TAKIE PANIE, ZMARTWYCHWSTANIE

I

Już tyle, tyle wieków trwa
Wielka noc kłamstwa mitów.
Radosnych prawd nie widać zza
Ponurych sutann i habitów.
Królestwo Ducha głoszą ci,
Którym ziem, bogactw ciągle mało,
I wciąż pławiliby się w krwi,
Gdyby im prawo pozwalało!
A cóż w uczelniach robią ci,
Co miłowaniem prawd się chlubią?
Czy walczą z tym? Ani sie śni!
Jeszcze walczących niszczą, gubią!
Marzeniem ich - łatwiutki byt,
Splendory, forsy pełna kiesa...
Ani im w głowie prawdy szczyt,
Dzielnośa, heroizm Sokratesa!

II

Władcy, ministry, profesory,
To są duchowo pokraczne stwory,
Dźwigają cieżkie garby:
Zaprzysiężeni, wtajemniczeni,
Nie wiedzą o tym, że na tej ziemi
Nie pełna kiesa, pękaty brzuch,
Lecz myśl swobodna i wolny duch,
To są najwieksze skarby.

III

Kościół zarżniety, jak indyk nożem,
Świątynią Opatrzności Bożej.
Jakiż to Pan Bóg tak na nią patrzy,
że jej budowa tak się ślimaczy?
Czego ten nagi fakt ludzi uczy,
że tam korupcja na niej sie tuczy?
Szczęścia nie trzeba szukać w świątyni,
Lecz jak najlepiej myśleć i czynić.

IV

Każda specjalność
Ma tę pryncypialność:
Swe kieszenie napchać złotem,
A ta rola, proszę pana,
Do której jest powołana,
Daleko na potem.

Sąd, Policja, państwo, Kościół,
Niby walczą z przestępczością,
Ale, mój Ty Boże,
Co oni by wszyscy mieli,
Gdyby świat się wyanielił?
Nie, to być nie może!

Medycyna dba o zdrowie,
Jak pędzące pogotowie,
Co ogłusza wyciem.
Są lekarze, ciche zbóje:
Chemią cię nafaszeruje
I tak bedzie cię kurował,
Byś naprawdę zachorował,
I pieniążki dał ostatnie,
by leczył cię prywatnie,
Lub żegnaj się z życiem!

V

Dzielnie prawdy broń,
Dzielnym podaj dłoń,
Bo kto od nich ucieka,
Gorszy jest od esbeka.


Kraków, Wielkanoc 2007 r.


Hosted by www.Geocities.ws

1