RADY I INFORMACJE PRAKTYCZNE

VIZA :

Wizę ( niestety tylko 14 dniową ) najlepiej jak się wydaje wyrobić w Warszawie ( 20 $ ) 2 dni oczekiwania ( za 5$ extra na miejscu ) Można również bez problemu wyrobić wizę w Bangkoku ( cena powinna być podobna ) lub w Hanoi, Saigonie lub Danang . Należy jednak unikać kupienia wizy na granicy ( kosztuje ona 50 $ ). Nie wiem jak w Warszawie ale w Bangkoku na pewno można wydębić 30 dniową wizę Przedłużenie wizy jest drogie ( 2 $ za 1 dzień. ) i możliwe tylko w Vientiane. Zajmuje to kilka godzin .

DOJAZD :

Powietrzem :

Możliwe jest dostanie się samolotem do Vientiane albo Luang Prabang. Są tam Międzynarodowe Lotniska.

Ląd :

Następujące kraje posiadają przejścia lądowe z Laosem :

Tailandia : 4 różne punkty zaczynając od Nong Khai z Mostem Przyjażni można tu też dostać 15 dniową wizę - łatwe przejście i blisko od Vientiane . Chiang Khong z jego 2minutowym promem do Huay Xai jest popularnym punktem dla tych którzy pragną dostać się do Północnego Laosu . Chong Mek bliskie Ubon Ratchathani jest najbardziej prostym sposobem aby dostać się do Pakse i na południe Laosu . W poprzek Mekong , Mukdahan ( w Savannakhet ) i Nakhon Phanom ( w Tha Khaek ) nie są polecane, chyba że pragniesz dostać się do Wietnamu bez odwiedzenia Laosu .

Wietnam : dwa punkty : Quand Tri , przeciwległe Lao Bao , jeden dzień autobusem od Danang ( lub Dong Ha ) , Vinh - szybki sposób dostania się do Vientiane. Przejście w rejonie Dien Bien Phu niestety jeszcze jest zamknięte dla obcokrajowców .

Chiny : punkt Mohan blisko Mengla w Xishuangbanna po drugiej stronie Boten w prowincji Luang Nam Tha.

Kambodża – niestety nie mam na ten temat żadnych dobrych informacji , podobno działają jakieś przejścia.

Myanmar – Birma : żadne przejście lądowe nie jest jeszcze czynne. Słyszałem że jeden Angol przepłynął wpław Mekong w rejonie północno zachodnim , i wkroczył do Birmy jednak to była ostatnia wiadomość na jego temat. Nie wiadomo co się z nim obecnie dzieje stąd nie polecam również tego sposobu przekraczania granicy nawet w drugą stronę.

KIEDY POJECHAĆ

Zważywszy na stan tamtejszych dróg bez super dżipa wydaje się że najlepiej unikać pory deszczowej która zaczyna się od lipca do października . Listopad - marzec jest najlepszym czasem : nie jest aż tak gorąco i niewiele deszczu . W górach na północy może być wówczas nawet zimno . Ja jednak się tam spaliłem... Wielbicielom folkloru polecam kwieciem , w połowie którego obchodzi się Laotański Nowy Rok a w Louang Prabang mnisi urządzają zawody po Mekongu długimi łodziami wiosłowymi , wszędzie są festiwale i jest bardzo malowniczo.

 

PRZEWODNIK I MAPA

Kupcie sobie Lonely Planet najlepiej najnowszy, choć ceny i tak będą już nie aktualne, zabytki w większości jeszcze tak. Niestety nie jest to aż tak szczegółowy przewodnik jakbky się pragnęło i niektóre miejsca są opisane "na szybkiego" ale to zdaje się jedyny dostępny na świecie ... Możecie też kupić atlas tego wydawnictwa . Mape ciężko u nas dostać ale w Bangkoku nie jest to problem. Jeśli ktoś zamierza na prawde ganiać po dżungli, to dokładne mapy poszczególnych regionów, prowincji i miast można zakupić w Laotańkim Towarzystiwie Geograficznym w Vientianie. Niestety nie bardzo pamiętam adres , więc spytajcie kogoś w mieście - jest tylko jedno takie miejsce.

MAMONA

Kiedy 1 $ kosztuje 8200 kipów wymiana pieniędzy stanowi pewien problem, albowiem wymienienie 100 $ oznacza otrzymanie ok 25 cm wysokości kupy pieniędzy ( największy nominał. - 5000 kip ), można jednak płacić bathami lub dolarami ale tego drugiego nie doradzam . Karty kredytowe i czeki podróżne w Laosie są zbędne ( choć w Vientianie podobno można w banku coś wydobyć ze swojej karty VISA jest to jednak ponoś dość skomplikowane i ze względu na kilkadziesiąt formularzy czasochłonne ) W Vientiane niedaleko Morning Market można podobno zmienić dolary po wyższym niż oficjalnym kursie. Jeżeli podróżuje się z dolarami po kraju i się je wymienia sukcesywnie , trzeba pamiętać żeby mieć najlepiej drobniejsze banknoty dolarowe , w kantorach bowiem nie da się ich normalnie wymienić , jeśli macie 100$ papier a chcecie zmienić tylko 50 $ to macie problem i może wam się to nie udać. Najlepiej mieć banknoty 20 $. Złotówki są nieprzydatne , nie pamiętam też żebym gdzieś widział EURO.

Jeszcze jedno : jak zamierzacie odwiedzać wioski Akha weźcie ze sobą dużo polskich monet , byle nie tych złotawych a raczej “srebne” jak 1 zł lub stare nasze monety. Kobiety z wiosek ozdabiają monetami nakrycia głowy oraz stroje stad łatwo małym kosztem wejść w ich łaski ( choć głównie używają starych dużych monet francuskich z czasów kolonii – to źródło jest już na wyczerpaniu )

CENY

Ceny w Laosie są ogólnie niskie jak na kieszeń Polaka. Nocleg w guesthousie ( wszędzie oprócz Vientiane ) kosztuje ok. 20 - 30.000 kip za pokój . Tańsze są dormitoria ( sale zbiorowe ) gdzie za łóżko zapłaci się 1 -2 $ zależnie od miejsca. Żywność jest niedroga , za obiad można zapłacić ok 8.000 kip , piwo LAOBEER w sklepie ok 6.000 kip ( ale widywałem i za 5.000 ) w knajpie zazwyczaj troszkę drożej. LAO Whisky - za butelkę 0,3 – ok. 6.000 kip . Większe objętości równie tanie . Natomiast dość drogi jest transport ( głównie z powodu ustanowienia specjalnych oficjalnych cen dla obcokrajowców ) i tak za przejechanie 200 km ( w 10 godzin po bezdrożu na pace starej ciężarówki z 2000 ludzi na pokładzie, kurami, świnkami ) trzeba zapłacić ok. 50.000 - 60.000 kip . A już podróżowanie łodzią jest przegięciem cenowym . Ceny w muzeach kształtują się różnie , zależnie od okazałości zbiorów , od 500 kip do 20.000 kip ( Muzeum Królewskie w Louang Phrabang - 10.000 kip )

Ogólnie średni budżet dzienny to ok. 7 - 10 $ o ile nie pije się za dużo browarów.

ZDROWIE

Dość niebezpieczne jest to ostatnie , zakażenie odbywa się poprzez ukąszenie komara , sama choroba jest bardzo ciężka i kończy się w większości przypadków śmiercią lub dożywotnim uszkodzeniem mózgu . Komar ten ( nazwy nie pamiętam ) występuje o ile dobrze pamiętam od czerwca do października. Niektóre szczepienia należy zacząć przyjmować na jakiś czas przed wyjazdem , stąd radzę o to zadbać i wcześniej skonsultować się ze stacją SANEPIDU. Ja osobiście nie miałem czasu na szczepienie i pojechałem na nic nie zaszczepiony, ale mogłem sobie pozwolić na to ryzyko , ponieważ jechałem w porze suchej , kiedy komary śpią sobie w kokonach.

Innym zgoła problemem jest występowanie malarii na którą nie ma szczepionki i dobrze jest zabrać odpowiednie leki ( ja miałem tylko Doxycyline ) które doradzi nasz lekarz ( ważna jest odpowiednia konsultacja niektóre leki antymalaryczne nie nadają się dla wszystkich - działanie uboczne może mieć czasem bardziej opłakane skutki niż ,malaria ). Pamiętać zatem należy o odpowiednim stroju , oraz jakimś aerozolu odstraszającym komary. W każdym niemalże miejscu noclegowym są moskitiery. Bardzo częste są też infekcje skórne, stąd nawet najmniejsza rana powinna być zdezynfekowana i opatrzona. Kiedy jest gorąco dobrze jest mieć coś przeciwko oparzeniom ( ja się spaliłem ) , może się też zdarzyć udar słoneczny.

JĘZYKI

W zasadzie nie zginie się z angielskim , ale można spotkać również osoby znające rosyjski . Laotański jest dość trudny i bardzo podobny do tajskiego więc jak ktoś jest biegły to sobie poradzi . W wioskach na północy mówi się jednak często językami plemiennymi i nawet znajomość laotańskiego nie pomoże . Na północy mieszka również wielu chińskich osadników , którzy również nie zdołali się poduczyć na tyle miejscowego języka. Podobno byli i tacy Laotańczycy , którzy studiowali kiedyś w Polsce ale ja osobiście nie spotkałem żadnego .

INTERNET

Z tego co wiem kawiarnie internetowe znajduj.. się.. w Vientianie , Van -Vieng oraz Louang Prabank. Ceny najniżższe w Vientiane - 100 ,150 kip za minutę , najdroższe w Van- Vieng ( ok 500-650 kip ) , w Louang Phrabank ok 200 -250 kip . Internet chodzi dość ciężko , najlepiej mieć konto na Hotmail bo z tym się jakoś jeszcze można połączyć.

TELEFONY

W większych miastach można znaleźć budki na karty ( cena 28.000 kip ) starczy na jakieś 5 minut rozmowy z Ojczyzną

PRĄD

Prąd przez 24 godziny jest w kilku tylko głównych miastach ( stolicy i Louang Prabang ) dalej o ile w ogóle jest, to głównie od 19.00 do 21.30. W wioskach nie ma najczęściej w ogóle , chyba że jest generator lub ktoś zbudował. sobie małą elektrownie wodną.. ( widziałem taką jedn.. na północy ) Nie trzeba jednak przywozić ze sobą.. świeczek bo można je tanio kupić prawie wszędzie . Dobrze jest jednak zabrać latarkę.

POTRAWY

  

Niektóre potrawy laotańskie mogą zaskakiwać.. , na porządku dziennym są smażone nietoperze , szarańcza, żaby , węże, jaszczurki i podobne specyfiki . Jeśli ktoś unika tego typu potraw , najlepiej żywić się w restauracjach, które mają również menu po angielsku. Powinno się również uważać na jajka , uliczni sprzedawcy często sprzedają specjalne jajka - z embrionem kurczaczkiem - tego typu danie jest dość popularne wśród Laotańczyków którym według ich wiedzy , załatwia to lepszą potencję i poprawia stan zdrowia . U nas może to jednak budzić mieszane uczucia.

NAPOJE                             

Nie należy nigdy pić wody z kranu , z jeziora czy rzeki . Nawet Laotańczycy tego nie robią więc nie ma sensu aby robili to obcokrajowcy. Wszędzie można kupić wodę butelkowaną oraz inne napoje. Najlepiej zaspokaja pragnienie Laobeer . Alkohol mocniejszy to lokalna whisky która jest tania i domowej roboty LAO LAO - zależnie jak długo poleży ma 17 - 70 % . Oficjalnie jest monopol podstawowy i produkcja LAO LAO jest zabroniona ale wszyscy to olewają i można je spotkać wszędzie.

 

 

OBYCZAJE

Laos to kraj innej tradycji , religii oraz innych zwyczajów . W większości nie zauważa się tego na ulicy , jednak w niektórych sytuacjach należy pamiętać że : kobietom nie wolno dotknąć mnicha , nie wolno jej też podróżować na dachu ciężarówki ( w ogóle być ponad głową mężczyzny ) . W zasadzie dla Laotańczyków paradowanie bez koszuli to chamstwo , więc nie zalecam. Jednak w przeciwieństwie do niektórych miejsc w Tajlandii , w Laosie w zasadzie nie problemów z szortami , w których o ile nie są pąąą rzesadnie krótkie , nie wyleci się z żadnej świątyni . Trzeba pamiętać że wchodząc do domu , świątyni a czasem i do biura trzeba zdjąć buty. Nie należy w zasadzie dotykać nikogo lewą ręką ( służy ona do gorszych celów )

Alkohol taki jak wino , LAO LAO pije się tradycyjnie z jednego kieliszka który krąży od gościa do gościa i zawsze napełnia go szef imprezy.

Dzieci w Laosie zawsze tryskają radością na widok białej gęby stąd czasem trzeba się nakrzyczeć SABADII aby pozdrowić każde w wiosce czy na ulicy . Dorośli Laotańczycy jako ludzie są bardzo mili i sympatyczni , jednak są nieco nieśmiali dlatego czasami dobrze jest się uśmiechnąć i zrobić jakiś gest aby ich ośmielić

Nieco dziwne obyczaje ( zupełnie chyba nie związane z tradycją ) panującą w muzeach . W niektórych jest 2 godzinna przerwa na obiad czy coś takiego , niektóre po prostu zabijają godzinami otwarcia ( Muzeum Królewskie Lounag Prabang od 8.00 do 11.00 ) w wielu też nie można fotografować. Natomiast świątynie - muzea jeśli są pod nadzorem mnichów nie robią takich problemów.

FOTOGRAFIA

W większości ludzie lubią być fotografowani i nie ma z tym problemów . Wyjątek stanowią członkowie plemion ( których ze względu na tradycyjne stroje najbardziej chciałoby się fotografować ) jednakże nie wykazują oni najmniejszej ku temu chęci . Kilkaset kipów zawsze pomaga. Spotkałem się jednak z oburzeniem kilku turystów że ludzie z plemion , chcą coś w zamian za to że robi się im zdjęcie . W końcu jednak każdy ma prawo do ochrony swojego wizerunku , a Ci ludzie nie mają wiele do zaoferowania oprócz opium i kilku pamiątek i właśnie własnych wizerunków. Widziałem więc często turystów z Zachodu jak robili zdjęcia z ukrycia swoim super sprzęciorem z super tele lunetą . Jeśli ma się na tyle skąpstwa i na tyle kasy aby mieć taki sprzęt to proszę bardzo .

POZA PRAWEM

W Laosie jak w każdym kraju na pewno s.. złodzieje , ale jest ich albo niewielu albo ich w ogóle nie widać . Laotańczycy wydają się.. by.. w ogóle bardzo spokojni , pokojowo nastawieni i naprawdę uczciwi . Nie słyszałem aby coś komu[. zginęło w tym kraju , albo żeby ktoś został orżnięty ( co w Tajlandii, Wietnamie i Kambodży zdarzyło się wielu moim znajomym ). Są za to kłusownicy ( kiedy byłem w Nam Tha złapano tam ludzi z trzema małymi tygryskami, musieli zapewne zabić matkę aby złapać te kocięta ) , przemytnicy no i producenci zakazanego LAO i opium. Ponoć są też prostytutki w większych miastach ( opowiadano mi tylko bo żadnej nie widziałem )

OPIUM

Opium i inne narkotyki są zabronione od jakiś 3 lat i okres oficjalnych palarni opium w Laosie się definitywnie skończył. Jeśli jednak ktoś zamierza palić opium lub grass to faktycznie lepiej niech to robi w Laosie niż w Tajlandii , gdzie może się to tragicznie skończyć ( za ok 1 kg kula w łeb , za mniej paka lub wysokie mandaty ) . Opium w Laosie produkuje się głównie na północy ( ZŁOTY TRÓJKĄT ) . Nigdy nie powinno się nawet próbować robić tego w Vientianie lub na południu. Można stracić trochę dolarów lub trafić do więzienia. Nie powinno się palić publicznie lub w guesthousie bo miły gospodarz może wyczuć i pójdzie powiedzieć komu trzeba. Jeśli podróżuje się po szlakach nieturystycznych to na granicach prowincji policja może przeszukać wasz bagaż Na północy opium jest niemalże wszędzie , w wioskach plemion górskich oferty kupna przypominają czasem wręcz błaganie. Sprawa opium w Laosie ma obecnie dość tragiczny wymiar. Od setek lat bowiem stanowiło ono jedyne źródło utrzymania wielu plemion . Było eksportowane do innych prowincji , oraz powszechnie stosowane przy różnych okazjach jak wesela , urodziny, święta. Opium jest bowiem integralną częścią kultury i tradycji . Obecnie większość owych drobnych plantatorów utraciła swoje dochody i liczy jeszcze na turystów. Stąd ocena czy kupowanie opium jest dobre czy złe jest tu szczególnie trudna ( bzdury wypisywane w przewodnikach że "najnowsze badania wskazują na coraz liczniejsze uzależnienie wśród mieszkańców wiosek" to jedynie pustosłowie i poprawność polityczna. ) Można również spotkać się z różnego rodzaju akcjami propagandowymi przeciwko opium głównie organizowanymi przez skandynawskie organizacje pozarządowe w Laosie. Ich plakaty w rodzaju " Chcesz pomóc Laosowi , nie pal tutaj opium" nie brzmią zbyt przekonywująco. Jednym argumentem przemawiającymi za nie kupowaniem opium jest to że w końcu być może zmusi to niektóre plemiona do zaprzestania jego produkcji i zajęcia się czymś co mogłoby zrekompensować straty dochodów z upraw opium . Również to stwierdzenie może brzmieć śmiesznie ( usłyszałem je właśnie od członka takiej organizacji , zwłaszcza że mówił on akurat o ryżu ). Nikt w każdym razie nie zaoferował i nie zaoferuje tym ludziom nic w zamian a nie wiadomo czym mogliby się zająć( w górach nie można żyć z rolnictwa aż tak dostatnio, jak w dolinach ) Zdelegalizowanie opium odbyło się zresztą głównie pod naciskami z zewnątrz ( głównie USA ) oraz mamieniem kredytami . Bardzo łatwo jest doprawdy niektórym dewotom i dewotkom z owych organizacji wygłaszać kazania pełne wyuczonych w bogatej Europie frazesów . Wracają oni po kilku miesiącach do swoich Sztokholmów i Oslo i ciszą się że ofiarnie pomagali zwalczyć narkomanię na świecie uświadamiając Laotańczyków o zagrożeniach jakie ona niesie. Tak jakby oni nie znali Opium wystarczająco dobrze od setek lat.


Powrót

Hosted by www.Geocities.ws

1