Pracą swoją tłumacz dziękuje za wszystkie łaski
jakie spływają na nas za pośrednictwem
Ojca Świętego, Jana Pawła II.

GODZINY MĘKI NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA
Luisa Piccarreta, Mała Córeczka Woli Bożej

Za zezwoleniem władzy duchownej dla publikacji w j.włoskim:
Primiera Edizione (20-II-1915) Revisione arcivescovile: Napoli, 20-II-1915 Nihil Obstat: Francesco Sorrentino (Revisore eccl.) Imprimatur: A. Can. Laviano, V.G.
Seconda Edizione (1916) Revisione arcivescovile: Napoli, 1916 Nihil Obstat: Francesco Sorrentino (Revisore eccl.) Imprimatur: A. Ca. Laviano, V.G.
Terza Edizione ( 1917) Reimprimatur: Francesco Sorrentino
Quarta Edizione ( 1924) Nihil Obstat: D.Prestifillipo, SJ: Messina, 8-VIII-1924
Quinta Edizione (1934) Nihil obstat: Taranto, Curia Archiepiscopale, 28-VIII-1934 Delegato dal Arcviesco, Giuseppe Blandamura

Tłumaczenia dokonano na podstawie tekstów: włoskiego i angielskiego, zamieszczonych w internecie: www.divinewill.org

MODLITWA PRZED KAŻDĄ GODZINĄ

O Mój Panie Jezu Chryste, upadam na twarz w Twojej Boskiej Obecności i błagam Twoje najgoręcej kochające Serce aby zechciało wprowadzić mnie w bolesne rozpamiętywanie dwudziestu czterech godzin, w trakcie których, dla naszej Miłości, chciałeś cierpieć tak bardzo w twym uwielbionym Ciele i w twej Najświętszej Duszy aż po śmierć na Krzyżu. Proszę, udziel mi pomocy, łaski, miłości, głębokiego współczucia i zrozumienia Twoich cierpień gdy będę rozpamiętywać ….. Godzinę.

Dla tych Godzin których nie mogę rozważać, ofiarowuję Ci moją wolę rozpamiętywania ich w czasie który muszę poświęcić na pełnienie moich obowiązków, oraz na sen.

Przyjmij, O miłościwy Panie Jezu, moją pełną miłości intencję, tak jak gdybym w sposób najbardziej efektywny i święty dopełniła tego co chcę uczynić, i niechaj będzie to dla pożytku mojego i innych.

Składam Ci dzięki, O Mój Jezu, za to, że powołałeś mnie do zjednoczenia się z Tobą w modlitwie. Chcę sprawić Ci jeszcze większą radość i biorę Twoje myśli, Twój język, Twoje Serce i będę się nimi modliła, wtapiając całą siebie w Twoją Wolę i w Twoją Miłość. Wyciągam ramiona żeby Cię objąć, kładę głowę na Twoim Sercu i zaczynam.

DZIĘKCZYNIENIE PO KAŻDEJ GODZINIE

Mój uwielbiony Jezu, zawołałeś mnie w tej Godzinie Twojej Męki, abym Ci dotrzymała towarzystwa, i przybiegłam. Zdawało mi się że słyszę Cię jak w boleści modlisz się, czynisz zadośćuczynienia, i cierpisz, upraszając o zbawienie dusz najbardziej wzruszającymi i wymownymi słowami.

We wszystkim starałam Ci się towarzyszyć. Teraz gdy dla pełnienie moich obowiązków muszę Cię opuścić, chcę Ci powiedzieć, “Dziękuję Ci” i “Błogosławię Cię.”

Tak, O Jezu, to “Dziękuję Ci” i “Błogosławię Cię” powtarzam tysiąc tysięcy razy, za wszystko co uczyniłeś i przecierpiałeś, za mnie, i za każdego. “Dziękuję Ci” i “Błogosławię Cię” za każdą kroplę Krwi, jaką przelałeś, za każdy oddech, za każde uderzenie Serca, za każdy krok, słowo, spojrzenie, gorycz i upokorzenie jakich doznałeś. Wszystko, O Mój Jezu, chcę opieczętować moim “Dziękuję Ci” i “Błogosławię Cię”.

Błagam, O Jezu, spraw, aby z całej mojej istoty płynął ku Tobie nieprzerwany potok dziękczynienia i błogosławieństw, aby w zamian mogło to spowodować spłynięcie na mnie i na każdego Twoich błogosławieństw i łask. Proszę, O Jezu, przyciśnij mnie do Twojego Serca i Twoimi najświętszymi rękoma opieczętuj każdą cząstkę mojej istoty Twoim, “Błogosławię Cię”, tak aby ode mnie do Ciebie nie płynęło nic prócz nieustannego hymnu miłości.

Pierwsza Godzina Od 5 do 6 po południu Jezus żegna Swoją Najświętszą Matkę.

O Niebiańska Mamo, zbliża się godzina rozstania i przychodzę do Ciebie. O Matko, daj mi Twoją Miłość i Twoje zadośćuczynienia, daj mi Twoją boleść, bo wspólnie z Tobą chcę podążać krok w krok za ukochanym Jezusem.

Jezus właśnie nadchodzi, a Ty z duszą przepełnioną miłością wybiegasz Mu naprzeciw, ale gdy Go widzisz tak pobladłego i zmartwionego, Twoje Serce ściska się z boleści, słabniesz i nieomal upadasz u Jego stóp.

O moja droga Matko, czy wiesz dlaczego ukochany Jezus przyszedł do Ciebie? Ach, przyszedł żeby się po raz ostatni z Tobą pożegnać, żeby powiedzieć do Ciebie ostatnie słowo, żeby otrzymać Twój ostatni uścisk!

O Matko, przytulam się do Ciebie z całą czułością do jakiej zdolne jest to moje biedne serce, tak więc obejmując Ciebie i przytulając, będę mogła również otrzymać uściski ukochanego Jezusa. Może wzgardzisz mną? A może nie jest to pociechą dla Twojego Serca mieć blisko siebie duszę, która podziela Twoje boleści, uczucia i zadośćuczynienia?

O Jezu, w tej tak rozdzierającej dla Twojego najczulszego Serca godzinie, jakiejż nauki nam udzielasz o synowskim i kochajcym posłuszeństwie wobec Swojej Matki! Jaka słodka harmonia łączy Ciebie i Maryję! Co za słodkie oczarowanie miłości wzbijającej się aż przed tron Boga Przedwiecznego, i przynoszącej zbawienie wszystkim stworzeniom na ziemi!

O moja Niebiańska Mamo, czy wiesz, czego oczekuje od Ciebie ukochany Jezus? Nic innego, jak tylko ostatniego błogosławieństwa. To prawda, że z każdej cząstki Twojej istoty płynie ku Twojemu Stwórcy nic innego jak tylko nieustanny potok błogosławieństw i uwielbień, ale opuszczając Cię, Jezus chce usłyszeć słodkie słowo, “Błogosławię Cię, o Synu”. I to, “Błogosławię Cię” oczyszcza Jego słuch z wszelkich bluźnierstw i spływa słodko i łagodnie do Jego Serca. Jezus potrzebuje Twojego, “Błogosławię Cię” aby je ustawić nieomalże jako zaporę przeciwko wszelkim zniewagom jakich doznaje od stworzeń.

Ja też łączę się z Tobą, O słodka Matko. Na skrzydłach wiatru chciałabym obejść całe Niebo, i poprosić Ojca, Ducha Świętego, i wszystkich Aniołów o, “Błogosławię Cię” dla Jezusa, abym w powrotnej drodze mogła Mu przynieść Ich błogosławieństwo. A tu, na ziemi, chcę pójść do wszystkich stworzeń i prosić każde usta, każde uderzenie serca, każdy krok, każdy oddech, każde spojrzenie i każdą myśl, o błogosławieństwo i podziękowanie dla Jezusa. A jeśliby ktoś nie chciał mi ich dać, uczynię to w jego imieniu.

O słodka Matko, wiele razy obeszłam wokół, prosiłam Trójcę Przenajświętszą, Aniołów, wszystkie stworzenia, światło słońca, zapach kwiatów, fale morza, każdy oddech wiatru, każdy błysk ognia, każde poruszenie liścia, każde mrugnięcie gwiazdy, każde drgnienie natury o,“Błogosławię Cię”, a teraz powracam do Ciebie i łączę wszystkie moje błogosławieństwa z Twoimi.

Moja słodka Matko, widzę że jesteś pocieszona i uspokojona, i że ofiarowujesz Jezusowi wszystkie moje błogosławieństwa jako zadośćuczynienie za bluźnierstwa i za przekleństwa jakie otrzymuje od stworzeń. Składając to wszystko u Twoich stóp, słyszę Twój drżący głos gdy mówisz, “Synu, pobłogosław też i Mnie!”

O moja słodka Miłości, gdy będziesz błogosławił Swoją Matkę, proszę, pobłogosław także i mnie. Pobłogosław moje myśli, moje serce, moje ręce, moje kroki, moje uczynki, razem ze Swoją Matką pobłogosław wszystkie stworzenia.

O moja Matko, gdy patrzysz na pełną boleści Twarz Jezusa, pobladłą, zgnębioną i udręczoną, oczyma duszy widzisz cierpienia jakie Go wkrótce czekają. Widzisz Jego twarz pokrytą plwocinami i błogosławisz ją, Jego głowę przekłutą cierniami, Jego ociemniałe oczy, Jego ciało storturowane biczami, Jego ręce i stopy przebite gwoździami; i wszędzie tam, gdzie będzie szedł, Ty towarzyszysz Mu ze Swoimi błogosławieństwami. Ja też towarzyszę Mu razem z Tobą. Gdy Jezus będzie smagany biczami, koronowany cierniami, policzkowany, przebijany gwoździami, znajdzie wszędzie razem z Twoim, również i moje,“Błogosławię Cię”.

Refleksje i zalecenia

Przed Męką Jezus udaje się do Swojej Matki, aby Ją poprosić o błogosławieństwo. W tym akcie Jezus uczy nas posłuszeństwa, nie tylko zewnętrznego ale i wewnętrznego, jakie musimy posiadać aby móc odwzajemnic natchnienia łaski. Czasami nie jesteśmy gotowi zastosować w praktyce dobrych natchnień, a to z powodu miłości własnej, będąc jednocześnie kuszeni, lub z powodu respektu wobec innych, bądź też, aby nie zastosować świętej przemocy wobec samego siebie.

Odrzucenie dobrych intencji w ćwiczeniu cnoty, w dopełnieniu cnotliwego aktu, w wykonaniu dobrego czynu, lub też w praktykowaniu ćwiczeń modlitewnych sprawia, że Pan Nasz wycofuje się, pozbawiając nas nowych natchnień.

Z drugiej strony, właściwa reakcja dla świętych natchnień, pobożna i roztropna, powoduje dla nas napływ nowych świateł i łask.

Gdy ogarną nas wątpliwości, powinniśmy natychmiast i z właściwą intencją zagłębić się w modlitwie dla uproszenia i otrzymania dobrej rady. W takim wypadku dobry Bóg udzieli duszy światła dla zastosowania w praktyce zdrowych natchnień, i jeszcze je pomnoży dla jej większego zysku.

Musimy sami wykonywać nasze czyny, nasze akty, nasze modlitwy, Godziny Męki, z tymi samymi intencjami z jakimi Jezus je wykonał, w Jego Woli, poświęcając siebie samych, tak jak On to czynił dla chwały Ojca i dla dobra dusz.

Musimy składać samych siebie do dyspozycji, poświęcając siebie we wszystkim dla miłości naszego ukochanego Jezusa, dostosować się do Jego ducha, działać zgodnie z Jego własnymi uczuciami i całkowicie zagubić siebie samych w Nim, nie tylko w wypadku wszystkich zewnętrznych cierpień i upodleń, ale jeszcze w dużo większym stopniu w tym, o czym On Sam zadecyduje odnośnie naszego wnętrza. W ten sposób w każdym czasie znajdziemy samych siebie gotowych do zaakceptowania każdego cierpienia. Postępując tak będziemy dawali słodki łyk Naszemu Jezusowi. I jeśli wszystko to czynimy w Woli Bożej, która w niezmierzonych ilościach zawiera wszystką słodycz i wszystkie zadowolenia, będziemy dawali Jezusowi ogromne łyki słodyczy, niwelując tym samym zatrucie jakie inne stworzenia Mu przysparzają, przynosząc tym ukojenie Jego Boskiemu Sercu.

Przed rozpoczęciem każdego działania zwróćmy się do Boga o błogosławiństwo, ażeby nasze czyny zawierały w sobie dotyk Boskości i abyśmy mogli spowodować spłynięcie Jego błogosławieństw nie tylko na nas, ale również i na wszystkie stworzenia.

Mój Jezu, niechaj Twoje błogosławieństwo wyprzedza mnie, towarzyszy mi i postępuje za mną, aby wszystko co robię niosło na sobie pieczęć Twojego “Błogosławię cię.”

Druga Godzina Od 6 do 7 wieczorem Jezus żegna Swoją Najświętszą Matkę i udaje się do wieczernika

Mój uwielbiony Jezu, biorąc udział w Twoich cierpieniach i w cierpieniach Twojej bolejącej Matki widzę jak żegnasz się i idziesz tam, gdzie woła Cię Wola Ojca. Miłość Matki i Syna jest tak wielka, że czyni Was niezozłącznymi. Tak więc Ty pozostawiasz Siebie w Sercu Swojej Matki i Królowej, a pełna słodyczy Matka składa Siebie w Twoim Sercu, w przeciwnym bowiem razie rozdzielenie się nie byłoby dla Was możliwe. A potem wzajemnie się błogosławicie. Ty dajesz Jej ostatni pocałunek, aby dodać Jej sił przed oczekującym Ją gorzkim bólem i pożegnawszy po raz ostatni, odchodzisz.

Ale biel Twojej Twarzy, Twoje drgające wargi, Twój zdławiony głos, wybuchający nieomalże płaczem gdy Ją żegnasz, Och, wszystko to mówi mi jak bardzo Ją kochasz i jak bardzo cierpisz gdy Ją opuszczasz!

Spełniając Wolę Ojca, z Sercami przenikniętymi Jedno w Drugie, podporządkowujecie się wszystkiemu, bo chcecie dać zadośćuczynienie za tych, którzy nie chcąc przezwyciężyć czułości rodziców i przyjaciół, zobowiązań i przyzwyczajeń, nie przykładają wagi do spełnienia Świętej Woli Boga i dojścia do stanu świętości do jakiej Bóg ich powołuje. Jakiż ból zadają Ci te dusze które usuwają ze swoich serc Miłość jaką chcesz im ofiarować i zadawalają się miłością stworzeń!

Moja uwielbiona Miłości, podczas gdy czynię zadośćuczynienie razem z Tobą, pozwól mi proszę pozostać z Twoją Matką, abym mogła Ją pocieszyć i podtrzymać w momencie gdy Ją opuszczasz; zaraz póżniej przyśpieszę moje kroki, i przyłączę się do Ciebie. Ale ku mojemu ogromnemu bólowi, widzę, że moja zrozpaczona Matka cała drży a żal Jej jest taki, że gdy chce pożegnać Swojego Syna, głos zamiera na Jej wargach i nie może wymówić ani słowa. Słania się nieomalże, i tylko jak na skrzydłach miłości płynie Jej szept, “Mój Synu, Mój Synu, błogosławię Cię! Jakie gorzkie jest to rozłączenie, bardziej okrutne niż jakakolwiek śmierć!” Żal odbiera Jej mowę i nie pozwala wymówić ani słowa!

Nieszczęsna Królowo, pozwól mi wesprzeć Cię, otrzeć Twoje łzy i ulżyć w Twej pełnej goryczy boleści. Moja Matko, nie pozostawię Cię samą, a Ty, proszę, weź mnie z Sobą i naucz mnie, w tych chwilach tak pełnych boleści dla Ciebie i dla Jezusa, tego co ja powinnam robić: jak Go bronić, jak czynić Mu zadośćuczynienie i jak Go pocieszyć, a jeśli zajdzie potrzeba, jak oddać moje życie, aby obronić Jego życie.

Nie, nie ruszę się spod Twojego płaszcza. Gdy będziesz chciała, to pofrunę do Jezusa i zaniosę Mu Twoją Miłość, Twoje uczucia i Twoje pocałunki razem z moimi. Położę je w każdej ranie, w każdej kropli Jego Krwi, w każdm bólu i zniewadze, tak więc gdy będzie czuł pocałunki i Miłość Swojej Matki, może Jego cierpienia zostaną złagodzone. Potem wrócę pod Twój płaszcz, i przyniosę Ci Jego pocałunki, aby ukoić Twoje przebite Serce. Moja Matko, moje serce mocno bije, pozwól mi pójść do Jezusa. Gdy całuję Twoje matczyne ręce, pobłogosław mnie tak, jak błogosławiłaś Jezusa i daj mi pozwolenie udania się do Niego.

Mój słodki Jezu, miłość pokazuje mi kierunek w jakim poszedłeś, przyłączam się więc do Ciebie gdy idziesz ulicami Jerozolimy ze swoimi umiłowanymi uczniami. Patrzę na Ciebie i widzę, jaki jeszcze jesteś blady. Słucham Twojego głosu, słodkiego, ale przepełnionego tak wielkim bólem, że łamie to serca Twoich uczniów i czują się załamani.

“Po raz ostatni”, mówisz, “idę samodzielnie tymi ulicami. Jutro będę nimi szedł związany i wleczony pośród tysiąca obelg.” I wskazując na miejsca, gdzie będziesz najciężej obrzucany obelgami i torturowany, mówisz dalej, “Moje życie tutaj na dole jest bliskie zachodu, dokładnie tak jak słońce, które teraz zachodzi, a jutro o tej godzinie już Mnie tu nie będzie... Ale tak jak słońce, wzejdę dnia trzeciego”.

Po Twoich słowach uczniowie robią się smutni i milczący, nie wiedzą co odpowiedzieć. A Ty dodajesz, “Odwagi, nie rozpaczajcie, nie opuszczę was, zawsze będę z wami. Ale dla dobra was wszystkich koniecznym jest abym umarł.”

Gdy to mówisz jesteś poruszony i drżącym głosem kontunuujesz wydawanie poleceń. A zanim zamkniesz za Sobą drzwi Wieczernika patrzysz na zachodzące słońce, które tak jak Twoje życie jest bliskie dogaśnięcia i ofiarowujesz Swoje kroki za tych, którzy znajdą się o zachodzie swojego życia. Dajesz im łaskę żeby mogli zagasić je w Tobie, czynisz też zadośćuczynienie za tych, którzy pomimo smutków i iluzji życia, uparcie nie będą chcieli podporządkować się Tobie.

Potem ponownie spoglądasz na Jerozolimę, ośrodek Twoich hojnych łask i szczególnego upodobania Twojego Serca, która w zamian przygotowuje Ci już Krzyż i ostrzy gwoździe w imię popełnienia bogobójstwa, a Ty drżysz, Twoje Serce pęka z bólu i płaczesz nad jej zgubą.

Refleksje i zalecenia

Jezus posłusznie rozstaje się ze Swoją Matką, nawet jeśli Jego najczulsze Serce przeżywa szok.

Czy sami jesteśmy gotowi poświęcic nawet najbardziej wzniosłe i święte uczucia dla wypełnienia Woli Bożej? (Zróbmy rachunek sumienia zwłaszcza pod kątem zrezygnowania z odczuwania Bożej Obecności oraz tkliwej modlitwy.)

Ostatnie kroki Jezusa nie zostały uczynione niepotrzebnie. Gloryfikował w nich Ojca i prosił o zbawinie dusz. Musimy złożyć w naszych działaniach te same intencje jakie złożył Jezus, to znaczy poświęcić samych siebie dla chwały Ojca i dla dobra dusz. Musimy również wyobrazić sobie, że składamy nasze kroki w krokach Jezusa Chrystusa. I tak jak Jezus Chrystus nie czynił ich niepotrzebnie, ale zamknąwszy w Swoich krokach kroki stworzeń czynił zadośćuczynienia za ich wszelkie błędne kroki, dla oddania chwały należnej Ojcu i przywrócenia życia wszystkim błędnym krokom stworzeń, aby mogły postępować drogą dobra, tak i my powinniśmy postępować tą samą drogą, składając nasze kroki w krokach Jesusa Chrystusa wraz z Jego własnymi intencjami.

Czy chodzimy po ulicy ubrani skromnie i statecznie, aby być przykładem dla innych? Gdy zasmucony Jezus szedł wraz z Apostołami, odzywał się do nich tylko od czasu do czasu, mówiąc im o nieuchronnie czekającej Go Męce. O czym my mówimy w naszych rozmowach?

Widząc Apostołów zasmuconych i zrozpaczonych, ukochany Jezus starał się ich pocieszyć. Czy my w naszych rozmowach staramy się złożyć intencje ulżenia Jezusowi Chrystusowi? Czy staramy się czynić je w Woli Boga, zaszczepiając w innych ducha Jezusa Chrystusa? Jezus udaje się do wieczernika. I my musimy zamknąć w akcie działania w Sercu Jezusa nasze myśli, uczucia, drgnienia serca, modlitwy, czyny, jedzenie i pracę. Postępując tak, nasze czyny nabędą pierwiastka boskiego. Jednakże ciężko jest nam stale o tym pamiętać, bo nasza dusza z trudnością zespala z Nim swoje akty w sposób nieprzerwany, dusza może zrównoważyć to pierwiastkiem swojej dobrej woli. Jesus będzie bardzo zadowolony. Stanie się czujnym strażnikiem każdej jej myśli, każdego słowa i każdego drgnienia serca. Otoczy się nimi na zewnątrz i wewnątrz Siebie, doglądając je z wielką miłością jako owoc dobrej woli stworzenia. Następnie, gdy dusza zespoli się z Nim i będzie czyniła swoje akty bezpośrednio z Jezusem, dobry Jezus będzie się czuł tak przyciągany przez tą duszę, że On Sam będzie robił razem z nią to co ona robi, przekształcając jej działanie w działanie boskie. Wszystko to jest następstwem Dobroci Boga, który wszystko bierze pod uwagę, i za wszystko wynagradza, nawet za maleńki akt w Woli Bożej, aby stworzenie nie zostało pozbawione żadnej ze swoich zasług.

O Życie moje i Wszystko co posiadam, niechaj Twoje kroki kierują mną i gdy stąpam po ziemi, niechaj moje myśli będą w Niebie!

Godzina Trzecia Od 7 do 8 wieczorem Wieczerza Starotestamentalna

O Jezu, przybyłeś z ukochanymi uczniami do wieczernika i zasiadasz wraz z nimi do wieczerzy. Jaką słodycz, jaką uprzejmość okazujesz całą swoją Osobą, zniżając się do spożycia po raz ostatni pożywienia. Wszystko jest w Tobie Miłością. Nawet i w tym akcie czynisz nie tylko zadośćuczynienie za grzechy obżarstwa, ale również upraszasz o uświęcenie pożywienia i tak jak jedzenie przemienia się w siłę, to Ty upraszasz dla nas o uświęcenie nawet w najbardziej podstawowych i prozaicznych rzeczach.

Jezu, moje życie, Twoje słodkie i bystre spojrzenie wydaje się przenikać wszystkich Apostołów i nawet gdy patrzysz na sposób w jaki jedzą, Twoje Serce boleje, bo widzisz drogich Ci Apostołów stale słabych i bezsilnych, zwłaszcza perfidnego Judasza, który jest już jedną nogą w piekle. I z głębin twojego Serca wydobywają się gorzkie słowa, “Och, jakiż sens ma przelewanie Mojej Krwi? Ta dusza tak bardzo przez ze Mnie obsypywana dobrodziejstwami - idzie na zatracenie!”

I spoglądasz na niego oczami jaśniejącymi światłem, jak gdybyś starał się dać mu do zrozumienia całe zło jakie uczyni. Ale Twoje Najwyższe Miłosierdzie pozwala Ci znieść ten ból, i nie okazujesz go nawet Swoim ukochanym Apostołom.

Gdy rozpaczasz nad Judaszem, widzisz po Swojej lewej stronie ukochanego ucznia Jana i Twoje Serce napełnia się radością, i to tak wielką, że nie mogąc ani chwili dłużej pomieścić w Sobie Miłości, przyciągasz go delikatnie do Siebie i pozwalasz mu położyć głowę na Twoim Sercu, dając mu zawczasu odczuć rozkoszy Raju.

W tej tak uroczystej godzinie, tych dwóch uczniów reprezentuje dwie postawy ludzi: potępionego i wybranego. Potępionym jest Judasz, który już odczuwa piekło w swoim sercu; wybranym jest Jan, który raduje się i znajduje w Tobie odpoczynek.

O moja słodka Dobroci, ja też staram się być blisko Ciebie i razem z Twoim ukochanym uczniem chcę położyć moją zmęczoną głowę na Twoim uwielbionym Sercu, błagając Cię, abyś mi dał odczuć rozkoszy Nieba już tu na ziemi, i tak, w zachwyceniu słodką harmonią Twojego Serca, ziemia już nie będzie dla mnie więcej ziemią, ale Niebem.

Ale pośród tych najsłodszych Boskich harmonii wyczuwam bolesne uderzenia wydobywające się z Twojego Serca; są one przeznaczone dla straconych dusz! O Jezu, litości, nie pozwól już więcej aby dusze szły na zatracenie. Spraw, aby uderzenia Twojego Serca przepływając przez stworzenia, pozwoliły im odczuć rytm życia Nieba, dokładnie tak, jak go odczuwa Twój ukochany uczeń Jan. I zachwyceni łagodnością i słodyczą Twojej Miłości, wszyscy podporządkują się Tobie.

Och Jezu, z głową złożoną na Twoim Sercu, proszę, daj także i mnie pożywienie jakie dałeś Apostołom, pożywienie Twojej Bożej Woli, pożywienie Miłości, pożywienie Bożego Słowa. Nie odmawiaj mi, O mój Jezu, tego pożywienia które tak bardzo chcesz mi dać aby móc we mnie ukształtować Swoje własne życie.

Moja słodka Dobroci, będąc tu blisko przy Tobie, widzę, że pożywienie które przyjmujesz wraz ze swoimi drogimi uczniami, nie jest niczym innym jak barankiem. Jest to symboliczny baranek. I tak jak ten baranek, który nie ma już w sobie sił witalnych, bo zostały strawione przez siłę ognia, tak i Ty, Mistyczny Baranek, dla stworzeń, pozwalasz na całkowite pochłonięcie Samego Siebie przez siłę Miłości. Nie zachowasz dla Siebie nawet jednej kropli Swojej Najdroższej Krwi, przelewając ją całą z Miłości dla nas.

Z tego co czynisz, O Jezu, nie ma nic, co nie miałoby odzwierciedlenia w Twojej najokrutnejszej Męce, bo jest ona zawsze obecną w Twoim umyśle i w Twoim Sercu. A to uczy mnie, że jeśli i ja zachowam pamięć o Twojej Męce w moim umyśle i w moim sercu, to Ty nigdy nie odmówisz mi pożywienia Twojej Miłości. Jak bardzo jestem Ci za to wdzięczna!

O mój Jezu, proszę, aby nie uszedł mojej uwadze ani jeden Twój akt, przy którym nie byłabym obecna i który nie miał by się przysłużyć dla przyniesienia mi specjalnego dobra. Dlatego modlę się do Ciebie, niech Twoja Męka będzie zawsze w moim umyśle, w moim sercu, w moich spojrzeniach, w moich krokach i w moich cierpieniach; tym sposobem, gdziekolwiek się odwrócę, zawsze będę mogła znaleźć Ciebie obecnego wewnątrz lub na zewnątrz mnie. I daj mi proszę łaskę, abym nigdy nie zapomniała tego co dla mnie zdziałałeś i co przecierpiałeś dla mnie. Niechaj będzie to magnesem przyciągającym całą moją istotę do Ciebie, magnesem, który nigdy nie pozwoli mi daleko oddalić się od Ciebie.

Refleksje i zalecenia

Zanim przyjmiemy pożywienie połączmy nasze intencje z intencjami uwielbionego i dobrego Jezusa wyobrażając sobie że usta Jezusa są w naszych ustach i że poruszamy nasz język i policzki razem z Nim. Postępując tak, nie tylko przyciągamy życie Jezusa Chrystusa w nasze, ale również przyłączymy się do Niego dla oddania Ojcu całkowitej chwały i uwielbienia, miłości, dziękczynienia i zadośćuczynienia, jakie Mu się należą od stworzeń, a które Jezus Chrystus ofiarował w akcie przyjęcia pożywienia. Wyobraźmy sobie również, że jesteśmy przy stole blisko Jezusa Chrystusa, że spoglądamy teraz na Niego, że modlimy się teraz do Niego aby zechciał podzielić się z nami kęsem jedzenia, że teraz dotykamy rąbka Jego płaszcza, teraz obserwujemy poruszanie Jego warg i Jego boskich oczu, a teraz zauważyliśmy gwałtowne zachmurzenie na Jego uwielbionej Twarzy na skutek wielkiego ogromu ludzkiej niewdzięczności.

Tak jak ukochany Jezus mówił o Swojej Męce podczas wieczerzy, i my, gdy przyjmujemy pożywienie, będziemy się zastanawiali nad tym, jak medytowaliśmy nad Godzinami Męki. Aniołowie oczekiwali na nasze słowa aby zgromadzić nasze modlitwy i nasze zadośćuczynienia i zanieść je do Ojca, aby tym sposobem przygasić sprawiedliwy gniew wywołany przez tak wiele zniewag zadawanych przez stworzenia - tak samo jak je nieśli gdy Jezus był na ziemi. I gdyśmy się modlili, czy możemy powiedzieć, że Aniołowie byli zadowoleni, że zachowywaliśmy się nabożnie i z powagą, mogli więc radośnie zanieść nasze modlitwy do Nieba jak zanosili modlitwy Jezusa? A może raczej byli zmartwieni?

Gdy zasmucony Jezus przyjmował pożywienie, był przerażony na myśl o zgubie Judasza i w Judaszu widział On wszystkie dusze które pójdą na zatracenie. Ponieważ zatracenie dusz jest największym z Jego cierpień i poniewaz niezdolnym jest do pomieszczenia ich w sobie, Jezus przyciągnął Jana do Siebie poszukując w Nim pocieszenia. W ten sam sposób my pozostaniemy zawsze blisko Niego, tak jak Jan, współczując Mu w Jego cierpieniach, dając Mu ulgę i umożliwiając Mu odpoczynek w naszym sercu. Uczyniwszy Jego ból naszym, będziemy się z Nim identyfikować aby poczuć uderzenia Bożego Serca przebitego na skutek straty dusz. Damy Mu nasze własne uderzenia serca, aby usunąc te przebicia, a w miejsce tych ran włożymy dusze które chcą iść na zatracenie, tym sposobem będą mogły się one nawrócić i dostąpić zbawienia.

Każde uderzenie Serca Jezusa jest jednym “Kocham cię” które rozbrzmiewa we wszystkich uderzeniach serc stworzeń, chce On bowiem zawrzeć ich wszystkich w Swoim Sercu aby w zamian móc otrzymać ich uderzenia serc. Ale nie wszyscy dają je ukochanemu Jezusowi i dlatego Jego uderzenie jest jak gdyby stłumione i zaprawione goryczą. Módlmy się do Jezusa, aby zespolił nasze uderzenia serca z Jego “Kocham cię”, aby nasze serca również mogły żyć życiem Jego Serca i rozbrzmiewając w uderzeniach serc stworzeń mogły je zmusić do powiedzenia, “Kocham Cię Jezu.” Nawet więcej, rozpłyńmy się w Nim a kochany Jezus pozwoli nam usłyszeć Jego “Kocham cię” które wypełnia Nieba i ziemię, krąży pośród Świętych i schodzi do Czyśćca. Do wszystkich serc stworzeń dociera to “Kocham cię”, nawet elementy czują nowe życie, a wszystko odczuwa tego efekty. Oddech Jezusa również jak gdyby był przyduszony na skutek zguby dusz. A my damy My nasz oddech miłości i przyniesiemy Mu ulgę, i biorąc w zamian Jego oddech, dotkniemy nim dusze, które oderwały się od ramion Jezusa, aby dać im życie bożego oddechu, tak więc zamiast uciekać, powrócą, i jeszcze silniej przylgną do Niego.

Gdy ból zawładnie nami i czujemy że nieomal nie możemy swobodnie oddychać, pomyślmy o Jezusie, Który zawiera oddech wszystkich stworzeń w Swoim oddechu. On również, gdy dusze idą na zatracenie, czuje jak gdyby ginął Mu oddech. Złóżmy więc nasz pełen bólu i znękany oddech w oddechu Jezusa dla przyniesienia Mu ulgi i pobiegnijmy z naszym bólem za grzesznikiem, abyśmy go mogli nakłonić do zamknięcia się w Sercu Jezusa.

Moje ukochane Dobro, niechaj mój oddech będzie nieprzerwanym krzykiem w każdym oddechu stworzenia, nakłaniając go do zawarcia swojego oddechu w Twoim.

Pierwsze słowo jakie ukochany Jezus wypowiedział na Krzyżu było słowem przebaczenia dla usprawiedliwienia wszystkich dusz przed Ojcem i dla przekształcenia sprawiedliwości w miłosierdzie. Oddamy Mu nasze akty dla usprawiedliwienia grzeszników, tak więc, poruszony naszymi przeprosinami może nie pozwolić ani jednej duszy więcej pójść do piekła. Zjednoczmy się z Nim jako strażnicy srec stworzeń, aby nikt nie mógł zrobić Mu krzywdy. Damy Mu możliwość upustu Jego Miłości przyzwalając na wszystko o czym dla nas zdecyduje - zimno, trudności, ciemności, zniewagi, pokusy, przeszkody, oszczerstwa, choroby i wszystko inne - uwalniając Go od tego wszystkiego co zadają Mu stworzenia. To nie tylko z powodu miłości Jezus szuka w duszach ujcia dla Samego Siebie. Wiele razy gdy czuje zimno innych stworzeń udaje się do duszy i daje jej odczuć Swoje zimno, aby znaleźć w niej uwolnienie dla Siebie. Gdy dusza to zaakceptuje, On poczuje uwolnienie od wszelkiego zimna stworzeń a to zimno stanie się strażnikiem dla duszy kogoś innego, sprawiając, że ukochany Jezus zacznie być kochanym.

Innym razem Jezus odczuwa zatwardziałość serc w Swoim własnym Sercu i niezdolny do pomieszczenia tego w Sobie, chce uwolnić się i przychodzi do nas. Dotyka nasze serce Swoim, powodując że uczestniczymy w Jego bólu. Czyniąc Jego ból naszym własnym, otoczymy nim serce grzesznika aby go zmiękczyć i móc przyprowadzić z powrotem do Jezusa.

Moje ukochane Dobro, cierpisz straszliwie z powodu zguby dusz i współczując Ci, stawiam do dyspozycji moją osobę. Wezmę Twój ból i ból grzeszników na sobie, Ty zostaniesz uwolniony, a grzesznicy przylgną do Ciebie.

O mój Jezu, proszę, niechaj cała moja istota rozpłynie się z miłości, abym mogła być nieustanną pomocą dla Ciebie i mogła uśmierzyć całą Twoją gorycz.


Cofnij

Hosted by www.Geocities.ws

1