Burżuazyjny pacyfizm - droga do nikąd

 
 

Wczoraj 29 marca w Warszawie odbyła się kolejna demonstracja antywojenna. Wbrew powszechnej na radykalnej lewicy propagandy sukcesu, moja ocena demonstracji jest bardzo negatywna. Ocena ta dotyczy ruchu antywojennego na całym świecie - i temu problemowi będzie poświęcony ten artykuł.

Po pierwsze więc ruch antywojenny za wszelką cenę stawia na masowość. Chodzi więc o to by ludzi przyszło jak najwięcej, a to co ze sobą reprezentują i co głoszą jest już sprawą drugorzędną. Organizatorzy demonstracji antywojennych są dumni z tego, że obok siebie idą różne środowiska. Na wczorajszej demonstracji można było znaleźć wszystkich. Obok siebie szli: narodowi-katolicy (którzy przyszli bo papież też jest przeciw wojnie) , antysemici (którzy uważają, że wojna jest wywołana przez Żydów), działacze Amnesty International powiązani z Gazetą Wyborczą i Unią Wolności, młodzieżówka Unii Pracy - partii za wojnę odpowiedzialnej... Po za tym w demonstracji wzięli udział "zwykli ludzie" , którzy paradowali z biało-czerwonymi flagami Polski. Ludzie przyglądający się demonstracji myśleli, że jest to demonstracja POPARCIA dla rządu - i dla bohaterskich polskich żołnierzy... No i była też tzw. "młodzież alternatywna". Naćpane dzieciaki, które przyszły chyba na pokaz piękności. Licytowali się, kto będzie miał najbardziej wyszukaną kreację, kto będzie miał więcej dredów, kto będzie bardziej śmierdział czy kto będzie miał więcej kolczyków. Przez całą demonstracje, zaprawieni marihuaną i tanim winem śpiewali różne hipisowskie piosenki. Były też feministki, które w Iraku bronią tylko kobiet... Byli też Irakijczycy, którzy cały czas DZIĘKOWALI POLICJI za pozwolenie na demonstracje. 

No i w końcu była radykalna lewica. Najczęściej przemawiał Ikonowicz. Swoje wywody rozpoczął od słów "nawet największy Polak, ojciec święty papież Jan Paweł II jest przeciwko wojnie. Dlatego pójdźmy teraz jego śladem na PIELGRZYMKĘ pokoju pod ambasadę USA". Zapewne osoby, które tam nie były - zarzucą mi kłamstwo - wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, że SOCJALISTA Ikonowicz powołuje się na autorytet Karola Kremówki z Wadowic - spytajcie innych. Potem  (chyba jedyna co słuszne) zaatakował Millera i Kwaśniewskiego za podżeganie do wojny. Szkoda tylko, że się nie pochwalił jak to z Olkiem zakładał w 1993 roku SLD i jak z Lesiem przez 8 lat był członkiem jednego klubu parlamentarnego. Wspomniał jeszcze o Kościuszce i amerykańskiej walce o wolność... Charakter polityczny demonstracji był beznadziejny. Z braku dobrych haseł antywojennych (bo ludzie już nie mogli słuchać bełkotu Ilkowskiego z PD) popularność zyskały hasła plebejskie "Wojna jest dlatego bo Bush ma małego" , "Nie bushować po Iraku"...

Pod ambasadą amerykańską myślałem, że zwariuje. Z jednej strony śpiewali pijani hipisi a co najgorsze - tłum się do nich przyłączył i śpiewać zaczęli prawie wszyscy. Kiedy uruchomiono nagłośnienie, już myślałem - że ktoś nada demonstracji charakter antyimperialistyczny. Niestety zawiodłem się, zaczął przemawiać Zandberg - członek rady krajowej Unii Pracy (czyli partii odpowiedzialnej za wojnę).

Można by jeszcze długo o tym pisać, niestety najgorsze jest to, że następne demonstrację - będą pewnie jeszcze gorsze. Teraz więc bardziej ogólnie podejdę do problemu. Organizatorzy są dumni z tego, że jest "ruch" , który jest coraz silniejszy. Niestety ja tego "ruchu" nie widzę. Bo o "ruchu" to można mówić wtedy gdy jest zbieżność taktyczno - programowa. A niestety takiej zbieżności wśród uczestników wczorajszej demonstracji nie było. Bo jak może istnieć zgoda między antysemitami a internacjonalistami, feministkami a katolikami, rządem a rewolucjonistami... Ilkowski podnieca się, że przyszło wczoraj kilka tysięcy, ale niestety - sam fakt zebrania się dużej grupy ludzi w jednym miejscu o innych poglądach o niczym nie świadczy. Na koncerty i mecze piłkarskie przychodzi po 100 tysięcy ludzi - a na pielgrzymki papy z Watykanu ponad milion ale te imprezy nie mają na nic żadnego wpływu (chyba że w Polsce - gdzie wszyscy politycy jeszcze bardziej i głębiej wchodzą Wojtyle w odbyt - co się przekłada na zaniechanie liberalizacji ustawy antyaborcyjnej...)

To samo dotyczy ruchu antywojennego na całym świecie. Tylko, że tam te problemy są na o wiele większą skalę. W Londynie podobno nawet i dwa miliony wyszło na ulice. Tylko co z tego jeśli w komitecie antywojennym są członkowie Partii Pracy (gdyby ktoś nie wiedział - to główny po Bushu militarysta - Tony Blair jest przewodniczącym Partii Pracy)...Demonstracje antywojenna na całym świecie wyglądają tak samo.

Teraz należy się zastanowić nad podstawowym pytaniem - o sens takich demonstracji. Należy sobie zadać tutaj dwa podstawowe pytania:

1. Dlaczego wybuchła wojna w Iraku ?

2. Jak można skutecznie powstrzymać imperialistów.

Więc wojna, która teraz jest w Iraku tak jak każda inna wojna na obecnym etapie rozwoju kapitalizmu - etapie imperialistycznym - jest nieodłączną cechą systemu kapitalistycznego. Dopóki będzie istniał kapitalizm dopóty rywalizacja między blokami imperialistycznymi i korporacjami będzie co jakiś czas owocować nową wojną. Dlatego walkę przeciw obecnej wojnie należy przekształcić w walkę z systemem kapitalistycznym. Kto tego nie rozumie - będzie co jakiś czas naiwnie protestował przeciwko kolejnej wojnie - zawsze ponosząc klęskę. Dlatego jeśli budujemy ruch antywojenny należy od początku uświadamiać ludziom RZECZYWISTE PRZYCZYNY WOJNY. I nie można tu iść na żadne kompromisy. Musimy się zastanowić, czy chcemy posunąć świadomość społeczeństwa do przodu czy też konserwować je pierdoląc bzdury o papieżu... To jest więc pierwsze zadanie dla organizatorów ruchu antywojennego (związanych przecież z radykalną lewicą) - by bez ogródek przekształcali propagandę antywojenną w antykapitalistyczną. Nie wszyscy się na to zgodzą. Część zapewne "ruch" opuści. Ale ci co zostaną - będą mogli sprawnie podejmować dalsze działania. Albo ruch antywojenny się rozpieprzy na atomy, z których powstał - gdy wojna w Iraku się zakończy, albo też przyczyni się do powstania czegoś, co w przyszłości przekształci się w ruch antykapitalistyczny. To jest jednak już problem organizatorów.

Teraz zaś pytanie o skuteczność. Niestety - taktyka pacyfistów nie prowadzi do niczego. Bo jeśli jedyną odpowiedzią na cios jest nadstawianie drugiego policzka - to imperilistów się w ten sposób nie pokona. Irak w tej chwili prowadzi wojnę z imperialistyczną agresją. Wielkie milionowe demonstracje, poza wypromowaniem nowych liderów - nic nie zmienią -i na pewno Irakijczykom nie pomogą. To czego Irakowi potrzeba - to militarnego wsparcia a nie pacyfistycznych pikników.

Podobno 15 lutego demonstrowało na całym świecie ponad 10 milionów ludzi. Gdy porównamy to z liczbą US Army w Zatoce -200 tysięcy - i zważymy na fakt, że pokojowe demonstracje wojny nie zatrzymają - to trzeba pójść o krok dalej.

Wzorem komunistów, którzy podczas wojny domowej w Hiszpanii w 1936r, walczyli przeciw faszyzmowi - należy tworzyć Antyimperialistyczne brygady międzynarodowe, które ramię w ramię z Irakijczykami przeciwstawią się imperialistycznej agresji.

Po drugie należy rozpocząć tam gdzie to możliwe partyzantkę, która postawi sobie za cel - atak na bazy wojskowe USA. Bazy wojskowe, z których codziennie startują F-16 i inne samoloty zrzucające bomby na całym świecie. Zniszczenie samolotów w hangarach jest niewspółmiernie proste do zadań irackiej obrony przeciwlotniczej, która próbuje je zestrzelić w locie. Już wkrótce powstaną takie bazy w Polsce... Ale to już dyskusja o taktyce w ramach przyszłych brygad międzynarodowych.

 

Hosted by www.Geocities.ws

1