Fragmenty wypowiedzi na temat Jedwabnego
zebrane w internetowej grupie dyskusyjnej soc.culture.polish na przelomie lat 2000/2001

bez zachowania chronologii wypowiedzi.
( Wybor tekstow i podkreslenia - WK. )
 

SWIADKOWIE


Chris:
No wlasnie. Ja juz na ten temat wiele pisalem. O tym wspanialym wzroku jakim obdarzony byl Wasersztajn, kiedy siedzial w stodole u Dziedzica, pod sianem, ale jednak widzial swietnie co sie rozgrywalo 3 kilometry dalej. Nie tylko widzial, ale tez slyszal. Z takimi zdolnosciami to praca nawet w CIA murowana. Jak to jest opisane w artykule "Broda mojego syna" Adama Willmy z Gazety Pomorskiej.

Jaroslaw M. Mazurek:
> No i co, jak zabraklo panu argumentow, to probuje pan kpic? Trzeba
> przyznac, ze ma pan wyjatkowe poczucie humoru. Moge panu powiedziec, ze
> nie czytalem relacji pana Wasersztajna - natomiast znalazlem cytowane
> nazwiska polskie w relacjach ocalalych Zydow zamieszczone w ich ksiedze
> pamiotkowej w internecie.

Chris:
Przeciez to jest wlasnie argumentem a nie kpina. Moze argument podany pod postacia kpiny. Wydaje mi sie ze prawdomownosc swiadkow jest jednym z glownych podstaw wymierzania sprawiedliwosci. Taka prawdomownosc jest testowana i podwazana w kazdym przewodzie sadowym. Kiedys, gdy wystepowalem w sprawie sadowej jako swiadek oskarzenia (crown witness), obronca nie dosc ze zazadal medycznego zbadania mego wzroku, rowniez usilowal zasugerowac, ze nie wiele moglem widziec, bo za przeproszeniem, golebie szybe, przez ktora obserwowalem zajscie, osraly. Nie jest to zart, ani kpina, lecz fakt w ktorym sam uczestniczylem.

Tak, ja ta ksiege rowniez przeczytalem. Porownalem zeznania Wasersztajna z zeznaniami Rywki Fogel, opisuja oni to samo zdarzenie (topienie sie dwoch kobiet) w rozny sposob. nazwisk jest raczej niewiele w tych relacjach, Gross w swojej ksiazce pisze o 92 winnych.

Jest to sprawa ktora jedynie moze byc rozwiazana droga wnikliwie przeprowadzonego sledztwa, ktore sie wlasnie odbywa. Jest to juz trzecie sledztwo. Ciekawe co wykarze. Winni powinni byc osadzeni, jezeli ich wina oczywiscie zostanie przewodem sadowym udowodniona, i surowo ukarani. Jest wiele niescislosci w relacjach swiadkow (tych relacjach do ktorych oczywiscie mamy dostep).

Miedzy innymi jest tam sprawa obecnosci i ilosci Niemcow. Swiadkowie roznia sie w swoich relacjach na ten temat, a jest to wazne. Wasersztajn podaje liczbe 8 zandarmow, niektorzy swiadkowie w ksiazce Grossa mowia o 60 gestapowcach, a prokurator Monkiewicz w swoim sledztwie mowi o 238 zandarmach i policji pomocniczej, dowiezionych do Jedwabnego ciezarowkami. Oczywiscie Monkiewiczowi nie mozna wierzyc, bo jest to byly prokurator PRLowski, wiec prawdopodobnie robi z geby cholewe. (To ostatnie zdanie jest ironiczne).

To wszystko dopiero trzeba ustalic. Sad powinien miec dostep do wszystkich dokumentow i zrodel jakie wyloni sledztwo, my to sobie narazie tutaj wszyscy jedynie tak roznie przypuszczamy, kazdy na swoje kopyto.


"jacob bekker":
> Doswiadczenia wskazuja, ze naoczni swiadkowie czesto myla wyglad przstepcy,
> kolor ubrania i inne cechy. Wazny jest glowny watek, a nie drobnostki nie
> majace wiekszego wplywu na sprawe.
Chris:
Jezeli tak jest ze swiadkami, to zaden sad, lub jury, tego przestepcy nie skaze. Ba, w takim przypadku to nawet do sadu nie dojdzie, bo nie wiadomo kto jest przestepca.


Wlodzimierz Kaluza:
Sadzi Pan, Panie Krzysztofie, ze komukolwiek z inicjatorow wydania ksiazki chodzi o znalezienie konkretnych mordercow i o calkowite wyjasnienie okolicznosci wydarzen wlacznie z liczba ofiar, z przebiegiem morderstwa, o naswietleniu tla historycznego z wykazaniem uwiklania wielu osob we wspolprace z kolejnymi najezdzcami tych terenow? Mnie sie wydaje, ze aby do czegos takiego dazyc trzeba inaczej brac sie do pisania ksiazek, niz to uczynil Gross. Prawdopodobnie w calej tej obecnej awanturze chodzi wlasnie o cos, co "jakob bekker" okresla mianem "wagi glownego watku" - a ten ma byc najpewniej taki: dokonano mordu na Zydach, winni sa Polacy, Polska powinna wziac na siebie odpowiedzialnosc i wyplacac Zydom odszkodowania - wszystkim Zydom. Dokladne sledztwo moze im jedynie pokrzyzowac plany, a wiec mozna zakladac, ze na wyniki sledztwa wcale nie bedzie sie czekac, jak to zreszta na sciepie dobrze widac, a gdy przypadkiem okaze sie ze wyniki te nie potwierdzaja zawartych w ksiazce sugestii, to takie wyniki okresli sie jako kolejny dowod na polski antysemityzm.


Chris:
Tak, ja sie z Panem, Panie Wlodzimierzu 100% zgadzam. Ba, nie 100% a 200%. I sam tez o tym pisalem. Ja sobie tu tylko tak dla "cwiczen" z p. Bekkerem pisuje, ja lubie jak p. Bekker sobie takie rozne piruety myslowe stosuje, a poza tym to go osobiscie troche lubie.

Na powaznie to p. Wlodzimierzu az mi skora cierpnie jak sobie czasem niektore fragmenty Grossa ksiazki w myslach na angielski tlumacze. Bo po angielsku to niektore fragmenty brzmia przerazajaco (dla nas). Ksiazka ta robi calkowicie inne wrazenie na nas, ktorzy juz sie z tym tematem przedtem zetkneli. Ale prosze sobie wyobrazic przecietnego obcokrajowca ktoremu ta ksiazka wpadnie w rece, a do tego niech Pan doda roznego rodzaju "recenzje" zamieszczone w NYT lub WP. (ja sam tego typu "recenzje czytalem).

Przeciez tego spustoszenia jakie ta ksiazka wyrzadzi na Zachodzie Polsce, to juz nic nie odrobi. Nawet gdyby sledztwo wykazalo ze w promieniu 100 km. nie bylo nawet jednego Polaka. To jest tak diabelsko sprytnie przeprowadzona akcja propagandowa, ze tego by sie nawet sam Stalin lub Goebells nie powstydzili. Ba, w porownaniu z ta akcja to oni sa takie petaki do kostek mistrzom propagandy nie dorastajace.

Do tego niech Pan doda akcje rodzimych zdrajcow, ktorzy juz (przed opublikowaniem wynikow sledztwa) wzywaja do publicznego kajania sie, i tych zdrajcow ktorzy to kajanie sie publicznie przeprowadza, klimat rozpetanej przeciwko nam tzw. "miedzynarodowej opinii", i ma Pan taki "szach mat" ze hej.

Jedyne co nam pozostalo w tej sytuacji, to walka na kazdym froncie (...) i wypiecie sie na ta cala "miedzynarodowa opinie". Ale do tego potrzeba rzadu i mezow stanu ktorzy na sercu maja dobro Ojczyzny, a nie rzadow targowickich i targowiczan, ktorzy w tej chwili Polska rzadza.

Wie Pan, jak ja tak Grossa obserwuje, to on przemieszcza sie od "W 40 nas Matko...." do "Upiornej dekady" (Ktora byla jakos tak bardziej "neutralna") az do "sasiadow", ktora to ksiazka jest otwarcie dla nas wroga. Nie wiem czy dwie poprzednie byly tlumaczone na angielski (ja je czytalem po polsku), ale "Sasiedzi", jako taki "knock out", sa juz tlumaczeni i odpowiednio naglasniani.


Chris:
Wie Pan, spoleczenstwo jest pojeciem bardzo szerokim. On nie okresla jakie spoleczenstwo, Jedwabnego czy Polski. Nawet jezeli tylko chodzi o spoleczenstwo Jedwabnego, to oczywiscie chodzi mu o polskie spoleczenstwo Jedwabnego. A czy cale polskie spoleczenstwo Jedwabnego uczestniczylo w tej zbrodni? Moze z calego regionu uczestniczylo jedynie 20 osob pochodzenia polskiego? Czy z opublikowaniem i tlumaczeniem na angielski tej ksiazki, nie mogl Gross poczekac na wyniki oficjalnego sledztwa? Przeciez te wszystkie zeznania swiadkow na ktorych on sie glownie [Gross - wtr. WK] opiera, nawzajem sie zaprzeczaja, a on to pomija i nimi manipuluje, przytaczajac jedynie te fragmenty ktore sa mu wygodne, ktore nie podwarzaja jego tezy ze to "spoleczenstwo mordowalo", ze to "spoleczenstwo jest winne".

Przeciez w innym swoim opracowaniu, "Upiorna dekada", sam pisze ze ZIH-u sa dwa rozne zeznania Wasersztajna, w ktorych fakty i liczby sie nie zgadzaja. (nie podaje jednak jakie fakty i jakie liczby). Przeciez relecje Wasersztajna i Rywki Fogel w kwestii tego samego incydentu sa diametralnie rozne. Na podstawie takich zeznan, zaden sad nikogo by nie skazal. Gross jednak juz skazal cale spoleczenstwo.


"jacob bekker":
> Watpie czy Gross wini CALE spoleczestwo Jedwabnego. Zgodze sie, ze nie
> precyzyjnie sie wyrazil.
Chris:
Wie Pan, tak to my sobie mozemy w kolko Macieju. Co napisal to napisal, a co mial na mysli, to juz jego sprawa. Co napisal, to mozna przeczytac, co mial na mysli, to tylko on wie.

Z tonu tej ksiazki, musialbym ja jeszcze raz przegladnac. Utkwilo mi w pamieci samo zakonczenie, takie jak gdyby podsumowanie:

"Bo w rzeczy samej,tysiac szesciuset jedwabienskich Zydów,których tu pominieto (choc przeciez byli „zamordowani na terenie gminy Jedwabne w latach 1939-1956 ”),zamordowali nie zadni hitlerowcy,ani enkawudzisci,ani ubecy,tylko spoleczenstwo." Str. 155

"jacob bekker":
> W czym konkretnie swiadkowie nawzajem sie zaprzeczaja? W ilosci ofiar i
> sposobu w jakim zostali wymordowani. Jakie znaczenie ma czy bylo dziesiec
> ofiar wiecej, czy dziesiec mniej.
Chris:
No nie specjalnie dziesiec. Przypomne Panu ze ta liczba sie waha od 900-3000.

"jacob bekker":
> Wzajemne zaprzeczanie byloby wazne wtedy, gdyby jedni w ogole zaprzeczali
> tego morderstwa.
Chris:
Prosze Pana, jezeli swiadkowie sobie nawzajem zaprzeczaja, to to ich zeznania traca wiele na wartosci.


JM:
> Ci swiadkowie to m in Stanislaw Ramotowski, Leon Dziedzic, Halina Popiolek (z
> domu Bukowska). Wszyscy wypowiadaja sie m in  na lamach "Gazety pomorskiej":

Chris:
No, tych niezwykle wiarygodnych swiadkow to nawet sam Gross w swojej ksiazce nie cytuje. Jedynie Dziedzica w sprawie pochowku Zydow (nie w sprawie samego zajscia). Jedno jest ciekawe w relacji Dziedzica.

"Na pogorzelisku stodoly lewy sasiek byl prawie pusty, lezaly w nim pojedyncze zwloki.W srodkowej czesci na klepisku bylo ich wiecej. Ale dopiero w prawym sasieku – wielowarstwowe klebowisko cial".

Zaiste ogromna ta stodola. 1600 ludzi do niej wepchali, i jeszcze miejsce bylo.

Natomiast nazwisko Ramotowski pojawia sie w ksiazce Grossa jedynie w polaczeniu z niejakim Boleslawem Ramotowskim, skazanym za udzial w zajsciach. Jaki byl stopien pokrewianstwa pomiedzy Stanislawem a Boleslawem? Czy mialo to jakis wplyw na relacje? Jezeli ten Stanislaw jest takim wiarygodnym swiadkiem, dlaczego go Gross nie uzywa? Przeciez ten Stanislaw Ramotowski to dopiero "perla". Nie dosc ze Zydow ukrywal, bronil, z ocalona Zydowka sie ozenil, to jeszcze w dodatku z prokuratorem owczesnym sie wyklocal o to kto zbrodni dokonal. To jakis tam dziennikarzyna z "Pomorskiej" go wyszukal, a taki badacz jak Gross go pominal? A moze Gross go celowo pominal? Moze ten Ramotowski nie za bardzo koszerny?

No, ale do tego panskiego artykulu, panie Anonim 3.
> BRODA MOJEGO SYNA

>
> Konne wozy zjezdzaly do Jedwabnego przez cala noc. Furmani trzaskali z biczów,
> podnieceni ludzie od switu zbierali sie na uliczkach. Starzy Honkowie te noc
> spedzili u Bukowskich. Ale nad ranem spakowali rzeczy i poszli na rynek. Józef
> Bukowski nalegal, zeby przeczekali, ale odmówili. Byli milczacy i spokojni. -
> Nasz czas nadszedl - rzucil na pozegnanie stary Honk.

No to poco poszli. Chcieli ich Bukowscy przechowac, to mogli cicho siedziec i sie po wsi nie wloczyc.
> Burmistrz Jedwabnego Krzysztof Godlewski ma do spraw sprzed 59 lat dystans.
> Pochodzi z Olsztynskiego. Ostatnio czesto przechadza sie po miescie: - Po to,
> zeby sobie uswiadomic jak to bylo. Latami nic sie nie mówilo o wydarzeniach z
> 1941 roku i teraz nagle wybuchlo. Wracaja mi w pamieci kadry z fotografii
> Jedwabnego lat 60. Zadnych chodników, wszedzie bruk, rynsztoki i male biedne
> domki. Jak w powiesciach Bruno Schulza.

No i fajnie. Tak sie ten burmistrz przechadza. To podobno dla zdrowia dobre.
> - Zaczela wracac pamiec. Dokladniej widze tamte twarze, lepiej slysze glosy.
> Przychodzi sie rozliczyc na starosc - glos Haliny Popiolek (córki Józefa
> Bukowskiego) zaczyna sie lamac. - Tego samego wieczora, kiedy przyszli Honkowie,
> ojciec wrócil do domu z nowina. Ze beda palic Zydów.

Panie, przeciez to wszystko ani ladu, ani skladu nie ma. Z czego sie p. Popiolek chce rozliczac? Jakiego wieczora? Kiedy? Kto bedzie palic tych Zydow?
> Stanislaw Ramotowski mieszkal opodal Radzilowa, miasteczka odleglego o pare
> kilometrów od Jedwabnego. W Radzilowie to, co czekalo zydów z jedwabnego,
> zdarzylo sie dwa dni wczesniej. O przygotowaniach do pogromu Stanislaw
> dowiedzial sie od kolegi z sasiedniej wsi. Pomknal do Finkelsztajnów,
> wlascicieli mlyna w Radzilowie. Cala rodzine - starsza pania Finkelsztajn, jej
> syna, dwie córki i dwoje wnuczat - ukryl na poddaszu kurnika. Sam poszedl
> zobaczyc do Radzilowa. - Widzialem 60 rodzin zagnanych na rynek. Pielily trawe w
> spiekocie. Polscy sasiedzi rabowali ich domy. Niemiecki zandarm robil zdjecia z
> balkonu. Zaczynalo sie.

Tu Radzilow, tu Jedwabne. Ktos cos rabowal, dobrze moze to byli Polacy, ale jak on to tak dobrze widzial, to dlaczego nazwisk zadnych nie podaje? Dlaczego go reporter o te nazwiska nie pyta?
> Szmul Wassersztajn poprosil matke ....................., zeby "przewiezc lachy"
> do jedwabnego. Leon zaprzagl konie do wozu i ruszyl na kolonie, gdzie
> pomieszkiwal jego kolega ze szkoly. Zapakowal odziez i maszyne do szycia. -
> Kiedy dojechalismy na miejsce, wóz obskoczyli mlodzi. W rekach mieli okute
> lachy. Zrzucili wszystko z wozu i wzieli sie za sortowanie. Szmul zniknal mi z
> oczu.

Jacy mlodzi ludzie? Kto to jest Leon? Dziedzic czy jakis inny? Jezeli Dziedic, to dlaczego on tego sam nie opowiada, przeciez ten reporter wywiad z nim tez przeprowadzal. Dlaczego ktos za niego opowiada, na co wskazuje uzycie trzeciej osoby.
> Nazajutrz Halinka Bukowska z tabunem innych dzieci biegala po uliczkach
> Jedwabnego. Miala osiem lat, ale zapamietala sporo: - Najpierw chodzili po
> domach, namawiali zeby przyjsc na rynek Zydom obcinac brody. Ale ojciec nie
> poszedl.

Kto chodzil po tych domach? Jak namawiali? Moze grozili i pod grozba tych ludzi "namawiali"? To ilu poszlo? Kto poszedl? Panie, to nie sa imieniny panskiej cioci, tylko powazna sprawa. To co ten pismak gryzmoli?

> Stali Zydzi przez caly bozy dzien na rynku. A slonce palilo bez
> milosierdzia. Kazali im palic trawe. Okladali kijami. Kolo naszego domu
> przejezdzal konno pan Bielecki, gonil przed soba mloda Zydówke o nazwisku
> Kiwajko, imienia nie pamietam. Ta kobieta mokra od potu krzyczala o pomoc, ale
> nikt jej nie pomógl. A wszyscy wiedzieli, ze kiedy Bielecki siedzial w
> wiezieniu, Kiwajkowa opiekowala sie jego dziecmi.

A za co Bielicki siedzial w wiezieniu? Moze byl jadnym z partyzantow wlasnie uwolnionych z wiezienia NKVD w Lomzy, tak samo jak wielu polskich mieszkancow Jedwabnego?
> Stodola nalezala do Bronislawa Sleszynskiego. Obszerna, polozona na obrzezach
> miasta, pasowala idealnie. Po klucze do klódki przyszedl burmistrz Marian
> Karolak. Sleszynski wzial ze soba córke, Jaske. Ruszyli razem, zeby wystawic
> mlockarnie i wóz drabiniasty.
>
> Janina Biedrzycka (z panienskiego Sleszynska, córka Mariana) odpoczywa przy
> studni. Znajduje sobie miejsce tuz obok, na krótko przystrzyzonej trawie.
> Gospodyni wystawia twarz ku pomaranczowemu, zachodzacemu sloncu: - Dokument
> jakis pan ma? Ale nazwisko nie jest polskie. Tak czy owak, nie juz wszystko
> obojetne, wszyscy sluchaja Zydów, nikt nie chce znac prawdy.
>
>
> - Co jest prawda?
>
> - To, ze jak weszli Rosjanie, Zydzi witali ich chlebem i sola. Donosili na
> naszych, odgrazali sie. W ciagu tygodnia Ruscy aresztowali 12 Polaków. Pamietam,
> moge wymienic wszystkie nazwiska.
>
> - A jak bylo ze stodola?
>
> - Czy mój ojciec mial co do gadania? Przyszli, kazali dac klucze, to nie bylo
> dyskusji. Ale to nie Polacy wymyslili, Polacy by czegos takiego sami nie
> wymyslili. Mozna bylo przeciez Zydów pozamykac w getcie.
>
> Halina Popiolek zastrzega, ze nie widziala wszystkiego: - Nie bylam przy tym,
> jak obcinali glowy ani jak zakluwali zydów ostrymi tykami. To wiem od sasiadów.
> Nie widzialem tez jak nasi kazali sie topic mlodym Zydówkom w stawie. Widziala
> siostra mojej mamy. Twarz miala zalana lzami, kiedy przyszla nam to opowiedziec.

O tym zajsciu o tych dwoch Zydowkach to sie Wasersztajn i Rywka Fogel nie moga zgodzic. Kazde co innego opowiada. A podobno istnieje terz trzecia wersja tego samego zajscia wedlug relacji Finketsztajna. Poza tym to jest takie oswiadczenie, ze jedna pani drugiej pani o trzeciej pani.
> Ja widzialam jak pomnik Lenina kazali zdjac mlodym zydowskim chlopakom, jak
> kazali go obnosic i krzyczec "przez nas wojna!". Widzialam jak ich przy tym bili
> paskami z gumy. Widzialam jak katowali Zydów w boznicy i jak skatowanego
> Lewiniuka, który jeszcze dychal ludzie zywcem zakopali.

To juz lepiej, przynajmniej cos co ona na wlasne oczy widziala. A ona majac osiem lat to sie tak z zimna krwia przygladala i sprawdzala czy ten Lewiniuk dycha?

> Czarny kociak wskakuje na kolana Popiolkowej. Halina Popiolek lapczywie polyka
> powietrze: - Zapedzili wszystkich do stodoly. Oblali nafta z czterech stron.
> Trwalo wszystkiego dwie minuty, ale ten krzyk... Mam go w uszach.

Kto zapedzil do tej stodoly?
> Do odleglego o trzy kilometry domu Leona Dziedzica krzyk póltora tysiaca
> palonych ludzi doszedl jako gluchy jek. Pózniej wiatr przywial czarny dym i
> zapach spalonych cial.
>
> Nastepnego dnia niemieccy zandarmi kazali mlodym stawic sie z lopatami do pracy.
> W grupie robotników byl i Leon Dziedzic. - To bylo przykryte cienkim piaskiem.
> Trzeba bylo zrobic porzadek, zeby nie wybuchla epidemia. Jak zaczelismy kopac
> wadoly, wylecial trupi gaz. Kazdy wymiotowal ze dwadziescia razy, ale kiedy gaz
> wylecial pozostal tylko zapach pieczeni. Dziedzic poprawia czapke, cieply wiatr
> tarmosi liscie gruszy, która daje nam cien. Kilkutygodniowe szczenieta zabawiaja
> sie naszymi nogawkami. - Po paru kwadransach sami zandarmi stwierdzili, ze praca
> jest beznadziejna, bo trupy sa ze soba splecione jak korzenie. Ktos wpadl na
> pomysl, zeby rozdzierac po kawalku i zrzucac te kawalki do wadolów. Przyniesli
> widly do ziemniaków, rozrywali jak szlo: to glowe, to noge.
>
> Leon Dziedzic milknie. Z drzewa spada niedojrzala gruszka podenerwowana suka
> warczy na szczenieta. Leon Dziedzic rozpiera sie wygodnie w ogrodowym fotelu: -
> Wieczorem, kiedy bylo ku koncowi, pozostaly jeszcze pojedyncze ludzkie strzepy.
> Zgarnialismy to wszystko. Kiedy trafilem widlami na pudelko z pasta do butów
> pudelko sie otworzylo. Wylecialy zlote monety. Zbiegli sie ludzie, zaczeli
> zbierac. Ale zandarmi odgonili tlum kolbami, przeszukali wszystkich. "Zloto dla
> nas, reszta dla was" - mówili wskazujac na trupy.

A ilu tych niemieckich zandarmow tam bylo? Dlaczego reporter nie pytal? To jest wazne, bo sie tutaj zeznania glownego swiadka nie beda zgadzac.

> Dziedzic zapamietal jeszcze jeden szczegól: - Slyszalem, ze pózniej byl problem,
> bo Niemcy kazali Polakom ocalic chocby jednego rzemieslnika w kazdym zawodzie.
> Ale nasi nie posluchali i pózniej na gwalt szukali rzemieslników sród
> chrzescijan.

Ach, to on to slyszal. A od kogo? Skad on wie ze Niemcy kazali kogokolwiek ocalic? Niemcy mu powiedzieli? Przeciez to nie jest zadne zeznanie.

> Remotowskiemu udalo sie przetrzymac rodzine. Finkeisztajnów do 1943 roku.
> Pózniej ktos doniósl, zabrali wszystkich do getta, stamtad mieli zawiesc do
> Treblinki. Stas ruszyl w droge za Zydami. Byl juz wtedy zakochany w Racheli
> Finkelsztajn, wyksztalconej, subtelnej, przed wojna pracujacej w kieleckim
> przedstawicielstwie Buicka i Chryslera. Mial szczescie, wsród zandarmów byl
> Feliks Godlewski, wspólpracujacy z AK. Pomógl mu wykrasc Rachele.
>
> - Wtedy równiez dla mnie zaczal sie holokaust. Szukali mnie z wieksza
> zajadloscia niz Zydów - wspomina Stanislaw Ramontowski - W koncu wykopalem w
> polu ziemianke i tam zylismy.

To co, tak go zajadle szukali i znalezc nie mogli? A kto go tak zajadle szukal? I nikt go przez caly czas nie wydal? A przeciez on ponizej mowi ze go przed samym wyzwoleniem wydali. To co, czekali z tym wydaniem przez pare lat? Jak go mieli ci sasiedzi wydac, to by go odrazu wydali a nie czekali na to latami.

>Przed samym wyzwoleniem do zamaskowanej ziemianki
> wpadl przez przypadek niemiecki zolnierz. Ale to byli juz frontowi zolnierze,
> walka z Zydami ich nie interesowala. Nie zareagowali nawet kiedy sasiad doniósl
> im, ze tu mieszka Finkeisztajnówna - Zydówka. Niemcy zatrudnili nawet Rachele w
> kuchni polowej.

Ktory sasiad go wydal? Jak sie nazywa? To tyle lat czekal zeby go wydac?

> Po wojnie Stanislaw dal dziewczynie wolna reke: - Powiedzial "jestes wolna,
> mozesz robic co chcesz" - wspomina Rachela, dzis Marianna Ramotowska. - Bylam
> pewna czego chce.
>
> Przezyli szczesliwie 54 lata: - Moze dlatego dobrze nam sie zylo, ze wszystko co
> najgorsze, przezylismy na samym poczatku.
>
> Pod koniec lat 40. Stanislawa wezwano do prokuratury w sprawie pogromów: - Kto
> spalil Zydów? - spytal prokurator. - Polacy. Prokurator pokrecil z niesmakiem
> glowa. Ramotowski sie wsciekl: - Jak pan wie, to po co pyta? Prokurator: - Daj
> pan spokój, panie Ramotowski, po co to panu? Niech juz zostanie, ze Niemcy.

A jak sie ten prokurator nazywal? To co, ten prokurator komunistyczny, ba, stalinowski, takiej szansy w locie nie zlapal? Przeciez on swoje rozkazy z wierchuszki zydo-komunistycznej pobieral, od roznych Bermanow, Mincow, Rozanskich ( Jozef Goldberg), Olszewskich (Specht), Romkowskich (Natan Grunsapau-Kikiel), Hibnerow (Dawid Schwartz), Brystygierow, Fejginow i innych. Przeciez polskich patriotow bylo w modzie mordowac. Temu prokuratorowi sie w lapy pcha taka sprawa a on nie? Na Niemcow chce zganiac? Przeciez o wiele wygodniej bylo to przypiac na AK lub NSZ. Mialo zostac ze Niemcy a nie zostalo. Bo w 1949r. w Lomzy 21 Polakow i jeden folksdojcz zostalo osadzonych i skazanych. Jeden powieszony a reszta otrzymala od 8-15 lat wiezienia. W Niemczech niemieccy funkcjonariusze zostali rowniez za ta zbrodnie skazani. To widzi Pan, nie zostalo ze tylko Niemcy. To co, Ramotowski ktory sie ta sprawa tak bardzo interesowal o tym nie wie? Od 1949 do 2000 nie wie ze proces sie odbyl i winni zostali skazani? No to dlaczego reporterowi tego nie mowi? Cos mi tu ten Ramotowski kreci. Oj, kiepski z niego swiadek.

> Pare dni po spaleniu zydów Leon Dziedzic wszedl do stajni po siano dla konia.
> Fura siana drgnela, zobaczyl twarz Szmula. Wasersztajn widzial wszystko, co
> wydarzylo sie w Jedwabnem z ukrycia.

To ten Szmul pod sianem u Dziedzica w stodole siedzi, trzy kilometry od miejsca egzekucji i wszystko widzi? A dwoch niemieckich batalionow, 200 chlopa jakos nie zauwazyl? Tylko do osmiu umial liczyc? To on taki jasnowidz? Widzi spod siana i poprzez sciany na odleglosc trzech kilometrow? To mu sie talent zmarnowal, jako snajper mogl sie zatrudnic. Ale Szmul sie czesciej placze w zeznaniach. On z tej odleglosci to nawet slyszal co Niemcy do Polakow mowia kolo miejsca egzekucji. A znowu inne zrodla mowia ze on sie u Antoniny Wyrzykowskiej w gospodarstwie ukrywal. I przeciez ona za to ukrywanie medal z Yad Vashem dostala. To co, kto tu cos kreci? Leon Dziedzic czy Szmul?

> - Szykowal juz kryjówke w Janczewku.
> Przesiedzial tam 3 lata. Po wojnie w lasach pelno bylo jeszcze partyzantów.
> Poniewaz mój brat byl w AK, dowiedzial sie, ze partyzanci zamierzaja "zrobic
> porzadek" ze Szmulem. Szmul mial zginac, zeby nie bylo swiadków, co sie zdarzylo
> w Jedwabnem. W ostatniej chwili uciekl do Bialegostoku. Przyslal nam stamtad
> miekka, wyprawiona skóre w dowód wdziecznosci.
>
> W 1949 roku Szmul Wasersztajn zlozyl zeznania przed Zydowska Komisja Historyczna
> w Bialymstoku. Jego opowiesc stala sie glównym zródlem wiedzy o wydarzeniach w
> Jedwabnem.

Tak, tak, Szmul zlozyl dwa zeznania, ktore sie ze soba nie zgadzaja, co Gross w swojej ksiazce "Upiorna dekada" zaznaczyl.


Autor anonimowy:
Jedwabne czyli jak Srul zostal krolem Bangladesh po pobiciu wojsk paragwajskich

Zydowski "profesor" z Nowego Jorku, Tomasz Gross, napisal swa rewelacyjna ksiazke o Jedwabnem - gdzie podobno Polacy mieli spalic w 1941 r. zywcem ok. 1600 Zydow - na dobra sprawe W OPARCIU O ZEZNANIA JEDNEGO SWIADKA, niejakiego Szmula Wassersteina, dzis juz niezyjacego. Padamy na twarz przed legendarna wrecz wiarygodnoscia zydowskich swiadkow. Wszak to tacy sami "swiadkowie" wymyslili istnienie "parowych komor smierci" w ktorych mieli ginac Zydzi. To oni przysiegali sie na istnienie komor gazowych w obozach, w ktorych nigdy takich komor nie bylo i byc nie moglo. To oni ucza w szkolach w Izraelu, ze obozy zaglady mialy polskich straznikow i w ogole ich budowa byla niemal-ze z gory uzgodniona z wladzami polskimi.

No wiec jak tu nie dac wiary "naocznemu swiadkowi", zwlaszcza, ze przeniosl sie on juz na lono Abrahama, co dodaje mu jeszcze dodatkowej wiarygodnosci? Czyz podawanie w watpliwosc bodaj jednego slowa nie jest przypadkiem przejawem typowego, wyssanego z mlekiem antysemityzmu?

Niestety, nie jest tak latwo zdeptac nienawisc, albowiem Polacy to narod wredny i niewdzieczny i nie chca uznac, iz dowolne pierdoly musza byc uznane za objawienie tylko dlatego, iz zostaly wycisniete z zydowskiego jelita myslowego.

Do Instytutu Pamieci Narodowej zglaszaja sie otoz kolejni swiadkowie, najpewniej sami antysemici, ktorzy pamietaja tragiczne wydarzenia z lipca 1941 r., jakie rozegraly sie w Jedwabnem. Prokuratura twierdzi, ze moze to ukazac mord, ktorego dokonano na miejscowych Zydach, w zupelnie innym niz dotychczas swietle. Zeznawac ma takze Teodor Lusinski, ktory w polowie lat dziewiecdziesiatych bezskutecznie podejmowal proby zainteresowania mordem w Jedwabnem Zydowski Instytut Historyczny (sic!).

Stajemy zatem w sytuacji nie do pomyslenia: z jednej strony swiadectwa przedstawicieli narodu wybranego - a z drugiej jakichs tam polskich antysemitow.

No to my sie pytamy: komu nalezy dac wiare? Czy nalezy dac wiare polskim antysemitom? I odpowiadamy pelnym glosem: nie, nie nalezy dawac wiary polskim antysemitom. Nalezy bowiem dac wiare przedstawicielom narodu wybranego, zwlaszcza tym niezyjacym.

Albowiem wedlug teorii "profesora" Tomasza Grossa - nawet gdy zydowskim swiadectom brakuje tu i owdzie wiarygodnosci, nie wolno jest ich nijak podwazac ani konfrontowac z innymi swiadectwami, jako ze Zydzi wiele wycierpieli.

I zapewne te cierpienia sa glownym powodem trwajacych od kilku lat, szalenczych chwilami usilowan wrobienia Polakow w jakakolwiek zbrodnie na narodzie zydowskim. Zas jesli zbrodni takowych nie ma - to nalezy je bodaj wymyslec.


Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1