się domyśleć, że i temu trzeciemu śladowi też towarzyszł jeszcze jeden ślad, odpowiadający półksiężycowemu śladowi z Fot. #K5b powyżej. Ale będąc oddalony od niego o długość kroku tego UFOnauty-giganta (tj. o owe 170 cm czyli o 67 cali) jego położenie wypadało już na chodniku na wprost wylotu z furtki domu do którego ów UFOnauta wniknął. Miejsce przy krawężniku chodnika od którego owego śladu możnaby poszukiwać na dolnym zdjęciu (#K5d) oznaczyłem pomarańczową plastykową cyfrą 1. Niestety, chodnik był tam bardzo stary i zapewne jego asfalt NIE poddawał się tak łatwo odparowaniu przez pole magnetyczne napędu osobistego tego UFOnauty-giganta. Niemniej na dolnym zdjęciu (#K5d) wyraźnie widać iż w owym obszarze chodnik został jakby telekinetycznie wybielony właśnie w kształcie szerokiej stopy giganta o ponad 3-metrowym wzroście. (Odnotuj z powyżej omówionego wzoru h=6.666*l iż UFOnauta o wzroście ponad h=3 metry nosiłby buty o długości ponad l=45 cm.) Powyżej pokazane ślady, powstały poprzez pokrycie oparami asfaltu niepokrytych jeszcze asfaltem kamyków jezdni niedawno nasypanych na jednię na tym skrzyżowaniu ulic. Odparowania owego asfaltu dokonało potężne pole magnetyczne ulatujące z wylotów kapsuł dwukomorowych w pędnikach z obcasów butów tego UFOnauty. Jak te ośmioboczne kapsuły dwukomorowe 2-giej generacji są skonstruowane ilustruje to część "2s" z Rys. C8 w tomie 2 monografii [1/4] upowszechnianej gratisowo za pośrednictwem mojej strony o nazwie tekst_1_4.htm, zaś w częściach "2i" i "2o" pokazałem tam jak wyglądają wyloty z takich kapsuł pracujących w "trybie dominacji strumienia wewnętrznego" oraz w "trybie dominacji strumienia zewnętrznego" - jeśli patrzy się na nie w świetle dziennym (odnotuj iż z powodu czarnego koloru asfaltu i białawego koloru kamyków na owym skrzyżowaniu, wytworzony oparami asfaltu ów wygląd będzie odwrotny do wyglądu z tamtych rysunków, tj. w trybie "2o" czarne będzie to co na ilustracji "Rys. C8" jest pokazane jako białe). Z kolei o efekcie telekinetycznym informuje np. H6.1.3 z tomu 4 monografii [1/4]. (Kliknij na wybrane zdjęcie aby je powiększyć)
       Fot. #K5c. Zdjęcie najwyraźniejszego śladu lądowania tego UFOnauty-giganta o ponad 3-metrowym wzroście. Zostało ono tak wykonane iż jego górna krawędź skierowana jest na północ, a lewa - na zachód. Odnotuj iż w środku tego śladu widoczny jest także w przybliżeniu ośmioboczny obszar jakiego opary asfaltu NIE pokryły, a stąd jakiego kamyki NIE zostały zabarwione na czarno. Średnica tego obszaru o niepokrytych oparami asfaltu kamykach wynosi około 9 cm (tj. 3.5 cala) czyli jest tylko nieco większa od śladów o średnicy około 7 cm uformowanych przy pracy pędników w "trybie dominacji strumienia wewnętrznego" i pokazanych na ilustracjach #K3c i #K4bc powyżej.
       Intrygujące w powyższym śladzie jest iż razem z dwoma innymi niemal identycznymi do niego śladami, wskazuje on że ów ogromny UFOnauta zmierzał do telekinetycznego skrytego wniknięcie do budynku jaki znajduje się przy owym skrzyżowaniu ulic. Budynek ten zaś wykazuje posiadanie dużego strychu. To by sugerowało iż UFOnauci tak ogromnego wzrostu celowo wybierają budynki z dużym strychem, aby leżąc na strychu i dzięki zdolności ich "stanu telekinetycznego migotania" mogąc wystawić swą głowę przez sufit do pomieszczeń poniżej strychu, byli w stanie podglądać (a także telepatycznie lub hipnotycznie przeprogramowywać) co dzieje się w tych niższych pomieszczeniach. Także intrygujące jest, że lądował tam celowo wymierzając swój przylot na wchodzenie przez furtkę do owego domu. To zaś oznacza iż NIE przybywał do tego domu po raz pierwszy, a że uprzednio był tam już co najmniej kilka razy.
       Fot. #K5d. Zdjęcie całego obszaru skrzyżowania petońskich ulic na jakich wykryłem pokazywane powyżej na #K5cd ślady. Wykonałem je w sobotę, dnia 2023/6/17. Jest ono tak zorientowane iż jego górna krawędź wskazuje wschód, a lewa - północ. Odnotuj iż obie pokazywane nim grupy śladów są oznakowane plastykowymi cyframi 1 i 2, które dla śladów przylotu mają kolor żółty, zaś dla śladów odlotu - kolor pomarańczowy. Ponadto oba ślady przylotu połączyłem ze sobą taśmą mierniczą. Oba ślady przylotu sfotografowalem też odzielnie. Ślad 1 (oznaczony też X) pokazałem powyżej na Fot. #K5c . Zaś ślad 2 (ten przy szpuli taśmy mierniczej) sfotografowalem w niedzielę dnia 2023/6/18 (czyli już po tym jak został zasabotażowany) i pokazałem na stronie evil_pl.htm jako Fot. #L2e z punktu #L2 tamtej odmiennej strony o najefektywniejszych metodach i urządzeniach do obrony przed agresją naszych moralnie upadłych krewniaków z planet Oriona. Ta Fot. #L2 jest tak zorientowana iż jej górna krawędź wskazuje północ, a lewa - zachód. Odnotuj na niej centralny ośmiobok NIE pokryty oparami asfaltu (też o średnicy około 9 cm - tj. ok. 3.5 cala), co jest istotnym "szczegółem" oznaczającym iż kapsuła dwukomorowa z pędnika w obcasie tego UFOnauty pracowała w "trybie dominacji komory zewnętrznej".
       W pokazanych powyżej śladach kilka spraw zaczyna być wysoce intrygujące. Przykładowo, razem wzięte ślady te dość jednoznacznie implikują iż ów ogromny UFOnauta miał coś do telekinetycznego (skrytego) wykonania w budynku jaki znajduje się przy owym skrzyżowaniu ulic. Architektura zaś owego budynku wykazuje posiadanie dużego strychu. To by sugerowało iż UFOnauci tak ogromnego wzrostu w budynkach celowo ukrywają się w dużym strychu lub na wyższym piętrze, aby leżąc tam i mogąc wystawiać swą głowę, urządzenia, lub obezwładniającą czy hipnotyzującą ludzi broń przez sufit do pomieszczeń poniżej, byli w stanie telekinetycznie, telepatycznie, lub hipnotycznie realizować działania sabotażujące wybrane wysiłki osób wskazywanych im przez ichnich "kurierów czasowych". Inną intrygującą cechą jest fakt iż oba powyższe zdjęcia wzięte razem doskonale dokumentują szybkość i fakt sabotażowania materiału dowodzącego istnienie i dziłalność UFOnautów na Ziemi. Górne bowiem zdjęcie wykonałem o godzinie niemal 14 w piątkowy, zimowy w NZ dzień 16 czerwca 2023 roku. Ponieważ NIE miałem wówczas ze sobą taśmy mierniczej, zaś w czerwcu nocna ciemność w NZ nachodzi już około godziny 16, postanowiłem iż powrócę tam następnego dnia z miarką aby ślady pomierzyć i dodatkowo po oznakowaniu ponownie sfotografować je wszystkie. W międzyczasie wstępnie je opisałem na niniejszej stronie i wraz ze zdjęciem jakie już miałem natychmiast opublikowałem w internecie. (Mam zwyczaj natychmiastowego publikowania wszystkiego co czynię, bowiem jeśli odłożę to na później z praktyki wiem iż zawsze w międzyczasie zostanie to zasabotażowane.) Niestety, w nocy zaraz po owym opublikowaniu, moje metody wykrywania faktu nalotu mojego mieszkania przez UFO jakie opisałem szczegółowo w #L2 do #L2a ze swej strony evil_pl.htm, wykazały nalot UFOnautów na moje mieszkanie i moje uprowadzenie do UFO pod głęboką hipnozą. Podczas tego uprowadzenia zapewne pod hipnozą opowiedziałem im o swym najnowszym wykryciu ich śladów, bowiem rano odkryłem iż mój komputer w nocy ktoś włączał, zaś zdjęcie z poprzedniego dnia było w nim wydeletowane (na szczęście uprzedniego dnia przygotowałem sobie jeszcze inną kopię tego zdjęcia). Kiedy zaś następnego dnia poszedłem aby pomierzyć i sfotografować owe ślady, okazało się iż uprzedniej nocy zostały one celowo zasabotażowane, tak aby wyglądały już tylko na przypadkowe plamy na jezdni. Czytelnik to zasabotażowanie odnotuje na dolnym zdjęciu (#K5d) bowiem np. ślad oznaczony żółtym X już NIE jest zaokrąglonym ośmiobokiem jaki udokumentowałem na górnym zdjęciu (#K5c), a ktoś nocą jakby odparował prawie na nim jeszcze jeden ślad. Ponadto kamyki asfaltu, które tylko dzień wcześniej wszystkie były białawe i równo uprasowane, na drugi dzień były już porysowane smołą i poniszczone. NIE są to jedyne ślady działalności UFOnautów na Ziemi jakie odkryłem i jakie niemal natychmiast po ich opublikowaniu zostały tajemniczo poniszczone, tak aby ich wartość dowodowa zaniknęła - ale choćby tylko ich wyliczenie i polinkowanie zajęłoby tu zbyt wiele miejsca.


Fot. #K5e1 (dłoń): Ponieważ niektórzy czytelnicy mogą mieć wątpliwość czy pokazywane na tej stronie natelekinetyzowane ślady z wylotów pędników w butach UFOnautów faktycznie są formowane przez ludzko-podobnych UFOnautów o wymiarach gigantów, przytaczam tutaj dowód potwierdzający iż w gronie do dzisiaj skrycie okupujących i eksploatujących ludzkość jej krewniaków z planet Oriona faktycznie istnieją rasy o gigantycznych rozmiarach. Dowodem tym jest "czarcia łapa" pokazana powyżej - czyli wtopiony w kamień osmolony odcisk trzypalcowej dłoni UFOnauty gigantycznego wzrostu sięgającego co najmniej 12 metrów. Aż sześć takich kamiennych odcisków gigantycznych trzypalcowych "czarcich łap" istnieje w Polsce po północno-wschodniej stronie i w spacerowej bliskości do zamku Bąkowiec w Zawierciu Skarżycach z gminy Zawiercie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. UFOnauci owej rasy też są krewniakami nas - ludzi, tyle iż ich ciała są genetycznie zmodyfikowane aby dostosować ich do warunków planet na jakich żyją. Stąd ich dłonie i stopy mają kształt "kurzej stopy" doskonale odwzorowany na rzeźbie z Suwon w Korei Południowej, jaką pokazałem powyżej na Fot. #K1c tej strony. Podobnie też jak palce tejże rzeźby z Suwon, u owej gigantycznej rasy UFOnautów z planet Oriona, najgrubszym i najdłuższym palcem jest ich środkowy z trzech - najlepiej uwidoczniony na wytopieniu stopy UFOnautki miniaturowej wersji ich rasy, przez folkor zwanej "zmora", pokazanym jako Fot. #K1a powyżej, a nie jak u ludzi gdzie najgrubszy jest wewnętrzny-boczny palec. Informacje o owych sześciu "czarcich łapach" można znaleźć na długości od 19:20 do 19:30 minuty z 24-minutowego darmowego widea polskojęzycznego o tymże zamku Bąkowiec upowszechnianego pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=D-x33Fgkl5w" . (Kliknij powyżej na link wybranego zdjęcia aby je przeglądać.)
       Tak się złożyło iż ktoś mi znany wykonał dla mnie zdjęcie najłatwiej dostępnej z tych 6 "czarcich łap". Zdjęcie to pokazuję powyżej na Fot. #K5e1 (dłoń). Z kolei fotografię ogromnego kamienia po prawej stronie powierzchni którego (jakieś 1/4 od jego góry) widoczny jest osmolony odcisk owej "czarciej łapy", pokazałem powyżej jako Fot. #K5e2 (kamień) - trzeba jednak kliknąć na jego link podany powyżej aby go oglądnąć. Osoba która mi dosłała owe zdjęcia wprawdzie NIE zmierzyła ile dokładnie wynosi długość tej trzypalcowej dłoni - wszakże kamień z tą łapą jest bardzo wysoki i o stromych ścianch, stąd wymagałby albo długiej drabiny albo też umiejętności "alpinisty" aby do łapy się wspiąć. Jednak po inżyniersku osoba ta łapę tę szacuje na jakieś 120 do 160 [cm] długości. (Jeśli czytelnik jest "alpinistą", lub ma np. wymaganą drabinę, oraz wykona pomiary i zbliżone zdjęcia którejś z owych "czarcich łap", wówczas byłbym wdzięczny za podzielenie się swymi danymi abym mógł tu umieścić dokładniejsze dane i wyliczenia na ich temat.) Tak ogrome rozmiary owej trzypalcowej łapy potwierdzają iż gigant-UFOnauta które ją wytopił na owym kamieniu należał do rasy genetycznie przemodyfikowanej z równie ogromnej pięciopalcowej rasy - poprawną wielkość dłoni której odzwierciedla Fot. #D1b z mojej strony internetowej o nazwie newzealand_pl.htm. Ponieważ zaś u ludzko-podobnych istot, do których należą wszyscy UFOnauci (wszakże są oni genetycznymi krewniakami ludzi), wzrost średnio wynosi 10 długości ich dłoni, powyższe oszacowanie informuje iż UFOnauci którzy wytopili ten i pozostałe z sześciu co najmniej 120 cm długich odcisków ich łap, mieli co najmniej 12 metrów wzrostu (czyli my ludzie wzrostem NIE sięgamy im nawet do kolan). Nic dziwnego iż w Biblii jest stwierdzenie iż patrząc na tych gigantów izraelscy zwiadowcy czuli się jakby w porównaniu z nimi byli wielkości szarańczy czy koników polnych (patrz Biblia, werset 13:33 z "Księgi Liczb" - po angielsku zwanej "Numbers"). Jak zaś w przybliżeniu wyglądały proporcje ogromu tych gigantycznych UFOnautów do wielkości zwyklych dzisiejszych ludzi, najlepiej ilustrują to widea pokazujące posąg zwany "Unconditional Surrender" (tj. "Bezwarunkowe poddanie"), który jest uwiecznieniem faktycznego pocałunku marynarza i pielęgniarki jacy wogóle się NIE znali ale w 1945 roku w Nowym Jorku oboje uczestniczyli w spontanicznej celebracji z okazji zakończenia Drugiej Wojny Światowej. Tak nawiasem mówiąc to ów posąg symbolicznie ilustruje także efektywność z jaką UFOnauci skrycie szkodzą ludzkości zwolna zamieniając Ziemię w kopię swojej pasożytniczej cywilizacji. Opisany ciekawą historią ów faktyczny pocałunek uwieczniony tym posągiem doskonale bowiem oddaje sobą esencję ochotniczego "dawania" w stosunkach pomiędzy mężczyznami i kobietami nakazywanych wersetami 5:21-33 z "Efezjan" z Biblii. Z czasów swej młodości ja nadal pamiętam jak pięknie i doskonale ów posąg ilustruje tamte dziś już zanikające męsko-żeńskie stosunki "dawania". Tymczasem najróżniejsze telepatyczne, hipnotyczne i demoniczne przeprogramowania jakim posiadana przez UFOnautów zaawansowana technika pozwala im poddawać dzisiejszych mieszkańców Ziemi powypaczała te stosunki na egoistyczne "branie" aż do poziomu iż dzisiaj ten piękny pomnik jest wandalizowany i krytykowany, ponieważ UFOnauci swymi knowaniami zainicjowali nowe niszczcielskie i pasożytnicze trendy opisane w #V2 strony humanity_pl.htm. Powinienem tu też dodać, że zgromadzenie blisko siebie koło zamku Bąkowiec aż sześciu kamieni z tymi ogromnymi wtopionymi w nie "czarcimi łapami" praktycznie oznacza iż UFOnauci wskazują nimi zlokalizowanie tam czegoś dla nich bardzo istotnego. Tyle iż aby ktoś z ludzi mógł to odnaleźć, najpierw musiałby ponanosić położenie każdego z owych 6 "czarcich łap" na dokładną mapę tamtej okolicy, potem zaś logicznie przeanalizować "jak" UFOnauci zaszyfrowali tymi łapami zlokalizowanie tego co dla nich jest aż tak istotne. Wszakże nawet na obecnym etapie naszej wiedzy można już dedukować do czego aż tak cennego te 6 łap kieruje UFO i UFOnautów iż musiało to być ukryte przed ludźmi. I tak, może to być np. (1) wejście do podziemnej bazy UFO, podobnej do tej która istnieje pod krzyżackim zamkiem w Malborku zaś która została opisana np. w #G1 i pod Fot. #G1ab ze strony malbork.htm - a stąd mogącej posłużyć ludziom przykładowo do kalibrowania nowobudowanych "urządzeń wykrywających niewidzialne dla ludzkich oczu UFO i UFOnautów latających w stanie telekinetycznego migotania" a opisywanych treścią traktatu [7b]. Albo może to być np. (2) lądowisko UFO dogodne dla UFOnautów bo dla ludzi np. niedostępne a stąd umożliwiające im na ukrywanie swych lądowań - jako iż ludziom mogłyby one np. pozwalać na kalibrowanie "urządzeń ujawniających" opisywanych w traktacie [7b]. Może to być też np. (3) magazyn zrabowanych łupów ukrywający to co cennego UFOnauci rabują od ludzkości lub ze Ziemi. Podobno bowiem UFOnauci, tak samo jak niektórzy ludzie, są okropnie łakomi na złoto. To dlatego np. stare legendy twierdziły że "smoki" lubią sypiać na złocie, np. patrz tzw. "dragon scene" z filmu "The Hobbit - The Desolation of Smaug 2013". Pamiętajmy bowiem iż "smoki", "serpenty", zaś w Ameryce tzw. "pierzaste węże (np. Quetzalcoatl)" to tylko niektóre nazwy jakimi dawni NIE znający maszyn ludzie, a po nich np. i dzisiejsze Bblie, opisywali UFO i ich załogantów dziś zwanych UFOnauci. Nazwy te wywodziły swe pochodzenie ze zdolności gwiazdolotów UFO do latania po niebie także w długich, cienkich, elastycznych formacjach, zwijających się i zmieniających swój kształt w locie i zygzakujących jak ziemskie węże, ponieważ indywidualne gwiazdoloty tych formacji są łączone ze sobą giętko i luźno bo zupełnie bezdotykowo i tylko poprzez ich obwody magnetyczne. To właśnie z powodu tego bezdotykowego połączenia umożliwiającego wężowate gięcie i zawijanie, dla gwiazdolotów Magnokraft mojego wynalazku te ich formacje są opisywane pod nazwą latające klustery zaś zilustrowane tak jak ich wygląd w locie odbierał ludowy folklor szeregu narodów np. na Fot. #G1a z mojej strony o nazwie biblia.htm. Dodatkowo, ku szokowi dawnych ludzi gwiazdoloty UFO np. "przemawiały" do nich za pośrednictwem swoich megafonów pokładowych, zaś ich ludzko-podobna inteligencja była inteligencją ich załogi. Ponadto np. folklor Chin odkrył iż "smoki" latają tylko dzięki posiadaniu (co można interpretować iż mają np. w swym pysku lub brzuchu) cudowną albo magiczną "perłę" jarzącą się nadprzyrodzonym światłem i nadającą im najróżniejsze mityczne zdolności - np. do latania. Ta ich perła jest najlepiej zilustrowana w australijskim filmie dla młodzieży z 2011 roku o tytule "The Dragon Pearl". "Perła" ta faktycznie jest urządzeniem napędzającym gwiazdoloty UFO i jest opisywanym przez wielu ludzi uprowadzanych do UFO. Jednak z inspiracji Boga stało się iż tu na Ziemi niezależnie od UFO ja także wynalazłem urządzenie około 40 lat temu jakie będzie napędzało gwiazdoloty Magnokraft też mojego wynalazku. To moje urządzenie napędowe nazwałem Komora Oscylacyjna i opisałem ją szczegółowo w swoich publikacjach. Ten mój wynalazek komory oscylacyjnej później pozwolił mi zidentyfikować: że (a) UFOnauci też już używają komory oscylacyjne jakie wyglądają identycznie do mojej i że też służą im one dla celów napędzania oraz jako akumulatory energii na czasokres podróży międzygwiezdnej - co oznacza że ja niezależnie od UFOnautów także wynalazłem powtórnie to samo urządzenie jakie kosmici już mają i jakie doskonale im sluży, że (b) Biblia opisuje komorę oscylacyjną pod nazwą "Arka Przymierza" - patrz materiał dowodowy z podrozdziału S5 w tomie 15 mojej monografii [1/5], oraz że (c) konstrukcja komory oscylacyjnej jest zakodowana w tradycji ludowej wielu narodów (np. jako buddyjska tzw. Thangka - patrz Rys. S7 z [1/5] lub patrz #H3a do #H3d ze strony ufo_proof_pl.htm). Wszystko powyższe oznacza iż w przyszłości ludzie także będą potrzebowali moją komorę oscylacyjną jako pędnika do napędzania mojego Magnokraftu oraz jako akumulatora zdolnego przechowywać nieograniczone ilości energii. Intrygujące jest też iż po wylądowaniu UFO dawni ludzie odnotowywali iż powierzchnia tych "smoków" była pokryta popękanym tzw. węglem warstwowym o wyglądzie skór gadów a opisywanym szerzej, między innymi, w #B3 i #B3.1 ze strony evidence_pl.htm. Te "diabelskie kamienie" z okolic zamku Bąkowiec swymi trzypalcowymi łapami mogą też wskazywać (4) ukryte wejścia do podziemnych tuneli podobnych do tych które niejaki Wincenty odwiedził na "Babiej Górze" z południowej Polski w czasach swej młodości, zaś zapewne też z inspiracji Boga mi potem to opisał kiedy byłem jeszcze nastolatkiem (patrz jego opowieść przytoczona w punkcie #G3 z bloga #298 i z mojej strony aliens_pl.htm - która to strona jest dostępna na wszystkich moich witrynach internetowych). Odkrycie i tam owych tuneli potwierdziłoby twierdzenie Wincentego dowodzone też moimi badaniami i publikacjami, że system takich tuneli oplata całą kulę ziemską zaś ludziom może okazać się wysoce przydatny w przypaku wojny jądrowej lub niszczycielskiego kataklizmu, a także potwierdziłoby iż na Ziemi operują gwiazdoloty UFO bo tylko one są w stanie powytapiać taką liczbę i długości tych technicznie odparowanych tuneli. Ponadto niezależnie od wytopień na nich owych "łap" lub "stóp", owe diabelskie kamienie kryją w sobie także telepatyczne urządzenia jakie też zapewne pozwalają na kalibrowanie budowanych przez ludzi urządzen telepatycznych - np. "telepatycznych piramid" opisywanych w #E1 i pod Fot. #2 ze strony internetowej telepathy_pl.htm. Wszakże te telepatyczne urządzenia nawigacyjne UFO są podobne do dziś używanych przez ludzi satelitarnych tzw. "GPS" - opisy jakich można poszukiwać np. słowami kluczowymi: satellite Global Positioning System GPS i to zarówno w tekstach z google.com jak i na darmowych wideach z youtube.com. Tyle iż ów telepatyczny system nawigacyjny UFOnautów jest ukryty w pooznaczanych kamieniach regularnie porozmieszczanych na powierzchni całej ziemi, natomiast GPS jest tylko w satelitach i do komunikacji używa fal radiowych. Krótkie opisy całej tej sieci nawigacyjnej UFO opublikowałem aż na szeregu swych opracowań - np. w punktach od #D21 do #D23 strony milicz.htm, oraz w podrozdziałach U3.1 i VB4.3.1 z tomów 15 i 17 mojej monografii [1/4]. Najszersze jednak opisy tej telepatycznej sieci nawigacyjnej UFO zawierają moje artykuły: [1U3.1] "Ziemia w sieci UFO - diabelskie kamienie punktami nawigacyjnymi", Kurier Polski, nr 79/1982, strona 5; oraz [2U3.1] "Diabelskie kamienie", Nieznany Świat, nr. 10/1992/(22), strony 20-22. Z kolei dowód fotograficzny iż kamienie te zawierają jakieś telepatyczne urządzenia nadawcze został ujawniony i pokazany na zdjęciu z Fig. K2 w mojej angielskojęzycznej monografii [1e] - gdy po wysadzeniu jednego takiego kamienia okazało się iż znajdowała się w nim jakaś "bateria" o idealnie cylindrycznym kształcie, która emitowała z siebie światło. Odnotuj iż od Fig. K1 do Fig. K3 z owej monografii [1e] pokazałem też aż kilka tego typu "diabelskich kamieni", które na terenie całej Polski formują podobną do "GPS" regularną "sieć nawigacyjną" UFOnautów. Znajoma z Nowej Zelandii dawno temu zawiozła mnie też na prywatną farmę jej znajomego położoną na północ od miasta Hamilton, gdzie pokazała mi niemal sześcienny "diabelski kamień" z wieloma oznakowaniami. Chociaż go sfotografowałem a jego zdjęcie opublikowałem w jednym ze swych opracowań, dzisiaj NIE mogę znaleźć ani jego fotografii, ani opisów - prawdodpodobnie UFOnauci wszystko to wydeletowali z mojego komputera (tak jak często tak mi i nam szkodzą) używając tzw. "pętli sabotażowej" jaką opisałem we wpisie #359 do blogów totalizmu, oraz w #J3 do #J3a z mojej strony o nazwie faq_pl.htm.
       Pokazany powyżej na zdjęciu Fot. #K5e1 odcisk w kamieniu trzypalcowej dłoni UFOnauty-giganta wcale NIE jest jedynym dowodem iż owe ludzko-podobne kolosy operowały na Ziemi w pradawnych czasach. Inny odcisk ogromnej dłoni, tyle iż pięcio-palcowej, odkryty został we wschodniej Syberii na zboczu góry nazwa której wymawiana z angielskim akcentem brzmi dla mnie jak Góra Szatana. Ten odcisk z dalekiego Wschodu udokumentowany jest od 4:44 do 5:35 minuty angielskojęzycznego, 16-minutowego widea o tytule "12 Most Mysterious Discoveries Scientists Still Can't Explain" upowszechnianego z adresu https://www.youtube.com/watch?v=PbC4-Q9Y2UU . Porównanie długości palców tamego kolosa do wysokości stojącej przy ich odcisku osoby, sugeruje iż kolos ten mógł mieć nawet około 30 metrów wzrostu. Istnieje też poszlakowy materiał dowodowy iż takiej wysokości kolosy nadal skrycie w UFO przylatują na Ziemię ze swej planety w systemie Oriona.
       Odciski rąk i stóp gigantycznych UFOnautów wcale NIE są jedynymi śladami jakie pozostawiają oni na Ziemi. Faktycznie w wielu miejscach naszej planety odkrywane są także ich gigantyczne rzeźby i wizerunki. Jeden z przykładów kamiennej rzeźby giganta udokumentowano na długości od 26:07 do 26:40 minuty angielskojęzycznego widea o adresie https://www.youtube.com/watch?v=AZikpwbEMeg - pokazującego rzeźbę gigantycznej głowy sfotografowaną przez drona w trudno dostępnym miejscu z gór Dolomite we Włoszech. Od Maoryski wodzowskiego rodu kiedyś się dowiedziałem iż także w sub-tropikalnej puszczy z Coromandel z Nowej Zelandii znajduje się do dzisiaj oficjalnie NIE odkryta podobnie gigantyczna starożytna rzeźba kosmicznego krewniaka ludzkości, którą pod nazwą Śpiący Olbrzym opisałem w punkcie #J3.3 ze swej strony o nazwie god_proof_pl.htm. (Kiedy z Maoryską tą się wybrałem aby mi pokazała tego "Śpiącego Olbrzyma", rozpętała się aż tak straszna burza iż dotarcie do rzeźby stało się niemożliwe.) Liczne rzeźby ludzko-podobnych gigantów jacy w przedpotopowych czasach zarządzali poszczególnymi narodami, wraz ze stojącymi przy nich ludźmi normalnego wzrostu, można też zobaczyć na wielu wideach raportujących archeologiczne odkrycia dokonywane w Egipcie, Indiach, oraz na obszarze byłego imperium Assyrii. Niektóre z owych wideów daje się wyszukiwać używając np. następujące angielskojęzyczne słowa kluczowe: giants antediluvian india mediterranean egypt.
       Ów odcisk "czarciej łapy" pokazanej powyżej na opisywanym tu Fot. #K5e1 UFOnauta-gigant wytopił kiedyś w narazie dokładniej niedatowanej przez nas przeszłości - choć moje badania podobnego kamienia z Zemanowa koło Milicza, podsumowane pod Fot. #D23 i w #D23 ze strony o nazwie milicz.htm, sugerują iż "sieć nawigacyjna UFOnautów" (tj. UFOnaucki odpowiednik satalitarnego GPS ludzi) poukrywana w owych kamieniach była budowana na Ziemi na przełomie wieków 15 na 16 AD. Niemniej aż tak gigantyczni UFOnauci nadal skrycie działają na Ziemi także i w dzisiejszych czasach - dowodem czego są proporcjonalne do ich wzrostu średnice śladów pozostawianych przez wyloty z ich pędników pokazane na Fot. #K5ab i #K5cd z niniejszego punktu #K5. Tyle iż dysponując urządzeniami formującymi tw. stan telekinetycznego migotania jaki czyni ich niewidocznymi dla ludzkich oczu, ci gigantyczni UFOnauci starannie ukrywają przed ludźmi swoją nieustającą od tysiącleci pasożytniczą obecność na Ziemi. Ponieważ jednak, zgodnie z tym co wyjaśniłem dla okresu (3) w punkcie #A2 swej strony o nazwie ufo_pl.htm, w latach od 2007 do 2020 NIE potrafiłem jeszcze odróżniać pasożytniczego operowania na Ziemi owych sekretnie okupujących nas UFOnautów z planet Oriona od boskich symulacji UFOnautów (wszakże oba te rodzaje UFOnautów są w stanie formować na Ziemi identyczne ślady materialne), w 2007 roku zaprzestałem badań UFOnautów ponieważ uznałem iż prawdopodobnie są oni symulacjami Boga realizowanymi w celu testowania i egzaminowania moralności ludzi, lepiej więc będzie jeśli podejmę racjonalne badania Boga zamiast tracić energię i czas na badania UFOnautów. Jednak dokonane w połowie 2020 roku moje odkrycie tzw. "Drobin Boga" - jakie uprecyzyjniły wykonywane od 2020 do 2023 roku badania Boga i Biblii, potwierdziły mi, że chociaż boskie symulacje UFOnautów, a także naprawdę okupujący nas UFOnauci, formowaliby na Ziemi identyczne ślady materialne, jednak powody operowania na Ziemi obu tych rodzajów UFOnautów byłyby dokładnie odwrotne i wykrywalne dla ludzkości. Przykładowo boskie symulacje UFOnautów tak postępowaliby aby zwiększać u ludzi wiarę w Boga. Natomiast okupujący nas UFOnauci staraliby się skrycie nas eksploatować kiedy jednocześnie ukrywaliby się przed ludźmi i zwalczaliby u ludzi wiarę w Boga - tak jak zawsze w swym postępowaniu czynią to rabusie. Jak też wynika z analizy najczęstrzych obserwacji UFOnautów przybywających na Ziemię, faktycznie cała działalność tych kosmitów jest nastawiona na: rabowanie od ludzi spermy i ovule (z jakich hodują oni swych niewolników) oraz na odsysanie zaawansowanymi urządzeniami zwanymi "komora zimna" ludzkiej tzw. "energii moralnej" (jaką generują tylko przestrzegający nakazy Biblii ludzie, stąd ateistyczni UFOnauci generować NIE są w stanie), a także pozwala UFOnautom na podnoszenie ich "morale" i poczucia wyższości poprzez uzyskiwanie przez każdego z nich absolutnej władzy sekretnego czynienia z ludźmi co tylko ich fantazja im zasugeruje (tj. gwałcenia, męczenia, straszenia, pokazywania ichniej "magii", porywania, mordowania, itp.), plus oczywiście jest też nastawiona na eliminowanie u ludzi wiary w Boga jaka ludzkości nakazuje postępować dokładnie odwrotnie niż postępują UFOnauci.


#K6. Linkowane poniżej są następne z dokumentujących zdjęciowo dowodów inwazji "przeciwników Boga" na miasteczko Petone oraz ich okupacji i eksploatacji całej ludzkości, jakie jednak pokazuję i opisuję już na odmiennych swych stronach internetowych:

Motto: "Gdziekolwiek Bóg wynagradza mieszkańców jakiegoś obszaru, natychmiast kierowana jest tam inwazja "przeciwników Boga" (tj. UFOnautów) aby swą zaawansowaną techniką nakazów telepatycznych, hipnozy i opętań przeprogramować miejscowych ludzi na zaprzeczanie i na brak wiary." (Sytuacja właśnie powtarzana w Petone, NZ, gdzie liczne materialne ślady pozostawiane przez naszych moralnie upadłych krewniaków z planet Oriona dokumentują masowy wysiłek przeprogramowywania miejscowych na sceptycyzm i ignorowanie oczywistych dowodów błogosławieństwa, wyróżnienia i opieki przez Boga.)

       Na niniejszej stronie wskazuję liczne i niezaprzeczalnie-oczywiste dowody wyróżnienia i szczególnego potraktowania miasteczka Petone przez Boga, w nagrodę iż było ono pierwszym miejscem w całej Nowej Zelandii, mieszkańcy którego jeszcze w 1840 roku (czyli ponad 183 lata temu) masową celebracją mszy świętej bazującej na treści Biblii, zadeklarowali swą wiarę i wypełnianie 10 przykazań Boga w całym nowo-otwartym dla chrześcijaństwa kraju. Niestety, w naszym "świecie materii" każdej "akcji" opiera się przeciwdziałająca jej skutkom "reakcja". W rezultacie, wraz z błogosławieństwami Boga, Petone doświadcza też istną "inwazję" istot, które Biblia nazywa "przeciwnikami Boga", zaś o których badacze UFO ustalili iż faktycznie są oni naszymi upadłymi moralnie krewniakami z planet Oriona, jakich ogromnie zaawansowana technika pozwala im skrycie okupować i eksploatować ludzkość oraz Ziemię, samemu uprawiając a jednocześnie wmuszając też w nas ateistyczną filozofię szatańskiego pasożytnictwa, jednocześnie udając iż są "nadprzyrodzonymi istotami". Te anty-ludzkie i anty-boskie istoty pozostawiają w Petone liczne ślady swoich działań, część z jakich opisałem już od #K1 aż do #K5e niniejszej strony, a także w aż kilku wpisach do blogów totalizmu - np. patrz tam wpisy #363, #362, #361, #360, #359, #355, #348 i #347. Aby więc NIE unegatywniać dalej niniejszej pozytywnie i optymistycznie zorientowanej strony internetowej poprzez nadmierne jej zapełnienie udokumentowaniem negatywnych postępowań naszych moralnie upadłych krewniaków z planet Oriona, wszystko co dalej na temat tych istot prezentuję, staram się publikować na odmiennych stronach internetowych - tutaj jedynie zestawiając linki do tych innych publikacji.
       I tak, niniejszym rekomenduję przeglądnięcie następujących dalszych moich opracowań tym czytelnikom, których zainteresują moje udokumentowania materialnych śladów działań owych moralnie upadłych istot (UFOnautów) zarówno w Petone, jak i w Nowej Zelandii, a także na całej naszej planecie. Proszę przy tym odnotować, że wszystkie swoje udokumentowania zawsze podpieram potwierdzeniami owych trzech najważniejszych "świadków" jakich opisałem w (1) do (1c) z #H1 swej strony o nazwie 2020zycie.htm - do jakich to "świadków" należą: Biblia zainspirowana przez samego Boga, moje inżyniersko dopracowane podaniem "jak" teorie, szczególnie zaś Teoria Wszystkiego z 1985 roku i Teoria Życia z 2020roku, oraz empiryczny materiał dowodowy manifestowany przez otaczającą nas rzeczywistość. Oto więc linki do owych dalszych opracowań:

(A) Wpis #360 do blogów totalizmu, lub #D1 do #D2a z military_magnocraft_pl.htm. Wyjaśnia on dlaczego dokładne poznanie przez ludzi istotnych "szczegółów" budowy i zasad działania gwiazdolotu mojego wynalazku zwanego Magnokraft dostarczy ludzkości drugiego z najważniejszych zestawów kluczy do prawd jakie nas wyzwolą zgodnie z treścią wersetu 8:32 z "Ew. św. Jana" - cytuję z katolickiej "Biblii Tysiąclecia": "i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (odnotuj użycie w tym wersecie liczby mnogiej). Zgodnie bowiem z tym wersetem, aby się efektywnie wybronić i wyzwolić spod ataków moralnie upadłych ludzi i istot jakie postępują przeciwstawnie do przykazań i wymagań Boga, wystarczy się upewniać iż wszystkim naszym bliźnim ujawniamy prawdę i tylko prawdę oraz aktywnie pomagamy im ją poznawać.

(B) Wpis #361 do blogów totalizmu, lub #L2 do #L3a strony evil_pl.htm. Omawiam tam następny zbiór śladów stóp UFOnauty-giganta latającego po miasteczku Petone w "napędzie osobistym" drugiej lub trzeciej generacji zdolnym do telekinetycznych lotów z niemal nieskończoną szybkością lub nawet do cofania lub przyspieszania upływu czasu. Jeden z owych śladów UFOnauta ten prawdopodobnie odcisnął celowo stopą w bucie z miękką podeszwą, tak iż wygląda on jakby był odciśnięty bosymi stopami. Jest wysoce prawdopodobne iż owym celowo odciśniętym i zmyślnie ułożonym śladem gigantycznych stóp chciał mi przekazać jakąś wiadomość - prawdopodobną treść której przytaczam tam na końcu podpisu pod Fot. #L2f .

(C) Wpis #362 do blogów totalizmu, lub #I1 do #I5 strony bandits_pl.htm. Omawiam tam następny zbiór działań skrycie nas okupujących i eksploatujących UFOnautów, którzy wyniszczają ludzkość używając m.in. kolejny rodzaj swych gwiazdolotów jakie można nazywać UFO-czteropędniowe. W punkcie #I5 wyjaśniam tam także "jak" przeprowadzenie reformy ludzkiego wymiaru sprawiedliwości bazującej na zasadzie "pozbawiania przywilejów" stworzyłoby wszystkim ludziom wzorzec do naśladowania jaki zwiększyłby efektywność wypełniania przez ludzkość 10 przykazań Boga, zaś tym zwiększeniem zwiększyłby liczbę ludzie zasługujących na bycie bronionymi i chronionymi przez Boga przed atakami anty-ludzkich UFOnautów.

(D) Wpis #363 do blogów totalizmu, oraz #M1 do #M4 strony evil_pl.htm. Inżyniersko opisuje on "jak" UFOnauci swoimi wysoce zaawansowanymi urządzeniami do technicznej telekinezy oraz swoją telepatyczną i hipnotyczną bronią, niepostrzeżenie wnikają do wnętrza ciał ludzi oraz sprzęgają swoje umysły z tak opętaną osobą, powodując przeprogramowanie poglądów i postępowań swych ofiar. Aczkolwiek owe opętania są powodowane przez naszych kosmicznych krewniaków z planet Oriona równie materialnych jak my ludzie, w każdym szczególe swych następstw odpowiadają one temu co Biblia opisuje jako opętania demoniczne i co jest doskonale znane w praktycznie wszystkich głównych religiach świata - aczkolwiek nadal jest ignorowane przez "oficjalną naukę ateistyczną" jakiej badania kontrolują właśnie okupujący nas UFOnauci. Ów wpis #363 wyjaśnia iż kobiety są bardziej podatne od mężczyzn na owe opętania przez UFOnautów - to stąd też się biorą np. dzisiejsze absurdalne, niszczycielskie i pasożytnicze trendy w postępowaniach młodych kobiet opisywane w punkcie #V2 strony humanity_pl.htm. Zestawia on też opis cech tak opętanych osób pozwalający rozpoznawać czy ktoś jest ofiarą takiego opętania. Ponadto #363 wskazuje również jak można się bronić przed zostaniem opętanym przez anty-ludzkich UFOnautów.


Część #L: Urodzinowy dar z 1840 roku dla nowo-tworzonej przez Boga chrześcijańskiej Nowej Zelandii:

      

#L1. Historia i znaczenie stworzonego w 1840 roku przez Boga "urodzinowego daru Nowej Zelandii":

       Dwie płyty skrótowo wzmiankowane i zilutrowanwe na początku WSTĘPu do niniejszej strony dowodzą bez łamania czyjejkolwiek "wolnej woli", że przed 1840 rokiem płaski obszar Wellington gdzie mieszczą się najważniejsze gmachy tej obecnej stolicy NZ, oraz płaska powierzchnia lądu Petone na której obecnie stoi to przemysłowe przystoliczne miasteczko, oryginalnie znajdowały się na dnie głębokiego morza oraz poniżej poziomu morza. (Słowa "Foreshore 1840" na górnej płycie z Fot. #1a oznaczają "brzeg morza w 1840 roku".) Ów zaś cudowny "Akt Boga" który stworzył obie te miejscowości jest jedynym mi znanym w całym obecnym świecie aż tak trwale udokumentowanym i aż tak klarownie potwierdzającym "urodzinowy dar Boga" oraz słowa Boga "Ja Jestem" powtarzane wielokrotnie w Biblii. Implikuje on silnie, że gdyby w 1840 roku NIE zaistniał ten Akt Boga i dar urodzinowy Nowej Zelandii, wówczas ani stolica kraju o nazwie Wellington, ani pobliskie przemysłowe miasteczko Petone, zapewne dziś NIE istniałyby. Natomiast w lasach porastających ich miejsce zapewne do dziś widywano by owe spotykane także w lasach Ameryki i Europy 3+1 palcowe stwory z Fot. #K1c opisane w #K1 poniżej na tej stronie - czasami zapewne widywane też jak latają w powietrzu ponad obszernym bagnem dawnego Petone. Odnotuj też, że podobnie jak w Wellington, w Petone też istnieje rząd kosztownych metalowych płyt pamiątkowych o wymiarach około 36x28 cm - przykład jakich można oglądnąć klikając na niniejszy link do Fot. #1b. Tyle, że dla powodów jakie najpełniej wyjaśniam w blogu #366 i w punkcie #D1 ze strony wtc_pl.htm (tj. w podanym tam tekście opisującym "kontrast" pomiędzy tym co się dzieje w Petone i co się dzieje w Wellington), płyty z Petone upamiętniają osiągnięcia sportowe tego miasteczka.
       Górne Fot. #1a ze WSTĘPu tej strony pokazuje bowiem przykład szeregu płyt trwale wmurowanych wzdłuż długiej linii w chodniki miasta Wellington (tj. stolicy Nowej Zelandii). Te płyty z Wellinton dokumentują gdzie w 1840 roku przebiegał tam brzeg morza. Bardzo też mądrze (bo w sposób NIE łamiący niczyjej tzw. "wolnej woli") i historycznie doskonale płyty te dokumentują cudowny "Akt Boga" celem jakiego było danie nowo-rodzącemu się wówczas chrześcijańskiemu narodowi "prezentu urodzinowego" kraju Nowa Zelandia z jej stolicą. Wygląda też na to, że "prezentem urodzinowym" Bóg obdarowuje każdy nowo-rodzący się kraj jaki zaczyna swe życie w zgodności z przykazaniami i wymaganiami Boga. Na Ziemi jest bowiem wiele przykładów takich "prezentów urodzinowych" od Boga. Oprócz prezentu podsumowanego w tym WSTĘpie do niniejszej strony, w punktach #F1 do #F5 strony o nazwie pigs_pl.htm oraz we wpisie #368 do blogów totalizmu, udokumentowałem także dokładniej inny podobny "prezent urodzinowy" dany przez Boga starożytnym Chinom. Odnotuj iż oprócz fizycznie "namacalnego" prezentu urodzinowego, w chwili urodzin każdy tzw. "intelekt" (w tym każdy kraj, naród, osoba, itp.) otrzymuje też od Boga szereg tzw. "przywilejów" (np. obrona, ochrona, pokierowanie, łaska, itp.) jakie opisałem prezycyjniej w blogu #362 i w punktach #I1 do #I6 ze strony bandits_pl.htm. (Potem, jeśli "intelekt" ten NIE żyje według przykazań Boga, "przywileje" te są mu odbierane.)
       Z kolei dolne Fot. #J3d ze WSTĘPu tej strony dokumentuje płytę upamiętniającą zdarzenie które zainicjowało ów ożywiający "Akt Boga" jaki spowodował wmurowanie linii płyt z Fot. #1a w chodniki miasta Welligton. Ów "Akt Boga" zaistniał bowiem w 1840 roku niedaleko od Wellington w lokacji pobliskiego miasteczka Petone - którego cuda i niezwykłości opisuję na niniejszej stronie. Gdyby zaś ów cudowny "Akt Boga" tam NIE zaistniał, wówczas zapewne także ani obecna NZ stolica Wellington ani miasteczko Petone też NIE istniałyby. Alternatywnie, dzisiejsze miasto Wellinton byłoby co najwyżej otoczoną górami i trudno dostępną małą wioseczką rybacką - być może mającą też rzadko używany morski prom jaki dowoziłby zaopatrzenie do niej i do okolicznych rolników. Wszakże budowanie wygodnych dróg przez szereg gór tylko dla użytku jednej małej wioski typowo NIE jest ekonomicznie uzasadnione. Młodzi mieszkańcy tej wioski zapewne więc uciekaliby do większych miast zniechęcani i trapieni odizolowaniem, trudnościami dojazdu i komarami mnożącymi się w bagnach jakie prawdopodobnie nadal zalegałyby obszar trzęsawisk na którym później powstało dzisiejsze pobliskie miasteczko Petone. Natomiast Petone prawdopodobnie wogóle by NIE istniało z powodu chorób roznoszonych przez chmary komarów mnożących się w zalegającym jego obszar bagnie o bezprzepływowej i zastagnowanej wodzie. Ponadto stolicą Nowej Zelandii zapewne zostałoby wówczas inne miasto (być może dzisiejszy Christchurch), które miałoby już zupełnie odmienne tzw. "Feng Shui". Z kolei taką różnicę w "Feng Shui" stolicy kraju, tysiące lat doświadczeń Chińczyków wskazują jako niemal pewność, że losy całej Nowej Zelandii potoczyłyby się wówczas całkiem odmiennymi torami. Także losy życiowe wszystkich obecnych mieszkańców dzisiejszej stolicznej metropolii NZ potoczyłyby się zupełnie inaczej. Innymi słowy, ów ożywiający "Akt Boga" jest sprawdzalnym dla każdego dowodem materialnym na prawdę upewniających nas ale i jednocześnie ostrzegających nas słów Boga "Ja Jestem" (po angielsku "I Am"), jakie każdy ma możność poczytać sobie np. z wersetów 3:14 "Księgi Wyjścia", 41:10 "Izajasza", czy 11:25-27 "Ewangelii w/g św. Jana" w Biblii. Odnotuj przy tym iż słowa "Ja Jestem" zawierają NIE tylko nadzieję i uspokojenie, ale także ostrzeżenie. Wszakże równie łatwo jak jeden ożywiający akt wszechmocego Boga był w stanie stworzyć obszar pod budowę miast takich jak Wellington i Petone, inny akt Boga jest w stanie wymazać istnienie miejscowości jakie zaczęły łamać przykazania Boga. Mamy przecież przykłady NIE tylko miast, ale nawet całych cywilizacji (np. rozważ Majów, Azteków, Inków, Olmec, czy tej z dawnej Wyspy Wielkanocnej), których postępowań Bóg NIE aprobował więc je wymazał z istnienia w ich uprzedniej formie. Niestety, dzisiejsi naukowcy, skrycie programowani przez "moce zła" (nadal NIE badaną przez ludzkosć hipnozą i telepatią - patrz blog #367), celowo unikają badania tzw. "moralności" i zadawania właściwych pytań aby ustalić najważniejsze "dlaczego" w tzw. "Aktach Boga" całe miejscowości są wymazywane, jednak jeden lub kilka domów lub kościołów czasami pozostają tam nietknięte? (Powody zaś dla potrzeby aby naukowe badania po około 2000 latach od urodzenia się Jezusa w końcu zaczęły dociekać tzw. "moralności" a stąd zadawanymi "właściwie pytaniami" zdołały ustalić prawdę na pytanie "dlaczego w wymazanych całych miejscowościach czasami pozostają pojedyńcze budynki nietknięte" - wyjaśniam we wpisie #272 do blogów totalizmu i w punkcie #B3 ze strony portfolio_pl.htm, zaś dodatkowo wyklarowuję w punktach #F4 i #F6 strony evil_pl.htm.) Stąd ów rząd płyt wmurowanych w chodniki stolicznego miasta Wellington, przykład których pokazuję tu na Fot. #1a ze WSTĘPu, jest zapewne najłatwiejszym do sprawdzenia przez niemal każdego chętnego, dowodem materialnym iż omawiany tu "Akt Boga" faktycznie zaistniał w 1840 roku. Wszakże ów "Akt Boga" ma bardzo mądrze wkodowany w siebie unikalny "podpis Boga" (opisany we wstępie) jaki przemawia do rozumu ale nikomu NIE odbiera tzw. "wolnej woli". Dla późniejszego przypominania sobie słów Biblii "Ja Jestem" ten materialny dowód można sfotografować a nawet sprawdzić też jego istnienie namacalnie - tj. tak jak ów "Niewierny Tomasz" z wersetów 20:24-29 "Ew. Jana" w Biblii sprawdzał palcem rany Jezusa aby się przekonać czy Jezus faktycznie zwartwywstał. Płyty te są też niezaprzeczalnym naukowo (choć z pewnością będą podważane bezdowodowymi spekulacjami przez sługi tzw. "mocy zła") dowodem iż to "Aktem Boga" utworzony był "dar urodzinowy" Nowej Zelandii oraz płaskiej ziemi pod budowę obecnej jej stolicy Wellington i pobliskiego miasta przemysłowego Petone, a tym samym darem Boga dla uczczenia urodzin powstającego wówczas do prowadzenia chrześcijańskiego życia nowego kraju Nowa Zelandia.
       Na wypadek gdyby czytelnik zechciał osobiście zobaczyć owe płyty upamiętniające "Akt Boga" jaki stworzył obszar płaskiego lądu nadającego się pod budowę miasta Wellington i pobliskiego miasteczka Petone, obie które to miejscowości w 1840 roku były znane pod wspólną nazwą "Port Nicholson", opiszę tu jak znaleźć dwie z płyt moim zdaniem najłatwiejsze do oglądnięcia przez turystów i przyjezdnych do Welington. Sądzę iż najłatwiej znaleźć płytę przed główną bramą do podwórka Parlamentu NZ. Tyle, że przez niemal cały dzień jest ona ocieniona pobliskimi drzewami. Stąd np. jej sfotografowanie wychodzi tak jak innej płyty zlokalizowanej tuż przy niej, której spektakularność odciąga wzrok przechodniów od tej najważniejszej płyty wyglądającej typowo skromnie jak wszystko co w życiu naprawdę się liczy - tę inną pokazuję tu na Fot. #1c - kliknij na ten link aby ją zobaczyć. Druga relatywnie łatwa do znalezienia i zwykle dobrze oświetlona (np. dla jej sfotografowania) z omawianych tu płyt upamiętniających ów "Akt Boga", znajduje się tuż przed wejściem do stacyjki "kolejki linowej" zawożącej turystów z miasta Wellington do jego ogrodu botanicznego na obrzeżających Wellington wzgórzach. Wejście do tej stacyjki jest nazywane "Cable Car Lane" i też znajduje się po zachodniej stronie ulicy zwanej "Lambton Quay" w oddaleniu około 300 metrów od płyty przy budynkach parlamentu. (Na chodniku poniędzy nimi oboma jest jeszcze jedna dobrze oświetlona taka płyta.)
       Natomiast owo historycznie i religijnie ogromnie istotne zdarzenie, zaistnienie którego uruchomiło omawiany tu "Akt Boga", miało miejsce około 8 km na północ od Wellington, w maleńkim miasteczku Petone opisywanym na tej stronie, a ściślej w miejscu oznaczonym tam tzw. "krzyżem celtyckim" zwanym także "krzyżem iona". Zdjęcie tego pamiątkowego krzyża celtyckiego zlokalizowanego przy petonskiej plaży, na niniejszej stronie "petone_pl.htm" jest pokazane jako Fot. #J3b - kliknij na niniejszy zielony link aby je zobaczyć. Zdjęcie to jest ujęte pod na tyle interesującym kątem iż tuż ponad przy-krzyżowymi krzewami po zachodniej stronie tego skierowanego ku południu zdjęcia krzyża z Petone, daleko na horyzoncie widoczne są zabudowania miasta Wellington przycupnięte pod zboczami łańcucha wzgórz jakie przed 1840 rokiem były jedynym tam lądem wystającym z morza. Opisy "jak" powiększyć sobie to i inne zdjęcia aby zobaczyć jego/ich szczegóły podaję na końcu niniejszej WSTĘPnej części tej strony. (Odnotuj iż treść pamiątkowego napisu na tym krzyżu pokazuje oddzielne Fot. #J3d z tej strony "petone_pl.htm".) Natomiast w google.com zdjęcia tego krzyża można sobie wyszukiwać słowami kluczowymi: iona cross celtic memorial petone foreshore . Krzyż ten upamiętnia pierwszą oficjalną mszę świętą, wkrótce po zakończeniu której Bóg zesłał na cały obszar ówczesnego tzw. "Port Nicholson" (obejmującego obene Petone i Wellington), długą serię łagodnych trzęsień ziemi. W wyniku tych trzęsień ziemi, uprzedni oszar bagna jakie do 1840 roku istniało w miejscu obecnego Petone, a także płaskie dno morza istniejące przy zboczach gór otaczających obecne Wellington, zostały wyniesione w górę aż na tyle iż obecnie stanowią dogodne tereny pod wznoszenie miejskich budynków. Jak przed 1840 rokiem wyglądało owo byłe bagno z Petone pełne komarów, wysokiej trzciny i ciemnej zastojałej wody z pobliskiej rzeki "Hutt River", można zobaczyć na zdjęciach ze ścian mini-muzeum zlokalizowanego w Petone jedynie około 100 metrów na zachód od powyższego krzyża celtyckiego. W czasach pisania tego paragrafu wstęp do tego mini-muzeum nadal był bezpłatny, a godziny jego otwarcia od 10 am do 4 pm.
       Oglądając w mini-muzeum z Petone reprodukcje zdjęć pokazujących wygląd owych bagien zalegających obszar obecnego miasteczka Petone, warto także oglądnąć piękną rzeźbę trzypalcowego stwora na tej stronie pokazaną jako Fot. #K1f (kliknij na niniejszy zielony link aby zdjęcie to zobaczyć). W owym mini-muzeum rzeźba ta stoi przy wejściu do pomieszczenia z eksponatami. Rzeźba ta ilustruje folklorystycznie pamiętany wygląd maleńkich UFOnautów w polskim folklorze zwanych "zmora" (co po angielku znaczy "nighmare"). Wytopiony niedaleko mojego mieszkania odcisk ich 3+1 palcowej stopy w asfalcie chodnika oraz ich faktyczny wygląd pokazuję i omawiam powyżej na Fot. #K1abc oraz we wpisie #347 do blogów totalizmu. Ufonauci ci do dzisiaj skrycie i głównie nocami operują w Petone - choć jednego z nich lecącego w powietrzu widziałem w świetle dnia. Trwałym dowodem ich "inwazji na Petone" są pokazane na niniejszej stronie wytopienia ich stóp w asfalcie petońskich chodników, a także materiał dowodowy ze wpisu #365 do blogów totalizmu i z #V1 do #V1a strony humanity_pl.htm. Ich miniaturowy wzrost, 3+1 palce, oraz wygląd masek jakie ubierają podczas kontaktów z ludźmi, artystycznie odtwarza film z 2011 roku o tytule Paul. Jednak mają oni też swą wersję gigantycznego wzrostu podobnego do istot kultury "Olmec" z Ameryki Środkowej, tj. istot o wysokości ponad 12 metrów, odcisk w kamieniu ich 3+1 palcowej łapy pokazuję na Fot. #K5e1 z niniejszej strony petone_pl.htm oraz ze wpisu #364 do blogów totalizmu.
       Aby dojechać z Wellington do Petone (poczym z powrotem do Wellington) najwygodniej jest użyć Wellington'ski autobus miejski numer 83 typowo kursujący co pół godziny. Ma on przystanki na zachodniej stronie w/w "Lambton Quay", a także przy stacji kolejowej Wellington (z której też kursuje sporo pociągów do Petone i z powrotem), a także ma przystanki na głównych ulicach Wellington - np. na "Courtenay". Grupki turystów przybywających do Wellington w tzw. "Cruise Ships" zapewne mogą też spróbować skłonić np. kapitana swego statku aby zaaranżował dla nich przewóz z portu gdzie statki te cumują aż do "Petone Celtic Cross" przez obsługujący te statki turystyczne tzw. "Cruise Ship Shuttle". Petone jest bowiem jedynym osobiście mi znanym miejscem na świecie, które relatywnie niedawno Bóg zaszczycił ustanowieniem go jako "święte miejsce pod gołym niebem" gdzie do dziś zachodzą najróżniejsze cuda łamiące twierdzenia dzisiejszej nauki, sporo z jakich opisuję na niniejszej stronie. Stąd zapewne niektóre z tych cudów możliwe są tam do doświadczenia też i przez tych co ich potrzebują i pomodlą się o cud do Boga. Z kolei radiesteci, różdżkarze, badacze promieniowań energii czakramów Ziemi, fotografii kirlianowskiej, ludzkiej aury, chi, feng shui, itp., znajdą tam miejsce dla przeprowadzenia swych sprawdzeń lub nowatorskich badań.


Część #?: ...(Te części niniejszej strony są zarezerwowane do przyszłego jej poszerzania)...

      

#?1. ...(Punkty zarazerwowane do przyszłego użycia i napisania)...

      


Część #Z: Podsumowanie i końcowe informacje tej strony:

      

#Z1. Podsumowanie tej strony:

       Nawet najbardziej ateistycznie nastawieni badacze muszą przyznać, że analiza materiału dowodowego zaprezentowanego w "częsci #I" niniejszej strony, faktycznie potwierdza iż zamieszkiwanie tzw. "10 sprawiedliwych" w bliskości nowozelandzkiego miasteczka Petone, wyraźnie chroni to miasteczko przed furią dzisiejszych kataklizmicznych zjawisk pogody i natury.


#Z2. Jak dzięki stronie "skorowidz.htm" daje się znaleźć totaliztyczne opisy interesujących nas tematów:

       Cały szereg tematów równie interesujących jak te z niniejszej strony, też omówionych zostało pod kątem unikalnym dla filozofii totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem skorowidza specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza wykaz, zwykle podawany na końcu książek, który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że dodatkowo zaopatrzony w zielone linki które po kliknięciu na nie myszą natychmiast otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje. Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie skorowidz.htm. Można go też wywołać z "organizującej" części "Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego systematycznie korzystać - wszakże przybliża on setki totaliztycznych tematów które mogą zainteresować każdego.


#Z3. Jak blogi totalizmu pozwolą ci na bieżąco śledzić co aktualnie bada autor tej strony (tj. dr inż. Jan Pająk) oraz które jego witryny internetowe zawierają najaktualniejsze strony:

       NIE ma co tu "owijać w bawełnę" - wyniki badań autora tej strony (tj. mnie) od wielu już lat są intensywnie blokowane, sabotażowane i obrzydzane przez kogoś ogromnie wpływowego. Jeśli czytelnik mi tu NIE wierzy, wówczas proponuję aby w którejkolwiek wyszukiwarce internetowej znalazł link np. do adresu z aktualną wersją strony z jakiej czyta niniejsze słowa - a co najwyżej znajdzie wówczes jedynie linki do przestarzałych wersji tej strony (tj. do wersji, których z różnych powodów NIE mogę już aktualizować). W rezultacie bliźni do których wyniki moich badań są adresowane, NIE mają jak z nimi się zapoznać. Tym więc, którzy przypadkowo natkną się na niniejsze słowa radzę aby zamiast polegać na wyszukiwarkach, raczej na bieżąco śledzili wyniki moich najnowszych badań, jakie systematycznie publikuję na tzw. "blogach totalizmu". (Odnotuj, że wszystkie wpisy na każdym z istniejących blogów totalizmu są lustrzanymi kopiami o takiej samej treści, zaś równoczesne prowadzenie więcej niż jednego z tych blogów ma zapobiegać utracie ich treści po ich wydeletowaniu.) Aczkolwiek blogi te, podobnie jak wszystkie moje strony internetowe, też są deletowane i ukrywane, w chwili obecnej te z nich, które faktycznie ja autoryzuję (tj. które faktycznie zawierają opisy z tzw. "pierwszej ręki" jakie ja osobiście przygotowałem) i które narazie nadal istnieją, czytelnik znajdzie pod adresami:
totalizm.wordpress.com (wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz (wpisy od #293 - tj. od 2018/3/16)
Aktualne zestawienie adresów moich blogów zawarte jest też na stronie z tematycznym skorowidzem wyników moich badań - tj. na w/w stronie o nazwie skorowidz.htm.
       Na szczęście, od 2018/10/30 dostępna jest też w internecie elektroniczna publikacja [13] o tytule "Wpisy do blogów totalizmu". Można ją sobie przeglądnąć lub załadować za pośrednictwem strony o nazwie tekst_13.htm (kliknij tu aby ją przeglądnąć). W swych 7 tomach zredagowanych jak elektroniczne książki pisane bezpiecznym (bo odpornym na wirusy) i wygodnym formatem PDF oraz pozaopatrywane w "spisy treści" (z numerami, tytułami i datami opublikowania kolejnych wpisów do blogów totalizmu), publikacja [13] oferuje do przestudiowania wszystkie wpisy z blogów totalizmu, jakie dotychczas były opublikowane - włącznie z często też publikowanymi angielskojęzycznymi wersjami polskojęzycznych wpisów. Ponadto tekst owej [13] ma dwie wersje, mianowicie (1) o "dużym druku" (20 pt) - ułatwiającym czytanie przez osoby o słabym wzroku (np. starsze wiekiem), oraz (2) o "typowym druku" (12 pt) - przeznaczonym do czytania przez osoby o nadal ostrym wzroku.
       Na końcu każdego wpisu do blogów totalizmu staram się podać zestaw adresów witryn internetowych, które oferują najaktualniejsze wersje wszystkich moich stron internetowych (odnotuj, że z powodu powtarzalnego deletowania witryn z moimi stronami, adresy te zmieniają się z upływem czasu). To z zestawień adresów owych witryn publikowanych pod najnowszymi wpisami do blogów totalizmu rekomenduję ściągać i czytać najaktualniejsze wersje moich stron oraz opracowań.
       Warto tu też dodać, że osobom starającym się poznać moje autentyczne opisy wyników swych badań, wyszukiwarki internetowe usilnie podsuwają blogi (i inne internetowe publikacje), które wyglądają jak moje, jednak zawierają jedynie czyjeś prywatne opinie o moich badaniach (często mijające się z prawdą, a niekiedy nawet celowo zwodzące czytelników). W chwili pisania niniejszego punktu, owe NIE moje blogi (na jakie już się natknąłem) były dostępne pod adresami:


#Z4. Autor tej strony (tj. dr inż. Jan Pająk):

       Niniejszym mam przyjemność poinformować czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany został i opublikowany około 35 minutowy film Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku upowszechniany jest gratisowo w youtube.com. Film ten nosi tytuł "Dr Jan Pająk portfolio" i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy. Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM, lub uruchomić ją ze strony djp.htm zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście brałem udział, a jaką zaprogramowałem do przeglądania na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG, lub na komputerach PC (najlepiej z wyszukiwarką "Google Chrome"). Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające zielone linki, adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach, oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj. polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są też dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie portfolio_pl.htm.
       Aktualne adresy emailowe do autora tej strony, tj. oficjalnie do dra inż. Jana Pająka, zaś kurtuazyjnie do Prof. dra inż. Jana Pająka, podane zostały w punkcie #L3 odrębnej strony autobiograficznej o nazwie pajak_jan.htm (dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie pajak_jan.pdf (dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF dalszych stron autora mogą też być ładowane z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie tekst_11.htm).
       Powodem dla którego czytelnik ma prawo do kurtuazyjnego adresowania autora tej strony tytułem profesor wynika z faktu, że "z profesorami jest tak jak z generałami". Znaczy, "raz profesor, zawsze już profesor" - tj. jeśli ktoś raz był profesorem, wówczas m.in. grzecznościowo jest tytułowany profesorem już przez resztę życia. Autor zaś tej strony był profesorem aż na 4 odmiennych uniwersytetach, przez okres około 7 lat. Mianowicie, na trzech z tych uniwersytetów, w okresie od 1 września 1992 roku aż do 31 października 1998 roku, autor pracował jako odpowiednik polskiego "profesora nadzwyczajnego" - czyli zachodniego tzw. "Associate Professor" (z angielskiej uczelnianej hierarchii naukowej). Z kolei na jednej uczelni, w okresie od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku, autor pracował na stanowisku odpowiadającym pełnemu polskiemu "profesorowi zwyczajnemu", tj. na tzw. (Full) "Professor". Tak się też składało, że tamto zatrudnienie na stanowisku "Professor" było też ostatnim miejscem zatrudnienia jego życia zawodowego. Autor odszedł więc na emeryturę jako "były profesor".
       Po odlocie z Polski w 1982 roku, autor nieustannie ponawiał wysiłki i inicjatywy aby móc powrócić do kraju i aby jego wiedza i doświadczenie mogły też służyć ojczyźnie w której się urodził. Wszakże wiedział doskonale, że skoro poza granicami kraju zdołał przełamać przeszkody językowe, uprzedzenia jakie często mają tam wobec Polaków, wymogi odmiennych metod nauczania, różnice kulturowe, itp., osiągając tam pozycję pełnego profesora, wówczas z całą pewnością miał też wiele do zaoferowania uczelniom w swojej własnej ojczyźnie. Niestety, wszystkie te inicjatywy i wysiłki autora były niweczone przez najróżniejszych rodaków którzy najwyraźniej zadedykowali swoje życie służeniu zjawisku jakie w punkcie #G1 strony eco_cars_pl.htm opisywane jest pod nazwą "przekleństwo wynalazców". Najbliższe sukcesu były dwie z takich inicjatyw autora tej strony. Pierwsza z nich miała miejsce w 1986 roku, tj. zaraz po opublikowaniu w Nowej Zelandii monografii naukowej [1] "Teoria Magnokraftu - monografia o dyskoidalnym statku kosmicznym napędzanym pulsującym polem magnetycznym" (wydanie I, polskojęzyczne, marzec 1986, Invercargill, Nowa Zelandia, ISBN 0-9597698-5-4, 136 stron, 58 rysunków) - której treść była pierwowzorem dla obecnej treści tomów 3 i 2 najnowszej jego monografii [1/5]. Tamta monografia [1] opisywała wynaleziony przez autora statek kosmiczny nazywany magnokraftem oraz urządzenie napędowe dla owego statku zwane komorą oscylacyjną. Po opublikowaniu monografii [1] autor zwrócił się oficjalnie do Rady Naukowej Instytutu TBM Politechniki Wrocławskiej o pozwolenie mu na otwarcie przewodu habilitacyjnego i na obronienie rozprawy habilitacyjnej o owym statku - tak jak to wyjaśniam w punkcie #J1 strony magnocraft_pl.htm oraz w #69 z części #D strony rok.htm. Niestety, Rana Naukowa I-TBM odmówiła mu wówczas tego pozwolenia, wymawiając się że NIE ma w swoim gronie specjalistów którzy zajmowaliby się badaniami magnokraftu (chciaż autor wyraźnie zaznaczył w swoim wniosku-prośbie o otwarcie przewodu habilitacyjnego, że magnokraft jest jego wynalazkiem i że nikt przedtem na całym świecie NIE badal i NIE rozwijał tego rodzaju napędu dla statków kosmicznych). Wielka szkoda, że tamta inicjatywa autora została ustrzelona, bowiem gdyby wówczas udało się połączyć wynalazcze i inżynierskie zdolności autora z możliwościami wykonawczymi i badawczymi owego Instytutu TBM, wówczas do dzisiaj "magnokrat" i "komora oscylacyjna" byłyby zapewne już zbudowane i efektywnie służyłyby Polsce, zaś autor prawdopodobnie pracowałby teraz nad zbudowaniem jeszcze doskonalszego wehikułu czasu.
       Druga bliska sukcesu inicjatywa autora aby służyć swemu krajowi pojawiła się kiedy w 2009 roku jedna z uczelni w Polsce zaoferowała autorowi zatrudnienie na stanowisku "profesora nadzwyczajnego" w inżynierii softwarowej. Niestety, polskie Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego, które ma prawo odmówienia zgody na czyjeś zatrudnienie na stanowisku profesorskim, NIE wyraziło zgody na to zatrudnienie autora pod wymówką, że autor NIE posiada wykształcenia informatycznego. W swojej odmowie ministerstwo to przeoczyło jednak (lub celowo zignorowało) sporo faktów, przykładowo że kiedy autor studiował w latach 1964 do 1970, w Polsce NIE istniały jeszcze studia informatyczne, że doktorat autora był z pogranicza dzisiejszej informatyki oraz inżynierii mechanicznej (dotyczył bowiem tego co w dzisiejszych czasach nazywane jest m.in. "Computer Aided Design" oraz wersja "Finite Elements Method"), a także że poza Polską autor wykładał właśnie głównie informatykę na zachodnich uczelniach i że jedna pozycja odpowiednika "profesora nadzwyczajnego" oraz jedna pozycja odpowiednika "profesora zwyczajnego" jakie tam zajmował były właśnie w informatycznej specjalizacji "Software Engineering" - tj. "inżynierii softwarowej". (Sprawę tamtej odmowy pozwolenia polskiego ministerstwa na zatrudnienie autora w polskiej uczelni na stanowisku profesora nadzwyczajnego omawiam także w (5) z punktu #F3 strony o nazwie god_istnieje.htm oraz w punkcie #D3 strony o nazwie mozajski.htm.) Swoją drogą to ciekawe jak tacy oddani "przekleństwu wynalazców" Polacy wyobrażają sobie awans cywilizacyjny swego kraju, jeśli systematycznie "podcinają oni skrzydła" każdemu co bardziej twórczemu rodakowi.
       Jeśli więc czytelnik życzy sobie wysłać mi ewentualne swoje uwagi, informacje, zdjęcia, opisy własnych przeżyć, itp., wówczas powinien pisać na adres emailowy podany w punkcie #L3 w/w stron internetowych z moimi autobiografiami. Proszę jednak wówczas odnotować, że dla całego szeregu powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu, prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego prywatnego hobby naukowego, pozostawania niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować oficjalne stanowisko w określonych sprawach, istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych profesorów uczelnianych - których obowiązki zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa, itd., itp.) począszy od 1 stycznia 2013 roku ja przyjąłem żelazną zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile wysyłane do mnie przez czytelników moich stron - o czym niniejszym szczerze i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych. Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń filozofii totalizmu byłoby działaniem niemoralnym. Wszakże spowodowałoby, że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej" ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym, że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi. Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien" w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał, albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych profesorów polskich uczelni - wszakże oni są opłacani z podatków obywateli między innymi za udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa, a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak że korespondencja NIE zjada im czasu który powinni przeznaczać na badania).


#Z5. Kopia tej strony jest też upowszechniana jako broszurka z serii [11] w bezpiecznym formacie PDF:

       Niniejsza strona dostępna jest także w formie broszurki oznaczanej symbolem [11], którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable Document Format") - obecnie uważanym za najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych formatów, jako że do niego normalnie wirusy się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do wygodnego czytania z ekranu komputera. Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje zielone linki. Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera podłączonego do internetu, wówczas po kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość strony internetowej jakiej treść ona publikuje, ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć na któryś odmienny adres z Menu 3, poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje). Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować ją do własnego komputera), wystarczy albo kliknąć na następujący zielony link albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
       Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy wyszczególniona ona została w linkach z "części #B" strony o nazwie tekst_11.htm. Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne strony, które już zostały opublikowane jako takie broszurki z serii [11] w formacie PDF. Życzę przyjemnego czytania!


#Z6. Copyrights © 2024 by dr inż. Jan Pająk:

       Copyrights © 2024 by dr inż. Jan Pająk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza strona stanowi raport z wyników badań jej autora - tyle że napisany jest on popularnym językiem (aby mógł być zrozumiany również przez czytelników o nienaukowej orientacji). Idee zaprezentowane na tej stronie są unikalne dla badań autora i dlatego w tym samym ujęciu co na tej stronie (oraz co w innych opracowaniach autora) idee te uprzednio NIE były jeszcze publikowane przez żadnego innego badacza. Jako taka, strona ta prezentuje idee które stanowią intelektualną własność jej autora. Dlatego jej treść podlega tym samym prawom intelektualnej własności jak każde inne opracowanie naukowe. Szczególnie jej autor zastrzega dla siebie intelektualną własność odkryć naukowych i wynalazków opisanych na tej stronie. Dlatego zastrzega sobie, aby podczas powtarzania w innych opracowaniach jakiejkolwiek idei zaprezentowanej na niniejszej stronie (tj. jakiejkolwiek teorii, zasady, dedukcji, intepretacji, urządzenia, dowodu, rysunku, tabeli, fotografii, itp.), powtarzająca osoba ujawniła i potwierdziła kto jest oryginalnym autorem tych idei (czyli aby, jak mawia się w angielskojęzycznych kręgach twórczych, osoba ta oddała pełny "kredyt" moralny i uznaniowy autorowi tej strony), poprzez wyraźne wyjaśnienie przy swym powtórzeniu, iż tę ideę powtarza ze strony autoryzowanej przez dra Jana Pająka, poprzez wskazanie internetowego adresu niniejszej strony pod którym idea ta była oryginalnie omawiana, oraz poprzez podanie daty najnowszego aktualizowania tej strony (tj. daty wskazywanej poniżej).
* * *
If you prefer to read in English
click on the flag

(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)


English flag
Data założenia niniejszej strony: 30 marca 2012 roku
Data najnowszego jej aktualizowania: 3 marca 2024 roku
(Sprawdź w adresach z Menu 4 czy istnieje już nowsza aktualizacja)