Poszukiwanie narodowej pamięci
Andrzej Grajewski, Rzeczpospolita, 03.07.2001

 

Profesor Leon Kieres w działaniach dotyczących Jedwabnego mieszał rolę moralnego autorytetu z obowiązkami ważnego urzędnika państwowego

Przed rokiem Sejm zdecydowaną większością głosów zatwierdził przedstawioną przez Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej (jedenaście osób) kandydaturę profesora Leona Kieresa na prezesa Instytutu. Jego wybór zakończył trwający blisko rok kryzys polityczny i legislacyjny, będący skutkiem kolejnych nieudanych prób wyłonienia kandydata, który w Sejmie otrzymałby trzy piąte głosów.

Pierwszy wyłoniony przez Kolegium kandydat, profesor Witold Kulesza, nie otrzymał w Sejmie wystarczającego wsparcia, profesor Andrzej Chwalba został zmuszony do zrezygnowania z obiegania się o tę funkcję, gdy ujawniono, że nie przyznał się do członkostwa w PZPR. Kolejna próba wyłonienia kandydata przez Kolegium zakończyła się jeszcze na etapie wewnętrznych procedur, kiedy żadna z rozpatrywanych propozycji nie otrzymała większości głosów. Z kolei wskazany przez Kolegium poseł Jerzy Polaczek był kontestowany przez UW i gdy pojawiła się możliwość wyłonienia kompromisowego kandydata, złożył rezygnację przed sejmowym głosowaniem. W tych okolicznościach zgodę na kandydowanie na prezesa wyraził senator Leon Kieres.

Kandydat ostatniej szansy

O kandydaturze profesora Kieresa pierwszy raz usłyszałem od Mariana Krzaklewskiego, kiedy w atmosferze skandalu z ubiegania się o funkcję prezesa IPN musiał zrezygnować profesor Andrzej Chwalba. Wówczas odrzuciłem tę kandydaturę. Sądziłem, że w tej roli bardziej odpowiedni będzie historyk lub osoba mająca większe rozeznanie w skomplikowanej materii archiwaliów służb specjalnych. Czas jednak upływał, kolejne próby wyłonienia kandydata przez Kolegium kończyły się niepowodzeniem i malały szanse na wybór osoby, która mogłaby otrzymać odpowiednią liczbę głosów w Sejmie. Bez prezesa Instytut nie mógł zacząć funkcjonować. W tej sytuacji powrócono do kandydatury profesora Kieresa, o którym ponownie przypomniał Marian Krzaklewski.

Przesłuchanie w Kolegium profesor Kieres przeszedł w znakomitym stylu, przekonując do siebie także tych członków, którzy z różnych względów byli wstrzemięźliwi wobec jego osoby. Pełnym sukcesem zakończyło się również głosowanie w Senacie, co formalnie zakończyło skomplikowaną i długotrwałą procedurę wyłaniania prezesa IPN. O ten urząd ubiegało się ponad dwadzieścia osób, w tym wielu znakomitych prawników, historyków, ludzi o wielkich zasługach dla kraju. Z różnych powodów żaden z nich nie dostąpił tego zaszczytu. Prezesem został człowiek, którego do kandydowania namówiono po długich perswazjach. Zgadzając się, podkreślał, że prawo powinno być wykonywane. Skoro jest ustawa o IPN - mówił - a jego zgoda na kandydowanie może spowodować, że Instytut zacznie działać, oddaje swoją osobę do dyspozycji Kolegium.

Tworzenie fundamentów

Dwie rzeczy profesor Kieres z pewnością może zaliczyć do swoich sukcesów po roku swego urzędowania. Dzięki wytężonej pracy udało mu się stworzyć zręby instytucjonalne oraz kadrowe do dalszego funkcjonowania Instytutu. Myślę, że niewielu ma świadomość skali trudności i zagrożeń, jakie musiał pokonać w tym okresie. Kiedy profesor Kieres przyszedł pierwszy raz do pracy, w biurze zastał cztery osoby, które pozostały po zlikwidowanej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Szczególnym utrudnieniem był brak odpowiednich pomieszczeń na magazyny archiwalne, a przecież Instytut ma być przede wszystkim archiwum, które przejmie zbiory o szczególnej wrażliwości - m.in. operacyjne zasoby służb specjalnych PRL. Stworzenie od podstaw odpowiedniej bazy materialnej było więc najważniejszym zadaniem prezesa.

Dzięki wsparciu wielu środowisk lokalnych, życzliwości administracji państwowej, a także wielu władz samorządowych, również w rejonach, w których rządzi SLD, udało się pozyskać obiekty przeznaczone na archiwa we wszystkich dziesięciu oddziałach terenowych Instytutu i rozpocząć ich remontowanie. Rozpoczęto też tworzenie sieci delegatur, które będą uzupełniać podstawową strukturę Instytutu. Warto podkreślić, co nie jest standardem w naszej rzeczywistości, że przedsięwzięcie to zostało zrealizowane nieomal wzorowo pod względem przestrzegania rygorów finansowych i prawnych. Wnikliwa kontrola wykonania budżetu Instytutu przeprowadzona przez NIK zakończyła się raportem, którego końcowej konkluzji mogłaby pozazdrościć każda instytucja państwowa. Sprawność realizacji tak rozległego przedsięwzięcia organizacyjnego i inwestycyjnego jest także zasługą dyrektora generalnego Bogdana Marciniaka. Gwoli prawdy trzeba dodać, że pierwsza faza budowania Instytutu odbywała się w warunkach daleko posuniętej centralizacji, co czasami utrudniało pracę oddziałów terenowych, a także przeszkadzało w wypełnianiu funkcji merytorycznych Instytutu. Przezwyciężenie tego stanu, przekazanie większych kompetencji poszczególnym pionom i oddziałom terenowym będzie ważnym wyzwaniem stojącym przed kierownictwem Instytutu.

Równie istotne było stworzenie odpowiedniego zaplecza kadrowego. Obecnie w IPN pracuje około 850 osób. Zasługą profesora Kieresa było dobranie sobie kompetentnego grona współpracowników, których praca decyduje o jakości merytorycznych działań Instytutu. W pierwszym rzędzie należy wspomnieć o zmarłym niedawno dyrektorze Grzegorzu Jakubowskim, twórcy Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, którego wiedza i kompetencje odegrały fundamentalną rolę w tworzeniu tego najważniejszego pionu Instytutu. Prace Biura koncentrowały się na przejmowaniu materiałów z Archiwum MSWiA oraz byłej Głównej Komisji. Rozpoczęto także przygotowania do przejęcia archiwaliów UOP i WSI.

Ważne zadanie pełni również Biuro Edukacji Publicznej kierowane przez dyrektora Pawła Machcewicza. Chociaż ustawa o IPN tylko w jednym punkcie wspomina o Biurze Edukacji, profesor Kieres od początku podkreślał wielką wagę pracy pionu edukacyjnego Instytutu. W krótkim czasie udało się tam skupić interesujące grono doświadczonych badaczy oraz młodych historyków, którzy w ciągu kilku miesięcy zorganizowali w całej Polsce kilka liczących się wystaw oraz sesji naukowych, m.in. na temat Grudnia '70, wydarzeń w czerwcu 1976 roku czy wprowadzenia stanu wojennego. Rozpoczęto również prace nad sporządzeniem listy osób skazanych na karę śmierci przez wojskowe sądy rejonowe w latach 1946 - 1955.

Wieloletni dorobek i doświadczenie, jakie miała Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, umożliwiły szybkie wznowienie jej pracy. W ciągu roku Główna Komisja, kierowana przez profesora Witolda Kuleszę, wszczęła 53 śledztwa w sprawach zbrodni nazistowskich oraz 179 w sprawach zbrodni komunistycznych, a także podjęła 238 starych śledztw, z czego do 31 maja bieżącego roku ukończono 87, m.in. stawiając w stan oskarżenia sędziów i prokuratorów z okresu stalinowskiego, odpowiedzialnych za popełnione zbrodnie sądowe.

Przy tworzeniu kadr Instytutu profesor Kieres szczęśliwie oparł się różnym naciskom politycznym. Zdecydowana większość dyrektorów biur w Warszawie, oddziałów w terenie, a także naczelników poszczególnych pionów wywodzi się spośród doświadczonych prawników bądź historyków, mających dorobek naukowy i cieszących się zaufaniem w swych środowiskach zawodowych i społecznych.

Wyzwanie Jedwabnego

Opisując liczne działania IPN w pierwszym roku kadencji profesora Leona Kieresa, mam świadomość, że sprawą, która zdominowała społeczny odbiór Instytutu, było wyjaśnienie okoliczności zbrodni popełnionej 10 lipca 1941 roku na żydowskich mieszkańcach Jedwabnego. O dramacie Jedwabnego dowiedziałem się przed wydaniem książki profesora Jana Tomasza Grossa. Poprosiłem wówczas pracowników byłej Głównej Komisji o przygotowanie warunków do wznowienia śledztwa w tej sprawie zaraz po powstaniu Instytutu. Było oczywiste, że w tej kwestii i w wielu innych, często trudnych dla naszej zbiorowej pamięci, Instytut musi zabrać głos. Takie stanowisko reprezentowało później również całe Kolegium, dając temu wyraz w uchwale zobowiązującej Instytut do wyjaśnienia wszystkich okoliczności tego mordu. Nikt nigdy w IPN, a także - jak sądzę - w przeważającej części polskiej opinii publicznej nie kwestionował obowiązku ustalenia oraz ujawnienia faktów w sprawie Jedwabnego. Nawet gdyby to była prawda dla Polaków tragiczna, zmuszająca do wzięcia odpowiedzialności moralnej za straszne czyny popełnione wówczas przez poszczególnych naszych rodaków. Wątpliwości natomiast, także moje, wzbudzał sposób, w jaki prezes Instytutu wypowiadał się w tej sprawie.

Dwie role

Na prośbę MSZ profesor Kieres udał się do Stanów Zjednoczonych, gdzie prowadził rozmowy z różnymi środowiskami żydowskimi, m.in. w Holocaust Museum w Nowym Jorku. Wówczas przeprosił za udział Polaków w zbrodni w Jedwabnem. Powtarzał to także przy okazji innych wystąpień. Podkreślał, że przeprosiny wyraża indywidualnie, jako Leon Kieres. Czy jednak od objęcia funkcji prezesa IPN profesor Kieres ma prawo składania deklaracji wyłącznie we własnym imieniu? W moim przekonaniu profesor Kieres w tych działaniach mieszał rolę moralnego autorytetu, jakim mam nadzieję stanie się dla całego społeczeństwa po zakończeniu swej kadencji, z obowiązkami wynikającymi z pełnienia przez niego funkcji bardzo ważnego urzędnika państwowego. Od potrzebnych w tej sprawie aktów ekspiacji są Kościół, prezydent RP i premier, a nie prezes IPN. Jego obowiązkiem są: wypełnianie ustawy, czyli przeprowadzenie wnikliwego śledztwa, oraz zadbanie, aby ustalenia w tej sprawie stały się własnością opinii publicznej.

Wobec krytyków

Funkcjonowanie IPN w pierwszym roku wywołało liczne kontrowersje w mediach. Najbardziej zaciekle zwalczał Instytut tygodnik "Nie", który od początku kwestionował samą ideę jego istnienia i każdy prezes byłby przedmiotem niewybrednych ataków i pomówień ze strony jego redaktorów. Innego rodzaju zastrzeżenia wysuwała część środowisk prawicowych, m.in. "Nasz Dziennik", które atakowały profesora Kieresa za śledztwo w sprawie Jedwabnego i rzekome zaniechanie ścigania zbrodni komunistycznych oraz dyspozycyjność wobec różnych "antypolskich sił". Najczęściej była to krytyka bezpodstawna, pozbawiona elementarnej wiedzy o stanie spraw prowadzonych przez Instytut, a także o rzeczywistych działaniach prezesa. (sic! IPN publikuje relacje ze swych badań, a także plany nowych badań - publikacje te nie są tajemnicą. Nie jest też tajemnicą fakt, że śledztwo w sprawie morderstwa w Koniuchach podjęto dopiero na wniosek Kongresu Polonii Kanadyjskiej! Program badań IPN krytykowany jest także przez historykow - patrz przykładowo artykuł "Westerplatte czy Jedwabne" p.Andrzeja Nowaka - wtr. WK.)

Ataki medialne na Instytut mogą się wzmóc, kiedy pierwsi "pokrzywdzeni" zajrzą do swych akt i zechcą się publicznie podzielić wiedzą, jaką nabyli w czasie tej lektury. Będzie to także czas prawdziwej próby niezależności i odporności prezesa Kieresa. Do tej pory udawało mu się zachować równowagę wobec różnych orientacji politycznych, dobre kontakty utrzymuje zarówno z Kancelarią Premiera, jak i Kancelarią Prezydenta. Po najbliższych wyborach parlamentarnych stanie wobec trudniejszego zadania. Jednak, jak się wydaje, nawet w razie zwycięstwa lewicy jest w stanie obronić pozycję Instytutu, konsekwentnie prezentując ideę tworzenia obywatelskiego archiwum. Dla każdego ugrupowania politycznego będzie lepiej, jeżeli dramatyczne świadectwa minionej epoki, które już nieraz były przedmiotem różnych manipulacji politycznych, zostaną wyjęte spod kontroli służb specjalnych i znajdą się w zasobach IPN. Zwłaszcza że decyzje prezesa dotyczące udostępniania akt czy ewentualnego zdejmowania klauzul tajności będą kontrolowane przez Kolegium, które już w trakcie tej kadencji potrafiło skutecznie przypomnieć prezesowi o swych ustawowych kompetencjach.

Pierwszy rok kadencji profesora Kieresa, choć niewolny od kontrowersji, sprawił, że Instytut stał się ważnym elementem polskiego życia publicznego, instrumentem pozwalającym stopniowo wyjaśniać polskie dramaty i wyzwalającym nas od ciężaru spraw trudnych, które przez wiele lat czekały na ostateczne wyjaśnienie i osądzenie.

Autor jest członkiem Kolegium IPN, od września 1999 do września 2000 roku był jego pierwszym przewodniczącym.

(Podkreślenia w tekście moje - WK.)

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1