Tekst ten dostaliśmy od naszych czytelników. Dotyczy on działaczy GSR, którzy publikują na łamach "Lewica bez cenzury", a wcześniej działali w GIPR (Grupa Inicjatywna Partii Robotniczej) i wydawali Tygodnika Antyrządowy. Zwracamy się więc z prośbą do działaczy GSR by ustosunkowali się do zarzutów, które wysunęli Spartakusowcy 10 lat temu.


 

TA: Tygodnik Antyrewolucyjny - "Partia Robotnicza" godna Piłsudskiego

(Platforma Spartakusowców nr 4, lato-jesień z 1993 r.)

 

Właściwie od czasu, gdy zdyskredytowany reżim stalinowski Jaruzelskiego oddał cugle władzy "Solidarności" w roku 1989, wprowadzając na salony władzy kapitalistyczną kontrrewolucję, przez Polskę przewalają się walki robotnicze. Od solidnego strajku kolejarzy w 1990 r. po falę strajkową zeszłego lata i grudniowy strajk górników węglowych, akcja robotnicza wciąż na nowo zagraża samemu istnieniu reżimu kontrrewolucyjnego. Lecz siła bojowa klasy robotniczej jest trwoniona przez biurokratyczne wyprzedaże i cyniczne usiłowania skanalizowania poparcia za tym lub owym skrzydłem nowego porządku klerykalno-nacjonalistycznego. Tym, czego potrzeba jest rewolucyjna partia, która zobowiąże się poprowadzić proletariat z powrotem do władzy państwowej w internacjonalistycznej Polsce opartej na zasadzie autentycznej demokracji radzieckiej. O to walczy Spartakusowska Grupa Polski, sekcja Międzynarodowej Ligi Komunistycznej (Czwarto-Międzynarodówkowej).

    SGP interweniowała w grudniowym strajku górniczym z dodatkiem do Platformy Spartakusowców, wskazującym na potrzebę "rozbicia 'terapii szokowej' Wałęsy-MFW i zmiecenia nowopowstałego państwa kapitalistycznego przez rewolucję robotniczą". Wezwaliśmy tamże klasę robotniczą do "zwalczania rasizmu antyromskiego i antysemityzmu" i zmobilizowania się "w obronie prawa kobiet do aborcji jako część walki o bezpłatną i wysokiej jakości opiekę zdrowotną dla wszystkich". Spełniając obowiązek organizacji rewolucyjnej ukazania tych, którzy usiłują prowadzić klasę robotniczą fałszywą drogą, potępiliśmy "zjadliwych klerykało-nacjonalistów i antysemitów różnych frakcji `Solidarnoci'", włącznie z "Solidarnością'80", i odnotowaliśmy że przywódcy eks-stalinowskich SdRP i OPZZ "obawiają się niezależnej mobilizacji klasy robotniczej bardziej niż katastrofalnej konsekwencji kontrrewolucji". Wznieśliśmy zawołanie: "Precz z `solidarnościową' reakcją! Robotnicy do władzy!"

    Pomimo to głosząca się "rewolucyjną" organizacja, Grupa Inicjatywna Partii Robotniczej (GIPR) potępia to elementarne rewolucyjne oświadczenie. Pod dziwacznym tytułem "Dla żabci w studni - niebo zawsze jest okrągłe...", lutowo-marcowe wydanie Tygodnika Antyrządowego (TA) zamieściło potok "lewicowo"-piłsudczykowskich ataków przeciw SGP za nasz "krzykliwy internacjonalizm" i nasze wezwanie robotników do walki przeciw wskrzeszonemu szowinizmowi, rasizmowi i bigoterii antykobiecej i antygejowskiej. Polemika TA, który w czerwcu zmienił tytuł na Samorządność Robotniczą jest faktycznym "krótkim kursem" jak nie należy budować rewolucyjnej partii robotniczej.

Partia leninowska: trybun ludowy
    TA/SR w rzeczywistości chce dowieść, i nie jest on zbyt antyrządowy, gdy śpieszy bronić "listów uwierzytelniających" dla wiodących fałszywą drogą robotniczych przywódców, którzy podpierają ten reakcyjny reżim. We wcześniejszym wydaniu TA (styczeń 1993) nawet promuje "związek zawodowy" policji - zbrojnej pięści kapitalistycznego państwa Wałęsy-Suchockiej, której zajęciem jest tłumić walki robotnicze. Przyznając, że na przyczynę klęski górniczego strajku "w sposób bezpośredni na pewno złożyło się uznanie kierowniczej roli 'Solidarności' przez pozostałe związki", TA złorzeczy naszemu domniemanemu "opluwaniu" tych, którzy stanęli "na czele masowych walk strajkowych". TA chce tylko "konkretnej krytyki", odrzucając naszą otwartą charakterystykę "Solidarności" jako "łamistrajków na rzecz rządu Wałęsy". To nic dziwnego, od kiedy TA wyraża retrospektywnie całkowitą solidarność z początkowym sięganiem Wałęsy po władzę: "W Polsce wielką rolę w obaleniu zmurszałego a niezdolnego do samoreformy systemu odegrała 'Solidarność'", czytamy w Deklaracji GIPR w listopadowym (1992) numerze TA, zaś w lutowym autor piszący w "obronie demokracji" pyta patetycznie "w imię czego ginęli górnicy z Lubina i 'Wujka'". A wkrótce po tym, gdy "Solidarność" objęła władzę w roku 1989, poprzedniczka GIPR, znana wtedy jako Grupa Samorządności Robotniczej-Komuniści", odfajkowała narodziny reżimu antykomunistycznego porzuceniem słowa "komuniści" ze swej nazwy. Ta ich lojalność znalazła uznanie i obecnie liderzy GIPR pisują również i są drukowani w pisemkach Regionu Mazowsze "Solidarności" na sprzęcie z dotacji `AFL-CIA' (np. Kurier Mazowsza, gazeta ścienna, nr 250, 30.06.1993).
 

        Wbrew gołosłownym zapewnieniom, TA przeznacza klasie robotniczej walk klasową wokół ściśle ekonomicznych żądań. Sprzeciwiają się oni najbardziej podstawowej zasadzie leninizmu, naszemu wnoszeniu polityki do tego ważnego strajku i usiłowaniu zwrócenia się do najbardziej świadomych elementów klasy robotniczej, by wyciągnęły konkluzje z katastrofalnych konsekwencji kontrrewolucji i z potrzeby prawdziwie rewolucyjnego programu. W Co robić?, polemice z 1903 roku przeciw trendowi Ekonomistów w przedrewolucyjnym rosyjskim ruchu robotniczym, Lenin napisał: "ideałem socjaldemokraty powinien być nie sekretarz trade-unionu, lecz trybun ludowy, który potrafi reagować na wszystkie i wszelkie przejawy samowoli i ucisku, gdziekolwiek się one zdarzą, jakiejkolwiek warstwy czy klasy dotyczą".

Ideałem GIPR jest dokładnie być sekretarzem trade-unionu. Lecz wąska walka związkowa wokół płac - którą absolutnie należy popierać - nie pomoże milionom kobiet, przykuwanych raz jeszcze do serca i "ogniska domowego", czy zmuszonych mieć dzieci, których nie chcą i nie mogą utrzymać. Zwłaszcza w sytuacji konsolidującego się kapitalizmu, z hurtowym zamykaniem przemysłu, lawinowym bezrobociem i niszczeniem podstawowych usług socjalnych, robotnicy nie mogą bronić swych standardów życiowych nawet w najbardziej wąskim sensie bez wymiecenia rozklekotanego kapitalistycznego aparatu państwowego. To wymaga ich mobilizacji przeciw wszystkim aspektom kontrrewolucji kapitalistycznej, włącznie z całym "starym gównem", które teraz jest odświeżane i intensyfikowane, od reakcyjnego klerykalizmu po piłsudczykowski nacjonalizm.
 

    Tak jak struś z głową w piasku, TA "nie widzi" nic (czy też być może ta "żabcia" bierze wszechobecne krzyże za gwiazdy na niebie). Od Wałęsy deklamującego o "prawdziwych Polakach" podczas swej kampanii wyborczej, po niedawną rehabilitację NSZ-owskich pogromowców, antysemityzm szerzy się i jest wzmacniany na najwyższych szczeblach. Pomimo to, TA przywołuje "pierogi Maryśki" - z więcej niż smrodem seksizmu - by odsunąć na bok nasze naleganie, że klasa robotnicza musi zwalczać antysemityzm i antyromski rasizm. Naigrawają się oni z naszego oświadczenia, że 'Solidarność' chce "przypieczętować swą klerykalno-nacjonalistyczną kontrrewolucję..." - starannie omijając resztę zdania, która potwierdza to bezdyskusyjne stwierdzenie - "przez zastąpienie stosunkowo liberalnej ustawy aborcyjnej z 1956 r. jednym z najbardziej reakcyjnych praw w Europie". W międzyczasie, patroni GIPR z morenowskiej Międzynarodowej Ligi Robotniczej (MLR, znana w Polsce pod hiszpańskim skrótem LIT) sprzeciwiają się SGP za podnoszenie "kwestii jak wyzwolenie kobiet, wyzwolenie seksualne" na zebraniu założycielskim tej "partii robotniczej" zeszłej jesieni (Correo Internacional, styczeń-luty 1993).

Przy takich odrażających usprawiedliwieniach dla klerykało-nacjonalizmu, mieniący się "rewolucjonistami" z TA są bardziej zacofani, niż nawet ogół ludności. Niedawne badania opinii wskazują, że 60 proc. ludności obawia się rosnącej hegemonii Kościoła nad świeckim społeczeństwem, a miliony polskich kobiet, którym teraz nakazuje się zostać fabrykami dzieci na rzecz kościoła i państwa z pewnością się nie śmieją. TA atakuje nawet liberałów, takich jak Jerzy Urban, za "przecenianie" klerykalnego zagrożenia. Możemy sobie tylko wyobrazić, jaką pogardą muszą oni mieć dla Róży Luksemburg, która napisała w 1905 roku: "Kler, nie mniej niż klasa kapitalistyczna, żyje na plecach ludu, ciągnie korzyści z degradacji, ignorancji i ucisku ludu".

Za pozorną "ślepotą" GIPR wobec tak palących kwestii społecznych kryje się jej pragnienie, by pobłażać ekonomicznie bojowym, lecz społecznie zacofanym warstwom klasy robotniczej, kierowanym przez nacjonalistów jak "Solidarność'80". Sprzedawcy TA byli w samym wirze tego na demonstracji 18 maja popierającej Olszewskiego, przesiąkniętej antysemityzmem i z grupą skinheadów NOP. TA otwiera swe łamy dla fanatycznych szowinistów, którzy gadają o "degradacji narodu polskiego". Zamieszcza listy od i wywiady z liderami "związkowej" agendy faszyzującej KPN ("Kontra") i ultraprawicowej "Solidarności Walczącej". Przedrukowuje oświadczenia szefa "Solidarnoci'80" Mariana Jurczyka, nikczemnego szczującego na Żydów antykomunisty, który deklamował w roku 1981, że trzy czwarte stalinowskiego kierownictwa było naprawdę Żydami, co to zmienili nazwiska i że "przydałoby się parę szubienic", by potraktować tych "zdrajców polskiego społeczeństwa".

    Niemała ilość tego plugastwa ociera się o samą GIPR. Artykuł z październikowego wydania TA w 1992 r. czyta się jak stroęn wyjętą z Mein Kampf Hitlera, gdzie określenia "Rotschild" - nie Rockefeller, Olivetti czy Krupp, zauważmy - użyto jako symbol międzynarodowego kapitału finansowego. Wzywa ten artykuł do "ekonomicznego nacjonalizmu" przeciw "kosmopolityzmowi" - który to, o czym w TA niewątpliwie wiedzą - był rasistowskim epitetem Stalina dla Żydów. Inny artykuł, mający traktować o antysemityzmie, nawet nie odnotowuje powstania w Getcie Warszawskim, zamiast tego wykłada, iż Żydzi nie byli "jedynymi męczennikami holocaustu" (Magazyn Antyrządowy, grudzień 1992-styczeń 1993). Autorka nie ma na myśli milionów Romów, homoseksualistów, komunistów i czerwonoarmistów zamordowanych przez nazistów, lecz "poległych żołnierzy wojska polskiego od 1939 do 1945 na wszystkich frontach" - jak Armia Krajowa i NSZ? Tymczasem rzuca ona wyzwanie antysemitom, by zgłaszali się na ochotnika do Intyfady", promując rasistowskie oszczerstwo (powtarzane przez syjonistów), które usprawiedliwia antysemityzm jako antysyjonizm.

Nacjonalizm kontra internacjonalizm
   
Krótko mówiąc, TA jest nacjonalistyczny do szpiku kości. Potępiają oni nasz "hałaśliwy internacjonalizm" jako "`piątą kolumnę' imperializmu". Z powodu jego "hałaśliwego internacjonalizmu" Lenin został potępiony jako agent niemieckiego kajzera w roku 1917 przez Kiereńskiego, "socjalistyczną" marionetkę imperializmu anglo-amerykańskiego; podobnie w latach 30-tych, kontrrewolucyjna biurokracja Stalina usiłowała określać Trockiego jako agenta mikado i Hitlera za jego "hałaśliwy" internacjonalizm. Nawet przy odrodzonym orle-i-krzyżu rzucającym się w oczy z każdej ściany, TA mówi o "rzekomym nacjonalizmie". (Prawdziwie wypaczony obraz współczesnej Polski TA przywołuje na pamięć hasło niesione podczas marszu ponad pięciuset młodych antyfaszystów do pomnika Bohaterów Getta Warszawskiego: "Chcesz być umysłowym impotentem, zostań nacjonalistą").

Odbijając echem pleniący się od faszystów "czerwono"-brunatny blok w Rosji, który GIPR usiłuje gorliwie naśladować, przeciwstawia ona polski nacjonalizm imperialistycznej dominacji nad Polską:

Co ma być jego [nacjonalizmu] koronnym przejawem? - liberalizacja handlu zagranicznego, wpuszczanie do Polski obcych kapitałów czy może potulne słuchanie Międzynarodowego(!) Funduszu Walutowego? Nigdy chyba w historii, Polska nie była krajem mniej nacjonalistycznym - bardziej podporządkowanym obcym, kosmopolitycznym interesom".
 

    Jednakże, współczesny polski nacjonalizm zawsze podporządkowuje się tej lub innej potędze imperialistycznej. Główne linie podziału w obozie nacjonalistycznym okresu przedniepodległościowego często dotyczyły kwestii, któremu imperialiście się podporządkować. Dmowski polegał na carskiej Rosji, Piłsudski wyglądał najpierw Niemiec kajzera Wilhelma, a potem Francji gdy te przegrały wojnę. Rdzeń polskiego aparatu państwowego po roku 1918, legioniści Piłsudskiego wzięli początek w łonie niemieckiej armii imperialistycznej. A "cud nad Wisłą" przeciw Armii Czerwonej, którym chełpił się Piłsudski, był w wielkim stopniu rezultatem bardzo materialnego wsparcia ze strony francuskiego korpusu oficerskiego pod generałem Maximem Weygandem.

    Gdy Niemcy za Hitlera odzyskały przewagę w Europie w połowie lat 30-tych, późny reżim Piłsudskiego i jego spadkobierca, "reżim pułkowników", stały się klientami Trzeciej Rzeszy, przecierając drogę mającej nastąpić wkrótce inwazji nazistowskiej. Podczas zimnej wojny po roku 1945 wszystkie nurty antykomunistycznego polskiego nacjonalizmu zaoferowały swe usługi imperializmowi amerykańskiemu przeciwko ZSRR. Włącznie z ukochaną przez TA "Solidarnością" która, co teraz jest dobrze udokumentowane, była finansowana i sponsorowana przez CIA i Watykan. Historia współczesnej Polski dostarcza gorzkiej lekcji, że poparcie dla nacjonalizmu prowadzi klasę robotniczą od jednej klęski do drugiej, od przewrotu majowego 1926 r. Piłsudskiego, po objęcie władzy przez Solidarność" w 1989 roku.

    Znamieniem współczesnego polskiego nacjonalizmu jest antysowietyzm i rusofobia. Nic więc dziwnego, że TA przeciwstawia się hasłu w nagłówku Platformy Spartakusowców, "O rewolucyjną jedność robotników niemieckich, polskich i radzieckich!" I nawet odnotowując, że strajk grudniowy był największym strajkiem górniczym w powojennej Europie, TA potępia jako "geopolityczną fantazję" naszą uwagę, że jego fale uderzeniowe mogłyby rozszerzyć się daleko poza granice Polski, szczególnie do oblężonych robotników byłego Związku Radzieckiego.

    Co jest tutaj sporne, to nie kwestia spekulacji, lecz różnica w zapatrywaniach programowych. Historycznie socjalistycznie usposobiony proletariat polski ma dumną historię jako wiodąca siła w walkach wschodnioeuropejskiej klasy robotniczej, od dni powstania łódzkiego 1905 roku po masowe strajki lat 1956, 1970 i 1976. Chcemy, by robotnicy odzyskali tę rewolucyjną spuściznę, by odrodzili internacjonalistyczną tradycję wczesnego polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego, uosobioną przez Różę Luksemburg, polską Żydówkę, która odegrała kluczową rolę w proletariackich ruchach wszystkich trzech krajów i była przywódcą niemieckiej rewolucji 1918-19 roku. TA chce trzymać to dziedzictwo pogrzebane pod kupą łajna nacjonalizmu polskiego.

GIPR i Moreno: ludzie tego samego pokroju
    SGP jest dumna, że jest częścią Międzynarodowej Ligi Komunistycznej, która w tuzinie krajów ma sekcje i grupy zjednoczone wokół wspólnego programu przekucia Czwartej Międzynarodówki Trockiego, jako światowej partii rewolucji socjalistycznej. Ze swej strony, GIPR nie ma żadnych międzynarodowych powiązań, by nie osłabić swej pozycji jako pełnokrwistych nacjonalistów polskich, argumentując w październiku i powtarzając to w ich majowym numerze TA, że "kryzys istniejących struktur tego ruchu [międzynarodowego ruchu robotniczego] powstrzymuje nas od podjęcia decyzji przystąpienia do jakiejkolwiek z istniejących tendencji". To jednakowoż nie zapobiegło małżeństwu z wyrachowania trzy lata temu z morenowską MLR, obwieszczonemu jako "porozumienie polityczne" (Biuletyn Wewnętrzny GSR nr 2, maj 1991). Jakiekolwiek są ich wzajemne stosunki, nie da się zaprzeczyć, że "uczeń okazuje się godny mistrza".

    Lider maximo MLR, Nahuel Moreno był skończonym politycznym oportunistą, którego okazjonalne odwoływanie się do trockizmu zostało zdementowane przez jego na nic nie zważającą wierność nacjonalizmowi jego "własnej" burżuazji argentyńskiej. Pod koniec lat 50-tych jego Palabra Obrera (Słowo Robotnicze) określało się jako "organ rewolucyjnego peronizmu robotniczo-klasowego" i ogłaszało swe podporządkowanie argentyńskiemu bonapartystycznemu dyktatorowi, zamieszczając w nagłówku hasło "pod dyscypliną generała Perona i Najwyższej Rady Peronowskiej". Podczas wojny o Falklandy-Malwiny w 1982 r., gdy my spartakusowcy wezwaliśmy robotników Brytanii i Argentyny do wykorzystania tej wojny o parę skalistych wysp zamieszkałych głównie przez owce do obalenia ich poszczególnych zbrodniczych burżuazji, morenowcy dobitnie i bezwstydnie umiejscowili się "w militarnym obozie dyktatury argentyńskiej" (Correo Internacional, kwiecień 1982).

    W międzyczasie Moreno zapracował na reputację za zachwycanie się każdą siłą antykomunistyczną skierowaną przeciw krajowi Rewolucji Październikowej. Ugrupowanie to nie tylko pozdrowiło feudalną "rewolucję islamską" ajatollacha Chomeiniego w Iranie, ale wezwało do jej rozszerzenia "w granicach ZSRR" w poparciu mudżahedińskich rozbójników wspieranych przez CIA w Afganistanie. Gdy przyszło do schlebiania kontrrewolucyjnej grupie Wałęsy, Moreno przeciągnął nawet Zjednoczony Sekretariat Ernesta Mandela, wznosząc zawołanie: "Cała władza dla 'Solidarnoci'!" MLR kontynuowała zachwalanie "Solidarności" nawet po objęciu przez nią władzy z jej programem wprowadzania w czyn dyktowanej przez MFW "terapii szokowej", pozdrawiając to jako "kolosalne zwycięstwo" i proklamując, "Polska: pierwsza zwycięska rewolucja demokratyczna". Jednocześnie morenowcy poparli dążenie niemieckiego imperializmu do zaanektowania zdeformowanego państwa robotniczego NRD jako część jego Drang nach Osten, wzywając do "niezłwocznej i bezwarunkowej reunifikacji" (Correo Internacional, styczeń 1990).

O trockistowską partię w Polsce!
    MLR nie jest nam nieznaną. Grupa Platformy Ruchu Młodej Lewicy, która przeszła do utworzenia SGP pod koniec roku 1990, wcześniej przeprowadziła dyskusje z tendencją morenowców. Ale nasi towarzysze próbowali znaleźć swą drogę do autentycznego trockistowskiego internacjonalizmu. Uznali oni, że "Solidarność" była agencją na rzecz restauracji kapitalistycznej i klerykalnego nacjonalizmu. Własnym wysiłkiem wydobyli na światło dzienne rewolucyjną tradycję upamiętniania "Trzech L" - Lenina, Liebknechta, Luksemburg - pogrzebaną przez dziesięciolecia stalinowskiego nacjonalizmu. Ich praca poszukiwawcza doprowadziła do opublikowania w roku 1988 przez ZSMP pierwszego polskiego wydania decydującej analizy stalinowskiej degeneracji Rewolucji Październikowej, Zdradzonej Rewolucji.

    W morenowcach, jak też w ZS Mandela, towarzysze ci widzieli wszystko to, co wsteczne u polskiej lewicy. Jak napisali w liście do niemieckiej sekcji MLK: "W ruchu trockistowskim w Polsce spotykamy się często z działaczami, którzy mają rodowód 'solidarnościowy' lub przynajmniej wszystkie nadzieje pokładali w `Solidarności'". Poprzez ich dyskusje z MLK poznali brudną historię Moreno, udokumentowaną w broszurze pt. Moreno Truth Kit. Dowiedzieli się też o fuzji z MLK w lipcu 1990 r. Frakcji Trockistowskiej meksykańskiej morenowskiej Partido Obrero Socialista, których podobnie odpychała perspektywa popierania kontrrewolucji w Polsce i byłej NRD. Dokument Frakcji Trockistowskiej miał szczególne znaczenie dla nas tu w Polsce, gdy mówili oni:

"Nie wyprzedaży zdobyczy socjalnych NRD! Pełne prawa dla wszystkich robotników imigrantów. Brońmy praw kobiet, homoseksualistów, Żydów, lewicowców przeciw terrorowi ultraprawicy i kontrrewolucji imperialistycznej... . 

O program proletariackiego internacjonalizmu przeciw klerykalnemu nacjonalizmowi Wałęsy, papieża i Czarnej Madonny! O rewolucyjną jedność polskiego, niemieckiego i radzieckiego proletariatu przeciw planom Międzynarodowego Funduszu Walutowego".

                             - Platforma nr 7, 1990
 

    TA jest żywym potwierdzeniem naszego oświadczenia, że "Ci, którzy utorowali drogę dla kapitalistycznej restauracji nie mogą przewodzić walkom o jej odrzucenie". Ponieważ TA wlecze się w ogonie kontrrewolucji, są oni zmuszeni nie tylko do kapitulacji przed nim, ale do rzeczywistej obrony polskiego nacjonalizmu, do spychania na bok kwestii antysemityzmu i szowinizmu antykobiecego, i do atakowania rewolucyjnych internacjonalistów jako zagranicznych agentów i "kosmopolitów". Jeśli taka była przyczyna, dla której wstąpili ich członkowie, mogliby oni równie dobrze wstąpić do dużo większych grup, jak "Solidarność", czy dla tego samego, KPN. Lecz jeśli chcą być rewolucyjnymi socjalistami, trockistami, są w złym zespole.

    MLK odnotowała w swej prasie, że rodzące się burżuazyjne państwa Europy Wschodniej są ekstremalnie słabe i kruche, i że reżimy te mogą być pogruchotane przez wybuch walki klasy robotniczej. Polska ma mnóstwo okazji, by być w awangardzie tej walki. Bojowość robotników jest dowiedziona, w sposób nie okazany nigdzie indziej w regionie. Kluczem jest program postawienia robotników u władzy i kierownictwo, by to osiągnąć. Nie można dążyć do realizacji interesów klasy robotniczej bez zerwania z ideologią burżuazyjną, bez zerwania z nacjonalizmem, rasizmem i klerykalizmem. TA, obecnie w nowym, nie mniej reakcyjnym wcieleniu jako Samorządność Robotnicza (dawny tytuł pisemka GSR-Komuniści), usiłuje być "lewicowym" adwokatem dla tych wszystkich wstecznych sił, które utrzymują robotników w zacofaniu. W tym celu, ich aktualna polityka jest zgodna z ich poparciem dla klerykalno-nacjonalistycznej kontrrewolucji, która przede wszystkim zwaliła taką nędzę na barki ludzi pracy.

Hosted by www.Geocities.ws

1