Przemilczana pomoc
Fragment książki Tadeusza Bednarczyka "Życie codzienne warszawskiego getta" - Warszawa 1995, Wydawnictwo OJCZYZNA (str. 205 - 214)

 

Truizmem byłoby powoływać się na rząd polski w Londynie i na osobę generała Sikorskicgo w sprawie głoszenia potrzeby i wydawania zarządzeń o niesieniu pomocy Żydom. To samo dotyczy Delegatury Rządu. Na potwierdzenie tego są - szczęśliwie - zachowane w części dokumenty i łatwo jest całą postawę władz polskich odtworzyć i udokumentować. Tym się jednak nikt dotychczas nie zajął. A przecież często spotykamy się z negatywną oceną dzialalności władz polskich na tym odcinku. Niektórzy żydowscy historycy na Zachodzie chorują po prostu na obsesję wszechszmalcownictwa i antysemityzmu. panującego rzekomo w szeregach AK i władz polskich. Komentarz na str. 191 z książki B. Marka z 1963 r., do depeszy gen. Sikorskiego z dnia 19 października 1942 r. ma błędną interpretację, nie rozumiem jak można z niej odczytać rzekomą obawę gen. Sikorskiego o antysemickie akcje w kraju prowadzone przez prasę prawicową.

Gutta cavet lapidem non vii sed sepe cadento - kropla drąży kamień nie silą, lecz częstotliwością padania. Podobnie padają na nas - Polaków, te ,.krople" z wielu nieżyczliwych, bądź wrogich stron. Ma to wszystko swoje skutki. Stąd się biorą śmieszne i paradoksalne zarazem takie fakty, że materiałów w sprawach eksterminacji Żydów w Polsce i o alarmowaniu o tym sumienia narodów świata, sąd i prokurator generalny Izraela nie szukali u źródła w Polsce, lecz w Szwecji (patrz stenogram z dnia 20 czerwca z procesu Eichmana). Rząd szwedzki na życzenie ambasady Izraela wydal w dniu 8 czerwca 1961 r. komunikat, że owszem o eksterminacji dowiedział się wprawdzie od swego przedstawiciela w Berlinie von Ottera, ale całą sytuację znal wcześniej z audycji radia londyńskiego z dnia 9 czerwca 1942 r. z wypowiedzi gen. Sikorskiego, Czy to tylko kapitalne przeoczenie ? W Izraelu wiedziano coś o tajnym raporcie von Ottera, ale nie pamiętano lub nie chciano pamiętać o kilku radiowych przemówieniach w obronie Żydów polskich, adresowanych przez Premiera polskiego rządu i Naczelnego Wodza do narodów świata. Ma to wymówę nie tyle braku zrozumienia i uznania ówczesnych warunków w GG, naszej postawy i świadczonej pomocy, co niechęcią do nas i niechęcią posłużenia się oficjalnie materiałami polskimi stwierdzającymi polską pomoc dla Żydów. Dane te mogli też dostać od Żydów polskich piastujących w Londynie stanowiska w Radzie Narodowej, jako przedstawiciele Żydów na emigracji, a nie chcieli bo to w lepszym świetle przedstawiałoby Rząd Polski i jego postawę wobec polskich Żydów. Ta ich zoologiczna postawa antypolonistyczna powoduje, że w Izraelu nic się nie mówi o antyżydowskiej postawie krajów zachodnich, forsuje się propagandowo tylko polski antysemityzm. Dlaczego nie mówią nic o nie przyjmowaniu uciekinierów żydowskich do tych krajów? Dlaczego nie mówią nic o braku pomocy ze strony Żydów amerykańskich ? Dlaczego nie mówią nic o kolaboranckich grupach w policjach Belgii, Holandii i szczególnie Francji - masowo wydających Żydów Niemcom. Dlaczego oszczędzają teraz Niemców ? - że płacą im sute odszkodowania ? Przeciw tej obojętności i brakowi pomocy zachodu na znak protestu popełnił samobójstwo Szmul Zygielboim. członek Rady Narodowej w Londynie i dopiero ten krok spowodował ruszenie pierwszej pomocy finansowej w końcu 1942 r., a właściwie w 1943 r., no i przede wszystkim śmierć wtedy już 80% Żydów polskich - na co właśnie czekali by wyginęła biedna hołota. A za opóźnienie tej pomocy złośliwie i wbrew prawdzie B. Mark usiłował w książce z 1958 r. obciążyć rząd polski. Nic bardziej głupiego i wrogiego! My przeadresowujemy te złośliwości i bezczelności, na zachód. O tym, że tam nie kochają Żydów i nie chcą dawać im pomocy dowiedzieliśmy się w 1938 r., gdy prezydent Roosevelt zainicjował zwołanie konferencji międzynarodowej do Evian w południowej Francji. Chodziło wtedy tylko o pól miliona żydów niemieckich, których chciano zabrać z hitlerowskich Niemiec. Gdy przyszło do konkretów. to za wyjątkiem zdaje się Kolumbii - deklarującej przyjęcie 5000 osób. nikt nie chciał ich przyjąć, także prezydent Roosevelt i USA. Wszyscy wymawiali się, że przyjęci Żydzi stworzą konkurencję na miejscowym rynku pracy, czy działalności ekonomicznej i przyczynią się do rozszerzenia antysemityzmu ! znamienne, że przyjęcie po kilka zaledwie tysięcy Żydów już groziłoby w tych państwach antysemityzmem, jego znacznym rozwojem. Toż my Polacy w 1939 r. z własnymi 3,6 do 4 milionów Żydów możemy uchodzić, w świetle tych zastrzeżeń prawie za świętych. Tak to ginący na ziemiach polskich w kaźniach hitlerowskich typ tzw. Ostjude by l tak nielubiany przez ogół światowego żydostwa, że nie chcieli dawać im pomocy. Nie lubili ich za zacofanie kulturowe, za ich obyczaje (chasydyzm), nieeuropejskie stroje, no i za biedę - wymagającą ciągłej pomocy. A tak problem załatwiali im Niemcy, a odpowiedzialność za brak pomocy można było zwalić na Polaków. Wśród Żydów sefardyjskich. wyższych w ich rozumieniu rasowo (problem ten istnieje i obecnie w Izraelu w stosunku do Żydów kolorowych), słyszało się liczne głosy przed wojną i podczas okupacji, że Ostjude jest kulą u nogi i kompromitacją Żydów zachodnich. W wyższych sferach żydowskich w kraju byli tacy, którzy akceptowali likwidację biedoty. wierząc w swe pieniądze i lepsze jutro po wojnie. Zmarły Aleksander Ładoś. przyjaciel gen. Sikorskiego, jako b. minister i poseł w Szwajcarii, opowiadał ciekawe fakty, o licznych trudnościach z jakimi się spotkał w przyjmowaniu uciekinierów żydowskich za granicą i w utrudnianiu polskiej dla nich tam pomocy. Sygnalizując, zgodnie z założeniami. nieznane, przemilczane, bądź prostując fałszywie ocenione wycinki pomocy Żydom, niesionej głównie przez ugrupowania tzw. "londyńskie", autor wierny tej zasadzie, chce poświęcić kilka słów przemilczeniu także komórki AL w getcie przy ul. Twardej 14. W komórce tej działał Jerzy Kilianowicz, brat generała Korczyńskiego. Z uwagi na to, że polscy komuniści bardzo przyczynili się do rozbudowania woli oporu i walki wśród Żydów, oraz przyczynili się do powstania ŻOB, a dane te były nieznane, więc chciałem tę sprawę umieścić gdzieś u fachowych historyków. Mówiłem o tej komórce kilkakrotnie w ŻIH z prof. Markiem i innymi, ale historycy ci- dotychczas tak czuli na wszelkie dane o pomocy ze strony PPR. nie zainteresowali się tym, wykazując nieobiektywizm i tendencyjność polityczną. Dlaczego?

Kończąc rozdział o pomocy niesionej Żydom ze strony społeczeństwa i władz polskich, chciałbym jeszcze raz podkreślić ogrom ofiar zaangażowania, ale też ogrom wysiłku ekonomicznego i próbować to wszystko ująć cyfrowo, zbilansować.

Ilość Żydów w Polsce w momencie wybuchu II wojny światowej przekraczała 3.5 miliona ludzi, a uwzględniając kryteria niemieckie podciągające do tej nacji wszystkich mieszańców na pewno wynosiła 3 600 000 ludzi. Choć prof. A.Sujkowski i inni oceniali ich na 4 miliony. Początkowo, w okrągłych liczbach, pod władzą niemiecką znalazło się około 2 milionów Żydów, a pod władzą radziecką 1.6. Szybko posuwający się atak niemiecki na ZSRR spowodował bardzo szybkie opanowanie wschodnich województw polskich i wraz z nimi ponad miliona Żydów obywateli polskich. Ostatecznie ze schronienia na terenach ZSRR skorzystało do końca wojny około 400 000 Żydów polskich, w tym conajmniej 50 000 przetransportowanych tajnie przez Polaków. Za podstawę szacunkowego wyliczenia strat biologicznych Żydów i ilości uratowanych przyjmuję omówione już i wyliczone 60 000 ukrywanych - na trochę ponad 600 000 Żydów w województwie i dystrykcie warszawskim (wraz z Warszawą) - czyli 10%. Terenowo województwo warszawskie było znacznie większe od dystryktu warszawskiego, ale pomocą Żydom, organizowaną przez delegata Obszaru Warszawskiego objęty był teren przedwojennego województwa i stany liczbowe województwa wzięte były jako podstawa poniższych obliczeń. Przyjmując tę liczbę za reprezentacyjną i opierając się na wypływających stąd wskaźnikach procentowych w stosunku do ogółu Żydów i do ogółu ludności polskiej w województwie warszawskim otrzymaliśmy następujące liczby globalne dla całego kraju.

Przy 10% przechowywanych Żydów w województwie, w skali kraju otrzymalibyśmy około 320 000 osób; natomiast przy wskaźniku 1,6% w stosunku do ogółu ludności polskiej województwa warszawskiego, w skali kraju przy 22 milionach tylko Polaków, otrzymalibyśmy 352 000 osób. Z drugiej strony liczbę tę podbudowuje ustalenie przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich liczby 2,7 miliona wymordowanych Żydów, a zatem w stosunku do 3.2 miliona ogółu Żydów w rękach niemieckich, otrzymujemy 500 000 osób ukrywanych w Polsce (i 400 000 w ZSRR). Przy wyliczonej rozpiętości 320 - 500 000 średnia arytmetyczna wynosi 410 000, przyjmując ją w zaokrągleniu na 400 000. Ilość uratowanych można by przyjąć o 10% niższą. Władysław Żarski-Zajdłer w swej pracy podaje szacunkowo liczbę 450 000 ukrywanych Żydów, ale nie precyzuje ilości uratowanych, wymienia jedynie najczęściej powtarzaną liczbę 100 do 120.000. Tymczasem wg moich wyliczeń, po odliczeniu 10% od 400 000, otrzymujemy około 360 000 uratowanych, w zaokrągleniu przyjmuję ją specjalnie zaniżając na około 300 000, choć właściwsze byłoby 400 000. Ale te 300 000 jest liczbą bardziej strawną i do kompromisowego przyjęcia przez żydowskich fałszerzy historii i polskiej pomocy. Powyższe liczby sygnalizują dużą ilość strat wśród ukrywanych, rzędu około 50 do 100 000 osób. Na tę dużą ilość strat istotne znaczenie miały działania wojenne, pacyfikacyjne, czy powstanie -jak w Warszawie, ale też ogromny wpływ, i to największy, miały wpadki z tytułu niemieckich rewizji. Z tymi rewizjami wiążą się również równolegle wpadki Polaków, oddających życie razem z odkrytym Żydem. Chcąc ustalić ilość Polaków zabitych za udział w pomocy Żydom to trzeba policzyć straty szmuglerów i straty przy ukrywaniu się, zaś straty we wspólnie prowadzonych walkach były nieznacznego kalibru (bo było tych wspólnych walk mało). W samej Warszawie szmuglerzy stracili przez przeszło 2 lata około 2 000 osób (2 do 3 osób dziennie co ja sam w dużej mierze widziałem), tracili życie i przy innych gettach. Straty z tytułu wykrycia przechowywanych Żydów przyjmę za identyczne ilościowo tak po stronie żydowskiej jak i polskiej, choć straty polskie musiały być dużo większe. Gdy odejmiemy od 100 000 kilkanaście tysięcy Żydów, którzy mogli stracić życie podczas walk w Powstaniu Warszawskim lub innych przypadkach, a ogólnie łącznie nawet około 50 000 w działaniach wojennych na terenie kraju, to otrzymamy przypuszczalną liczbę ca 50 000 zabitych w wyniku wykrycia ich schowka. I tyleż samo przyjmuję, że wyniosły z tego tytułu minimalne straty polskie. Nikt ich nie rejestrował. ŻIH "doszukał" się zaledwie ponad 200 zabitych Polaków. Działający w USA prof. dr Wacław Zajączkowski, zająwszy się tą sprawą, na taką odległość już doliczył się i dokumentuje śmierć ponad 5 000 Polaków za niesienie pomocy Żydom. Ja nie rejestrowałem Polaków, którzy zginęli za pomoc Żydom, więc mam mało ich w pamięci. Mogę wymienić swoich kolegów z OW-KB por. Zielonkiewicza, ppor. policji Ryszarda Stolkiewicza, ogrodnika Smolarka (Stołkiewicz i Smolarek byli moimi podkomendnymi). Ksiądz Więckiewicz z organistą z kościoła św. Krzyża. Handlarz uliczny Marczak i bardziej znana historia (również mająca swe źródło w zdradzie szmalcowników żydowskich) Marczaków i Wolskich z ul. Grójeckiej 84 ukrywających grupę Żydów, wraz z historykiem Rigelblumem piszącym nam w bunkrze negatywną historię, w ramach "uczuć wdzięczności". Na Próżnej 14, wg relacji pani B.Bryły, dozorca tego domu ukrywał w piwnicy pod swoim mieszkaniem kilkoro Żydów. Okienko piwniczne wychodziło na pl. Grzybowski. Niemcy wpompowali do piwnicy dużo wody i zatopili ukrywanych, a dozorcę wraz z rodziną rozstrzelali. Gdy nie rejestrujemy w Polsce naszych strat, to ułatwiamy naszym przeciwnikom manipulowanie liczbami i umniejszanie naszych strat, ich bagatelizowanie. W ramach naszych strat trzeba liczyć wielotysięczne straty szmuglerów, ludzi wyprowadzających ludzi z getta, zatem podana liczba 50 000 jest mocno zaniżona. Żydzi ginący w Powstaniu Warszawskim, czy w innych działaniach wojennych w terenie ginęli pojedynczo, nie wciągając w to Polaków. Ale Żydzi ginący na skutek wykrycia ich kryjówki u Polaków, pociągali za sobą i Polaków dających im schronienie. Gdy przyjęliśmy ich liczbę na 50 000, to straty z tego tytułu Polaków, przy przeciętnej 4 osobowej rodzinie polskiej, można by liczyć na 4 razy większe. Uwzględniając, że czasem ukrywało się równocześnie 2 lub więcej osób, a z drugiej strony, że rodziny wiejskie były na ogól większe niż 4 osoby, to jednak granicę strat polskich przy przechowywaniu Żydów można by szacować conajmniej na 150 000 osób. Zatem za pomoc Żydom zginęło ca 150 000 Polaków. Liczby te akceptował mi delegat Okręgu Warszawskiego Józef Kwasiborski. Jeśliby te teoretyczno - szacunkowe wyliczenia nie znalazły uznania u badaczy żydowskich, wtedy odrzucając liczbę 100 000 jako strat, automatycznie należałoby o tyleż samo powiększyć liczbę uratowanych Żydów przy polskiej pomocy, co zresztą i tak odpowiada prawdzie, gdyż proponując liczbę 300 000 uratowanych Żydów zaniżyłem ją rozmyślnie, by nie odbiegać zbytnio od podrzuconej nam propagandowo przez żydowskich "historyków" liczby tylko 100 000 uratowanych. Gdy moja liczba 300 000 (a właściwie 400 000) uratowanych zaczęła zdobywać znaczące uznanie, to obserwuję koncentryczny atak żydowsko-syjonistyczny na ustaloną przez GKBZH liczbę 2.7 miliona zmarłych podczas wojny Żydów polskich. Różni "historycy", publicyści a nawet zawodowi komedianci, podnoszą tę liczbę na 3.0 miliony, a nawet na 3.3 miliony, by pozbawić mnie arytmetycznego argumentu, że skoro było ich 3.6 a zginęło 2.7 to gdzie jest 900 000. nic z tych manewrów nie będzie, gdyż liczba globalna 3.6 min jest zaniżona. Wybitny polski geograf i specjalista spraw ludnościowych i gospodarczych prof. dr Antoni Sujkowski podawał z katedry studentom WSH (SGH) w połowie lat trzydziestych, więc na krótko przed wybuchem wojny. liczbę Żydów w Polsce - 4 miliony, mam więc zapas, tym niemniej podtrzymuję tę niższą liczbę, jako pionierską, a więc 300.000 uratowanych. Ta liczba i tak jest korzystna dla Żydów, ostatecznie duży stwarza margines dla tych, którzy zmienili nazwiska na polskie i nie przyznają się oficjalnie do żydowskiego pochodzenia. Nam jest to obojętne, byle byli lojalnymi obywatelami, bez chowania za podszewkę paszportu drugiej ojczyzny i bez występowania w obronie jej interesów, a nam obcych, czy nawet szkodliwych, jak to było w latach 60-tych i aż do dziś. Przykre, że na skutek narzuconej nam dezinformacji mamy tak małe rozeznanie w tej niemiłej sprawie, że możliwości pomagania nam w dokumentowaniu musimy mobilizować u Polaków aż w USA.

W 1970 r., gdy jeden z żydowskich historyków "wykrył" sprawę zamordowania około 100 Polaków za ukrywanie kilku Żydów, zapowiedziano wtedy przy okazji akcję badawczą w tym kierunku, która zresztą ucichła, bo była sprzeczna z ich antypolskimi tezami.

Ilość Polaków biorących udział w akcji pomocy wyliczam w stosunku do ilości ukrywanych Żydów. Ważne jest przyjęcie właściwego wskaźnika przeliczenia.

Bywało najczęściej, że l , ewentualnie 2 osoby ukrywały się u polskiej rodziny, ale bywało też, że u jednej rodziny ukrywało się kilka lub kilkanaście osób żydowskiego pochodzenia. Jednak cala rodzina żydowska unikała mieszkania pod jednym dachem, gdyż w razie wpadki chciano dać szansę przeżycia choć części rodziny (względy spadkowe - majątkowe). Wieloosobowe grupy ukrywanych składały się przeważnie z ludzi obcych. Ale na wskaźnik istotny wpływ miała i częstotliwość zmiany miejsca ukrycia, a przez to powiększenie ilości Polaków zaangażowanych w ukrywanie. Przykładem niech będzie stwierdzenie dziennikarki Hanny Krall: W grze o moje życie stawką bylo życie 45 osób, gdyż tyle kolejno osób uczestniczyło w jej ukrywaniu. Dlatego też zarówno Kwasiborski, jak i ja przyjęliśmy, uwzględniając, że minimum 2 lub 3 razy ukrywany Żyd musiał zmieniać miejsce zamieszkania przy polskiej rodzinie (a średnia rodzina była 4 osobowa), ten wskaźnik wyniesie więc l0, czyli 10 Polaków uczestniczących w ukrywaniu jednego Żyda. Stąd ogólna ilość Polaków biorących udział przy ukrywaniu około 400 000 Żydów, wynosiła 4 miliony osób. Liczby te są może zaskakujące, gdyż Żydzi specjalizujący się przez 40 lat w "badaniach" tego wycinka historii, przyjmowali inne liczby. które zarazem starały się tendencyjnie ukazywać mniejszy zakres pomocy niż było w rzeczywistości. Ale moje wyliczenie jest nie tylko logiczne ale i całkowicie realne, znajdujące uznanie u wielu znawców zagadnienia. Reasumując powyższe rozważania cyfrowe należy stwierdzić, że Żydów - polskich obywateli, uratowało się z kaźni hitlerowskiej conajmniej 700 000 tysięcy (w tym ca 400 000 w ZSRR), czyli prawie 20% ogółu, zatem mimo dużo trudniejszych warunków, nie gorzej to wypadło niż na Zachodzie.

Jako ostatni problem ilościowy, powstaje pytanie gdzie oni są teraz? Otóż prawie wszyscy wyjechali z Polski, wraz z 200 000 którzy powrócili z ZSRR. W pierwszych 2 latach po wojnie przy ich znanych wpływach u władz, większość mogła i emigrowała. Ale w tym okresie duża ilość emigrowała też nielegalnie (szacuję na 100 000), a wśród nich duży odsetek stanowili dawni kolaboranci hitlerowscy, którym grunt palił się pod nogami. Wśród pospiesznie wyjeżdżających byli i oszuści, którzy wykorzystali specjalne udogodnienia dla nich w PRL, upoważniające na podstawie 2 "lipnych" świadków do przejmowania sądownie różnych nieruchomości jako rzekomo swoich i szybkiego ich sprzedania. Zatem po kilku takich falach emigracyjnych, pozostało w Polsce obecnie około 50 do 100 000 osób żydowskiego pochodzenia, z których większość do tego się nie przyznaje.

Obecnie omówię stronę świadczeń finansowych na rzecz pomocy Żydom, ze strony Rządu Polskiego w Londynie. Dane cyfrowe zaczerpnąłem z książki Iranka Osmeckiego. napisanej w Londynie w oparciu o dokumenty AK i Naczelnego Dowództwa Polskiego.

Rząd Polski wydatkował w okresie 1941/42/43 na pomoc w paczkach żywnościowych dla Żydów w Polsce nadsyłanych z zagranicy, około l miliona dolarów (pamiętne sardynki portugalskie); robił agitację wśród żydostwa światowego o kontynuowanie takiej ch powstania w getcie warszawskim) wskazuje na stały wzrost ilości osób ukrywanych, w miarę likwidowania do końca 1943 r. gett na terenie kraju. Wzrost zaś wydatków w 1944 r. w stosunku do 1943 r. wskazuje na fakt, że w miarę przedłużania się okupacji i okresu utrzymywania ukrytych Żydów, zaczęły się wyczerpywać możliwości finansowe prywatnych żywicieli i coraz większa ich ilość zaczęła zwracać się do Delegatur o zapomogę finansową, stalą comiesięczną.

Organizacje żydowskie na Zachodzie, alarmowane stale przez Rząd Polski, alarmowane depeszami działaczy ŻKN, Bundu. ŻOB i żydowskich przedstawicieli w RPŻ. zaczęty w końcu pod presją przesyłać pieniądze dla Żydów w Polsce. A przesyłki rosły w miarę zbliżania się końca wojny i potrzeby wykazania się tą pomocą. Oto one: Bund otrzymał za okres X 1942 r. do XI 1943 r. 81 000 dolarów, od XII 1943 r. do VIII 1944 r. - 240 000 dolarów a w XII 1944 r. prawie 86 000 dolarów. W międzyczasie, między tymi przesyłkami Delegatura udzielała Bundowi pożyczek lub zaliczek. Fundusze dla ŻKN zaczęły płynąć dopiero od lipca 1943 r. i tak na okres VIl-IX 1943 r. przysłano 10 000 dolarów, w listopadzie 1943 r. przysłano dwa razy po 10 000 dolarów, w grudniu - 14 000 dolarów, w styczniu 1944 r. - 12 000 dolarów, w kwietniu 1944 r. -20 000 dolarów, w maju 1944 r. -60 000 dolarów, w lipcu - 100 000 dolarów od Jointu i 20 000 dolarów od Kongresu Żydowskiego. w grudniu 1944 r. blisko 50 000 dolarów, tą drogą ŻKN dostał łącznie około 400 000 dolarów. Przesyłki te ŻKN i Żydzi dostali za pośrednictwem Delegatury Rządu na kraj. Przesyłki te szły przez cichociemnych, zatrudniając do tego celu wiele samolotów i ludzi, bo do jednego pasa przesyłkowego wchodziło do 100 000 dolarów, kilka samolotów i kilkadziesiąt osób przy tej akcji zginęło. A ŻKN wydatkował te sumy następująco: 15% na swoich członków z rodzinami i na aktyw kulturalny - artyści. literaci, 10% na cele ŻOB (należy przypomnieć, że już było po walkach, zatem wydatki tylko bytowe) i 75% na ogólną pomoc Żydom w kraju, w obozach. Rzuca się w oczy ogromna dysproporcja między wydatkami 25% na nieliczną grupę aktywu kierowniczego i 75% dla masy ludzkiej "demokratycznie". Żydzi z Zachodu przysyłali też pieniądze dla Żydów na adres RPŻ. W lipcu 1944r. otrzymała Rada 95 000 dolarów od Jointu, a w grudniu 100 000 dolarów od Żydów amerykańskich na adres RPŻ w Krakowie (gdyż Warszawa już nie istniała). Do tych kwot Rząd Polski dorzucił w lipcu 1944 r. 50 000 dolarów, oraz z własnej dotacji przez powołaną przez siebie Radę do Spraw Ratowania Ludności Żydowskiej w Polsce 200 000 franków szwajcarskich na pomoc dla Żydów z obozu koncentracyjnego w Bergen-Belsen gdzie im się dobrze powodziło. Polacy w obozach nie dostawali takiej pomocy. Ponadto różne sumy w dolarach, idące w dziesiątki tysięcy, dostały każda z czynnych i ujawnionych organizacji politycznych. Ogółem wszystkie organizacje żydówskie i RPŻ dostały od Żydów z Zachodu poprzez polskich spadochroniarzy i Delegaturę, ponad l milion dolarów.

Analiza powyższych wpływów finansowych na pomoc dla Żydów, potwierdziłaby zarazem moją tezę o około 400 000 Żydów ukrywanych na ziemiach dawnej Polski. Istotna jest analiza roku 1944. Wpływy dolarowe wyniosły przeszło 1 000 000 (wraz z polskimi 50 000 ale nie licząc l miliona dolarów wydanych na paczki żywnościowe), które przeliczając na złotówki dają około 200 000 000 zł. Dotacje Rządu 31 min zł. plus z funduszu Delegatur około 50 mln zł (160%), co czyniło razem w zaokrągleniu 280 mln złotych. Ale wpływ te nachodziły w miarę alarmistycznego wzrostu potrzeb i wyczerpywania się możliwości charytatywnych Polaków, szczególnie tych indywidualnie pomagających. Zarówno z wpływów złotówkowych na rzecz PRŻ, jaki dolarowych wynika, że w pierwszej połowie roku wynosiły one 20% sumy globalnej, a 80% przypadało na lipiec-grudzień 1944 r, Zatem, w drugim półroczu przybliżone wydatki wyniosły około 224 milionów zł., co daje średnio miesięcznie około 37 miliona złotych. Gdy przyjmiemy ten koszt średni na 100 zł od osoby (jest to koszt statystyczny), to wynikałoby, że za 37 mln. zł. można by wyżywić 370.000 osób. Wyliczenie to pokrywa się więc z moim poprzednim i weryfikuje je. Weryfikuje je także przykry fakt, że w roku 1944 postępował ciągły ubytek i straty ilościowe ludności żydowskiej, zatem ten kilkadziesięcio tysięczny ubytek pozostałym podnosił automatycznie nakład wydatków na wyżywienie l osoby, który z kolei równoważył w pewnej mierze postępującą drożyznę. Ponadto tę średnią podwyższała wielotysięczna rzesza Żydów pozostających nadal na wyłącznym utrzymaniu prywatnym Polaków (a kilka tysięcy częściowo i swoim własnym). Ulgą dla nas w ponoszonych kosztach było kilka tysięcy dodatkowych "lewych" kartek żywnościowych, które OW-KB otrzymało od kol. F. Świetlika. W skali kraju tych kartek było kilkaset tysięcy; oraz pomoc w naturze.

Podsumowując wyniki polskiej pomocy dla Żydów należy stwierdzić, że przetrwali oni 3 lata w swojej masie dzięki wyłącznie polskiej pomocy, pomocy w produktywizacji gett i daniu zarobku, oraz zaopatrzeniu żywnościowym. Tylko dla getta w Warszawie szło w latach 1941/42 po 300 ton żywności dziennie, czyli 30 ówczesnych wagonów kolejowych (odrzućmy niepoważne sugestie o możności wyżywienia się getta w ramach Żydowskiej Samopomocy Społecznej i z ogródków balkonowych i podwórzowych, ale do tego trzeba doliczyć nie mniejszą wagowo ilość tajnie przewożonych surowców przemysłowych i węgla, oraz wymyt (czyli wywóz) wyrobów gotowych. Pomoc w ukrywaniu ponosiło społeczeństwo polskie, przy czym w wydatkach tych pomoc zagraniczna zrobiła mu znaczą ulgę dopiero w ostatnim półroczu okupacji. Pomoc wojskowa również świadczona była tylko przez Polaków. Zaś jeśli chodzi o pomoc wojskową dla getta w Warszawie, to jako ilości podsumowujące wysiłek OW-KB, AK. AL, PLAN. BCh i innych organizacji, należy przyjąć dane przytoczone w kwietniu 1968r, na odczycie w PTH. ku czci 25-lecia walk w getcie, przez mgr. Krakowskiego dyr. ŻIH. Podał on, że 1000 żołnierzy getta otrzymało od Polaków około 1000 pistoletów, kilka ckm, po kilkanaście rkm. pm, kilkadziesiąt kb plus amunicja na cały czas walki i granaty. W Powstaniu Warszawskim co dziesiąty żołnierz miał jakąś broń (czy granat), a w getcie każdy żołnierz miał co najmniej pistolet. Ogromny udział w tych dostawach miała OW-KB, gdyż znacznie ponad polowa tej broni znajdowała się w ŻZW. Na ten temat opublikowałem w kraju i zagranicą dziesiątki artykułów, podając duże ilości dostarczonej broni (jak i ilości ukrywanych i dających ukrycie), stad milo mi skwitować wystąpienie mgr. Krakowskiego z kwietnia pamiętnego dla nas roku 1968 - nasilonych wystąpień antyżydowskich. Było to wystąpienie po śmierci M.Marka i w roku wyjazdu jego z-cy - wroga Polaków A.Rutkowskicgo. stąd inna już tendencja do polskiej pomocy dla Żydów, bliższa prawdy, z ukrytą antypolskością.

Zestaw powyższych liczb nic pasuje do spreparowanego przez wielu historyków Żydów uogólnionego fałszywego obrazu Polaka jako wroga, antysemity, szmalcównika i pomocnika moralnego w mordowaniu Żydów przez hitlerowców, podczas gdy korzystali z pełni praw obywateli Polski, których nie byli godni. Bo w ciężkim okresie lat 1919/20 walki z bolszewikami o Polskę, oni nas powszechnie zdradzali. W końcu gen. K.Sosnkowski. jako minister spraw wojskowych, wydal rozkaz- Oddz. I Sztabu Głównego. liczba 13 679 mob. -- usunięcia Żydów z D.O. Gen. Warszawy i formacji podległych M.S.Wojsk , z możnością pozostawienia tylko do 5%. a resztę przekazać do kompanii roboczych. Także kazał usunąć wszystkich szeregowych Żydów z biur i kancelarii Departamentów i Wydziałów. Wykonanie kazał meldować do 12 VIII 1920 r. Może to pomogło nam wygrać "Bitwę Warszawską". Sprawiedliwie muszę zaznaczyć że Żydzi dość licznie uczestniczyli w 1794 r. w Powstaniu Kościuszkowskim (Berek Joselewicz) jak i w 1830/31 r. w Powstaniu Listopadowym, za to w Powstaniu Styczniowym (poza rabinem postępowym Berem Majzelsem) występowali raczej wrogo, masowo działali w służbie szpiegowskiej Rosjan, choć ci Żydów nienawidzili, przodowali w antysemityzmie (antysyjonizmie) w Europie, byli organizatorami masowych akcji pogromów, stąd ruskie pochodzenie tego słowa. Ale swoją postawą antypolską w latach 1863/64 Żydzi w Królestwie Kongresowym zarobili u cara na przyznanie im pełni praw obywatelskich, choć takie same dawali im Polacy w r. 1862/63. Według powszechnej opinii Polaków po 1863 /64 r. Powstanie to było "dziełem agitacji żydowskiej dla pognębienia Polaków". (Hirszhorn str. 319).

Opracowanie strony: Š P.Jaroszczak - 2001.

Patrz też Inny fragment książki Tadeusza Bednarczyka "Życie codzienne warszawskiego getta"

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1