Senator Jadwiga Stokarska:
Panie Marszałku!
Wysoka Izbo! Oświadczenie swoje składam w związku z
publikacją książki żydowskiego autora Jana Tomasza Grossa pod tytułem
Sąsiedzi. Książka ta oskarża społeczność polską, społeczność Jedwabnego o
wymordowanie tamtejszych Żydów przez spalenie ich żywcem w stodole 10
lipca 1941 r. Podczas transmisji, przeprowadzanej na żywo przez
Program 2 Telewizji Polskiej z pawilonu polskiego na Międzynarodowych
Targach Książki w ubiegłym roku w Niemczech, spikerka w rozmowie z
przedstawicielem żydowskich literatów o obecności tematyki Holokaustu w
literaturze polskiej zadała pytanie, które mniej więcej brzmiało
następująco: jaki jest wydźwięk moralny udziału w Holokauście tych
Żydów, którzy ofiarami Holokaustu nie byli? Na to żydowski intelektualista
odpowiedział, że nawet ci Żydzi, którzy uczestniczyli w Holokauście nie w
charakterze ofiar, też byli jego ofiarami, bo przez wymuszone
posłuszeństwo też byli jego ofiarami, bo przez wymuszone posłuszeństwo
Niemcom w ten właśnie sposób byli zmuszeni bronić własnego zagrożonego
życia. Istnieje wiele świadectw ustnych i pisemnych, a także nakręcono
filmy fabularne o tej wymuszonej przez warunki współpracy Żydów z Niemcami
przeciwko Żydom. W gettach żydowskich samorządy żydowskie, na polecenie
Niemców, sporządzały listy swoich współbraci do kolejnych transportów
wysyłanych do obozów zagłady, na przykład do Treblinki. Zaniepokojona
rozpowszechnianymi przez media nieprawdopodobnymi informacjami na temat
przeszłości Jedwabnego dwukrotnie złożyłam wizytę w tym miasteczku, przy
czym pierwszy raz byłam tam z posłem Tomczakiem i senatorem Chojnowskim.
Od bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń dowiedziałam się, że
żandarmeria niemiecka, z bronią w ręku, wyprowadziła grupę polskich
mężczyzn z domów i zmusiła do wyprowadzenia rodzin żydowskich z ich
mieszkań. Dowiedziałam się, że żandarmi rozstawili Polaków po obu stronach
konduktu Żydów, a sami usytuowani z tyłu pędzili jednych i drugich. Potem
oddalili się na pewną odległość i fotografowali ludność żydowską oraz
ustawionych po jej bokach Polaków. Niemcy fotografowali także moment
wyprowadzania przez Polaków Żydów z ich domów. Jednocześnie, uzbrojeni,
nadzorowali całą tę operację. Od córki właściciela stodoły dowiedziałam
się, że do domu jej rodziców przyszedł Niemiec w towarzystwie burmistrza i
zażądał od leżącego w łóżku chorego ojca wydania klucza od stodoły.
Rozgoryczona kobieta pytała mnie: "Proszę powiedzieć, co by było, gdyby
ojciec tego klucza nie wydał?". W książce Grossa napisane jest, że
Polacy dokonali aktu spalenia Żydów w stodole także w innych
miejscowościach ziemi łomżyńskiej, że prześladowali Żydów ze szczególnym
okrucieństwem. Mianowicie gwałcili i zabijali kobiety, obcinali języki,
obcinali głowy i kopali je po rynku jak piłkę. Zabijali Żydów kamieniami,
kijami, nożami, żelaznymi hakami. Topili dzieci i kobiety w miejscowej
sadzawce, żywcem zakopywali w ziemi, bo byli, cytuję: "uczeni i
wychowywani w przeciągu dziesiątków lat przez czarne duchowieństwo, które
na gruncie nienawiści rasowej budowało swoją egzystencję". Ten cytat
poddaję pod dogłębną rozwagę polskiej inteligencji - zarówno duchownym,
jak i ludziom świeckim. Bezpośredni świadkowie wydarzeń w Jedwabnem
mówili z goryczą, cytuję: "Polacy wychowali sobie wrogów przez to, że ich
ratowali". Na przykład z nocy po pogromie Żydów w stodole do jednego z
polskich domów przyszedł Żyd Szmul Całka, według książki Grossa -
Wasersztajn. Twierdził, że w stodole stracił całą swoją rodzinę i prosił o
ukrycie go. Rodzina ta przechowała go przez dwa tygodnie, mimo że Niemcy
rozwiesili ogłoszenia, że rodziny polskie ukrywające Żydów zostaną wybite
do trzeciego pokolenia. Takich rodzin, które przychodziły z pomocą Żydom
ocalonym po pogromie, było w Jedwabnem więcej. Rozgoryczenie
mieszkańców Jedwabnego pogłębia szeroko zakrojona kampania oszczerstw,
prowadzona przez środki masowego przekazu, mieniące się polskimi, a także
opinie niektórych przedstawicieli życia publicznego, którzy dają posłuch
mediom, a nie dociekają prawdy.
* * *
Wicemarszałek Donald Tusk:
Tomasz Gross w swojej książce
powołuje się na przypadki przyznania się do winy przez oskarżonych
sądzonych w tzw. procesie Ramotowskiego w 1949 r., w czasach szczególnie
nasilonego reżimu stalinowskiego, o których mówiono, że na skutek śledztwa
SB nawet zajączek przyzna się do tego, że był niedźwiedziem. Takie
śledztwa, przeprowadzane pod nadzorem płk. Józefa Goldberga-Różańskiego,
dyrektora departamentu śledczego bezpieki w X pawilonie więzienia na
Rakowieckiej, opisuje akowiec Stanisław Krupa w książce pod tytułem X
Pawilon. Na przykład: po obnażeniu przesłuchiwanego sadzano go na nodze
taboretu tak, że wchodziła w jego odbyt: wieszano na haku tak przemyślnie,
że hak przy najmniejszym poruszeniu wbijał się w odbytnicę: w zimowe noce
nagich przesłuchiwanych stawiano na betonowej podłodze i coraz to oblewano
zimną wodą itd., itd. Zwracam się ze szczególnym apelem do historyków
polskich o pilne i dogłębne zbadanie wydarzeń w Jedwabnem oraz innych
wspomnianych w książce Grossa miejscowościach ziemi łomżyńskiej.
Oświadczenie swoje kieruje do parlamentu, rządu i polskiej opinii
publicznej. Dziękuję bardzo.
Powrot
|