Florian Nowicki

Rozpad Ofensywy. Co dalej?



Jak już powszechnie wiadomo, Ofensywa Antykapitalistyczna zakończyła swoje istnienie. Taką decyzję podjął II Kongres tej organizacji. Wypada zastanowić się nad przyczynami krótkiego żywotu organizacji, której byłem współzałożycielem, a także nad tym, co ludzie z OA będą robić dalej. A będą robić różne rzeczy. Podstawową przyczyną rozpadu Ofensywy było istnienie w jej obrębie dwóch -wykluczających się - strategii polityczneego działania wśród robotników. Gdyby Ofensywa była malutką i nic nie robiącą grupką, taka sprzeczność zapewne nie spowodowałaby rozłamu. Sprzeczność ta istniałaby jedynie na papierze i jakoś by ją można przeboleć. Ale Ofensywa była - jak na polskie standardy - grupą sporą, i - również na polskie standardy - aktywną. Podejmowała szereg działań praktycznych, w trakcie których owe różnice strategiczne mogły się ujawnić i spowodować konflikty praktyczne. Jeżeli na tej samej akcji strajkowej są ludzie z tej samej organizacji, ale robią rzeczy wykluczające się (lub trudne do pogodzenia), to sytuacja taka musi być przejściowa. Sprzeczności muszą narastać, koncepcje taktyczne (czy wręcz strategiczne) krystalizować się, i... organizacja staje się bombą zegarową. Innymi słowy, staje na krawędzi rozłamu. W sytuacji przedrozłamowej kolejni towarzysze są usuwani (bądź są podejmowane próby ich usunięcia), niektórzy zawieszają działalność, bądź odchodzą, innym odbiera się prawa członkowskie itd. Dochodzi w końcu do Kongresu. Szereg towarzyszy bojkotuje Kongres. Na Kongresie dochodzi do walk w trakcie których kolejna grupa opuszcza organizacje. Pozostali na placu boju grupują się w dwa skrzydła - o mniej więcej równej sile. Sytuacja staje się patowa. Żadna grupa nie jest w stanie przejąć organizacji (co wymagałoby groteskowej procedury usuwania po kolei członków grupy przeciwnej). Jedyne
co pozostaje to rozwiązać organizację i puścić wszystkich wolno. Każdy niech idzie w swoją stronę, a drogi niektórych już niedługo się zbiegną, co
zaowocuje powstaniem nowych organizacji. Drogi innych z kolei zbiegną się może kiedyś, a na razie czas się rozstać.
Pozostaje pytanie: co dalej?
Przede wszystkim, redakcja pisma Jedność Pracownicza będzie kontynuować swoją działalność. W redakcji tej grupują się osoby, które reprezentują zbliżoną wizję tego, na czym powinna polegać działalność organizacji rewolucyjnej. Osoby z redakcji były w trakcie Kongresu po tej samej stronie. Dlatego też przedwczesna jest radość tych, którzy liczyli, że nasze pismo zniknie z lewicowego rynku. Otóż: nie zniknie. Ale trzeba podkreślić, że w Ofensywie nie było dwóch jednolitych frakcji, na bazie których mogły by powstać dwie organizacje. Płaszczyzn podziału było
znacznie więcej. Ważną płaszczyzną podziału była kwestia haseł na demonstracjach antywojennych. Mniejszość opowiadała się na antyamerykanizmem, większość pozostała na stanowisku internacjonalistycznym, wykluczającym jakiekolwiek antyamerykanizmy. Ale jakoże jesteśmy marksistami, najważniejsze są dla nas te rozbieżności, które wiążą się z działalnością wśród robotników. Spróbuję po krótce
zcharakteryzować oba skrzydła. Jedno ze skrzydeł - związane ze stroną "Lewica bez cenzury" - opowiadało się za widowiskową agitacją podczas akcji strajkowych czy demonstracji robotniczych, połączoną z akcentowaniem militarnych aspektów walki klas, a także abstrakyjnym hurrarewolucjonizmem, oderwanym od bieżących, konkretnych walk klasowych. Drugie skrzydło - które ja popierałem - opowiadało się za spokojną, niewidowiskową, ale sumienną i regularną (choć nudną) działalnością w trakcie akcji strajkowych itd., której celem byłoby powiązanie owych konkretnych walk, z perspektywą socjalistyczną. To skrzydło unikało abstrakcyjnych wezwań do rewolucji, ale nastawiało się na długofalową cierpliwą działalność sprzyjającą - w dłuższym przedziale czasowym - wzrostowi samoorganizacji klasowej ludzi pracy i budowie rewolucyjnej partii robotniczej. Współistnienie takich sprzecznych koncepcji w jednej organizacji byłoby możliwe w sytuacji, gdyby cała działalność toczyła się w kawiarniach i spotkaniach dyskusyjnych. Ale my mieliśmy znacznie większe ambicje, a pozatym, było nas za dużo, żeby nic nie robić.
A więc rozłam był nieunikniony. Wróćmy jednak do pytania: co dalej? Nie będziemy toczyć walki o resztki po Ofensywie, o członków, którzy nie
byli zaangażowani w walkę rozłamową, o członków niezdecydowanych bądź sympatyków. Na trupie Ofensywy powstaną dwa, trzy, lub wręcz cztery skupiska ludzi, którzy będą mieli jednolite poglądy w kwestii podstawowej: Co robić? Kiedy owe skupiska się ujawnią, osoby chcące działać same podążą w ich kierunku, bez niepotrzebnych walk o dusze poszczególnych byłych członków OA. Jednym z takich skupisk jest redakcja Jedności Pracowniczej. Nasza platforma polityczna jest jednoznaczna.- Nie zapraszamy do siebie tych, którym wszystko jedno co będą robić, byle pod czerwonym sztandarem.- Nie zapraszamy do siebie tych, dla których główną areną walki są demonstracje.- Nie zapraszamy do siebie tych, którzy mają odchyły od marksizmu, którzy mają problem z internacjonalizmem, bądź nie wiedzą na jaką klasę społeczną przede wszystkim trzeba się orientować. Kogo więc zapraszamy? Tylko tych, którzy mają identyczne jak my poglądy na to, co należy robić, na jakie siły społeczne się orientować, na czym polega działalność rewolucyjna w okresie nierewolucyjnym, jak działać wśród robotników. A nasze poglądy są następujące:
- Tylko klasa robotnicza może zmienić świaat. Nie żadne tam ruchy antyglobalizacyjne, spędy naćpanej apolitycznej młodzieży itd. O obliczu
świata decydować będą konkretne walki konkretnych grup klasy robotniczej,toczone w konkretnych zakładach, branżach czy regionach. Wszystko zależy od tego, czy klasa robotnicza będzie się w stanie odpowiednio zorganizować i wyłonić z siebie alternatywne struktury władzy.
- Rewolucyjna młodzież powinna wspierać waalkę klasową robotników, a nie uprawiać lewicową turystykę za pieniądze rodziców. A wspierać walkę klasową nie krzykliwymi sloganami, ale umiejętną pomocą, dostosowaną do sytuacji danej grupy. A przede wszystkim krzewić świadomość konieczności wzmożenia samoorganizacji klasowej i orientacji na przejęcie władzy przez ludzi pracy.
- Jednoznaczne odcięcie się od zmian, którre zaszły po 1989 roku, od kapitalistycznych spustoszeń gospodarki, ruiny przemysłu (i tak dalej,
wyliczać by można jeszcze długo), pod szyldem pseudodemokracji. I to by było na tyle. Resztę znajdziecie w naszym piśmie.
Na koniec, drobne podsumowanie. Ktoś mógłby mnie zapytać: czy warto było zakładać organizację, która rozpadła się już na swoim drugim Kongresie? A ja mu odpowiem: a warto. Otóż moi drodzy, Ofensywa wprowadziła na polityczną scenę radykalnej lewicy szereg zupełnie nowych działaczy, którzy jeszcze długo będą widoczni, i jeszcze wiele o nich usłyszycie. Niektórzy z nich zapewne będą działać do końca swojego życia. Będą iść różnymi drogami. Ale organizacją, która ich politycznie wychowała i ukształtowała w kierunku - mniej lub bardziej - marksistowskim jest Ofensywa Antykapitalistyczna. A teraz przestroga. Istnienie Ofensywy dowiodło, że organizacja, która ma duże ambicje i chce prowadzić szeroko zakrojoną działalność, nie może być pluralistyczną platformą nurtów, ale tworem jednolitym (nie tylko organizacyjnie, ale i politycznie). Otóż OA ani przez moment nie była tworem jednolitym. Przez cały czas toczyła się podskórna walka o polityczny charakter tej organizacji, a sprzeczne (zmieniające się) platformy współistniały ze sobą, delegując swoich ludzi do kierownictwa. Przy czym zmiany w kierownictwie - a kierownictwo OA zmieniało się 3-krotnie (przez kierownictwo przewinęło się łącznie ok. 14 osób) - nie miały specjalnie wpływu na linię polityczną OA, a jedynie na metody mobilizacji członków. Kierownictwo - niezależnie od tego, kto w nim zasiadał - ani przez moment nie było w stanie okiełznać trendów anarchizacyjnych, rozsadzających organizację od wewnątrz.
A już zupełnie na koniec pragnę obwieścić, że OA rozpadła się w miłej atmosferze. Przeciwne grupy, kiedy wyszło na jaw, że znajdują się one w
równowadze, poszły po rozum do głowy i zaczęły spokojnie negocjować warunki rozwodu. A poławiacze pereł, naganiacze z różnych sekt i politycznych burdeli, hieny, które chciałyby żerować na trupie Ofensywy i zwerbować pozostałych po niej rozbitków do swoich gówienek, raczej niewiele tu zarobią. Chyba, że w nos.
 

Hosted by www.Geocities.ws

1