Publikujemy tekst NLR, który powstał w sierpniu 2002. Zwróćcie państwo uwagę na stosunek do FMUP. Ciekawe czy nadal działacze NLR zgadzają się z tym tekstem i jak to się ma do ich kolaboracji z Ciszewskim i organizowanie zebrań w lokalu Unii Pracy na lokalu Brackiej.


Wolna trybuna: Budujmy antykapitalistyczna partię ludzi pracy!

(W ramach cyklu tekstów: Wolna Trybuna, publikujemy teksty dyskutowane w NLR, nie bedace oficjalnym stanowiskiem tej organizacji. Redakcja Dalej!)
 

Słuszna analiza Nurtu Lewicy Rewolucyjnej

W połowie lutego doszło w Warszawie do zebrania przedstawicieli kilku srodowisk tzw. lewicy radykalnej czyli grup lewicy antykapitalistycznej (PD, NLR, OA, GSR, być może LA) i lewicy reformistycznej czyli FMUP i OM PPS.

W czasie dyskusji nad powołaniem Frontu Lewicy, co było celem organizatorów konferencji - członków redakcji internetowego Czerwonego Salonu, doszło do starcia się dwu koncepcji. Organizatorzy zebrania uważali, że Front Lewicy powinien być luzna federacja nie zwiazanej żadna deklaracja polityczna ale zajmujaca się "konkretnymi problemami swiata pracy". Jako przykład podano obronę kodeksu pracy. Taki Front Lewicy miał być "autentyczna lewica", "lewicowa alternatywa wobec SLD".

Inna koncepcję przedstawił Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Członkowie NLR zaproponowali nadanie Frontowi Lewicy charakteru formacji antykapitalistycznej. Tylko taka formacja miałaby zdaniem NLR charakter rzeczywistej alternatywy wobec typu lewicowosci utożsamianego przez SLD. Minimalistyczna formuła proponowana przez Czerwony Salon okreslona została przez NLR jako nic nie wnoszaca do istniejacego już faktycznego współdziałania grup radykalnej lewicy przy konkretnych akcjach (typu wspólne demonstracje przeciwko wizycie Clintona, Busha czy wojnie afgańskiej) a nawet powołujaca kolejny byt lewicowy w sytuacji ich "nadprodukcji". Zdaniem członków NLR jesli Front Lewicy nie przybrałby formuły politycznej nie różniłby się niczym od tych zadań, które wszystkie grupy moga realizować w ramach stowarzyszenia ATTAC - klasycznego miejsca spotkań lewicy antykapitalistycznej (rewolucyjnej) i reformistycznej.

Brak współpracy obecnych na konferencji Frontu Lewicy grup marksistowskich sprawił, że przeważyła opcja minimalistyczna. W takiej formule Front Lewicy - jako nic nie wnoszacy nowy byt - skonał prawie natychmiast. Nie odbyło się żadne spotkanie koordynacyjne podmiotów obecnych na pierwszej konferencji. Nikt nie miał ochoty działać pod szyldem Frontu.

Powyższa krytykę Frontu NLR zawarł w wiosennym numerze swojego pisma "Dalej!". Gwoli historycznej uczciwosci należy stwierdzić, że formułę Frontu Lewicy zaproponowana przez NLR poparli również dwaj działacze GSR obecni na konferencji założycielskiej Frontu Lewicy.

Twierdzenia członków redakcji Czerwonego Salonu, że im jako pierwszym udało się doprowadzić do spotkania radykalnej lewicy jest bzdura i dowodzi, że nie brali oni udziału w Komitecie Anty-Clinton, Anty-Busz czy Komitecie Antywojennym

Lękliwy pseudoradykalizm

U zródeł porażki Frontu Lewicy leży lękliwy pseudoradykalizm inicjatorów tego politycznego bytu. Pseudoradykalizm ten polega na skrzętnym omijaniu takich podstawowych prawd jak ta: że nędza i krzywdy polskiego swiata pracy zostały zrodzone przez system kapitalistyczny, zas alternatywa wobec władzy garstki oligarchów byłaby demokracja pracownicza. Do dzisiaj wsród inicjatorów Frontu Lewicy widać silne inklinacje do zakorzeniania terminu "konsekwentna lewica" w swiecie pojęć moralnych. "Lewica konsekwentna" to lewica "nieprzekupna", "uczciwa", "niekarierowiczowska", gotowa w ciężkich czasach dokarmiać bezrobotnych lub bezdomne zwierzęta na warszawskich osiedlach.

Cóż, nie mamy nic przeciwko moralizowaniu i egzaltacji, jednak w kontekscie rzeczywistosci społecznej wydaja się nam one pełne hipokryzji, jesli unikaja jak ognia zakwestionowania kapitalizmu jako ustroju immanentnie opartego na krzywdzie ludzi pracy. By nie widzieć tej prawdy, trzeba być doprawdy członkiem FMUP - młodzieżówki partii rzadzacej w kapitalistycznym kraju, bawiacym się w chodzenie w koszulce z Che Guevara. Można też być uczniem ze szkoły pseudoradykalizmu a'la Ikonowicz i chodzić w koszulce z tymże Che Guevara głoszac jednoczesnie, że socjalizm panuje we Francji i Unii Europejskiej. Oczywiscie, tego typu radykalizmy zawsze zawodza w chwili, gdy lewica staje w godzinie próby, tak, jak to było z PPS w 1999 roku gdy po latach występowania przeciwko NATO nie miał odwagi zagłosować w parlamencie przeciwko wejsciu Polski do tego paktu militarnego.

Inicjatorzy Frontu Lewicy przyznali już wielokrotnie na łamach portalu Czerwony Salon, że inicjatywa jest martwa i nic z niej nie wyszło. Obecnie usiłuja ja reanimować. Reanimacja polegać ma na nadaniu inicjatywie charakteru politycznego - a więc tak, jak to proponował Nurt, aczkolwiek nikt tego nie przyznaje! Przy czym ów polityczny charakter, wnioskujac z tekstów autorów Czerwonego Salonu pozostawać ma w nierozstrzygniętym dylemacie między postawa odrzucenia kapitalizmu a mnóstwem czastkowych zastrzeżeń do tego systemu o charakterze reformistycznym. Dalej mamy do czynienia z szeregiem lękliwych stwierdzeń które maja ukrócić "niebezpieczenstwo" zaistnienia Frontu Lewicy jako formacji antykapitalistycznej.

Front Lewicy ma być więc polityczna alternatywa wobec SLD, ale jak twierdzi jeden z inicjatorów tego Frontu, twierdzenie o potrzebie istnienia rewolucyjnej partii jest dzis nieaktualne. Znowu więc mamy do czynienia z zabawa polegajaca na używaniu ostrego politycznego języka jednakże bez rzeczywistych, antykapitalistycznych postulatów. Typowa zabawa lewicy socjaldemokratycznej.

Wedle jednego z inicjatorów Frontu Lewicy grupy lewicy radykalnej tzn.: i antykapitalistycznej i reformistycznej (!!!) powinny:

"utworzyć razem wielonurtowa partię lewicowo-radykalna, w której zmaterializowałaby się solidnie lewicowa alternatywa polityczna i która stawałaby się naturalnym odniesieniem i przewodnikiem politycznym coraz szerszych srodowisk ruchu robotniczego. W ramach takiej partii organizacje rewolucyjne, podobnie jak inne, powinny mieć prawo do tworzenia zorganizowanych tendencji. No i oczywiscie do kierowania nia, jesli demokratycznie uzyskaja większosć".

Propozycja ta jest doprawdy kuriozalna. Oznacza ona bowiem stworzenie głównie siłami grup marksistowskich i przy samoograniczaniu ich propagandy antykapitalistycznej swoistego PPS-bis, partii lewicoworeformistycznej, dopiero wewnatrz której mogłaby się odtworzyć lewica marksistowska.

Dlaczego setka marksistów z kilku organizacji typu PD, NLR, OA miałaby działać na platformie okreslonej lękami kilku (!) lewicowych reformistów ?

Ku przerażeniu Czerwonego Salonu zadamy bardzo niewygodne pytanie: A gdyby tak lewica marksistowska nie zdecydowała się na rolę wasalna wobec lewicy reformistycznej tylko pokusiła się o rolę samodzielna???

Na tym tle pozytywnie wyróżnia się publicystyka członków GSR, którzy nie maja żadnych watpliwosci odnosnie tego, że inna niż antysystemowa lewica nie może być alternatywa wobec SLD. (Problemem z GSR jest jednak trapiaca go antytrockistowska obsesja). Generalnie, dyskusja w Czerwonym Salonie przypomina bezładna taplaninę w błotku osobistych uszczypliwosci i popisów erudycyjnych kilku generałów bez armii. Nie tylko generałów bez armii ale co równie ważne z dużymi ambicjami.

Prawie nikogo poza autorami dyskusja na łamach Czerwonego Salonu nie interesuje, a na pewno nie interesuje ludzi pracy. Ludzie pracy bowiem, zdaniem NLR, potrzebuja przede wszystkim programu politycznego o charakterze antykapitalistycznym.

Zmiana klimatu politycznego

Od dwunastu lat trwa kapitalistyczna transformacja Polski. Wszystkie te lata przyniosły polskiemu swiatu pracy pauperyzację, bezrobocie, naruszenia praw zwiazkowych, krzywdy i upokorzenia. Lewica reformistyczna (PPS Ikonowicza) nie potrafiła przekonać do siebie tych, którzy stracili na transformacji ustrojowej z racji: swoich powiazań z SLD, połowicznego języka bojacego się zakwestionowania kapitalizmu, i optymistycznych stwierdzeń na temat Unii Europejskiej, których nie powstydziłby się profesor Geremek (!).

Być może, po 12 latach defensywy swiata pracy, mamy do czynienia z pierwszymi jaskółkami wzrostu bojowosci ludzi pracy wobec establishmentu. Jakims wyrazem tego może być sukces Samoobrony Leppera, który to polityki, nie będac socjalista, nie waha się twierdzić, że jest przeciwko kapitalizmowi i szuka innej, "trzeciej" drogi. Gdyby istniała rzeczywiscie lewicowa, antykapitalistyczna partia, niewatpliwie miałaby ona szansę zagospodarować elektorat Leppera.

Odwagę Leppera w krytykowaniu kapitalizmu przy wszystkich jej ograniczeniach dedykujemy tym wszystkim bojazliwym socjalistom, którzy boja się wysunięcia hasła zniesienia kapitalizmu.

Inna jaskółka zbliżajacej się wiosny sa ostatnie protesty społeczne wraz z powstaniem Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego. W końcu też, w dobie rewolucji informatycznej, regeneracji i wzrostowi radykalnej lewicy sprzyja fakt, że każdy Polak widzi, że przy okazji każdego szczytu oligarchów tego swiata, np. G8, setki tysięcy ludzi w różnych krajach protestuja przeciwko nędzy i niesprawiedliwosci systemu społecznego.

Co robić ?

Fundamentalnym zadaniem stojacym przed tymi ludzmi, którzy chca na lewicy budować rzeczywista alternatywę wobec SLD, jest budowa antykapitalistycznej partii ludzi pracy. W latach 90. kilka grup (PD, GSR, NLR) usiłowało zrealizować to hasło. Z obiektywnych powodów żadnej z nich się to nie udało. Było to efektem skompromitowania i sprostytuowania języka antykapitalistycznej lewicy przez reżim PRL, burżuazyjnej propagandy głoszacej "smierć komunizmu", demoralizacji ludzi pracy po przegranej rewolucji antybiurokratycznej 1980 r i po pakcie zawartym między nomenklatura a opozycja przy Okragłym Stole.

Obecnie uważamy, że hasło budowy antykapitalistycznej partii ludzi pracy zaczyna mieć szansę powodzenia. W pierwszym rzędzie stworzenie tej partii będzie zadaniem dla tych grup, które przez lata 90. przeniosły nie skompromitowana tradycję marksistowska. Zasadniczym pytaniem jest: w oparciu o jaki wspólny - z charakteru tych grup - antykapitalistyczny - program PD, GSR, NLR, KMP, OA byłyby zdolne zrezygnować z partykularnych sztandarów i powołać jedna partię polityczna.

Stwierdzenie, że budowa antykapitalistycznej partii ludzi pracy w Polsce w pierwszym rzędzie zależy od dyskusji tych grup nie ma na celu wykluczenia kogokolwiek, ale jest stwierdzeniem faktu, że antykapitalistczna alternatywę wobec SLD moga budować przede wszystkim, ci, którzy pozostaja na otwarcie antykapitalistycznych pozycjach. W przypadku Frontu Lewicy nie mamy do czynienia z klarownie antykapitalistyczna postawa. A nawet mamy do czynienia z wieloma przykładami osmieszania projektu partii otwarcie antykapitalistycznej.

Osmielamy się twierdzić, że:

1. Dalszy postęp antykapitalistycznej lewicy w Polsce uzależniony jest od dialogu między organizacjami lewicy antykapitalistycznej a nie jednostek, mniej lub bardziej sympatycznych ale nikogo nie reprezentujacych, co ma dotychczas miejsce na forum Czerwonego Salonu.

2. Niezbędnym etapem w budowie partii antykapitalistycznej jest wspólne działanie srodowisk chcacych ja powołać przy konkretnych akcjach nie zas karczemne pogawędki jednostek w Internecie.

3. Byłoby olbrzymim błędem gdyby grupy marksistowskie w imię współpracy z lewicowymi reformistami ograniczały swoja propagandę antykapitalistyczna i same siebie sprowadzały do roli wasalnej w stosunku do inicjatyw o charakterze de facto lewicowo-reformistycznym.

4. Czy się to komu podoba, czy nie, owa nowa antykapitalistyczna partia ludzi pracy będzie musiała sięgnać do trockistowskiej tradycji w ruchu lewicowym w postaci zdecydowanego odcięcia się od tradycji "realnego socjalizmu", swiadomosci koniecznych zmian antysystemowych w skali międzynarodowej, wysuwaniu postulatów antysystemowych łamiacych socjaldemokratyczny schemat podziału programu na minimum i maksimum, gdzie minimum jest wyrazne, natomiast maksimum - socjalizm - jest odłożone ad Calendas Graecas.


B. I.
 

Hosted by www.Geocities.ws

1