Reakcja jest objawem życia
Skrucha według Kwaśniewskiego

 
Trwa debata na temat zadośćuczynienia - Bogu i ludziom - za mord w Jedwabnem. Oficjalne stanowisko zwolenników obecnego prezydenta brzmi: trzeba uznać prawdę, że wśród Polaków byli prócz bohaterów również tacy, jak uczestnicy jedwabińskiej zbrodni. Stanowiska Kwaśniewskiego nie naruszają nawet dokumenty uzupełniające i modyfikujące wiedzę na temat tej tragedii, poświadczające sprawstwo kierownicze niemieckich okupantów.

Tak więc obok męczeństwa świętego ojca Maksymiliana, obok ofiar generałów Roweckiego i Okulickiego, obok Stanisława Piaseckiego i Mieczysława Niedziałkowskiego, obok Wacława Bojarskiego, Andrzeja Trzebińskiego, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Tadeusza Gajcego - obok nich wszystkich mają być postawieni uczestnicy lokalnego mordu. Byli tacy i tacy. Dla przywódców SLD Polacy to Naród męczenników i oprawców, bohaterów i morderców. Nawet jeśli nie po prostu morderców, to - "i morderców".

Ta odpychająca logika, do której odwołuje się najpopularniejsza dziś w Polsce partia, świadczy o kryzysie naszego życia narodowego. Przyjmujemy zarzuty wobec naszego Narodu, które byłyby niedopuszczalne wobec żadnego innego. Bo kto dziś obarcza w Polsce Rosję czy Ukrainę (jako narody!) winą za zbrodnie popełnione na Polakach w latach 40.? Na początku lat 90. sam mówiłem w Sejmie, że nie można obwiniać o zło komunizmu Rosji jako takiej, gdyż jest to kraj, który pierwszy padł ofiarą komunizmu. W tym samym czasie z trybuny parlamentarnej mówiłem również, że nie mamy żalu do Ukraińców o to, że ich ruch narodowy wybrał w latach wojny orientację polityczną przeciwną do naszej, ale o konkretne zbrodnie, jakie wtedy na Polakach popełniono.

Bliscy współpracownicy obecnego prezydenta okazali się uczestnikami antyżydowskiej nagonki w '68 roku. Cóż w tym dziwnego, skoro tę samą politykę o wiele aktywniej realizował Wojciech Jaruzelski, dla którego Kwaśniewski nigdy nie krył uznania i podziwu. Był czas nagonek, jest czas przeprosin. Jest też kozioł ofiarny - nasz Naród, na który zawsze łatwo można zrzucać konkretną odpowiedzialność konkretnych ludzi, nawet tych, którzy otwarcie sprzeniewierzyli się Polsce. Przypomnijmy też, że Kwaśniewski przepraszał już w Izraelu za wewnątrzpartyjną nagonkę antyżydowską i to przepraszał w imieniu Polski. Warto zapytać dlaczego? Dlaczego przepraszał w imieniu ludzi i środowisk politycznych, które nie mają w swym gronie żadnych sprawców i uczestników tamtych komunistycznych kampanii, podczas gdy Kwaśniewski ma ich po prostu w swoim gabinecie? Dlaczego nie powiedział konkretnie - że to on sam ma do tych przeprosin więcej powodów niż ogromna większość Polaków? Dlaczego obarczał Naród - choć raczej powinien, jako prezydent, bronić honoru Polski, jako członek nomenklatury PZPR - przyjąć cząstkę odpowiedzialności na siebie.

Tak modne dziś przepraszanie za winy zbiorowe, rzadko się bowiem łączy z uznaniem jakiejkolwiek własnej, a więc większej od innych, odpowiedzialności. Gdy przed paru laty zasłużony przywódca opozycji niepodległościowej, Leszek Moczulski, przypomniał w Sejmie, jak Polacy czytali skrót PZPR - Płatni Zdrajcy, Pachołki Rosji - wówczas kierujący tym klubem Aleksander Kwaśniewski nie mówił swym towarzyszom, że trzeba z pokorą przyjąć i tę cząstkę prawdy. Bo nawet jeśli oni sami poczuli się osobiście zranieni - to przecież prawda jest właśnie taka, że "byli również i tacy" - płatni zdrajcy, pachołki Rosji. Wówczas zamiast skruchy i pokory, zamiast oczyszczającego przyjęcia na siebie cudzych (?) grzechów, klub SLD pobiegł na skargę do sądu i stary niepodległościowy polityk był w wolnej Polsce sądzony za to, co Polacy myśleli o kolaborantach w czasach komunistycznej niewoli. Dotknęło to wówczas człowieka, który spędził kilka lat w więzieniu bynajmniej nie stalinowskim, ale właśnie wtedy, gdy Kwaśniewski i jego koledzy inaugurowali swoje znakomite partyjne kariery.

Istnieją moralne powinności narodów. Jedną z nich jest ściganie przestępstw i zapobieganie ich popełnianiu. Także ich potępienie; również potępianie postaw, które prowadzą do ludzkiej krzywdy, czy tym bardziej do zbrodni.

Rzecz w tym, że skrucha obecnego prezydenta nie ma żadnej wiarygodności moralnej. Po prostu dlatego, że nie ma w niej nic osobistego.

Marek Jurek

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1