Publikujemy tekst dotyczący polskich antyglobalistów, którzy pojechali do Pragi, protestować przeciw MFW. Tekst ten ukazał się 14 listopada 2000 w Rzeczpospolitej.


PAWEŁ RESZKA

PORTRETY ANTYGLOBALISTÓW
"Pokażmy kapitalistom, co o nich myślimy."

Wiadomości z gorszego świata



Andrzej ma trzydzieści jeden lat i może uchodzić za starszego pana wśród polskich anarchistów.

 

Z policją starli się przed trzynastą. W powietrzu fruwały brukowce. Unosił się gaz łzawiący i dym z petard. Dziewczyny z opaskami Czerwonego Krzyża udzielały pomocy rannym. - To wyglądało jak średniowieczna bitwa. Werble zaczęły mocniej grać. Chorągwie ruszyły i starły się ze sobą - mówi Mariusz, dwudziestotrzyletni student prawa. Co kandydat na adwokata robił w Pradze i czego szukały tam tysiące innych ludzi?


Globalizacja jest takim słowem, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Jedni będą mówili o usuwaniu barier wolnego handlu, promowaniu konkurencji i obniżaniu ceny dóbr konsumpcyjnych. W głosie innych pojawi się strach przed wszechwładzą wielkich korporacji wyłączonych spod demokratycznej kontroli. Ktoś doda, że globalizacja to podłe żarcie z McDonalda. Zaraz pojawi się kontrargument, że globalizacja to także Internet, z którego dobrodziejstwa korzystają wszyscy - od szefów Banku Światowego do anarchistów, którzy ich bardzo nie lubią.

Do grudnia 1999 roku dyskusja na temat globalizacji toczyła się ospale i kulturalnie. Przełomem było Seattle - tam antyglobaliści pobili się z policją, by zablokować szczyt Światowej Organizacji Handlu. Straty z powodu zamieszek obliczono na dziewięć milionów dolarów. Potem nadeszły kolejne szczyty (na przykład w kwietniu 2000 roku w Waszyngtonie szczyt MFW i Banku Światowego), przy których "dyskusja" odbyła się na ulicy. Wszystko działo się jednak daleko. Dla nas przełom nastąpił we wrześniu w Pradze - tu walczyły setki młodych ludzi z naszego kraju. Trudno uwierzyć, że chodziło im o Wielostronny Układ na temat Inwestycji, stosunki handlowe Stanów Zjednoczonych Ameryki z Chińską Republiką Ludową czy o zwiększenie kompetencji Międzynarodowej Organizacji Pracy.

Piotrek z Thomsona

Socjolog Kazimierz Krzysztofek pisał w "Rzeczpospolitej", że globalizację z każdego punktu globu widać inaczej. Stąd, gdzie żyje Piotrek, widok nie jest najweselszy. Odrapana kamienica w centrum Warszawy. Mieszkanie rodziców, w którym panuje jeszcze poranny nieporządek. Chłopak ma dwadzieścia jeden lat, jest anarchistą i pracuje na taśmie w zakładach telewizyjnych Thomsona. Wczoraj wieczorem wrócił z popołudniowej zmiany, dziś na czternastą znów do pracy. Spodziewał się, że rozmowa z dziennikarzem zajmie mu większą część wolnego czasu. Chyba dlatego bez ogródek zaproponował przed porannym spotkaniem: - Możesz przynieść piwo.

Jego opowieść o wydarzeniach w Pradze trochę przypomina komiks. Jedni byli źli - policja, drudzy dobrzy - demonstranci, oczywiście. Przez chwilę można zapomnieć, iż chodziło o prawdziwe kamienie, pałki, gazy i armatki wodne albo pomyśleć, że każda z biorących w zadymie postaci miała niejedno życie, jak w grze komputerowej.

- Szliśmy w niebieskiej grupie, o której byyło wiadomo, że będzie walczyć z policją. Oprócz nas była jeszcze grupa żółta, a w niej sporo związkowców, i różowa - pokojowa, karnawałowa. Na początku atmosfera pikniku. Dopiero gdy byliśmy około pięciuset metrów od centrum kongresowego, trafiliśmy na blokadę policyjną.

Piotr opowiada, jak w stronę policji leciały koktajle Mołotowa i bruk. Policja odpowiedziała pałkami, gazem i kamieniami. Potem mówi, jak bokiem przedarł się do centrum:

- Wychodził akurat jakiś Japończyk, chyba bbiznesmen, i dostał kamieniem. Tak samo jak kilku policjantów, którzy - nie wiedzieć czemu - stali bez tarcz i hełmów. Potem sami demonstranci powstrzymali mnie przed dalszym rzucaniem.

Po drodze rozbili kilka samochodów, "ale tych droższych, na przykład tico zostało oszczędzone".

Piotr trafił do aresztu, ale na szczęście go wypuścili.

- Napatrzyłem się tylko na brutalność policcji. Bili, kopali kogo popadnie. Była to ewidentna zemsta.

Kiedy go pytam, po co pojechał do Pragi, odpowiada bez zastanowienia: "Zaprotestować przeciw rządom wielkich korporacji, które uzależniają finansowo biedne kraje i wspierają dyktatury". Problem w tym, że sam pracuje w międzynarodowej firmie. Tyle że nie jest z tego zadowolony. Praca przy taśmie, system trzyzmianowy, niedziele i święta, ciągły nadzór kamer wideo i, co gorsza, wciąż powracające pogłoski, że mogą być zwolnienia.

- Pewnie przeniosą produkcję gdzieś, gdzie siła robocza jest jeszcze tańsza.

Maciek z innego świata

Maciek ma dwadzieścia trzy lata i powód do dumy. Podczas demonstracji został ranny. Dostał czymś w oko, stracił przytomność i trafił do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu. Potem cichaczem uciekł stamtąd, żeby nie wpaść w ręce policji.

Żyje inaczej niż my wszyscy. Jest członkiem kolektywu "Rozbrat" w Poznaniu. To takie urzeczywistnienie idei anarchistycznych: około dwudziestu osób żyje w samowolnie zajętym budynku.

- Firma, która była właścicielem, splajtowaała. Potem przejął to bank. Nie interesował się jednak tą nieruchomością. Dlatego mieliśmy absolutne prawo, żeby ją przejąć.

"Rozbrat" działa już sześć lat, jak na taką grupę bardzo długo. Inne były szybko przeganiane przez właścicieli, neofaszystów albo po prostu ich członkom nie starczało zapału.

Maciek dużo mówi o konieczności samoorganizacji społeczeństwa i wyrwaniu się z czegoś, co można określić chorobą konsumpcyjną.

- Sam nie jestem podatny na reklamę, mam niiewielkie potrzeby - dodaje. Był na politologii, ale nie udało mu się skończyć studiów. Nie wiadomo, czy uniwersytet, czy życie go uwrażliwiło, ale trzeba przyznać, że jest wrażliwy. Jak z rękawa sypie przykładami niesprawiedliwości społecznej:

- Kobiety przed przyjęciem do pracy muszą pprzedstawić test ciążowy i obiecać, że nie zamierzają mieć dzieci. To chore. A ostatnio blokowałem eksmisję. Rodzina z pięciorgiem dzieci.

- Zgadnij, ile mieli zadłużenia? Dwa tysiącce złotych! Tyle to niektórzy ludzie wydają na obiad.

Studenci lewicujący

Studenci: Mariusz - prawo, Maciej - socjologia, Patryk - geologia. Mariusz chciałby być adwokatem.

- Niekoniecznie muszę być burżujem. Mogę reeprezentować pracowników przed sądem!

Maciej chciałby być nauczycielem. Marzy o zostaniu na Uniwersytecie Warszawskim. Wie, że ani naukowcy, ani nauczyciele nie są bogaczami. A Patryk jeszcze nie wie dokładnie, co będzie robił, ale pewnie "pukał młotkiem w skałę". Żaden nie ma ambicji politycznych.

Wraz z innymi wyruszyli dwoma autokarami do Pragi. Oni to młodzieżówka PPS. Obok młodzieżowa Unia Pracy, Pracownicza Demokracja, anarchiści, ekolodzy. Wszyscy znali się przynajmniej z widzenia. Przeważają studenci i ludzie z dużych miast.

- 90 procent społeczeństwa nie ma do tego ggłowy. Rolnik spod Puław myśli, jak sprzedać zboże i związać koniec z końcem. Gdzie on do Pragi?

Jednak studenci z uznaniem zauważyli, że wśród demonstrantów było wielu starszych od nich związkowców z Zachodu.

- Oni zdają sobie sprawę, że globalizacja zzabierze im miejsca pracy. Wiedzieli, że muszą tam być.

Mariusz, Maciej i Patryk koło ósmej rano zmieszali się na koncercie na Namesti Miru ze związkowcami, trockistami, gejami, lesbijkami, maoistami, socjalistami, syndykalistami i anarchosyndykalistami z całego świata.

Na Wyszehrad maszerowali z anarchistami koło Basków, w grupie niebieskiej. Zaczęło się po dwunastej.

- To wyglądało jak średniowieczna bitwa. Weerble zaczęły mocniej grać. Chorągwie ruszyły i starły się ze sobą. Nigdy w życiu nie widziałem tak zdyscyplinowanych anarchistów. Zwycięstwo, czyli zdobycie centrum kongresowego i przerwanie obrad, było o krok - mówi Mariusz.

Jednak cofnęli się i rozpierzchli. Bitwa wkroczyła w fazę potyczek partyzanckich. Policja izolowała poszczególne kwartały miasta. Poruszać się między nimi można było tylko przejściami podziemnymi lub metrem.

- Wcześniej zmuszeni do obrony policjanci zzaczęli zachowywać się jak dzikie zwierzęta. Zaczęło się polowanie na ludzi. Każda policja zresztą tak działa. Bo taka jest logika walki klas.

O dwudziestej chłopcy wrócili do autokaru i pojechali do Polski.

Siedziba PPS. Papierosy, cienka kawa popijana ze szklanek.

Maciek: - Pracowałem w McDonaldzie. To jest dopiero maksymalne upodlenie człowieka. Tworzy się atmosfera współzawodnictwa, podkręcana przez pracodawcę. Nagle czujesz, że musisz donieść na kolegę. Zjadł lody! W czasie pracy to przestępstwo. Donieść na kolegę? Niby głupio, ale czujesz, że pomoże ci to w karierze, czujesz, że oczekują tego od ciebie. Jest system awansów. Każdy normalny człowiek chce awansować: sprzątacz, nakładacz, kasjer. Nagle osiągasz taki próg, że dalej awansować nie możesz. Frustrujesz się. Pracodawca cię wyrzuca, bo sfrustrowany gość nie jest mu potrzebny. Przyjmuje następnego frajera, który chce awansować. A wszystko za kilka stów. Tak jak te kasjerki w supermarketach, które przed świętami siedzą w pampersach, żeby nie robić przerw w pracy. Albo praca polegająca na rozdawaniu ulotek reklamowych: nie dość, że cię to odmóżdża, to jeszcze z tego nie wyżyjesz.

Studenci zauważają, że to wszystko dzieje się w Warszawie: "A przecież Warszawa to wyspa dobrobytu!".

Dlaczego pojechali do Pragi?

- Prawem każdego człowieka jest bunt przeciiw niesprawiedliwości.

A jak osiągnąć sprawiedliwość?

- Abolicja długów dla Trzeciego Świata, zmuuszenie kapitału, by podzielił się ze społeczeństwem. Narzucenie kapitałowi międzynarodowych reguł prawnych. Nie ma recepty na wszystko, ale jest możliwe ograniczenie kilku bolączek tego świata.

Anarchista bezrobotny

- To ciekawe, że pojechali tam studenci - mmówi z uznaniem Andrzej. - Oni nie są grupą najbardziej poszkodowaną przez globalizację. Chyba zdecydowała wrażliwość.

Andrzej ma trzydzieści jeden lat i może uchodzić za starszego pana wśród małoletnich polskich anarchistów. W Pradze nie był, bo nie miał na bilet - od ośmiu miesięcy jest bezrobotny.

W 1988 roku skończył średnią szkołę ekonomiczną. Potem przez dwa lata odrabiał wojsko. Gdy wyszedł, zauważył, że świat mu odjechał jak ekspres z peronu.

- Potrzebowali ludzi z dwoma językami i znaajomością komputera. Oczywiście takich komputerów, jakie były w mojej szkole, już na rynku nie było.

Jego pokolenie podzieliło się: niektórzy odnieśli sukces, inni, tak jak on, zostali z boku.

Pracował w bibliotece, hotelu, lokalnej gazecie, agencji pośredniczącej w poszukiwaniu korepetytorów.

Jest członkiem Lewicowej Alternatywy: - Organizacja skupia się na różnych problemach: protestowaliśmy przeciw prywatyzacji lasów, wstąpieniu do NATO, opodatkowaniu emerytur, teraz blokujemy eksmisje.

Czasem ma kłopoty z wypowiadaniem myśli: - Przepraszam, ale nie jestem dobrym mówcą.

Ma za to zacięcie do pisania. W eseju "Terror ekonomiczny" poddał gorzkiej krytyce współczesne państwo: "Nawet pobieżna obserwacja sceny politycznej powoduje przekonanie, iż niemal całość działań na niej służy osiągnięciu zysków (...) [Politykę] uprawia się po to, by korzystać z pieniędzy podatników, przyjmować łapówki, nawiązywać kontakty w biznesie i do niego przeskakiwać. Znacznie większą wagę niż różnice światopoglądowe mają układy i powiązania personalne oraz przynależność do danej grupy interesów".

Zdaniem Andrzeja najważniejsze jest, by kapitał dzielił się zyskami, "bo kogo obchodzą wskaźniki ekonomiczne. Według wskaźników jest niby lepiej, tymczasem jest gorzej! To tak jak spust surówki za Gierka, kolejny wielki propagandowy sukces".

Praga w Internecie

Polscy organizatorzy praskiego antyszczytu otworzyli stronę w Internecie (www.most.org.pl/s26/). Udzielali na niej praktycznych rad, jak dojechać do Pragi, gdzie się udać, a także tłumaczyli przeciw czemu będzie się protestować. Najciekawsza była jednak dyskusja, która toczyła się wśród gości odwiedzających stronę. Oto wybrane zapisy:


@/ Zamieńmy Pragę W SEATTLE!!!!!!!!!!


@/ Infantylizm i nic więcej.

Antyglobalista Jurek

@/ Popaprane harcerzyki, złaknione kombatanctwa niedouki, które nie wiedzą, o co chodzi w gospodarce i ekonomii. Leniwcy i zawistnicy, nie chciało się uczyć, studiować lub pracować, to się teraz zazdrości tym, którzy coś mają.

(...)

realista

@/ (...) Pokażmy kapitalistom, co o nich myślimy.

Piotr

@/ Świat dla wszystkich, nie tylko dla bogatych. Ci, co mają dużo, chcą wciąż więcej - tego już za wiele.

Bouli Punk

@/ (...) Proszę tylko - nie demolujcie knajp, bo w październiku jadę tam na piwo.

Laryx

@/ Tu byłem.

Zenek.

@/ Czas pojechać i zawalczyć z krwiopijcami! W Pradze na pewno będę (po właściwej stronie barykady). Czas, aby elity zaczęły się liczyć z dołami.

Timof

@/ Gdybyście mieli choć trochę oleju w głowie, nie dalibyście się wykorzystywać przez komunistycznych oszołomów i włączylibyście się w budowę zjednoczonego świata.

Polatooh

@/ Będę z Wami... niestety tylko duchowo...

Picco

Dyskusja toczyła się także po manifestacji:


@/ Zrobiliśmy tam więcej niż drugie Seattle. Sukces totalny, choć okupiony krwawymi stratami.

Soja

@/ To była pierwsza nasza bitwa, wojna rozpoczęta. Nigdy nie zapomnę tych barykad, solidarności i entuzjazmu, że wspólnie jesteśmy w stanie przenosić góry.

Seksa

@/ "Pacyfizm odziany w wojskowe buty, i tylko ślady krwi pozostają na piachu"

Agi

@/ Towarzysz Stalin byłby z Was dumny. Order Lenina mielibyście zapewniony.

Aldo

@/ Wielka szkoda, że nie strzelali do was z ostrej amunicji. Kiedyś muszą zacząć...

Nicki

@/ Co do koktajli użytych na policjantów, to jestem przeciwko, gdyż kiedyś ten policjant może sam zostać przeciwnikiem globalizacji, a obrażenia po koktajlu będzie miał do końca życia.


@/ Jezu, przestańcie się użalać nad tymi rannymi gliniarzami. A mołotowów było za mało, fakt. Powinniśmy mieć tyle, aby spalić cały kordon.


@/ Anarchiści (...) KTO ZA WAMI STOI?

Gizmo

@/ Odpowiadając na poniższy wpis: za nami stoją żydzi, bolszewicy i kolejarze! Aha, i opłaca nas światowa masoneria oraz agenci z Marsa.

Stefan

@/ 18 października o 15.00 pod ambasadą Czech odbędzie się demonstracja przeciwko zatrzymaniu uczestników wrześniowych protestów, a wśród nich dwóch Polaków.

Amina

@/ Przyjechaliśmy do Warszawy na demo i bardzo się zszokowaliśmy widokiem tylko 25 - 30 osób.

Vegan, Agan, Łukasz


Kamil Olejnik siedzi w praskim więzieniu
 

W podróż do Pragi olsztyński maturzysta Kamil Olejnik zabrał "Proces" Franza Kafki. Zanim poszedł na ulice demonstrować przeciwko globalizacji, chciał przeczytać zadaną lekturę. Nie zdążył. Książkę zostawił w autobusie.

- Teraz pisze do nas z więzienia i prosi, żżeby mu "Proces" przysłać - mówi Grzegorz Rybak z olsztyńskiej młodzieżówki Polskiej Partii Socjalistycznej, do której od półtora roku należy Kamil.

Od 26 września Kamil Olejnik siedzi w praskim więzieniu na Pankracu.

Czeski Sąd Rejonowy skazał go na rok więzienia, wydając tzw. nakaz karny. Wyrok zapadł bez udziału oskarżonego i wynajętego przez rodziców Kamila obrońcy. Ten wniósł sprzeciw. Nakaz stracił moc i Kamila czeka normalna rozprawa. Rodzice walczą o to, by syn mógł odpowiadać z wolnej stopy.

Ojciec - Władysław Olejnik - ma kancelarię radcowską w Olsztynie.

- Nasz syn był bity przez czeską policję i od 26 września do 5 października wielokrotnie przesłuchiwany bez udziału obrońcy. Został zatrzymany o trzynastej, miał rozbitą głowę. Pomocy medycznej udzielono mu dopiero o dziesiątej wieczorem. Oskarżenie sformułowano wyłącznie na podstawie wyjaśnienia syna, że kostkę, którą dostał w głowę, "gdzieś odrzucił". Nie ma żadnych świadków, którzy widzieli, że Kamil atakował policjantów - opowiada ojciec.

- Polski Wydział Konsularny Ambasady RP w PPradze nie udzielił nam żadnej pomocy. O tym, że Kamil jest w więzieniu, dowiedzieliśmy się 30 września z Internetu - opowiada Władysław Olejnik.

O synu mówi, że jest przeciwnikiem przemocy. - Często dyskutujemy. Kamil pyta mnie, dlaczego wokół tyle nieprawości.

- Jesteśmy radykalniejsi od SLD. Nie akcepttujemy systemu, w którym żyjemy, bo kapitalizm jest z gruntu zły. Chcemy go zmienić na socjalizm, w którym człowiek nie wyzyskuje człowieka - tłumaczy Grzegorz Rybak.

Według niego to, co było w PRL, to nie był socjalizm, tylko państwowy kapitalizm. "Rolę burżujów odgrywali w nim działacze PZPR".

W rodzinie Rybaków zawsze były tradycje lewicowe. Pradziadek Grzegorza działał w KPP, dziadek zakładał Gwardię Ludową, a ojciec, zawodowy wojskowy, należał do PZPR.

Z Olsztyna do Pragi z Kamilem jechał też 25-letni Marek Szulc, także członek PPS.

- Szliśmy na końcu razem z Baskami, ze wzgllędu na sympatię do tych ludzi. Kamila z nami nie było. Nie widziałem go, musiał od razu pójść do przodu - opowiada Marek Szulc. Polskie autokary odjechały do kraju tego samego dnia.

- Z naszych ludzi tylko Kamil się nie zjawiił na zbiórkę. Dzwoniliśmy do znajomych, do konsulatu. Mówiono nam, że nie jest aresztowany. Pomyślałem, że chciał w Pradze jeszcze zostać - mówi Marek.

Olsztyński ogólniak nr 2 to jedna z najlepszych szkół średnich w mieście. Kamil Olejnik jest uczniem klasy IV g. - On jest indywidualistą. Ma bardzo specyficzny charakter, ubiera się w sposób rzucający się w oczy. Po wakacjach zobaczyliśmy go z ogoloną głową, tylko z kucykiem - opowiada Marek Sadowski, dyrektor szkoły.

Nauczyciele nie wiedzieli, że Kamil był członkiem partii politycznej. Szkoła jest duża. Klasa IV g liczy trzydziestu sześciu uczniów. Zbliża się matura. O polityce się nie dyskutuje.

I.T.

Apelacja została złożona

Kamil Olejnik został skazany przez Rejonowy Sąd w Pradze na rok bezwarunkowego więzienia za atak na funkcjonariusza publicznego. Polak został obwiniony o rzucenie kamieniem w policjanta. Ponieważ wyrok ogłoszony został przez sąd w drodze specjalnego postępowania administracyjnego, tj. bez przesłuchania oskarżonego i świadków, zaprotestował adwokat skazanego Josef LżičaT, twierdząc, że wymierzona kara jest zbyt wysoka i represyjna. Sąd, nie wziął według niego pod uwagę wszystkich okoliczności zdarzenia i podjął decyzję, nie mając dostatecznych dowodów winy Olejnika. Kamil, który - jak utrzymuje czeska prasa - przyznał się do czynu, twierdził, że działał w szoku, ponieważ sam został wcześniej uderzony.

Czując się upokorzony słownie i fizycznie, Kamil Olejnik skierował do prezydium czeskiej policji skargę. Rzecznik prasowy Ambasady RP w Pradze Paweł Krysiński zapewnił "Rz", że polska placówka podjęła starania, aby przypadek Kamila przekazany został polskiej policji. Jeśli jednak wyrok skazujący zostanie utrzymany, Ambasada RP zwróci się z wnioskiem do czeskich organów ścigania o umożliwienie skazanemu odbycia kary w Polsce, powiedział Krysiński. Kancelaria adwokacka Josefa LżičaTa potwierdziła "Rz", że apelacja w sprawie Kamila została złożona i oczekiwane jest wyznaczenie terminu procesu.

Barbara Sierszuła z Pragi

Hosted by www.Geocities.ws

1