Ponieważ, wiele już mówiono o związkach "Obywatela" z ATTAC-iem, postanowiliśmy przybliżyć czytelnikom to pismo. Publikujemy artykuł Macieja Muskata, przewodniczącego ATTAC. Dotyczy on kluczowej dla antyglobalistów organizacji -WTO (Światowa Organizacja Handlu). Artykuł pochodzi ze strony "Obywatela" http://www.obywatel.org.pl/ gdzie można znaleźć więcej takich tekstów.
Handel uber alles
W mieście o nazwie Doha, w małym państewku
Katar, gdzieś w morzu piasków Półwyspu Arabskiego, odbyło się niedawno spotkanie
WTO Światowej Organizacji Handlu. Nazwa sugeruje, że WTO powinno się zajmować
sprawami handlu, jednakże jak to powiedział Renato Ruggiero, były dyrektor
generalny tej organizacji naszym celem jest stworzenie nowej, światowej
konstytucji. Od czasu wydarzeń w Seattle, WTO robiło wszystko co możliwe, aby
odzyskać utraconą twarz i powrócić na szybką ścieżkę integracji globalnej
gospodarki. W dniach 9-14 listopada, pod osłoną amerykańskich okrętów
stacjonujących tuż obok, w Zatoce Perskiej, radzili więc panowie delegaci o
naszej i waszej przyszłości.
Tym razem w naszych mediach panowała cisza. Czyżby antyglobaliści zajęli się
czymś innym? Odpowiedź jest prozaiczna Katar leży tam, gdzie trudno się dostać,
a wizy do tego kraju otrzymali tylko nieliczni przedstawiciele znaczących
organizacji, które od lat krytykują WTO i których nie można było zignorować.
Dzięki gościnności Greenpeace na ich statek Rainbow Warrior, który wpłynął do
Doha wraz z rozpoczęciem obrad, zabrała się kolejna niewielka grupa obserwatorów
oraz niezależnych dziennikarzy. Z zewnątrz wszystko wyglądało spokojnie. Nie
było krwi, ważniejszy był Afganistan, więc temat nie wszedł na główne łamy.
Tymczasem brak krwi nie oznaczał miałkości podejmowanych tam decyzji. Ich waga
była taka, jak w Seattle, niektórzy twierdzą nawet, że większa. W ostatnim
numerze Obywatela (Powstrzymajmy GATS) można było przeczytać, jakie konkretne
dziedziny miały tym razem wejść pod skrzydła WTO. Jednakże okazało się, że to
nie wszystko sytuacja polityczna zaistniała po 11 września dała kreatorom
światowej polityki gospodarczej szansę realizacji tego, co jest ich marzeniem od
czasu pamiętnej porażki układu MAI (Wielostronna Umowa o Inwestycjach) jednym
słowem, poddania prawodawstwa krajowego pod jurysdykcję WTO.
Historycy przyszłości będą się zapewne dziwić, w jaki sposób handel, który
został wymyślony jako środek na zdobycie tych dóbr, które nie mogą być
wytworzone lokalnie, stał się celem samym w sobie. Handel stał się miarą postępu
gospodarczego w daleko większym stopniu niż dobrobyt tych, którzy konsumują
wszystkie krążące po świecie dobra. Prezydent Bush ogłosił niedawno, że wolny
handel jest moralnym imperatywem.
W sensie technicznym wolny handel wiąże się ze znoszeniem ceł oraz innych
barier, które mogą powstrzymywać nieograniczony przepływ usług i towarów przez
granice międzynarodowe. Ale w sensie praktycznym jest marketingowym narzędziem,
dzięki któremu takie organizacje jak WTO, NAFTA (Północnoamerykańska Umowa o
Wolnym Handlu), czy FTAA (Układ o Wolnym Handlu obu Ameryk) umożliwiają transfer
praw własności do dobra wspólnego lub do tego, co należy do słabszych graczy
(zarówno wewnątrz krajów, jak i na arenie międzynarodowej) do tych, którzy nie
wiedzą, co znaczy dość korporacji i inwestorów, które muszą rosnąć, bo tego
wymaga logika dzisiejszego rynku.
O tym jak GATT stał się WTO
15 kwietnia 1994 roku porozumienie GATT (Układ Ogólny w Sprawie Ceł i
Handlu) zostało przekształcone w WTO. Jednak żeby słowo stało się ciałem
parlamenty krajów członkowskich musiały ratyfikować układ. O tym, jak to
wyglądało, może nam wiele powiedzieć przykład najstarszej, amerykańskiej
demokracji. W momencie wejścia traktatu WTO pod obrady Kongresu organizacja
Public Citizen ogłosiła, że przekaże 10 tys. dolarów na cel charytatywny wybrany
przez kongresmena, który zrobi dwie rzeczy:
1. Złoży oświadczenie pod przysięgą, że zapoznał się z treścią umowy (550
stron);
2. Odpowie na 10 prostych pytań dotyczących tekstu.
Początkowo nie zgłosił się nikt. Pamiętajmy o tym, że głosowanie miało de
facto dotyczyć tego, czy prawa chroniące bezpieczeństwo środowiska
naturalnego, konsumentów i pracowników, które zostały stworzone w ciągu
ostatniego półwiecza, zostaną podtrzymane, czy nie. W końcu, przed samym
głosowaniem, zgłosił się senator-republikanin, Hank Brown, który zaakceptował
wyzwanie, złożył przysięgę i przed kamerami odpowiedział na wszystkie 10 pytań.
Następnie wziął udział w konferencji prasowej, podczas której przyznał, ze
zamierzał głosować za WTO, ale po przeczytaniu tekstu układu postanowił zmienić
swą decyzję.
1 grudnia 1994 r. Kongres i Senat USA przegłosowały ratyfikację WTO nie wiedząc,
co zawiera umowa. Polska również ratyfikowała umowę. Pytanie jak to u nas
wyglądało pozostawiam bez odpowiedzi.
Mechanizm działania
Wydaje się, że specyfiką WTO, będącego teoretycznie organizacją zajmującą
się rozstrzyganiem sporów handlowych oraz obniżaniem ceł i subsydiów, jest to,
aby wszelkie dokumenty były tajne. Inaczej niż w przypadku skarg, odwołań i
zeznań pod przysięgą w normalnej rozprawie sądowej, dokumenty w sprawach
rozstrzyganych przez trybunał WTO są niedostępne. Spośród innych cech systemu
prawnego WTO odróżniających go od wzorca, który jest uważany przez cywilizowane
społeczeństwa za standard, wymieniane są najczęściej:
Wyniki pracy
Organizacje ekologiczne były jednymi z pierwszych, które zdały sobie
sprawę, że WTO nie ma wiele wspólnego z wolnym handlem. WTO tworzy dynamiczną
mieszaninę protekcjonizmu i liberalizmu, której kształt każdorazowo zależny jest
od aktualnego kompromisu pomiędzy najbogatszymi państwami oraz głównymi
organizacjami zrzeszającymi korporacje. Od samego początku powstania decyzje WTO
jednoznacznie świadczyły na niekorzyść krajowych regulacji ekologicznych,
niezależnie od kraju, w którym regulacje te zostały wydane. Powód jest prosty
stanowią barierę dla handlu. Jeśli jakiś krajowy przepis obniża zyski
zagranicznego podmiotu, to kraj-matka tego podmiotu skarży się do WTO, a ono
zezwala na zastosowanie sankcji handlowych jak formy odwetu.
To jednak nie jest jeszcze najgorsze. Znacznie bardziej niebezpiecznym
mechanizmem jest coś, co w ramach NAFTA znane jest pod nazwą rozdziału 11, a w
nowych projektach WTO nazywane testem konieczności (patrz obok WTO w Europie).
Dzięki takim mechanizmom zagraniczni inwestorzy dostają prawo pozywania do sądów
demokratycznie wybranych rządów w przypadkach, w którym rząd wprowadził
regulację ograniczającą ich zyski. Pod koniec XIX wieku w USA koncerny otrzymały
równe prawa w stosunku do obywateli, teraz chcą otrzymać równe prawa suwerennych
narodów. Oto przykład: w 1997 roku rząd Kanady zakazał importu tzw. MMT, dodatku
do benzyny produkowanego przez Ethyl Corporation, korporację, która wcześniej
dała nam ołów w benzynie. Powodem była opinia ekspertów, według której MMT
zawiera neurotoksyny, asymilowane szczególnie sprawnie podczas oddychania.
Dyrektorka Sierra Club Canada, jednej z największych organizacji ekologicznych w
Ameryce Północnej, określiła to następująco: Jeśli chcemy dostarczyć truciznę
do krwi i mózgów naszych dzieci, wyjątkowo wydajnym sposobem jest dodanie jej do
benzyny. Zagrożony odszkodowaniem wysokości 250 milionów dolarów, rząd
Kanady odwołał podjętą wcześniej decyzję i wypłacił korporacji 13 mln USD.
Pomysł rozdziału 11 miał być wprowadzony tylnymi drzwiami do wszystkich krajów
OECD i tak powstał słynny układ MAI, który był już prawie zakończony, gdy w 1996
roku sprawa ujrzała światło dzienne i opinia publiczna dowiedziała się o jego
istnieniu. Był to moment powstania pierwszej skutecznej opozycji wobec
globalizacji: koalicja ponad 500 organizacji pozarządowych pracowała przez 3
lata i w końcu osiągnęła cel MAI upadł.
Jak w klasycznym horrorze, ciało było martwe, ale duch żywy. Szukając nowego
wcielenia, duch przewędrował do takich ciał jak WTO. Zwolennicy nowego Drakuli
przedstawiają go jako szansę dla krajów biednych, które w ten sposób mają
uzyskać dostęp do wszystkich rynków. Faktycznie jest to kolejna próba przyznania
korporacjom prawa veta stosunku do jakichkolwiek narodowych regulacji
środowiskowych, zdrowotnych czy pracowniczych. Ów trend oznacza zakusy na prawo
obywateli do rządzenia we własnym interesie. Oznacza też przesunięcie możliwości
podejmowania decyzji ekonomicznych z parlamentów krajowych które, przynajmniej
potencjalnie, są odpowiedzialne przed wyborcami do ciał ponadnarodowych,
pozostających poza wszelką kontrolą.
Źródło
Maciej Muskat