RÓŻNE WERSJE ZBRODNI
 

Burzliwe spotkanie w Książnicy Podlaskiej zakończyło piątkową wizytę w Białymstoku prof. Jana Tomasza Grossa, autora książki "Sąsiedzi"

RÓŻNE WERSJE ZBRODNI

Pan pisze, że Niemców nie było w dniu programu. Od Niemców aż się roiło, gonili pejczami Polaków, żeby pilnowali żydów na rynku - mówiła w piątek w Książnicy Podlaskiej, wyraźnie zdenerwowana, Irena Chrzanowska z domu Reniewska, która jako 16-letnia dziewczyna była świadkiem pogromu ludności żydowskiej w Jedwabnem.

Ja mam relacje świadków, którzy twierdzą co innego - ripostował prof. Jan Tomasz Gross, autor książki "Sąsiedzi" traktującej o tym mordzie.

Do Książnicy Podlaskiej przybyły tłumy, wśród nich nie zabrakło historyków, pracowników Instytutu Pamięci Narodowej, który prowadzi śledztwo w sprawie mordu Żydów w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku. Byli także mieszkańcy Jedwabnego.

Jan Tomasz Gross na początku spotkania wyjaśnił, co zainspirowało go do napisania książki. - Przed laty przeczytałem relację Szmula Wasersztajna, który opisywał jedwabieński mord, ten tekst do mnie wracał - mówił prof. Gross. Podkreślił, że to co go najbardziej zatrwożyło, to fakt, że zbrodni dokonali na swoich żydowskich sąsiadach sami Polacy. Jak twierdzi, inspiratorami mordu miały być władze miasteczka, w tym burmistrz.

Ilu było Niemców?

- Według zeznań świadków, tego dnia nie było Niemców w Jedwabnem, oprócz 10-osobowego posterunku żandarmerii - stwierdził prof. Gross.

Jednocześnie dodał, że gdyby nie nazizm i polityka Hitlera nastawiona na eksterminację narodu żydowskiego do mordu by nie doszło.

Natomiast Irena Chrzanowska z domu Reniewska wspominała, że przez szpary w wysokiej bramie widziała Niemców goniących pejczami Polaków na rynek miasta. Jej zdaniem, było ich co najmniej 300. Wiesław Biedrzycki, wnuk właściciela stodoły, w której spalono jedwabieńskich Żydów podważał wiarygodność relacji Wasersztajna. - Czy to przypadkiem nie Całko mieszkający przy ul. Przytulskiej? Przecież on wtedy ukrywał się w Janczewie. Pisze to, co mu inni naopowiadali. Jak można siedząc w zaroślach przy stawie, 1,5 km od rynku widzieć przez budynki, co tam się działo? - pytał. - Nie przeczę, w zbrodni też uczestniczyli Polacy, ale wie Pan co wyprawiali Żydzi w czasie okupacji sowieckiej? Chodzili z NKWD od domu do domu i wydawali ludzi.

- Czy to usprawiedliwia wymordowanie kobieet i dzieci? - dopowiadał prof. Gross.

Relacja, proces, raporty

Prof. Gross odpowiadając na słowa krytyki, zarzucające mu niekompletność jego bazy źródłowej, głównie w kontekście wyjaśnienia tego czy Niemcy byli w Jedwabnem podczas pogromu, odpowiedział, że opierając się na materiałach procesowych z 1949 roku oraz relacji Wasersztajna i niemieckich raportach dotyczących działania oddziałów specjalnych SS na tych terenach może jednoznacznie stwierdzić, że sprawcami mordu byli tylko Polacy.

- Czy wie Pan, jak UB przesłuchiwało ludzi, podpisywali wtedy wszystko, co chcieli przesłuchujący - mówił jeden z mieszkańców Jedwabnego.

- Wiem, że bili w czasie przesłuchań. W 1949 roku ubecy nie mieli jednak powodów fałszować zeznań dotyczących mordu na Żydach dokonanego w 1941 roku - wyjaśniał prof. Gross. - Te zeznania sprawiają nawet wrażenie niechlujnych, ot, pracownicy UB musieli przesłuchać ludzi i odwalili robotę.

- Książka pozostawia wiele do żyyczenia, materiały źródłowe potraktowano w niej wybiórczo, teraz pójdzie w świat, a tam ludzie nie będą wnikać w szczegóły, tylko uznają, że Polacy są współodpowiedzialni za Holocaust - mówili w kuluarach niektórzy białostoccy historycy. Dlaczego nie zabierali głosu podczas spotkania? - Ja jestem pracownikiem białostockiego Uniwersytetu, on profesorem z Nowego Jorku, kto mi uwierzy? - stwierdził jeden z nich.

Na koniec spotkania zapytałem profesora Grossa, czy będzie jeszcze pisał o Jedwabnem. -To już mnie nie interesuje, teraz to sprawa dla historyków - odparł.

(MJO)

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1