Jedwabne. Nowe fakty w śledztwie
Joanna Klimowicz

 
Czwartkowe odkrycie w Jedwabnem drugiej zbiorowej mogiły oraz popiersia Lenina oznacza konieczność ponownego przesłuchania świadków mordu. To dlatego, że miały się one znajdować w zupełnie innym miejscu - na kirkucie, a nie w spalonej stodole.

Odnalezione szczatki pomnika Lenina.
FOT. AGNIESZKA SADOWSKA

Druga zbiorowa mogiła ofiar mordu 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem znajduje się w obrębie kamiennego fundamentu stodoły. O jej istnieniu w tym miejscu nikt nic nie wiedział. Archeolodzy i prowadzący śledztwo pracownicy IPN znali tylko położenie jednej mogiły - na zewnątrz kamiennego fundamentu stodoły, wzdłuż jej dłuższego boku.
W drugim grobie oprócz ludzkich szczątków znaleziono w czwartek potłuczony betonowy pomnik Lenina - popiersie i oddzielnie głowa.
.

Według relacji świadków pomnik powinien znajdować się na cmentarzu żydowskim, a ściślej - pod wydeptaną wzdłuż niego drogą.

- Odkrycie ma istotne znaczenie dla śledztwa - przyznał prof. Witold Kulesza, szef pionu śledczego IPN. - Betonowe fragmenty pomnika noszą ślady działania ognia, są osmalone. Znaczy to, że ciała 42 mężczyzn, którzy według naszej wiedzy ów pomnik nieśli, zostały wrzucone do wcześniej wykopanego w klepisku stodoły dołu, a na te ciała został wrzucony pomnik. Następnie wpędzono resztę ofiar, które zginęły od pożaru. Innymi słowy tragedia w stodole rozgrywała się w dwóch aktach.

Odnaleziony pomnik był przysypany stosunkowo cienką warstwą ziemi; leżał tylko 10 cm pod powierzchnią pierwotnego klepiska. Pod nim znajdowały się szkielety zdruzgotane przez betonowe bryły.

Tymczasem - zdaniem świadków zdarzeń z 10 lipca 1941 roku, którzy wówczas byli dziećmi - mężczyźni zmuszeni do urządzenia "pogrzebu Lenina" zostali zamordowani na terenie pobliskiego kirkutu. Twierdzą oni, że widzieli, jak na rynku żydowscy mężczyźni rozbijają młotami kowalskimi popiersie Lenina, następnie dźwigają je na dwóch drągach na cmentarz, a na ich czele idzie rabin. Na cmentarzu wszyscy zostają zabici, a ich ciała wrzucone do dołu.

Czwartkowe odkrycie mogiły w miejscu stodoły zaprzecza tym relacjom.

- Wyniki prac zmuszają do weryfikacji relacji świadków - powiedział prof. Kulesza. - Nie możemy wykluczyć, że część z nich jest oparta na wyobraźni. Jeżeli znajdujemy nowy dowód w sprawie, trzeba ponownie przesłuchać świadka.

Obok pomnika znaleziono również skorodowany nóż, który obecni przy pracach rabini rozpoznali jako służący rzezakowi (jako narzędzie rytualnego uboju zwierząt), drobne przedmioty, sztućce, fragmenty odzieży i obuwia.

- Na mnie najbardziej przygnębiające wrażenie zrobiły klucze od domów - przyznał prof. Kulesza. - Wypędzane z domów ofiary zabierały klucze w nadziei, że wrócą. Znalezienie takiego skorodowanego klucza pokazuje, że tutaj zamordowano również nadzieję.

Przebywający od środy w Jedwabnem rabin Menachem Ekstein (przybyły z Izraela ekspert ds. ekshumacji) osobiście włączył się do prac. Własnoręcznie rozgarniał ziemię wokół odnalezionych szczątków. Są one odsłaniane, opisywane i fotografowane. Kości zachowujące układ anatomiczny szkieletu i czaszki w ogóle nie są wyjmowane z ziemi.

Prof. Kulesza wątpi, czy będzie można ustalić liczbę ofiar. Prace prowadzone są bowiem tak, że po zdjęciu warstwy ziemi wykonywany jest obok wykop w głąb. Po to, aby można było poprzez spojrzenie z boku ocenić grubość warstwy ludzkich szczątków i w ten sposób ocenić liczbę ofiar.

- Układ szkieletów i pojedynczych kości nie zachowuje ich anatomicznego układu, co wskazuje, że zwłoki były wrzucane do wykopu bezładnie - dodaje prof. Kulesza. - Ofiary w podpalonej stodole utworzyły swego rodzaju kłębowisko ciał, które splotły się w szale strachu przed czekającą je śmiercią. Znalezione w mogile na zewnątrz stodoły fragmenty kości należą także do kobiet i dzieci.

Joanna Klimowicz, 31-05-2001 20:31

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1