DEMOKRACJA?

 

Dziś nad ranem rozpoczęła się amerykańska agresja, której celem jest przejęcie kontroli nad irackimi złożami ropy naftowej i zainstalowanie w Bagdadzie miarionetkowego, lojalnego wobec rządu Busha  reżimu. Jak to zazwyczaj bywa, ta imperialistyczna wojna (może bardziej adekwatne byłoby pojęcie  eksterminacja narodu irakijskiego!) odbywa się pod  szyldem obrony  ludzkości przed terroryzmem. Media uparcie wmawiają nam, że ta imperialistyczna agresja jest w istocie „interwencją humanitarną”, niosącą ciemiężonym Irakijczykom wolność, dobrobyt, demokrację i prawa człowieka.  Polski rząd, jak mogliśmy się spodziewać, okazał się być najwierniejszym zausznikiem reżimu. I to bynajmniej nie ograniczył się do pustych deklaracji. Polscy żołnierze wezmą czynny udział w haniebnejeksterminacji Irakijczyków. Miller, Kwaśniewski, Siwiec i Cimoszewicz, którzy ponoszą moralną odpowiedzialność za ten fakt, są zbrodniarzami wojennymi.

Na całym świecie ludzie demonstrowali dziś przeciw wojnie, chcąc wyrazić swój sprzeciw wobec  imperializmu i mordowania niewinnych ludzi przez amerykańskich siepaczy. Ruch antywojenny chyba nigdy w historii ludzkości nie był tak masowy. Taka demonstracja odbyła się również w Warszawie. Miałem zaszczyt wziąć w niej udział. W dalszej części tekstu opiszę swoje wrażenia z  demonstracji antywojennej, z której przed chwilą wróciłem. Jestem roztrzęsiony, zmęczony i wściekły. Mój teskt  z pewnością będzie zatem chaotyczny, niespójny i źle skomponowany. Nie zamierzam jednak póżniej poprawiać go ani wzbogacać o jakiekolwiek ozdobniki. Chcę, by ten artykuł był dokładnym zapisem tego, co teraz czuję. Mam ochotę krzyczeć. Jestem wściekły.

  Opresyjny system kapitalistyczny pokazał dziś swoje najbardziej ohydne oblicze. 

Ludzie nie wierzą już w propagandę reżimowych mediów. Zawodowi kłamcy w rodzaju Milewicza i Mariusza Maxa-Kolonko nie budzą już w społeczeństwie zaufania. Dowodem na to jest fakt, że na tę spontanicznie organizowaną, prawie zupełnie nie nagłaśnianą manifestację pod jankeską ambasadą stawiły się przynajmniej dwa tysiące osób. Wszystko wskazywało na to, że demonstracja niczym nie będzie odbiegać od standardowych antywojennych pikiet. Kolejni mówcy dawali popisy oratorskie, wznoszono antyimperialistyczne i antyamerykańskie okrzyki, hippisi grali na bębenkach... Wszyscy to znamy. Nie zamierzam więc rozpisywać się nad początkową częścią demonstracji.  Natomiast brutalność, która została później zaprezentowana przez policję, nie ma precedensu w historii polskiego ruchu sprzeciwu wobec wojny.

Demonstracja przebiegała zgodnie z planem i miała się – jak się wydawało – raczej już ku końcowi. Rzucająca się w oczy była jedynie ilość służb mundurowych zupełnie nieadekwatna do sytuacji (przypominam, że opisuję przebieg pokojowej demonstracji!). Nieoczekiwanie, w pewnym momencie policjanci kazali demonstrantom opuścić ulicę. Nikt nie usłuchał tego żądania. Wznoszono okrzki: POKOJOWA DEMONSTRACJA!!! Nie przekonały one jednak policjantów. Pojawiły się kolejne groźby i prowokacje ze strony „stróżów porządku” (jakże komicznie brzmi to pojęcie w obliczu dzisiejszych, i nie tylko, wydarzeń!). Nie przestraszyliśmy się, nie ruszyliśmy się ani o krok. Wówczas policjanci przystąpili do, jak to określili  „przywracania porządku publicznego”. Przy użyciu pałek i plastikowych tarcz, niezwykle brutalnie  zepchnęli manifestantów na chodnik. Każdy, kto stawiał jakikolwiek opór był bezpardonowo okładany pałkami. Nie oszczędzano kobiet, osób starszych. Wiele osób odniosło poważne obrażenia. Reżimowi siepacze bez skrupułów bili leżących. 30 osób zostało aresztowanych. Brutalne, totalitarne praktyki spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem manifestantów. Wznosiliśmy hasła GESTAPO! i TO JEST WASZA DEMOKRACJA!. To ostatnie hasło wydaje się być czczym sarkazmem w obliczu brutalnych poczynań policjantów.

Następnie ruszyliśmy pod komendę policji przy ulicy Wilczej, gdzie jak podejrzewaliśmy, przetrzymywano aresztowanych (bez wahania mogę ich nazwać więźniami politycznymi, aresztowano ich bowiem dlatego, że mieli odwagę sprzeciwić się obłąkanej, imperialistycznej polityce Busha). Powitały nas zamknięte drzwi. Udaliśmy się zwartą grupą pod Pałac Prezydencki, będący siedzibą zbrodniarza wojennego Aleksandra Kwaśniewskiego, który wbrew woli przytłaczającej większości Polaków popiera imperialistyczną rzeź.  Krzyczeliśmy :UWOLNIĆ ZATRZYMANYCH, wykrzykiwaliśmy antywojenne slogany.Na miejscu również powitały nas reżimowe oddziały. Po raz kolejny zastosowano liczne prowokacje. Policjanci określali demonstrację jako „zbiegowisko”. Grozili użyciem drastycznych środków.  Zostaliśmy otoczeni szczelnym kordonem. Podejmowaliśmy próby przedarcia się przez mur uzbrojonych w tarcze i pałki policjantów. Właśnie wtedy cudem uniknąłem pobicia i aresztowania – policjant chwycił mnie za ramię i zamachnął się na mnie pałką, ale zdołałem się mu wyrwać. Inni nie mieli tyle szczęścia, co ja... 

W tym momencie demonstracja została rozwiązana. Demonstranci rozeszli się, każdy w swoją stronę.  Przed nami kolejne manifestacje. Nie możemy stracić wiary w to, że masowy ruch antywojenny to potęga, przed którą ugnie się nawet najbardziej opresyjny reżim dzisiejszego świata – USA. Nie zamierzamy się poddawać. Rząd, który rozbija przy użyciu siły pokojową demonstrację, obnaża jedynie włąsną słabość. Żałosną, godną pogardy  słabość. Po naszej stronie jest prawda. Ona jest naszą najsilniejszą bronią. ZWYCIĘŻYMY!!!

 

              Przemysław Sieradzan, 20 III 2003             

Hosted by www.Geocities.ws

1