Mistrzowski tytuł dla ŁKS - podsumowanie sezonu (1997/98)

W nowym sezonie ełkaesiacy liczyli, że zapowiedzi o włączeniu się do walki o mistrzostwo Polski, nie będą mżonką działaczy. Skład specjalnie się, nie wzmocnił, powrócił Saganowski, lecz jego forma była wielką niewiadomą. Przed sezonem jednak poczuliśmy jak mało znaczy przywiązanie piłkarzy do barw klubowych. Ulubieniec całęgo stadionu zawodnik, który podkreślał swoje przywiązanie do klubu, który sam przychodził do sektorów zajmowanych przez fanów ełkaesu, którego ojciec był jedną z największych gwiazd w historii ŁKSu, nagle zmienił klub. Mowa oczywiście o M.Terleckim . Nie dość tego, przeszedł do drużyny, której żaden kibic z Alei Unii nie darzy sympatią, zdecydował grać się w RTSie, licząc zapewne na wielkie sukcesy i pieniądze. No, cóż ani jedno ani drugie na razie się nie spełnia, a i forma jakby nie ta co dawniej. Tyle o tej przykrej sprawie, w zamian A.Ptak otrzymał pieniądze (tu bossowie RTS pokazali swoją"rzetelność") oraz Z.Wyciszkiewicza. Nie specjalne mocne to wydawały się wzmocnienia oczywiście pojawili się jeszcze Saullo, Hamlet i Rodrigo Carbone, ale kibice pamiętający jeszcze "popisy" Rodrigo Vieiro czy Ricardo, więc i tym razem spodziewali się podobnej gry. Tak wyglądała sytuacja przed sezonem 1997/98.

ŁKS - ZAGŁĘBIE LUBIN 1:0 (0:0)

Pierwszy mecz miał pokazać co drużyna potrafi , przeciwnik wydawał się wprost idealny na początek rundy, typowy przeciętniak ligowy, Zagłębie Lubin. Inauguracja nie wypadła okazale, nikłe jednobramkowe zwycięstwo po "złotym golu" Grzegorza Krysiaka , najgorsze bylo jednak to, że grający od 50 minuty z przewagą jednego zawodnika ŁKS po strzeleniu bramki dał się zepchnąć do obrony. Raziła słaba postawa najlepszego strzelca poprzedniego sezonu Mirka Trzeciaka , choć to po wykonywanym przez niego rzucie wolnym bramkę strzelił Krysiak.

GÓRNIK ZABRZE - ŁKS 3:1 (1:0)

Słabość ŁKSu w pełni pokazał następny mecz. Spoptkanie to byłó o tyle interesujący, że każdego dziwił skład w jakim wystąpiła łódzka drużyna. Gra Hamleta i Saulo okazała się całkowitą pomyłką(Saulo został wyrzucony w 33 minucie z boiska) dodatkowo nie popisał się rutyniarz Wyciszkiewicz i on również opuścił boisko. Górnik Zabrze pokazał, że boiskowa rzeczywistość a przedsezonowe przepowiednie to dwie różne sprawy. ŁKS Popisał się tym, że będąc w dziewiątkę potrafił strzelić bramkę.

ŁKS - WISŁA KRAKÓW 0:1 (0:0)

Kolejny mecz to beznadziejna gra piłkarzy i zasłużona porażka. Wszystkim przypomniał się ubiegły sezon, kiedy to ŁKS na początku przegrywał mecz za meczem, tyle tylko, że w zeszłym sezonie nie było nadzieji na lepszą grę a teraz była. Trzeba też pamiętać, że Wisła w rundzie jesiennej to była podrzędna drużyna, która broniła się przed spadkiem.

ODRA WODZISŁAW - ŁKS 1:2 (0:0)

W tym meczu ŁKS po raz pierwszy pokazał swój charakter jednak wtedy jeszcze nikomu nie śniło sie mistrzostwo Polski. Otóż Odra prowadziła 1:0 do 80 minuty kiedy to Kłos strzelił wyrównującego gola a 89 minucie Saganowski ustalił wynik meczu na 2:1.

ŁKS- RAKÓW CZĘSTOCHOWA 2:1 (1:1)

Początek meczu nie zapowiadał takiego emocjonującego meczu. Zwykla ligowa kopanina ale to Raków strzelił w 30 min. gola. Do przerwy udało się na szczęscie wyrównać. Natomiast po przerwie rozpoczęło sie ostre strzelanie. Na uznanie zasluguje postawa obrońców i bramkarza Rakowa. Na tym meczu był też najlepszy (według mnie) doping w mistrzowskim sezonie. Nikt nie żalował gardła...no i udało się w ostatnich minutach - karny i bramka Kłosa. 2:1 i gramy dalej.

RUCH CHORZÓW - ŁKS 0:2 (0:2)

Mecz z Ruchem to ważne zwycięstwo i pierwsza bramka w sezonie Wyciszkiewicza na 2:0 w 28 minucie. W tym momencie było po grze bowiem Niebiescy nie potrafili stwarzac groźnych sytuacji. Ten mecz pozwolił awansowac na drugie miejsce w tabeli. Praktycznie od tego momentu zaczęliśmy się liczyć w walce o mistrzostwo kraju.

ŁKS - POLONIA WARSZAWA 2:0 (0:0)

Dziwne, ale mecze z Polonią nie sprawiają zbyt wielkiej trudności naszym piłkarzom. Tak było i tym razem.

GROCLIN GRODZISK - ŁKS 0:0

Mimo lekkiej przewagi łodzian nie udało się ograc ambitnego beniaminka.

ŁKS - POGOŃ SZCZECIN 1:1 (1:0)

W tym meczu poprowadził ŁKS, nowy - stary trener Ryszard Polak. W 15 min. Kłos strzelił bramkę jednak nie udało się dociągnąc prowadzenia do końca. Remis nie skrzywdzi żadnej z drużyn.

STOMIL OLSZTYN - ŁKS 1:3 (1:2)

Tytuł w sprawozdaniu z tego meczu w "Przeglądzie Sportowym" brzmiał: "100 PROCENT SKUTECZNOSCI". Rzeczywiście, nasi wykorzystali prawie wszystkie stworzone sytuacje a szczęsliwymi zdobywcami bramek byli Saganowski, Rodrigo, Kłos. Był to też ważny mecz dla naszego trenera Ryszarda Polaka, który niedawno jeszcze tu pracował. Na szczęście Olsztynianie okazali się nad wyraz gościni.

ŁKS - PETROCHEMIA PŁOCK 5:0 (2:0)

Takie mecze swprawiają nam fanom niesamowitą radość. Fajnie, że nasza ekstraklasa jest tak rozbudowana bo zawsze znajdą się frajerzy, których można tyle ograć. Wynik odzwierciedla grę. Po dwie bramki zdobyli: Saganowski i Rodrigo oraz jedną "Nasz chuligan" Grzesiu Krysiak

ŁKS - GKS KATOWICE 0:0

Juz od wielu lat wiadomo, że mecze z Gieksą są nudne i bezbarwne i zazwyczaj bez bramek. Zeby wygrać trzeba sie nieźle napracować. Niestety tym razem też było remisowo.

AMICA WRONKI - ŁKS 0:1

Zwykły mecz o punkty a gola zdobył Rodrigo

LEGIA WARSZAWA - ŁKS 1:1 (0:1)

Mecze z Legią są zawsze wielkim wydarzeniem dla nas a ten miał szczególne znaczenie bowiem grala druga druzyna z trzecią. Przez pierwsze 30. min. przewaga ŁKSu nie podlegała dyskusji, Legia była całkowicie zaskoczona atakami ęłkaesiaków. Szalał Trzeciak i Carbone, efektem byłą bramka zdobyta przez Tomka Kłosa w 17 minucie. Legia ozywiła się w drugiej połowie, trudno jest zrozumieć dlaczego ŁKS nie wykorzystał możliwośći wygrania tego spotkania. Prawdą jest ,że Legia w drugiej połowi przycisnęła, strzelali Mięciel, Czereszewski. Gola wyrównującego strzelił Zeigbo. Końcówka znó należałą do ŁKS ,żal nie wykorzystanego rajdu Sagana. ŁKS był jednak z remisu zadowolony. Było tylko jedno ale, w meczu derbowym nie zagra Tomek Kłos,powód czwarta żółta kartka.

ŁKS - WIDZEW 2:3 (1:1)

Kolejny prestizowy mecz. Zainteresowana nim (jak zwykle) była cała Łódź (ŁKS) i pół Polski skąd nadciągnęło na derby około 4 tysięcy Widzewiaków. Pierwsza połowa była w miarę wyrównana. Natomiast po 15 minutach drugiej bylo 2:1 dla nas i nikt nie wierzył w to co się stało w ostatnim kwadransie. Niestety znów ujrzeliśmy slynny widzewski charakter. Najpierw w 74 min Szymkowiak a potem w 87 minucie Kobylański z wątpliwego karnego dokonali dzieła zniszczenia. Nieliczni wtedy pomysleli "ten sie smieje kto sie smieje ostatni" ( mieli racje na jesieni to my ŁKS zdobedziemy mistrza a oni nawet nie zagrają w INTERTOTO.

ŁKS - KSZO OSTROWIEC 3:0 (1:0)

Wynik zupełnie nie oddaje tego co działo się na boisku. KSZO broniło się madrze ale to my mielismy wiecej szczęścia. Bramki zdobyli: Sagan, Klos, Carbone

LECH POZNAŃ - ŁKS 1:0 (0:0)

Po meczu Bodzio W. powiedział: "Przykro, bowiem lechici stworzyli praktycznie jedną groźną sytuację i bezwzględnie ją wykorzystali. Przy innych strzałach nie miałem zadnych problemów, były to uderzenia z dystansu sygnalizowane. Gol padł po sytuacji sam na sam i trudno było cokolwiek zaradzić, choć przy odrobinie szczęscia mogłem to wybronić. Zabrakło centymetrów, szkoda mi jednego punktu"

ZAGŁEMBIE LUBIN - ŁKS 2:4 (0:0)

Pierwszy wiosenny mecz z Zaglembiem pokazal, że bedziemy liczyc sie w walce o mistrzostwo. Do ostatniej minuty drugiej polowy prowadzil Lubin 2:0. Na szczescie Carbone strzelil bramke do szatni. Po przerwie nastapila koncentrowa gra ŁKS a hat-trick Saganowskiego sprawił nam niesamowitą radość.

ŁKS - GÓRNIK ZABRZE 2:0 (0:0)

Pierwszy mecz w Łodzi na wiosne rozpocząl sie z 15 minutowym opóznieniem poniewaz przed meczem rozpadal sie snieg. Przemarznieci oglądalismy taki sobie mecz jednak pewnie wygrany 2:0

WISŁA KRAKÓW - ŁKS 1:0 (1:0)

Nie byl to mecz z Wislą lecz tak naprawdę z TELEFONICą, która z Wisly zrobila prawdziwy dreem-team. Dzieki temu Wisla wygrywala na wiosne ze wszystkimi i byla najlepszym, bezkonkurencyjnym zespolem tej rundy. My uleglismy tylko 0:1 a przeciez i zdarzaly sie Wisle pogromy i 6:0. Po meczu kolejna zmiana miejsc. Tym razem pierwszym trenerem zostą Marek Dziuba.

ŁKS - ODRA WODZISŁAW 2:0 (1:0)

Ten mecz to kolejna ligowa młócka. Nie popisał się nasz nowy nabytek Ariel Jakubowski, który zarobił czerwoną kartke. Mimo to i tak zanotowalismy trzy punkty i dwie bramki.

RAKÓW CZESTOCHOWA - ŁKS 0:1 (0:0)

Po meczu Marek dziuba powiedział:"Z Rakowem zawsze grało nam się ciężko, dlatego zwycięstwo cieszy. Gospodarze pokazali, iż potrafią byc grozni, przecież na początku zmusili Bogusia Wyparłe do maksymalnego wysiłku. Póżniej, po zdobyciu bramki, kontrowaliśmy grę."Tyle trener, który troche przesadził z tą kurtuazją, poniewaz Raków później przegrywał mecz za meczem a i w tym meczu nic nie pokazał.
Po tym meczu Saganowski miał groźny wypadek.

ŁKS - RUCH CHORZÓW 0:0

Kolejna twarda walka o punkty za to bez bramek.

POLONIA WARSZAWA - ŁKS 0:3 (0:1)

Wszyscy obawialismy się tego meczu bowiem Polonia u siebie była bardzo grożna i wygrywała z kim chciała. Co prawda zazwyczaj po 1:0 ale jednak wygrywała. Do meczu przystąpilismy osłabieni brakiem Sagana. Byliśmy za to świadkiem cudownej gry i przebudzenia Mirka Trzeciaka. Trzy bramki to wielka sztuka tym bardziej, że Polonia do tej pory była niezłym zespołem

ŁKS - GROCLIN GRODZISK 0:0

O takich meczach to mnie sie nie chce pisać.

POGOŃ SZCZECIN - ŁKS 1:2 (0:1)

Znowu błysnął Mirek Trzeciak, Wyciszkiewicz harował na całym boisku i tradycyjnie Darlington nie wykorzystał kilku sytuacji.

ŁKS - STOMIL OLSZTYN 3:1 (3:0)

Ze Stomilem zawsze gra nam się dobrze. Trenerzy zaufali Niżnikowi a ten strzelił dwa gole.

PETROCHEMIA PŁOCK - ŁKS 1:1 (0:1)

Dla Petry, która od strony kibicowskiej jest filją Widzewa, był to mecz derbowy. Nic dziwnego, że się postawili a szczególnie zależało na wyniku Podolskiemu, który grał kiedyś w ŁKS. No i im się niestety udało.

ŁKS - AMICA WRONKI 2:0 (0:0)

Pewne 2:0 po bramkach Kosa i Lenarta.

GKS KATOWICE - ŁKS 2:2 (0:2)

Zwycięstwo w tym meczu dawało nam praktycznie tytuł. Szybko objęliśmy prowadzenie 2:0. Niestety jak nasi piłkarze dowiedzieli się, że Widzew prowadzi z Legią dali sobie spokój i pozwolili sobie wbić dwa gole.

ŁKS - LEGIA WARSZAWA 3:0 ( 1:0)

ŁKS - Legia Warszawa 3:0 (1:0)
1:0 Kłos (3, Karny),
2:0 Trzeciak (68),
3:0 Niżnik (89).
Żółte kartki: Wyciszkiewicz (ŁKS),
Zieliński i Mosór (Legia).
Sędziował Krzysztof Słupik (Tarnów).
Widzów 18.000

Już dawno (nawet w ostatnich jesiennych derbach łódzkich) na trybunach stadionu ŁKS przy al. Unii nie zebrało się tylu sympatyków futbolu co na sobotnim spotkaniu ŁKS przeciwko Legii. To była atmosfera wielkiego spotkania. I nawet do zachowania widowni nie można mieć zastrzeżeń (zarówno kibiców ŁKS, jak i Legii), nie licząc, krótko trwających, wulgarnych przyśpiewek.
EXPRESS ILUSTROWANY

Powiedzieli po meczu:
- Dzięki "Expressowi" będziemy mieli mioodowy tydzień na Wyspach Kanaryjskich - powiedział uradowany Rafał Niżnik. - Takie nagrody dobrze wpływają na zawodników, jest to atrakcja i dla nas, i dla kibiców. Planowałem urlop albo u rodziców w Bieszczadach, albo nad morzem, ale teraz jedziemy na Wyspy Kanaryjskie!

Mirosław Trzeciak, autor drugiego gola: - Cieszę się, że wygraliśmy, bo sytuacja w tabeli mocno by się skomplikowała - mówił Mirosław Trzeciak. - Faul na mnie był ewidentny. Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu, bo najważniejszy mecz - z Widzewem - dopiero przed nami. To jest gra o wszystko. My gramy o mistrzostwo, Widzew o puchary. Nie myślimy o tytule, tylko o kolejnym ważnym meczu. Legia nie była groźna, jest bez formy. Mogliśmy wygrać jeszcze wyżej. Napastników rozlicza się z decydujących momentów. Kiedyś trener Jerzy Kopa uczył mnie, że mecz rozgrywa się w polach karnych, a nie w drugiej linii, czy w przewagach, bo na przewagi gra się w tenisa. My w meczu z Legią byliśmy lepsi w polach karnych i wygraliśmy. Zaczęliśmy jednak w takim dość eksperymentalnym ustawieniu. Nie chcę wywoływać złych reakcji, ale wydaje mi się, że jeśli Rodrigo trzy tygodnie nie trenował, to grać od początku nie powinien. Chcę zdobyć mistrza Polski i odejść z ŁKS. Niech łódzki klub ciągną inni, jest tutaj tylu zawodników. Jestem stary, nie jestem perspektywiczny. Nie chcę dokończyć żywota w ŁKS. Chciałbym ruszyć za chlebem, albo do jakiegoś niezłego klubu zachodniego, albo ruszyć bliżej domu.

Tomasz Kłos, autor pierwszego gola - Nie bałem się strzelać rzutu karnego - powiedział Tomasz Kłos. - To zwycięstwo przybliżyło nas do tytułu mistrzowskiego. To był bardzo ważny mecz, chociaż znów w środę przed nami kolejny szlagier z Widzewem. W meczu z Legią kryłem Kennetha Zeigbo, starałem się wykonywać polecenia trenera i chyba nie zawiodłem.

Marek Dziuba, trener ŁKS: - Mecz nie był pięknym widowiskiem piłkarskim, ale cieszy mnie zwycięstwo. Dzisiejszy sukces zbliżył nas poważnie do zdobycia tytułu mistrza Polski. Jeżeli osiągniemy ten cel to wykonamy plan ponad normę. Przed rozpoczęciem obecnej edycji rozgrywek marzyliśmy tylko o tym, aby zakwalifikować się do Pucharu UEFA, być trzecią siłą I ligi, obok Widzewa i Legii. Zostaliśmy nieoczekiwanie samodzielnymi liderami i zrobimy wszystko, aby tę pozycję utrzymać do końca.
Na nasz obecny sukces składa się nie tylko dobra, poparta ogromną ambicją, gra piłkarzy, ale także stabilna w klubie sytuacja organizacyjno - finansowa. Omijają nas też groźne kontuzje, wyłączając wypadek Marka Saganowskiego. Moim zdaniem, sędzia słusznie podyktował rzut karny za ewidentny faul na Mirosławie Trzeciaku.

WIDZEW - ŁKS 0:0

Mecz ten od strony piłkarskiej niewiele wniósł do futbolu. Za to wiele ciekawego działo się na trybunach, ale ponieważ, jest to podsumowanie piłkarskie, więc o tym ani słowa

KSZO OSTROWIEC - ŁKS 0:1 (0:0)

Ponieważ w Historii, którą napisałem zamieściłem obszerne fragmenty z z "Przeglądu Sportowego" z roku 1958 r. , z okazji zdobycia mistrzostwa Polski, także i teraz zamieszczam podobne gazetowe relacje, tym razem z "EXPRESU"

KSZO Ostrowiec - ŁKS 0:1 (0:0)
0:1 - Wieszczycki (52).
Sędziował Stanisław Grzesiczek (Katowice).
Widzów 7 tys.
Żółta kartka: Niżnik (ŁKS ).

Tak jak przewidywaliśmy, mecz z KSZO Ostrowiec nie był dla piłkarzy ŁKS spacerkiem. Drużyna gospodarzy, która już wcześniej pożegnała się z piłkarską ekstraklasą postawiła liderowi tabeli bardzo trudne warunki walki. Ba, okresami spadkowicze byli stroną dominującą na boisku. "Tak dobrze grającej drużyny KSZO na własnym boisku w tym sezonie jeszcze nie oglądałem - powiedział siedzący obok nas na trybunie kibic miejscowej drużyny. Szkoda tylko, że nadal nie umieją celnie strzelać".
Rzeczywiście, skuteczność strzelecka ostrowieckiej drużyny pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Inna sprawa, że zaporą nie do pokonania okazał się łódzki bramkarz Bogusław Wyparło. To on wybronił w kapitalny sposób, już do przerwy, strzały Lasockiego (15 i 41 min.), Żelazowskiego (31) i Stokowca (32). Spore zagrożenie na przedpolu łodzian było wynikiem nie najlepszej gry, z wyjątkiem Nigeryjczyka Darlingtona, ich drugiej linii, której błędy z wielkim wysiłkiem musieli naprawiać obrońcy.
Druga odsłona meczu miała już charakter bardziej wyrównany. ŁKS kontrolował, jak to się mówi, przebieg wydarzeń na boisku, starając się wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję do przeprowadzania szybkich kontrataków. I w 52 min. Darlington wspaniałym rajdem lewą stroną boiska wypracował dogodną pozycję strzelecką Tomaszowi Wieszczyckiemu. Ten szansy nie zmarnował, zmuszając do kapitulacji świetnie spisującego się do tej pory w bramce Janusza Jojkę.
Po utracie gola gospodarze z podwójnym animuszem rzucili się do odrobienia poniesionej straty. Okazję na doprowadzenie do wyrówniania mieli Nicoń, Job i Stokowiec, ale nie potrafili tego wykorzystać, ponieważ na przeszkodzie do osiągnięcia celu stawali dobrze dysponowani w tym dniu defensorzy ŁKS na czele z Bogusławem Wyparłą.
ŁKS po zdobyciu bramki nastawiał się przede wszystkim na utrzymaniu korzystnego dla siebie wyniku. Od czasu do czasu siał zamieszanie na przedpolu rywala, ale w zasadzie nie zdołał wypracować sobie klarownych, stuprocentowych, sytuacji do podwyższenia wyniku. Piłkarze KSZO zagrali, zdaniem miejscowych kibiców, najlepszy mecz w sezonie. I dlatego, mimo spadku do II ligi, pożegnały ich, po zakończonym meczu, gromkie oklaski ostrowieckiej publiczności.
Trzeba tutaj podkreślić, że kibice KSZO przyjęli porażkę swej drużyny z godnością, nie szczędząc również braw piłkarzom ŁKS z okazji zdobycia przez nich tytułu mistrza Polski. Takiej postawy kibiców życzyć by sobie należało na wszystkich stadionach piłkarskich Polski. (m. st.)

Triumf po 40 latach
Połączyliśmy się wczoraj telefonicznie z Adelajdą w Australii, gdzie od kilkudziesięciu lat mieszka na stałe b. bramkarz ŁKS, mistrza Polski z 1958 r. Henryk Szczurzyński. Telefon odebrała jego żona, Róża, b. wyśmienita koszykarka ŁKS." Co, ŁKS Mistrzem Polski!, bardzo się z tego cieszę, ale już oddaję słuchawkę Heniowi.
- Michał, ale sprawiłeś mi radochę tym ttelefonem - mówi Henryk Szczurzyński. Dziś w nocy słuchałem Polskiego Radia w Australii, gdzie mówiono, że ważą się jeszcze losy tytułu mistrza Polski w piłce nożnej. Wybacz Michał, że płaczę, ale to jest jeden z najbardziej szczęśliwych dni w moim życiu. Gratuluję serdecznie moim młodszym kolegom, że po 40 latach nawiązali do najchlubniejszej tradycji w historii mego ukochanego ŁKS. Szczególne podziękowanie chciałbym złożyć Bogusławowi Wyparle, który, jak się orientuję, należy dziś do najlepszych bramkarzy w Polsce i, który, jak powiadasz, ma największe szanse, aby zdobyć w tym sezonie "Złote Buty" redakcji "Expressu Ilustrowanego".
Żałuję wielce, że nie mogę osobiście fetować w Łodzi tego wspaniałego sukcesu ŁKS. Miałbym wtedy okazję, aby uścisnąć prawicę panu Antoniemu Ptakowi, prezesowi, dzięki któremu piłkarze ŁKS są znów mistrzami Polski. Ten gest podziękowania złoży z pewnością w moim imieniu mój serdeczny przyjaciel Kazio Kowalec, z którym wspólnie zdobywaliśmy tytuł mistrza Polski przed 40 laty, a który obecnie powrócił na stałe z Australii do Łodzi.
Prosiłbym bardzo, aby za pośrednictwem "Expressu Ilustrowanego" przekazać ode mnie życzenia wszelkiej pomyślności, tak w życiu sportowym, jak i osobistym, działaczom, trenerom i wszystkim sportowcom ŁKS z okazji jubileuszu 90-lecia istnienia tego wielce zasłużonego, wspaniałego klubu, jakim jest ŁKS. (m. st.)

Powiedzieli po meczu:
Rafał Pawlak, kapitan ŁKS: - Zawsze marzyłem o tym, aby zdobyć z ŁKS tytuł mistrza Polski. To coś wspaniałego trudnego do opisania w tak podniosłym nastroju.
Witold Bendkowski: - Przyznaję szczerze, że nie śniło mi się nawet, że w tym roku zdobędziemy tak cenne trofeum, chociaż podczas pobytu na zgrupowaniu na Cyprze stawiałem w ankiecie "Expressu", że zostaniemy mistrzem Polski. To największe osiągnięcie w mej karierze piłkarskiej. Z tym większą satysfakcją będę mógł pójść w przyszłości na piłkarską emeryturę.
Grzegorz Krysiak: - Powiedziałem panu przed kilku miesiącami, że nie jest dla mnie istotne to czy będę występować w podstawowym składzie ŁKS . Istotne było zdobycie przez naszą drużynę tytułu mistrza Polski. Cieszę się ogromnie z tego, że miałem w tym sukcesie swój skromny współudział.
Tomasz Wieszczycki: - Jestem dzisiaj najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. To moja drużyna, w której się wychowałem, sięgnęła po tytuł mistrza Polski. Radość dla mnie podwójna, ponieważ zdobyłem bramkę, która przesądziła o naszym końcowym sukcesie. Tomasz Kłos: - Nawet mi się nie marzyło, kiedy rozpoczynałem naukę gry w piłkę nożną w zgierskim Borucie, że będę kiedyś mistrzem Polski i reprezentantem kraju. Jestem po prostu szczęśliwy.
Marek Saganowski: - Żałuję, że tylko z trybun mogłem oklaskiwać dzisiejszy sukces mej drużyny, klubu, z którym jestem związany od wczesnego dzieciństwa. Cieszę się jednak z tego, że swoją grą, przed wypadkiem, przyczyniłem się w jakimś tam stopniu do obecnego sukcesu.

Zdaniem trenerów
Jan Makowiecki, trener KSZO: - Serdecznie gratuluję zdobycia przez piłkarzy ŁKS tytułu mistrza Polski. Myśmy rozegrali jedno z najlepszych spotkań w tej edycji mistrzostw I ligi. Gdyby Żelazowski wykorzystał, już do przerwy, jedną z wyśmienitych okazji do zdobycia bramki, przebieg meczu mógłby być dla nas bardziej korzystny. Nie chcę przez to powiedzieć, że ŁKS zszedłby z boiska pokonany. To wartościowy zespół, który zasłużenie wywalczył tytuł mistrza Polski.
Marek Dziuba, trener ŁKS: - Nie był to najlepszy mecz w wykonaniu naszej drużyny. Ale liczy się zwycięstwo, które dało nam po 40 latach po raz drugi tytuł mistrza Polski. Jako piłkarz, grając w ŁKS, nigdy nie osiągnąłem takiego sukcesu. Cieszę się więc niejako podwójnie ze zdobycia tytułu mistrza Polski. Jestem pełen uznania dla miejscowych kibiców. Życzę KSZO, aby szybko wróciło do I ligi.

ŁKS - LECH POZNAŃ 0:2 (0:2)

Trzeba powiedzieć jedno, nasi piłkarze ten mecz całkowicie odpuścili. Nikt się tym nie przejął ponieważ wszyscy cieszyliśmy się z MISTRZOWSKIEGO TYTUŁU. Mamy nadzieję, że na następne nie będziemy czekać, następnych 40 lat.

1