W związku z publikacją na portalu "Lewica bez cenzury" artykułu Jacka Hugo-Badera "Ostatni komuniści" Od redaktorów "Samorządności Robotniczej": "Po przeczytaniu artykułu <<Ostatni komuniści>> w <<Gazecie Wyborczej>> zrozumiałem kim są członkowie Grupy Samorządności Robotniczej. Od czasu, gdy mam więcej okazji do uprawiania polityki, prowincjonalnej zresztą, interesuje mnie, czy pozostało coś z tamtych lat - walk i ideologii komunistycznej. Uważam się za człowieka lewicy, ale nigdy nie miałem okazji spotkać ludzi, dla których idee nie stały się szczebelkami do kariery i korzyści materialnych" (z listu od Czytelnika). Ocena publikacji z G.W. nie jest jednak aż tak jednoznaczna. Naszym zdaniem,, wymaga ona, delikatnie mówiąc, sprostowania. <<Gazeta Wyborcza>>, która podobno jako jedyna publikuje wszystkie sprostowania, tym razem jednak uczyniła wyjątek (...). Poniżej publikujemy sprostowanie za "Samorządnością Robotniczą", nr 15, przedwiośnie 1996 , s. 22-23..
"OSTATNI BĘDĄ PIERWSZYMI"
"Powinienem i chcę podziękować <<Gazecie Wyborczej>> i Jackowi Hugo-Baderowi za
uzupełnienie mapy politycznej Polski o lewicę rewolucyjną, w dodatku w
polifonicznym wydaniu ("Ostatni komuniści", Gazeta z 23-26 grudnia 1995 r.).
Artykułem tym redakcja przyczyniła się do krystalizacji poglądów i
przejrzystości podziałów politycznych. Czas nareszcie skończyć z mitem monopolu
SLD na lewicy, który podobno wypełnia mapę polityczną Polski do centrum
włącznie. Stąd - jałowe twierdzenie, że wolne miejsca są tylko na prawicy.
Szkoda wszakże, że Jacek Hugo-Bader nie ustrzegł się w swoim artykule przed
schematyzmem i uproszczeniami. Nie pasuje do <<Gazety Wyborczej>> teza o
niepolskim charakterze lewicy - na szczęście zaznaczona w artykule marginalnie.
Gwoli wyjaśnienia pewnych niedociągnięć redakcyjnych muszę sprostować. Nie
jestem syndykalistą (opinia prof. Jarosława Ładosza nie jest w tej sprawie
miarodajna). Nieprawdą jest, że <<chcemy przesunięcia na lewo>>. Chcemy znacznie
więcej, nie przypadkiem jesteśmy lewicą rewolucyjną. Nie jestem również
<<urzeczony komunizmem>>. Rewolucję <<otrzymałem w spadku>>, odziedziczyłem.
Historia to również ciągłość i tradycja rodzinna. Trwa - nawet jeśli zostanie
zerwana w wyniku represji.
Nie wszystkie procesy historyczne przebiegają pokojowo. Nie znaczy to jednak, że
ni stąd, ni zowąd <<weźmiemy broń do ręki>>. Życzę autorowi więcej realizmu i
poczucia rzeczywistości. Któż w Polsce słyszał o Grupie Samorządności
Robotniczej, mimo że na scenie politycznej jesteśmy nie od dziś? GSR nigdy nie
była organizacją "zadymiarską", a jednak miała swoje sukcesy i porażki. Cóż,
<<cicha woda brzegi rwie>>. Nie każdy rewolucjonista to dynamitarda.
W ostatnim numerze <<Samorządności Robotniczej>> zaznaczyliśmy: <<Tym, czego
trzeba dzisiaj lewicy nie są, oczywiście, ideologiczne kanonady, dumne, lecz
puste wymachiwanie rewolucyjnymi sztandarami, lecz analiza tendencji obecnych we
współczesnym świecie>>. Nie zastąpi to pracy wśród robotników, w związkach
zawodowych i walki bieżącej. Bez tego byłby to jednak jałowy wysiłek.
Życie i historia są o wiele bardziej skomplikowane niż świat przedstawiony przez
Hugo-Badera. Dziad mój, Jerzy Czeszejko-Sochacki, był nie tylko działaczem
Komunistycznej Partii Polski. Miał za sobą chlubne karty młodzieżowej
organizacji niepodległościowej <<Wyzwolenie>>, w studenckiej organizacji
<<Odrodzenie>>, staż w PPS-Frakcja Rewolucyjna i wpływową pozycję w PPS
(Sekretarz Centralnego Komitetu Wykonawczego w czasach przełomu). Był również
jednym z liderów ruchu komunistycznego i KPP, która na przekór twierdzeniu prof.
Ludwika Hassa miała w swoich szeregach wielu przyzwoitych ludzi i płomiennych
rewolucjonistów.
<<Ślad rosyjski>> w moim życiorysie należy uzupełnić o historię rodziny w
szerokim rozumieniu tego słowa. Mój dziadek miał trzech braci. Najstarszy,
członek SDKPiL, a następnie partii bolszewickiej, zginął pod koniec lat
trzydziestych przy okazji likwidacji przez Stalina ukraińskich komunistów.
Najmłodszy z braci, polski oficer poległ w 1920 r. Ostatni, również oficer,
zginął w Katyniu. Rosji, jak widać, nie mogło zabraknąć.
Po co więc warszawskie ZOO mylić z moskiewskim, polską telewizję z rosyjską,
ludzi z Kresów i obozów stalinowskich traktować jak odszczepieńców?
Nie mogę narzekać - na tle zarysowanych przez Jacka Hugo-Badera sylwetek Ludwika
Hassa i Zygmunta Najdowskiego wypadłem wystrzałowo... jak wystrzał z <<Aurory>>.
Nieprawdą jest jednak, że współpracowałem z tygodnikiem <<Rzeczywistość>>. Dla
Marka Rapackiego nie ma istotnej różnicy między wrocławskimi <<Sprawami i
Ludźmi>>, których byłem przez jakiś czas korespondentem (za wstawiennictwem
prof. Hassa), a <<Rzeczywistością>>. Dla mnie różnica jest zasadnicza.
Muszę dodać, że nie publikowałem artykułów w <<Walce Klas>>, nie pisałem do <<CDN
- Głos Wolnego Robotnika>>. Debiutowaałem w 1980 r. w solidarnościowej
<<Niezależności>> oraz w <<Nowej Gazecie Mazowieckiej>> (pismo Ośrodka Pracy
Politycznej <<Sigma>> Uniwersytetu Warszawskiego).
Po wprowadzeniu stanu wojennego wydawałem pismo <<Równość>> i szereg efemeryd
(część z nich wymieniono w artykule). Tuż przed <<Okrągłym Stołem>>, wraz z
Markiem Rapackim i członkami PPS-u stworzyliśmy pisemko <<Strajk>>. Mam wiele
zastrzeżeń do kolegów z MRKS-u, ale nigdy nie uważałem ich za złodziei. Nic mi
przecież nie ukradli.
Po <<Okrągłym Stole>>, oprócz biuletynów i gazetek związkowych, współredagowałem
pisma: <<Tygodnik Antyrządowy>> i <<Magazyn Antyrządowy>>. Do dziś współtworzę
<<Samorządność Robotniczą>>.
Trzymajmy się więc faktów. Przypisany mi cytat z biuletynu <<W Poprzek>> jest
pióra Roberta D., nie jest zatem charakterystyczny dla mojego temperamentu
publicystycznego.
I jeszcze jedno.
Rodzina moja do Polski przyjechała na specjalne zaproszenie Przewodniczącego
Rady Państwa, Edwarda Ochaba. Repatriantom przydzielono standardowe mieszkania
kwaterunkowe (20 i 50 m2). Babcia, a później ojciec, otrzymali renty partyjne. A
tak na marginesie - ojciec odmówił przyjęcia w spadku po pierwszej żonie Jerzego
Czeszejki-Sochackiego, Jadwidze Sochackiej, członkini PPS i czołowej działaczce
ruchu spółdzielczego, dwóch willi bliźniaczek. Babcia ponadto dostała
280-metrową działkę pracowniczą i miejsce na Cmentarzu Komunalnym, w Alei
Zasłużonych. Na pogrzebie nie było pocztu sztandarowego. Za to służba
bezpieczeństwa zrobiła gruntowna rewizję w kawalerce babci. Po kilkutygodniowym
grzebaniu w papierach zlikwidowano część archiwum i materiałów wspomnieniowych.
Rehabilitacja naszego dziadka pozostała w wyłącznej gestii rodziny. Jerzy
Czeszejko-Sochacki zginął jako jeden z pierwszych, zrehabilitowany został jako
ostatni, grubo po terminie. Dla mojego ojca były to decydujące lata...
W Polsce, o KPP zaczęto mówić poważnie dopiero po śmierci Stalina. Ukazał się
kwartalnik <<Z Pola Walki>>, w którym zamieszczono biografie i bibliografie
rewolucjonistów pogrzebanych przez Stalina.
Materiałom tym można wiele zarzucić - nie obyło się bez <<nadzoru naukowego>>
PZPR i cenzury. Było to jednak przełom <<czasu odwilży>>. Z <<odwilżą>>
nieuchronnie kojarzy się nazwisko Chruszczowa. Wybaczcie mojemu ojcu, że
zachował wycinek gazety ze zdjęciem Nikity.
Na ostatek: być może, klęskę osobistą poniósł Zygmunt Najdowski, choć pokrewna
jemu formacja w Rosji wygrała właśnie wybory, a jego kolega z koalicji został
prezydentem Polski.
To prawda, że Ludwik Hass ma niewielu następców. Faktem jest, że formacja lewicy
rewolucyjnej, rozbita w latach trzydziestych, odradza się po 1980 r. na przekór
wszystkim i w poprzek dotychczasowych podziałów.
Nieprawdą jest, że prasa nasza nie znajduje czytelników, choć grono odbiorców
nieporównywalne jest do <<Gazety Wyborczej>> czy też <<Trybuny>>. Mamy jednak,
jak wykazał Jacek Hugo-Bader, swój udział w walce z systemem biurokratycznym
(PZPR) i tym, co nam dano w zamian. Wystarczy wspomnieć szczerą wypowiedź
Mieczysława Franciszka Rakowskiego (premiera i ostatniego pierwszego sekretarza
PZPR), przytoczoną w artykule. Za to stokrotne dzięki <<Gazecie Wyborczej>> i
Jackowi.
Włodek Bratkowski
P.S. Nie należy demonizować mojej osoby. Nie oddałem swoich dzieci do przytułku,
jak to uczynił J.J. Rousseau (obie córki uczą się dobrze w liceach). Nie biję
dzieci - podobnie jak Tymiński, któremu zarzut taki stawiano publicznie. Nie
jestem absolwentem Liceum im. Hoffmanowej, ani namaszczonym kandydatem na
prezydenta. Mam jednak wyższe wykształcenie i tytuł magistra.
Nie gotuję ojcu obiadów, nie hoduję warzyw i nie jem robaczywych grzybów (choć
nie jestem, jak Kwaśniewski, wegetarianinem), nie łapię niewymiarowych ryb. Może
jestem płomiennym i żarliwym rewolucjonistą - na pewno jestem zapalonym
wędkarzem. Moim zdaniem, w obu przypadkach konieczna jest wytrwałość i
cierpliwość... do czasu wspaniałych brań!"
*
Ciąg dalszy nastąpi
Redakcja "Samorządności Robotniczej" opublikowała tekst sprostowania złożonego
do "Gazety Wyborczej" bez komentarza. Dziś, po upływie 8 lat od ukazania się
tekstu "Ostatni komuniści" w "Gazecie Wyborczej", po jego reedycji na portalu
"Lewica bez cenzury", komentarz taki jest ze wszech miar uzasadniony. Ciąg
dalszy zatem nastąpi.
9 kwietnia 2003 r.