Szczera naiwność czy fanatyczny dogmatyzm?

 

 

(...) rozpocząć tam gdzie to możliwe partyzantkę, która postawi sobie za cel - atak na bazy wojskowe USA – takie wnioski wysnuł anonimowy autor artykułu na stronie „Lewica bez cenzury”. Tekst ten nawołuje do przekształcenia ruchu pokojowego (antywojennego) w antykapitalistyczny bowiem „wojna, która teraz jest w Iraku tak jak każda inna wojna na obecnym etapie rozwoju kapitalizmu - etapie imperialistycznym - jest nieodłączną cechą systemu kapitalistycznego”. Niewątpliwie autor ma rację w tym wypadku. Wojna, która toczy się obecnie w Iraku jest wojną imperialistyczną, wywołaną przez kapitalizm – system dążący do maksymalizacji zysków nie oglądając się na środki. To nie ulega wątpliwości – przynajmniej dla mnie. Nie mniej wnioski wysnuwane przez autora są nie tylko naiwne, ale i niebezpieczne.

Partyzantka miejska nigdy do niczego dobrego nie doprowadziła, a w wielu przypadkach działała na szkodę lewicy i odcinała masy społeczne od ruchu lewicy. Czerwone Brygady, RAF, belgijskie CCC czy francuska Action Directe działały na szkodę lewicy, cechowały się awanturnictwem i skupiały uwagę policji, służb specjalnych danych krajów na ruchach lewicowych inwigilując je. Poza tym zabójstwa, nawet jeśli ofiary były nie wartymi funta kłaków kreaturami, do niczego nie prowadzą. Nie rozwiązują podstawowych problemów społecznych, przeciwnie – tylko je wzmacniają i wywołują fale poparcia dla sprzymierzeńców ofiar odciągając masy członkowskie i sympatyków od lewicy. Tyle w kwestii „partyzanckiej” – o „brygadach międzynarodowych” nie będę wspominał bo wywołują one tylko szczery uśmiech zważywszy, że żaden Polak nie pojechał do Iraku jako „żywa tarcza” to dlaczego miałby brać udział w takich „brygadach”. Ciekaw jestem czy autor artykułu rozważał możliwość wyjazdu do Iraku czy tylko rozważa tą kwestię czysto teoretycznie w ciepłych kapciach na nogach?

Nie zgadzam się również z dzieleniem ludzi na „naszych” i resztę. Przede wszystkim oskarżenia wysuwane wobec poszczególnych działaczy Unii Pracy, a także narzekanie, że „w komitecie antywojennym ( w Wielkiej Brytanii – PT) są członkowie Partii Pracy jest bezzasadne. Czy to, że kierownictwo UP czy też brytyjskiej Partii Pracy popiera agresję USA (i koalicjantów) na Irak nie znaczy wcale, że wszyscy członkowie tych organizacji muszą mieć jednakowe zdanie. By uzmysłowić sobie jak wiele razy miało to miejsce można przytoczyć kilka przykładów.

W 1914 roku niemiecka socjaldemokracja głosowała w parlamencie niemieckim za udzieleniem kredytów wojennych dla rządu. Niemniej uczynili to parlamentarzyści, a nie poszczególni członkowie. Jak duże były rozbieżności między może świadczyć fakt, że powstała, w wyniku rozłamu, pacyfistyczna USPD. Karl Liebknecht, który dla wielu radykalnych lewicowców jest „wielkim autorytetem”, także z początku uległ wszechobecnej propagandzie. Nikt mu tego obecnie nie wypomina, czyżby cenzura w pamięci?

Bliższy przykład skórze redakcji „Lewica bez cenzury”. Ofensywa Antykapitalistyczna rozpadła się bowiem doszło, jak sami to napisaliście, do rozbieżności na tle metod walki i taktyki prowadzenia działalności. Przez jakiś czas po feralnym 15 lutego OA funkcjonowała, ale zapewne rozbieżności narastały. W końcu grupa rozpadła się, ale sami zaznaczyliście stosunki między poszczególnymi osobami będą układać się w przyjaznych barwach. Pytam dlaczego? Dlaczego może istnieć współpraca pomiędzy zwolennikami tak dwóch różnych tendencji, z których jedna opowiada się za przemocą fizyczną wobec przeciwników (prawdziwych i domniemanych), a drugą ją odrzuca? Czy te różnice nie są zbyt wielkie?

Czy współpraca w ramach jednej konkretnej sprawy - w tym przypadku wojny w Iraku – pomiędzy poszczególnymi tendencjami, z których (prawie) każda co prawda widzi inne przyczyny konfliktu, ale jednoczy je jeden cel, jest dla autora artykułu „Burżuazyjny pacyfizm” aż tak niebezpieczna?

 

Ruch antywojenny ma za zadanie doprowadzić (poprzez naciski społeczne) do zakończenia – danej lub wszystkich – wojny. Jak widać to na przykładzie obecnego ruchu jednoczy szeroki wachlarz organizacji, grup i osób od grup religijnych, poprzez feministki, ruchy obrońców praw człowieka, socjaldemokratów aż po najbardziej skrajną lewicę. Jest jedyny ruch, który tak naprawdę może zgromadzić obok siebie tak różne idee. Niewątpliwie nie powinno być tam miejsca dla szowinizmu, ksenofobii, antysemityzmu czy rasizmu. Osoby próbujące przekształcić wystąpienia antywojenne w nagonkę antysemicką (ukrytą pod płaszczykiem potępienia dla Izraela – co nie znaczy, że należy od takowej krytyki stronić – trzeba tylko rozróżniać prymitywny antysemityzm od potępiania rządu Izraela za zbrodniczą politykę wobec narodu palestyńskiego) powinny zostać wypraszane z manifestacji. Manifestacje, zwłaszcza te wielotysięczne, powinny posiadać swoją własną, wewnętrzną „ochronę” i żywo reagować na wszelkie próby rozbijactwa czy prowokacje (dotyczy to także osób, które chciałyby same decydować czy reformiści mogą uczestniczyć w manifestacji czy nie /!/ i wprowadzać swoje poglądy za pomocą przemocy fizycznej).

Ruchy religijne, niezależnie jak są postrzegane przez poszczególne jednostki czy grupy, jeżeli tylko nie sieją nienawiści religijnej czy rasowej także mają prawo do manifestowania swojego sprzeciwu wobec wojny. To samo tyczy się osób o poglądach liberalnych, nawet jeśli ich poglądy na sprawy społeczno-ekonomiczne są dalekie od naszych (moich). Każdy kto sprzeciwia się agresji na Irak i nie sieje przy tym nienawiści rasowej, narodowościowej czy religijnej ma prawo manifestować. Powiem więcej: nie tylko prawo, ale i obowiązek. W przeciwnym razie, gdy radykalna lewica będzie dobierać sobie uczestników manifestacji wedle własnych – ideologicznych – kryteriów to dojdzie do tego, że manifestacje antywojenne będą grupować kilkadziesiąt, a w najlepszym wypadku kilkuset uczestników. Radykalna lewica ma prawo manifestować swoje poglądy podobnie jak mają do tego prawo inne grupy i organizacje społeczne – nawet jeśli rozbieżności w innych kwestiach są duże. Różnorodność jest cechą charakterystyczną dla ludzkości. W tym tkwi jego siła i moc oddziaływania.

 

Piotr Tyszler

Hosted by www.Geocities.ws

1