Mnoza sie oskarzenia Polaków o Holokaust i popieranie komunizmu
Antoni Macierewicz

 
Mnożą się oskarżenia Polaków o Holokaust i popieranie komunizmu

Rewolucja nihilizmu

Trudno już dzisiaj z całą pewnością stwierdzić, kiedy to wszystko się zaczęło. Może wtedy gdy Żydzi z Jedwabnego opublikowali Księgę Pamiątkową zawierającą opis dramatu z ich rodzinnego miasteczka, a może wtedy, gdy prof. J. T. Gross otrzymał grant na badania nad bolszewicką okupacją polskich Kresów lat 1939-41 i został dopuszczony do materiałów zachowanych w Instytucie Hoovera. 
Dla samego Grossa ważną datą jest rok 1998, gdy to Agnieszka Arnold kręcąca film dokumentalny pokazała mu wstępne materiały z Jedwabnego. Istotną rolę odegrał też prof. Andrzej Paczkowski, który udostępnił mu dokumenty z Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, choć były one wówczas dla innych badaczy niedostępne, za co Gross szczególnie mu dziękuje. 

Kampania 

Z pewnością bowiem nie jest początkiem proces sądowy z 1949 r. gdy to oskarżono o mord na jedwabieńskich Żydach 15 mężczyzn (7 innych oskarżonych nie odnaleziono). Podstawą procesu była relacja (a właściwie relacje) Szmula Wasersztajna. 12 Polaków skazano w pseudoprocesie trwającym zaledwie jeden dzień (łatwo zauważyć, że działano podobnie jak w Kielcach w 1946 r.) ale nikomu nie przyszło do głowy oskarżanie narodu polskiego o udział w Holokauście. Trudno się zresztą dziwić, gdyż relacja Wasersztajna wyraźnie mówi, iż mord dokonywany był na rozkaz niemieckiego gestapo, wydany 10 lipca 1941 r. i pod niemiecką strażą. Potwierdza to także akt oskarżenia: "idąc na rękę władzy państwa niemieckiego brali udział w ujęciu około 1200 osób narodowości żydowskiej, które to osoby przez Niemców zostały masowo spalone...". Trudno przypuszczać, by władze UB i stalinowskie sądy świadomie dążyły do wybielenia Polaków i zrzucenia fałszywie odpowiedzialności na Niemców. Raczej węszono wówczas wszędzie antysemityzm i chętnie tratowano go jako pretekst do represji. W tym jednak wypadku dowody obarczały głównie Niemców. Gross, początkowo podobnie traktował przekaz Wasersztajna. Dopiero jak napisze, później "oglądając materiały nakręcone przez Agnieszkę Arnold ...pojąłem co się tam stało." Było to w 1998 r. Dwa lata potem środowiska żydowskie i liberalne ogarnęła histeria mająca na celu udowodnienie, że Polacy są odpowiedzialni za zbrodnię ludobójstwa popełnioną przez Niemców na Żydach, za Holocaust. Tej kampanii towarzyszą kłamstwa jeszcze niedawno trudne do wyobrażenia, jak np. następujące stwierdzenia Grossa: "nikogo nie zmuszano do uśmiercania Żydów...tak zwana ludność miejscowa robiła to na własne życzenie", "nikomu nie zależało w stalinowskiej Polsce na pokazaniu, że Żydzi ucierpieli w czasie wojny jakoś szczególnie i to właśnie z rąk Polaków", strajki w Łodzi w 1946 r. po "pogromie kieleckim" "dają się doskonale wytłumaczyć jako protest przeciwko temu, że w powojennej Polsce nie można się porachować z mordercami chrześcijańskich dzieci". Polacy, którzy ukrywali Żydów, "po wojnie z przerażeniem ukrywali ten fakt przed swoimi sąsiadami, byli niewygodnymi świadkami popełnionych zbrodni, z których owoców ciągle korzystano..."
Gross podejmuje więc kampanię nienawiści wymierzoną w Polaków i w Polskę, wydaje nam publicystyczną i propagandową wojnę. Dlaczego? 

Jedwabne za Kielce?

Być może więc lepszym punktem odniesienia dla zrozumienia książki Grossa jest mechanizm polityczny związany ze sprawą kielecką. Przez lata tzw. "pogrom kielecki" a później "prowokacja kielecka" służyły jako koronny argument przeciwko Polsce i Polakom. W ostatnich latach ponad wszelką wątpliwość udowodniono, iż tzw. "pogrom kielecki" był w istocie zbrodnią na Polakach dokonaną przez NKWD i UB. Istotną, choć wciąż do końca niewyjaśnioną rolę odegrali w tym komuniści żydowscy a przede wszystkim Luna Bristigerowa kierująca wówczas jednym z departamentów UB i będąca szefową funkcjonariusza UB Sobczyńskiego nadzorującego przebieg "pogromu". Ucierpieli wówczas żydowscy uchodźcy, których śmierć stała się pretekstem do prześladowania Polaków walczących o niepodległość i do rozpętania histerii mającej sprzyjać emigracji Żydów do Palestyny. Cele te wówczas osiągnięto, ale w latach 90-ych wiedza o tym przestępstwie okupacyjnych władz bolszewickich coraz bardziej docierała do świadomości społecznej mimo zresztą oporu Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu i innych organów sądownictwa, które umorzyły postępowanie w tej sprawie licząc na to, że prawda nie wyjdzie na wierzch. Gdy więc mit o polskim antysemityzmie żywiony dotąd historiami o "pogromie kieleckim" przestał być użyteczny postanowiono poszukać innego. Czy dramat Żydów w Jedwabnem ma stać się takim narzędziem? Czy wrzawa wokół Jedwabnego ma przyćmić odpowiedzialność Żydów za komunizm i sowiecką okupację Polski? Powstanie Instytutu Pamięci Narodowej i dostęp do nieznanych dotąd źródeł mógłby w najbliższym czasie ujawnić przerażający zakres antypolskich działań. Może więc chodzi o zablokowanie tego procesu, lub nadanie mu "poprawnego ideologicznie" kształtu? A może cele są jeszcze bardziej przyziemne - może chodzi po prostu o stworzenie przesłanek do rewindykacji dóbr społeczności żydowskiej wymordowanej przez Niemców na terenach Polski?

Polacy winni są Holokaustu i komunistycznej okupacji!

Pierwsza publikacja na ten temat ukazała się w maju 2000 roku na łamach "Rzeczpospolitej", gdzie Andrzej Kaczyński opierając się na Księdze Pamiątkowej i relacji Wasersztajna obarczał odpowiedzialnością za mord blisko 1500 Żydów Polaków z Jedwabnego, zarzucając im udział w Zagładzie. Na nic zdały się protesty wychodzące ze strony prawicy katolickiej, profesjonalne środowiska historyków milczały, więc kampania nienawiści rozwijała się coraz bardziej. Do dziś nie jest jasne stanowisko władz RP. W każdym razie 19 maja 2000 r. z inicjatywy MSZ w pałacyku na ul. Foksal zebrano kilku historyków, którzy mieli sformułować w tej kwestii oficjalne stanowisko. Jak pisze "Nasz Dziennik" "z wypowiedzi jakie po tym spotkaniu cytowano w prasie, można by wysnuć wniosek, że najgorszym ze sposobów reakcji polskich władz i opinii publicznej w tej sprawie byłyby ewentualne próby podważenia w zasadniczy sposób wiarygodności relacji przedstawianych w książce Grossa lub skierowanie dyskusji na tory szukania domniemanych inspiratorów i beneficjantów "antypolskiej kampanii".
Na skutki takiej postawy nie trzeba było długo czekać. Najpierw środowiska żydowskie, a następnie liberalne, zaczęły głośno domagać ukarania narodu polskiego za zbrodnie na Żydach. Stanisław Krajewski w imieniu społeczności żydowskiej w Polsce żąda by prezydent, premier i prymas Polski uznali publicznie "prawdę" o odpowiedzialności za mord w Jedwabnem. Podobny postulat wysunął Jan Nowak-Jeziorański na łamach "Rzeczpospolitej" domagając od Episkopatu, prymasa i premiera aktu skruchy w imieniu całego narodu, tak jak kanclerz Brandt uczynił to przed pomnikiem Getta w Warszawie w imieniu narodu niemieckiego. Nowak przyrównał odpowiedzialność Polaków za Jedwabne do odpowiedzialności Rosjan za Katyń i w ten sposób do utożsamienia Polaków z hitlerowcami dodał utożsamienie z bolszewickim NKWD. Nie była to szczególna nowość, gdyż sam autor antypolskiego oskarżenia Jan Tomasz Gross zamyka swą książkę hipotezą, iż prawdziwą genezę komunizmu w Polsce należy upatrywać w działaniach polskich antysemitów, którzy gremialnie wsparli okupację sowiecką po 1945 r.!

Propaganda kłamstwa

Takie nagromadzenie potwarzy i absurdów mogłoby się wydać niemożliwe w kraju, który odzyskał niepodległość po 50 latach okupacji kierowanej przez komunistów pochodzenia żydowskiego wspierających rosyjski bolszewizm. Okazuje się to nie tylko możliwe ale i propagowane przez większość mediów i tolerowane przynajmniej przez władze państwowe. Jedynym wyjątkiem okazał się szef pionu historycznego Instytutu Pamięci Narodowej prof. Rodoń, który nieśmiało przypomniał, że książka prof. Grossa jest raczej felietonem publicystycznym niż pracą historyczną, choćby z tego powodu, iż z góry rezygnuje z dotarcia do źródeł mogących podważyć tezę o głównej odpowiedzialności Polaków. Gross oparł się więc wyłącznie na relacjach Żydów jedwabieńskich, którzy uratowali się z zagłady (zresztą dzięki Polakom) a pomija lub pomniejsza wszelkie informacje o obecności i decydującej roli oddziałów niemieckich. Podobną ekwilibrystykę uprawia próbując przekonać czytelników, iż ludność żydowska na Kresach wcale nie zaangażowała się w sposób szczególny we wspieranie sowieckich okupantów w latach 1939-41. Trzecią fundamentalną nieuczciwością Grossa jako naukowca jest teza o tym, że genezy komunizmu na ziemiach polskich po 1944 r. trzeba upatrywać w antysemityzmie Polaków. Dla każdego historyka jest oczywiste, że książka prof. Grossa nie wytrzymuje krytyki z punktu widzenia warsztatowego. Zwrócił na to uwagę nawet prof. Szarota na łamach "Gazety Wyborczej", nie przeszkadza to jednak temu środowisku prowadzić dalej kampanię antypolską.

Rewolucja źródłowa

Aby uprawdopodobnić swoje oskarżenie Gross postuluje prawdziwą rewolucję w naukach historycznych. Dotychczas historyków obowiązywały surowe reguły krytyki źródła. Istniał więc obowiązek krytycznego stosunku do każdego przekazu, wzajemnego weryfikowania uzyskanych informacji a przede wszystkim - nakaz wykorzystania wszystkich znanych źródeł. Oznacza to, że autor nie może dowolnie wybierać spośród istniejących przekazów tych, które bardziej pasują do jego tezy, ale ma obowiązek uwzględnić wszystkie, o których istnieniu wiadomo w danym momencie. Nie wyczerpanie dostępnych źródeł dyskwalifikuje każdą pracę historyczną przesuwając ją do kategorii publicystyki historycznej lub politycznej. Tak właśnie jest w tym wypadku, o czym Gross może nie wiedzieć, gdyż z wykształcenia jest fizykiem i socjologiem a historią zajął się dzięki grantom jakie uzyskał od fundacji Guggenheima i Rockefellera. Na wszelki więc wypadek Gross w swej książce zapowiada konieczność "nowego podejścia do źródeł": "nasza postawa wyjściowa" - pisze - "do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar holocaustu powinna się zmienić z wątpiącej na afirmującą". Krótko mówiąc, w przypadku badania dziejów zagłady Żydów punktem wyjścia przy analizie relacji ocalałych świadków powinno być zawierzenie ich przekazowi a nie dążenie do weryfikacji opisu wydarzeń. Rzeczywiście przy takim założeniu cały dotychczasowy dorobek nauki historii staje się nieprzydatny i dzieje ostatniej epoki można napisać na nowo. A wtedy nie trudno już będzie dowieść tez, którym służy książka Grossa: że Polacy są odpowiedzialni za holokaust a działanie hitlerowskiej maszyny zagłady zostało wsparte przez tradycyjny polski, ciemny i atawistyczny antysemityzm; że Żydzi w żaden szczególny sposób nie przyczynili się do okupacji sowieckiej ani w 1939 r. ani w 1945; przeciwnie, byli głównie ofiarami a wojska sowieckie i komunistyczny reżim wspierały antysemickie masy chłopskie i małomiasteczkowe kolaborujące z każdą władzą okupacyjną - z Niemcami, Rosjanami, komunistami; że krótko mówiąc POLACY SĄ WINNI.
Wbrew pozorom Gross nie jest prekursorem ani tej "metodologii" ani tych tez. Na szeroką skalę propaguje je od dawna publicystyka "Gazety Wyborczej" i grono historyków z nią związanych. Wśród historyków wymienić trzeba Andrzeja Paczkowskiego, dzięki uprzejmości którego Gross miał dostęp do materiałów ujawniających m.in. z imieniem i nazwiskiem agenturę komunistyczną i to często ludzi żyjących po dzień dzisiejszy. Paczkowski od dłuższego czasu upowszechnia taką oto wizję komunizmu: "Nie wszystko a raczej bardzo mało da się objaśnić stwierdzeniami o "obcych", o "Żydach", o "agentach NKWD", o "janczarach" czy o "zdrajcach". Polacy występowali w roli ofiar i katów.....I doprawdy trudno dziś powiedzieć z całą pewnością, po której stronie było ich więcej". Podobne teksty pisze Krystyna Kersten czy Jerzy Holzer. Tak właśnie wygląda dziś "polska szkoła historyczna", której część ochoczo muruje fundament antypolskiej historiozofii a reszta tchórzliwie milczy.

Jak było naprawdę?

Dopiero ostatnio, na łamach "Rzeczpospolitej", ukazał się obszerny materiał prof. Tomasza Strzembosza, wybitnego badacza najnowszych dziejów polskich, zwłaszcza okresu 1939-54, który ukazuje rzeczywistą rolę ludności żydowskiej na polskich ziemiach kresowych w latach pierwszej okupacji sowieckiej. Dotychczasowa dyskusja, stwierdza Strzembosz "pomija fakt najważniejszy: co się stało w Jedwabnem po wkroczeniu na ten teren armii niemieckiej, tzn. kto, kiedy i w jakich okolicznościach dokonał masowego mordu na ludności żydowskiej Jedwabnego". Strzembosz dogłębnie analizuje zachowanie ludności polskiej i żydowskiej w latach 1939-41 a zwłaszcza w okresie początkowym i końcowym pierwszej sowieckiej okupacji. "Ludność żydowska, pisze Strzembosz, w tym zwłaszcza młodzież, oraz miejska biedota, wzięła masowy udział w powitaniu wkraczającego wojska [sowieckiego A. M.] i w zaprowadzaniu nowych porządków, w tym także z bronią w ręku. Na to też są tysiące świadectw: polskich, żydowskich i sowieckich, są raporty komendanta głównego ZWZ gen. Stefana Grota-Roweckiego, jest raport emisariusza Jana Karskiego, są relacje spisywane w czasie wojny i po latach.(...) Więcej, w dużej części właśnie z Żydów składały się owe "gwardie" i "milicje" powstające jak grzyby po deszczu natychmiast po sowieckiej agresji. I nie tylko. Żydzi podejmowali akty rewolty przeciwko państwu polskiemu, zajmując miejscowości, tworząc tam komitety rewolucyjne, aresztując i rozstrzeliwując przedstawicieli polskiej władzy państwowej, atakując mniejsze, lub całkiem duże (jak w Grodnie) oddziały WP. (...) Była to kolaboracja z bronią w ręku, stanięcie po stronie wroga, zdrada dokonana w dniach klęski."

Organizatorzy czerwonego terroru

Tak było w pierwszym okresie, gdy Państwo Polskie się broniło, gdy walczyły oddziały naszej armii i gdy wydawało się, że jeszcze nie wszystko stracone. Żydzi podjęli się wówczas roli "piątej kolumny". Później było dużo gorzej. Strzembosz przytacza ustalenia dr. Marka Wierzbickiego, kto był realizatorem bolszewickiego terroru. Oczywiście - NKWD a przedtem Armia Czerwona, ale decydującą rolę na co dzień odgrywały różnorodne milicje i gwardie. A te składały się przede wszystkim z Żydów. "Polscy Żydzi w cywilnych ubraniach, z czerwonymi opaskami na ramionach i uzbrojeni w karabiny biorą też licznie udział w aresztowaniach i wywózkach. To było najdrastyczniejsze ale dla społeczeństwa polskiego rażący był także fakt wielkiej liczby Żydów we wszystkich urzędach i instytucjach sowieckich.(...) ...w okresie wrzesień-grudzień 1939 r. miały miejsce liczne aresztowania tych przedstawicieli ludności polskiej, którzy przed wojną pełnili wyższe funkcje w administracji i władzach politycznych państwa polskiego bądź byli zaangażowani w działalność społeczną. Miejscowi Żydzi - członkowie tymczasowej administracji lub milicji - okazywali wówczas dużą pomoc władzom sowieckim w ich tropieniu i zatrzymywaniu".
Dlaczego tak się działo? Jakie były przyczyny tej straszliwej nienawiści do Polski i okrutnej zemsty na Polakach? "Rzeczywiście, pisze Strzembosz" Żydom w Polsce nie działo się najlepiej...ale wszak nie wywożono Żydów na Sybir, nie rozstrzeliwano, nie zsyłano do obozów koncentracyjnych, nie zabijano głodem i katorżniczą pracą. Jeśli Polski nie uważali za swoją ojczyznę, nie musieli wszak jej traktować jak okupanta i wspólnie z jej śmiertelnym wrogiem zabijać polskich żołnierzy, mordować uciekających na wschód polskich cywilów. Nie musieli też brać udziału w typowaniu swoich sąsiadów do wywózek..."

Tortury w Jedwabnem

Strzembosz udowadnia ponad wszelką wątpliwość, że dokładnie tak właśnie przebiegały też wydarzenia w samym Jedwabnem. Oto jedna z relacji mieszkańca Jedwabnego, Józefa Rybickiego, syntetycznie ukazująca co działo się w miasteczku po zajęciu go przez sowietów: "Armię czerwoną przyjmowali żydzi którzy pobudowali bramy. Zmienili władzę starą a zaprowadzili nową z spośród ludności miejscowej (żydzi i komuniści). Aresztowano policję, nauczycielstwo...". "Oni naprowadzali NKWD do mieszkań, domów i wydawali polskich obywateli patryjotów." [zachowano pisownię oryginałów - A. M.]. 
Wstrząsający jest opis tortur jakim poddawani byli polscy konspiratorzy przez NKWD w Jedwabnem. Oto relacja kaprala Antoniego B., członka antysowieckiej konspiracji, wydanego NKWD przez Żydów: "...wzieli mie cele śledcze przyszedł sędzia śledczy i komendant NKWD i jeden kat a mię posadzili mie na taborku przy ścianie murowanej aż tu patrzę ten w cywilnem ubraniu bierze z za pieca taką pałkę jak w naszych namitah siedzą w ścianach tej wysokości i grubości naraz rzucili mie na posadzkie i moją czapką zatkali mie usta i zaczeli mie bić krzyczeć nie mogłem bo siedział mnie na nogach sędzia a trzymał mie drugi za głowę i czapka mie usta zatykał a ja się bronił to aż czapke porwalim w kawałki a trzeci kat mie bił przez cały czas to pałko miej wiecej otrzymałem jaki 30 sztuk i przestali mie bić posadzili na taborku pod ściano miałem duże włosy to jak mie schicił starszy Lejtnant za włosy i zaczął moją głową bić w ścianę to myślałem że głowy nic niepozostanie całe promienie włosów wyrywał mie z głowy... rzucili mie na ziemie i zaczeli bić to leszczowo Pałko przewracali mie z boka nabok i bili dotego jeszcze namnie siedzieli we dwóch i mie dusili i powiedzieli że skończą zemną raz tak mnie długo bili aż chyba wiedzieli że już więc we mie nie wejdzie nareście mie puścili tak mie zbili jak kota w worku na ostatku mie posadzili na taborku i mie bili pałko po ramionach..."  [ortografia oryginału, za "W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali" s. 82 wyd. Międzyzakładowa Struktura Solidarności]. 
Tekst ten zaczerpnąłem ze zbioru relacji przygotowanych przed laty przez prof. T. Grossa. Przygotowując swoją książkę o Jedwabnem Gross pominął opis aresztowania i torturowania Antoniego B. choć przytacza inne fragmenty tej relacji. Dlaczego?
Fakty nie pozostawiają wątpliwości - Żydzi w Jedwabnem jak i na całym terenie okupacji sowieckiej stanowili trzon aparatu represji, do ostatniej chwili wydawali polskich patriotów w ręce NKWD i przygotowywali kolejne transporty wywózek na Sybir.

Odpowiedzialność historyków

Czy to znaczy, że Polacy w odwecie spalili 1500 Żydów w stodole w Jedwabnem? Niektóre relacje ocalałych Żydów na to właśnie wskazują. Równocześnie jednak wiemy, że na tym obszarze operowała niemiecka Einsatzgruppe B przeprowadzając akcje mordowania Żydów w okolicznych miasteczkach. Wiadomo też, że jakiś oddział nazwany przez Wasersztajna "gestapo" krytycznego dnia był w Jedwabnem, że to Niemcy dysponowali naftą użytą do podpalenia stodoły, że posterunki niemieckie rozstawione były wokół miasteczka przez cały czas wydarzeń, ba, że na miejsce ściągnięto niemiecką kronikę filmową dla dokumentowania zbrodni, a niemiecka żandarmeria nadzorowała grzebanie zwłok. Istnieje nawet opis przebiegu wydarzeń, tyle, że Gross arbitralnie uznał go za fałszywy: "w dniu krytycznym chodziła żandarmeria niemiecka z Burmistrzem i Wasilewskim sekretarzem na czele po domach wypędzając mężczyzn do pilnowania żydów, którzy byli już spędzeni na rynku między innymi weszli do mego domu gdzie zastali męża i pod surowym rozkazem i groźby z bronią w ręku wypędzali męża na rynek." 
Liczbę Niemców ocenia się różnie. Gross mówi o kilkunastu żandarmach i kilkudziesięciu "gestapowcach". Zeznająca podczas procesu kucharka z posterunku żandarmerii, Sokołowska, przypomina sobie "60 gestapo bo dla nich szykowałam obiad, zaś żandarmów było bardzo dużo, bo przyjechali z różnych Posterunków". Zapewne na podstawie tej relacji prokurator Monkiewicz stwierdza, że mord nadzorowało 232 żandarmów niemieckich, którzy przyjechali do Jedwabnego kolumną samochodów.
Nigdy jednak nie przeprowadzono solidnego dochodzenia identyfikującego Niemców, którzy zbrodnię przygotowali, wydawali rozkazy, nadzorowali ich wykonanie, filmowali. Udział Polaków, choć wstrząsający, z pewnością nie dorównywał udziałowi policji żydowskiej, która w gettach mordowała współziomków, wydawała ich w ręce oprawców, spędzała na Umschlagplatz. Hańbią zawód historyka ci, którzy zamiast ustalić fakty biorą udział w nagonce na naród polski próbując Polaków obarczyć odpowiedzialnością za zagładę Żydów pod okupacją niemiecką "zapominając" równocześnie o tym, że prawdziwymi sprawcami byli Niemcy. Artykuł prof. Strzembosza przywraca honor polskim historykom, dotychczas tchórzliwie milczącym wobec nagonki na Polskę i Polaków. Chciałbym wierzyć, że i wśród Żydów znajdą się Sprawiedliwi, którzy nie ulegną naciskowi rozlewającej się nienawiści do Polski.
 

ANTONI MACIEREWICZ

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1