Pro i contra (fragmenty)
Prof. Jerzy Robert Nowak

 

  • Pro i contra, Niedziela 25/2001

    Niemiec piętnuje "polskie zbrodnie"

    Tym, którzy mają jeszcze zbyt wiele iluzji na temat Niemiec jako rzekomego "adwokata Polski", gorąco polecam tekst Pawła Lisickiego Jak odkłamywać historię (Rzeczpospolita z 6 czerwca). Lisicki omawia najnowsze wystąpienie Gerharda Bartodzieja, prezesa Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej, zrzeszającego rząd krajowy Nadrenii Północnej-Westfalii, Fundację Konrada Adenauera i Fundację im. Friedricha Eberta. Krytykując Polaków za ciągłe "zrzucanie winy na innych", Bartodziej stwierdził, że Polacy chcą niesłusznie uchodzić, za "ofiary wojny", głosząc: " A więc wieczna rola ofiary i zrzucanie odpowiedzialności za to, co złe, na innych, a najwygodniej na Niemców, Żydów i Rosjan. To przecież oni wywołali wojnę i są winni milionów jej ofiar, ograbili Polskę z majątku, dóbr kultury i pozbawili życia najlepszych synów narodu" - ironizuje Bartodziej.
    Polemizując ze stwierdzeniami Bartodzieja, Lisicki pisze: " Nie znam nikogo przytomnego, kto twierdziłby, że Żydzi wywołali wojnę. ( ...) Natomiast twierdzenie, iż 'Niemcy wywołali wojnę i są winni milionów jej ofiar, ograbili Polskę z majątku, dóbr kultury i pozbawili życia najlepszych synów narodu', uważam, wbrew temu, co sugeruje Bartodziej, po prostu za prawdziwe. Wygląda na to, że pan Bartodziej, korzystając z debaty wokół Jedwabnego i przeciwstawiając się zamazywaniu historii, postanowił odkłamać ją w taki sposób, że Niemcy stali się ofiarami wojny razem z Żydami. Jaką rolę przypisał Polakom, nietrudno zgadnąć". Przypomnijmy jeszcze raz, że człowiek, który głosi te wszystkie antypolskie absurdy, jest prezesem Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. Ładny prezes, ładna współpraca.
    Do całej, tak bulwersującej, sprawy nawiązała również Teresa Kuczyńska w tekście Bojownicy współpracy polsko-niemieckiej ( Tygodnik Solidarność z 15 czerwca). Przypomina ona m.in., że: "W dalszym ciągu swego oświadczenia Bartodziej stawia na jednej płaszczyźnie Katyń i Jedwabne jako symbole odkłamywania historii, w której to ofiara okazuje się oprawcą (...)". Wojna nie może być usprawiedliwieniem dla zbrodni popełnionych na Żydach i Niemcach - konkluduje Bartodziej, stawiając Niemców w rzędzie ofiar na równi z Żydami, a Polaków na pozycji sprawców całego zła. Mówi też Bartodziej, że gdyby nie wojna, której - według niego - winni są Polacy, to i tak Niemcy znaleźliby się w polskich obozach, a Żydzi w Jedwabnem zostaliby wymordowani. To pełne buty i nieukrywanej nienawiści do Polaków oświadczenie Bartodziej opublikował, podpisując się jako prezes Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach. Domu, otwartego w ubiegłym roku z wielką galą, przy udziale najwyższych władz polskich i niemieckich, z premierem Buzkiem na czele.

    Niemowa Bartoszewski

    Dlaczego o całej aferze, z patologicznym wręcz w swym antypolonizmie oświadczeniem Bartodzieja, milczy polskie MSZ, łącznie z jego szefem W. Bartoszewskim? Czy dlatego, że min. Bartoszewski boi się, że gdyby napiętnował - jak przystało na szefa MSW - obłąkańczy tekst prezesa
    Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej, mógłby w przyszłości nie być już tak szczodrze honorowany niemieckimi wyróżnieniami. A jest na nie bardzo łasy; parę lat temu bez żenady przyjął nawet medal ku czci Gustawa Stresemanna, niemieckiego ministra spraw zagranicznych z lat 20. najzajadlejszego wówczas niemieckiego rewizjonisty i wroga Polski. Bartoszewski, ostatnio zawsze "niemowa", gdy chodzi o przeciwstawienie się antypolonizmowi, jakoś nie odchodzi od nawyku gadulstwa, gdy chodzi o sprawy, w których lepiej byłoby, by się powstrzymał od pochopnej, szkodzącej Polsce wypowiedzi. Było nią stwierdzenie Bartoszewskiego w wywiadzie dla niemieckiego pisma, że "nasz kraj może złagodzić swoje stanowisko, zgodnie z którym przez 18 lat po naszym wejściu do Unii Europejskiej obywatele krajów UE nie będą mogli nabywać w Polsce ziemi". Jak przypomina Rzeczpospolita z 11 czerwca, Polska " dotąd konsekwentnie domagała się 18-letniego okresu ochronnego". Pytanie, kto upoważnił min.
    Bartoszewskiego do wypowiedzi tak radykalnie godzącej w nasz podstawowy postulat przy negocjacjach z UE?

    Żydzi-aferzyści z Jedwabnego

    W Kulisach z czerwca ukazał się szokujący tekst Danuty i Aleksandra Wroniszewskich Odkrywanie tajemnicy. Ta para autorów przed laty ( w 1988 r. na łamach łomżyńskiego tygodnika Kontakty) po raz pierwszy w Polsce napisała o sprawie mordu na Żydach w Jedwabnem. Według komentarza redakcji Kulisów, "Wroniszewscy natrafili wtedy na zaskakujące kryminalno-finansowe aspekty tej sprawy, które mogły mieć wpływ na późniejsze relacje żydowskich świadków. Ujawniamy je po raz pierwszy". Z nowego tekstu Wroniszewskich wyłaniają się przede wszystkim informacje kompromitujące jednego z głównych oszukańczych świadków Grossa - Eliasza Grądowskiego, w czasie wojny drobnego złodziejaszka, a w pierwszych latach po wojnie aferzysty na większą skalę, przywłaszczającego sobie mienie po różnych zabitych Żydach. Jak piszą Wroniszewscy w podrozdziale artykułu zatytułowanym: Afera z mieniem: "Innymi pobudkami kierował się z pewnością Eliasz Grądowski, występując w 1949 r. przed sądem jako świadek oskarżenia. Opisywał udział wymienianych z nazwiska Polaków w pogromie oraz rabowanie pożydowskiego mienia, chociaż w latach 1940-45 przebywał w głębi Rosji, zesłany po przyłapaniu na kradzieży. Organom ścigania znane już były jego machlojki, związane z bezprawnym przejmowaniem mienia pożydowskiego w powiecie łomżyńskim.
    Na sprawę tę natknęliśmy się przy okazji zbierania materiału o barwnym i kontrowersyjnym oficerze wydziału śledczego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Łomży - Eliaszu Trokenheimie. W styczniu 1949 r., gdy jego koledzy zatrzymywali Polaków podejrzanych o pomocnictwo w spaleniu jedwabieńskich Żydów, on odpowiadał przed Sądem Wojskowym w Białymstoku. Prokurator zarzucił mu m.in., że wiedząc o bezprawnej działalności grupy Żydów przywłaszczających pożydowskie nieruchomości, nie tylko nie przeszkodził w kontynuowaniu przestępstwa, lecz użył swych wpływów i stanowiska, by za łapówki od aferzystów wspierać ich działalność. Pierwsze skrzypce w tej sprawie grali mieszkający w Białymstoku Eliasz Grądowski i Chaim Sroczko".

    Wandale z Yad Vashem

    Magdalena Michalska pisze w tekście Barbarzyństwo (Gazeta Wyborcza z 13-14 czerwca) o wandalizmie izraelskich złodziei fresków Bruno Schulza z Drohobycza. Według Michalskiej: "Przedstawiciele Yad Vashem zabrali ze ścian ponad 50% malowideł Schulza. Zniszczyli całą kompozycję i zamysł artystyczny ich twórcy (...) - To barbarzyństwo - powiedział Borys Woźnicki (dyrektor Lwowskiej Galerii Obrazów - J.R.N.) po zobaczeniu efektów pracy Yad Vashem". Wcześniej Gazeta Wyborcza z 4 czerwca wydrukowała rozmowę Joanny Szczęsnej z legalnym spadkobiercą Schulza - Markiem Podstolskim. Podkreślił on, że: "Schulz był polskim pisarzem i za takiego się uważał (...) Bruno Schulz zresztą wystąpił z gminy żydowskiej (...)".
    Ostro napiętnowała działanie grabieżców z Yad Vashem mieszkająca w Drohobyczu Dora Kacnelson, córka rabina z Białegostoku i wiceprzewodnicząca reformowanej gminy żydowskiej, emerytowana wykładowczyni literatury. Maja Narbutt i Piotr Kowalczyk piszą w korespondencji z Drohobycza pt. Żyd i na dodatek pisał po polsku (Rzeczpospolita z 4 czerwca), że Kacnelson "nigdy nie oczekiwała, że nieszczęsnego Żyda zastrzelonego na ulicy skrzywdzą już po śmierci Żydzi z Izraela ( ...) - Bezczelni. Nie liczą się z nikim i z niczym. Rabują to, co nie jest ich. Niszczą nas, którzy tu zostaliśmy. Już niedługo nie będzie żadnego śladu po tym, że były tu polskie kresy - mówi nienaganną polszczyzną pani Kacnelson". Część Żydów, m.in. głośny izraelski prawnik i pisarz Uri Huppert, usiłowała wybraniać grabież fresków Schulza, dokonaną przez pracowników słynnego renomowanego instytutu Yad Vashem. Potępił ją jednak nawet Stanisław Krajewski, uchodzący za czołową dziś postać wśród polskich Żydów, w tekście Wstyd za Yad Vashem, pisząc m.in.: "Dotychczas myślałem, że instytut Yad Vashem jest czystą, nieposzlakowaną instytucją. Dokumentuje Zagładę, upamiętnia jej ofiary, składa hołd 'Sprawiedliwym wśród Narodów'. Cóż może być bardziej szacownego (...) Nawet jeśli to, co uczynili wysłannicy Instytutu, było ćwierć- czy półlegalne, ich czyn budzi we mnie głęboki sprzeciw. Kojarzą się z nim słowa takie jak: kradzież, przemyt, zawiedzione zaufanie. I - arogancja. Jest mi wstyd".

    JERZY ROBERT NOWAK

    Powrot

  • Hosted by www.Geocities.ws

    1