Chcieliśmy i chcemy w Polsce cywilizacji łacińskiej, japońskiej
pracowitości, amerykańskiego dobrobytu. Nie chcemy i nie chcieliśmy
cywilizacji coca-coli i dobrobytu Ameryki Łacińskiej. Tymczasem Polakom
grozi dziś status gastarbeiterów Unii Europejskiej w Polsce. Stajemy się
narodem parobków najętych przez obcych do obrabiania zagonów własnej
Ojczyzny. Nasze państwo nie dba o nasze interesy. Nasze państwo
przeprasza, że jeszcze żyjemy. Naród ze wstydu jeszcze nie krzyczy, że
jest głodny, że nie ma pracy.
Co zostało z Polski
Politycy tego nie widzą. Politycy tego nie wiedzą. Nie
pamiętają, za co Naród wypłaca im diety z budżetu. A może nie wiedzą, skąd
biorą się w budżecie pieniądze na diety? Może diety poselskie i
ministerialne pensje to za skromne wynagrodzenie za ich władcze usługi i
gdzieś chłopaki dorabiają na boku? Żeby zyskać zagraniczne stypendium,
"dostosowują się do preferencji sponsora" i na siłę dostosowują Polskę do
"europejskich" bzdur lekceważąc preferencje Narodu. (Bzdurą jest bowiem
karmienie krowy nieświeżym, mielonym mięsem). A szalone krowy to tylko
początek szalonych socjaldemokratycznych porządków. Przekonają się o
tym ci naiwni, którzy na swoją zgubę będą głosować na towarzyszy Millera.
Po jesiennych wyborach 2001 roku, Polacy cierpiący na telewizyjną amnezję
obudzą się gdzieś w okolicach roku 1988, by za sprawą Unii Europejskiej -
"Sowietów Zachodnich" cofnąć się do roku 1920. Europa Zachodnia jest już
zalana socjalistyczną "czerwoną armią" Joschków Fisherów i innych
marcowych towarzyszy, swego czasu hojnie sponsorowanych przez wiadome
służby. A niebieska armia brukselskich biurokratów za wiedzą i zgodą
towarzyszy socjalhipokrytów już niedługo położy swą łapę na wszystkim, co
zostało jeszcze z Polski w Polsce. Niebieskie "europejskie" hordy już
panoszą się bezkarnie po Polsce. A po jesiennych wyborach ruszą jak przed
ponad 80 laty na Warszawę, by dusząc po drodze wszystko co nie
"europejskie" zemścić się za to, że wówczas armii Trockiego nie udało się
po trupie Polski przenieść pożogi rewolucji internacjonalistycznej na cały
glob.
Sen Trockiego
Tak jak wtedy propaganda trąbi o
raju po przystąpieniu, z tą tylko istotną zmianą, że tym razem "cudu nad
Wisłą" nie będzie. Polacy bowiem dziś nie będą umierać za Polskę. Dziś
wolą głosować na Millera lub Platformę i oglądać telewizję. Polska nie
stanie brukselskim bolszewikom ością w gardle i sen Trockiego się ziści.
Cała Europa będzie socjalistyczna: z walką klas młodych ze starymi
(eutanazja), młodych z najmłodszymi (aborcja), kobiet z mężczyznami
(feminizm) i młodzieży z rodzicami (tzw. prawa dziecka). Już ziemski
unijny raj diabelskim kopytem stuka do drzwi Europy. Po holenderskich
emerytach przyjdzie czas, jak powiedział Prymas Polski, na
niepełnosprawnych, potem na bezrobotnych, a później na wszystkich
cierpiących czy nieszczęśliwych. Bo przecież w socjalistycznym raju
wszyscy MUSZĄ BYĆ SZCZĘŚLIWI. Prawo do życia w utopii mają bowiem tylko
doskonali. Komuniści 50 lat rządzili Polską. Został po nich smród
strachu przed nagłym wezwaniem na "konsultacje" do Moskwy oraz kartki na
rozum, honor i odwagę. Unijni socjaliści też parę dziesiątek lat rządzą
już Zachodem. I tak już np. Holendrów urządzili, że jedynym sposobem
emeryta, by przeżyć leczenie szpitalne, jest przestać żyć przed wezwaniem
lekarza. Przed katastrofą nasi czerwońce w towarzystwie różowych
kapusiów transformowali się w Magdalence w niebieskie brukselki - to
wiedzą już chyba wszyscy. Ale nie chcą wiedzieć, dlatego obrażeni na
różową łże-prawicę chcą głosować na niebieską socjaldemokrację. Samobójczy
odruch rozpaczy? Chyba obrzydła już Polakom Polska? Zawsze to lepiej
pogapić się w telewizję niż pójść po rozum do głowy. A może
transformowaliśmy się i jesteśmy już Polakami - inaczej? Młodzież męska
sympatyzująca z SLD chyba woli chłopców niż Pamelę, że tak prze do
"Europy". Platforma Obywatelska (czyli zapadnia SKL-u) farbowanych
przebierańców szukających dziewiczego szyldu, pod którym mogliby ukryć
swoje dotychczasowe wizerunki i spocone twarze, także śpieszy się do
małżeństw - pardon związków partnerskich lesbijek i gejów, ponad
naturalnymi podziałami. PSL, SLD i PO, wszyscy jak jeden mąż
przepraszają, że to Niemcy spalili Żydów w stodole. Szkoda - poręczniej
byłoby, żeby to zrobili Polacy, nieprawdaż panowie? Nie martwcie się, jak
grzecznie poprosicie, to kto wie, może doświadczeni w Kielcach towarzysze
z UB zainscenizują jakiś nowy pogrom. Emerytów nie stać na lekarstwa
poprawiające pamięć. Młodzież kocha Ojczyznę inaczej. SLD działa widać na
statystycznych Polaków jak LSD - mamy omamy i tracimy rozum. Dlatego
towarzysze już dziś czują się zwycięzcami. Gabinet cieni wychodzi z
cienia. A nadkomisarz Kwaśniewski i nadredaktor Michnik ogłosili
historyczny kompromis, zgodnie twierdząc, że Polacy mają przepraszać
wszystkich za cokolwiek i każdego za wszystko. Mają płacić podatki i
spłacać gierkowskie kredyty (8 milionów dolarów każdego dnia!). A jak nie
będą pokorni, to jeszcze po 3.000 dolarów na łebka na "ofiary holocaustu"
z USA. Bo Polacy są WINNI!
Towarzysz Szmaciak
czeka
To, co zostało jeszcze z Polski, towarzysz Miller zetrze
na miazgę w sprawnych rękach starych towarzyszy. Towarzysz Szmaciak, jak
wygłodniały sęp, już niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę i szuka
smacznych kąsków, by rzucić się na nie, kiedy obejmie władzę w tzw.
terenie. Nie dba o Polskę Buzek, ale i Miller ma Polskę w nosie. Jeśli
ktoś ma jeszcze jakieś w tej sprawie złudzenia niech spojrzy na
Kwaśniewskiego. Obaj byli prymusami w szkole donoszenia na Naród: że winny
jest wszystkiemu, a najbardziej temu, że jeszcze żyje! Nie pomógł Katyń i
Oświęcim, to złamie Polaków Jedwabne i Gross oraz żydowska propaganda w
"polskim" radiu i telewizji. Nie dba o Polaków Kwaśniewski, nie będzie
dbał i Miller. Dla Polski droga do Europy prowadzi przez pracę nad
narodową świadomością. Do bogactwa droga zaś wiedzie przez polskie
rolnictwo, własny przemysł i narodowy rząd. Polska droga do Europy i
dobrobytu zawsze wiodła przez Niepodległość. Nie ma Polski bez Polaków,
nie ma Polaków bez honoru. Bez majątku, wykształcenia (nie dyplomu) i bez
honoru Polacy są tylko dziadami. Wiedzą to Żydzi z Nowego Jorku, dlatego
starają się polskość obrzydzić Polakom. Tylko kiedy pojmą to polscy
politycy?
Coś się zmienia
Ale coś w kraju drgnęło.
Może czarny, brukselski scenariusz się nie sprawdzi. Czas, by Naród
przypominał o sobie. I jak laweciarze - nie czekał na referendum, które
będzie "na świętego dygdy, co go nie ma nigdy" - lecz wziął sprawę w swoje
ręce. Bowiem po wyborach - nie będzie zmian. Gdy Buzek wstanie z klęczek,
to Miller będzie "negocjował" z Wysokimi Komisarzami leżąc. Bo zawsze
wierni silniejszemu socjaldemokraci inaczej przecież nie potrafią. A dziś
siła nie tam, gdzie głodne bagnety, lecz kopy gotówki. To wyjaśnia,
dlaczego ponad 16 proc. Polaków żyje z przyzwyczajenia, a nie z pensji.
Firmy polskie nie mają gotówki, tylko zamknięte normami europejskimi,
ponoć wolne, rynki zbytu, polscy rolnicy hodują bydło zarażone
wściekłością brukselskich biurokratów, ludność stara się już o kredyty, by
Bronffmanom zapłacić za holocaust. W Polsce, jak w Świnoujściu, wzbiera
gniew. Bezsilni do tej pory Polacy robią się powoli wściekli. Dlatego
posłowie zapobiegliwie, jak zwykle przed wyborami, dostosowali ordynację
do sondaży. Ordynacja wyborcza od okrągłego rondla jest bowiem ordynacją
"Wyborczej" telenoweli. Kogo reżyser Kiszczak w swoich filmach nie
obsadzi, ten na scenie politycznej PRL-bis nie występuje. Wybory bowiem,
jak słyszymy, owszem, nadal mają być wolne, ale będą przebiegać według tak
spreparowanej ordynacji, żeby Polską rządzili tylko ci, którzy już Polską
rządzili, a nawet ci, którzy Polskę urządzili. Stąd władza, jako
doświadczonym w państwowej robocie fachowcom, słusznie im się należy.
Wciąż sami swoi
Socjaliści raz zdobytej władzy nie
oddadzą nigdy. Będą nami odtąd już zawsze rządzić sami swoi. Raz w
koalicji a raz w opozycji. Sami swoi z Magdalenki, na których po przyjęciu
nowej ordynacji wyborczej nie będzie mocnych. Wtedy reszcie Polaków
panowie z koalicji-opozycji powiedzą: "Jesteś wolny. Mamy zjednoczoną
Europę. Kochaj taką Polskę albo ją rzuć". Po wyborach nie będzie bowiem
żadnych zmian, chyba, że na gorsze. Chocholi taniec w kamiennym kręgu tych
samych przepitych, opuchniętych, bladych ze strachu przed "hakami" twarzy,
będzie trwał, dopóki wyborcy będą tylko głosowali, a nie naprawdę
wybierali. Polacy bowiem nawet nie wiedzą, że wbrew Konstytucji nie
mają biernego prawa wyborczego. To nie obywatele, lecz centralne komitety
różnych partii o sprawdzonej leninowskiej strukturze wpisują na listy
wiernych partii, nie Polsce, kandydatów na posłów rządzących Polską.
Dopóki każdy obywatel nie będzie mógł bez partyjnej bumagi ubiegać się o
urzędy w Rzeczypospolitej, dopóty Naród Polski nie będzie podmiotem
polityki polskiej; a polityka będzie polityką uprawianą w Polsce, lecz nie
będzie polityką polską. Dopóki Polską nadal będzie rządzić koalicja
"Porozumienia Ponad Podziałami", gdzie opozycja od rządu różni się tylko
przed wyborami, dopóty III Rzeczypospolita Polska staczać się będzie w
bagno PRL-bis. Nawet w I Rzeczypospolitej każdy szlachcic na zagrodzie
mógł bez zgody magnackich bonzów być wybrany przez brać szlachecką posłem
na Sejm, ale to jest nie do pomyślenia w postkomunistycznym,
nadwiślańskim, fasadowo demokratycznym euroregionie. Partyjni bonzowie,
"zlustrowani" kapusie, byli SB-cy to przecież nowa polska szlachta, ba,
nietykalna arystokracja z wieczystymi przywilejami!
Kto zadba o
Polaków
Nie każdy Polak na m-3 równy jest partyjnemu wojewodzie
z dworkiem. Bez wpisu na partyjną listę, bez błogosławieństwa towarzyszy
nie ma biernego prawa wyborczego, choć Konstytucja prawo takie - a jakże -
szczodrze mu przyznaje. Co na to Trybunał Konstytucyjny? Jak zwykle duma i
udaje, że nie ma sprawy. W PRL-bis trzeba bowiem wołać "eksperta", by
naukowo stwierdził, jaka jest pogoda za oknem albo czekać na zagraniczną
wyrocznię, by dodała dwa do trzech, bowiem miejscowe władze mają dyplomy,
ale brak im stosownej wiedzy, a może odwagi, by zawyrokować: "król jest
nagi". Na razie sejmowe orły i orły Temidy przypominają tokujące
głuszce głuche na wszystko, poza syrenim śpiewem komisarzy o dotacjach,
których nie ma i nie będzie, ale które, jak pomoc z bratniego ZSRS, idą.
Bo są obiecane przez niemieckiego adwokata Polski w Brukseli. Obiecanki
cacanki. Tylko Buzek w to wierzy, bo za tę wiarę ma niezłą posadę.
(Adwokat zaś jest opłacany nadzieją transformacji byłego Kaliningradu w
przyczółek do przyszłych Prus Wschodnich). Co zaś o tym sądzą Polacy,
rządu polskiego nie obchodzi. Bo rząd jest adwokatem Unii przed Narodem,
może nawet namiestnikiem Unii. Polacy winni wybrać ludzi broniących
narodowych interesów. Utworzyć niepodległy obcym interesom polski rząd.
Musimy wreszcie uwierzyć we własne siły i zatroszczyć się sami o siebie.
Rolnicy, sklepikarze i biznesmeni - cała Polska - winni wreszcie
zrozumieć, że nie dbała o Polaków Moskwa, nie będzie i Bruksela. O Polaków
bowiem winna troszczyć się Polska!
Mariusz Węgrzyn
Powrot
|