Mariusz Węgrzyn
 
Chcieliśmy i chcemy w Polsce cywilizacji łacińskiej, japońskiej pracowitości, amerykańskiego dobrobytu. Nie chcemy i nie chcieliśmy cywilizacji coca-coli i dobrobytu Ameryki Łacińskiej. Tymczasem Polakom grozi dziś status gastarbeiterów Unii Europejskiej w Polsce. Stajemy się narodem parobków najętych przez obcych do obrabiania zagonów własnej Ojczyzny. Nasze państwo nie dba o nasze interesy. Nasze państwo przeprasza, że jeszcze żyjemy. Naród ze wstydu jeszcze nie krzyczy, że jest głodny, że nie ma pracy.

Co zostało z Polski

Politycy tego nie widzą. Politycy tego nie wiedzą. Nie pamiętają, za co Naród wypłaca im diety z budżetu. A może nie wiedzą, skąd biorą się w budżecie pieniądze na diety? Może diety poselskie i ministerialne pensje to za skromne wynagrodzenie za ich władcze usługi i gdzieś chłopaki dorabiają na boku? Żeby zyskać zagraniczne stypendium, "dostosowują się do preferencji sponsora" i na siłę dostosowują Polskę do "europejskich" bzdur lekceważąc preferencje Narodu. (Bzdurą jest bowiem karmienie krowy nieświeżym, mielonym mięsem). A szalone krowy to tylko początek szalonych socjaldemokratycznych porządków.
Przekonają się o tym ci naiwni, którzy na swoją zgubę będą głosować na towarzyszy Millera. Po jesiennych wyborach 2001 roku, Polacy cierpiący na telewizyjną amnezję obudzą się gdzieś w okolicach roku 1988, by za sprawą Unii Europejskiej - "Sowietów Zachodnich" cofnąć się do roku 1920. Europa Zachodnia jest już zalana socjalistyczną "czerwoną armią" Joschków Fisherów i innych marcowych towarzyszy, swego czasu hojnie sponsorowanych przez wiadome służby. A niebieska armia brukselskich biurokratów za wiedzą i zgodą towarzyszy socjalhipokrytów już niedługo położy swą łapę na wszystkim, co zostało jeszcze z Polski w Polsce. Niebieskie "europejskie" hordy już panoszą się bezkarnie po Polsce. A po jesiennych wyborach ruszą jak przed ponad 80 laty na Warszawę, by dusząc po drodze wszystko co nie "europejskie" zemścić się za to, że wówczas armii Trockiego nie udało się po trupie Polski przenieść pożogi rewolucji internacjonalistycznej na cały glob.

Sen Trockiego

Tak jak wtedy propaganda trąbi o raju po przystąpieniu, z tą tylko istotną zmianą, że tym razem "cudu nad Wisłą" nie będzie. Polacy bowiem dziś nie będą umierać za Polskę. Dziś wolą głosować na Millera lub Platformę i oglądać telewizję. Polska nie stanie brukselskim bolszewikom ością w gardle i sen Trockiego się ziści. Cała Europa będzie socjalistyczna: z walką klas młodych ze starymi (eutanazja), młodych z najmłodszymi (aborcja), kobiet z mężczyznami (feminizm) i młodzieży z rodzicami (tzw. prawa dziecka). Już ziemski unijny raj diabelskim kopytem stuka do drzwi Europy. Po holenderskich emerytach przyjdzie czas, jak powiedział Prymas Polski, na niepełnosprawnych, potem na bezrobotnych, a później na wszystkich cierpiących czy nieszczęśliwych. Bo przecież w socjalistycznym raju wszyscy MUSZĄ BYĆ SZCZĘŚLIWI. Prawo do życia w utopii mają bowiem tylko doskonali.
Komuniści 50 lat rządzili Polską. Został po nich smród strachu przed nagłym wezwaniem na "konsultacje" do Moskwy oraz kartki na rozum, honor i odwagę. Unijni socjaliści też parę dziesiątek lat rządzą już Zachodem. I tak już np. Holendrów urządzili, że jedynym sposobem emeryta, by przeżyć leczenie szpitalne, jest przestać żyć przed wezwaniem lekarza.
Przed katastrofą nasi czerwońce w towarzystwie różowych kapusiów transformowali się w Magdalence w niebieskie brukselki - to wiedzą już chyba wszyscy. Ale nie chcą wiedzieć, dlatego obrażeni na różową łże-prawicę chcą głosować na niebieską socjaldemokrację. Samobójczy odruch rozpaczy? Chyba obrzydła już Polakom Polska? Zawsze to lepiej pogapić się w telewizję niż pójść po rozum do głowy. A może transformowaliśmy się i jesteśmy już Polakami - inaczej? Młodzież męska sympatyzująca z SLD chyba woli chłopców niż Pamelę, że tak prze do "Europy".
Platforma Obywatelska (czyli zapadnia SKL-u) farbowanych przebierańców szukających dziewiczego szyldu, pod którym mogliby ukryć swoje dotychczasowe wizerunki i spocone twarze, także śpieszy się do małżeństw - pardon związków partnerskich lesbijek i gejów, ponad naturalnymi podziałami.
PSL, SLD i PO, wszyscy jak jeden mąż przepraszają, że to Niemcy spalili Żydów w stodole. Szkoda - poręczniej byłoby, żeby to zrobili Polacy, nieprawdaż panowie? Nie martwcie się, jak grzecznie poprosicie, to kto wie, może doświadczeni w Kielcach towarzysze z UB zainscenizują jakiś nowy pogrom.
Emerytów nie stać na lekarstwa poprawiające pamięć. Młodzież kocha Ojczyznę inaczej. SLD działa widać na statystycznych Polaków jak LSD - mamy omamy i tracimy rozum. Dlatego towarzysze już dziś czują się zwycięzcami. Gabinet cieni wychodzi z cienia. A nadkomisarz Kwaśniewski i nadredaktor Michnik ogłosili historyczny kompromis, zgodnie twierdząc, że Polacy mają przepraszać wszystkich za cokolwiek i każdego za wszystko. Mają płacić podatki i spłacać gierkowskie kredyty (8 milionów dolarów każdego dnia!). A jak nie będą pokorni, to jeszcze po 3.000 dolarów na łebka na "ofiary holocaustu" z USA. Bo Polacy są WINNI!

Towarzysz Szmaciak czeka

To, co zostało jeszcze z Polski, towarzysz Miller zetrze na miazgę w sprawnych rękach starych towarzyszy. Towarzysz Szmaciak, jak wygłodniały sęp, już niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę i szuka smacznych kąsków, by rzucić się na nie, kiedy obejmie władzę w tzw. terenie. Nie dba o Polskę Buzek, ale i Miller ma Polskę w nosie. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś w tej sprawie złudzenia niech spojrzy na Kwaśniewskiego. Obaj byli prymusami w szkole donoszenia na Naród: że winny jest wszystkiemu, a najbardziej temu, że jeszcze żyje! Nie pomógł Katyń i Oświęcim, to złamie Polaków Jedwabne i Gross oraz żydowska propaganda w "polskim" radiu i telewizji. Nie dba o Polaków Kwaśniewski, nie będzie dbał i Miller.
Dla Polski droga do Europy prowadzi przez pracę nad narodową świadomością. Do bogactwa droga zaś wiedzie przez polskie rolnictwo, własny przemysł i narodowy rząd. Polska droga do Europy i dobrobytu zawsze wiodła przez Niepodległość. Nie ma Polski bez Polaków, nie ma Polaków bez honoru. Bez majątku, wykształcenia (nie dyplomu) i bez honoru Polacy są tylko dziadami. Wiedzą to Żydzi z Nowego Jorku, dlatego starają się polskość obrzydzić Polakom. Tylko kiedy pojmą to polscy politycy?

Coś się zmienia

Ale coś w kraju drgnęło. Może czarny, brukselski scenariusz się nie sprawdzi. Czas, by Naród przypominał o sobie. I jak laweciarze - nie czekał na referendum, które będzie "na świętego dygdy, co go nie ma nigdy" - lecz wziął sprawę w swoje ręce. Bowiem po wyborach - nie będzie zmian. Gdy Buzek wstanie z klęczek, to Miller będzie "negocjował" z Wysokimi Komisarzami leżąc. Bo zawsze wierni silniejszemu socjaldemokraci inaczej przecież nie potrafią. A dziś siła nie tam, gdzie głodne bagnety, lecz kopy gotówki. To wyjaśnia, dlaczego ponad 16 proc. Polaków żyje z przyzwyczajenia, a nie z pensji. Firmy polskie nie mają gotówki, tylko zamknięte normami europejskimi, ponoć wolne, rynki zbytu, polscy rolnicy hodują bydło zarażone wściekłością brukselskich biurokratów, ludność stara się już o kredyty, by Bronffmanom zapłacić za holocaust. W Polsce, jak w Świnoujściu, wzbiera gniew. Bezsilni do tej pory Polacy robią się powoli wściekli.
Dlatego posłowie zapobiegliwie, jak zwykle przed wyborami, dostosowali ordynację do sondaży. Ordynacja wyborcza od okrągłego rondla jest bowiem ordynacją "Wyborczej" telenoweli. Kogo reżyser Kiszczak w swoich filmach nie obsadzi, ten na scenie politycznej PRL-bis nie występuje. Wybory bowiem, jak słyszymy, owszem, nadal mają być wolne, ale będą przebiegać według tak spreparowanej ordynacji, żeby Polską rządzili tylko ci, którzy już Polską rządzili, a nawet ci, którzy Polskę urządzili. Stąd władza, jako doświadczonym w państwowej robocie fachowcom, słusznie im się należy.

Wciąż sami swoi

Socjaliści raz zdobytej władzy nie oddadzą nigdy. Będą nami odtąd już zawsze rządzić sami swoi. Raz w koalicji a raz w opozycji. Sami swoi z Magdalenki, na których po przyjęciu nowej ordynacji wyborczej nie będzie mocnych. Wtedy reszcie Polaków panowie z koalicji-opozycji powiedzą: "Jesteś wolny. Mamy zjednoczoną Europę. Kochaj taką Polskę albo ją rzuć". Po wyborach nie będzie bowiem żadnych zmian, chyba, że na gorsze. Chocholi taniec w kamiennym kręgu tych samych przepitych, opuchniętych, bladych ze strachu przed "hakami" twarzy, będzie trwał, dopóki wyborcy będą tylko głosowali, a nie naprawdę wybierali.
Polacy bowiem nawet nie wiedzą, że wbrew Konstytucji nie mają biernego prawa wyborczego. To nie obywatele, lecz centralne komitety różnych partii o sprawdzonej leninowskiej strukturze wpisują na listy wiernych partii, nie Polsce, kandydatów na posłów rządzących Polską. Dopóki każdy obywatel nie będzie mógł bez partyjnej bumagi ubiegać się o urzędy w Rzeczypospolitej, dopóty Naród Polski nie będzie podmiotem polityki polskiej; a polityka będzie polityką uprawianą w Polsce, lecz nie będzie polityką polską. Dopóki Polską nadal będzie rządzić koalicja "Porozumienia Ponad Podziałami", gdzie opozycja od rządu różni się tylko przed wyborami, dopóty III Rzeczypospolita Polska staczać się będzie w bagno PRL-bis. Nawet w I Rzeczypospolitej każdy szlachcic na zagrodzie mógł bez zgody magnackich bonzów być wybrany przez brać szlachecką posłem na Sejm, ale to jest nie do pomyślenia w postkomunistycznym, nadwiślańskim, fasadowo demokratycznym euroregionie. Partyjni bonzowie, "zlustrowani" kapusie, byli SB-cy to przecież nowa polska szlachta, ba, nietykalna arystokracja z wieczystymi przywilejami!

Kto zadba o Polaków

Nie każdy Polak na m-3 równy jest partyjnemu wojewodzie z dworkiem. Bez wpisu na partyjną listę, bez błogosławieństwa towarzyszy nie ma biernego prawa wyborczego, choć Konstytucja prawo takie - a jakże - szczodrze mu przyznaje. Co na to Trybunał Konstytucyjny? Jak zwykle duma i udaje, że nie ma sprawy. W PRL-bis trzeba bowiem wołać "eksperta", by naukowo stwierdził, jaka jest pogoda za oknem albo czekać na zagraniczną wyrocznię, by dodała dwa do trzech, bowiem miejscowe władze mają dyplomy, ale brak im stosownej wiedzy, a może odwagi, by zawyrokować: "król jest nagi".
Na razie sejmowe orły i orły Temidy przypominają tokujące głuszce głuche na wszystko, poza syrenim śpiewem komisarzy o dotacjach, których nie ma i nie będzie, ale które, jak pomoc z bratniego ZSRS, idą. Bo są obiecane przez niemieckiego adwokata Polski w Brukseli. Obiecanki cacanki. Tylko Buzek w to wierzy, bo za tę wiarę ma niezłą posadę. (Adwokat zaś jest opłacany nadzieją transformacji byłego Kaliningradu w przyczółek do przyszłych Prus Wschodnich). Co zaś o tym sądzą Polacy, rządu polskiego nie obchodzi. Bo rząd jest adwokatem Unii przed Narodem, może nawet namiestnikiem Unii. Polacy winni wybrać ludzi broniących narodowych interesów. Utworzyć niepodległy obcym interesom polski rząd. Musimy wreszcie uwierzyć we własne siły i zatroszczyć się sami o siebie. Rolnicy, sklepikarze i biznesmeni - cała Polska - winni wreszcie zrozumieć, że nie dbała o Polaków Moskwa, nie będzie i Bruksela. O Polaków bowiem winna troszczyć się Polska!

Mariusz Węgrzyn

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1